Wydarzenia


Ekipa forum
Szklarnie
AutorWiadomość
Szklarnie [odnośnik]07.07.16 22:14
First topic message reminder :

Szklarnie

Szklarnie Slughornów znajdują się obok dworku. To właśnie tutaj są hodowane zioła potrzebne do warzenia eliksirów. Można tu znaleźć wiele rzadkich gatunków specjalnie sprowadzanych z różnych zakątków kraju i świata.
Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn

Re: Szklarnie [odnośnik]27.05.17 20:12
Nie interesowały ją plotki, nie dbała o niej. Wiedziała, że na salonach mówi się o niej stara panna; była świadom, że jest uważana za kobietę podłą i zimną, wykutą z lodu, bądź kamienia. Duch Cheshire doniósł jej kiedyś, iż damy, podczas przyjęcia w Beeston, dyskutowały czy lady Rowle rzeczywiście zakopała swoje serce pod najgrubszym lodowcem na biegunie północnym. Daphne śmiała się wówczas głośno i szczerze, będąc jedynie tym rozbawiona. Obchodziło ją wyłącznie to, co powie jej wuj Salazar oraz pan ojciec. Oni jednak dawali jej ciche, milczące przyzwolenie. Staropanieństwo nie było znowuż tak wielką ujmą na honorze rodu w obliczu zdrajców krwi, którzy mnożyli się pośród szlachty w ostatnich czasach. Prezentowała sobą godne Rowlów wartości, miała odpowiednie spojrzenie na sprawę szlamu, a ponadto nie brakowało jej bystrości umysłu i siły ducha. Nie była ckliwą kobietą, nie była też słaba - być może dlatego wciąż nie zmusili Daphne do wyjścia za mąż, choć przecież mogli. Nie ośmieliłaby się sprzeciwić woli nestora rodu w obawie przed wydziedziczeniem.
Gardziła szowinizmem wśród klasy najwyższej, lecz jednocześnie była przywiązana do swego tytułu i pozycji. Największym bólem byłoby dlań niemożność noszenia własnego nazwiska i opuszczenie Beeston.
Na to nie mogła sobie pozwolić.
Wypełniała więc swe obowiązki damy, teraz nawet częściej niźli przed wyjazdem. Była nazbyt długo nieobecna, to zrodziło jeszcze więcej plotek, musiała więc pokazywać się jak najczęściej i udowodnić, iż wszystko jest z nią w jak najlepszym porządku.
Wizyty w Westmorland nie traktowała jednak jako kary, czy przykrego obowiązku. Lubiła to miejsce i ceniła ród Slughornów, nie tylko za wzgardą dla szlam. Nie wiedzieć czemu Daphne miała w sobie ogromny talent alchemiczny, któraś prababka najwidoczniej musiała wywodzić się właśnie z rodu Evelyn, który słynął z tego, iż w ich błękitnej krwi płynęły doskonałe eliksiry. Lady Rowle z ciekawością przyglądała się roślinom w szklarni: znała się na zielarstwie dość dobrze, nie doskonale, lecz na tyle by rozpoznawała rośliny i wiedziała jak je wykorzystać w sztuce warzenia mikstur.
-Wiele słyszałam o Beauxbatons, jednakże oczywiście nie dane mi było zobaczyć Akademię na własne oczy. Nie wiem czy wiesz, milady, jednakże ja naukę odebrałam w Hogwarcie, choć zastanawiano się, czy nie odesłać mnie do Durmstrangu - tam bowiem mają wszak o wiele zdrowszy pogląd na czarną magię, niźli w Hogwarcie Albusa Dumbledore'a, gdzie się uczyłam - ]Gdyby jednak tak się stało najpewniej nie byłabym w miejscu, w którym jestem, twój krewniak, milady, profesor Horacy Slughorn nauczył mnie bardzo wiele. Jego wskazówki i rady były dla mnie bezcenne - po twarzy Daphne przemknął cień. Żałowała iż ich świat stracił tak wielkiego i potężnego czarodzieja - Przyznam szczerze, droga Evelyn, iż mój francuski nie jest wystarczająco... hmmm, biegły. A jak wiesz Francuzi nie lubią rozmawiać w języku angielskim. Ciężko było mi porozumieć się z tamtejszymi alchemikami, lecz otrzymałam od nich wiele interesujących ksiąg.
Na myśli miała oczywiście sytuacje, gdy musiała im je wyrwać niemal siłą.
-Dokładnie trzydziestego marca, zaledwie kilka dni temu.


here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Szklarnie [odnośnik]30.05.17 15:33
Staropanieństwo nie było absolutnie najgorszą rzeczą, jaka mogła spotkać kobietę. Dużo gorsze byłoby przymusowe wydanie jej za mężczyznę niższego stanu, ale Evelyn łudziła się, że Slughornowie nie skazaliby jej na taki los, wskutek którego stałaby się całkowicie nieprzydatna. Więcej mogłaby dla nich zrobić jako stara panna, zresztą sama lady Adelaide Nott stanowiła idealny przykład tego, że nawet kobieta niezamężna mogła być wzorowym i użytecznym członkiem rodu. A jeszcze gorsza od tego wszystkiego była zdrada krwi, dobrowolne wyrzeczenie się rodu dla mieszańca lub mugolaka, niegodnego żadnych wyższych uczuć z ich strony. Evelyn gardziła zdrajcami krwi i wolałaby spędzić resztę życia samotnie niż dać się skusić ideami wielkiej miłości ponad podziałami. Nie wierzyła w takie bzdury, zresztą zbyt mocno była przywiązana do swoich korzeni, szlacheckiego statusu i wynikających z niego przywilejów.
Oczywiście wiedziała, że też nie była już młódką świeżo po szkole i nieubłaganie zbliżała się do umownej granicy, po której wokół kobiet zaczynały krążyć wymieniane szeptem uwagi o staropanieństwie. Mimo to czekała cierpliwie, aż ojciec znajdzie dla niej godnego kandydata na narzeczonego i miała nadzieję, że będzie to ktoś, z kim uda jej się zbudować porozumienie i kto nie zabroni jej robienia tego, co kochała robić.
Slughornowie bez wątpienia byli znani ze swojego talentu do alchemii, przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Ale nawet wrodzone predyspozycje nie mogłyby się tak rozwinąć bez odpowiedniego zaplecza, jakim były liczne księgi alchemiczne i dostępność do rozmaitych ingrediencji, a także, oczywiście, dbałość ze strony starszych członków rodu, którzy rozpoczynali nauczanie potomstwa alchemii po ujawnieniu się w nich zdolności magicznych.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Spora część członków mojej rodziny również ukończyła Hogwart, więc oczywiście, znam tę szkołę z ich opowieści. Ojciec zna całkiem sporo historii o Hogwarcie i jego okolicach. – powiedziała; nawet Auriga uczyła się właśnie tam, i chociaż były w tym samym wieku, zostały rozdzielone na czas nauki. – Wiem też, że kilkoro z was ukończyło Durmstrang. Na przykład Louvel... Mam nadzieję, że miewa się dobrze – wspomniała o bracie zmarłej małżonki jednego ze swoich braci, który wciąż podtrzymywał pewne kontakty ze Slughornami. – Ach, wuj Horacy. Był utalentowanym alchemikiem i znał się na rzeczy, chociaż muszę przyznać, że w naszej części rodziny uchodził za ekscentryka przez niektóre swoje... poglądy. – Z tego, co słyszała, nie respektował ściśle podziałów ze względu na status krwi i dopuszczał do grona swoich ulubieńców nawet mugolaków. Ojciec Evelyn wypowiadał się dość kąśliwie na temat nieprzestrzegania przez Horacego tradycyjnych podziałów i specyficznego sposobu bycia, wydawało jej się nawet, że za nim nie przepadał i nie chciał podtrzymywać z nim bliższych relacji. Ale bez wątpienia był zdolnym alchemikiem, chociaż ich pokrewieństwo nie było bliskie. Sama Evelyn widziała dalekiego wuja może kilka razy w życiu, więcej o nim słyszała, także o jego tajemniczej śmierci ubiegłego lata.
- Tak, są bardzo przywiązani do swojego języka. Mimo to liczę, że wyjazd dostarczył ci odpowiednich doświadczeń. Chyba sama muszę kiedyś zrobić sobie trochę wolnego i powspominać stare, dobre czasy – powiedziała po chwili. – Ach, więc rzeczywiście niedawno. Masz więc jeszcze czas, by na powrót oswoić się z naszą znajomą rzeczywistością. – Chociaż ostatnio jakby nieco mniej znajomą, o czym świadczyły siniaki, które wciąż odczuwała na swojej twarzy. Niespokojnie potarła policzek, myśląc z oburzeniem o sytuacji, która spotkała ją przed kilkoma dniami.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Szklarnie [odnośnik]11.06.17 11:08
Zazwyczaj czarownice szlachetnie urodzone niemal obsesyjnie dbały o swą reputację i wizerunek w oczach innych. Dla niektórych było to najważniejszym zajęciem, a zarazem jedynym - naukę zakończyły w Hogwarcie, a po nim zajęły się wyłącznie bywaniem tu i tam. Bale, przyjęcia, sabaty, wieczorki muzyczne, podwieczorki - żadnego nie mogły odpuścić w nadziei, iż prędko złapią małżonka na nogi. Kobiety tak jak one nie mogły wszak nazbyt długo pozostawać niezamężne, bo była to ujma na ich honorze. Takie damy nigdy nie rozmawiały z tym, kim nie należy, z osobą niższego pochodzenia, bądź czarodziejem wywodzącym się z wrogiej rodziny - w obawie, iż ich reputację splami najmniejsza kropla. Właściwie całe ich życie było temu podyktowane i nigdy nie robiły nic, czego naprawdę pragnęło ich serce i głęboko skrywane tam marzenia; chyba, że naprawdę nie miały inszych ambicji. Takie damy prędzej świadomie zbliżyłyby się do chorego na groszopryszczkę, niż wybrały własną drogę, która może wiązać się ze staropanieństwem.
Daphne śmiać się chciało na samą myśl.
Była nazbyt ambitna, aby podzielać los takich dam. Miała w sobie zbyt silne pragnienie chwały, by pogrążyć się w bezczynności i stagnacji; nie była stworzona do roli żony i matki. Daphne Rowle została utkana z zupełnie innej materii. Z zimnego kamienia, który nigdy nie mógł nasiąknąć czułością i ckliwości, właściwym kobietom. Nie była miękka i nie poddawała się, nawet wówczas, gdy zaczęto o niej plotkować na salonach. Wszelkie nieprzyjemne plotki i obelgi pod jej adresem spływały po alchemiczce jak po piórach kaczki - nie zwracała nań uwagi, była skupiona własnych celach.
-Och, tak, mój kuzyn Louvel miewa się dobrze z tego, co mi wiadomo. On oraz jego brat ukończyli Instytut Magii Durmstrang, jednakże mój pan ojciec nigdy nie miał wątpliwości co do szkoły dla mnie... On oraz jego przodkowie ukończyli Hogwart, więc i mnie tam posłano, choć pan ojciec był świadom, że... - tu Daphne ściszyła nieco głos - W Durmstrangu mają zdrowszy pogląd na czarną magię.
Alchemiczka skrzywiła się, wspominając Klub Ślimaka. Owszem, profesor Horacy Slughorn był wybitnym czarodziejem i alchemikiem, jego wiedza imponowała młodziutkie lady Rowle, która nadwyraz chętnie uczęszczała na jego zajęcia i równie często zostawała po nich, by z profesorem podyskutować i czerpać z jego wiedzy alchemicznej jeszcze więcej. Była świadoma, iż profesor Slughorn nie był tak... rygorystyczny w sprawie czystości krwi, jednakże Tom Riddle był członkiem Klubu Ślimaka i zdawał się pozornie cenić Slughorna, więc Daphne nigdy się nie wychylała.
-Cóż, na to nic już nie można poradzić... - westchnęła Daphne - W czasach szkolnych profesor organizował jednak przyjęcia Klubu Ślimaka dla... pewnych uczniów, zaprosił mnie do tego grona i nie przypominam sobie, aby był nań obecny mugolak.
Być może pamięć ją myliła, jednakże najczęściej na owych spotkaniach zjawiał się sam Riddle oraz jego świta, której Daphne była częścią.
-Każda podróż może być dla nas nauką, jeśli tylko zechcemy wyjść jej naprzeciw. Niezaprzeczalnie wiele się nauczyłam. Powrót do Anglii nie był jednak dla mnie zawodem... Słyszałam, iż powstała policja antymugolska, czyż nie?


here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Szklarnie [odnośnik]13.06.17 14:14
Reputacja była ważna dla każdej szlachcianki, a przynajmniej dla większości z nich. Evelyn także się nią przejmowała, nie chciała, by coś kalało jej wizerunek, szczególnie w oczach rodu, bo to zdanie rodziny było dla niej najważniejsze. Chciała, by w szczególności ojciec i nestor byli z niej dumni jako wzorowej członkini rodu Slughorn, obiecującej, utalentowanej alchemiczki i dobrej kandydatki na żonę. W tej właśnie kolejności. Była jednak osobą ambitną i próbowała złapać kilka srok za ogon, znaleźć złoty środek między spełnieniem własnych pragnień a spełnieniem oczekiwań krewnych. To nie musiało się wykluczać, zresztą każdy rozsądny mąż powinien docenić fakt posiadania małżonki biegłej w alchemii. Niemożność rozwijania swoich pasji byłaby dla Evelyn wielką tragedią i pragnęła, by nic w tej kwestii się nie zmieniło, bo nie chciałaby wyrzekać się tego, co było dla niej tak ważne i definiowało ją. Lepiej już byłoby zostać starą panną niż bezwolną marionetką lub... zdrajczynią. Więc pod pewnymi względami mogłaby zgodzić się z Daphne, która zresztą i tak zdawała się nie przejmować plotkami.
- To dobrze – skwitowała jej słowa. – Tak, również słyszałam te pogłoski na temat Durmstrangu. Ale w przypadku naszego rodzeństwa wyborem był tylko Hogwart albo Beauxbatons. Nasza matka nie pozwoliłaby na wysłanie nas w takie miejsce. – Guinevere nie zniosłaby myśli o swoich dzieciach w tym dalekim, zimnym kraju. O wiele bardziej wolała, żeby trafiły w miejsce, w którym uczyła się część ich rodziny. Jeśli zaś chodzi o stosunek do czarnej magii, i wśród Slughornów zdarzały się przypadki zainteresowania nią, szczególnie pod kątem alchemii. Sama Evelyn miała za sobą zbłądzenie w odmęty tych mniej legalnych czarów, chociaż skupiła się bardziej na poszerzeniu wiedzy o czarnomagicznych wywarach. Oczywiście prawie nikt poza kilkoma najbardziej zaufanymi osobami o tym nie wiedział, więc przemilczała tę kwestię.
- Możliwe, że pogłoski o mugolakach są przesadzone, ale słyszałam takie opinie. Może miało to miejsce w czasie, kiedy już ukończyłaś Hogwart albo zanim do niego trafiłaś. Te wzmianki budziły pewien niepokój mojej rodziny – przyznała; jej ojciec wydawał się bardzo niechętny wobec pomysłu zaproszenia szlamy do grona wybrańców. Jego zdaniem mugolakom powinien wystarczyć sam fakt, że w ogóle mogli uczyć się magii wśród dzieci czarodziejów.
- Chętnie skorzystam z takiej możliwości, gdy tylko nadarzy się odpowiedni moment – powiedziała; może w wakacje uda jej się wyjechać gdzieś choć na kilka dni. – I rzeczywiście, po marcowym referendum powołano do życia taką formację. Pytanie tylko, na ile skutecznie będą dbać, żeby nasza magiczna społeczność była bezpieczna przed zakusami mugolaków? – Biorąc pod uwagę, co spotkało ją kilka dni temu, wcale nie czuła się tak bezpiecznie, stając się obiektem napaści osobnika niezadowolonego z nowych reform, ale kto wie, co przyniesie przyszłość? W samej Evelyn wciąż było sporo złości po tamtym incydencie, więc uważała, że ktoś powinien pilnować, by szlamy znały swoje miejsce w szeregu. – Niepokoi mnie jedynie myśl, że po wyjściu z konfederacji zaczniemy napotykać na problemy w kwestii sprowadzania rzadszych ingrediencji. To może uderzyć nawet w nas, alchemików. – Mimo dystansu do ministerstwa popierała swego rodzaju legalizację podziałów wywyższających czystą krew nad mugolską, ale nie wszystkie reformy jej się podobały. Jak się miała wkrótce przekonać, że jej obawy nie były bezpodstawne i niektóre ograniczenia mogły odbić się także na alchemikach.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Szklarnie [odnośnik]18.06.17 13:27
Dzięki Morganie Daphne miała w życiu o wiele większe ambicje niźli nieskazitelna reputacja damy, żony i matki. Prychała pod nosem na samą myśl o podobnej stagnacji i, w jej oczach, upodleniu czarownicy. Jeśli tylko by mogła śmiało wygłosiłaby propozycję, by takim kobietom zabierano różdżki - po cóż im one, skoro ograniczają swą rolę do chodzącej klaczy rozpłodowej i służącej własnego małżonka? Daphne od najmłodszych lat była przekonana, że jej rolą jest bycie przede wszystkim czarownicą. To właśnie przekazano Rowlównie w genach: potężną magię płynącą z czystości krwi, nieskażonej choćby odrobiną szlamu. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni szlachetnego pochodzenia winni byli dbać o rozwój swych czarodziejskich zdolności i mocy, aby nie zaprzepaścić swego dziedzictwa. Nim wszak była przede wszystkim magia, dopiero później tradycja. Przekonania Rowlówny były wręcz dla niektórych skandaliczne, lecz również wynikały z jej pochodzenia - miała w sobie krew Rowlów. Magów niezłomnych, brutalnych, silnych. Była wilczycą z krwi i kości, nie mogła więc giąć karku przed byle mężczyzną i pozwalać, by uczynić z siebie służącą.
Wcale nie żałowała, że przez to wiele dam nie ma o niej dobrego mniemania. Wystarczyła jej pozycja w świecie alchemików, a także posada w Departamencie Tajmnic.
-To znaczy w jakie miejsce? - spytała uprzejmie. Słyszała wiele o akademii magii we Francji i na podstawie samych tychże pogłosek nie miała o niej dobrego mniemania. Akademia ta w oczach Daphne była dobra dla dziewczątek ze swym naciskiem na sztuki piękne. Ugryzła się w język, by nie zapytać, czy lady Slughorn woli, by jej córki lepiej malowały i tańczyły, niźli posługiwały się własną różdżką.
-Nie jestem politykiem, milady, ciężko mi powiedzieć... - zaczęła powoli, gdy przez uchylone drzwi szklarni wleciała biała płomykówka, której Daphne nie znała, lecz ku jej zdziwieniu sowa wylądowała na krzaku obok niej i wyciągnęła służalczo w jej stronę nóżkę, do której przywiązany był maleńki zwitek pergaminu. Daphne ujęła go w dłonie, po czym przeczytała szybko.
