Wydarzenia


Ekipa forum
Tereny łowne
AutorWiadomość
Tereny łowne [odnośnik]05.11.16 22:48
First topic message reminder :

Tereny łowne

Jedną z tradycji, którą uparcie kontynuują lordowie Yorku, jest wybieranie się na polowania. W ostatnich czasach przyjmują one charakter głównie reprezentatywny. Przed tym niesamowitym wydarzeniem, należy jednak spędzić trochę czasu sam na sam z koniem. A czasami po prostu nachodzi potrzeba puszczenia się pędem przez piękne tereny. I oto właśnie wspaniała natura, nic tylko jechać.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
tereny łowne - Tereny łowne - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Tereny łowne [odnośnik]03.09.21 22:37
Prawdą było, że Bulstrode doznał trzynastego stycznia wyjątkowego pecha. Nie dość, że wypity eliksir okazał się felerny i to bardzo, przyprawiając go o halucynacje (i to nie byle jakie), to jeszcze akurat przed spotkaniem ze Śmierciożerczynią - kobietą o złośliwym poczuciu humoru i czerpiącą uciechę z poniżania innych. Prawdziwe jednak było również to, że w ostatecznym rozrachunku Sigrun wcale nie była najgorszą z możliwych opcji. Zawsze mógł być umówiony z kimś, kto zawsze patrzyłby już na niego przez pryzmat tego dziwnego zachowania, uznał za człowieka upadłego, ćpuna i wariata. Rookwood zaś, sama mająca za sobą wiele różnych przygód z nielegalnymi substancjami, testowanymi zarówno na sobie, jak i na innych, podchodziła do sprawy z nieco większym... cóż, zrozumieniem. Uznawała to za wypadek i błąd jego dilera, po prostu. Niezwykle zabawny, którego nie zamierzała zapomnieć, lecz mimo tego nie zmieniła zdania o talentach i umiejętnościach Maghnusa Bulstrode. Poniekąd więc miał fart.
Nie zamierzała, oczywiście, tak szybko odpuścić, lecz Bulstrode to też był cwany lis i zamiast uciekać od tematu, to odpowiedział jej w podobnym tonie, podchwytując temat. Sigrun uśmiechnęła się zatem szeroko - może z biegiem lat kij jaki miał w tyłku jak każdy arystokrata nie był już taki sztywny.
- Wielka szkoda. Potraktuj dzień dzisiejszy jako okazję, aby sieć tych kontaktów rozbudować, chociaż sądzę, że trudno będzie nam w tych zaspach znaleźć jakiegoś gumochłona - odpowiedziała z przekąsem, po czym westchnęła ciężko. Gumochłony żywiące się sałatą zapadały w zimowy sen, czego w chwili obecnej niezwykle żałowała, bo gdyby tylko przyuważyła jednego, to sama urządziłaby przedstawienie dla własnej rozrywki.
Maghnus pewnie przewracałby oczyma jak wtedy, podczas balu w szóstej klasie, do którego powrócił wspomnieniami. Zamiast tego - uczyniła to ona. Sama już dawno o tym nie pamiętała. Musiała pogmerać w pamięci, by przypomnieć sobie co to była za sukienka.
- To nie kwestia mego złego gustu, tylko twojego gustu sztywniaka. Szkolny bal to nie jeden z waszych sabatów, o czym zawsze zapominałeś w Hogwarcie - odpowiedziała z przekąsem. Co do nieregulaminowości tamtej sukienki - zdecydowanie zbyt wydekoltowanej i przylegającej do ciała jak na szesnastoletnią uczennicę, z Maghnusem zaś zgodziło się całe grono pedagogiczne - to wciąż uważała jego polecenie, aby wróciła się przebrać za głęboko przesadzone i wtedy przez długie tygodnie żywiła do niego głęboką urazę.
- Będzie jednak lepiej, jeśli w dniu dzisiejszym na garborogi nie trafimy. Obawiam się, że są bardziej agresywne i niebezpieczne od krwiożerczych paproci - wyrzekła, obserwując jak Maghnus z łatwością dosiada osiodłanego wierzchowca. Wciąż nie potrafiła sobie odpuścić drobnych uszczypliwości, na które on nie reagował. - Zależy jak zdefiniujemy wyjątkową. Idąc śladem garborogów, to także mantykory, ale są cholernie rzadkie. Pewnie żyje ich tu tylko kilka. To potwór o głowie człowieka, ciele lwa, skrzydłach smoka, a do tego ma ogon skorpiona z żądłem pełnym jadu. Jedno użądlenie powoduje natychmiastową śmierć. Cicho nudzi, kiedy delektuje się ofiarą - zabawna, czyż nie? Najgorsze, że jej skóra odbija większość zaklęć... - odpowiedziała na jego pytanie, a w jej glosie zabrzmiało coś na kształt uznania, podziwu. O magicznych stworzeniach zawsze wypowiadała się z pasją.
Koń, którego dosiadała, ruszył kłusem do przodu, Sigrun zaś zaczęła rozglądać się uważnie po leśnych ścieżkach, roślinności, korach drzew.
- Teraz bądź uważny. Wypatruj śladów. Jelenie trą rogami o kory drzew, po nich możesz się domyślić w którą stronę poszły, czy w ogóle tu były - poinstruowała arystokratę. Nie wiedziała jak dobrym jest myśliwym.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Tereny łowne [odnośnik]04.09.21 14:48
- Być może zatem poszerzę moją sieć informatorów o inne gatunki. Przyznać muszę, że spotkanie z gumochłonem to nic przyjemnego - zaśmiał się, bo skoro już wszystkie maski spadły z jego twarzy przy poprzednim, wyjątkowo felernym spotkaniu, a jego wieloletnia kolekcja doświadczeń mówiła wyraźnie, że od tego tematu zdoła nie uciec, nie pozostawało mu nic innego jak tylko płynąć z prądem i zachowywać się tak, jakby doskonale się bawił, kpiąc z samego siebie, chociaż gdzieś na końcu języka wciąż czuł rozlewającą się gorycz. Samo wspomnienie wyjątkowo realistycznej wizji oślizgłego gumochłona wyjawiającego mu swe sekrety było tak obrzydliwe, że ledwie powstrzymał odruchową chęć wzdrygnięcia się - z ulgą przyjął więc wiadomość, że nie były to stworzenia lubujące się w mrozie i śniegu, co zmniejszało szanse rzeczywistego ich spotkania praktycznie do zera.
- Mówisz, jakby to była zła rzecz, a któż nie chciałby bawić na jednym z sabatów? - rzucił lekkim tonem, pewny swego - tak jak wtedy, gdy tonem nieznoszącym sprzeciwu nakazał nastoletniej wówczas Rookwood wykonać w tył zwrot do dormitorium i przywdziać odpowiedniejszą kreację. - Obawiam się jednak, że w tej kwestii nie zdołamy dość do konsensusu, pozwolę ci więc wierzyć w swą nieomylność, jeśli i ty pozwolisz mi na to samo - zaproponował z szelmowskim uśmiechem, wiedząc doskonale, że bezcelowe było pójście z nią na udry i wykłócanie się o zamierzchłą historię, która nie miała już w tej chwili najmniejszego znaczenia. Humor mu dopisywał, chciał się skupić na polowaniu i wynieść z niego jak najwięcej informacji o zwierzętach, które - miał nadzieję - uda im się napotkać tego dnia.
- Zdarzyło ci się polować na garboroga? Czy zwykłe bełty są w stanie śmiertelnie go zranić? - zapytał już poważniejszym tonem, słysząc jej słowa i nie wplątując już w całość krwiożerczych paprotek. Ułożył lejce wygodniej w odzianej w rękawiczkę dłoni, rozważając w myślach ciąg dalszy jej wypowiedzi. - Czy mantykory nie są kompletnym reliktem przeszłości i istnieją większe szanse na zostanie trafionym przez meteoryt niż na napotkanie jednej z nich? - zaciekawił się tematem, kłusując u boku czarownicy. - Według legend sir Dagonet w pojedynkę pokonał mantykorę terroryzującą mieszkańców podlegających mu terenów, nie przypominam sobie jednak, bym kiedykolwiek słyszał tę historię z jego ust. Muszę się zapytać jak tego dokonał - czyż nie było to wygodne, mieć wiecznie żywe źródło podań pod tym samym dachem? W czasach dzieciństwa Maghnus spędzał godziny na słuchaniu barwnych opowieści o minionych wiekach, jednak z upływem lat jego myśli zaczęły zaprzątać inne, bardziej bieżące tematy, a obrazki w jego pamięci stopniowo blakły; teraz odrobinę tego żałował. Skinął głową, potwierdzając przyjęcie do wiadomości jej ostrzeżenia i ściągnął lejce, by powściągnąć nieco prącego do przodu konia. Wytężył wzrok, którym przesuwał uważnie po pniach mijanych drzew i po warstwie śniegu, poszukując śladów jakiejkolwiek zwierzyny.

| rzut na spostrzegawczość (poziom II), st 40


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Tereny łowne [odnośnik]04.09.21 14:48
The member 'Maghnus Bulstrode' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 88
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
tereny łowne - Tereny łowne - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tereny łowne [odnośnik]05.09.21 18:22
- Gumochłony w ogóle nie są za przyjemne. Przede wszystkim cholernie nudne. Żrą wyłącznie sałatę i poza tym nic nie robią. No, jeszcze ci donoszą - odpowiedziała Sigrun, wyjątkowo wplatając do swej wypowiedzi kilka prawdziwych informacji o tych stworzeniach, choć zdziwiłaby się, gdyby Maghnus nie posiadał chociażby tak podstawowej wiedzy. W szkole uchodził wszak za prymusa, na piersi dumnie nosił odznakę prefekta, najpierw Slytherinu, później naczelnego. O gumochłonach wszyscy uczyli się już na trzecim roku. Sigrun doskonale pamiętała jak profesor Kettleburn każdemu przydzielił jednego gumochłona i kazał karmić sałatą. To był jeden z nielicznych przedmiotów, na których się starała, dlatego wszystkie jej gumochłony przeżyły, choć niekiedy miała ochotę je rozdeptać buciorami...
- Raczej preferuję inną formę zabawy, lecz lady Nott nigdy nie odmówię - odpowiedziała Sigrun z lekkim przekąsem, przypominając Maghnusowi jednocześnie, że miała już okazję bawić się na nie jednym, a dwóch podobnych sabatach. W szkole pewnie nigdy nie pomyślałby, że w Hampton Court spotka akurat ją... Zwłaszcza po wpadce z tamtą sukienką. Los bywa jednak przewrotny. Sigrun właściwie także nigdy się tego nie spodziewała... Rzeczywistość okazała się dość podobna do jej wyobrażeń. Wszyscy na tych przyjęciach byli sztywni, trzymali się konwenansów, dziwnych zasadach etykiety i musiała się pilnować jak nigdy. Nawet nie mogła za wiele wypić, choć trunki były wyborne. Tyle zasad i ograniczeń - kto mógł się bawić dobrze? Chyba tylko nudziarze. - Niech ci będzie, Maghnusie - zgodziła się w końcu łaskawie. Nawet ona nie ciągnęła słownych potyczek w nieskończoność. Gdy tylko ruszyli do przodu, sama zaczęła uważnie się rozglądać, wypatrując śladów zwierząt. Nie patrzyła na lorda Bulstrode, udzielając odpowiedzi na pytanie o garborogi. Skinęła tylko głową. - Owszem. Uznam jednak, że nie spytałeś o te bełty i znów się przesłyszałam. Garborogi mają tak grubą skórę, że taki bełt to ledwie by go połaskotał. Są ogromne, silne i potężne. Wyobraź sobie, że w niektórych krajach trolle górskie dosiadają je jak my aetonana, a potem spójrz na kuszę - mówiła Sigrun, dzieląc się z lordem Bulstrode swą wiedzą w swoim stylu - złośliwo-uszczypliwym. Musiał jednak do tego przywyknąć. Taką już miała naturę. - Są rzadkie, ale jeszcze nie wyginęły i lepiej, aby do tego nie doszło. To fascynujące stworzenia - mruknęła, zerkając na niego z ukosa; czy sugerował, że lepiej byłoby, gdyby takich niebezpiecznych stworów zabrakło na angielskiej ziemi dla dobra społeczeństwa? Rookwood była skłonna z tym gorąco dyskutować i zaprzeczyć. - Och, doprawdy? W pojedynkę? Jeśli to prawda, to musiał być przepotężnym czarodziejem za swego żywota. Z chęcią wysłuchałabym tej historii - odpowiedziała z głębokim powątpiewaniem. Znała nie jednego ducha. Wiele z nich miało dużą skłonność do przesady i wyolbrzymiania swych osiągnięć za życia. Z drugiej jednak strony - z jakiejś przyczyny duch przewodził jednej ze szlacheckich rodzin od tylu wieków. Może w historii tej tkwiło jakieś ziarno prawdy.
Sigrun, zauważywszy na niewielkiej polanie maleńkie ślady łapek, zwolniła, po chwili całkiem zatrzymała konia. Przycisnęła palec lewej ręki do ust, aby Bulstrode przypadkiem nie zadawał zbędnych pytań. Zauważyła drobny ruch po drugiej stronie polany, wśród obeschniętych krzewów; powoli uniosła kuszę do góry i czekała. Nie minęło kilka uderzeń serca, a wyłonił się zając - nie zauważył ich jeszcze, chciał przebiec przez polanę, lecz Rookwood nie zamierzała mu na to pozwolić. Wystrzeliła pierwszy bełt.

ST złapania tropu osiągnięte (wynik 96 + 30 bonusu za biegłość)
wytropione zwierzę to zając
odległość do zająca to 11 pól
strzelam z czarodziejskiej kuszy (+15 do spostrzegawczości), poziom spostrzegawczości II



She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Tereny łowne [odnośnik]05.09.21 18:22
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 16
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
tereny łowne - Tereny łowne - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tereny łowne [odnośnik]06.09.21 9:25
- Donos jest najwyższą formą dojrzałości obywatelskiej i społecznym obowiązkiem - oświadczył niby to poważnym tonem w odpowiedzi, porzucając już temat oślizgłych gumochłonów, które właściwie nie wiadomo jaką pełniły rolę w przyrodzie - rzuć sałatę całymi dniami i leżeć bezczynnie, jaki był w tym sens? Czy nie było to po prostu zapomniane przez świat ogniwo ewolucyjne i ślepa uliczka łańcucha pokarmowego? Pamiętał tę hogwarcką lekcję z opieki nad magicznymi stworzeniami chyba tylko dlatego, że nieomal nie umarł na niej z nudów. I chociaż jego ojciec zwykł mawiać, że inteligentni ludzie się nie nudzą, w temacie gumochłonów nie dało się po prostu znaleźć niczego interesującego i musiał to przyznać nawet poprawny do bólu prefekt Slytherinu.
- Obawiam się, że twoja preferowana forma zabawy mogłaby się okazać powszechnie nieakceptowalna - zaśmiał się dźwięcznie, nie łudząc się już wcale, że Rookwood z biegiem lat zdoła się dopasować do standardów wyższych warstw społeczeństwa. Kiedyś, w czasach szkolnych, liczył na to szczerze, z każdym upomnieniem, z każdą naganą, oczekując poniekąd, że zmieni swe postępowanie, powściągnie tonący w jadzie język i uwzględni w swym zachowaniu ogólnie przyjęte normy społeczne, jednak w późniejszych latach oczywistym stało się to, że nie miała najmniejszego zamiaru tego robić - i już nie musiała; osiągnęła potęgę, o której wielu będzie mogło tylko pomarzyć, mogła poszczycić się pozycją, która czyniła z niej na swój sposób nietykalną. - Trolle górskie? - powtórzył zaskoczony, bardziej sam do siebie, pogrążając się w zadumie. Zerknął ku Rookwood, przysłuchując się jej słowom uważnie i dopiero po dłuższej chwili spłynęło na niego gwałtowne oświecenie. - Widzisz więc już sama, Sigrun, jak poważne z biegiem lat zrobiły się braki w mojej wiedzy o magicznych stworzeniach, skoro mylę garborogi z reemami - przyznał otwarcie, właściwie chyba bardziej zaskoczony niż zawstydzony swą nieświadomą ignorancją, uznając to tym samym za ostateczny dowód tego, że decyzja o konieczności doedukowania się ze wzgardzanej wcześniej dziedziny była decyzją słuszną. - To dobrze - skomentował doniesienia o wciąż niewymarłych mantykorach. - Czyli wciąż masz szansę zgładzić jedną z nich i otrzymać w zamian tytuł szlachecki - rozwinął myśl z szelmowskim uśmiechem, postanawiając nie zagłębiać się w dyskusje odnośnie prawdziwości podań historycznych i tendencji do ubarwiania opowieści głoszonych przez duchy, które różniły się między sobą tak samo jak różnili się ludzie - część duchów, chociażby zamieszkujących zamek w Hogwarcie, snuły piękne wizje swych dokonań, niemające jednak zbyt wielkiego pokrycia z rzeczywistością, inne faktycznie już za życia osiągnęły wielkość i w pełni należały im się przypisywane im zasługi. W oczach Maghnusa, naturalnie, sir Dagonet podlegał bezsprzecznie pod drugą kategorię, nie bez powodu wszak został protoplastą rodu i od tylu wieków wytrwale mu przewodził.
Drobne wgłębienia w śniegu były krótkim zwiastunem lawinowo postępujących zdarzeń. Zając wyłonił się spomiędzy przykrytych białym puchem krzaków, lecz nim zdążył chociażby poderwać się do biegu przez polanę, Rookwood wycelowała kuszę i wystrzeliła, a bełt przeszył drobne ciało na wskroś. Bulstrode właściwie zdziwiłby się, gdyby ów strzał się nie udał. - Wielkich zapasów mięsa mieć z tego nie będziesz - oznajmił z nutą żalu rozbrzmiewającą w głosie, uznając zająca za zdecydowanie najmniej ekscytującą i najmniej wymagającą ofiarę. Ale może szczęście im jeszcze dopisze?


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Tereny łowne [odnośnik]06.09.21 14:05
Dlaczego nie dziwiło jej, że akurat z ust Maghnusa padły te poniekąd zabawne słowa o donosie jako najwyższej formie odpowiedzialności obywatelskiej... Cóż, musiał mieć je głęboko w sercu, szczególnie w latach szkolnych, bo dopóki nie zorientował się, że działania Sigrun i jej bliźniaczego brata wymierzone były głównie w szlamy i innych sympatyzujących z nimi uczniów, to zdarzyło mu się na nią donieść, by nie dopuścić do utraty punktów przez Slytherin. Przyznać należało, że bliźniaki Rookwood miały do owych punktów dość... obojętne podejście. Zazwyczaj je tracili i nieszczególnie ich to obchodziło. Sigrun zdobywała je głównie na lekcjach opieki nad magicznymi stworzeniami właśnie. Nawet za to, że utrzymała swoje gumochłony przy życiu wpadło kilka. To zdarzało się tak rzadko, że zapadło czarownicy w pamięć...
- Obawiam się, że powszechnie nie akceptuje się po prostu dobrej zabawy - odpowiedziała ze szczerym żalem, bo naprawdę tak myślała. Nie tylko arystokracja w mniemaniu Sigrun była nudna i nie potrafiła się bawić. Klasy niższe również. Czarodzieje mentalnie tkwili wciąż w poprzedniej epoce, podczas gdy niektóre elementy ich życia mogłyby, a nawet powinny iść do przodu i bynajmniej nie oznaczało to zerwania z ideologią czystej krwi. Dawniej, przez swoje lekkie podejście do obyczajowości, konwenansów i zabawy, miewała sporo problemów. Cierpiała na tym jej reputacja, lecz teraz? Teraz, kiedy ciężką pracą osiągnęła swoją pozycję, jedynie Czarny Pan mógł jej czegoś zabronić - a akurat Jego najpewniej nieszczególnie interesowało jak się bawi, dopóki wypełniała skutecznie swoje obowiązki wobec niego i pozostawała mu wierna.
- Owszem, trolle górskie. W Wielkiej Brytanii ich nie spotkasz, mamy za niskie pasma górskie - odpowiedziała wiedźma. To jednak nie znaczyło, że nie było innych trolli w ich kraju, istniało wszak kilka gatunków tych nieszczególnie inteligentnych stworzeń. Wystarczyło spojrzeć na takiego Drew Macnaira. - Mniej siedzenia w Piórku i gapienia się na tancerki, a więcej przejażdżek po lasach, to sobie przypomnisz - oznajmiła pogodnym tonem, jakby to było bardzo proste i wystarczyło trochę zapolować. - A więc droga do skorowidza czystości krwi wiedzie ku mantykorom? Interesujące - zaśmiała się trochę kpiąco. Rookwoodowie nigdy nie mieli tytułu szlacheckiego, choć od wieków dbali, aby ich krew nie została zmieszana z brudem. Zarabiali galeony, nigdy jednak nie zgromadzili tak pokaźnego majątku jak jedne z rodzin, które nosiły dziś tytuł. A mimo to - Sigrun wierzyła, że jej rodzina zasługuje na podobny tytuł po stokroć bardziej niż kilka tych w skorowidzu widniejących. - Nie uważasz, że byłoby znacznie lepiej, gdybym to ja nosiła taki tytuł zamiast Weasleya, czy Prewetta? - spytała zadziornie. Mogła wymienić jeszcze kilka innych nazwisk zdrajców krwi - Greengrassów, czy Macmillanów. Wciąż nie rozumiała dlaczego ich krew jest błękitna, skoro ją zdradzają. Powinno odebrać im się za to ziemie i majątki - takie miała zdanie. Zbyt wiele szans mieli, aby nawrócić się na prawidłową ścieżkę - nie skorzystali z tej szansy.
Wszystko później potoczyło się bardzo szybko. Zauważyli drobne ślady, zaś zwierzyna nie kazała im długo na siebie czekać. Zając próbował przebiec przez polanę, lecz bełt Sigrun został wystrzelony celnie i precyzyjnie. Trafił zwierzę prosto w szyję, z której trysnęła krew; zając próbował skoczyć, zaczął się jednak krztusić i opadł na bok. Nie cierpiał zbyt długo, nie mogąc oddychać, prędko wyzionął ducha. Sigrun zsiadła z konia i spoglądając na zawiedzionego Maghnusa.
- Chyba nie myślisz, że to już koniec? - spytała zdziwiona. Może i z jednego zająca wielkich zapasów mieć nie będzie, lecz nie o to chodziło. - Poza tym - naprawdę sądzisz, że przymieram głodem i muszę polować, by mieć co do garnka włożyć? Jeśli tak, to możesz mnie zaprowadzić do rodowego skarbca, chętnie skorzystam - wyrzekła znów złośliwym, przekornym tonem, unosząc zająca za uszy, aby zaprezentować arystokracie swój łup. - Jest całkiem tłusty - mruknęła z zadowoleniem.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Tereny łowne [odnośnik]06.09.21 17:25
Informacja była niezwykle cenną walutą, wiedział to już od najmłodszych lat i stosował się do tej zasady wyjątkowo wiernie, przenosząc ją również na czasy szkolne, kiedy to ochoczo budował swoją sieć kontaktów i obracał nimi wedle własnego uznania, w sobie tylko znanych celach. Bliźnięta Rookwood często jednak stały po przeciwnej stronie ideałów, do których musiał dążyć z pobłyskującą odznaką przypiętą do piersi, co niejednokrotnie stawiało kruche relacje na ostrzu noża. Jakaż więc to ulga, że dorosłe życie ostatecznie odmieniło znajomość z Sigrun i pozwalało im spojrzeć na przeszłość z dużą dozą dystansu.
- Nie powiesz mi chyba, że w Saffordshire nie bawiłaś się dobrze? - zapytał zaczepnie, mając na myśli oczywiście akcję przed serią niefortunnych zdarzeń zakończonych dymem wyduszającym z płuc resztki powietrza i przeraźliwie białą kością wystającą pod dziwnym kątem z okrwawionego przedramienia. Wiedział, co czarownica ma na myśli, nie potrafił się z nią jednak zgodzić; tkwił w swych przekonaniach niewzruszony, uznając rozrywki szlacheckie (te same, odbierane przez nią samą jako sztywniackie) za adekwatne do wysokiego urodzenia i w pełni wystarczające - w ramach wyznaczonych przez zgodne z etykietą sabaty i wernisaże w galerii sztuki, kryła się przecież cała gama szarości i wystarczyło tylko umiejętnie potrafić w niej lawirować, by zaspokoić własne, hedonistyczne pragnienia bez wywoływania obyczajowego skandalu.
Skinął głową, przyswajając sobie wiadomości odnośnie trolli górskich, będących kolejnym gatunkiem poczwar, których nie miał ochoty nigdy spotykać, szczególnie w połączeniu z garborogiem. - Bardzo bym chciał, by moja praca polegała na gapieniu się na tancerki - zaśmiał się dźwięcznie, chociaż w rzeczy samej, miał świadomość tego, że wiele osób postrzegało jego czas spędzony w Piórku Feniksa w podobnych kategoriach. Nie była to jednak tylko i wyłącznie jaskinia rozpusty, a o przydatności tego miejsca przekonali się nie tak dawno sami Śmierciożercy. - Kto wie jak będzie wyglądał skorowidz, gdy fala zmian obmyje cały kraj ze szlamu i zdrady - stwierdził filozoficznie, porzucając już żarty na temat uzyskania tytułu szlacheckiego. - Nawet gumochłony byłyby lepszymi lordami niż te smutne karykatury - dodał po chwili, nie kryjąc oburzenia, że rody, które otwarcie opowiedziały się przeciwko jedynej słusznej idei i przeciwko Czarnemu Panu, wciąż oficjalnie posiadały ten sam status co rody dochowujące wierności tradycjom. Ale to musiało się zmienić - nie wiadomo kiedy, lecz kiedyś z pewnością.
Zatrzymał konia nieopodal miejsca, w którym śnieg barwił się szkarłatem zajęczej krwi i patrzył, jak Rookwood podnosi futrzaste truchło, dość szybko sztywniejące na przejmującym do kości mrozie. - Byłbym żywo rozczarowany, gdyby zając w istocie okazał się być jedyną zwierzyną, jaką ma do zaoferowania Yorkshire - rzucił w odpowiedzi, choć w gruncie rzeczy nie mógł się wyprzeć lokalnego patriotyzmu, który teraz żywo mu podpowiadał, że nie bez powodu przez wiele wieków miejscami zwyczajowych królewskich polowań były obfitujące w gęste lasy tereny Hertfordshire. - Sądzę, że gdy liczysz na comber z jelenia, potrawka z zająca okazuje się być rozczarowaniem - spomiędzy jego ust wraz z kłębami pary wydobyła się szerzej zakrojona metafora, którą Sigrun bez wielkich trudów mogła przypisać innym płaszczyznom życia. - a im wyżej się wdrapiesz, tym ciężej jest się nasycić drobiazgami - uśmiechnął się krótko, zerkając na nią i dzierżone przez nią zwierzę z grzbietu konia, który okrążał ją niecierpliwym stępem. Poczekał, aż czarownica ponownie dosiądzie swego wierzchowca i spojrzał na nią wyczekująco. - Może tym razem szczęście uśmiechnie się do nas szerzej - błysnął optymizmem, wykonując ostatnie okrążenie nim oboje byli gotowi do ponownego ruszenia pomiędzy pnie drzew. - Spotkałaś kiedyś w tych okolicach mundżaki? - zapytał z ciekawością, gdy wznowiony tętent kopyt wyregulował swój monotonny rytm.


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Tereny łowne [odnośnik]06.09.21 18:38
- Ależ oczywiście, że bawiłam się dobrze, sądziłam jednak, że rozmawiamy o przyjęciach - odpowiedziała Sigrun nieco zdziwionym tonem na tę zaczepkę. Maghnus sam przywołał wspomnienie szkolnego balu, ona mówiła o sabacie w Hampton Court, myślała więc, że rozmowa toczy się o rozrywce podczas takich spotkań towarzyskich. - Taka zabawa jest obecnie politycznie akceptowalna, więc jestem bardzo rada - wyrzekła z drapieżnym uśmiechem. Tyle zmieniło się na lepsze. Nie musiała już ukrywać się z walką o czystość krwi. I z własnym pragnieniem zadawania cierpienia - teraz okazywało się być na wagę złota.
- I piciu drinków - mruknęła Sigrun. Sama nigdy nie prowadziła żadnego lokalu, nie miała pojęcia jak wygląda to od strony właściciela, niczym nie zarządzała. Caelan Goyle i Drew Macnair zakupili wspólnie jedną karczmę, w której często bywała, nie mogło to się raczej jednak równać prowadzeniu tak dużego i popularnego klubu jak Piórko Feniksa. Obaj mieli też inne zajęcia.
- Liczę więc na twoje poparcie, gdy przyjdzie nam rozdzielać ziemie po tych zdrajcach - oznajmiła znów pogodnie Rookwood, celując w Maghnusa palcem, jakby wymuszała na nim jakąś obietnicę. Właściwie dlaczego to miałoby być takie nierealne? Jej rodzina na to zasłużyła. Ona na to zasłużyła - nadstawiała karku w tej wojnie jak mało kto.
- Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że i tak czujesz się ciut rozczarowany, że jesteśmy w Yorkshire - odpowiedziała Sigrun z przekąsem, spoglądając na mężczyznę przez ramię; czuła to podskórnie, że jego przypadek jest niezwykle podobny do jej własnego. Oboje czuli się związani z ziemią, gdzie się urodzili i na jakiej się wychowali. W mniemaniu czarownicy nie było piękniejszego miejsca ponad Harrogate i góry Pennińskie, zaś lasy Yorkshire zachwycały mnogością zwierzyny jak mało które. - W Hertfordshire znajdziesz takie same zające i takie same jelenie, zapewniam cię, a na tej płaszczyźnie możesz mi ufać bardziej niż sobie - oświadczyła wyniośle Rookwood, ściskając zająca za uszy. Na jego metaforę lekko przewróciła oczyma. - Nie od razu Hogwart zbudowano, Maghnusie, odrobinę cierpliwości. Dziwne, że to ja muszę ci o tym przypominać - pouczyła go. Spędzili w lesie zaledwie kilkadziesiąt minut. Czego się spodziewał? Że od razu trafią na dwurożca? Z ich dwójki to ona uchodziła za osobę pozbawioną cierpliwości i wybuchową.
Chwilowo zrezygnowała z prób oprawienia królika. Z zaczarowanej sakwy zaklęciem przywołała odpowiedni worek, zapakowała doń truchło i przytwierdziła je do siodła. Nie przemókłby raczej od krwi, wolała jednak nie ryzykować. Wtedy dosiadła swojego wierzchowca, użyczonego dzięki uprzejmości swego wasala, po czym pogoniła go, aby ruszył znów przed siebie.
- Żeby to jednego - prychnęła Rookwood, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem. - W całej Wielkiej Brytanii, jeśli się postarasz, upolujesz mundżaka. W tych okolicach nawet chińskiego jelenia wodnego. Poroże jednego takiego wisi nad moim kominkiem. Jeśli będziesz miły, to kiedyś ci się nim pochwalę. Czerwone jelenie, daniele, sarny, dwurożce... Nasze lasy są bogate w zwierzynę - opowiadała mu Rookwood, nie przestając się rozglądać z uwagą - tak jak zapowiedziała, dzień był wciąż młody, oni mieli wiele godzin do zmroku i jeszcze więcej mil do przejechania. Przez długi czas nie natrafili na żadne ślady, Rookwood kontynuowała więc swoje opowieści - nie omieszkała się przy tym pochwalić swoimi największymi dokonaniami podczas polowań.

| zt x2


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544

Strona 8 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

Tereny łowne
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach