Wydarzenia


Ekipa forum
Jadalnia
AutorWiadomość
Jadalnia [odnośnik]14.10.16 0:01

Jadalnia

W każdym domu powinno być miejsce, w którym spożywa się posiłki. U Sproutów zwykle jest to kuchnia, ale kiedy w ich domu pojawiali się goście wszystko przenosiło się właśnie to jadalni. Duży, drewniany stół na którym zawsze stoi flakon ze świeżymi kwiatami. Pokój jest jasny i przestronny, a także ma połączenie z kuchnią by szybko przejść z kolejnymi potrawami.


[bylobrzydkobedzieladnie]


do not cry because it is over
smile because it happened



Ostatnio zmieniony przez Peony Sprout dnia 11.01.17 18:40, w całości zmieniany 2 razy
Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Jadalnia [odnośnik]14.10.16 0:03
/ 7 marca

Peony zawsze zachowaniem bardziej przypominała ojca niż matkę. Nie tylko przez smykałkę do ziół i alchemii, ale także z charakteru. Zwykle była bardziej wyciszona, może poważniejsza, może po prostu spokojniejsza. Zwykle cechy Sproutów rozprowadzały się po dzieciach równomiernie i każde z nich choć inne miało w swoich osobowościach coś z ojca i coś z matki. Peony po mamie przede wszystkim odziedziczyła jakąś umiejętność zarządzania domem. Potrafiła się  tym odnaleźć jak ryba w wodzie i robiła to przede wszystkim z przyjemnością. Dlatego nie znała lepszego sposobu na spotkanie i pewnego rodzaju pojednanie. Z siostrą widziała się całkiem niedawno w lodziarni choć to i tak było niewiele w porównaniu do czasu jaki miały do nadrobienia. Z Raidenem widywała się ostatnio częściej, ale wszystkie ich spotkania przebiegały w bardzo nerwowej i niemiłej atmosferze. Dzisiaj się chciała tego wyzbyć. Nawet jeśli miało to trwać tylko jeden wieczór. To czemu nie? W dużej mierze potrzebowała tego także dla Nate'a. Jej mały chłopiec potrzebował domu pełnego ludzi. Już za długo byli tylko oni. Tylko we dwójkę. I choć daleko od domu zdawała sobie sprawę z tego, że nie tylko jej brakuje rodzinnego ogniska to nie potrafiła się przełamać i po prostu wrócić. Teraz nie miała czasu na rozmyślanie na ten temat. Musiała się skupić na przygotowaniu obiadu. W gruncie rzeczy nie potrafiła się zdecydować na to co chciała przygotować więc postawiła na wiele rzeczy po trochu. Gdzieś koło dwunastej do piekarnika wkładała pieczeń. Niebieskie palniki tańczyły wesoło pod garnkiem gotujących się ziemniaków, a ona właśnie kończyła przygotowywać sałatkę z żurawiną. W lodówce rosło ciasto na placek ze śliwkami, a naczynia (a raczej ich resztka) jakie dostała od rodziców w prezencie ślubnym leżały jeszcze na blacie w kuchni. - Nathanielu Sprout! - krzyknęła za synem, który na dłuższy czas zaszył się w pokoju. W końcu to było do niego nie podobne. Zazwyczaj gdy gotowała zajmował się najważniejszą rzeczą – podjadaniem. Kiedy drugi raz krzyknęła za synem ten zjawił się od stóp do głów wymazany sadzą. Przerażona spojrzała na niego odkładając na bok nóż by czasem z tego zdziwienia nie stracić palca. - Jesteś czarny! - krzyknęła do niego i wiedziała, że ma dokładnie dwie godziny do ich przyjścia, a jeszcze masę roboty. Na pytanie o to co strzeliło mu do głowy odpowiedział bez zająknięcia. - Chciałem sprawdzić czy jestem już czarodziejem. - nie słuchając chwyciła go za rękę i zaprowadziła do łazienki napełniając wannę wodą. - Raz, dwa, trzy i widzę Cię czystym! - zarządziła dodatkowo zostawiając zaczarowane szczotki by pomogły małemu Sproutowi. Wracając z łazienki szybko chwyciła obrus i rozłożyła go na stole w jadalni. Potem talerze, sztućce i kwiaty. Pieczeń z piekarnika, ciasto do. Kompot, sok, wino na stół. Obiadowy zawrót głowy. Gdzieś po drodze znalazła czas na przebranie siebie i młodego. - Masz być grzeczny, wiesz o tym prawda? - zapytała poprawiając małemu czuprynę kiedy wszystko było już gotowe. - Zawsze jestem. - odpowiedział, a ona nie mogła zaprzeczyć. Nie mogła być tak wyrodną matką!


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Jadalnia [odnośnik]14.10.16 23:14
Raiden był tego dnia trochę wybity z rytmu. Nie dlatego że nadchodził obiad z Peony i resztą rodzinką Sproutów. Bardziej chodziło o nadchodzące referendum i zarządzenia, które weszły razem z tym nadchodzącym wydarzeniem. Niektórzy jego koledzy zostali oddelegowani do zgłoszenia się do swojego przełożonego w celu dostania szczególnych rozkazów na ten dzień. Okazało się, że chodziło o kontrolę przy kominkach dnia dziesiątego marca. Jego na szczęście ominął ten zaszczyt. Zapewne wywinąłby się jakimś rodzinnym spotkanie lub czymś równie zaskakującym, jednak nie musiał tego robić. I było mu z tym bardzo dobrze. Chociaż świeże rany sprzed zaledwie dwóch dni wciąż dawały o sobie znać, wizyta w Świętym Mungu i podawanie mu odpowiednich eliksirów zregenerowało komórki i przyspieszyło proces leczenia. Odczuwał pewien dyskomfort, gdy podnosił rękę, jednak nie było to coś, czego nie mógł zignorować. Kazano mu się nie przemęczać, ale jak to zwykle on - zignorował te rad. W końcu jego ciało było silne i nie potrzebowało czegoś takiego jak odpoczynek! Wyśpi się w trumnie, a najlepsza kuracja to ruch i ciągła aktywność. Dlatego zaraz popołudnia tego dnia, w którym go opatrzono i skontrolowano, wrócił do biura, chcąc dowiedzieć się wszystkiego o tym, co poszło nie tak w nocy wypadku i podania złej informacji. Nie wiedział też w jakim stanie byli jego koledzy z pracy i czy zatrzymano odpowiedzialnych za ten cały syf.
Zatrzymał samochód przed odpowiednim domem i jak za pierwszym razem, czekał przez chwilę. Zastanawiał się czy jego wizyta znowu będzie taka jak poprzednio. Wziął torbę, która leżała na siedzeniu pasażera i wysiadł. Przeszedł przez furtkę, kierując się do wejścia i zapukał. Usłyszał po chwili tupot małych stóp i zaraz drzwi otworzył mu Nate.
- Siemasz, młody - rzucił Raiden, pozwalając, by jego twarz wykrzywiła się w szerokim uśmiechu. - Mam nadzieję, że nie spóźniłem się na imprezę?
Gdy chłopiec poszerzył szparę w drzwiach i wpuścił policjanta do środka, Carter po raz pierwszy stanął w domu Peony. Nigdy przecież tu nie był, a ostatnio raczej też nie pałała chęcią wpuszczenia go dalej. Szanował to. Musiał jednak przyznać, że był dość... Współczesny. Za współczesny jak na jego gust. Zaraz jednak Nate poprowadził go do jadalni, gdzie spotkał Peony. Raiden uśmiechnął się niepewnie do kuzynki. - Przyniosłem wino, ale widzę, że nie będzie potrzebne. Dobrze się zaopatrzyłaś - rzucił, patrząc na stół. Zaraz jednak przeniósł uwagę na małego Sprouta i sięgnął do torby. Przez chwilę czegoś w niej szukał, aż wyciągnął. - Każdy glina musi mieć odpowiednią - mruknął, pochylając się i dając legitymację policyjną Nathanielowi z wypisanymi jego danymi i oryginalnym futerałem z Ministerstwa Magii.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Jadalnia [odnośnik]31.10.16 15:54
Kolejny weekend wyrwany z życia. Cieszę się na spotkanie rodzinne, ale mam też swoje dramaty, które staram się chować głęboko w kieszenie. One wcale nie znikają, wręcz przeciwnie - nadal tam są. W mojej głowie, w moim sercu. Zatruwają duszę. Uśmiecham się bez większej wesołości, takiej typowo dla mnie. Wiecie jak to jest - po złamanym sercu trudno się pozbierać. Mnie ratuje tylko i wyłącznie mój optymizm. Gdyby nie on, szlochałabym właśnie w poduszkę na zmianę pijąc ognistą oraz zajadając lody. To znaczy, robiłam tak pierwszego wieczora po uświadomieniu sobie mojej porażki - to był tylko ten jeden, jedyny raz. Kolejne nieudane życie uczuciowe, nie powinno cię to dziwić Pomono Sprout. A jednak dziwi mnie nieprzerwanie nawet w dzisiejszy dzień. Deszczowy, wilgotny, a jednocześnie budzący wiosnę do życia. W moim życiu pory roku układają się zupełnie inaczej; obecnie panuje albo późna jesień albo sam środek mrożącej krew w żyłach zimy. Pragnę się odciąć od smętnych myśli, odciąć od wszystkiego, co złe. W jednym ciele dwie kobiety. O innych doświadczeniach, odmiennych nastrojach. Tą złą muszę uciszyć czym prędzej. Odpycham ją od siebie w najdalsze zakamarki świadomości. Pocieszam się wizją rodzinnego zjednoczenia, miłą atmosferą oraz słodkim zapomnieniem. Moi bliscy na pewno zdejmą ten uporczywy ciężar z moich barków, na pewno.
Z taką właśnie myślą szykuję się do wyjścia. Pakuję w torebkę wszystko, co niezbędne, ubieram się ciepło. Pogoda na zewnątrz jeszcze się nie ustabilizowała. Jestem w trakcie kursu na teleportację, który jest niezwykle przydatny. Tylko egzaminu jeszcze nie zdałam, więc muszę znów udać się do Błędnego Rycerza. Aż mi zimno kiedy wychodzę z klatki schodowej. Kulę się w sobie wypatrując wielkiego autobusu. Kiedy z niego wychodzę w Dolinie Godryka, mam ochotę zwrócić zjedzone dzisiejszego poranka babeczki. Na szczęście zwalczam to nieprzyjemne uczucie. Nie pukam już nawet do drzwi, przecież twój dom to mój dom! I na odwrót, naturalnie.
- Hej rodzinko! - wołam od progu. Rozbieram się z grubego płaszcza, kozaków i innych majdanów, przyklejam na twarz serdeczny uśmiech, witam się z siostrą moją kochaną cmoknięciem w policzek. Rzucam się Raidenowi na szyję (może mam nadzieję, że chowa gdzieś tą… pizę… pizę… pizzę?), a potem podchodzę do młodego Sprouta. I trochę psuję mu fryzurę.
- Jak ty rośniesz! Żebyś rósł szybciej to załatwiłam ci czekoladę ze Słodkiej Próżności - mówię do niego i wręczam czekoladowy blok. Jestem niereformowalna, przykro mi Piwciu. Nie dociera do mnie, że po słodkościach to rośnie się raczej wszerz, nie wzwyż. - No, ale dla nas też coś mam! To takie super babeczki, co z nich nadzienie wypływa. Kakaowe lub śmietankowe. Pyszne, sama zjadłam dziś siedem - oświadczam reszcie i kładę na stół pudełko z przerzedzoną zawartością. Nie patrzcie tak na mnie - musiałam najpierw przetestować, nie mogę dać rodzinie do jedzenia byle czego, prawda? Nieważne, że mogłam zjeść jeden lub zaufać dobrej marce, to nie w moim stylu, ot co.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Jadalnia [odnośnik]02.11.16 16:36
Bycie gospodynią nigdy nie było jej rzeczą. Oczywiście zarządzała domem jak mało kto z sercem na dłoni, ale tak spokojnie. Bez ekscesów. Na szczęście w ich rodzinie nigdy nie było tej obłudy tak bardzo typowej dla spędów rodzinnych. Nie uśmiechali się do siebie tylko dlatego, że pierwszy raz o wielu miesięcy się zobaczyli i tak wypada. Uśmiechają się, bo to szczera radość. Nie przygotowują niesamowitych potraw tylko po to by reszcie opadła szczęka. Ma być przede wszystkim smacznie i naturalnie. Dlatego nie miała zamiaru udawać jak wiele czasu poświęciła przygotowywaniu tego obiadu. Nikogo też to nie obchodziło. Mieli być po prostu sobą. Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, a młody Sprout dosłownie pognał na spotkanie z gościem Piwka sięgnęła po kwiatek zbytnio wystający z wazonu i wsunęła go z drugiej strony. Trochę perfekcji przecież jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Słysząc głos kuzyna w przedpokoju potarła dłonie jakby zdenerwowana. To dlatego, że ich ostatnie spotkanie nie należało do najlepszych. Oboje powiedzieli parę słów, które nigdy między nimi nie powinny paść. A może powinny, ale w trochę inny sposób. Uśmiecha się lekko skrępowana i spogląda na ustawione butelki wina. - Wina nigdy za dużo. - powiedziała i spojrzała na syna z uśmiechem. - Ty nie słuchaj. - mruknęła do niego. Widząc prezent jaki podarował Nathanielowi Rai poczuła się jeszcze bardziej skrępowana. Chłopak był wniebowzięty. Zaczął radośnie podskakiwać dziękując. Wiedziała, że teraz już na pewno nie wybije mu z głowy pomysłu zostania policjantem. Nie miała w sumie nawet zamiaru. Był tylko dzieckiem. - To naprawdę… nie trzeba było. - powiedziała uśmiechając się lekko. - Wiesz co do tamtego. To naprawdę Cię przepraszam. Nie chciałam, żeby to wszystko… wypłynęło. - dodała i wtedy rozległ się witający ich głos Pomki. - Ciocia! -krzyknął młodociany otwierając jej szeroko drzwi do jadalni. Piwka od razu się uśmiechnęła się szeroko. Oddała siostrze silnego całusa w policzek, bo chociaż widziały się całkiem niedawno to nadal jakoś jej tego brakuje. Obecności, rozmowy o wszystkim i o niczym. Młody Sprout oczywiście zaczął dziękować za podarowaną czekoladę, a Piwka już czuła w kościach, że Nate dzisiaj z tych emocji i prezentów po prostu nie zaśnie. - Dobra to wstawię je jeszcze do lodówki, żeby się nie rozpuściły. - zaczęła sięgając po tacę z babeczkami. Uśmiechnęła się szeroko. - No zapraszam. Siadajcie. Zaniosę to do kuchni i zaraz przyniosę obiad. - dodała znikając w drzwiach jadalni i kierując się w stronę kuchni.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Jadalnia [odnośnik]02.11.16 17:56
- Nie jest jakieś specjalnie mocne, ale jako kobiecie przyniosłem różane słodkie, bo podobno bardzo za nim przepadacie - odparł na słowa kuzynki, uśmiechając się już szerzej. Pierwsze koty za płoty czy może myszy do nory? Tak naprawdę ich wieczny konflikt zapewne miał się toczyć już po wsze czasy i nigdy nie ustąpić. Potrzebowaliby cudu, żeby zaprzestać tej odwiecznej walki z wiatrakami. Raiden może i był dorosłym człowiekiem, ale w rodzinnych okolicach dalej czuł się tym niepokornym ośmiolatkiem, który wpychał nos w nieswoje sprawy i nie słuchał głosu rozsądku w postaci swoich rodziców czy ogólnie starszych ludzi. Bo i po co niszczyć sobie tak dobrą zabawę? A z Peony... Dziwnie zaczęli jego powrót. To spotkanie w lesie i później przesłuchanie... Raiden na prawdę chciał jej pomóc, ale gubił sie w tym czego chciał, a tym co powinien zrobić. Chociaż dla niego często było to samo, tak w przypadku Sprout nie wiedział czy mógł. Jego myśli jednak zostały zawładnięte przez Nate'a, który szczerzył się szeroko i dziękował za prezent, po czym pobiegł do lustra zobaczyć jak wygląda. - Oh, daj spokój - mruknął do nieco zbitej z tropu kuzynki. - Przerobiłem jedynie swoją starą legitymację z Chicago, bo po powrocie musiałem sprawić sobie nową, więc nic mnie to nie kosztowało - zaoponował, wiedząc, co chodziło jej po głowie. Zaraz jednak skupił się na jej kolejnych słowach. - Co było minęło - odparł na pocieszenie, chociaż przesłuchania nie mieli zapomnieć jeszcze długi czas. Na szczęście jednak razem z przybyciem Pomony temat pracy i całej tej sprawy się ulotnił jak dym. Nawet nie zdążył się odezwać, gdy młodsza z sióstr rzuciła mu się na szyję, a on poczuł znajomy zapach cynamonu. Ciekawe że właśnie tą przyprawą zawsze pachniała młodsza kuzynka. - Cześć, klopsie - zaśmiał się, cmokając ją w czoło i oddając uścisk. Akurat z Pomoną nigdy nie mieli kłopotów w dogadywaniu się, chociaż była dużo młodsza. Gdy tylko przywitała się z resztą i oznajmiła, że przyniosła babeczki, Raiden zaraz znalazł się za jej plecami i sięgnął po jedną, automatycznie wpychając ją sobie do ust. - Dobłe! - zawołał na tyle wyraźnie na ile pozwalała mu tkwiąca mu w buzi babeczka. Uśmiechnął się uroczo do Pomony, a po słowach Peony skierował się do stołu. Nate oczywiście zaraz rzucił się, by wskazać mu odpowiednie miejsce - bo przecież Raiden musiał siedzieć zaraz obok niego i nie obchodziło go wcale czy tego chciał czy nie. Policjant akurat nie miał nic przeciwko i po chwili już w trójkę zajmowali odpowiednie krzesła. - Jak tam sprawy w Hogwarcie, Pom? - rzucił wesoło, ciągle przeżuwając resztki ciastka. - Dawno tam nie byłem i odwiedziłby znowu to zamczysko, ale... W nieco innych okolicznościach niż teraz. Ale chyba całkiem nieźle sobie radzisz, co?
Wiedział, że kuzynka wyłapie aluzję do aktualnego dyrektora szkoły, jednak nie zamierzał poświęcać mu zbyt dużej uwagi. Chciał wiedzieć jak się pracowało jako belfer.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Jadalnia [odnośnik]09.11.16 13:33
Przejęta swoim wewnętrznym dramatem, lub raczej tym, jak go ukryć, nie zauważam nawet krótkiej chwili niezręczności rozpoczętej jeszcze tuż przed moim przybyciem. Jak tak po tych wszystkich powitaniach stoję i rozglądam się, to nawet ze zdumieniem stwierdzam, że jest całkiem nieźle. Lepiej niż mogłabym przypuszczać. W głowie mam ostatnią rozmowę z Raidenem, więc bacznie wam się wszystkim przyglądam z wyrzeźbionym w twarzy na stałe uśmiechem. Powiększający się z chwilą nazwania mnie k l o p s e m.
- Wiesz, że wolę pączusia. - Pączki są słodkie, miłe w dotyku, mięciutkie. A klopsy takie zwarte w swojej formie, wręcz zbyt konkretne. Nie gniewam się jednak, wręcz przeciwnie, zaczynam się trochę śmiać. Odrywam się od was zerkając na chrześniaka. Rośnie jak na drożdżach. Nie wiem Piwka, jaki nawóz stosujesz, ale szacuneczek. Z jednej strony chcę pomknąć za tobą do kuchni, z drugiej nie wypada chyba rodzinki zostawiać samej, więc tak się trochę okręcam wokół własnej osi. Zasłaniam usta ręką kiedy chichoczę.
- Smacznego - mówię do kuzyna zajadającego się babeczką. Och, też się nimi opychałam, były rewelacyjne. Nadal są, chociaż ich brak na stole działa na ich niekorzyść. Wzruszam ramionami, odsuwam sobie krzesełko, na którym sadzam mój pulchny tyłek. Poklepuję miejsca obok siebie. Chcę nawet zacząć jakiś neutralny, przyjemny temat, ale niestety zaczynasz mój drogi Rai wchodzić na grząski grunt. Nie chcę mówić otwarcie przy Nathanielu o tym, co się wyrabia w naszej kochanej szkole magii. Na chwilę wymalowaną mam na twarzy konsternację, w mig zresztą zatuszowaną przez kolejną falę uśmiechu.
- Wiesz… jest jak zawsze - odpowiadam znacząco, wywracając oczami na chłopca. Tak żebyś zrozumiał dlaczego niechętnie mówię o tym konkretnym zagadnieniu. - Za to dzieciaki to prawdziwe urwisy. Część leniwa, część ambitna, nic nowego. W starszych klasach właśnie przerabiamy jak wyhodować samoużyźniające się krzewy. To trudne zadanie, ale kilkoro uczniów nieźle sobie radzi - rzucam zatem czymś przyjemniejszym niż terror Grindelwalda. Niech go diabelskie sidła pochłoną. Zerkam na Nate’a, bardzo się o niego bojąc. Gdybym miała wybierać, to posłałabym go do Beauxbatons, ewentualnie zapewniła naukę indywidualną. Hogwart nie jest już domem - jest więzieniem. Istnieje cień szansy, że coś się ruszy zanim chłopiec dostanie swój list, ale nie wiedzieć czemu nie nastawiam się mocno na tę opcję. - Lepiej opowiedz nam ilu bandytów przyskrzyniłeś. Pewnie sporo, co nie młody? - zmieniam temat jednocześnie lekko szturchając siostrzeńca łokciem. Nachylam przy tym głowę obracając ją w jego kierunku. Słodkie, rodzinne zapomnienie.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Jadalnia [odnośnik]13.11.16 22:24
- Nie mogę zdradzać szczegółów spraw. Tylko policjanci mogą to wiedzieć. - słyszy Peony wchodząc do jadalni. Jej pierworodny właśnie chwali się prezentem jaki dostał od Raidena i nie da się ukryć, że jest okropnie dumny ze swojej nowej odznaki. Peony uśmiecha się szeroko na te słowa. W dłoniach trzyma właśnie parującą wazę z zupą cebulową. - Dzisiaj misja była przeprowadzana w kominie, a dowody leżą w koszu na ubrania. - powiedziała stawiając wazę na stole. Tuż za nią z kuchni wyleciała miska z grzankami opadając stukotem na blat stołu. Chłopiec obruszył się, że Peony zdradza szczegóły jego śledztwa, ale po chwili uśmiechnął się szeroko do dzisiejszych gości. - Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to trochę smak dzieciństwa. Mamy nie doścignę, ale mam nadzieje, że będzie Wam smakować. - powiedziała sięgając najpierw po talerz Pomki, następnie Rai'a, a następnie młodego Sprouta i na koniec po swój. Usiadła przy stole zaraz obok siostry szturchając ją lekko w ramie z uśmiechem. Nie wiedziała, że tego naprawdę teraz potrzebowała. Rodzinnej atmosfery i w ogóle rodziny. Właściwie nie zdawała sobie sprawy z tego, że wszyscy tego potrzebowali. Chciałaby wiedzieć o nich więcej. O tym co się u nich dzieje. O tym czy jest dobrze, czy jest lepiej, czy mogłoby być jeszcze lepiej. Naprawdę by chciała. Chociaż teraz nic nie było łatwe. Wiedziała, że każde z nich miało swoje życie, do którego dopuszczenie kogokolwiek nie było łatwe. Jej też nie było łatwo. Chociaż na ten jeden dzień może właśnie było. Sięgnęła po łyżkę czekając aż zrobi to reszta. Bycie gospodynią nawet do niej pasowało. Chociaż nigdy nie mogłaby bawić się w urządzanie świąt dla całej rodziny czy przyjęć i jubileuszy to jednak nie wychodziła przy tym najgorzej, a przynajmniej tak jej się wydawało. - Choć dzień jeszcze trwa to muszę powiedzieć, że to chyba najdziwniejszy obiad jaki razem jemy. - mruknęła jeszcze zanim zaczęła jeść. Uśmiechnęła się szybko prostując. - Pomka jeszcze nie zamieniła obiadu na babeczki, a my z Raidenem jemy przy jednym stole. No i żadne z nas nie rozpoczęło wojny na jedzenie. - dodała z szerokim uśmiechem. Słysząc ostatnie zdanie młody Sprout aż podskoczył na krześle. - Możemy? - zapytał przenosząc błagalny wzrok z mamy na ciocię i wujka. Peony od razu pokręciła głową wskazując wzrokiem jego talerz.  - Smacznego. - słowa skierowała do wszystkich uśmiechając się szeroko. Trzeba było przyznać im jedno. Łatwo im się żyło jako dzieci. O wiele łatwiej. Wszystko było spokojniejsze. Pewne. Teraz tego spokoju im wszystkim brakowało. Co było nie tyle trudne co zwyczajnie przykre.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Jadalnia [odnośnik]23.11.16 18:41
Raiden nic nie odpowiedział na jej słowa, bo zwyczajnie przeniósł swoją uwagę na coś zupełnie innego. Myśl o Szkole Magii i Czarodziejstwa przypominała mu naprawdę wiele. Nigdy nie był specjalnie przywiązany do tamtego miejsca, nie traktował go jak dom, w końcu jego miejsce było z rodzicami i małą Sophią, która rosła każdego dnia, gdy nie było go z nią. Było to w pewnym sensie duże zawiedzenie, że nie mógł spędzać z nią tyle czasu, ile chciał, chociaż i tak mieli naprawdę dużo ciepłych wspomnień z okresu dzieciństwa. Miło było jednak widzieć, że praca pomimo nie najlepszego przełożonego sprawiała Pomonie przyjemność. W końcu on sam nie mógł powiedzieć, że wszyscy jego koledzy z pracy byli... No, cóż. Odpowiedni do ich rodzaju dyspozycji i poświęcenia. Jedni byli starzy, doświadczeni i znudzeni, inni młodzi, ambitni, ale równocześnie bez żadnego bagażu praktycznego. Mało funkcjonariuszy działało z równą mocą przez cały okres swojej kariery. Jego młodsza kuzynka uderzyła w czuły punkt, gdy spytała o to, co robił ostatnio. Wiedziała, że Raiden lubił się chwalić osiągnięciami i chociaż znał Sprout to dał się wciągnąć w tę małą grę, szczerząc się wpierw do niej, a potem do młodego.
- Ostatnio badam sprawę pewnego morderstwa na obrzeżach Londynu, ale! Ciekawsze jest rozpracowywanie pewnego gangu, który urządza nielegalne walki w dokach - zaczął, akcentując ostatnie słowa i patrząc uważnie na zainteresowaną twarz Nate'a. Przypominał zapewne jego samego, gdy z podekscytowania nie mógł usiedzieć przy rodzinnym stole podczas wizyt pewnego znajomego ojca, który należał do brygady. - Musiałem udać się tam jako tajniak i wygrać walkę. Na gołe pięści, młody - dodał, otwierając szerzej oczy, a chłopiec z otwartą buzią potakiwał głową.
Zaraz jednak Nate zaczął opowiadać o tym, co robił w ostatnim tygodniu, a oboje z Pomoną słuchali jego ekscytujących przygód. Raiden trochę tęsknił za tym czasem, gdy biegał po drzewach. Teraz jednak nie mógł się skarżyć na nudę. Na pewno nie on. W połowie rozmowy weszła Peony i mogli w końcu zacząć jeść! Wpierw dostały panie, potem panowie i gdy każdy miał wystarczającą ilość jedzenia, w tym samym momencie policjant z małym chłopcem unieśli w podziękowaniu szczęśliwe twarze. Carter mrugnął jeszcze do syna Piwki, gdy spytał o bitwę na jedzenie. Dużo nie wiedział o swojej mamie. Oj dużo.
- Nie wiem czy słyszałyście, ale pisali o tym w gazetach - zaczął w pewnym momencie, jedząc i mówiąc równocześnie. - Dwóch alchemików tak długo babrało się w swoim eliksirze, że zamienili się w króliki. I to nie jest najlepsze. Zupełnie stracili pamięć!


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Jadalnia [odnośnik]29.11.16 10:30
Och, wszyscy razem przy jednym stole. Brakuje co prawda całego rodzeństwa Sprout, rodziców oraz kuzynostwa, ale tak też jest miło. Inaczej każdy by się przekrzykiwał, a ile jedzenia trzeba byłoby zrobić! To znaczy - mateczka pewnie i sama by wszystko obrobiła (ma w tym pewną wprawę…), ale zasługuje na odpoczynek. Przynajmniej od czasu do czasu, gdyż to kobieta-wulkan energii, zawsze jakieś zajęcie sobie znajdzie. Tak jak wróciła do hipogryfów, nie mogąc znieść powiększającej się pustki, a co za tym idzie - nudy w domu. Piwka jest do niej bardzo podobna, jak tak patrzę na jej krzątaninę. Nie, żebym wcześniej tego nie dostrzegła, ale z czasem takie wnioski zacierają się w pamięci, szczególnie kiedy nie są odświeżane na bieżąco. Uśmiecham się do mojej cudownej rodzinki starając się odciąć od wszelkich myśli, co umożliwia mi smakowity zapach zupy cebulowej. Czuję, że zaczyna mi burczeć w brzuchu!
- Nie wiem Piwciu, najlepiej trzeba to sprawdzić - mówię ożywiona, w wiadomym celu. Nie mogę pochwalić zawczasu, gdy zupa może zostać jeszcze zabrana, a tego bym nie przeżyła. Chwilowo jednak moją uwagę od jedzenia odwraca Raiden - wyobraźcie sobie zatem jak wielką ma on moc przyciągania skoro nawet ja zapominam o dorwaniu się do obiadu!
Trochę się krzywię na wydźwięk morderstwa. To straszne, że ludzie mają w sobie tyle nienawiści, żeby zabijać. Nie komentuję jednak tych rewelacji próbując sobie wyobrazić jak takie nielegalne walki wyglądają. Okładają się zaklęciami? Och, kuzyn jak zawsze spieszy z wyjaśnieniami. Walki na gołe pięści, auć! Jak to musi boleć!
- Nie połamałeś się? - pytam go ze zdziwieniem. Niby to oczywiste, że Carter jest policjantem, ale nadal nie mogę wyjść z podziwu jak on to robi, że ze wszystkiego uchodzi bez szwanku. Uroki to jeszcze rzeczywiście potrafią nie zostawić śladu, ale pięści? Rai nie ma tyle ochronnej warstwy tłuszczyku co ja, to musi boleć!
Widząc podekscytowanie Nate’a nie mam serca wdawać się dłużej w te pogawędki - zresztą, jedzenie czeka! Zabieram więc moją łyżkę i zaczynam pałaszować zupę.
- Mmmm, pycha - komentuję między jednym a drugim przełknięciem. - A wyobrażacie sobie jak by smakowała z takim roztapiającym się serem? Poezja - zachwycam się nadal. Nawet się trochę zawieszam nad moją idylliczną wizją, dopiero dalsza część wypowiedzi wybudza mnie z letargu. - Taka dobra, że babeczki poczekają - stwierdzam radośnie pakując łyżkę do ust. I wtedy zaczął się o artykule z Horyzontów Zaklęć! Naturalnie, że je czytam, mają tam bardzo ciekawe treści.
- A to nie było tak, że jeden został królikiem, a drugi stracił pamięć? - pytam w lekkim zamyśleniu, zastygając z jedzeniem w połowie drogi do buzi. - Swoją drogą, co za głupota, nie? Jak można cały dzień próbować niesprawdzony eliksir? - zadaję retoryczne pytania. - Jakby mój mąż mi coś takiego zrobił, to w odwecie przyrządziłabym z niego pasztet - podsumowuję ten brak roztropności. Dopiero wtedy mogę dokończyć jedzenie, chociaż nie powiem, trochę się zdenerwowałam.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Jadalnia [odnośnik]02.12.16 13:25
Ich mama była prawdziwą gospodynią. Peony prawdopodobnie nigdy nie miała być taka wszechstronna. Ciężko jest nawet sobie wyobrazić jak wygląda przygotowanie obiadu dla tak dużej rodziny. Święta na przykład były wyzwaniem, bo przecież nie wchodziła tutaj już tylko ich rodzina Sproutów, ale dziadkowie, kuzyni i przyjaciele. Można było podziwiać z jaką niesamowitą precyzją robiła to jej matka i choć Peony nie będzie miała na głowie nigdy tak wielu małych brzdąców biegających po domu to jednak chciała nabrać choć trochę podzielności uwagi swojej matki. Dzisiejszego dnia postarała się nie tylko dlatego, że to był pierwszy raz od dłuższego czasu, kiedy siedli do jednego stołu, ale też dlatego, że wiedziała iż jest im coś winna. Pomce to, że jej nie było. Wyjechała zostawiając rodzeństwo i chociaż wiedziała, że każde z nich ma już swoje życie to jednak czuła, że jej nieobecność nie powinna tak wyglądać. Raidenowi swój ostatni wybuch, które też nigdy nie powinien się zdarzyć. Nie znała jednak lepszego sposobu. Uśmiechnęła się na słowa siostry zaraz przenosząc uwagę na opowieść kuzyna. I choć taka właśnie była ich rzeczywistość to poczuła zimny dreszcz. Oczywiście jej syn przyjął to jako najlepszą policyjną opowieść na świecie i mogła dać sobie uciąć rękę, że teraz wszystko w domu będzie traktowane przez młodego Sprouta mocą pięści. Parsknęła śmiechem słysząc pytanie siostry. - Myślę, że to nie pierwszy raz, kiedy opowiada tę historię. - powiedziała szeroko się uśmiechając. Już mogła sobie wyobrazić te wszystkie kobiety niemalże mdlące na tą opowieść. No chyba nie myślał, że dziewczyny całkowicie puszczą to mimochodem. Właściwie nie była pewna czy jedzenie przypadnie im do gustu, ale idąc za słowami jakie zawsze powtarzała jej mama; „głodny i kromką chleba się naje” postanowiła nie przeżywać swoich kulinarnych ekscesów. Słuchając zachwytów siostry przewróciła oczami. - Jesteś niemożliwa. - odparła uśmiechając się szeroko. - Poczekajcie bo to jeszcze nie koniec. - uprzedziła. No chyba nie chcieli się przejeść zanim dojdą do głównego dania. Tak, dobrze pamiętała ten artykuł. Właściwie sama go nie czytała, ale jej sąsiadka nie mogła nie poinformować Peony o tych szalonych badaniach. Skinęła głową. - Tak, chyba właśnie jedno z nich straciło pamięć. - powiedziała kręcąc głową. - Uważam, że to jest gruba przesada. Zawsze powtarzam, że z wiedzą trzeba ostrożnie. A teraz masz Merlinie królika i niemowę. Dokąd ten świat w ogóle zmierza? Jeszcze trochę i sami będziemy się zmieniać w... pasztet.- powiedziała i choć sytuacja była prawdziwie komiczna to jednak pokazuje tragiczne skutki nadużywania magii. Kiedy skończyli jeść zupę Peony szybkim krokiem ruszyła do kuchni by dopilnować, że całość doleci do jadalni szybko i bezproblemowo. - Pieczeń na stół raz… - mruknęła wracając do jadalni. Usłyszała tylko głośne „mięso” z ust syna. To chyba oznaczało, że dobrze wybrała.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Jadalnia [odnośnik]04.12.16 21:41
Zerknął na młodszą kuzynkę, która najwyraźniej bardzo się przejęła jego słowami. Zawsze umiał jej zaimponować w ten niebezpieczny sposób, który zaraz zmieniał jej podekscytowanie w zmartwienie. I tak było też i tym razem, bo widząc malujące się na jej twarzy emocje, nie mógł nie przypomnieć sobie niezliczonej ilości razy, gdy wcześniej również i w Szkole Magii i Czarodziejstwa patrzyła na niego w ten sam sposób. A to gdy wpakował się w jakieś kłopoty, szlaban czy bójkę i najczęściej wychodził z nich bez większych uszkodzeń. Chociaż gdy odkrywał tajemnice Hogwartu w podziemnych przejściach lub ukrytych komnatach najchętniej przywołała go do porządku, chociaż on był w siódmej a ona w pierwszej klasie. Nie dało się jednak ukryć, że byli do siebie bardzo przywiązani i nie potrafili trzymać się od siebie z daleka. Żałował, że spędzili tam tylko jeden rok i nie mógł grac roli sławnego starszego kuzyna jeszcze dłużej. Penny raczej nie mógł go zastąpić. Z bratem Sproutów i z tą jego pokracznością tworzyli razem oryginalną parę.
- Oj, przestań, Pom - odparł jej lekko, machając ręką na jej zaskoczone słowa. - Nie dałem się uderzyć - dodał, pochylając się nad Nate'm i przez chwilę udając, że się boksują z młodym.
Zaraz jednak wjechało jedzenie i nie było mowy o dalszej rozmowie. A przynajmniej nie przez dłuższą chwilę, bo Raiden był strasznie głodny! A to oznaczało, że nie można było mu przeszkadzać. Ale naprawdę się rozpływał z każdym kęsem. Jego mina zresztą musiała mówić, że był w siódmym niebie. Jednak gdy Pomka podchwyciła temat artykułu, wzruszył ramionami. - Nie pamiętam dokładnie co tam było, ale no... I to niby mieli być zawodowi alchemicy? Nie wiem w którym miejscu. Trzeba być naprawdę nieźle pokręconym, żeby coś takiego zrobić. Samemu zamienić się w królika... - mruknął, kręcąc głową i znowu na moment zajmując się tym co miał na talerzu przed nosem. - Nie obraziłbym się za taki pasztet - dodał, uśmiechając się z pełnymi policzkami niezwykle uroczo do swojej młodszej kuzynki. Spojrzał na Peony i potrząsnął głową, potakując na jej słowa. Zaraz jednak oszalał ponownie, widząc, że kolejne danie wjechało na stół. - Ja będę kroić! - krzyknął, zaraz porywając noże i całkiem sprawnie zaczął dzielić mięso na porcje. - W ogóle gdzie jest Aspen?


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Jadalnia [odnośnik]08.12.16 14:51
Może to jest pierwszy raz. A może sto pierwszy. To nieważne! Martwię się o swoich najbliższych, nie możecie tego tak bestialsko ignorować, kochana rodzinko. Wywracam oczami na wasze słowa. Nawet Nate wydaje się być zafascynowany historiami o przemocy. Nie lubię bójek, kłótni, walk - najchętniej wszystkiego bym zakazała. Niestety, ale tak właśnie zbudowany jest ten świat. Z małych cegiełek zła przeistaczającego się w mur nie do pokonania. Pozornie. Wierzę, że akurat dobro przezwycięży wszystko. Niestety, żeby dobro mogło działać, musi sięgać po narzędzia zła, takie jak bitwa właśnie. Wzdycham nad swoimi fanatycznymi myślami, nad wesołością rodzinki. Odkąd wypłynęła ta sprawa z Billym moje rozmyślania pędzą po różnych chaotycznych torach. Tych najgorszych, najmroczniejszych. Brzmiałabym jak stara, zgorzkniała i zrzędliwa ciotka gdybym tylko uwolniła całą kaskadę refleksji wprost na ten stół. Na szczęście maskuję się uśmiechem oraz zadowoleniem z jedzenia. Ono naprawdę jest pyszne, tego nie trzeba nawet udawać. Pożywienie łagodzi obyczaje, jak to mówią. Jak ja mówię.
- To masz szczęście. Uderzyłabym cię na dokładkę, dla poprawy - burczę w stronę kuzyna, zaraz nieelegancko wytykając mu język. Nie powinien tak ze mnie kpić! Powinien przeprosić i obiecać, że nigdy więcej nie będzie się narażać. Mhm. Nienarażający się policjant… To jak blok czekoladowy z bakaliami bez czekolady. Wzdycham więc ponownie nad naszym pokręconym życiem.
- Mam nadzieję, że nie koniec! - Ożywiam się na kolejnej wzmiance o jedzeniu. Tak, im więcej, tym weselej, żelazna zasada.
- Otóż to! - wykrzykuję na słowa Piwki, dzierżąc w dłoni łyżkę niczym berło, którym właśnie wymachuję do taktu kiwania głową. - Niedługo wszyscy zamienią się w pasztet. Ale jest też dobra część tego zjawiska - jako ci rozsądni będziemy mieć co jeść - dodaję zaraz, zerkając znacząco na chrześniaka. Tak, tak koleżko, słuchaj co mówią dorośli. Bierz przykład z tej mądrości, używaj jej godnie.
- Zawodowi alchemicy… - mruczę jeszcze pod nosem, z niedowierzaniem kręcąc głową. I jeszcze zupa się skończyła. Dobrze, że Piwka przygotowała pieczeń, gdyż smutek zagościłby we mnie już na stałe.
Razem pozwoliłyśmy Raidenowi przejąć inicjatywę w krojeniu, ale na jego pytanie spojrzałam sugestywnie na siostrę. - No właśnie, gdzie? - pytam gospodynię. Skoro nasz kuzyn nie wie, to znaczy, że nic zawodowego. Czy zaprosiłaś go w ogóle, kochanie?



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Jadalnia [odnośnik]12.12.16 11:04
Peony jeszcze w szkole często narzekała na stagnacje. W domu była nauczona ciągłego ruchu. Jeżeli rodzice nie znaleźli im jakiegoś zajęcia to oni sami je znajdowali. Dzień w ich chatce mijał na ciągłym ruchu więc co się dziwić, że później w szkole jej tego po prostu brakowało. Dlatego też rozumiała te wszystkie szalone rzeczy, które robili uczniowie pod zamkniętym okiem nauczycieli. Zwiedzanie szkoły, tajemne przejścia, sprawdzenie każdej cegły zamku… ona sama tego nie robiła, ale czasami zazdrościła swojemu kuzynowi i bratu tego, że mogą tyle przeżyć. Zmartwienie gdzieś w tym wszystkim uciekało. Jasne, że gdyby komuś z jej rodziny coś zagrażało to rzuciłaby wszystko, a po drodze zjadła paznokcie z przerażenia, ale ku zdziwieniu nawet jej własnym wcześniej nie przywiązywała tak wagi do ryzyka. Teraz za to znała doskonale jego gorzki smak. Widząc wymianę między Raidenem i Pomką uśmiechnęła się szeroko. Wiedziała, że w ich rodzinie jest coś szczególnego. Nawet jeśli nie do końca wiedziała jak to nazwać. Bo oczywiście wsparcie, troska, bliskość… to wszystko nieprzerwanie towarzyszyło im przez lata. Jednak cała ich relacja była głębsza nawet jeśli nie do końca zawsze zdawali sobie z tego sprawę. Peony spojrzała na syna i mrugnęła do niego okiem na co ten tylko się uśmiechnął i wrócił do obserwowania gości i ich wymiany zdań. To kolejna rzecz na którą Piwka chciała patrzeć. Chyba jedna z tych rzecz przez, które Piwka postanowiła wrócić do domu. Kontakt z rodziną. Kiedy byli we dwójkę nie mogła narzekać. To była dobry czas na złapanie oddechu. Jednak na dłużej to by nie przeszło. Byli wszyscy za bardzo zżyci. Czuła, że jakby sama nie wróciła to zostałaby tutaj ściągnięta siłą. - No tak… albo jesz pasztet, albo zostajesz pasztetem. - mruknęła i wyszła z tego trochę puenta tej całej rozmowy. Taka selekcja naturalna. Chociaż ludzie wokół nich i tak się już zabijają. Nie trzeba zbyt długo czekać. Patrzyła jak Rai kroi pieczeń i jako dobra gospodyni zaglądała czy aby na pewno wszystko się upiekło. - Nigdy nie zapomnę… - zaczęła podając Pomce kartofelki. - świąt u ciotki Skamander. Wujek kroił pieczeń i aż stępił nóż taka była niedopieczona, że nawet nóż nie chciał przez nią przejść. Pamiętasz co zrobiła mama? - zapytała szturchając Pomkę. - Kazała nam zjeść dokładkę zupy… to Aspen chyba nie zrozumiał dlaczego i zjadł cały kawałek. - tu przeniosła wzrok na Cartera. - Albo znając życie Ty go namówiłeś. - parsknęła śmiechem nakładając pieczeń na talerz młodego Sprouta. Kiedy już wszyscy siedli i mogli cieszyć się posiłkiem Peony odpowiedziała na pytanie dotyczące brata. - Miał być, figa jedna. Ale przedwczoraj wysłał mi sowę, że ma do załatwienia ważną sprawę dotyczącą hipogryfów i prosił, żebyśmy nie przekładali. Więc nie przekładałam. Zgaduje, że po prostu nie chciał się z Wami widzieć. - odparła z uśmiechem na ustach. Zaraz wszyscy zabrali się do jedzenia i buzie na chwile im się przymknęły. Kiedy skończyli jeść obiad, a puste talerze zniknęły ze stołu Peony odchyliła się na krześle. Nie mogła powiedzieć, że się nie przejadła w tym momencie. - Na deser będziecie musieli chwile poczekać bo chciałam, żeby polewa była świeża. Ale… - machnęła ręką i na stole pojawiły się przyniesione przez Pomkę babeczki. - … jeszcze jest jedna pyszność. - mruknęła.

z.t

[bylobrzydkobedzieladnie]


do not cry because it is over
smile because it happened



Ostatnio zmieniony przez Peony Sprout dnia 17.12.16 19:51, w całości zmieniany 1 raz
Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Jadalnia [odnośnik]12.12.16 12:17
Wiedział, że Pomona była pacyfistką i brzydziła się każdym przejawem agresji. Najwidoczniej cała jej niechęć przeszła na kuzyna, który w bójkach czy przeróżnych walkach czuł się naprawdę pewnie. Rozumiał troskę i strach młodszej Sprout, ale nie widział potrzeby, żeby jej obiecywać. Przecież to było połączone z jego pracą, a z tej nie zamierzał rezygnować. Chyba że jakaś siła wyższa będzie za to odpowiedzialna i go do tego zmusi. Policja antymugolska na przykład. Wykrzywił usta na chwilę, ale zaraz zaczął jeść dalej, nie chcąc, by ktoś zauważył to, gdzie pędziły jego myśli. Podczas gdy kobiety mówiły coś o pasztetach, on razem z synem Peony zgarniali łyżką pyszną zupę z talerzy. A potem przyszła jeszcze pieczeń, na której widok oczy Raidena dosłownie rozbłysły. Właśnie tego potrzebował. Gdy kroił, nie dało się nie zauważyć, że Piwka obserwowała go uważnie. Czy aby kroi właściwie? Czy aby nie zepsuł? Czy aby wszystko tam w porządku?
- Ciotunia potrafiła robić przepyszne pączki - wtrącił, rozpływając się na samo wspomnienie. Kiedy to było, gdy siedzieli wszystkimi rodzinami przy stole? Słysząc pytanie lub właściwie uwagę starszej kuzynki, wzruszył ramionami. - Powiedziałem, że na pewno nie zje tej pieczeni, a on że na pewno zje, więc... - urwał dość efektownie, przekładając kawałek mięsa na talerz Peony, a zaraz potem też Pomony. - Komu sosu? - spytał, rozglądając się po siedzących, aż w końcu sam mógł zająć się pałaszowaniem. - Skoro tak ma mnie dość, niech idzie pracować z hipogryfami, a nie ze mną - odparł, gdy skończył jeść. Był pełen, ale w ten dobry sposób. Zaraz jednak ktoś zaczął go szturchać w bok, patrząc dość usilnie w policjanta jakby chciał mu coś powiedzieć telepatycznie. Raiden zrozumiał, że kobiety powinny posprzątać, a mężczyźni udać się na jakieś ciekawe podróże. Cóż... Nie miał zamiaru protestować.
- Chodź, młody - mruknął, patrząc na Nate'a. - Pójdziemy sprawdzić czy wasz ogród jest bezpieczny. A może przy okazji porąbiemy drewno, co?
Mrugnął go chłopca i zanim zniknęli w drzwiach prowadzących na ogród, Raiden szybko wrzucił sobie do ust jedną babeczkę, a kolejne dwie włożył do kieszeni. Bo w końcu nic nie mogło się zmarnować!

|zt


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Jadalnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach