Majesty postanawia najechać na terytorium Greengrassów, tak jak to mieli w zwyczaju jej przodkowie i krewniacy. Kto by pomyślał, że na takim odludziu - i to jeszcze w taką niepogodę! - można spotkać tak czarującego osobnika jak sam lord Greengrass?

Rodzina jest najważniejsza - a że Majesty utrzymuje stały kontakt z naprawdę niewielką częścią rodziny, jak najwięcej czasu stara się poświęcić na utrzymywanie dobrych relacji z Morgothem, ukochanym kuzynem. Nie wiadomo dlaczego, ale wchodzą na naprawdę grząskie tematy - z zamążpójściem włącznie.

Majesty - po wcześniejszej listownej korespondencji z lady Parkinson - przychodzi zakupić perfumy rozgrzewające, które poleciła jej własna matka. Carrow nie powinna pojawiać się w takim miejscach zbyt często - istnieje spore ryzyko, że w trakcie jednych zakupów roztrwoni cały rodzinny majątek.

Deimos zaprasza swoich najbliższych na obiad, by przekazać im szczęśliwą nowinę! I o ile on sam jest zachwycony, o tyle Megara nie wygląda na szczęśliwą przyszłą matkę. Adrien i Deimos jak zawsze rozmawiają dużo, a Majesty... Majesty jest przerażona.

Kolejna niestandardowa przygoda w wykonaniu panny Carrow. Zima w żadnym wypadku nie przeszkadza Majesty w treningach i zwiedzaniu nowych miejsc. Los stara się dać jej nauczkę - i gdyby nie Barry, cała historia mogłaby się skończyć bez happy endu.

Relacje z Burkami nie należą do najprostszych, ale najwyraźniej Carrowy lubią wyzwania. Majesty zaprasza swoją najlepszą przyjaciółkę na kawę... I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pewna błyskotka na palcu Wynonny, która powoduje u Mai mały zawał serca. Przy okazji Wynonna dostaje lekcję przytulania.

Pierwszy pojedynek Majesty od czasów szkolnych!

Nie znając się kompletnie na polityce - bo która dama zaprzątałaby sobie tym głowę? - Majesty stawia się na obowiązkowym referendum, nie do końca wiedząc, jak odpowiedzieć na postawione jej pytania. Przy okazji spotyka znajomego Adriena - magiarchitekta Rodericka.

Ponure listy Morgotha wyjątkowo Majesty zaniepokoiły. Yaxley ma zamiar wyjechać, a przy okazji... Najwyraźniej coś ukrywa, bo nie chce niczego zdradzić swojej kuzynce w pisemny sposób. Spotykają się więc w okolicy pracy Majesty - a miejsce spotkania jest o tyle niefortunne, że aż komiczne.

Od pierwszego spotkania na Wrzosowisku minęło już sporo czasu - a tak dokładniej to prawie dwa miesiące, które zaowocowały kolejnymi spotkaniami, listami i sporą ilością nieznanych wcześniej Carrow emocji. Tym razem Majesty zaprasza Travisa na tyły domu swojego brata, stwierdzając, że przecież nikogo w dworku o tej porze jeszcze nie ma...  

Ostatnimi czasy strach chodzić samemu po Pokątnej - szczególnie, gdy schodzi się z trasy. Pewien łasy na pieniądze oblech próbuje okraść Majesty - tej przychodzi na ratunek najstarszy Carter, który... No cóż, najwyraźniej lubi się spoufalać z młodymi kobietami, szczególnie po uratowaniu ich torebek!

Majesty stara się porządnie wypełniać swoje obowiązki - jak przystało na porządnego Carrowa. Wcześnie z rana pojawia się pod stajnią, oczekując nowego pracownika - kobiety mugolskiego pochodzenia o imieniu Sally. Wdrożenie nowej osoby w rolę stajennego nie powinno być dużym wyzwaniem... Niestety, Neptun ma na ten temat inne zdanie. Najwyraźniej nie tylko Majesty źle radzi sobie z rozterkami sercowymi.

Wbrew woli męskiej części rodu, Majesty pojawia się ze swoją matką i Morgothem na ślubie Rosierów. Pomijając już problemy z samym przybyciem na wesele, dobór stroju oraz ogólny zły humor, wszystko komplikuje pewna dobrze znana Majesty osoba.

Majesty postanawia wykorzystać ostatnie chwile wolności Wynonny i zabiera ją na zakupy. Pokątna jak zawsze tętni życiem, nie zapowiadając żadnego nieszczęścia. Problemem okazuje się pewien krzykacz, a dziwnym zbiegiem okoliczności - i dzięki pewnej chorej wiedźmie - dwie szlachcianki kończą w mrocznej piwnicy.