Wydarzenia


Ekipa forum
Sala zabiegowa
AutorWiadomość
Sala zabiegowa [odnośnik]21.11.16 18:47

Sala zabiegowa

Jedna z kilku sal po zabiegowych, w których pacjenci dochodzą do siebie po mniej lub bardziej inwazyjnych zabiegach. Przez wzgląd na specyfikę oddziału te konkretnie znajdujące się na tym piętrze są małe, klaustrofobiczne i jednoosobowe. Ściany są sterylnie białe, a w skład ascetycznego umeblowania wchodzi tylko i wyłącznie łóżko dla pacjenta. W sali znajduje się małe okienko, lecz znajduje się zbyt wysoko by pacjenci samodzielnie po zabiegach byli w stanie ku niemu sięgnąć, a nie raz im się to marzy przez wzgląd na wręcz duszący zapach eliksirów odkażających, który przepełnia pokój.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala zabiegowa Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala zabiegowa [odnośnik]24.11.16 15:35
Młoda panna Skamander i tak nigdy się nie przyzna co jej się śniło gdy znalazła się na sali po zabiegowej. Jeśli były to koszmary to w zasadzie nie było to nic nowego. Jeśli natomiast śniło się jej przybycie rycerza na białym koniu może nie należało zapeszać i zostawić ten sekret dla siebie. Niebyła wstanie powiedzieć ile czasu minęło od momentu operacji do chwili w której wróciła do świata żywych. Leniwie podniosła ciężkie powieki mrucząc coś niewyraźnie gdy dzienne światło zaczęło drażnić zmęczone oczy. Nie widziała zbyt dobrze, na początku były tylko kolorowe plamy które z sekundy na sekundę zaczęły nabierać coraz wyraźniejsze kształty. Wciąż jednak jej wzrok pozostawał za mgłą i nie była wstanie dostrzec szczegółów. Wiedziała, że przy jej łóżku ktoś siedzi. Chyba był to mężczyzna, nie nosił białego kitla więc nie uzdrowiciel. - Jest mój książę w lśniącej zbroi. -udało jej się odezwać po trzeciej albo czwartej próbie. Głos miała dość niewyraźny i chropowaty ale to wcale nie przeszkadzało jej w wydaniu kilka kolejnych dźwięków przypominających śmiech. Bez względu kto był przy niej tekst i tak idealnie pasował. Judith próbowała się podnieść lecz od razu poczuł ból w świeżo operowanej ręce. Wydobyła się z siebie cichy jęk ale to przynajmniej trochę ją otrzeźwiło i w końcu mogła zobaczyć wesołą i promienną twarz starszego braciszka. - Mam dwie ręce? - spytała znów się śmiać. Pielęgniarki musiały jej podać coś naprawdę mocnego skoro wciąż miała ochotę na żarty. A może to tylko nieudolna próba złagodzenia gniewu Samuela? Umówmy się, nie ma takiej mocy na świecie która sprawiłby, że nie dowiedział jak doszło do tego małego wypadku. Wyciągnęła w jego stronę zdrową dłoń mając nadzieję, że ją uściśnie a to przecież byłby znak, że nie może być bardzo zły. Jude podjęła kolejną próbę podniesienia się z miejsca, znowu zabolało. - Jedna ręka, mniej bólu - skwitowała krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Należało jeszcze wspomnieć o zapachu ropy i krwi który przynajmniej ona wciąż czuła. -Przyniosłeś papierosy? - spytała unosząc i opuszczając brwi w dość zabawny sposób. - No wiem, że masz - szturchnęła go nogą przez co znowu poczuła ból w ręce. Stwierdziła, że jeśli tak dalej będzie to sama sobie ją odrobię. Nie ważne, że wciąż kręciło się jej w głowie, była blada jak ściana i z trudem skupiała się na postaci swojego brata. Odrąbie sobie ją i już!
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Sala zabiegowa [odnośnik]04.12.16 19:06
Milczał. Siedział przygarbiony, z dłońmi opartymi o czoło, a łokciami o własne kolana. Nasłuchiwał ciężkiego oddechu siostry. Spała. A może była nieprzytomna po przeprowadzonej operacji. Nie odróżniał. Nie próbował. Nie pytał.
Przywitał tym samym milczącym skinieniem Adriena. Porozmawia z nim ale nie dziś. Nie teraz, gdy Skamander czuł, jak coś nieprzyjemnie przepływa mu przez palce. Był zły, ale gniewem innym niż ten serwowany pracowniczej pasji. Złość podszyta smutkiem i świadomością poniesionej porażki. I tylko pulsowanie krwi w żyłach przypominało mu, że nie popadł w paranoję, że...prawie dostał zawału, gdy dowiedział się o siostrze. O Mungu, w którym wylądowała i koronującej całość paniki i furii - wydarzeniu, które doprowadziło ją do tego stanu.
Drgnął nieznacznie dopiero, gdy usłyszał pierwsze poruszenie na szpitalnym łóżku. Odwrócił głowę, niemal w zwolnionym tempie dostrzegając uchylające się powieki Jude. A głos, który z siebie wydała, drżał, dziwnie stłumiony, zupełnie jakby nie należał do młodszej Skamander. Nie odezwał się, gdy w końcu wypowiedziała całą frazę. Nieprzyjemna obręcz zaciskała się na gardle, nie pozwalając, by wydał coś więcej niż niezrozumiałe mrukniecie. Niemal czarne źrenice utkwił w twarzy siostry, na długo, nie zdejmując spojrzenia z jej oczu. Milczał, bo ..była to największa kara - dla nich oboje.
Na pytanie o ręce, po prostu wyciągnął swoją dłoń, układając ją na splecionych na chwilę palcach dziewczyny. Dotykiem potwierdzając jej słowa. odwrócił wzrok zaraz potem, by zatrzymać się ciemnością i smutkiem gdzieś w ścianie obok. Nie miał ochoty na żarty, nie miał ochoty na cokolwiek. Zerwał się z pracy niemal natychmiastowo po tym, jak dostał list. I to nie jeden. Pierwszy od Adriena, drugi..od Magnolii. Za oba był wdzięczny i oba spłonęły, chwile po odczytaniu. I musiał zebrać wszelkie pokłady opanowania, by nie ruszyć na poszukiwania parszywca, który śmiał zbliżyć się do Jude. A bolało...że sama go do tego skłoniła.
Przez długi czas czatował najpierw pod salą operacyjną, wędrując po korytarzu i nie pozwalając się usadzić w miejscu. A potem siedział w sali zabiegowa, aż do teraz, czekając, aż wybudzi się z fundowanego znieczulenia.
- Mam - odezwał się cicho, nadal wyczuwając na języku drażniąco gorzką nutę gniewnego smutku - ...ale teraz nie zapalisz - skwitował, wracając w końcu do oblicza siostry, które wydawało się blade i wymęczone. Bał się. O nią. jednocześnie hamował gniew, który skumulować miał się na inny czas. Chyba. Nie umiał bowiem wskazać, co miało przynieść aktualne spotkanie. Jeśli miało przynieść cokolwiek.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Sala zabiegowa 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Sala zabiegowa [odnośnik]04.12.16 20:24
Nie wzięła jego milczenia za objaw gniewu czy nawet próbę  ukarania jej.  Była zdecydowanie mocniej zajęta dzwonieniem we własnej głowie i walką z eliksirem usypiającym. Przeklęte dzwoneczki w końcu trochę ucichły a Skamander Mogła dalej sypać żartami jak z rękawa. Na żaden nie dostała odpowiedzi. Przynajmniej dotknął jej co można było uznać za dobry znak. Nie zostanie z Tm wszystkim sama. Chociaż czy to rzeczywiście dobrze?  Coś we wzroku brata sprawiało, że miała ochotę mocniej skulić się na łóżku i ukryć pod cerowaną kołdrą.  W końcu zaczynała docierać do niej ta aura wściekłości która biła od starszego Skamandera. Tyle, że jego siostrzyczka wciąż nie czuła wyrzutów sumienia. Mogła bać się jego reakcji, obawiać się tego co się stanie gdy o wszystkim dowiedzą się rodzice ale nie przeprosi. Nie zrobiła nic złego, to tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności. - Hipokryta - wydusiła z siebie po kilku próbach. Chodziło o to, że on nałogowy palacz zabraniał siostrze tej przyjemności czy może o to, że on mógł robić co mu się podoba  i nikt nie miał żadnych pretensji?  Nie ważny wiek ani płeć. - Ty paliłeś w szpitalu - dodała po chwili posyłając mu kąśliwy uśmiech. Tak, przecież chodziło o głupie papierosy. I znów na nią patrzył?  Dostrzegała w jego spojrzeniu nową emocję czy to może kolejny efekt leków? Niby czemu miał się bać, przecież nic jej nie jest.  Westchnęła ciężko, znów próbowała się ruszyć co skończyło się kolejnym ukuciem bólu. Dzwonienie w głowie ustąpiło a tyle by Judith mogła w końcu odczuć tę napiętą atmosferę która wytworzyła się pomiędzy rodzeństwem. Sam uparcie milczał ale ona nie zamierzała iść w jego ślady. Szare, wciąż jeszcze zamglone oczy śledzili sylwetkę mężczyzny. - Żyje i nic mi nie jest - głos uparcie nie chciał powrócić do naturalnej, lekkiej barwy. - Nie cieszysz się? - wiedziała, że go prowokuje. Uważała, że lepiej by zaczął krzyczeć tu niż tłumił w sobie emocje. Może w ten sposób zapobiegnie eksmisji z jego mieszkanie. Nie, braciszek nie wywaliłby jej przecież na bruk. Odeśle ją do rodziców i przypilnuje wszystkiego by przypadkiem nie rozpłynęła się w powietrzu. Skrzywiła się na tę myśl. Czyżby naprawdę była na przegranej pozycji? Nie ukorzy się przed bratem! Chyba, że Sam chce usłyszeć iż jego mała i niewinna siostrzyczka żałuje tylko i wyłącznie bezmyślnego wyboru miejsca.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Sala zabiegowa [odnośnik]15.12.16 20:14
Trzymał nerwy na wodzy. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie zdążył przed dotarciem do Munga - odwiedzić sali treningowej. I to było po pierwszym liście, który dostał od Magnolki. Atakował wręcz nieszczęsne manekiny do momentu, aż pozdzierał knykcie pięści, a oddech zarywał ostro przez płuca.  Musiał odwiedzić przyjaciela i jego żonę i - przeprosić.
Drugi list rzucił mu na barki strach. Tym razem Adrien informował go o stanie Jude i operacji. Adrenalina, która jeszcze chwilę wcześnie w końcu przestała burzyć jego krew - znowu buchnęła gorzką falą. Posłał wiadomość do szefa i teleportował się w okolice św. Munga, zostawiając nawet swój motocykl pod Ministerstwem. I czekanie było najgorsze, gdy w końcu przekroczył próg szpitalny, zatrzymany przez personel. Adrienowi ufał, ale niebezpiecznie pulsujące pod skórą emocje - próbowały wyrwać się na wolność. Nie pomógłby nikomu. Tym bardziej siostrze.
W sali zabiegowej - obserwował Jude. Jej blade lica i ciężki oddech, przerywany co jakiś czas niewyraźnym grymasem bólu. Czemu to on nie był na jej miejscu? czemu nie mógł przejąc bólu, który nią targał? Czy jako brat...raz za razem ponosił porażkę? Miał ją chronić. Tak, jak Cressie, Margrit...Gabarielle. A kolejne osoby znikały, umykając przed jego ramionami, jak chwytana w palce woda. Czy los rzucał mu pod nogi przekaz, którego nie chciał usłuchać?
Zignorował słowo o hipokrycie. Może tylko mocniej zacisnął wargi. I nie próbował wnikać, czego dotyczyło określenie - To nie ma znaczenia - uśmiech siostry odbił się od jego chmurnego oblicza, przyobleczonego w zmęczenie. Samuel poruszył dłońmi, splecionymi teraz na udach. Kolejne potarcie zraziło obite kostki przy palcach. I cicho dziękował za ten minimalny ból, odwracający uwagę od tego wewnętrznego.
- Cieszę - po raz pierwszy na wargi aura wdarł się słaby, chociaż ironiczny uśmiech - Ale o tym jak bardzo się cieszę wszystkim, porozmawiamy...później - wydusił, próbując nadać głosowi lżejszy ton. Nie wyszło tak, jak chciał.
- Wrócisz do rodziców - dodał w końcu, odwracając spojrzenie od wibrującego wzroku szarych tęczówek. Nie pytał. Stwierdzał, czując jak coś pali go od środka. nie potrafił wskazać - jakie słowa, czy odpowiedzi ofiarowałyby mu ukojenie. Widocznie - najbliższy czas wolał serwować mu ból.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Sala zabiegowa 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Sala zabiegowa [odnośnik]15.12.16 21:07
Wzięła głęboki wdech, na ten moment była to jedna rzecz na którą było ją stać. To i szukanie jakichkolwiek oznak wsparcia u brata. Jej obecne położenie było wyłącznie jej winą ale czy naprawdę nie mogła oczekiwać od brata choć minimalnych oznak współczucia? On poobijał sobie kilka manekinów ale to ona musiała znosić ból związany z ze złamaniem, gorączkę i operacje. Ten gniew który coraz wyraźniej dostrzegała na jego twarzy był spowodowany tylko upokorzeniem jakiego podobno doznał? I niby za co chciał ich przepraszać? Judith nie miała nic wspólnego z wybuchającym kociołkiem, była tylko niewinną ofiarą. To co robiła za zamkniętymi drzwiami opłaconego pokoju nikogo nie powinno obchodzić. Powiedziałaby mu to wszystko. Warczeć głośno i wyraźnie a on niech dalej milczy i boleje nad niesprawiedliwością tego świata bo przecież to straszne mieć taką siostrę jak Judith. Tyle, ze sama Skamander nie miała na to wszystko siły. Lawirowała gdzieś pomiędzy przytomność umysłu a odpłynięciem w bezpieczne ramiona Morfeusza.  
Dostrzegła ten ironiczny uśmiech. Wskrzesiła w sobie na tyle siły by ostentacyjnie przewrócić oczami. - Daj spokój Sam - wycharczał dość niemrawo. Już jej przeszła wszelka ochota na żarty. - Oboje robiliśmy gorsze rzeczy niż jedna noc w jakimś cuchnącym hotelu - chyba dobitnie dała do zrozumienia, że nie ma zamiaru nikogo przepraszać za to się stało i niczego nie żałuje. Miała już zamiar odwrócić się w drugą stronę i wykręcić się od rozmowy potrzebą odpoczynku. Właśnie wtedy z ust starszego Skamandera padły te trzy złowieszcze słowa. W kilka sekund Judith odzyskała pełną jasność umysłu. W szarych oczach pojawiła się mieszanka strachu i niedowierzania. - Gdzie jest moja różdżka?! - zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu swojej własności. Próbowała się  podnieść do oczek wiście skończyło się kolejną falą bólu przeszywającą całe jej ciało. Opadła na poduszki próbując zapanować nad łzami gromadzącymi się pod jej powiekami. Zrezygnowała z dalszych poszukiwań różdżki. Zresztą co by zrobiła gdyby w końcu ją dostała. Teleportowałaby się? W końcu nogi ma zdrowe, nikt jej nie zabroni uciec od wszystkiego co związane z tą przeklętą wyspą.
Cisza, Judith potrzebowała dłuższej chwili by poradzić sobie z bólem. - Nie zrobisz im tego - tak, tu nie chodziło o nią. Chodziło o państwa Skamander którzy mieli żyć w błogiej nieświadomości aż do prawdopodobniej dość rychłej śmierci ich jedynej córki. - Wydziedziczą mnie gdy dowiedzą się o tym, że ich córka nie dość że ma ogon to jeszcze jest dziwką - warknęła zużywając przy tym wszelkie zapasy energii. Sam dostał czego chciał? Judth już wie kim się stała w momencie tamtego wybuchu, nie to się stało już dużo wcześniej. - Zostaw moje rzeczy pod drzwiami jeśli chcesz ale nie będzsz mi rozkazywał. Nie jestem twoją własnością bracie - koniec, na więcej już jej nie stać. Chociaż może nie. - Wynoś się - dodała już znacznie ciszej. - Jeśli chcesz mi grozić to lepiej wyjdź - skuliła się n łóżko nie chcąc już dłużej patrzeć na brat. Wyjdzie a ona znajdzie tą przeklętą różdżkę[/b]
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Sala zabiegowa [odnośnik]16.01.17 21:42
Ciężki, chrapliwy oddech siostry - wcale nie ułatwiał tych kilku słów, jakie wypowiadał. Wiedział, że cierpiała, wiedział lepiej niż ktokolwiek inny. A on sam trwał u drzwi operacyjnej sali jak pies warcząc na wszystkich, kto próbował go odciągnąć. A lęk próbował zająć jego serce, tocząc nieskończone wizje tego - co mogło się stać. jedne po drugich odrzucał. Wiedział w czyje ręce wpadła, a Adrienowi ufał, jak mało któremu uzdrowicielowi.
Bolała go ocena, która wierciła spojrzenie Jude, ale i na to nie reagował. Ona jedna powinna była zdawać sobie sprawę, jak bardzo ją kochał. Tylko to, co ona uznawała za wolność, stanowiło klatkę, coraz bardziej zaciskająca się wokół samej Jude. Ze śmiechem pluła konwenansom, buntowała się opiece, jaką oferował i wyrzucała mu to, na co nie zasługiwał. Przemilczał. szarpała za struny, kpiąc z niego i...samej siebie, pogrążając się w autodestrukcyjnym, gniewnym kalejdoskopie.
- Nie Jude, nie robiliśmy. Ty, tym bardziej - na pewno, nie kiedyś - głos bez końca ściszony, ale stanowczy. Taki, jaki być powinien. Młodsza Skamander wciąż odrzucała jego słowa. Niezależnie, czy mówił żartem, czy nie. Nie mogła rzucać się w wir zniszczenia, który powoli ją wchłaniał, a potem, gdy przychodziły konsekwencje - rzucała pretensje do świata.
- Leż - podniósł się gwałtownie, by chwycić za ramiona i delikatnie przytrzymać - Różdżkę dostaniesz, jak wyzdrowiejesz - zaczął, nie zważając na gniewny ton. Wbił spojrzenie w blade oblicze, a grymas bólu przeniknął i przez jego twarz. Zmrużył oczy, i odsunął się - Ja? Ja robię? - i zapewne by się zaśmiał, ale chaos myśli i gnębiących go uczuć, stworzył niezrozumiałą falę, z której nie umiał wydobyć właściwej ścieżki.
- Wiesz...za tę samą sugestię, ostatnio Bott prawie dostał po twarzy - odpowiedział głucho - doprowadzasz się na skraj destrukcji, a potem krzyczysz do wszystkich z pretensją - odwrócił się, pokonując kilka kroków do drzwi- Ja tylko mówię o konsekwencjach wyborów, za które nie chcesz brać odpowiedzialności, ale...nie wyjdę - zawrócił się i usiadł na powrót przy łóżku, tuż przy nogach dziewczyny - bo nie mogę patrzeć, jak się szarpiesz, bo nie pozwolę, byś topiła się w tym bagnie sama, bo... cię kocham Jude - zakończył wypowiedź, pochylając głowę nad własne kolana.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Sala zabiegowa 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Sala zabiegowa [odnośnik]19.01.17 20:11
- Ty i ta twoja nudna moralność - mruknęła jeszcze gdy brat tak dobitnie odrzucił  jej nieudolne próby rozładowania sytuacji.  Nie, Judith nie miała do nikogo pretensji. Godziła się z konsekwencjami własnych czynów czekając w końcu na tą ostateczną jaką będzie śmierć. Jeśli miałaby się na coś skarżyć to byłoby to zachowanie starszego Skamandera. Po raz kolejny musiała się mierzyć z jego lodowatą powłoką. Nic, żadnych uczyć, żadnego krzyku, żadnych dowodów na to, że choć trochę mu zależy. Tylko wieczne wyrzuty i osąd kryjący się za jego spojrzeniem. Judth zastanawiała się czy brat nie sądzi, że ona tego chciała. Likantropi, ognistej i obcych rąk zamiast rodziny, przyjaciół i odrobiny szczęście.  To przecież by do niej pasowało. Roztrzepana i wiecznie pakująca się w kłopoty małą Judy.
Gdy poczuła, że jest przytrzymywana z jej gardła wydobyła się ciche warknięcie. - Nie dotykaj mnie- słowa bez znaczenia, przecież  i tak nie byłaby wstanie zrobić nawet jednego kroku. Kierowana poczuciem zdrady świadomie ignorowała wszystkie oznaki bólu które pojawiały się co jakiś czas na twarzy Samuela. - Zostawiłeś mnie samą i teraz trochę za późno na naprawienie błędów- wyrzuciła mu patrząc prosto w ciemne oczy brata. To było niesprawiedliwe z jej strony i gdyby nie gniew zmieszany z wycieńczeniem nigdy by mu czegoś podobnego nie zarzuciła. Tuż po wypadku nikt nie był wstanie jej pomóc.
Wspominając byłego chłopaka siostry Sam tylko pogarszał całą sytuację.  Judith naprawdę miała ochotę go uderzyć. Okładać tak długo drobnymi pięściami póki nie zobaczy choć jednego małego siniaka.  Obecne położenie pozwalało tylko na to by zdrową ręką zrzucić wszystko co było na szafce obok jej łóżka. - Nie będę się nikomu tłumaczyć  i już na pewno nie tobie. Wynoś się! - powtórzyła dobitnie.  Gdy rzeczywiście ruszył się z miejsca Judith skrzywiła się z odrazą. I znowu zostawia ją samą. Judith ułożyła się na łóżku odwracając się w przeciwną stronę do drzwi. Bardzo dobrze, niech idzie ona i tak go nie potrzebuje. Czekała na trzaśniecie drzwiami ale zamiast tego znów usłyszała głos brata.  Kątem oka obserwowała jak siada na krześle.  Chciała go zignorować i tym samym zmusić w końcu do odejścia. Mogła jeszcze prychnąć coś w tylu „ta jasne” albo „nagle stałam się ważniejsza od całego świata”. Zamiast tego westchnęła ciężko i zmusiła się do spokojniejszego tonu. - Wiem co robię Sam i wiem, że się strasz ale nie jesteś mi wstanie pomóc. - nie odwróciła się stronę mężczyzny. Wiedziała, że zaraz się rozpłacze i nie chciałaby to widział. - Tacy jak ja nie żyją długo. To pomoga…nie oczekuje twojego błogosławieństwa bracie. Odwrócisz wzrok a ja będę ostrożniejsza. Tylko tyle mogę ci w tej chwili zaoferować. - nie wierzyła, że Sam pójdzie na podobny kompromis ale przynajmniej wyciągnęła do niego dłoń.[/b][/b]
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Sala zabiegowa [odnośnik]27.02.17 15:55
- Ta nudna moralność ratuje czasem komuś tyłek - możliwe, że powiedział to tylko do siebie, a może dziś miał problem z zebraniem chaotycznie rozproszonych myśli w jedna całość. Spokój, którym emanował na zewnątrz był pozorny. Cisza, która się wokół niego dusiła, pasowała wprost proporcjonalnie do zgiełku i burzy, która szarpała go od środka. I nawet nie mógł wytłumaczyć siostrze co rzeczywiście się z nim działo. Widziała tyle ile zdołał jej przekazać kilkoma słowami, które nijak miały się do rzeczywistości. Dziś w jej oczach był tym złym, który nie rozumie i nie próbuje nawet tego zrobić, widząc tylko jedną perspektywę. Prawda wyglądała inaczej, ale Skamander wierzył, że i Jude działała na tej samej zasadzie. Postawili przed sobą dwa muru i ciskali w siebie czymś, co...nie należało się żadnemu z nich.
Odsunął dłonie dopiero, gdy młodsza przestała się szarpać, chociaż słowa raniły bardziej niż się spodziewał - Nie będę się z tobą licytował, kto kogo i kiedy zostawił - odpowiedział nieco ostrzej, czując jak niewidzialna ręka zaciska się na krtani. Zbyt wiele się wydarzyło pomiędzy nimi, mieli tajemnice, którymi wciąż nie chcieli się dzielić (nie mogli?) i patrzeli przez pryzmat ran, które ze sobą nosili.
- To działa w obie strony Jude, pamiętaj - powiedział, gdy wrócił na krzesło. Cicho, spokojnie, przecierając twarz dłonią. Palce zatrzymały się na brodzie, by w końcu zsunąć rękę niżej, układając na kolanie - Wiem, ze wiesz...ale to nie znaczy, że to właściwy wybór - podniósł głowę, spoglądając na odwróconą do niego plecami sylwetkę siostry - i może czasem spróbowałabyś mi zaufać, zamiast działać na własną rękę - urwał, czekając na jej odpowiedź - Tacy jak ja też nie żyją długo - świadomie powtórzył jej słowa, odnosząc do samego siebie. Nie pamiętał, czy spotkał wystarczająco wiekowego aurora, by opowiedział, jak dożył wieku sędziwego. A ci, którzy mieli na karku wystarczająco dużo lat - stanowili nieliczną grupę prawdziwych weteranów - Widać to rodzinne jestestwo, ale....posłuchaj mnie. W twoim wypadku jest coś, o czym nie wiesz. Słyszałaś może o badaniach, które tu w Londynie są prowadzone? nad lykantropią?...zapewne nie. Zapewne jeszcze nie. Mój przyjaciel w nich uczestniczy. - Nawet nie jeden - Nie tylko ty próbowałaś szukać rozwiązania - dodał jeszcze, nadal nie podnosząc głosu - Nawet jeśli nie widzisz, że coś robię, to...nigdy nie zostawiłbym cię samej - nie odniósł się do kompromisu, jaki zaoferowała, po prostu wyciągając coś, czym od dawna się interesował, czekając na odpowiedź Adriena. Z tego co wiedział - byli już bliscy osiągnięcia sukcesu. Wciąż jednak musieli zaczekać.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Sala zabiegowa 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Sala zabiegowa [odnośnik]12.06.17 15:20
Abraham Middleton naprawdę lubił swoją pracę, nie można było temu zaprzeczyć w żaden możliwy sposób. Był w niej także niezwykle sumienny. Pojawiał się w Świętym Mungu zawsze kwadrans przed czasem, a wychodził piętnaście po pełnej godzinie. Jego czarne włosy przyprószone były już siwizną, a zmarszczki na czole zdradzały, ze często je marszczył. Teraz również to czynił, przeglądając po raz kolejny raport złożony przez ekipę ratowników, którzy dostarczyli jego aktualną pacjentkę. Cała sytuacja mogłaby wydawać się przekomiczna, jednakże uzdrowiciel Middleton nie widział w tym nic zabawnego. Nie był zbyt wesołym człowiekiem, wiecznie sprawiał wrażenie zdystansowanego i profesjonalnego. Oszczędny w słowach i pewny w działaniu był niczym góra lodowa - nieustępliwy. Dlatego kiedy zegar nad jego biurkiem wskazywał za pięć do obchodu nie zwlekał ani chwili. Udał się do pokoju socjalnego, z którego wygonił stażystów na korytarz i rozdzielił do konkretnych sal, gdzie mieli rozpocząć procedury, które następnie domknie, sprawdzając czy młokosy nie popełniły gdzieś błędu. Był wymagający, jednak istniały u niego drugie szanse - nie był oderwaną od rzeczywistości chodzącą perfekcją i pamiętał jeszcze, jakie były jego własne początki. Pamięć jednakże miał dobrą, więc żaden ze stażystów nie mógł nawet śnić o tym, by jakikolwiek błąd został mu zapomniany; a popełnienie go po raz drugi nie było na liście marzeń któregokolwiek z adeptów sztuk uzdrowicielskich.
Middleton ruszył żwawo na koniec korytarza, do sal pozabiegowych - zawsze od nich zaczynał. Mimo, ze w pomieszczeniu było pusto zapukał wpierw, wchodząc dopiero po chwili.
- Panno Skamander, czas odwiedzin właśnie minął - powiedział, a dokładnie w tej samej chwili wybiła pełna godzina. - Niniejszym muszę prosić pana o opuszczenie sali - stając przy łóżku Judith zwrócił się do Samuela w bardzo uprzejmym tonie i z równie uprzejmym, acz powściągliwym uśmiechem.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala zabiegowa 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala zabiegowa [odnośnik]12.06.17 22:30
Powietrze gęste od napięcia - w końcu przerwało nacisk na klatkę piersiową. Nic właściwie nie wypłynęło z rozmowy, a może po prostu zatrzymało się na kompromisie. czyli, żadne nie było zadowolone z ostatecznych efektów. Jude nie wiedziała wszystkiego, a Samuel nie próbował tłumaczyć swego zachowania. Ale jedna kwestia pozostawała niezmienni. Kochał siostrę, niezależnie od wszystkiego. I nawet jeśli miała go kiedyś znienawidzić...musiał zadziałać, nawet wbrew niej samej. Musiał zrobić to, co było właściwe. A zachowanie młodszej Skamanderówny, do takiego nie należało. Raniła nie tylko siebie, ale tych, których przecież kochała. trwała w autodestrukcyjnym kole, z którego wciąż nie chciała się uwolnić. A może chciała?...Ale ucieczka w iluzoryczna przestrzeń braku moralności działała tylko na krótką chwilę. Zbyt krótką, by ofiarowała ukojenie. Przecież sam zdążyć podobne błędy i do dziś się o nie potyka.
Musiała być zmęczona, ale gniewna iskra w spojrzeniu - zgasła. Burza minęła i musieli pozbierać się po jej sile. Ramiona siostry w końcu rozluźniły się i opadła na łóżko. Samuel nie poruszył się, przez kilka minut po prostu siedząc obok, wsłuchując się w uspokajający się oddech. Nie wierzył, żeby z własnego wyboru zasypiała. Może też udawała, próbując wyciszyć brata. A może działały eliksiry. Nie zdziwiłby się. Całkiem niedawno sam leżał po drugiej stronie barykady, uziemiony w Mungowym łóżku.
Drgnął, gdy usłyszał ciche pukanie. odwrócił się by natrafić spojrzenie starszego uzdrowiciela. Nie znał go (co w przypadku aurora, było nawet dziwne), ale podniósł się, gdy padły pierwsze słowa. Jude musiała odpocząć, a ta nieoczekiwana konieczność "uziemienia" pozwoli na ochłonięcie. Im obojgu - Rozumiem - kiwnął głową mężczyźnie, ale zanim opuścił salę, zatrzymał się na krótki moment przy wezgłowiu łóżka, na którym opierała głowę Jude. Miała zamknięte oczy. I była spokojniejsza - Odpoczywaj Malutka - nachylił się nad skronią kobiety, by musnąć ustami zaczerwienioną od emocji skórę. I dopiero potem wyszedł z pomieszczenia, zostawiając młodszą w rękach uzdrowiciela.

zt


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Sala zabiegowa 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Sala zabiegowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach