Marianna “Mari” Goshawk
Nazwisko matki: Borgin
Miejsce zamieszkania: Londyn, ulica Pokątna 27/4
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożna
Zawód: Młodsza uzdrowicielka w Szpitalu Świętego Munga, choroby genetyczne
Wzrost: 167cm
Waga: 50kg
Kolor włosów: Ciemnobrązowy
Kolor oczu: Brązowy
Znaki szczególne: Blade, widoczne tylko w niektórych miejscach blizny po oparzeniach na tułowiu i nogach
12 cali, sztywna, głóg z Łuską chimery
Ravenclaw
Pies
wielkiego, jadowitego węża
Miętową pastą do zębów, nową książką i lekarskim kitlem
Siebie z dzieckiem na rękach, przechadzającą się po mugolskiej części londynu, gdzie żyją sami czarodzieje, którzy nie muszą obawiać się zdemaskowania przez mugoli
Nauką Czarnej Magii, poznawaniem nowych sposobów leczenia chorób genetycznych
Harpiom z Hollyhead
Pracuję
muzyki tworzonej przez magicznych artystów
Phoebe Tonkin
Nie mogę powiedzieć, aby moje życie było było nadzwyczajne, nie miałam trudnego dzieciństwa, oraz, nie miałam także czym się chwalić. Wychowywana byłam przez ojca i matkę, w spokojnym domu, z dala od mugoli, przez większość swojego życia nie musząc martwić się o nic. Dopiero teraz moje życie zaczyna się zmieniać i nabierać nowego sensu. Jednak pozwól, drogi czarodzieju, że opowiem ci swoją historię od początku.
Urodziłam się dwunastego czerwca, nie dawno więc skończyłam dwadzieścia trzy lata. Moja matka zajmowała się domem, a ojciec pracował w Ministerstwie Magii w Wizengamocie, gdzie orzekał wyroki, jeśli jakiś Czarodziej dopuścił się zbrodni. Niczego nigdy mi nie brakowało, miałam swój własny pokój, małą miotełkę do latania. Jedyne czego mogłam chcieć, to rodzeństwa, ale moi rodzice nie mieli w planach powiększania swojej rodziny. Do jedenastego roku życia żyłam sobie spokojnie jako zwykłe dziecko. Co jakiś czas mama zabierała mnie ze sobą na Pokątną na zakupy, czy do Banku Gringotta, aby wybrać jakąś kwotę pieniędzy, którą tak skrupulatnie odkładali, by w przyszłości nie musieć narzekać na ich brak. Tak jak każde dziecko wypytywałam, dlaczego nie chodzimy do sklepów dla mugoli albo czemu nie możemy czarować na ulicy. A wtedy moja rodzicielka tłumaczyła mi, że mugole nie lubią czarodziei i mogliby nam zrobić krzywdę, często dodawała, że powinno być odwrotnie, że mugole powinni obawiać się nas, a nie my ich. Szybko jednak zmieniała temat, pesząc się, jakby nie do końca wiedziała czy to co mówi, jest odpowiednie dla młodego wieku jej córki.
Tak więc moje życie w gruncie rzeczy było spokojne. Spokojne, ponieważ rodzice nie pozwalali, aby to co działo się po za naszym ogródkiem miało wpływ na moje dorastanie. Nie było jednak tak, że o niczym nie wiedziałam. Do naszego domu przychodziły najnowsze wydania Proroka Codziennego, rodzice ściszonym głosem opowiadali o wojnie, a ojciec z pracy wracał ciągle zdenerwowany. Nigdy jednak nie przyznali mi racji, że coś jest nie tak, przyjmując strategię, że żadna wojna, czy to tocząca się wśród mugoli, czy to czarodziei, nie powinna mieć na mnie wpływu. I nie miała, ponieważ po wielu latach całkowicie zapomniałam o stresie i napiętej atmosferze.
Hogwart był niezwykle ciekawym miejscem. Miejscem, w którym w końcu nie musiałam się martwić, że jeśli za daleko odlecę na swojej miotle, to ktoś mnie zauważy, a rodzice będą mieli problemy. Życie w Hogwarcie było pewnego rodzaju sielanką, myślało się tylko o ocenach, kiedy jest kolejne wyjście do Hogsmeade oraz czy zostać na święta w szkole, czy może wrócić do rodziców.
Trafiłam do Rawenclavu, chociaż nie było to oczywiste, czy na pewno zamieszkam w zachodniej wieży. Tiara przydziału niezwykle długo się zastanawiała, jakby wahała się, ale pamiętając wybór mojej matki, która trafiła tam bez żadnych wątpliwości i to, że podobne sytuacja miała się wobec mojego ojca, zdecydowała się jednak przydzielić mnie do Kukonów. Z biegiem czasu stałam się jej za to wdzięczna, cudownie czułam się móc przesiadywać wraz ze znajomymi nad książkami, a na palcach jednej dłoni mogę zliczyć momenty, gdy źle odpowiedziałam na pytania orła z naszego wejścia. Puchoni byli dla mnie za mało... rozumni, Gryfoni zbyt pewni siebie, a Ślizgoni niezwykle pyszni. Jednak rozumiałam, czemu Tiara się wahała. Widziałaby mnie w Slytherinie, gdzie liczyła się przebiegłość, dążenie po celu po trupach i sama przyłapywałam się na takim działaniu. Gdy byłam młodsza było mi z tego powodu głupio i starałam się hamować. Starałam się nie podążać za niechęciami do różnych domów, a dobrym tego przykładem była moja bliska znajomość z Ślizgonką, którą poznałam już w pociągu. Mimo że byłyśmy w różnych domach, nasza “przyjaźń” nigdy nie przestała istnieć.
Przez kilka pierwszych lat nie wiedziałam, jaki przedmiot jest moim ulubionym, jednak ze wszystkich miałam bardzo dobre oceny, jak na Krukonkę przystało. Byłam aktywną uczennicą. Od 1945 do 1950 śpiewałam w Hogwardzkim chórze, natomiast w 1949 zostałam wyróżniona i objęłam stanowisko prefekta Ravenclawu. Byłam także w klubie pojedynków, od 1946 roku. Można więc powiedzieć, że swoją naukę starałam się wykorzystać jak najlepiej tylko mogłam, próbując rozwinąć swoje umiejętności na różnych płaszczyznach.
O tym, kim bym chciała być w przyszłości, zdecydowałam dopiero, gdy kazano nam wybierać przedmioty, z jakich będziemy zdawać nasze ostatnie egzaminy. Zdecydowałam, że chciałabym zostać uzdrowicielką w Świętym Mungu, gdzie mogłabym wykorzystywać swoją wiedzę, dobrze zarabiać i przy okazji mieć aktywną pracę. Nigdy nie lubiłam siedzenia za biurkiem, wolałam ruch i działanie, a ta praca zdecydowanie dawała mi te możliwości.
Owutemy zdałam bardzo dobrze, większość na poziomie powyżej oczekiwań, to co było mi potrzebne, aby dostać się na staż, na wybitnym. W tym czasie też dużo czytałam na temat magomedycyny i magii leczniczej, ucząc się podstawowych zaklęć. Nie byłabym sobą, gdybym tylko siedziała i czekała, aż nadejdzie przyszłość. Tak wyglądał mój pobyt w Hogwarcie, z którego byłam niebywale dumna
Wraz z opuszczeniem Hogwartu rozpoczął się okres dorosłego życia. Wtedy też, gdy rozpoczęłam swój staż w Świętym Mungu (co prawda po rocznej przerwie, kiedy wraz z rodzicami wyjechałam w podróż do Francji), przeprowadziłam się do Londynu, na Pokątną, aby być bliżej miejsca pracy, bliżej życia towarzyskiego. Byłam w tym wieku, kiedy potrzebowałam zabawy, wyszaleć się. Wraz z przyjaciółmi poznanymi na stażu i z przyjaciółmi z Hogwartu, wychodziliśmy wspólnie do kawiarni, na wydarzenia organizowane przez Ministerstwo, czy spotykaliśmy się w jednym domu, aby razem spędzić czas. Wtedy też poznałam bliżej inne dziedziny magii, które niby omawiane w Hogwarcie, uznawane były za coś, czym nie powinniśmy się interesować. Na swojej drodze spotkałam niezarejestrowanych animagów, ludzi uczących się łamania klątw, czy całkowicie zainteresowanych czarną magią. Na początku były to tylko przelotne znajomości, skupiona na swoim stażu nie miałam czasu na poznawanie innych rodzajów magii. Wszystko zmieniło się dwa lata temu, gdy spotkałam mężczyznę, w którym się zakochałam. Był jednym z tych, których fascynował mroczny świat. Starszy ode mnie, jak sam siebie nazywał, jeden z pierwszy przyjaciół Toma Riddla, którego nazwisko na początku było dla mnie tylko tabliczką na jednym z pucharów domu.
Mieliśmy podobne poglądy dotyczące mugoli, nie akceptowaliśmy aktualnego stanu rzeczy, chcieliśmy zmian, a mój wybranek przekonywał mnie, że tylko czarną magią i pod czyimś przywództwem, damy radę to zmienić. Uczyłam się więc z nim czarnej magii, byłam pojętną uczennicą, której załapanie podstaw nie zajęło dużo czasu.
W między czasie skończyłam staż, mogłam udać się na specjalizację. Wybrałam choroby wewnętrzne i ten oddział stał się teraz moim domem, a pod moimi skrzydłami zaczęli pojawiać się pierwsi pacjencji.
Nie od razu dołączyłam do Rycerzy. Chociaż mój aktualny partner był w nich niemal od początku, gdy tylko Tom pojawił się w Anglii. Nie rozumiałam jego zachwytu nad postacią Toma, jednak gdy go ujrzałam i poczułam jego moc… wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że to jest osoba, która da radę wyzwolić, nas, czarodziei i sprawić, że staniemy się potęgą. Czarny Pan, jak to kazał do siebie mówić, emanował siłą, a ja chciałam być tego częścią.
Dołączyłam niedawno, raptem kilka tygodni temu, nie rozumiejąc teraz dlaczego tak długo się przed tym opierałam. Ale odkąd jestem częścią Rycerzy, a Czarny Pan dostrzegł we mnie potencjał, zapragnęłam starać się jeszcze bardziej. Nie tylko w magii leczniczej, chciałam opanować również animagie oraz jeszcze bardziej zwiększyć swoje umiejętności w czarnej magii. A mój ukochany? Po tym gdy mnie wprowadził w szeregi, sam znikł... Nigdy nie dowiedziałam się co się z nim stało, nikt nic nie wiedział, próżno było szukać informacji u jego rodziny, której, de facto, nie znałam. Nie wiedziałam, czy uciekł, czy ktoś go, w najgorszym wypadku, zabił. Nie miałam jednak zamiaru rezygnować, ponieważ jego ideały tak głęboko weszły w moją duszę, że chyba nie było już odwrotu. Nie widziałam innej drogi i nie wierzyłam w to, że ktoś inny niż Czarny Pan, mógłby zrobić na tym świecie porządek.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 3 | brak |
Zaklęcia i uroki: | 10 | +1 (różdżka) |
Czarna Magia: | 11 | +3 (różdżka) |
Magia lecznicza: | 13 | +1 (różdżka) |
Transmutacja: | 3 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 0 | Brak |
Zwinność: | 6 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | III | 25 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Retoryka | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Ukrywanie się | I | 2 |
Zielarstwo | II | 10 |
ONMS | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szczęście | I | 5 |
Silna Wola | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | II | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Muzyka(wiedza) | I | 0,5 |
Muzyka(śpiew) | I | 0,5 |
Gotowanie | I | 0,5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 1 |
Taniec Balowy | I | 1 |
Pływanie | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
brak | - | 0 |
Reszta: 16,5 |
Różdżka, teleportacja, sowa, 11 pkt statystyk
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Marianna Goshawk dnia 18.09.16 15:26, w całości zmieniany 4 razy
Witamy wśród Morsów
-Eliksir przeciwbólowy (1 porcje, 15 stat.) [od Yvette]
-Pasta na oparzenia (3 porcje, 15 stat.) [od Yvette]
-Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (3 porcje 15 stat.) [od Yvette]
[28.08.17] Ingrediencje (maj)
[21.09.17] Przekazane (dla Yvette): róg buchorożca, włosie akromantuli
[30.09.18] Otrzymane od Yvette: eliskir przeciwbólowy(2 porcje), pasta na oparzenia(3 porcje), wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu(3 porcje), bahanocyd(1 porcja)
[03.12.18] Zużycie Bahanocydu
[21.12.18] Zużycie eliksiru przeciwbólowego
[08.08.17] Wsiąkiewka +2 PB do reszty
[02.11.17] +1 PB do puli (nagroda za szybką zmianę)
[01.11.16] Klub pojedynków (marzec) +10PD
[26.01.17] Zwrot PD; -40 PD, +2 pkt czarnej magii
[06.02.17] Czara ognia, +10 pkt
[06.03.17] Wykonywanie zawodu (kwiecień), +50 pkt
[21.03.17] Wsiąkiewka (marzec) +60 PD, +2 punkty biegłości
[28.03.17] Ingerencja medyczna w Mungu z udziałem MG +20 PD
[02.04.17] Zwrot PD (teleportacja); +1pkt magii leczniczej
[27.05.17] Spotkanie rycerzy +40 PD
[27.05.17] (Nie)zapowiedziane wizyty +3 pkt biegłości organizacji
[19.06.17] Aktualizacja postaci: +1 punkt czarnej magii, -40PD
[25.06.17] Dodatkowe punkty statystyk (+3 OPCM, +2 CM)
[05.07.17] Klub pojedynków (kwiecień) +20PD
[08.08.17] Wsiąkiewka (kwiecień) +90 PD, +2 PB
[09.08.17] Rozwój postaci: +2 magia lecznicza; +2 CM
[09.08.17] Osiągnięcie (Mroczny znak I) +30PD
[23.08.17] Wykonywanie zawodu (maj), +50 PD
[11.11.17] Zwrot za statystyki, +80 PD
[13.05.18] Podsumowanie napraw anomalii (maj/czerwiec): +25PD
[06.06.18] Spotkanie Rycerzy Walpurgii, +5 PD
[27.07.18] Udział w wydarzeniu Odbudowa Białej Wywerny: +5 PD, +1 PB organizacji
[27.07.18] Zdobycie II poziomu Rycerzy Walpurgii: +1 CM