Łazienka
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
Łazienka
Ulokowana na pierwszym piętrze średnich rozmiarów łazienka nie odstaje zadbaniem o charakterystyczny angielski styl od reszty domu. Rogowa wanna dodaje jej jednak nieco nowoczesności, chociaż gładko współgra z resztą starszych mebli. Szafka pod zlewem została zakupiona przez pana Cartera na pchlim targu, a następnie odrestaurował ją i odświeżył. Duże okno zasłonięte kremową zasłoną wpuszcza do jasnego pomieszczenia słońce przez większość dnia, dając efekt powiększający.
Pozwoliła się grzecznie zaprowadzić do łazienki, wcześniej w końcu zdejmując płaszcz. Na widok wanny zaświeciły jej oczy, a na usta wpłynął zadziorny uśmiech.
- Wanna - powiedziała krótko odwracając się do Cartera i pokazując mu swoją uśmiechniętą twarz w pełnej krasie. Można się było tylko domyślać, że raczej nie pyta, a nakazuje. Zresztą zdążyła już zacząć ją napełniać.
- Potrzebuję tego, nie mogę funkcjonować w tym stanie - wskazała z dezaprobatą na swoje włosy i ubiór. Czuła się potwornie zużyta po tej nocy. To śmieszne, bo nawet nie pamiętała jej przebiegu. Znaczy, wiedziała co robiła - siedziała na ławce. Po prostu nie robiła nic więcej, nawet nie myślała nad niczym gorączkowo. Spędziła długie godziny siedząc zszokowana i zupełnie nieobecna duchem na ławce w mugolskim parku. Czuła się jednak jakby przeszła kilkaset kilometrów, pewnie przez emocje które skakały z pozytywnych na negatywne jak szalone. Ale teraz już był spokój, powoli docierało do niej jej własne szczęście.
Pocałowała Cartera i wtuliła się w jego klatkę piersiową, patrzyła chwilę na wodę napływającą do wanny i dotarło do niej, że właściwie nie wie co teraz. Owszem, nie miała problemu z kontaktem fizycznym, właściwie wszystko było jasne i naturalne. Poza tym, że tym razem nie było to wszystko dyktowane emocjami i pożądaniem. To był ten moment, którego nigdy nie miała i nagle zupełnie nie wiedziała co zrobić. Nawet nie chodziło o to, że czuła się źle, po prostu sytuacja była dla niej obca. Nie wiedziała co się robi, kiedy uzgodni się, że jest coś między nimi poza pociągiem fizycznym? Co się dzieje, kiedy te dwie sfery się zaczynają mieszać? Jak właściwie miało to wszystko wyglądać, poza tym jednym pewnym faktem, że będą rodzicami? Owszem, Raiden powiedział, że ją przyjmie, ale nie ustalili żadnych zasad, a ona potrzebowała zasad. Musiała wiedzieć na czym stoi, co mówią osobom postronnym, a czego nie. Była świadoma, że z chwilą gdy powie swojej rodzinie, straci miejsce do mieszkania. I nawet jeśli zdecydowałaby się coś wynająć, nawet jeśli. Miał przyjść czas, że Sophia miała się dowiedzieć. Ale przed tym wszystkim, ona musiała sama przekonać się co to wszystko właściwie znaczy, bo w kontaktach międzyludzkich była raczej zielona jeśli wychodziło to poza ramy lekkiej rozmowy. Uniosła lekko podbródek i rzuciła Carterowi pytające spojrzenie, choć mogła mieć tylko nadzieję, że on zrozumie jak bardzo zagubiona właśnie się stała. A wystarczyła do tego zwykła wanna.
- Wanna - powiedziała krótko odwracając się do Cartera i pokazując mu swoją uśmiechniętą twarz w pełnej krasie. Można się było tylko domyślać, że raczej nie pyta, a nakazuje. Zresztą zdążyła już zacząć ją napełniać.
- Potrzebuję tego, nie mogę funkcjonować w tym stanie - wskazała z dezaprobatą na swoje włosy i ubiór. Czuła się potwornie zużyta po tej nocy. To śmieszne, bo nawet nie pamiętała jej przebiegu. Znaczy, wiedziała co robiła - siedziała na ławce. Po prostu nie robiła nic więcej, nawet nie myślała nad niczym gorączkowo. Spędziła długie godziny siedząc zszokowana i zupełnie nieobecna duchem na ławce w mugolskim parku. Czuła się jednak jakby przeszła kilkaset kilometrów, pewnie przez emocje które skakały z pozytywnych na negatywne jak szalone. Ale teraz już był spokój, powoli docierało do niej jej własne szczęście.
Pocałowała Cartera i wtuliła się w jego klatkę piersiową, patrzyła chwilę na wodę napływającą do wanny i dotarło do niej, że właściwie nie wie co teraz. Owszem, nie miała problemu z kontaktem fizycznym, właściwie wszystko było jasne i naturalne. Poza tym, że tym razem nie było to wszystko dyktowane emocjami i pożądaniem. To był ten moment, którego nigdy nie miała i nagle zupełnie nie wiedziała co zrobić. Nawet nie chodziło o to, że czuła się źle, po prostu sytuacja była dla niej obca. Nie wiedziała co się robi, kiedy uzgodni się, że jest coś między nimi poza pociągiem fizycznym? Co się dzieje, kiedy te dwie sfery się zaczynają mieszać? Jak właściwie miało to wszystko wyglądać, poza tym jednym pewnym faktem, że będą rodzicami? Owszem, Raiden powiedział, że ją przyjmie, ale nie ustalili żadnych zasad, a ona potrzebowała zasad. Musiała wiedzieć na czym stoi, co mówią osobom postronnym, a czego nie. Była świadoma, że z chwilą gdy powie swojej rodzinie, straci miejsce do mieszkania. I nawet jeśli zdecydowałaby się coś wynająć, nawet jeśli. Miał przyjść czas, że Sophia miała się dowiedzieć. Ale przed tym wszystkim, ona musiała sama przekonać się co to wszystko właściwie znaczy, bo w kontaktach międzyludzkich była raczej zielona jeśli wychodziło to poza ramy lekkiej rozmowy. Uniosła lekko podbródek i rzuciła Carterowi pytające spojrzenie, choć mogła mieć tylko nadzieję, że on zrozumie jak bardzo zagubiona właśnie się stała. A wystarczyła do tego zwykła wanna.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Odsunął się do niej, jednak nie zerwał kontaktu. Złapał ją za dłoń i kiwnął głową, by podążała za nim. Gdzieś po drodze przewiesiła przez balustradę schodów płaszcz, zostając jedynie w dość cienkich ubraniach. Raiden wolał nie myśleć jak bardzo zmarzła podczas tej nocy spędzonej w parku, chociaż mógłby jej powiedzieć to i owo o ubieraniu się odpowiednim do pogody. Zaraz jednak pewnie jej nastrój zmieniłby się jak burza, więc zostawił temat. Poprowadził ją na piętro dokładnie tą samą drogą co ostatnio. Tylko nie szli do niego. Skręcił w prawo, idąc w zupełnie odwrotną stronę niż podczas jej pierwszego pobytu w domu przy Overbury Avenue. W porównaniu z tamtą nocą w ogóle się nie spieszyli, wchodząc na piętro. Gdy stanęli w wejściu do łazienki, poczuł jej ramię przy swoim boku i uśmiechnął się pod nosem nieznacznie. Obdarzył ją ciepłym spojrzeniem, w chwili w której podniosła na niego oczy i zarządziła, że zamierza przejąć wannę.
- Proszę cię bardzo - odpowiedział, wskazując ręką wspaniałe urządzenie sanitarne, które mogło przyczynić się do wielu dobrych wspomnień. Jeśli oczywiście miało się zamiar z niej korzystać. Oparł się ramieniem o framugę drzwi, obserwując jak Artis zaczynała rozgaszczać się w pomieszczeniu. Wodził za nią wzrokiem, obserwując jak odgarnia włosy, by schylić się i odkręcić wodę, jak zagląda za zasłonę, by zobaczyć jaki jest widok z okna lub czy nikt ich nie podpatrzy i w końcu jak podeszła do niego. Stanęła na palcach, by dosięgnąć ust i wślizgnęła się ponownie w jego ramiona. Objął ją, patrząc się w tylko sobie znany punkt. Słuchał jej oddechu i szumu wody, która napełniała wannę.
- Jeśli nie chcesz, nie musimy się spieszyć - powiedział łagodnie, wiedząc, że nie był co do tego przekonany, ale zamierzał uszanować jej decyzję. Mogło się wydawać, że jego życie było proste. Jednak także podążał kamienistymi drogami. A gdy na takową natrafiał zastanawiał się, dokąd miał go zaprowadzić los. Czasem było ciężko. Jak na przykład w Chicago, jak tutaj z rodzicami i sprawą, która nie chciała dać się rozwiązać. Jednak to co go utrzymywało w pionie była miłość, którą darzył początkowo swoją rodzinę, teraz została mu jedynie Sophia. A przynajmniej tak na początku myślał. Teraz miał jeszcze kogoś. Miał dziecko, które pokochał od chwili, w której się dowiedział o jego istnieniu. Była jeszcze Artis. Której chwilowo nie potrafił odróżnić od malucha rosnącego w jej ciele. Zupełnie jakby stanowili jeden organizm. W tej chwili trudno było mu się skupić na czymkolwiek. - Chcę żebyś została - powiedział, widząc jej spojrzenie i chociaż nic nie powiedziała, musiał się odezwać. - Chcę cię dzisiaj. Nie zostawiaj mnie samego. Przyniosłaś mi miłość i wiem, że to wszystko, czego potrzebuję.
Sam nie wiedział, że kiedykolwiek powie takie słowa. Ale życie w niej dojrzewające było tylko miłością. Niczym więcej. Po tragedii związanej z morderstwem Carterów, zaczął stawać mentalnie na nogi. Może dla magicznego świata tak nie było, ale dla niego szły lepsze czasy. Oczywiście jeszcze wiele miało się wydarzyć. Wiele trwożących chwil i wiele łez. Jednak było ciężko, ale teraz coś się zmieniało. Chciał jej powiedzieć, że się tego nie bał.
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Proszę cię bardzo - odpowiedział, wskazując ręką wspaniałe urządzenie sanitarne, które mogło przyczynić się do wielu dobrych wspomnień. Jeśli oczywiście miało się zamiar z niej korzystać. Oparł się ramieniem o framugę drzwi, obserwując jak Artis zaczynała rozgaszczać się w pomieszczeniu. Wodził za nią wzrokiem, obserwując jak odgarnia włosy, by schylić się i odkręcić wodę, jak zagląda za zasłonę, by zobaczyć jaki jest widok z okna lub czy nikt ich nie podpatrzy i w końcu jak podeszła do niego. Stanęła na palcach, by dosięgnąć ust i wślizgnęła się ponownie w jego ramiona. Objął ją, patrząc się w tylko sobie znany punkt. Słuchał jej oddechu i szumu wody, która napełniała wannę.
- Jeśli nie chcesz, nie musimy się spieszyć - powiedział łagodnie, wiedząc, że nie był co do tego przekonany, ale zamierzał uszanować jej decyzję. Mogło się wydawać, że jego życie było proste. Jednak także podążał kamienistymi drogami. A gdy na takową natrafiał zastanawiał się, dokąd miał go zaprowadzić los. Czasem było ciężko. Jak na przykład w Chicago, jak tutaj z rodzicami i sprawą, która nie chciała dać się rozwiązać. Jednak to co go utrzymywało w pionie była miłość, którą darzył początkowo swoją rodzinę, teraz została mu jedynie Sophia. A przynajmniej tak na początku myślał. Teraz miał jeszcze kogoś. Miał dziecko, które pokochał od chwili, w której się dowiedział o jego istnieniu. Była jeszcze Artis. Której chwilowo nie potrafił odróżnić od malucha rosnącego w jej ciele. Zupełnie jakby stanowili jeden organizm. W tej chwili trudno było mu się skupić na czymkolwiek. - Chcę żebyś została - powiedział, widząc jej spojrzenie i chociaż nic nie powiedziała, musiał się odezwać. - Chcę cię dzisiaj. Nie zostawiaj mnie samego. Przyniosłaś mi miłość i wiem, że to wszystko, czego potrzebuję.
Sam nie wiedział, że kiedykolwiek powie takie słowa. Ale życie w niej dojrzewające było tylko miłością. Niczym więcej. Po tragedii związanej z morderstwem Carterów, zaczął stawać mentalnie na nogi. Może dla magicznego świata tak nie było, ale dla niego szły lepsze czasy. Oczywiście jeszcze wiele miało się wydarzyć. Wiele trwożących chwil i wiele łez. Jednak było ciężko, ale teraz coś się zmieniało. Chciał jej powiedzieć, że się tego nie bał.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Ostatnio zmieniony przez Raiden Carter dnia 30.09.16 8:24, w całości zmieniany 2 razy
- Nie o to chodzi… – powiedziała, ale nie wiedziała jak dokończyć, wciąż wtulona w jego ciało patrzyła na brzeg rękawa koszulki, którą miał na sobie, jakby ten szczegół był wyjątkowo ważny do zapamiętania. Ale czuła się dobrze. Odsunęła się odrobinę by złapać jego wzrok i zobaczyła minę, której nie potrafiła rozszyfrować. I wtedy Raiden zrobił dokładnie to, co jej nie wychodziło zupełnie, powiedział wprost o tym, co się z nim dzieje. Ale z jakiegoś powodu to wystarczyło, by jej własne obawy i rozterki zniknęły. Wystarczyło, że zobaczyła, że on również potrzebuje wsparcia. To dość oczywiste, przecież właśnie dowiedział się, że będzie ojcem, stracił nie tak dawno rodziców. Ale nie starała się przenikać nigdy tak głęboko, a teraz nawet nie musiała. Po prostu jej to powiedział.
- Zostanę – zgodziła się, a w jej oczach pojawiło się znowu to coś, co można w najlepszym wypadku nazwać zalążkiem czułości. Uśmiechnęła się też delikatnie, choć w pełni szczerze. To wszystko było czymś nie do końca jej znanym, bo nawet w kontaktach z najbliższymi osobami zachowywała pewien dystans. Nie wiedziała za dobrze jak się okazuje uczucia, bo zawiedziona matka nigdy tego nie robiła, a ojciec nigdy nie miał dla niej czasu. Mimo to, w tym momencie prowadził ją instynkt, który był nakierowany dość dokładnie, na Cartera.
Znów stanęła na palcach by go pocałować, a potem odsunęła się i rzuciwszy mu zachęcający uśmiech, zaczęła rozpinać sweterek, który miała na sobie. Podchodząc do wanny zakręciła wodę, uznając, że jej poziom jest wystarczający.
- Wchodzisz ze mną i nie waż się narzekać, że woda jest zbyt ciepła – pouczyła go odkładając pierwszą część odzieży. Później wypięła z włosów wszystkie wsuwki, których było co najmniej dwadzieścia, by przeczesać swoje blond włosy palcami. Było to trudniejsze niż przypuszczała, całonocna eskapada miała drastyczne konsekwencje dla jej wczorajszej fryzury. Musiała jakoś obejść brak swoich przedmiotów codziennego użytku, choć brak ubrań na zmianę martwił ją w pewnym stopniu. Była to jednak kwestia do rozważenia później. W tej chwili naprawdę interesowała ją ta gorąca woda i towarzystwo Cartera.
- Zostanę – zgodziła się, a w jej oczach pojawiło się znowu to coś, co można w najlepszym wypadku nazwać zalążkiem czułości. Uśmiechnęła się też delikatnie, choć w pełni szczerze. To wszystko było czymś nie do końca jej znanym, bo nawet w kontaktach z najbliższymi osobami zachowywała pewien dystans. Nie wiedziała za dobrze jak się okazuje uczucia, bo zawiedziona matka nigdy tego nie robiła, a ojciec nigdy nie miał dla niej czasu. Mimo to, w tym momencie prowadził ją instynkt, który był nakierowany dość dokładnie, na Cartera.
Znów stanęła na palcach by go pocałować, a potem odsunęła się i rzuciwszy mu zachęcający uśmiech, zaczęła rozpinać sweterek, który miała na sobie. Podchodząc do wanny zakręciła wodę, uznając, że jej poziom jest wystarczający.
- Wchodzisz ze mną i nie waż się narzekać, że woda jest zbyt ciepła – pouczyła go odkładając pierwszą część odzieży. Później wypięła z włosów wszystkie wsuwki, których było co najmniej dwadzieścia, by przeczesać swoje blond włosy palcami. Było to trudniejsze niż przypuszczała, całonocna eskapada miała drastyczne konsekwencje dla jej wczorajszej fryzury. Musiała jakoś obejść brak swoich przedmiotów codziennego użytku, choć brak ubrań na zmianę martwił ją w pewnym stopniu. Była to jednak kwestia do rozważenia później. W tej chwili naprawdę interesowała ją ta gorąca woda i towarzystwo Cartera.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Mimo że spodziewał się z jej strony jakiejś reakcji, głos Macmillan go zaskoczył. Sam nie wiedział dlaczego. Może dlatego że to na razie on obiecywał, mówił, chciał ją chronić i uspokajać. Czuł, że musiał. Że chciał, że tego właśnie pragnął. Ale nie wiedział, czego chciała Artis. Powrotu do rodziny? Do ich łask? Może i cieszyła się z jego wsparcia, ale czy to było właśnie to? Na razie słyszał jedynie co się wydarzyć może - czego pragnęła tak naprawdę? Zmieszany podniósł na nią wzrok, by dojrzeć w jej oczach ciepło. Ciepło i troskę. Było to dziwne uczucie, bo ostatnią osobą, która go obdarowała takim spojrzeniem była jego matka. Nikt nigdy wcześniej ani później tak na niego nie patrzył. Było to z jednej strony dziwne, chociaż i pokrzepiające. Zupełnie jakby właśnie tego potrzebował od paru dobrych lat. Może zapomniał jak to jest, gdy ktoś na niego patrzył z uczuciem. Mówiło, że był chciany. Nie sądził, że tak brakowało mu bliskości, chociaż nie tej cielesnej. Mentalne wsparcie i powiedzenie, że był potrzebny. Coś tknęło go głęboko w sercu, a Carter nie mógł zidentyfikować co dokładnie. Chciał coś powiedzieć, ale jej kolejny pocałunek podziałał na niego niezwykle elektryzująco mimo że nie różnił się niczym niż zwykły całus w policzek – był tak samo niewinny, delikatny i subtelny. A jednak go tknęło. I to poważniej niż sądził.
Gdy się odwróciła, uniósł początkowo brwi na nowy pomysł. Zaśmiał się, przewracając oczami na ruchy Artis. Milczał jednak i nie ruszył się z miejsca dalej oparty o framugę drzwi. Spokojnie obserwował jak pozbywała się kolejno warstw ubrań. Wodził za nią spojrzeniem i za każdym, nawet najmniejszym jej ruchem. Czekał aż nie pozbyła się ich całkowicie. Musiał przyznać, że chwila w której rozpuściła włosy była z tego wszystkiego najlepsza. Tak właśnie miały wyglądać jego przyszłe dni? Na obserwowaniu i podziwianiu jej ciała?
Przejechał dłonią we włosach, wzdychając lekko. Co tu się działo? Czekał, aż Artis wejdzie do wanny, myśląc jednocześnie o tym, że naprawdę była w ciąży. Gdy skończyła, stała do niego tyłem, w pewnym momencie posyłając mu dociekliwe spojrzenie rzucone szybko przez ramię. Oczywiście nie odwróciła się cała, nadając temu pewną teatralność. Przełożyła nogę, by wejść do wanny. Raiden dalej stał w miejscu, gdy drgnęła, czując ciepło parującej wody. Jej włosy opadały dokładnie na końcu pleców, podkreślając jej długi tułów. Czekał. Jeszcze chwilę.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Gdy się odwróciła, uniósł początkowo brwi na nowy pomysł. Zaśmiał się, przewracając oczami na ruchy Artis. Milczał jednak i nie ruszył się z miejsca dalej oparty o framugę drzwi. Spokojnie obserwował jak pozbywała się kolejno warstw ubrań. Wodził za nią spojrzeniem i za każdym, nawet najmniejszym jej ruchem. Czekał aż nie pozbyła się ich całkowicie. Musiał przyznać, że chwila w której rozpuściła włosy była z tego wszystkiego najlepsza. Tak właśnie miały wyglądać jego przyszłe dni? Na obserwowaniu i podziwianiu jej ciała?
Przejechał dłonią we włosach, wzdychając lekko. Co tu się działo? Czekał, aż Artis wejdzie do wanny, myśląc jednocześnie o tym, że naprawdę była w ciąży. Gdy skończyła, stała do niego tyłem, w pewnym momencie posyłając mu dociekliwe spojrzenie rzucone szybko przez ramię. Oczywiście nie odwróciła się cała, nadając temu pewną teatralność. Przełożyła nogę, by wejść do wanny. Raiden dalej stał w miejscu, gdy drgnęła, czując ciepło parującej wody. Jej włosy opadały dokładnie na końcu pleców, podkreślając jej długi tułów. Czekał. Jeszcze chwilę.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Ostatnio zmieniony przez Raiden Carter dnia 29.09.16 22:00, w całości zmieniany 1 raz
Czuła się dziwnie, choć w jakiś sposób również dobrze. Rozbieranie się przed kimś będąc świadomym obecności i w pełnym świetle było czymś zupełnie nowym. Nie spieszyła się, właściwie robiła wszystko tak, jakby wcale nie obserwował jej mężczyzna, choć nie mogła sobie odpuścić zerkania przez ramię. Przez chwilę myślała, czy przed wejściem do wanny jeszcze do niego podejść, nie czuła się jednak wystarczająco pewnie. Kilka razy też nerwowo pocierała blizny, nie chowała ich, to nie był moment na ukrywanie niedoskonałości.
Nie wiedziała, czy jej zachęta była za słaba, czy Carter bał się wody, ale tylko stał i obserwował. Jego mina jednak nie mówiła jej wiele, co odrobinę ją frustrowało. Chciała wiedzieć co chodziło mu po głowie, ale nie zamierzała naciskać i dopytywać. W ich życiach zaszła właśnie ogromna zmiana, co zapewne robiło ich bardzo podatnymi na uleganie emocjom, wolała poprowadzić to powoli.
- Caaaaaarter – powiedziała melodyjnie i uśmiechnęła się do niego wciąż stojąc z jedną nogą w wannie. Przerzuciwszy włosy przez ramię, włożyła drugą kończynę do ciepłej wody. Zatrzymała się na moment patrząc na swój płaski brzuch. Ostrożnie przyłożyła do niego dłoń i patrzyła dłuższą chwilę zafascynowana na to połączenie. Nie było jeszcze nic widać, jej ciało wciąż miało wszelkie znamiona częstego uprawiania sportu, ale coś było inaczej. Uśmiechnęła się nieświadomie, odrobinę nieśmiało. Stała tak jeszcze chwilę, aż jakiś niesforny kosmyk połaskotał ją w nos, ocknęła się jakby prysł czar. Wtedy dopiero obróciła się trochę w stronę Cartera, rzucając mu pytające spojrzenie.
- Czemu stoisz? Chodź do mnie – nakazała, wciąż się uśmiechając w ten ciepły sposób, nawet nie wiedząc że tak potrafi. Wyciągnęła w jego kierunku rękę, tą samą, którą przed chwilą podziwiała. W tej chwili wydawało się to zupełnie naturalne, cała ta sytuacja. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby była. Czuła się lepiej niż od wielu lat, nawet jeśli mdłości nadal tam były. I choć tak naprawdę nie miała pojęcia jak to będzie, wydawało się, że jest to dobry początek.
Nie wiedziała, czy jej zachęta była za słaba, czy Carter bał się wody, ale tylko stał i obserwował. Jego mina jednak nie mówiła jej wiele, co odrobinę ją frustrowało. Chciała wiedzieć co chodziło mu po głowie, ale nie zamierzała naciskać i dopytywać. W ich życiach zaszła właśnie ogromna zmiana, co zapewne robiło ich bardzo podatnymi na uleganie emocjom, wolała poprowadzić to powoli.
- Caaaaaarter – powiedziała melodyjnie i uśmiechnęła się do niego wciąż stojąc z jedną nogą w wannie. Przerzuciwszy włosy przez ramię, włożyła drugą kończynę do ciepłej wody. Zatrzymała się na moment patrząc na swój płaski brzuch. Ostrożnie przyłożyła do niego dłoń i patrzyła dłuższą chwilę zafascynowana na to połączenie. Nie było jeszcze nic widać, jej ciało wciąż miało wszelkie znamiona częstego uprawiania sportu, ale coś było inaczej. Uśmiechnęła się nieświadomie, odrobinę nieśmiało. Stała tak jeszcze chwilę, aż jakiś niesforny kosmyk połaskotał ją w nos, ocknęła się jakby prysł czar. Wtedy dopiero obróciła się trochę w stronę Cartera, rzucając mu pytające spojrzenie.
- Czemu stoisz? Chodź do mnie – nakazała, wciąż się uśmiechając w ten ciepły sposób, nawet nie wiedząc że tak potrafi. Wyciągnęła w jego kierunku rękę, tą samą, którą przed chwilą podziwiała. W tej chwili wydawało się to zupełnie naturalne, cała ta sytuacja. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby była. Czuła się lepiej niż od wielu lat, nawet jeśli mdłości nadal tam były. I choć tak naprawdę nie miała pojęcia jak to będzie, wydawało się, że jest to dobry początek.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Pochylił lekko głowę, mrużąc przez chwilę oczy jakby światło słoneczne wpadające przez okno go oślepiało. Fakt. Było jasno. Było koło dziewiątej. No, kilka minut przed. Nie dziwne, że tak wczesna pora odbijała się na ich dwójce. Godzina jak godzina, ale nikt się nie spodziewał mieć takiego poranka. Najwidoczniej dla każdego z nich dni wcześniejsze były wyczerpujące - czy to w pracy, czy psychicznie. Byli skonani jeszcze parędziesiąt minut temu. On myślał o spaniu, jedzeniu i co najwyżej w dalekiej przyszłości zejściu na dół, a Artis zapewne o okupowaniu mu łazienki, gdy tylko otworzy drzwi. A teraz było zupełnie inaczej. W ogóle o tym nie pamiętał. Tak samo jak ta odważna, pewna siebie feministka, która zaatakowała go w jadalni... Po prostu wyparowała mu z głowy. Po prostu jakby od początku istnienia stał w tym miejscu i obserwował Macmillan. A może tak właśnie było? Nie zastanawiał się nad tym, bo zwyczajnie nie myślał. Nie pojmował tego co się działo. A przynajmniej nie w tym momencie. Chłonął chwilę i wybudził go z letargu przeciągły głos Artis, która go wołała. Zrobiła ze zwyczajnej kąpieli rytuał wchodzenia do wanny. Zupełnie jakby każdy ruch ćwiczyła po setki razy, chociaż oboje wiedzieli, że wcale tak nie było. Przejechał kciukiem po zaroście, nie dając jej jeszcze tego czego chciała. Po prostu podpierał ścianę ile było można. Do oporu. Mogło to jej przypominać chwilę, w której torturował jej cierpliwość niecały miesiąc temu. Oczywiście że zauważył ten gest, gdy przejechała dłonią po swoich brzuchu. Nie mógł zaprzeczyć, że się rozczulił. Cholera jasna… Miał dziecko i nie potrafił tego zrozumieć. Ktoś powinien za nim chodzić i przypominać mu o tym co dziesięć sekund, chociaż i tak wątpił w to, żeby się z tym otrzaskał.
Skrzyżował spojrzenia z blondynką , słysząc ponownie jej głos. To było niesamowite – z bojowego nastroju, w którym chciała go zabić pół godziny temu, zmieniła się w zupełnie łagodną, potulną kobietkę. Uśmiechnął się na sekundę, po czym zdjął koszulkę jednym ruchem i bez słowa podszedł do wanny. Nie wszedł jeszcze do niej, ale złapał Artis za wyciągniętą dłoń i przyciągnął do siebie. Czując na klatce piersiowej jej ciepło, pochylił się, by po raz kolejny poczuć jej smak. Otworzył szerzej jej usta językiem, chcąc nigdy nie przestawać.
Skrzyżował spojrzenia z blondynką , słysząc ponownie jej głos. To było niesamowite – z bojowego nastroju, w którym chciała go zabić pół godziny temu, zmieniła się w zupełnie łagodną, potulną kobietkę. Uśmiechnął się na sekundę, po czym zdjął koszulkę jednym ruchem i bez słowa podszedł do wanny. Nie wszedł jeszcze do niej, ale złapał Artis za wyciągniętą dłoń i przyciągnął do siebie. Czując na klatce piersiowej jej ciepło, pochylił się, by po raz kolejny poczuć jej smak. Otworzył szerzej jej usta językiem, chcąc nigdy nie przestawać.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Wciąż stał z tą nieodczytywalną dla niej miną, już miała coś powiedzieć, wstrzymała się jednak, tylko odpowiedziała mu spojrzeniem. Najwyraźniej w końcu jej prośby przyniosły skutki, bo pozbywszy się koszulki podszedł bliżej. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić była zamknięta w uścisku, którego nie chciała opuszczać, jej mózg troszkę stopniał, a ręce same znalazły dobre ułożenie przyciągając mężczyznę bliżej. Czuła, jak z każdą chwilą coraz bardziej zatraca się w tym pocałunku, jak jej ciało odpowiada wołając o więcej. I choć miała ochotę nigdy tego nie przerywać, zrobiła to. Delikatnie odsunęła swoje usta od jego i przytulając się do niego policzkiem stała krótką chwilę łapiąc oddech.
- Ja… – chciała wyrazić tak wiele rzeczy, ale ciało Cartera tak blisko nieco utrudniało jej logiczne myślenie – Powoli – mogło to zabrzmieć jakby nagle zmieniła zdanie, ale to nie było to, co miała na myśli. Odetchnęła czując zapach jego ciała i z trudem odsunęła się na tyle by spojrzeć mu w oczy. Z jakiegoś powodu, czuła, że ten dzień jest ważny i że wszystko musi odbywać się w określony sposób. I że to nie czas na powtarzanie tak szaleńczego maratonu. I choć tak naprawdę nie znała nic innego, nie będąc nigdy w prawdziwym związku, to właśnie podpowiadała jej intuicja.
- Chcę Ciebie – powiedziała w końcu, a jej oczy błyszczały – Ale inaczej niż wtedy. Chcę Cię poznawać, powoli odkrywać i zapamiętać – ostatnie słowo powiedziała dużo ciszej niż resztę. Podejrzewała, że może to brzmieć idiotycznie, ale dla niej miało sens. Patrząc na niego pytająco, jakby prosiła o pozwolenie, powoli podniosła rękę. Przyłożyła delikatnie dłoń do jego policzka i po prostu patrzyła na tą szczerą twarz, która zaczęła znaczyć dla niej więcej niż jakakolwiek inna. Przesunęła kciukiem po ostrym zaroście sprawdzając jaki jest w dotyku. Dotknęła drobnej siateczki ledwie widocznych jeszcze zmarszczek przy ustach i oczach. W końcu pozwoliła swojej ręce zsunąć się na jego klatkę piersiową i zatrzymała ją tam, tak lekko dotykając skóry, że prawie nie dało się tego poczuć.
- Ja… – chciała wyrazić tak wiele rzeczy, ale ciało Cartera tak blisko nieco utrudniało jej logiczne myślenie – Powoli – mogło to zabrzmieć jakby nagle zmieniła zdanie, ale to nie było to, co miała na myśli. Odetchnęła czując zapach jego ciała i z trudem odsunęła się na tyle by spojrzeć mu w oczy. Z jakiegoś powodu, czuła, że ten dzień jest ważny i że wszystko musi odbywać się w określony sposób. I że to nie czas na powtarzanie tak szaleńczego maratonu. I choć tak naprawdę nie znała nic innego, nie będąc nigdy w prawdziwym związku, to właśnie podpowiadała jej intuicja.
- Chcę Ciebie – powiedziała w końcu, a jej oczy błyszczały – Ale inaczej niż wtedy. Chcę Cię poznawać, powoli odkrywać i zapamiętać – ostatnie słowo powiedziała dużo ciszej niż resztę. Podejrzewała, że może to brzmieć idiotycznie, ale dla niej miało sens. Patrząc na niego pytająco, jakby prosiła o pozwolenie, powoli podniosła rękę. Przyłożyła delikatnie dłoń do jego policzka i po prostu patrzyła na tą szczerą twarz, która zaczęła znaczyć dla niej więcej niż jakakolwiek inna. Przesunęła kciukiem po ostrym zaroście sprawdzając jaki jest w dotyku. Dotknęła drobnej siateczki ledwie widocznych jeszcze zmarszczek przy ustach i oczach. W końcu pozwoliła swojej ręce zsunąć się na jego klatkę piersiową i zatrzymała ją tam, tak lekko dotykając skóry, że prawie nie dało się tego poczuć.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie mógł tego powstrzymać. Po prostu bardzo jej chciał. Pod każdym względem, chociaż pewnie mógł się pospieszyć z tym, co do ponownego zbliżenia. Może wcale nie tego chciała, a zwyczajnej bliskości? Jego umysł wyłączył się wraz z chwilą, w której ponownie jej dotknął. Zupełnie nie zwracał uwagi na takie pierdoły jak to że czuła się niepewnie z samą sobą po nocy w parku. Dla niego niczym nie różniła się od chwili, w której zobaczył ją po raz pierwszy. Tak samo wypadła mu z głowy ich zmienność. Zachowywali się w każdej minucie inaczej. Gdyby obserwował ich ktoś z boku uznałby, że są zdecydowanie niestabilni psychicznie. Kłócąc się, by przez trzy słowa dojść do płaczu, a potem dziwnej sytuacji na piętrze.
Musiał przyznać, że oderwał się od niej z trudem. Patrzył jak przytulała się do niego i po prostu tak trwała. Słyszał jej oddech i zastanawiał się czy coś się stało. A jeśli tak - to co takiego? Jego kompletnie wyprany tego ranka mózg nie potrafił analizować faktów, które zapewne kilka dni wcześniej złożył w jedną całość. Wahał się przez ten moment ciszy, ale w końcu posłuchał jej głosu, mowy ciała. Musiał się wstrzymać, chociaż nie chciał tego robić. Rozmyśliła się? Wysuwał pierwsze najgorsze wnioski, nie wiedząc nawet co się działo dookoła niego. Zachowywał się jak pięciolatek w ogromnym parku rozrywki, który nie wiedział na jaką atrakcję pójść i dodatkowo czuł się winny, wiedząc, że najlepsze były zakazane przez rodziców. Tak się właśnie czuł, a reszta jego świadomości działała na tak wysokich obrotach, że nie nadążał logicznie myśleć. Zamiast tego jednak posłuchał jej i też analogicznie do jej ruchów, odsunął się na pewną odległość. Nie zamierzał powtarzać ich poprzedniego razu, wiedząc, że teraz było i musiało być inaczej. Nie dlatego że tak dyktowały jakieś dziwaczne zasady, ale czuł to w głębi siebie. Jednak jeśli Artis się rozmyśliła i chciała go odesłać, nie czułby się gorzej. Już lepiej byłoby, gdyby zostawił ją tu samą zaraz na wejściu.
Zanim jednak jego twarz wykrzywił dziwny grymas niezadowolenia, odezwała się. Powtórzyła wpierw te same słowa, które on skierował do niej wcześniej. Ale słysząc je z ust kogoś innego, nie siebie brzmiało to zupełnie inaczej. Poczuł jak zasycha mu w gardle, a żołądek postanowił opaść gdzieś na wysokość pasa. Serce zabiło mu szybciej, a oddech lekko przyspieszył. Raiden westchnął trochę z zaskoczenia, a trochę z niecierpliwości, gdy powietrze zostało zassane ze słyszalnym wręcz drżeniem. W tej samej chwili Macmillan wyciągnęła dłoń. Stał i patrzył na nią. Początkowo jak bada delikatnymi dłońmi jego twarz podobnie do niewidomych, by później zjechać nią niżej na klatkę piersiową. Chłód w miejscach, w których przejeżdżała palcami powodował, że kurczył się sam w sobie, ale nie zrobił tego. Czekał równocześnie przyglądając się grymasom i mimice jej twarzy, gdy obserwowała uważnie jego ciało. Patrzył jak kosmki włosów opadają na ramiona blondynki i jak tworzą niesforne pukle. Delikatnie złapał jeden z nich.
Musiał przyznać, że oderwał się od niej z trudem. Patrzył jak przytulała się do niego i po prostu tak trwała. Słyszał jej oddech i zastanawiał się czy coś się stało. A jeśli tak - to co takiego? Jego kompletnie wyprany tego ranka mózg nie potrafił analizować faktów, które zapewne kilka dni wcześniej złożył w jedną całość. Wahał się przez ten moment ciszy, ale w końcu posłuchał jej głosu, mowy ciała. Musiał się wstrzymać, chociaż nie chciał tego robić. Rozmyśliła się? Wysuwał pierwsze najgorsze wnioski, nie wiedząc nawet co się działo dookoła niego. Zachowywał się jak pięciolatek w ogromnym parku rozrywki, który nie wiedział na jaką atrakcję pójść i dodatkowo czuł się winny, wiedząc, że najlepsze były zakazane przez rodziców. Tak się właśnie czuł, a reszta jego świadomości działała na tak wysokich obrotach, że nie nadążał logicznie myśleć. Zamiast tego jednak posłuchał jej i też analogicznie do jej ruchów, odsunął się na pewną odległość. Nie zamierzał powtarzać ich poprzedniego razu, wiedząc, że teraz było i musiało być inaczej. Nie dlatego że tak dyktowały jakieś dziwaczne zasady, ale czuł to w głębi siebie. Jednak jeśli Artis się rozmyśliła i chciała go odesłać, nie czułby się gorzej. Już lepiej byłoby, gdyby zostawił ją tu samą zaraz na wejściu.
Zanim jednak jego twarz wykrzywił dziwny grymas niezadowolenia, odezwała się. Powtórzyła wpierw te same słowa, które on skierował do niej wcześniej. Ale słysząc je z ust kogoś innego, nie siebie brzmiało to zupełnie inaczej. Poczuł jak zasycha mu w gardle, a żołądek postanowił opaść gdzieś na wysokość pasa. Serce zabiło mu szybciej, a oddech lekko przyspieszył. Raiden westchnął trochę z zaskoczenia, a trochę z niecierpliwości, gdy powietrze zostało zassane ze słyszalnym wręcz drżeniem. W tej samej chwili Macmillan wyciągnęła dłoń. Stał i patrzył na nią. Początkowo jak bada delikatnymi dłońmi jego twarz podobnie do niewidomych, by później zjechać nią niżej na klatkę piersiową. Chłód w miejscach, w których przejeżdżała palcami powodował, że kurczył się sam w sobie, ale nie zrobił tego. Czekał równocześnie przyglądając się grymasom i mimice jej twarzy, gdy obserwowała uważnie jego ciało. Patrzył jak kosmki włosów opadają na ramiona blondynki i jak tworzą niesforne pukle. Delikatnie złapał jeden z nich.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Nie starała się specjalnie z nim drażnić, choć mogła się domyślić jakie wrażenia pozostawia jej dotyk po tym, jak jej własne ciało zareagowało gdy chwycił jej włosy. Cały czas patrząc mu w oczy uśmiechnęła się zachęcająco, choć inaczej niż wcześniej, ten uśmiech był miękki, ciepły i łagodny, zupełnie jak jej dłoń delikatnie gładząca jego klatkę piersiową. Dopiero teraz zauważyła, że są prawie tej samej wysokości, co było całkiem wygodne, nadrabianie dwudziestu centymetrów nie było najłatwiejszym zadaniem dla Macmillan. Wiele myśli przechodziło jej przez głowę. Na przykład to, że ich dziecko miało mieć prawdopodobnie zielone oczy, co wydawało się zupełnie wyrwane z kontekstu, ale nie było nielogicznym wnioskiem. Myślała o tym, że zupełnie nie zwróciła wcześniej uwagi na sylwetkę Cartera i mięśnie rysujące się pod skórą. Nie wiedziała też wcześniej, że z jakiegoś powodu ostry zarost porastający jego szczękę, jej może wydać się przyjemny.
Największą część jej mózgu zajmowało jednak przyzwyczajanie się do tych nowych uczuć, które usiłowała oswajać powoli, nie chcąc oszałamiać nimi siebie samej. Nie czuła się nigdy tak akceptowana, wciąż usiłując dorównać szalonym standardom swoich rodziców i odkupić u nich winę za śmierć braci, która nigdy nie powinna być na nią zrzucona. Nigdy też nikt nie poświęcił jej tyle uwagi, co było nieco onieśmielające, ale spokój, który zachowywał Raiden, udzielał się też jej. Przede wszystkim jednak nigdy nie była tak pewna siebie. Po początkowych wątpliwościach jej ścieżka wydawała się mniej więcej widoczna i choć na pewno nie była prosta i gładka, większość przeszkód wydawała się łatwa do pokonania. Na pewno też w pewnym momencie przestawała być wybrukowana złotem, ale w jakiś sposób dawało to Artis poczucie ulgi. Jakby tak naprawdę pozbycie się więzów zobowiązań wobec rodu, fortuny i tradycji, było tym, co mogło dać jej szczęście.
Przejechała delikatnie ręką przez włosy Cartera ciesząc się ich miękkością i wtedy uderzyło ją jak zwyczajna wydaje jej się ta sytuacja. Tak jakby wcale nie byli osobami, które poznały się miesiąc wcześniej, a raczej jakby to był ich codzienny rytuał praktykowany od dawna. Zupełnie naturalna wydawała jej się ta bliskość, choć nigdy nikomu nie pozwoliła się tak do siebie zbliżyć. Nawet wobec własnej matki, która wydała ją na świat nie była tak swobodna, nawet jako dziecko. To z kolei doprowadziło ją do uświadomienia sobie czegoś zupełnie absurdalnego, co wywołało u niej cichy śmiech. Carter rzucił jej nic nie rozumiejące spojrzenie, co rozbawiło ją jeszcze bardziej.
- Mam dzisiaj urodziny – wyjaśniła z miną, która pokazywała jak bardzo nie mogła uwierzyć w ten głupi zbieg okoliczności.
Największą część jej mózgu zajmowało jednak przyzwyczajanie się do tych nowych uczuć, które usiłowała oswajać powoli, nie chcąc oszałamiać nimi siebie samej. Nie czuła się nigdy tak akceptowana, wciąż usiłując dorównać szalonym standardom swoich rodziców i odkupić u nich winę za śmierć braci, która nigdy nie powinna być na nią zrzucona. Nigdy też nikt nie poświęcił jej tyle uwagi, co było nieco onieśmielające, ale spokój, który zachowywał Raiden, udzielał się też jej. Przede wszystkim jednak nigdy nie była tak pewna siebie. Po początkowych wątpliwościach jej ścieżka wydawała się mniej więcej widoczna i choć na pewno nie była prosta i gładka, większość przeszkód wydawała się łatwa do pokonania. Na pewno też w pewnym momencie przestawała być wybrukowana złotem, ale w jakiś sposób dawało to Artis poczucie ulgi. Jakby tak naprawdę pozbycie się więzów zobowiązań wobec rodu, fortuny i tradycji, było tym, co mogło dać jej szczęście.
Przejechała delikatnie ręką przez włosy Cartera ciesząc się ich miękkością i wtedy uderzyło ją jak zwyczajna wydaje jej się ta sytuacja. Tak jakby wcale nie byli osobami, które poznały się miesiąc wcześniej, a raczej jakby to był ich codzienny rytuał praktykowany od dawna. Zupełnie naturalna wydawała jej się ta bliskość, choć nigdy nikomu nie pozwoliła się tak do siebie zbliżyć. Nawet wobec własnej matki, która wydała ją na świat nie była tak swobodna, nawet jako dziecko. To z kolei doprowadziło ją do uświadomienia sobie czegoś zupełnie absurdalnego, co wywołało u niej cichy śmiech. Carter rzucił jej nic nie rozumiejące spojrzenie, co rozbawiło ją jeszcze bardziej.
- Mam dzisiaj urodziny – wyjaśniła z miną, która pokazywała jak bardzo nie mogła uwierzyć w ten głupi zbieg okoliczności.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie zastanawiał się nad niczym, bo ciągle był jak zamroczony. Chodził, tkwił w dziwnym letargu, zupełnie jakby był robotem działającym jedynie na odczuwaniu bodźców. Nie zaś samodzielnym podejmowaniu decyzji. Nie wiedział nawet jak to wyglądało u Artis, ale znając ją przez jakiś czas, podejrzewał, że ona jeszcze nie potrafiła wyłączyć zupełnie jakiejś części swojego mózgu odpowiedzialnej za myślenie. Jednak musiał przyznać, że działanie instynktowne wychodziło jej coraz lepiej. Nie był tylko tym jedynym, który prowadził ją do sypialni za pierwszym razem, a teraz tutaj. Sam potrzebował chwili, w której jego emocje zostały poddane próbie wahania. Macmillan zwyczajnie postawiła na moment oddechu i obróciła jego myślenie o sto osiemdziesiąt stopni. Wcześniej nie spodziewał się, że jakiekolwiek jej słowa zdołają przywrócić mu humor, po tym jak się odsunęła. Teraz nie był już niczego pewien. Prócz tego że tam byli. Razem. We trójkę. Badając włosy Artis, też przeleciało mu przez głowę jaki kolor będą miały pukle dziecka. Bo to że miało mieć gęstą czuprynę było przesądzone, gdy oboje rodziców jak i dziadków od strony ojca miało silne włosy. Może i wydawało się to chwilowo bez sensu i nienawiązujące do sytuacji, której się znaleźli, do wanny, w której jedno z nich stało, ale miało niesamowity urok. Zupełnie jakby stało się to celem ich życia - zgadywanki i rozmyślania na ten temat. Chociaż zapewne tak właśnie miało być. Od teraz. Raiden przyjrzał się jej sylwetce wcześniej, a przynajmniej wtedy gdy miał ją blisko siebie. Nie znał jej kompleksów, które były bezpodstawne, bo czy mogła mieć w tej chwili jakiekolwiek kompleksy? W jego umyśle była doskonała.
Przesunął bezwiednie głową w stronę jej dłoni, chcąc, by nigdy nie wyjęła jej z jego włosów. Odczuwał dotyk kobiety każdą komórką ciała - zupełnie jakby wszystko się w nim otworzyło i chłonęło bliskość Artis. Przymrużył nawet na chwilę oczy, skupiając się na tej czynności. Gdy się zaśmiała, spojrzał na nią pytająco, ale szybko rozwiała jego zdezorientowanie. Carter wypuścił powietrze z cichym śmiechem i nachylił się do niej.
- Wszystkiego najlepszego - wymruczał prosto do ucha blondynki, łapiąc powoli jej lewe udo i opierając sobie na biodrze. Usłyszał chlupot wody, gdy wyciągnął nogę Artis z wanny, jednak nie zwrócił na to uwagi. Nadgryzł płatek ucha, po czym przesunął ustami w stronę jej warg. W tym samym czasie jego druga dłoń wędrowała po krzywiźnie jej ciała przez policzek, ramię, talię, biodra sunąc powoli, ale z odczuciem, że gdyby przyspieszył chociażby o sekundę, wszystko rozprysnęłoby się w drobny mak, a zamiast Artis stałby teraz zupełnie sam w łazience. W końcu jednak dotarł na miejsce i w tym samym czasie, w którym ją pocałował, wsunął dłoń między jej nogi.
Przesunął bezwiednie głową w stronę jej dłoni, chcąc, by nigdy nie wyjęła jej z jego włosów. Odczuwał dotyk kobiety każdą komórką ciała - zupełnie jakby wszystko się w nim otworzyło i chłonęło bliskość Artis. Przymrużył nawet na chwilę oczy, skupiając się na tej czynności. Gdy się zaśmiała, spojrzał na nią pytająco, ale szybko rozwiała jego zdezorientowanie. Carter wypuścił powietrze z cichym śmiechem i nachylił się do niej.
- Wszystkiego najlepszego - wymruczał prosto do ucha blondynki, łapiąc powoli jej lewe udo i opierając sobie na biodrze. Usłyszał chlupot wody, gdy wyciągnął nogę Artis z wanny, jednak nie zwrócił na to uwagi. Nadgryzł płatek ucha, po czym przesunął ustami w stronę jej warg. W tym samym czasie jego druga dłoń wędrowała po krzywiźnie jej ciała przez policzek, ramię, talię, biodra sunąc powoli, ale z odczuciem, że gdyby przyspieszył chociażby o sekundę, wszystko rozprysnęłoby się w drobny mak, a zamiast Artis stałby teraz zupełnie sam w łazience. W końcu jednak dotarł na miejsce i w tym samym czasie, w którym ją pocałował, wsunął dłoń między jej nogi.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Wszystkiego najlepszego
Coraz bardziej stawała się pewna, że rzeczywiście to otrzymuje. Coraz bardziej ogarniało ją uczucie szczęścia, dodając jeszcze do szalejących hormonów. Jej prezentem było dziecko, czy jak je nazywała w myślach, fasolka. Niespodzianką było też wsparcie które otrzymała, a także opieka i czułość, a nawet sama obecność Cartera, który obiecał jej więcej niż mogłaby przypuszczać. Najwyraźniej jej przyszła wolność również miała zostać dopisana do tej listy. Ale to nie był koniec miłych rzeczy, które miały jej się tego dnia przydarzyć.
Ich ciepłe oddechy zmieszały się w jeden tuż przed tym jak ją pocałował, a ona nie miała najmniejszego zamiaru protestować. Zupełnie nie zwróciła uwagi na wodę, która pociekła na podłogę gdy przeniósł jej nogę na swoje biodro. Przyciągnęła go tylko siebie pogłębiając pocałunek i delektując się ciepłem jego ciała będącego tak blisko. Czuła niemal parzący dotyk jego dłoni sunącej wzdłuż ciała nie chcąc by kiedykolwiek przestawał, a zakończenie tej wędrówki nagrodziła drżącym oddechem i jeszcze żarliwszym oddawaniem pocałunków.
Gdyby ktoś prowadził badania nad wzorcem ich zachowań i usiłował je przewidzieć, zapewne dostałby niezłej migreny. Od zestresowanej, zmęczonej i zagubionej istoty Macmillan przeszła przez fazę dumnej i wojującej feministki, zalanej łzami sieroty aż do czegoś, czego nawet ona sama nie potrafiła określić, choć chyba najchętniej powiedziałaby, że po prostu stała się szczęśliwą Artis. A było to określenie nigdy nie użyte i wymagało definicji. Choć raz czuła się naprawdę dobrze, nawet jeśli nie opuściła jeszcze gardy do końca, miała jednak na to nadzieję. Nie miała wpływu na to, co się dalej wydarzy, choć musiała stać się tego kołem napędowym, ale była gotowa na najgorsze. Prawie w pełni zrozumiała, że Carter rzeczywiście będzie u jej boku, choć naprawdę nie miała zamiaru pozwolić mu wejść do dworu Macmillanów. Uwierzyła w to, że nie zostaje sama i że ma gdzie pójść. Gdyby była mowa o kimś bardziej otwartym i łatwiej wyrażającym siebie, zapewne uznano by tą osobę jako szalejącą ze szczęścia.
Coraz bardziej stawała się pewna, że rzeczywiście to otrzymuje. Coraz bardziej ogarniało ją uczucie szczęścia, dodając jeszcze do szalejących hormonów. Jej prezentem było dziecko, czy jak je nazywała w myślach, fasolka. Niespodzianką było też wsparcie które otrzymała, a także opieka i czułość, a nawet sama obecność Cartera, który obiecał jej więcej niż mogłaby przypuszczać. Najwyraźniej jej przyszła wolność również miała zostać dopisana do tej listy. Ale to nie był koniec miłych rzeczy, które miały jej się tego dnia przydarzyć.
Ich ciepłe oddechy zmieszały się w jeden tuż przed tym jak ją pocałował, a ona nie miała najmniejszego zamiaru protestować. Zupełnie nie zwróciła uwagi na wodę, która pociekła na podłogę gdy przeniósł jej nogę na swoje biodro. Przyciągnęła go tylko siebie pogłębiając pocałunek i delektując się ciepłem jego ciała będącego tak blisko. Czuła niemal parzący dotyk jego dłoni sunącej wzdłuż ciała nie chcąc by kiedykolwiek przestawał, a zakończenie tej wędrówki nagrodziła drżącym oddechem i jeszcze żarliwszym oddawaniem pocałunków.
Gdyby ktoś prowadził badania nad wzorcem ich zachowań i usiłował je przewidzieć, zapewne dostałby niezłej migreny. Od zestresowanej, zmęczonej i zagubionej istoty Macmillan przeszła przez fazę dumnej i wojującej feministki, zalanej łzami sieroty aż do czegoś, czego nawet ona sama nie potrafiła określić, choć chyba najchętniej powiedziałaby, że po prostu stała się szczęśliwą Artis. A było to określenie nigdy nie użyte i wymagało definicji. Choć raz czuła się naprawdę dobrze, nawet jeśli nie opuściła jeszcze gardy do końca, miała jednak na to nadzieję. Nie miała wpływu na to, co się dalej wydarzy, choć musiała stać się tego kołem napędowym, ale była gotowa na najgorsze. Prawie w pełni zrozumiała, że Carter rzeczywiście będzie u jej boku, choć naprawdę nie miała zamiaru pozwolić mu wejść do dworu Macmillanów. Uwierzyła w to, że nie zostaje sama i że ma gdzie pójść. Gdyby była mowa o kimś bardziej otwartym i łatwiej wyrażającym siebie, zapewne uznano by tą osobę jako szalejącą ze szczęścia.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Kiedy myślał o niej, myślał o dziecku, które w sobie nosiła. O części jego samego w niej - rozwijające się życie, któremu oboje dali początek było samą czystą miłością. Zafiksowany od hormonów, które zdecydowanie przejęły już nad nim kontrolę, wierzył w to, że był bliski pokochania jej. Jeśli już tego nie zrobił. Bo nie rozpoznawał kwitnącego życia w Artis i jej samej jako coś oddzielnego. Mimo że minęła godzina od rozpoczęcia najdziwniejszego poranka w jego życiu, był rozpalony uczuciem do niej. Nie wyobrażał sobie już życia bez jej obecności. Bez poczucia bliskości dwójki osób, które wtargnęły do jego domu w Beckenham. Gdyby mógł, złożyłby u jej stóp całe niebo i wszystko co było na tym świecie najpiękniejsze. Chociaż dla niego nie miało to teraz znaczenia, bo wszystko czego chciał, miał przy sobie i bliżej nie mogli już być. Mając ją tuż obok, nie myślał logicznie. Nie istniał chyba człowiek, który by to potrafił. A jeśli tak to musiał być cholernie nieczułym skurwysynem, bo Carter się wyłączył. Czuł się jakby od początku nie robił nic innego, a tylko jej doświadczał. Nie sądził, żeby fakt, że miała tego dnia urodziny był przypadkowy. Tak samo jak chwila, w której wpadł na nią w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Mogła przecież mu odmówić przyszłego spotkania i wymigać się z propozycji planowanego wspólnego wyjścia. Tak samo nie mogło nie być powiązania między sprawą tego dzieciaka, który przypłacił życiem swoje powiązania z tajemniczą sektą, a trwającą chwilą. Świat dawał i zabierał w dość niezrozumiałym rachunku, ale póki wychodzili na tym na dobre, nie miał zamiaru narzekać.
- Czekałem na ciebie całe życie - wyszeptał, odrywając się od jej ust i obserwując zamglone spojrzenie blondynki. Posunął się jeszcze dalej, aż nie usłyszał jak kobieta wstrzymuje oddech. Nie miał zamiaru się odsuwać. Ani teraz, ani nigdy później. Mimo że wcześniej nie chciał ślubu i nie zmieniał zdania, uważał, że byli na dobrej drodze do osiągnięcia pełnego szczęścia. Nie zamierzał jej oddawać nikomu innemu - żadnemu innemu mężczyźnie, jej rodzinie. Miała być do końca tylko jego. Był egoistą i niech go weźmie cholera jeśli miał zmienić nastawienie.
W pewnym momencie dziewczyna odchyliła się w tył, a Raiden nie mógł złapać równowagi. Nie odrywając się od siebie, wpadli do wody, rozchlapując ją na podłogę. Uśmiechnął się, śmiejąc się lekko i nie przestając jej całować. Teraz jego dłonie zacisnęły się na śliskich brzegach wanny, nie chcąc przygnieść Artis i... Musieli pomyśleć nad imionami.
- Czekałem na ciebie całe życie - wyszeptał, odrywając się od jej ust i obserwując zamglone spojrzenie blondynki. Posunął się jeszcze dalej, aż nie usłyszał jak kobieta wstrzymuje oddech. Nie miał zamiaru się odsuwać. Ani teraz, ani nigdy później. Mimo że wcześniej nie chciał ślubu i nie zmieniał zdania, uważał, że byli na dobrej drodze do osiągnięcia pełnego szczęścia. Nie zamierzał jej oddawać nikomu innemu - żadnemu innemu mężczyźnie, jej rodzinie. Miała być do końca tylko jego. Był egoistą i niech go weźmie cholera jeśli miał zmienić nastawienie.
W pewnym momencie dziewczyna odchyliła się w tył, a Raiden nie mógł złapać równowagi. Nie odrywając się od siebie, wpadli do wody, rozchlapując ją na podłogę. Uśmiechnął się, śmiejąc się lekko i nie przestając jej całować. Teraz jego dłonie zacisnęły się na śliskich brzegach wanny, nie chcąc przygnieść Artis i... Musieli pomyśleć nad imionami.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Artis miała pewną cechę, o której nie wiedział nikt, nawet ona sama. A mianowicie skrycie była romantyczką. To dlatego tak broniła się przed aranżowaniem małżeństwa przez matkę, dlatego została aurorem, dlatego w tych nielicznych momentach kiedy przestawała się pilnować ponosiły ją emocje. Od dziecka marzyła o spotkaniu idealnego mężczyzny, wielkiej miłości, pięknym ślubie, wspólnym domu i cudownych dzieciach. Życie i poznane osobniki płci męskiej pokazali jej, że nie jest to łatwe do osiągnięcia, więc zajęła się tym, co w pewnym stopniu zapełniało tą pustkę i potrzebę wielkich gestów. Stała się aurorem, bohaterem z bajek walczącym ze złem. I nawet jeśli przez kilka lat ratowała świat wypełniając papierki, było to więcej niż liczyła. A teraz wszystko zaczynało jej się spełniać. Kolejność tego wszystkiego o czym marzyła zmieniła się i choć stała się bohaterką walczącą ze zbirami i spotkała mężczyznę idealnego, to zaraz po tym pojawiło się dziecko oraz wspólny dom. Spełniało to jednak tą naiwną wizję z przeszłości, w którą przestawała już wierzyć, a jej nie przeszkadzały pokręcone drogi którymi ten efekt dało się osiągnąć. I choć zdawało się, że to wszystko to już dużo, w jej sercu obok kiełkującej miłości do maleństwa w jej łonie, nieśmiało pojawił się drugi pęd początkującego uczucia.
Czekałem na Ciebie całe życie.
Żadne z nich nie czuło się do końca przytomne, zbyt oszołomione bliskością tego drugiego, ale te słowa były jednymi z ważniejszych w życiu. Był to najdziwniejszy, ale też chyba najszczęśliwszy dzień, którego mieli nie zapomnieć.
Macmillan lądując w wannie roześmiała się głośno, nie przestając jednak oddawać pocałunków i objęła biodra Cartera obiema nogami. W międzyczasie postanowiła też, że jego spodnie są zdecydowanie niepotrzebne, ale usunięcie mokrego materiału przerosło jej siły. Odsunęła się więc odrobinę i chwilę patrzyła na niego z twarzą wyrażającą radość i rozbawienie. Pocałowała go krótko po raz kolejny, nie mogąc odmówić sobie tej przyjemności.
- Musisz mi pomóc – powiedziała ochrypłym i lekko drżącym głosem, przesuwając dłonią przez jego włosy.
Czekałem na Ciebie całe życie.
Żadne z nich nie czuło się do końca przytomne, zbyt oszołomione bliskością tego drugiego, ale te słowa były jednymi z ważniejszych w życiu. Był to najdziwniejszy, ale też chyba najszczęśliwszy dzień, którego mieli nie zapomnieć.
Macmillan lądując w wannie roześmiała się głośno, nie przestając jednak oddawać pocałunków i objęła biodra Cartera obiema nogami. W międzyczasie postanowiła też, że jego spodnie są zdecydowanie niepotrzebne, ale usunięcie mokrego materiału przerosło jej siły. Odsunęła się więc odrobinę i chwilę patrzyła na niego z twarzą wyrażającą radość i rozbawienie. Pocałowała go krótko po raz kolejny, nie mogąc odmówić sobie tej przyjemności.
- Musisz mi pomóc – powiedziała ochrypłym i lekko drżącym głosem, przesuwając dłonią przez jego włosy.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Pewnie za parę godzin miał odzyskać zdrowy rozsądek, ale w tej chwili w ogóle nie dopuszczał go do głosu. Lub właściwie wyrzucił go na śmietnik, jeśli kiedykolwiek zamknięty w ciele dorosłego mężczyzny chłopiec takowy posiadał. Nie był potrzebny, a rzeczy które padały jego z ust podsuwała mu podświadomość, która równie silnie pragnęła blondynki. Później miał mieć czas na myślenie i analizowanie tego co się działo. To że nie pałał silniejszym uczuciem prócz fascynacji do Artis, gdy wchodziła do niego do domu i zaczęła przedstawiać mu sytuację, nie oznaczało, że nie mogli się poznać i pozwolić, by to przerodziło się w coś innego. Teraz byli zbyt pochłonięci samymi sobą, żeby nad tym się głowić. Może w innym świecie wszystko ułożyłoby się zgodnie z wyobrażeniami Macmillan, w której przed poznaniem siebie w fizycznym aspekcie, mogli długie godziny spędzać na rozmowie. Raiden jednak cieszył się, że nie należeli do takiego wymiaru. Nie wyobrażał sobie trzymania się z dala od dziewczyny i czekania na ten moment, aż do ślubu. Naprawdę nie pojmował podejścia szlachty do tych spraw, ale kto normalny ich tam rozumiał? Zaskoczeniem dla niego samego był fakt, że gdyby nie śmierć rodziców, nie wróciłby do kraju i nie wpadł na młodą panią auror. Było to naprawdę brutalne myślenie, ale taka była prawda. Nie zawsze była prosta, ale Carter zdawał sobie sprawę, że z każdego zła była szansa na rozwinięcie się czegoś dobrego.
Artis miała rację. Odchylił się, by usiąść w wannie i oparł plecami o chłodną ceramikę. Z tej perspektywy wpadanie do wanny w spodniach było idiotycznym pomysłem, ale niekontrolowanym, więc chyba był usprawiedliwiony, prawda? Wykrzywił twarz w śmiesznym grymasie, gdy siłował się z mokrym materiałem i do tego jeszcze pod wodą. Raczej wyjście na zewnątrz, na zalaną już łazienkę, w niczym by nie pomogło, a jedynie spowolniło ten proces i narażało go na śmierć przez poślizgnięcie. Zsunięcie ubrania z tyłka było wyzwaniem, z którym szarpał się jakiś czas, nie zwracając uwagi na to, że raz po raz ochlapywał Artis. Koniec końców jak rozkapryszony dziesięciolatek pociągnął mocno za nogawki, aż coś nie puściło i w jego dłoni zobaczył swoje spodnie. Spojrzał na Macmillan, oczekując jakiejś pochwały po tym jakże niesamowitym wyczynie, który powinien znaleźć jakieś miejsce w CV. No, cóż. Raiden był wszechstronnym policjantem i kto wie, kiedy taka umiejętność może ocalić życie. W tym momencie na pewno chodziło o taką walkę, chociaż nikt nikogo nie mordował. A przynajmniej w tej właśnie chwili.
Artis miała rację. Odchylił się, by usiąść w wannie i oparł plecami o chłodną ceramikę. Z tej perspektywy wpadanie do wanny w spodniach było idiotycznym pomysłem, ale niekontrolowanym, więc chyba był usprawiedliwiony, prawda? Wykrzywił twarz w śmiesznym grymasie, gdy siłował się z mokrym materiałem i do tego jeszcze pod wodą. Raczej wyjście na zewnątrz, na zalaną już łazienkę, w niczym by nie pomogło, a jedynie spowolniło ten proces i narażało go na śmierć przez poślizgnięcie. Zsunięcie ubrania z tyłka było wyzwaniem, z którym szarpał się jakiś czas, nie zwracając uwagi na to, że raz po raz ochlapywał Artis. Koniec końców jak rozkapryszony dziesięciolatek pociągnął mocno za nogawki, aż coś nie puściło i w jego dłoni zobaczył swoje spodnie. Spojrzał na Macmillan, oczekując jakiejś pochwały po tym jakże niesamowitym wyczynie, który powinien znaleźć jakieś miejsce w CV. No, cóż. Raiden był wszechstronnym policjantem i kto wie, kiedy taka umiejętność może ocalić życie. W tym momencie na pewno chodziło o taką walkę, chociaż nikt nikogo nie mordował. A przynajmniej w tej właśnie chwili.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Strona 1 z 2 • 1, 2
Łazienka
Szybka odpowiedź