Wydarzenia


Ekipa forum
I piętro
AutorWiadomość
I piętro [odnośnik]27.07.16 11:00

I piętro

Centrum całej kamienicy. Sypialnia, jadalnia, pracownia, strzelnica i łazienka za jednym zamachem. Książki, gazety, obrazy z Bliskiego Wschodu, niezapłacone rachunki, mapy Wielkiej Brytanii, anatomiczne rysunki, orientalne dywany, tygrysia skóra, na wpół zjedzone zapomniane dania. Zgodnie z przekleństwem uciekiniera, są peruki, wąsy i fałszywe nosy.W swoim chaosie i bałaganie odzwierciedla złożoność umysłu właściciela. Każdy przedmiot świadczy o jego podróżach, zainteresowaniach łącznie z anatomią, fotografią, fizyką czy chemią. Zawiera wszystko, co jest godne zainteresowania Vasilasa. Jego praca i sytuacja życiowa wymagają izolacji, więc wnętrze domu musi mieć to, co niezbędne do przeżycia.
Gość
Anonymous
Gość
Re: I piętro [odnośnik]29.07.16 20:40
| z poddasza

Luna również często lubiła zastanawiać się nad różnymi rzeczami. Rzadko dzieliła się swoimi rozważaniami, przeżywając wszystko bardziej wewnętrznie i nie lubiąc wpuszczać nieodpowiednich osób do własnego ukrytego świata. Od bardzo dawna zastanawiała ją istota magii. Jak to jest, że niektórzy ludzie posiadają moc, a inni nie. Jak to jest, że ci, którzy ją posiadają, mogą być uzdolnieni w różnym stopniu, albo że niektórzy rodzą się z jakimś dodatkowym talentem, jak metamorfomagia czy zdolność rozumienia mowy zwierząt. To wszystko budziło w Lunie ogromne zaciekawienie, zastanawiała się, czy jest to warunkowane przez umysł czarodzieja, czy może inny, dodatkowy czynnik. Ale praca amnezjatora, wbrew temu, co sobie kiedyś wyobrażała, nadal nie zaspokoiła wszystkich jej wątpliwości. Ale może w przyszłości, kto wie? Może pomogłoby jej w tym opanowanie hipnozy bądź legilimencji, o których tyle czytała?
Słysząc jednak głos Vasilasa, powróciła z krainy rozmyślań na ziemię.
- Gdybym tylko miała pewność, że w ogóle odpisałbyś na jakikolwiek list... – westchnęła, wywracając oczami. Zapewne mężczyzna odpisałby po roku, albo nawet nigdy, bo liścik zapodziałby się w tym bałaganie. Dlatego musiała naruszać ten dobry obyczaj i pojawiać się bez zapowiedzi.
- Chyba byłeś zbyt zajęty, by to zauważyć – uśmiechnęła się lekko; wuj najwyraźniej nie zwrócił również uwagi na to, że właśnie wyrzuciła mu przez okno na zagracone podwórze wszystkie daktyle. Zdecydowanie nie nadające się do spożycia, chyba że chciał się rozchorować. – Tak... Chodźmy stąd. Zjemy i porozmawiamy.
Przeszli na pierwsze piętro, do sporego i bardzo zagraconego pomieszczenia, które jednak zawsze podobało się Lunie. Co prawda mogłoby tu być nieco czyściej, ale wnętrze niewątpliwie było pełne interesujących przedmiotów i oddawało ekscentryczną osobowość jej wuja. Podejrzewała, że w natłoku szpargałów można tutaj znaleźć dosłownie wszystko.
Udało jej się zlokalizować stół, gdzie, po zrobieniu odrobiny miejsca, wyciągnęła pakunki z jedzeniem. Był tam spory bochenek świeżego chleba, trochę owoców, szynka owinięta sznurkiem, tuzin udek kurczaka i duża butelka soku. Było tego trochę, bo wątpiła, by Vasilas w ferworze eksperymentów pamiętał o zakupach. Przez niego i ojca Luna musiała mieć głowę na karku.
- Może opowiesz mi co nieco o tym ustrojstwie, które widziałam w pracowni? – zagadała na początek, choć nie była pewna, czy wuj zdecyduje się cokolwiek zdradzić.
Zaczęła się przechadzać po pokoju, zauważając nieopodal drobiazgi, które wyglądały jak elementy przebrania.
- Więc nadal uważasz, że coś ci grozi? – zapytała po chwili. Do tej pory zawsze myślała, że Vasilas cierpi na dziwną manię prześladowczą, ale po wydarzeniach w nowym roku zaczęła się zastanawiać, czy może jednak jego strach nie był zupełnie bezpodstawny. Bo coś zaczynało się dziać, i to był kolejny powód, dla którego chciała się z nim zobaczyć.
Luna Spencer-Moon
Luna Spencer-Moon
Zawód : amnezjatorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Idź za marzeniem i znowu idź za marzeniem, i tak zawsze aż do końca.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2180-luna-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t2253-poczta-luny https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f224-evelyn-ave-184 https://www.morsmordre.net/t3343-skrytka-bankowa-nr-602#56368 https://www.morsmordre.net/t2269-luna-spencer-moon
Re: I piętro [odnośnik]04.08.16 11:02
Wbrew pozorom Vasilasowi brakowało towarzystwa. Lub inaczej powinien to ująć - brakowało mu kogoś, z kim konwersacja nie była tak uciążliwa jak z normalnymi ludźmi. Luna w stu procentach mu zapewniała doborową kompanię przez co poniekąd Buchanan nieświadomie miał do niej słabość i często uczucia, które w nim się budziły wobec niej były całkowicie ojcowskie. Bo prócz Microfta nikt z jego rodziny nie dorównywał jej intelektem. Lub miała taką zdolność podchodzenia do swojego dalekiego krewnego, której nie posiadał nikt inny.
- Wiesz, że nie odpisuję na listy. Dziwna myśl... - mruknął pod nosem, zupełnie zapominając o tym, co powiedział jej chwilę wcześniej. Nie miał sowy, bo sowa była jedynie zagrożeniem, a on starał się unikać wszystkiego, co mogłoby dodatkowo narazić go na gniew Grindelwalda. Bądź zainteresowanie przez innych miłośników czystej krwi. Zeszli do jego centralnego punktu życia, gdzie od razu czuć było inne powietrze. Duchota i zapach smoły na poddaszu drażnił każdy nos. Nawet z perspektywy czasu przyzwyczajonego już Vasilasa. Pomieszczenie, które zajmowało całe pierwsze piętro było chyba jego ulubionym. Posiadało pewną dozę elegancji i angielskiego charakteru pomimo rozgardiaszu. Buchanan jednakowoż potrafił się tam znaleźć z ogromną łatwością, co zawsze wprawiało w zdziwienie jego brata, Microfta, który bywał u młodszego Buchanana z taką samą częstotliwością z jaką ptaki przylatywały i odlatywały na zimę. Nie miał mu tego za złe. W końcu oboje ryzykowali częstszymi spotkaniami. Różnice między nimi były widoczne już gołym okiem, ale dogadywali się lepiej niż niejedno małżeństwo.
Słysząc pytanie Luny, wyrwał się z chwilowego zamyślenia, które zdarzały mu się praktycznie bez przerwy. Z obecnością krewnej musiał równocześnie wysilać się, by znowu nie odlecieć myślami w nieznane.
- Buduję anatomiczny szkielet smoka, moja droga - odpowiedział. - Chcę poznać tajniki ich zdolności lotu - dodał, łapiąc jeden z owoców z koszyka, który przyniosła ze sobą czarnulka. Reszta pozostawała tajemnicą. Zarówno dla niej jak i dla niego. Nie powiedział jej wszystkiego, ale nie chciał jej martwić. Wbrew wszystkiemu naprawdę zależało mu na dziewczynie. I nie było to spowodowane przywiązaniem. Podciągnął nosem, gdy spytała ponownie. - Nikt nie jest bezpieczny w tych czasach. A szczególnie nie ci, którzy stoją w pierwszej linii bycia przeciwnikami naszego kochanego dyrektora Hogwartu - mruknął, a apetyt od razu go opuścił. Odłożył nadgryziony owoc na stolik i zjechał lekko na siedzeniu. - Nie wiem kiedy będziemy mogli przestać kryć się jak szczury ze swoimi podglądami, ale nie mam zamiaru umierać. Jeszcze nie teraz. Czas poprawy nadchodzi, ale przed świtem zawsze jest najciemniej - urwał, wpatrując się w pustkę. Przeżył wiele, ale najwidoczniej nie widział jeszcze wszystkiego. A to go przerażało.
Gość
Anonymous
Gość
Re: I piętro [odnośnik]13.08.16 18:30
Lunie również czasem brakowało towarzystwa, przynajmniej ludzi odpowiednio ciekawych i inteligentnych, bo takich ceniła najbardziej. Sama była jednym wielkim paradoksem: jednocześnie stąpała mocno po ziemi, ale głową bujała w chmurach, w krainie wzniosłych idei i aspiracji. Nużyła ją zwyczajność i trywialne sprawki. Męczyły błahe, bezcelowe pogaduszki o pogodzie, dlatego nie należała do najbardziej rozgadanych osób, chyba że trafiała na ciekawego rozmówcę lub po prostu miała akurat ochotę na rozmowę. Nie zawsze miała. Czasem wystarczało po prostu zamykanie się w ścianach własnego umysłu i oddanie rozmyślaniom o sprawach różnych. Vasilas był specyficzny, jak większość Spencer-Moonów (choć niektórzy byli i drętwi, szczególnie ci zapatrzeni w świat polityki), w jego towarzystwie czuła się dobrze, choć za tokiem myślenia zwykle nadążyć nie potrafiła, a paranoja wujka i ciągłe ukrywanie się wprawiało ją w zaskoczenie, choć ostatnio zaczynała zdawać sobie sprawę, że może nie było to zupełnie bezzasadne, że mogło nie wziąć się z nikąd. Może obawiał się Grindelwalda, wiedział coś więcej, może przeczuwał, że coś zaczyna się dziać... A może po prostu to zbieg okoliczności, że bycie przewrażliwionym pokryło się w czasie z tym, że coś się zmieniało, że nawet Luna, pod warstwą spokoju i opanowania, obawiała się tego, co mogło się wydarzyć.
- Właśnie dlatego ich nie piszę – rzekła. – Zostaje więc nawiedzanie cię osobiście, i to bez zapowiedzi. Musisz mi to wybaczyć, ale zbyt mocno cenię nasze relacje, by tak po prostu zapomnieć o twoim istnieniu i przestać przychodzić.
Nie mogła robić tego często (zapewne w swojej paranoi by na to nie pozwolił), ale przynajmniej raz na jakiś czas starała się tu pojawić. O różnych porach, dyskretnie i zwykle nie na długo. Rozmawiali, przynosiła mu jakieś zapasy, książki lub ciekawe szpargały, na które natrafiła, a o których mógł jej powiedzieć coś więcej, a potem znowu znikała.
- Szkielet smoka? Z metalu? Hmm... – przygryzła wargę, przywołując w myślach obraz dziwacznej machiny. Co jak co, ale nie przypominała jej smoka. Nie powiedziała jednak tego głośno, w obawie że Vasilas poczuje się obrażony nie docenieniem jego dzieła. Bo poznawanie tajników ich umiejętności latania samo w sobie brzmiało fascynująco, sama nieraz się zastanawiała, jak te stworzenia potrafią unieść swoje ciężkie ciała na wiotkich, błoniastych skrzydłach.
- Na szczęście się do nich nie zaliczam. Wolę trzymać się z boku i nie angażować w nic, jeśli nie muszę – rzekła, uznając neutralność za bezpieczną opcję, przynajmniej na razie. Oczywiście, że nigdy nie popierała Grindelwalda, choć szczęśliwie ominęła ją wątpliwa przyjemność nauki w Hogwarcie będącym pod jego władaniem. Nie zgadzała się również ze słowami minister, które padły podczas sylwestra w Dolinie Godryka, ale ograniczała się do biernego przyglądania sytuacji i zastanawiania się nad możliwymi wariantami jej dalszego rozwoju. Nie wychylała się. Z perspektywy tej (szczątkowej co prawda) wiedzy potrafiłaby również zrozumieć to, że Vasilas wolał się ukrywać, wieść swoje paranoiczne życie w tym lokum, i stawiał własne bezpieczeństwo ponad głoszenie wszem i wobec poglądów, co mogłoby się dla niego źle skończyć.
- Ja też nie, wujku. Obawiam się jednak, że prędzej czy później może nadejść czas, że trzeba będzie opowiedzieć się po którejś stronie – znowu zatopiła się w myślach. Jak długo dane będzie im się cieszyć błogą neutralnością, udawaniem, że są ponad takie rzeczy, jak przyziemne konflikty o władzę w magicznym świecie i tego typu sprawy. – Wolałabym jednak, by sytuacja unormowała się bez udziału mojego i moich bliskich. – Może to było egoistyczne, ale nie była typem osoby, która lubiła nadstawiać karku za innych. Nie chciała też, żeby nadstawiali go jej najbliżsi. Altruistyczne pobudki wolała pozostawiać dla lekkomyślnych, idealistycznych jednostek, które za nic miały własne życie.
Luna Spencer-Moon
Luna Spencer-Moon
Zawód : amnezjatorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Idź za marzeniem i znowu idź za marzeniem, i tak zawsze aż do końca.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2180-luna-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t2253-poczta-luny https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f224-evelyn-ave-184 https://www.morsmordre.net/t3343-skrytka-bankowa-nr-602#56368 https://www.morsmordre.net/t2269-luna-spencer-moon
I piętro
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach