Wydarzenia


Ekipa forum
Uroczysko
AutorWiadomość
Uroczysko [odnośnik]27.11.16 20:54
First topic message reminder :

Uroczysko

Zejście na uroczysko odchodzi od sali balowej rezydencji - prowadzą tam strome, kamienne schodki otoczone gęstymi zielonymi krzewami. Jest to zaczarowany skrawek plaży, przeobrażony z kamienistej, wąskiej plaży w piaszczyste zacisze odgrodzone magicznymi barierami od miejsc znanych mugolom. Wszechobecna cisza mącona jest jedynie przez delikatny, kojący szum morza. Osłonięte przed wiatrem klifami daje przepiękny obraz na znajdującą się nie tak daleko Francję.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uroczysko - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Uroczysko [odnośnik]26.07.20 13:12
Gdy się poznali, była jeszcze dzieckiem. Zbuntowaną nastolatką pragnącą nade wszystko wziąć los w swoje ręce i postrzegającą małżeństwo jako złotą klatkę, w której próbowano ją zamknąć. Te wszystkie lata spędzone w Beauxbatons poświęciła na naukę nie tylko magii, ale i manipulacji. Zapatrzona w starsze koleżanki słuchała w jaki sposób wykorzystywać kobiece wdzięki oraz intrygi aby postawić na swoim. Miłość? To była bajka tylko dla najbardziej naiwnych. Callista nigdy nie liczyła na płomienne uczucie pomiędzy nią, a partnerem wybranym dla niej przez rodzinę. Gdy młoda Lady dziś wspominała te czasy, z rozbawieniem zauważała jak wszystko zmieniło się wraz z poznaniem Mathieu. Zimna krew odeszła w zapomnienie, tak samo jak plany owinięcia sobie kawalera wokół małego palca. Zamiast tego sama całkiem straciła głowę dla brązowookiego bruneta i pomimo wielu przeszkód, jakie napotkali na swojej drodze, nigdy uczuć żywionych do Rosiera nie żałowała. To on rozbudził ogień w jej sercu oraz niezmordowaną wolę walki. Dodawał jej sił, jednocześnie stając się blondynki największą słabością. Dla niego gotowa była poświęcić wszystko, na szczęście kapryśny los zlitował się nad kochankami, ich związek wracając na właściwe szlachetnie urodzonym tory. A jeśli była to swoista próba, ją chyba też przeszli pomyślnie.
Tymczasem stopnie lady Avery pokonywała powoli, po części przez ich stromość, po części by rozkoszować się spojrzeniem ukochanego wpatrzonego w jej sylwetkę. Nawet angielskie lato postanowiło pójść Rosierowi na rękę serwując im ciepły, niezbyt wietrzny wieczór okraszony kolorowym zachodem słońca. Było tak pięknie, że kobiecie zabrakło wręcz słów i dopiero gdy Mathieu podniósł jej dłonie do swoich ust, zdobyła się na ciche - Chérie - odwzajemniając jego uśmiech. Uścisk był zdecydowanie czymś nowym, przynajmniej inicjowany ze strony bruneta. Zbyt długo skąpił jej bliskości, zobligowany obietnicą złożoną rodowi Selwyn, dlatego Callista była bardziej niż otwarta na podobne gesty, nos subtelnie wtulając w pierś ukochanego.
- To dla mnie? - zapytała, podnosząc z koca bukiet, który czekał obok jej miejsca. Nigdzie indziej na świecie nie spotkała róż o tak intensywnej barwie oraz zapachu, jak te hodowane przez Rosierów. W głowie już wił jej się obraz Mathieu starannie wybierającego dla niej najpiękniejsze okazy w domowym Rosarium. Lord oczywiście nie mylił się w swoim przekonaniu, że dla blondynki od samego prezentu bardziej liczył się gest - Możesz być pewien chérie, że czas wypełnia mi radosne oczekiwanie na zostanie Twoją żoną.


The most dangerous woman of all  
is the one who refuses to rely on your sword to save her  
because she carries her own
Callista Avery
Callista Avery
Zawód : Córka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Beware, for I am fearless and therefore powerful.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8141-callista-merle-avery https://www.morsmordre.net/t8169-athena#234774 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8503-callista-m-avery#247860
Re: Uroczysko [odnośnik]30.07.20 12:58
Niezwiązany żadną obietnicą mógł sobie pozwolić na bardziej śmiałe gesty skierowane w stronę ukochanej. Ich wspólna przyszłość to istny cud, który właśnie się dokonywał. Miał pewne obawy, głównie po tym jak Nestor jej rodu odmówił mu spotkania, pragnąc spotkania z Tristanem. Nie poczuł się dotknięty czy zbagatelizowany, celowo przedstawił swoje stanowisko jako objaw chęci zawarcia sojuszu i brnięcia w politykę, a Nestorzy Rodów załatwiają takie sprawy między sobą. Wiedział też, że może liczyć na kuzyna w tej kwestii, a Tristan okaże mu pełne wsparcie i zrobi wszystko tak, aby choć jedno pragnienie jego kuzyna zostało spełnione. Czy mało nacierpiał się w swoim życiu? Tak wiele mu odebrano, od samego początku. Szlacheckie Rody szczyciły sie wielodzietnością, a on był sam jak palec, nie miał rodzeństwa. Dziękował Merlinowi za to, że obdarował go tak fantastycznymi kuzynkami i kuzynem, byli dla niego jak rodzeństwo. Los odebrał mu ojca, przez co Mathieu nieco odsunął się od społeczeństwa. Był jaki był, nie był łatwym charakterem, wręcz przeciwnie. Z drugiej strony... Callista pokochała go takim, jaki był i choć to jedno powinno mu w życiu wyjść. Teraz miał ku temu okazję.
- Zasługujesz na te róże, najdroższa. - szepnął. Niebawem sama stanie się różą i z godnością, dumnie uniesioną głową będzie reprezentowała nazwisko Rosier. Nikt inny nie zasługiwał na to tak bardzo jak ona. Kobieta, która została stworzona do tego, aby trwać u jego boku, być przy nim na zawsze. Uśmiechnął się lekko, kiedy powiedziała o radosnym oczekiwaniu. Zabawne, ona wiedziała po co tu była, to tylko czysta formalność. Wiedział, że nie musi nawet klękać i bawić się w te całe ceregiele związane ze zwyczajami oświadczyć. Ona już dawno była jego, to kwestia wykonywania działań wymaganych przez innych. Zabawne. Oni tego nie potrzebowali.
Usiadł obok niej na kocu i ujął jej dłoń, chciał ją mieć dla siebie już teraz, nie czekać na ślub i nie bawić się w te idiotyczne gierki, które tylko ograniczają ich możliwości. Uroczysko rozpieszczało ich dzisiaj pięknymi efektami, urokiem tego miejsce i cichą obietnicą pięknej przyszłości. To należało do nich, zasługiwali na to po tym czasie oczekiwania.
