Gabinet
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Gabinet
Wcześniej należący do Williama Cartera gabinet stał się jednym z ważniejszych pomieszczeń dla jego syna. Nieduży pokój z oknem po wschodniej stronie jest odwzorowaniem charakteru wcześniejszego pana domu. Z przeróżnymi drobiazgami na wierzchu zdaje się być prywatną graciarnią, jednak dla Raidena ma to wszystko wyjątkowe znaczenie. Wieczny półmrok panujący we wnętrzu nadaje posępnego klimatu, a w komiku prawie nigdy nie palono. Kryjący wiele tajemnic pokój w stu procentach należy do męskiego świata.
O tak, Sophia też czasami uśmiechała się pod nosem, słysząc przekonania, że magia i niezwykłe stworzenia to tylko wymysł książek. Ale przywilejem dzieciństwa było to, że można było fantazjować bez konsekwencji, bez obawy, że złamie jakieś zasady tajności, bo ktoś potraktuje ją poważnie. Była dzieckiem, kto traktowałby poważnie opowieści małej dziewczynki z bujną wyobraźnią? Najważniejsza była wtedy dobra zabawa, a spędziła z tymi dzieciakami wiele miłych chwil. Szkoda, że dziś już nie miała z nikim kontaktu. Nie wiedziała czy dawni towarzysze zabaw wciąż mieszkali w Londynie, czy może porozjeżdżali się po kraju. Ich kontakty musiały się rozluźnić gdy wyjechała do Hogwartu, a z czasem zanikły zupełnie. Teraz jednak mimowolnie się martwiła, wiedząc, że jako mugole byli bezbronni. Czy się bali? Czy pamiętali jeszcze, że kiedyś uważali magię za niegroźną, urokliwą bajkę?
Pomyleńcy zdarzali się w każdym środowisku, choć w ostatnich czasach szczególnie silnie przebijały się tendencje antymugolskie i upatrywanie wszelkiego zła w mugolach i mugolakach. Szerzyły się szkodliwe poglądy, a dyskryminacja nie kończyła się tylko na słownym obrażaniu. Choć nie uczestniczyła w odsieczach, z pobieżnych opowieści wiedziała co nieco o tym, co spotkało mugolaków. Sami Carterowie nie musieli się wstydzić swoich korzeni, w przeszłości wiele razy stawali w obronie pokrzywdzonych i dbali o podtrzymywanie dobrych wartości. Sophia mogła być dumna z przodków, choć w Anglii niewielu wiedziało o ich dziejach. Część spośród Carterów przybyła tu dopiero kilkadziesiąt lat temu.
Sophia, jadąc do Hogwartu, też myślała, że zostanie Gryfonką jak brat, ale Tiara miała inne plany, ostatecznie przydzielając ją do Hufflepuffu. Pobyt w tym domu, wśród jego prawych, życzliwych i twardo stąpających po ziemi mieszkańców, nauczył Sophię ogłady i powściągnął zbyt krewki temperament, którym cechowała się jako dziecko. Nie uważała też, że Raiden był impulsywny i lekkomyślny z chęci imponowania i popisywania się; nie podejrzewała go o to, by narażał się z tak głupich pobudek. Uważała po prostu, że może gdyby był trochę ostrożniejszy, to tamta akcja mogłaby skończyć się dla niego lepiej. Może wyszedłby z tego z mniejszym uszczerbkiem na zdrowiu. Ale czasu już nie cofną, zresztą, skoro przeżył, to nic innego się nie liczyło.
- To dobrze. Ale mimo to uważam, że powinien się pokazać. Już ja z nim porozmawiam, gdy przerwie to milczenie... – powiedziała. Spodziewała się, że Raiden będzie bronić kuzyna i swojego najlepszego przyjaciela, ale to nie zmieniało faktu, że Sophia trochę go obwiniała i nie pozostawi tej sprawy bez słowa, gdy Aspen w końcu się pojawi i zainteresuje stanem Cartera. Prędzej czy później powinno to nastąpić.
- Niestety... – mruknęła, czując dziwną pewność, że tak było w istocie, że jeszcze o nim usłyszą. Wydarzenia w Wywernie mogły być tylko przedsmakiem.
Obserwowała brata, który odstawił szklankę na blat i nagle wstał.
- Mi też, braciszku – zapewniła go. – Chyba powinieneś wypocząć – powiedziała, czując, że długa kąpiel i sen we własnym łóżku dobrze mu zrobią. – Jeśli chcesz, zrobię ci kanapki, zanim pójdziesz spać. Chyba, że nie jesteś głodny? – Może nawet nieudolne próby kulinarne Sophii, a nawet jej koślawe kanapki, będą lepsze niż szpitalne jedzenie? Nie ulegało wątpliwości, że nie miała talentu swojej matki, która naprawdę dobrze radziła sobie w kuchni.
Posłała mu blady uśmiech, po czym wstała. Podczas gdy on udał się do łazienki, ona zeszła na dół, wciąż rozmyślając o ich rozmowie. Jednego była pewna – to wszystko co się wydarzyło do tej pory to nie koniec niepokojących zdarzeń.
| zt.
Pomyleńcy zdarzali się w każdym środowisku, choć w ostatnich czasach szczególnie silnie przebijały się tendencje antymugolskie i upatrywanie wszelkiego zła w mugolach i mugolakach. Szerzyły się szkodliwe poglądy, a dyskryminacja nie kończyła się tylko na słownym obrażaniu. Choć nie uczestniczyła w odsieczach, z pobieżnych opowieści wiedziała co nieco o tym, co spotkało mugolaków. Sami Carterowie nie musieli się wstydzić swoich korzeni, w przeszłości wiele razy stawali w obronie pokrzywdzonych i dbali o podtrzymywanie dobrych wartości. Sophia mogła być dumna z przodków, choć w Anglii niewielu wiedziało o ich dziejach. Część spośród Carterów przybyła tu dopiero kilkadziesiąt lat temu.
Sophia, jadąc do Hogwartu, też myślała, że zostanie Gryfonką jak brat, ale Tiara miała inne plany, ostatecznie przydzielając ją do Hufflepuffu. Pobyt w tym domu, wśród jego prawych, życzliwych i twardo stąpających po ziemi mieszkańców, nauczył Sophię ogłady i powściągnął zbyt krewki temperament, którym cechowała się jako dziecko. Nie uważała też, że Raiden był impulsywny i lekkomyślny z chęci imponowania i popisywania się; nie podejrzewała go o to, by narażał się z tak głupich pobudek. Uważała po prostu, że może gdyby był trochę ostrożniejszy, to tamta akcja mogłaby skończyć się dla niego lepiej. Może wyszedłby z tego z mniejszym uszczerbkiem na zdrowiu. Ale czasu już nie cofną, zresztą, skoro przeżył, to nic innego się nie liczyło.
- To dobrze. Ale mimo to uważam, że powinien się pokazać. Już ja z nim porozmawiam, gdy przerwie to milczenie... – powiedziała. Spodziewała się, że Raiden będzie bronić kuzyna i swojego najlepszego przyjaciela, ale to nie zmieniało faktu, że Sophia trochę go obwiniała i nie pozostawi tej sprawy bez słowa, gdy Aspen w końcu się pojawi i zainteresuje stanem Cartera. Prędzej czy później powinno to nastąpić.
- Niestety... – mruknęła, czując dziwną pewność, że tak było w istocie, że jeszcze o nim usłyszą. Wydarzenia w Wywernie mogły być tylko przedsmakiem.
Obserwowała brata, który odstawił szklankę na blat i nagle wstał.
- Mi też, braciszku – zapewniła go. – Chyba powinieneś wypocząć – powiedziała, czując, że długa kąpiel i sen we własnym łóżku dobrze mu zrobią. – Jeśli chcesz, zrobię ci kanapki, zanim pójdziesz spać. Chyba, że nie jesteś głodny? – Może nawet nieudolne próby kulinarne Sophii, a nawet jej koślawe kanapki, będą lepsze niż szpitalne jedzenie? Nie ulegało wątpliwości, że nie miała talentu swojej matki, która naprawdę dobrze radziła sobie w kuchni.
Posłała mu blady uśmiech, po czym wstała. Podczas gdy on udał się do łazienki, ona zeszła na dół, wciąż rozmyślając o ich rozmowie. Jednego była pewna – to wszystko co się wydarzyło do tej pory to nie koniec niepokojących zdarzeń.
| zt.
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Gabinet
Szybka odpowiedź