-Och... wybacz mi, pani, lecz muszę udać się do Ministerstwa. Dziękuję Ci za poświęcony mi czas - pożegnała się uprzejmie, po czym rozległ się głośny trzask, a Daphne zniknęła sprzed oczu Evelyn.

/ zt


here in the forest, dark and deep,
I offer you eternal sleep

Daphne Rowle
Daphne Rowle
Zawód : Niewymowna, alchemiczka i trucicielka
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
jeśli przeżyje choć jeden wilk,
owce nigdy nie będą bezpieczne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa zimy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t652-daphne-rowle https://www.morsmordre.net/t707-safona#2367 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-cheshire-zamek-beeston https://www.morsmordre.net/t4669-skrytka-bankowa-nr-107#100262 https://www.morsmordre.net/t4308-daphne-h-rowle#90966
Re: Szklarnie [odnośnik]19.06.17 12:01
Dla Evelyn magia była czymś bardzo ważnym. Bez niej nie mogłaby zajmować się alchemią ani wieloma innymi interesującymi rzeczami. Bez magii nie byłaby warta wiele więcej niż mugole, których niższość polegała między innymi na tym, że magii nie posiadali i nie znali, żyjąc w niezwykle ubogim świecie, przynajmniej tak wyobrażała to sobie Evelyn, która właściwie nic o ich rzeczywistości nie wiedziała. Wszyscy czarodzieje posiadali magię, ale szlachetnie urodzeni posiadali jeszcze odpowiednie pochodzenie i tradycje, co stawiało ich odpowiednio wyżej nad czarodziejami o nieszlachetnej krwi. Evelyn wiedziała, że trzeba o to dbać, zwłaszcza w takich czasach jak obecne. I o ile całkowicie rozumiała pragnienie wiedzy i rozwoju, tak nie potrafiła pojąć kobiet, które podejmowały się typowo męskich i często niestosownych zajęć, jak aurorstwo czy ściganie niebezpiecznych stworzeń. Sama jednak skrycie marzyła o wyrobieniu sobie pewnej pozycji w środowisku alchemików, chciała w przyszłości być jak ojciec. Życie, jakie wiodła jej matka, tak naprawdę było nudne; Guinevere Slughorn była prawdziwą damą, a jej głównym zajęciem było pojawianie się na salonach i często ubolewała nad tym, że jej mąż i dzieci wolą zajmować się alchemią niż jej towarzyszyć podczas podwieczorków i innych towarzyskich okazji. Nie czuła się dobrze, będąc Slughornem, choć mąż zapewnił jej względnie dużą swobodę i nie ingerował w jej życie, tym bardziej że spełniła swój obowiązek – wydała mu aż czwórkę potomstwa.
Trudno było powiedzieć, jak potoczą się te zmiany. Niektóre z nich niepokoiły Evelyn, bo nawet ojciec mówił, że mogą stanowić pewien problem dla alchemików, jeśli pójdą zbyt daleko, ale miała nadzieję, że nadal będzie się dało sprowadzać rzadkie składniki. Potrzebowali ich żeby warzyć eliksiry, a nie wszystko mogli wyhodować sami. Nie zdążyły jednak porozmawiać o tej kwestii, ponieważ chwilę po tym, jak Evelyn podjęła ten temat, do szklarni wleciała nieznana jej sowa, która przyniosła dla Daphne jakiś list.
- Oczywiście, rozumiem że pilne sprawy wzywają. Także dziękuję za nasze spotkanie – powiedziała tylko, domyślając się, że być może były to jakieś sprawy zawodowe. Skinęła głową na pożegnanie, a kiedy Daphne ją opuściła, wróciła do swoich zajęć.

| zt.




Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.

Evelyn Slughorn
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2975-evelyn-slughorn https://www.morsmordre.net/t3222-poczta-evelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t3967-skrytka-bankowa-nr-779 https://www.morsmordre.net/t3224-evelyn-slughorn
Re: Szklarnie [odnośnik]24.07.18 14:54
Jaka data?? Byle po 7 lipca

Dni mijają bezlitośnie zmieniając się w jeden parszywy ciąg przyczynowo-skutkowy. Powracam do robienia głupstw zaprzepaszczając szansę daną mi od losu - a więc i możliwość zmiany całego siebie. Ambitne plany odgruzowania przeszłości i zrobienia z niej remontu godnego nowego mnie spełzły na niczym. Całość rozpadła się uderzając z łoskotem o kamienisty brzeg drugiego końca plaży. I na chwilę obecną dostać się tam, na nowo pozbierać wszelkie połamane deski czy inne fragmenty osobowości, było zbyt trudno. Za daleko. Zbyt odległy grunt nie zachęcał do ponownego dotarcia na chybotliwy statek i rozpoczęcia nieprzemyślanej przygody. Nie jestem już tak lekkomyślny jak kiedyś - życie nauczyło mnie, że nawet jak się piekielnie staram umościć sobie adekwatne dla mnie miejsce, to nadchodzi sztorm i burza stulecia rozpieprzając wszystko w drobny mak. Nie wznoszę już zatem nieroztropnych budowli, nie karmię się złudzeniami zachowując zwyczajową zachowawczość. Dystans, który pozwala na nabranie oddechu w płuca, na przyjrzeniu się sprawie z odpowiedniej odległości - a warto nadmienić, że obserwatorem jestem miernym. Obserwacje zajmują mi zdecydowanie więcej czasu niż przeciętnemu człowiekowi, dlatego zawsze odcinam się od świata zewnętrznego jak najszybciej - kupując sobie w ten sposób cenne godziny, dni i tygodnie. Przestałem być już człowiekiem spontanicznym; coraz więcej planuję, coraz więcej myślę i w rezultacie coraz mniej robię.
Chcąc oderwać myśli od nieprzyjemnych rozważań decyduję się na odwiedziny mojej drogiej rodziny od strony matki. Ona zresztą szybko podłapuje temat i postanawia towarzyszyć mi w tej podróży pełnej znojów i wypadków przy pracy. Odkąd nie działa teleportacja, a wraz z nią sieć Fiuu, dostanie się gdziekolwiek poza Durham jest zwyczajną udręką. Elvira jednak ku mojemu zaskoczeniu znosi żmudną przeprawę z klasą godną damy. Nie grymasi, zresztą nie odzywa się prawie wcale. Jest jeszcze bardziej milcząca niż większość członków rodziny Burke, a o czymś to świadczy. Chyba za to mój ojciec ją pokochał - miał dość szczebiotliwych panien o piskliwych głosikach, których życie toczyło się jedynie wokół bali, strojów oraz mazideł do twarzy. Och i nie zapominajmy o ploteczkach, tak, ploteczki obowiązkowo. Była lady Slughorn pozostawała niezmiennie wolna od typowych, przyziemnych spraw targających większość lady i pewnie dlatego tak dobrze wpasowała się w naszą rodzinę. Jednak chociaż nie wszyscy byli identyczni, co byłoby skądinąd nudne, to wszyscy mieliśmy jednaki cel - utrzymać arystokrację u władzy, a także pielęgnować czystość krwi.
Dotarłszy na miejsce matka udała się do komnat sióstr i braci, ja natomiast od razu skierowałem swoje kroki do szklarni. Być może to bardzo nieeleganckie, że nie witam się z nikim, ale Burke’owie rzadko przejmują się etykietą. Wchodzę więc do ogromnego, oszklonego pomieszczenia i zmierzam w kierunku interesujących mnie grządek. Po drodze natykam się jednak na kuzynkę, z którą do tej pory nie miałem zbyt wiele do czynienia - przez dużą różnicę wieku.
- Witaj Marine - mówię jednak, skłaniając lekko głowę. - Miło cię widzieć - dodaję w ramach grzeczności, ale nie jest to pozbawione prawdy. Chętnie poznałbym młodziutką krewną, chociaż nienawidzę rozmawiać, wolę słuchać i to pewnie dla tego nie dodaję nic więcej. Gdybym umiał, uśmiechnąłbym się zachęcająco.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Szklarnie [odnośnik]25.07.18 16:50
9 lipca
Zbyt długo już zwlekała z odwiedzinami w rodzinnych stronach matki, by problemy z teleportacją czy w ogóle transportem były dobrą wymówką przed pojawieniem się w Westmorland. Być może szkołę ukończyła wcale nie tak dawno temu, lecz wizyty w Appleby Castle w przeciągu ostatnich kilkunastu lat mogła policzyć na palcach jednej dłoni; letnie wakacje spędzała zazwyczaj tak, jak zasugerował jej to ojciec, odnajdując radość w jego pomysłach i satysfakcję z towarzystwa dobranych specjalnie dla niej znajomych. Teraz jednak nie mogła już dłużej bagatelizować swojej nieobecności u krewnych, z którymi kontakt utrzymywała głównie listowny – na zaproszenie swego wuja odpowiedziała jak na dorosłą czarownicę przystało, zobowiązując się do rychłego postawienia stóp na ziemiach należących do Slughornów. Świstokliki i powozy okazały się niezwykle pomocne; dzięki nim nie musiała poświęcać całego dnia na podróż w jedną stronę i mogła przed południem pojawić się we włościach, zaanonsowana oczywiście przez służbę złożoną nie tylko ze skrzatów. Natychmiast zaproszono ją do salonu, w którym czekało już kilka osób, a każda była niezmiernie ciekawa tego, na kogo wyrosła jedyna córka Odelii Slughorn.
Na Wyspie Wight pamięć o jej matce zbladła z czasem, lecz tutaj wydawała się być żywa, zwłaszcza we wspomnieniach osób, które były z nią spokrewnione najbliżej. Siostry i bracia Odelii, a więc wujowie i ciotki Marine przyglądali się uważnie pannie Lestrange przez cały czas trwania pierwszego poczęstunku, zabawiali rozmowami, gdy przyszedł czas na spacer po włościach, a podczas obiadu upewniali się, że jej maniery są nienaganne, a prezencja odpowiednia. Gdy po posiłku zgodziła się dla nich zaśpiewać, wszyscy szybko ulegli jej urokowi, a w podzięce za dar muzyki pozwolili oddalić się młodej panience na jakiś czas, by mogła w samotności przespacerować się po miejscu, którego nie odwiedzała już tak dawno.
Przeczucie zaprowadziło ją do szklarni; choć nie miała zielonego pojęcia o sztuce alchemii ani zdobywaniu ingrediencji, była ciekawa sposobu, w jaki Slughornowie dbali o swoje dziedzictwo. Po przekroczeniu progu pomieszczenia poczuła nieznajome, lecz bardzo przyjemne zapachy i postąpiła kilka kroków, odnajdując wreszcie ścieżkę między grządkami. Zdawała sobie sprawę z tego, że dookoła niej znajdują się rzadkie i cenne gatunki, lecz mimo krwi matki nie była w stanie zachwycić się otaczającym ją światem. Na całe szczęście w oddali dostrzegła męską sylwetkę, a gdy rozpoznała swojego kuzyna ucieszyła się, że dane jej będzie wykorzystać także te talenty, które odziedziczyła po przodkach z gałęzi Lestrange.
- Wzajemnie, Quentinie – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, dygając delikatnie, lecz nie spuszczając oczu z alchemika – Widzę, że oboje postanowiliśmy na moment odpocząć od reszty rodziny. Żałuj, że nie było cię z nami w salonie dziś rano, wuj Silas nie mógł się nachwalić twojego talentu. Zaczęłam żałować, że w odpowiednim momencie życia nie poświęciłam większej uwagi eliksirom, to sama przyjemność słyszeć takie komplementy – być może podkoloryzowała nieco wymianę zdań z wujem, lecz Burke musiał wiedzieć, że nie mówiła tego wszystkiego śmiertelnie poważnie. Chciała sprawdzić, czy dawno niewidziany kuzyn ma w sobie odrobinę dystansu. Poznanie go lepiej stało się właśnie jej celem na popołudnie.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Szklarnie - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Szklarnie [odnośnik]01.08.18 14:43
Nie wiem czy byłbym w stanie bez emocji wkraczać w rodzinne strony zmarłej matki, chociaż mam świadomość, że Marine swojej nawet nie pamiętała. Nie miała takiej fizycznej możliwości. Ciotka Odelia zapadła mi w pamięć, w końcu szedłem już do Hogwartu jak zabrała ją serpentyna, a na wyspie Wight narodziła się młodziutka lady Lestrange. To dlatego nigdy nie nawiązaliśmy żadnego szczególnego kontaktu - nie było ku temu sposobności. Nie umiem stwierdzić czy żałuję. Mogę odczuwać żal, że siostra mojej matki nie dożyła ani świetnych wyników z alchemii swojego siostrzeńca, ani tego, jak dorosła jej córka. Niestety to już niczego nie zmieni. Żadne emocje nie zwrócą kobiecie życia, dlatego wolę nie zastanawiać się nad przeszłością. Prawdopodobnie moja kuzynka wychodzi z podobnego założenia lub przynajmniej świetnie udaje. Tak sobie to wyobrażam kiedy dostrzegam ją wśród ziół w szklarni Slughornów.
W niczym nie przypomina już berbecia, jaki mignął mi gdzieś parę razy przy rodzinnych uroczystościach. Przypomina piękną, pewną siebie damę o przyjemnym uśmiechu. Kobiety zwykle mnie peszą, gdyż nie wiem jak się przy nich zachować. Są świetne w grze manipulatorskiej, mają niebywałą charyzmę oraz urok, którego nie da się odgonić - a nawet nie są półwilami, przynajmniej w większości. Chcąc dodać sobie otuchy staram się wypatrzeć jakieś wspólne elementy, które kiedyś mógłbym odnaleźć u cioci, ale muszę przyznać, że wychodzi mi to bardzo pokracznie. Co jakiś czas oglądam się na porośnięte wokół rośliny, żeby nie wyszło, że jestem w tym kontakcie nachalny. Rzadko kiedy interesuje mnie co wypada, a co nie; moja rodzina rzadko przejmuje się szlachecką etykietą. Osobiście zawsze staram się być stosowny oraz dobrze ułożony, żeby sprawiać dobre wrażenie, ale czasem mi to nie wychodzi. Pewnie przez aurę jaką wokół siebie roztaczam - żałuję, że Marine nie poznała mnie kiedyś. Jeszcze sprzed czasu ujawnienia się choroby. Byłem zupełnie innym człowiekiem - mówiłem całkiem dużo jak na Burke’a, miałem w sobie energię i zapał do życia. Często wypływałem po czarnomagiczne artefakty, uwielbiałem też wszelkie aktywności fizyczne. Później nadszedł czas na zgorzknienie, na pesymizm krążący wokół mnie niczym planeta po orbicie, wokół słońca. Staram się rozluźnić chcąc chociaż minimalnie polepszyć wrażenie, jakie muszę wywierać na dawno niewidzianej krewnej.
Wszystko trafia szlag kiedy z ust lady Lestrange wypływa komplement. Nie znam się na manipulacjach, nawet nie wiem czy to prawda. Chyba nie. Nabyty pesymizm każe mi myśleć, że to mocno przekoloryzowana historia, o ile w ogóle prawdziwa. Ale na komplementy powinno się odpowiadać z wdzięcznością - i podziękować. Czuję się więc jak w pułapce. - Dziękuję - dukam w końcu. Myśl, Quentin. I ogarnij się. - Na pewno słyszysz wiele innych komplementów, to żadna ujma nie wiedzieć wszystkiego - ciągnę ten festiwal porażki. Czy ja nie mogę wreszcie zachowywać się normalnie? - Poza tym mogę ci pomóc nadrobić ten jeden brak, jeśli chcesz - rzucam jeszcze propozycją, starając się brzmieć naturalnie. I neutralnie. Podając też zawoalowane pochlebstwo, że niby Marine nie posiada żadnych innych wad. Może to nawet prawda, tego tak naprawdę nie wiem.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Szklarnie [odnośnik]13.09.18 13:44
Desperackie trzymanie się przeszłości nikomu jeszcze nie wyszło na dobre; Marine miała już za sobą czasy tęsknoty za matką i związanego z tym małego buntu. Ten przebiegał łagodnie, okraszony kilkoma kłótniami z ojcem i nostalgicznym przeglądaniem rodzinnych albumów. Wtedy była zbyt młoda, by zrozumieć głębię straty, jakiej doświadczyła, a gdy już dorosła (choć to pojęcie było względne w przypadku osiemnastolatki) nauczyła się szczelnie bronić przed sentymentami mogącymi wytrącić ją z równowagi. Theseus przestał wreszcie tęsknić za małżonką i prawie nikt nie przywoływał już jej imienia, panna Lestrange uodporniła się więc i z tak silną barierą mogła udać w odwiedziny, w rodzinne strony Odelii. Widok jej sióstr i braci nie wywołał fali wspomnień, bo takowych młoda czarownica po prostu nie miała. W jej umyśle nie znajdowało się nawet jedno, zamglone wspomnienie matki, bo i takie nie mogło się znajdować, biorąc pod uwagę, że lady Lestrange wydała swoje ostatnie tchnienie w momencie, gdy jej córka zaczerpnęła powietrza po raz pierwszy. Osiemnaście lat było jednak zbyt długim okresem czasu, by wciąż pochylać się nad tym faktem i użalać.
Domyśliła się, że Quentin musiał znać jej matkę, był przecież sporo starszy od samej Marine, lecz nie dlatego postanowiła wdać się z nim w rozmowę. Nie znała go za dobrze, praktycznie nie znała go wcale, gdyż uprzejmości wymienione z konieczności nie liczyły się w perspektywie poznawania kogoś bliżej. Niemniej jednak, była ogromnie ciekawa na jakiego mężczyznę wyrósł jej kuzyn, ten, który podążył śladami wspólnych przodków i mógł tytułować się mianem alchemika.
- Czasem ludzie potrafią wymyślić tak zawiłe w formie pochlebstwa, że nie wiadomo, czy to aby na pewno komplement, czy subtelna obelga – uśmiechnęła się delikatnie; nie sądziła wcale, że zasłyszane w salonie superlatywy na temat lorda Burke były jednocześnie zarzutem w jej stronę. Brakiem umiejętności eliksirotwórczych rodzina matki nie przejmowałaby się chyba aż tak bardzo?
Postąpiła kilka kroków przed siebie, zastanawiając się nad propozycją złożoną przed chwilą. Bardziej niż samej nauki eliksirów, obawiała się wtajemniczenia Quentina w swoje plany. Czy był warty zaufania, czy mogła powierzyć mu swój sekret? Stała przed nią jedna z wielu dorosłych decyzji i tym razem Marine postanowiła zaryzykować.
- Naprawdę mógłbyś? – dopytała jeszcze, odwracając się i spoglądając mu prosto w oczy, usiłując wybadać, czy nie czai się w nich złośliwy ognik, a sam alchemik nie ma ukrytych motywów.
Gdy nic takiego nie zauważyła, rozejrzała się dyskretnie dookoła, nadając ich rozmowie znamiona konspiracji.
- Czy przygotowywałeś kiedyś miksturę, której bazą był szpik kostny człowieka? – zapytała półszeptem.
Musiał wiedzieć dlaczego zadawała to pytanie. Sklep, dla którego pracował, cały aż przesiąkł klątwami i atmosferą, którą one wytwarzały.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Szklarnie - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Szklarnie [odnośnik]24.09.18 12:22
Codzienność pożera nas bez ustanku, bez ani chwili wytchnienia. Zamazuje obrazy z przeszłości, które tracą na kolorach, dźwiękach i zapachach. Powoli poddajemy się rutynie teraźniejszości oraz planom na przyszłość, starając nie oglądać się przez ramię za siebie. Marine rzeczywiście nie mogła posiadać wspomnień mogących dać jej zarówno siłę jak i być przyczyną klęski. Gdyby wykwitł w niej żal oraz tęsknota za czymś utraconym to czy mogłaby mówić o szczęściu lub zwycięstwie? Na pewno nie, chociaż słabości zawsze można przekuć w siłę. Staram się tak robić niezmiennie od kilku długich lat odkąd zawalił mi się świat. Tęsknię za sobą samym z czasów, kiedy choroba nie atakowała mojego organizmu, kiedy życie wydawało się prostsze i lżejsze. Wtedy i ja stąpałem po ziemi lekko, bez większych zmartwień, z pewnością siebie upchaną po kieszeniach - dziś pośród ich dziur hula wiatr. Muszę się zebrać w sobie, zmobilizować, ale kiedy brakuje motywacji, ciężko jest się dźwignąć i iść z uniesioną głową. W bagnie nieśmiałości zatapiam się zatem coraz głębiej, przypominając przy tym człowieka pogodzonego z losem. To nieprawda, gdzieś wewnętrznie wierzgam jeszcze ostatnimi podrygami, chcąc należeć do świata, do którego paradoksalnie należę dzięki nazwisku. Pragnę zmian, życia, energii, ludzkiej akceptacji. Nie chcę opinii, że jestem tłem dla członków wielkich rodów, nieudacznikiem. Niestety im bardziej staram się płynąć pod prąd, tym mocniej zarzuca mnie nurt rzeki i robię tak głupie rzeczy, że później muszę odchorowywać wstyd zaszywając się w piwniczej pracowni. Lady Lestrange na pewno nigdy się tak nie czuje - ma wszystko, urok, prezencję, silną wolę i pewność co do samej siebie. Podziwiam ją i zazdroszczę jednocześnie, starając się jednak naśladując jej sposób bycia, niepewności tuszując niezłomną postawą, wątpliwości uprzejmością, nawet jeśli nie lubię tych wszystkich salonowych gierek; w zamku Durham nigdy nie przykładano do tego uwagi i o tą jedną rzecz mam pretensję do swojego nazwiska.
Padające słowa odbieram trochę jak przytyk w moją stronę - widocznie mój komplement był tak zawoalowany, że aż niezrozumiały. To sprawia, że tracę nieco wystudiowanego, udawanego animuszu, ale staram się trzymać jego atrapę w ryzach. Zwątpienie błyszczy tylko na powierzchni ciemnych oczu, postawa zaś pozostaje sztywna. I trwała, niezmienna.
- Mój komplement jest szczery - odpowiadam więc, usiłując nie dać zbić się z pantałyku, co dla niewprawnego mnie jest dość trudnym zadaniem, ale przecież już od dawna postanowiłem sobie, że będę pokonywać przeszkody zamiast kulić się w sobie. Kiedyś ten dzień musi nadejść, że przestanę być samym sobą, a zacznę kimś wielkim. Kimś, z kim powinno się liczyć. - Mógłbym - przytakuję szczerze. Nie, nie jestem altruistą, ale bliskim czy krewnym nigdy nie odmawiam. Takie więzy są najważniejsze, należy je pielęgnować i dbać, żeby urosły w siłę. Nie unikam spojrzenia Marine i chociaż kosztuje mnie to wiele pracy nad sobą, to muszę wreszcie zacząć działać, wykrzesać z siebie dawno pogrzebaną ikrę. Mówią, że choroba to nie koniec świata, nie koniec życia - należy im w końcu uwierzyć. - Naturalnie - mówię trochę tonem, jakby to było moją pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po narodzinach. To nie jest prawda, wiem. - Często tworzę bazy pod klątwy - dodaję znaczącym tonem, chociaż bez skrępowania. Nie muszę mówić o tym, o czym wszyscy wiedzą; Borgin & Burke’s zajmuje się wszystkim co nielegalne i nie sądzę, żeby wśród arystokracji był ktoś, kto o tym nie wie, dlatego uznaję, że mogę mówić do kuzynki wprost o swej profesji. Ona zaufała mi, ja więc zawierzam się jej. - Interesuje cię jakaś konkretna? Wiesz jak ją przygotować? - dopytuję. Krążąc wokół tak dobrze znanego mi tematu czuję się jak ryba w wodzie, przez co napięcie mięśni opada ustępując rozluźnieniu. Tak prezentuję się zdecydowanie lepiej.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Szklarnie [odnośnik]12.10.18 13:07
Łączyło ich o wiele więcej, niż oboje mogli podejrzewać. Nie tylko więzy krwi stanowiły powód, dla którego mogliby częściej mieć ze sobą do czynienia i gdyby nie różnica wieku oraz nazwisk, być może szybko odnaleźliby wspólny język. Zastali jednak taką, a nie inną sytuację, dlatego musieli dostosować się do niej i wyciągnąć możliwie jak najwięcej dla własnej, wspólnej korzyści. Rody ich ojców były zwaśnione, lecz jak długo jeszcze ten stan rzeczy miał się utrzymać? Nawet Marine wiedziała, że nadchodzą duże zmiany, tym bardziej więc Quentin musiał być ich świadom. Panna Lestrange nie mogła podejrzewać nawet, że kuzyn jest czynnym ich inicjatorem, lecz z dużą dozą pewności zakładała, że był doskonale zorientowany. To od jego pokolenia zależało teraz tak wiele, dlaczego więc nie mogli uczynić pierwszego kroku, dając choćby niepozorne podwaliny do pojednania? Ktoś musiał być mądrzejszy, ktoś musiał odłożyć uprzedzenia na bok i w tej chwili Marine poczuła, że okazując zaufanie Quentinowi, wybiera dobrą ścieżkę. A przecież intuicja już dawno jej nie zawiodła.
- Wiem – przytaknęła tylko, spokojnym tonem, pragnąc zapewnić swojego towarzysza, że nie miała na myśli nic złego. Być może niefortunnie dobrała słowa lub próba zabłyśnięcia została źle odebrana, lecz nie było sensu dłużej się nad nią rozwodzić. Nie uważała lorda Burke za osobę, która fałszywymi komplementami cynicznie toruje sobie drogę do serc innych ludzi.
Przejście do konkretów zajęło im o wiele mniej czasu, niż spodziewała się młoda czarownica. Tak, jak szklarnia zapewniała doskonałe warunki do hodowli rzadkich okazów roślin, tak całkiem symbolicznie stawała się miejscem, w którym miała szansę zakiełkować pozytywna relacja, nieokraszona salonowymi zobowiązaniami i fałszywą uprzejmością.
Dziewczyna nawet przez moment nie wątpiła w to, że słowa kuzyna są prawdziwe. Mimo młodego wieku oraz przynależności do względnie słabszej płci musiałaby wykazać się niesamowitą naiwnością, głupotą wręcz, by nie wiedzieć z czego słynie sklep, któremu nazwiska użyczyli przodkowie Quentina. Sam alchemik wcale tego nie ukrywał, dlatego i Marine postanowiła rozmawiać z nim całkiem szczerze; nie oznaczało to oczywiście, że kilku sekretów nie zatrzyma dla siebie, lecz ciekawość była w swej formie czysta i nieskrępowana kłamstwami.
- Interesuje mnie klątwa Morfeusza – wyznała więc bez skrępowania, wciąż skupiona jedynie na rozmówcy i tylko odrobinę uwagi poświęcająca temu, by czujnie pilnować, czy nie są podsłuchiwani przez członków rodziny czy choćby służbę – Magia umysłu i jej wpływ na sny są od pewnego czasu tematem, wobec którego nie mogę przejść obojętnie. Zastanawiałam się nad rozpracowaniem klątwy od środka – westchnęła, doskonale wiedząc, jak trudne będzie to zadanie – Posiadam instrukcję przygotowania bazy, lecz jest ogólnikowa. Kiedy dokładnie dodać lawendę? Czy wykorzystać pełnię, czy lepiej poczekać na nów? – wyczekiwała odpowiedzi i była rada, że nadejdą ze sprawdzonego źródła. Od kogoś, kto praktykował temat, a nie jedynie miał o nim teoretyczną wiedzę.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Szklarnie - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Szklarnie [odnośnik]18.02.19 15:48
To zaskakujące, jak moje wyobrażenia okazują się nagle inne od rzeczywistości. Spodziewałem się raczej zastać mimo wszystko panienkę rozkochaną w sztuce, przyjęciach i modzie, wesoło szczebioczącą pomimo naszej dość wątłej nici znajomości. Tymczasem zastaję przed oczami świadomą siebie oraz swej wiedzy damę, która zapragnęła zdobywać wiedzę. Nie tylko to zresztą - lakoniczne wypowiedzi sugerują raczej na mocny wpływ wychowania przez Slughornów. To ciekawe w zestawieniu z wiedzą, że matka Marine nie zdążyła przekazać jej niczego, zaś sama kobieta nie bywała chyba w Westmorland zbyt często. Na pewno zauważyłbym ją, chociaż czy aby na pewno? Nie jestem ani spostrzegawczy, ani towarzyski - raczej trzymam się na uboczu, w większości poświęcając swój cenny czas na podziwianiu dorodnych szklarni właścicieli tych terenów. Pewnie gdyby nie to, że jesteśmy rodziną, już dawno wyrzuciliby mnie z Appleby Castle. Jestem jak ten intruz, co napalił się na podbieranie sąsiadom jabłek. Tylko tutaj nie chodzi wcale o słodkie owoce, raczej o prawdziwie paskudne ingrediencje. Paskudne, gdyż nierzadko służą one jako serca lub dodatki do najplugawszych mikstur. Jednak naiwnym byłoby sądzić, że sami mieszkańcy tego dworu nie trudnią się podobną profesją, dlatego nie mam ani odrobiny wyrzutów sumienia. Uważając, że wszystko mi się należy - z prostej przyczyny. Nie, nie tylko przez wzgląd na więzy rodzinne oraz sojusz między naszymi dwoma rodami. Wszystko rozchodzi się o długoletnią współpracę, Burke’owie nigdy nie byli dłużni swym przyjaciołom. Nasz sklep istnieje po to, żeby spełniać najczarniejsze fantazje klienteli - w tym sojusznikom, którym proponujemy owocną zależność między sobą.
Kiwam tylko głową, kiedy moje słowa spotykają się z potwierdzeniem. Nie wiem co mógłbym powiedzieć na ten temat więcej, dlatego nie strzępię języka po próżnicy. Zamiast tego koncentruję się na kolejnym temacie, dużo bardziej interesującym niż gładkie pochlebstwa. Te, chociaż prawdziwe, są tylko mało konkretną papką dla prawdziwej konwersacji. Nie, żebym wiedział coś na ten temat.
Nie zamierzam niczego ukrywać, nie przed rodziną. Zresztą, to tylko słowa. Słowo przeciwko słowu, gdyby coś miało pójść nie tak, ale nie pójdzie. Słucham zatem uważnie każdego wypowiedzianego zdania i to nic, że tych nie ma za wiele. Rozumiem ich istotny sens, doceniam zainteresowanie oraz wagę omawianego tematu. - Dość skomplikowana klątwa, przynajmniej jak na ten poziom potrzebnej dla niej wiedzy - mówię, nie mogąc powstrzymać się od skomentowania wyboru tego konkretnego uroku. To jednak tym bardziej jest godne podziwu. - Eliksiry uwielbiają pełnię. Nie wszystkie, naturalnie, ale zdecydowana większość - wyjaśniam, zaczynając od drugiej poruszonej kwestii. - Eliksiry mające cokolwiek wspólnego ze snem najlepiej warzy się podczas pełni. Wtedy są najsilniejsze, bo nasz organizm gorzej wysypia się akurat w tej fazie księżyca - dodaję, chcąc rozrysować problem tak, żeby można było go łatwiej zapamiętać. - Lawendę dodać najlepiej od razu, jeszcze przed wodą i ją nieco podprażyć. Potem zalać gorącą wodą, w ten sposób uwolni wszystkie soki i działanie eliksiru będzie silniejsze. Szpik, chociaż jest sercem, powinno dać się na samym końcu warzenia, żeby nie zniszczyć jego delikatnej struktury. Polecam też dodać do mikstury dwie uncje wełny lunaballi oraz trzy pióra lelka wróżebnika. Zwiększy to potem efekt nakładanej klątwy Morfeusza - mówię. I mówię, mówię… o alchemii chyba mógłbym gadać godzinami, wybacz Marine.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Szklarnie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach