Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój Sue
AutorWiadomość
Pokój Sue [odnośnik]03.08.16 1:51

Norka Sue

Przytulne pomieszczenie wypełnia delikatny zapach świeżych kwiatów polnych, zebranych na pobliskiej łące - zazwyczaj zdobią stolik nocny. Biała, spora szafa oraz miękki, stary fotel znajdują się na prawo od wejścia, zaś przy oknie - umiejscowionym naprzeciw drzwi, ustawiono łóżko. Sue nie ma zbyt wielu rzeczy, większość spłonęła w pożarze domu rodzinnego, lecz można zauważyć tu parę zdjęć z najbliższymi oraz kilka dziwnych przedmiotów, których przeznaczenie jest jasne prawdopodobnie tylko dla lokatorki.

Nałożono zaklęcia: Muffliato i Bubonem



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój Sue Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Pokój Sue [odnośnik]21.05.18 11:50
21 maja '56

     On nie chciał być sam. Sam-otność była ponurym królestwem, więzieniem, na które ludzie skazywali samych siebie. To było tylko próżne wierzenie, że to inni posyłali nieszczęśników na wertepy izolacji; tak naprawdę można było odciąć się od towarzystwa na wiele dni, nawet tygodni i wcale nie czuć się opuszczonym. Tak postępowali wielcy podróżnicy, poszukiwacze przygód, a także badacze, zgłębiający tajemnice po wskazówkach Wszechświata. Oni wszyscy mieli dokąd wracać, wiedzieli też gdzie chcą dojść, podążając krętymi drogami swych wyznaczonych celów, a w teraźniejszości potrafili odnaleźć swoją ostoję. Constantine chciał myśleć, że przysuwa się do podobnego stanu spokoju, lecz to wcale nie było takie proste. Musiałby wtedy dojść do porozumienia ze swoimi troskami, z obawą o bliskich, z niepewnością mrugającą na horyzoncie przyszłości. Nie był w stanie wypuścić tego z rąk, nie chciał rozstawać się z nałożoną na siebie odpowiedzialnością za przyjaciół i rodzinę. Z jednej strony opieranie się o innych przynosiło pewną ulgę, właśnie ta współpraca i dzielenie się obowiązkami prowadziła ich najdalej, ale z drugiej... wolałby na siebie przyjąć każdy ciężar niż narażać tych, na których mu zależało. Nie mógł odmówić odwagi Sue – a mimo to wolałby mieć pewność, że jest bezpieczna. Nie dało się uznać, że Ulysses nie potrafiłby przyjąć na siebie walki – ale nadal wolał trzymać go z daleka od spraw Zakonu, tym bardziej po ostatnim spotkaniu. Gdzie leżał złoty środek, co byłoby najlepsze dla obu stron? Przeszłe tygodnie, nadchodzące miesiące, wszystko miało być wypełnione poszukiwaniem odpowiedzi, która być może wcale nie istniała.
Przytaknął, by dać jej znać, że tak własnie było. Tak wiele roślin pomagało czarodziejom, dzieląc się z nimi swoimi niezwykłymi właściwościami, a jednak nie odkryto jeszcze takiej, która zażegnałaby wszystkie spory i troski. Nie istniało zaklęcie zdolne do naprawienia wszystkiego, nie znaleziono słów mających tak wielką moc, iż podniosłyby z kolan złamaną wolę. Ale kluczem było szukanie, bo bez cienia nadziei, że gdzieś, kiedyś coś znajdziemy, nigdzie byśmy nie dotarli. To chciał powiedzieć, aczkolwiek tego nie zrobił.
Sue! — wykrzyknął z przesadnym oburzeniem na niej ostrzeżenie o poturbowaniu go jakimś pluszakiem. Tylko połowicznie był to gest na pokaz, w tym momencie nie spodziewał się podobnych słów i jego rozbawione zdziwienie było autentyczne; zdołało rozluźnić nieco atmosferę, spuszczając ją z napiętego tonu. Początek był najcięższy, gdy przez niego przebrnął, sygnalizując jasnowłosej opiekunce zwierząt, że w jego sercu osiadły prawdziwe wątpliwości, pokonał pierwszy stopień do poradzenia sobie z rzeczywistością. Temat wciąż pozostawał poważny, teraz otwarty i całkowicie obnażony, czekał na rozwój wypadków. — Nie wiem czy jest to trafne porównanie. Niektóre różnice zdań, które dzieliłem z moimi rówieśnikami, były nie do przyjęcia — odpowiedział, sięgając do rozczarowań związanych z wysokimi oczekiwaniami wyniesionymi z domu. Nauczony szacunku do wszystkich, ze zgrozą i niezrozumieniem patrzył na kolegów wygłaszających niesłuszne zdania o nierówności, o antagonizmach, o tym, że należało im się więcej ze względu na pochodzenie; zazwyczaj odpowiadał tolerancją na odmienne opinie, krytyczne myślenie było rozwijające, ale ignorancja nie znosiła podobnych wymówek. Nie ciągnął jednak wypowiedzi dalej. Oboje pamiętali jak stawał w obronie mugolskich kolegów i narażał się na krzywe spojrzenia uczniów z bardzo konserwatywnych rodów. Przypominając to sobie poczuł ukłucie świadomości, że Zakon w naturalny sposób stanowił przedłużenie tych działań podejmowanych w Hogwarcie.
To nie tak, że zmieniłem cel. Chodzi raczej o metodę dążenia do niego. Nie złamię swojej wiary, nie zdradzę samego siebie, a już nie jestem pewien czy moje opinie pokrywają się z tym, za czym kroczy większość... — wymówił w przerwach między głębokimi oddechami, może fragmenty jego wypowiedzi nie dotarły nawet do Lovegood, wszak ich uwagę przyciągnęło znalezisko. Skrzywił się delikatnie, gdy ciężar mebla spoczął na jego części. Podtrzymywał ten pręt, który chybotał się i trzeszczał nieprzyjaźnie, gotowy w razie czego asekurować też oparcie. Nie od razu wiedział, o co chodzi. Z jego perspektywy nie widać było stworzenia, lecz kiedy wyciągnęła je z odmętów gruzu, natychmiast poczuł ucisk zmartwienia. Co za szczęście w nieszczęściu. Zmarszczył brwi z pewnym niepokojem wpatrując się w wiewiórkę, która wyglądała dość marnie – wcale jej się nie dziwił, bo skoro była uwięziona tak głęboko to cudem pozostawała przy życiu. Podbródkiem wskazał Sue, by się nieco odsunęła, po czym puścił pręt i wszystko wokół ogarnęła chmura gruzu. Prędko odskoczył, by zaraz chwycić przyjaciółkę za ubranie i pociągnąć ją w stronę, z której nie tak dawno przyszli. Rozmowa odeszła na dalszy plan, podobnie jak sprzątanie tego, co pozostało z sali obrad i ze starej chaty. — Może tam weszła szukając jedzenia i wtedy kanapa bardziej się zagłębiła w gruz? Myślisz, że uda się jej pomóc? — Poruszali się dość szybko, nie było chwili do stracenia. Przemieszczanie się w dobie rozchwianej magii było ryzykowne, ale sieć kominków działała w miarę stabilnie i zawsze ktoś znalazł się chętny do wskazania dobrej drogi. W ten sposób dotarli najpierw do lecznicy, skąd ruszyli do Doliny Godryka, by doprowadzić do końca wszystkie podjęte sprawy.



by the sacred grove, where the waters flowwe will come and go, in the forest
Constantine L. Ollivander
Constantine L. Ollivander
Zawód : badacz i ilustrator flory magicznej
Wiek : 21/22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
broken boy
yet to find a way around
a dark and ever-growing cloud
that has him always looking down
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
plants are friends
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5068-constantine-ollivander https://www.morsmordre.net/t5083-paladyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t5082-skrytka-bankowa-nr-1276#110210 https://www.morsmordre.net/t5081-constantine-ollivander#110205
Re: Pokój Sue [odnośnik]06.06.18 23:13
Jej pragnienia układały się w podobną ścieżkę - także chciała bezpieczeństwa dla bliskich, marzyła o magicznym wymazaniu ryzyka z życia rodziny oraz przyjaciół. Mogła poświęcić dla nich wiele, być może nawet swoje wątłe życie, ale każdy musiał mierzyć się z demonami na swój sposób. Starała się nie stawać na drodze podjętym decyzjom, oczywiście w miarę rozsądku pod białą czupryną - nie puściłaby nikogo na pewną śmierć; rzecz w tym, że wszyscy byli gotowi walczyć. Deklarowali się, dołączając do Zakonu Feniksa, stając w szeregach organizacji jak żołnierze, świadomym wyborem prowadząc ramię sprawiedliwości - ramię w ramię. Strach o siebie i kompanów tym samym stapiał się z codziennością, klamka zapadała. Dlatego nie chciała, nie mogła pozwolić przyjacielowi na odwrót. Nie mógł tracić z oczu najważniejszego, gdy wątpliwości rosły i wypuszczały na świat cienie zwątpienia. W pojedynkę nie mogli zdziałać wiele, a walczyli przecież o to pragnienie, z którego wychodziły spory i niejasności. O bezpieczeństwo, światło i przyszłość. Sue nosiła w sobie tę prawdę jak najcieplejszy słoneczny promyk, a wcale nie było jej łatwo. W pewnym momencie stał się ciężki, przypominał bardziej brzemię niż nadzieję. Dla kogo miała walczyć? Cztery dusze uniosły się wraz z płomieniami w najgorszym z koszmarów na jawie, pozostawiając pustkę nie do wypełnienia - miała wracać zawsze, do końca jej własnych dni. Wielki dół, zawsze za plecami. Groźba - ani kroku w tył.
Owa ciemność, potworna wyrwa w jasności, nie miała więc szans na zniknięcie. Jedyną opcją na normalne życie było pogodzenie się z nią i dostrzeganie innych punkcików światła mimo obezwładniającej czerni. Rozglądała się uparcie. Tym, co podnosiło na duchu, okazywała się rosnąca ilość płomyków. Pierwszy, drugi, siódmy. Bertie, Constantine, Artemis - fala ciepła rosła. Zajęło jej to dużo czasu, lecz wreszcie zrozumiała i to dało jej siłę na opuszczenie łóżka oraz walkę. Musiała toczyć ją codziennie. W obliczu własnej straty była gotowa poświęcić wszystko, by świat stał się lepszy.
Cierpienie dało się znaleźć najwidoczniej w każdej norze czy dziurze, nawet przypadkowej - biedna wiewiórka z największą uwagą, ostrożnością i troską znalazła się pod doświadczonym okiem w lecznicy i zapowiadało się na to, że jakoś się wyliże. Wszystkie słowa przyjaciela dotarły do drobnych uszu, lecz zostawiła je w pamięci - do tematu mogli wrócić dopiero w zaciszu jej pokoju. Wciąż nie czuła się w Ruderze jak w domu, mimo serdeczności lokatorów - uczucie tęsknoty było zbyt silne i potrzebowała więcej czasu na przywyknięcie do nowego lokum. Najbardziej jednak oswoiła się z fotelem w swojej norce. To w nim usiadła, kiedy przywędrowali z kuchni z kolorowymi kubkami pełnymi gorących naparów - Ollivanderowi zostało łóżko lub podłoga, nie musiała mu mówić, by czuł się jak u siebie. Ach, sama jeszcze nie do końca się tak czuła; puchaty kocyk okrył stopy, nieznacznie zwiększając domową atmosferę.
- Nie odpuszczę ci, Kostek - oznajmiła, przedziwnie spokojnie. Z pewnością, ale bez entuzjastycznej energii, jaka rozpierała ją w lepszych czasach. Delikatnie dmuchnęła w lustro swojej herbatki, chcąc już wypić łyk. - Mówiłeś coś o metodzie i opiniach większości. Co się zmieniło? Jak chcesz dotrzeć do celu sam, bez Zakonu? - widocznie, acz nieznacznie, posmutniała. Samotność, tak, była bolesna. Zbyt bolesna. I choć nie była teraz sama, już od dłuższego czasu miała wrażenie, że nigdy się nie skończy. Nawet prowadzona przez przyjaciół rozmowa po jakimś czasie musiała dobiec końca i choć na mecie wciąż nie mogła być pewna jej efektów - kolejny raz cisza oraz pustka wypełniły jej świat, zamknięty w ścianach nowego pokoju.

| zt x2



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pokój Sue JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Pokój Sue [odnośnik]13.03.19 17:16
6 października

Chociaż głowę zaprzątała jej ciągle kłótnia z Caileen, wiedziała, że czasami należy odstawić wszelkie prywatne sprawy na bok, żeby skupić się na tych ważniejszych, priorytetowych. Dlatego przywitała się miło, gdy tylko stanęła w drzwiach tego domu, możliwe, że liczącego sobie kilka setek lat. Przez chwilę pozwoliła sobie go podziwiać, nawet jeśli widać było nań już oznaki zaniedbania. Choć może te oznaki były tylko pozostałością po tym, co z ów zaniedbania zostało. Na szczęście otworzyła jej osoba, która otworzyć miała, dzięki temu nie będzie musiała tłumaczyć innym lokatorom co mają zamiar robić i z jakiego powodu. Nie wszyscy musieli wiedzieć, nawet nie powinni.
I naprawdę czuła się z powodu tego zaproszenia wręcz zaszczycona. Cieszyła się, że może się przydać z choć odrobinę. Nawet trochę w swoim żywiole, jakby nie patrzeć. Podejrzani, sprawdzanie dowodów, trochę jej działka. Na szczęście na dzisiejszy dzień musiały zebrać informacje z poprzednich spotkań, podczas których była raczej z tyłu całego towarzystwa. To zaczynało się zmieniać, podnosiła się po stracie ojca. Powolutku, powolutku jej uśmiechy nie były już tylko maskami, a szczerymi emocjami. Wiedziała w końcu, że Bhaltiar wig nie chciałby widzieć jej zasmuconej. Na pewno jednak cieszyłby się widząc córkę jako bohaterkę.
Weszła do pokoju dziewczyny, rozglądając się powolnie. Wydawało się nieco... Pusto. Jakby dopiero co się wprowadziła. Dostrzegła jednak cały plik notatek. Z resztą sama również nieco miała. Zdjęła z ramion brązowy, skórzany plecak i wygrzebała z niego mały notatnik z pożółkłymi kartkami. Podobny do tego policyjnego, cóż, była przyzwyczajona. - Masz spisaną chociaż część z maja? - Spytała najpierw. Widać od razu było, że przeszła w bardziej zawodowy tryb, chociaż nadal daleko było od tego jakim tonem wtedy mówiła. Tutaj była przyjazna, bo Susanne również nigdy nie sprawiła jej żadnej przykrości. Nie to co ciągle uciekające, podpite gagatki, z którymi użerała się na co dzień w swojej pracy. Czasami miała wrażenie, że przez jej wygląd jest bardziej traktowana jak maskotka, która nie będzie brana na poważnie.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pokój Sue [odnośnik]14.03.19 0:39
Przeglądała swoje notatki już wcześniej, ale nie miała siły zrobić z nimi nic więcej, zawsze gdzieś gnając, zawsze coś robiąc, zawsze walcząc ze smutkiem wkradającym się do serca - przy każdej chwili nieuwagi. Tęsknota za rodzicami i dziadkami wciąż co dzień atakowała Susanne i choć już potrafiła przywoływać uśmiech z większą lekkością, a myśli skupiać także na sprawach błahych, nie była zdolna do wyparcia tego trudnego uczucia, a tym cięższe było to świadomość, że tęsknota nie ustąpi nigdy. Teraz lgnęła do ludzi, etap samotności mając już niejako za sobą, dlatego cieszyła się na przybycie Marcelli nie tylko ze względu na wspólną pracę nad małym, zakonowym projektem, ale także przez samą obecność koleżanki. Przygotowała wszystko zawczasu, cały wcześniejszy wieczór śpiewając surowemu ciastu spokojne piosenki, licząc na to, że wtedy będzie tak dobre, jak to Bertiego - nic z tego, jej wypieki nawet nie umywały się do dzieł cukiernika, były krzywe, porozciągane. To, co miało być biedronką przypominało bardziej rozgniecionego karalucha, ale na szczęście Lovegood skwitowała swoje poczynania zaledwie wzruszeniem ramion, kompletnie się tym nie przejmując. Smakowały całkiem dobrze.
- Marcy! - przywitała rudowłosą całkiem entuzjastycznie, stając w progu Rudery. Nim zeszły na dół, pod ziemię, wyściskała delikatnie koleżankę. - Jak się dziś czujesz? - zapytała, prowadząc ją najpierw do swojego pokoju. Magiczne okno pokazywało dziś ładną, wiosenną pogodę - lekko uchylone dawało przewiew i złudzenie ciepłego powietrza, nijak mając się do tego, co na zewnątrz. Cóż, pod ziemią można było zmusić okno do współpracy. - Czego się napijesz? - zapytała, nim zniknęła na moment, aby przynieść niedużą, metalową tacę z napojami oraz ciasteczkami - kilka z nich było autorstwa Botta. Od razu widać, które! - Te koślawe są Bertiego, ale ujdą - powiedziała pogodnie, udając, że wszystko jest na odwrót, doskonale zdając sobie sprawę oczywistości tego przekręcenia. Usiadła na podłodze, gdy upewniła się, że drzwi są zamknięte.
- Tak, po zebraniu spisałam wszystko, co zapamiętałam, ale to nie było najlepsze z naszych spotkań - powiedziała, przybierając lekko skrzywioną minę - raczej ze smutku niż złości albo niechęci. Wtedy pojawiła się dosyć burzliwa wymiana zdań, wywołująca przykre uczucia i wątpliwości. Sue odkopała notatki, przesuwając je na środek. - Omawialiśmy odsiecz po przesłuchaniu w Ministerstwie - tym, na którym mugolaki zostały uprowadzone i zamknięte w trzech miejscach, przez które zginął Cassian Morisson. - Wtedy znalezione zostały dzieci, które teraz są u pani Bagshot. Powinnyśmy zrobić mapę wydarzeń, poukładać wszystko, zanotować daty - uznała, wyciągając już czysty pergamin, ale zawiesiła nad nim pióro. - Zrobimy ściągawkę, co i jak notujemy? - zapytała, licząc na to, że Marcella odnajdzie się w nieraz skomplikowanej sieci wydarzeń oraz osób i będzie w stanie doradzić coś w temacie sensownego przedstawienia notatek. - Najważniejsze są główne, duże wydarzenia, choć zawsze dzieje się coś obok. I podejrzani, to bardzo ważne.

ściągawka:



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pokój Sue JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Pokój Sue [odnośnik]14.03.19 14:18
Z jaką radością reagowała na to, że było już lepiej. Marcella potrafiła bardzo martwić się czyimś smutkiem, niestety często blokującym coś o wiele ważniejszego niż tylko samo racjonalne myślenie - obniżało morale, sprawiając, że nieraz ludzie rezygnowali z walki, a jeśli nie, to bardzo niszczyło ku temu motywację. Nie, żeby w smutku było coś złego, to emocja niezwykle potrzebna i nie można unikać rozmowy o niej. Strata bliskiej osoby mogła boleć bardziej niż cokolwiek na świecie, Marcella zadawała sobie z tego sprawę, sama w końcu niedawno straciła ojca. Nie przeszła jednak przez etap zamknięcia, choć łez wylała wtedy mnóstwo. Zawsze powodowało ból, jednak te osoby, gdyby żyły, nie chciałyby patrzeć na zapuchnięte łzami oczy swoich bliskich. Ojciec chciałby, żeby walczyła, znów poklepałby ją po ramieniu, dokładnie tak, jak wtedy gdy wybierała nową życiową ścieżkę.
Pozytywne nastawienie dziewczyny wywołało na twarzy Figg lekki uśmiech. Dla takich momentów warto było przebrnąć przez całe bagno słuchania o kolejnych kradzieżach, nadużyciach czy trupach. Oddawała szacunek sprawiedliwości, w głowie trzymając pamięć o każdej sprawie, która doń trafiała. Ostatnie dni były pod tym względem szczodre - zabójstwo czarodzieja mugolskiej krwi, tajemnicza sprawa z nieżyjącym mężczyzną wśród cierni. Nie potrafiła myśleć o tym jakie nieszczęście spotkało dwójkę tych ludzi. Myślała o ich rodzinach, ich bliskich i życiu, które po sobie pozostawili. - Czuję się świetnie, dziękuję. Biegałam dzisiaj rano! - odpowiedziała, trochę się chwaląc, ale właściwie wysiłek fizyczny sprawiał jej pewien rodzaj przedziwnej radości. Dobrze jej się zaczynało dzień od gimnastyki czy przebieżki. - Poproszę kawę. Bez cukru.
Uwielbiała słodycze, jednak kawa akurat musiała być całkiem czarna, by czuć było jej gorzki smak i mocny zapach. Spojrzała na tacę z ciasteczkami i uniosła lekko brew. Nie mogła powstrzymać krótkiego parsknięcia śmiechem. Doskonale wiedziała czym trudzi się Bertie, przecież ostatnio było dosyć głośno o jego nowym wynalazku, więc trudno było jej uwierzyć w wersję, w której te koślawe ciasteczka były jego tworem. Mimo to przytaknęła grzecznie i nie wspomniała o tym, że w ogóle nie wierzy Sue w jej wersję wydarzeń. Co więcej, ze wszystkich wybrała właśnie ten najbardziej koślawy i wsunęła go szybko. Nie smakował źle, powiedziałaby, że wygląd tego nie odzwierciedlał.
- Dobrze... - powiedziała tylko, przypominając sobie jak wielką rolę w tych wszystkich wydarzeniach grały dzieci, co wywołało u niej pewien niesmak. Uważała, że nie powinny być w to mieszane, ale nie bez powodu walczyła po tej stronie.
Z plecaka wyciągnęła mały, skórzany piórnik, z którego wysypała na stolik kolorowe pisaki. - Będzie nam łatwiej wszystko zaznaczać. - powiedziała. - Możemy zrobić taką legendę, co jakim kolorem, będzie najłatwiej...
Na samym środku u góry pergaminu zapisała datę odsieczy w Ministerstwie, kolorem czarnym..


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pokój Sue [odnośnik]15.03.19 16:42
Jasne włosy omiotły lekko prawe ramię, gdy Susanne z niemym uznaniem przechyliła głowę i uniosła brwi - sama nie potrafiłaby się zebrać do porannego biegania. Poranki były najtrudniejsze, konfrontacja ze światem uderzała wtedy wyjątkowo mocno, pragnąc zatrzymać pod ciepłą kołdrą, dającą złudzenie spokoju i bezpieczeństwa zaspanemu ciału. Czasem z łóżka musiał ściągać ją Artemis, praktykowali to zresztą wzajemnie - wiedząc, że drugie ma gorszy dzień, przeczuwając te momenty podskórnie.
- Trzeba korzystać, póki pozwala pogoda - stwierdziła, choć za moment już wyobrażała sobie Marcellę biegnącą w zacinającym po twarzy śniegu, z miną pełną determinacji. Fakt, ich życiowe tryby mogły się różnić, zawód jednak robił swoje.
Zgodnie z życzeniem Lovegood zatroszczyła się o kawę, przynosząc też mleko w małym, uroczym dzbanuszku oraz dwie szklanki wody - jedną dla siebie, jedną dla koleżanki. Uśmiechnęła się lekko, dostrzegając reakcję na małe, ciasteczkowe oszustwo. Cieszyła ją niezmiernie ta ekspresja, lubiła widzieć znajomych i bliskich w takim właśnie stanie - w uśmiechach i lekkości, mimo ogromnych, spersonalizowanych ciężarów, z którymi wszyscy musieli się mierzyć, szukając dzielności po kątach.
Sue także nie była zadowolona z tego, że w tak przerażające sprawy wplątane zostały dzieci. Nie mogli nic poradzić na Grindelwalda, będącego przyczyną szkód, nie mogli cofnąć czasu i zapobiec całemu procederowi zanim zaczęto go uskuteczniać.
- Och, tak! Realizowałam w ten sposób notatki z ostatniego zebrania, tutaj też się sprawdzi - przyznała. Czarny - główne wydarzenia, ważne daty, pojawiło się zaraz w wygospodarowanym na legendę miejscu. - Trzy miejsca - Hogwart, Krucza Wieża na wyspie Wight oraz Wyspa Rzeźb - podpowiedziała, zerkając w swoje zapiski, by Marcella mogła je zapisać w miejscu bardziej uporządkowanym i na to przeznaczonym. - Odsiecze, odsiecze... - mamrotała pod nosem, szukając w tekście czegoś jeszcze. - Obskurus. Minnie podpowiedziała, że możemy mieć do czynienia z obskurusami - powiedziała, wodząc palcem po tych słowach, przez dłuższą chwilę przesuwając go linijkę za linijką, coraz dalej. - Jest. Rycerze Walpurgii. Podzielmy kolory. Ciemnozielony - pewni, fioletowy - podejrzani - poprosiła, zerkając na barwny arsenał, gotowy do działania.
- Wymieniam powoli, zróbmy listę, później dopasujemy do niej wszystkie poruszone sytuacje - tak, aby notatki były wyraźne i czytelne. Nabrała powietrza, wypuszczając je szybko, nim zaczęła. Już ryła te nazwiska w pamięci. - Perseus Avery, Cassius Nott, Nicholas Nott, Percival Nott, Tristan Rosier, Samatha Weasley - zatrzymała się, a głos zadrżał jej lekko. Była już martwa, zginęła z ręki Brendana. - niektórzy mogą być już martwi - dodała, już nieco lżejszym głosem. Śmierć pozostawała dla niej przerażająca tak długo, jak nie przychodziła z chorobą lub wiekiem. - Craig Burke, Deimos Carrow, Samael Avery - kontynuowała. - Ramsey Mulciber - mam jego zdjęcie! - powiedziała, odkładając notatnik i przeszukując mały stosik w poszukiwaniu portretu, który wysłał jej Samuel. Pokazała znalezisko Marcelli, odkładając je na bok. - Douglas Jones, Crispin Russell - martwy - nie wiedziała o wszystkich śmierciach, niektóre jednak łatwo zapadały w pamięć. Russell został przez Zakon schwytany. - Kobieta o azjatyckich rysach twarzy... Hmm, jest gdzieś dalej w notatkach, jestem prawie pewna, że ją znaleźliśmy - powiedziała, postanawiając jednak iść po kolei.
- Tristan Rosier potraktował Eileen czarną magią po wybuchu w maju - wyłapała, pamiętając też nagłe uniesienie Benjamina, gdy przytaczał taką możliwość, a później połączył parę faktów, potwierdzając tezę. - Magnus Rowle - wymieniła znów. - Potrafią zmieniać się w czarną mgłę. Mulciber atakował Justine, był na pogrzebie Potterów - zacisnęła dłoń w pięść, walcząc z emocjami na myśl o tej tragedii. Spłonęli, spłonęli tuż przed tym, jak spłonęła jej własna rodzina. Nabrała jednak powietrza, głębokim wdechem tłumiąc łzy. I brnęła dalej, wiedząc, że przeszłość, niezależnie od tego jak bolesna, nie może przysłonić idei. Podjęła się tego zadania, obiecała sobie i innym, że podsumuje wszelkie przykrości. Może w przyszłości dzięki tej pracy ktoś miał przeżyć, może miał wiedzieć choć trochę więcej w walce, poznać tożsamość swojego wroga. - Obskurus... - znalazła wypowiedź Minnie i po krótkim zastanowieniu wyrwała ją z notatnika, układając stronę obok zdjęcia Mulcibera, uważając to za dosyć istotny element. - Zamieścimy ten opis na tablicy - zdecydowała.
- Dalej. Quentin Burke, Marianna Goshawk - byli w Białej Wywernie na Nokturnie, gdy aurorzy badali to miejsce. Goshawk jest uzdrowicielką w Mungu. Zapiszmy akcję z Białej Wywerny do wydarzeń. Fox wspomniał coś o tym, że Ramsey Mulciber był gdzieś w towarzystwie Cassandry Vablatsky - zanotujmy ją obok niego ze znakiem zapytania - poprosiła. - Dalej już tylko odbudowa kwatery - odetchnęła, odkładając zapiski i kładąc się na podłodze na chwilę. Trochę im to zajęło, a czekały jeszcze całe dwa zebrania. Mnóstwo pracy.
- Marcy - powiedziała, odwracając głowę i uśmiechając się lekko. Myśli wirowały w głowie, plącząc wszystkie wspomnienia, zeznania, straty, śmierci, zdrady. - Dziękuję, że mi w tym pomagasz.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pokój Sue JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Pokój Sue [odnośnik]17.03.19 18:02
Machnęła ręką z rozbawieniem. Dlaczego zima miała jej przeszkadzać w ćwiczeniach? Jeszcze lepiej, mogła dorwać się do zamarzniętego stawu. Uwielbiała jazdę na łyżwach, dużo dużo bardziej niż bieganie. W zawierusze jednak wolałaby unikać wychodzenia poza dom, nawet ona nie była aż taką masochistką pod względem fizycznym. Z resztą, nawet jeśli wiało i grzmiało, musiała stawić się w pracy. Kto będzie dbał o staruszki, którym tak łatwo wyrwać torebkę, jeśli ona nie stawi się w biurze!
