Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna
AutorWiadomość
Sala główna [odnośnik]10.03.12 23:00
First topic message reminder :

Sala główna

★★
Wnętrze karczmy jest brudne, zaniedbane i zapuszczone, chłodne i odpychające, jeżące włos na głowie nowoprzybyłych. Zwykle też, co ważniejsze, jej wnętrze jest puste, dzięki czemu załatwianie interesów staje się odrobinę łatwiejsze i mniej ryzykowne. Handel kradzionymi przedmiotami, truciznami, alkoholem nieznanego pochodzenia, szmuglowanymi zza granicy miotłami, diablim zielem przemycanym z Bułgarii, czy ciałem – wszystko uchodzi tutaj na sucho, gdyż bywalców obowiązuje niepisany pakt milczenia. Przysięga zachowania dla siebie wszystkiego, co zostało zobaczone, wszystkiego, co zostało powiedziane.
W głównej części lokalu znajduje się kilkanaście ław i stolików, wszystkie podniszczone, pozalewane steryną. Jest tam też oczywiście kontuar, przy którym stacjonuje barman, nie został on jednak ulokowany tuż przy głównym wejściu do Mantykory, a kawałek dalej, skąd pracownicy mają dobry widok na to, kto wchodzi, a kto wychodzi. Nieopodal znajdują się dwie pary drzwi – jedna prowadząca na niewielki korytarz z przejściem do gabinetu i piwnicy, druga – na zaplecze, gdzie krzątają się zatrudnione dziewczyny. W kącie widać też schody, które prowadzą na piętro, ku nielicznym pokojom, w których zdesperowani klienci mogą się przespać lub zaznać uciech cielesnych.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala główna [odnośnik]11.04.20 16:11
Miała pewność, że przynajmniej jedno z zaklęć zadziałało, gdy krew wolniej wypływała z ran. Nadal jednak było to zdecydowanie za mało i za wolno wobec stanu mężczyzny, który w każdej chwili mógł się jeszcze pogorszyć. Determinacja na całe szczęście skutecznie zmuszała do działania i odepchnięcia od siebie zniechęcenia. W jej zawodzie, jak i samym charakterze nie było miejsca na rezygnację, gdy przed sobą miała kogoś, kto bez wątpienia potrzebował natychmiastowej pomocy. Później mogła pozwolić sobie na rozproszenie i surową krytykę błędów oraz wyciągniecie z nich niezbędnych wniosków. Była pewna, że właśnie tak zrobi, gdy posiadane umiejętności okazywały się właśnie teraz zatrważająco niewystarczające, aby mogła być ich całkowicie pewna. Samo działanie pod presją czasu, nie miało prawa doprowadzać do takich pomyłek, jeśli chciała być najlepsza, w tym co robi. Poświęciła prawie dziesięć lat życia na dziedzinę magii, która obecnie postanowiła pozostać obojętna na wypowiadane inkantacje z jakiegoś niezrozumiałego powodu.
Spojrzała krótko na Caldera, nie mówiąc nic na jego formę pomocy. To, co zrobił, miało sens i potwierdzał tylko swoją wiedzę anatomiczną, którą zdradził jej już wcześniej mówiąc, co zrobili, przenosząc Drew do Mantykory.
Pytania, jakie nagle dotarły do niej, sprawiły, że odwróciła wzrok na drugiego z mężczyzn.
- Możesz nie zadawać irytujących w tej chwili pytań? I tak, dam radę… nie pierwszy raz mam przed sobą kogoś w takim stanie – odparła, nie kryjąc szczególnie rozdrażnienia i tym samym chcąc uciąć wymianę zdań na najbliższe kilka minut. Nie chciała, aby uznano, że nie potrafi nic, co mogło okazać się przydatne. Ponad wszystko nienawidziła, gdy była niedoceniana i finalnie omijana, zwłaszcza że znała wartość swoją i swych umiejętności, nawet jeśli nie była w stanie w tej chwili tego udowodnić… chociażby przed samą sobą.
Nie wiedziała, w czym tkwi tak naprawdę problem, co sprawiało, że raz za razem zaklęcia pozostawały tylko słowami wypowiadanymi w przestrzeń i niezmieniającymi nic z tym jednym wyjątkiem sprzed chwili. Zawahała się na krótki moment, musiała szybko ustalić, w czym popełniała błąd, którego wcześniej po prostu nie zauważyła, a co było jeszcze bardziej niedopuszczalne i budziło w niej dezaprobatę.
Odetchnęła, uparcie powracając z całą uwagą do Macnaira.
Skierowała różdżkę w miejsce, którego wcześniejsze zaklęcie nie zaleczyło.
- Curatio Vulnera Maxima – ponawiając inkantacje.

| Dalsze leczenie - szafka zniknięć



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Sala główna [odnośnik]11.04.20 16:11
The member 'Belvina Blythe' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 66
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]13.04.20 20:03
Oczywiście, że się, kurwa, wyliże.
Nie skomentował tego w żaden sposób, nadmiar emocji mu nie służył, pochylił się tylko nieco do przodu, chybocząc się na skrzypiącym krześle. Twarz pozostawała niewzruszenie spokojna, tłumił w sobie zmęczenie i niepokój, nie okazywał też irytacji tym, jak bardzo dzisiaj zawalili. Nie tylko Drew popełnił błąd, zrobił to też Borgin, choć nie musiał przypłacić tego w aż tak bolesny sposób, jak Macnair.
Jego myśli ponownie zaczęły krążyć wokół potężnych inkantacji rzucanych przez Belvinę, która jak Eir tkała cierpliwie włókna magii leczniczej, zmagając się z presją czasu i uciążliwymi spojrzeniami dwójki nieprzypadkowych gapiów. Wiedział, że to mogło rozpraszać, sam potrzebował do koncentracji absolutnej ciszy, zazwyczaj tylko Ase bywała niemym świadkiem nakładania tych najbardziej skomplikowanych klątw. Może powinien nauczyć się pracować w trudniejszych warunkach?
Nie patrzył już na samą uzdrowicielkę, lecz na ruchy jej dłoni, na wędrówkę różdżki; słuchał, jak akcentowała poszczególne inkantacje.
Poczuł dreszcz na ciele, czyjś fantomowy dotyk na przedramieniu, puste oczy obróciły się gwałtownie, szukając źródła tego doznania, lecz nie odnalazły odpowiedzi. Miał wrażenie, że już kiedyś się tak czuł. Że powtarza się schemat doskonale mu znany, choć wciąż nie potrafił dopatrzeć się powiązania pomiędzy swoim błędem a tym, co działo się teraz.
Kropla krwi zawirowała w powietrzu, opadając na drewnianą podłogę. Przypomniał sobie, że przecież było tak też wtedy. Choć jego krew zmieszała się wówczas z bazą.
Dłonią przetarł zabarwiony posoką nos, ścierając czerwień białą koszulą. Gdy wykwitły na niej kolejne plamy, nagle połączył fakty. Nałożył ją na siebie.
Tym razem nie zrobił tego celowo, nie tak, jak miał w zwyczaju - w ramach dogłębnego badania klątw. Doznawania ich w pełni - również na sobie, lecz świadomie, kiedy sam się na to decydował. Tym razem zakpił z niego przypadek.
Uniósł się z krzesła, zbliżając się do Macnaira i krążącej wokół niego dwójki czarodziejów; nie zdradził się ze swoim odkryciem, to nie miało teraz najmniejszego znaczenia. Liczyło się to, że dzięki staraniom Belviny Drew zaczął oddychać jakby... lżej? Płynniej?
Curatio Vulnera Maxima, powtórzył w myślach; kiedyś nauczy się i tego.
- Będą potrzebne jakieś eliksiry? - zapytał dopiero wówczas, gdy Blythe zdawała się na chwilę oderwać od powtarzania inkantacji. - Spróbuję zdobyć wszystko, co jest niezbędne - dość już miał bezczynnego siedzenia. Potrzebował zająć czymś głowę, by nie czuć na sobie widmowego wzroku, ścigającego go oddechem śmierci.



i ache in a language so old that even the earth no longer remembers; so dead that it has returned to dust

Calder Borgin
Calder Borgin
Zawód : zaklinam teraźniejszość
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
you're not dead but
you're not alive either

you're a ghost with
a beating heart
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
i am my demon.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8051-calder-borgin https://www.morsmordre.net/t8128-atramentem-niesympatycznym-spisane#232432 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f89-smiertelny-nokturn-19 https://www.morsmordre.net/t8113-skrytka-bankowa-nr-1918#232052 https://www.morsmordre.net/t8127-calder-borgin
Re: Sala główna [odnośnik]14.04.20 21:06
Mimowolnie uniósł brwi do góry, gdy czarownica odpowiedziała mu z rozdrażnieniem, z nieskrywaną irytacją; wspaniale, może i zadawał irytujące pytania, może wcale jej nie pomagał, lecz to tylko dlatego, że nie wiedział jak. Jedynym, co mógłby zrobić, byłoby właśnie sprowadzenie pomocy. Cassandry, lorda Blacka czy Shafiqa. Skoro jednak była taka pewna siebie, swych umiejętności... Znów zacisnął dłonie w pięści, nie powiedział jednak nawet słowa, posyłając Belvinie niechętne, podszyte powątpiewaniem spojrzenie zmrużonych gniewnie oczu. Tego wieczoru nie był sobą, ostatnio nie był sobą, mając już serdecznie dosyć rozchwianej żony, biegających po porcie rebeliantów, niby to zepchniętego do defensywy, a wciąż panoszącego się Zakonu...
Gdyby tylko Drew nie wykrwawiał się właśnie na jednej z brudnych, powyszczerbianych ław, chętnie by się z nim pokłócił czy poszarpał, tak dla sportu. Stoickość Caldera tylko podnosiła mu ciśnienie, boleśnie przypominając o tym, że i on powinien trzymać nerwy na wodzy, jednak z jakiegoś powodu nie mógł. - Ja też mam jakieś eliksiry - dodał burkliwie, gdy tylko krewniak poruszył temat medykamentów. Sam nie był do końca pewien, czy którakolwiek z przygotowanych przez Valerija mikstur i maści mogłaby się im teraz przydać, pamiętał jednak, że było tam też coś leczniczego, coś, czego sam nie powinien sobie aplikować, jeśli nie chciał skończyć tak jak Macnair.
Odszedł kilka kroków od stołu, stając gdzieś za plecami Borgina, byle dalej od uzdrowicielki i sięgnął do kieszeni płaszcza - tej, w której nosił papierośnicę. Następnie, nie pytając nikogo o zdanie, w końcu byli u niego, no, u nich, lecz nieprzytomny Drew nie mógłby go teraz poprzeć, ulokował jednego z własnoręcznie zrobionych skrętów między spierzchniętymi wargami i odpalił go różdżką, by zaciągnąć się głęboko, poczuć dym w płucach. Niewiele później upił kolejny łyk alkoholu, nerwowym ruchem dłoni pocierając potylicę, później - pokrytą krótkim zarostem brodę. Nie mógł długo ustać w jednym miejscu, przeszedł się wzdłuż pustej ławy, później wzdłuż kontuaru, wodząc dookoła niewidzącym wzrokiem. Ile jeszcze mogło to potrwać?



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]14.04.20 23:01
Żałował, że nie mógł trwać w tym napięciu razem z nimi. Goyle wychodził z siebie, nagle z opanowanego, pozbawionego konieczności uzewnętrznia swych emocji żeglarza, stał się cykającą bombą, która z pewnością musiała w końcu wybuchnąć. Na miejscu Caldera uciekałby gdzie popadnie, bo był na pierwszej linii ognia – no chyba, że zły miś Caelan lubił też przydzwonić kobiecie. W to nie wierzył, sam gardził podobnym zachowaniem, a w końcu tworzyli razem na tyle zgrany duet, że pewne zachowania i przyzwyczajenia musiały ich łączyć. Crucio dla pouczenia jak najbardziej, ale rękoczyny skracały mężczyznę o jaja.
Momentalnie poczuł przypływ ulgi – ból ustąpił, podobnie jak krwawienie, co sprawiło że szatynowi o wiele prościej było złapać głęboki oddech. Miał świadomość, iż wracał do żywych, ocknął się, jednakże nim otworzył oczy próbował opanować helikopter w głowie, który był o wiele intensywniejszy jak po urodzinowym chlaniu. Wolno zacisnął dłonie w pięści, po czym mrugnął kilkukrotnie starając się przyzwyczaić do niezwykle irytującego światła. Żył, znów oszukał przeznaczenie.
-Ognisty eliksir.- wyrzucił z siebie poprzedzając słowa kaszlnięciem. Musiał czym prędzej czegoś się napić, albowiem suchość w ustach była nie do zniesienia, podobnie z resztą jak smak porażki.
-Coś Ty taki..- przerwał musząc złapać oddech. przerażony.- dokończył starając się wykrzywić wargi w kpiącym wyrazie, kiedy to zerknął w stronę swego przyjaciela, lecz nie do końca mu to wyszło. Przemknął wzrokiem po Calderze, a następnie skupił się na uzdrowicielce, która po raz kolejny uratowała mu nie tylko zdrowie, ale życie. Posłał jej lekki uśmiech, w żaden sposób nie przypominający tych, którymi częstował ją wcześniej. -Jednak jestem Twoim obiektem doświadczalnym.- rzucił wspominając ich rozmowę podczas pierwszego spotkania, kiedy to była pełna podziwu, co do przebiegu jego leczenia w Mungu. Zachary zrobił wtem kawał dobrej roboty, bowiem po wybuchu anomalii miał naprawdę niewielkie szanse wydobrzenia. Los jak widać był dla niego naprawdę łaskawy.
-Tobie nic nie jest?- zwrócił się do Borgina chrypliwym głosem mając w pamięci, że i jego klątwa okazała się porażką. Siedział w temacie klątw nader długo i znał je zbyt dobrze, aby naiwnie wierzyć, iż konsekwencje go nie objęły.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]26.04.20 0:27
Domyślała się, że najpewniej zareagowała zbyt dużą irytacją, lecz na razie inaczej nie mogła. Mijające minuty robiły swoje i wraz z powoli krążącą w żyłach adrenaliną, nie pomagały skupić się na każdej wypowiadanej inkantacji. Śmiesznym było, że nagle traciła skupienie, gdy miała okazję leczyć podobne przypadki w gorszych warunkach, chociaż nigdy z powodu źle nałożonej klątwy. Uzdrowiciel, który uczył ją fachu, zadbał wyjątkowo, aby nie była jedną z tych uzdrowicielek, która radziła sobie tylko w bezpiecznych murach szpitala. Dlatego właśnie potrafiła działać przy uciążliwym hałasie i zamieszaniu, lecz tym razem nie poszło tak dobrze i bezproblemowo jakby tego oczekiwała.
W końcu jednak wypowiadając ostatnie zaklęcie, odetchnęła cicho, widząc, jak rany zamykają się, a krwiaki nieco bledną. Miała pewność, że nie znikną od razu i mogły pozostać pod skórą jako, pewna przestroga na najbliższe dni.
Odłożyła, chwilowo różdżkę na mniej zakrwawioną część blatu ławy, a o dziwo taka była.
Obejrzała się na Caldera, by zaraz odwrócić w jego stronę i skupić na nim spojrzenie ciemnych tęczówek. Zauważyła krew na jego koszuli, jak i fakt, że przybyło jej względem tego co widziała wcześniej.
- Najpewniej nie. Gdy się ocknie, będę wiedziała na pewno – odparła w pierwszym odruchu, by zaraz zawahać się.- Ewentualnie porcja wywaru wzmacniającego. Nie jest potrzebny na już, ale przyda mu się później- dopowiedziała.
Nie była naiwna, żeby wierzyć, że jej dzisiejszy i niespodziewany pacjent poświęci kilka dni na odpoczynek i nic ponadto. Czasami nie ufała zapewnieniom, które słyszała w murach szpitala, a teraz... ta nieufność była tylko mocniejsza, nawet jeśli jeszcze nie usłyszała nic z tych rzeczy. Wiedziała dobrze, że jeśli zjawiłby się w szpitalu jak każda normalna osoba, najpewniej uziemiono by go na przynajmniej tydzień, aby organizm zdążył w spokoju nabrać sił i wrócić do względnej formy. W tym przypadku mogła obstawiać, że trzy dni będą najbardziej realne, a wtedy wywar może okazać się niezbędny i pozostawało liczyć, że Borgin faktycznie takowy załatwi, jeśli będzie w stanie.
Zerknęła na drugiego z mężczyzn, gdy wspomniał o posiadanych eliksirach.
- Jakie? – spytała spokojniej, zdecydowanie łagodniej niż wcześniej. Może miał ten konkretny, może coś, co również się przyda. Musiał tylko mieć wiedzę co dokładnie posiada i w sumie zakładała, że to wie. Przecież nie posiadało się eliksirów, których działania nie potrafiło się sprecyzować. Prawda?
Zamierzała spytać o coś jeszcze, lecz kaszlnięcie obok odwróciło jej uwagę. Obserwowała Drew, jednak bardziej niż na tym, co mówił, skupiała się na cięższym oddechu. Dopiero widząc, że zaczął się powoli normować, przeniosła spojrzenie na twarz mężczyzny.
Kąciki jej ust uniosły się nieco w odpowiedzi na jego uśmiech.
- Jesteś, chociaż wolałabym, abyś jednak nim nie zostawał – odparła z lekkim niezadowoleniem.- Leż spokojnie, jeszcze chwilę i daj zaklęciom zadziałać w pełni – poradziła, woląc asekuracyjnie poinformować go, żeby nie kręcił się przesadnie i nie próbował podnosić.
Przeniosła spojrzenie na Caelana, a później Caldera. Poświęcając im trochę więcej uwagi, ale gdzie pierwszy po prostu wyglądał na mocno wkurzonego i niekoniecznie chciała teraz wchodzić mu w drogę, tak krew widoczna na koszuli drugiego, niepokoiła nadal.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Sala główna [odnośnik]07.05.20 10:51
Dym snuł się z papierosa Goyle'a, w niewytłumaczalnie szybki sposób wywierając wpływ na zmysły Borgina, które zdawały się być coraz bardziej przytępione. Nie czuł zapachu, zupełnie tak, jakby zadymione pomieszczenie nie przesiąkało kiepskiej jakości szlugami; ale mógłby przysiąc, że krwisty posmak osiada na ustach, że zaraz zacznie się nią dławić; powidoki duszy z zaświatów wciąż migały w kącikach oczu, jak refleksy odbijały się od szyb, łowił je wzrokiem, paranoicznie, niespokojnie.
Już wiedział - że krew była zwiastunem śmierci, którą sam na siebie sprowadził. Ale to nie była jego śmierć, wymyślił ją sobie, zrodziła się tylko w jego głowie - dlatego nikt poza nim nie czuje złowróżbnej obecności.
Oparł się o krzesło, zaciskając na nim palce, kiedy zakręciło mu się przed oczami ze zmęczenia. Nie powinien być wstawać. Nie powinien też okazywać słabości - przy nich wszystkich; przy człowieku, który naprawdę otarł się o śmierć.
A który chyba nie zamierzał opuszczać żywych, skoro tak uparcie wracał do wódy i ognistych eliksirów w swoich pierwszych słowach po powstaniu z półmartwych. - To pewnie da się załatwić od różdżki - zerknął kontrolnie na Caelana, czekając, aż ten zaprotestuje, ale jeśli tego nie zrobił - jednym ruchem drewna przywołał butelkę Ognistej, po czym opuścił ją na blat stołu, na którym leżał Macnair. Może Bel nie zabije go za tę interwencję, ale Drew zdawał się doskonale wiedzieć, który eliksir postawi go najszybciej na nogi.
- Wydaje mi się, że ktoś ma na mnie oko - odparł w końcu, dławiąc się własną dumą, kiedy przyznawał się przed Macnairem do porażki. Nie chciał przy Bel niepotrzebnie poruszać tematu klątwy, choć bez wątpienia mogła się domyślić, że nie dotarli tutaj w takim stanie po potknięciu się na spacerze. Niemniej, Macnair znał jego plany, wiedział o klątwie oka, którą próbował nałożyć Borgin - bez wątpienia zrozumie metaforę.
I to, że oberwał rykoszetem.
- A wzmacniający postaram się zdobyć albo uwarzyć - dodał jeszcze, zwracając się już bezpośrednio do Belviny. Jak będzie trzeba, to doleje go Macnairowi do Ognistej i zobaczą, czy tak dawkowany też nadaje się do spożycia. - Gdybyś kiedykolwiek czegoś potrzebowała, daj znać - zadeklarował w ramach podziękowań za to, że rzuciła wszystko, odpowiadając na jego list; i przede wszystkim za kawał porządnej, uzdrowicielskiej roboty, której byli świadkami. Puste dziękuję zastąpił zobowiązaniem. To uczciwsza cena.

/zt
[bylobrzydkobedzieladnie]



i ache in a language so old that even the earth no longer remembers; so dead that it has returned to dust



Ostatnio zmieniony przez Calder Borgin dnia 24.06.20 19:47, w całości zmieniany 1 raz
Calder Borgin
Calder Borgin
Zawód : zaklinam teraźniejszość
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
you're not dead but
you're not alive either

you're a ghost with
a beating heart
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
i am my demon.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8051-calder-borgin https://www.morsmordre.net/t8128-atramentem-niesympatycznym-spisane#232432 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f89-smiertelny-nokturn-19 https://www.morsmordre.net/t8113-skrytka-bankowa-nr-1918#232052 https://www.morsmordre.net/t8127-calder-borgin
Re: Sala główna [odnośnik]23.05.20 20:46
Owszem, nie wiedział, jakie eliksiry posiadał - a przynajmniej nie pamiętał natury ich wszystkich. Valerij przekazał mu kilkanaście nowych fiolek i nawet jeśli wszystkie były podpisane, to żeglarz nie zadał sobie trudu, by spamiętać nazwy. Wierzył, że będzie jeszcze na to czas. Sięgnął do kieszeni, wyciągnął z niej zabrane na czas wizyty w antykwariacie mikstury - eliksir niezłomności, veritaserum. Te dwie nie mogły pomóc z odniesionymi przez Macnaira obrażeniami, przynajmniej tak mu się wydawało. Zaciągnął się papierosem, spoglądając to ku uzdrowicielce, to ku siedzącemu nieopodal Calderowi. - Przy sobie mam veritaserum i eliksir niezłomności - odpowiedział powoli, marszcząc brwi. - Ale mogę poszukać tutaj, w gabinecie, albo w domu, tam mam tego więcej - dodał. - Nie wydaje mi się jednak, żebym posiadał wywar wzmacniający. - Podszedł bliżej stołu, na którym leżał - czy raczej do niedawna leżał - Drew. Mężczyzna zaczął podnosić się do pionu, dokazywać, wychodziło więc na to, że Belvina podołała zadaniu i bez pomocy osób z zewnątrz. Wspaniale. Kiwnął Borginowi głową, nie miał zamiaru żałować alkoholu - nawet jeśli obok stała butelka rumu, znał przecież preferencje Macnaira. Spojrzał ku niemu z mieszanymi uczuciami, z ulgą, ale i rozdrażnieniem, po czym skupił się na słowach drugiego z mężczyzn. - Że ktoś ma na ciebie oko...? - powtórzył po nim, nie rozumiejąc zawartej w tej wypowiedzi sugestii. Nie znał się na klątwach, nie był już pewien, czego próbowali dokonać w antykwariacie, jakimi zabezpieczeniami próbowali objąć budynek.
Nie okazywał tego, lecz cieszył się, że wszyscy byli cali i względnie zdrowi. Nie spodziewali się wpaść na grupę bojowników, walka nie należała do najłatwiejszych, jednak wyszli z niej zwycięsko, zmusili Zakonników do odwrotu - dopiero kapryśne klątwy sprawiły, że Śmierciożerca niemalże zginął. Czy powinni tam wrócić, nałożyć więcej pułapek...? Będą musieli o tym porozmawiać, lecz już nie tego wieczoru. Wszyscy zasługiwali na odpoczynek.
- Knajpa będzie zamknięta całą noc. Możecie tu zostać, możecie brać cokolwiek, czego tylko potrzebujecie - odezwał się znowu. - Jak się czujesz? - zwrócił się do druha; był zmęczony, chciał zniknąć i chociażby spróbować się zrelaksować, lecz nie dopóki nie otrzyma zapewnienia, że cwaniak nie przekręci się w przeciągu najbliższych godzin.
Jakiś czas później poszedł na górę, by zająć jeden z wolnych pokojów i spróbować się przespać. Wierzył, że reszta jakoś sobie poradzi bez jego towarzystwa.

| zt



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]11.06.20 1:14
-Wywar wzmacniający mam zawsze przy sobie- leniwie uniósł kącik ust, kiedy Belvina wyraźnie zaznaczyła konieczność podania wspomnianego specyfiku jeśli zamierzał szybciej wstać na nogi. Zdawał sobie sprawę, że alkohol nie załatwi sprawy, jednakże czy mógł jeszcze bardziej ją skomplikować? Szczerze wątpił, bowiem i tak ledwie trzymał się w pionie. Wolnym ruchem wsunął dłoń w wewnętrzną część szaty z nadzieją, że towarzysze dostarczyli go tutaj wraz z jego ukochaną piersiówką – nie przyjmował do wiadomości, iż mogła gdzieś wypaść. Gdy zacisnął palce na zimnej, metalowej powierzchni na jego twarzy można było dostrzec ulgę, a następnie swego rodzaju błogość. Bez zawahania odkręcił mały koreczek i przechylił pojemnik upijając sporej ilości ognistej, która przyjemnie – choć mniej niż zwykle zważywszy na działające zaklęcia – zapiekła go w gardle. -Będziecie tak stać o suchym pysku? Świętować nie mamy czego, ale zawsze znajdzie się dobry powód.- rzucił wysuwając drżącą rękę w kierunku Belviny, która po raz kolejny dała popis swych umiejętności wyciągając go z czarnomagicznego bagna.
Słysząc odpowiedź Caldera nie odpowiedział od razu. Klątwy były niezwykle niebezpieczne, więc nawet jeśli w jakikolwiek sposób kaleczyło to ich dumę, to nie powinni niczego przed sobą ukrywać. Obydwoje zawiedli podczas nakładania zabezpieczeń i wspólnymi siłami musieli pozbyć się skutków porażki. -Wytrzymasz do rana?- był nader wycieńczony, aby podjąć próbę pozbycia się negatywnych konsekwencji przekleństwa. Łamanie mocy starożytnych run było równie ryzykowne, co ich nakładanie, dlatego wolał odzyskać siły i był właściwie przekonany, że Borgin to zrozumie.
-Znudziłem Ci się jako obiekt doświadczalny? Powinienem być zazdrosny?- rzucił z lekką ironią w głosie, choć ewidentnie przeważało w nim zmęczenie, dlatego postanowił posłuchać się uzdrowicielki i ponownie ułożyć na mało wygodnym blacie.
-Wyśmienicie.- rzucił w kierunku Goyla, który niezmiennie oszczędzał w swych słowach. Akurat dzisiejszego wieczora nie było to nader dziwne, bowiem w końcu na każdym z nich odbiła się długa walka i paskudny finał.
-Bawcie się grzecznie.- dodał jeszcze nim sam postanowił nieco odciąć się od rzeczywistości i zregenerować przed ciężkim porankiem.

/zt




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]27.06.20 1:43
Słysząc, co ma przy sobie Goyle, pokręciła lekko głową.
- Jeśli nie masz wzmacniającego, bezsensownym jest marnowanie czegoś innego… mogą ci się przydać bardziej – odparła, zerkając kontrolnie na Macnaira, jakby ciągle nieufna czy jego stan był już lepszy. Nigdy nie była za tym, aby marnować wszelkie eliksiry, jeśli sprawę mogły załatwić odpowiednie zaklęcie, jak w tym przypadku.
Obserwowała rozwój sytuacji, a kiedy podstawiono Drew butelkę ognistej, nie odezwała się ani słowem. Z punktu widzenia uzdrowiciela, nie było to mądre, ale z drugiej strony, mężczyzna znów poszedł na randkę ze śmiercią, więc może mu się należało? Zwłaszcza że kalkulując na chłodno, była w stanie domyślić się, jak skończy się przyjęcie przez mężczyznę odpowiedniej dawki ognistej i zaszkodzić mu to o wiele bardziej nie powinno.
- Straciłeś dużo krwi, więc uważaj z przechylaniem butelki czy piersiówki, bo zdecydowanie szybciej się upijesz – ostrzegła go, nawet jeśli najpewniej wcale nie musiała, ale nie byłaby sobą, gdyby chociaż nie napomknęła o konsekwencjach tego, co robił. Nawyki z pracy pozostawały.
Nie przysłuchiwała się szczególnie dziwnej rozmowie, będąc kompletnie nie w temacie i nie bardzo pojmując o co chodzi. W międzyczasie, gdy towarzystwo było zajęte wymianą zdań, zabrała odłożoną wcześniej różdżkę, chowając ją. Spojrzała uważniej na Caldera, gdy ten zobowiązał się ogarnąć wywar wzmacniający. Nie miała powodów, aby wątpić, że zdoła zdobyć lub samemu uwarzyć eliksir, wiec pozostawiała tą kwestię w jego rękach.
- Zapamiętam – rzuciła z cieniem uśmiechu, kiedy padła deklaracja. Czas pokaże, czy będzie czegokolwiek potrzebowała od niego, ale ostatnie tygodnie udowadniały jej, że warto było mieć różne opcje.
Skupiła ponownie uwagę na Drew, gdy odezwał się już bezpośrednio do niej.
- Znudziłeś? Jeszcze nie. Rzadko kiedy trafia mi się ktoś, kto co pewien czas pluje krwią lub próbuje się wykrwawić w dziwnych okolicznościach – nie obraziłaby się, gdyby częściej pojawiając się, widziała go w dobrym stanie, bez wyraźnych obrażeń, niepokojącego pochodzenia.
Kiedy zaczęli się rozchodzić, zawahała się wyraźnie, by koniec końców zostać jeszcze w Mantykorze. Wolała upewnić się, że Drew nie postanowi wywinąć im mało śmieszny żart i jednak przekręcić się po pewnym czasie, jeśli zaklęcia okażą się tylko doraźnie pomocne.
Dopiero mając pewność, że nic mu nie będzie… wróciła do domu, chcąc odpocząć.

| zt



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Sala główna [odnośnik]12.10.20 20:19
---> stąd

Zmęczeni, poobijani i zakrwawieni zjawili się w progach Karczmy „Pod Mantykorą” nie przykuwając niczyjego wzroku. Prawdopodobnie winą tego były okoliczna znieczulica, unikanie wciskania nosa w nie swoje sprawy i niepisana zmowa milczenia o jakiej nikt nigdy głośno nie powiedział, choć każdy się trzymał. Rzecz jasna wciąż należało uważać, wszędzie mógł znaleźć się szczur, przy którym ściany dostawały uszu, jednakże istniało znacznie mniejsze ryzyko niżeli chociażby na Pokątnej. Za to szatyn lubił Śmiertelny Nokturn – była to istna rekompensata za wszędobylski bród i smród szczyn.
Zajął jedno z miejsc przy stoliku, po czym machnął ręką chcąc przywołać jedną ze skąpo ubranych kelnerek, która zapewne przygotowana już była na wieczór. Pokręcił głową licząc, że Goyle nie ustawi jej do pionu reprymendą za robienie mu z knajpy burdelu. -Dee ognistche słotko- rzucił z kpiącym uśmiechem, jakoby w pierwszym momencie nie dopuszczając do siebie, że seplenił. Rozcięty język najwyraźniej w końcu dał się we znaki. Uniósł wzrok na przyjaciela i wykrzywił wargi w złośliwym wyrazie na samą myśl, że uderzył go równie mocno. Zaschnięta na twarzy krew już dawno przestała mu przeszkadzać, choć w ustach nieustannie czuł metaliczny posmak. -Badzo kuwa smiesne- burknął obserwując jak ten przygląda mu się tym swoim posępnym wyrazem. Ciężko było go rozbawić, nie pamiętał kiedy ostatni raz w ogóle się uśmiechnął, jednakże ten widok z pewnością połechtał jego ego. Szatyn nie miał szans w walce wręcz, ale sam fakt zadania Goylowi kilka celnych ciosów był pokrzepiający.
Przesunąwszy dłonią wzdłuż kąta twarzy zerknął za swą ognistą. Miał ochotę pochlać dzisiaj równo i liczył, że Caelan szybko nie wysypie się, dzięki czemu będą mieli w końcu okazję porozmawiać o wszystkim i o niczym. Ostatnio wciąż dyskutowali o biznesie, a przecież nie tylko nim żyli. -Co tam u zony?- spytał z charakterystycznym dla siebie wyrazem twarzy, po czym chwycił jedną z przyniesionych przez kelnerkę ognistych. Uniósł ją ku górze i przechylił w kierunku opuchniętych warg – działała lepiej niż niejedne zaklęcie lecznicze.





The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]21.10.20 7:55
Po bijatyce powlekli się z mniej uczęszczanej części portu wprost na Nokturn; Caelan rozważał, czy nie zboczyć na chwilę do swego domostwa po trzymane w gabinecie eliksiry, machnął jednak ręką – nie czuł się na tyle źle, by musiał raczyć się lekarstwami już w tej chwili. Łudził się, że może alkohol i sen załatwią większość problemów, lecz przecież nos miał teraz dziwnie przekrzywiony, a krocze pulsowało niepokojącym ciepłem i bólem. Powinien znaleźć uzdrowiciela, oboje powinni. Na szczęście z Mantykory było blisko do lecznicy Cassandry, może i tym razem mogłaby wspomóc ich swymi umiejętnościami…?
Nie zwrócił większej uwagi na strój dziewki roznoszącej alkohol. Widział kuse wdzianko, domyślał się, że to Macnair zachęcał i ją, i inne kelnerki do odważniejszego prezentowania swych wdzięków, nie chciał jednak teraz o tym rozmawiać. – No oby ci od tego mordy nie wykręciło, dopiero co plułeś krwią – powtórzył się, jak gdyby liczył, że rozmówca pójdzie po rozum do głowy, samemu ocierając twarz rękawem koszuli. Wyglądali kiepsko, jak para obwiesiów, na szczęście stąd nikt nie mógł ich za to wyrzucić. – Dzisiaj chyba żadnej nie poderwiesz – mruknął pod nosem, bez cienia współczucia; próbował zachować powagę, mimo to cień uśmiechu zamajaczył na jego ustach. – Wcale się nie śmieję – dodał niby to niewinnie, przelotnie błyskając zębami; sepleniący Macnair nie wydawał mu się szczególnie groźny. Mógł go drażnić, trochę prowokować, mimo to przede wszystkim zależało mu na tym, żeby się czegoś nauczył. Oraz żeby odniesione tego wieczora rany nie zagroziły jego zdrowiu.
Odebrał swoją szklaneczkę whisky – tyle dobrze, że dziewczyny nauczyły się już, by im przynosić czyste szkło – po czym skrzywił się w odpowiedzi na słowa towarzysza. Najwidoczniej przechodził do kontrataku. – Żyje, siedzi w domu i pilnuje dzieci – odpowiedział cierpko, biorąc pierwszy łyk alkoholu. Tego potrzebował. – Cillian już niebawem wyjedzie do Durmstrangu – dodał jeszcze w zamyśleniu, jak ten czas zleciał. Jedenaście lat małżeństwa, niemalże całe jego dorosłe życie. Westchnął cicho, po czym pokręcił głową. – Lepiej powiedz, co z tą, Belviną. Już ma cię dosyć? – spróbował zmienić temat. Drew sam wspomniał jej imię, najwidoczniej wciąż utrzymywali kontakt, jednak na ile zażyły, nie mógł wiedzieć.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]01.11.20 23:21
Szkoda było eliksirów na podobne rany. Nie obili się na tyle mocno, aby niezbędna była pomoc magicznych mikstur tudzież uzdrowiciela, dlatego bez większego zastanowienia obrał kurs na karczmę. Potrzebował częstych treningów – w przeciwieństwie do innych dziedzin tutaj akurat tylko praktyka była w stanie w jakikolwiek sposób podnieść jego umiejętności – jednakże nie mogło to się odbyć kosztem zdrowia. Oberwał kilka ciosów, pewnie dopiero o świcie przyjdzie mu je bardziej poczuć, pozostawią one na jakiś czas ślady, ale to było na tyle. Przynajmniej taką miał nadzieję. Wątpliwości nachodziły go jedynie w chwili, gdy brał głębszy oddech, albowiem wtem niemiłosiernie kuło go w dolnej części klatki piersiowej. Bydlak miał parę w łapie, nie chciałby zmierzyć się z nim na poważnie, bo cały następny dzień szukałby zębów.
-Mode mi wykęci jak sie nie napije- odpowiedział czując metaliczny posmak w ustach, który mieszał się z ostrą ognistą. Na całe szczęście była chłodna, co nieco koiło ból i być może mogło zmniejszyć nieustannie powiększającą się opuchliznę. Jeśli będzie trzeba wypije całą beczkę, bowiem nie zamierzał męczyć się z przeszywającym pieczeniem do rana, a co gorsza wyglądać jak spuchnięta stara panna. -Ty mi wystarcys kwiatusku- odparł z kpiącym uśmiechem, choć z pewnością nie był on równie wyraźny co zwykle.
Kiedy Goyle bezczelnie skłamał szatyn uniósł brew – rzecz jasna tą, która nie była zalana krwią – i pokręcił głową. Na tyle rzadko można było ujrzeć na jego twarzy choć cień rozbawienia, że nie mógłby tego pomylić z niczym innym. -Nie umies kłamac mento- rzucił zdając sobie sprawę, iż każde kolejne słowa tylko bardziej go bawiły. Nawet gdyby chciał nie mógłby przestać seplenić, bowiem napuchnięty i rozcięty język mu to uniemożliwiały. Liczył, że rano coś się zmieni, bo w innym przypadku czeka go kilka dni rekonwalescencji w domowym zaciszu.
-To on jus taki duszy?- zastanowił się przez moment. Był przekonany, że syn Caelana był młodszy. -Dalej jestem na ciebie zly, sze mnie s nim nie posnales- odparł mrużąc oczy. Miał ku temu wiele okazji, ale najwyraźniej nie chciał przedstawić mu swego pierworodnego oraz… żony.
Pytanie o Belvinę nieco zbiło go z tropu. Zapewne miał na myśli jej lecznicze usługi, z których w nadmiarze korzystał, jednakże ciekawiło go jaki był powód, że zapytał właśnie o nią. -Pewnie bedzie miec jak do niej znof zapukam- zaśmiał się pod nosem, choć bardziej przypominało to kaszlnięcie, po czym upił trunku mając już dość podobnego stanu. Może ognista go uleczy i dzięki temu ominie Blythe szerokim łukiem. -Lepiej opowiec mi o swoich podbojach. Dawno nie widziałem cie z zadna panienka. Nie uwiesze, ze sypias grzecznie z zona- rzucił dość ciekawy dla niego temat, gdyż mimo długiej znajomości właściwie nic nie wiedział o jego prywatnych sprawach.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]09.11.20 13:16
Goyle machnął ręką; skoro Macnair chciał pić alkohol mimo odniesionych obrażeń, drażnić porozcinane policzki, przygryziony język, to przecież proszę bardzo. Nie był jego niańką, żeby powtarzać się po kilka razy. Najwyżej pojęczy trochę, pozawodzi, a w końcu mu przejdzie. A może to i lepiej – na dłużej zapamięta ten trening, jeśli opłaci go dodatkową porcją bólu. – Jasne, już mnie tak nie bajeruj, ta lekcja tak czy inaczej była darmowa – odpowiedział po swojemu, wodząc dookoła wzrokiem, badając nastroje w sali głównej Mantykory. Kilku obwiesiów, jeden prawie nieprzytomny jegomość, nic specjalnego. I uwijające się między nimi dziewczyny, wprawnie lawirujące między ławami, unikające lepkich łapsk natrętów. – Przecież widzisz, że się nie śmieję – dodał, znów powracając wzrokiem ku obitej mordzie Drew, choć niewątpliwie cień uśmiechu wciąż błądził po jego ustach. Brzmiał śmiesznie, nic nie mógł na to poradzić, poza tym, na pewno mu nie zaszkodzi, jak wyjątkowo ktoś pośmieje się z niego, nie na odwrót.
- Ta, zdążył już trochę urosnąć. Mam nadzieję, że lekcje norweskiego nie poszły na marne i będzie się tam w stanie dogadać – dodał jeszcze, pocierając w zamyśleniu pokrytą zarostem brodę, mocząc wargi w whisky. Na pewno coś umiał, regularnie zmuszał pierworodnego do prowadzenia rozmów w tym obcym dla niego języku, lecz tam, w zimnych murach Durmstrangu, to miał być jego jedyny sposób na porozumienie się z profesorami, rówieśnikami. – Oho, doprawdy? Przecież twierdzisz, że regularnie odwiedzasz Catrionę, musiała przedstawić cię Cillianowi w trakcie jednej z takich wizyt – odburknął w odwecie, niewiele sobie robiąc z tej udawanej złości. Widywali się na mieście, w barach lub klubach burleski, czasem też w mieszkaniu Macnaira; to wydawało się znacznie wygodniejsze, nie musieć zastanawiać się, czy którykolwiek z domowników nie próbuje podsłuchiwać. – Jak będziesz chciał, to zaproszę cię kiedyś na obiad, żebyś mógł mi pogratulować wystroju wnętrz – dodał na koniec, poniekąd kapitulując. Wiedział przecież, że to tylko żarty, irytujące i mające go na celu zdenerwować, ale żarty. – Czyli co, widujecie się tylko wtedy, kiedy dostaniesz po gębie? – dopytał, unosząc przy tym brwi wyżej. – Mogę cię zdzielić jeszcze kilka razy, jeśli to ma dać ci dobry pretekst do schadzki – mruknął, pochylając się przy tym bliżej, przemawiając poufałym szeptem. Zaraz jednak wyprostował się znowu, wsparł łokieć na blacie ławy. – A kiedykolwiek widziałeś mnie z panienką? –  zastanowił się, próbując sobie przypomnieć, co też rozmówca mógł mieć na myśli. Jedną z wypraw do Piórka Feniksa? Może. Inna sprawa, że tancerki nie były szczególnie chętnie do obdarowywania ich swymi wdziękami, przynajmniej zwykle. – Powiedzmy, że jest ktoś, kto dobrze rekompensuje mi braki powodowane wzajemną niechęcią, moją i mojej czcigodnej małżonki. Nawet ktoś, kogo dobrze znasz – odpowiedział po chwili, nie był do końca pewien dlaczego. Czy to przez alkohol, czy to przez atmosferę, która ich połączyła tego wieczoru. Mimo to wszystko nie wspominał jeszcze nazwiska Rookwood, podskórnie bojąc się, że jeśli wyjawi Drew nazwisko kochanki, postąpi wbrew jej woli. Z drugiej strony... Była przecież wdową, dość wesołą wdową, mogła robić, na co tylko miała ochotę. I nie powstrzymywała się przed tym, w żadnej mierze. – Ale co z tobą? Mam się zacząć martwić? Może trzeba iść jakoś niedługo na pokaz burleski, tak na otarcie łez – dodał, próbując odwrócić uwagę druha, skierować ją na inne tory.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]21.11.20 13:08
Był niemal pewny, że Goyle uczyniłby to samo będąc w podobnym stanie. Uchylenie kufla zwietrzałego piwa z pewnością kosztowałoby mniej pieczenia, jednakże skoro miał w zasobach ognistą to wybór był niezwykle prosty. Kilka rozcięć i obić musiało zostać uczczone, bowiem sam nigdy nie przypuściłby, że zdecyduje się na podobny trening. Przywykł do przeświadczenia, że umiejętności magiczne w zupełności mu wystarczały, jednakże ostatnie wydarzenia zweryfikowały rzeczywistość. -Wsial bys za to knuty?- uniósł wyraźnie brwi, po czym jego twarz przybrała nieco ostrzejszy wyraz. Niby taki uczynny, a wgłębi łasa na monety żmija. -Tak durnowatcho ryja jesce nie wykszywiales, zatem wnioskuje, ze to syderczy uśmiech- warknął z wyraźną kpiną w głosie, choć zapewne nie była ona szczególnie dosłyszalna. Usta go piekły jak cholera, podobnie jak podniebienie i policzki, jednakże plusem było, iż coraz mniej doskwierał mu ból w okolicach żeber oraz skroni.
-Jesli dogada sie w kwestii flaski to nie posly- zaśmiał, a raczej zacharczał pod nosem, po czym upił kolejnego łyka ze szklaneczki. Dzieciaki szybko rosły i z pewnością Goyle był dumny, że jego syn stawiał pierwsze, poważniejsze kroki w magicznym świecie. Szatyn czuł, że niebawem dołączy do ich grona i tym samym stanie się częścią potęgi Lorda Voldemorta. Ojciec walczył o lepszą przyszłość, więc młody solidnie musiał mu się za to odwdzięczyć i finalnie kontynuować rozpoczęte dzieło.
-Pojcie w Tfoje slady i bedzie zeglowac?- spytał nieco dociekliwie zastanawiając się jaką przyszłość zawodową planował dla niego Caelan. Zapewne z uwagi na swe korzenia chciał, aby kontynuował tradycję.
-Od proku przechodziliśmy do rzecy, nie bylo casu na przedstawienie wujka- pokiwał wolno głową, jakoby powracając myślami do chwil, które w rzeczywistości nigdy nie miały miejsca. Celowo sprawił wrażenie rozmarzonego, jakoby żona Goyla była wyjątkowo gorącą kochanką. Cóż – przyjaciel musiał mu wybaczyć te zgryźliwości, z resztą z pewnością już do nich przywyknął.
-Dzieki, to miłe, lecz wiedz sze zwiedzilem jus wszystkie pietra- dodał wieńcząc temat Catriony oraz małego Cilliana, który miał naprawdę interesujące imię. Zastanowił się, czy Caelan miał okazję poznać jego kuzyna, w końcu szemrane typy zawsze miały okazałą siatkę kontaktów.
Westchnął przeciągle na jego słowa, co spowodowało ponowne szarpnięcie w okolicy dolnych żeber. Ułożył dłoń w tym miejscu, jakoby miało mu to cokolwiek pomóc, a następnie upił trunku w nadziei, że znieczulające właściwości zadziałają czym prędzej. -No, zasfyczaj- odparł zerkając na towarzysza i pokręcił przecząco głową na jego kolejne słowa. -Daj spokój, nim sie obejsze znow będe musial do niej isc- wzruszył ramionami będąc przekonanym, że nie minie dużo czasu nim znów czegoś sobie nie zrobi. Miał do tego wyjątkowy fart.
Zamilknął na moment musząc przeanalizować to co właśnie usłyszał. Czyżby czcigodny Goyle zadowalał się w ramionach kochanki już od jakiegoś czasu, a on nie miał o tym zielonego pojęcia? Na domiar złego znając tę szczęściarę? -Gadaj- rzucił przesuwając dłonią wzdłuż brody. Ewidentnie zainteresowała go ta kwestia i nie zamierzał mu odpuścić. -O mnie sie nie martf brachu. To, że nie zagościlem w zadnych ramionach na dluszej nie oznacza, ze musze sobie sam dogadzac- wygiął wargi w charakterystycznym wyrazie i oczekiwał na rewelacje.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair

Strona 12 z 15 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15  Next

Sala główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach