Gabinet Megary
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
***
Naprawdę liczył na to, że wybaczy mu coś takiego? Chwila w której zaklęcie przestanie działać mogła już tylko oznaczać koniec ich związku. Wszystkie mosty zburzone, białe róże zmienione w pył, nić przerwana. Ale jeszcze nie teraz. W tej chwili była dobrą i posłuszną żoną. Nie znała bólu, nie znała cierpienia bo przecież tego właśnie chciał Deimos. Może gdy już będzie daleko od jego wzroku powinna się nad tym zastanowić. Przecież chciał tylko by była szczęśliwa, szczęśliwa u jego boku, szczęśliwa w jego ramionach. - Myślałam, że wariuje. Czułam, że ktoś mieszkał mi w głowie. Hipnotyzerka była bezpieczniejsza od magomedyków. - słowa które powinny być pełne strachu i niepewności zostały wypowiedziane w sposób obojętny a nawet machinalny. Nie przejęła się nawet gniewem który tak wyraźniej jawił się na twarzy męża. Nie mogła bo przecież nie miała prawa myśleć. Może gdyby mogła może wtedy spróbowałaby mu to jakoś wytłumaczyć. Przecież nie widziała w tej dziewczynie przedstawicielki wrogiego rodu ale ostatnią deskę ratunku. Gdyby nie ona pewnie sama by sobie w końcu przypomniała. Kosztowałoby to tylko więcej nieprzespanych nocy. Może próbowałaby mu to wszystko wyjaśnić a on znów powiedziałby, że gdy śpi z nim nie ma koszmarów i znów wyzwał od głupich dzieci.
Poczuła mocne szarpnięcie. Zupełnie tak jak gdyby ktoś siłą ściągnął z niej kajdany. Wróciła, czuła się skołowana, zawrót głowy i powoli wracając świadomość odnośnie tego co się stało. Niebieskie oczy zapłonęły dziki gniewem ale nie zdążyła wydać z siebie choć jednego dźwięku. Patrzyła jak Deimos upada na ziemię, jak nie może złapać oddechu. Patrzyła i w pierwszym odruchu chciała go tak zostawić. Niech ginie, w końcu się od niego uwolni. Już się od niego odwróciła, już zrobiła pierwszy krok w stronę wyjścia. Śmierć jest dla niego za dobra . Klęczała przy nim zaciskając palce na jego dłoni. Nie ważne, że miał prawo ją odtrącić że ten gest choć sprowokowany przez nią sprawiał ból. Drugą ręką dotknęła jego policzka i powili kierowała się w stronę klatki piersiowej. - Jestem przy tobie, spokojnie - szept przerwał ciszę. Powtórzyła to zdanie jeszcze kilka razy modląc się o to, że wszystko minie tak jak bywało już wcześniej. Nie zapomniała, nie wybaczyła. Deimos jej jeszcze za to zapłaci. Za każdą chwilę w której ją zranił będzie płacił do końca swoich dni.
Poczuła mocne szarpnięcie. Zupełnie tak jak gdyby ktoś siłą ściągnął z niej kajdany. Wróciła, czuła się skołowana, zawrót głowy i powoli wracając świadomość odnośnie tego co się stało. Niebieskie oczy zapłonęły dziki gniewem ale nie zdążyła wydać z siebie choć jednego dźwięku. Patrzyła jak Deimos upada na ziemię, jak nie może złapać oddechu. Patrzyła i w pierwszym odruchu chciała go tak zostawić. Niech ginie, w końcu się od niego uwolni. Już się od niego odwróciła, już zrobiła pierwszy krok w stronę wyjścia. Śmierć jest dla niego za dobra . Klęczała przy nim zaciskając palce na jego dłoni. Nie ważne, że miał prawo ją odtrącić że ten gest choć sprowokowany przez nią sprawiał ból. Drugą ręką dotknęła jego policzka i powili kierowała się w stronę klatki piersiowej. - Jestem przy tobie, spokojnie - szept przerwał ciszę. Powtórzyła to zdanie jeszcze kilka razy modląc się o to, że wszystko minie tak jak bywało już wcześniej. Nie zapomniała, nie wybaczyła. Deimos jej jeszcze za to zapłaci. Za każdą chwilę w której ją zranił będzie płacił do końca swoich dni.
Będzie płacił do końca dni, gorzej, jeżeli ten koniec i ostatni dzień jest teraz. To właśnie, co skręca go w środeczku, nie daje otworzyć oczu, nie umyka. Deimos non stop czuje jak jego ciało pali się i boli tak bardzo, że nawet święty by na torturach nie wytrzymał. Chociaż może świety akurat by wytrzymał, ale Deimos nie jest święty. Dodatkowo nie ma już siły, ni ochoty walczyć o swoje życie (dramatyczny!), co mu po życiu w którym nie będzie widział w jej oczach tego, co sprawiało mu taką przyjemność. Kiedyś potrafił bez tego istnieć, ale teraz? Milburga się nie pojawia, a Cynthia też znikła. Została mu jedna Megara, która... kłamała całe to życie, które on żył dobrze z nią. Chciałby widzieć coś w jej oczach, ale nie widzi za dużo. Na pewno nie widzi w nich miłości, a ta dałaby mu siłe. I swoimi wywraca i znów skulony charcze:
- Cynthie, przyprowadź ją juz - rozkaz, który niechże się stanie dla Megary wołaniem o łaskę. Chociażby miała stracić dziecko w tej teleportacji po ratunek. Zresztą niedługo dla Lady Carrow każda okazja, by stracić dziecko będzie się liczyła. Tak jakby samolubnie chciała przeżyć kolejne lata życia. Ale tak właśnie będzie, bo kiedy już Deimos wyzdrowieje, nie omieszka zrobić jej awantury o tę Rosier, co mu rozwaliła życie. Im. No, chyba że Megara zniknie na zawsze, co też jest możliwe. Może go nawet zostawić na ziemi w gabinecie, zniknąć, uciec daleko.
I tak ją znajdzie.
Albo nie.
- Cynthie, przyprowadź ją juz - rozkaz, który niechże się stanie dla Megary wołaniem o łaskę. Chociażby miała stracić dziecko w tej teleportacji po ratunek. Zresztą niedługo dla Lady Carrow każda okazja, by stracić dziecko będzie się liczyła. Tak jakby samolubnie chciała przeżyć kolejne lata życia. Ale tak właśnie będzie, bo kiedy już Deimos wyzdrowieje, nie omieszka zrobić jej awantury o tę Rosier, co mu rozwaliła życie. Im. No, chyba że Megara zniknie na zawsze, co też jest możliwe. Może go nawet zostawić na ziemi w gabinecie, zniknąć, uciec daleko.
I tak ją znajdzie.
Albo nie.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Gabinet Megary
Szybka odpowiedź