Statek turystyczny
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Statek turystyczny
Dorian to niewielki, uroczy statek pasażerski sunący wodami Tamizy. Każdego dnia zabiera w rejs kilkunastu chętnych mieszkańców miasta - lecz głównie turystów - przepływając obok kluczowych londyńskich zabytków, między innymi obok Big Bena.
Stary, wiekowy, od lat pomalowany jest turkusową, łuszczącą się farbą, a jego długi dziób przyozdobiono drewnianą rzeźbą przedstawiającą wymachującego harpunem trytona.
Dorian jest skromny i prosty w swej budowie, jednak na swój sposób uroczy. Drewniany pokład wydaje się wręcz idealny do obserwacji. Zamawiając ciepłą herbatę w kawiarence ulokowanej wewnątrz niskiej nadbudówki można przespacerować się po nim lub przysiąść na jednej z kilku ławek usytuowanych na dziobie i rufie, podziwiając rozpościerającą się przed oczami panoramę Londynu. Tymczasem pod pokładem, prócz pomieszczeń przeznaczonych dla załogi, znajdują się także dwa wolne pokoje, w których w każdej chwili można wykupić nocleg.
Stary, wiekowy, od lat pomalowany jest turkusową, łuszczącą się farbą, a jego długi dziób przyozdobiono drewnianą rzeźbą przedstawiającą wymachującego harpunem trytona.
Dorian jest skromny i prosty w swej budowie, jednak na swój sposób uroczy. Drewniany pokład wydaje się wręcz idealny do obserwacji. Zamawiając ciepłą herbatę w kawiarence ulokowanej wewnątrz niskiej nadbudówki można przespacerować się po nim lub przysiąść na jednej z kilku ławek usytuowanych na dziobie i rufie, podziwiając rozpościerającą się przed oczami panoramę Londynu. Tymczasem pod pokładem, prócz pomieszczeń przeznaczonych dla załogi, znajdują się także dwa wolne pokoje, w których w każdej chwili można wykupić nocleg.
Ostatnio zmieniony przez Morsmordre dnia 11.03.16 23:50, w całości zmieniany 1 raz
W ich społeczeństwie wciąż dominowało przekonanie, że kobieta urodziła się po to, aby zostać żoną i matką, dotyczyło to zwłaszcza kobiet noszących szlachecki tytuł, jednakże równie konserwatywne poglądy i tradycje wciąż pielęgnowały rodziny czystokrwiste. Także ta, w której urodziła się Sigrun. Rookwoodom nigdy nie nadano szlachectwa, dbali oni jednak o zachowane czystości krwi i nie pozwalali, aby ich córki i synowie mieszali się z brudem. Ojciec Sigrun już po jej urodzeniu zaplanował dlań przyszłość, żony i matki, poniekąd dopiął swego, zmuszając ją ostatecznie do małżeństwa, zdołała jednak wyrwać się z jego i mężowskich szponów, umykając przed patriarchalnym schematem. Pozory nie myliły - Sigrun zdecydowanie nie nadawała się na matkę.
- Zapamiętaj tę, ostatnimi czasy zbyt często na drodze stają nam trolle - stwierdziła Sigrun, odchodząc od meritum, o macierzyństwie i dzieciach dyskutowała wyjątkowo niechętnie. Rowle mógł nie wiedzieć, lecz zaledwie kilka tygodni wcześniej, gdy wraz z Cynericiem Yaxleyem z pomocą eliksiru tropiącego poszukiwali tego, co z zostało z dementora, aby mogli spętać szczątki pochłoniętych przezeń dusz, w Skara Brae również natknęli się na trolla. Może powinna była w końcu opanować choćby podstawy trollińskiego? Kpiąca myśl przemknęła przez jej głowę, gdy wyminęli już tę górę cuchnącego mięsa i dostali się na statek.
Wrzeszczące z bólu dziecko nie budziło w niej właściwie żadnych uczuć poza satysfakcją; nie liczył się wiek, płeć, stan zdrowia, jeśli tylko krew była brudna, a może zdradza nie miała żadnych oporów, by sięgać po najbrutalniejsze zaklęcia. Na statku wybuchła panika. Kobiety próbowały zagonić inne dzieci pod pokład, sądząc, że tam będą bezpieczne. Jedno z zaklęć Sigrun trafiło dowódcę, pętając go czarnomagicznymi łańcuchami, uniemożliwiło mu działanie; drugie zaś, niewybaczalne, uderzyło drugiego prosto w pierś. Jego wrzask przebrzmiał pod inne krzyki, wrzask pełen bólu i niewyobrażalnego cierpienia, niczym balsam pieścił jej uszu. Uśmiechnęła się kpiąco, zerkając na Magnusa; nie pozostał bierny, od razu wziął we władanie jednego z kurierów, miała nadzieję, że nakaże mu ucieczkę ze statku, tak, aby mogli wyciągnąć z niego później informacje - odpowiednimi sposobami.
- Ta łajba splamiła się zdradziecką i brudną krwią, do niczego się już nie nadaje - zwróciła się do Magnusa, a ton jej głosu nasycony był obrzydzeniem wobec rebeliantów. - Spalmy to - zaproponowała, spoglądając Śmierciożercy prosto w oczy; musiał wiedzieć, co miała na myśli, w jej własnych pojawiła się szaleńcza iskra, gdzieś w głęboko w źrenicach czaił się obłęd. W kącikach pełnych ust zatańczył prowokujący uśmieszek - czy musiała rzucać mu wyzwanie, by wspólnie z nią przywołał w to miejsce szatańską pożogę?
Rookwood uniosła różdżkę, by wspólnie z Magnusem przywołać destrukcyjne, szaleńcze języki ognia, które miały doszczętnie pochłonąć turystyczny statek i wszystkie istnienia jakie schroniły się pod pokładem; nie martwiła się o własne bezpieczeństwo, w odpowiedniej chwili zdematerializowała się, przybierając kłąb czarnej mgły i uniosła się wysoko, jeszcze wyżej niż dym, który zaczął kłębić się ponad płonącą łajbą.
- Zapamiętaj tę, ostatnimi czasy zbyt często na drodze stają nam trolle - stwierdziła Sigrun, odchodząc od meritum, o macierzyństwie i dzieciach dyskutowała wyjątkowo niechętnie. Rowle mógł nie wiedzieć, lecz zaledwie kilka tygodni wcześniej, gdy wraz z Cynericiem Yaxleyem z pomocą eliksiru tropiącego poszukiwali tego, co z zostało z dementora, aby mogli spętać szczątki pochłoniętych przezeń dusz, w Skara Brae również natknęli się na trolla. Może powinna była w końcu opanować choćby podstawy trollińskiego? Kpiąca myśl przemknęła przez jej głowę, gdy wyminęli już tę górę cuchnącego mięsa i dostali się na statek.
Wrzeszczące z bólu dziecko nie budziło w niej właściwie żadnych uczuć poza satysfakcją; nie liczył się wiek, płeć, stan zdrowia, jeśli tylko krew była brudna, a może zdradza nie miała żadnych oporów, by sięgać po najbrutalniejsze zaklęcia. Na statku wybuchła panika. Kobiety próbowały zagonić inne dzieci pod pokład, sądząc, że tam będą bezpieczne. Jedno z zaklęć Sigrun trafiło dowódcę, pętając go czarnomagicznymi łańcuchami, uniemożliwiło mu działanie; drugie zaś, niewybaczalne, uderzyło drugiego prosto w pierś. Jego wrzask przebrzmiał pod inne krzyki, wrzask pełen bólu i niewyobrażalnego cierpienia, niczym balsam pieścił jej uszu. Uśmiechnęła się kpiąco, zerkając na Magnusa; nie pozostał bierny, od razu wziął we władanie jednego z kurierów, miała nadzieję, że nakaże mu ucieczkę ze statku, tak, aby mogli wyciągnąć z niego później informacje - odpowiednimi sposobami.
- Ta łajba splamiła się zdradziecką i brudną krwią, do niczego się już nie nadaje - zwróciła się do Magnusa, a ton jej głosu nasycony był obrzydzeniem wobec rebeliantów. - Spalmy to - zaproponowała, spoglądając Śmierciożercy prosto w oczy; musiał wiedzieć, co miała na myśli, w jej własnych pojawiła się szaleńcza iskra, gdzieś w głęboko w źrenicach czaił się obłęd. W kącikach pełnych ust zatańczył prowokujący uśmieszek - czy musiała rzucać mu wyzwanie, by wspólnie z nią przywołał w to miejsce szatańską pożogę?
Rookwood uniosła różdżkę, by wspólnie z Magnusem przywołać destrukcyjne, szaleńcze języki ognia, które miały doszczętnie pochłonąć turystyczny statek i wszystkie istnienia jakie schroniły się pod pokładem; nie martwiła się o własne bezpieczeństwo, w odpowiedniej chwili zdematerializowała się, przybierając kłąb czarnej mgły i uniosła się wysoko, jeszcze wyżej niż dym, który zaczął kłębić się ponad płonącą łajbą.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Odsłonił zęby w krótkim uśmiechu - po części kpiącym, po części złowrogim, zapowiadającym przyszłą masakrę na dotąd spokojnym, przycumowanym na pomoście statku turystycznym. On myślał w perspektywie, Sigrun zaś sprowadziła go na ziemię. Nie lekceważył jej talentu, przypadki losowe każące stawiać czoła potężnym przeciwnikom przestrzegły go też przed nadmierną pewnością siebie. Troll w ścisłym sercu Londynu, uwierzył, bo zobaczył - miała rację, na taką ewentualność również musiał być gotowy. Bez nonszalanckiego luzu, że za towarzysza będzie mu robić magizoolog, łowca lub treser. Zostawiał to jednak na później, gdyż na karku mieli inne, naglące problemy. Mężczyźni skrzyknęli się i poczęli kierować organizacją ewakuacji, część czarodziejów omiatała statek czujnym wzrokiem, usiłując wypatrzyć napastników. Im udało się jednak ukryć, wykorzystać zasianą panikę, wtopić w tłum mieszczaństwa. Cywile byli tu nudni, kobiety w poszarzałych sukniach, mężczyźni w tanich, wytartych garniturach, ledwie garstka postawnych i rzutkich; Magnus powątpiewał, czy dorwali się do kogoś naprawdę ważnego. Oby ten trud nie poszedł na marne: byłby naprawdę zły, gdyby dowiedział się, że ryzykowali życiem dla przechwycenia żałosnej dostawy żywności dla przeciętnych popleczników starego ładu. Przeciętnych, bo wtłoczonych, wepchniętych jakoś tak nieudolnie w ramy kolaborantów - śledząc popłoch na pokładzie przeczuwał, że tym ludziom wystarczyłoby dać dach nad głową i posiłek trzy razy dziennie, by żyli sobie bez przeszkód pod panowaniem obecnego Ministra. Cóż, któryś z nich podjął wybitnie złą decyzją, za którą należało teraz zapłacić wysoką cenę. Rowle nie pobłażał, kiedy przychodziło do wyciągnięcia konsekwencji, ludzie na statku byli prochem, ot, człowieczym produktem, wynikiem pomyłki, istotami, które w żaden sposób nie przysługiwały się ich społeczeństwu ani ich Panu. Smagnął różdżką, wzmacniając połączenie, które spięło jego umysł z giętkimi myślami kuriera - lubił to uczucie zawieszenia w próżni wzmocnione o symptomatyczną władzę - i nakazał mu czym prędzej opuścić statek i czekać na niego w Białej Wywernie. Zajmą się nim później, może nawet urządzą niewielkie przesłuchanie.
-Mamy, po co przyszliśmy - uznał, po czym skinął głową, dając swoje przyzwolenie. Lepiej, aby po tym statku nie zostały nawet popioły. Uniósł różdżkę i wytężył swoje czarnoksięskie moce, zaprzęgł każdą cząstkę energii, jaką jeszcze mógł z siebie wykrzesać, by wspólnie z Sigrun przywołać Szatańską Pożogę. Języki ognia jęły łapczywie lizać deski pokładu, pożerać ludzi, trawić dzieci i niszczyć ten żałosny pomnik tak krótkiego oporu; łuna musiała być widoczna z daleka, bo piekielny pożar rozprzestrzeniał się prędko i rósł wysoko w górę. Karmiony ludzkim ciałem wystrzelił słupem dymu, ten znak Magnus uznał za równoznaczny sygnał do odwrotu. Zrobili swoje, pozbyli się buntowników oraz dowodów, które mogłyby okazać się obciążające. Nie mieli swoich twarzy, ale mieli swojego więźnia, Rowle rozmył się w strzępie czarnej mgły, już nie mogąc doczekać się obiecującej pogawędki z kurierem.
ztx2
-Mamy, po co przyszliśmy - uznał, po czym skinął głową, dając swoje przyzwolenie. Lepiej, aby po tym statku nie zostały nawet popioły. Uniósł różdżkę i wytężył swoje czarnoksięskie moce, zaprzęgł każdą cząstkę energii, jaką jeszcze mógł z siebie wykrzesać, by wspólnie z Sigrun przywołać Szatańską Pożogę. Języki ognia jęły łapczywie lizać deski pokładu, pożerać ludzi, trawić dzieci i niszczyć ten żałosny pomnik tak krótkiego oporu; łuna musiała być widoczna z daleka, bo piekielny pożar rozprzestrzeniał się prędko i rósł wysoko w górę. Karmiony ludzkim ciałem wystrzelił słupem dymu, ten znak Magnus uznał za równoznaczny sygnał do odwrotu. Zrobili swoje, pozbyli się buntowników oraz dowodów, które mogłyby okazać się obciążające. Nie mieli swoich twarzy, ale mieli swojego więźnia, Rowle rozmył się w strzępie czarnej mgły, już nie mogąc doczekać się obiecującej pogawędki z kurierem.
ztx2
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wśród ulewy i grzmotów oddaliliście się od kuszącego ciepłem wnętrza pubu. Pozbyliście się masek, nie musząc ukrywać twarzy - te w końcu należały do kogoś zupełnie innego, zapewniając wam komfort nierozpoznawalności. Podążaliście za niczego nieświadomymi kurierami, śledząc ich przez całą dzielnicę portową, aż do nabrzeża. Tam, wśród błysków piorunów i pomruku grzmotów ukazał się waszym oczom zalewany strugami deszczu statek. Nie byłoby w nim nic dziwnego, gdyby nie fakt, że na jego pokładzie tymczasowe schronienie znalazło kilkadziesiąt osób. I to właśnie krypa była celem, do którego podążali kurierzy - najprawdopodobniej zbyt niedoświadczeni aby nauczyć się, jak należy nie zwracać na siebie uwagi otoczenia w czasie dostarczania przesyłek. Ich niekompetencja przyniosła zgubę wszystkim, którym mieli pomóc. Nie powstrzymał was nawet troll, którego dzięki umiejętnościom Sigrun ominęliście jakby był ledwie ludzkim dzieckiem, nie zaś zabójczo groźną magiczną istotą. Byliście pewni swego i bezlitośni, kiedy dobywając różdżek podpisaliście wyrok na buntowników, tych którzy śmieli kwestionować jedyny właściwy porządek, który w końcu zapanował w Anglii. Byli zdrajcami, a tym należała się śmierć: tę doręczyliście im bez drgnięcia powieki, ciskając drewniany kadłub statku w objęcia Szatańskiej Pożogi. Może i nie podążaliście według pierwotnego planu, lecz zamiast zdobywania informacji postawiliście na działanie i zamiast zinfiltrować to rozbiliście grupę rebeliantów.
Odnieśliście niewątpliwy sukces.
Odnieśliście niewątpliwy sukces.
Jedna z licznych szarych sów przemierzała tej nocy Londyn. Nie wyróżniała się niczym od innych pocztowych ptaków. Przeciętnej wielkości i szybkości, niosła w dziobie starannie zapieczętowany list. Leciała wysoko, nie zniżając lotu i nie zważając na świszczący dookoła wiatr. Gdy pod nią zaczęły migotać światła latarni, zapikowała w dół. Przez chwilę krążyła nad ulicami miasta, aby ostatecznie otworzyć dziób i wypuścić z niego list, który po chwili tańczenia w powietrzu opadł na ziemię.
Jeśli przechodzisz tu jako pierwszy pomiędzy 30 września a 4 października, możesz dostrzec obok miejsca w którym zwykle cumuje statek list. Jest zapieczętowany i zamknięty, wyraźnie w dobrym stanie. Jeśli go podniesiesz i przyjrzysz się tyłowi korespondencji, dostrzeżesz wypisane ładnym, ozdobnym pismem: Do Ciebie, przechodniu. Gdy otworzysz kopertę zalakowaną pieczęcią w kształcie gwiazdy, ujrzysz list, a w nim:
Jeśli przechodzisz tu jako pierwszy pomiędzy 30 września a 4 października, możesz dostrzec obok miejsca w którym zwykle cumuje statek list. Jest zapieczętowany i zamknięty, wyraźnie w dobrym stanie. Jeśli go podniesiesz i przyjrzysz się tyłowi korespondencji, dostrzeżesz wypisane ładnym, ozdobnym pismem: Do Ciebie, przechodniu. Gdy otworzysz kopertę zalakowaną pieczęcią w kształcie gwiazdy, ujrzysz list, a w nim:
Przeczytaj Do Ciebie
Mieszkańcu Londynu! Wojna odbiera to, co najcenniejsze.
Ostatnio z powodu działań prowadzonych na terenie Anglii życie stracili:
Łączymy się w żałobie i smutku z rodzinami, nie mogąc jednak powstrzymać się od pytania:
kto będzie następny?
Ostatnio z powodu działań prowadzonych na terenie Anglii życie stracili:
- Elizabet Blackwood – mugolska studentka, zamordowana przy próbie ucieczki z miasta. Nim dosięgło ją zaklęcie przynoszące śmierć, została prawdopodobnie wielokrotnie zgwałcona.
- Dylan Chambers – były przedstawiciel Magicznej Policji, zabity w trakcie publicznej egzekucji po przeciwstawieniu się aktualnej władzy.
- Roth i Meggy Davies – pięcioletnie bliźnięta, zamordowane z zimną krwią na oczach ich własnych rodziców. Ich matka pozostaje zaginiona w akcji.
Łączymy się w żałobie i smutku z rodzinami, nie mogąc jednak powstrzymać się od pytania:
kto będzie następny?
I show not your face but your heart's desire
Był środek nocy, a księżyc świecił wysoko na niebie, otaczały go ciemności. Jeszcze nim wyszedł z wagonu ubrał pelerynę, którą zostawił dla niego Steffen; lekki jak sen materiał otulał go jak szal, ale nie czuł różnicy - dopiero, gdy próbował przejrzeć się w szybie, spostrzegł, że rzeczywiście nie widać go wcale. Ściągnął brew, upewniając się, że od żadnej strony materiał peleryny nie odchylał się od ciała, że był nim szczelnie okryty, po czym do kieszeni kurtki znajdującej się pod peleryną wcisnął rulon przygotowanego przez Eve plakatu. Zadarł brodę, odchylając okno - i wyskoczył na zewnątrz, tak, by wzbudzić jak najmniej zainteresowania. Rozejrzał się po okolicy, na dłużej zatrzymując wzrok na twarzach mijanych ludzi, tych, którzy wciąż nie spali, cyrk wszak żył i nocą; przedziwne uczucie, wydawało mu się, że nikt nie zwracał na niego uwagi. Serce biło jak szalone, ze strachu, z rozemocjonowania, z determinacji, gdy parł przed siebie, opuszczając Arenę i wychodząc poza cyrkowe tereny. Instynktownie trzymał się blisko murów, choć wcale nie musiał, skryty pod płaszczem niewidzialności i tak dla świata pozostawał niedostrzegalny - nawet jeśli o tej porze miastem wędrowały głównie kanałowe szczury. Aż zbyt dobrze wiedział, że i one mogły mieć oczy - Steffen mimo wszystko czegoś go nauczył. Mijając kolejne drogi szukał takiej, która w zasadzie była na widoku, a przy której jednocześnie nie dostrzegł żadnego snującego się tą absurdalną porą czarodzieja. Upewniwszy się kilkukrotnie, że był zupełnie sam, że ani za nim ani przed nim, nie czaiła się żadna żywa istota, wyciągnął jeden z pergaminów i okleił nim mur nadrzecznego budynku. Nie korzystał z magii w obawie, że ktoś mógłby chcieć sprawdzić jego różdżkę - skorzystał z magicznego kleju, który porwał z pracowni Nory. Upewniwszy się, że plakat wisiał w widocznym miejscu, migiem wzbił się na mur za budynkiem, znikając po jego drugiej stronie, szybkim biegiem oddalając się od miejsca zbrodni - na skróty, tak, by jego drogi nikt nie mógł powiązać z tym zdarzeniem. Serce wciąż biło zbyt mocno, a urywany oddech nie był wcale powiązany ze zbyt szybkim biegiem. Ale wiedział - że tak należało i że postępował słusznie.
mam na sobie pelerynę niewidkę i przyklejam na ścianie budynku plakat i uciekam tu
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Statek turystyczny
Szybka odpowiedź