Wydarzenia


Ekipa forum
Baśniowa puszcza
AutorWiadomość
Baśniowa puszcza [odnośnik]27.12.16 21:54

Baśniowa puszcza

Głusza skąpana w mlecznej mgle i ciszy, nie zapraszająca nikogo do swoich progów. Dokoła znajdują się tylko wysokie, proste jak struny drzewa, posadzone w równych rzędach, odbijające od swoich pni większość dźwięków, co w gruncie rzeczy skutkuje ogromnym, ale też głuchym, tłumiącym echem. Gdy stąpa się po mchu, szalenie miękkim i również szalenie grząskim, coś zmusza do ciągłego uważania na kroki. Woda nie szemrze, ale wciąż płynie, tworząc coś na kształt spokojnego strumienia, płynącego prostą drogą w jednym kierunku - na północ.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Baśniowa puszcza Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]27.12.16 22:15
| 26 kwietnia

Nagle zjawiliście się na miejscu. Nie wiecie jak – to wyglądało jak sen i wrzucano was nagle w samo jego centrum, w sam środek wydarzeń. Wokół was roztaczał się symetryczny obraz polany okolonej wysokim lasem, skąpanym w barwach turkusu, fioletu i błękitu. Trawa, na której stały wasze stopy, miała kolor lawendy, ziemia była brunatna. Było niezwykle spokojnie i cicho. Nie słyszeliście ani jednego śpiewającego ptaka. Niebo nad wami było granatowe, ale jednak doskonale widzieliście wszystko, co was otaczało – jakby ktoś stale zalewał polanę mlecznym światłem kończącego się leniwie dnia.
Na jej środku stało pojedyncze biurko, a siedział przy nim mężczyzna z białą brodą sięgającą ziemi, piszący coś na wydłużającym się pod stołem pergaminie. Obok niego biegała biała nornica z malutkim kapelusikiem na głowie, trzymając w swoich łapkach pióro i małą książkę. Zdawała się czytać napisane drobnym maczkiem opowieści i redagować je, skreślając poszczególne słowa swoim drobnym narzędziem. Starzec w końcu uniósł wzrok znad zwoju i popatrzył po was.
- Nareszcie przybyliście - powiedział nieco chrypliwie, ale z entuzjazmem. - Ilu was... jeden, dwa, trzy... siedmioro! Miodko, widzisz to? Siedmioro śmiałków!
Nornica poruszyła zabawnie nosem, wyrzuciła z łapek książkę i schowała się w brodzie swojego starego kompana.
- Podejdźcie bliżej, podejdźcie! - zawołał was gestem dłoni, wachlując powietrze powłóczystą szatą.
Te nowe, zakupione przez was książki, były najwyraźniej zaklętymi świstoklikami.


| Zabawa się rozpoczęła! Na sam początek rozpiszcie w swoich postach cały ekwipunek (przedmioty oraz ich bonusy, rzeczy podręczne), jaki wasza postać posiada oraz kolory najważniejszych części waszej garderoby. Rzucacie kostką tylko wtedy, gdy zostanie to zaznaczone w dopisku MG.
Osoby uczestniczące w evencie: Mia, Tristan, Deirdre, Odette, Grace, Florence, Edgar. Kolejka pisania - dowolna. Czas na odpis - 48h.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Baśniowa puszcza Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]28.12.16 13:06
Deirdre nie przepadała za tłumami. Owszem, można było w nich zniknąć, rozpłynąć się w kakofonii dźwięków, kolorów i zapachów, ale nawet łaska anonimowości nie była w stanie wynagrodzić cierpień znacznie cięższego kalibru. Ktoś krzyczał, ktoś potrącał, ktoś wybuchał nieznośnym śmiechem; nie sposób było odgrodzić się od napływu bodźców, rozstrajających dość introwertyczny układ nerwowy brunetki. Mimo wszystko nie żałowała, że dała się namówić Mii na to dość spontaniczne opuszczenie mieszkania przy Grimmauld Place. Mulciberówna w zadziwiający sposób potrafiła wyrwać Dei z opanowanej do perfekcji rutyny, przywracając ją nieco życiu. Normalności. Zapominanej coraz szybciej codzienności, moralnej, ciepłej, zwyczajnej, gdy wraz z innymi ludźmi przeciskała się pomiędzy półkami Esów i Floresów, by otrzymać swoje egzemplarze Baśni. Jak każda troskliwa starsza siostra i oddana przyjaciółka, chcąca sprawić przyjemność bliskim. Wsiąknęła w tę rolę nie bez problemów: niegdyś oczywista, teraz wymagała całkowitego skupienia, by nie zgubić z bladej twarzy ciepłego uśmiechu, by nie posłać klątwy na ubranego w mugolskie ubrania człowieka, by nie zmrozić okrutnym spojrzeniem kogoś, kto śmiał potrącić ją i musnąć spoconą dłonią kark. Po krótkim spacerze i kilkunastu minutowym oczekiwaniu w formującej się kolejce opanowała sytuację całkowicie, roztaczając wokół siebie aurę obojętności, niepodszytą jednak chęcią wyrżnięcia całej ludzkości. Wsparcie Mii także okazywało się nieocenione a bystre komentarze i tocząca się wartko rozmowa odciągała myśli Deirdre od mrocznych rejonów, w jakie nie powinna się zapuszczać w tak niefrasobliwej sytuacji.
- Mam nadzieję, że moje dzieci także będą zachwycone. I że sowa uniesie ten ciężar - powiedziała lekko, gdy opuszczały już księgarnię, wychodząc na brukowaną ulicę. Schowała dwa egzemplarze do kieszeni czarnej, taliowanej szaty, ostatni przytrzymując jednak w ręku. Przyjrzała się uważnie bogato zdobionej okładce. Trójka młodszego rodzeństwa powinna ucieszyć się z niespodziewanego prezentu. Tsagairt chciała rozbudzić ich wyobraźnię i...przypomnieć o sobie. Ich dobro, przyszłość w lepszym, czystym świecie; to było najważniejsze i jeśli miała możliwość choć na chwilę przywołać na twarzach bliźniaczek i Wilhelma uśmiech, to chciała to zrobić.
Zerknęła z ukosa na Mię i wzięła ją pod ramię, odruchowo już pilnując, by rękawy szaty i długiej ciemnozielonej, butelkowej peleryny - kwietniowe wieczory dalej były chłodne - nie podwinęły się. Karminowy szal rozsupłał się i spłynął krwistą falą na przód szaty. - Ciekawe, czy Lisa... - zaczęła w zastanowieniu, przeglądając nieśpiesznie kolejne, kolorowe, ruchome stronice, gdy obraz przed jej oczami zaczął się dziwnie rozmazywać, zniekształcać. Zmrużyła oczy i przystanęła, hamując także dalsze kroki Mii. Wykaligrafowane litery zdawały się spływać z pachnącego pergaminu, lecz Deirdre nie zdążyła przyjrzeć się dokładnie niecodziennemu zjawisku. Poczuła dziwne szarpnięcie, świat wokół niej zawirował, a gdy sekundę potem otworzyła powieki, znajdowała się w zupełnie innym miejscu.
Fiolet, akwamaryna, turkus. Wysokie drzewa, rozświetlona polana, drewniane biurko. Starzec i futrzaste stworzonko w fikuśnym kapeluszu. Nienaturalna cisza. Tsagairt odruchowo wyciągnęła przed siebie różdżkę, zaciskając palce na chłodnym drewnie. Ciągle nieco kręciło się jej w głowie; rozejrzała się kontrolnie obok siebie a jej zdziwienie pogłębiło się, gdy napotkała wzrokiem innych. Mia, Odette, Edgar, Tristan. Czy to jakiś sen? Nagłe omamy? Dezorientacja sięgnęła zenitu a wrodzona sztywność nie pozwalała Deirdre na zachwyt zabawnymi okolicznościami fauny i flory. Ścisnęła mocniej ramię Mulciberówny, chcąc się upewnić, że chociaż ona jest czymś realnym, znanym, rzeczywistym. Na razie nie ruszała się z miejsca, po prostu próbując zorientować się w otaczającej ją czasoprzestrzeni.



Dei ma przy sobie różdżkę, trzy egzemplarze Baśni a w kieszeni szaty mały nożyk


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]28.12.16 16:29
Nie wiem właściwie dlaczego powinnam zabrać się do księgarni. Nauczyciel śpiewu polecił mi ocieplenie wizerunku. Kupna kilku egzemplarzy baśni ubogim dzieciom, pouśmiechanie się do nich wiedząc, że nie wydukam tych wszystkich słów zapisanych na kolorowych pergaminach. Z początku ten pomysł wydał mi się beznadziejny, ale z każdym upływającym dniem udawało mi się coraz mocniej przekonywać do tego dziwacznego pomysłu. Belle wojuje skandalami, Odette powinna postawić na dobro, niewinność - tak to sobie właśnie tłumaczę wstając rano tylko po to, żeby zdążyć zakupić te konkretne księgi. Jest mi niewymownie trudno zebrać się w sobie, a przygotowanie do wyjścia z domu jest największym pożeraczem czasu. Godzinami układam misterną fryzurę opiewającą w sprężyste loki, wybieram też odpowiednią kreację. Wyglądając, jakbym co najmniej szła na wystawne przyjęcie, czyli odziana w biało-srebrną suknię, czarne pantofle na lekkim obcasie, okryta turkusowym płaszczem oraz dopełniającym wizerunku kapeluszem w tym samym kolorze, zabieram jeszcze czarną torebkę i postanawiam opuścić domostwo. Przygotowuję się mentalnie na zawroty głowy oraz nudności spowodowane teleportacją - słowo daję, że wprost nienawidzę tego uczucia. Całe szczęście, że mało jem - ubrudzenie drogiej sukni jest niemal niemożliwe!
Esy i Floresy mnie nie zachwycają. Tak jak spora gromada czarodziei pragnących dorwać ten cenny egzemplarz baśni. Och. Przeciskam się między alejkami, odnajduję wyłożoną tomami półkę, zaraz różdżką zabierając kilka z nich. Cena mnie trochę boli (ach te wydatki na arystokratyczne śluby!), ale co zrobić? Kariera warta jest najwyższych poświęceń. Unoszę w górę podbródek, stukam obcasami pokonując kolejne metry do kasy. Dość długo stoję w kolejce, a kiedy znudzona opuszczam mury księgarni otwieram jedną z książek. Może mnie oszukali, a tam tylko białe strony?
I nie rozumiem. Tych opadających liter, obrzydliwych, czarnych plam. I to dziwne uczucie zawrotów głowy, ścisku żołądka… mrugam intensywnie mrużąc zaraz powieki z powodu intensywności soczystych barw dziwnego lasu. Och, mój turkus jest niczym w porównaniu z tym turkusem. Staram się zobaczyć jak najwięcej, a kiedy widzę grupkę stojących, zdezorientowanych osób, biurko z siedzącym przy nim obleśnym typem oraz małe zwierzątko - zaczynam wątpić we własną poczytalność.
- Co… - wyrywa mi się z lekko odchylonych ust. I jeszcze wszystkie tomy spadły na brudną ziemię, wybornie. Nie ruszam ich jednak rozpoznając w zbiegowisku Deirdre, celującą różdżką jak gdyby chciała nas pozabijać. Widzę jeszcze znajomą twarz Tristana i to by było na tyle. Reszta to anonimowa zbita masa. Co my tu wszyscy robimy? Może zemdlałam? Ktoś mnie odurzył? Baśnie były obłożone klątwą? Czuję właśnie, jak narasta we mnie panika. Nie zamierzam iść w stronę tego zdziwaczałego dziada. Stoję wręcz sparaliżowana w miejscu nie mogąc oderwać wzroku od napastnika.

Nie wiem co konkretnie wypisać, więc wypiszę wszystko: oprócz różdżki Odette ma na palcu pierścień z kamieniem księżycowym, w torebce z kolei znajduje się kompletny zestaw do makijażu, odrobinę proszku Fiuu, flakonik perfum, grzebyk, chusteczki, sakiewka z galeonami oraz miętówki!


Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3715-odette-baudelaire https://www.morsmordre.net/t3724-skrzynka-odetki#67817 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t3771-skrytk-bankowa-nr-937#69396 https://www.morsmordre.net/t3770-odette-baudelaire#69394
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]28.12.16 23:05
Grace niejednokrotnie przekonała się o tym, jak wiele dobrego w jej zawodzie mogą zdziałać zwykłe baśnie czytane jej podopiecznym na głos. Nauczyła się tego jeszcze jako mała dziewczynka, gdy z ogrodzie zoologicznym czytała zwierzętom bajki dla dzieci i dostrzegała ich jawne zainteresowanie. I chociaż w wielu przypadkach nie było ono permanentne, to w innych potrafiło przynieść spokój czy sen. Dlatego też do tej pory stosowała w wolnym czasie podobne metody, czytając wszystkie książki, jakie tylko wpadły w jej ręce. W szczególności jednak lubiła bajki, dzięki czemu wszystko to miało swoisty urok. Gdy więc dowiedziała się o rychłej premierze nowego wydania Baśni Barda Beedle'a, postanowiła ją niezwłocznie nabyć w trzech egzemplarzach.
Spodziewała się, iż cała wyprawa po książki nie zajmie jej dużo czasu, toteż nie przejmowała się zbytnio kwestią ubioru, zwłaszcza iż wizyta w sklepie była małą przerwą w czasie pracy. W księgarni pojawiła się w czarnych spodniach i golfie z długimi rękawami, jedynym jasnym punktem tej garderoby była zdobiąca jej szyję złota obrączka zawieszona na łańcuszku. Chociaż zestaw wydawał się być nieodpowiedni na kaprysy kwietniowej pogody, jednak dzięki teleportacji i czarom nie musiała się o to martwić.
Zakup baśni okazał się trwać dłużej niżby sobie tego życzyła, jednak w końcu z uśmiechem na ustach wyszła z księgarni, przeglądając jedną z książek. Gwałtownie się jednak zatrzymała, odkrywając dziwne zachowanie liter. Delikatnie zmarszczyła brwi, zastanawiając się z początku czy to nie czasem celowy zabieg. W końcu postanowiła zapytać się jednego z posiadaczy baśni, kiedy poczuła jak na skutek szoku, zaczyna jej szybciej bić serce.
Grace rozejrzała się wyraźnie zdezorientowana. Kilkakrotnie mrugnęła powiekami, tym samym starając się z powrotem wrócić na ulicę Pokątną. Bezskutecznie. Miejsce, w którym się znalazła, było prawdziwe tak, jak osoby które trafiły do niego wraz z nią. Tylko jak i dlaczego? To pytanie z pewnością zadawał sobie każdy z obecnych na polanie.
Z początku nie dostrzegła biurka na środku polany, dopiero po chwili osobliwy mężczyzna oraz jego towarzysz rzucili jej się w oczy. Zaczęła powoli kierować się w jego stronę, mając nadzieję na odpowiedź na nurtujące ją pytania. Zatrzymała się jednak, słysząc jego słowa. Poczęła analizować je w myślach, czując coraz bardziej narastający w jej głowie strach, a wraz z nim nieufność względem mężczyzny.

Grace ma przy sobie różdżkę, trzy egzemplarze Baśni Barda Beedle'a, odrobinę kocich przekąsek, na szyi na złotym łańcuszku ma złotą obrączkę jej ojca.


Take my hand, let's see where we wake uptomorrow
Grace Wilkes
Grace Wilkes
Zawód : prowadzi "Przytułek dla magicznych zwierząt"; badaczka i opiekunka magicznych zwierząt
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Keep smiling, because life is a beautiful thing and there's so much to smile about.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4014-grace-wilkes https://www.morsmordre.net/t4029-poczta-grace https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4031-grace-wilkes
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]29.12.16 1:38
Edgar niechętnie zjawił się na ulicy Pokątnej. Po pierwsze nie lubił tłumów, a dzisiejszego dnia miało być jeszcze więcej osób niż zazwyczaj. Po drugie nie podobało mu się, że musi przyjść tutaj osobiście. Uważał, że powinien móc zdobyć egzemplarze baśni wcześniej i bez czekania w kilometrowej kolejce. Cóż, niestety tak się nie dało. A musiał zdobyć tą książkę.
Dokładniej trzy: dla obydwu córek i syna. Był stuprocentowo pewny, że bliźniaczki nie dadzą mu spokoju, jeżeli wróci bez nich do domu. Nie miał zielonego pojęcia skąd dowiedziały się o nowym wydaniu Baśni Beedle'a i dlaczego aż tak go pragną - mógł się jedynie domyślać, że za sprawą swoich opiekunek czy guwernantki. Oczywiście posiadały już tą książkę i prawdopodobnie znały każdą z baśni na pamięć (w końcu to obowiązkowa pozycja każdego czarodzieja, szczególnie tego młodego!), ale i tak całe wczorajsze popołudnie tłumaczyły Edgarowi jak ta książka jest dla nich ważna. Czy mógł im odmówić? Nie mógł. Dlatego też wszedł do Esów i Floresów, stając na samym końcu długiej kolejki. Ubrany był w ciemnogranatowy garnitur z poszetką w kolorze maku w brustaszy, co było symbolicznym akcentem burkowej krwi płynącej w jego żyłach. Na to narzucony miał czarny płaszcz oraz równie ciemny szal. Rozejrzał się po wnętrzu sklepu, traktując niektórych z lekka pogardliwym spojrzeniem. Do czego to doszło, żeby arystokracja musiała stać w tej samej kolejce co cała reszta społeczeństwa? Co jakiś czas zerkał na swój zegarek, mając wrażenie, że stanął w miejscu. W końcu jednak udało mu się dostać do lady, więc poprosił o trzy egzemplarze i razem z nimi zaczął przeciskać się do wyjścia. Po drodze zauważył Dei, jednak nie miał za bardzo czasu i miejsca, żeby przystanąć i zamienić z nią paru słów (o ile miałaby na to ochotę po ich ostatnim spotkaniu), tak więc zmuszony był przejść obok niej i wyjść.
Stanął na chodniku przed wejściem, postanawiając przyjrzeć się bliżej zakupionym książkom. Musiał zwrócić swoim córkom honor, bo to wydanie faktycznie zapierało dech w piersiach. Przejechał dłonią po okładce, wyczuwając pod palcami lekkie żłobienia okładki. Otworzył jedną z ksiąg i...
...i nie wiedział co się stało. Litery zaczęły spływać z powierzchni kartek, świat nagle zawirował, a on znalazł się w całkiem innym miejscu. Zamrugał oszołomiony, próbując zrozumieć, co przed chwilą zaszło. Polana, las, turkus, błękit. Stół, a przy nim tajemniczy mężczyzna. Odruchowo zacisnął mocniej palce na różdżce, znajdującej się w kieszeni płaszcza. Nie podszedł bliżej. Wciąż był mocno zdezorientowany zaistniałą sytuacją, a jego ufność w stosunku do mężczyzny znajdowała się na poziomie zero.

Edgar ma przy sobie jedynie różdżkę, trzy egzemplarze baśni i sakiewkę z galeonami.
Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]29.12.16 13:18
Do Esów i Floresów Florence nie miała wcale daleko. Już z daleka widziała tłum jaki walił do księgarni. Znała naturalnie przyczynę takiego stanu rzeczy. Baśnie Brada Beedle'a były znane całemu magicznemu światu a jednak starczyło, że ktoś pięknie oprawił je na nowo i już - proszę jakie tłumy ściągały do sklepu. A mówią, że nie ocenia się książki po okładce!
Ale szczerze, to Florence sama była ciekawa tej książki i łasa na takie luksusowe wydanie. A pieniędzy przecież nie musiała chować po kątach by starczyło na czarną godzinę. Postanowiła więc, że w sumie może kupić sobie taką książkę. Ona i Florean przecież tak uwielbiali czytać. Stare baśnie w nowej oprawie, razem z tymi wszystkimi wspaniałymi ilustracjami na pewno przypomną im czasy szczęśliwego dzieciństwa, prawda?
Kobieta ubrana była w długi, ciepły płaszcz w kolorze ciemnej czekolady, pasujące do tego czarne spodnie i plecioną, ciemną torebkę. Na szyi zarzucony miała jeszcze kremowy szalik a na głowie ciepłą czapkę w takim samym odcieniu. Z uśmiechem na ustach skierowała się więc w do księgarni. Już oczami wyobraźni widziała jak razem z bratem siedzą wieczorem przy kubku gorącej czekolady i czytają wspólnie. Bez leku więc zagłębiła się w tłum. To była dla niej wręcz rzecz naturalna, w końcu w lecie na Pokątnej było naprawdę ciężko o kawałek wolnego chodnika! Zanurkowała więc między ludzi, wykorzystując przy tym nieco ze swojej zwinności by płynnie przemieszczać się pomiędzy kupującymi. I tak postała trochę w kolejne, naturalnie - nie miała przecież zamiaru przepychać się jak jakiś taran na sam przód. Kiedy jednak dotarła do lady, z promiennym uśmiechem zapłaciła za tom, potem chwyciła go pod pachę i wyszła z lokalu. Planowała obejrzeć go dokładnie później, kiedy już będzie wracać z pracy - do której teraz w sumie szła. Niemniej nie mogła się powstrzymać by nie przystanąć i nie przyjrzeć się dokładniej tomiszczu. Zachwyciła się kolorami na okładce i zaraz z zapałem otworzyła na losowej stronie. Odruchowo chciała chwycić coś, co zaczęło wypadać ze stronic, zanim zorientowała się, że są to... litery. Poderwało ją, a kiedy zdezorientowana zatrzasnęła książkę, w jej oczy ukuła feeria chłodnych barw. Przez chwilę poczuła się, jakby znalazła się wewnątrz kubełka lodów o jakimś przedziwnym, nienazwanym smaku. Nieco ulżyło jej, gdy zobaczyła, ze nie jest tu sama. Chociaż żadnego z obecnych nie znała z imienia - może jedynie kojarzyła co poniektórych jako klientów lodziarni.
Zerknęła jeszcze raz na książkę. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, ze się nie bała. W jej umyśle pojawiło się głębokie zaniepokojenie. Nawet dość przyjazny wygląd staruszka i futrzaka siedzących przy biurku nie do końca budziły zaufanie. Z reguły jednak Florka nie była stworzeniem walecznym, dlatego postąpiła dwa kroki w kierunku starca. Inni już pochowali ręce po kiszeniach i połach ubrania, najwyraźniej ściskając różdżki. Florence też miała na to ochotę, chwilowo się jednak powstrzymała. Czy moze była jednak zbyt ufna?
- Przepraszam... Kim pan właściwie jest? I gdzie my jesteśmy? - zapytała, przyciskając do piersi tom baśni.

Florence ma przy sobie naturalnie różdżkę, tom baśni, trochę monet w sakwie, pierścień z kamieniem księżycowym, notatniczek z przepisami, ołówek, chustkę, zaczętą torebkę cukierków.
Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Baśniowa puszcza Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]29.12.16 18:34
Miał wpaść do siostry, przypadkiem jednym uchem usłyszawszy o nowym wydaniu baśni, wpierw zajrzał do Esów, żeby zakupić dla jej córeczki, małej Belli, jeden egzemplarz bajek - nigdy nie lubił przychodzić z pustymi rękoma. Mała rosła jak na drożdżach - ani się nie obejrzą, kiedy będzie w stanie przeczytać je samodzielnie. Po drodze musiał jednak zahaczyć jeszcze o rezerwat, od ostatniego incydentu minęło niewiele czasu i Mysslaine wciąż nie potrafiła spać spokojnie. Dostał sowę informującą go, że smoczyca znowu została przebudzona - i znowu zbudziła się rozdrażniona, atakując wszystko i wszystkich, na których trafiła - należało podjąć stosowne środki. Stąd miał na sobie strój, w jakim pojawiał się w pracy - skórzane spodnie wpuszczone w wysokie cholewy podkutych męskim obcasem butów, najlepiej chroniące przed zadrapaniami i smoczym ogniem, białą koszulę z uwiązanym pod szyją miękkim popielatym fularem o złotym hafcie, otulony czarnym jak noc czarodziejskim płaszczem spiętym sprzączką kutą w złocie w kształt róży. U pasa uwiązane miał brzękadło, a dłonie owleczone solidnymi czarnymi rękawicami z twardej, smoczej skóry. W kieszeni miał różdżkę. Wychodząc z księgarni, otworzył w rękach książkę, może z ciekawości, może z nudów, może pragnąc sprawdzić, czy wewnątrz wszystko jest w porządku - ale w porządku nie było nic. Nagłe szarpnięcie, świat zawirował - a on znalazł się w innym świecie. I we śnie?
Kolory wokół były dziwne. Świat wokół był dziwny. I towarzystwo też było dziwne. Dostrzegł Deirdre, czerń jej włosów jako pierwsza rzuciła mu się w oczy, obok niej stała równie piękna Mia. Do tego - Edgar Burke. I półwila, którą pamiętał z własnego wesela. Nie, to nie wszyscy  - były jeszcze dwie kobiety, których imion ani twarzy nie rozpoznawał. I dziwne stworzenie, które najwyraźniej na nich czekało.
Siedmioro - jak siedmioro krasnoludków.
Uniósł lekko brew, nie dowierzając rzeczywistości. Słowa z siebie nie wydobył, bo z duchami nie rozmawiał. Ani ze zjawami. Ani marami sennymi - czymkolwiek to wszystko było. Był skołowany, zdezorientowany i zagubiony, czuł, że coś mu umykało, czegoś nie pamiętał - skąd się tutaj właściwie wziął? Czy to ta książka? Czy ta książka w ogóle istniała? Evandra dolała mu do herbaty czegoś, czego nie powinien wypić?
Ktoś pytał, co się działo - jedna z tych kobiet - ale kim ona była? Czy była naprawdę? Co wokół było prawdziwe, a co pozostawało jedynie mętnym wytworem wyobraźni?



Przedmioty: czarna perła na łańcuszku, brzękadło, rękawice ze smoczej skóry, różdżka.
Kolory: czerń (płaszcz, spodnie, buty, rękawice), ciemnoszary (fular), złoto (hafty i sprzączka), biel (koszula).

i nie mam 2pkt stat Sad



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Baśniowa puszcza 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]29.12.16 19:21
To nie tak, że nie lubiła tłumów. Nie lubiła ludzi. W większości. Mikroskopijna grupa osób policzalna na palcach ręki, należała jednak do grona, które nadrabiało za wszystkich innych. I za nich potrafiła oddać życie i cokolwiek - jeśli było trzeba. Ale dziś - jej myśli wirowały nie wokół ludzi. Może jednej niedorosłej istotki i..bajkach.
O nowym wydaniu baśni usłyszała przypadkowo. I nieprzypadkowo ściągnęła z łóżka Dei, by zabrać ją do Esów i Floresów. Mia wyjątkowo podekscytowana, bez standardowego gniewnego promienia w szarych źrenicach, prowadziła czarnowłosą przyjaciółkę, oplatając palce wokół jej smukłego ramienia. Bez trudu otrzymały wybrane egzemplarze. Trzy dla rodzeństwa Deirdre, jeden, który miał trafić do Lysy i...jeden egzemplarz na własność. Mia nigdy nie chwaliła się, że kochała bajki. kto uwierzyłby, że gniewnie nastawiona do świata Mulciber, miała w sobie cokolwiek...kwalifikującego ją do miana miłośniczki opowiastek dla dzieci.
- Zawsze możesz lekko je zmniejszyć - spod półprzymkniętych powiek, obserwowała swoją śliczną siostrę. Nie, Mia nie wyobrażała sobie życia bez magii i była dumna z daru, który nosiła we krwi. Nie potrafiła pojąć, w jaki sposób mugole potrafili żyć bez niej. Wydawało się jej to zwykłym wynaturzeniem, rysującym wyraźną granicę pomiędzy świat czarodziejski, a ten niemagiczny.
Nie chowała zdobionego tomiszcza do bordowej torby, kryjącej się pod gładką, wiązaną na ramieniu - peleryną w identycznym kolorze. Wyraźnie zwracała uwagę bieluśka, dopasowana koszula i kontrastująca z jej barwą - długa do kostek, czarna spódnica. Kruczoczarne włosy miała lekko upięte czerwoną spinką w kształcie motyla.
Niemal równocześnie z Dei otworzyła złocistą okładkę książki. Zdążyła rozchylić wargi, próbując odpowiedzieć na zaczęte pytanie towarzyszki, ale - to świat odpowiedział - i to na zupełnie inne, nie zadawane pytanie, które przemknęło przez myśli, by błyskawicznie zniknąć w wirującym chaosie, który otulił Mię.
Kolory - mieszały się i splatały, niby krople farby rozpuszczone w wodzie. próbowała chwycić w locie? niewyraźne punkty, które niby woalka tańcząca na wietrze - zasłaniał widok tego - co rzeczywiście się działo. Tylko...co się działo?
Ostre szarpnięcie wywołało ucisk w żołądku i gwałtowne zawroty głowy. A kiedy w końcu obraz przestał mieszać się w chaotycznym tańcu - Mia nie była pewna gdzie i dlaczego się znajdowała. Kolory, które ją zewsząd otaczały, były dziwnie jaskrawe, jakby tajemniczy artysta podświetlił każdą z barw do granic możliwości. A możne...to jej oczy nabrały wrażliwości? Niepewnie zatrzymała wzrok najpierw na długiej, bielącej się brodzie starca, potem dopiero na właściciela i pergamin, na którym kreślił...coś. Stworzenie obok - rozpoznawała i tylko zmarszczyła brwi. Dotyk kobiecej dłoni przypomniał, że nie była sama i poczuła ulgę wiedząc, że ma przy sobie Dei. Wargi poruszyły się w cichym wydechu, a spojrzenie szarych tęczówek przenosiło się na kolejne sylwetki, które lokalizowała niedaleko. Tristana rozpoznała bezbłędnie. Przyciągał jej spojrzenie od momentu, w który spotkała go po raz pierwszy. Edgara poznała po dłuższej obserwacji. Każdy na Nokturnie wiedział, czym zajmował się ród Burke. Pozostałych nie znała, przelotnie i nieufnie zatrzymując się na nieznajomych twarzach i - w uczonym na kursie nawyku, próbowała zapamiętać jak najwięcej.

Przy sobie ma różdżkę, dwa topy baśni w torbie, niewielką sakiewkę z monetami, czekolada (którą chciała sprezentować Lysie) i wyważony nóż przy cholewie wiązanego botka.
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]29.12.16 20:30
Starzec przyglądał im się z szerokim uśmiechem skrytym za gęstymi wąsami, unosząc ku górze tylko swoje policzki i kąciki oczu. Oczekiwał chyba jakiejś reakcji, pytania, dociekania, wszak ściągnął ich ze zwykłego, deszczowego Londynu do świata, którego ani nie znali, ani nie byli świadomi jego istnienia. Niemal podfrunął ku górze, gdy odezwała się Florence.
- Nie ma się czego obawiać, moi drodzy, kochani! - zza ust wymknął się poczciwy, przyjemny mruk dziadka, który z otwartymi ramionami wita swoje wnuki. - Nazywam się Mieronim Klosz, a wy znaleźliście się na Polanie, którą kiedyś napisał Bard Beedle! Napisał, tak, tak, ponieważ wasze nogi stoją w świecie baśni i bajań! Hoho, czy to nie wspaniale?
Starzec zaklaskał w dłonie, wciąż przyglądając się ich sylwetkom. Jego entuzjazm jednak przygasł, gdy z ich strony nie przyjął żadnej szczególnej reakcji. Westchnął więc ciężko i bezwolnie rozpoczął krótki spacer wzdłuż swojego stołu.
- Dobrze, wybaczcie, kochani - na nowo podjął się wyznania wytłumaczenia całej tej, dla nich zapewne, abstrakcyjnej i dziwnej sytuacji. - To ja zakląłem opowieści Barda, by przeniosły was do naszego świata. To przeze mnie tu trafiliście i wiem, że to musi być dla was istny szok, ale... potrzebuję waszej pomocy.
Zatrzymał się w swojej wędrówce i znów na nich spojrzał. Tym razem jego twarz wyrażała determinację i nieugiętą wolę walki, ale również przebijała się przez nie bezsilność, bezradność. Szerokie, wyraźne bruzdy na jego twarzy zaczynały się wyostrzać, plastycznie pogłębiać razem ze smutkiem, jakim napełniał się jego głos.
- Bard Beedle został uwięziony i pozostało już niewiele czasu do północy, kiedy to świat baśni zniknie absolutnie, przestanie istnieć. Wyobrażacie to sobie? Historie opowiadane przy kominku będą tylko pustymi słowami, w dziecięcych wyobraźniach już nie będą pojawiały się barwne obrazy, wy nie będziecie mogli przekazywać swoim pociechom trafnych wskazówek na ich dalsze życie. Znikną kolory i odcienie, Jesień umrze, panna Zima nie ześle już śniegu, Luty obrazi się i pójdzie, a czekoladowe żaby wrócą na karmelowe bagno! Na wielką otchłań, przecież to będzie coś okropnego! Istna katastrofa! - gwałtownie gestykulował dłońmi, z słowa na słowo przekazując im coraz szybciej to, co chciał powiedzieć. - A to wszystko z winy Baśni. Okrutnego stwora, mary, która zawłaszczyła sobie nasze magiczne ziemie i spętała go w miejscu oddalonym od naszej Polany. Nie wiem, gdzie jest Bard. Dlatego sprowadziłem was tutaj, żebyście go odnaleźli i powstrzymali Baśń, zanim na zegarze wybije północ.
Z brody Klosza wyjrzała nornica i pokazała im złoty zegarek na łańcuszku. Dobiegała godzina szesnasta.


| W związku z tym, że wielkimi krokami zbliża się Sylwester - przedłużam czas odpisów - do 2 stycznia do godziny 20:30. Jeśli jednak uda wam się odpisać w ciągu 48h, też będzie dobrze!
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Baśniowa puszcza Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]31.12.16 2:46
Starzec przykuwał uwagę. I prawdopodobnie jego iście baśniowa wizualizacja zamknęła usta Mii na kilka chwil. Co prawda przyszła aurorka widywała sędziwych staruszków o siwiejących skroniach, ale żaden tak idealnie nie wpisywał się w stereotyp baśniowego starca. I niemal na głos chciała zapytać, co za tajemnice za sobą kryje. Bo musiał kryć! Chociaż bajki, które Mulciber słuchała ostatnio, różniły się bardziej mroczną treścią, to starzec zawsze niósł ze sobą wielką moc i mądrość, której - powinna była słuchać. Nawet jeśli cisnęły jej się na usta pierwsze słowa sprzeciwu.
Poruszyła dłonią, jakby w obawie, że dłoń Dei rozmyje się w palcach, a jej obecność okaże się tylko zdradzieckim koszmarem - jednym z wielu, jakie miewała. Ale obraz nie znikał, starzec nie podlegał gwałtownej przemianie w niezidentyfikowanego stwora, ziemia nie wciągała jej w grobowe bagno. Wszystko za to pulsowało kolorami, wręcz abstrakcyjnie żywymi. Zapachy uderzały słodyczą, a trwała łaskotała w kostki. Gdzie tkwił haczyk?
W baśni. I to dosłownie.
- Panie Klosz - odezwała się w końcu wysuwając do przodu. Nadal zaciskała palce na dłoni przyjaciółki, ale nie miała ochoty na dłuższe milczenie. A słowa, które padały z ust tajemniczego nieznajomego, wydawały się po prostu... dziwne? Tylko czy magia sama w sobie nie była tajemnicą? jaka była pewność, że nie miał racji? I równie mocno - jakim czarom ulegli, trafiając w tak zaskakująca przestrzeń? - Czy jest jakiś powód, dlaczego to akurat my trafiliśmy tutaj? To losowy przypadek, zwykła wizja, czy sen? - wymieniała kolejne pomysły, jednocześnie zerkając na pozostałych wybrańców. Ale to co słyszała później, wywoływało niejasny lęk, kumulowany gdzieś w skrywanej części, kobiecej wrażliwości i dawnej dziecięcej ciekawości.
- Co stanie się z nami, jeśli..to wszystko nastąpi? - kolejne wyrazy tańczące na wargach, wyprzedzające pierwotne odruchy. Czuła się dziwnie. Z jednej strony, wciąż pamiętała nutę ekscytacji, gdy wybierała się po książkę, z drugiej, wyuczona, gniewna duma paraliżowała entuzjazm, który budził się w losowych momentach. Baśń? Zła baśń, jako stwór? To z kolei brzmiało zupełnie, jak wyrwane z opowieści, które słyszała. O złych zakończeniach. O krwawych ofiarach, które były składane, okrutnych czarnoksiężnikach, którzy niszczyli nadzieję i bestiach, szarpiących bohaterów, bez możliwości ratunku. I chociaż lubiła ich słuchać....czy chciała być jej uczestnikiem? Czy mogła poddać się roli ofiary?
Chciała być aurorem. Chciała rzeczywiście - nawet jeśli wszędzie doszukiwano się jej decyzyjnej pomyłki. Czy mogła drwić, nie próbując nawet zrozumieć? - Czy...żeby się stąd wydostać, musimy znaleźć Barda? - może i jej świat nie był bajką, ale - był jej. Nie rozumiała jak i dlaczego znalazła się w tej...krainie, ale jeśli miała się zmierzyć z czymkolwiek, musiała wiedzieć na czym stoi. I wcale nie chodziło o polanę, chociaż - mógł to być trop - I czemu Pan sam nie pójdziesz go ratować? - w końcu to magia. W końcu to...baśń? Już sama nie była pewna, czemu pytała. A może rzeczywiście śniła? Gdzie znajdowała się prawda? I czy zaraz nie obudzi się z krzykiem?
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]31.12.16 13:05
Nie podobała się jej ta sytuacja. Z zasady nie ufała zbyt często uśmiechającym się ludziom a już podejrzliwie szczerzący się starcy należeli do tej grupy osób, której starała się unikać za wszelką cenę. Została jednak skazana na kontakt z tym niespełna rozumu przedstawicielem czarodziejskiego świata a cała otoczka - baśniowa, przywołująca jakieś rozmyte wspomnienia z dzieciństwa, gdy zaczytywała się w książkach, znajdując w nich przejście do zupełnie odmiennej, ciekawszej rzeczywistości - powstrzymywała ją od pochopnego wywracania oczami. Gdzieś pod całą warstwą zdezorientowania i niezadowolenia kryło się także coś w rodzaju drobniutkiego szacunku do kogoś, kto potrafił stworzyć mocne świstokliki, a także...nieufności. Bardzo nie lubiła tracić kontroli nad sytuacją, dlatego też, gdy słuchała perorowania Mieronima czuła rosnące rozdrażnienie.
- Wspaniale - podsumowała tylko sarkastycznie - i tak cicho, że zapewne tylko Mia mogła ją usłyszeć - entuzjastyczną przemowę brodacza. Zgadzała się z tym pomyleńcem, naprawdę była w szoku: nie wierzyła, że spotkało ją coś tak niedorzecznego. Zwykły, przyjacielski spacer do księgarni, wytrzymanie chaosu premiery i otworzenie książki skończyło się zupełnie nie tak, jak powinno. Miała w planach pierwszy od miesięcy leniwy wieczór, otworzenie z Mulciber butelki skrzaciego wina, zwinięcie się na niezbyt wygodnych fotelach i długie rozmowy - przez ogrom obowiązków, po obydwu stronach zresztą, nie miała zbytnio czasu dowiedzieć się co aktualnie trapi i cieszy swoją małą, żywiołową siostrę a także o czym plotkuje Biuro Aurorów - pozwalające jej zapomnieć o czekających kolejnych dniach nieprzyjemności, a w zamian za to otrzymała magiczny bilet prosto w otchłań fluorescencyjnego lasu. Za towarzysza mając Rosiera - pierwszy raz widziała go w takim służbowym stroju - zdezorientowanego Burke'a - oby milczał, tak, jak obiecał - i egzaltowaną Odette - chyba żywcem porwaną z jakiegoś wystawnego balu. Do tego dwie nieznajome dzierlatki, które od razu, być może zbyt pochopnie, sklasyfikowała jako te należące do niższego gatunku. Nieznane nazwiska, nieznane twarze, prosty ubiór.
Opuściła różdżkę, ale nie schowała jej do kieszeni szaty. Kto wie, jaki szaleńczy pomysł wpadnie za chwilę do głowy nawiedzonemu starcowi albo tej pokracznej nornicy. Wzruszyła ją ta historia. Uwięziony Bard. Uciekające żaby. Blaknące kolory. Jakby czarodziejski świat nie musiał borykać się z problemami szlam, niekompetentnej Minister Magii i grupy zwyrodnialców, chcących ochronić zarówno niegodnych magicznej mocy jak i tych, popełniających polityczne błędy. Deirdre zmrużyła oczy. Istną katastrofą nazwałaby raczej tę idiotyczną historię, która może wzruszyłaby kogoś o miękkim sercu, ale w niej wzbudzała jedynie podejrzliwość.
Słuchała pytań Mii w milczeniu, zerkając ponad ramieniem filigranowej kobiety na siwowłosego, strapionego staruszka. Mulciber zadawała pytania sensowne, konkretne, po części zgadzające się z pytajnikami, rosnącymi w głowie samej Tsagairt, dlatego też nie odzywała się ani słowem, mierząc intensywnym spojrzeniem czarnych oczu Klosza, widocznie zasmuconego brakiem entuzjazmu wśród wybranych. O co w tym wszystkim chodziło?


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]31.12.16 13:45
Grace, jak zresztą wszyscy obecni na polanie, nie spodziewała się takiego rozwoju sytuacji. Zresztą kto by pomyślał, że zwykłe wyjście do księgarni może zakończyć się przeniesieniem do baśniowego świata? A wszystko po to, aby odnaleźć samego Barda Beedle?
Wilkes obserwowała sędziwego staruszka, dokładnie analizując jego słowa. Chociaż na samym początku wciąż czuła nieufność, to każde jego kolejne zdanie sprawiało, iż to uczucie znikało. Dlaczego? Bo w oczach Grace Klosz wydawał się być całkowicie autentyczny, a jego historia, jakkolwiek nieprawdopodobna, brzmiała całkowicie prawdziwie. Naturalnie wszystkie nowe informacje budziły zdziwienie, lecz także i współczucie. Wyraźna bezsilność uderzająca w oczy pozwalała myśleć jej, iż ściągnięcie tutaj grupki przypadkowych czarodziejów, była jedną z ostatnich desek ratunku starca. A to tym bardziej pobudzało chęć do pomocy.
Nagle jednak w Wilkes uderzył pewien fakt - wszystko niesie ze sobą jakieś ryzyko. Wszystkie baśniowe przygody mogą mieć zarówno dobre jak i złe zakończenie. A co jeśli oni trafili do takiej, której finał może być przykry? A co jeśli cała przygoda zakończy się zanim całkowicie się rozwinie? Z tego co zrozumiała nie mieli zbyt wiele czasu. Czy wraz z całym baśniowym światem, znikną też i oni?
To pytanie cisnęło się Grace na usta i prawdopodobnie zadałaby je, gdyby nie głos, który nagle dotarł do jej uszu. Wcześniej pochłonięta osobą Klosza, teraz przeniosła swoją uwagę na kobietę zadającą pytania. Słuchając ich doszła do wniosku, iż sama nie musi poruszać kwestii ją nurtujących, bo te zostały właśnie poruszone przez nieznajomą. Trafne spostrzeżenia i uwagi padające w kierunku starca skłoniły ją do oczekiwania na jego odpowiedzi. Czy będą one jednak pozytywne?
Kobieta wciąż miała problem z jedną rzeczą - analizując pytania oraz odpowiedzi zapominała, że cała akcja została przeniesiona do baśni. A gdy się zastanowić nad ich cechami, to zazwyczaj zło zostaje w nich pokonane. Skoro więc trafili do baśni, czy szansa na odnalezienie Barda w jakiś sposób się zwiększały? Grace miała taką nadzieję, bo biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności czuła, że jakiekolwiek odpowiedzi padną z ust mężczyzny, ona jest skłonna mu pomóc. Ale czy inni przystaną na tą baśniową przygodę?


Take my hand, let's see where we wake uptomorrow
Grace Wilkes
Grace Wilkes
Zawód : prowadzi "Przytułek dla magicznych zwierząt"; badaczka i opiekunka magicznych zwierząt
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Keep smiling, because life is a beautiful thing and there's so much to smile about.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4014-grace-wilkes https://www.morsmordre.net/t4029-poczta-grace https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4031-grace-wilkes
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]02.01.17 2:11
Edgar spojrzał na twarze obecnych, chcąc sprawdzić, czy wierzą w słowa wypowiedziane przez Mieronima Klosza. I stwierdził, o zgrozo, że część przygląda mu się z autentycznym przejęciem. On sam wciąż nie wiedział co o tym wszystkim sądzić, ale umówmy się, nigdy nie należał do osób mogących przejąć się zniknięciem świata baśni. Edgar zaczął poważnie rozważać dwa najbardziej prawdopodobne scenariusze, przyczyniające się do jego obecności w tym miejscu: a) Śnił. Wrócił do Durham i padł ze zmęczenia, a cały ten Klosz był efektem pracy jego wyobraźni. Tylko zapomniałby o wszystkim, co działo się pomiędzy zakupami, a powrotem do domu? Raczej nie. To sprowadziło go do: b) Ktoś ubarwił jego śniadanie narkotykiem. Złotą rybką? Tęgoskórem Żelaznozębnym? To by wyjaśniało te litery spływające z kartek książki i całe to kolorowe otoczenie, które (jakby się zastanowić) faktycznie swoimi kolorami mogło przypominać wizję narkomana. Tylko dlaczego pozostała szóstka widziała to samo? Ta teoria spiskowa również zaczynała się rozpadać, pozostawiając Edgara samego z coraz większym niezrozumieniem sytuacji. A może to: c) Akcja promocyjna produktu? Może ich siódemka trafiła na specjalnie zaczarowane egzemplarze i to wszystko było tylko wyreżyserowanym spektaklem? Tak, to miało najwięcej sensu. Dlatego też westchnął głośno, bo cała ta rozmowa z Panem Kloszem wydała mu się bezsensowna. Rozejrzał się dookoła, próbując dostrzec coś, co mogłoby być wyjściem z tego przedziwnego miejsca. Jakiś rzucający się w oczy przedmiot, mogący być świstoklikiem. A może za nimi stali jacyś ludzie pilnujący bezpieczeństwa? Naprawdę łudził się, że coś dostrzeże. Cokolwiek. Najwidoczniej organizatorzy bardzo dobrze przemyśleli całą akcję, bo absolutnie nic nie zwróciło jego uwagi. Chciał parsknąć śmiechem, słysząc te przejmujące pytania ze strony jednej z uczestniczek. Tak, tak. Na pewno stanie im się coś złego. Cóż, ale chcąc nie chcąc musiał przyznać, że całe to miejsce wyglądało przepięknie. Nawet Pan Klosz miał swój urok, ale Edgar i tak chciał, żeby przestał opowiadać głupoty. - W takim razie nie mamy czasu do stracenia, prawda? - Powiedział bez większego przekonania, mając zamiar pogonić to całe towarzystwo i jak najszybciej uratować Barda.
Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Baśniowa puszcza [odnośnik]02.01.17 14:52
Nie rozumiem tego po co i dlaczego właściwie tu stoję. Tego wszechobecnego entuzjazmu zgrzybiałego dziada i jego zwierzątka, nie pojmuję tej oślepiającej soczystości barw. Miałam kupić baśnie, żeby zaraz pognać do tych biednych dzieci (ubierając się jak warta miliony galeonów gwiazda, żeby naturalnie nie zrobiło im się przykro, a wręcz przeciwnie - dać wzór do naśladowania!), wręczyć im te egzemplarze z miłym uśmiechem, a resztę część dnia przeleżeć w wannie oraz poczytać wspaniałą francuską literaturę. Ale nie! Ktoś, najpewniej niepoczytalny fan, musiał mnie naćpać. I teraz jestem więźniem własnego, chorego umysłu mówiącego o niestworzonych rzeczach. Baśnie, zagłada, Bard - co jeszcze? Paszteciki dyniowe ze skrzydłami? Może Belle zamieniona w żmijoptaka? Och, tak, ten widok byłby bezcenny… tylko nie jestem pewna czy mam ochotę go w tym momencie oglądać. Wolałabym wrócić do domu. Dlatego przebieram nóżkami krzywiąc się na błoto bezlitośnie przyczepiające się do moich wspaniałych butów, fukam pod nosem nad niegodziwością tego miejsca. Nie bardzo słucham tego zdziwaczałego starca - jestem pewna, że żadna z tych informacji mnie nie interesuje.
- No naprawdę fascynujące. - Nie mogę się powstrzymać przed kąśliwym komentarzem we własnym języku. Dopiero później orientuję się, że i tak nikt mnie tu nie rozumie. Prawda? Och, gdyby tu był przynajmniej wujaszek… na pewno rozgoniłby to szemrane towarzystwo, a ja mogłabym bezpieczne wrócić do Londynu. No właśnie!
- Jak wyjść stąd? Gdzie być droga powrót? - dukam coś w tym okropnym, brytyjskim języku, byleby tylko zakomunikować, że nie zamierzam tu stać całe swoje życie. - Ja mieć ważna sprawa, brak czas - dodaję, żeby nie zrobiło im się tak mocno przykro, że nie będę z nimi biegać po podejrzanej puszczy. Smutno. Byłabym z pewnością pięknym dodatkiem do tej drużyny, gdzie tylko ewentualnie Dei mogłaby mi dotrzymać kroku, reszta prezentuje się… no dość kiepsko. Pamiętając jednak o konieczności ocieplenia wizerunku milczę na ten temat, zamiast tego posyłam wszystkim przepiękny uśmiech w ramach rekompensaty za osłabienie grupy wędrowniczków.


Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3715-odette-baudelaire https://www.morsmordre.net/t3724-skrzynka-odetki#67817 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t3771-skrytk-bankowa-nr-937#69396 https://www.morsmordre.net/t3770-odette-baudelaire#69394

Strona 1 z 14 1, 2, 3 ... 7 ... 14  Next

Baśniowa puszcza
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach