Arena #11
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Arena #11
Do tego niepozornego pomieszczenia prowadzą dwie pary drzwi znajdujące się na przeciwległych ścianach; uczestnicy turnieju dopiero po ich przekroczeniu mogą poznać swojego przeciwnika. Na środku sali znajduje się otoczone rzędami siedzeń podwyższenie. To właśnie na nim mają miejsce pojedynki; zawodnicy po zajęciu miejsc na przeciwko siebie i wykonaniu tradycyjnego ukłonu, mogą rozpocząć walkę, z której rzadko kiedy oboje wychodzą bez szwanku.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
The member 'Milburga Dolohov' has done the following action : rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
Ciężko szła wspólna rywalizacja. Nie była zbyt spektakularna, kiedy to kolejne zaklęcia bezskutecznie mijały sylwetkę przeciwnika. Żadnych nieoczekiwanych zagrań, niefortunnych zdarzeń. Powolne, mozolne, męczące. Brunetka, nabrała powietrza do płuc, wypuszczając je z głośnym świstem. Pokręciła głową z niedowierzanie, nie mogąc zrozumieć dzisiejszego niepowodzenia. Chyba przyda ci się porządny trening Milburgo. Próbując zrekompensować atak, rzuciła: -Fontesio!
Wszystko czego się obawiamy kiedyś nas spotka.
Milburga Dolohov
Zawód : łowczyni wilkołaków, muzyk, towarzyszka eskapad poszukiwawczych
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Podobno zło triumfuje, podczas gdy dobrzy ludzie nic nie robią.
Ale to nie prawda. Zło zawsze triumfuje!
Ale to nie prawda. Zło zawsze triumfuje!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Milburga Dolohov' has done the following action : rzut kością
'k100' : 47
'k100' : 47
Wyglądało na to, że zmęczenie dosięgało ich obojga, sprawiając, że kolejne zaklęcia okazywały się albo całkowitym niewypałem, albo przelatywały zbyt daleko od przeciwnika, żeby zmusić go do chociażby zastanowienia się nad obroną. Percival zaklął pod nosem, gdy jego uroki powieliły ten schemat, choć humor nieco poprawił mu fakt, że oba zaklęcia Milburgi zrobiły dokładnie to samo. - Concitus! - rzucił; może jeśli nie obrona przed czarną magią, to proste zaklęcie transmutacyjne okaże się sukcesem?
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
The member 'Percival Nott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 8
'k100' : 8
I znów nic z tego; prawie zacisnął zęby z irytacji, obserwując wątłą smugę światła, która nawet nie doleciała do celu. - Lamino - bardziej warknął niż wypowiedział, wykonując nerwowe szarpnięcie różdżką. Czyżbyś tracił cierpliwość, Percivalu?
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
The member 'Percival Nott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 77
'k100' : 77
Zaklęcie unieszkodliwienia, niebezpiecznie i precyzyjnie mknęło w stronę ciemnej sylwetki. W końcu ci się udało Percivalu, czy aby na pewno? Odetchnęła ciężko, czując dobiegający koniec. Opadła miękko na stopy. Wyciągnęła dłoń, aby ostatni raz odbić zaklęcie: - Protego! - nie miała zbyt wielkich nadzieji.
Wszystko czego się obawiamy kiedyś nas spotka.
Milburga Dolohov
Zawód : łowczyni wilkołaków, muzyk, towarzyszka eskapad poszukiwawczych
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Podobno zło triumfuje, podczas gdy dobrzy ludzie nic nie robią.
Ale to nie prawda. Zło zawsze triumfuje!
Ale to nie prawda. Zło zawsze triumfuje!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Milburga Dolohov' has done the following action : rzut kością
'k100' : 100
'k100' : 100
Czyżby się udało? Wiedziała, że ugodzenie przeciwnika, może nie zapewnić wygranej. Miała szansę wykonać jeszcze jeden atakt, może warto wykorzystać go na pełnym skupieniu? Spojrzała przed siebie, przy okazji obejmując wzrokiem boczne części ogromej areny. Blask dogasających świec, przyświecał zawodnicznce, zachęcając do wykonania kolejnego ruchu. Jeszcze tylko jedno: -Fontesio!
Wszystko czego się obawiamy kiedyś nas spotka.
Milburga Dolohov
Zawód : łowczyni wilkołaków, muzyk, towarzyszka eskapad poszukiwawczych
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Podobno zło triumfuje, podczas gdy dobrzy ludzie nic nie robią.
Ale to nie prawda. Zło zawsze triumfuje!
Ale to nie prawda. Zło zawsze triumfuje!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Milburga Dolohov' has done the following action : rzut kością
'k100' : 20
'k100' : 20
Za złamanie pkt 9. regulaminu Klubu Pojedynków Milburga zostaje zdyskwalifikowana:
9. W trakcie jednego pojedynku tylko raz można podjąć próbę rzucenia określonego zaklęcia. Oznacza to, że jeśli raz spróbujesz rzucić Expelliarmus (nieważne, czy uda ci się, czy nie), nie możesz drugi raz użyć tego zaklęcia. Zasada ta nie dotyczy zaklęcia Protego (także Maxima i Horribilis).
Pojedynek został zakończony Gratulujemy zwycięzcy i przypominamy o zgłoszeniu wyniku pojedynku w odpowiednim temacie. Zapraszamy kolejną parę!
9. W trakcie jednego pojedynku tylko raz można podjąć próbę rzucenia określonego zaklęcia. Oznacza to, że jeśli raz spróbujesz rzucić Expelliarmus (nieważne, czy uda ci się, czy nie), nie możesz drugi raz użyć tego zaklęcia. Zasada ta nie dotyczy zaklęcia Protego (także Maxima i Horribilis).
|9 marca
Napięcie gęstniało w opuszczonym dworze, którego korytarzy nie przemierzali już we dwoje. Właściwie przestał ją widywać, poniekąd respektując jej wolę, ale kierując się również własną wygodą. Tak było przecież łatwiej. Wiedział, że Lai oddycha za tymi kamiennymi ścianami, wiedział, że przechadza się po komnatach, stukając wysoką szpilką w jasne marmury, którymi zostały wyłożone podłogi, wiedział, że ona także o nim myśli. Może z nostalgią, lecz prędzej z lodowatą niechęcią. Avery odganiał jej obecność towarzystwem córeczki, odnajdując w Julienne lekarstwo na każdą dolegliwość. Bawił się z nią, brał na kolana i przed kominkiem czytał na głos baśnie barda Beedle'a, zabierał na spacery i przejażdżki konne. A dziś musiał ją zostawić, zobligowany nieszczęśliwym obowiązkiem. Zabawne, zastanawiał się, czy w ogóle dostrzeże swego przeciwnika. Niegdyś mu bliskiego i to nie tylko przez niefortunne narzeczeństwo z siostrą Skamandera. Jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnego pojedynku, Samael uścisnął mu dłoń, witając się z mężczyzną zdawkowym pozdrowieniem. Wszystko było w normie. Gdy wszedł na podest, skłonił się nieznacznie i wyciągnął przed siebie różdżkę, przybierając oczekiwaną pozycję. Zabawne; dużo efektywniejsze byłyby spontaniczne pojedynki, nawet, jeśli miałby odbywać się na śmierć i życie. Nie ryzykujesz, nie zyskujesz?
-Cephalalgia - zawołał, na początek próbując rzucić niegroźne, acz skutecznie dezorientujące zaklęcie.
Napięcie gęstniało w opuszczonym dworze, którego korytarzy nie przemierzali już we dwoje. Właściwie przestał ją widywać, poniekąd respektując jej wolę, ale kierując się również własną wygodą. Tak było przecież łatwiej. Wiedział, że Lai oddycha za tymi kamiennymi ścianami, wiedział, że przechadza się po komnatach, stukając wysoką szpilką w jasne marmury, którymi zostały wyłożone podłogi, wiedział, że ona także o nim myśli. Może z nostalgią, lecz prędzej z lodowatą niechęcią. Avery odganiał jej obecność towarzystwem córeczki, odnajdując w Julienne lekarstwo na każdą dolegliwość. Bawił się z nią, brał na kolana i przed kominkiem czytał na głos baśnie barda Beedle'a, zabierał na spacery i przejażdżki konne. A dziś musiał ją zostawić, zobligowany nieszczęśliwym obowiązkiem. Zabawne, zastanawiał się, czy w ogóle dostrzeże swego przeciwnika. Niegdyś mu bliskiego i to nie tylko przez niefortunne narzeczeństwo z siostrą Skamandera. Jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnego pojedynku, Samael uścisnął mu dłoń, witając się z mężczyzną zdawkowym pozdrowieniem. Wszystko było w normie. Gdy wszedł na podest, skłonił się nieznacznie i wyciągnął przed siebie różdżkę, przybierając oczekiwaną pozycję. Zabawne; dużo efektywniejsze byłyby spontaniczne pojedynki, nawet, jeśli miałby odbywać się na śmierć i życie. Nie ryzykujesz, nie zyskujesz?
-Cephalalgia - zawołał, na początek próbując rzucić niegroźne, acz skutecznie dezorientujące zaklęcie.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 10
'k100' : 10
Nie pamiętał co dokładnie skłoniło go do wzięcia udziału w organizowanych pojedynkach. Zawsze dobrze czuł się w praktycznej formie wizualizowania magii, płynącej w jego żyłach, ale będąc aurorem, korzystał z nich częściej niż większa cześć społeczeństwa. Z konieczności. Pojedynki zaś stanowiły luźną rozgrywkę, w której stawką nie było niczyje życie. Ani jego, ani tym bardziej tych, których chciał chronić.
Ze zmarszczonym w marsie czołem przekraczał wejście na arenę, w pewien sposób starając się zapomnieć, ze tym razem całość spotkania ma służyć rozrywce i treningowi. Przynajmniej do czasu, w którym dostrzegł swojego przeciwnika. Przyjaciel. Tak mówił kiedyś o nim. Dziś na języku pozostawał tylko cierpki posmak wspomnienia. I mimo automatycznie rosnącego w nim gniewu, coś niewyraźnie zakołatało się w jego logice pojmowania Samaela. Skamander nie potrafił wskazać co i dlaczego, ale w szlachcicu nastąpiła zmiana. Pierwsza, atakująca go emocja opadła, rozwiewając się jak papierosowy dym, który wdychał jeszcze przed wejściem. Uścisnął dłoń mężczyzny, przez moment przyglądając się jego twarzy. W kolejnej, powędrował na podwyższenie, by z miejsca oddać honor zasadom i skłonić się lekko w oficjalnym powitaniu.
Pierwsze zaklęcie rozpłynęło się nim dotarło celu, więc to Skamander wyciągnął różdżkę, inkantując pierwszy urok - Everte Stati - głos miał pewny i mocny, ale nie próbował przekrzykiwać nikogo. Obserwował za to sylwetkę Samaela, wciąż wbijając w niego swoje spojrzenie.
Ze zmarszczonym w marsie czołem przekraczał wejście na arenę, w pewien sposób starając się zapomnieć, ze tym razem całość spotkania ma służyć rozrywce i treningowi. Przynajmniej do czasu, w którym dostrzegł swojego przeciwnika. Przyjaciel. Tak mówił kiedyś o nim. Dziś na języku pozostawał tylko cierpki posmak wspomnienia. I mimo automatycznie rosnącego w nim gniewu, coś niewyraźnie zakołatało się w jego logice pojmowania Samaela. Skamander nie potrafił wskazać co i dlaczego, ale w szlachcicu nastąpiła zmiana. Pierwsza, atakująca go emocja opadła, rozwiewając się jak papierosowy dym, który wdychał jeszcze przed wejściem. Uścisnął dłoń mężczyzny, przez moment przyglądając się jego twarzy. W kolejnej, powędrował na podwyższenie, by z miejsca oddać honor zasadom i skłonić się lekko w oficjalnym powitaniu.
Pierwsze zaklęcie rozpłynęło się nim dotarło celu, więc to Skamander wyciągnął różdżkę, inkantując pierwszy urok - Everte Stati - głos miał pewny i mocny, ale nie próbował przekrzykiwać nikogo. Obserwował za to sylwetkę Samaela, wciąż wbijając w niego swoje spojrzenie.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Arena #11
Szybka odpowiedź