- Jesteś najpiękniejszą ze wszystkich kobiet, Callisto. Najważniejszą dla mnie. - szepnął cicho, muskając wierzch jej dłoni. - Po Twych słowach nie wiem czy muszę pytać... - zaśmiał się lekko, spoglądając błyszczącymi brązowymi oczami w jej tęczówki. Wyciągnął z kieszeni ozdobne pudełeczko i rozchylił ja delikatnie. - Zostaniesz moją żoną? - spytał w końcu, obserwując bacznie każdy jej ruch.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Uroczysko [odnośnik]05.08.20 20:03
Obcy, znajomi, przyjaciele, zakochani. Te etapy mieli już za sobą, poznając się dzięki nim lepiej i zbliżając do siebie. Choć taka krążyła o nim na salonach opinia, dla Callisty Lord Rosier nigdy nie stanowił zagadki. W jego ciemnych jak heban tęczówkach potrafiła wyczytać wszystko, czego potrzebowała. Właściwie niewerbalna komunikacja była ich konikiem, często wystarczyło jedno spojrzenie by poznali swoje myśli, tak długo musieli się w końcu ukrywać i być może dlatego narzeczeństwo oraz wspólna przyszłość jawiły się blondynce jako coś nowego oraz ekscytującego. To miał być nowy etap, a jednocześnie szansa na poznanie się z kolejnej strony. Los wreszcie dawał im możliwość by triumfalnie wyłonili się z cienia, krocząc dumnie ramię w ramię jako Lord i Lady Rosier. Razem od zawsze byli silniejsi, a sprawa założenia przez nich rodziny pozostawała już tylko kwestią czasu. Mathieu nigdy więcej nie będzie musiał obawiać się samotności. Nie, kiedy planował wsunąć tego wieczora zaręczynowy pierścionek na palec swojej najbliższej powiernicy i przyjaciółki.  
- Ich zapach nigdy mi się nie znudzi - zapewniła jedno a może nawet dwuznacznie, pochylając twarz nad eleganckim bukietem. Swoją drogą, zabawny był ten ich stosunek do tradycji. Z jednej strony bronili jej niezwykle zaciekle, z drugiej naginali jej zasady by pielęgnować swoje uczucie. Callista spodziewała się po ukochanym, że nie zdecyduje się na oficjalne zaręczyny. Wiele razy przysięgali przed sobą miłość i nigdy nie potrzebowali do tego świadków. Ta obietnica również złożona miała zostać tylko pomiędzy ich dwójką, z dala od pustych słów, zazdrosnych spojrzeń oraz salonowej gry pozorów. Czarownicy jak najbardziej taki stan rzeczy odpowiadał.  
- Uroda przemija, ale mój krnąbrny charakter pozostanie na zawsze - przypomniała, chcąc rozładować napięcie odrobiną poczucia humoru. Nerwy drażniły jej żołądek, choć całkowicie bez powodu. Marzyła o tej chwili od tak dawna, że trudno było w nią uwierzyć. Na szczęście dłoń Mathieu stanowiła wystarczający dowód. Callista zamilkła wreszcie, odnajdując ciemne spojrzenie kochanka, w którym odbijały się magiczne światełka. Przeniosła je tylko na chwilę, aby zerknąć na tak wyczekany pierścionek.
- Oui, chérie - posłała brunetowi drobny uśmiech, subtelnie unosząc serdeczny palec, na którym miała spocząć biżuteria- C'est beau, j'aime.


The most dangerous woman of all  
is the one who refuses to rely on your sword to save her  
because she carries her own
Callista Avery
Callista Avery
Zawód : Córka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Beware, for I am fearless and therefore powerful.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8141-callista-merle-avery https://www.morsmordre.net/t8169-athena#234774 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8503-callista-m-avery#247860
Re: Uroczysko [odnośnik]14.08.20 20:20
Czy nie o tym Callista marzyła od dawna? O chwili, kiedy oficjalnie zostanie nazwana jego narzeczoną i będą mogli wspólnie, bez najmniejszego skrępowania spoglądać na siebie na salonach... Koniec udawania, oszukiwania samych siebie, ściemniania, okłamywania wszystkich wokół. Był jego narzeczoną, należała do niego, powiedziała tak, wyznając mu miłość tym melodyjnym, przyjemnym głosem. Zasługiwała na wszystko co najlepsze, na ten piękny diament spoczywający na jej palcu od kilku sekund, na ten uśmiech i jego dotyk, na to, aby stać u jego boku i lśnić niczym najjaśniejsza z gwiazd. Marzenia jednak się spełniają, a ich długa i wyboista droga do siebie zasługiwała na coś więcej niż nieszczęśliwe zakończenie. Gdyby nie jej nagłe zniknięcie zapewne już teraz byłaby jego żoną. Musieli jednak poczekać, bo dał się wplątać w szopkę z Selwynami, których to gnijąca latorośl potraktowała go niepoważnie. Oby spotkał ją ponury los, a rwące się do tych fanaberii serce uschło, długo i boleśnie. Callista czekała na niego i oboje mieli teraz to, czego potrzebowali tak bardzo.
- Kocham Cię, najdroższa. - szepnął, najpierw muskając wierzch jej dłoni, na której przed chwilą spoczął piękny pierścionek, a potem muskając jej usta. Spragniony, stęskniony i przede wszystkim w końcu zadowolony z tego, co oferował mu los. To nie była oferta, to ich jedyna i ostatnia szansa, nie mogli oczekiwać nic więcej, w zasadzie... Nie chcieli oczekiwać nic więcej. On na pewno nie.
- Ze ślubem jednak poczekamy do jesieni, nie chcę, aby nasza uroczystość miała coś wspólnego z plugawą Isabellą, a już na pewno, aby cokolwiek w tym dniu miało być wybrane przez nią. - mruknął cicho. Miał nadzieję, że Callista nie będzie miała nic przeciwko, że poczekają te kilka miesięcy. Nic nie mogło się przecież zepsuć aż tak bardzo, a raczej... żadna siła nie była w stanie już ich rozdzielić. - Chciałbym, aby nasz ślub był dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłaś... Służba Chateau Rose będzie do Twojej dyspozycji. - dodał puszczając jej oczko, a później znów pocałował ją, tym razem bardziej namiętnie i zachłannie.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Uroczysko [odnośnik]16.08.20 20:28
Pochodziła z rodu Avery i zdanie innych nie miało dla niej aż takiego znaczenia. Gdyby chodziło wyłącznie o jej opinię, byłaby gotowa wyzwać lady Selwyn na pojedynek o prawo do poślubienia Mathieu. Właściwie niewiele było takich rzeczy, przed którymi cofnęła by się by być z nim. Czarodziej był gwarancją jej szczęśliwego życia, w końcu tak niewielu szlachetnie urodzonym udawało się odnaleźć miłość. Większość skazana była na przypadkowe aranżowane małżeństwa i niewiele brakowało, by i oni tak skończyli. Najpierw jej niespodziewany wyjazd, potem zaręczyny Rosiera z kimś innym, zawinili oboje. Najważniejsze, że ze wszystkich tych doświadczeń wychodzili silniejsi i jeszcze bardziej sobie bliscy, bardziej zdeterminowani by być razem. No bo ile kobiet w wieku Callisty mogło z czystym sumieniem powiedzieć tak, to jest właśnie ten mężczyzna, z którym pragnę spędzić resztę swojego życia ? Pierścionek na jej palcu był dokładnie tego potwierdzeniem.
- Tu es l'amour de ma vie, Mathieu - Jesteś miłością mego życia, odparła, czule obserwując jak pieczętuje ich obietnicę pocałunkiem. Znała go na tyle by wiedzieć, że był to symboliczny gest: podziękowanie za jej cierpliwość, oddaną mu rękę oraz przysięga dozgonnego szacunku wobec przyszłej żony. Avery nie miała stanowić jedynie pięknej ozdoby na ramieniu swojego wybranka, miała być jego pełnoprawną partnerką. Oh jak ekscytowała ją myśl o ich wspólnym życiu, nawet szara codzienność z Rosierem nie wydawała się taka nudna.
- Uzbroję się w cierpliwość chérie, jeśli tylko obiecasz często mnie odwiedzać - obiecała wyjątkowo potulnie Avery, zupełnie jakby jego objęcia łagodziły jej wyboisty charakter. Za nic nie chciała popsuć tej chwili, a już szczególnie niewybrednym żartem. Kto wie, Lord jeszcze gotów byłby się rozmyślić - .. i częściej całować - dodała krótką chwilę po tym jak złączył ich usta razem. Choć sam wieczór był ciepły, policzki Czarownicy zdawały się parzyć żywym ogniem gdy ich dotykał. Nigdy wcześniej nie był tak śmiały i od tej nowej bliskości zaczynało jej się kręcić w głowie, jak po winie.  Czegokolwiek by jej teraz nie zaproponował, Callista z pewnością by się na to zgodziła. Wodząc stalowymi tęczówkami za mężczyzną, słowa zdawała się odczytywać wprost z jego warg.
- To będzie wydarzenie towarzyskie roku. Dopilnuję, by napisali o tym w Czarownicy - swoich słów blondynka wydawała się wyjątkowo pewna. Widocznie planowała raz na zawsze skończyć wszelkie pogłoski. Niestety życie uczuciowe Mathieu było jednym z ulubionych tematów miesięcznika - "Wielbicielki przystojnego i nieustraszonego łowcy smoków wzdychają w napięciu.." - zacytowała słowo w słowo czerwcowe wydanie, które utkwiło jej w pamięci niczym kamień w trzewiku. Mimo wszystko blondynka nie była w stanie powstrzymać rozbawienia na takie podsumowanie swojego narzeczonego. Płytkie i powierzchowne jak cała ta magiczna gazeta. Jej nerwy na szczęście ukoił kolejny pocałunek, a czując dłoń Lorda na swojej talii, mimowolnie podniosła się na klęczki by mógł przyciągnąć ją bliżej. Od początku oszczędzała się dla niego, dlatego braki w doświadczeniu usiłowała nadrobić zapałem i już tylko onieśmielone dłonie zacisnęła na materiale jego szaty, niby zdając się na jego łaskę. Gdyby zechciał, oddałaby mu swój ostatni oddech.


The most dangerous woman of all  
is the one who refuses to rely on your sword to save her  
because she carries her own
Callista Avery
Callista Avery
Zawód : Córka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Beware, for I am fearless and therefore powerful.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8141-callista-merle-avery https://www.morsmordre.net/t8169-athena#234774 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8503-callista-m-avery#247860
Re: Uroczysko [odnośnik]22.08.20 20:21
- Teraz będę Cię odwiedzał kiedy tylko będą miał ochotę, najdroższa. I nie będzie to wymagało wymykania się o północy z Ludlow i biegu do ostatniego tchu. - zażartował z lekkim, swobodnym uśmiechem. Teraz ich spotkania będą zupełnie legalne, bez zbędnych niedogodności i utrudnień. Skoro oficjalnie od dnia dzisiejszego jest jego narzeczoną, a ślub odbędzie się najwyżej za kilka miesięcy... Nie miał zamiaru się oszczędzać. Wystarczająco długo los odciągał ich od siebie, ale najwyraźniej sam zdał sobie sprawę z tego, że rozłączenie Callisty i Mathieu to nienajlepszy pomysł. Teraz mieli szansę na prawdziwe życie, ona u jego boku rozkwitnie, być może jej choroba załagodzi się... Oby tak było, przynajmniej będzie mógł pozwolić sobie na większą ingerencję, bez niepotrzebnego naruszania dworskich obyczajów, tylko z powodu swoich nadmiernych zmartwień o jej drobniutką osobę.
- Jestem pewien, że pokażesz tej niewdzięcznicy jak wygląda bycie wybranką Rosiera, a ślub zapadnie wszystkim w pamięci na długie, długie lata. - szepnął z cwanym uśmiechem. Nie nakłaniał jej do niczego złego, ale był niemal pewien, że Callista będzie dumną Lady Rosier i jakby tylko miała okazję pokazałaby tej niewdzięcznej suce gdzie jej miejsce i z czego zrezygnowała. Nie miał pozytywnych myśli o swojej byłej narzeczonej, gardził nią, była niczym najbardziej plugawy robal i na całe szczęście nie zdążyła swoim brudem wzgardzić jego imienia. Jak to mówią, śmieci same się wyniosły, a dzięki temu mógł teraz być z kobietą, która była dla niego wszystkich i to właśnie z nią planować wspólną przyszłość.
- Mogą wzdychać w nieskończoność, teraz jestem Twój... - puścił jej oczko i ponownie pocałował wierzch jej dłoni. Zachwycał się jej osobą, od chwili kiedy tylko się poznali, a teraz w końcu dopięli swego. - Jedzmy, pijmy, świętujmy, Lady Rosier... - szepnął z szelmowskim uśmiechem i przesunął koszyk z truskawkami w jej kierunku. Szampan zaszumiał w głowie, truskawki smakowały wyśmienicie, a pierścionek na palcach Callisty lśnił w blasku zachodzący promieni słońca. I liczyli się tylko oni.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Uroczysko [odnośnik]23.08.20 21:54
Choć nigdy nie była typem romantyczki, lady Avery musiała przyznać, że ich potajemne spotkania z Mathieu miały swój urok. Skryci w cieniu murów zamku Ludlow lub spacerujący po kredowych klifach Dover zrzucali z siebie ciężar tradycji oraz szlachetnego urodzenia i zostawiali w tyle obowiązki pełnione względem krewnych, skupiając się jedynie na pielęgnacji swojego zakazanego uczucia. Tylko w ten sposób blondynce udało się poznać prawdziwe oblicze ukochanego. Z dala od ciekawskich spojrzeń i oczekiwań mogli zdobyć się na szczerość jak nigdy. Zwierzali się sobie nawzajem ze wszystkich obaw, problemów, ale też małych sukcesów i powodów do radości. Dziś Calliście wystarczyło jedno spojrzenie w ciemne oczy mężczyzny by poznała jego myśli. Zapewne nawet najbliżsi jego kuzyni jak Tristan czy Fantine byliby zaskoczeni tak śmiałą deklaracją. Młody Lord nie należał w końcu do osób wylewnych, a jednak przez lata poznawania jego prywatnych myśli oraz śledzenia z czułością każdego gestu blondynce udało się zgłębić swoisty 'język' jakim Czarodziej się posługiwał. Tym zabawniejsze, że nadal potrafił ją czymś zaskoczyć.
- Oh, tylko co jest w tym romantycznego, chérie? - westchnęła niby rozczarowana, tak naprawdę pławiąc się w blasku jego drobnego uśmiechu. Podzielała radość Rosiera, czując, że jego duch był nareszcie tak lekki jak jej nastrój. Zaręczyny z pewnością usunęły z życia młodej szlachcianki wiele stresu, pozwalając jej oddychać pełniej. Nareszcie miała stać się bowiem częścią grona szanowanych żon oraz matek, ponadto była pewna, że przy boku Lorda zyska też w końcu szansę aby przysłużyć się słusznej sprawie, która od dawna niepotrzebnie dzieliła świat Czarodziejów na dwie różne strony. Rację mogła mieć przecież tylko jedna, a kompromis nigdy nie wchodził w grę. Przy tym niektórzy nadal uważali, że kobiety z polityką nie powinny mieć nic wspólnego.
