Enzo Jacopo Borgia
Nazwisko matki: Rossi
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: kupiec (sprzedaje też w sklepie ojca), szmugler, potencjalny badacz
Wzrost: 165 cm
Waga: 63 kg
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: oliwkowobrązowe
Znaki szczególne: dobrze ukryty włoski temperament za włoską urodą; blizny na ciele
12 cali, sekwoja, sztywna, jad śmierciotuli
Slytherin
wilk apeniński
Tiziano porywany przez krewnych żony
Stary pergamin, omszały kamień, olejki zapachowe ze sklepu ojca
Tiziano dorastający w bezpiecznym miejscu
Opieka nad synem, wdzieranie się do umysłów innych i doskonalenie tej sztuki, sprzedawanie antyków
Osy z Wimbourne
Wszelkie aktywności wymagające zaangażowania
Włoska, żywa i energiczna, ale też spokojna, przy której Tiziano będzie mógł zasnąć
Sergio Carvajal
Rodzinny aspekt Borgiów sprawił, że Marina i Antonio doczekali się trójki potomstwa godnego ich nazwiska: Giovanny, która owijała każdego wokół palca; Fabrizio, umiejącego dostosować się do każdych warunków; oraz mnie, stojącego w cieniu starszego rodzeństwa. Ale czy tak jest rzeczywiście? Poczuj to na własnej skórze. Przekonaj, się do czego jestem zdolny dla własnej rodziny. Gwarantuję Ci, że możesz tego pożałować.
Choć rodzina Borgiów wiodła dostatnie życie, narodziny trzeciego dziecka nie były obchodzone zbyt hucznie. Ojciec skupiający się głównie na zapewnieniu pierworodnej córce odpowiednich umiejętności przydatnych w życiu, pomijał najmłodszego Enzo, jednocześnie pozwalając, by pierwsze lata swojego istnienia przeżył w otoczeniu matki oraz odpowiednio wykwalifikowanych opiekunek. Przekonanie, że w taki sposób zapewni synowi dość opieki, tkwiło w nim od samego początku, kiedy tylko miał okazję wziąć noworodka w ramiona, by nadać mu imiona. Dopiero kilka lat później, gdy Giovanna wyruszała na podbój Hogwartu, ledwie odrośnięty od podłogi Enzo zyskał na znaczeniu. Został po raz pierwszy zabrany do sklepu, aby mógł podziwiać ojcowski kunszt. Śladem rodzeństwa pobierał tam pierwsze lekcje prawdziwego życia, choć nie zaznał jeszcze jego brutalności i taki stan rzeczy utrzymywał się przez długie lata. Wprawdzie pobieranie tych nauk obejmowało wykonywanie obowiązków typowych dla subiektów zatrudnionych w sklepie, lecz zawierało także nieco więcej wiedzy, której nie mógł uzyskać od matki ani towarzyszących jej opiekunek. Być może dałoby się zaradzić temu, gdyby urodził się w jednej ze szlacheckich rodzin albo nadal mieszkał we Włoszech, gdzie nazwisko Borgiów wiodło odpowiedni posłuch pośród czarodziejskiej społeczności. Enzo został uświadomiony o wadze i historii rodu już w najmłodszych latach, aby zawsze pamiętał, skąd wziął się otaczający go dobrobyt. Zaszczepiona w chłopcu wdzięczność, duma miały zaowocować pomiędzy kształconymi w nim umiejętnościami mającymi uczynić życie łatwiejszym.
Pod czujnym okiem opiekunek (rzadziej pod patronatem ojca) ćwiczył ładne pismo, składne wypowiadanie się po angielsku oraz włosku, zaznajamiał się z muzyką i literaturą, nawet niezbyt rytmicznie uderzał palcami w klawiaturę fortepianu przeznaczonego dla Giovanny (kiedy nikt nie widział), jednak nauki i zapewniona opieka nie były wystarczające. Brak ojcowskiej ręki nie pozwolił wyrobić w nim twardego charakteru, toteż Enzo okazał się chłopcem delikatniejszym, niemalże nieumiejącym postawić na swoim. Nie chował się za matczyną spódnicą, lecz stawał za ojcem, by móc w ukryciu obserwować życie toczące się w sklepie. Niemal chorobliwa nieśmiałość nie miała nic wspólnego z włoskim temperamentem starszego rodzeństwa, choć nikt nie śmiał sugerować, iż Enzo mógł pochodzić z nieprawego łoża. Zachowywał się jak przykładny, ułożony syn, którym należało pokierować, aby nie zszedł na złą drogę. Posłuszeństwo (choć nie bezwarunkowe) zaowocowało małymi sukcesami i odrobiną uwagi ze strony ojca. Poświęcany mu czas nie tylko w sklepie miał rozwinąć, wyzwolić magiczne zdolności, których do tej pory nie objawił. W jego obecności nie działo się nic wyjątkowego, wszak zachowywał się bardzo grzecznie, choć z czasem (kiedy poczuł nieco więcej swobody) pozwalał sobie na małe złości w trakcie porażek. Właśnie wtedy, machając energicznie rękami, doprowadzał do rozbicia małego flakoniku perfum czy innego olejku zapachowego albo przesunięcia książki. Nie było to nic wyjątkowego, dopóki nie denerwował się. Gdy to jakimś cudem nastąpiło, w prawej dłoni odczuwał dziwne mrowienie, ale z nikim nie dzielił się tą drobnostką, uznając, że tak powinno być. Coś, co można było uznać za oczywisty objaw magicznych zdolności Enzo, również dotyczyło jednej z takich sytuacji. Niemniej jednak skutki były dużo bardziej poważne i niszczycielskie. Niespełna sześcioletni chłopiec zezłościł się z powodu drobnostki na tyle mocno, że półki pełne słojów i wazonów zawaliły się na oglądające je klientów; dużo dotkliwiej został potraktowany kontuar będący esencją tego, za co żyli Borgiowie. Blat długiego mebla zajął się ogniem buchającym na wszystkie strony, parząc niczego niespodziewających się kontrahentów. Wszystko to na oczach oniemiałego ze zdumienia ojca, który wydawał się być zadowolony, że jego ostatnia pociecha nie okazała się charłakiem. Wyjątkowość tego zdarzenia podkreślał fakt, iż nie został ukarany. Radości wprawdzie nie okazano jakoś szczególnie, ale sam fakt zignorowania poniesionych strat był wystarczająco jasnym sygnałem.
Pod bacznym okiem ojca, który przejął pieczę nad opieką, Enzo miał posiąść zdolności przydatne w życiu (pływanie czy jazda konno nie umniejszały praktycznym umiejętnościom radzenia sobie we wszelakich sytuacjach). Poświęcał na to bardzo dużo czasu, jednocześnie szlifując talenty opanowane przy pomocy opiekunek, choć tak naprawdę dużo starań wkładał w te umiejętności, które zaimponowałyby ojcu, który nie przejmował się wcześniejszą edukacją syna. Pewność, że przebiegała jak należy, była wystarczająca (ale nie zmieniła faktu, że chłopiec chciał pochwalić się innymi zdolnościami).
Udowadniając swoje umiejętności oraz chęć pomocy w rodzinnym interesie zyskał na wolności, którą mógł spożytkować w dowolny sposób. Rzecz jasna skrupulatnie przestrzegał ustalonych wcześniej reguł, kiedy zapuszczał się w rejony zamieszkane przez mugoli (pod opieką niezbyt rozgarniętej opiekunki), gdzie przez większość czasu zajmował się sobą. Jedna z takich wycieczek doprowadziła do pozornie nieszkodliwego wypadku. Enzo zapragnął wspiąć się na drzewo (jak to dziecko), aby móc podziwiać widoki z góry, i spadł, łamiąc prawą rękę. Zdarzeniu można było zapobiec, gdyby opiekunka zachowała się dużo bardziej świadomie, lecz młoda czarownica tego nie uczyniła. Dopiero po fakcie i nieudolnej próbie ratowania sytuacji za pomocą magii, zaprowadziła małego Borgię do sklepu, gdzie chłopiec był świadkiem awantury dotyczącej niego samego. Oczywiście dziewczyna została zwolniona, a Enzo zabrany do Świętego Munga, gdzie musiał spędzić więcej czasu niż po zwykłym złamaniu. Z poskładaną ręką wrócił do domu jeszcze tego samego popołudnia i o tym przykrym doświadczeniu wszyscy zdawali się nie pamiętać. Spokojne życie i pomoc w sklepie zostały tym samym nieco zachwiane, bowiem chłopiec musiał zająć się zgłębianiem tajemnic zawartych w księgach otrzymywanych od ojca. Nie miał znaczenia fakt, że napisano je w innym języku. Mając zaledwie dziewięć lat poznał trzy języki wystarczająco dobrze, aby móc przystąpić do poszerzania wiedzy, w dużej mierze teoretycznej i ściśle związanej z magią.
Konsekwencje niegroźnego złamania objawiły się nieco później, kiedy nadszedł czas wyboru różdżki w sklepie Ollivandera. Chwytając przedmiot w dłoń nie poczuł absolutnie niczego, co wskazywałoby na znalezienie swojego magicznego odzwierciedlenia. Żadna z opowieści nie okazała się prawdą. Nawet zachęcający głos sprzedawcy, by machnął różdżką, nic nie zdziałał. Próba z innym egzemplarzem również skończyła się fiaskiem. Uporczywe wymachiwanie patykiem we wszystkie strony nie wywołało żadnego efektu. Rozpacz ogarniająca Enzo udzielała się również ojcu, który towarzyszył mu tego dnia, choć jego nieco nazbyt agresywne pocieszenia również nic nie wskórały. Żaden, ani ojciec, ani sprzedawca (a tym bardziej Enzo) zdawał się nie wiedzieć, co się działo. Chłopiec tym bardziej nie rozumiał ogromu usłyszanych słów i dopiero dźwięczne, soczyste lewa ręka wypowiedziane po włosku dotarło do niego, wywołując pożądany skutek. Zaledwie muśnięcie palcami rękojeści wywołało ciepło w lewym ramieniu, podczas gdy w prawy pozostało zimne i nieprzyjemne odrętwienie. Chociaż Enzo nie wiedział wtedy zbyt wiele, czuł, że złamanie sprzed kilku lat coś zmieniło. Nie mógł korzystać z różdżki wiodącą dotychczas ręką, a jakiekolwiek marzenia o rzucaniu zaklęć bez konieczności jej posiadania, o których wyczytał w domowej biblioteczce, legły w gruzach. Jeśli nie mógł być w pełni sprawny, ta umiejętność przestała go interesować całkowicie. Tyle uświadomił sobie, kiedy wszystkie emocje opadły i zdołał podsłuchać rozmowę rodziców. Nieco więcej zrozumiał, gdy zdał sobie sprawę z tego, jak wiele czasu musiał poświęcić na nabranie wprawy w czarowaniu oraz zachowanie słabości w tajemnicy przed całym światem.
Przekraczając mury Hogwartu, zupełnie tak jak starsze rodzeństwo, nie oczekiwał, że trafi pod opiekę domu Salazara Slytherina. Decyzja Tiary Przydziału była zaskakująca zważywszy na fakt, że Enzo nie czuł w sobie cech pielęgnowanych przez Ślizgonów. Jeszcze za czasów pobierania lekcji u ojca oraz opiekunek przykładał się do nich dostatecznie mocno, aby uważać siebie samego za Krukona, a cóż miał uczynić w miejscu, w którym wszyscy wydawali się polegać na układach i znajomościach. Po raz pierwszy poznał uczucie wyobcowania, choć wcześniej nie przejawiał żadnych problemów z zawieraniem znajomości. Myśl, że pozostali pierwszoklasiści z jego domu znali się lepiej, przerażała go. Irracjonalność, bezpodstawność tego podejścia udowodnił sobie pod koniec zimowego semestru, gdy – jak większość klasy – osiągnął przeciętne wyniki z trudniejszych przedmiotów i wspólnie z ówczesnym kolegami spędzał czas na nauce. Doprowadziło to nie mniej, nie więcej do tego, iż kontakty z innymi uczniami nie okazały się bolesne. Może i nie należał do najbardziej kontaktowych osób, ale radził sobie wystarczająco dobrze. Nie dzielił uczniów na dobrych i złych bez względu na to, skąd pochodzili. Ojciec dobrze wytłumaczył mu, jak należało podchodzić do skomplikowanej sytuacji politycznej (choć o polityce Enzo nie miał zielonego pojęcia). Starał się podchodzić do nich w jednakowy sposób – lubił wszystkich.
W kolejnych latach uczył się pilnie jedynie tych zagadnień, które go rzeczywiście interesowały. Uwadze nie umknęła zakazana czarna magia, a nawet wyjątkowe umiejętności takie jak zdolność przenikania przez czyjeś myśli. Możliwość ta, poznana na początku piątego roku nauki, pochłonęła Enzo tak bardzo, że nie odpuścił jej studiowania później. Wbrew swojemu dosyć łagodnemu usposobieniu był w stanie sięgnąć po ten rodzaj władzy, co tylko bardziej utwierdziło go w przekonaniu, iż decyzja Tiary była właściwa. Nabyta umiejętność chłodnego, logicznego myślenia nieco kłóciła się z temperamentem, ale jeszcze potrafił oddzielać nadmiar emocji od poprawnego konstruowania faktów. Niestety konieczność zdawania egzaminów nie pozwalała na jeszcze więcej dodatkowych zajęć. Odłożenie nauki legilimencji w czasie traktował jako dodatkową motywację, by bardzo dobrze zaliczyć każdy z wybranych przedmiotów. Choć nie miał pewności, podchodził do SUMów z przekonaniem, że ojciec będzie zadowolonych. Nie inaczej było w trakcie OWTMów, jednak wtedy sytuacja była dużo bardziej napięta w związku z oficjalnym objęciem władzy w Hogwarcie przez Grindelwalda. Całe szczęście nie musiał się tym martwić. Zdobycie bardzo dobrych wyników z Zaklęć czy Obrony stanowiło jego priorytet. O aspekty teoretyczne nie przejmował się tak bardzo. Dostęp do niej zawsze znalazłby u ojca, gdyby zechciał dowiedzieć się czegoś więcej. Być może nie pojmował do końca konsekwencji swoich działań (zaczynając bawić się czarną magią w szkole pod okiem Grindelwalda), ale uważał się za pełnoletniego czarodzieja i mógł zrobić wszystko, na co tylko miał ochotę.
Pierwsze kroki w dorosłe życie rozpoczął od powrotu do domu, odebraniu wyników egzaminów, spakowaniu walizki i przeniesieniu się do Włoch przy pomocy świstoklika (przygotowanego przez Ministerstwo). Hogwart nauczył go wielu rzeczy, dzięki którym mógł zajmować się rozwojem naukowym. Z rodzinnego domu wyniósł umiejętności pozwalające na założenie własnego biznesu, tudzież kontynuowanie rodzinnego, ale prawdziwy zew wolności był niczym narkotyk, który uniemożliwiał racjonalne działanie. Dzięki temu uczuciu skończył, mając ze sobą jedynie najpotrzebniejsze rzeczy, u najbliższych krewnych, którzy z wielką chęcią udzielili należytego wsparcia. Zaznajomili Enza z panującymi zasadami, przypominając o wadze noszonego nazwiska oraz prosząc, by nie obnosił się z nim nazbyt mocno. Nie rozumiał, o co mogło chodzić, jednak, mając wolną rękę, zastosował się do prośby. Nie chciał łamać jakiejś niepisanej prawidłowości. Opuścił Anglię na rzecz ojczystych terenów nie tylko z chęci wyzwolenia się spod ojcowskiej opieki, ale także z pragnienia zgłębienia tajników legilimencji oraz magii, której używali jego przodkowie. Nie wątpił ani przez chwilę, że gdzieś natrafi na zapiski o czarnej magii, jednak dojście do nich wymagało posiadania szerokiej gamy znajomości, których Borgia nie posiadał. A przynajmniej był o tym przekonany tak długo, jak nie wspominał o swoich pochodzeniu. Nie umiał określić ogarniającego go zdumienia, gdy wymawiając to jedno słowo, otwierał sobie drzwi tam, gdzie zapragnął być. Nagle wszystko stało się prostsze, niż mógłby kiedykolwiek przypuszczać – jednak taki stan rzeczy istniał tylko we Włoszech. W Anglii coś takiego nie zaistniałoby tak łatwo.
Podróżując po kraju, gromadził wiedzę niezbędną do poszerzenia swoich umiejętności. Korzystał z każdej okazji, byleby wykorzystać Legilimens z pełną mocą. Nabranie odpowiedniej wprawy wymagało poświęcenia dużo wprawy nie tylko w rzucaniu samego zaklęcia. Musiał również poznać tajemnice działania ludzkich umysłów, których złożoność przerastała przy pierwszych poprawnych próbach dostania się do czyjejś głowy. Szybko uległ zatraceniu w nowym życiu, trwoniąc zgromadzone galeony zbyt łatwo, a ratując swoją sytuację mógł tylko poprzez znalezienie uczciwej pracy. Taką zasadę wyniósł z domu, lecz zarabianie na przetrwanie w różnego rodzaju barach niosło ze sobą znajomość szemranego towarzystwa, które wykorzystałoby każdą okazję, aby wyczyścić czyjąś sakiewkę. Doprowadziło to również do sytuacji, w której Enzo zaczął łamać prawo i nie dbał o to tak długo, jak nikt z bliskich o tym nie wiedział. Nie przejmował się niemal wszystkim, co mogło utrudnić zarabianie godziwych galeonów zamiast niewygodnych knutów. Nie liczył się z potencjalnymi zranieniami. Jeśli jakieś się pojawiało, starał się je usunąć na własną rękę (albo płacąc parę galeonów za milczenie odpowiedniego uzdrowiciela). Z resztą nie raz i nie dwa wdał się w bójkę, po których zostały blizny. Podróżując po Włoszech (a nawet i za granicę, jeśli zaszła taka konieczność) poszerzał kontakty, załatwiał wiele rodzinnych spraw. Zajmował się też nie tylko tym. Potrafił wykorzystać wszelkie możliwe środki, by zdobyć coś, jeśli cena tego była warta. Za marne ochłapy nie zamierzał nadstawiać karku, jednak z tym wiązało się przebywanie w nieszczególnie elitarnym towarzystwie. Zabawianie się z nimi na różne sposoby z pewnością potwierdzało jego włoski temperament, gdy już uświadomił sobie, że potrafił kochać wszystkich ludzi. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, jak inni postrzegali takie sytuacje, lecz nie dbał o to. Korzystając z magii oraz coraz bardziej wprawnej legilimencji nie miał problemów z modyfikacją pamięci i naginaniem rzeczywistości do własnych potrzeb. Każdy dostawał to, czego chciał i wszyscy byli zadowoleni, a dzięki temu poznał też kilku szczególnych ludzi, którzy świetnie sprawdzali się w roli wspólników. Jeden z nich okazał się być mu szczególnie bliski i był traktowany niemal jak rodzina. Niestety w tym wszystkim młody Borgia zapomniał o zważaniu na pewne aspekty, które ostatecznie okazały się być ciężarną czarownicą domagającą ślubu. Zhańbienie rodu Borgiów postrzeganych tak pozytywnie we Włoszech nie wchodziło w rachubę, choć nikt poza nim nie miał pojęcia o zaistniałej sytuacji. Młoda czarownica, mimo zewnętrznego piękna nie wyglądała na zadowoloną z perspektywy bycia matką. Zachowywała się jak rozszczebiotana nastolatka, której zależało jedynie na sprawach doczesnych. Enzo nie podobało się to. Przeczuwał coś podejrzanego, ale nie wypadało mu zachować się niedorzecznie. Rozwikłać tej sprawy nie dało się przy pomocy zaklęć, ale jedynie za sprawą logicznego myślenia i chłodnego podejścia do sprawy. Perspektywiczne spojrzenie na wydarzenie przyprawiało o prawdziwe zmartwienie, kiedy zaczynał wyobrażać sobie potencjalną przyszłość. Nie mógł pozwolić na taką katastrofę. Nie chciał. Bał się zgotowania takiego losu swojej rodzinie.
Sprawy związane ze ślubem załatwił cicho, szybko i bezboleśnie. Noc poślubną mieli już dawno za sobą, a małżeńskie pożycie (a nawet samo małżeństwo) istniało tylko na papierze. Nienawidził siebie, że dał się tak załatwić (w wieku niespełna osiemnastu lat!). Nienawidził swojej żony. Zaczynał nienawidzić tego, co rosło w jej brzuchu, a przez to nienawidził siebie samego jeszcze bardziej. Wpadając w pułapkę własnych emocji mógł tylko zatracić się w pracy, legalnej pracy związanej z rodzinnym interesem. Całymi dniami prowadził liczne transakcje, dogadywał umowy, spotykał się na obiadkach z ważnymi klientami. Prawie zapomniał o swoim ówczesnym towarzystwie, odcinając się. Ogółem zajmował się wszystkim tym, czego inni Borgiowie nie chcieli robić. I perfekcyjnie unikał żony do czasu, kiedy nastąpił poród. Wyparł z pamięci to, jak znalazł się przy niej. Jedynym cennym wspomnieniem było pojawienie się na świecie maleńkiego chłopca, któremu nadał imię Tiziano, dla którego byłby w stanie zrobić wszystko i dlatego też jego małżeństwo nadal trwało. Choć wielokrotnie rozważał zerwanie kontaktów z żoną, nie mógł tego zrobić. Płacił za milczenie, za wszelkie wygody, byleby tajemnica nie wyszła na jaw. Nawet włoscy Borgiowie nie wiedzieli do końca, co się wydarzyło. Zdawali się akceptować tę drobną nieścisłość.
Co do żony, nie rozumieli się na żadnej płaszczyźnie, choć mieli razem dziecko. Nie był idealnym ojcem, nawet nie próbował nim być, ale postrzegał ją jako okropną żonę i jeszcze gorszą matkę. Dopiero w wielkiej awanturze zakończonej jej przegranym pojedynkiem oraz przejrzeniem wszystkich myśli Pani Borgii wyszło na jaw, o co jej tak naprawdę chodziło. Pragnęła pieniędzy i układów, które ród Enzo mógł zapewnić, ale nie chciał dać. Na nic nie zasłużyła, wciągając go w dziecko, którym nie chciała się zajmować. Jedynym, co mogła od niego otrzymać, była pełna pogarda oraz rozpoczęcie przygotowań do opuszczenia Włoch. Nie zamierzał wytrzymywać z nią dłużej niż to konieczne i w listopadzie 1955 roku zniknął, uporządkowawszy wcześniej wszystkie rozpoczęte sprawy.
Zjawiając się z powrotem w Londynie nie poinformował nikogo. Nie chciał robić zbędnego szumu. Zależało mu na zabezpieczeniu życia syna oraz podjęciu pracy w sklepie ojca. Coś takiego łatwo było osiągnąć, choć tak czy inaczej nie uniknął zmyślonego wytłumaczenia. Czuł, że nie uwierzył we wszystkie jego słowa. Zaserwowana ojcu bajeczka wyglądała na zbyt idealną, by przejść bez żadnych zgrzytów. Na jego szczęście nie zamierzał doszukiwać się w tym drugiego dna. Wiedza o istnieniu Tiziana nie mogła wyjść poza bariery jego umysły. Mógł się opierać torturom tak długo, jak nie podadzą mu Veritaserum. Prędzej odgryzłby sobie język, niż powiedział choćby słowo, ale kiedy w grę wchodziła możliwość spenetrowania czyjegoś umysłu, nie miał w sobie takiego przekonania.
Powinienem opanować oklumencję. Jak najszybciej.
Przywołując go, pierwszą myślą jest maleńki Tiziano w jego rękach. Jedna z nielicznych chwil, kiedy czuł spokój oraz ulgę. Nie musiał martwić się o nic innego. Spędzał czas tylko z nim i nic innego nie miało dla niego znaczenia.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 1 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 15 | Brak |
Czarna Magia: | 2 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 1 | Brak |
Biegłość | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: włoski | II | 0 |
język obcy: angielski | II | 6 |
Język obcy: francuski | I | 2 |
Język obcy: hiszpański | I | 2 |
Historia magii | I | 1 |
Mugoloznawstwo | I | 1 |
Numerologia | I | 1 |
Instrument (fortepian) | II | 3 |
Literatura | II | 3 |
Kłamstwo | III | 7 |
Kradzież | II | 3 |
Magia umysłu | IV | 13 |
Majsterkowanie | I | 1 |
Retoryka | II | 1 |
Mocna głowa | I | 1 |
Spostrzegawczość | II | 3 |
Szczęście | I | 1 |
Ukrywanie się | IV | 13 |
Zastraszanie | III | 7 |
Zarządzanie | II | 3 |
1 |
Różdżka, legilimencja, 3 punkty statystyk