Agatha Lenore Greengrass
Nazwisko matki: Fawley
Miejsce zamieszkania: Londyn, South Kensington
Czystość krwi: Czysta, szlachetna
Status majątkowy: Bogata
Zawód: Pisarka
Wzrost: 168 cm
Waga: 50 kg
Kolor włosów: Brudne złoto
Kolor oczu: Szaro-niebieskie
Znaki szczególne: Fioletowe cienie pod oczami, bardzo małe dłonie
11 cali, Drzewo Różane, Oko lunaballi
Ravenclaw
Ćma
mnie samą jako zniedołężniałą, samotną staruszkę
Wanilią, świeżym tytoniem, starymi książkami i nutą jesiennego deszczu
Pokój z maszyną do pisania i stertami książek. Piękny głos, który właśnie kończy czytać mi wiersz i czule mówi "dobranoc"
Literaturą, filozofią magii, sztuką
Nie interesuję się sportem
Piszę awangardowe powieści, czytam, rozmyślam, dyskutuję przy herbacie i alkoholu
muzyki klasycznej i dobrego jazzu
Vlada Roslyakova
wspinać się po poręczy dźwięku i koloru
w usta otwarte chwytać zapach zmarznięty
lubię moją samotność
zawieszoną wyżej
niż most
rękoma obejmujący niebo
miłość moją
idącą boso
po śniegu
Chociaż Agatha urodziła się w rodowym dworku Greengrassów w Derbyshire, całe dzieciństwo i młodość spędziła w Londynie, w tym szarym, smutnym śmietniku, na którym co poniektórzy nauczyli się tańczyć i bawić, ironicznie przymykając oczy na wszystkie wielkie katastrofy historii. Dusza panny Greengrass nierozerwalnie związana jest z duszą tego miasta; jego mapa wyryta jest na wewnętrznej stronie jej powiek, tak że nie sposób od niego uciec. Wróćmy jednak do początków, odległych jak sny, z których za wcześnie nas wybudzono.
Matka Agathy, lady Amelia Greengrass, z domu Fawley, była chorowitą czarownicą, której wrodzona godność nigdy nie pozwalała uskarżać się na ból. Jak wielu Fawleyów, miała duszę artystki; choć sama nie tworzyła, każdy jej uśmiech, krok i pocałunek były najwybitniejszymi arcydziełami sztuki. Śmierć przyszła do niej niepostrzeżenie, w środku nocy, a pani Greengrass nie wydała z siebie żadnego dźwięku, poza cichym szeptem błagającym o miłość, wolność i piękno dla pięcioletniej wówczas Agathy. Niedługo po śmierci żony, owdowiały lord Edgar Greengrass zabrał swoją jedyną córkę i przeprowadził się z nią do wielkiej, starej kamienicy w South Kensington w Londynie, która od początków XIX wieku należała do jego rodziny.
Dzieciństwo Agathy minęło niepostrzeżenie, jak podróż porannym pociągiem, pozostawiając za sobą liczne, zniekształcone wspomnienia. To ten rodzaj wspomnień, o których mogłyby powstawać ilustrowane opowiadania z morałem. Są w nich zwierzęta, pulchne dzieci i słońce zagubione w pasmach błękitu. Są patyki układane w małe, osobiste alfabety i drzewa ustawione równo jak pionki na szachownicy. Jest też cisza, kilometry ciszy i blade stopy oparte o drewnianą ścianę. Agatha dorastała wśród bukowego drewna, liści tytoniu i herbaty, ogłuszona muzyką klasyczną i kakofonią głosów w jadalni. Jej złote włosy nasiąkły erudycją, niczym zapachem wilgoci. Wychował ją ojciec, człowiek, o którym warto wspomnieć, chociażby dlatego, że stanowi wzór arystokraty ze złotych czasów, które, niestety, już dawno przeminęły. Poglądy i postawę Edgara Greengrassa można określić jako syntezę liberalizmu i tradycjonalizmu. Dumny ze swojego pochodzenia i przywiązany do szlacheckich tradycji, ale daleki od fanatycznego kultu czystej krwi, do mugoli podchodził z uprzejmością, lecz bez większej przyjaźni, czarną magią gardził, choć z nią otwarcie nie walczył, a mimo żywego zainteresowania polityką, nigdy nie próbował się w nią angażować. Nic, jego zdaniem, nie było tak niebezpieczne jak ignorancja i ślepe podążanie za jakąkolwiek ideą. Cenił wolność słowa i indywidualizm, które od wieków były najważniejszymi wartościami Greengrassów i pozwały im opierać się prądom, za którymi czarodziejskie społeczeństwo bezmyślnie podążało. Lord Greengrass zasłynął jako prawdziwy erudyta, gromadzący wokół siebie elitę intelektualną z najlepszych rodzin. Co tydzień odbywały się u niego spotkania wybitnych czarodziejów, którzy dyskutowali o literaturze, sztuce, filozofii i historii magii, a także o współczesnych wydarzeniach. Prezentowali różne poglądy, od suprematyzmu czystej krwi, do umiarkowanie postępowego liberalizmu, lecz nie było wśród nich żadnych fanatyków, a dyskusja nigdy nie wykraczała poza granicę kultury, dobrych manier i rozsądku.
Edgar Greengrass darzył córkę ogromną miłością i czułością, rzadko spotykaną w arystokratycznych rodzinach, lecz wiedział, że nie odziedziczy ona majątku, który po jego śmierci przepisany zostanie na jednego z jego braci bądź ich synów. Nie był na tyle postępowy, by wychować ją na dziedzica. Jednak z powodu swojego zamiłowania do wiedzy i tradycji rodu Greengrassów, zadbał o to, by Agatha pod względem intelektu i wykształcenia dorównywała mężczyznom z innych szlacheckich rodzin (a wielu nawet przewyższała). Od najmłodszych lat sam uczył ją historii i języków, czytał na głos książki oraz wiersze, a także dbał o rozwój jej magicznych zdolności. Pozwalał jej także uczestniczyć w cotygodniowych spotkaniach intelektualistów, gdzie Agatha po raz pierwszy zetknęła się z filozoficznymi i etycznymi problemami wynikającymi z używania magii. Niewiele rozumiała wówczas, lecz intuicyjnie czuła, że uczestniczy w jakiejś wielkiej tajemnicy. Siedziała z podkulonymi nogami i piła swoją herbatę tak wolno, że napój był już całkiem zimny. Wiedziała, że kiedy skończy pić, ojciec każe jej położyć się spać, więc przeciągała ten proces jak najdłużej.
Podczas Wielkiej Wolny Czarodziejów Edgar Greengrass zachował neutralność, choć zdecydowanie bliżej mu było do przeciwników Grindelwalda niż do jego zwolenników. Lord Greengrass był jednak intelektualistą, a nie działaczem, mimo iż pochodził z rodu, który przyniósł na świat tylu aktywistów. Nigdy nie splamił się konformizmem, lecz nie miał charakteru wojownika. Wojna nie wywarła więc na Agathie większego piętna, choć jako dziecko była w pełni świadoma jej istnienia. Gdy Grindelwald i jego zwolennicy dotarli do Anglii, panna Greengrass była uczennicą drugiej klasy Hogwartu. Należała do Ravenclawu, jak jej rodzice. Edgar długo wahał się, czy nie wysłać córki do Beauxbatons, ponieważ dwa lata przed rozpoczęciem przez Agathę edukacji, w Hogwarcie doszło do skandalicznej i tragicznej śmierci uczennicy z powodu otwarcia Komnaty Tajemnic. Jednak rodzinna tradycja wychowanków Hogwartu wzięła górę nad ojcowskim strachem.
Agatha wyrosła na chudą, bladą dziewczynę o delikatnej, niemal przezroczystej cerze i małych, różowych, nietknięcie miękkich dłoniach dziecka, takich, które nie umiałyby zadać ani bólu, ani rozkoszy. Jej uroda należała do kategorii tego dziwnego, niezdrowego piękna, które zachwyca ludzi kochających deszczowe noce i gołe drzewa. Odziedziczyła artystyczne skłonności rodziny matki, które objawiły się w jej niesamowitej wrażliwości na piękne szczegóły, te uboczne wytwory świata, zagubione na kartach codzienności. Potrafiła w zwykłej popielniczce odnaleźć coś nieśmiertelnego, a popołudniowy szelest liści wzruszał ją do łez. W piątej klasie zaczęła pisać pierwsze opowiadania, pełne strumieni świadomości, uczuć drżących gdzieś pod powierzchnią i nieuchwytnego, magicznego piękna. Sztuka łączyła się w Agathie z intelektem odziedziczonym po ojcu, z wnikliwością, miłością do literatury i upodobaniem do dyskusji na wysokim poziomie. Szczególnie interesował ją związek pomiędzy magią a człowieczeństwem, punkt w umyśle każdego czarodzieja, w którym to, co ludzkie, styka się z tym, co magiczne.
Uczyła się raczej dobrze, choć nigdy nie przywiązywała wagi do ocen ani nie przygotowywała się zbytnio do przedmiotów, którymi się nie interesowała, bo uważała to za stratę czasu. Znalazła grupę przyjaciół o podobnych pasjach, zalążek przyszłej młodej bohemy artystycznej czarodziejskiego świata. Byli wśród nich początkujący artyści, obiecujące umysły, kilku kontrowersyjnych burzycieli, ale także sporo młodych czarodziejów ze szlachetnych rodów, których Agatha znała jeszcze z dzieciństwa. Choć zżyta ze swoimi przyjaciółmi, panna Greengrass miała duszę twórczej indywidualistki i nieraz potrzebowała uwolnić się od towarzystwa i udać na samotny spacer lub oddać lekturze. Roztaczała wokół siebie aurę melancholii, zawsze drżąca z zimna, bezsenna, ze swoim cichym, zachrypniętym głosem i czarnymi ubraniami (nigdy nie zdjęła żałoby po matce). Czasem tańczyła sama przy świetle świec, boso i z zamkniętymi oczami. Uwielbiała parzyć herbatę.
Agatha skończyła szkołę na rok przed objęciem funkcji dyrektora Hogwartu przez Gellerta Grindelwalda. Ominął ją surowy rygor, zakamuflowana nauka czarnej magii i spadek poziomu nauczania. Wróciła do Londynu, do rodzinnej kamienicy, gdzie Lord Edgar przywitał ją z dumą i przedstawił swojemu towarzystwu już nie jako małą córeczkę, lecz jako Lady Greengrass, panią domu. Dla Agathy nastały najpiękniejsze lata. Na elitarnych spotkaniach organizowanych przez jej ojca była pełnoprawną uczestniczką, której opinie ceniono, gdyż dbała o to, by wypowiadać się tylko na tematy, na których się dobrze zna. Dyskutowała z najwybitniejszymi czarodziejami swoich czasów i poznawała osobiście autorów swoich ulubionych książek, którzy zachwycali się jej wprawkami literackimi i zachęcili do napisania pierwszej powieści. Jej debiut został bardzo dobrze przyjęty przez krytyków, chwalących jej niekonwencjonalną technikę narracyjną, poetyckie obrazowanie świadomości postaci i liczne aluzje filozoficzno-literackie. Jednak dokładnie te same rzeczy nie spodobały się szerszej publice, która uznała powieść Agathy za trudną do zrozumienia, męczącą i przeintelektualizowaną. Wraz z kolejnymi dziełami, utrwaliła się jej reputacja jako ważnej pisarki awangardowej, nieznanej na szeroką skalę, lecz cenionej wśród literackich elit.
Panna Greengrass zaczęła obracać się w artystycznym środowisku młodych czarodziejów, których można określić mianem twórczej i intelektualnej awangardy z nutką arystokratycznego snobizmu. Większość z nich Agatha poznała już w szkole. Połączyła ich miłość do sztuki i literatury, słabość do czysto teoretycznych, erudycyjnych dyskusji i silna niechęć do wszelkiego rodzaju walk politycznych, do opowiadania się za albo przeciw, do czarno-białego obrazu świata i tego wszystkiego, co składało się na, jak to nazywali, tandetną aktualność. Byli wśród nich czarodzieje mugolskiego pochodzenia (choć niewielu), byli też przedstawiciele najwyższych rodów: o pochodzeniu zwyczajnie się nie rozmawiało. Wielu spośród arystokratów spoglądało nieco z góry na swoich znajomych o nieczystej krwi, lecz żaden z nich nie miał na tyle silnych poglądów anty-mugolskich, by nie wytrzymać obecności jednego lub dwóch mugolaków na spotkaniu towarzyskim. Umysły przyjaciół Agathy pochłonięte były wyższymi, piękniejszymi sprawami niż czystość krwi. Powtarzali za Cortázarem, że tylko zwierzęta mają poglądy, a całkowita apolityczność i obojętność pozwalała młodym czarodziejom wychodzić ponad konwencjonalne podziały, jednocześnie z nimi nie walcząc. Całe noce spędzali w drewnianych dworkach pachnących dawnymi burzami lub w starych londyńskich kamienicach, pogrążeni w tytoniowym dymie, przy wątłym świetle z różdżek recytując wiersze, rozprawiając o kondycji ludzkiej według egzystencjalistów, tańcząc walce, upijając się Zieloną Wróżką i paląc Diable Ziele. Czarodziejski świat zapadał się w kryzysie, zło z dnia na dzień wzrastało w siłę, lecz ich światek był niezależny od wielkich zmian. Agatha stała się symbolem dekadencji, wychudzona blondynka w czarnej sukni i perłach, zawsze z papierosem w dłoni, niby niepozorna, lecz władająca słowami niczym najpotężniejszymi z czarów. Niejeden mężczyzna zakochał się w niej, gdy czytała na głos swoje dzieła. Na nowo zdefiniowała dewizę rodu Greengrassów: „Niebo i ziemie przeminą, ale słowa moje nie przeminą”.
Nie wszystko jednak było proste w tym barwnym, ulotnym raju. Chyba żadne życie nie zostaje człowiekowi idealnie dobrane. Agatha nie pozbyła się nigdy swojej melancholii, dziwnej próżni, która nawiedzała ją o poranku. Narkotyzowała się Wróżkowym Pyłem, by jakoś zapełnić tę pustkę. Popadała w przeróżne, zawsze nieszczęśliwe romanse, wciąż wierząc, że może istnieje gdzieś miłość, która wyzwoli ją od wszelkiego cierpienia. Lecz miłość, podobnie jak szczęście, nie dawała się odczuć, była raczej przekleństwem wiszącym gdzieś na horyzoncie, zapowiedzią nieuchronnej tragedii. Agatha wciąż prowadziła ze sobą tę męczącą grę, nieustannie wymierzając sobie policzki, przekraczając granice, łamiąc serca i podróżując do wyśnionych miast. Wciąż tak wiele brakowało. Rzadko dbała o coś tak przyziemnego, jak reputacja. Co prawda, we wszystkich romansach udawało jej się zachować pewną dyskrecję i unikać rozgłosu; nie powodował nią jednak lęk o dobre imię, ale wrodzona skrytość charakteru. Agatha nie była bohaterką wielkich publicznych skandali, nie miała opinii kobiety fatalnej, a każdy z jej nieudanych związków opierał się na prawdziwym uczuciu, nie wyrachowaniu bądź zwykłej żądzy. Większość rozstań odbywało się spokojnie, w ostatniej wspólnej ciszy. Wielu z byłych kochanków panny Greengrass pozostało jej przyjaciółmi, część nawet nigdy nie uważała się za nic więcej niż bardzo zażyłych przyjaciół. Należeli do jej artystycznego środowiska, podzielali jej światopogląd i jedynie współczuli jej wiecznej, nieuleczalnej samotności, bez słowa potępienia. Oczywiście, byli też ludzie, którzy próbowali jej zaszkodzić. Tradycyjni arystokraci z rodów wrogo nastawionych do Greengrassów rozsiewali plotki o poczynaniach młodej pisarki, które może nie zepsuły, ale znacząco nadszargały jej reputację. Pogłoski na temat Agathy były zresztą w większości prawdziwe. Nie wierzyła w żadne wartości, stare czy nowe, nie uznawała żadnych zasad, a choć wrażliwość duszy nie pozwoliłaby jej nigdy na zło, od dobra była równie daleka. Lecz pod warstwą arystokratycznego zepsucia tkwiło w niej coś niezmiernie potężnego, co objawiało się w jej dziełach oraz w niebieskich oczach, w których czasem widać było burzę morską. Ta siła została z nią tego strasznego lipcowego dnia, kiedy zorientowała, że jest w ciąży.
Nieślubne dziecko byłoby dla niej końcem. Zostałaby wydziedziczona, opuszczona i do końca życia przywiązana do czegoś, czego nie potrafi pokochać, co napawa ją wstrętem straszniejszym niż własne wstydliwe wnętrzności. Jak już pewnie wnikliwy czytelnik zdołał się domyślić, moralność Agathy Greengrass stanowiła trudną i skomplikowaną sprawę. Starała się nie bywać okrutna, zarówno dla innych, jak i dla siebie, lecz nie kierowały nią żadne zasady, żaden kompas moralny; nie znała granic, których pod żadnym pozorem nie można przekroczyć. Z natury i z poglądów była relatywistką, a relatywizm zawsze jest nieco amoralny. Wzdrygała się przed samymi wyrazami „dobro” i „zło”, bo uważała, że nie mają jedynego, prawdziwego znaczenia. Nigdy nie oceniała ani nie potępiała ludzi. Postępowała zgodnie ze swoimi uczuciami, niezależna od moralnych norm, mając na uwadze tylko trzy wartości, te same, których zapragnęła dla niej umierająca matka: miłość, wolność i piękno. W ciągu dwudziestu dwóch lat odebrała (tylko? aż?) jedno życie. Tej nocy, kiedy od podejrzanego alchemika kupiła nielegalny eliksir i siedząc samotnie przy kuchennym stole (ojciec wyjechał w zagraniczną podróż), wypiła jednym haustem brunatny, bulgoczący płyn z rodowego kielicha. Godzinę później zwijała się z bólu na podłodze, trzęsąc się w konwulsyjnych drgawkach. Wywar rzeczywiście przerwał ciążę, ale zaczął wypalać organizm Agathy od wewnątrz. Na szczęście (choć w takich wypadkach mówienie o szczęściu wydaje się cyniczne), do domu Greengrassów akurat przybyła najbliższa przyjaciółka Agathy, zaniepokojona długim spóźnieniem koleżanki na umówione spotkanie. Szybko oceniła sytuację i natychmiast skontaktowała się z zaufanym przyjacielem panny Greengrass, uzdrowicielem w szpitalu św. Munga. Czarodziej uratował życie przyjaciółki i obiecał zanieść jej tajemnicę do grobu. Powiedział też, że nielegalnie zdobyty eliksir musiał zostać błędnie uwarzony, ponieważ zasiał w jej organizmie zniszczenie wykraczające daleko poza przewidziane działanie poronne. Nie wszystkie skutki działania toksycznego wywaru mogły zostać pokonane przez magię uzdrowicielską - z jednym Agatha będzie musiała liczyć się do końca życia. Jej przyjaciel wbił spojrzenie w podłogę i z głębokim smutkiem wyznał, że panna Greengrass pozostanie nieodwracalnie bezpłodna.
Świadoma, że nigdy nie założy rodziny i że jest skazana na samotność, Agatha z powrotem oddała się sztuce. Najwidoczniej nie dane jej było życie dokończone, pełne, a jedynie jakaś pół-rzeczywistość, pół-świat i półprawda. Nie mogła powiedzieć, że chciała w ten sposób żyć, ale jeszcze bardziej nie chciała umrzeć. W końcu czekał na nią jeszcze niejeden ogień w kominku, niejedna pachnąca kurzem książka i może delikatny dotyk czyichś bladych nadgarstków. Po miesiącu rekonwalescencji po "ciężkiej grypie", panna Greengrass wróciła do swojego artystycznego świata, niezmieniona, jedynie nieco bardziej oderwana od rzeczywistości i częściej chorująca. Pisała, czytała, piła, tańczyła i kochała, a wyrzuty sumienia nie miały zwyczaju trzymać się jej długo.
Sekret przerwanej ciąży i bezpłodności nie wyszedł nigdy na jaw. Ojciec Agathy miał mętną świadomość stylu życia córki i domyślał się, że odbiega on od wzoru uznawanego w szlacheckich rodzinach, lecz był zbyt mądrym, godnym człowiekiem, by przejmować się błahymi plotkami. Nie znosił skandali, ale jego córka nie była skandalistką; wręcz przeciwnie, całe jej życie prywatne owiane było tajemnicą, a jedynie strzępy jej sekretów padały ofiarą nieżyczliwych pogłosek. Edgar Greengrass szczerze kochał córkę, a całą jej ekscentryczność uważał za wybaczalny efekt uboczny ponadprzeciętnej inteligencji i wrażliwości artystycznej. Wiedział jednak, że potencjalni kandydaci na męża będą innego zdania i właściwie w głębi duszy pogodził się z tym, że być może wychował starą pannę, w dużej mierze z własnej winy. Jako prawdziwy Greengrass, człowiek intelektu i przeciwnik bezmyślnych, utartych schematów, nie uważał zamążpójścia za jedyny cel życia każdej kobiety. Owszem, większość kobiet stworzona jest do małżeństwa i niczego więcej, myślał Greengrass, lecz nie jego córka, nie ten demon inteligencji obdarzony niebiańskim talentem i księżycowym umysłem. Lord Edgar uznał, że wprawdzie zacznie dyskretnie przedstawiać Agathie młodych arystokratów, których uważa za odpowiednich kandydatów do jej ręki, ale ostateczny wybór pozostawi jej samej (oczywiście, wybór ograniczony do przedstawicieli szlacheckich rodzin; nawet tolerancyjny i liberalny Lord Greengrass nie wybaczyłby córce mezaliansu). On sam wziął ślub z miłości i Agathie życzył tego samego. Miał nadzieję, że jeżeli decyzją córki będzie samotne życie, to uda mu się zaakceptować jej wybór, jednak powątpiewał, czy mimo szczerych pragnień mu się to uda. Marzył o wnukach, o szczęściu i ciepłu rodzinnym, a także o dumie, jaką każdemu ojcu sprawia widok córki jako prawdziwej pani domu, u boku człowieka z rodziny o wielkim nazwisku, otoczonej powszechną czcią i szacunkiem. Pocieszał się myślą, że jego latorośl ma dopiero dwadzieścia dwa lata, że jest jeszcze młoda i piękna, i że na pewno uda mu się znaleźć dla niej kogoś, kogo szczerze pokocha.
Agatha znała ojca dobrze i choć milczał, potrafiła przejrzeć przez wszystkie jego obawy i wątpliwości. Z dziwnym ciężarem w skroniach stwierdzała, że nigdy nie da mu upragnionych wnucząt i zastanawiała się, czy jakikolwiek mężczyzna wyszedłby za nią ze świadomością, że jest bezpłodna. Chyba nikt jej jeszcze na tyle nie kochał. Perspektywa małżeństwa opartego na kłamstwie wisiała przed nią jak klątwa. Lecz coś innego stało się ważne: ukochany świat Agathy zaczął powoli gnić.
Nastrój wrogości stopniowo ogarniał czarodziejskie społeczeństwo. Przyjaciele się rozchodzili. Czysto intelektualne dyskusje zaczęły nabierać osobistego wymiaru; wszystko stało się polityczne, nawet sztuka, ku największej zgrozie Agathy. Dziewczyna nie pragnęła niczego poza możliwością zachowania neutralności, poza życiem niezależnym od wielkich spraw, gdzieś na obrzeżach rzeczywistości. Z mglistych, ogólnikowych wypowiedzi niektórych z jej przyjaciół dowiedziała się o tajemniczym ugrupowaniu Rycerzy Walpurgii, do którego dołączyła niewielka część jej towarzystwa. Inni znajomi zaczęli coraz częściej mówić o konieczności buntu i oporu przeciwko Grindelwaldowi, podnieceni wizją walki o niepodległość. Obie strony próbowały przekonać Agathę do swoich racji, lecz wszelkie formy utraty własnej jednostkowości w imię powszechnej idei ogólnej budziły w niej odrazę, niezależnie od tego, o jaką ideę chodziło. Ona chciała tylko utrzymać swój indywidualizm i odrębność, nie opowiadać się po żadnej ze stron, lecz tworzyć, kochać i poznawać, wolna duszą i intelektem. Spotkania młodej bohemy artystycznej wciąż się odbywały, jednak różnice w światopoglądzie i pochodzeniu uczestników zaczęły doprowadzać do spięć. Osoby z mugolskich rodzin stopniowo opuszczały towarzystwo z powodu narastającej dookoła wrogości. Poglądy części arystokratów radykalizowały się, co prowadziło do licznych kłótni, których Agatha nie mogła zrozumieć. Zawsze obca, nieobecna, niedościgniona w swoich myślach, wiedziała, że czas błogiej neutralności niedługo dobiegnie dla niej końca. Każdego ranka rozsuwała ciężkie zasłony w swojej sypialni, mrużąc nieprzyzwyczajone do dziennego światła oczy. Przyszłość była niejasna i miała zapach letniej ulewy.
Wyczarowując patronusa, myśli o tych ulotnych chwilach, kiedy miłość, piękno i wolność łączyły się ze sobą w jedno; o długich spojrzeniach, wierszach Baudelaire'a i bezkresnym niebie bez gwiazd.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 7 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 10 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Czarna Magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 8 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 0 | Brak |
Biegłość | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język obcy: francuski | II | 6 |
Język obcy: łacina | I | 2 |
Historia Magii | III | 7 |
Kłamstwo | II | 3 |
Literatura | V | 25 |
Malarstwo (wiedza o sztuce) | II | 3 |
Retoryka | IV | 13 |
Spostrzegawczość | II | 3 |
Śpiew (wiedza o muzyce) | II | 3 |
Taniec | III | 7 |
Reszta: 0 |
Różdżka, teleportacja, sowa, 10 punktów do statystyk (rozdane)
Ostatnio zmieniony przez Agatha Greengrass dnia 23.06.16 11:32, w całości zmieniany 35 razy