Wydarzenia


Ekipa forum
Mercy Evangelina Prescott
AutorWiadomość
Mercy Evangelina Prescott [odnośnik]15.07.16 20:46

Mercy Evangelina Prescott

Data urodzenia: 18 października 1934
Nazwisko matki: McLaggen
Miejsce zamieszkania: kawalerka w centrum Londynu
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: uboga
Zawód: stażystka w Wydziale Duchów
Wzrost: 160cm
Waga: 71kg
Kolor włosów: złoty blond
Kolor oczu: czarne
Znaki szczególne: dołeczki w policzkach przy uśmiechu



Roziskrzony mrozem wieczór, 25 grudnia 1934, plebania w Chipping Norton, Oxfordshire
Świdrujące, srebrzyste głosiki siedmioletniej Faith i czteroletniej Hope rozchodzą się wśród nocnej ciszy, z pewnością zdolne do obudzenia zaspanych pasterzy. Nie są jednak w stanie poruszyć maleńkiej Mercy, która śpi słodko w objęciach matki, pastorowej Dolores, zupełnie nieczułej na dzisiejsze Słowo Boże. Nawet pastor Paul Prescott nie za bardzo może się skupić na przewodzonej modlitwie, bo jego wzrok wciąż ucieka w stronę złotego loczka na gładkim czole najmłodszej córeczki. Wysiłki Faith i Hope w czasie kolacji są z góry skazane na porażkę; mogą śpiewać, tańczyć, opowiadać śmieszne historyjki i marudzić z jedzeniem, ale to i tak Mercy zgarnia całą uwagę – i to tylko śpiąc! Dziewczynki wzdychają z nosami w zastygającym, zimnym już sosie nad niesprawiedliwością przydziału złotych loczków w ich rodzinie, a potem, właściwie całkiem mimowolnie, dołączają do peanów nad swoją siostrzyczką. Bo doprawdy – kogo nie wzruszają niemowlęce złote loczki?



Leniwe, jesienne popołudnie, 18 października 1935, posiadłość McLaggenów na granicy Cotswolds nad Severn, Gloucestershire
Ciężkie milczenie wisi nad głowami uczestników obiadu wydanego z okazji pierwszych urodzin Mercy. Państwo McLaggen nieprzychylnie patrzą na swojego zięcia, który bardzo stara się być zbyt zajętym „wyborną pieczenią”, żeby to zauważyć. Faith zerka kątem oka na matkę i naśladuje ją w wytwornych ruchach. Hope zerka kątem oka na Faith i bezcelowo dziobie swoją pieczeń. Dolores Prescott co chwila spogląda na siedzącą w rogu służącą piastującą jej roczną dziewczynkę i nie może się skupić nawet na stwarzaniu pozorów uprzejmej konwersacji. Wreszcie, kiedy napięcie osiąga apogeum i ma przebić się z impetem przez sufit, roznosząc rodzinną scenę na strzępy, odzywa się pan McLaggen:
– Powiedz mi, Dolores, czy Faith zdradza już jakieś zaczątki talentu magicznego?
Faith podrywa głowę i patrzy czujnie na matkę. Wikary Prescott wykonuje znak krzyża. Dolores zaciska mocno usta.
– Doskonała pieczeń, mamo. Czyżbyście zatrudnili nowego kucharza?



Słonecznie złoty poranek, 11 września 1939, plebania w Chipping Norton, Oxfordshire
Mercy majta nóżkami, usadowiona z książką w oknie tatowego gabinetu. Zupełnie pochłonięta niezwykłą opowieścią o dzielnych rycerzach króla Artura, nie zwraca żadnej uwagi na tak niezwykłą, głuchą ciszę panującą w domu. Wie, że rodzice gdzieś pojechali, a siostry są gdzieś w pobliżu – może też czytają? Ostatnio były jakieś zmartwione, i mama, i tato też, i nikt nie chciał jej nic powiedzieć. No to niech sobie idą i coś czytają albo robią co chcą. Mercy to zupełnie nie interesuje; jak nie chcą z nią rozmawiać, to ich strata! Ona będzie czytać, grać na pianinie i będzie się doskonale bawić sama. Jest tego pewna! A te głupie łzy to po prostu ze szczęścia!



Pochmurne popołudnie targane ciepłym wiatrem, 16 kwietnia 1942, posiadłość McLaggenów na granicy Cotswolds nad Severn, Gloucestershire
Widok wstrząsanej spazmami matki do końca życia zostanie pod powiekami Mercy. Przerażona dziewczynka garnie się do ojca, którego ramiona nie dają jej żadnego schronienia, wisząc bezradnie wzdłuż jego ciała; ze strachem wypisanym na pooranej zmartwieniem twarzy wpatruje się on w otwartą trumnę ze zmasakrowanym ciałem Lukasa McLaggena.
– Nasz syn walczył dzielnie – powoli cedzi przez zęby pani McLaggen. – I tak samo dzielnie walczy teraz mój mąż. Ich czyny przyniosą chwałę naszemu nazwisku.
Ogromne łzy spływają po czerstwej, napiętej twarzy i spadają na czarną, aksamitną suknię, zauważone przez wszystkich prócz pani McLaggen.



Szary poranek pod ołowianym niebem, 3 stycznia 1943, sala szkolna profesora Palmera w Chipping Norton, Oxfordshire
Rząd bladych twarzyczek okolonych różnokolorowymi warkoczami wpatruje się bez wyrazu w zarumienioną ze złości Mercy:
– A właśnie że będę, będę! I rzucę jeszcze raz! – Ciska kawałkiem kredy w katedrę, jednak jej rzut nie dosięga profesora, który, drwiąco się uśmiechając, czeka na koniec napadu złości swej małej uczennicy. Niestety, chybienie jeszcze bardziej rozsierdza Mercy, która wydaje z siebie nieludzki wręcz ryk. W tym samym momencie pękają wszystkie kałamarze w sali, opryskując przerażone dziewczęta atramentem.
Zszokowana, ale zachwycona Mercy wydaje z siebie triumfujące „ha!”, po czym zostaje wyrzucona za kołnierz z sali.
Już nigdy tam nie wróci.



Zachód słońca rysujący czerwono-srebrne szachownice na podłogach, 6 lipca 1946, plebania w Chipping Norton, Oxfordshire
– O, maaaamoooo! Opowiedz jeszcze raz, prooooszę! – Mercy ciągnie za spódnicę matki, aż ta odkłada szydełko i spogląda na najmłodsze dziecko z irytacją.
– Ileż razy mogę ci opowiadać! Za dwa miesiące sama wszystko zobaczysz! Może masz ochotę pograć na pianinie? Albo poczytać?
– Potem, mamo, no proszę! – jęczy dziewczynka.
– A twoje siostry na pewno mają dość. – Dorzuca matka, jakby nie słysząc słów Mercy. – Tobie na pewno też nie byłoby miło w ich sytuacji. Nie tak cię wychowywałam, Mercy Evangelino!
– Och – szczebiocze Mercy, trzepocząc rzęsami. – Ale one nie mają nic przeciwko, prawda?
Faith nawet nie reaguje, zajęta czytaniem jakiejś opasłej lektury, a Hope wzrusza ramionami i wydyma usta. Mercy patrzy więc wyczekująco na matkę, która wzdycha i po raz kolejny snuje opowieść o Szkole Czarodziejstwa i Magii.



Wieczór pod znakiem zacinającego deszczu, 26 listopada 1946, pokój wspólny Gryffindoru
– Mercy! – Spod kominka dobiega pełen rozpaczy głuchy jęk rudej Theresy Whitmore, zgnębionej doszczętnie przez zadanie domowe z Zaklęć.
– Ile razy można powtarzać? – Irytuje się wywołana dziewczynka, nie odrywając wzroku od własnego zwoju. – Nie nazywaj mnie imieniem tej wrednej małpy!
– Ale Mercy! – stęka dalej Theresa. – Mercy Hendricks nie jest wredna. Jest miła i wczoraj pomogła mi z Eliksirami.
– Taaak?! – Dziewczynka zrywa się na równe nogi, jej czarne oczy miotają błyskawice. – To niech dzisiaj pomoże ci z Zaklęciami!
– Ojej, Mer… To znaczy, Evangelina, przepraszam! Jesteś najlepsza z Zaklęć, przestań, przepraszam!
Ze schodów prowadzących do dormitorium dobiega jeszcze „Sama przestań!”, a po nim już tylko trzask drzwi i Theresa zostaje sama ze swoją pracą domową i rozbawionymi spojrzeniami pozostałych Gryfonów.



Wyjątkowo przyjemna, choć wietrzna pora lunchu, 14 kwietnia 1948, błonia przed zamkiem
– O tak, moja droga – zaczyna grobowym głosem Evangelina, zamglonym wzrokiem patrząc na ściskaną dłoń Theresy Whitmore. – Widzę to wyraźnie! W najbliższym czasie czeka cię… – Dramatycznie zawiesza głos, aż Theresa wychyla się niecierpliwie w jej stronę, i wtedy Evangelina wybucha okrzekiem: – Zniszczenie!
Theresa odskakuje przerażona i próbuje automatycznie wyrwać swoją dłoń, ale Evangelina trzyma ją mocno i wbijając paznokcie w pulchne ciało, z natchnionym wyrazem twarzy mnoży przepowiednie:
– Zło! Upodlenie! Choroba! Zmartwienie, strapienie i frustracja! Złość, zgrzytanie zębów! I jeszcze… Tak, widzę, widzę wyraźnie! Theresa, czekają cię egzaminy!
Evangelina wybucha śmiechem i pada na plecy na trawę. Urażona Therry nie podziela jej rozbawienia, jednak kilka razy trącona przez przyjaciółkę stopą, co za każdym razem wywołuje nowy napad wesołości, uśmiecha się blado. Tego w końcu od niej oczekuje Evangelina.



Śnieżne, wietrze przedpołudnie, 29 marca 1950, droga z Hogwartu do Hogsmeade
– No więc, Gelly… – Ray Kovalsky uśmiecha się szelmowsko do swojej młodszej towarzyszki. – Na co miałabyś dziś ochotę?
Evangelina unosi brwi z zadowoleniem.
– Zaskocz mnie.
Ray trąca dziewczynę w ramię, uchylając kieszeń, w której widać paczkę mugolskich papierosów i błyszczące monety.
– Co byś powiedziała na Świński Łeb, moja droga?
– Że nie jest to miejsce, do którego zabiera się damy, z którymi rzekomo chciałeś dyskutować o sztuce – odpowiada, krzywiąc się, Evangelina. Ray na chwilę traci fason, ale szybko dostrzega wesołe ogniki w oczach dziewczyny.
– To dobrze się składa, że akurat ty idziesz tam ze mną.



Wilgotny i lepki wieczór z burzą wiszącą w powietrzu, 1 lipca 1952, dom Hendricksów na przedmieściach Bristolu
– Szalenie miło ze strony twoich rodziców, Mercy, że postanowili akurat teraz wyjechać na wakacje – stwierdza Evangelina, zaciągając się z lubością czerwonym L&M, przechylona niebezpiecznie przez balustradę balkonu. – Sza-le-nie!
– Tak… – Mercy wygląda na zakłopotaną, od kiedy zostały same na tarasie. Nieśmiałe biedactwo ewidentnie czuje się nieswojo w towarzystwie do przesady pewnej siebie Evangeliny, która z uśmiechem pyta:
– Czy coś jest nie tak, Mercy, skarbie?
– Nie skądże! – Mercy potrząsa czarnymi lokami.
– Więc o co chodzi?
– Och… Ja tylko… Coś chodzi mi po głowie… – Rumieni się złapana na kłamstwie. – Głupstwo!
– Doprawdy? – Evangelina unosi brwi z rozbawieniem. – A cóż takiego, jeśli można wiedzieć?
– Nooo… Czy… Ym… Czy to o tobie… i o Priscilli… Ym… To prawda, Gelly?
Och, czyżby jednak nie rumieniła się od kłamstwa?
– Chodzi ci o grę na cztery ręce, Mer? – śmieje się zaskoczona Evangelina. – Priscilla to znakomita pianistka, wiele mi do niej brakuje.
– Och, Gelly… – Makowo czerwone policzki Mercy użyczają swej barwy także jej uszom i szyi. – Czyli to nieprawda? Że wy jesteście… Och, to dobrze, Gelly, bo Philip byłby… Przecież jesteście taką ładną parą. Cieszę się, że jesteście razem! – Mercy uśmiecha się z zakłopotaniem na wspomnienie swojego byłego chłopaka.
Evangelina wzrusza ramionami i przekrzywia głowę w tak nieodparcie uroczy sposób, że nawet zmieszana i przestraszona Mercy to zauważa.
– Chyba raczej bywam. Zresztą wiesz jacy są chłopcy!



Przenikliwie wietrzny poranek, 28 lutego 1953, plebania w Chipping Norton, Oxfordshire
– Pierdolę to – spokojnie oznajmia Evangelina. – Wszyscy jesteście chorzy. Wyjeżdżam. Dzisiaj.
– Jedź! – krzyczy Dolores Prescott. – I bez twoich fochów mamy dość problemów! Żebyś chociaż raz pomogła rodzinie, ty bezczelna, samolubna dziewucho! – Kolejne słowa odbijają się już od zamkniętych drzwi sypialni Evangeliny. Za nimi dziewczyna wściekle ciska swoje rzeczy do kufra i nie reaguje na ciche pukanie do drzwi. Wreszcie zniecierpliwiona pstryka palcami i wejście staje otworem przed zasmuconym wikarym. Na jego widok Evangelinie łagodnieje mina, ale kiedy przypomina jej się, kto jest pomysłodawcą całej tej kołomyi ze ślubem, ponownie pstryka palcami i drzwi zatrzaskują się z hukiem.
Kiedy opuszcza po raz ostatni rodzinny dom, ogląda się na okno na pierwszym piętrze, skąd spoglądają na nią twarze jej sióstr oraz ich wielkie brzuchy. Pokazuje im środkowy palec i deportuje się z cichym trzaskiem.



Upiornie parne popołudnie, 9 lipca 1954, gabinet w Wydziale Duchów, Ministerstwo Magii, Londyn
– Ja tego zwyczajnie nie rozumiem. – Rozwalona w niewygodnym krześle Evangelina jedną ręką się wachluje, a w drugiej trzyma niedbale papierosa, tlącego się leniwie, jak wszystko tego dnia. – Tak ciężko się dostać na staż w Ministerstwie, tak przynajmniej mówią, a i tak nic się tu nie dzieje. I gorąco jak sam skurwysyn.
– Evangelina! – obrusza się jedna ze współpracowniczek, jedyna, która jeszcze udaje, że coś robi i przekłada kartki jakiegoś dokumentu w tę i z powrotem.
– No tak. – Evangelina zaciąga się powoli. – Czemu nikt tego nie naprawia? I czemu tu nic się nie dzieje?!
– Coś tam się dzieje – mruczy mysi facet z kąta, którego imienia Gelly nawet nie pamięta. – Trzeba jechać do Gloucester, bo tam jakaś baba wyje po nocach, w samym centrum miasta. I do Bishop’s Strotford…
– Czy w Bishop’s Strotford jest chłodniej? – przerywa Evangelina.
– Nie sądzę. Może…
– Dobra. – Kończy papierosa w trzech zaciągnięciach i rzuca niedopałek do zimnej resztki kawy. – Jadę.



Jedna z wielu takich samych nocy, gdzieś w Londynie
– Evviva l’arte! – krzyczy Evangelina wznosząc butelkę na wysokość oczu. Siedzący po jej bokach ludzie wtórują jej ochoczo, więc wypija potężny łyk wódki i oddaje im butelkę. „Wyjście z tej żałosnej prywatki było doskonałym pomysłem” stwierdza w myślach dziewczyna, taksując wzrokiem swoich pięknych towarzyszy.
Niestety, po niecałej godzinie w samochodzie zostaje tylko Gelly, ciemnowłosa, mocno wstawiona ślicznotka z rozmazanym makijażem i kierowca z potężnym wąsem. Facet co chwila zerka na nie lubieżnie w lusterku, więc na najbliższych światłach Evangelina wyciąga swoją całkiem przytomną towarzyszkę z samochodu. Po drodze do obskurnego mieszkania Gelly porzucają ze śmiechem buty na wysokich obcasach. Kiedy zatrzymują się na jakimś rogu, żeby złapać oddech, na krótką chwilę krzyżują spojrzenia i obydwie już wiedzą. Szybki, delikatny pocałunek i znowu szaleńczy bieg, który znajdzie finał na wąskim łóżku, gdzie niewygodnie, ale szalenie klimatycznie czyta się wiersze Sylvii Plath i kocha do upadłego.
Evangelina nie może powstrzymać śmiechu, gdy tak beztrosko pędzą pod gwiazdami i latarniami, podchmielone i tak bardzo młode.
Co tam reszta świata!
Evviva l’arte! Evviva la notte! Evviva la vita!




Patronus: motyl żyje krótko, ale pięknie, wśród kwiatów, centkowanych cieni i piaszczystych dróg prowadzących w nieznane. Jest wszystkim, co mieszczą wspomnienia Evangeliny z dzieciństwa – kolorową, hipnotyzującą plamą, która ucieka, zanim ktoś zdąży się jej przyjrzeć.
Kiedy dziewczyna przywołuje swojego patronusa, przypomina sobie właśnie najmłodsze lata, migotliwe i czarujące, jak rosa iskrząca o samym świcie. Zabawy z siostrami, ogród pełen słońca i róż, bibliotekę taty, pianino – ogromnego, czarnego potwora, którego ujarzmiła małymi, białymi rączkami, i rodziców, uosobienie miłości.










 
7
4
6
2
0
0
2

Języki
Język ojczysty: angielski

Biegłości
Historia magii: IV 13
Mugoloznawstwo: III
Wróżbiarstwo: III
Gra na pianinie: IV
Wiedza o literaturze: III
Latanie na miotle: I
Kłamstwo: III
Retoryka: V

Genetyka
Brak: 0

Reszta: 0



Wyposażenie

różdżka, karty tarota, teleportacja, 3 punkty statystyk, 5 punktów biegłości





[bylobrzydkobedzieladnie]
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mercy Evangelina Prescott [odnośnik]19.07.16 14:12
Gotowe!
Gość
Anonymous
Gość
Mercy Evangelina Prescott
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach