Quentin Burke
Nazwisko matki: Slughorn
Miejsce zamieszkania: posiadłość w Durham
Czystość krwi: krew szlachetna
Status majątkowy: bogaty
Zawód: pomaga u Borgina&Burke’a, z wykształcenia alchemik
Wzrost: 1,78 m
Waga: 72 kg
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: czarny
Znaki szczególne: zarost; blade, widoczne tylko w niektórych miejscach blizny po oparzeniach na tułowiu i nogach
szpon hipogryfa w drewnie z moreli, 17 cali, dość giętka
Slytherin
brak
pocałunek Dementora
dym tytoniowy wymieszany z zapachem eliksiru euforii oraz starym, butwiejącym drewnem
wynalezienie eliksiru na stworzenie inferiusów
czarna magia, podróże, eliksiry, sztuka
brak
polowania, szermierka
klasyczna
Peter Badenhop
Taniec.
Intymne zetknięcie się dwóch różnych ciał poddanych kajdanom muzyki. Muzyką byli rodzice sterujący swoimi latoroślami, ciałami dorosłe już dzieci kornie uginające się pod wolą swych rodzicieli. Elvira Slughorn była nad wyraz milczącą, posępną panną zniechęcającą do bliższego poznania. Brakowało adoratorów pukających do drzwi, dzielnych szlachciców pojedynkujących się o jej rękę. Czas z kolei przelatywał między kolejnymi oddechami bezwzględnie zabijając uczucie niezależności. Nikt nie młodniał, chociaż wielu próbowało, lady Slughorn nie była chlubnym wyjątkiem. Zniecierpliwieni rodzice, którym wizja córki-starej panny była bardzo nie na rękę, niemalże siłą zaciągnęli ją na Sabat, na którym to miała olśnić wszystkich przybyłych kawalerów. Z identycznego założenia wyszli państwo Burke zaniepokojeni bezdzietnym synem-pracoholikiem niemającym czasu na zakładanie rodziny, gdyż jedynie sklep dziada Caractacusa był mu w głowie. Ród nie chciał uschnąć chociażby na jednej jego gałęzi, dlatego zaniechali swych obiekcji względem takowych spędów i nakazali Marcusowi iść z nimi na przyjęcie. Tam przedstawiciele dwóch dumnych rodów postanowili wypchnąć swoje dzieci na parkiet w ramiona kwiecia arystokracji, później czekając już tylko na zaślubiny latorośli z kimś na odpowiednim poziomie. Ich problemy rozwiązał walc tańczony na wielkiej sali balowej oraz cykliczna zmiana partnerów poruszających się w takt muzyki. Kiedy przyszła kolej na wspólny taniec Elviry i Marcusa, oboje poczuli dziwny dreszcz w zetknięciu się ze swoimi dłońmi. Lady Slughorn wydała się być lordowi Burke niesamowicie interesującą kobietą. Brakowało jej delikatności, kobiecej subtelności. Odziana w ponurą aurę w ogóle się nie odzywała. Pierwszy raz to on mówił więcej, a naprawdę były to monosylaby nieskorego do konwersacji człowieka. Uwierał go gruby mur nieprzejednanej ciszy wytworzonej między nimi. Przyzwyczajony do nieustannego trajkotania młodych panien poczuł się niepewnie, ale i zaintrygowany jednocześnie. Przy niej uchodził wręcz za niepoprawną gadułę, co jeszcze nigdy mu się nie zdarzyło. Zdziwiony i oszołomiony tym odkryciem niechętnie przekazał swoją partnerkę innemu mężczyźnie, ale najważniejsze, że wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Ta dwójka spotkała się jeszcze kilka razy na spacerze po zakończeniu Sabatu. Wreszcie zadowolone rodziny mogły ogłosić wszem i wobec ich rychły ślub, bezsprzecznie pozbywając się wielkiego ciężaru ze swoich barków.
Uroczystość odbyła się z ogromnym przepychem proporcjonalnym do ulgi jaką odczuwali rodzice młodej pary. Państwo Burke nadal stanowią udane małżeństwo, pełne milczenia oraz zrozumienia jednocześnie. Odchowali aż kilkoro dzieci ceniąc sobie dużą, pełną rodzinę wyznającą te same wartości co oni sami. Miała być ona ich siłą oraz zabezpieczeniem przed pozostawieniem interesu samemu sobie lub, co gorsza, oddania go jedynie w ręce Borginów. Lubili ich i szanowali, to oczywiste, ale to wcale nie oznaczało, że chcieli swoją inwestycję podarować im w prezencie z tak błahego powodu jak brak spadkobiercy. W niektórych kwestiach szczycili się swoją zarówno bezkompromisowością jak i pragmatyzmem.
Muzyka.
Słyszał każdy dźwięk, nutę wygrywaną przez prozaiczność życia. Krzyczał, darł się wniebogłosy, doprowadzając opiekunki na skraj wytrzymałości. Nie spał po nocach budzony krokami na zewnątrz, szeptami skrywanymi za drzwiami. Miał ponad rok kiedy wreszcie rodzina poznała przyczynę jego niespokojności - wtedy też wyciszyli jego pokój zaklęciami. Od tamtej pory sypiał regularnie, bez niepokoju. Krzyki zostały zastąpione gaworzeniem i odgłosami zabawy. Jego talent magiczny objawił się tuż przed trzecimi urodzinami kiedy to wprawił w ruch klawisze salonowego fortepianu bez dotykania ich. W tamtym momencie stał się pełnoprawnym członkiem rodziny zasługującym na nazwisko Burke. Jego rodzice korzystali z guwernerów i guwernantek, ale sami także włączali się w wychowanie swoich dzieci. Nie było w tym ani czułości, ani skrupulatnego okazywania uczuć. Były zasady, których nalegało przestrzegać oraz zajęcia umacniające więzi rodzinne. Każdego wieczoru wszyscy siadali przy wspólnym suto zastawionym stole żeby zjeść wieczerzę. Mówiono oszczędnie i treściwie. To był idealny moment na poruszanie szeroko pojętej problematyki życia obecnych osób, udzielanie rad i wymianę poglądów. Każdy z członków miał prawo do wyrażania własnego zdania o ile odnosił się do rodziny z szacunkiem. Marcus bardzo dbał o przekazywanie rodzinnych tradycji młodszemu pokoleniu, z naciskiem na te, których nauczył się od swoich rodziców. Nikogo nie przymuszano do uczestnictwa w arystokratycznych przyjęciach, zostawiano im także swobodę w wypowiadaniu swojego zdania, niekoniecznie w sposób grzeczny czy taktowny. Zasada kultury obowiązywała tylko najbliższych, ponieważ wierzyli z żoną w siłę jedności. Kiedy wróg czyha za murami Durham, nie ma czasu na animozje i waśnie we własnym gnieździe. Wrogami były osoby mieszające się z niższą krwią, mugole. Lord Burke zawsze jasno mówił o swoich przekonaniach starając się podawać konkretne argumenty za nimi stojące. Mocno narzucał swoim dzieciom własne (bardzo wrogie) zdanie co do szlam. Krzywił się, kiedy tylko słyszał pochlebne opinie na temat zdrajców krwi. Będąc człowiekiem z natury spokojnym nie wybuchał gniewem, ale też nie tolerował sprzeciwów. Quentin szybko przejął kodeks wartości swojego ojca uznając go za jedyny słuszny. Nie miał kontaktu z nikim niższym statusem, nie mógł porównać prawdziwości słów ojca ze stanem rzeczywistym. Pamiętał jednak jego zmartwienie podczas mugolskiej drugiej wojny światowej. Wydarzenie to niszczyło interesy Caractacusa i całej rodziny utrudniając poruszanie się nie tylko po Wielkiej Brytanii, ale też po całym świecie. Pozyskiwanie czarnomagicznych artefaktów zostało znacząco ograniczone, przez co ceny musiały pójść w górę. To była reakcja łańcuchowa powodująca spadek obrotów wywołanych niezadowoleniem klientów. Tych bogatszych było stać tak czy inaczej, ale biedniejsi kupcy ze Śmiertelnego Nokturnu znacznie się przerzedzili. Trudność w dostarczeniu przedmiotów nie zapełniała półek sklepowych co powodowało straty. Straty stały się przyczyną frustracji lorda Burke. Z pomocą przyszedł mu właśnie Marcus. Mężczyzna wkrótce zwęszył interes w generowanych przez wojnę mugolskich trupach walających się na polach bitwy. Zaczął zabierać truchła żołnierskie ze sobą żeby następnie sprzedawać je naukowcom badającym przyczynę występowania lub braku czynnika magicznego w ludzkim organizmie. W żadnym wypadku podjęte działania nie stanowiły zajęcia na stałe, ponieważ trochę uwłaczały szlachetnie urodzonemu Marcusowi. Robił to z poczucia obowiązku względem rodziny, byleby zapełnić brakującą lukę pieniężną. Nawet rodowy skarbiec może kiedyś opustoszeć - czasy były przecież co najmniej niepewne. Po cichu liczył, że ta absurdalna wojna niedługo się skończy, a wtedy wrócą wraz z dziadem oraz Borginem do odnowy biznesu. Wiele można było powiedzieć o lordzie Burke, ale na pewno nie to, że nie umie zrobić interesu z niczego. Takie zresztą było jego zadanie w rodowym przybytku - dbanie o sferę finansową sklepu, bez względu na wszystko. Wraz z biegiem lat ojciec imponował Quentinowi coraz bardziej zyskując u niego szacunek nie tylko z powinności, ale też z powodu posiadania przez niego cennych przymiotów takich jak zaradność i kreatywność. Chociaż wiedział, że mając starszego brata i innych krewnych z takimi samymi prawami, nie będzie mu dane zostać współwłaścicielem Borgina & Burke’a, pragnął dokładać swoją cegiełkę do tego interesu.
Zanim jednak do tego doszło, Quentin kształcił się w domu pod czujnym okiem guwernera oraz rodziców. Oswajał się z siodłem, kuszą, a także floretem. Uczył się podstaw historii, geografii, i chociaż wydało mu się to nudne, nigdy nie ośmielił się podważyć decyzji rodzicieli. Zdecydowanie bardziej wolał wysiłek fizyczny oraz grę na fortepianie. Mimo tego nie przestawał być pilnym dzieckiem odrabiającym prace zadane mu przez nauczyciela, dlatego kiedyś w poszukiwaniu księgi z opisanymi dziejami Slughornów (rodu Burke zdążył już przeczytać) natknął się na ciekawe znaleziska. To były stare tomiska Elviry będące fragmentem jej posagu, teraz obrastające kurzem z powodu ich nieużywania. Traktowały one o eliksirach i ingrediencjach potrzebnych do ich uwarzenia. Wkrótce te książki stały się dla Quentina źródłem inspiracji. Jeszcze zanim wyruszył w swoją edukacyjną podróż, natknął się w nich na wzmiankę o inferiusach. Jednakże w tamtym czasie niniejsza informacja nie wydała mu się tak interesująca jak później.
Rodzice długo wahali się nad odpowiednią szkołą dla swoich dzieci. Z jednej strony stał nieprzewidywalny Grindewald oraz kusząca sposobność wysłania latorośli w objęcia uczącego czarnej magii Durmstrangu, z drugiej wiekowe tradycje Burke’ów nakazujące przynależność do Domu Węża. Po długich rodzinnych naradach wygrała druga opcja nasilająca zdenerwowanie państwa Burke. Drżeli oni w obawie o swoje dziedzictwo, którego tak mocno bronili. Trudno debatować nad przyczyną ciągłego starania się o potomstwo kiedy zdążyli odchować już kilkoro dzieci, ale może wynikało to właśnie ze strachu o zaprzepaszczenie rodowej spuścizny. Los im sprzyjał, gdyż Elvira była zupełnie zdrowa, dzięki czemu ta furtka zabezpieczenia była dla nich wciąż otwarta. Chętnie z niej zresztą korzystali.
Quentin zgodnie z założeniami został przyjęty w szeregi Slytherinu będąc niebywale dumnym z tego powodu. Jako osoba skryta i powściągliwa miał trudności ze znalezieniem przyjaciół. Zdecydowaną część czasu obracał się wśród rodziny, innych spychając trochę na dalszy tor. Nie interesowały go plotki, szkolne miłości, szczenięce wygłupy. Na szlamy czy dzieci brudnej krwi nawet nie patrzył, tak jakby nie istnieli. Poważniejszy niż większość uczniów w jego wieku od razu wziął się za pracę. Najlepsze wyniki uzyskiwał w dziedzinie eliksirów, zielarstwa oraz zaklęć. Reszta szła mu przeciętnie, z drobną przewagą w historii magii. Za to najwięcej problemów przysporzyła mu Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami. Z niewiadomych przyczyn każde stworzenie poznane na lekcji było do niego bardzo negatywnie nastawione. Hipogryf próbował go zabić, kuguchar boleśnie zadrapał mu rękę; nawet gumochłon uciekał przed nim jak najdalej. Profesor bezwolnie załamywał ręce nie wiedząc jak rozwiązać problem panicza Burke, skoro nawet przekupstwo zwierząt za pomocą smakołyków nie przynosiło pożądanych rezultatów. Nie przejmował się takimi drobnymi niepowodzeniami, przecież został zaproszony do Klubu Ślimaka, gdzie takiemu ONMS do tak elitarnej grupy.
Jeżeli chodzi o SUM-y oraz OWuTeM-y, to, jak łatwo się domyślić, zdawał egzaminy z zaklęć, eliksirów, zielarstwa i historii magii. Z eliksirów uzyskał Wybitny, z reszty Zadowalający, samemu będąc z tych wyników zadowolonym. Trochę innego zdania byli państwo Burke. Biedny nasłuchał się o tym, że mógł więcej przysiąść do książek i treningów, by wyciągnąć chociaż Powyżej Oczekiwań. Quentin nie zwykł płakać nad rozlanym wywarem dlatego puszczał te uwagi mimo uszu. Postanowił skupić się na swojej przyszłości.
Nie zapomniał o obietnicy danej samemu sobie przed laty. Po szkole nadal chciał pracować u Borgina & Burke’a. Quentin wymyślił plan, że będzie wspierał rodzinny interes warząc eliksiry. Chciał iść za ciosem perfekcyjnie zdanego egzaminu, co spowodowało wzięcie przez niego udziału w kursie alchemicznym w Ministerstwie Magii. Pochłonął go on bez reszty - od zawsze ambitny Burke obrał sobie za cel bycia najlepszym w grupie, zwłaszcza lepszym od szlam. Ledwie wystarczało mu czasu na krótką, odstresowującą grę na fortepianie wieczorem oraz na sen. Był wtedy jeszcze bardzo młody dlatego rodzice pozwolili mu na rozwój i poświęcenie się swojej pasji. Oboje byli zresztą zadowoleni z wkładu syna w działalność sklepu. Po półtorarocznym kursie przyszedł czas na zaznajomienie się ze szczegółami dotyczącymi artefaktów oraz specyfiki prowadzenia rodzinnego interesu. Marcus uznał Quentina za godnego poznania wszystkich rodowych tajemnic, z czarną magią na czele. Stanowiła ona zakazany owoc, coś, co przyciągało, będąc równocześnie czymś, bez czego Borgin & Burke nie mieliby szansy istnieć. Nie mogąc praktykować czarnej magii oficjalnie, nauki odbywały się w rodowych piwnicach Durham - równie ponurych co sam przedmiot praktyk. Chłopak uczył się podstawowych zaklęć ćwicząc na specjalnych manekinach. Nie bez znaczenia była również teoria spisana w skrzętnie ukrywanych rodowych księgach i to ona dostarczyła Quentinowi najwięcej informacji na temat tej gałęzi czarów. Zwyczajne zaklęcia stały się nagle niesamowicie banalne, mało pociągające. Niezbyt prawy ich odłam mamił wizją potęgi jak syrena głosem - młody Burke zupełnie nim zaczarowany wypełniał jego wolę. Wydawało się, że nie ma nic doskonalszego i bardziej niszczycielskiego niż połączenie umiejętności warzenia eliksirów z posługiwaniem się czarną magią. To było podwalinami, melodyjnym preludium do wielkich, ambitnych planów.
Sztuka.
Obszerny salon w posiadłości Durham wypełniała mieszanka nieokiełznanego szlochu przeplatanego z grą na fortepianie. Smutna, chwytająca za serce melodia dopełniała przygnębiającej atmosfery. Rozgrzane od palców klawisze ustępowały lekko, stopa miękko dostrajała instrument. Quentin patrzył na zalaną łzami siostrę z mieszanką pobłażliwości i zadziwienia. Co było takiego w kobietach, że te gotowe były z powodu sentymentów zaprzepaścić wiele wieków tradycji? Nie potrafił tego zrozumieć. Rodzice również byli rozdrażnieni decyzją córki. Spokojny jak dotąd Marcus warknął w stronę syna uciszając go w ten sposób. Musiał pomyśleć, rozmasować obolałe od zawodu skronie. Quentin spiął się prostując na krześle i utkwił w siostrze wyczekujący wzrok. A ona płakała, dławiła się swoimi łzami bełkocząc coś o miłości oraz uciemiężeniu kobiet i arystokratek. Kolejne banialuki, tandetne frazesy. Pozna inne, biedniejsze życie i wtedy pożałuje. Tylko będzie za późno na jakiekolwiek zmiany. Miał to już na końcu języka kiedy głos zabrał ojciec. Wyraził słowami swój gniew i rozczarowanie, nakazał jej przemyślenie decyzji, od której nie będzie odwrotu. Quentin dziwił się (jego zdaniem zbyt łagodnej) reakcji rodziciela, ale dziewczyna zamknęła wszelakie pole do popisu uciekając do swojej komnaty. Wkrótce rozeszła się też reszta rodziny zostawiając mężczyznę samego. W salonie rozbrzmiała ostatnia, przepełniona goryczą melodia. Czy to miało rozbić zjednoczoną do tej rodzinę?
Zbliżało się nieuchronne. Po skończonym kursie alchemicznym, roku trenowania czarnej magii, kiedy Quentin osiągnął wiek dwudziestu dwóch lat, rodziną wstrząsnęła tragedia. Młodszy członek klanu odpowiedzialny za transport czarnomagicznych artefaktów zginął. Stało się to za sprawą zaklętego przedmiotu. Wystarczyło jego zachłanne dotknięcie do zrobienia z człowieka stosu czarnego jak smoła pyłu porwanego przez wiatr. Ród Burke pogrążył się w żałobie. Alchemik poczuł obowiązek zastąpienia zmarłego brata na jego stanowisku. Porzucił swoją oficjalną pracę, nie przestając jednak po godzinach maczać palców w eliksirach. Śmierć jednego z rodzeństwa przypomniała Quentinowi o przeczytanej przed laty informacji na temat ożywiania zmarłych (do pewnego stopnia…). Wydarzenie skłoniło go do poszukiwania wywaru pozwalającego na tworzenie inferiusów. Nikt nie wie o próbach Quentina poza garstką zaufanych osób, z którą współpracuje. Która pragnie potęgi nie zrażając się długą, wyboistą drogą do celu.
W ramach nowej pracy zaczął od czasu do czasu podróżować nadzorując wyprawy po artefakty. Nierzadko oznaczało to wypłynięcie na szerokie wody. Podczas jednego z kursów, kiedy wiatr dął bezlitośnie w żagle, poznał podróżującą z braćmi Fionę Travers. Była tak mocno inna od niego: bezpośrednia, z poczuciem humoru, żywiołowa i gadatliwa. Mężczyzna nie potrafił ocenić co konkretnie go w niej urzekło, ale czymkolwiek było, mocno na niego zadziałało. Od zawsze będąc z uczuciami na bakier, nie potrafił ich okazać, dlatego unikał kobiety przez cały czas. Panicznie bał się ośmieszenia. Na domiar złego jego samopoczucie znacząco się pogorszyło: wiecznie zmęczony, blady, z wypadającymi kępkami włosami Quentin nie wyglądał za dobrze. Czary goryczy dopełniła poważna rana ręki, z której krew nie przestawała się sączyć. Zdarzenie to spowodowało przymusowy, szybszy powrót do domu. Gdy tylko przybili do brzegu, Burke został wysłany do szpitala. Diagnoza była jednoznaczna: Trauma Krwi. Regularne zażywanie eliksirów nie było tragedią życia, za to zaprzepaszczona szansa na związek z lady Travers już owszem. Ledwie wylizał się z objawów choroby, a już wybrano mu narzeczoną, Wendy Bulstrode. Rozrywane na kawałeczki serce nie było wystarczającym powodem na wyrażenie swojego sprzeciwu względem tej decyzji. Burke potulnie spełnił wolę rodziców i w wieku dwudziestu trzech lat był już żonatym mężczyzną. Ukojenie w smutku dawała mu gra na fortepianie oraz dzieła sztuki kupowane przy okazji podróży po artefakty. Doceniał ich piękno zupełnie się na nim nie znając, dlatego wkrótce wynajął doradcę, który za niego zdobywał największe perełki z dziedziny malarstwa oraz rzeźby.
Ostatnio trochę odżył. Kilkuletnie staranie się z Wendy o potomka nie przyniosło żadnego efektu. Postanowiono przerwać małżeństwo dzięki czemu Burke pozornie zyskał wolność. Wiedząc, że brak dziedzica jest czułym punktem jego rodziców, zdaje sobie sprawę, że stan ten nie potrwa zbyt długo. Jak zawsze pogodzi się ze swym losem, gdyż tak został wychowany. Dopiero przyszłość pokaże jak na tym wyjdzie.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 0 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 5 | +3 (różdżka) |
Czarna Magia: | 10 | +2 (różdżka) |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 40 | +5 (złoty kociołek) +3 (fioletowy kryształ) |
Sprawność: | 3 | Brak |
Zwinność: | 0 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Astronomia | IV | 40 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
ONMS | II | 10 |
Zielarstwo | II | 10 |
Numerologia | I | 3 (+1 JB) |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Wytrzymałość fizyczna | II | 5 |
Szczęście | I | 5 |
Ekonomia | I | 2 |
Szlachecka Etykieta | I | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii (jednostka badawcza) | I | 17 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0,5 |
Muzyka (wiedza) | I | 0,5 |
Muzyka (pianino/fortepian) | I | 0,5 |
Malarstwo (wiedza) | I | 0,5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Taniec Balowy | I | 0,5 |
Pływanie | I | 0,5 |
Żeglarstwo | I | 0,5 |
Jeździectwo | I | 0,5 |
Szermierka | I | 0,5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
brak | - | 0 |
Reszta: 8,5 |
różdżka, kociołek cynowy, teleportacja, zestaw kości do gry, 10 punktów statystyk
I powiedziała więcej niż słowa.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Garrett Weasley
- Wywar z sangwinairy (5 porcji, st. 20, moc +5)
- Eliksir wzmacniający krew (2 porcje, stat. 20)
- Bahanocyd (3 porcje, stat. 20)
- Eliksir Hanka Overa (5 porcji, stat. 20)
- Veritaserum (1 porcje, stat. 40, moc +10, uwarzony 01.09)
- Amortencja (2 porcje, stat. 40, moc +15, uwarzony 01.09)
- [?] Felix Felicis (2 porcje, stat. 40)
- wywar ze szczuroszczeta (1 porcje, stat. 40, moc +10)
- [?] eliksir lodowego płaszcza (3 porcje, stat, 40)
- eliksir ochrony (1 porcje, stat, 40)
- [?] smocza łza (3 porcje, stat, 40)
- marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcje, stat, 40, moc+5)
- maść z wodnej gwiazdy (1 porcje, stat, 40)
- wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (2 porcje, stat, 40)
- eliksir grozy (2 porcje stat, 40)
czułki szczuroszczeta, jad smoka, krew człowieka x2, krew jednorożca x2, popiół feniksa, szpik kostny, włos jednorożca, żądło mantykory x2
[15.07.16] Ingrediencje (grudzień)
[27.08.16] Ingrediencje (sty-lut)
[06.08.17] Ingrediencje (maj)
[18.05.18] Ingrediencje (lipiec/sierpień)
[17.10.18] Ingrediencje (wrzesień/październik)
[05.03.17] Wsiąkiewka +2 PB do reszty
[08.08.17] Wsiąkiewka +2 PB do reszty
[21.09.17] Wsiąkiewka +2 PB do reszty
[05.11.17] Zakup: +10PB
[05.11.17] +1 PB do puli (nagroda za szybką zmianę)
[25.05.18] Wsiąkiewka (maj/czerwiec): +2PB do reszty
[31.10.18] Wykorzystanie 2 PB z reszty na: anatomia, poziom I
[14.07.16] Wykonywanie zawodu (grudzień): +50 PD
[18.07.16] Wyrównanie punktów: +25 PD
[22.07.16] Sabat: +55 PD
[07.09.16] Wsiąkiewka (grudzień): +30 PD
[07.09.16] Klub Pojedynków (styczeń/luty): +50 PD
[08.09.16] Limit postaci (krew czysta ze skazą): -400 PD
[02.12.16] Wykonywanie zawodu (marzec): +50 PD
[01.12.16] Zakupy (sowa): -50 PD
[05.12.16] Klub pojedynków (marzec): +10 PD
[16.12.16] Wsiąkiewka (styczeń/luty) +60 PD, +2 PB
[14.01.17] Wykonanie zlecenia dla Ministerstwa (kwiecień): +20 PD
[08.02.17] Zwrot PD: +2 do eliksirów, -40 PD
[05.03.17] Wsiąkiewka (marzec): +90 PD, +2 PB
[04.04.17] Zwrot PD: +2 do eliksirów, +15 PD
[14.04.17] Wykonywanie zawodu (kwiecień): +50 PD
[27.05.17] Spotkanie rycerzy: +40 PD
[03.06.17] Dodatkowe punkty statystyk (+5 do eliksirów)
16.06.2017 Aktualizacja postaci: +1E, -40 PD
05.07.2017 Klub pojedynków (kwiecień): +20PD
[05.08.17] Zdobycie osiągnięć (Weteran, Obieżyświat; Mały pędzibimber): +160PD
[06.08.17] [G] Zakupy (skórka boomslanga): -125PM
[07.08.17] [G] Zakupy (skórka boomslanga, róg dwurożca): -225 PM
[08.08.17] Wsiąkiewka (kwiecień): +90 PD, +2 PB
[21.09.17] Wsiąkiewka (kwiecień II): +90 PD, +2 PB
[05.11.17] Zakupy: +10 PB, -500 PD
[29.11.17] Spotkanie Rycerzy: +10 PD
[17.01.18] Zwrot PD (zestaw kości do gry): +25PD
[18.05.18] Wykonywanie zawodu (maj/czerwiec): +50PD
[19.05.18] [G] Zakupy (ingrediencje) -300 PM
[23.05.18] Zdobycie osiągnięć (W pocie czoła, Ślepy los, Truciciel, Zdolny alchemik): +220 PD
[25.05.18] Wsiąkiewka (maj/czerwiec): +90 PD, +2 PB
[26.05.18] Zakupy (+6 do eliksirów, złoty kociołek): -780 PD
[06.06.18] Spotkanie Rycerzy Walpurgii: +10 PD
[06.06.18] "Nie kraty tworzą więzienie" - rozstawienie świstoklików dla śmierciożerców: +10 PD
[06.06.18] "Nie kraty tworzą więzienie" - wsparcie alchemiczne: +35 PD
[26.06.18] [G] Zakupy (4x krwawe pióra): -80 PM
[27.07.18] Odbudowa Białej Wywerny: +1 PB organizacji
[07.08.18] Zdobyto podczas Festiwalu Lata: zmiennokształtny koral
[15.08.18] Osiągnięcia (Weteran II, Na głowie ma kwietny wianek, Szklany pantofelek): +160 PD
[28.09.18] Wykonywanie zawodu (lipcosierpień): +50 PD
[12.10.18] Udział w wydarzeniu: Kryzys majowy; +150 PD
[15.10.18] Wejście na I poziom grupy badawczej, +1 do eliksirów
[17.10.18] Zakupy na jarmarku (fioletowy kryształ); -200PD
[17.10.18] Rozwój postaci: +1E, -80 PD
[17.10.18] [G] Zakupy na jarmarku (złoty sierp)
[28.10.18] Osiągnięcia (Błądzi człowiek, póki dąży; Mroczny Znak I, Specjalista): +90 PD
[31.10.18] Rozwój postaci (+4 do eliksirów): -320 PD
[05.11.18] Spotkanie Rycerzy Walpurgii: +10 PD
[06.01.18] Spotkanie na szczycie: +20 PD
[14.03.19] Podsumowanie napraw anomalii (wrze/paź): +30 PD, +1PB organizacji
[01.08.19] Zakupy (pies, przekazany od razu Elodie Parkinson): -50 PD