Marzec 1955, Hogwart
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
| marzec 1955
Do okolic Hogwartu szybkimi krokami zbliżała się wiosna. Śnieg już prawie stopniał, odsłaniając przywiędniętą trawę, a powietrze było coraz cieplejsze. Można by pomyśleć, że to czas, żeby zacząć coraz więcej przebywać na zewnątrz, ale niestety, dla uczniów siódmego roku zaczynał się bardzo trudny czas: owutemy, do których należało przygotować się z odpowiednim wyprzedzeniem. Nauczyciele nakładali na nich coraz to nowe wymagania, próbując przygotować ich do najważniejszych testów wiedzy magicznej po siedmiu latach szkoły. Lyra często musiała odrabiać lekcje nawet po nocach, co nie wpływało dobrze na jej wątłe zdrowie, bo nie było tygodnia, żeby przynajmniej raz nie zasłabła. Była jednak głucha na dobre rady, że powinna odpuścić. Mimo ostrzeżeń uzdrowicieli, że nie powinna w ogóle wracać na siódmy rok, wróciła i dotrwała aż do teraz mimo przeciwności. Musi przetrwać więc także te ostatnie miesiące, zdać egzaminy i z czystym sumieniem zamknąć ten etap, chociaż kosztowało ją to więcej wysiłku niż innych, niedotkniętych komplikacjami po błędnie rzuconej klątwie, którą została trafiona podczas zajęć z obrony przed czarną magią w maju ubiegłego roku. Minęło już prawie dziesięć miesięcy, ale mimo to Lyra nadal odczuwała skutki.
Była jednak bardzo uparta. Ten upór kazał jej podnosić się w chwilach słabości i motywował ją do dalszych starań, chociaż już wiedziała, że plany zawodowe nieśmiało snute na etapie sumów na zawsze pozostaną poza jej zasięgiem i musi znaleźć dla siebie inny sposób na życie.
- Wiesz, Titusie, chyba zostanę malarką – powiedziała, widząc, że przyjaciel usiadł obok niej na kanapie w pokoju wspólnym Gryffindoru. – A przynajmniej spróbuję. Pewnie myślisz, że tylko tak sobie mówię, ale... Coraz poważniej nad tym myślę.
Chociaż miała się uczyć, ołówkiem szkicowała coś na odwrocie pergaminu, który powinna teraz czytać. Był już dość późny wieczór i czuła się zbyt zmęczona, by się skupić, a literki migotały jej przed oczami, gdy przyłapywała się, że piąty raz czytała tę samą linijkę. W pokoju wspólnym prócz nich siedziało może jeszcze tylko paru siódmoklasistów; młodsi uczniowie najwyraźniej już dawno poszli spać.
- To chyba ma sens, prawda? Bez względu na wyniki egzaminów nigdy nie będę jak mój brat. Tylko na mnie spójrz – odwróciła się w jego stronę. Nawet w słabym świetle kominka i kilku wciąż palących się świec mógł zauważyć, że od czasu wypadku znacząco zmizerniała, a jej skóra była kredowobiała pod piegami. Chociaż zwykle starała się ukrywać przed wszystkimi swój stan i zażywała eliksiry, Titus kilkukrotnie musiał być świadkiem jej omdleń. Każdy wiedział, że Lyra była słaba, ale jak przystało na Gryfonkę, chciała walczyć. Nawet jeśli nie o dawne marzenia, to o plan awaryjny, który rodził się w jej głowie.
- Nie jesteś jeszcze śpiący? Chyba jest bardzo późno – znowu na niego spojrzała. Ostatnimi czasy Titus poświęcał dużo czasu na naukę, więcej niż Lyra.
| marzec 1955
Do okolic Hogwartu szybkimi krokami zbliżała się wiosna. Śnieg już prawie stopniał, odsłaniając przywiędniętą trawę, a powietrze było coraz cieplejsze. Można by pomyśleć, że to czas, żeby zacząć coraz więcej przebywać na zewnątrz, ale niestety, dla uczniów siódmego roku zaczynał się bardzo trudny czas: owutemy, do których należało przygotować się z odpowiednim wyprzedzeniem. Nauczyciele nakładali na nich coraz to nowe wymagania, próbując przygotować ich do najważniejszych testów wiedzy magicznej po siedmiu latach szkoły. Lyra często musiała odrabiać lekcje nawet po nocach, co nie wpływało dobrze na jej wątłe zdrowie, bo nie było tygodnia, żeby przynajmniej raz nie zasłabła. Była jednak głucha na dobre rady, że powinna odpuścić. Mimo ostrzeżeń uzdrowicieli, że nie powinna w ogóle wracać na siódmy rok, wróciła i dotrwała aż do teraz mimo przeciwności. Musi przetrwać więc także te ostatnie miesiące, zdać egzaminy i z czystym sumieniem zamknąć ten etap, chociaż kosztowało ją to więcej wysiłku niż innych, niedotkniętych komplikacjami po błędnie rzuconej klątwie, którą została trafiona podczas zajęć z obrony przed czarną magią w maju ubiegłego roku. Minęło już prawie dziesięć miesięcy, ale mimo to Lyra nadal odczuwała skutki.
Była jednak bardzo uparta. Ten upór kazał jej podnosić się w chwilach słabości i motywował ją do dalszych starań, chociaż już wiedziała, że plany zawodowe nieśmiało snute na etapie sumów na zawsze pozostaną poza jej zasięgiem i musi znaleźć dla siebie inny sposób na życie.
- Wiesz, Titusie, chyba zostanę malarką – powiedziała, widząc, że przyjaciel usiadł obok niej na kanapie w pokoju wspólnym Gryffindoru. – A przynajmniej spróbuję. Pewnie myślisz, że tylko tak sobie mówię, ale... Coraz poważniej nad tym myślę.
Chociaż miała się uczyć, ołówkiem szkicowała coś na odwrocie pergaminu, który powinna teraz czytać. Był już dość późny wieczór i czuła się zbyt zmęczona, by się skupić, a literki migotały jej przed oczami, gdy przyłapywała się, że piąty raz czytała tę samą linijkę. W pokoju wspólnym prócz nich siedziało może jeszcze tylko paru siódmoklasistów; młodsi uczniowie najwyraźniej już dawno poszli spać.
- To chyba ma sens, prawda? Bez względu na wyniki egzaminów nigdy nie będę jak mój brat. Tylko na mnie spójrz – odwróciła się w jego stronę. Nawet w słabym świetle kominka i kilku wciąż palących się świec mógł zauważyć, że od czasu wypadku znacząco zmizerniała, a jej skóra była kredowobiała pod piegami. Chociaż zwykle starała się ukrywać przed wszystkimi swój stan i zażywała eliksiry, Titus kilkukrotnie musiał być świadkiem jej omdleń. Każdy wiedział, że Lyra była słaba, ale jak przystało na Gryfonkę, chciała walczyć. Nawet jeśli nie o dawne marzenia, to o plan awaryjny, który rodził się w jej głowie.
- Nie jesteś jeszcze śpiący? Chyba jest bardzo późno – znowu na niego spojrzała. Ostatnimi czasy Titus poświęcał dużo czasu na naukę, więcej niż Lyra.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
- Tyle, ile będzie trzeba. - zapewnił, energicznie kiwając głową. Nawet jakby miał tu z nią stać do rana to by stał i machał tą starą książką dopóki nie rozsypałaby mu się w rękach - Ja też. - westchnął. Kiedyś szlabany były inne i miał na nie totalnie wywalone - co to za problem czyścić srebra? Teraz, kiedy Grindewald rządził szkołą wszystko się zmieniło i Titus zdążył już odczuć te zmiany na własnej skórze.
- Na pewno? - słychać było w jego głosie troskę - Oczywiście, chodź. - dał jej się przytrzymać swojego ramienia, ba! Objął ją jedną ręką w pasie, powoli prowadząc w kierunku dormitorium. Wciąż był czujny i tak samo jak jego towarzyszka odetchnął dopiero kiedy Gruba Dama wpuściła ich do środka. Oczywiście nie była zbyt zadowolona, że budzili ją o tej porze (przecież zaraz zacznie świtać! ach te dzieciaki!), ale Ollivander tak długo powtarzał hasło, że nie miała wyboru. Opadł ciężko na kanapę, rzucając księgę na stolik.
- Jacie... cieszę się, że już tu jesteśmy i że tym razem obeszliśmy się bez szlabanu. - westchnął, obrzucając ją delikatnym uśmiechem. Zlustrował wzrokiem dziewczęcą sylwetkę, a później odkleił plecy od oparcia, pochylając się nad stolikiem. Przysunął do siebie książkę.
- Zobaczmy po co tak ryzykowaliśmy. - odrzucił okładkę, przesuwając palcem po pierwszej stronie, badając fakturę starych kart - Trujące rośliny. - przeczytał. Przerzucił kilka kartek, ze zmarszczonymi brwiami wczytując się w drobne literki - Diabelskie sidła... to już wiem... - minął jeszcze kilka rozdziałów, aż w końcu wydał z siebie okrzyk zadowolenia - O! To może być ciekawe! Posłuchaj. - i zaczął jej czytać o jakimś diabelnie trującym grzybie porastającym klify i ostre skały, który potrafi wytrzymać w ekstremalnych warunkach i którego sama woń przyprawia o zawroty głowy! A tak się przy tym rozbudził, że kompletnie zapomniał o wcześniejszym zmęczeniu.
- Na pewno? - słychać było w jego głosie troskę - Oczywiście, chodź. - dał jej się przytrzymać swojego ramienia, ba! Objął ją jedną ręką w pasie, powoli prowadząc w kierunku dormitorium. Wciąż był czujny i tak samo jak jego towarzyszka odetchnął dopiero kiedy Gruba Dama wpuściła ich do środka. Oczywiście nie była zbyt zadowolona, że budzili ją o tej porze (przecież zaraz zacznie świtać! ach te dzieciaki!), ale Ollivander tak długo powtarzał hasło, że nie miała wyboru. Opadł ciężko na kanapę, rzucając księgę na stolik.
- Jacie... cieszę się, że już tu jesteśmy i że tym razem obeszliśmy się bez szlabanu. - westchnął, obrzucając ją delikatnym uśmiechem. Zlustrował wzrokiem dziewczęcą sylwetkę, a później odkleił plecy od oparcia, pochylając się nad stolikiem. Przysunął do siebie książkę.
- Zobaczmy po co tak ryzykowaliśmy. - odrzucił okładkę, przesuwając palcem po pierwszej stronie, badając fakturę starych kart - Trujące rośliny. - przeczytał. Przerzucił kilka kartek, ze zmarszczonymi brwiami wczytując się w drobne literki - Diabelskie sidła... to już wiem... - minął jeszcze kilka rozdziałów, aż w końcu wydał z siebie okrzyk zadowolenia - O! To może być ciekawe! Posłuchaj. - i zaczął jej czytać o jakimś diabelnie trującym grzybie porastającym klify i ostre skały, który potrafi wytrzymać w ekstremalnych warunkach i którego sama woń przyprawia o zawroty głowy! A tak się przy tym rozbudził, że kompletnie zapomniał o wcześniejszym zmęczeniu.
Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,
why not us?
If they can do it,
why not us?
Była wdzięczna za to, że na nią zaczekał i pomógł jej dojść do pokoju wspólnego. Wtedy Lyrze od razu ulżyło, tu już nikt nie mógł ich złapać i wyciągnąć konsekwencji. Bo kto wie, może nie skończyłoby się tylko na polerowaniu sreber? Zależy, czy nauczyciel miałby dobry humor i ukryłby ich niecny postępek przed dyrektorem. Hogwart zmienił się przez te ostatnie parę lat, ale podejście uczniów zawsze było podobne, tyle że teraz musieli bardziej niż dawniej uważać na to, co robili.
Nawet się nie speszyła, kiedy objął ją w pasie, bardziej ją peszyło to, że w ogóle wymaga podtrzymywania, niż że jej przyjaciel nie ma zahamowań przed takim gestem. Chwilę później stali już przed portretem Grubej Damy, która nie była zachwycona późną pobudką, ale w końcu przepuściła ich z powrotem do wieży. Pokój wspólny był już pusty, wszyscy inni najwyraźniej poszli już spać.
- Ja też – powiedziała, siadając na kanapie, na której chwilę później się ułożyła z głową na podłokietniku, wpatrując się w przyjaciela spod półprzymkniętych powiek. W kominku wciąż tlił się ogień, więc było jej przyjemnie ciepło. – Mam nadzieję, że ta książka była warta tej wyprawy – dodała, patrząc, jak Titus ją otwiera i wertuje kartki, szukając czegoś szczególnie interesującego. I Lyra się zainteresowała, bo w końcu również miała zdawać egzamin z zielarstwa. Nie wiadomo, jaka wiedza może jej się na nim przydać, ale nie było jej się łatwo skupić, ponieważ była zmęczona i coraz bardziej senna. Tak czy inaczej, przyjemnie było słuchać jego głosu, powoli odpływała, kołysana nim, by nagle otworzyć oczy, kiedy przestał czytać; zdała sobie wtedy sprawę, że prawie przysnęła.
- Brzmi ciekawie – podsumowała, gdy przeczytał jej jeden z opisów rośliny, chociaż większość pewnie do jutra zapomni, bo z jej kojarzeniem było teraz średnio. – Ale... Chyba jestem już zbyt śpiąca, żeby w pełni docenić tę nową wiedzę. Może wrócimy do tego jutro, Titusie? – zaproponowała mu, chociaż podejrzewała, że nawet gdy ona pójdzie spać, on tutaj zostanie i zarwie kolejną noc, nie potrafiąc oderwać się od swojej nowej zdobyczy.
Nawet się nie speszyła, kiedy objął ją w pasie, bardziej ją peszyło to, że w ogóle wymaga podtrzymywania, niż że jej przyjaciel nie ma zahamowań przed takim gestem. Chwilę później stali już przed portretem Grubej Damy, która nie była zachwycona późną pobudką, ale w końcu przepuściła ich z powrotem do wieży. Pokój wspólny był już pusty, wszyscy inni najwyraźniej poszli już spać.
- Ja też – powiedziała, siadając na kanapie, na której chwilę później się ułożyła z głową na podłokietniku, wpatrując się w przyjaciela spod półprzymkniętych powiek. W kominku wciąż tlił się ogień, więc było jej przyjemnie ciepło. – Mam nadzieję, że ta książka była warta tej wyprawy – dodała, patrząc, jak Titus ją otwiera i wertuje kartki, szukając czegoś szczególnie interesującego. I Lyra się zainteresowała, bo w końcu również miała zdawać egzamin z zielarstwa. Nie wiadomo, jaka wiedza może jej się na nim przydać, ale nie było jej się łatwo skupić, ponieważ była zmęczona i coraz bardziej senna. Tak czy inaczej, przyjemnie było słuchać jego głosu, powoli odpływała, kołysana nim, by nagle otworzyć oczy, kiedy przestał czytać; zdała sobie wtedy sprawę, że prawie przysnęła.
- Brzmi ciekawie – podsumowała, gdy przeczytał jej jeden z opisów rośliny, chociaż większość pewnie do jutra zapomni, bo z jej kojarzeniem było teraz średnio. – Ale... Chyba jestem już zbyt śpiąca, żeby w pełni docenić tę nową wiedzę. Może wrócimy do tego jutro, Titusie? – zaproponowała mu, chociaż podejrzewała, że nawet gdy ona pójdzie spać, on tutaj zostanie i zarwie kolejną noc, nie potrafiąc oderwać się od swojej nowej zdobyczy.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Księga była warta tej nocnej eskapady! Już po kilku wersach Titus stwierdził, że nie wie jak mógł wcześniej bez niej żyć, skoro zawierała mnóstwo niezwykle interesujących informacji, które pewnie i tak nie przydadzą mu się na egzaminie, bo wykraczały poza poziom szkolny. Ale przyjemnie było móc zabłysnąć, a profesorka na pewno będzie zachwycona! Wsparł łokcie na kolanach, splatając dłonie i opierając je o krawędź stolika.
- I koniec. Rety, nawet nie wiedziałem, że takie coś istnieje! - przerzucił następną kartkę - A tu jest jeszcze o hodowli! Ludzie to są jednak szaleni. - roześmiał się, delikatnie kręcąc głową - Już teraz czuję, że to będzie świetna lektura. - kiwnął łbem, na moment odwracając się w kierunku Lyry. Widział, że była już zmęczona, więc gdy wspomniała o śnie tylko się uśmiechnął.
- Tak, tak, idź już na górę, ja jeszcze chwilkę posiedzę, ale też się zaraz zbieram. Dobranoc. - przetarł palcami oczy, rozcierając ciężkie powieki. Odprowadził pannę Weasley wzrokiem, a kiedy zniknęła na schodach prowadzących do pokojów dziewcząt, powrócił do czytania. Niby też miał się zaraz zebrać, ale książka tak go pochłonęła, że nawet nie zauważył kiedy słoneczne promienie zaczęły nieśmiało zaglądać przez okna. Wykurzyła go natomiast dopiero dwójka uczniów z drugiej klasy, która przy akompaniamencie chichotów i śmiechów długo ganiała się wokół pokoju wspólnego na zmianę obrzucając się srebrnym pyłem wylatującym z różdżek - doskonale znał to śmieszne zaklęcie. Titus rzucił im kilka morderczych spojrzeń, bardzo głośno stwierdził, że w takich warunkach nie da się uczyć i dopiero zniknął w pokoju siódmoklasistów od razu padając na łóżko. Oj, powinien wyluzować!
/ztx2
- I koniec. Rety, nawet nie wiedziałem, że takie coś istnieje! - przerzucił następną kartkę - A tu jest jeszcze o hodowli! Ludzie to są jednak szaleni. - roześmiał się, delikatnie kręcąc głową - Już teraz czuję, że to będzie świetna lektura. - kiwnął łbem, na moment odwracając się w kierunku Lyry. Widział, że była już zmęczona, więc gdy wspomniała o śnie tylko się uśmiechnął.
- Tak, tak, idź już na górę, ja jeszcze chwilkę posiedzę, ale też się zaraz zbieram. Dobranoc. - przetarł palcami oczy, rozcierając ciężkie powieki. Odprowadził pannę Weasley wzrokiem, a kiedy zniknęła na schodach prowadzących do pokojów dziewcząt, powrócił do czytania. Niby też miał się zaraz zebrać, ale książka tak go pochłonęła, że nawet nie zauważył kiedy słoneczne promienie zaczęły nieśmiało zaglądać przez okna. Wykurzyła go natomiast dopiero dwójka uczniów z drugiej klasy, która przy akompaniamencie chichotów i śmiechów długo ganiała się wokół pokoju wspólnego na zmianę obrzucając się srebrnym pyłem wylatującym z różdżek - doskonale znał to śmieszne zaklęcie. Titus rzucił im kilka morderczych spojrzeń, bardzo głośno stwierdził, że w takich warunkach nie da się uczyć i dopiero zniknął w pokoju siódmoklasistów od razu padając na łóżko. Oj, powinien wyluzować!
/ztx2
Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,
why not us?
If they can do it,
why not us?
Strona 2 z 2 • 1, 2
Marzec 1955, Hogwart
Szybka odpowiedź