Aspen Sprout
Nazwisko matki: Skamander
Miejsce zamieszkania: Anglia
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: pracownik Czarodziejskiej Policji
Wzrost: 190 cm
Waga: 91 kg
Kolor włosów: brąz
Kolor oczu: zielony
Znaki szczególne: Długie włosy, duży wzrost, kilka pieprzyków na twarzy.
11 cali, dość giętka,
Czarny bez, Włókno z serca smoka
Hufflepuff
Łoś
Stos ciał bliskich mu osób
Lawenda i piżmo
Jego cała rodzina i najbliżsi
Zielarstwo, ćwiczenie, magiczne zwierzęta, praca
Harpie z Holyhead
Praca w policji, bieganie, codziennie ćwiczy
Rock
Jared Padelecki
Nie ma dla niego wartości większej niż rodzina. Tak został wychowany, takie również było i jego osobiste zdanie. To własnie rodzina w przeciwieństwie do innych nigdy się od ciebie nie odwróci, a przynajmniej nigdy nie odwróciła się od niego. Łącznie było ich dziewięcioro: rodzice, szóstka rodzeństwa i oczywiście on. Sproutowie raczej nie zaliczali się do małej rodzinki, ale właśnie dlatego wszyscy byli ze sobą tak blisko. Wychowywał się razem z siostrami i braćmi w chatce nieopodal lasu, gdzie uczono ich szacunku do otaczającego ich świata, symbiozy….
Jak na Sprouta przystało doskonalił swoje umiejętności w zielarstwie jeszcze przed udaniem się do Hogwartu. Ale zielarstwo nie było rzeczą, którą głównie się interesował. Uwielbiał przesiadywać z matką, która wiecznie opowiadała mu o przeróżnych magicznych stworzeniach, bardzo często też zabierała go ze sobą do swojej hodowli hipogryfów. To właśnie doglądanie tych zwierząt stało się jego ulubionym zajęciem.
Początkowo był dość cichym i wycofanym dzieckiem, które wolało obserwować aniżeli ingerować. Oczywiście ten stan rzeczy szybko się zmienił, a on sam nieraz był najgłośniejszym z domowników.
Choć nie był najstarszy to własnie on był tym bratem, który troszczył się o wszystkich i którego zawsze proszono o pomoc. Nigdy jakoś szczególnie nie narzekał, bo zawsze lubił być tym “odpowiedzialnym”. I choć był zaradnym dzieckiem to też dość niezdarnym, co w połączeniu ze sporym już wtedy wzrostem wyglądało często całkiem pokracznie. Rodzice dużą uwagę w wychowaniu ich wszystkich poświęcali temu aby wytłumaczyć, że między mugolami, a czarodziejami nie ma większej różnicy. Powinniśmy żyć z nimi w zgodzie, tym bardziej, gdy ci nawet nie zdają sobie sprawy z naszego istnienia. Podobnie sprawa wyglądała z czarodziejami o nie całkiem czystej krwi. W czym byli gorsi od nich? W tym skryty jest cały szkopuł - w niczym. Dzieciństwo było również czasem, w którym poznał swojego najlepszego przyjaciela, o rok starszego od siebie kuzyna - Raidena.
Hogwart był kolejnym miejscem, które go ukształtowało. Dobrze pamięta jak bardzo był zachwycony magią i tajemniczością drzemiącą w murach zamku, w którym miał spędzić najbliższe lata. Nie był jednak pewny do jakiego domu trafi, Tiara zresztą też nie. Mówiła ona o dużej odwadze, chęci zgłębiania wiedzy, serdeczności i szczerości oraz o niezwykłej ambicji. Decyzja padła jednak na Hufflepuff co bardzo go uszczęśliwiło.
Dużo czasu poświęcił na naukę. Nie tylko dlatego, że chciał mieć dobre stopnie, ale też z powodu, że po prostu to lubił. Zielarstwo z wiadomych powodów szło mu bez problemów, tak samo i Opieka nad Magicznymi Stworzeniami. Dużo uwagi poświęcał również lekcją Obrony i Zaklęć. To właśnie te przedmioty zdawał w późniejszym czasie na Owutemach.
Mówienie o nim, że był popularną osobą w szkole to może za dużo, ale raczej każdy go chociaż kojarzył, choćby ze względu na spory wzrost. Był dość wyrośniętym dzieckiem jak na swój wiek, a dodatkowym centymetrom nie było końca, dlatego też bardziej przypominał drugoklasistę, a może nawet kilku trzecioklasistów, aniżeli pierwszaka. W szkole zadawał się praktycznie z każdym. Bez podziału na domy, czy na status, co było w jego mniemaniu całkowitą głupotą. Tak jakby to czy jesteś arystokratą, czy mugolakiem miało świadczyć jakim jesteś też człowiekiem.
Większość czasu wolnego spędzał jednak z Raidenem. Bez celu chodzili po szkole, rozmawiali, wygłupiali się, a nawet po kryjomu trenowali nowe zaklęcia. A gdy jego przyjaciela nie było w pobliżu, to przeważnie można było go znaleźć w bibliotece, w której najczęściej swoje kroki kierował w stronę działu związanego z OPCM albo ONMS, gdzie już tradycyjnie zanim zabierał się za wertowanie informacji, które go interesowały pomagał młodszej, brązowookiej dziewczynie w dostaniu książek z wyższych półek, do których ta nie sięgała.
Duże poczucie sprawiedliwości zakorzenione od dziecka miało na nim odbić większe piętno niż ktokolwiek by się spodziewał. Wszyscy byli przekonani, że chłopak w przyszłości pójdzie w kierunku Zielarstwa albo chociaż Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami, ale stety, bądź niestety nie miało się tak stać. Inne domysły na temat jego ścieżki zawodowej nie znaczą jednak, że nie popierano i całkowicie nie zaakceptowano jego decyzji. Wręcz przeciwnie! Uzyskał niesamowicie dużo wsparcia i motywacji, która niezwykle pomogła mu w dążeniu do zostania upragnionego przez siebie celu.
Przed rozpoczęciem Stażu w Ministerstwie Magii otrzymał licencje na teleportację. Już w czasie szkoły poważnie myślał o zostaniu aurorem. W końcu tak mocno wbite mu do głowy moralne poglądy nie mogły ot tak nie pozostawić w nim nic po sobie. Po bardzo dobrze zdanych egzaminach w szkole zrezygnował jednak ze swoich początkowych planów i podjął się kursu na Funkcjonariusza Magicznej Policji, co było równie nie łatwe.
W pracy radził sobie niezwykle dobrze. Miał sporo rozwiązanych spraw na koncie, był pracowity i poświęcał się pracy jak tylko mógł.
Praca funkcjonariusza nie należała jednak do łatwych, zresztą sam trening na niego do takowych nie należał, ale musiał przyznać sam przed sobą, że był dumny z tego co udało mu się osiągnąć.
Jego zaangażowanie w pracy nie odbiło się jednak na jego życiu osobistym. Nie mieszkał już w domu rodzinnym, przez co mógł poczuć trochę więcej swobody. Utrzymywał stałe kontakty z rodzicami i rodzeństwem, często ich odwiedzając, bądź całą gromadką spotykając się na rodzinnych kolacjach.
W trakcie jednego z takich spotkań miał okazję poznać przyszłego męża swojej siostry. Od razu mu się nie spodobał. I nie chodziło tu o tą typową braterską troskę. Gdy tylko go zobaczył miał złe przeczucie, a widząc, że mama zareagowała w podobny sposób jeszcze bardziej go to zaniepokoiło. Co jak co, ale ta kobieta miała nosa do ludzi. Podjęła ona później próbę rozmowy z Peony, co niestety nic nie dało. Jakby nie patrzeć to było jej życie i jej wybory, a oni byli zmuszeni to zaakceptować, czy tego chcieli, czy nie. I choć wszystko potoczyło się później, jak się potoczyło, to przynajmniej był tego jeden, już dość spory plus - jego siostrzeniec.
Jego rodzice i oczywiście siostry bardzo ubolewali nad tym, że on sam przez tyle lat nigdy nie przyprowadził do domu żadnej dziewczyny.
Nie czuł takowej potrzeby. I w tym wszystkim nie chodziło o to, że traktował te związki w niepoważny sposób, wręcz przeciwnie! Zawsze starał się w nie angażować, ale miał o tyle nieszczęścia, że gdy zaczynało się robić poważniej, to przeważnie też i równie szybko się kończyło.
Niestety myśląc o swojej rodzinie nie przychodzą mu do głowy tylko i wyłącznie te dobre chwile. Dobrze pamięta dzień, w którym wszyscy dowiedzieli się o śmierci jego starszej siostry. Byli zgranym rodzeństwem, które kochało się ponad wszystko, dlatego też była to dla nich nieopisaną tragedią. To był ogromny cios dla ich rodziny, jak się okazało nie ostatni...
Choroba była punktem zwrotnym w jego życiu, który zmienił w nim praktycznie wszystko. Wskutek niezidentyfikowanej klątwy, którą rzucono na niego podczas jednej z misji musiał zrezygnować z pracy, trafił do Świętego Munga, a gdy uzdrowiciele wydali na niego wyrok oznajmiając mu diagnozę przetransportowano go do jego rodzinnego domu aby mógł ostatnie chwile spędzić u boku najbliższych, w miejscu które kochał, a nie w czterech, białych i całkowicie obcych mu ścianach.
Miał i ma w zasadzie do tej pory wyrzuty sumienia, że wszyscy się o niego w tamtym okresie tak zamartwiali, rezygnowali ze swoich planów, jak na przykład PomPom. Porzucenie pracy było oczywiście jej wyborem, ale dobrze zdawał sobie sprawę, że było to jego winą. Nigdy w tamtym okresie nie był sam. Nawet na kilka minut nie odstępowano go na krok. Zawsze ktoś siedział obok niego. Wiedzieli, że nie jest z nim dobrze. On sam zdawał sobie znakomicie z tego sprawę. Był święcie przekonany, że jego dni są policzone i to, że umrze jest jedynie kwestią czasu. W pewnej chwili nie miał nawet siły wstać z łóżka, czy choćby na nim po prostu usiąść. Nie mógł również samodzielnie napisać kilku listów do swoich najbliższych w czym ostatecznie pomogła mu Peony. Chciał żyć, miał dla kogo, miał tyle jeszcze do zrobienia. Umieranie w ten sposób nie jest niczym przyjemnym, o ile śmierć można w ogóle do takich zaliczyć. Ale jak się okazało to nie był czas na jej żniwa.
Jego stan zdrowia nagle uległ poprawie zadziwiając tym wszystkich. Nabrał koloru, zaczął normalnie jeść, rozmawiać, nabierał sił, aż w końcu mógł usiąść, a później zacząć ponownie chodzić. Uzdrowiciele początkowo nie wierzyli w te nowiny i dopiero widok przychodzącego o własnych siłach do Munga mężczyzny rozwiał ich wszelkie wątpliwości. Wyzdrowiał.
Wiedział, że cała rodzina była wręcz wykończona tym co musiała przejść. Ojciec choć przez cały czas sprawiał wrażenie spokojnego od początku choroby syna, aż po jej koniec nie przespał nawet jednej spokojnej nocy. Matka z kolei chcąc go nie martwić ukrywała swoje łzy za dobrodusznym uśmiechem. A rodzeństwo… oni wszyscy okazywali swoją troskę na inny sposób. I choć niektórzy pokazywali ją wprost, a inni chcieli ją przed nim ukryć, to i tak wiedział, że wszyscy równie mocno się o niego martwią.
Początkowo nie było łatwo. Powrót do zdrowia wymagał od niego wiele czasu i był dość pracochłonny. Mieszkał w tamtym okresie nadal w domu rodzinnym aby ktoś cały czas miał go na oku. Wszyscy woleli dmuchać na zimne, on szczerze mówiąc chyba też. Później gdy czuł się już wystarczająco na siłach chcąc zacząć robić cokolwiek zaproponował pomoc w hodowli hipogryfów matki na co początkowo ta mając na uwadze troskę o syna nie chciała się początkowo zgodzić. Oczywiście zaczął od łatwych prac stopniowo zwiększając swoje obowiązki i wymagania względem siebie. Cały czas kontrolował również swój stan zdrowia u uzdrowicieli. Ponownie zaczął też ćwiczyć wracając tym samym do swojego zwykłego stylu życia, jeszcze sprzed choroby.
Powrót do zawodu też nie był łatwy. Musiał odbyć najpierw kilkumiesięczne szkolenie, które miało na celu sprawdzić, czy ten wciąż posiada odpowiednią formę i wiedzę potrzebną do wykonywania zawodu. Na szczęście okazało się, że nie ma żadnych przeciwwskazań w tym aby ponownie móc zostać pełnoprawnym funkcjonariuszem.
Wspomnienie jakie przywołuje to obraz jednej z kolacji w jego domu rodzinnym, gdzie niemal wszyscy jego bliscy siedzą przy stole, śmieją się i rozmawiają.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 19 | +3 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 11 | +2 (różdżka) |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 11 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia Magii | II | 5 |
ONMS | III | 10 |
Zielarstwo | III | 10 |
Retoryka | II | 5 |
Silna Wola | III | 10 |
Ukrywanie się | III | 10 |
Kłamstwo | II | 5 |
Spostrzegawczość | IV | 20 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
brak | - | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 0 |
Różdżka, sowa, 11 punktów statystyk, teleportacja
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Aspen Sprout dnia 03.12.16 15:19, w całości zmieniany 11 razy
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
Witamy wśród Morsów
[28.01.17] Zwrot PD; -40PD, +2 do OPCM
[02.04.17] Zwrot PD (teleportacja): +1 do OPCM
[27.05.17] Spotkanie Rycerzy: +40 PD
[02.06.17] Dodatkowe punkty statystyk: +5 do OPCM
[24.06.17] Aktualizacja postaci: -40PD, +1 do OPCM