Dragomir Wasilij Dolohov
Nazwisko matki: Abbott.
Miejsce zamieszkania: Londyn.
Czystość krwi: Czysta ze skazą.
Status majątkowy: Średniozamożny.
Zawód: Tymczasowo bezrobotny.
Wzrost: 179 cm.
Waga: 71 kg.
Kolor włosów: Czarny.
Kolor oczu: Jasnoniebieski.
Znaki szczególne:Na lewej ręce blizna po uderzeniu szpona hipogryfa.
12 ½ cala|Sztywna|Cis|Szpon Hipogryfa.
Slytherin.
Orzeł.
Martwy opryszek, wymachujący nożem.
Intensywny zapach leśnych drzew oraz nieco wanilii.
Lecący w powietrzu, wśród hipogryfów i orłów, Dragomir.
Czarna Magia, Pojedynki, Magiczne stworzenia tj. Hipogryfy.
Osy z Wimbourne.
Magiczne pojedynki, szermierka.
Żadnej.
Nikolaj Coster - Waldau.
Wasilij Dolohov oraz Anna Abbott poznali się w Esach & Floresach; on był pracownikiem, najzwyklejszym księgarzem, ona zaś uzdrowicielką w Świętym Mungu. Od razu się polubili, gdy doradzał jej odnośnie najlepszych ksiąg o zielarstwie leczniczym. Zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu, a pobrali się trzy lata później - Anna była najmłodszą z trzech sióstr, a jej brat i rodzina mieli najpierw obiekcje co do człowieka, w którym się zakochała. Jednak okazało się, że Wasilij, który poprosil jej ojca o pozwolenie na zaręczyny, to człowiek o prawym sercu, który w zupełności podzielał poglądy Abbottów, dlatego też wkrótce potem Anna wyszła za Wasilija. Kolejny rok minął, a Anna była w ciąży. Gdy dziecko się narodziło, zaczęło spędzać im sen z powiek.
Wczesnym rankiem w domu państwa Dolohov zahuczało, gdy narodził się chłopiec. Nadano mu imię Dragomir, po prapradziadku Wasilija, który był silnym czarodziejem i mądrym, choć lekko zbzikowanym teoretykiem magii. W rodzinie Dolohov krążyła tradycja, iż nadanie na nowo narodzone dziecko imienia po przodku pozwoli przejąć mu najlepsze z jego cech. Wasilij, jako ojciec, miał pewne przeczucie, że tak właśnie będzie - że Dragomirowi będzie niegdyś dane zaznać potęgi magii, która wyniesie go na wyżyny czarodziejskiej społeczności. Nie myślał tu wcale o czarnej magii - ba, jego ojciec oraz matka gardzili nią i czarnoksiężnikami, obrzucając ich wyzwiskami w najgorszy możliwy sposób. Oczywiście, nie przy obecności ów podmiotów ich pełnych pogardy rozmów.
Było pewne, że dzieciak będzie czarodziejem - przecież nie mogło być inaczej, prawda? Ale i tak wszystkich serce ściskało czasem na myśl, że może jednak ich syn jest charłakiem. Najczęściej te myśli nachodziły jego ojca, ale szybko je od siebie odrzucał.
I prawidłowo; w wieku lat siedmiu, pewnego mglistego wieczoru, Dragomir wyszedł przed dom, chcąc odnaleźć książeczkę, którą ze złości (z zupełnie nieistotnego powodu) wyrzucił przez okno, które było... zamknięte. Książka po prostu przez nie przeleciała jak duch przez ścianę. A potem, gdy wyszedł, mgła rozstąpiła się wokół niego na moment, pozwalając mu znaleźć ów ukochaną książeczkę. Wywołało to krzyk radości rodziców młodziutkiego Dragomira, który nawet nie wiedział, o co chodzi, choć oczywiście opowiadano mu o magii. Ale on nie potrafił zrozumieć, czemu jego rodzina tak się ucieszyła, ponieważ według niego była to rzecz powszechna. Dopiero kilka dni później, gdy spytał rodziców, czemu tak się cieszyli, oni opowiedzieli mu, że nie każdemu zdarza się być czarodziejem. Wtedy też dowiedział się o mugolach. W tym wieku kształtowanie jego charakteru było coraz trudniejsze, więc, mimo usilnych prób rodziców wpajania młodziakowi szacunku do wszystkich istot żywych, on miał już zasiane ziarno swojej opinii, dosłownie zalążek: mugole to podrzędny gatunek, a czarodzieje powinni trzymać pieczę nad światem zarówno magicznym, jak i niemagicznym. Ta opinia jednak była nie do końca stabilna, ale Dragomir przekonał się o prawdzie tej tezy dopiero wtedy, gdy poznał Toma Marvolo Riddle'a.
To był początek procesu jego wewnętrznej i zewnętrznej transformacji, z małego, niepewnego siebie chłopaczka w dorosłego mężczyznę o niezwykłej sile umysłu.
Hogwart, bo tak nazywała się szkoła, do której trafił Dragomir, był dla niego niezwykłym symbolem architektury. Piękna, ogromna szkoła, od której emanował zew przygody, ale i stoickiego spokoju. Gdy tylko jedenastoletni Dolohov stanął przed jego mosiężnymi wrotami, od razu poczuł aurę bezpiecznej przystani i wiedział, że dla niego będzie to drugi dom.
Gdy zasiadł na stołku i przymierzył tiarę, trochę się bał. Co, jeśli nie zechcą go w jego nowym domu? Albo trafi nie do tego, co trzeba? A co jeśli się pomyli albo coś się stanie i w ogóle nie zostanie przydzielony? Próbował zrobić pewną siebie, przekonującą minę, ale zamiast tego na twarzy wyrosło mu nieco pokraczne skrzywienie, przy czym osoby siedzące najbliżej podwyższenia zachichotały nerwowo. Gdy Dragomir tylko to usłyszał, jego mina zrzedła, a przynajmniej tak mu się zdawało. Już na początku stracił pewność siebie. Ale zamiast smutku na twarzy, pojawiła się jedynie beznamiętna kreska.
A tiara wrzasnęła: "Slytherin!"
Zasiadł przy stoliku ślizgonów, napawając się ich radosnymi okrzykami i rechotami. Przyjęli go przyjaźnie, a jemu na powrót wróciła pewność siebie, a Hogwart znów stał się bezpieczną przystanią.
Wiedział, że na sto procent trafił tam, gdzie powinien. Podpowiadał mu to instynkt.
No i miał całkowitą rację.
Byli już w piątej klasie. On i Craig - jego przyjaciel z tego samego domu - stali wraz z kilkoma innymi uczniami przy Tomie, który po cichu mówił o wyższości czarodziejów nad resztą istot i o tym, iż mugolów i szlamy powinno zgnieść się jak robaki.
Tom Riddle był dla niego autorytetem, choć nie aż tak wielkim; był młodszy od Dragomira. Potrafił przekonać osoby w jego kręgu o swoich słusznościach, jakoby mugole są i zawsze będą jedynie niczym innym, jak syfem, który należy usunąć. Młody Dolohov dał się tej opinii również przekonać, jako że już od małego miewał wątpliwości, jakoby mugole byli równi z czarodziejami.
Sam Dragomir nie wpatrywał się w niego ślepo niczym posłuszny pies. Lubił być niezależny na swój sposób. Poza tym, Tom i tak zwracał na niego małą uwagę, jako że piętnastolatek rzadko kiedy się odzywał. Tak naprawdę, jedyną osobą, z jaką rozmawiał żywiej i na dłuższy czas był jego przyjaciel Craig Burke. W przerwie świątecznej miał raz okazję przejść się po Śmiertelnym Nokturnie wraz z Craigiem - wtedy właśnie znalazł gdzieś w ciemnej uliczce niewielki notatnik; zawierał on kilka zaklęć, ich opisy oraz niewielkie vademecum o tytule "Czarna Magia - dlaczego jest wszechpotężna". Oczywiście młodziak schował go do kieszeni, nigdy nie mówiąc o tym nikomu, nawet najlepszemu przyjacielowi.
Odkąd znalazł książkę, ukradkiem studiował arkana czarnej magii, ich teorię, zapamiętując je dokładnie i próbując je zrozumieć. Gdy nie był w Hogwarcie - na przykład w wakacje - wychodził z domu, idąc w odludne miejsce, a tam brał zamiast różdżki najzwyklejszy, niemagiczny patyk i wymawiał czarnomagiczne zaklęcia, robiąc odpowiednie przy tym ruchy. Przez półtora roku robił to intensywnie co dwa dni, w wakacje i święta, aż w końcu wszystkie pamiętał wręcz znakomicie. Oczywiście, żadnego nie użył - nie miał jak, skoro nie machał różdżką, nawet jej przy sobie nie miał w takich momentach.
Jego oceny poświadczały jego inteligencję - z przedmiotów praktycznych, takich jak np. zaklęcia czy ONMS miał najwyższe noty z możliwych. Nie miał natomiast głowy do zielarstwa czy historii magii, które - według niego - były nieprzydatne w praktyce na dłuższą metę. Eliksiry szły nu nieco lepiej, ale zawsze musiał korzystać z pomocy innych kolegów. W końcu ze szkoły nie wyniósł żadnej większej wiedzy z tych właśnie przedmiotów.
Interesował się również magicznymi stworzeniami - uważał, że one również zdecydowanie górują nad zwierzętami mugoli. Szczególną uwagę na lekcjach poświęcił niegdyś hipogryfom - zakochał się w tych stworzeniach. Po tejże lekcji uciekał często do biblioteki, czytając o nich i zdobywając jak największą wiedzę.
Przez te wszystkie lata w szkole nauczył się ukrywać swoje coraz to bardziej rosnące umiejętności pod otoczką rzekomej słabości i notorycznych kłamstw. Był w stanie oszukać z łatwością nawet niektórych profesorów, mówiąc wszystkim, że uczy się na pamięć. Robił wtedy przekonujące miny i dopasowywał do nich wymyślne ruchy ciałem, jakoby była to prawda. W ten sposób nauczył się nie tylko mistrzowsko kłamać, ale również przemawiać do innych. Oczywiście robił to długo i po ukończeniu Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, stając się wręcz mistrzem intryg. Nauczył się nawet udawać lekkie kulenie na prawą nogę w zupełnie naturalny sposób, jednak kiedy trzeba było wykorzystać swój potencjał fizyczny - który Dragomir od czasu do czasu starał się podbudowywać - nagle kulenie nie było już żadnym problemem.
Miał również swój zmienny charakter, nieco zadziwiający. Na zewnątrz wyglądał na niemalże zawsze stoicko spokojnego, ale w rzeczywistości nie było aż tak trudno go rozzłościć. Złości jednak nauczył się nie okazywac aż tak bardzo, aczkolwiek, gdy wpadał w szał, czasem zdarzało mu się nie myśleć logicznie. Cóż, czarodziej czy nie czarodziej, Dragomir był jedynie śmiertelnikiem.
Po Hogwarcie i ukończeniu pełnoletności robił coś takiego częściej, tym razem z prawdziwą różdżką, za każdym razem próbując znaleźć nowe miejsce do ćwiczeń. Ćwiczył każde możliwe zaklęcie czarnomagiczne poza Avadą Kedavrą - zbyt się bał jej użyć chociaż na robaczku. Ale używał Imperiusa i Cruciatusa, zaraz potem uciekając błyskawicznie do domu za pomocą teleportacji, której kurs zdał w siódmej klasie. W ten sposób trzymał formę w używaniu Czarnej Magii, tak bardzo w niej zaintrygowany, ale nigdy nie przekroczył granicy.
Aż pewnego dnia, wracając wieczorem do domu z pustej polany, został napadnięty przez rabusia, który był mugolem - nie wymachiwał różdżką, a nożem. Dragomir dobył różdżki i wymówił instynktownie pierwsze lepsze zaklęcie, które od razu pojawiło mu się w głowie, wymachując błyskawicznie różdżką.
Napastnik padł martwy na miejscu. Dragomir, zrozumiawszy co się stało, nie przejął się tym aż na tyle, by płakać czy umartwiać się nad tym, co zrobił. Ulotnił się jednak z miejsca zdarzenia i od tamtego czasu, po użyciu każdego niewybaczalnego zaklęcia, żył przez pewien okres czasu w strachu przed sprawiedliwością. Jego sny zaś do dziś nawiedza wizerunek tegoż mugola; stał się on również jego boginem.
Dragomir stracił kontakt z Craigiem, który zniknął z Anglii; to samo usłyszał o Tomie, który nagle przestał się pojawiać w Londynie.
Przez ten czas pracował w rezerwacie hipogryfów, troszcząc się o te wspaniałe zwierzęta; co jakiś czas nad rezerwatem przelatywały orły; były to chyba jedyne stworzenia niemagiczne, które (poza sowami) polubił Dragomir. Były wolne, wznosiły się na wyżynach, ale były również zabójczymi drapieżnikami.
W międzyczasie mężczyzna ćwiczył ciało, praktykując szermierkę' jego ruchy stawały się szybsze i bardziej płynne, przez co w wielu sytuacjach - chociażby w kilku ulicznych pojedynkach - pozwoliły mu wybrnąć z tych sytuacji zwycięsko (oczywiście publicznie nie używał czarnej magii).
Znalazł również kurs nauki zaklęcia patronusa; zapisał się natychmiastowo. Przodował w grupie w kursie, jako zdolny i pojętny człowiek. Jego patronus wkrótce potem przybierał formę orła.
Pod koniec roku pięćdziesiątego piątego Dragomir opuścił rezerwat dla hipogryfów, poświęcając się czarnej magii całkowicie. Wciąż jednak tęskni za rezerwatem i zapewne niedługo do jakiegoś znów trafi.
Dragomir dowiedział się o powrocie zarówno Toma, jak i Craiga do Anglii. Gdy tylko Craig wrócił, od razu odnowiła się między nimi dawna więź. Dragomir wyznał mu, że studiuje czarną magię, wiedząc, że jego przyjaciel to zrozumie. A on przedstawił go Czarnemu Panu i wprowadził do stowarzyszenia "Rycerzy Walpurgii".
Kiedy Tom Riddle wejrzał do jego głowy, przewijały mu się najstraszniejsze i najprzyjemniejsze momenty jego własnego życia; kiedy był poniżany bądź wybijał się przed szereg. Czarny Pan nie znalazł w nim skazy, która nie pozwoliła by Dragomirowi dołączyć do Rycerzy.
A wkrótce później nakazał mu zgładzić pracownika Ministerstwa, który - jak usłyszał - był zbyt dociekliwy i próbował wypytywać o możliwe plany Czarnego Pana.
Trafili na siebie na ulicy, o północy. Przestraszony, skurczony w sobie urzędnik i on, Dragomir Dolohov, wyprostowany i trzymający różdżkę w dłoni. Zaklęcie było proste; wystarczyło je wymówić. Zanim jego "przeciwnik" cokolwiek powiedział, on rzucił już klątwę śmierci na niego. A potem odszedł, spełniwszy swe zadanie.
Od tamtego czasu sumiennie służy swemu Panu, czerpiąc z arkan czarnej magii potęgę i mając nadzieję na przywłaszczenie jej sobie... w pewnym dniu, który nadejdzie.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 9 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 7 | Brak |
Czarna magia: | 9 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 5 | Brak |
Biegłość | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami | IV | 13 |
Kłamstwo | V | 25 |
Retoryka | IV | 13 |
Silna wola | IV | 13 |
Szermierka | III | 7 |
Reszta: 4 |
Różdżka, Teleportacja, 12 punktów statystyk
Witamy wśród Morsów
Zapraszam Cię na fabułę, Dragomirze.