Josephine Noelle Fenwick
Nazwisko matki: Abbott
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożna
Zawód: przechodzi szkolenie aurorskie
Wzrost: 168 cm
Waga: 55 kg
Kolor włosów: blond, zdarzają się ciemniejsze
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: liczne piegi zdobiące twarz i ramiona, przykuwające uwagę jasne spojrzenie, leworęczność; blizny porozszczepieniowe na klatce piersiowej i brzuchu
11 i 3/4 cala, jarzębina, włókno z serca smoka, giętka
Hufflepuff
Orzeł
Zakrwawione kawałki szkła
Żywica, wrzosy charakterystyczne dla krajobrazu walijskich wyżyn
Upadek rządów Grindelwalda
Prawo czarodziejów, magiczne procesy, zmiany wyglądu innych osób
Harpie z Holyhead
Amatorskie latanie na miotle, potańcówki - lindy hop
Zamiataczy i rock'n'rolla
Saoirse Ronan
Zawsze miała szczęście. Niczym niezmącona w swoim życiu nie zaznała zbyt wielu porażek. Dorastała we własnej rzeczywistości, w twierdzy zbudowanej z zasad i przyjętego porządku. Łudziła się, że wie wiele o prawdziwym świecie, lecz dopiero czasy niepokoju, które zburzyły wcześniej nienaruszalne mury, pokazały, że była tylko biernym obserwatorem. A swoje pierwsze kroki będzie stawiać niczym dziecko w ciemnościach.
Pierwszy z uśmiechów losu uwydatnił się tuż po urodzeniu, już od pierwszych chwil istnienia scalając się z kodem genetycznym dziecka. Josephine jako jedyna z pośród trójki potomków lady Amelle Abbott i Raymonda Fenwicka odziedziczyła niewielki czynnik, dzięki któremu jej skóra została upstrzona złocistymi piegami, które można byłoby połączyć w liczne konstelacje. Agnus Abbott wydał swoją jedyną kobiecą potomkinię - z pośród pozostałych trzech dziedziców - za Raymonda Fenwicka, prawowitego spadkobiercę, założonej u schyłku lat dwudziestych hodowli orłów wyspecjalizowanych w polowaniach. Dzięki temu ród Abbottów poszerzył swoje wpływy - młode pisklęta stanowiły cenny nabytek, wzbudzając podziw wśród arystokracji swoim majestatycznym wyglądem. Rodzina Fenwicków osiedliła się pomiędzy masywami gór Kambryjskich. Hodowla przynosiła zyski, z każdym rokiem zyskując na większej popularności, więc, pomimo że nie był to dworek szlachecki, w domostwie nie brakowało wygód; lady Abbott z łatwością zapomniała o przywilejach i salonach, oddając się wychowaniu syna, a osiem lat później córki - Josephine.
To właśnie Josie obdarzyła całą swoją uwagą, rezygnując z wychowania wspomaganego przez nianie bądź wykwalifikowane guwernantki. Jako doskonale urodzona kobieta, wiedziała, co dokładnie chce przekazać córce. Jo okazała się jednak być żywym ognikiem, niejednokrotnie stanowiącym prawdziwe utrapienie. Irytująco niecierpliwa potrafiła wymyślić rzeczy, na jakie są w stanie wpaść tylko i wyłącznie dzieci, które tracą zainteresowanie już po kilku minutach. W tym okresie młoda panienka Fenwick niejednokrotnie zdobyła całą kolekcję siniaków, zadrapań, rozcięć, a i także poważniejszych ran. Wszelkie interwencje rodziców nie przynosiły najmniejszego rezultatu, więc i oni odpuścili sobie próby sprawowania kontroli nad dzieckiem, licząc, że zachowanie minie wraz z wiekiem. Dopiero wypadek u podnóża gór przystopował odrobinę żywiołowy temperament dziewczyny – popołudnie spędzone w niewielkiej rozpadlinie sprawiło wszystko to, czego nie byli w stanie osiągnąć rodzice. Ponoć tego dnia miała szczęście – upadek wgłęb większej szczeliny najpewniej skończyłby się tragicznie. Dopiero po tym incydencie udało się wpłynąć na dziewczynkę na tyle, by zaszczepić w jej mózgu kilka zwyczajów i umiejętności. W rodzie Abbottów wiodła prym sprawiedliwość, nic więc dziwnego, że dzieci wychowywano w cieniu prawości i słuszności. U boku matki Josie spędzała większość popołudni, z czasem doceniając piękno płynące z gracji jej ruchów. Uczyła się o literaturze i historii magii; początkowo otrzymywała wiedzę w postaci legend i lekkich podań, które rzeczywiście mogły zainteresować dziewczynkę – w tym okresie często fantazjowała o niezwykłych wyprawach i walce z niebezpiecznymi stworzeniami. Dopiero później skoncentrowała się na problematyce cięższej, stawiając wartości prawa egzekwowanego w licznych procesach ponad baśnie i szlachecką genealogie. Matka nauczyła ją formułowania własnych myśli i bronienia racji pokrzywdzonych osób. Josephine wychowała się w otoczeniu natury, przyswajając prawa nią rządzące. Skupiała się na obserwacji, szybko pojmując jak ukryć swoją obecność, by nie spłoszyć dorosłego, drapieżnego ptaka. Gdy przebywała z pisklętami orląt, uczyła się podstawowej opieki, a później także i nakładania opatrunków na skrzydła pechowców czy też wydawania komend – z różnym skutkiem; w przeciwieństwie do Gideona nie miała wrodzonego daru obcowania z ptakami, jednak widok majestatycznych władców przestworzy sprawiał jej niezaprzeczalną przyjemność.
Na kilka lat przed otrzymaniem listu ze szkoły magii, ku rozpaczy dziewczynki, uwaga matki skupiła się na kolejny dziecku, Benajminie. Musiało upłynąć wiele wody zanim Josephine zaakceptowała obecność nowego brata, odciągającego atencję rodzicielki. Jednakże i z tego nieszczęścia, druzgoczącego malutkie serce, zrodziło się coś dobrego. U boku ojca nauczyła się zasad panujących w lasach otaczających dom - swego czasu ciężko było ją zamknąć w czterech ścianach - mała była zbyt zafascynowana żyjącymi tam stworzeniami i roślinami, które spotykała na swojej drodze. Potrafiła rozpoznawać ich ślady i, co ważniejsze, więcej już nie wpadała do szczelin. Odkryła także, że całkiem swobodnie czuje się na końskim grzbiecie – w późniejszych latach taka forma przemierzanie wzgórz i lasów stanowiła uzależniającą formę relaksu. W czasie przejażdżek towarzyszył jej wytresowany orzeł, który szybował ponad koronami drzew, prowadząc ją do domu nawet z najgęstszego lasu.
Wyjazd do Hogwartu okazał się być bolesnym doświadczeniem. Przez pierwsze miesiące tęskniła za domem, prawie co tydzień wysyłając długie listy do rodziców i do brata. Nie rozumiała, dlaczego musiała opuszczać ukochane wzgórza na rzecz szkolnych murów, gdzie nie potrafiła odnaleźć swojego miejsca. Hogwart czarował kamiennymi korytarzami, pokaźną biblioteką i rozległymi błonami, gdzie w okresie wiosennym korzystała z jeziora. Pomimo to Josephine przed długi okres wykazywała się niezwykłym uporem w ulegnięciu czarowi zamku. Pierwsze miesiące spędzała na błoniach, odnajdując choć odrobinę radości we wspieraniu pleców o konar drzewa i szkicowaniu poszczególnych kwiatów. Wkrótce jej szkicownik zapełnił się kolejnymi ilustracjami, mniej lub bardziej udanymi. Być może akceptacja nowego środowiska potrwałaby znacznie dłużej gdyby nie listy Gideona, zachęcające siostrę do obdarowania Hogwartu odrobiną szansy. Na ten okres złożyło się także odkrycie niewielkiego talentu Josie przez znajomą z dormitorium. Choć nie spędzała godzin przed sztalugą, nie potrafiła posługiwać się dłutem, talent wykazała w ozdabianiu ciała. Naturalnie przychodziło jej upiększanie czarownic na bale bożonarodzeniowe, w późniejszym okresie zajmowała się także wyglądem chóru podczas występów; tutaj charakteryzacja nierzadko wymagała czegoś więcej niż umalowania ust. Wraz z upływem kolejnych lat zaczęła wspomagać procesy magią. Zmieniała kolory włosów, skóry, na życzenie upodabniała choćby do goblina… Przekonała się także do ludzi – znalazła swój niewielki krąg znajomych, z którym spędzała lata do ukończenia szkoły. Wraz z nimi kochała wolność i nie znosiła rutyny. Wydawała się być w ciągłym ruchu, w pogoni za nowymi doświadczeń i wrażeniami - nadmiar energii zaczęła rozładowywać podczas zajęć z latania, a po trzecim roku dołączyła do drużyny Quidditcha jako szukająca. Hufflepuff wyciągnął z niej wszystkie dobre wartości - stawiała na pracowitość, brzydząc się oszustwem w zdobywaniu wyników naukowych. W kontaktach z innymi nie próbowała udawać lepszej niż jest w rzeczywistości – kręgi szlacheckie nigdy jej nie nęciły, choć przyglądała się doskonale poukładanym panienkom z lekkim zainteresowaniem. Josephine nie cierpiała jednak z powodu braku szlacheckiego nazwiska, którego nie odziedziczyła po matce; na szkolnych potańcówkach wolała podskakiwać w rytmy mugolskich utworów czy też przeżywać pierwsze miłostki bez obaw o krzywe spojrzenia towarzystwa. Najbliższych przyjaciół obdarowywała wielkim, gołębim sercem. Swoje racje przedstawiała w sposób rzeczowy, jednakże przez logiczne myślenie i racjonalny ton przebijała się duża doza empatii. Po trzecim roku nauki zaczęła aktywnie działać w klubie pojedynków - trochę dla własnej satysfakcji, ale także i rozwoju umiejętności. W końcu nie była głupia; niejednokrotnie na korytarzach szkolnych oglądała potyczki pomiędzy uczniami. Wierzyła w moc prawa i zasad, jednak jej brat był doskonałym przykładem, że na świecie są osoby, które w znaczący sposób odbiegają od obowiązujących schematów. I to właśnie z nimi należało walczyć. Josephine często stawała w obronie słabszych niezależnie od czystości krwi – przejawy niesprawiedliwości kuły ją niczym drzazgi – tylko jeden raz uniosła różdżkę w obronie, w pełni świadoma płynących z tego konsekwencji, jednak z uśmiechem na ustach posłała do skrzydła szpitalnego oprawce swojej przyjaciółki.
Nie porzuciła pasji z dziecięcych lat na rzecz tych nowych, ba, biblioteka Hogwartu skrywała liczne księgi, będące nieocenionym źródłem wiedzy. Obeznanie w prawie niosło ze sobą silne poczucie sprawiedliwości. Josephine wraz z wiekiem zaczęła kształtować swoje życie wraz z granicami wyznaczanymi przez normy społeczne i prawne. Znała zasady, które w swoimi młodymi oczyma postrzegała jako nienaruszalne. Na korytarzach zamku z łatwością wyłapywała wszelkie odchylenia od normy, nawet te najdrobniejsze, co nie przysparzało jej wielu przyjaciół. Stworzyła wizję swojego idealnego świata, do którego chciała dążyć. Wszak nie wychowała się w złotej klatce – była świadoma czasów niepokoju, w których przyszło jej dorastać. Z wypiekami na policzkach czytała wszystkie numery Proroka, nie szczędząc języka na komentowanie doniesień z pierwszych stron. Kultywując wyznawane wartości, w swoich działaniach nigdy nie kierowała się ideą czystości krwi – jej kodeks moralny wyznaczały spisane prawa, których starała się nie przeinterpretowywać dla własnych korzyści czy wygody. Nic więc dziwnego, że po SUMach jej szatę zaczęła zdobić plakietka prefekta. Szkołę ukończyła z uśmiechem satysfakcji na ustach. Lata poświęcenia opłaciły się z nawiązką, Josephine przeszła przez egzaminy z łatwością w dziedzinach, z którymi wiązała przyszłość. Oczywiście, nie najgorzej poradziła sobie z transmutacją i obroną przed czarną magią; wyniki z run oraz z zielarstwa również były satysfakcjonujące, jednakże całkowicie poległa na astronomii i mugoloznawstwie, na które zapisała się z czystej ciekawości - niestety, niezbyt przemawiały do niej mugolskie przedmioty i codzienne aktywności. Ku zaskoczeniu, eliksiry poszły jej zaskakująco dobrze jak na poziom, który zwykle sobą reprezentowała – choć rozpoznawała rośliny z wykorzystywaniem ich bywało różnie; nigdy nie mógł przewidzieć czy tym razem w jej kociołku znajduje się papka czy może dobrze uwarzony eliksir. Co ciekawsze, wobec początkowych trudności w dostosowaniu, z ukłuciem żalu zostawiła za sobą mury Hogwartu.
W pierwszych krokach w dorosłości przyświecała jej dobra passa. Tak jak się spodziewała, została przyjęta na staż w Ministerstwie Magii w departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Oczami, w których lśniły ogniki niezdrowej ambicji, widziała przed sobą fioletową togę sędziego. Za ile ją zdobędzie? Za dwie dekady? Może trochę mniej? Z zapałem odhaczała kolejne cele zwykle zdobywane dopiero w dorosłym życiu – łutem szczęścia podszedł akurat do niej na jednej z potańcówek: do nieudolnie pojmującej pierwsze kroki Lindy Hopa, obsypanej złocistymi piegami powstałymi w wyniku ekspozycji na słońce. Szybko okazało się, że rozumieją się bez słów, a wspólni znajomi wróżyli im radosną przyszłość. Jednakże Josie nie spędzała całych dni w Ministerstwie na pochłanianiu akt kolejnych spraw oraz na randkowaniu. Na uwadze miała także dom rodzinny, gdzie czuła się naprawdę swobodnie. Uczyła się ponownie obcować z ptakami, a jesienią galopowała w las, by zdobyć futro do płaszcza mającego ją chronić przed nadchodzącymi mrozami. Jednak najwięcej wolnych chwil spędzała u boku Gideona, który w imię poczuwanego obowiązku, uczył siostrę odpowiedniej obrony, twierdząc, że odpowiednie umiejętności są niezbędne w czasach, w których nie ma miejsca na spokojny sen.
Nigdy nie pomyślałaby, ile miał racji…
Jednej nocy jej życie zostało zmiecione podobnie do domku z kart. A szczęście? Najwyraźniej wyczerpała jego przydział, który nie okazał się być znów taki wielki. Tuż przed dwudziestymi urodzinami straciła wszystko co najbliższe sercu. Niektórzy mówili, że miała wielkie szczęście, że akurat tę noc spędziła w mieszkaniu chłopaka. Z czasem na te słowa nauczyła się reagować uprzejmym skinieniem głowy, choć nie widziała w tym nawet najmniejszego przejawu uśmiechu losu. Ci mniej życzliwi za jej plecami twierdzili, że sami sobie byli winni, otwarcie wypowiadając się przeciwko rządowi Grindelwalda, a Gideon sprowadził na siebie zbyt dużo uwagi zsyłając do Azkabanu i Tower jego fanatycznych zwolenników. W tydzień po pogrzebie własnych rodziców i starszego brata odcięła się od wszystkiego co znajome. Przestała przychodzić do Ministerstwa, nawet nie siląc się na złożenie wypowiedzenia. Nic nie mogło ją też zmusić do otwarcia drzwi nawet najbardziej pokojowo i przyjaźnie nastawionej osobie. Spaliła więc za sobą wszelkie mosty, porzucając swoje uporządkowane życie; zgrzytała zębami, gdy nie chcieli odpuścić, gdy sowa przynosiła kolejne listy. Nie rozumieli, że po ukochanym Gideonie nie pozostało jej nic więcej poza wysłużonym fałszoskopem. Wynajęła więc niewielkie mieszkanie na przedmieściach Londynu, zbyt niepewna o kolejne dni, by stworzyć prawdziwy dom. Nie przeszkadzało jej życie na walizkach, najtańszym kosztem - tylko przed Jamiem, na dłużący się okres wakacji, udawała, że uporządkowała swoje życie. Wynajmowała wtedy coś lepszego, stwarzała iluzje starego życia - dla niego. Podniszczoną hodowlę oddała pod opiekę młodszemu bratu ojca. Nie była w stanie znieść bijącej pustki z postawionych na nowo ścian; dom stanowił widmo wszystkiego, co utraciła bezpowrotnie, a duszę Josephine stopniowo zaczęło pochłaniać niezdrowe pragnienie zemsty.
Przez miesiące upływające w samotności zaakceptowała odmienioną rzeczywistość i stworzyła plan, plan całkowicie odmienny od celów wyznaczających linie poprzedniego życia. Motywacja do działania chroniła ją przed popadnięciem w szaleństwo z rozpaczy; profilaktycznie, we własnym zakresie zgłosiła się też do magipsychiatry, który pomógł jej ze stratą; wiedziała, że bez odpowiedniej pomocy nigdy nie przejdzie testów kwalifikacyjnych. Testów wymagających, do których nigdy się nie przygotowywała. Miała podstawowe zdolności, jednak nie była ich całkowicie pewna. Walka? Wcześniej tylko ta o określonych zasadach na podwyższeniu areny. Pomimo to chciała spróbować - tylko ta determinacja sprawiała, że każdego dnia była w stanie wstać z łóżka. Po raz kolejny sięgnęła po podręczniki, by przez półtora roku poddawać swój mózg i ciało wzmożonemu wysiłkowi fizycznemu i psychicznemu. Pomimo większej sprawności fizycznej, wprawy w rzucaniu zaklęć, wysługiwaniu się transmutacją i tworzeniu (prawie) zawsze idealnych tarcz obronnych, nie była pewna, czy jej wysiłek zostanie doceniony.
Z drżącym sercem, po kilkunastu miesiącach od wybuchu wróciła do Ministerstwa, ku zaskoczeniu znajomych, nie po to by dokończyć przerwany staż. Z jej działań płynęła determinacja i opór, którego nie potrafiły złamać nawet najmądrzejsze słowa. Dotychczas siła leżała w prawie, Josephine nigdy nie spodziewała się, że jedyną satysfakcjonującą ją opcją jest odpłacenie ciemiężycielom w równie brutalny sposób. Gdy otrzymała wynik pozytywny, płakała z odczuwanej ulgi. To ludzie mogli nazywać prawdziwym szczęściem - jej życie po raz kolejny zaczęło wracać na wybrane przez nią samą tory; nieważne jak bardzo byłoby to szalone. Poznała także co znaczy prawdziwy ból i wyczerpanie - we własnym łóżku przeżywała chwile zwątpienia, gdy po nadwerężających treningach doskonale czuła każdy mięsień. Uczyła się teorii, udowadniała umiejętności, rzadko kiedy oglądając prawdziwą brutalność. Wiedziała jednak, że wkrótce to nastąpi, wszak plan kursu był napięty, a aurorzy musieli być przygotowani na wszystko. Przed nią jeszcze długa droga, lecz myśl o zostaniu aurorem sprawia jej praktycznie taką samą satysfakcję jak niszczenie przyszłości czarnoksiężników za pomocą prawa. Tym razem chce oglądać ich ból i upadek. Zaczęła uśmiechać się do napotykanych ludzi, ponownie rozsiewając wokół siebie niezdrowy optymizm i łudząc się, że rozmówcy nie będą dociekać jego źródła. Tylko w oczach czasami błyskały ogniki desperacji. Temat rodzinnej tragedii nakryła nienaruszalną płachtą tabu, zbywając milczeniem wszelkie komentarze. Widziała swoje cele nad wyraz wyraźnie, spychając na bok fakt, że może skończyć w podobny sposób do Gideona.
Pozostawiony przez rodziców majątek powoli zaczął się uszczuplać. Początkowo myślała, że w rodzinnej skrytce bankowej znajdzie więcej złota. Z wynagrodzenia kursantki pokrywała bieżące wydatki, które zredukowała do minimum. Zdecydowała się nawet na kolejną przeprowadzkę - porzuciła swoją samotnie, miejsce na zregenerowanie sił i ściągniecie masek, na rzecz niewielkiego pokoju. Nie liczył się jej osobisty komfort, przede wszystkim miała na uwadze przyszłość Jamiego. Małego Jamiego, który ze stratą rodziny musiał zmierzyć się w ciężkim okresie dorastania. Z dnia na dzień Josephine nauczyła się go kochać, troszczyć i dbać, aż zbyt mocno odczuwając ciężar obowiązków spoczywających na jej ramionach. Drży o niego każdego dnia, który spędza w murach Hogwartu, szkoły tak innej niż ta jaką znała. Benjamin stanowi jej jedyną najbliższą rodzinę, i choć szkolenie Jo trwa dopiero kilka miesięcy, nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby ucierpiał z powodu jej nierozważnych działań.
Wspomnienie usunięte w związku z zaklęciem Nemo.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 32 | +5 (różdżka), +1 (fluoryt) |
Zaklęcia i uroki: | 0 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 10 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 3 | Brak |
Zwinność: | 8 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Historia Magii | II | 10 |
ONMS | I | 2 |
Retoryka | I | 2 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Starożytne Runy | I | 2 |
Ukrywanie się | II | 10 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Mugoloznastwo | I | 5 |
Szczęście | I | 5 |
Wytrzymałość fizyczna | III | 10 |
Odporność psychiczna | I | 5 (4) |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Zakon Feniksa | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Gotowanie | I | 0,5 |
Malarstwo (tworzenie) | I | 0,5 |
Krawiectwo | I | 0,5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 1 |
Pływanie | I | 1 |
Taniec Współczesny | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 2,5 |
Różdżka, fałszoskop
these violent delights have
violent ends...
Ostatnio zmieniony przez Josephine Fenwick dnia 15.08.16 14:54, w całości zmieniany 5 razy
Witamy wśród Morsów
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 06.07.18 11:40, w całości zmieniany 1 raz
[18.08.17] Ingrediencje (maj)
[21.05.18] Ingrediencje (lipiec/sierpień)
[31.07.18] przekazano na spotkaniu Zakonu Feniksa: róg dwurożca, mandragora, włosie akromantuli, włosie mantykory, jaja widłowęża, krew reema
[07.08.18] Wykorzystanie: mandragora
[22.10.18] Ingrediencje (wrzesień/październik)
[03.08.18] Wsiąkiewka (majoczerwiec) +1PB
[30.07.16] Teleportacja, zaklęcia ochronne -50 pkt
[26.09.16] Wykonywanie zawodu (styczeń/luty) +50 pkt
[04.09.16] Puszek pigmejski -10 pkt
[09.01.17] Czara ognia +10PD
[24.01.17] Sowa -50 PD
[27.01.17] Zwrot PD; +20PD, 1pkt Transmutacja
[02.04.17] Zwrot PD (teleportacja) +50PD
[04.06.17] +5 pkt do statystyk
[13.06.17] Aktualizacja postaci: +1 punkt OPCM, +1 punkt transmutacji, -100 PD
[26.07.17] Odsiecz, +150 PD, +3 punkty biegłości zakonu
[06.08.17] Utrata różdżki: -4OPCM, -1T
[20.08.17] Zakup nowej różdżki, +5 opcm, -20 PD
[16.09.17] I poziom biegłości Zakonu Feniksa; +3 do OPCM
[13.12.17] Zdobycie osiągnięć: Weteran, Światło w Ciemnościach I, Nieugięty
[22.12.17] Utrata różdżki - 16.06.56
[02.01.18] Zakupy: +4 do OPCM, -320 PD
[18.01.18] Zwrot (Gringott): +60 PD
[06.03.18] Wsiąkiewka (kwiecień), +30 PD, +1 PB
[13.05.18] Podsumowanie napraw anomalii (maj/czerwiec): +25PD
[21.05.18] Zdobyto podczas Festiwalu Lata: 3 odłamki spadającej gwiazdy
[05.07.18] -20 PD; różdżka
[05.07.18] - 80 PD, +1 OPCM
[24.07.18] Spotkanie Zakonu Feniksa, +10 PD
[03.08.18] Wsiąkiewka (majoczerwiec), +30PD, +1PB
[06.08.18] Zdobycie osiągnięć: Weteran II, Mały pędzibimber, Do wyboru, do koloru, Na głowie kwietny ma wianek, +190 PD
[18.10.18] Rozwój postaci: 3 statystyki OPCM, fluoryt; -305 PD
[18.10.18] Rozwój postaci: kamień runiczny, -50 PD