Sala główna
Strona 2 z 15 • 1, 2, 3 ... 8 ... 15
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Sala główna
Wnętrze karczmy jest brudne, zaniedbane i zapuszczone, chłodne i odpychające, jeżące włos na głowie nowoprzybyłych. Zwykle też, co ważniejsze, jej wnętrze jest puste, dzięki czemu załatwianie interesów staje się odrobinę łatwiejsze i mniej ryzykowne. Handel kradzionymi przedmiotami, truciznami, alkoholem nieznanego pochodzenia, szmuglowanymi zza granicy miotłami, diablim zielem przemycanym z Bułgarii, czy ciałem – wszystko uchodzi tutaj na sucho, gdyż bywalców obowiązuje niepisany pakt milczenia. Przysięga zachowania dla siebie wszystkiego, co zostało zobaczone, wszystkiego, co zostało powiedziane.
W głównej części lokalu znajduje się kilkanaście ław i stolików, wszystkie podniszczone, pozalewane steryną. Jest tam też oczywiście kontuar, przy którym stacjonuje barman, nie został on jednak ulokowany tuż przy głównym wejściu do Mantykory, a kawałek dalej, skąd pracownicy mają dobry widok na to, kto wchodzi, a kto wychodzi. Nieopodal znajdują się dwie pary drzwi – jedna prowadząca na niewielki korytarz z przejściem do gabinetu i piwnicy, druga – na zaplecze, gdzie krzątają się zatrudnione dziewczyny. W kącie widać też schody, które prowadzą na piętro, ku nielicznym pokojom, w których zdesperowani klienci mogą się przespać lub zaznać uciech cielesnych.
W głównej części lokalu znajduje się kilkanaście ław i stolików, wszystkie podniszczone, pozalewane steryną. Jest tam też oczywiście kontuar, przy którym stacjonuje barman, nie został on jednak ulokowany tuż przy głównym wejściu do Mantykory, a kawałek dalej, skąd pracownicy mają dobry widok na to, kto wchodzi, a kto wychodzi. Nieopodal znajdują się dwie pary drzwi – jedna prowadząca na niewielki korytarz z przejściem do gabinetu i piwnicy, druga – na zaplecze, gdzie krzątają się zatrudnione dziewczyny. W kącie widać też schody, które prowadzą na piętro, ku nielicznym pokojom, w których zdesperowani klienci mogą się przespać lub zaznać uciech cielesnych.
Garrett wykonałeś kilka akcji w swoim poście – wydostanie się przed karczmę oraz rzucenie zaklęcia. Zgodnie z mechaniką przypada tylko jedna dłuższa akcja na post, wobec czego uznaję pierwszą z nich, zaklęcie uważam za nieistniejące.
Przypominam także, że podczas jednej tury wykonujecie jedną akcję i nie spekulujecie jej wyniku, by zadeklarować akcję kolejną:
Zakapturzony napastnik nie miał dziś zbyt dużo szczęścia – natrafił na aurorów przebywających w karczmie, a dodatkowo zaklęcie Casa Aranea przytwierdziło go do podłoża, uniemożliwiając dalszą ucieczkę. Ponadto zaklęcie Insanio wymierzone w Dobreva, dzięki gwałtownym unieruchomieniu, minęło stróża prawa aż o kilkadziesiąt cali. Wasz przeciwnik jest unieruchomiony, lecz wciąż z różdżką ręku stanowi niebezpieczeństwo. W jego kierunku powoli zmierzają pierwsze niewielkie pająki.
Iwan, przez to że pozostajesz wciąż w pomieszczeniu z trującym gazem, nie możesz opanować kaszlu, który utrudnia ci rzucanie zaklęć, stopniowo odczuwasz działanie oparów w postaci bólu głowy i silnego rozkojarzenia – powodzenie twoich zaklęć oraz każdej innej czynności obniżone jest czasowo o 5 oczek.
Garrett, otwierasz drzwi i wydostajesz się przed karczmę. Gęsty, duszący dym, który wypełniał salę powoli wypierany jest przez świeże powietrze. Jednak twój partner oraz - co ważniejsze – dogorywający mężczyzna, wciąż pozostają w środku. Obecnie większość spanikowanych klientów Karczmy pod Mantykorą próbuje wydostać się za tobą, znacząco utrudniając ci ponowne dostanie się do środka.
mechanika napisał:„W poście podczas walki należy podjąć jedną akcję. Akcją jest atak (magiczny lub fizyczny), obrona (magiczna lub fizyczna), unik, a także próba ucieczki lub dokonania innej, wymagającej czasowo czynności (przemieszczenie się na odległość dalszą niż dwa metry).
Powstanie z podłogi, uklęknięcie, pochylenie się bądź uchwycenie przedmiotu nie jest uważane za akcję.”
Przypominam także, że podczas jednej tury wykonujecie jedną akcję i nie spekulujecie jej wyniku, by zadeklarować akcję kolejną:
mechanika napisał:„Mistrz gry nie uwzględnia spekulacji w poście ("jeżeli uda mi się rzut, to..."). Podobne uwagi traktuje się jak nieistniejące.”
***
Zakapturzony napastnik nie miał dziś zbyt dużo szczęścia – natrafił na aurorów przebywających w karczmie, a dodatkowo zaklęcie Casa Aranea przytwierdziło go do podłoża, uniemożliwiając dalszą ucieczkę. Ponadto zaklęcie Insanio wymierzone w Dobreva, dzięki gwałtownym unieruchomieniu, minęło stróża prawa aż o kilkadziesiąt cali. Wasz przeciwnik jest unieruchomiony, lecz wciąż z różdżką ręku stanowi niebezpieczeństwo. W jego kierunku powoli zmierzają pierwsze niewielkie pająki.
Iwan, przez to że pozostajesz wciąż w pomieszczeniu z trującym gazem, nie możesz opanować kaszlu, który utrudnia ci rzucanie zaklęć, stopniowo odczuwasz działanie oparów w postaci bólu głowy i silnego rozkojarzenia – powodzenie twoich zaklęć oraz każdej innej czynności obniżone jest czasowo o 5 oczek.
Garrett, otwierasz drzwi i wydostajesz się przed karczmę. Gęsty, duszący dym, który wypełniał salę powoli wypierany jest przez świeże powietrze. Jednak twój partner oraz - co ważniejsze – dogorywający mężczyzna, wciąż pozostają w środku. Obecnie większość spanikowanych klientów Karczmy pod Mantykorą próbuje wydostać się za tobą, znacząco utrudniając ci ponowne dostanie się do środka.
Musiał się z tego miejsca szybko wydostać, jeśli nie chciał umrzeć poprzez uduszenie się w białym dymie, który powodował niesamowite łzawienie oczu i dławienie się. Kaszlał, starając się tym samym oczyścić drogi oddechowe z dymu, który się tam dostał. Najważniejsze było jednak dla niego w tej chwili to, że udało mu się rzucić prawidłowo zaklęcie, dzięki czemu nie musiał się na moment martwić o napastnika. Wszak miał ze sobą różdżkę. Najważniejsze było więc w tej chwili sprawić, żeby nie miał żadnej broni, która mogłaby posłużyć mu przy eksterminacji aurorów i osób przebywających w pobliżu. Nie wiedział na jakim poziomie były jego umiejętności, jednak z tego co zauważył, to pierwsze zaklęcie poszło mu niezwykle źle. Ale nie było mu z tego powodu przykro. Być może zły cel sprawił, że zachował przy sobie pewne części ciała. Miał nadzieję, że trochę na długo.
- WEASLEY! ZAJMIJ SIĘ NIM, JA WYCIĄGNĘ DOGORYWAJĄCEGO! – krzyknął w kierunku Rudzielca, mając nadzieję, że mu pomoże i nie będzie chciał się ponownie rzucać do pomieszczenia pełnego trującego dymu. Następnie padł na podłogę, mając nadzieję, że przy gruncie było mniej dymu. Zaczął się czołgać, szukając wzrokiem ofiarę. Osobiście nie był zdania, żeby go ratować, jednak musiał spełnić swój aurorski obowiązek, który nakazywał wręcz pomagać tym, co potrzebują pomocy. Znalazł go, a następnie ruszył prosto w jego kierunku, starając się tym samym wydostać się wraz z nim na zewnątrz. Czasu miał coraz mniej, szczególnie, że dym wciąż palił jego krtań i oczy.
- WEASLEY! ZAJMIJ SIĘ NIM, JA WYCIĄGNĘ DOGORYWAJĄCEGO! – krzyknął w kierunku Rudzielca, mając nadzieję, że mu pomoże i nie będzie chciał się ponownie rzucać do pomieszczenia pełnego trującego dymu. Następnie padł na podłogę, mając nadzieję, że przy gruncie było mniej dymu. Zaczął się czołgać, szukając wzrokiem ofiarę. Osobiście nie był zdania, żeby go ratować, jednak musiał spełnić swój aurorski obowiązek, który nakazywał wręcz pomagać tym, co potrzebują pomocy. Znalazł go, a następnie ruszył prosto w jego kierunku, starając się tym samym wydostać się wraz z nim na zewnątrz. Czasu miał coraz mniej, szczególnie, że dym wciąż palił jego krtań i oczy.
Gość
Gość
Kiedy utknął gdzieś między ławicą krztuszących się białą mgłą ludzi, przeklął ich wszystkich w myśli na osiem różnych sposobów; cóż poradzić, że stresowe sytuacje wybudzały w nim agresywne instynkty. Plus był jeden - drzwi pozostawały niezamknięte, co zapewniało cyrkulację powietrza i zapewniało stały dopływ tlenu do wnętrza. Bo, cholera, w środku wciąż tkwił Dobrev i kto wie, czy nie udusi się wkrótce tym przeklętym, trującym gazem. Gdy Weasley usłyszał wreszcie jego krzyk, niemal odetchnął z ulgą; Iwan wciąż żył i w dodatku zamierzał pomóc poszkodowanemu, ratując tym samym sumienie rudzielca przed samozagładą.
Garrett nie wytrzymał długo; odczekał raptem kilka sekund, aż sytuacja przy drzwiach wejściowych choć krztynę się uspokoi (a w tym czasie zdał sobie sprawę, że jego serce najpewniej zwariowało, wybijając miliony uderzeń na minutę), po czym ponownie uniósł różdżkę i wskazał nią zaplątanego w pajęczynie, zakapturzonego mężczyznę. Z przerażeniem usłyszał próbę rzucenia przez niego niewybaczalnego zaklęcia, ale kiedy starania spełzły na niczym, podziękował w duchu wszystkim pogańskim bogom, o których kiedykolwiek słyszał.
- Expelliarmus! - wrzasnął lekko ochrypłym głosem, mając nadzieję, że pomimo niekoniecznie małej odległości uda mu się trafić czarodzieja rozbrajającym zaklęciem.
Może i lubił tego typu akcje, ale z pewnością nadszarpywały one jego nerwy. Barty miał rację. Przydałyby mu się wakacje.
Garrett nie wytrzymał długo; odczekał raptem kilka sekund, aż sytuacja przy drzwiach wejściowych choć krztynę się uspokoi (a w tym czasie zdał sobie sprawę, że jego serce najpewniej zwariowało, wybijając miliony uderzeń na minutę), po czym ponownie uniósł różdżkę i wskazał nią zaplątanego w pajęczynie, zakapturzonego mężczyznę. Z przerażeniem usłyszał próbę rzucenia przez niego niewybaczalnego zaklęcia, ale kiedy starania spełzły na niczym, podziękował w duchu wszystkim pogańskim bogom, o których kiedykolwiek słyszał.
- Expelliarmus! - wrzasnął lekko ochrypłym głosem, mając nadzieję, że pomimo niekoniecznie małej odległości uda mu się trafić czarodzieja rozbrajającym zaklęciem.
Może i lubił tego typu akcje, ale z pewnością nadszarpywały one jego nerwy. Barty miał rację. Przydałyby mu się wakacje.
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 1
'k100' : 1
Iwan, udaje ci się dostać do konającego mężczyzny, pomimo kilku kopnięć w żebra i przydeptanych palców przez ludzi zmierzających do wyjścia. Jednak wyniesienie go okaże się o wiele trudniejsze niż dotarcie i przerzucenie przez ramię – choć klienci karczmy powoli wtaczają się na ulicę głośno kaszląc i przeklinając, czujesz się coraz to słabszy od nadmiernego wdychania dymu – twoja sprawność obniżona jest czasowo o jeden punkt. Jednak nie jest to twoim największym problemem – mężczyzna, któremu chcesz pomóc, potrzebuje natychmiastowego antidotum. Silne konwulsje znacząco utrudniają utrzymanie go na plecach, a dodatkowo, gdy tylko ruszyłeś go z podłogi, dołączył do nich potężny ślinotok jak u psów chorych na wściekliznę.
Garrett, wydawałoby się, że dla aurora zaklęcie rozbrajające nie powinno stanowić większego problemu, jednak dzisiaj miałeś wyjątkowego pecha – zamiast w przeciwnika czar ugodził w ciebie. Spowodowało to błyskawiczną utratę równowagi, przez co boleśnie upadłeś na bruk oraz wypuściłeś z ręki różdżkę, prawdopodobnie, dlatego że zaczęła cię parzyć. Wydawałoby się, że to wszystko, jednak po dwóch sekundach – które dostałeś od fortuny na chwilowe ochłonięcie – zarzucony na głowę kaptur stanął w płomieniach. Jeśli szybko nie pozbędziesz się swojego odzienia, twoich ognistych włosów nie uratuje żaden, nawet najlepszy magiczny fryzjer.
Na szczęście, fortuna nie uśmiechnęła się także do waszego napastnika – wciąż pozostaje przytwierdzony do podłogi w dusznym pomieszczeniu, a jego próba uwolnienia się z sieci i odgonienia nadciągającej hordy pająków spełzła na niczym. Jeśli mu nie pomożecie lub sam nie podejmie kolejnej, tym razem skutecznej próby uwolnienia się z pajęczyny, szybciej czy później pająki uczynią z niego wielki kokon.
Garrett, wydawałoby się, że dla aurora zaklęcie rozbrajające nie powinno stanowić większego problemu, jednak dzisiaj miałeś wyjątkowego pecha – zamiast w przeciwnika czar ugodził w ciebie. Spowodowało to błyskawiczną utratę równowagi, przez co boleśnie upadłeś na bruk oraz wypuściłeś z ręki różdżkę, prawdopodobnie, dlatego że zaczęła cię parzyć. Wydawałoby się, że to wszystko, jednak po dwóch sekundach – które dostałeś od fortuny na chwilowe ochłonięcie – zarzucony na głowę kaptur stanął w płomieniach. Jeśli szybko nie pozbędziesz się swojego odzienia, twoich ognistych włosów nie uratuje żaden, nawet najlepszy magiczny fryzjer.
Na szczęście, fortuna nie uśmiechnęła się także do waszego napastnika – wciąż pozostaje przytwierdzony do podłogi w dusznym pomieszczeniu, a jego próba uwolnienia się z sieci i odgonienia nadciągającej hordy pająków spełzła na niczym. Jeśli mu nie pomożecie lub sam nie podejmie kolejnej, tym razem skutecznej próby uwolnienia się z pajęczyny, szybciej czy później pająki uczynią z niego wielki kokon.
Co robić, co robić!? Nic nie widział, dotarł jednak do dogorywającego, który, jeśli nic szybko nie wymyśli, umrze utopiony we własnej ślinie. Pierwsze, co więc zrobił to lekko przechylił mężczyznę na bok, aby nie leżał na plecach, a ślina nie wpadała z powrotem do krtani, powodując przy tym konwulsje. Następnie wyjął różdżkę przed siebie, zastanawiając się jakie zaklęcie teraz powinien użyć. Źle się czuł. Miał wrażenie, że zaraz sam zacznie wąchać kwiatki od spodu. Że też marzenia o byciu najlepszym aurorem sprawiły, że znalazł się w takiej sytuacji. Nie wiedział, że Weasleyowi nie udało się rzucić porządnie zaklęcia rozbrajającego, co bardzo by się im teraz przydało. Co jak co, może wróg był unieruchomiony, to z pewnością wciąż był niebezpieczny. Musiał się wydostać na zewnątrz, a jedyne zaklęcie, które mu powinno pomóc było to, które właśnie przyszło mu na myśl. Powinno się udać, chociaż z małym bagażem, jakim była ofiara wroga, mogło być to dosyć komplikujące całą sprawę. Nie miał jednak żadnego wyboru. Musiał się ratować, a później pomóc Weasleyowi, który z pewnością pomocy potrzebował.
- Ascendio! – wykrzyknął, nie polegając teraz na zaklęciach niewerbalnych. Nie wiedział na ile mógł się skupić, kiedy wciąż się dusił. Ważne były każde minuty, a próba rzucania zaklęcia po kilka razy nie wchodziła teraz w grę. Miał nadzieję, że się uda, a niewidzialna, magiczna siła z wielkim impetem pociągnie Iwana oraz ofiarę prosto do wyjścia.
- Ascendio! – wykrzyknął, nie polegając teraz na zaklęciach niewerbalnych. Nie wiedział na ile mógł się skupić, kiedy wciąż się dusił. Ważne były każde minuty, a próba rzucania zaklęcia po kilka razy nie wchodziła teraz w grę. Miał nadzieję, że się uda, a niewidzialna, magiczna siła z wielkim impetem pociągnie Iwana oraz ofiarę prosto do wyjścia.
Gość
Gość
The member 'Iwan Dobrev' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 98
'k100' : 98
Wszystko działo się zdecydowanie za szybko - objął umysłem tok aktualnych wydarzeń dopiero wtedy, kiedy z łomotem obił się o podłogę. Przeklął wtedy wyjątkowo niecenzuralnie i wyjątkowo głośno, niemal zdzierając przy tym gardło. Nie miał zielonego pojęcia, co spowodowało aż tak nieudany rzut holendernie prostego zaklęcia i nie mógł zrozumieć, czy miało wpływ na to nieskupienie się na próbie rozbrojenia przeciwnika, tętniący miarowo ból głowy czy beznadziejne zmęczenie; poczuł się jednak wyjątkowo żałośnie, jak mały chłopiec udający wielkiego czarodzieja, przypadkowo podpalający włosy koleżanki.
I wtedy poczuł ciepło wywołane ogniem tańczącym po materiale jego kaptura. Stęknął z wyjątkowym rozżaleniem, natychmiastowo podnosząc się pionu i zrzucając kaptur wraz z całą peleryną na zajęty chłodem bruk uliczki; w tym momencie w jego głowie zaświtała nieprzyjemna myśl, że został całkowicie zdemaskowany - jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, kim jest zakapturzony auror, to proszę bardzo, intensywna barwa marchewkowych kosmyków wykrzykiwała wyjątkowo entuzjastycznie szlacheckie nazwisko jego rodu.
Mając nadzieję, że ogień w kontakcie z ziemią straci dostęp do tlenu i natychmiastowo zakończy swój przykry żywot, rzucił się w stronę różdżki, czując się bez niej bezbronnie niczym zakneblowany i wrzucony do szafy druzgotek. Przeklinał w duchu raz po razie, coraz bardziej żałując, że przybył na zawołanie Iwana (szczególnie, że jego pomoc była raczej wątpliwa), ten dzień nie należał bowiem do skromnej kolekcji jego szczęśliwych. Kątem oka spojrzał jeszcze na oplątanego lepką pajęczyną czarodzieja i upewnił się, czy ten nie próbuje żadnych sztuczek. W duchu cieszył się, że chociaż Dobrev potrafi rzucać dzisiaj zaklęcia.
I wtedy poczuł ciepło wywołane ogniem tańczącym po materiale jego kaptura. Stęknął z wyjątkowym rozżaleniem, natychmiastowo podnosząc się pionu i zrzucając kaptur wraz z całą peleryną na zajęty chłodem bruk uliczki; w tym momencie w jego głowie zaświtała nieprzyjemna myśl, że został całkowicie zdemaskowany - jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, kim jest zakapturzony auror, to proszę bardzo, intensywna barwa marchewkowych kosmyków wykrzykiwała wyjątkowo entuzjastycznie szlacheckie nazwisko jego rodu.
Mając nadzieję, że ogień w kontakcie z ziemią straci dostęp do tlenu i natychmiastowo zakończy swój przykry żywot, rzucił się w stronę różdżki, czując się bez niej bezbronnie niczym zakneblowany i wrzucony do szafy druzgotek. Przeklinał w duchu raz po razie, coraz bardziej żałując, że przybył na zawołanie Iwana (szczególnie, że jego pomoc była raczej wątpliwa), ten dzień nie należał bowiem do skromnej kolekcji jego szczęśliwych. Kątem oka spojrzał jeszcze na oplątanego lepką pajęczyną czarodzieja i upewnił się, czy ten nie próbuje żadnych sztuczek. W duchu cieszył się, że chociaż Dobrev potrafi rzucać dzisiaj zaklęcia.
Iwan, twoje zaklęcie udało się, choć potrąciłeś kilka osób, z czego nie są zbyt zadowoleni. Wiadomo, że na Nokturnie nawet najmniejsza uraza może skończyć się – w najlepszym wypadku – wybitymi zębami i siwym okiem. Jednak, co najważniejsze wydostałeś się na zewnątrz z konającym mężczyzną. Dopada cię silny kaszel, który niewątpliwie pomaga w usunięciu dymu zalegającego w płucach; wciąż czujesz się osłabiony, a duża zawartość tlenu powoduje silne zawroty głowy – przez które, gdybyś chciał nie możesz się teleportować. Gdy tylko stajesz na bruku, za ramię chwyta cię jakaś kobieta – może to dziwne, lecz ma tyle siły, że nie możesz wyrwać się z jej żelaznego uścisku. Dopiero, gdy ciągnie cię w mrok nokturnowych uliczek, wyjaśnia, że macie szczęście, blisko znajduje się ktoś, kto może wam pomóc. Nie masz innego wyjścia, jak posłusznie pójść za nią.
Garrettowi udało się zrzucić kaptur, wyszedł cało choć z jednej opresji. Lecz ukazanie swoich rudych włosów, które na szczęście pozostały w całości, skupiło na nim jeszcze większą uwagę niżeli efekt feralnie rzuconego zaklęcia. Rudość faktycznie oznaczała jedno – Weasley, a obecność członka tego rodu na Nokturnie mogła sprowadzić na niego tylko kłopoty.
- Weasley, Weasley… Szukasz guza, a może dziewczyny? – jeden z dwójki zbliżających się dryblasów zakpił z szlachcica, który rzucił się w kierunku swojej różdżki. Choć nowy napastnik chciał porwać patyk z ziemi, rudowłosy wykazał się lepszym refleksem, jakby przypadek z płonącym kapturem znacząco go otrzeźwił.
Garrett, odzyskujesz różdżkę, jednak zostałeś osamotniony w starciu z dwoma przeciwnikami, nie wiadomo czy kolejny odważny nokturniarz nie dołączy do nich, by przytemperować twoje ambicje i raz na zawsze zniechęcić cię do odwiedzania ulicy, na której rządzi bezprawie. Może najwyższa pora się ewakuować?
Pozostawianie wciąż zakapturzonego napastnika samego sobie, spowodowało, że uwolnił się z pajęczyny – doszczętnie ją paląc, a pająki gromadzące się u jego stóp rozpierzchnęły się po kątach. Korzystając z zamieszania, prześlizgnął się pomiędzy gapiami i uciekł w jedną z ciemnych uliczek, tym samym ratując się od pobytu w Azkabanie.
Garrettowi udało się zrzucić kaptur, wyszedł cało choć z jednej opresji. Lecz ukazanie swoich rudych włosów, które na szczęście pozostały w całości, skupiło na nim jeszcze większą uwagę niżeli efekt feralnie rzuconego zaklęcia. Rudość faktycznie oznaczała jedno – Weasley, a obecność członka tego rodu na Nokturnie mogła sprowadzić na niego tylko kłopoty.
- Weasley, Weasley… Szukasz guza, a może dziewczyny? – jeden z dwójki zbliżających się dryblasów zakpił z szlachcica, który rzucił się w kierunku swojej różdżki. Choć nowy napastnik chciał porwać patyk z ziemi, rudowłosy wykazał się lepszym refleksem, jakby przypadek z płonącym kapturem znacząco go otrzeźwił.
Garrett, odzyskujesz różdżkę, jednak zostałeś osamotniony w starciu z dwoma przeciwnikami, nie wiadomo czy kolejny odważny nokturniarz nie dołączy do nich, by przytemperować twoje ambicje i raz na zawsze zniechęcić cię do odwiedzania ulicy, na której rządzi bezprawie. Może najwyższa pora się ewakuować?
Pozostawianie wciąż zakapturzonego napastnika samego sobie, spowodowało, że uwolnił się z pajęczyny – doszczętnie ją paląc, a pająki gromadzące się u jego stóp rozpierzchnęły się po kątach. Korzystając z zamieszania, prześlizgnął się pomiędzy gapiami i uciekł w jedną z ciemnych uliczek, tym samym ratując się od pobytu w Azkabanie.
Udało się. Mógł wykrztusić z siebie to, czym się prawie udusił. Opadł na bruk ulicy, kuląc się i kaszląc. Łzawiły mu oczy, jednak z tyłu głowy mu brzęczało, jakby dostał porządnie i jeszcze jakimś cudem trzymał się na nogach. Ciężko było go powalić, to był fakt, jednak on nigdy nie mówił hop, dopóki faktycznie nie przeskoczył przeszkody. Podniósł się, starając utrzymać w pionie. Spojrzał przed siebie, aby znaleźć wzrokiem Weasleya, który z pewnością gdzieś tutaj był. Przez moment, kiedy ciągnęło go zaklęcie, zauważył, że chyba stał się żywą pochodnią. Na szczęście, teraz żadnego ognia nie widział, nie licząc ognistych kosmyków należących do szlachcica. Czy on aby przypadkiem nie zdradził swojej tożsamości? Już miał rzucać się na pomoc towarzyszowi, gdy nagle jakaś silna dłoń chwyciła go za ramię. Nauczył się jednak nie ufać nikomu, kto mieszkał w Nokturnie, także słowa które usłyszał nie przekonały go. Najważniejsze było dla niego teraz bezpieczeństwo kompana, którego wszak sam wrzucił w to bagno. Miał teraz za zadanie go ocalić, z pomocą czy bez.
I mimo, że wciąż był ciągnięty, postanowił wycelować różdżką w Weasleya.
- Orbis - wymamrotał, mając nadzieję, że tym samym złoty sznur owinie się wokół ciała Garretta i tym samym pociągnie go razem ze sobą. Nie miał zamiaru go zostawiać na pastwę losu, nawet jeśli w tej chwili nic im nie sprzyjało, a już na pewno nie szczęście.
I mimo, że wciąż był ciągnięty, postanowił wycelować różdżką w Weasleya.
- Orbis - wymamrotał, mając nadzieję, że tym samym złoty sznur owinie się wokół ciała Garretta i tym samym pociągnie go razem ze sobą. Nie miał zamiaru go zostawiać na pastwę losu, nawet jeśli w tej chwili nic im nie sprzyjało, a już na pewno nie szczęście.
Gość
Gość
The member 'Iwan Dobrev' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Natychmiast pożałował - zamiast pełnego paniki zrzucania kaptura mógł ograniczyć się do wylania na siebie kubła chłodnej wody, co pozwoliłoby mu na zachowanie anonimowości; jednak (tak jak zawsze, Weasley, Weasley, co z ciebie za profesjonalista?) w sytuacjach kryzysowych najpierw robił, a dopiero potem mącił swój umysł spójną myślą. Podskórnie przeczuwał, że kiedyś mocno się to na nim odbije - pytanie tylko, czy ta chwila nadeszła już teraz.
Uchwycił różdżkę w ostatniej chwili, kiedy sięgał po nią także jakiś nikczemny osobnik; nawet w takiej chwili nie mógł się pozbyć swojej (szlacheckiej?) pychy i na język wpychała mu się odpowiedź na jego niekoniecznie kulturalne pytanie retoryczne - w tym momencie olśniło go jednak, że warto byłoby przełknąć prowokujące słowa i schować dumę wyjątkowo głęboko do kieszeni. Wszystkie te myśli przemknęły mu szturmem przez głowę dosłownie w mgnieniu oka; zaledwie sekundę czy dwie później już działał, mając nadzieję, że tym razem szok, poobijanie i delikatna nutka strachu (gdzie, do jasnej ciasnej, podziewał się Dobrev?) pozwolą mu rzucić udane zaklęcie.
- Aeris - mruknął cicho, wskazując różdżką na dwóch stojących nieopodal opryszków, a potem, niewiele myśląc, rzucił się do rozpaczliwej ucieczki z zamiarem schowania się za najbliższym zakrętem.
Uchwycił różdżkę w ostatniej chwili, kiedy sięgał po nią także jakiś nikczemny osobnik; nawet w takiej chwili nie mógł się pozbyć swojej (szlacheckiej?) pychy i na język wpychała mu się odpowiedź na jego niekoniecznie kulturalne pytanie retoryczne - w tym momencie olśniło go jednak, że warto byłoby przełknąć prowokujące słowa i schować dumę wyjątkowo głęboko do kieszeni. Wszystkie te myśli przemknęły mu szturmem przez głowę dosłownie w mgnieniu oka; zaledwie sekundę czy dwie później już działał, mając nadzieję, że tym razem szok, poobijanie i delikatna nutka strachu (gdzie, do jasnej ciasnej, podziewał się Dobrev?) pozwolą mu rzucić udane zaklęcie.
- Aeris - mruknął cicho, wskazując różdżką na dwóch stojących nieopodal opryszków, a potem, niewiele myśląc, rzucił się do rozpaczliwej ucieczki z zamiarem schowania się za najbliższym zakrętem.
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 15
'k100' : 15
- Postradałeś zmysły?! Nie zbawisz wszystkich, a ten tutaj za chwilę zginie, jeśli nie powściągniesz dupy i nie użyjesz tego, co powinieneś mieć w czaszce! – kobieta ciągnąca ze sobą Iwana nie wyglądała na taką, która przebiera w słowach. Auror chyba całkowicie zapomniał o dodatkowym ciężarze, jaki niósł na plecach – gdyby nie kobieta mu towarzysząca, mężczyzna przerzucony przez ramię niechybnie wylądowałby na chodniku w momencie, gdy Iwan próbował uratować Weasleya zaklęciem. Być może dodatkowe obciążenie spowodowało, że czar całkowicie się nie powiódł – wokół rudzielca zatańczyło kilka migoczących światełek, jednak zniknęły szybciej niż się pojawiły. - A tamta panienka da sobie sama radę. Chodź, znam kogoś kto może pomoże z tym zatruciem! – kobieta nie dawała za wygraną, a w jej głosie dało się słyszeć błagalny ton. Czyżby znała nieszczęśnika potraktowanego trucizną? Iwan, nie masz zbyt dużego wyjścia, szczególnie, że w jej ręce pojawiła się różdżka, którą wbiła pomiędzy twoje żebra; z tak bliskiej odległości możesz zobaczyć w lśniących oczach prawdziwe zdesperowanie.
Garrett, nie tylko ty masz dzisiaj pecha, jeden z napastników zbyt szybko chciał się obronić przed rzuconym przez ciebie zaklęciem. Nie dość, że jego działanie okazało się całkowicie bezcelowe, gdyż zamiast silnego wiatru zerwał się tylko niewielki wietrzyk tak groźny jak morska bryza, to jeszcze jego protego raziło w niego, odrzucając go o kilkanaście metrów w tył na mur, o który zapewne – sądząc po dźwięku - pogruchotał wiele kości. Drugiemu z napastników także dzisiaj nie dopisywało szczęście, bąble z trucizną rozproszyły się zaraz po wyczarowaniu.
Jeden z napastników wyłączony jest z rozgrywki, stracił przytomność po uderzeniu, natomiast drugi wydaje się być skonfundowany całą sytuacją, jak i bardzo poirytowany.
***
Iwan, na następny raz proszę o sprawdzenie, jakie zaklęcia znajdują się w zbiorze. Podmieniłam (także w twoim poście) niewystępujące Carpe Retractum na identyczne "Orbis - tworzy świetliste lasso, które zdolne jest spętać magiczne zwierzę".
Dodatkowo próba rzucenia zaklęcia podczas próby opuszczenia tematu - co prawda wymuszonej, ale jednak próby - jest traktowana na równi jako akcja długa, a tylko jedna z nich dopuszczalna jest w jednym poście.
Garrett, nie tylko ty masz dzisiaj pecha, jeden z napastników zbyt szybko chciał się obronić przed rzuconym przez ciebie zaklęciem. Nie dość, że jego działanie okazało się całkowicie bezcelowe, gdyż zamiast silnego wiatru zerwał się tylko niewielki wietrzyk tak groźny jak morska bryza, to jeszcze jego protego raziło w niego, odrzucając go o kilkanaście metrów w tył na mur, o który zapewne – sądząc po dźwięku - pogruchotał wiele kości. Drugiemu z napastników także dzisiaj nie dopisywało szczęście, bąble z trucizną rozproszyły się zaraz po wyczarowaniu.
Jeden z napastników wyłączony jest z rozgrywki, stracił przytomność po uderzeniu, natomiast drugi wydaje się być skonfundowany całą sytuacją, jak i bardzo poirytowany.
***
Iwan, na następny raz proszę o sprawdzenie, jakie zaklęcia znajdują się w zbiorze. Podmieniłam (także w twoim poście) niewystępujące Carpe Retractum na identyczne "Orbis - tworzy świetliste lasso, które zdolne jest spętać magiczne zwierzę".
Dodatkowo próba rzucenia zaklęcia podczas próby opuszczenia tematu - co prawda wymuszonej, ale jednak próby - jest traktowana na równi jako akcja długa, a tylko jedna z nich dopuszczalna jest w jednym poście.
Przepraszam!
----
Iwan nie miał innego wyboru, jak udać się za kobietą, której najwyraźniej zależało na pomocy. Nie wiedział tylko, czy gdyby nie wyniósł ze sobą dogorywającego nieznajomego, to też spotkałby się z taką szczodrością z jej strony. Najprawdopodobniej nie. Ruszył więc za nią, poprawiając przy okazji mężczyznę, aby nie spadł mu z grzbietu, na którym aktualnie go niósł. Iwanowi wciąż kręciło się w głowie, jednak nie miał zamiaru paść jak mucha od jakiegoś głupiego, duszącego dymu. Był z tych twardych osób, które powinny przetrwać najgorsze. Jego myśli jednak wciąż błądziły wokół swojego kompana, Weasleya. Czy na pewno sobie poradzi? Nie miał jednak wyboru. Najpierw pomoże ofierze, a później wróci z odsieczą Garrettowi. To był plan doskonały.
----
Iwan nie miał innego wyboru, jak udać się za kobietą, której najwyraźniej zależało na pomocy. Nie wiedział tylko, czy gdyby nie wyniósł ze sobą dogorywającego nieznajomego, to też spotkałby się z taką szczodrością z jej strony. Najprawdopodobniej nie. Ruszył więc za nią, poprawiając przy okazji mężczyznę, aby nie spadł mu z grzbietu, na którym aktualnie go niósł. Iwanowi wciąż kręciło się w głowie, jednak nie miał zamiaru paść jak mucha od jakiegoś głupiego, duszącego dymu. Był z tych twardych osób, które powinny przetrwać najgorsze. Jego myśli jednak wciąż błądziły wokół swojego kompana, Weasleya. Czy na pewno sobie poradzi? Nie miał jednak wyboru. Najpierw pomoże ofierze, a później wróci z odsieczą Garrettowi. To był plan doskonały.
Gość
Gość
Strona 2 z 15 • 1, 2, 3 ... 8 ... 15
Sala główna
Szybka odpowiedź