Wydarzenia


Ekipa forum
Warsztat
AutorWiadomość
Warsztat [odnośnik]27.07.16 10:29

Warsztat

Stare biurko zawalone przeróżnymi papierami, buteleczkami i narzędziami potrzebnymi do naprawy przyniesionych przedmiotów wykonane z solidnego drewna jest miejscem, gdzie Vasilas przebywa najczęściej. Prócz zleceń można tam znaleźć słoiki z brandy, którą raczy się właściciel jak i notatki związane z magią i jej wykorzystaniem w pracy.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Warsztat [odnośnik]27.07.16 11:39
13 stycznia

Vasilas obudził się tamtego ranka z dziwnym bólem głowy. Wydawałoby się, że to nic ważnego, a przynajmniej miał taką skrytą nadzieję. Wszystko poszło sobie na wieczny spacer z wakacjami włącznie, gdy zajrzała do niego jedna z kobiet, które przychodziły odebrać zepsuty zegarek. Kobieta. Profesor, pomyślał, śledząc ją wzrokiem ze zmrużonymi oczami jakby zaraz miała mu coś ukraść. Nie żeby był jakimś seksistą. Nie. Po prostu im nie ufał. A to było zupełnie co innego. Gdy ta stanęła przed nim, nawet na nią nie spojrzał, chociaż ta zachwalała pogodę i wychwalała postęp w chemii. A potem kuchni. Kucharki. Małe grube kobiety, które nie znalazły innego zawodu, przeleciało mu przez głowę, chociaż nie był pewny czy nie wypowiedział tego na głos. Zamiast podziwiania zapłaty, siedział tylko śmiesznie wyprostowany w swoim fotelu i patrzył na nią uważnie. Ta zdawała się nie zwracać uwagi na wwiercający się wzrok Buchanana, ale odczytał z jej lekkiego spięcia ramion, że to zauważyła i nie czuła się komfortowo. Ale to i dobrze! Tak naprawdę chyba nikt nie czuł się tam dobrze prócz samego Vasilasa.
- Wystarczy? - spytała młoda pani profesor, stając na środku pomieszczenia i obejmując się ramionami. Gdy Buchanan ją zignorował lub zwyczajnie nie dosłyszał, mając jedną ze swoich słynnych zawieszek myślowych, kontynuowała:
- Nie przeszkadza panu ten ziąb? Jest styczeń - zauważyła, patrząc na dziury w ścianach. Zwisające z nich poszarpane tapety w prążki w jakiś sposób przypomniały o średniowiecznym zakładzie psychiatrycznym. Do tego poskręcane w, zdawać by się mogło, bezmyślne spirale schody, przekrzywione i wiszące na jednym zawiasie drzwi; dalej znajdowały się zakurzone draperie, figurki psów, klaunów, wijących się drzew, strachów na wróble, a nawet znalazła się porcelanowa dynia. Gdyby nie wszechogarniający mrok, może wyglądałoby to interesująco. Jednak nie wiedziała o tym, że wszelkie krzywizny, kratki i szachownice – to było coś, co od niemożliwie długie czasu podnosiło Vasilasa na duchu. Możliwe, że dlatego iż sam różnił się od innych, ciągnęło go do dziwactw uznawanych za nie przez resztę społeczeństwa. Profesor podniosła głowę, badając spojrzeniem ubytki w suficie, przez który padał deszcz i inne opady atmosferyczne niszcząc podłogę, która zaczynała już próchnieć. Gdyby ktoś nieuważny tam stanął, mógłby się przywitać z maszyną do brandy w piwnicy. Jednak profesor nikomu nie pozwalał naruszać swojej przestrzeni bezpieczeństwa i gdy nawet komornik chciał interweniować, zegarmistrz zwyczajnie go wyprosił, tłumacząc, że pracuje nad poważnym eksperymentem i nikt nie może mu przeszkadzać. Gdy prawie podłoga się zapadała, rzucał jakieś tam zaklęcie nikomu nieznane i znowu przez kilka tygodni był spokój. Ale czemu nie chciał tego stosować trwale? I czemu dach i ściany były w takim stanie? Profesor Mugoloznawstwa tkwił tam już ładne parę lat i nigdy nie narzekał. Sytuacja była niemal ideantyczna, gdy jeszcze uczył w Hogwarcie. W sumie to mało co wychodził poza swoje komnaty. Większość profesorów, a co za tym szło uczniów uważało, że przez to odcinanie się od społeczeństwa Vasilas popadł w jeszcze większe szaleństwo. Zajęcia prowadził w większej sali zaraz pod spodem, jedzenie mu donoszono, a ze względu na jego eksperymenty trzymano się z daleka od wieży. Między innymi dlatego dyrektor podarował mu własnie tamtą lokację, a nie inną. Gdzie wybuchy, hałasy, zapachy nikomu nie przeszkadzały. Przez te jego dziwactwa dużo osób snuło opowieści, że jest oszpecony i dlatego siedzi w wieży, gdzie spotyka się tylko z niektórymi, a zajęcia prowadzi spożywając sok wielosokowy. Że jest jakimś mutantem czy innym potworem Frankensteina, jakich w Hogwarcie nie brakowało. Kiedyś ktoś chciał się przekonać co dzieje się na górze w gabinecie profesora - tej ciemnicy renesansownego myśliciela i samotnika. Dzielnie dostał się do sieni, ale zaraz tego pożałował, gdy profesor przywitał go w środku nocy okropnym hałasem maszyny, którą budował na środku pokoju od wielu tygodni. Do tego buchały z niej płomienie, więc zamiast odkryć coś nieziemskiego, uczeń wylądował w skrzydle szpitalnym z palpitacjami serca, mamrocząc dziwactwa o potworze o ognistym oddechu. Czy oznaczało to, że profesor chciał stworzyć własnego mechanicznego smoka? Ponowna fala plotek ruszyła w podziemie Hogwartu, a nieświadomy i zadowolony z tego powodu Vasilas działał dalej. Z goglami na oczach próbował coraz to nowe mieszanki mikstur, chcąc osiągnąć tylko sobie znany efekt. Tęsknił za tym... Dlatego jego mieszkanie przypominało wieżę ze Szkoły.
Gdy kobieta wyszła, Buchanan zdał sobie sprawę, że ból głowy przeminął, a on powinien się napić herbaty z brandy. Obrócił się sztywno na swoim fotelu i sięgnął po kieliszek.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Warsztat [odnośnik]28.07.16 11:45
Rudzielec nie interesował się ani przeszłością osób starszych oraz plotkami, które panują wokół ich persony. Dla niego w roli handlarza było ważne, czy ta osoba umie zachować tajemnicy i przede wszystkim - czego ono potrzebuje. I z takim nastawieniem, może nie najlepszym przez delirium, ale stara się jakoś wyglądać przed swym klientem. Aby się nie zorientował, że coś nie gra. Nie ważne jest zmęczone spojrzenie, które chciało się poddać i iść dalej w nałóg. Ważne jest odcięcie się od nałogu, złapanie siły, która pozwoli iść ścieżką czystości i prawości.
Zjawił się w kominku, wśród zielonego pyłu, który otoczył częściowo ciemne pomieszczenie, z którego cuchnęło wilgocią. Naturalnie skrzywił się nieco, gdyż nie przywykł do takiego zapachu w czyimś domu. Zaraz poprawił się płaszczem chcąc czuć nieco więcej ciepła, bo tutaj nie czuć zbyt wielkiej różnicy temperatury od tej na dworze. A miał nadzieję, że tym razem trafi do ciepłego miejsca.
- Nie za zimno jest profesorowi?- odrzekł na przywitanie wyjmując różdżkę i rzucając niewerbalnie lumos. Zimno i ciemno, niczym na cmentarzu. Rudzielec w takich warunkach nie będzie przecież handlować, więc bez pytania mężczyzny o zdanie postanowił nieco rozjaśnić popękane pomieszczenie. Zadziwiające, że mimo zdolności woli pozostać w takiej ruinie. Czysta głupota doprawdy! - Chyba przestanę tutaj przychodzić, jeśli profesor nic nie zrobi z tym dachem.- rzucił wiedząc, że nawet jeśli będzie miał towar, to się nie zjawi, lecz chciał dać jemu do myślenia, że powinien się zabrać za naprawę dachu. Może sobie pracować w ciemnicy, jak woli, ale czy nie szkoda zdrowia, które jest bardzo cenne? Czego nauczył się profesor Mugolnoznactwa, a rudzielec nie wiedział? Survival? Rudzi od małego mają to wrodzone, bo inaczej by nie przetrwali w tym brutalnym świecie. Odporność na choroby? Większość czarodziei jest odporna, jeśli umie się dawkować wszystkie czynniki pogody. Tak więc czego się Buchanan się nauczył podczas pracy w ziąbie i w ciemni?
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Warsztat Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Warsztat [odnośnik]28.07.16 19:18
Nie spodziewał się teraz nikogo innego. Zresztą Vasilas nigdy nie był kimś, kto interesuje się listą zapowiedzianych gości. Chodziło mu o fakty. Nic więcej. Dlatego zmarszczył brwi i podskoczył na swoim krześle, słysząc, że ktoś pojawiał się w jego kominku. Zielonkawy płomień buchnął, a po chwili z wnętrza wyszedł nie kto inny a sam Barry Weasley. Nie lubił, gdy mu przeszkadzano. Tak samo powtarzał to tysiące razy, że przez jego kominek się nie korzysta z sieci. Zaraz jednak dostałby odpowiedź, że jak inaczej dostać się niezauważonym.
- A teleportacji cię nie nauczyli? - rzucił w odpowiedzi skwaszonym tonem. Po czym poderwał się ze swojej pół siedzącej a pół leżącej pozycji i przeszedł na drugi koniec warsztatu. Widział rudowłosą czuprynę rozjaśnioną blaskiem dochodzącym z końca różdżki, a tę wychodzoną sylwetkę rozpoznałby wszędzie. - Zjedz jakąś kanapkę. Merlinie... - mruknął, kręcąc głową i rozwijając jeden z wielu zwiniętych pergaminów. Przebiegł wzrokiem po literach, mamrocząc pod nosem łacińskie słowa, które nabierały znaczenia dopiero gdy zajął się nimi nie kto inny a sam Buchanan. Słysząc, że chłopak dalej stara się nie zrobić sobie krzywdy w jego pracowni, były profesor mugoloznastwa wyciągnął różdżkę i machnął nią charakterystycznym dla siebie ruchem. Podłogi zaskrzypiały, dach się podniósł, a świeczki zapaliły. Nawet ogień buchnął w kominku, dając przyjemnego klimatu. - Naciesz się. Za godzinę i tak będzie to samo - odpowiedział Vasilas, nie podnosząc spojrzenia znad zwoju. - Nie każdy rodzi się z darem marudzenia, mój drogi recydywisto - rzucił z wrodzoną dla siebie ironią, przenosząc w końcu uwagę na nowo przybyłego gościa. Odrzucił w tył zapiski, by przecisnąć się przez stos książek, które blokowały przejście na drugą stronę warsztatu. - Znowu musiałeś ograbić włoską mafię? - spytał Buchanan, mijając rudowłosego i siadając przy swoim biurku do pracy. Nałożył specjalne okulary, jednak zanim zaczął naprawiać podrzucone do niego radio, obrócił się na krześle i zmierzył Barry'ego. - Podobno odchodzisz z branży? Co tutaj robisz w takim razie?
I nie czekając na odpowiedź, zaczął naprawiać urządzenie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Warsztat [odnośnik]01.08.16 12:03
Rudzielec zbytnio się nie przejął uwagami Buchanana, gdyż początkowo chciał zapewnić w miarę dobre warunki. Nie chciał się przecież rozchorować przez jakiegoś osobnika, który preferował chłodne klimaty. Gdy usłyszał komentarz odnoście jego chudego wyglądu, westchnął pod nosem. Kolejny czepliwy się znalazł skomentował w myślach rozjaśniając sobie przestrzeń zaklęciem. Zaraz chyba Vasilas to ujrzał, bo pokój nagle nie dość, że stał się cieplejszy, to także jaśniejszy. Zaraz rudzielec rzucił ciche Nox i światełko wychodzące z jego różdżki zgasło. Schował różdżkę kosztując chwilę ciepła, które leciało z kominka, z którego chwile temu wyszedł. - Jak profesor daje sobie radę w tych warunkach?- spytał się zaciekawiony jednocześnie podchodząc do niego i nie komentując faktu, że został nazwany recydywistą. A niech mówi co chce, sam nie jest lepszy. Barry wie, że zasługuje na ten tytuł. Recydywista, nawet źle to nie brzmi. - A daj spokój, nawet nie wspominaj o tym.- rzucił kręcąc głową. Co prawda nie współpracował z włoską mafią, ani też nie ograbił żadnej, ale chciał się pozbyć towaru, który trzymał specjalnie dla niego. Przecież sam chciał, to nie należało tego przeciągać.
- Jak to co, przynoszę ci działkę, nie spoglądasz nawet w kalendarz? Ale fakt, to moja ostatnia wizyta tutaj.- rzucił od niechcenia zerkając zainteresowany na radio. Przecież naprawia się zaklęciami, po co on brudzi się rękoma, by naprawić te ustrojstwo? Zwykłe reparo powinno starczyć. Przynajmniej tak rudzielec uważał, ale on ni będzie tutaj osadzać bruneta.
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Warsztat Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Warsztat [odnośnik]04.08.16 9:52
Barry Weasley był jedyną osobą, która wciąż wytrwale nazywała go profesorem. I z dziwnym uporem maniaka nie chciał przestać. Buchananowi to nie przeszkadzało. W końcu tego właśnie chciał najbardziej na świecie - powrotu do Hogwartu i nauczania tych przytępawych dzieciaków czegoś, co naprawdę kochał. Tutaj to było przeżycie, nie życie. Może i miało coś, co mógł nazywać jego domem, ale Szkoła Magii i Czarodziejstwa odcisnęła na nim duże piętno i nic nie miało jej zastąpić. Niestety. Skrzywił się, gdy podniósł do nosa dziwną substancję, która smrodziła w całym warsztacie. Zaraz tez wyrzucił ją przez okno, nie przejmując się odgłosami na zewnątrz, które zapewne należały do niezadowolonego kocura.
- Myślę, że jest to bardziej związane z powietrzem niż temperaturą. Co myślisz? - odpowiedział pytanie na pytanie, które padło z ust rudowłosego. - Gdybym powiedział, że żyje mi się tutaj problematycznie, nazwałbym się kłamcą, a najlepiej mówić prosto z mostu. Jednak nie jest to kwatera, w której chciałbym zostać do śmierci. Nie! Na pewno nie chciałbym tu umrzeć - dokończył, czując dziwny strach, że tak właśnie może się stać. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł mu po całym ciele, a gęsia skórka wcale nie pomogła w oderwaniu myśli o zbliżającym się czasie pożegnania się z tym światem. Słysząc słowa Barry'ego, przerwał ponownie pracę i uniósł brwi w wyrazie szczerego zaskoczenia. - A jaki mamy teraz miesiąc? - spytał, po czym skinął na byłego ucznia, by spokojnie mógł przyjrzeć się jego pracy. - Pewnie myślisz, że to głupota, ale trybiki są jak wszechświat. Wszystko pracuje jak powinno lub też wszystko się wali. A wystarczy do tego jedna usterka... Idealne odwzorowanie w prosty sposób rzeczywistości. Machając różdżką można przeoczyć wiele, mój drogi Weasley'u.
Umilkł, wiedząc, że było to smutne odwzorowanie życia. A on był tego częścią.
- Cóż... Zważając na to że znamy się już tyle czasu, powiem że pewnie odczuję pewną pustkę po tym jak zaczniesz nowe życie, ale na pewno nie powiem, że żałuję. Postępujesz właściwie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Warsztat [odnośnik]04.08.16 20:44
On był i nadal będzie dla rudzielca profesorem. W końcu nie mógł jakoś zmienić przywitania z "pana profesora" na "panie Buchanan". Tak było jemu po prostu łatwiej, i raczej nie będzie chciał tego zmienić. Może gdyby między nimi była mniejsza różnica wieku, byłby przychylny bardziej tej drugiej opcji. Ale cóż, mówi się trudno.
Początkowo nie wiedział co powiedzieć, więc pokręcił głową oddając jemu głos. Bo nic mądrego nie przychodziło jemu do głowy, a także zbytnio nie wiedział, o czym on mówi. Przecież to wszystko co sobie robi, jest prawie że ciężkie do przeżycia dla zwykłego czarodzieja. Więc nie wiedział, o czym on do diabła mówi. Może i spał na Nokturnie, ale zazwyczaj nie przejmował się tymi rzeczami. Dla niego istotne było to, ze miał dach nad głową, który chronił jego przed zimnem, deszczem, śniegiem. - Styczeń.- odpowiedział krótko i pewnie odzyskując już nieco rezonans w tym, co się dzieje i o czym mowa.
- Tak sądzi profesor? Ja nie wiem, czy starczy mi sił, aby iść tą nową drogą. Przywykłem do swego trybu życia, teraz jest ... dziwnie, i męcząco. A co do tych trybików, to nie sądzi profesor, że same trybiki nie mogą bez czyjegoś polecenia ruszyć się co najmniej o stopę? Musi być jakiś mechanizm, co nim steruje. Tak samo wszechświatem...- rzucił w sumie nie wiedząc, czy idzie dobrym tropem, lecz zmusił swój mózg do myślenia. Nawet nie wiedział, czy to co powiedział, brzmi logicznie.
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Warsztat Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Warsztat [odnośnik]07.08.16 18:17
- Tak właśnie myślę, paniczu Weasley - powtórzył za nim Vasilas. Podnosząc śmieszne okulary, by spojrzeć na to, co właśnie robił. - Nie masz po co marnować sobie życia, a masz potencjał, do którego dziwacznie i z uporem nie chcesz się przyznać. Ciekawe… - mruknął już bardziej do siebie, widząc uszczerbek w urządzeniu. Lubił tego dzieciaka i nigdy nie potrafił zrozumieć tego, że został tym kim był. Nie miał ku temu powodów. Nie żył w ukryciu, nie był artystą. Nie potrzebował tego szajsu, którym się szprycował. Siebie i innych. - Masz coś dla mnie? – spytał, obracając się na ruchomym taborecie, który sam zaprojektował i złożył. Było to niesamowicie użyteczne cacuszko. - Jeśli tak to cieszę się, że to będzie ostatni raz, gdy zobaczymy się w takich okolicznościach. Nie sądzisz? 
Buchanan poderwał się i przeszedł na drugą stronę warsztatu po swój ulubiony śrubokręt. Gdy odwracał się, stanął twarzą w twarz z Weasley’em. Chciał powiedzieć coś, co pokrzepi tego młodego człowieka, jednak czy aby na pewno chciał słuchać starego szaleńca? Zmienił więc temat.
- Podobno się żenisz. Małżeństwo... To koniec.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Warsztat [odnośnik]12.08.16 19:24
On i talent do czegoś niekoniecznie powiązanego z różdżkami? Nie, to raczej było niemożliwe. Nie widział siebie w innym fachu... przynajmniej aktualnie. Pragnął pozostać przy różdżkach i niczego więcej nie zmieniać. Dlatego tylko spojrzał na niego dziwnie i nie komentując słów zaczął spoglądać cały mechanizm owego radia, czy co tam było. Chwilę później już przeszli do tematu głównego, czy raczej powodu, dla którego rudzielec dziś odważył się wkroczyć do mieszkania Buchanana. Kiwnął głową na znak, że ma to przy sobie, a nawet i zmusił się nieco do lekkiego uśmiechu.
- Może i ostatni raz się spotykamy z powodu narkotyków, lecz chyba profesor nie zabroni mi czasem korzystać z pana mądrości. Prawda?- powiedział wesoło chcąc stłumić w sobie uczucia, które niekoniecznie by pasowały do obecnej chwili, a to wszystko z powodu narastającego głodu i pokusy, która jego kusiła w lewej kieszeni. W kieszenie, z której wyjął woreczek z obiecanym towarem dla Vasilasa. Mimo wszystko trzymał do w dłoniach, nawet kiedy napotkał się wzrokiem z profesorem i ... zamilkł. Na kilka chwil. Nie chciał akurat o tym rozmawiać, lecz czy miał jakiś inny, rozsądniejszy temat?
- Ja tak nie myślę. To może być początek tego ... nowej drogi?- mówił niepewnie chcąc bronić swego stanowiska mimo tego, że z każdą chwilą nieobecności Marcelyn coraz bardziej był mniej przekonany do tego ślubu. Nie ze względu na uczucia, bo jeszcze ją kochał, nie będzie zaprzeczać. Nawet tęskni za nią, lecz co, jeśli wyczerpie limit swej nieobecności? Co, jeśli wyjechała do rodziny, która zmusiła ją do wkroczenia do tej niby tajnej organizacji? Nie, nawet nie chciał o tym myśleć, że się pakuje w coraz głębsze tarapaty, że mogłaby robić coś całkiem innego, niż opieka nad starą i chorowitą babką. Dlatego wolał robić dobrą minę do złej gry i kontrolować tę rozmowę na tyle, ile może. Dlatego podrzucił woreczek z towarem zerkając jednocześnie na profesora z nadzieją, że zaraz będzie mógł się zmyć i zająć się... no właśnie, może nawet pójściem na kolejną rozmowę z Selwynem?
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Warsztat Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Warsztat
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach