Łazienka
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Łazienka
Ulokowana na pierwszym piętrze średnich rozmiarów łazienka nie odstaje zadbaniem o charakterystyczny angielski styl od reszty domu. Rogowa wanna dodaje jej jednak nieco nowoczesności, chociaż gładko współgra z resztą starszych mebli. Szafka pod zlewem została zakupiona przez pana Cartera na pchlim targu, a następnie odrestaurował ją i odświeżył. Duże okno zasłonięte kremową zasłoną wpuszcza do jasnego pomieszczenia słońce przez większość dnia, dając efekt powiększający.
Śmiała się obserwując jego wysiłki i uchylając się przed pryskającą wodą, choć dobrze wiedziała, że i tak jest już mokra, tak samo jak łazienka. Pokręciła głową chcąc pozbyć się chociaż nadmiaru z włosów, ponieważ wszystko spływało jej do oczu. Usiłując się opanować zagryzła wargę, ale mina Cartera nie pozwoliła jej na to. Szczególnie gdy dumny z wykonanego zadania czekał na pochwały.
- Myślę, że zdałeś egzamin – znów wybuchła śmiechem i wytrąciwszy mu te nieszczęsne spodnie z ręki przyciągnęła go do siebie. Woda z przepełnionej wanny co jakiś czas chlustała jeszcze przez jej brzegi, ale nikogo to nie obchodziło.
Macmillan przestała w końcu analizować, a zajęła się przyjmowaniem bodźców, których było naprawdę wiele. Może wcześniej przemknęło jej przez myśl, że ten nadmiar odczuć miał swoje źródło w jej ciężarnym ciele, ale w tym momencie chyba zupełnie nie robiło jej to różnicy, bo ciało Cartera było tuż obok i wymagało uwagi. Miała świetny pomysł zmiany ich ułożenia, ale osiągnięcie tego okazało się trudniejsze niż można było przypuszczać, między innymi przez to, że nie potrafili się od siebie odsunąć nawet na milimetr, wylano też jeszcze więcej wody, w końcu jednak Artis znalazła się na górze, a Raiden wygodnie leżał w ciepłej wodzie. Był to zdecydowanie lepszy układ, a i dawał większą swobodę ruchu.
Gdyby poważnie się zastanowić, jak bardzo przypadkowe było ich spotkanie i jak bardzo los rządził wszystkim, co dotyczyło ich obojga, doszłoby się do wniosku, że to wszystko jest aż podejrzane. Przy ich tendencji istniały duże szanse, że i tak znów trafiliby na siebie i prędzej czy później Carter dowiedziałby się o wszystkim. Tak naprawdę jednak możliwość, że kiedykolwiek staliby się tymi skłóconymi rodzicami walczącymi o potomka była niezwykle mała. Prawdopodobnie nawet gdyby okazali się zupełnie nie dla siebie, wciąż potrafiliby nawiązać dobry kontakt dla dobra fasolki. I ta myśl ostatecznie przekonała Macmillan by przyjść i od razu odkryć karty. Jednak za jakiś czas miało do niej dotrzeć, że ten układ by jej nie satysfakcjonował, a wtedy miał pojawić się problem co zrobić, jeśli nie zamierzała już Cartera nigdzie wypuścić.
- Myślę, że zdałeś egzamin – znów wybuchła śmiechem i wytrąciwszy mu te nieszczęsne spodnie z ręki przyciągnęła go do siebie. Woda z przepełnionej wanny co jakiś czas chlustała jeszcze przez jej brzegi, ale nikogo to nie obchodziło.
Macmillan przestała w końcu analizować, a zajęła się przyjmowaniem bodźców, których było naprawdę wiele. Może wcześniej przemknęło jej przez myśl, że ten nadmiar odczuć miał swoje źródło w jej ciężarnym ciele, ale w tym momencie chyba zupełnie nie robiło jej to różnicy, bo ciało Cartera było tuż obok i wymagało uwagi. Miała świetny pomysł zmiany ich ułożenia, ale osiągnięcie tego okazało się trudniejsze niż można było przypuszczać, między innymi przez to, że nie potrafili się od siebie odsunąć nawet na milimetr, wylano też jeszcze więcej wody, w końcu jednak Artis znalazła się na górze, a Raiden wygodnie leżał w ciepłej wodzie. Był to zdecydowanie lepszy układ, a i dawał większą swobodę ruchu.
Gdyby poważnie się zastanowić, jak bardzo przypadkowe było ich spotkanie i jak bardzo los rządził wszystkim, co dotyczyło ich obojga, doszłoby się do wniosku, że to wszystko jest aż podejrzane. Przy ich tendencji istniały duże szanse, że i tak znów trafiliby na siebie i prędzej czy później Carter dowiedziałby się o wszystkim. Tak naprawdę jednak możliwość, że kiedykolwiek staliby się tymi skłóconymi rodzicami walczącymi o potomka była niezwykle mała. Prawdopodobnie nawet gdyby okazali się zupełnie nie dla siebie, wciąż potrafiliby nawiązać dobry kontakt dla dobra fasolki. I ta myśl ostatecznie przekonała Macmillan by przyjść i od razu odkryć karty. Jednak za jakiś czas miało do niej dotrzeć, że ten układ by jej nie satysfakcjonował, a wtedy miał pojawić się problem co zrobić, jeśli nie zamierzała już Cartera nigdzie wypuścić.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To było naprawdę duże wyzwanie i Raiden przyjął pochwałę z zadowoleniem, uśmiechając się w dość dziwaczny sposób. Musiało to przypominać radosnego chomika. Zabawne w tym wszystkim było to, że siedział tam jak uchachany dzieciak, a jeszcze kiedyś przesiadywał w tej wannie jako kilkuletni chłopiec, bawiący się w bitwy morskie. Teraz miał do stoczenia podobną walkę, chociaż wcale nie dotyczyła ona małych statków dewastowanych przez realizm ośmiolatka. Dbanie o szczegóły było najważniejsze. Tak jak i teraz. Wymanewrowali w taki sposób, by ciężarnej pannie Macmillan było wygodniej. Raidenowi zależało na tym, by czuła się jak najbardziej komfortowo. W końcu od jej humoru zależał humor mini Cartera. Szybko się jednak rozmyślił, zdając sobie sprawę, że ciągle to Artis była na górze zamiast niego. W dodatku miał pomysł, którego zaczątek wyraził podstępnym uśmiechem. Usiadł ponownie tym razem czując jak oplotła go nogami i lekko podniósł ich w górę, by odwrócić ich do stanu początkowego. Oparł dziewczynę o brzeg wanny.
- Nie ruszaj się teraz - rzucił, wiedząc, że raczej nie miała dużego pola do popisu, po czym zanurzył się pod wodę, by dać jej zupełnie inną rozkosz niż dotychczas. Nie było to takie proste zważywszy na to, że nie mógł oddychać w międzyczasie. Raz po raz musiał zaczerpnąć powietrza, ale gdy skończył, otrzepał włosy z kropel, chcąc się pozbyć nadmiaru cieczy na twarz, chociaż ta uparcie trzymała się jego skóry. Przejechał dłonią jeszcze dodatkowo po oczach, nosie i policzkach, nie czując się gotowym, by spojrzeć na Artis. Po kilku sekundach zobaczył jej twarz i uśmiechając się szeroko, kiwnął do niej, unosząc charakterystycznie podbródek.
- Żyjesz, mamuśka? - rzucił zadziornie, widząc widoczną zmianę w spojrzeniu blondynki. W przeciwieństwie do niej nie wierzył w przypadki. Jeśli miała wątpliwości co do trafności ich spotkania to teraz musiała się zupełnie tego pozbyć. Możliwości i przypuszczenia jakoby mieliby się szarpać o dziecko były tak absurdalne, że w ogóle nie zagościły w jego głowie. Zgadzał się z tym, że to co się teraz działo było w super szybkim tempie nie do ogarnięcia, ale nie była to zwyczajna sytuacja. Mieli więc pełne prawo reagować w takim szale, zmieniając się swoje nastawienie jak chorągiewki na wietrze. Jeśli ktoś miałby do nich o to pretensję, to proszę bardzo - niech powie, że tego doświadczył i może ich oceniać z czystym sumieniem. Raiden wiedział, że nie byli zwyczajnymi ludźmi, a ich dziecko nie miało należeć do tych szarych mas współczesnego świata. Denerwowanie się dzisiejszego ranka na dobijanie się do drzwi wydawało mu się tak idiotyczne, że gdyby mógł stanąć obok siebie w tamtym momencie, wyśmiałby sam siebie za głupotę. Nic nie mogło się równać za to z tym, co sprezentowała mu pani auror z korytarza Ministerstwa.
- Nie ruszaj się teraz - rzucił, wiedząc, że raczej nie miała dużego pola do popisu, po czym zanurzył się pod wodę, by dać jej zupełnie inną rozkosz niż dotychczas. Nie było to takie proste zważywszy na to, że nie mógł oddychać w międzyczasie. Raz po raz musiał zaczerpnąć powietrza, ale gdy skończył, otrzepał włosy z kropel, chcąc się pozbyć nadmiaru cieczy na twarz, chociaż ta uparcie trzymała się jego skóry. Przejechał dłonią jeszcze dodatkowo po oczach, nosie i policzkach, nie czując się gotowym, by spojrzeć na Artis. Po kilku sekundach zobaczył jej twarz i uśmiechając się szeroko, kiwnął do niej, unosząc charakterystycznie podbródek.
- Żyjesz, mamuśka? - rzucił zadziornie, widząc widoczną zmianę w spojrzeniu blondynki. W przeciwieństwie do niej nie wierzył w przypadki. Jeśli miała wątpliwości co do trafności ich spotkania to teraz musiała się zupełnie tego pozbyć. Możliwości i przypuszczenia jakoby mieliby się szarpać o dziecko były tak absurdalne, że w ogóle nie zagościły w jego głowie. Zgadzał się z tym, że to co się teraz działo było w super szybkim tempie nie do ogarnięcia, ale nie była to zwyczajna sytuacja. Mieli więc pełne prawo reagować w takim szale, zmieniając się swoje nastawienie jak chorągiewki na wietrze. Jeśli ktoś miałby do nich o to pretensję, to proszę bardzo - niech powie, że tego doświadczył i może ich oceniać z czystym sumieniem. Raiden wiedział, że nie byli zwyczajnymi ludźmi, a ich dziecko nie miało należeć do tych szarych mas współczesnego świata. Denerwowanie się dzisiejszego ranka na dobijanie się do drzwi wydawało mu się tak idiotyczne, że gdyby mógł stanąć obok siebie w tamtym momencie, wyśmiałby sam siebie za głupotę. Nic nie mogło się równać za to z tym, co sprezentowała mu pani auror z korytarza Ministerstwa.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Myśl o kolejnych prezentach przemknęła przez jej zdziwiony umysł, kiedy została znów przemieszczona, a Carter zanurkował pod wodę. Nie to, że miała coś przeciwko. Zdecydowanie nie mogła kiedy jej mózg przestał praktycznie działać zbyt zajęty odczuwaniem. Zamknęła oczy i odchyliła głowę opierając ją o ścianę. Dobrze wiedział co robi i mogła być jedynie za to wdzięczna. W pewnym momencie jej dłonie zacisnęły się mocniej na brzegach wanny i zagryzła wargi usiłując nie wydawać zbyt wielu odgłosów, nie potrafiła inaczej. Wróciła do opierania się o ścianę i oddychała głęboko usiłując odzyskać jasność umysłu. Nie było to łatwe, choć jego głos dość skutecznie jej w tym pomógł,
-Podobno – mruknęła cicho patrząc na niego wyjątkowo intensywnie, ale za chwilę przyciągnęła go do siebie zupełnie ignorując zmianę smaku, w jakiś sposób nawet ją to satysfakcjonowało. Znalazła nawet tyle siły w swoich rozedrganych mięśniach by znów przemieścić się na górę i usadzić wygodnie kolanami obejmując jego boki. Pochyliła się do ucha Cartera i delikatnie przygryzła płatek jego ucha.
- Dziękuję – wymruczała i na chwilę zajęła się jego szyją, schodząc pocałunkami coraz niżej. Nie zatrzymała się tam jednak, a gdy w końcu dotarła do celu stało się jasnym, że ma zamiar się odwdzięczyć. Rzuciła mu ostatnie spojrzenie, które było tak rozpalone, że mogłaby nim palić wioski, a później poświęciła całą swoją uwagę innym aspektom. Była jednak odrobinę okrutna przerywając w pewnym momencie zabawę i unosząc się na rękach, by w końcu połączyć ich ciała w jedno. Objąwszy go nogami wtuliła się w niego i ukryła twarz w zagłębieniu między ramieniem a szyją. Nawet jeśli robiła inne wrażenie, nie miała aż tak dużego doświadczenia, a jej własna pewność siebie potrafiła ją zaskoczyć. Wolała więc dać sobie chwilę, chociażby na opanowanie rumieńców, których nie spowodowało jedynie ciepło wody.
Już niedługo miała patrzeć ludziom w twarz jako zupełnie inna osoba, co wydawało jej się górą nie do pokonania. Towarzystwo Raidena nie sprawiało jej jednak kłopotu, a wręcz ośmielało do odrzucania granic, które dawno temu zostały ustalone i które zaakceptowała.
-Podobno – mruknęła cicho patrząc na niego wyjątkowo intensywnie, ale za chwilę przyciągnęła go do siebie zupełnie ignorując zmianę smaku, w jakiś sposób nawet ją to satysfakcjonowało. Znalazła nawet tyle siły w swoich rozedrganych mięśniach by znów przemieścić się na górę i usadzić wygodnie kolanami obejmując jego boki. Pochyliła się do ucha Cartera i delikatnie przygryzła płatek jego ucha.
- Dziękuję – wymruczała i na chwilę zajęła się jego szyją, schodząc pocałunkami coraz niżej. Nie zatrzymała się tam jednak, a gdy w końcu dotarła do celu stało się jasnym, że ma zamiar się odwdzięczyć. Rzuciła mu ostatnie spojrzenie, które było tak rozpalone, że mogłaby nim palić wioski, a później poświęciła całą swoją uwagę innym aspektom. Była jednak odrobinę okrutna przerywając w pewnym momencie zabawę i unosząc się na rękach, by w końcu połączyć ich ciała w jedno. Objąwszy go nogami wtuliła się w niego i ukryła twarz w zagłębieniu między ramieniem a szyją. Nawet jeśli robiła inne wrażenie, nie miała aż tak dużego doświadczenia, a jej własna pewność siebie potrafiła ją zaskoczyć. Wolała więc dać sobie chwilę, chociażby na opanowanie rumieńców, których nie spowodowało jedynie ciepło wody.
Już niedługo miała patrzeć ludziom w twarz jako zupełnie inna osoba, co wydawało jej się górą nie do pokonania. Towarzystwo Raidena nie sprawiało jej jednak kłopotu, a wręcz ośmielało do odrzucania granic, które dawno temu zostały ustalone i które zaakceptowała.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Zaśmiał się okrutnie, sięgając jej ust. Ciągle lekko kręciło mu się w głowie, gdy z własnej chęci zdecydował się podtopić. Ale czy cel nie uświęcał środków? To by była sensacja. Umarł we własnej wannie, kochając się z matką swojego nienarodzonego dziecka. Niezwykle romantycznie. Gdyby coś mu się stało, Artis by go wskrzesiła, by własnoręcznie zabić. Jednak wszystko było warte tego, co się działo. Na chwilę omsknęła mu się ręka, gdy chwycił śliski brzeg wanny, ale zaraz poprawił uchwyt. Nienaturalne wygięcie nadgarstka zabolało, ale nie zajmowało to jego myśli zbyt długo. Zapewne gdyby przetrącił sobie nawet bark, nie zauważyłby tego. Nie w tej chwili. Zresztą kto by się tym interesował?
- Oddychaj, bo jeszcze daleka droga przed nami - mruknął, klepiąc ją po policzkach dla ocucenia, chociaż równocześnie było to pieszczotliwe okazanie jej kolejny raz uczuć. Podobało mu się, że reagowała w taki sposób. W końcu zadowolenie Macmillan świadczyło także o nim samym. Gdy się zbliżył, by oprzeć o jej ciało, poczuł jak drżała, by chwilę później znowu na nim wymusić obrócenie się na plecy. Uniósł brew w grymasie zapytania, ale nie musiał wiedzieć, co się działo. Na chwilę przejechał dłonią po jej policzku, unosząc jej podbródek, chcąc zbadać tak jak za pierwszym razem jego krzywiznę. Puścił go delikatnie, pozwalając Artis na kontynuowanie. Zamknął oczy, zaciskając powieki i kręcąc głową jak trzylatek, któremu rodzice chcą wepchnąć zielone brokuły z obrzydliwym sosem. Tylko to nie była taka sytuacja, chociaż pod koniec głośno się roześmiał, by zaraz podnieść się i przyłożyć twarz do klatki piersiowej Macmillan. Przyjął ją spokojnie, kołysząc się delikatnie z nią w ramionach, czując ciepło bijące od rozgrzanego ciała blondynki. Woda, chociaż wcześniej dość ciepła, zaczęła szybko się ochładzać, a w utrzymaniu wyższej temperatury nie pomagał fakt, że rozchlapali jej większość na podłogę. Która zapewne wyglądała jak Trójkąt Bermudzki, ale nie mieli czasu, by się nią martwić. Zamknął oczy ponownie, oddychając jej zapachem i czerpiąc z chwili. Wszystko różniło się od ich ostatniego spotkania i Raiden nawet wybaczył jej ten głupi liścik, który mu zostawiła. Wiedział, że gdy zobaczy ją ponownie, wspomni jej o tym, ale widząc ją w swoich drzwiach i potem dając się wkręcić w dziwną konwersację, zupełnie o nim zapomniał. Na szczęście już nigdy nie miał czytać podobnych rzeczy. Gdyby był w stanie pokręciłby głową na to zachowanie amerykańskiej nastolatki.
Musiała liczyć się z tym, że nie zamierzał specjalnie dla niej stosować się do tych wszystkich zasad etykiety, które obowiązywały u niej w domu. A właściwie... W domu Macmillanów. Od teraz miała zostać razem z nim i mieszkać tutaj - u nich w domu. A cała reszta ludzi mogła pójść spadać na pysk, jeśli zamierzali kręcić na to nosem. W sumie musiał uważać, żeby w tej chwili nie stracić poczucia czasu, bo mogły upłynąć sekundy, a równie dobrze długie godziny.
- Oddychaj, bo jeszcze daleka droga przed nami - mruknął, klepiąc ją po policzkach dla ocucenia, chociaż równocześnie było to pieszczotliwe okazanie jej kolejny raz uczuć. Podobało mu się, że reagowała w taki sposób. W końcu zadowolenie Macmillan świadczyło także o nim samym. Gdy się zbliżył, by oprzeć o jej ciało, poczuł jak drżała, by chwilę później znowu na nim wymusić obrócenie się na plecy. Uniósł brew w grymasie zapytania, ale nie musiał wiedzieć, co się działo. Na chwilę przejechał dłonią po jej policzku, unosząc jej podbródek, chcąc zbadać tak jak za pierwszym razem jego krzywiznę. Puścił go delikatnie, pozwalając Artis na kontynuowanie. Zamknął oczy, zaciskając powieki i kręcąc głową jak trzylatek, któremu rodzice chcą wepchnąć zielone brokuły z obrzydliwym sosem. Tylko to nie była taka sytuacja, chociaż pod koniec głośno się roześmiał, by zaraz podnieść się i przyłożyć twarz do klatki piersiowej Macmillan. Przyjął ją spokojnie, kołysząc się delikatnie z nią w ramionach, czując ciepło bijące od rozgrzanego ciała blondynki. Woda, chociaż wcześniej dość ciepła, zaczęła szybko się ochładzać, a w utrzymaniu wyższej temperatury nie pomagał fakt, że rozchlapali jej większość na podłogę. Która zapewne wyglądała jak Trójkąt Bermudzki, ale nie mieli czasu, by się nią martwić. Zamknął oczy ponownie, oddychając jej zapachem i czerpiąc z chwili. Wszystko różniło się od ich ostatniego spotkania i Raiden nawet wybaczył jej ten głupi liścik, który mu zostawiła. Wiedział, że gdy zobaczy ją ponownie, wspomni jej o tym, ale widząc ją w swoich drzwiach i potem dając się wkręcić w dziwną konwersację, zupełnie o nim zapomniał. Na szczęście już nigdy nie miał czytać podobnych rzeczy. Gdyby był w stanie pokręciłby głową na to zachowanie amerykańskiej nastolatki.
Musiała liczyć się z tym, że nie zamierzał specjalnie dla niej stosować się do tych wszystkich zasad etykiety, które obowiązywały u niej w domu. A właściwie... W domu Macmillanów. Od teraz miała zostać razem z nim i mieszkać tutaj - u nich w domu. A cała reszta ludzi mogła pójść spadać na pysk, jeśli zamierzali kręcić na to nosem. W sumie musiał uważać, żeby w tej chwili nie stracić poczucia czasu, bo mogły upłynąć sekundy, a równie dobrze długie godziny.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
W końcu poczuła się na tyle pewnie by przestać chować twarz w jego ramieniu. Oparła się czołem o jego czoło i zamknęła oczy po prostu dopasowując się do jego ruchów i ciesząc chwilą. Było zupełnie inaczej niż te kilka tygodni wcześniej. Bez pośpiechu, bez zbytniej agresji, ale ich relacja się zmieniła, także zapatrywania na przyszłość, która wcześniej aż wykluczała kolejne spotkania. Obrót rzeczywistości o sto osiemdziesiąt stopni im sprzyjał, ale potrzebna była odrobina spokoju.
Trudno było określić upływ czasu, mogli być w łazience kilkanaście minut, kilkadziesiąt, lub nawet godziny. Jednak kiedy w końcu odsunęli się od siebie, Macmillan obróciła się tak, by oprzeć się plecami o jego klatkę piersiową i wypuściwszy resztę zimnej wody, zaczęła nalewać ciepłej. Obróciła się lekko, by spojrzeć Raidenowi w twarz i uśmiechnęła się leniwie.
- Wciąż wisisz mi kąpiel - powiedziała i wróciła do wcześniejszego ułożenia. Delikatnie przesunęła ręką po jego kolanie, nagle zamyślona.
- Nie wiem jak ma teraz wyglądać mój powrót do domu - powiedziała bardzo cicho, kreśląc na nodze Cartera jakieś wzory - Chyba powiem im od razu, ale tak naprawdę myślenie o tym jak wyrzucają mnie z domu jest nieco abstrakcyjne - zamknęła oczy odchyliła głowę opierając ją o jego ramię. Nie chciała opuszczać tego miejsca, gdzie czuła się bezpiecznie jak nigdy, kochana jak nigdy i przede wszystkim choć raz nikogo nie zawodziła. Chyba tego najbardziej się bała, że jak wróci do domu rodzinnego, jej matka tylko upewni się w tym jak bardzo marnacją życia była zawsze Artis i że to ona powinna wtedy zginąć. Macmillan widziała to w jej oczach za każdym razem jak zwracała na nią uwagę. I Miles, chyba jedyny członek rodziny, z którym miała jakiekolwiek relacje. Miało się to skończyć już wkrótce,
- Poza tym, gdzie będę spać? - pytanie nie było zbyt mądre, ale zmieniało temat. Sama zaczęła mówić o Macmillanach, ale było jej zbyt dobrze by się tym dołować. Uznała więc, że coś tak trywialnego będzie zupełnie odpowiednie,
Trudno było określić upływ czasu, mogli być w łazience kilkanaście minut, kilkadziesiąt, lub nawet godziny. Jednak kiedy w końcu odsunęli się od siebie, Macmillan obróciła się tak, by oprzeć się plecami o jego klatkę piersiową i wypuściwszy resztę zimnej wody, zaczęła nalewać ciepłej. Obróciła się lekko, by spojrzeć Raidenowi w twarz i uśmiechnęła się leniwie.
- Wciąż wisisz mi kąpiel - powiedziała i wróciła do wcześniejszego ułożenia. Delikatnie przesunęła ręką po jego kolanie, nagle zamyślona.
- Nie wiem jak ma teraz wyglądać mój powrót do domu - powiedziała bardzo cicho, kreśląc na nodze Cartera jakieś wzory - Chyba powiem im od razu, ale tak naprawdę myślenie o tym jak wyrzucają mnie z domu jest nieco abstrakcyjne - zamknęła oczy odchyliła głowę opierając ją o jego ramię. Nie chciała opuszczać tego miejsca, gdzie czuła się bezpiecznie jak nigdy, kochana jak nigdy i przede wszystkim choć raz nikogo nie zawodziła. Chyba tego najbardziej się bała, że jak wróci do domu rodzinnego, jej matka tylko upewni się w tym jak bardzo marnacją życia była zawsze Artis i że to ona powinna wtedy zginąć. Macmillan widziała to w jej oczach za każdym razem jak zwracała na nią uwagę. I Miles, chyba jedyny członek rodziny, z którym miała jakiekolwiek relacje. Miało się to skończyć już wkrótce,
- Poza tym, gdzie będę spać? - pytanie nie było zbyt mądre, ale zmieniało temat. Sama zaczęła mówić o Macmillanach, ale było jej zbyt dobrze by się tym dołować. Uznała więc, że coś tak trywialnego będzie zupełnie odpowiednie,
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Było inaczej, jednak nie było gorzej. Może w jakiś sposób było nawet lepiej. W sumie nie... Było cholernie dobrze i co ciekawe odpowiadał mu spokój, z którym do tego oboje podeszli. Ich równe oddechy już dawno przestały chwytać łapczywie powietrze, a zostały praktycznie wygłuszone. Podobnie jak miesiąc temu znowu byli razem, ale mieli coś innego - świadomość, że nie miało to trwać jedynie jedną szybką noc. Dlatego też podskórnie wiedzieli, że to dopiero początek, chociaż ich umysły jeszcze tego nie przyswoiły. Gdy oparła się o jego czoło swoim, zmarszczył brwi i pomimo zamkniętych oczu, odnajdywał jej usta, chociaż nie pocałował jej ani razu. Po prostu trwał w tym, tracąc poczucie czasu. Nie istniało nic innego, a ich świat kończył się razem z brzegami wanny.
Gdy skończyli, był zmęczony i gdyby znajdowali się poza wodą, pewnie na jego skórze wystąpiłyby kropelki potu. Musiał odzyskać spokojny oddech, jednak nie puszczał Macmillan jeszcze jakąś dobrą chwilę. W końcu odchylił się, by oprzeć się o nagrzaną ceramikę, a Artis z łatwością się na nim położyła. Oplótł ją na chwilę ramieniem, przysuwając sobie jej głowę do ust i całując krótko w mokre włosy. Uśmiechnął się, gdy wspomniała o kąpieli i pomógł jej odkręcić z powrotem ciepłą wodę. Odetchnął, czując kolejną falę gorąca, która rozgrzała nagrzane już i tak ciało.
- Daj mi moment - odparł na wydechu. Wplótł palce w jej dłoń i przez chwilę milczał, badając opuszkami jej skórę zmiękczoną już przez wodę. Raiden patrzył się przed siebie, czując na klatce piersiowej jej ciężar i słuchając słów, które padały z ust Artis i najwyraźniej nie dawały jej spokoju. Ale musieli w końcu poruszyć ten temat. Prędzej czy później, a ta chwila spokoju wydawała się być najodpowiedniejsza. Zastanawiał się nad tym, nie chcąc powiedzieć czegoś niepotrzebnego. W końcu Macmillanowie byli delikatnym tematem. - Nie wracaj - powiedział, odchylając głowę i wbijając na moment wzrok w sufit. - Wejdź, powiedz im i wyjdź.
Chociaż właśnie tak by zrobił, zdawał sobie sprawę, że to naprawdę miało wyglądać zupełnie inaczej. Chciałby jej pomóc. Chciałby zrobić to za nią, ale nie mógł. To ona musiała zerwać z tym światem, zanim on miał pozbyć się jej i odrzucić jak wadliwy produkt. Zmarnowane lata? Co za głupota. Jeśli chcieli trzymać ją u siebie, powinni wydać ją za mąż przed jego powrotem do Anglii. Uśmiechnął się do siebie, wyobrażając sobie te sympatyczne i przyjazne twarze członków rodziny Macmillan. - Właśnie odnowiłem skrytkę pod schodami - odparł, udając poważnego i zerkając na profil blondynki. - Gdy przestaniesz się tam mieścić, zabiorę się za garaż - dodał złośliwie. Najwidoczniej nie spodobało się to Artis, która uderzyła go łokciem, jednak wywołało to u niego falę śmiechu. Przez chwilę się szarpali, aż udało mu się złapać ją i unieruchomić. Włożył twarz w jej szyję i spokojnie oddychał, nie poluźniając uścisku. - Nigdy nie wychodźmy z tej wanny.
Gdy skończyli, był zmęczony i gdyby znajdowali się poza wodą, pewnie na jego skórze wystąpiłyby kropelki potu. Musiał odzyskać spokojny oddech, jednak nie puszczał Macmillan jeszcze jakąś dobrą chwilę. W końcu odchylił się, by oprzeć się o nagrzaną ceramikę, a Artis z łatwością się na nim położyła. Oplótł ją na chwilę ramieniem, przysuwając sobie jej głowę do ust i całując krótko w mokre włosy. Uśmiechnął się, gdy wspomniała o kąpieli i pomógł jej odkręcić z powrotem ciepłą wodę. Odetchnął, czując kolejną falę gorąca, która rozgrzała nagrzane już i tak ciało.
- Daj mi moment - odparł na wydechu. Wplótł palce w jej dłoń i przez chwilę milczał, badając opuszkami jej skórę zmiękczoną już przez wodę. Raiden patrzył się przed siebie, czując na klatce piersiowej jej ciężar i słuchając słów, które padały z ust Artis i najwyraźniej nie dawały jej spokoju. Ale musieli w końcu poruszyć ten temat. Prędzej czy później, a ta chwila spokoju wydawała się być najodpowiedniejsza. Zastanawiał się nad tym, nie chcąc powiedzieć czegoś niepotrzebnego. W końcu Macmillanowie byli delikatnym tematem. - Nie wracaj - powiedział, odchylając głowę i wbijając na moment wzrok w sufit. - Wejdź, powiedz im i wyjdź.
Chociaż właśnie tak by zrobił, zdawał sobie sprawę, że to naprawdę miało wyglądać zupełnie inaczej. Chciałby jej pomóc. Chciałby zrobić to za nią, ale nie mógł. To ona musiała zerwać z tym światem, zanim on miał pozbyć się jej i odrzucić jak wadliwy produkt. Zmarnowane lata? Co za głupota. Jeśli chcieli trzymać ją u siebie, powinni wydać ją za mąż przed jego powrotem do Anglii. Uśmiechnął się do siebie, wyobrażając sobie te sympatyczne i przyjazne twarze członków rodziny Macmillan. - Właśnie odnowiłem skrytkę pod schodami - odparł, udając poważnego i zerkając na profil blondynki. - Gdy przestaniesz się tam mieścić, zabiorę się za garaż - dodał złośliwie. Najwidoczniej nie spodobało się to Artis, która uderzyła go łokciem, jednak wywołało to u niego falę śmiechu. Przez chwilę się szarpali, aż udało mu się złapać ją i unieruchomić. Włożył twarz w jej szyję i spokojnie oddychał, nie poluźniając uścisku. - Nigdy nie wychodźmy z tej wanny.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
To było takie proste śmiać się i droczyć ze swobodą jakiej wcześniej nie miała. No, być może kiedyś, dawno temu, ale zdążyła już o tym zapomnieć. Zamknięta w silnym uścisku zaczęła zastanawiać się, czy jej rodzice kiedykolwiek byli tak rozluźnieni. Podobno pobrali się z miłości i jej matka zakończyła hulaszcze życie jej ojca. I choć pamiętała zdecydowanie lepsze czasy sprzed wypadku, trudno było jej w to wszystko uwierzyć. Chciała by to było tak proste, ale mimo ograniczenia, jej wiedza na temat wydziedziczenia zawierała coś o jakimś gigantycznych sądzie rodzinnym. Wolała o tym nie myśleć zbyt dużo.
Jeszcze chwilę leżała zupełnie cicho pozwalając swoim myślom krążyć wokół różnych tematów i nie zatrzymywać się. Jednak jedna rzecz, która przyszła wywołała na jej twarzy uśmiech, ale była też odrobinę niepokojąca. Właściwie to musiała uświadomić kilka rzeczy Carterowi, które dotychczas rozgraniczała,
- Nie wiem, czy jesteś tego świadomy, ale przyjaźnię się z Twoją siostrą od Hogwartu. I nagle do mnie dotarło, że musimy jej powiedzieć. Raczej się zdziwi jak zastanie mnie w tej wannie, a że mamy tu spędzić wieczność - uśmiechnęła się do niego psotnie, ale zdecydowała się kontynuować myśl - Właściwie to jej nigdy nie wspomniałam o tym, że Cię poznałam. Teraz coś mi mówi, że powinnam była.
Nie była pewna czy to w ogóle jest powód do zmartwienia, chociaż Sophia miała skłonności do gwałtownych reakcji. Równie dobrze mogła się cieszyć. Najbardziej niepokoiła Macmillan myśl o tym, że nikt właściwie nie spytał jej o zdanie, czy to w sprawie ich znajomości, czy to w kwestii jej zamieszkania, Mogła mieć jedynie nadzieję, że ta nie przestanie się do niej odzywać.
Obróciła się w końcu do niego, po drodze sięgając po gąbkę i płyn do kąpieli. Wyciągnęła je w jego stronę z uroczym uśmiechem i spytała:
- Umyjesz mi plecy? - zdecydowała przyspieszyć trochę sprawy, ponieważ jej brzuch zaczynał domagać się jedzenia, a kobiet w ciąży nie powinno się zostawiać głodnych zbyt długo. Wydawało jej się również, że chwilowo mdłość postanowiły dać jej spokój, a to wręcz wymagało jedzenia, nie wiedziała jak długo będzie ono jeszcze nieszkodliwe.
Jeszcze chwilę leżała zupełnie cicho pozwalając swoim myślom krążyć wokół różnych tematów i nie zatrzymywać się. Jednak jedna rzecz, która przyszła wywołała na jej twarzy uśmiech, ale była też odrobinę niepokojąca. Właściwie to musiała uświadomić kilka rzeczy Carterowi, które dotychczas rozgraniczała,
- Nie wiem, czy jesteś tego świadomy, ale przyjaźnię się z Twoją siostrą od Hogwartu. I nagle do mnie dotarło, że musimy jej powiedzieć. Raczej się zdziwi jak zastanie mnie w tej wannie, a że mamy tu spędzić wieczność - uśmiechnęła się do niego psotnie, ale zdecydowała się kontynuować myśl - Właściwie to jej nigdy nie wspomniałam o tym, że Cię poznałam. Teraz coś mi mówi, że powinnam była.
Nie była pewna czy to w ogóle jest powód do zmartwienia, chociaż Sophia miała skłonności do gwałtownych reakcji. Równie dobrze mogła się cieszyć. Najbardziej niepokoiła Macmillan myśl o tym, że nikt właściwie nie spytał jej o zdanie, czy to w sprawie ich znajomości, czy to w kwestii jej zamieszkania, Mogła mieć jedynie nadzieję, że ta nie przestanie się do niej odzywać.
Obróciła się w końcu do niego, po drodze sięgając po gąbkę i płyn do kąpieli. Wyciągnęła je w jego stronę z uroczym uśmiechem i spytała:
- Umyjesz mi plecy? - zdecydowała przyspieszyć trochę sprawy, ponieważ jej brzuch zaczynał domagać się jedzenia, a kobiet w ciąży nie powinno się zostawiać głodnych zbyt długo. Wydawało jej się również, że chwilowo mdłość postanowiły dać jej spokój, a to wręcz wymagało jedzenia, nie wiedziała jak długo będzie ono jeszcze nieszkodliwe.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Raiden nie miał wątpliwości, że jego rodzice byli szczęśliwi. Czasem gdy był starszy zastanawiał się czy to naprawdę prawdziwe uczucie, a nie jakiejś podstępne eliksiry, jednak widział to spojrzenie, którym obdarzał swoją żonę jego ojciec. Nawet zaczarowany nie mógłby wykrzesać tyle miłości w oczach. Każdy ślepiec zobaczyłby, że państwo Carter byli najszczęśliwszym małżeństwem pod słońcem. Nigdy nie porzuciliby swoich dzieci tylko dlatego że zrobiły coś, co nie przypadło im do gustu. Mały Raiden i jeszcze mniejsza Sophia ciągle rozrabiali, ale było to okazywanie im przez to uczucia - pozwalanie im na niektóre rzeczy. Gdy mieli swobodę, musieli sparzyć się sami, by zrozumieć swój błąd. Tłumaczenie było ważne, ale nic tak nie uczyło jak własne doświadczenie. Gdy myślał o tym całym wydziedziczeniu Artis przed jego oczami pojawiała się ogromna sala jak w niektórych katedrach, na podwyższeniu siedział nestor rodu, przy bokach miał jak biskupów członków rodziny, a gdzieś na dole stała przerażona blondynka. Było to z jednej strony przerażające i przypominające coś w rodzaju zakonu masonów. Chore dziady... Przez moment panowała cisza, którą przerwała Artis.
- Co?! - wykrztusił tylko, podnosząc się lekko, ale zaraz znowu się oparł, kryjąc twarz w dłoni. - Żartujesz, prawda? Ale będzie wkurzona... Wiedziałem, że musicie się znać, ale że aż tak? Pięknie!
Wyobraził sobie swoją rudowłosą siostrę przybywającą zadowoloną z pracy i jego głupią minę od razu na wejściu. Wiesz, siostra. Twoja najlepsza przyjaciółka jest teraz matką mojego dziecka. Cieszysz się? O, tak. Na pewno będzie skakać z radości. Raiden jak zwykle niezawodny w dobieraniu sobie partnerek...
- Przynajmniej będziecie mogły sobie robić babskie wieczory bez ruszania tyłków z domu - mruknął, zaczynając patrzeć na to z tej perspektywy. - W końcu to chyba dobrze, nie? - dodał już pewniej, po czym wzruszył ramionami, patrząc na Artis. Gdy wyciągnęła w jego stronę kosmetyki, odkaszlnął. - Chyba w twoich snach - rzucił, po czym zjechał ją spojrzeniem spod uniesionych brwi. Złapał za to brzegi wanny i podciągnął się, by się podnieść i sięgnąć po ręcznik. Wyszedł na zewnątrz, wycierając sobie włosy, a potem obwijając go sobie w pasie. Chciał zrobić krok, gdy stracił na chwilę równowagę. - Kurwa... - wymsknęło mu się, gdy złapał się ściany, by nie wywalić się na tyłek. Dopiero teraz zobaczył zalaną łazienkę i gwizdnął przeciągle. Armagedon. Kolejny powód dla którego Sophia by go zabiła. Ale spokojnie - od czego była magia? Obejrzał się, zerkając na wciąż tkwiącą w wodzie Macmillan. - Dobra. Niech ci będzie. Obracaj się - rzucił, wywracając teatralnie oczami, ale przejął od niej płyn do kąpieli. Odstawił go i złapał za szampon, którego odpowiednią ilość, no może lekko za dużą, wylał na włosy Artis. - Włosy umyte to ciało też umyte - zawyrokował i zaczął spieniać specyfik. Przypominało to z lekka mycie głowy dziecku przez matkę, a już szczególnie, gdy Raiden zaczął podśpiewywać sobie pod nosem Blue Suede Shoes, którego wersję niejakiego Elvisa słyszał ostatnio w radiu. Chyba musiał sobie kupić jego płytę kiedyś...
- Co?! - wykrztusił tylko, podnosząc się lekko, ale zaraz znowu się oparł, kryjąc twarz w dłoni. - Żartujesz, prawda? Ale będzie wkurzona... Wiedziałem, że musicie się znać, ale że aż tak? Pięknie!
Wyobraził sobie swoją rudowłosą siostrę przybywającą zadowoloną z pracy i jego głupią minę od razu na wejściu. Wiesz, siostra. Twoja najlepsza przyjaciółka jest teraz matką mojego dziecka. Cieszysz się? O, tak. Na pewno będzie skakać z radości. Raiden jak zwykle niezawodny w dobieraniu sobie partnerek...
- Przynajmniej będziecie mogły sobie robić babskie wieczory bez ruszania tyłków z domu - mruknął, zaczynając patrzeć na to z tej perspektywy. - W końcu to chyba dobrze, nie? - dodał już pewniej, po czym wzruszył ramionami, patrząc na Artis. Gdy wyciągnęła w jego stronę kosmetyki, odkaszlnął. - Chyba w twoich snach - rzucił, po czym zjechał ją spojrzeniem spod uniesionych brwi. Złapał za to brzegi wanny i podciągnął się, by się podnieść i sięgnąć po ręcznik. Wyszedł na zewnątrz, wycierając sobie włosy, a potem obwijając go sobie w pasie. Chciał zrobić krok, gdy stracił na chwilę równowagę. - Kurwa... - wymsknęło mu się, gdy złapał się ściany, by nie wywalić się na tyłek. Dopiero teraz zobaczył zalaną łazienkę i gwizdnął przeciągle. Armagedon. Kolejny powód dla którego Sophia by go zabiła. Ale spokojnie - od czego była magia? Obejrzał się, zerkając na wciąż tkwiącą w wodzie Macmillan. - Dobra. Niech ci będzie. Obracaj się - rzucił, wywracając teatralnie oczami, ale przejął od niej płyn do kąpieli. Odstawił go i złapał za szampon, którego odpowiednią ilość, no może lekko za dużą, wylał na włosy Artis. - Włosy umyte to ciało też umyte - zawyrokował i zaczął spieniać specyfik. Przypominało to z lekka mycie głowy dziecku przez matkę, a już szczególnie, gdy Raiden zaczął podśpiewywać sobie pod nosem Blue Suede Shoes, którego wersję niejakiego Elvisa słyszał ostatnio w radiu. Chyba musiał sobie kupić jego płytę kiedyś...
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Zareagował gorzej niż się spodziewała, ale było to tak nieuniknione, że szybko ułożył sobie w głowie nowe fakty i znalazł jasne strony sytuacji. Co śmieszne, ta reakcja była bardziej gwałtowna niż gdy powiedziała mu o ciąży, co nie miało sensu. Ale zaczęła już rozumieć, że niektóre rzeczy trzeba po prostu przyjmować i cieszyć się, że nie jest gorzej. Na pewno większość mężczyzn tak łatwo nie pogodziłaby się z myślą o ojcostwie, a Carter wydawał się zadowolony.
Śmiejąc się w głos pokręciła głową na jego odmowę, a później znowu na zmianę zdania i podejście z jakim podjął się zadania. Cóż, chodziło jej jedynie o plecy, wydawało jej się, że jest zbyt zmęczona by tam sięgnąć, ale przyjęła dziwną teorię Cartera i czekała aż ten skończył wyżywać się na jej włosach i zajmie w końcu wskazaną wcześniej częścią ciała. Wsłuchiwała się chwilę w nuconą melodię i musiała przyznać, że nie było to bolesne, Jej przypadek był tragiczny jeśli chodziło o muzykę, zdecydowała więc nie dołączać się by nie zepsuć efektu.
W końcu jej plecy były czyste, uciekła więc spod rąk Cartera śmiejąc się cicho, Miał aż zadziwiająco dobre podejście do tego, co pozwalało jej wierzyć, że chociaż jedno z nich będzie potrafiło sobie radzić ze wszystkim. Nieważne jak bardzo tego nie lubiła, wiele części życia rodzinnego pozostawały dla niej zagadką. Na przykład gotowanie, kompletnie nie wiedziała jak to działa. Miała już wychodzić z wanny, kiedy zauważyła, że o ile Raiden ręcznik ma, to ona może przebiec się po domu goła i wesoła,
- Carter, jak duża jest szansa, że podasz mi ręcznik? - spytała licząc się z ewentualną odmową. Mogła się założyć, że dla czystej satysfakcji mógłby chcieć by sama sobie go zdobyła i nie zastanawiałby się nad tym jak bardzo zaleje podłogę. Miała już na to plan, choć sięgnięcie po różdżkę wydawało się trudne, leżała dość daleko od wanny, Wstając zauważyła ilość wody rozlaną na posadzkę szczerze ciesząc się, że istnieje magia.
Śmiejąc się w głos pokręciła głową na jego odmowę, a później znowu na zmianę zdania i podejście z jakim podjął się zadania. Cóż, chodziło jej jedynie o plecy, wydawało jej się, że jest zbyt zmęczona by tam sięgnąć, ale przyjęła dziwną teorię Cartera i czekała aż ten skończył wyżywać się na jej włosach i zajmie w końcu wskazaną wcześniej częścią ciała. Wsłuchiwała się chwilę w nuconą melodię i musiała przyznać, że nie było to bolesne, Jej przypadek był tragiczny jeśli chodziło o muzykę, zdecydowała więc nie dołączać się by nie zepsuć efektu.
W końcu jej plecy były czyste, uciekła więc spod rąk Cartera śmiejąc się cicho, Miał aż zadziwiająco dobre podejście do tego, co pozwalało jej wierzyć, że chociaż jedno z nich będzie potrafiło sobie radzić ze wszystkim. Nieważne jak bardzo tego nie lubiła, wiele części życia rodzinnego pozostawały dla niej zagadką. Na przykład gotowanie, kompletnie nie wiedziała jak to działa. Miała już wychodzić z wanny, kiedy zauważyła, że o ile Raiden ręcznik ma, to ona może przebiec się po domu goła i wesoła,
- Carter, jak duża jest szansa, że podasz mi ręcznik? - spytała licząc się z ewentualną odmową. Mogła się założyć, że dla czystej satysfakcji mógłby chcieć by sama sobie go zdobyła i nie zastanawiałby się nad tym jak bardzo zaleje podłogę. Miała już na to plan, choć sięgnięcie po różdżkę wydawało się trudne, leżała dość daleko od wanny, Wstając zauważyła ilość wody rozlaną na posadzkę szczerze ciesząc się, że istnieje magia.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Sam chciał poruszyć temat Sophii, by wspomnieć o tym, że musi jej powiedzieć o nowym mieszkańcu... Mieszkańcach ich domu. Zareagował gwałtwonie, chociaż wcale nie przepełniały go negatywne uczucia. Raczej kolejny zbieg okoliczności dotarł do niego. Najwidoczniej życie nie dawało mu końca niespodzianek dzisiejszego dnia. Zaraz jednak jego umysł podsunął mu rozwiązanie tej sytuacji i nie zamierzał już nad tym dłużej myśleć. Sophia w końcu na pewno się ucieszy, gdy dowie się, że jej psiapsia będzie mieszkała w pokoju obok. Może mogła mieć początkowo jakies obiekcje, ale tak naprawdę jakie? Tak szybko jak w jego głowie pojawiła się rudowłosa Carter tak szybko też ją opuściła, dając miejsce na piosenki. Wyszorował głowę Artis zadowolony z efektu mimo że dziewczyna przypominała pudla po bliskim spotkaniu z pianką do golenia. Wyprostował się, podziwiając swoje dzieło, zaraz jednak pochylił się, by zacząć jeździć dłońmi po plecach dziewczyny, dalej nucąc sobie kolejną piosenkę. Mył ją dalej, a gdy zjechał nieco niżej niż plecy, Macmillan zwinnie się przesunęła, by zacząć się opłukiwać. Wstał, więc i otworzył szafkę stojącą po drugiej stronie łazienki, uważając, by sie nie zabić w drodze do niej. Raiden złapał jakieś suche spodnie i wciągnął je na tyłek, nie interesując się w tym momencie kobietą w wannie. Ponownie przetarł za to włosy, czując, że jego ciało bylo wykończone. Nie wiedział, która była godzina, ale stawiałby, że późna wieczorem, chociaż słońce wciąż dzielnie świeciło na niebie.
- Czy ja wyglądam jak niewolnik? - spytał ją retorycznie, jednak widząc jej spojrzenie pokręcił głową. - Sama go sobie weź - rzucił jakby obojętnie, chociaż gdy wyszła z wanny i zaczęła iść w jego stronę, uśmiechnął się złośliwie. Złapał jedyny wolny ręcznik i uniósł go wysoko nad jej głową, by nie mogła go dosięgnąć. - Poproś ładnie - wyszczerzył się, wiedząc, że wpierw przegra Artis, a dopiero później on. Nie mogło to jednak trwać w nieskończoność. W końcu mieli śniadanie... Obiad? do zjedzenia. A on z chęcią zjadłby całą zawartość spiżarni.
- Czy ja wyglądam jak niewolnik? - spytał ją retorycznie, jednak widząc jej spojrzenie pokręcił głową. - Sama go sobie weź - rzucił jakby obojętnie, chociaż gdy wyszła z wanny i zaczęła iść w jego stronę, uśmiechnął się złośliwie. Złapał jedyny wolny ręcznik i uniósł go wysoko nad jej głową, by nie mogła go dosięgnąć. - Poproś ładnie - wyszczerzył się, wiedząc, że wpierw przegra Artis, a dopiero później on. Nie mogło to jednak trwać w nieskończoność. W końcu mieli śniadanie... Obiad? do zjedzenia. A on z chęcią zjadłby całą zawartość spiżarni.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Zmrużyła oczy idąc w jego kierunku. Nie mogła uwierzyć, że on jeszcze ma siłę na coś takiego. Ona cały czas obawiała się, że jej żołądek postanowi ogłosić swoje potrzeby na głos. Była gotowa zjeść wszystko, a najbardziej podobała jej się wizja kanapek z majonezem. Dokładnie. Chleb z majonezem. I najlepiej marynowanymi pieczarkami do tego. Być może ciążowe zachcianki były jednak prawdziwe bo w sekundzie, w której określiła swoje potrzeby, wiedziała że MUSI to zjeść. I nic innego. No chyba, że coś z dużą ilością kakao.
- Nie podpadaj, jestem głodna - zagroziła zbliżając się do niego z miną wyrażającą gotowość na absolutnie wszystko. W pewnym momencie myślała nawet o wyjęciu z przemoczonych ubrań swojej różdżki, zdecydowała jednak nie wybierać drogi agresji, podeszła więc tylko do niego i usiłowała sięgnąć po ręcznik. Niestety dwadzieścia centymetrów, które ich różniło to było zbyt wiele. Zrezygnowała jednak z podskakiwania, mokra posadzka nie była zbyt bezpieczna.
- Caaaaarter - jęknęła czując jak robi się coraz zimnej. Było to też widać po jej ciele, czego nie miała jak ukryć. Nie zamierzała jednak prosić, to była już któraś sytuacja, w której żadne z nich nie chciało dać za wygraną.
- Zimno. Daj ten ręcznik i chodźmy jeść - zastanowiła się chwilę i podeszła do tego z innej strony - Nie pozwolisz ciężarnej kobiecie zamarznąć i umrzeć z głodu, prawda? - uśmiechała się przy tym najsłodziej jak potrafiła, zaprzestając na chwilę prób odebrania mu materiału siłą. Praktycznie stykała się z nim, zostawiając jednak wystarczającą odległość by było to tylko drażniące. Mimo desperacji i lodowatej wody cieknącej jej po plecach nie zamierzała tak łatwo odpuścić i dać mu wygrać. Jeszcze ten jego uśmiech pełen satysfakcji. Nie miała pojęcia czy bardziej ma ochotę mu przyłożyć, czy jednak całować, a może rzucić drętwotę i wtedy ogołocić mu dom z jedzenia. Wszystko wydawało się tak samo dobrym pomysłem w jej głodnej, zmarzniętej, trochę złej, trochę rozbawionej i przede wszystkim przemoczonej głowie.
- Nie podpadaj, jestem głodna - zagroziła zbliżając się do niego z miną wyrażającą gotowość na absolutnie wszystko. W pewnym momencie myślała nawet o wyjęciu z przemoczonych ubrań swojej różdżki, zdecydowała jednak nie wybierać drogi agresji, podeszła więc tylko do niego i usiłowała sięgnąć po ręcznik. Niestety dwadzieścia centymetrów, które ich różniło to było zbyt wiele. Zrezygnowała jednak z podskakiwania, mokra posadzka nie była zbyt bezpieczna.
- Caaaaarter - jęknęła czując jak robi się coraz zimnej. Było to też widać po jej ciele, czego nie miała jak ukryć. Nie zamierzała jednak prosić, to była już któraś sytuacja, w której żadne z nich nie chciało dać za wygraną.
- Zimno. Daj ten ręcznik i chodźmy jeść - zastanowiła się chwilę i podeszła do tego z innej strony - Nie pozwolisz ciężarnej kobiecie zamarznąć i umrzeć z głodu, prawda? - uśmiechała się przy tym najsłodziej jak potrafiła, zaprzestając na chwilę prób odebrania mu materiału siłą. Praktycznie stykała się z nim, zostawiając jednak wystarczającą odległość by było to tylko drażniące. Mimo desperacji i lodowatej wody cieknącej jej po plecach nie zamierzała tak łatwo odpuścić i dać mu wygrać. Jeszcze ten jego uśmiech pełen satysfakcji. Nie miała pojęcia czy bardziej ma ochotę mu przyłożyć, czy jednak całować, a może rzucić drętwotę i wtedy ogołocić mu dom z jedzenia. Wszystko wydawało się tak samo dobrym pomysłem w jej głodnej, zmarzniętej, trochę złej, trochę rozbawionej i przede wszystkim przemoczonej głowie.
Artis Finnleigh
Zawód : Auror
Wiek : 25
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
I'm gonna trust you, babe
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
I'm gonna look in your eyes
And if you say, "Be alright"
I'll follow you into the light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Oj, Artis nie wiedziała na co Raiden miał jeszcze siłę. Z chęcią by jej o tym opowiedział, ale był zbyt głodny, by tracić na to czas. A mimo to postanowił ją nieco podrażnić. W końcu to robił najlepiej - irytował innych, chociaż niektóre kobiety to uwielbiały. Ją też przecież właśnie przyciągnął tym brakiem zasad. Panna auror może i chciała mieć w swoim podejściu coś podobnego, ale wychowanie jednak nie pozwalało jej o sobie zapomnieć. Daleka jeszcze była droga, by nauczyć jej pełnego korzystania z życia, ale czy przed chwilą właśnie nie był to pierwszy... Nie. A może drugi lub trzeci krok do zapoznania się ze światem Raidena. Czasem naprawdę wystarczało niewiele, by dostrzec inne aspekty. Ciekawe co miało się jeszcze wydarzyć skoro tak nieźle im szło? Może i kiedyś powiedziałby, że tak się właśnie robi dzieci, ale trafiłby dokładnie w czuły punkt. Aż nazbyt? Poczuł ulgę, gdy podeszła, chociaż nie wiedział dlaczego. Powędrował zachłannie spojrzeniem po jej nagim ciele, po czym wrócił z powrotem do jej oczu, posyłając jej wzrok, który mówił, że nie zrobiła na nim wrażenia. A przynajmniej nie tym swoim niewinnym wyglądem gołej jak święty turecki. Jednak co innego go zmiękczyło lub właściwie zniechęciło do dalszej gry.
- To nie jest żadna zabawa - odparł, a jego twarz przybrała wyraz zawiedzenia odpowiedzią dziewczyny. Opuścił rękę i rzucił w nią lekko ręcznikiem, odwracając się od niej i wychodząc na chwilę. Musiał poszukać czegoś w swojej szafie. Wyciągnął czystą koszulę pasującą idealnie do niebieskiego garnituru i złapał jakąś koszulkę, która wydawała mu się dostatecznie czysta. Wzruszył ramionami, założył ją i wrócił do łazienki. - Na razie masz to - mruknął, podając Artis koszulę i sięgając po jedną parę jeansowych spodni. - Masz za chudy ten tyłek, ale nie mam nic innego. Tyle musi starczyć.
Spojrzał na nią wyczekująco, bo najwidoczniej Macmillan nie spodziewała się dostać męskich ubrań na zmianę.
- No, no - pogonił ją. - Zanim przyjdzie jesień. Czekam w kuchni - rzucił, po czym wyszedł, uprzednio jednak puszczając jej oczko i rozładowując lekkie spięcie, które sam spowodował.
|zt x2
- To nie jest żadna zabawa - odparł, a jego twarz przybrała wyraz zawiedzenia odpowiedzią dziewczyny. Opuścił rękę i rzucił w nią lekko ręcznikiem, odwracając się od niej i wychodząc na chwilę. Musiał poszukać czegoś w swojej szafie. Wyciągnął czystą koszulę pasującą idealnie do niebieskiego garnituru i złapał jakąś koszulkę, która wydawała mu się dostatecznie czysta. Wzruszył ramionami, założył ją i wrócił do łazienki. - Na razie masz to - mruknął, podając Artis koszulę i sięgając po jedną parę jeansowych spodni. - Masz za chudy ten tyłek, ale nie mam nic innego. Tyle musi starczyć.
Spojrzał na nią wyczekująco, bo najwidoczniej Macmillan nie spodziewała się dostać męskich ubrań na zmianę.
- No, no - pogonił ją. - Zanim przyjdzie jesień. Czekam w kuchni - rzucił, po czym wyszedł, uprzednio jednak puszczając jej oczko i rozładowując lekkie spięcie, które sam spowodował.
|zt x2
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Strona 2 z 2 • 1, 2
Łazienka
Szybka odpowiedź