Edward Burroughs
Nazwisko matki: Burroughs
Nazwisko ojca: Borgin
Miejsce zamieszkania: Swansea, Walia
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: nędzny
Zawód: pirat, poszukiwacz artefaktów, najemnik
Wzrost: 183 cm
Waga: 79 kg
Kolor włosów: brudny blond
Kolor oczu: ciemny brąz
Znaki szczególne: rzadkie włosy, siatka blizn rozrzucona po całym ciele - pamiątki po wyprawach na nieznane wody, nie rozstaje się również ze swoją siekierką, za pomocą której rozbił już niejeden łeb, nosi się dosyć ekstrawagancko, można rzec wręcz piracko
długa na piętnaście cali, sztywna, dereń z rdzeniem z pazura garboroga, odziedziczona po matce
Slytherin
rekin
płonące, skwierczące ciała - on sam nazywa to gniewem bożym bądź apokalipsą
metaliczny zapach krwi, morska bryza, mokre drewno i rum
on sam kąpiący się w diamentowej wannie wypełnionej po brzegi złotymi monetami
podróże, piractwo, czarna magia oraz magiczne artefakty
Katapulty z Caerphilly
portowe dziwki, rum i szanty
szanty
Gustaf Skarsgard
Ta historia zaczyna się w roku 1925, w jednym z najbardziej znanych sklepów mieszczących się na ulicy Śmiertlenego Nokturnu, wśród czaromagicznych artefaktów wystawionych u Borgina and Burke'a, gdzie panna Burroughs poznała młodego sprzedawcę o nazwisku Borgin. To była miłość od pierwszego wejrzenia, niestety jednostronna. Dlaczego Gustav nie zwrócił uwagi na Anabelle? Niewiadomo. Może to przez mugolską krew płynącą w jej żyłach? Może przez fakt, że nie należała do najbardziej urodziwych? Tego nigdy się nie dowiemy. Jedno jest jednak pewne - takiej kobiecie jak ona się nie odmawiało i jeśli nie zadziałała tu strzała amora, to musiało zadziałać coś innego. Amortencja. Najsilniejszy eliksir miłosny, z uporem ważony w piwnicach starego domu w jednej z biednych dzielnic Swansea, w domu, w którym Anabelle mieszkała ze swoją owdowiałą matką - wystarczyło kilka kropel, by pan Borgin oszalał na punkcie swojej klientki. Ślub wzięli kilka miesięcy później, po dwóch latach na świat przyszedł owoc tego dziwnego związku - dziecko, chłopiec o ciemnych oczach i włosach w kolorze pszenicy. Urodę, albo raczej jej brak, odziedziczył po matce, zaś trudny charakterek był idealnie wyważoną mieszanką państwa Borgin. Cała trójka zajęła niewielkie mieszkanie na Nokturnie, zaś małżeństwo trwało kolejne trzy lata. Trzy lata Anabelle upijała swojego męża eliksirem, powoli doprowadzając do tego, że postradał zmysły, otumaniony działaniem amortencji nie widział świata poza swoją żoną. Syn z kolei był dla niego nikim już wtedy. Niestety! W końcu jej praktyki wyszły na jaw, uznano je za nielegalne i wysłano panią Borgin do czarodziejskiego więzienia, gdzie spędziła jedynie kilka dni - załamana i szalona popełniła samobójstwo rozbijając sobie głowę o kamienną ścianę celi. Jej małżonek, który jakby ocknął się z dziwnego, trwającego zdecydowanie za długo snu nie chciał mieć nic wspólnego z bękartem, w którym już wtedy zaczęły odzywać się magiczne zdolności. Co więc stało się z dzieckiem? Zostało odesłane do jedynej żyjącej rodziny, do pani Bridgette Burroughs.
W tym momencie warto przybliżyć sylwetkę babki Edwarda. Była to kobieta o srogiej twarzy. Denerwowała się bardzo często i była największym mugolem jakiego widział świat. Czy cieszyła się gdy w jedenaste urodziny jej córki okazało się, że dziewczynka jest czarownicą? Nie. Czy cieszyła się gdy dziecko wracało z Hogwartu z kieszeniami pełnymi żabiego skrzeku? Nie. Czy chciała za wszelką cenę wyplenić z niej te dziwactwa? Tak. Miała ciężką rękę i bardzo wymyśle kary. Po tym jak ocean zabrał jej męża całkowicie oddała się Bogu, to w nim pokładając wszelkie nadzieje, to jego prosząc o normalną rodzinę. Wnuka traktowała tak samo jak wcześniej swoją córkę - och, ileż to razy za karę chłopiec klęczał na grochu odmawiając różaniec, gdy wychodziła z niego magia, nad którą nie potrafił zapanować. Nazywała go pomiotem Szatana, straszyła piekłem, uważała, że niedługo nadejdzie Apokalipsa i ogień strawi wszystko, by wszystko mogło nardzić się na nowo. W każdą niedzielę prowadzała dziecko do kościoła - jej praktyki poszły jednak na marne, bo magiczny świat wkrótce upomniał się także o Edwarda.
Zanim jednak to nastąpiło minęło przecież kilka lat. Kilka długich lat, które chłopiec spędził z dala od wszelkich dziwności, choć babka nigdy nie ukrywała przed nim tego kim był, starała się jednak wmówić mu, że to złe, że przy jego poczęciu obecny był sam diabeł. Na szczęście Edward był zafascynowany magią, różdżkę, która była jedyną pamiątką po matce traktował z należytym szacunkiem marząc o tym, że kiedyś to on będzie jej używał. Intrygowało go także morze - niezbadane i dzikie. Całe dnie spędzał w porcie pomagając marynarzom i wysłuchując ich historii. On wierzył kiedy mówili o syrenach czy zaklętym złocie, choć wszyscy dookoła śmiali się żartując, że to jedynie pijackie halucynacje. Wyobrażał sobie, iż pewnego dnia wejdzie na statek i wypłynie daleko w świat nie oglądając się za siebie. Już wtedy nie raz próbował ukradkiem wkraść się na łajbę, ale wszystkie starania szły na marne, a on za każdym razem wracał do domu, by wraz ze wschodem słońca ponownie biec do portu.
Tak minęło jedenaście lat.
Czy młody Burroughs był zdziwiony gdy 13 lutego 1938 roku sowa zapukała w okno jego sypialni dostarczając list ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa? Nie. Wiedział, że tak będzie, a we wrześniu tego samego roku rozpoczął naukę w Hogwarcie zasilając szeregi domu Salazara Slytherina. Przy stole Ślizgonów poznał innego chłopca pochodzącego ze Swansea, panicza Zabini, z którym od razu złapał wspólny język. Byli całkiem różni, ale uzupełniali się pod każdym względem, mieli takie same plany i marzenia. Obydwoje byli zafascynowani morzem, snuli opowieści o tajemniczych lądach i nieodkrytych głębinach, obiecując sobie, że pewnego dnia staną ramię w ramię na statku, który pływać będzie pod ich banderą.
1 września 1939 roku wybuchła druga wojna światowa i ogień strawił jego dom oraz babkę. Pół dzielnicy wyleciało w powietrze i Edward wiedział, że była to apokalipsa, o której mówiła pani Burroughs. Nie miał dokąd wrócić, nie miał już żadnej rodziny ani domu, Bóg wreszcie zemścił się na nim za... No właśnie, za co? Ojciec, którego nawet nie pamiętał, nie przyjąłby go pod swoje skrzydła, ale na szczęście pojawił się ktoś inny, ktoś, kogo Edward znał od dawna i kogo z pewnością nie posądziłby o jakikolwiek związek z magią - stary, portowy dziwak zdecydował zająć się biedną sierotą. Mieszkał na uboczu miasta w zniszczonej, nadmorskiej chacie, na którą nałożył mnóstwo zaklęć antymugolskich. Była więc niewidoczna dla okupanta i pewnie tylko dlatego przetrwała.
Rok szkolny Edward spędzał w zamku, zaś wakacje na plaży pod czujnym okiem swojego opiekuna ucząc się żeglugi, kartografii, studiując astronomię oraz... słuchając o czarnomagicznych artefaktach, o zaklętych skarbach i zakazanych księgach, które od czasu do czasu wpadały w jego dziecięce dłonie. Spotykał się także z przyjacielem, który przecież żył w tym samym mieście.
Lata nauki mijały we względnym spokoju - nigdy nie był wybitnym uczniem, a egzaminy końcowe zdawał chyba tylko dzięki pomocy swojego przyjaciela, ale dotrwał do szóstej klasy, rok wcześniej zdając nawet SUMy. Później, niestety, rządza przygód pognała go w świat - na szóstym roku w towarzystwie panicza Zabini opuścił zamek, zaciągając się na statek poszukiwaczy skarbów. To była niezwykła przygoda! Morska bryza targała włosy za każdym razem gdy wyruszali na nieznane wody, dzień w dzień zdobywali doświadczenie, dzień w dzień walczyli z Losem o własne życie i uczyli się jak żyć na otwartym morzu. Gdy przybijali do portu zatrzymywali się w Londynie, w mieszkaniu ciotki Emrysa, która nie tylko otoczyła ich opieką, ale także zdradzała tajniki zakazanej magii, która przecież interesowała Edwarda od zawsze. Mijały dni i miesiące, a oni w końcu zapragnęli czegoś więcej, własnego statku, który przemierzać będzie oceany pod dowództwem dwóch kapitanów.
W tym miejscu wspólna droga Zabiniego oraz Burroughsa na moment się rozwidla, posyłając ich w dwie przeciwne strony. Emrys udał się na rodzinne włości, uprzednio obiecując, że gdy wróci będzie miał ze sobą pieniądze na statek, zaś Edward osiadł w kolejnym portowym mieście całe dnie spędzając na piciu rumu i grze w kości. Właśnie podczas jednej z wieczornych rozgrywek wpadły mu w ręce mapy ostatniej podróży Bartholomewa Roberts'a, prowadzące do jego skarbu. Niestety nie udało mu się ich wygrać, ale jeśli Edward czegoś chciał to musiał to dostać, nieważne jakim sposobem. Tej samej nocy, kiedy poprzedni właściciel przysypiał pod tawerną zamroczony alkoholem, Burroughs poderżnął mu gardło odbierając cenne karty. Po tym wydarzeniu wrócił na Nokturn, gdzie mieszkał w klitce wynajmowanej za pieniądze, których dorobił się podróżując na poprzednim statku. Niewiele pamięta z kilku kolejnych tygodni, kiedy co rusz zachlewał pałkę w oczekiwaniu na list od przyjaciela.
I wreszcie doszło do kolejnego spotkania, ba, już niedługo postawili stopy na statku, który należał do nich. Mogłoby się zdawać, że dwa tak silne charaktery będą wciąż walczyć o władzę, ale oni potrafili się dogadać dzieląc po równo obowiązki kapitana - Emrys był dyplomatą, dżentelmenem, który piękną mową potrafił zjednywać sobie ludzi, Edward z kolei znał się na kartografii jak nikt inny, wiele potrafił wyczytać również z gwiazd. Wspólnie ruszyli w podróż śladem Roberts'a, jednak nie wszystko poszło po ich myśli - z wyprawy wrócili nie ze skarbem, a amuletem, w którym podobno zaklęta była dusza potężnego czarnoksiężnika i... kobietą. Owa niewiasta okręciła sobie wokół palca obydwóch, wkrótce doprowadzając do kłótni, której skutki mogły być tragiczne. Walka rozgorzała nagle, a czerwień zaklęcia torturującego mieszała się z zielenią klątwy śmierci. Kłócili się nie tylko o względy czarownicy, ale także o statek, do tej pory bezimienny. Burroughs chciał nazwać go Morganą, zaś Emrys upierał się by nosił miano Ariadny. Tego samego wieczora na jaw wyszedł spisek uknuty przez dziewczynę - chciała przekupić załogę i ukraść statek. Na szczęście piraci okazali się wyjątkowo wierni i wiedźma musiała uciekać. Zniknęła, a wraz z nią cenny amulet.
Ostatecznie łajba została nazwana Eris, jak bogini niezgody, a przyjaciele, znów wspólnie, wyruszyli w kolejną podróż by odnaleźć nie tylko skradziony artefakt, ale również skarb Roberts'a, który wciąż pozostawał jedynie krzyżykiem na mapie.
Dlaczego rekin? To pewnie uosobienie jego trudnego charakteru, Burroughs jest przecież równie krwiożerczy co te morskie potwory, równie twardy i zawzięty. Nawet jego wygląd może budzić niepokój, a gdyby nagle wyłonił się z fal, to zapewne wszyscy zgromadzeni na plaży uciekaliby w popłochu.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 0 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 3 | Brak |
Czarna Magia: | 7 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 9 | Brak |
Biegłość | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język walijski | II | 6 |
Astronomia | III | 7 |
Mugoloznastwo | III | 7 |
Żeglarstwo | III | 7 |
Akrobatyka | III | 7 |
Pływanie | II | 3 |
Walka wręcz | IV | 13 |
Walka bronią białą | III | 7 |
Instynkt przetrwania | II | 3 |
Kłamstwo | II | 3 |
Kradzież | II | 3 |
Ukrywanie się | II | 3 |
Zastraszanie | III | 7 |
Spostrzegawczość | I | 1 |
Kartografia | IV | 13 |
Reszta: 0 |
różdżka(100), nóż (75), teleportacja (50), zastraszający amulet - siekiera (100), mapy wód i oceanów (100), zestaw kości do gry (25), biegłości (450)