- Nikt nie będzie miał wątpliwości, iż strata leży po jej stronie Mathieu - zapewniła młoda Avery gładząc zarośnięty policzek bruneta. Mało brakowało, a zdrada Salamandry ugodziłaby również i w opinię jej wybranka. Czarownica miała właściwie nadzieję, że był to jedyny powód niezadowolenia, jakie w brunecie wywoływało wspomnienie Isabelli. Nigdy nie poruszali między sobą tematu ich krótkiego narzeczeństwa, ale Callista była gotowa pozostawić tę kwestią w przeszłości, skoro i tak nie byłaby w stanie nic pomiędzy nimi zmienić. Mężczyzna zrobił co musiał dla dobra rodziny oraz swojego wizerunku. Niemądrze byłoby mieć mu to za złe.
- Zawsze byłeś i będziesz, chérie - mruknęła blondynka, z rumianymi policzkami i skrzącymi się oczami. A skoro oddała kawalerowi swą dłoń na wieczność, mógł zasypywać ją iloma tylko pocałunkami zechciał. Nawet pierwszą z zaoferowanych truskawek nakarmiła Rosiera, pozwalając mu się wgryźć w słodki miąższ. Szampan stanowił doskonały dodatek do owoców i wystarczyło kilka kieliszków by oboje stracili poczucie czasu. To nic. Los i tak był im coś winien.

-koniec-


The most dangerous woman of all  
is the one who refuses to rely on your sword to save her  
because she carries her own
Callista Avery
Callista Avery
Zawód : Córka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Beware, for I am fearless and therefore powerful.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8141-callista-merle-avery https://www.morsmordre.net/t8169-athena#234774 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8503-callista-m-avery#247860
Re: Uroczysko [odnośnik]25.05.23 17:52



blood of my blood
późne popołudnie, 10 VII 1958


Cichy szum morskiej bryzy, chłód rozbierający umęczone ciepłem ciała w tkanin zmęczenia. Nie pamiętała, kiedy ostatnimi czasy były tak blisko; rozmawiając, po stokroć szczerze, bez naiwnej pruderii i podszytej zazdrością niechęci. Zwykła jej przecież zazdrościć tej ułudy perfekcji, której nikt nigdy nie zdoła posiąść - ideału, którym karmiła ją matka, a który niweczyła butna krew Traversów. Zwykła niegdyś, gdyż teraz, w spokojnym kroku wzdłuż niezmąconego spokoju morza, mogły upatrywać jedność. Te same emocje, które nakazywały im wznosić gniew i upadać w niemocy; kłamać i obdarzać bolesną prawdą, wszystko w imię węzłów krwi, sięgających dalej niż przodkowe w linii męskiej.
Krew z krwi, rozbudzająca tlące się, łapczywe iskierki na koniuszkach palców. Uśmiechy, swobodne i wyciosane najprecyzyjniejszym dłutem, trochę podobne, choć mogła to być ułuda wypowiadana przez nieodpornych na urok obserwatorów. Krew z krwi, którą przed laty odrzuciła, pozostawiając kuzynkę w niewiedzy i niebycie pośród myśli Imogen, jakby jej osoba nigdy nic nie znaczyła. Ale znaczyła, czasami boleśnie dużo, czasami ledwie tło. Powielana, wryta w historię, obecna niezmiennie. Jak jej to powiedzieć?
- Musiałam... - zaczęła, wspierając ciężarną czarownicę na własnym ramieniu w lekkim spleceniu rąk. Głos był cięższy, podobnie jedwabisty, acz dojrzalszy niż przed laty. Ciemny turkus sukni zdawał się łączyć obie barwy rodów, które ścierały się w bitwie o ujednolicenie charakteru. Spojrzenie - zielone, choć błyszczące niczym najcenniejsze szmaragdy, podkreślające odchodzące na bok półwile geny - lustrowało przez moment piękną twarz Evandry, dopatrując się minimalnych chociażby zmian, które w ciepłym świetle złotej godziny, nadawały jej tylko więcej uroku.
- Po prostu pogodzić się z czymś, co mnie spotkało, bym teraz... mogła funkcjonować. - Nie musiała mówić więcej, tego była pewna. Evandra zwykła być dla niej wyrozumiała, od dziecięcych zabaw, po ponaglenia do dalszej nauki gry na fortepianie. Może powinna do tego wrócić, gdy dłonie całkowicie zapomniały podstaw? Chciała jej wszystko powiedzieć, wykrzyczeć ból wszystkich lat i wszystkich chwil, w pełni świadoma, że nikt inny nie zrozumie tego bardziej, niż kobieta zmagająca się z ułudą roztaczaną wokół na kształt przodkiń. Nie mogła jednak, nie, jeśli oznaczałoby pęknięcie idealnego szkła. Rysę, emocjonalny rów zmartwień i współczucia, której nie dałoby się nigdy, przednigdy zasklepić. Nie, bo obie były damami, w pełni świadomymi wymagań wobec ich ciał i duszy - czystości, pieprzonej czystości, którą spojrzenia odbierają im co krok.
- Dziękuję Ci za... - Głęboko zaczerpnięte powietrze uspokoiło roszalałe emocje, gdy kciuk pogładził gładką skórę przedramienia blondynki. - Wyrozumiałość. - Bowiem właśnie nią, wszakże, wykazała się w momencie zaproszenia Imogen do Château Rose, w momencie akceptacji tych wszystkich lat spowitych czernią i chłodem, by teraz ujrzeć - być może nie blask - ale lekkie, tlące się światło nadziei. I tak było dobrze, tak było przyjemnie pozwolić sobie na tą bliskość, zrozumienie, słodki śmiech i obserwację kogoś na kształt pierwowzoru. Ramiona otulała świadomość tego, że mogła być sobą - z daleka od spojrzeń zazdrosnych czy tęsknych, nieobecna dla codzienności wyzwań. Silniejsza, niż kiedykolwiek Evandra mogłaby ją widzieć, a jednak dalej krucha niczym porcelana, migocząca podobnym, nieobciążającym w takim towarzystwie, blaskiem.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Uroczysko - Page 4 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Uroczysko [odnośnik]19.06.23 12:14
Zmieniła się. Wiedziała to już od pierwszego, przesuwającego się po jasnym licu kuzynki spojrzenia, kiedy ta przekroczyła próg Château Rose odziana w rodowe barwy. Eteryczna uroda arystokratki przywodziła na myśl letnią bryzę, subtelny dotyk otulający spragnione czułości ciało i umysł. Delikatne mrowienie pod skórą rozbudzało wyobraźnię, wywoływało błogi uśmiech na twarzy, skutecznie dając ułudę dobroci i niewinności. Usypiało czujność, za niemożliwe uznając potencjalne ryzyko. Trudnym było przejrzeć na oczy, spojrzeć na półwilę ponad woalem sennych marzeń.
Nie zawsze były zgodne. Gorąca krew przodkiń brała górę, ściągając nad nie burzowe chmury. Drobne iskry łaskoczące opuszki palców podsycały napięcie, nakazując wszystkim wokół siedzieć jak na szpilkach, niepewnym kiedy błysną płomienie i trzeba będzie czym prędzej uciec, aby nie dostać rykoszetem. Zazdrościła jej młodości, prawa do wyboru. Lady Travers nikt dotąd nie mówił za kogo powinna wyjść za mąż, pozostawała wolna od ciężaru złotej obrączki, a za tym przed dwoma laty Evandra tęskniła najbardziej. Butna, młodzieńcza natura pragnęła wolności i walki o nią, nie do końca potrafiąc jednak określić czego tak naparawdę ma ona dotyczyć. Dystans przyszedł po trudnej, nierównej walce, wkraczając za to ze świadomością, iż wróg czaił się w zupełnie innym miejscu i wcale nie było mu na imię Imogen, Lestrange czy czarodziej, a własne oczekiwania. Dawne zwady odeszły w niepamięć, zostawiając czysty pergamin, gotowy do nadpisania historii krewniaczek. Czy pozostanie ona wolna od niedopowiedzeń?
Schodząc w dół krętych schodów uniosła brzeg zwiewnej spódnicy. Przetykana złotą nicią gołębia szarość została dopasowana do bieli lekkiej bluzeczki o drobnych, także złotych guziczkach. Monotematyczność kolorów i ograniczania się wyłącznie do barw Rosierów zostawiała na większe wydarzenia, gdzie stanowiła wszak wizytówkę rodu. Na spacer nad przydomowe uroczysko pozwalała sobie na dowolność.
Młodsza nosiła się z zamiarem zdradzenia sekretu, skrzętnie skrywanej tajemnicy, jaka dotąd nie chciała przecisnąć się przez gardło i miękko ułożyć na języku. Krocząc u jej boku Evandra doskonale wiedziała jak trudne potrafi być mówienie o przemyśleniach, by pokonać strach przed niewłaściwym krokiem, przesuniętą granicą, a finalnie także i oceną.
Delikatny dotyk kuzynki znaczył skórę ciepłem, a lady Rosier milczała, pozwalając czarownicy zebrać myśli; uśmiechnęła się ciepło zerkając na Imogen z ukosa. Nie jest łatwym otworzyć się przed innymi, zwłaszcza gdy tak długa rozłąka stanowić miała przepaść i zaburzyć raz zespoloną jedność.
- Weź tyle czasu, ile potrzebujesz, kochana. - Łagodność tonu półwili przywodziła na myśl matczyną miłość, jaką obdarza się pociechy w trudnych chwilach; bez niecierpliwości, złości czy oceny. Przystanęła na moment, by zwrócić uwagę kuzynki i złączyć ze sobą ich spojrzenia. Na zatroskanej twarzy lady doyenne kreśliło się zrozumienie. - Chcę, byś miała pewność, że bez względu na to, co się wydarzyło, nadal będę cię kochać. - Pomimo zazdrości i złośliwości, mimo zmowy długiego milczenia, wzajemnego unikania i odwracania wzroku. Drobne ręce uniosły się, kładąc lekko na dziewczęcych ramionach. - Jeśli chcesz podzielić się tym, co miało miejsce, wysłucham cię. Jeśli nie jest to jeszcze odpowiednia pora i wolisz zachować to dla siebie, zrozumiem. Wiedz, że jestem tu i cię nie odtrącę.
Przez ostatnie lata los wystawiał ją na kolejne próby, testując miłość i wyrozumiałość. Ciężar przewin najbliższych niejednokrotnie sięgał zenitu, wywołując skrajne emocje, etyczne dylematy. Dziś wcale nie była od nich wolna, ale przepełniona zrozumieniem gotowa była zrozumieć wiele.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Uroczysko [odnośnik]18.07.23 23:26
W tle zapętlały się słowa matki, głęboko przekonanej, że to Evandra będzie tą, którą Imogen będzie potrzebować u kresu lat, ale i doświadczeń. Eurydice nie mówiła o tym zbyt dużo, za młodu ćwierkocząc nad dziewczęcym uchem słowa, które mimo innych intencji, przynosiły wszystkim okalającym relacjom zgubę. Więź matki i córki opierała się na buncie; próbie bycia taką, jaką pragnęła widzieć ją rodzicielka, próby te jednak kończyły się fiaskiem. Ten wzór, ideał arystokratycznego wychowania i daru półwilich genów był zaś złem omenem, który mimo absolutnej niewinności kuzynki, stawiała na piedestale niechęci. Po tylu latach i setkach przełknięć gorzkiej, obdartej z przywiązania dumy, widziała w lady Rosier coś na kszałt protagonistki. Jej postrzeganie świata było odmienne; spoglądała bowiem z ról, których Imogen jeszcze nie objęła, a wydawały się pewne na równi ze śmiercią. Każda z nich musiała być żoną, każda musiała być matką - Evandra nosiła tudzież dumne określenie lady doyenne, tym bardziej więc lady Travers doceniała, że przy niej i dla niej była po prostu Evandrą. To właśnie jej, odkąd promienie słońca rozjaśniły horyzont pragnień i wizji, potrzebowała w tym momencie najbardziej. Bardziej niż matki, która swoją wizją - mimo światłego umysłu - odbiegała od zmieniających się realiów. Bardziej niż przyjaciółek, u których tkwiły potęgowane naturą zalążki zazdrości; nie rozumiały jej świata, bo nigdy nie były w stanie być w jej skórze. Lady Rosier, natomiast, rozumiała go dogłębnie i namacalnie.
- Pamiętasz... - Słowa ledwie przeciskały się przez zaciśnięte w obawach gardło, starała się przełknąć napływające do zielonkawych tęczówek łzy, te jednak atakowały z niemalże zdwojoną siłą. Ciepło kuzynki tkwiącej u boku dodawało otuchy; ten obraz przed oczyma jej dodawał, łącząc w sobie ukochane i wzburzone w żyłach głębokie fale oraz obecność kogoś, komu mogła zaufać na tyle, by bez słów i aluzji, być zrozumianą. Tego, w większości, brakowało jej najbardziej.
- Skończyłaś już Hogwart, zaprosiłaś mnie na Wyspę Wight... a ja. - Nie umiała złożyć logicznego zdania, choć owe spotkanie odtwarzała w myślach z idealnie rozrysowanym scenariuszem. Kojący głos Evandry łagodził sztorm rozbrajający bariery hamulców; ledwie co, w panice godnej łani niżli lwa, pragnęła uciec od słów, które miały paść. Tak sobie obiecała, potrzebowała by ktoś wiedział - potrzebowała by ona wiedziała, by powiedziała jej to, co tak bardzo pragnęła usłyszeć.
To nie Twoja wina.
- Był czternasty czerwca, miałyśmy razem odwiedzić skarpę, skąd widać było syreny. - Szklista poświata objęła oczęta młodej damy, usta zbiły się łagodnie, by w rozlewającym się po twarzy bólu unieść kąciki w panicznym, rozgoryczonym uśmiechu. Karykatura paniki rozbrajała na kolana, chłodne macki wspomnień przylegały do gładkich pleców, zasysając skórę fragment po fragmencie, a gdy ból sięgał zenitu, przegryzały jednolitą strukturę tkanek. Spoglądała na jej twarz, tak idealną w zbliżającym się do ciepłego odcienia złota słońcu. Nie potrafiła, jednak nie, gdy z tyłu przeszukiwanych woluminów obrazów, kształtów i smaków, tkwiło to jedno, żelaziste wspomnienie dojmującego, nieporównywalnego z niczym bólu. Zacisnęła mocniej zęby na wnętrzu policzków, spojrzenie utwkiła w spokojnej wędrówce smug światła na tafli wody - szukała w niej odpowiedzi, zawsze i po kres dni, tylko głębiny oceanu dawały upragniony spokój ducha i siłę, w której przemierzała dojmujące perypetie losu. Gdy wieści o prawdopodobnej utracie drugiego brata rozszarpywały Cobernic na strzępy żałoby, jej własna śmierć podtruwała tkanki powoli; rozkładała fragment po fragmencie - w ciszy, którą teraz pragnęła przerwać. Byłam, byłam - wysmykał się szept spomiędzy ust. Powietrze wypłynęło spomiędzy warg, ciężki oddech osiadł na złocistym piasku uroczyska.
- Ktoś mnie wtedy skrzywdził, Evandro. - Szept, drążacy i łamliwy, wtapiający się w szum fal. Pojedyncza smuga łez zaostrzyła półwile rysy, broda drżała w niekontrolowanym odruchu, ale sylwetka nadal - mimo samobiczowania, mimo przeszywającego wprost cierpienia - pozostawała godnie wyprostowana. Tak, jak uczono je na lekcjach tańca. Tak, jak podszeptywano w edukacji etykiety. Pod tą dumą kryło się jednak złamane skrzydło, a poruszające się na wietrze podlocie piórka nie grzały tak, jak winny młodego osobnika. Nie potrafiła tego powiedzieć, nie umiała odnaleźć definicji cierpienia, które odebrało jej młodość - tą samą, którą wydawali się zazdrościć; tą samą, którą winna celebrować. Nikt na świecie nie mógł rozumieć, jak bardzo nie miała wpływu, jak osoba, która tego wpływu mieć również nie mogła. Nawet, jeśli teraz - i dziękować wszelkim bogom różnorakich kultur - Evandra była stosunkowo bezpieczna, choć to pojęcie było dalekie w przypadku każdego, komu koniecznym było życie w wojennej Anglii; to to bezpieczeństwo było ułudą i wystarczył łut szaleństwa czy niekontrolowanego, opentanego dodatkowym bodźcem umysłu, by utraciła wszystko niczym zdeptany domek z piasku. Była pod ochroną, taką przynajmniej Imogen miała nadzieję, spoglądając na rozległe mury Château Rose. Przecież każda róża miała kolce, ta mieniąca się syrenimi łuskami z pewnością też w nie obrosła. Zasługiwała na to.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Uroczysko - Page 4 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Uroczysko [odnośnik]18.08.23 8:59
Twarz Imogen przybiera fatalny obraz, przywodzi na myśl nędzę i rozpacz, głęboko rozrywający smutek, przeplatany wyrzutami sumienia i poczuciem winy. Nie od razu rozumie co kuzynka ma na myśli, skupiając się na jej emocjach, jakie współodczuwa wraz z młodszą półwilą.
- Któż śmiał cię skrzywdzić, kochana? - pyta jeszcze ciepłym tonem, zupełnie jakby ciężar oskarżenia nie do końca do niej docierał. - Co się stało?
Próbuje sięgnąć oczyma wyobraźni do tamtych dni, gdy przed pięcioma laty zaprasza lady Travers na wspólne wyglądanie syren. Pamięta, że prowadzić chce ją wtedy ku skałom, gdzie wylegują się wśród ostrej bieli, a ich łuski mienią się mnogością barw w świetle słońca. Prowadzić ma ją także do jaskini, skrytej głęboko między zamkiem a linią brzegową, gdzie wspaniały śpiew niesie się echem, odbijając od ścian, gdy tylko zanurzyć głowę w słonej wodzie. Pięć lat temu nie ma jeszcze pojęcia, co przyniesie przyszłość. Nie wie, że wkrótce stanie się panią nowego zamku i że to róże zaczną zdobić pierś, nie syrenie brosze.
I nagle wszystko staje się jasne, cała krzywda, drżące ciało wątłej czarownicy, błagalne spojrzenie, którego przekaz jest jasny, a którego dotąd nie potrafi zrozumieć. Wtem oblewa ją zimny dreszcz, a wiatr zdaje się szarpnąć jakoś bardziej gwałtownie.
- Kto to był? - Dłonie opierają się na ramionach Imogen, zaciskają lekko w presji. Błękit tęczówek Evandry goreje złością, lecz nie na Imogen, a na męskie linie kuzynostwa. To jasne, że musiał to być któryś z Lestrange, skoro wspomina Wyspę Wight. Który z nich jest na tyle szalony, by porywać się na pówilę? Kto decyduje się którąś skrzywdzić, mając świadomość, że pod wspólnym dachem mieszka ich jeszcze kilka? Oczami wyobraźni przechodzi już po portretach wszystkich krewnych, szukając wśród nich tego najbardziej bezczelnego i wyrachowanego, kogoś, kto mógłby dopuścić się tak straszliwego czynu. Myli się ten, co sądzi, że ujdzie mu to na sucho.
A później nagle zjawia się nicość, płomień w oczach Evandry zmienia się w pustkę, szklaną taflę, pod którą błąka się gdzieś pojedynczy pęcherzyk powietrza. To łza majacząca się w tuż przy kąciku zdradza przejęcie sytuacją, przywołanie wspomnień, jakie na kartach historii przepaliła na wylot, chcąc o nich zapomnieć - bezskutecznie. Poszukiwanie panów, w czyjej obecności czuje się inaczej, zawsze bezpiecznie, ogranicza się do wąskiej grupy osób. Zresztą nawet jeśli ktoś wzbudza weń uśmiech i pomaga odczuć spokój, tak nie zawsze pokrywa się to z brakiem przemocy.
Nie każdy taki jest, chce pocieszyć kuzynkę kilkoma prostymi słowami, nadać sens, nadzieję, ale przecież wcale nie o to chodzi. Nie ma jej pocieszać, poklepać po ramieniu i stwierdzić, że jakoś to będzie. Nie tędy droga.
- Przepraszam, nie powinnam była dopytywać. Mów tylko tyle, ile zechcesz - reflektuje się od razu, porywając kuzynkę w ramiona, by zamknąć ją w mocnym uścisku. - Przepraszam też, że nie zareagowałam wcześniej, gdybym tylko wiedziała… - Cóż byś zrobiła, Evandro? Wyciągnęła konsekwencje, mając lat osiemnaście i szukając własnego miejsca na ziemi, nadal jeszcze zakrywając się pozorną niewinnością? Pozorną, bo sama niejednokrotnie kusi los, sprawdzając jak daleko można się posunąć, by doprowadzić go na skraj cierpliwości. Zazwyczaj wybiera ofiary słabsze, po których widać, że słabość umysłu ugnie się pierw pod niezwykłym, wilim urokiem, a następnie pod ciężarem własnych wyrzutów sumienia. Nie zawsze tak jest. Czy nie zraża się do mężów, gdy odrywa się guzik bluzeczki, mało subtelnie pociągnięty przez kawalera na hogwarckich stopniach w drodze na wieżę? Czy nie płoną zasłony, nie smoli się oparcie kanapy, kiedy wśród dusznych pocałunków zbłąkana dłoń łapczywie sunie pod spódnicą, byleby dostać się pod cienką warstwę bielizny? Paraliżujący niegdyś strach odszedł w niepamięć w dniu, w którym po raz pierwszy staje w swojej obronie, nie godząc się na podobne traktowanie. Już nie.. - Jakiej potrzebujesz pomocy? - Odsuwa się, by móc spojrzeć na kuzynkę, a na twarzy doyenne na powrót pojawia się czułość, jaka z troską obejmuje wzrokiem buzię lady Travers, nadal będącą wszak delikatnym łabędziem. Czego potrzebowała? Pocieszenia, zapomnienia, a może zemsty? Każdą z tych próśb mogłaby zrealizować, wystarczyło tylko słowo.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Uroczysko [odnośnik]06.10.23 0:56
Przełknęła łzy rozbierające na czynniki pierwsze to, kim była i kim stać się miała. Stojąc w sprzeczności z własnym jestestwem, zapisanym setkami lat dziedziczonego uroku, nie potrafiła iść dalej, oglądając przed sobą rozgałęzienie dróg - ucieczka i walka, chęć przetrwania i przemożne poczucie słabości. Wszystko przelewało się w niej, wzbierając niczym stłumiony zbyt długo ocean. Pytania rozszarpywały rany, ale tego potrzebowała, by oczyścić zalegające w nich kryształy niedopowiedzeń. Czy była w stanie powiedzieć jej wszystko? Tego doprawdy potrzebowała - zrozumienia, kogoś, kto wie jaki ciężar tkwi w pozornej, ułudnej wprost lekkości pólwilich bytów. Gdy spojrzenia ostrzą się na zarysowanych, kobiecych kształtach - tylko ona wiedziała, jakie uczucie towarzyszy niechęci pierwotnych, prymitywnych wprost instynktów. Matka niosła wsparcie, ale była zbyt odległa w swoim postrzeganiu do czasów, w których przyszło im żyć - wojnie, postępującym poglądom, wolności pragnień. Łzy trawiły fragmenty skóry, nadając jej pobladłego śladu przebytych cierpień. Nie mogła zrobić n i c, nie wtedy... ale teraz; teraz wystarczyło, że była, że rozumiała. Nie obarczała winą, nie mówiła, że mężczyźni tacy są. Usta zbite w cienką linię łagodziły napływ mozołu na wątłych ramionach, które pierwszy raz nie niosły maksimum swoich trosk. Ciężar opadł, odbił się echem na piaszczystej plaży i nic, nic w jej życiu nie miało być takie same.
Przyjaciel Clémenta... mój przyjaciel, kiedyś. — Ale to dzięki kuzynowi się poznali, jeszcze na jej pierwszym roku. Nie potrafiła na niego patrzeć, choć jego łagodny uśmiech starał się odnaleźć jej twarz podczas rodzinnych spotkań - tych, na których Evandra była jeszcze Lestrange i na tych, gdzie dzierżyła miano Rosier. Czy potrafiła to tak dobrze ukryć? Wątpliwe, ale unikała samych w sobie takich spotkań, nawet, jeśli poniewierała tym samym węzłami krwi, pieczołowicie przecież chronionymi. Nie potrafiła patrzeć im w oczy, nie chciała, głęboko przekonana o niesionej na barkach stigmie, wprost łatce przyklejonej do jej osoby. Krzywda, niebotycznie bolesna, byłaby hańbą, której nikt by jej nie wybaczył. Ponoć. Ale czy naprawdę? Nie mogła cofnąć czasu, pięć lat udręki miały pozostać przy niej i karmić obawy kolejnymi insynuacjami, ale teraz - w objęciach kuzynki, która mogła ją zrozumieć jak siostra, której nigdy nie miała - czuła się swobodniej na tyle, by zrzucić ciężar trosk na piaszczyste podłoże.
Nie oczekiwała pocieszenia, nie chciała słyszeć wyrazów współczucia; chciała, by wiedziała, aby zrozumiała bez słów zachowania zakrawające na irracjonalność w codzienności młodej damy. Była temu zrozumieniu najbliższa, gdy wychowanie matki przypadało na wiele lat wcześniej a jej serce, matczyne, nie byłoby w stanie zdzierżyć więcej bólu. Potrzebowała otrzęsienia, słów potwierdzenia własnych domniemywań - akceptacji, pójścia dalej.
Chcę jedynie, byś zrozumiała... nie oczekuję nic więcej. Wszystko, co mnie spotka w związku z tym... będę musiała rozwiązać sama.Ale bądź przy mnie, gdy lęk odbierze mi siły. Bądź przy mnie, bo jako jedyna wyczujesz ten moment, ucinający skrzydła możliwości. Zeszklone spojrzenie podziwiało zmiany w jej twarzy, ciepło dnia godziło się na dysputy z lodowatym poczuciem niemożności. Tak, jak przed laty nie mogła zrobić nic, tak wprowadziła w to poczucie Evandrę, dając jej niczym na tacy informację dojmującą, bolesną, zatrważającą wprost. Nie żałowała, wiedziała też, że kuzynka sama nie obwini jej za poddane rozmowie tematy, w pełni świadoma, że działa to obopólnie. Problem był jedynie taki, że Imogen nie była jeszcze w roli przypisanej Wandzie, zaś jej dostąpienie mogło graniczyć z cudem, jeśli jakiekolwiek niesnaski wymknęłyby się spod kontroli.
Chciałabym zrozumieć, ale jednocześnie... nie potrafię. Ilekroć to sobie tłumaczę, tak często mam wrażenie, że... nie ma na to odpowiedzi. — I nie było. Do tego potrzebowała dojrzeć, dotrwać do wniosków, które nasuną się kiedyś same. Nie było tłumaczenia na zadaną krzywdę, odmawiano akceptacji czynów, które przekraczały najśmielsze z koszmarnych mar. Ale trwała wojna; odebrała moralność, wzbudziła chęć buntu i mordu w słabych umysłach. Jak teraz się na to zapatrywać, gdy pośród własnego bólu, obserwowała głębszy - ukrócony niejednokrotnie śmiercią - ból innych? Czy Evandra miała na to antidotum? Czy ból, krzywdę, cierpienie dało się klasyfikować, nadać im hierarchię ważności?


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Uroczysko - Page 4 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Uroczysko [odnośnik]30.10.23 13:36
Dławi w sobie przekleństwo, widząc powtarzający się schemat. Mężczyźni mają to do siebie, że wykorzystują kobiecą słabość, owijając sobie dziewczęta wokół palca i łudząc się, że tańczyć będą one w rytm wygrywanej melodii. Te nie znają sposobu, aby się postawić, zwłaszcza kiedy do głosu dochodzą emocje, lęk i przywiązanie. Czy nie jest tak, że bliskim powinno zależeć na ich dobru? Kobiety podchodzą doń z ufnością, wierząc, że nikt nie zrobi im krzywdy, po czym plują sobie w brodę, wychodząc z założenia, że to ich wina, że ktoś chce żerować na ich dobroci.
- To nie ostatni raz, kiedy próbują cię wykorzystać. Męska bezczelność potrafi nie znać granic. Będą nadal próbować, a ty musisz wykazać się siłą - mówi z pełnią mocy w głosie, doszczętnie porzucając już ciepły ton. Kończą się żarty, kończy wrażliwość. Kiedy chodzi o kwestie krzywdzenia kobiet, Evandra nie ma już litości.
- Trzeba nauczyć się bronić, szczególnie my, mające świadomość, jak słabi są wobec nas mężczyźni, jak zapominają o przyzwoitości i nie walczą z pożądaniem. Należy stawić temu opór. - Mówi z własnego doświadczenia, wiedząc doskonale, jak niszczycielską siłą potrafi być męska chuć. Czy aby raz musiała bronić się przed nią, wykazując zdecydowaniem? Czy aby raz cisnęła płomieniami, pozwalając płynącej w żyłach mocy przodkiń wyjść na światło dzienne? Niejednokrotnie za to ganiona dziś dobrze wie, że nie można ignorować podobnych zdarzeń. Tylko świadomie stawiany opór ma sens, by utrzeć nosa bestialstwu. Bez tego już zawsze będą je wykorzystywać.
- Wymaga się od nas, byśmy cierpiały w milczeniu. Odbiera się nam głos, powtarzając, że czegoś nam nie przystoi. Ale wszystko ma swoje granice, kochana. Granice, których nikt nie powinien przekroczyć. - Co do tego jest absolutnie pewna i nikt nie jest w stanie zmienić jej zdania. Kobiecość postrzegana jest w formie słabości, zwłaszcza w ustach mężczyzn, plugawiących wrażliwość. Uważają, że nie zna ona granic i wymaga się jej od każdej niewiasty, stawiając na jej bezbronność. W rozumieniu lady doyenne nie ma już na to miejsca. Czarownice posiadają swój głos i ten musi zostać usłyszany.
- Co czujesz, Imogen? Widzę, że coś w sobie tłumisz. - Szklące się oczy wskazują na emocje, jakie targają młodą półwilą, a z jakimi to nie potrafi sobie poradzić. Przykro patrzeć, że zajęło jej tyle czasu, aby wreszcie zrozumieć, że nie jest z tym sama. Evandra musi stanąć na wysokości zadania, by umocnić ją w przekonaniu, że czyni dobrze.
Kładzie ręce na ramionach kuzynki i zakleszcza nań palce. Jasne brwi ściągają się w gniewie, lecz nie jest on skupiony na osobie panienki Travers.
- Masz prawo być wściekła, masz prawo wykrzyczeć złość. Powtarza się nam, że należy się nie unosić, trzeba sznurować usta i nie przyznawać się do emocji, ale to one sprawiają, że żyjemy. - Jest pewna, że w Imogen gnieżdżą się uczucia, o których nie przyznaje się przed samą sobą. Trzeba wyciągnąć je na światło dzienne, nie powstrzymywać niczym czające się w kącikach oczu łzy. Na to jest już za późno.
Półwila zsuwa ręce, by ująć dłonie młodej dziewczyny i przesuwa kciukami po ich wierzchu.
- Wiem, że chwyta cię chęć uzewnętrzniania, ale nie dostałaś dotąd przestrzeni, aby móc to zrobić. Przy mnie nie musisz się kryć, nie musisz hamować.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Uroczysko [odnośnik]29.12.23 17:32
Bliskość kuzynki, jej słowa i pewność też nadały jej siły, która, choć nadal sprowadzała łzy, to napełniała też siłą, jakiej zwykło kobiecie brakować. Czuła zrozumienie, czuła, że nie tylko jej właśnie konkluzje są słuszne, co są one także w umysłach innych, jej zdaniem lepszych kobiet. Młodziutki umysł nadal klasyfikował na lepszych i gorszych, na kobiety bardziej i mniej godne. Dalej miała w sobie pewność sprzed lat, jakoby Evandra była lepszą od niej półwilą, damą, kobietą. Nie rozumiała tego, że kierowały się po prostu różnymi rolami i różnymi aspiracjami; jeszcze nie, nie w momencie słabości.
Tak oto obok smutku pojawiła się wściekłość, kolejne wypowiedzi Wandy owiewał kojący zapach bryzy, perfum i bliskości. Zaciśnięte palce wbiły się boleśnie, ale był to ból przerysowany, wyimaginowany. Spoglądała na podobną do weń twarz kuzynki i zacisnęła zęby. Łzy nie spłynęły, łzy utknęły w zielonym spojrzeniu, gdy zagryzła dolną wargę w grabieżczych zębach, palcem na moment wędrując do twarzy lady Rosier. Delikatność skóry nadała jej spokój, nakarmiła i wpoiła pewność dalszych poczynań, które rozrywały trzewia i wpajały swoiste katharsis. Nie była szekspirowską Imogeną, która chciała milczeń w imię wiary i również w jej imię nie potrafiła odebrać sobie życia. Nie była kolejną jedynie ofiarą, nie teraz, gdy dojmująca świadomość dotarła do umysłu. Kilka tygodni później miała być w tym utwierdzona, ale teraz starczyły tylko domniemania. Odsunęła się od kuzynki, czując, jak gorąc tli się w czubkach palców. Pociągnęła głośniej nosem, odchylając szyję silniej ku plecom, napawając słonym posmakiem powietrza.
Musiała odejść, na krok i nim zaczęła mówić, odetchnęła po raz kolejny.
Qogralbar! — Klnięcia po trytońsku nauczyła ją właśnie Evandra, gdy w młodości podpatrywała sprawne lawirowanie pośród słów godnych dam a wściekłości, która półwile geny podnosiła coraz mocniej.
Wiesz co jest najgorsze? W tym świecie, w tym cholernym świecie, nie mogę tego powiedzieć, nie mogę poprosić o sprawiedliwość, bo ten... nādrēsy nie żyje! Nikt nie może wiedzieć, bo to byłaby moja wina, Evandro. To zawsze jest wina kobiet i, ugh, czy mówimy o mężczyznach, dzieciach, zdradach. Każdy błąd mężczyzny jest tłumaczony kobietą! Dlaczego? — Gestykulacja wzniosła się na wyżyny, brwi zmarszczyły się, a pięści rozluźniały i spinały w napływie wściekłości. Maleńkie iskierki dobierały się do bladej skóry, żywiły nią i napawały swoistym wyzwoleniem.
Chciałabym kochać, chciałabym kiedyś czuć przyjemność, spokój, troskę. Ale jak? Mam w sobie... taką niezrozumiałą wolę, że chciałabym cały ten świat utopić, a resztki spalić. Chciałabym, by każdy czuł ten ból, który czułam ja, gdy zmywałam krew z nóg. Chciałabym, by on nie umarł... tak po prostu, a by cierpiał. By żył dalej, by mógł przeżyć to, co przeżyłam ja, a nie umierał w imię naszej strony niczym... kurwa! Bohater! — Przekleństwo w rodzimym języku wyrwało się, a na twarzy rysowała się wściekłość. Płomienie sięgały tym mocniej, gdy delikatne poły sukienki falowały na silniejszym wietrze. Nie zbliżała się do kuzynki, nie chciała jej zranić, a jednocześnie była na tyle blisko, by słowa były tylko między nimi.
Zawsze byłam... dobra. Po prostu dobra... zgadzałam się, nie buntowałam, nie miałam ambicji, by być podróżnikiem, nie chciałam zawodu, nie chciałam wolności. Akceptowałam nadaną mi rolę, zgadzałam się na wszystko... dlaczego los ukarał akurat mnie? Dlaczego akurat ja, gdy nie mogę nawet wybrać męża, nie mogę zdecydować się na mężczyznę, któremu mogłabym powiedzieć, że cierpię? Skoros nyke doing pirta?Co robię źle? Wiem, że nie znasz odpowiedzi, moja droga. Młody umysł chciał tłumaczeń, których nigdy nie było mu dane odnaleźć. Ponoć cierpienie uszlachetnia, jeśli więc tak było, to musiała się z czasem tlić blaskiem godnym prawdziwych szmaragdów. Teraz po prostu płonie — z bólu, wściekłości, żalu, chęci. Chciała być i być w takiej formie kochaną, akceptowaną, szanowaną. A one, bez wyboru obdarzone darem swoich matek, nie miały wyboru na to, by szacunek i godność im zachowywać.

| Ognisty temperament +8


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Uroczysko - Page 4 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Uroczysko [odnośnik]29.12.23 17:32
The member 'Imogen Travers' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Uroczysko - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Uroczysko
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach