Wydarzenia


Ekipa forum
Ścieżki ogrodowe
AutorWiadomość
Ścieżki ogrodowe [odnośnik]03.07.16 23:49
First topic message reminder :

Ścieżki ogrodowe

Każdy wie, że ogrody u lady Nott są wyjątkowe niezależnie od pory roku. Zwykle zimą żywopłoty pokrywa gruba warstwa śniegu, a posadzone wzdłuż alejek kwiaty marzną, zamykając wciąż kwitnące kwiaty w przepięknych kryształach lodu. Od części wejściowej oddziela je kamienna ściana, porośnięta krzewem jaśminowca. Kręte chodniki prowadzą wgłąb ogrodów, gdzie po kilku minutach spokojnego spaceru można dostrzec piękne stare dęby i buki. Zwykle chronią swoim cieniem od intensywnych promieni słońca, wieczorem dodają ogrodowi tajemniczości, od razu przywodząc na myśl lasy Sherwood. Jednakże gdy liście opadną, a gałęzie pokryje śnieg, całość nabiera mrocznego wydźwięku, przypominając, że lasy te, choć piękne i odległe od Londynu, kryją w sobie także niebezpieczne tajemnice.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ścieżki ogrodowe - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]16.03.18 23:13
Poczuł mocniejszy uścisk na ramieniu, oglądając się na Evandrę - wydała się nieco bledsza. Wątłe zdrowie sprawiało, że do jej stanu podchodzono ze szczególną troską, potrzebowała więcej sił, fizycznych i psychicznych, by donieść do porodu dziecko, niż przeciętna kobieta. Wiedział o tym, biorąc ją za żonę - i zamierzał wyjść na przeciw konsekwencjom, służąc jej wsparciem w każdym momencie. Nosiła pod sercem jego pierworodne dziecko, być może córkę, być może syna, nie miało to w tym momencie żadnego znaczenia: a sytuacja była bardziej niż męcząca. Nawet, jeśli większą część balu spędzili na powietrzu, niż w dusznych, zatłoczonych pomieszczeniach pałacu lady Nott, to wciąż dokuczał im przenikliwy chłód zimowej atmosfery tego lata. Wymieniwszy z nią porozumiewawcze spojrzenie, w mig pojął potrzeby - nie zamierzając przedłużać jej mąk, nudności, słabość, zmęczenie, obolałe mięśnie, z tym wszystkim, i z jeszcze większą ilością problemów, przyjdzie jej się jeszcze mierzyć. Uśmiechnął się do niej łagodnie, skinąwszy Flavienowi i siostrze - na dłużej zatrzymując spojrzenie na jej twarzy. Wiedział, że się dobrze bawi i nie zamierzał w to wchodzić ani grać role przyzwoitki, Fantine doskonale znała granice i potrafiła sama zadbać o swoją reputację.
- Chwilowa słabość - odpowiedział za Evandrę, opuszczając ramię, by przygładzić wierzch jej dłoni, wszystko w porządku, najdroższa? - Tym bardziej powinniśmy opuścić zabawę. - Po chwili przeniósł spojrzenie na Flaviena, skinąwszy mu głową. - Kiedy tylko Evandra poczuje się lepiej - odparł lekko, ponownie biorąc żonę pod ramię - ukłoniwszy się grzecznie obojgu. - Udanego wieczoru - rzucił na odchodne, dynamicznym krokiem kierując się ku wyjściu z ogrodów - wąska ścieżka otoczona była malowniczym kwieciem okrytym przepięknie błyszczącym srebrnym szronem, krótka chwila zapomnienia winna pomóc odprężyć się półwili. Szeptem po drodze upewnił się co do jej stanu i dopiero otrzymawszy zapewnienie, ze jego droga żona nie potrzebuje uzdrowiciela, wyprowadziwszy ją poza tereny Hampton Court z cichym pyknięciem, wraz z nią, przeniósł się do Dover, gdzie mieściła się ich posiadłość. Woń świeżo ściętych róż z pewnością pomoże postawić ją na nogi.

/zt Tristan i Evandra



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Ścieżki ogrodowe - Page 2 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]20.08.19 20:41
Musiał zniknąć innym z oczu. Chociaż na sekundę wyrwać się z otoczenia osób, które powinny być takie jak on. Jednak nikt nie jest taki jak Bastian Selwyn. Może i zachowywali się jak on, może i mieli takie same odruchy, jednak nie mieli takich samych oczu, patrzących na innych bez emocji, tego cwaniackiego uśmieszku, który nie schodził mu z twarzy. Mijał zakochane pary, samotnych pielgrzymów, damy w opresji, by w końcu wyrwać się na względnie otwartą przestrzeń. Wciągnął do ust świeże powietrze i odetchnął głęboko, czując jak ta maska, którą miał na sobie, zaczyna mu ciążyć. Zawsze przyjmował maski, jednak teraz było to coś zupełnie innego, coś co musiał zrobić. Nie coś, co po prostu chciał.
Nikt nawet nie zauważył jego nieobecności, nie był kimś znaczącym, kimś kogo obecność była tutaj potrzebna, więc szybko opuścił salę balową i ruszył przed siebie, nie zwracając uwagi na mijających go ludzi, na to, że ktoś nie raz, nie dwa zawiesił spojrzenie na jego strój, na te doczepione skrzydła, jakie idealnie współgrały z wyrzeźbionym ciałem. Był po prostu sobą, a w tej chwili potrzebował jedynie odrobiny odpoczynku. Dawno nie brał udziału w takich wydarzeniach i można powiedzieć, że czuł sę nieco nieswojo. Otoczony ludźmi, których nie znał. W jednej chwili zatęsknił za zaszyciem się w swoich czterech ścianach, szybko jednak pozbył się tej myśli. To jednak jego obowiązek, nie może przynieść rozczarowania, nie on.
Westchnął więc i ruszył przed siebie, pozdrawiając ludzi skinieniem głowy, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, kim są. Wszędzie obecne były maski, wymyślne stroje, kobiety obleczone w najlepsze materiały, mężczyźni w idealnie skrojonych garniturach, zabierający swoje wybranki w cień, by móc dać upust swoim emocjom. Skrzywił się lekko. To jest godne pożałowania. Nie zauważył, kiedy zagłębił się coraz bardziej, gdy w końcu przestali otaczać go ludzie, kiedy jedyne, co widział, to nieco niewyraźna z tej odległości sylwetka kobiety, młodej, jak wszystkie ubranej tak, jak na tym balu trzeba. Przywołała na twarzy lekki uśmiech, niespiesznie zbliżając się w kierunku niecodziennej towarzyszki. Czasami trzeba znaleźć sobie nawet przypadkową rozrywkę.
– Piękna noc, nieprawdaż? – spytał cicho, stając ramię w ramię z dziewczyną, zerkając na nią, niebieskie oczy uważnie przyglądały się jej sylwetce, pozwalając sobie na ocenę stroju, można by powiedzieć, że pozwalając sobie na naprawdę wiele. To jednak był bal maskowy, tutaj wszystko wolno, mieli się bawić, więc czemu by nie skorzystać z okazji? Chociaż ten jeden raz pozwolić sobie na chwilę zapomnienia? – Zastanawiający jest fakt, co też taka lady robi tutaj sama? Bez wsparcia męskiego ramienia. – przekrzywił na bok głowę. Cały czas się uśmiechał, pozwalał sobie na to. Umiał być szarmancki kiedy potrzeba, potrafił grać jak najlepszy aktor, robił to, co kochał, a co nie było mu dane. Umiał czarować innych wymyślnymi słowami, kłamiąc i manipulując. Jednak czy w tym przypadku było tak naprawdę? Czy po prostu poczuł potrzebę rozmowy, wyrwania się z tego tłumu i odnalezienia bratniej duszy, która poświęci mu chociażby chwilę uwagi?


Turn me on take me for a hard ride
Burn me out leave me on the otherside
Bastian Selwyn
Bastian Selwyn
Zawód : Lord, krytyk teatralny i scenarzysta
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Lick the blood off my hands little demon girl
Lick the blood off my hands little darling
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7754-bastian-selwyn#215337 https://www.morsmordre.net/t7759-arne#215504 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7760-skrytka-bankowa-nr-1865#215505 https://www.morsmordre.net/t7761-bastian-selwyn#215507
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]20.08.19 21:48
Zawsze lubiła towarzystwo, ubóstwiała sabaty i inne przyjęcia, podczas których mogła, jak przystało na lady Nott, brylować w towarzystwie i tańczyć na lśniących parkietach, zapraszana nań przez kolejnych adoratorów. Tych nie brakowało, wielu mężczyzn chciało poznać najmłodszy klejnot rodu Nott, wyjątkowy skarb rodu najlepszych gospodarzy brytyjskiej magicznej socjety. Dziś jednak jej tożsamość była słodką tajemnicą, bo choć ciotka wyróżniła ją w swej początkowej przemowie, wspominając ją z imienia, maska ukrywała jej twarz, a suknia nie była dziś utrzymana w barwie tradycyjnych zieleni Nottów (w jakie stroiła się najczęściej), a miała kolor czarny z lekko srebrnawym połyskiem i była wykonana z długiej, lejącej się tkaniny. Nie wyglądała więc jak Nottówna, choć wciąż nosiła się dumnie i poruszała się tak pewnie, jakby te wnętrza należały do niej. Bo w pewnym sensie tak było, była to posiadłość rodu Nott, a konkretniej, jej ciotki, ponieważ większość Nottów łącznie z Elise mieszkała na co dzień w Ashfield Manor w Nottinghamshire, co nie znaczyło, że nie odwiedzała ciotki Adelaide regularnie.
Ale nawet uwielbiająca salonowe życie Elise mogła chcieć złapać chwilę oddechu w ogrodach. Zmęczona tańcami najpierw przemykała po salach, wdając się w krótkie pogawędki z napotkanymi lady i bezskutecznie poszukując starszej siostry, ale w końcu postanowiła zażyć odrobiny świeżego powietrza w dobrze utrzymanych ogrodach swojej ciotki, obecnie pokrytych warstwą śniegu. Może to tu znajdzie wreszcie Ophelię? Jej siostra lubiła te ogrody, kiedyś bawiły się w nich w chowanego, kiedy były znacznie młodsze i w jakieś wakacje gościły u drogiej ciotki.
Brakowało jej bywania na zewnątrz, bo w ostatnich miesiącach przez uporczywe anomalie magiczne i pogodowe praktycznie nie wystawiała kształtnego noska poza dworskie mury. Gdy wyszła, otulając się płaszczykiem, od razu odetchnęła głęboko mroźnym, ale pozbawionym opadów powietrzem. Niebo nad jej głowami było zaś czyste, wolne od paskudnych burzowych chmur. Dobrze było patrzeć w nie i nie widzieć skłębionej masy naznaczonej błyskawicami, a tylko niezmącony granat.
Był to jej pierwszy sabat sylwestrowy, jako że dopiero w czerwcu kończącego się roku ukończyła Hogwart i zadebiutowała. O poprzednich sylwestrach tylko słyszała, również o tym poprzednim, tak bardzo feralnym i tragicznym. Dziś jednak wszyscy świętowali nie tylko koniec starego roku, ale i koniec anomalii, z nadzieją patrząc w przyszłość.
Nie była samotna zbyt długo, bo wkrótce kogoś w ogrodach napotkała. Sądząc po posturze, mężczyznę. Ciekawe, z jakiego rodu był? Czy w ogóle wypadało im ze sobą rozmawiać? Wątpiła jednak, by wśród gości znajdowało się wielu wielbicieli szlamu z błądzących rodów.
- To prawda, noc jest wyjątkowo piękna – przyznała, przyglądając się nieznajomemu spod maski, ale jego tożsamość była jej nieznana, a i on zapewne nie wiedział, kim była ona. – Właśnie dlatego, by móc spojrzeć na niebo wolne od tych brzydkich burzowych chmur, skorzystałam z wolnej chwili i udałam się do ogrodów. Po tańcach przyda się chwila oddechu. Czy i lord przyszedł tu, by zaczerpnąć świeżego powietrza? – spytała z zaciekawieniem, podtrzymując kurtuazyjną rozmowę. Ciekawe w jakim kierunku się ona potoczy, biorąc pod uwagę, że oboje nie znali swoich tożsamości i nie wiedzieli nawet, czy są z zaprzyjaźnionych, czy może wrogich sobie rodów? Na swój sposób dzisiejszy wieczór był interesujący i obfitujący w niespodzianki.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]21.08.19 10:18
Na przestrzeni lat zmieniło się jego nastawienie co do niektórych rzeczy. W szkole, lubił otaczać się ludźmi, lubił te spojrzenia, nawet ukradkowe, jakie były na niego rzucane. Był dumny, sprytny i pięknymi słowami potrafił zjednać sobie ludzi. W tamtych czasach było to nad wyraz przydatne. Teraz jednak umiłował sobie ciszę i spokój, utrzymywał relacje tylko z kilkoma osobami. Nikomu w pełni nie ufał, nawet nie wiedział czy jest w ogóle zdolny do zaufania. Ufał tylko i wyłącznie sobie, wiedząc że wszyscy inni mogą wbić mu nóż w plecy jeśli nie będzie czujny. Tutaj jednak, podczas tego spotkania, czuł się naprawdę dobrze. Nikt nie wie, kim jest. Nie zna jego imienia, nazwiska, nie wie czego po nim się spodziewać. Idealna okazja do obserwacji, do wypytania delikatnie ludzi o nurtujące go kwestie. Był tutaj z przymusu, jako Lord winien pokazywać się w takich miejscach, a nie chciał zrobić przykrości matce. Może na to nie wygląda, jednak rodzice są dla niego jednymi z najważniejszych osób. Nie powie o tym otwarcie, nikomu się do tego nie przyzna.
Sama jego sytuacja jest już powodem do plotek. Niedługo stuknie mu dwadzieścia sześć lat, jako Lord i dziedzic już od dawna winien mieć u swojego boku żonę, z którą będzie musiał przedłużyć ród. Widział spojrzenia matki, podejrzewał jedynie, że taki mariaż go nie ominie, że prędzej czy później i on skończy jak jego siostra, która za kilka miesięcy stanie na ślubnym kobiercu, spełni swoje przeznaczenie jako Lady szlacheckiego rodu. Nikt nie wiedział nic o jego życiu uczuciowym, o tej jednej, słodkiej tajemnicy jaką ukrywał przed rodziną. O tej, która od tak zniknęła, zostawiając go samego. Miało to miejsce lata temu, jednak on nie zapomniał.
Za dużo myśli krzątało się w jego głowie, te wszystkie zamaskowane postaci nieco go przytłaczały, potrzebował więc chwili wytchnienia, chwili dla siebie, podczas której przemyśli sobie kilka rzeczy. Jednak napotkawszy kogoś w ogrodach, zmienił swój plan. Szlachecka etykieta nie była mu obca, jeśli tylko chciał, umiał zachowywać się jak na Lorda przystało, wyrażać się ładnie, wykonywać szarmanckie gesty. Stawał się wtedy kimś innym, grał, robił to w czym był naprawdę dobry, mimo że nie mógł się tym zająć na co dzień. Czemu więc ma sobie odmawiać rozrywki?
- Zaiste, dzisiejszy widok nieba jest nader przyjemny. Dla duszy i ciała. – uniósł głowę, aby przyjrzeć się niebu. Lubił zimę, lubił czuć chłód, który wypalał z jego ciała całą niepewność i troski. Dzisiejszy wieczór jednak był bardziej przyjemny, niżby się wydawało. Po chwili przeniósł spojrzenie niebieskich oczu na swoją towarzyszkę, kąciki ust mężczyzny ponownie uniosły się w lekkim uśmiechu. – Jak każdy człowiek czasami potrzebuję chwili wytchnienia od dworskich zajęć. Nie, żebym miał coś przeciwko, jednak cenię sobie spokój ponad wszystko. – odparł, w krótkich słowach oznajmiając, że mimo swojego statusu nie przepada za częstym pojawianiem się w takich miejscach. Co więcej, gdyby miał wybór, w ogóle by tutaj nie przyszedł, wystarczyłaby jego siostra, on sam zająłby się swoimi sprawami. Jednak jedno słowo ojca i spojrzenie matki wystarczyło, by się tutaj pojawił. Nie wiedział, jak bardzo jest im lojalny.
Nie znali swojej tożsamości, co dawało spore pole do działania. To jeden wieczór, podczas którego może wiele się wydarzyć, aczkolwiek nie musi. Jedna z nielicznych okazji, kiedy ukrywając swoje prawdziwe ja możesz poczuć się jak ktoś nowy. Kiedy nikt nie wie, kim jesteś, rozumiesz że możesz zdziałać naprawdę wiele. Zastanawiał się, jak ta rozmowa się potoczy, skoro nie ma bladego pojęcia kim jest jego urokliwa towarzyszka. Tylko czy to ważne?
- Jeśli więc Lady nie ma nic przeciwko, dotrzymam jej towarzystwa. Chyba, że chcesz zostać sama, wtedy oddalę się, na Twoje życzenie. – powiedział, przykładając rękę do piersi i lekko się kłaniając. Robił to odruchowo, naturalnie, jakby takie gesty wykonywał co dzień, choć w rzeczywistości dopiero dzisiaj miał ku temu sposobność. Jeśli dzisiejszego wieczoru miał coś na tym zyskać, tym bardziej postanowił zachowywać się jak na Lorda przystało.


Turn me on take me for a hard ride
Burn me out leave me on the otherside
Bastian Selwyn
Bastian Selwyn
Zawód : Lord, krytyk teatralny i scenarzysta
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Lick the blood off my hands little demon girl
Lick the blood off my hands little darling
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7754-bastian-selwyn#215337 https://www.morsmordre.net/t7759-arne#215504 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7760-skrytka-bankowa-nr-1865#215505 https://www.morsmordre.net/t7761-bastian-selwyn#215507
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]21.08.19 13:45
Elise wciąż była bardzo młoda, szkołę opuściła ledwie pół roku temu i nadal była na etapie zachłyśnięcia młodością i życiem dorosłej lady. Początek dorosłości był wszak pięknym etapem – już wolna od znienawidzonego Hogwartu, a jeszcze nie związana ciasnym węzłem małżeńskim i powinnościami, mogła udzielać się towarzysko, brylować na salonach i lśnić na parkietach Hampton Court i innych rezydencji. Mogła cieszyć się uwagą adoratorów, na większość jednak patrząc z przymrużeniem oka, bo tylko ktoś naprawdę wyjątkowy był godzien jej szczerej sympatii. Potrafiła być fałszywa i jedynie udawać, że obdarza kogoś względami, podczas gdy w rzeczywistości czuła znużenie i wiedziała, że dana znajomość nie będzie obiecująca. Bo nie wszyscy młodzi lordowie byli interesujący, niektórzy byli prawdziwymi nudziarzami, innym zaś brakowało dostatecznie przystojnego wyglądu, by zadowolić jej wybredny gust. Wiedziała jednak że ostateczna decyzja co do jej przyszłych zaręczyn będzie zależna od ojca i nestora. Miała tylko nadzieję, że padnie na przystojnego kawalera z któregoś z rodów nie stroniących od bywania na salonach, bo zamknięta w jakimś zimnym zamczysku szybko zaczęłaby więdnąć i marnieć, szybko też stałaby się dla otoczenia jeszcze bardziej nieznośna, gdyby tak nie mogła robić tego, co kochała najbardziej. Potrzebowała tego blichtru i blasku niczym powietrza do oddychania. Nigdy nie lubiła nauki, jej ambicje nie obejmowały sfer zawodowych, nie pragnęła niezależności i realizowania aspiracji – co nie znaczyło, że ambitna nie była, po prostu koncentrowała się na życiu salonowym, na stopniowym budowaniu swych pozycji w wyższych sferach. Chciała w przyszłości być wzorem do naśladowania dla młodszych i obiektem zazdrości rówieśnic. Nie musiała być przy tym mądra, wystarczyło, że była ładna i utalentowana artystycznie, bo to te atuty były najważniejsze dla przyszłego męża, którego ozdobą miała się kiedyś stać.
Tym właśnie była Elise Nott – piękną ozdobą, która jednak w pięknym wnętrzu nie skrywała zbyt wiele, bo była osóbką płytką, bezgranicznie rozkochaną w luksusach i stawiającą je ponad ludzi. O wiele łatwiej wyrzekła się więzi z kimś, kto kiedyś był jej bliski niczym brat niż mogłaby się wyrzec ukochanego salonowego życia, poza tym w stu procentach zgadzała się ze światopoglądem swojego rodu i nigdy by się nie wyłamała, nie popełniłaby tak straszliwego czynu jak pewien zdrajca, który przedłożył brudny szlam ponad własną rodzinę i przyniósł im hańbę w Stonehenge. Nie stała murem za swym rodem wyłącznie z miłości do wygód i dworskiego życia, ale też dlatego, że wierzyła w siłę rodu, w ideę czystości krwi i to, że rzeczywiście byli lepsi od gminu, a zwłaszcza od brudnych szlam. A Elise Nott kochała czuć się lepszą od innych, dlatego też czystość krwi była dla niej ideą ważniejszą niż same zdolności magiczne, które w jej przypadku nie były imponujące, bo zamiast przykładać się do nauki wolała rozmyślać o czekającym ją debiucie, balach i pięknych kreacjach. Kiedy w szkole wyprzedzali ją w czymś mugolacy, machała lekceważąco ręką i stwierdzała, że gdyby tylko chciało uczyć jej się tych nieinteresujących i niepotrzebnych damie rzeczy, z łatwością wyprzedziłaby każdą przybłędę z niemagicznej rodziny.
Pobyt w ogrodach zapewne nie miał być długi, bo dalsze salonowe atrakcje tylko czekały, a i na pewno będzie chciała jeszcze tańczyć, w nadziei że może któryś z napotkanych na parkiecie mężczyzn będzie Flavienem, który był w jej oczach ideałem młodego lorda. Ale zanim powrót miał nastąpić, spotkała na swej drodze... kogoś. Nie był to Flavien, Eddard ani żaden inny z jej krewnych bądź znajomych, bo na pewno rozpoznałaby ich po głosie, a tego głosu nie rozpoznawała wcale.
Kim był? Cały czas się zastanawiała. Sugestia, że bardziej cenił sobie spokój i najwyraźniej nieszczególnie przepadał za takimi wydarzeniami sugerowałaby któryś z tych bardziej odległych od salonów rodów, ale ich też było sporo, więc to niezbyt mocno zawężało wybór.
- Nie mam nic przeciwko towarzystwu – rzekła. – Niezbyt lubię długo być sama. – W pierwszych tygodniach po Stonehenge często zaszywała się w komnatach i unikała nawet rodziny, ale z biegiem czasu wróciła do dawnego sposobu bycia. Dziś nie chciała być sama, bo przecież była tu, by być w towarzystwie. A i ogrody nie były całkiem opustoszałe, bo idąc tu natknęła się na kilka innych sylwetek pragnących pooddychać świeżym powietrzem, czasem samotnie, a czasem w parach. Elise pary nie miała, bo nie miała narzeczonego, nie miała też brata, a jej kuzynowie byli pewnie zajęci swoimi narzeczonymi bądź adorowaniem potencjalnych kandydatek na nie. Zaś jej siostra gdzieś przepadła i Elise nadal nie udało się jej znaleźć. – Właściwie to szukam mojej siostry, ale nie mam pojęcia, gdzie się podziała, myślałam że może znajdę ją gdzieś tu, bo wiem, że lubi te ogrody.
Bycie sam na sam gdzieś z obcym mężczyzną było dziwaczne i niezbyt stosowne, ale tu przecież nie byli sami, bo w ogrodach byli też inni ludzie i kątem oka mogła dostrzec sylwetkę jakiejś pary przesuwającej się zaśnieżoną ogrodową alejką. Poza tym doskonale wiedziała, gdzie leży granica i starannie dbała o swoją reputację, nie miała ciągotek do łamania zasad ani poszukiwania zakazanych owoców.
- Co lord myśli o dzisiejszej uroczystości i jej niezwykłej oprawie? To zapewne nie jest pański pierwszy sylwestrowy sabat, prawda? Czarodzieje bardzo postarali się z przebraniami i maskami, więc nigdy nie wiem, kiedy mijam kogoś znajomego – mówiła, zamierzając zagaić rozmowę. Może mężczyzna mógł choćby mimochodem szepnąć jakieś ciekawe plotki, które ją zainteresują, lub po prostu zdradzi się ze spostrzeżeniami odnośnie sabatu zorganizowanego przez jej ciotkę, a może szepnie i coś, co będzie bardziej sugestywne odnośnie jego tożsamości i rodu, z którego się wywodził? Elise Nott była istotką bardzo ciekawską.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]21.08.19 14:11
On nadal uważał się za młodego. Nadal był młody duchem, mimo że w jego wieku wiele kwestii powinno już być rozwiązanych. Przebrnął przez lata nauki doskonale wiedząc kim jest i co mu wolno, a czego nie. Musiał zrezygnować ze swojej największej pasji, z aktorstwa które sprawiało mu przecież tyle przyjemności. Jako Lord nie mógł występować na scenie, nie mógł być osoba aż tak publiczną. Bolało go serce, świadomość że nigdy nie będzie mógł wyjść na deski teatru, grając na ludzkich uczuciach i emocjach. Dlatego, nie chcąc jednak całkowicie rezygnować ze swoich pasji, postanowił oceniać grę innych, posiadł wymaganą ku temu wiedzę, dając się poznać jako obiecujący krytyk, który może rozwinąć teatr, poprowadzić go w obiecującym kierunku. Także też dużo pisał, przelewał słowa na papier układając je w scenariusze, które przy wystawianiu sztuk porywały tłumy, ukazywały ludziom ich najbardziej skryte emocje. On siedział i obserwował, zdając sobie sprawę, że czyni słusznie. Że to jest jego miejsce. Nie wszystko jest jednak takie, jakie winne być powinno, jako Lord miał obowiązki. Jako Lord wielu rzeczy mu nie wolno. Ojciec napomknął, że ten bal jest okazją do znalezienia potencjalnej narzeczonej, kobiety z którą będzie musiał przedłużyć ród. Bastian nie chciał dla siebie takiego życia, nie raz i nie dwa wyraził na ten temat swoje zdanie, jednak będąc lojalny swojej rodzinie, spełni ich prośbę, mimo bólu, jaki mu to sprawi. Nie nadawał się do aranżowanych małżeństw, mimo że to jego obowiązek. Widział, jak zachowywała się Isa tuż po oświadczynach. Obserwował ją, oceniał, jednak nie pochwalał takich działań. Nie miał jednak nic do gadania, musiał przyjąć to, co ma dla niego los.
Dzisiejszego wieczoru jednak nie nastawiał się na spełnianie arystokratycznego obowiązku, na szukaniu tej, z którą będzie tworzył parę jak z obrazka. I tak prawdopodobnie na dniach coś w tej kwestii się ruszy, już wystarczą same spojrzenia matki i ojca, by Bastian wiedział że nie dane mu będzie dożyć trzydziestki samotnie. Dzisiaj jednak chciał po prostu się zabawić, po raz pierwszy od dawna udawać kogoś innego. Otoczenie ludzi, którzy kompletnie nie wiedzą, kim jesteś jest dziwnie… ekscytujące. Możesz pozyskać potrzebne informacje, poznać wpływowych ludzi, zobaczyć, z kim warto się przyjaźnić, a kogo lepiej unikać. Jak postrzegał swoją towarzyszkę po kilku pierwszych słowach? Tajemnicza, młoda osoba. Te dwie cechy, które od zawsze przyciągały go do innych, których wręcz szukał wśród tych, którzy go otaczali.
Wiedział, że nie spędzą tutaj dużo czasu, jednak każda sekunda z dala od tych wszystkich zapatrzonych w siebie ludzi jest chwilą wytchnienia. Co i rusz dostrzegał inne pary błądzące po ogrodzie, kochanków szukających dam swojego serca. Na to wszystko reagował lekkim uśmiechem. Nie rozumiał tego, bo sam nie brał w tym udziału. Żył w błogiej nieświadomości, że na niego nie nadszedł jeszcze czas. A jeśli nadejdzie, nie obędzie się bez ostrych słów i sprzeciwu z jego strony. On się do tego nie nadaje.
- W takim razie dotrzymam ci go, o pani. – kiwnął jej głową, kąciki ust wykrzywiając w lekkim uśmiechu. Dawno nie był na salonach, dawno nie miał okazji do spędzenia w ten sposób wolnego czasu. Pochłaniała go praca, proces twórczy, wena która dopisywała szczególnie w wieczornych godzinach, kiedy zaszywał się w ulubionych miejscach i nie wychodził, dopóki nie zapisał kilku stron drobnym, aczkolwiek eleganckim pismem. Jednak pozycja jaką ma wymaga, by chociaż raz na jakiś czas pojawić się w takich miejscach. Kto wie, może mu się to spodoba i będzie częstszym bywalcem salonów? Może jednak znajdzie inne korzyści z tego płynące? – Zdradzę ci Lady, że sam też gdzieś zgubiłem swoją siostrę, podejrzewam jednak, że znajduje się na sali balowej, oddając się rozrywkom i zachwycając tańcem innych. – Isa na pewno gdzieś tam jest, pod bezpiecznym okiem najbliższych, więc nie musi się o nią martwić. Chociaż pewnie będzie potrzebował zamienić z nią kilka słów na osobności, w tym jednak momencie skupił całą swoją uwagę na dziewczynie, której przyglądał się spokojnym, aczkolwiek ciekawskim spojrzeniem niebieskich oczu.
- Droga Lady, sama oprawa potrafi zapierać dech w piersiach. Nieczęsto dane mi było bywać w takich miejscach, jednak nie żałuję żadnej minuty spędzonej tutaj. – poprawił nieco maskę, tym drobnym gestem pozwalając sobie na zebranie kolejnych słów. – Można poczuć się jak ktoś zupełnie inny. Kiedy nie masz świadomości, z kim rozmawiasz, wszystko wydaje się prostsze. Ale jest to także niebezpieczne. Przecież nie wiadomo, kto kryje się pod maską. Kto jest właścicielem pięknych, przenikliwych oczu. – odparł, przekrzywiając na bok głowę, patrząc jej prosto w oczy.
Potrafił czarować, pięknymi słowami docierać do innych, z retoryki uczynniając broń zdolną przebić się przez największy mur. Działał instynktownie, zdawał się na ślepy los, nie planując dzisiejszego wieczoru nic, prócz dobrej zabawy. I słuchaniu. Bo to miejsce aż prosi się o pozyskanie konkretnych informacji o ostatnich wydarzeniach. O tym, kto za kim przepada, a kto kogo nie cierpi. Jakie są obecne nastawienia do rodów i z kim warto zawiązać sojusze. Mimo, że niespecjalnie interesował się polityką, mogło się okazać że pozyska informacje dla siebie istotne, które później mogą mu się przydać, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Niemniej, rad jestem z doborowego towarzystwa, Lady. Mam więc nadzieję, że nie znudzi ci się prędko moje towarzystwo i poświęcisz mi kilka ulotnych chwil. – lekki uśmiech zagościł na jego twarzy. Czuł się jak ryba w wodzie, słowa same wychodziły z jego ust, miał jednak pewność, że są odpowiednie. Nie napastliwe. Delikatne, jak wiosenny wiaterek. I szczere. Po prostu szczere. – Miło jest chociaż na chwilę oderwać się od ukradkowych spojrzeń, jakie co i rusz czuję na swoich plecach. – nie miał zamiaru zdradzać o sobie wiele. Grał w dobrze znaną sobie grę. Pytanie, czy i ona podejmie wyzwanie, stając z nim w szranki?


Turn me on take me for a hard ride
Burn me out leave me on the otherside
Bastian Selwyn
Bastian Selwyn
Zawód : Lord, krytyk teatralny i scenarzysta
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Lick the blood off my hands little demon girl
Lick the blood off my hands little darling
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7754-bastian-selwyn#215337 https://www.morsmordre.net/t7759-arne#215504 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7760-skrytka-bankowa-nr-1865#215505 https://www.morsmordre.net/t7761-bastian-selwyn#215507
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]21.08.19 15:12
Elise także żałowała, że nie może prezentować swoich umiejętności muzycznych na scenie. Nie wypadało jej wystawiać się na pokaz dla gawiedzi, występować przed ludźmi, z których nie wszyscy byli wysoko urodzeni, ale przed czarodziejami nieczystej krwi występować by nie chciała, bo nie byli godni usłyszenia jej muzyki ani głosu. Jedynie okazjonalnie występowała dla rodziny lub przyjaciół rodu, grając dla nich najpiękniejsze melodie lub racząc ich melodyjnym śpiewem niedostępnym dla plebsu, który musiał zadowalać się podrzędnymi artystami, bo prawdziwe diamenty zarezerwowane były dla wyższych sfer, starannie chronione przed zakusami gminu i trzymane pod kloszem, jak Elise. Nigdy nie miała zostać zawodową fortepianistką zarabiającą na swojej pasji, ponieważ ojciec by na to nie pozwolił, zwłaszcza że była kobietą, panną na wydaniu. W dworze Nottów często jednak rozbrzmiewały wygrywane przez nią melodie, a talent swój odziedziczyła po matce z rodu Lestrange, i to Lestrange’owie wraz z samą matką za młodu ją w tym kierunku szlifowali.
Takie a nie inne pochodzenie niosło ze sobą wspaniałe przywileje, ale także obowiązki i zakazy, do których musieli się stosować. Za wygodne życie należało zapłacić cenę i płaciły ją nie tylko kobiety, ale mężczyźni również, bo choć im pozornie było wolno więcej, to ich czyny były bardziej znamienne i oczekiwano od nich dużo więcej niż od dziewcząt, które miały jedynie dobrze wyjść za mąż i urodzić mężowi gromadkę dzieci, w tym co najmniej jednego syna, który w przyszłości przedłuży nazwisko.
Elise z jednej strony cieszyła się młodością ale z drugiej nie chciała, by jej panieństwo trwało zbyt długo. Gardziła dziewczętami długo unikającymi obowiązków, starymi pannami, które zamiast zamążpójścia wybierały karierę i zbliżały się do dwudziestego piątego roku życia lub nawet go przekraczały bez obrączki na palcu. Nie mogła się nadziwić, że rodzice tych panien pozwalały im na tak hańbiące ambicje i odwlekanie tego, co w życiu kobiety powinno być najważniejsze, ale nawet w szlacheckim świecie pojawiały się czarne owce, nad czym Elise ubolewała, bo choć tak młoda, ledwo po szkole, była tradycjonalistką wierzącą w słuszność konserwatywnych wartości i jedyną dobrą drogę, którą miała podążać. Nawet rozmiłowany w równości Hogwart nie zdołał jej zdeprawować i zachwiać wpojonymi za młodu przekonaniami. Marzyła o tym, by młodo wyjść za mąż, ale jednocześnie nie zostać oderwaną od życia salonów, bo nowe nazwisko nie sprawi przecież, że jej osobowość się zmieni, że przestanie być Nottem i uwielbiać bale i sabaty.
Mężczyzna, którego spotkała w ogrodach, był tajemnicą, wielką niewiadomą ukrytą za maską. Może przyjacielem, a może wrogiem jej rodu, kimś kogo może już kiedyś widziała, a może nie. Być może podczas rozmowy uda jej się dyskretnie dowiedzieć, z kim miała do czynienia a przynajmniej z jakiego rodu ów mężczyzna był. Przebrania miały to do siebie, że nie występowali w rodowych barwach ani symbolice, i ona nie miała na sobie niczego mogącego określić jej przynależność do Nottów. W tak ciemnej sukni niemal zlewała się w otoczeniu już pogrążonym w zmroku, bo noce zimą nadchodziły szybko. Spod maski wystawała jedynie dolna część bladej, gładkiej twarzy z pełnymi ustami wygiętymi w lekkim, tajemniczym uśmiechu, a przez otwory w masce widać było duże oczy o niebiesko-zielonym, nieco morskim kolorze. Jasnobrązowe włosy były upięte w strojny kok, ale wiele dam miało podobne uczesania.
I ona widziała tylko strój, maskę i widoczne zza niej przenikliwe niebieskie oczy, ale nie mogła mieć pojęcia, czy pod maską kryła się przystojna twarz. Po głosie mogła stwierdzić że był to mężczyzna wciąż młody, nie dojrzały ani nie starzec, ale też raczej nie młodzieniec w jej wieku.
- I ja tam jeszcze niedawno byłam i z pewnością wrócę, gdy już stwierdzę, że wystarczy mi tego spaceru – oznajmiła, dając do zrozumienia, że nie uciekała od tej imprezy, że to była tylko chwilowa przerwa, chwilowy oddech. – Aż jestem ciekawa, czy znam pańską siostrę – zaciekawiła się, ale było to bardzo możliwe, jeśli to była jakaś młoda lady, Elise pewnie ją znała. Znała większość dziewcząt w podobnym sobie wieku, które zapoznała w Hogwarcie, a te uczące się w Beauxbatons poznawała później, dopiero niedawno. – Moja lubi czasem umykać z tłocznej sali balowej i szukać spokoju w innych miejscach. – Bo Ophelia miała swoje dziwactwa, pod pewnymi względami różniła się od swej młodszej siostry. – Nieczęsto? – uniosła brwi. – Czyżby wspaniałe przyjęcia Nottów nie spełniały pańskich oczekiwań? – dopytywała, próbując subtelnie pociągnąć go za język. – Cieszę się jednak, że dziś postanowił lord oderwać się od swych zajęć i zaszczycić sabat swoją obecnością, zapewne ku radości wielu dam, które mogłyby chcieć wspólnego tańca.
Może rzeczywiście był z jakiegoś rodu unikających salonów mruków? Jakimś Yaxleyem, Averym, Burkiem, a może Rowlem lub Slughornem? Ciekawe, naprawdę ciekawe. Był intrygującą zagadką, mogącą dostarczyć Elise odrobiny rozrywki.
- Ma lord rację, nigdy nie wiadomo, jednak lady Nott starannie dba o to, by na jej przyjęciach gościły odpowiednie osoby – rzekła, nie zdradzając się ze swoim pokrewieństwem z lady Nott, nie mówiąc o niej jako o swojej ciotce, by i wokół siebie utrzymać tę nutkę tajemniczości i nie odkrywać wszystkich kart. Mógł zgadywać, snuć domysły tak jak i ona snuła. Niemniej jednak niegodni nie mieli tu wstępu, i choć zapewne ciotka grzecznościowo zaprosiła też przedstawicieli rodów, które zabłądziły, wątpiła by wielu z nich przyjęło zaproszenia, w końcu dobre wartości najwyraźniej niektórym zaczęły być obce.
Nie była mężczyzną, więc nie interesowała ją polityka w typowym tego słowa znaczeniu, ale również baczyła na to, co w trawie piszczy, z kim warto się zadawać, a z kim nie, kto wyznaje słuszne poglądy, a kto błądzi i ulega zgubnemu postępowi.
- Oczywiście – zapewniła cicho, wciąż przyglądając mu się ukradkiem spod maski. – Chyba każdy z nas czuje dziś na sobie wiele spojrzeń, gdy wszyscy zastanawiają się, co skrywamy pod maskami i kim jesteśmy. Czy jesteśmy ich przyjaciółmi, czy wręcz przeciwnie.
Ale Elise lubiła pławić się w zainteresowaniu, być zauważana.
- Może, nim nadejdzie czas powrotu do środka, przejdziemy się kawałek, korzystając z urokliwości ogrodowych ścieżek? – zaproponowała. – Jestem także niezmiernie ciekawa, co lubi lord robić w swym wolnym czasie, jeśli akurat nie bywa w miejscach takich jak to ani nie szuka samotności w ogrodach.
Bo skoro rzadko odwiedzał salony, zapewne oddawał się czemuś innemu, czego charakter mógł nasunąć skojarzenia z jakimś konkretnym rodem, bo wielu mężczyzn oddawało się zajęciom powiązanym z działalnością swych rodów.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]21.08.19 16:15
Gdyby miał chociaż jedna możliwość pokazać innym swój talent aktorski, gdyby pozwolono mu zadebiutować na deskach teatru w zupełnie innej roli, najprawdopodobniej jego życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Będąc jednak lojalny wobec swojej rodziny musiał zrezygnować z tego, co kocha. Musiał znaleźć sobie inne zajęcie, jako Lord nie miał zbyt wielu możliwości, nie mógł przecież parać się nieszanowanymi zawodami, nie mógł być aż tak publiczną osobą, jaką jest aktor. Próbował, w pewnym stopniu uszczknąć coś ze swojej miłości do teatru, niezdolny do całkowitego zrezygnowania z tym rodzajem sztuki, jednocześnie starając się być dziedzicem, jakiego chciał mieć ród Selwyn, starał się za wszelką cenę sprawić, by byli z niego dumni, jednak nic nie poradzi na to, iż ma pewne, dosyć ciężkie cechy charakteru. Nic nie poradzi na swój upór i brawurę, na to, że czasami działa wbrew innym. Nie chce być ślepo podporządkowany, chce chociaż na chwilę poczuć się wolnym, kiedy jest mu źle i nie wie, czy takie życie ma sens, potrzebuje odrobiny zapomnienia, musi znajdować sposób na to, by pozbierać myśli, by dojść sam ze sobą do składu, by mógł potem z podniesionym czołem wykonywać swoje obowiązki.
Tych obowiązków nie było wcale mało. Już od najmłodszych lat wpajano mu zasady etykiety, na każdym kroku miał zachowywać się jak lord, pokładano w nim wielkie nadzieje, mimo że w niebieskich oczach czaiło się coś złowróżbnego. Wiedziano, że Bastian może sprawić problemy, że może być zbyt wielkim indywidualistą. Jednak do tej pory nie wydarzyło się nic, co by przekreśliło jego pozycję w rodzie, co by sprawiło, że na zawsze przylegnie do niego piętno zdrajcy. Jak się okazuje, status jaki posiadał był dla niego również ważny, co wykonywany zawód. Dopiero niedawne wydarzenia, zmiana polityki rodu pokazały mu, że w tym momencie może rozwinąć skrzydła, że może głośno wypowiadać swoje poglądy na temat mugoli i czystości krwi. Do tej pory siedział cicho, teraz jednak nadarzyła się sposobność, którą trzeba wykorzystać.
Stojąca przed nim dziewczyna była jedną wielką zagadką. Nie potrafił ocenić, z jakiego rodu pochodzi, miał jednak pewność: to nie jego siostra, ją rozpoznałby po jednym słowie. Ta część twarzy, której nie skrywała maska była przez niego dokładnie lustrowana, każde drgnięcie mięśnia, czy wykrzywienie ust kwitowane lekkim uśmiechem. Niebieskie oczy szybko łapały kontakt wzrokowy. Obydwoje w tej chwili przypominali cienie, on w idealnie dopasowanym garniturze, z misternie wykonanymi skrzydłami będącymi elementem jego dzisiejszego przebrania, ona w dopasowanej sukni z tymi błyszczącymi, tajemniczymi oczyma. Była młoda, może w wieku jego siostry, może nawet młodsza. Znała dworską etykietę, nawet on sam, mimo że nie bywa na salonach, potrafił dostrzec, kto jest stałym bywalcem, a kto dopiero co jest wprowadzany na salony. Czy przeszkadzało mu to? Bynajmniej. Miła odmiana dzisiejszego wieczoru.
- Wcale bym się nie zdziwił, gdybyś znała moją siostrę, o pani. – sam nie miał pojęcia, kto znajduje się na balu, jakie rody zaszczyciły obecnością to miejsce. Wiedział, że znajduje się tutaj jego rodzina. I to mu wystarczało. Przemykał w cieniu, szukał sposobności do rozmowy, stawał się innym człowiekiem niż zwykle. Na tym mu dzisiaj zależało. – Moja siostra należy raczej do tych, które wykazują się niezmierzonymi pokładami energii. I nie lubią się nudzić. – pamiętał czasy dzieciństwa, kiedy obydwoje, jeszcze nieświadomi pewnych spraw, oddawali się typowym, dziecięcym rozrywkom. Nie mogli zachowywać się tak jak normalne dzieci, nadal należeli do arystokracji, mieli w sobie szlachetną krew, jednak z racji wieku, na część rzeczy im pozwalano. I to jego siostra była tą, którą trzeba było sprowadzać na ziemię. A on był tym, który musiał po niej twardo stąpać już od najmniejszych lat. – Wybacz pani, jeśli odniosłaś takie wrażenie. – potrząsnął głową, śmiejąc się cicho. – Staram się na nowo wrócić na salony, wybacz jeśli moje słowa sprawiły, że pomyślałaś inaczej. Życie bywa przewrotne. – w jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Nawet nie pamięta, kiedy ostatni raz był na balu. Prawdopodobnie jeszcze za czasów szkolnych, przymuszony przez ojca, który już wtedy starał się wkręcić syna w ten świat. Ówczesny nestor rodu też chciał, by młody Selwyn zaczął stawiać pierwsze kroki na dworze. Potem jednak szybko rozwinęła się jego kariera i sam Bastian stracił zainteresowanie tymi uroczystościami. Dopiero teraz, po namowach najbliższych, na nowo się w nich rozsmakowuje.
- W pewnym stopniu maski pomagają. Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne. Pytanie jednak, czy gdy je ściągniemy, coś się zmieni. Czy to, co wydarzy się przed tym okaże się prawdziwe, a nie jedynie grą. Grą pozorów. – lubił mówić zagadkowo, czasami zdarzało się, że ludzie po prostu go nie rozumieli. Tylko nieliczne osoby wiedziały, co siedzi w jego głowie, jakie naprawdę są te niebieskie oczy spoglądające teraz na drobną dziewczynę stojącą przed nim. Kto wie, może komuś uda się odkryć jego prawdziwe oblicze? To pod balową maską. I to pod tą, którą przywdziewa na co dzień. I może być pewna jednego. On ją zauważył. – W takim razie służę pani ramieniem. Z chęcią zwiedzę ogrody w tak doborowym towarzystwie. – skłonił się i wyciągnął w jej stronę przedramię, w taki sposób jak tego nakazywały etykiety. Czarna maska ukrywająca górą połowę jego twarzy zalśniła w blasku księżyca, a widoczne usta nadal wykrzywiał lekki uśmiech. Niebieskie oczy żywo jej się przyglądały, jakby samym spojrzeniem chciał odkryć, kim jest naprawdę. Ruszył wolno ścieżką, zastanawiając się nad odpowiedzią. Dworskie gry były zawsze obecne, a zasady powszechnie znane. Ujawnianie swojego prawdziwego oblicza było ryzykowne. Nie powinien tego robić, nie powinien dać się nabrać na piękne słówka. Za dobrze znał panujące tutaj zasady. – Nic szczególnego nie zajmuje mojej uwagi, pani. Umiłowałem sobie jednak sztukę, liczne jej aspekty, nie skupiając się na jednej, konkretnej odnodze. – nie są to konkretne informacje, jednak nie pozwoli sobie na zbytnie ciąganie za język. Spostrzegawcza Lady, która zna ogólne historie rodów, szybko by odgadła, do jakiego on sam należy. Po co więc odzierać to spotkanie z przyjemnej powłoki tajemniczości? – Nie będę pani zanudzał nudnymi szczegółami ze swojego życia. Wolałbym raczej usłyszeć, jak ty sama się bawisz, Lady. Czy wszystkie twoje oczekiwania zostały spełnione? – patrzył na nią z góry, wolno aczkolwiek pewnie krocząc między ścieżkami ogrodów.


Turn me on take me for a hard ride
Burn me out leave me on the otherside
Bastian Selwyn
Bastian Selwyn
Zawód : Lord, krytyk teatralny i scenarzysta
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Lick the blood off my hands little demon girl
Lick the blood off my hands little darling
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7754-bastian-selwyn#215337 https://www.morsmordre.net/t7759-arne#215504 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7760-skrytka-bankowa-nr-1865#215505 https://www.morsmordre.net/t7761-bastian-selwyn#215507
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]22.08.19 0:04
Elise, choć nie mogła wystawiać się na publiczny pokaz na scenie dla gawiedzi, na szczęście miała możliwość demonstrowania swoich talentów muzycznych, oczywiście w okolicznościach przystających damie, ale jej umiejętności były jej dumą i chwaliła się nimi chętnie, bo miała czym i nie było w tym sztucznych przechwałek, a naprawdę miała talent. Była to jednocześnie pasja akceptowalna dla damy z rodu Nott, jak najbardziej odpowiednia i mile widziana przez członków jej rodziny, a także stanowiąca jej atut jako przyszłej żony. I choć w Hogwarcie zamiast szlifować muzyczne i inne artystyczne talenty musiała uczyć się tylu nieprzydatnych rzeczy, w wakacje nadrabiała wszystko co traciła przez tych siedem lat, ale i tak zawsze żałowała że nie dane jej było pójść do Beauxbatons, gdzie dużo bardziej ceniono twórcze talenty i umożliwiano ich rozwój.
Starała się spełniać pokładane w niej oczekiwania, być dumą swego rodu i w odpowiednim czasie wyjść za mąż, by zapewnić rodowi umocnienie jakiegoś sojuszu lub zawarcie nowego. Jednocześnie cieszyła się że nie musiała być mężczyzną, choć jej ojciec zapewne wolałby, żeby urodziła się synem a nie kolejną, trzecią córką, którą mógł jedynie dobrze wydać, a która nie przekaże nazwiska dalej. Z tego powodu, choć materialnie nie brakowało jej niczego, nigdy nie zaznała zbyt wiele ojcowskiej uwagi i o wiele więcej czasu spędziła z matką, która starała się zrównoważyć ojcowską oziębłość i rozpieszczała najmłodszą córkę do granic możliwości, a także często zabierała ją do posiadłości Lestrange’ów.
Była rada, że rody takie jak Selwynowie przypominały sobie o słusznych wartościach i nawracały się na dobrą drogę. Rody Skorowidzu powinny być jednością, ale niektóre wciąż błądziły i niepokojąco spoufalały się ze szlamem, co było nie do przyjęcia. Oczywiście nie miała pojęcia, że stojący naprzeciwko niej mężczyzna jest Selwynem, ani że rzeczywiście miała możliwość poznać jego siostrę, będącą w Hogwarcie ledwie dwie klasy wyżej od niej. Isabella bywała nieco dziwaczna w swych zainteresowaniach i oderwaniu od rzeczywistości, ale wierzyła, że nowa nestorka Selwynów jako kobieta silna i pojmująca wagę tradycji zadba o jej odpowiednie naprostowanie.
Elise nigdy nie trzeba było sprowadzać na ziemię, ona tkwiła na niej obiema stopami, od dziecka chłonąć nauki rodziny jak gąbka i gorliwie stąpając po ścieżce, którą jej wytyczono. Beztroska charakterystyczna dla dzieci z gminu nie była jej dana, zawsze musiała być przykładną Nottówną.
- To bardzo możliwe – przytaknęła. Znała naprawdę sporo młodych dziewcząt i zastanawiała się teraz, która z jej koleżanek miała kilka lat starszego brata. Sama zawsze marzyła o bracie, koniecznie starszym, ale nie było jej dane takiego posiadać, więc przelała swoje uczucia na kuzynów. Jeden jednak bezlitośnie je zdeptał, zdradzając nie tylko ród, ale także i ją. Ale dziś nie chciała o nim myśleć, więc szybko odepchnęła te uporczywe myśli.
- Wobec tego wydaje mi się, że salony z pewnością czekają na pański powrót. Czyżby uwagę lorda odciągnął jakiś pobyt za granicą? – zapytała, bo trudno jej było sobie wyobrazić inny powód omijania czegoś tak wspaniałego, jak salonowe życie. A niektórzy mężczyźni podróżowali lub trudnili się dyplomacją. Jej ojciec, pracownik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, też swego czasu odwiedzał inne kraje, zwłaszcza Francję. Ewentualnie rzeczywiście mógł należeć do któregoś z tych mrukliwych, nieprzystępnych rodów.
Elise, jak każdy czarodziej ze szlachetnego rodu, otrzymała zaproszenie na pierwszy sabat z chwilą ukończenia Hogwartu, a więc dopiero od czerwca ten świat był dla niej dostępny w pełni, choć i wcześniej w wakacje uczestniczyła w wydarzeniach dostępnych dla niepełnoletnich czarodziejów, chodziła na śluby krewnych i przyjaciół rodu oraz na wydarzenia artystyczne. Trudno było jej sobie wyobrazić że kiedyś mogłoby jej się to znudzić, skoro tak bardzo cieszyła się z tego, że już wreszcie może uczęszczać na sabaty, a nie jedynie słuchać o nich od starszych.
Rzeczywiście nawet bez masek wielu z nich na co dzień grało, ukrywało swoje prawdziwe oblicze za licznymi fasadami, dopasowując się do sytuacji. Dziś po prostu każde z nich miało na sobie dodatkową maskę, już nie metaforyczną a dosłowną, ukrywającą tożsamości poszczególnych gości, które były możliwe do rozpoznania tylko kiedy dobrze się kogoś znało i można było go rozpoznać po głosie.
Uchwyciła się lekko jego przedramienia i skinęła głową, pozwalając się poprowadzić. Wyglądało na to że mężczyzna jest obeznany w gierkach, bo nie zdradził się z niczym sugestywnym, nie dawał się pociągnąć za język, choć Elise próbowała dowiedzieć się o nim czegoś więcej i określić, z jakiego był rodu i czy mogła go kojarzyć. Ot, zwykła ciekawość młódki będącej pół roku po debiucie.
- Więc jest lord miłośnikiem sztuki? – podchwyciła jednak. W szlachetnych rodach sztuka była zamiłowaniem powszechnym, wielu z nich kochało piękno, zwłaszcza wśród dam, ale i mężczyźni bywali artystycznie wrażliwi. – I dla mnie jest ona bardzo ważna. Szczególnie muzyka, ale nie stronię i od literatury pięknej ani od malarstwa – wyznała; co prawda jej umiejętności pisarskie i malarskie nie imponowały, ale jak przystało na lady podstawy poznała, choć to w muzyce się rozwijała, zarówno w wiedzy, jak i w graniu na fortepianie oraz śpiewie. Ale i to nie było nic, co mogłoby zdradzić jej tożsamość, bo bardzo wiele lady mogłoby odpowiedzieć podobnie, większość z nich za młodu pobierało nauki różnych sztuk, choć oczywiście nie każda była tak zdolna jak Elise. – Mogę powiedzieć, że póki co bawię się wspaniale, a jak będę się bawić dalej, to się dopiero okaże, wierzę jednak, że atrakcje przygotowane przez lady Nott spełnią moje oczekiwania. – Jej ciotka stanie na wysokości zadania, była tego pewna, a także ciekawa nadchodzących rozrywek, choć ciotka utrzymywała to w sekrecie i pogłoski o atrakcjach były jedynie nieoficjalne. – Ten wyjątkowy wieczór jeszcze się nie skończył, więc nie pozostaje nam nic innego jak czekać na jego dalszy ciąg – mówiła, wciąż ukradkiem przyglądając się mężczyźnie. Ciekawe, czy później jeszcze uda jej się go gdzieś napotkać? Może kiedyś, innego dnia, spotka go bez maski? Musiała zapamiętać jego głos, bo może jeszcze kiedyś dane jej będzie dowiedzieć się, kim był i zaspokoić tę ciekawość.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]24.08.19 20:43
Bastian skrywał w sobie rozmaite talenty. Prócz pisarstwa, które można było podziwiać poprzez wystawiane sztuki, lubił też… grać na fortepianie. W pewnym momencie swojego życia zrozumiał, że muzyka pozwala nie tylko odblokować umysł, ale też ukoi nerwy, gdy niebezpiecznie blisko zbliży się do granicy. Nie praktykował gry tak jak inni, grał sporadycznie, poznając jedynie podstawy, robił to w nocy, kiedy wszyscy pogrążeni we śnie nie podejrzewali, ze dziedzic oddaje się innemu zajęciu niż pisaniu, z którego był znany. Cały ród, który teraz jakby inaczej na niego patrzył, pokładał w nim wielkie nadzieje i starał się szeptać słowo w odpowiednie uszy, zachwalając te lepsze cechy charakteru, ukrywając te gorsze, co mogło okazać się problematyczne. Bo on grał, umiał grać i robił to od zawsze, uznając że dzięki grze osiągnie swój cel. Dzisiaj jednak chciał po prostu oddać się przyjemności płynącej z tego wydarzenia, bo mimo, iż często nie bywał na salonach, okazuje się, że jest w stanie na nich się odnaleźć.
Obecne poglądy jego rodu nie były dla niego obce. Jeszcze za czasów szkolnych zdawał sobie sprawę ze swoich myśli, jednak nie mówił o tym głośno, teraz jednak, gdy sytuacja obróciła się na jego korzyść, nie musiał się już z niczym ukrywać, głośno wyrażał swoje poglądy, jak i pilnie słuchał plotek na temat organizacji. Był lepszym słuchaczem niż mówcą, w najbliższym czasie mogło mu się to opłacić. Był złożonym, pod względem charakteru facetem, który chce po prostu zmieniać świat, jednak na swoich zasadach, pragnie stać się kimś i osiągnie swój cel idąc nawet po przysłowiowych trupach. Na razie jednak winien zająć się rodem, tym, by naprawić pewne nadszarpnięte stosunki. Czuł w kościach, że sporo się w jego życiu wydarzy.
Z dwójki rodzeństwa to raczej Bastian był tym spokojniejszym, chociaż i jemu czasami zdarzało się reagować nieco za bardzo emocjonalnie niż by wypadało, dopiero teraz, w tym przełomowym momencie swojego życia, bardziej kieruje się w życiu emocjami, prawie już nie przypominając tego dziecka, które zachwycało innych pięknymi słowami i odręcznie zapisanymi pergaminami. Był uroczy, aczkolwiek po dziś dzień, w jego oczach jest coś… niepokojącego?
Niewiele mówił o sobie, taki nawyk pozostał mu jeszcze z czasów szkolnych. Potrafił jedną informację przekazać w kilku zdaniach, posługując się dziwnymi, aczkolwiek interesującymi słowami. Potrafił kłamać, jeśli naszła go tylko osoba. Czy robił to w tej chwili? Nie. Po prostu ważył każde swoje słowo. Jest w miejscu, gdzie pozyskiwanie informacji okazuje się być sensem życia arystokracji. I nigdy nie wiesz, kto skrywa się pod maską.
- Wstyd mi to przyznać pani, ale nic z tych rzeczy. – nieco zmieszany, wolną ręką podrapał się po karku, patrząc na nią nieco przepraszająco. – Pochłonęła mnie moja praca do tego stopnia, że nie znalazłem czasu na bywanie na salonach. Dodatkowo, pewne rozterki natury sercowej nie pozwoliły mi na aktywne uczestnictwo w takich wydarzeniach. Jednakże teraz będę częściej na nich bywał, skoro pojawiają się tutaj takie osobowości jak ty, pani. – odparł, wykrzywiając kąciki ust w uśmiechu. Musi ponownie wrócić do takiego życia, tego się od niego będzie oczekiwało, skoro polityka jego rodu wróciła na odpowiednie tory, nie przegapi teraz żadnej okazji, by pokazać się z lepszej strony. Oczywiście, jeśli takową posiada.
Nie oznacza to, że nie bywał na salonach. Pojawiał się na nich sporadycznie, na polecenie rodziny pokazując się wszystkim, jednak do tej pory nie pochłonęło go to życie, wolał skupić się na tym, co sprawia mu faktyczną przyjemność, jednak dzisiaj, mając twarz skrytą pod maską czuje się jak ryba w wodzie. Najwidoczniej tego mu ostatnio brakowało. Rozumiał jej ciekawość, jednak od małego poznając zasady gier, nie dał się sprowokować, ujawniając swoją prawdziwą tożsamość. Chciał pozostać tym nieznajomym, który po prostu użyczył jej ramienia.
- Owszem. W sztuce można zawsze odnaleźć coś interesującego. – potwierdził. Większość rodów ceniła sobie sztukę, w jego własnym była ona stawiana na początku listy, chociaż on sam jeszcze w trakcie edukacji odkrył swoją prawdziwą miłość, talent do pisania, którym teraz chciał się dzielić z innymi. – Masz pani szeroki wachlarz zainteresowań. Z nieukrywanym zainteresowaniem chciałbym zobaczyć Twoje obrazy. Albo poznać teksty, które sprawiają ci przyjemność. – jeśli ktoś podzielał jego pasje, jeśli chociaż miał z nim coś wspólnego, zawsze mógł liczyć na nieco przychylniejsze spojrzenie niebieskich oczu, chociaż ciężko tu mówić o całkowitej akceptacji. Niełatwo przychodzi mu nawiązywanie nowych i trwałych relacji, a w dzisiejszych czasach będzie to nader istotne, jak czuł. – Więc także i moje serce się raduje, że dobrze się bawisz. – rzeczywiście, atrakcje były przednie, dawno nie czuł się tak dobrze, ba, dawno nie miał okazji do przysłowiowej, beztroskiej zabawy, więc i on nie ukrywał swojego entuzjazmu płynącego z pobytu tutaj. – Jeśli ci to nie przeszkadza, moja pani, chciałbym sprawdzić, jaki będzie ten wieczór, będąc u twojego boku, jeśli oczywiście zbytnio ci się nie narzucam. – gdy zachodziła potrzeba umiał być szarmancki, dobrze wychowany, czarować pięknymi słowami, być Lordem z prawdziwego zdarzenia. Po cichu miał nadzieję, że uda im się porozmawiać w zupełnie innych okolicznościach, bez maski, bez otaczających ich ciekawskich uszu. Może i będzie im to jeszcze dane? Nigdy nie można być niczego pewnym, jednak też niczego nie zakłada z góry. Prowadził więc ją wolno jedną z alejek, nie spiesząc się, czując przyjemny chłód nocy. Lubił taką pogodę. – Nie doskwiera ci pogoda pani? Zawsze możemy wrócić do sali, jeśli odczuwasz chłód nocy. – był gotów nawet użyczyć jej swojego odzienia, jeśli zajdzie potrzeba.


Turn me on take me for a hard ride
Burn me out leave me on the otherside
Bastian Selwyn
Bastian Selwyn
Zawód : Lord, krytyk teatralny i scenarzysta
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Lick the blood off my hands little demon girl
Lick the blood off my hands little darling
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7754-bastian-selwyn#215337 https://www.morsmordre.net/t7759-arne#215504 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7760-skrytka-bankowa-nr-1865#215505 https://www.morsmordre.net/t7761-bastian-selwyn#215507
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]24.08.19 23:24
Elise, jak przystało na damę, miała artystyczną duszę i naprawdę wspaniałe predyspozycje. Gdyby nie była lady, zapewne podbijałaby sceny sal koncertowych i brylowała swoim talentem, ciesząc się uwagą rzeszy wielbicieli, ale nie było jej to dane. Pielęgnowała więc swoje talenty dla siebie i rodziny, marząc o dobrym zamążpójściu i zostaniu szanowaną sylwetką na salonach. Chciała być w przyszłości jak jej ciotka Adelaide, oczywiście bez smutnego piętna staropanieństwa, choć jej ciotka zdołała przekuć je w siłę. Mimo braku męża była powszechnie respektowanym autorytetem, z którego zdaniem każdy na salonach musiał się liczyć. Zdecydowana większość starych panien mogła o tym tylko pomarzyć, większość kończyła jako podstarzałe, zgorzkniałe kobiety przepełnione zazdrością wobec młodszych, a w najgorszych przypadkach oddawane przez rodziny w ręce mężczyzn o krwi czystej, ale pozbawionej szlacheckiego tytułu, co Elise wydawało się losem dużo gorszym niż samotność. Utrata nazwiska, miejsca na salonach i życie w ubóstwie (a dla Elise każdy o nieszlachetnym nazwisku był biedny) brzmiało jak coś naprawdę potwornego. Na szczęście taki los spotykał tylko kobiety z defektami, wadliwe i niedoskonałe – brzydkie, nieatrakcyjne, zbuntowane lub cechujące się niewłaściwymi ambicjami, przez które nie miały adoratorów, bo żaden rozsądny mężczyzna nie chciał kobiety, która hańbiła się męskim zawodem. Jej to nie mogło grozić, była młoda i piękna, a także utalentowana i wolna od brzydkich, męskich ambicji. Było kwestią czasu jak ojciec odda ją komuś na narzeczoną, a ona z dumą wypełni obowiązek wobec rodu. Była Nottówną, klejnotem, nagrodą dla kogoś, kto na nią zasłuży, a zdecydowanie nie mógł to być byle kto.
Nie zazdrościła mężczyznom, bowiem nie pociągała jej praca, odpowiedzialność ani rola opiekuna. Wolała sama pozostawać pod opieką, chować się bezpiecznie za szerokimi męskimi plecami, pozwalając by ojciec, a w przyszłości mąż zajmował się trudnymi sprawami, nie pozwalając jej troskać nimi ślicznej główki. Odpowiadało jej wygodne i beztroskie życie które wiodła, była wręcz perfekcyjnie skrojona do roli lady i ta nigdy jej nie uwierała ani nie była ciężarem mimo tych wszystkich ograniczeń.
Z trójki sióstr Nott to Elise była tą najbardziej rozkapryszoną, rozpieszczoną i nieznośną. Ale najstarsza z nich już nie żyła, pozostały tylko Elise i Ophelia, obie nadal pod pieczą rodu Nott, ale zapewne to miało się w ciągu roku, góra dwóch zmienić.
- Rozumiem. Wy, mężczyźni, chyba lubicie oddawać się pracy i obowiązkom – stwierdziła, leciutko marszcząc nosek. Cieszyła się, że kobiety nie musiały, choć niektóre były tak dziwaczne, że same lgnęły do wchodzenia w role przypisane mężczyznom. Znała parę takich niechlubnych przypadków. – Na szczęście mnie nic od salonów nie odciąga. – Nawet gdy szalały anomalie bywała na sabatach. Ilość jej wyjść z dworu naturalnie była ograniczona, ale gdzie wypadało być tam była. Zaś teraz, kiedy anomalie zniknęły, raczej nic nie powinno jej odciągać od życia towarzyskiego.
O „rozterki natury sercowej” grzecznie nie dopytywała, choć wyprostowała się dumnie pod wpływem komplementu, bo uwielbiała być adorowana. Nawet kiedy nie wiedziała, kto obdarzał ją uwagą, ale schlebiało jej zainteresowanie jej osobą, na które w swoim mniemaniu w pełni zasługiwała.
- Myślę, że z pewnością nie pożałuje pan częstszego odwiedzania salonów. I kto wie, bardzo możliwe że jeszcze się kiedyś na nich spotkamy. Nasz świat wcale nie jest taki duży – dodała. Ich świat rzeczywiście był ciasny i hermetyczny, więc stali bywalcy salonów wkrótce będą jej dobrze znani. Mężczyzna nadal nie dawał się sprowokować i nie zdradzał niczego, co mogłoby wzbudzić skojarzenia z konkretnym rodem, do którego mógł należeć. Podsycał jej ciekawość i nutkę tajemnicy.
- Sztuka to prawdziwa uczta dla duszy – podsumowała. – Od dzieciństwa byłam z nią zapoznawana. Muszę jednak z żalem przyznać, że nie jestem szczególnie dobrą malarką ani pisarką, bo swe serce oddałam fortepianowi i grę na nim ukochałam najbardziej spośród sztuk. Może kiedyś nadarzy się okazja, bym mogła zaprezentować lordowi zagrane przez siebie utwory – uśmiechnęła się nieco tajemniczo, chcąc podsycić jego ciekawość talentami, które skrywała w zanadrzu. Umiała nie tylko bardzo dobrze grać znane utwory, ale stworzyła też kilka własnych melodii. Czasem też improwizowała i nie potrafiła drugi raz odtworzyć dokładnie tych samych uderzeń w klawisze. Potrafiła też naprawdę ładnie śpiewać. Mogła jednak opowiedzieć mu o swoich ulubionych czarodziejskich kompozytorach, a także literatach, co też po chwili zrobiła, czarując go swoją rozległą jak na młody wiek wiedzą w tym zakresie. O żadnym ze szkolnych przedmiotów nie potrafiłaby powiedzieć połowy tego, co mogła powiedzieć o muzyce.
Tak zaaferowała się tą rozmową z okazującym jej zainteresowanie mężczyzną, że prawie zapominała o chłodzie, ale nagle zdała sobie sprawę z tego, że wieczór nie należał do ciepłych, i że mimo płaszcza zaczynała odczuwać chłód.
- Może odrobinę, jest w końcu naprawdę zimno – odpowiedziała, otulając się materiałem płaszczyka. – Przejdźmy jeszcze kawałek, a później możemy zawrócić w stronę dworku, po przechadzce będę chciała się ogrzać w ciepłych wnętrzach.
Była pewna, że kilka kolejnych tańców z adoratorami bardzo szybko ogrzeje zziębnięte po spacerze ciało. A przynajmniej napełniła płuca świeżym powietrzem i ochłonęła trochę po wcześniejszych tańcach. I jeszcze ucięła sobie całkiem przyjemną pogawędkę z tajemniczym jegomościem, więc przyjście do ogrodów nie było decyzją chybioną nawet mimo faktu nieznalezienia siostry. Może Ophelia znalazła sobie kryjówkę w jeszcze innym miejscu?
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]25.08.19 16:18
Nie wyobrażał sobie innego życia, nawet jeśli za sprawą swojego charakteru czasami się buntował, nigdy nie przeszło mu na myśl, aby podpaść rodowi i zostać zdrajcą tak jak jego kuzyn. Miał wiele lęków, to był jeden z tych, o którym nie wiedzieli inni, coś co ukrywał. Nie wiadomo, jakby sobie poradził, gdyby w jeden dzień utracił wszystko to, co posiada i stał się zwyczajnym pisarzem, jednak już bez rodowego wsparcia, hańbiąc nazwisko i zaprzepaszczając wszystko to, co zrobiła dla niego rodzina, prawdopodobnie popadłby w obłęd, nie mogąc się już po tym pozbierać. Dlatego robił wszystko, by powrócić do życia, jakie wymarzyli mu rodzice, mim o swojego wieku doskonale odnajdując się w arystokratycznych gierkach, powoli nieco przychylniejszym spojrzeniem patrząc na sabaty. Najprawdopodobniej będzie teraz stałym bywalcem, krok po kroku odnajdując przyjemność w takich spotkaniach. Nie może cały czas skupiać się tylko na swojej pracy, wiele razu się już zdarzyło, że przez swoje nastawienie ominęło go kilka pewnych, wartościowych okazji, tym razem więc nie ma zamiaru tak postąpić.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że przez wgląd na swój status społeczny, nic nie będzie kolorowe. Będzie musiał być bardziej odpowiedzialny, niż jest teraz, zmienić nieco swój system wartości. Sam z siebie nie uczyni pewnych kroków, dopiero przymuszony przez nestorkę, oczywiście dorzucając swoje trzy grosze będzie działał, chociaż okaże się to sztucznym gestem, wymuszonym uśmiechem. Zostanie zamknięty w klatce, a klucz wyrzucą daleko. Cóż, jednak taki już jego los, doskonale wiedział, na co się pisze, brnąc w to coraz głębiej. Nie miał wyboru.
Jego uśmiech nieco się poszerzył.
- To chyba jedna z wad naszej płci. Czasami praca potrafi nas naprawdę mocno pochłonąć. – sam do pewnego momentu nie widział w tym nic złego, teraz jednak, jakby się nad tym dłużej zastanowić, naprawdę ostatnio coraz więcej czasu spędzał na pisaniu, niż na innych obowiązkach. – Ludzie są różni, droga pani. Niemniej od teraz będę jednak częściej bywać na salonach, zapewniam cię. – może mu się to przydać. Nie tylko w kwestii nawiązywaniu kontaktów. Bastian lubił słuchać i wykorzystywać zdobyte informacje na swoją korzyść. Czasami dana wiadomość była znacznie więcej niżby mogło się wydawać.
- Teraz, jak patrzę na to wszystko, to żałuję iż nie dane mi było być na ostatnich sabatach. Wiele możliwości, sporo ciekawych osób, spokój, aczkolwiek i nutka adrenaliny jest tutaj obecna. Czyli idealne miejsce dla mnie. – niebieskie oczy aż lśniły lekkim podekscytowaniem, gdy uświadomił sobie, że naprawdę w takich wydarzeniach może odnaleźć miejsce i dla siebie. Czemu więc nie skorzystać? Na wieść o tym, że jego towarzyszka umiłowała sobie grę na fortepianie, nadstawił szerzej ucha. On sam grał na pianinie, nie nazwałby tego biegłością, zaledwie kilka utworów umiał zagrać, jednak prawie zawsze się mylił. Wolał pisanie, jednak i muzyka była jedną z jego pasji. – W takim razie mam cichą nadzieję posłuchać pani. Któregoś pięknego dnia, może w nieco mniej oficjalnych okolicznościach. – pokiwał jej lekko głowa. Posiadanie własnych pasji, które sprawiają ci przyjemność jest czymś, o czym w życiu zapominać nie można. Teraz słuchał jej każdego słowa uważnie, co jakiś czas wprowadzając do rozmowy swój komentarz, jednak pozwalając jej mówić otwarcie o tym, co lubi, pozwalał się czarować, chociaż nadal pozostawał sobą, nadal nie dawał pociągnąć się za język, odpowiadał jej uśmiechem i błyskiem w niebieskich oczach. Niektóre szlachetnie urodzone panny lubiły być w centrum zainteresowania, wyczuł, że i jego towarzyszka do takich należy, więc poświęcał jej całą swoja uwagę, czerpiąc z tego satysfakcję.
Kiwnął jej więc głową i powoli zawrócił w stronę sali balowej, tym razem to on zabawiał ją rozmową na temat pisarstwa. Nie wspominał, że sam pisze, mówił jedynie o utworach godnych przeczytania, o poszczególnych gatunkach i zasadach jakie wyznają. Nie ujawnił wiele, jednak w jej oczach widział błysk zainteresowania, a to już naprawdę coś.
- Dziękuję więc za miłe towarzystwo, pani. – powiedział, zatrzymując się pod drzwiami prowadzącymi do środka. Ujął jej dłoń i skłaniając się lekko, musnął jej wierz wargami, nie przestając się przy tym uśmiechać. Popatrzył na nią jeszcze przez chwilę. – Życzę więc przyjemnej nocy pani. I mam nadzieję na kolejne spotkanie z tobą. – w kościach czuł, że ono jeszcze nastąpi. Zniknął wśród tłumu, nie przestając się uśmiechać sam do siebie.

/zt


Turn me on take me for a hard ride
Burn me out leave me on the otherside
Bastian Selwyn
Bastian Selwyn
Zawód : Lord, krytyk teatralny i scenarzysta
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Lick the blood off my hands little demon girl
Lick the blood off my hands little darling
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7754-bastian-selwyn#215337 https://www.morsmordre.net/t7759-arne#215504 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7760-skrytka-bankowa-nr-1865#215505 https://www.morsmordre.net/t7761-bastian-selwyn#215507
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]25.08.19 23:56
Dla Elise zdrada była czymś nie do pojęcia, ale jednak byli tacy, którzy się jej dopuszczali. Miała taką czarną owcę nawet we własnej rodzinie, co było dla niej i dla wszystkich Nottów hańbą. Ona sama mimo młodego wieku gardziła odstępstwami od zasad. Nie rozumiała zarówno niestosownych ambicji niektórych kobiet, jak i promugolskich sympatii, którymi cechowało się coraz więcej czarodziejów. To zgubny postęp był winny temu, że niektórzy dawali się ogarnąć niedorzecznym wizjom i zbaczali z właściwej ścieżki. Ród był dla niej wszystkim, nie wyobrażała sobie życia bez bogactw, korzystania z rodowych wpływów, przywilejów i bez pozostawania pod pieczą rodziny, która dbała o jej byt i o to, by niczego jej nie zabrakło. Była niczym kwiat hodowany w szklarni, w specyficznych warunkach, niezdolny do egzystencji poza szklanym kloszem, pod którym wyrosła. Nie potrafiłaby i nie chciała żyć jak zwykła czarownica, skoro całe życie czuła się od zwykłych ludzi lepsza i była niezwykle dumna ze swojego wysokiego statusu.
Skinęła głową, zadowolona z jego zapewnień o częstszym bywaniu na salonach. W końcu każdy szanujący się lord powinien na nich bywać. Jeśli z jakiegoś powodu stronił od szlacheckich spędów było to niepokojące, w każdym razie z punktu widzenia Nottówny która lgnęła do bali i przyjęć jak ćma do światła.
- Ja nie miałam okazji być na wielu, od mojego debiutu nie minęło dużo czasu. Latami czekałam na ten dzień i w końcu się doczekałam – odezwała się. Aż do czerwca sabaty były poza jej zasięgiem, mogła o nich tylko słuchać i marzyć. Starsze siostry i kuzynki dostarczały opowieści, ale to nie było to samo co faktyczne bycie w tym miejscu. – Ale zamierzam być na kolejnych, więc jestem pewna, że jeszcze kiedyś się spotkamy. I możliwe, że będzie okazja ku temu, by mógł lord posłuchać tego, jak gram.
Lady Adelaide czasem prosiła ją o grę, więc takie okazje mogły się jeszcze powtórzyć. Sabaty rzeczywiście otwierały dużo możliwości towarzyskich, bo łatwo było tutaj poznawać nowych ludzi, także mężczyzn, i niezobowiązująco z nimi tańczyć lub rozmawiać. Mogła to robić jako panna, bawić się i być adorowaną, bo kiedy zostanie komuś oddana na żonę ten czas się skończy, choć w głębi duszy czekała na ten moment, bo chciała dumnie nosić na palcu pierścionek i móc tytułować się kobietą zaręczoną.
Przeszli jeszcze kawałek, by później powoli zawrócić, rozmawiając o sztuce. Opowiadała mu o ulubionych utworach muzyki klasycznej oraz literatury, a później mężczyzna zabawiał ją rozmową o pisarzach i interesujących pozycjach literackich, a Elise słuchała z zaciekawieniem, bo o ile nie znosiła nudnych, naukowych ksiąg, tak gustowała w literaturze pięknej, tworzonej dla rozrywki, choć oczywiście starannie wybierała utwory odpowiednie dla lady o jej pozycji.
- Ja też dziękuję – powiedziała, gdy znaleźli się w pobliżu wejścia do dworku. Pozwoliła by mężczyzna szarmancko ujął jej dłoń i musnął ją ustami. – I również życzę dobrej zabawy, wieczór jeszcze się nie skończył. – A jej ciotka na pewno miała jeszcze swoje plany na uprzyjemnienie gościom wieczoru, jednak nawet sama Elise nie wiedziała, co dokładnie było planowane.
Po rozstaniu z mężczyzną i wejściu do dworku od razu natknęła się na towarzystwo kilku innych dam, których tożsamości nie znała, ale dzisiejszego wieczora to nie miało znaczenia, mogła przecież podejść i porozmawiać z każdym z obecnych. Każda z kilku lady była odziana w piękną suknię inspirowaną motywem jakiegoś magicznego stworzenia lub innej postaci, a maski przysłaniały ich twarze.
- Jak wrażenia z dzisiejszej uroczystości? Prawda, że lady Nott bardzo się postarała? Te przebrania są naprawdę nadzwyczajne – zwróciła się do kobiet, umiejętnie prawiąc pochlebstwa, choć nie zdradzała się z pokrewieństwem z gospodynią. Podobnie jak w przypadku mężczyzny w ogrodach mówiła o swojej ciotce jako o lady Nott.
Wdała się z nimi w niezobowiązującą rozmowę, dyskutując z nimi o dzisiejszym wieczorze, przebraniach czarodziejów i innych błahych, typowo kobiecych tematach. Starała się prowadzić rozmowę odpowiednio, by subtelnie wybadać grunt i poznać jakieś interesujące plotki o tym, co działo się w posiadłości ciotki. W końcu nie mogła być wszędzie naraz, dlatego należało mieć oczy i uszy szeroko otwarte, a także być komunikatywnym i nie zamykać się tylko w jednym towarzystwie, a dyskutować z różnymi osobami. Jej ciotka z pewnością nie pogniewałaby się o jakieś soczyste plotki o tym, jak goście odbierają przygotowane dla nich do tej pory atrakcje, więc rozmawiała i słuchała, czując się w swoim żywiole.

| próbuję zdobyć plotkę, korzystając z podpunktu 3) Dyskutując na różne tematy (od postaci NPC w tle, kość k100, retoryka);
retoryka poziom II (+30), jeden język obcy na poziomie II (+5)

| zt.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]25.08.19 23:56
The member 'Elise Nott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 37
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ścieżki ogrodowe - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ścieżki ogrodowe [odnośnik]28.08.19 23:21
#4

Po rozmowie z Alphardem dziewczątko zdecydowało się wyjść na zewnątrz, do ogrodów. Choć było zimno, to jednak zdążyła się stęsknić za bywaniem na świeżym powietrzu, jako że w listopadzie i grudniu praktycznie w ogóle nie wystawiała nosa z zamkniętych pomieszczeń w obawie przed anomalną burzą. A teraz anomalii wreszcie nie było, więc miała się z czego cieszyć.
Poszła po swój płaszczyk, wiedząc, że na zewnątrz jest zbyt zimno na nie dający zbyt wiele ciepła, zwiewny strój memortka. Otuliła się ciemnoniebieskim materiałem o kilka odcieni ciemniejszym niż kreacja, którą miała na sobie i wsunęła delikatne dłonie do kieszeni. Nie tylko ona wybrała się do ogrodów, idąc od strony dworku mogła dostrzec i inne sylwetki zagłębiające się między żywopłotami, kierujące się w stronę labiryntu lub innych ogrodowych zakamarków. W większości były to pary lub niewielkie grupki, rzadko kto spacerował samotnie jak Cressida. No ale Cressie zawsze była nieco dziwna, nieśmiała i wycofana. Brylowanie w towarzystwie nigdy nie przychodziło jej z naturalną łatwością, nie znała się też na salonowych gierkach, ale jak przystało na dobrą lady, córkę i w końcu żonę, musiała spełniać określone powinności i bywać tam, gdzie wypadało być. A na sabatach u lady Nott bez wątpienia wypadało, zwłaszcza teraz, po nawróceniu się Fawleyów. Cressie, William i inni jego krewni godnie reprezentowali ród i jak przystało na artystyczne dusze przygotowali przepiękne stroje. Młódka wciąż była pod wrażeniem przebrań rodziców swego małżonka, a i sam William dobrze wyglądał w przebraniu, które nosił i które dość dobrze komponowało się z jej memortkiem. Lady Nott naprawdę się postarała, by każdemu wymyślić oryginalny, niepowtarzalny motyw, i co ją nurtowało, w jej przypadku był to motyw bardzo pasujący i każący się zastanawiać, czy do gospodyni nie dotarły jakieś plotki o jej odmienności. O darze Cressidy nie wiedziało zbyt wiele osób, głównie rodzina z którą się wychowała, mąż i kilku innych krewnych i przyjaciół, ale biorąc pod uwagę że lady Adelaide zdawała się wiedzieć wszystko o wszystkich, to możliwe, że dotarły do niej pogłoski i o tym, co potrafiła była lady Flint.
Wśród pokrytej śniegiem roślinności było słychać niewyraźne odgłosy rozmów czarodziejów szukających świeżego powietrza w przerwie między tańcami i innymi rozrywkami w murach dworku. Ale nie słyszała tylko czarodziejów; mimo późnej pory gdzieś w żywopłocie odezwał się ptak, którego głos rozumiała prawdopodobnie tylko Cressida. Instynktownie podążyła w tamtą stronę, a śnieg cichutko skrzypiał pod podeszwami jej bucików. Była na tyle drobna i leciutka, że prawie nie było jej słychać, kiedy się poruszała.
Pozostawała stosunkowo blisko dworu, wciąż widząc mury i okna. Na śnieg i roślinność padał blask z rozświetlonych okien rezydencji, a patrząc w nie, mogła dostrzec i rozdygotane cienie przesuwających się za nimi czarodziejów. Wiele par wciąż tańczyło, Cressie aktualnie miała przerwę, choć na początku sabatu przetańczyła kilka tańców z Williamem. Później zdążyła spotkać się z siostrą i Alphardem, podczas gdy jej mąż zapewne wciąż spędzał czas w męskim gronie. Nie chciała mu przeszkadzać ani też towarzyszyć mu w dyskusjach o polityce, więc przechadzała się najpierw po dworku, by później wyjść do ogrodów. Może dopisze jej szczęście i spotka swojego brata? O ile, oczywiście, rozpozna go pod jego strojem, którego nie znała, bo odkąd wyszła za mąż przybywała na sabaty nie z rodzicami i rodzeństwem, a z mężem i jego rodziną.
Nagle dostrzegła dwie kobiece sylwetki przybliżające się w jej stronę. Było już za późno, by gdzieś się skryć, kobiety na pewno zdążyły ją dostrzec, zresztą uświadomiła sobie, że nie powinna się kryć, nie robiła przecież nic złego, a tylko spacerowała. Kiedy więc jedna z młodych szlachcianek odezwała się do niej, Cressie przywitała się grzecznie, choć nieśmiało i spojrzała na ich kreacje i maski, zastanawiając się, kogo mogły skrywać.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Ścieżki ogrodowe
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach