Lily MacDonald
AutorWiadomość
Wartość żywotności postaci: 206
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 166 - 185 |
71-80% | brak | -10 | 146 - 165 |
61-70% | brak | -15 | 125 - 145 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 105 - 124 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 84 - 104 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 63 - 83 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 43 - 62 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 42 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
Pierścień z kamieniem księżycowym
Lily właściwie nie wie, że jej pierścień jest magiczny. Był w jej rodzinie od pokoleń i krążyły także legendy o jego pochodzeniu i magicznych zdolnościach - dziewczyna jednak jest pewna, że to tylko legendy. Dostała go od taty, kiedy ten ruszał na wojnę i zawsze od tamtej pory nosi przy sobie - dawniej przy łańcuszku, teraz na dłoni.
Płynne srebro
W szkole przez jakiś czas jedną z fobii Lily były wilkołaki. Przyjaciel dał jej wtedy fiolkę nie tyle dla obrony (w końcu fakt, że Lily na prawdę trafi na wilkołaka jest mało prawdopodobny), co żeby dziewczyna po prostu była w stanie normalnie funkcjonować. Nosi ją do dziś.
Kukułka
Większości sów Lily się boi, więc trochę zajęło jej kupienie na tyle łagodnej i przyjaznej pod każdym względem, żeby móc z niej bez obaw korzystać. W Kukułce zakochała się właściwie od pierwszego wejrzenia.
Rower
Lily nie ciągnie do mugolskich samochodów, na pewno nie do prowadzenia ich. Nie wszystkie magiczne środki transportu jej odpowiadają, a jazda na rowerze jest po prostu przyjemna, więc w ciepłe dni latem, wiosną, czy jesienią nie trudno trafić na jadącą właśnie na mugolskim rowerze rudą.
Listopad 1945r | Lorne Bulstrode | Hogwart
Przez chwilę byłam fretką.
Walentynki 1946r | Wynonne Bruke | Hogwart
Spoliczkowałam Wynn.
15.01.1956r | Duncan, Inara | Dworzec
Wracam do Londynu!
18.01.1956r | Franz Westling | Flat Street
Poznaję sąsiada.
19.01.1956r | Florean | Lodziarnia
Spotkanie z Flo, który założył lodziarnię!
22.01.1956r | Bleach | Doki
Uciekam z deszczu pod rynnę.
04.02.1956r | Cillian | Nawiedzona ławka
Duch jest straszny, ale ratuje mnie auror!
02.02.1956r | Louis | Bedford SquareI pub Baggins
Mugol znajduje moją magiczną piersiówkę, zapraszam go więc na piwo aby ją wykraść.
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
Ostatnio zmieniony przez Lily MacDonald dnia 23.08.18 11:26, w całości zmieniany 4 razy
02.04.1956r | Odette Baudeliare | Dzielnica Portowa
"Zmarszczyła brwi widząc, że dziewczyna wyciąga w jej stronę różdżkę. Jakby pojawiła się znikąd, jak grom z jasnego nieba, obca osoba mówiąca coś dziwnego z niejasnym akcentem. Lil cofnęła się odrobinę, choć wcale nie miała odruchu sięgania po własną różdżkę. Ona nie walczyła, jeśli było to konieczne, wolała uciekać.
- Nie rozumiem o co chodzi. To jakaś pomyłka."
- Nie rozumiem o co chodzi. To jakaś pomyłka."
03.04.1956r | Florean Frotescau | Las
"Lil nie znała legendy o Leśnym Człowieku, może to i lepiej, w każdym razie szła po prostu ciesząc się, że pogoda powoli robi się wiosenna, jest coraz cieplej i coraz rzadziej pada."
04.04.1956r | Matt Bott | Loch Lomond
"Lily nadal miała klucze z domu. Otworzyła więc drzwi i już po chwili czteroosobowy tłumek przyszedł witać ich w salonie zwołany dźwiękiem klucza. Bracia pozostali przy osiadnięciu na kanapach i machnięciu przybyłej dwójce, kiedy mama domu, dość drobna kobieta po której Lily odziedziczyła olbrzymią część urody ściskała córkę jakby chciała wydusić z niej wnętrzności. Kiedy postanowiła, że dziewczynie już wystarczy, przygarnęła także Matta."
14.04.1956r | Alastair Nott | Dziurawy Kocioł
"- Coś przynieść?Nie byli w restauracji, ani drogiej knajpie. To Kocioł, miejsce do którego więcej osób przychodzi się zachlać, lub coś załatwić, niż faktycznie dla jakiegokolwiek trunku, nie musiała więc bawić się w nadmierne kurtuazje. Spojrzała na klienta uważnie trochę ciekawa, czy w ogóle ją rozpoznaje, choć nie sądziła - nie sądziła, by była kimś, kogo uważał za osobę wartą zapamiętania."
15.04.1956r | Matt, Alan | Dziurawy Kocioł
"- Coś jeszcze panom podać?
Jej gesty nadal były nerwowe, ton jej głosu nadal zdradzał czającą się gdzieś wewnątrz rudzielca niepewność, a jednak drwina pobrzmiewająca w jej głosie i zaczepny uśmiech świadczyły o tym, że musiała mieć zdecydowanie lepszy dzień. Może dziś wieczorem nie podejmie kolejnej próby spakowania się i ucieczki do Chin."
Jej gesty nadal były nerwowe, ton jej głosu nadal zdradzał czającą się gdzieś wewnątrz rudzielca niepewność, a jednak drwina pobrzmiewająca w jej głosie i zaczepny uśmiech świadczyły o tym, że musiała mieć zdecydowanie lepszy dzień. Może dziś wieczorem nie podejmie kolejnej próby spakowania się i ucieczki do Chin."
16.04.1956r | Florence Frotecou | Mieszkanie Flo
"Tym chętniej przyszła na to spotkanie. Co innego miałaby robić? Potrzebowała Flo. Potrzebowała się oderwać od własnych spraw. Jeśli ma się w tej chwili nie spakować i nie uciekać za granicę, albo nie siąść w jakimś kącie i nie zacząć płakać, potrzebuje myśleć o czymś innym niż to wszystko."
17.04.1956r, wczesny ranek (późna noc?) | Luke Larson | Dziurawy Kocioł
"Choć w swoim poddenerwowaniu niejedno już natłukła (dzięki Ci Merlinie za reparo). Tutak z resztą była i teraz. Był środek nocy, klienci którzy wynajmowali pokoje są już u góry, bar powinien się zamykać, zalane mordy zapewne są wyprowadzane przez Larsa, jeśli jakiekolwiek zostały. Zabawne, jak w ciągu dwóch dni można nabrać nawyku co do określeń, jakich wcześniej by się nie użyło. Kiedy usłyszał jego głos, uniosła lekko brwi.
- Zaplecze!"
- Zaplecze!"
17.04.1956r | Lizzie Fawley | Dziurawy Kocioł
"- Nie zamawiaj zupy, jedzą je tylko ci, którzy nie mają czucia.
Spróbowała zażartować, choć chyba wyszło to dość słabo. Nic sobie jednak z tego nie zrobiła, znów rozejrzała się po sali jakby oczekiwała, że znajdą się na niej nagle funkcjonariusze. Nic się jednak rzecz jasna nie działo. Było tak... spokojnie.
- Poza tym miło cię widzieć. Coś przynieść? - znów spojrzała na Fawley."
Spróbowała zażartować, choć chyba wyszło to dość słabo. Nic sobie jednak z tego nie zrobiła, znów rozejrzała się po sali jakby oczekiwała, że znajdą się na niej nagle funkcjonariusze. Nic się jednak rzecz jasna nie działo. Było tak... spokojnie.
- Poza tym miło cię widzieć. Coś przynieść? - znów spojrzała na Fawley."
18.04.1956r | Matt Bott | Mieszkanie Lil
"- Matt czy... czy ty...? - nie dokończyła pytania, a jednak patrzyła na niego oczekując odpowiedzi. Wydawało jej się to nieprawdopodobne. Przecież on od tylu lat był zaraz obok, przez cały czas jako ten najbliższy przykaciel, myśl, że czuł do niej coś więcej... że ktoś patrzył na nią tak, jak ona na Duncana. Nawet pomijając fakt, że to Matt, trudno było jei uwierzyć, że ONA mogła być dla kogoś tak ważna, ona, która zdecydowanie taciła przy bliższym poznaniu swoją nieporadnością, kiedy przecież Matt znał ją na wylot! "
19.04.1956r | Florence Frotecou | Mieszkanie Lil
"- Wiesz, co jest najśmieszniejsze? Myślę, że... że dałabym mu szansę. W innych okolicznościach.
Gdyby to wszystko było rozmową, którą nie było, pewnie bałaby się, że kiedyś związek się skończy, a przy okazji ona straci przyjaciela. Nie wiedziała o związkach nic, nigdy nie wyszła za granicę kilku randek. Czuła, że się do tego nie nadaje - co innego mogła myśleć w tym wieku, bez jakigokolwiek doświadczenia? Ale... Matt był opiekuńczy i znał jej wady, a mimo to coś sprawiało, że chciał być obok. Dobrze jej było przy nim, uspokajał ją, czuła się przy nim bezpiecznie. Może i by coś do niego poczuła?"
Gdyby to wszystko było rozmową, którą nie było, pewnie bałaby się, że kiedyś związek się skończy, a przy okazji ona straci przyjaciela. Nie wiedziała o związkach nic, nigdy nie wyszła za granicę kilku randek. Czuła, że się do tego nie nadaje - co innego mogła myśleć w tym wieku, bez jakigokolwiek doświadczenia? Ale... Matt był opiekuńczy i znał jej wady, a mimo to coś sprawiało, że chciał być obok. Dobrze jej było przy nim, uspokajał ją, czuła się przy nim bezpiecznie. Może i by coś do niego poczuła?"
20.04.1956r | Brendan Weasley | Hertford Road,Słodka Próżności
"I, kiedy miała już odejść, kiedy zaraz przed nią pojawiły się dwie osoby. MacDonald w jednej chwili zbladła do reszty i cofnęła się o kilka kroków. Bardzo wiele ją kosztowało, żeby po prostu nie odwrócić się i nie rzucić biegiem, byle dalej. Zgodnie z poleceniem pokazała swoją różdżkę, dłonie jej przy tym drżały i o niczym nie marzyła bardziej, niż żeby po prostu w tej chwili zniknąć.
Kiedy tylko usłyszała oskarżenia, zaczęła kręcić głową. Wszystko wydawało jej się tak absurdalne, że zwyczajnie nie wiedziała, co powiedzieć.
Zaczęła kręcić głową, kiedy jeden z nieznajomych szarpnął ją za rękę."
Kiedy tylko usłyszała oskarżenia, zaczęła kręcić głową. Wszystko wydawało jej się tak absurdalne, że zwyczajnie nie wiedziała, co powiedzieć.
Zaczęła kręcić głową, kiedy jeden z nieznajomych szarpnął ją za rękę."
26.04.1956r, ranek | Grono mugolaków + przesłuchujący | Ministerstwo Magii
"Lil była przerażona. Nie zamierzała tu w ogóle przychodzić. Nie chciała tu być. Myślała już o tym, żeby uciec z kraju. I jakkolwiek to brzmi - rozważała to bardzo poważnie. Niech jej mówią, że to tylko przesłuchanie, ona sama nawet chce wierzyć, że to tylko przesłuchanie i powtarza to sobie w kółko, ale czemu chcą ją przesłuchiwać, w jakiej sprawie? Co to za policja, czego mogą od niej chcieć?"
po 26.04.1956r, ranek | Justine Tonks + później ekipa ratunkowa | Hogwart
"Obudziła się z krzykiem, czuła jak po jej policzkach płynął łzy, czuła beznadzieję swojej sytuacji, choć niczego nie rozumiała. Czy po przesłuchaniu postanowiono je potopić, czy była teraz na jakiejś mieliźnie? Czy może w Mungu? Albo gdzieś przetrzymywana? Dopiero po chwili usłyszała kogoś obok siebie, chciała wstać, jednak była zbyt wycieńczona
- J-j-ju-justi-in?"
- J-j-ju-justi-in?"
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
02.05.1956r | Archiebald Prewett, Edwin Prewett | Posiadłość Prewettów
"Ile mijało czasu? Minuty? Godziny? Zanim w końcu powoli odważyła się otworzyć oczy. W pierwszej chwili znów je zamknęła rażona światłem, powoli jednak zaczęła się przyzwyczajać. Podniosła się do siadu osłabiona po kilku dobach spędzonych w bezruchu. Jej ciało znów drżało przez lęk. Rozglądała się dookoła niepewnie, choć to miejsce nie przypominało korytarzy w których błądziła z Justine."
05.05.1956r | Matt Bott | Posiadłość Prewettów
"Odetchnęła z ulgą, w końcu z całym brakiem odwagi jaki w sobie mała, za to z zadziwiającą pewnością, by zobaczyć nikogo innego, jak Matthew Bott'a.
W zaledwie chwilę pokonała dzielącą ich odległość, choć może i zabawnie wyglądała, może dość pokracznie przez wciąż odzywający się ból w nodze i nerwowy chaos w ruchach, jednak czemu miałaby się tym przejmować, skoro na końcu zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się mocno, czując jak jej serce tłucze milion na godzinę."
W zaledwie chwilę pokonała dzielącą ich odległość, choć może i zabawnie wyglądała, może dość pokracznie przez wciąż odzywający się ból w nodze i nerwowy chaos w ruchach, jednak czemu miałaby się tym przejmować, skoro na końcu zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się mocno, czując jak jej serce tłucze milion na godzinę."
07.05.1956r | Matt Bott | Rudera
"Wracała do normalnego życia. Powoli. Uspokajała się, a fakt że nie była w zacisznym miejscu wbrew pozorom jej pomagał. Przyzwyczajała się do kroków słyszalnych za drzwiami, do tego że odgłos trzasków to pewnie upadający albo tłukący coś Bertie, że krzyki to zazwyczaj czyjaś niegroźna sprzeczka. Na początku potwornie wystraszyła się ducha, jednak Lana okazała się bardzo przyjazną osobą, wczoraj przegadały pół nocy.
Dochodziła do siebie szybciej, bo wrzucono ją w całkiem normalne środowisko, w miejsce przez które co chwila przechodzą ludzie, a gdyby każdego miała podejrzewać o złe zamiary, chyba odeszłaby od zmysłów. Pierwszego dnia było ciężko, jednak zadziwiająco szybko zaczęła radzić sobie z nową rzeczywistością. Szczególnie, że wszyscy byli życzliwi, przyjaźni. Była tu zaledwie trzeci dzień, jednak aklimatyzowała się i przyzwyczajała zadziwiająco szybko. "
Dochodziła do siebie szybciej, bo wrzucono ją w całkiem normalne środowisko, w miejsce przez które co chwila przechodzą ludzie, a gdyby każdego miała podejrzewać o złe zamiary, chyba odeszłaby od zmysłów. Pierwszego dnia było ciężko, jednak zadziwiająco szybko zaczęła radzić sobie z nową rzeczywistością. Szczególnie, że wszyscy byli życzliwi, przyjaźni. Była tu zaledwie trzeci dzień, jednak aklimatyzowała się i przyzwyczajała zadziwiająco szybko. "
09.05.1956r | Duncan Beckett | Las przed Ruderą
"Teraz, kiedy otworzyła drzwi, poczuła się... winna? Starała się uczucia dookoła siebie pojąć umysłem, a to było jeszcze trudniejsze, niż panowanie nad sercem, które także jej nie wychodziło, nigdy tego nie potrafiła. Nie wiedziała, jak się zachować, choć w pierwszym odruchu objęła Duny'ego za szyję i przytuliła. Na chwilę zaledwie przymknęła oczy.
Czuła się lekko szalona, czasami nadal nie mogąc odnaleźć się w sytuacji, nie wiedząc co jest właściwe a co nie, nie starając się niczego zrozumieć, jednocześnie czasami nadal dziwiąc się temu, co dzieje się dookoła.
- Cieszę się, że jesteś cały."
Czuła się lekko szalona, czasami nadal nie mogąc odnaleźć się w sytuacji, nie wiedząc co jest właściwe a co nie, nie starając się niczego zrozumieć, jednocześnie czasami nadal dziwiąc się temu, co dzieje się dookoła.
- Cieszę się, że jesteś cały."
09.05.1956r | Matt Bott | Rudera
"Zamykała drzwi. Miała mieszane uczucia, z jednej strony czuła się zagubiona, z drugiej dziwnie spokojna. Jej serce nie biło z ekscytacji, nie żegnała się myśląc o tym, kiedy znów się zobaczą. To było takie... inne. Choć była szczęśliwa widząc go całym i zdrowym. To na pewno. Nadal szalenie lubiła jego towarzystwo, zastanawiał ją jedynie stan który zdawał jej się właściwie nienaturalny.Nie miała czasu się jednak nad tym zastanawiać. Ledwo zawiesiła płaszcz, a usłyszała głos Matta. Na sekundę jej serce stanęło. Nie robiła przecież nic złego. Tylko czym się zestresowała? Dlaczego się wystraszyła, poczuła przyłapana? Dlaczego poczuła się winna? Niby czego winna?"
13.05.1956r | Lorraine Prewett | Posiadłość Prewettów
"- Mam nadzieję, że nie będziecie mieli okazji zrozumieć, jak bardzo jestem wam wdzięczna. - oby nigdy tego nie zrozumieli. Choć cichy głosik z tyłu głowy Lil podszeptywał, że skoro to w ich domu się obudziła po tym, jak ją uratowano, najpewniej są zaangażowani w to, cokolwiek się dzieje i obrali dość ryzykowną stronę barykady. - Wam i innym osobom, o których pewnie się nie dowiem.
Uśmiechnęła się słabo. Nie dopytywała. Nie pytała o żadne szczegóły. Czuła, że nie powinna ich znać, że nie musi niczego rozumieć. Wiedziała, że to nie o nią tak na prawdę chodziło. Nie o nią konkretnie, ona była jedną z wielu, zapewne bardzo wielu. To jednak niczego nie zmienia, tamci ludzie uratowali jej życie i ona miała powód, by być im za to wdzięczną. Ktoś walczył za takich jak ona, którzy nie potrafili walczyć sami."
Uśmiechnęła się słabo. Nie dopytywała. Nie pytała o żadne szczegóły. Czuła, że nie powinna ich znać, że nie musi niczego rozumieć. Wiedziała, że to nie o nią tak na prawdę chodziło. Nie o nią konkretnie, ona była jedną z wielu, zapewne bardzo wielu. To jednak niczego nie zmienia, tamci ludzie uratowali jej życie i ona miała powód, by być im za to wdzięczną. Ktoś walczył za takich jak ona, którzy nie potrafili walczyć sami."
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
28 czerwca | Matt | Rudera
- Cabernet sauvignon. - poprawiła go, a po francusku w sumie to lepiej jej szło mówienie po pijaku, a może to to wino z Francji aż jej na język wpłynęło i do głowy. Cóż, na pewno wpłynęło jej do głowy, co do tego nie ma wątpliwości, ale starała się bardzo mocno tego nie okazywać. - I francuska. Włoska to mafia jest.
Dodała, w jej wyobrażeniu jest to nawet zabawne ale Lily jest pijana więc prosimy jej to wybaczyć.
Dodała, w jej wyobrażeniu jest to nawet zabawne ale Lily jest pijana więc prosimy jej to wybaczyć.
29 czerwca | Matt | Rudera
- Błagam Matt, dobij mnie. - jęknęła cicho. Ale wstała, bo musi przecież posprzątać. Taki wstyd, pewnie wszyscy widzieli pobojowisko, kto wie czy podłogi nie zarzygała. W tej chwili by zdecydowanie wolała być na Nokturnie w tym koszmarnym mieszkaniu gdzie Matt kiedyś mieszkał. Tam mogą być szczury ale nikt by nie zobaczył, że zrobiła z siebie ostatniego menela.
26.08.1956r | Matt | Rudera
"Nie dając tym razem sobie czasu na ucieczkę czy za wiele myślenia po prostu nachyliła się i pocałowała jego usta czując, jak cała się przy tym gotuje w środku trochę ze zdenerwowaniem, trochę ze wstydu, trochę z niepewności. I to wszystko było tym gorsze kiedy sobie uświadomiła, że na prawdę się w tej chwili przejmuje i jaki ten prosty gest jest paskudnie obnarzający."
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
Ostatnio zmieniony przez Lily MacDonald dnia 10.02.19 12:09, w całości zmieniany 1 raz
16.09.1956r | Matt | Mieszkanie
"- Co powiedziałeś? - zmarszczyła brwi, starając się wyczuć, czy to może jednak nie jakiś dziwny żart, którego nie zrozumiała, czy Mattowe metafory w końcu nie weszły na poziom na którym już tylko on jest w stanie pojąć co mówi. No, ale nie wyglądało na to. - Widziałeś kiedyś globus..? - podsunęła mu w nadziei, że teraz ją wyśmieje i wyjaśni jej istotę swojego dziwnego żartu. Jednocześnie ruszyła się do przedpokoju, żeby ubrać buty."
18.09.1956r | Marcelka | Lodziarnia
"Miała w sumie dobry humor mimo, że dość uważnie, uważniej niż zazwyczaj obserwowała czy wszystko dookoła jest w porządku i czy nie dzieje się nic złego ani dziwnego. Na widok blondynki uśmiechnęła się lekko i pomachała, żeby ta zwróciła na nią uwagę.
- Ostatnie lody? - odezwała się na powitanie, zerkając w kartę, choć znała ją zdecydowanie za dobrze jak na osobę która chce pozostać szczupła jeszcze jakiś czas. - Zaraz zrobi się zimno i trzeba będzie się przerzucić na gorącą czekoladę."
- Ostatnie lody? - odezwała się na powitanie, zerkając w kartę, choć znała ją zdecydowanie za dobrze jak na osobę która chce pozostać szczupła jeszcze jakiś czas. - Zaraz zrobi się zimno i trzeba będzie się przerzucić na gorącą czekoladę."
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.