Elliot Moore
Nazwisko matki: Carter
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Mugolska
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Auror
Wzrost: 183 cm
Waga: 83 kg
Kolor włosów: Ciemnobrązowe.
Kolor oczu: Piwne
Znaki szczególne: Blizna na lewym boku, tuż pod żebrem. Wygląda jak blizna po poparzeniu. Nie jest duża i nie rzuca się mocno w oczy.
11 cali, dość giętka, dereń, skrzydło żądlibąka
Gryffindor
Szop
Martwe rodzeństwo
Zapach magicznych proszków do figli; słodkie zapachy; zapach trawy
Rodzina w komplecie
Dziwy alchemiczne i proszkowe.
Osy z Wimbourne
Alchemia, tworzenie magicznych proszków, malarstwo
Rock'n Roll. Klasyczna jak go najdzie.
Hale Appleman
Zacznijmy od tego, że ich ojciec nie był czarodziejem. Był mugolem, który zdobył serce półkrwi czarodziejki i z którym spędziła resztę swojego życia. Mężczyzna ten, choć początkowo nie miał pojęcia o świecie magii oraz o magicznych zdolnościach swej żony, kochał ją zbyt mocno, by po dowiedzeniu się prawdy zostawić ją i odejść. Był więc z nią dalej, żyjąc w małej wsi oddalonej od Londynu i przy okazji płodząc piątkę dzieci. Tak powstał Elliot. I jego trójka braci, oraz siostra.
Elliot Moore nie był pierwszym dzieckiem tego niezwykłego małżeństwa. Nie był też drugi, choć te zaszczytne miejsce odebrał mu brat starszy od niego o zaledwie piętnaście minut. Można więc powiedzieć, że nigdy nie był sam. Nigdy sam się też nie czuł, od zawsze mając nie tylko brata bliźniaka, ale również całą gromadkę rodzeństwa, która ciągle się poszerzała, aż dobiła do zaszczytnej piątki. Bliźniak był jednak mu najbliższy. Cóż się dziwić? Rozumieli się bez słów i Elliot był pewien, że gdyby ktokolwiek potrafił zajrzeć do brzucha ciężarnej kobiety - z pewnością dostrzegłby, że już wtedy dwójka bliźniąt była ze sobą blisko. A okazywali to w różny sposób. Nie można było powiedzieć, że byli grzecznymi dziećmi, oj nie. Już od najmłodszych lat starali się o siwiznę na ojcowskiej głowie, nie raz i nie dwa razy doprowadzając matkę niemalże do zawału. Byli skłonni do zabaw, żądni przygód, wszędzie było ich pełno i nic im nie było straszne. A wiejska otoczka tylko sprzyjała takiemu stanowi rzeczy. Wleźć na drzewo? Jasne! Tłuc się kijami na śmierć i życie, po czym wrócić ledwo żywymi do matki ze łzami w oczach? Przednia zabawa! Rzucanie w starszego brata jabłkami? To za zjedzenie ciastka! I choć pomysły w ich głowach były niemalże zabójcze i choć czasami kłócili się tak okrutnie, że potrafili nieźle się z tego powodu pobić, nie można było powiedzieć, że nie kochali się nawzajem i nie kochali swojego rodzeństwa oraz rodziców. Były z nich łobuzy, ale kochane. I gdyby ktokolwiek chciał wyrządzić krzywdę komuś z ich rodziny - oberwanie kijem byłoby jego najmniejszym problemem.
Magia pojawiła się w ich rodzinie nagle - najpierw za sprawą starszego brata, później nie oszczędzając także bliźniaków. Zaczęło się niewinnie - latające jabłka i ciastka, całe szczęście kończąc się bez większej afery. Aż w końcu nadszedł czas gdy sowa przyniosła podwójny list - zaproszenie do Hogwartu. A więc wyruszyli, początkowo niepewni tego co ich czeka. A czekało ich tam mnóstwo przygód, o których mieli pamiętać przez całe życie. Ileż przyjaciół tam poznali! Ileż zabaw wymyślili! Ileż rzeczy próbowali! Hogwart był istnym rajem dla takich nicponi jak ta dwójka, choć nauczyciele nie podzielali ich entuzjazmu. Mało kto nie słyszał o tej dwójce, która prawdopodobnie była najbardziej rozrabiającym duetem swojego rocznika. Ciężko było ich zmusić do powagi. Pełni odwagi, nowych pomysłów oraz przygód, wymyślali coraz to nowsze psikusy i figle, które doprowadzały do szewskiej pasji nauczycieli. Wielu z nich żałowało faktu, iż nie mogli pozbawić bliźniaków obowiązku uczęszczania na lekcje alchemii i transmutacji, które stały się ich ulubionymi przedmiotami. Z wielką pasją i zaangażowaniem uczyli się nowości, aby wykorzystywać je na własny sposób. I zaczęło się. Wybuch w jadalni? Bracia Moore. Dziewczyna z zielonymi włosami? Bracia Moore. Proszek wywołujący napad śmiechu u całej klasy na dobre pięć godzin? Bracia Moore. Byli pasjonatami wszelkich magicznych proszków, olejków oraz eliksirów, których efekty były najróżniejsze: począwszy od małych wybuchów, skończywszy na fajerwerkach. Było to ulubionym zajęciem zwłaszcza Elliota i pozostało nim na zawsze. Młodszy z rodzeństwa nie raz i nie dwa razy stworzył swoje własne narzędzia psot. I choć psocili razem, starszy był jednak odrobinę bardziej spokojny. I rozważniejszy. Mimo tego ciężko było ich zmusić do powagi. Być może dzięki temu byli lubiani przez większość szkoły (prócz nauczycieli). I choć zdarzały im się bójki, większość takowych toczyli ,,w imię lepszej sprawy", najczęściej w imię młodszej siostry. Bo przecież musieli ją bronić jak na starszych braci przystało, prawda? Oczywiście, znaczna część ich wybryków nie uchodziła im na sucho. Zwłaszcza, gdy zostawali przyłapani na gorącym uczynku. Nie raz i nie dwa razy musieli więc odbywać kary za figle, których się dopuścili. Nie były one takie straszne, gdy odbywali je razem. Osobno natomiast, niestety, były piekielnie nudne...
Mówi się jednak, że wszystko co dobre szybko się kończy, prawda? W ich przypadku wcale nie skończyło się tak szybko, bo koniec wszystkiego zaczął się tuż przed końcem nauki w Hogwarcie, gdy na horyzoncie pojawiło się widmo OWuTeMów. Choć nigdy by się nikomu nie przyznali - bracia Moore już od dawna zastanawiali się w jakim kierunku chcą iść. Bo choć młodszy z braci (Elliot) był bardziej porywczy, nierozważny, emocjonalny i nie skory do planowania takich rzeczy, starszy lubił myśleć w przód, więc zaczął działać dość wcześnie. Początkowo, będąc zaledwie w połowie drogi do ukończenia szkoły, poruszając ten temat jedynie wygłupiali się. ,,Ja będę aktorem!". ,,A ja będę hodować smoki!". Aż w końcu stało się, padło nagle i jakoś zostało już ich w głowach. Kiedy siedzieli w wakacje pod jabłonią nieopodal domu i jedli jabłka, oparci o drzewa.
- A może Aurorzy? - Spytał starszy.
- E tam, Aurorzy. - Machnął ręką młodszy.
A jednak. Już po kilku dniach zapytani przez matkę o ich plany odpowiedzieli zgodnie, że zostaną Aurorami. Niby mimochodem, niby jedynie w połowie jej słuchając i myśląc nad odpowiedzią. Wywołali jednak ogromne poczucie dumy u matki. Matki, która już wtedy była przykuta do łóżka. I nikt tak naprawdę nie wiedział, że była to już końcówka jej życia.
Śmierć przyszła nagle i, można by powiedzieć, nieoczekiwanie. Choć matka zwariowanej piątki od dawna była przykuta do łóżka, nikt tak naprawdę nie chciał myśleć o najgorszym. Jej śmierć była więc szokiem, ogromnym kamieniem, który uderzył w całą rodzinę. Dwójka braci również przeżyła to bardzo mocno i ciężko było stwierdzić, na którym z nich odbiła się bardziej. Starszy z bliźniaków przestał się odzywać, ale starał się wspierać ojca, który bardzo źle przyjął śmierć żony, a jednak musiał utrzymać całą rodzinę. Elliot natomiast zmarkotniał. Przestał się odzywać, jeść, na jakąkolwiek próbę kontaktu reagował agresją. Zaszywał się na poddaszu i siedział tam w ciszy. Najpierw rzucał wszystkim co wpadło mu w ręce, kopał to i demolował. A potem się wyciszał. W dojściu do siebie, wyciszeniu się i uspokojeniu pomogło mu odnalezienie starego portretu przedstawiającego matkę. Coś go podkusiło, być może była to tęsknota za rodzicielką... Sięgnął po płótno i węgiel. I rysował. Zawsze kiedy był zły i zostawał sam na strychu. Rysował obraz matki ze swoich wspomnień, aż wyćwiczył to do bardzo wysokiego poziomu. I choć później odstawił to, a obrazy zniszczył, o owym fakcie wiedzieli tylko jego bliźniak oraz młodsza siostra - Sally. Nadchodził jednak bardzo ważny okres w ich życiu. Zbliżały się SUMy. I choć Eillot początkowo ogłosił, iż nie zamierza do nich podchodzić, starszy brat przemówił mu do rozsądku. Matka była dumna z ich planów zostania aurorami, jak mogli to zaprzepaścić? Eddie usiadł więc do książek, spędzając przy nich dnie i noce. Dzień SUMów był dniem sądu. Stało się. Zdał wszystko z dobrymi wynikami. Na tyle dobrymi, aby dostać się na kurs aurorski.
Być może to właśnie skupienie się na nauce i kursie, a być może to właśnie rodzina sprawiły, że Elliot doszedł do siebie po śmierci matki. Jako starszy brat poczuł swego rodzaju obowiązek w chronieniu siostry, która momentami bywała załamana, a momentami radziła sobie lepiej od niego. Starał się jednak spędzać z nią wiele czasu. Powoli wracał do siebie, wracała mu więc skłonność do psikusów, która prawdopodobnie miała mu nie przejść nigdy. Ileż to razy sypnął czymś w siostrę, ileż razy rzucił w nią czymś, ileż razy popsuł jej fryzurę? Raz nawet został skopany przez konia Roberta, do którego nigdy nie pałał szczególną sympatią (i vice versa). I tak powoli mijały lata. Kurs aurorski z jednej strony, rodzina z drugiej. Obie rzeczy stały się dla niego bardzo ważne. I mimo, że jego wskaźnik wieku dawno przekroczył dwudziestkę, w duszy dalej był niczym ten niesforny dzieciak z Hogwartu. Ciężko było zmusić go do powagi, zaś jego ulubionym zajęciem było żartowanie sobie ze znajomych, robienie im dowcipów i figli przy pomocy magicznych proszków i eliksirów, które samodzielnie sporządzał lub kupował. To było niczym hobby, z którego nie potrafił rezygnować. Tak samo jak z podrywania dam, co z jakiegoś powodu przychodziło mu zawsze z łatwością (czasami wyrywał je "na portrety", czasami po prostu za pomocą swojego uroku osobistego i dzięki byciu wygadanym), a co najczęściej kończyło się na krótkich romansach. Elliot jednak potrafił być poważny. Głównie kiedy chodziło o rodzinę. I o pracę. Choć tutaj także bywało różnie. Z rodziną bowiem widywał się coraz rzadziej po tym jak zamieszkał w Londynie. Choć u siostry bywał często. Być może nawet za często, co czasami ją denerwowało. Ale denerwowanie innych to jedno z jego wielu hobby, prawda?
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 8 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 11 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 4 | Brak |
Sprawność: | 5 | Brak |
Biegłość | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Mugoloznawstwo | III | 7 |
Wytwarzanie magicznych proszków | IV | 13 |
Malarstwo | III | 7 |
Silna wola | III | 7 |
Ukrywanie się | IV | 13 |
Spostrzegawczość | II | 3 |
Koncentracja | III | 7 |
Jeździectwo | II | 3 |
Instynkt przetrwania | III | 7 |
Kłamstwo | II | 3 |
Jazda na miotle | II | 3 (+ 5 miotła) |
Reszta: 2 |
Różdżka, kociołek cynowy, miotła (przeciętnej jakości), sowa, teleportacja, zestaw doktora Filibustera, 9 pkt statystyk
Ostatnio zmieniony przez Elliot Moore dnia 29.11.16 17:38, w całości zmieniany 2 razy