Pomieszczenie właściwie przestawało mieć swój urok, gdy znikała z niego Lovegood. Stawał się zwyczajnym, białym pomieszczeniem bez ducha. Trochę pustym, trochę nawet zimnym, pomimo ładnej pogody za zaczarowanym oknem i miłego zapachu kwiatów. Nie miała się po czym rozglądać, więc usiadła tylko na krawędzi łóżka, zaczepiając wzrok na czubkach brązowych butów. Ubrała się jak na gościa przystało, wiadomo! Może nie za bardzo elegancko, jak na jakiś wystawny balet, ale miała ładną spódniczkę i kwiecistą koszulę.
Podziękowała grzecznie za kawę, jednak pomimo możliwości skorzystania z mleka, w zupełności wystarczyła jej czerń zwykłej, parzonej. Taki przedziwny nawyk, dla większości jej znajomych w pełni zrozumiały. Z resztą nikt jeszcze nie pobił się o to, czy ktoś słodzi kawę czy nie słodzi.
Zapisała wszystkie te lokalizacje jako powiązane z datą. Sięgnęła po jeden z jaśniejszych kolorów i zaczęła łączyć odpowiednie części historii cieniutkimi liniami. Podobnie jak robiła to na co dzień w swojej pracy. Drgnęła nieco na nazwę obskurusów. Były tak rzadko widywane w tych latach, prawie zupełnie zniknęły. Już sto lat temu były one niemal na wymarciu! Co więcej... Doskonale wiedziała kto zostawał obskurodzicielem. Aż ciarki przechodziły po plecach, gdy znów myśli wędrowały w okolice dzieci. Niewinnych istot, które, jeśli Minnie miała rację i naprawdę chodziło o to... Miały właściwie gilotynę nad głową.
- Wezmę granatowy na martwych. - powiedziała do Susanne. Musiały zaznaczyć, kto już im nie zagrażał, ale jednocześnie również nie mogli zapominać o powiązaniach między tymi ludźmi. Niestety zauważała bardzo przerażające zależności. Większość z nich to byli ludzie, którzy mieli coś do powiedzenia, ludzie wpływowi, bogaci, arystokraci. Mrożąca krew w żyłach wiadomość, tacy ludzie byli niebezpieczni, bo mogli więcej i wszyscy o tym wiedzieli. Budzili respekt... - Deimos Carrow i Samael Avery nie żyją. - powiedziała, umieszczając ich nazwiska kolorem granatowym na tablicy. Te wiadomości miała wyłącznie z pracy, nikt specjalnie się nimi nie chwalił. Tablica się rozrastała o kolejne informacje i wydawało się, że będzie jednak większa niż mogły na początku sądzić. Ludzi do sprawdzenia było mnóstwo... Myśli o tym jak niedawno to wszystko miło miejsce, jak wiele nazwisk odeszło w zapomnienie i jak wiele jeszcze może stać się z rąk ludzi w czarnej mgle była przygnębiająca i sprawiała ją w przedziwny letarg. Zamyślała się bardziej.
Uniosła w końcu spojrzenie na Sue i uśmiechnęła się pogodnie. Nie do końca tak jak zawsze, była nieco nieobecna.
- Nie ma za co, naprawdę. - Zaczesała za ucho włosy. Miała wrażenie, że gdzieś w tym wszystkim muszą znaleźć jakiś plan, coś czego nie zauważają. - Jakby nie patrzeć... Powinnam umieć to najlepiej.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pokój Sue [odnośnik]21.03.19 12:34
Nie orientowała się w arystokrackich nazwiskach, nie kojarzyła ich i nie interesowała się wpływami - w tym spektrum była zupełnie odcięta, tym bardziej ciesząc się, że Marcella jest w stanie je rozróżnić i zweryfikować. Ze względu na swoja pracę, pamiętała też choć część losów pewnych osób. Sue zgadzała się na wszystkie kolory, skupiając się na notatkach - ten podział zadań był w porządku i znacznie ułatwiał pracę.
- Jesteś - potwierdziła skinieniem głowy, kradnąc sobie jedno ciasteczko, pozwalając sobie leżeć jeszcze chwile, aż smakołyk nie zniknął. Dopiero wtedy podniosła się, wykopując notatki z kolejnego spotkania. - Ach, Perseus Avery nas zdradził - napomknęła, marszcząc brwi. Wszyscy powinni to wiedzieć - że zawsze mógł znaleźć się ktoś niepewny. Może po obydwu stronach, sądząc po tym, co Benjamin mówił całkiem niedawno. - A więc - lipiec - oznajmiła. - Pożar w Ministerstwie na koniec czerwca, na niebie znak czaszki z wężem - od tego zaczęli. - Wśród zaginionych Garrett Weasley - westchnęła. Jakaś część umysłu wciąż nie mogła w to uwierzyć. Przewodził im i zniknął - z dnia na dzień. - W Anglii pojawili się dementorzy, inferiusy, teleportacja nie działa, sieć Fiuu zawodzi, Perseus na liście zaginionych. Harold Longbottom obejmuje stanowisko Ministra Magii… - wiedzieli to wszyscy. W końcu ktoś odpowiedni na tym miejscu. Pominęła powtarzające się nazwiska. - Sauveterre - Benjamin nie podał imienia - i Thomas Vane, zaatakowali Jackie i Bena podczas naprawy anomalii. Według Just, Mulciber potrafi zmieniać się w czarną mgłę, para się czarną magią. Margaux i Archibald wspominają o dziwnej anomalii, jakby coś wydarzyło się celowo - pan Rineheart wyjaśnil, że to Protego Kletva. Lucinda twierdzi, że ogień działał inteligentnie, był kierowany. Lis, że akcja była odwróceniem uwagi. Ogień, według Minnie, przyjął postać węży. Mówi też, że Mulciber próbował ją zastraszyć, przesyłał martwe zwierzęta - ciągnęła, przeglądając notatki dalej. Śmierć Samanthy Weasley z ręki Brendana pojawiła się właśnie tu. Zmarszczyła brwi. - Brendan proponuje dotarcie do Ministra i podjęcie współpracy. I wtedy pojawia się Alexander - kiwnęła głową, doskonale pamiętając ten moment i opowieść. - Ramsey Mulciber wymazał mu pamięć, Hereward twierdzi, że to zaklęcie Nemo, w dodatku Imperius. Alex miał spotkać się z nim - Mulciberem, z nimi dwudziestego piątego czerwca pod Ministerstwem o siedemnastej czterdzieści pięć - była zaskoczona szczegółowością własnych notatek. Zakon zmieniał ludzi. - Było ich siedmioro i Alan Bennett. Był Cadan Goyle, pod wpływem eliksiru wielosokowego zamienił się w Chelsea Doyle. Reszta także zmieniła twarze - zatrzymała się. - Ciała tych ludzi upchnęli do szafek - brnęła. - Padły imiona: Morgoth, Ignotus, Deirdre. Eskortowali Ministra Magii, gdy odwiedzał matkę w Azkabanie, szukali Craiga Burke, kogoś o nazwisku Rookwod i Elijah Bagmana. Dowódca tej grupy mówił o pożodze, wywołali ją. Alex mówi coś o chłopcu, który chciał być smokiem - powiedziała, lekko skonfundowana.
- Według pani Bagshot anomalie są powiązane z kamieniem wskrzeszenia, dostajemy misje, mamy zdobyć jego części. Wcześniej był w posiadaniu Grindelwalda. Jayden opuszcza Zakon - mruknęła, wspominając to z prawdziwym żalem. Długa, ciężka rozmowa znów ich wtedy podzieliła. - Ignotus także jest Mulciberem. Według pana Rinehearta był amnezjatorem, dręczył mugoli, odsiadywał w Azkabanie. Ramsey Mulciber przyjaźnił się z Drew Macnairem. W szkole zaatakował Maxine nożem - przetarła oczy - ten człowiek był straszny, naprawdę straszny.
- Propozycja odnalezienia Rubeusa Hagrida i porozmawiania z Jęczącą Martą o otwarciu Komnaty Tajemnic. To chyba wszystko - odetchnęła.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pokój Sue JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Pokój Sue [odnośnik]21.03.19 23:39
Nim Marcella się obejrzała, wręcz tonęły w kartkach pełnych zapisków stworzonych przez Sue. Starała się kłaść je w miarę chronologicznie.
Nadchodził moment, w którym najtrudniej będzie uporać się z rzeczywistością. Zaginięcie Garretta było tragedią. Nie było możliwym, żeby z dnia na dzień po prostu zniknął, zostawiając ich... A jednak nie udało się go odnaleźć. Między sobą mówili już otwarcie o człowieku martwym. Żaden inny scenariusz nie powstrzymałby tego człowieka.
Pożar Ministerstwa był tragedią wielu ludzi, również jej. Skąd mogli wiedzieć, że zupełnie zwyczajny dzień w pracy potoczy się w taki sposób? Bhalthiar wyszedł tego dnia z domu w swoim eleganckim ubraniu, posyłając córce spokojny uśmiech. Zniknął za drzwiami i nie wrócił. Wrócił za to raport o pożarze, jednak przy zabezpieczeniu terenu nie mogła brać udziału. Została natychmiast odesłana do innych spraw, a następnie na krótki urlop pozwalający uporać się z tragedią, która dotknęła rodzinę.
Marcella zmieniła nieco wyraz twarzy, przypomniawszy sobie ów zdarzenia. Zapisywała wszystko spokojnie i powoli, wpadając w zamyślenie. Nie każde wspomnienie tamtej tragedii powodowało u niej momentalny letarg, tutaj skupiała się na szczegółach. Stracili wielu ludzi.
- Nie ma wątpliwości, że było to zaplanowane. Co mogło być tak ważne, by dokonać tak ogromnych zniszczeń tylko dla odwrócenia uwagi? A jeśli nie było to wyłącznie odwrócenie... Co sprawiło, że potrzebowali użyć czegoś tak niszczycielskiego? - spytała, bardziej siebie niż dziewczynę. Niektóre imiona coś jej mówiły. Były dość znane, czasami nawet pojawiały się w opinii publicznej. Pytanie czy nie jest to przypadek? Problem w tym, że tutaj niewiele będzie przypadków. Bagshot na pewno nie mówiła im wszystkiego, nie trudno to wyciągnąć z jej zachowania, jednak nadal mogli poczuć wobec niej pełne zaufanie. W końcu im przewodziła i była ważnym sojusznikiem.
Lista się rozrastała. Musiała używać skrótów myślowych, które pewnie zrozumiałe będą tylko dziewczynom. Wyciągnęła różdżkę i uniosła ją do kartek tak, by zaczęły składać się w małe kopertki, które uniosły się przy odpowiadających nazwiskach. - Myślisz, że Morgoth to może być nowy nestor rodu Yaxley? Było o nim głośno po Stonehenge.
Uniosła brew lekko.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pokój Sue [odnośnik]24.03.19 11:12
Mimo tego, że Garrett został uznany za zmarłego, w Sue wciąż tliła się jakaś nadzieja - choć na jego przeżycie nie wskazywało zupełnie nic, nie było żadnych znaków, wskazówek, wyjaśnień. Poniekąd sama była ofiarą ognia - lecz nie straciła wszystkich, wszystkiego. Brat pozostał z nią i była to jedna z myśli, która pozwoliła jej wyjśc na względnie prostą drogę.
- Nestor? - zapytała, trochę oderwana. Alexander tłumaczył jej coś o nestorach, ale wciąż nie rozumiała tych powiązań. Jakby byli królami swoich rodzin. Abstrakcja. Kto na to pozwalał? Dlatego chcieli żyć pod czyjeś dyktanto i myśleć tak, jak im mówiono? - Możliwe - odpowiedziała niepewnie, nie chcąc zdradzać się ze swoją niewiedzą. - Zapiszmy to nazwisko ze znakiem zapytania - kiwnęła głową. Może w kolejnych zapiskach coś miało się wyjaśnić. Chwyciła ostatnie notatki, zwracając uwagę, że ze spotkania na spotkanie robiły się coraz czytelniejsze.
- Wrzesień. Kamień wskrzeszenia - zbieraliśmy odłamki na misjach, pani Bagshot chciała przyjrzeć się całości, choć nie była pewna, czy można go odtworzyć. Z tych wypraw, a przynjamniej z opowieści, mam przejrzyste notatki - wskazała, przekazując Marcelli kartki - nie musiały tego przenotowywać. - Zapisałam też wszystke anomalie - kiwnęła głową, wręczając następną częśc zapisków. - Na Festiwalu Lata Lorraine naszedl dziwny mężczyzna, prawdopodobnie jasnowidz, znał Magnusa Rowle. Anthony i Samuel natrafili na czarnoksiężników nad brzegiem Tamizy, kobieta miała na imię Deirdre - Anthony’emu udało się użyć legilimencji, widział wspomnienie, w którym relacjonowała wykonanie rozkazu mężczyźnie. Odnalazł też imię Ignotus i nazwisko Sauveterre - prawdopodobnie chodzi o Apollinare Sauveterre, który niedawno wrócił do Anglii, a kiedyś był zaręczony z Tsagairt... - oni również pojawili się w zapiskach już wcześniej. - Anthony’emu udało się ustalić nazwisko kobiety - Deirdre Tsagairt - powiedziała, zerkając na Marcellę. - Według Sophii była Ślizgonką, ma charakterystyczne, azjatyckie rysy twarzy, wzorowa uczennica, miała opinię dość sztywnej. W dodatku była prefektem - to był istotny opis. - Jessa i Sopha zostały zaatakowane podczas naprawy anomalii w dziurawym kotle - atakującymi byli Edgar Burke i Magnus Rowle - drugie nazwisko udało się ustalić na podstawie wspomnienia. - Znalazły się w posiadaniu różdżki pierwszego, przekazały ją Kieranowi. Tristan Rosier i młodszy Nott. Rosier potrafi zmienić się w czarną mgłę, używał zaklęć niewybaczalnych, chował się za maską - Benjamin nie zawarł drugiego imienia w swojej relacji, ale zapewne je znał - zaatakowali Bena i Hanię w Sowiej Poczcie, mocno ich uszkodzili - bardzo mocno. - Sigrun Rookwood i inna kobieta w rezerwacie jednorożców, walczyły z Jackie i Alexem. W Nurmengardzie, na misji, trafili na Ignotusa Mulcibera i Thomasa Vane’a - zatrzymała się na chwilę. Chciała zjeść ciasteczko, ale zrezygnowała, zawieszając wzrok na talerzu - żołądek w tym momencie nie reagował na jedzenie pozytywnie.
- Rycerze zaatakowali panią Bagshot i dzieci, na szczęście udało im się skryć w odbudowanej kwaterze. Voldemort zabił Grindelwalda - najtrudniejsza część spotkania. - Ten zaś zamknął swoją moc w artefakcie, który wymknął się spod jego kontroli oraz w dzieciach, będących teraz pod naszą opieką. Okazało sie, że anomalie nie są naprawiane, a jedynie wyciszane. Ponoć wszystko zaczęło się w Azkabanie i tam trzeba wybrać się z dziećmi - westchnęła. Streściła wszystko potwornie, ale czy ten temat wymagał szczegółów? I tak musieli podążać za dziećmi, to one miały ich prowadzić. - Zostały rozdzielone misje, mające na celu utworzenie przejścia do Azkabanu.
- Mulciber był na pogrzebie Potterów. Alex podaje też Cadana Goyle i Morgotha Yaxleya - czyli miałaś rację - kiwnęła głową z uznaniem.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pokój Sue JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Pokój Sue [odnośnik]30.03.19 23:03
Czarowała w spokoju, przypinając kolejne składne kartki do odpowiednich nazwisk. Niektórzy mieli więcej informacji, niektórzy mniej. Zapisała tajemniczą kobietę, Sigrun, Magnusa Rowle oraz kilka nowych nazwisk. Na niektórych było więcej dowodów, na niektórych mniej, ale mniej więcej o większości z nich potrafili powiedzieć, że byli przynajmniej powiązani z Rycerzami Walpurgii. Nie chciała jednak rzucać fałszywych oskarżeń. Nie mieli stuprocentowej pewności co do wszystkich z tych ludzi, jednak tych, których była najbardziej pewna podkreśliła na zielono na karcie.
Marcella nieco wiedziała o tej hierarchii w magicznych rodzinach, zwłaszcza tych bardzo starych. Figgowie mieli długą historię, ale nigdy nie wprowadzili takiego systemu w swojej rodzinie. Byli wolnymi duchami, nieprzywiązanymi do jakiegokolwiek miejsca ani do idei czystości krwi, choć właśnie przez aż tak luźne podejście poczuli nóż na gardle. Być może za pięćdziesiąt lat nie będzie już żadnego czarodzieja zdolnego przedłużyć magiczną linię Figgów. Jej ojciec opowiadał jej różne historie na temat starych rodów, celtyckich zwyczajów, które kultywowali z ogromną dbałością o stare magiczne rytuały. Blathair twierdził, że w momencie, kiedy o tym zapomną, zapomniana również zostanie ich rodzina. I kiedyś pewnie Marcella również przekaże te słowa swoim dzieciom. O ile wojna kiedyś pozwoli jej myśleć o tym... Na razie nie było mowy o takich planach...
- Wygląda na to, że mamy wszystko... - powiedziała, zapisując na samym dole śmierć Grinderwalda jako najważniejsze na razie wydarzenie. Dotąd to on budził największy strach, jednak to sprawiło, że zastąpił go ktoś silniejszy i być może nawet bardziej bezlitosny.
Marcella zaczarowała tablicę tak, by składała się w mniejszą wersję tylko z dotknięciem różdżki. Łatwiej będzie ją przenieść i ukryć. Wyprawa do Azkabanu była czymś budzącym jej ogromne zmartwienie. Przeczuwała całą sobą, że to będzie trudna przeprawa...
Wypiła do końca już zupełnie zimną kawę i poczęstowała się jeszcze jednym ciasteczkiem na odchodne. Musiała się powoli zbierać do domu. - Zabierzesz listę na kolejne spotkanie? - Upewniła się jeszcze, spoglądając na Sue. Cóż, mogła przecież sama ją wziąć, ale było tam zbyt dużo informacji, nie chciała jej transportować na miotle.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pokój Sue [odnośnik]31.03.19 21:04
Nazwiska zaczynały jej się mieszać, ale wiedziała, że będzie zerkać do zapisków jeszcze nie raz, mając nadzieję na wyszukanie czegoś, co mogła pominąć. Na ten moment miała kompletnie dość - wyczerpująca ilość faktów i wspomnień wyczerpałaby najlepszych i najwytrwalszych, nic więc dziwnego, że i dziewczęta były dosyć zmęczone pracą nad tablicą podejrzanych. Nim się obejrzały, zleciało parę godzin - Sue zerknęła na zegarek z lekkim niedowierzaniem, gdy już zbliżały się do końca całego podsumowania. Skinęła głową w odpowiedzi na słowa Marcelli.
- Chyba tak. Resztę dopiszemy z pomocą reszty, każdy może mieć inne informacje na temat danej osoby, któregoś dnia przejrzę jeszcze notatki żeby mieć pewność, że nic nie zgubiłyśmy - obiecała, chwilę później pomagając z zaczarowaniem tablicy - na szczęście żadne anomalie im nie przeszkodziły.
- Tak, do spotkania spróbuję też ją uzupełniać. Gdybyś miała jakieś wieści, spisuj je w bezpiecznym miejscu i dodamy je już na miejscu - zaproponowała - nie było przecież sensu, by z każdym punktem biegały w tę i we w tę. - Dziękuję ci jeszcze raz, sama chyba nie dałabym rady - stwierdziła przy pożegnaniu - byłoby to trudne, już samo zabranie się za tworzenie tego podsumowania było wymagające, głównie emocjonalnie. - Chyba spróbuję zagłuszyć to wszystko wiedzą - przyznała jeszcze, nie wiedząc zupełnie, jak pozbyć się natłoku myśli.
Dlatego, gdy drzwi zamknęły się za panną Figg, wróciła do pokoju i posprzątała wszystkie notatki, chowając je głęboko w swoich prywatnych rzeczach, stamtąd też wyciągnęła anatomiczny atlas, wypożyczony z biblioteki. Zerknęła na niego nieprzekonana, ale jednak - potrzebowała skupić się na czymś, a to anatomia w ostatnim czasie interesowała ją najbardziej. Dała więc szanse ilustracjom oraz opisom, wczytując się w nie. Z początku było trudno, myśli mimowolnie odpływały w Zakonowe historie, lecz próbowała wytrwale i cierpliwie, po pewnym czasie zauważając, że sposób okazał się skuteczny, a do tego zdołała nauczyć się paru rzeczy. Nie było to co prawda przełomowo wiele, ale małe kroki zawsze składały się na większy sukces.

| zt x2



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pokój Sue JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Pokój Sue [odnośnik]05.05.20 15:08
| 24 kwietnia

Coraz częściej czuła drażniąca ja pustkę, gdy przebywała w pustym mieszkaniu. Chociaż nigdy nie powiedziała tego głośno, nie poskarżyła się, a tym bardziej - odmówiła rodzicom przeniesienia do rodzinnego domu, czuła się samotna. Dnie spędzała na pracy - jeśli nie w biurze ojca, to na zleceniach od swojej danej mentorki - wciąż, swoistej szefowej. Wynajdowała sobie kolejne zajęcia byle nie zatrzymywać się samej w domku, który jeszcze na początku małżeństwa kupił Anthony. Ten czas wydawał się tak odległy, że czasem zastanawiała się, czy jej przeszłość nie była tylko snem. Oczywiście, ta racjonalna cześć szybko doprowadzała ją do porządku, ale ulotne wrażenie wciąż pozostawało. I to prawdopodobnie jedna z tych myśli naprowadziła ją na  wspomnienie jasnowłosej istotki, która niezmiennie wprawiała jej serce w dziwne rozczulenie. Podobne do tego, które czuła przy synu. Nie przyznała się nigdy sama przed sobą, że chciała córki. Czuła się spełniona jako matka, ale było coś takiego w kobiecej naturze, a być być może jej osobista, ukryta tęsknota, która lokowała nienazwane uczucie w rzeczywistości. W jej wypadku, chodziło o uroczą Sue.
Późne południe nadawało się na wędrówkę, a wcześniejszy list zapowiedzią jej odwiedzin. Naciągnęła granatowy płaszcz z kapturem, poprawiła długą czarną spódnicę oraz białą koszulę i zmieniła formę, pozwalając skrzydłom ponieść ją do znajomej Rudery, jak otrzymał miano stary, mieszkalny kompleks. Na miano zapewne zasługiwało kiedyś, ale potrafiła dostrzec wysiłek, jak został włożony w odbudowę. Nie umiała rozróżnić ile było w tym magii, a ile tajemniczej, bo mugolskiej technologii. Czymkolwiek była. Jej znamiona traktowała trochę, jak nieznany jej rodzaj magii.
Pamiętała, że pokój jasnowłosej czarownicy znajdował się gdzieś w dolnych partiach budynku. Nie mogła bezpośrednio zapukać do okna, dlatego moment jej zajęło, by okrążyć całość i ostatecznie przysiąść na oknie do salonu. Dostrzegła w nim bowiem bardzo znajomą, jaśniejącą pasmami włosów sylwetkę Sue. Dalej - już nie było trudno. Wciąż w drobnej, ptasiej postaci, zbliżyła się do szyby, przez którą mogła obserwować wnętrza. Gdzieś w oddali słyszała stłumiony świergot. Była czuła tak na docierające ku niej głosy ostrzeżenia, jak i własną obserwację, ale - nic takiego nie miało miejsca. I niewiele dłużej zastanawiając się, uderzyła dzióbkiem w szybę. Wystarczająco wiele razy, by zwrócić uwagę mieszkanki, pogrążonej we własnym zajęciu.
Czekała cierpliwie, aż czarownica skieruje jasne spojrzenie ku oknu. Wciąż zaskakiwało ją, jak bardzo wrażliwa była na tak subtelne znaki. Nie był to też pierwszy raz, gdy dokładnie w tej formie przybywała na spotkanie. Nie każdemu ufała na tyle by podzielić się swoją tajemnicą. Co prawda, z oczywistych względów była zarejestrowanym animagiem, ale nie każdy miał dostęp do podobnej wiedzy. Usunęła się z ministerialnych działań i dokładała starań by nie wzbudzać powodów do zainteresowania. odwrotnie - coraz częściej sięgała po informacje, które wyraźniej obrazowały wojenną sytuację.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Pokój Sue [odnośnik]09.05.20 14:48
Bywało, że i Susanne trwała w zawieszeniu, zatrzymywała się na moment i gasła, kompletnie poddana targającemu zwątpieniu, smutkom, żalom i wypalającej tęsknocie - kiedyś nazywała to pustką, ale gdy jasnym stało się, ile emocji wypełnia tę próżnię... przestała. Czas wyraźnie pokazał jej, że trzeba żyć również z tymi trudnymi do przełknięcia uczuciami, zaakceptowała już fakt, że będą wracać. Nieproszone, niespodziewane i bolesne, lecz jej własne. Tego dnia pozwalała sobie na spokój i harmonię, od rana bijące z serca. Przyczyny owego stanu pozostawały niewyjaśnione, lecz poddawała się mu, pod żadnym pozorem nie próbując ingerować w naturalną kolej rzeczy. Wychodziło na to, że owa zgodność działała na korzyść nie tylko samej panny Lovegood, ale i jej futrzanych podopiecznych, z łatwością przejmujących ten błogi nastrój. Opatrywała ich rany, łagodnie opowiadając zwierzętom w lecznicy o dobrych zdarzeniach, pomogła sobie i im oddalić się od trudów wojny choć na te parę minut, umykając w świat fantazji i wspomnień. Tych dobrych, do których zaliczała się również postać, jaką miała dziś gościć w Ruderze i o jakiej rozmyślała z iskrą szczerej radości. Mogłaby kojarzyć panią Findlay z najgorszą chwilą swojego życia, lecz nie zachodziło nic podobnego - kobieta była przychylną duszą w całej tej tragedii, rozmawiała z nimi, z nią i Artemisem, nie ukrywała faktów i prędko zdobyła zaufanie Susanne, wiedzionej ogromnym pragnieniem do dowiedzenia się jak najwięcej, nawet jeśli wiedza ta nie mogła już niczego odwrócić. Kontakt z Veronicą przeszedł w prywatną relację niepostrzeżenie, w sposób tak naturalny, że jasnowłose dziewczę nigdy nie wnikało w podstawy owych zmian - dobre intencje i złote serce najwyraźniej zrobiły swoje.
Przed wyjściem do pracy Susanne udało się upiec ciasteczka, wypróbowała przy okazji jeden z niezawodnych przepisów Botta - nie wyszły może tak znakomicie, jak z rąk cukiernika, ale smakowały dobrze, wprawiały kubki smakowe w radość i to w zupełności jej wystarczało, przecież nie planowała wyprzedzać przyjaciela w jakości wypieków. Część została zapakowana w skrawek materiału, spleciony mocno wstążką, reszta wylądowała na talerzu, wraz z Sue czekając na przybycie gościa. Leniuchowała, korzystając z jednej z nielicznych chwil, w których mogła sobie na to pozwolić, bowiem obowiązki raczej mnożyły się niż kończyły - lecz na subtelny stukot odwróciła się prędko, odłożywszy książkę bez zaznaczania strony, czując jak serce podrywa się z ekscytacji. Zaraz była przy oknie, moment później mogła je już zamykać, z zachwytem wpatrując się w przybyłą ptaszynę. Jerzyki były przepiękne, niejednemu pomogła w swoim krótkim życiu.
- Cudownie cię widzieć, Roni - przywitała się miękko, przywołując na twarz subtelny uśmiech. - Chciałabym wiedzieć, w co się zamienię, kiedy już tego dokonam, ale gdybym moja dusza okazała się jerzykiem, nie mogłabym przestać szybować z radości - westchnęła prawie, nie wzbraniając się przed subtelnym uściskiem na powitanie. Veronica pachniała świeżym powietrzem, przynosiła ze sobą woń wolności i domu. - Jesteś zmęczona podróżą? Wolałabyś kolację, czy ciasteczka? - zapytała, gotowa do ugoszczenia kobiety. - Możemy zahaczyć o kuchnię, u mnie będzie spokojniej niż tutaj - zaproponowała, zastanawiając się, kiedy w Ruderze mogą spodziewać się jakiegoś łomotu i rozgardiaszu, stanowiące całkiem standardowy pierwiastek tego miejsca.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Pokój Sue JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Pokój Sue
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach