Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Stara chata :: Próby Zakonników
Pomona Sprout
AutorWiadomość
| kwiecień - data dowolna
Ten wieczór był przyjemny, ciepły - zapadł już zmrok i wśród ciemności wyjątkowo mocno wyróżniało się światło bijące od niewielkiej, drewnianej chaty. Siedząca na fotelu w salonie Bathilda Bagshot upijała niespiesznie pierwszy łyk herbaty. Na stoliku czekała już druga filiżanka oraz wypełniony gorącym napojem imbryczek.
- Czekałam na ciebie, moja droga - rzuciła Bathilda w formie powitania, wskazując dłonią stojący naprzeciwko niej fotel. - Napij się herbaty, a tymczasem ja... ja coś ci opowiem.
Starsza czarownica na chwilę zamilkła, dając Pomonie moment na rozluźnienie.
- Wykazałaś się niezwykłą odwagą, Pomono, wyrażając gotowość do przystąpienia do Próby - uśmiechnęła się lekko kobieta, a w jej oczach błysnęło zadowolenie. - To właśnie odwaga jest przymiotem, który w Gwardii stawiamy na piedestale, to śmiałość zagwarantuje nam zwycięstwo. Ale... ale jednocześnie muszę cię zmartwić, kochana. Choć nie zarzucę ci braku zaangażowania, wiary w ideały czy świadomości konsekwencji, wszak jestem pewna, że rozumiesz, jakie ryzyko decydujesz się podjąć, nie mogę pozostać ślepa na twój... wybacz, powiem wprost, mam nadzieję, że nie potraktujesz tego jako ujmę, bo ujmą mieć nie było: twój brak doświadczenia w walce. Wykazujesz się za to mnogością innych talentów, które okażą się niezbędne dla rozwoju Zakonu. Póki co, niestety, muszę powstrzymać cię przed przystąpieniem do Próby, gdyż wiem, że nie byłabyś w stanie przejść przez nią pomyślnie. Potrzebujesz czasu, który mogę ci zagwarantować, więc nie spiesz się, poświęć najbliższe tygodnie ćwiczeniom i przygotowaniom. Trenuj zaklęcia zarówno ofensywne, jak i defensywne, obie dziedziny zagwarantują nie tylko bezpieczeństwo twoje i twoich współtowarzyszów, ale także powodzenie misji. Dzięki temu zadbasz o lepsze jutro.
Bathilda znów przerwała, by wziąć łyk herbaty, a spojrzenie, którym obdarzała Pomonę, przepełnione było bezbrzeżną troską oraz dobrodusznością. Widocznie żałowała, że musiała wyrzucić z siebie tych parę słów odmowy.
- Nie uznawaj tego jednak za ostateczność, Pomono - powiedziała po chwili, ze zmartwieniem marszcząc brwi. - Kiedy się przygotujesz, kiedy zadbasz o odpowiednie treningi, kiedy zmierzysz się z prawdziwymi przeciwnościami i sprawdzisz, jak sprawujesz się w sytuacjach realnego zagrożenia - wtedy wróć do mnie, rozmówimy się raz jeszcze, a ja ostatecznie ocenię, czy jesteś gotowa na podejście do Próby. - Bathilda urwała na chwilę, zerknęła w kierunku filiżanki należącej do Pomony. - Ale pij tę herbatę, kochana, bo zaraz wystygnie!
| Pomona - aby móc przystąpić do Próby Zakonnika, musisz zdobyć doświadczenie w walce: w tym celu weź udział w jednym zagrażającym życiu wydarzeniu Zakonu Feniksa oraz rozegraj jeden pełny wątek uwzględniający naukę walki z bardziej wykwalifikowanym Zakonnikiem.
Ten wieczór był przyjemny, ciepły - zapadł już zmrok i wśród ciemności wyjątkowo mocno wyróżniało się światło bijące od niewielkiej, drewnianej chaty. Siedząca na fotelu w salonie Bathilda Bagshot upijała niespiesznie pierwszy łyk herbaty. Na stoliku czekała już druga filiżanka oraz wypełniony gorącym napojem imbryczek.
- Czekałam na ciebie, moja droga - rzuciła Bathilda w formie powitania, wskazując dłonią stojący naprzeciwko niej fotel. - Napij się herbaty, a tymczasem ja... ja coś ci opowiem.
Starsza czarownica na chwilę zamilkła, dając Pomonie moment na rozluźnienie.
- Wykazałaś się niezwykłą odwagą, Pomono, wyrażając gotowość do przystąpienia do Próby - uśmiechnęła się lekko kobieta, a w jej oczach błysnęło zadowolenie. - To właśnie odwaga jest przymiotem, który w Gwardii stawiamy na piedestale, to śmiałość zagwarantuje nam zwycięstwo. Ale... ale jednocześnie muszę cię zmartwić, kochana. Choć nie zarzucę ci braku zaangażowania, wiary w ideały czy świadomości konsekwencji, wszak jestem pewna, że rozumiesz, jakie ryzyko decydujesz się podjąć, nie mogę pozostać ślepa na twój... wybacz, powiem wprost, mam nadzieję, że nie potraktujesz tego jako ujmę, bo ujmą mieć nie było: twój brak doświadczenia w walce. Wykazujesz się za to mnogością innych talentów, które okażą się niezbędne dla rozwoju Zakonu. Póki co, niestety, muszę powstrzymać cię przed przystąpieniem do Próby, gdyż wiem, że nie byłabyś w stanie przejść przez nią pomyślnie. Potrzebujesz czasu, który mogę ci zagwarantować, więc nie spiesz się, poświęć najbliższe tygodnie ćwiczeniom i przygotowaniom. Trenuj zaklęcia zarówno ofensywne, jak i defensywne, obie dziedziny zagwarantują nie tylko bezpieczeństwo twoje i twoich współtowarzyszów, ale także powodzenie misji. Dzięki temu zadbasz o lepsze jutro.
Bathilda znów przerwała, by wziąć łyk herbaty, a spojrzenie, którym obdarzała Pomonę, przepełnione było bezbrzeżną troską oraz dobrodusznością. Widocznie żałowała, że musiała wyrzucić z siebie tych parę słów odmowy.
- Nie uznawaj tego jednak za ostateczność, Pomono - powiedziała po chwili, ze zmartwieniem marszcząc brwi. - Kiedy się przygotujesz, kiedy zadbasz o odpowiednie treningi, kiedy zmierzysz się z prawdziwymi przeciwnościami i sprawdzisz, jak sprawujesz się w sytuacjach realnego zagrożenia - wtedy wróć do mnie, rozmówimy się raz jeszcze, a ja ostatecznie ocenię, czy jesteś gotowa na podejście do Próby. - Bathilda urwała na chwilę, zerknęła w kierunku filiżanki należącej do Pomony. - Ale pij tę herbatę, kochana, bo zaraz wystygnie!
| Pomona - aby móc przystąpić do Próby Zakonnika, musisz zdobyć doświadczenie w walce: w tym celu weź udział w jednym zagrażającym życiu wydarzeniu Zakonu Feniksa oraz rozegraj jeden pełny wątek uwzględniający naukę walki z bardziej wykwalifikowanym Zakonnikiem.
20.04
Przyjemny, ciepły wieczór. Ledwie to dostrzegam - moje myśli błądzą po orbicie innej planety. Oglądam się za siebie po raz ostatni nim niknę u progu chaty. W środku jest jeszcze cieplej, a palące się światło podpowiada mi dokąd się udać. Zdjąwszy swój płaszcz oraz buty kieruję się do salonu. Widząc Bathildę w fotelu uśmiecham się lekko, nienachalnie, a jednak przyjemnie.
- Dobry wieczór pani Bagshot - witam się z kobietą odnotowując drugą filiżankę herbaty. Zastanawiam się czy zdążyłam na czas, ale zanim ta myśl zdołała rozwinąć się do końca, staruszka przerywa moje rozmyślania oczekując reakcji. Kiwam krótko głową, zajmując wskazane miejsce. Chwile wpatruję się w oblicze nadwyrężone zębem czasu. Ściskam zestresowana swoje palce, aż wreszcie decyduję się sięgnąć po filiżankę. Będąc sam na sam z Bathildą odczuwam tremę. Taka osobistość, taka chodząca mądrość - właśnie siedzi naprzeciwko mnie! Mówi do mnie, zauważa! Staram się o tym nie myśleć nie chcąc pogłębić ucisku podenerwowania. Dmucham na gorący napój zachęcając (chociaż wcale nie muszę) kobietę do opowieści. Zamieniam się w słuch.
Tak. Wiem, że to nie będzie proste. I jeszcze długa droga przede mną. To prawda, nie jestem walczącym aurorem, nie stoję na straży prawa. Nie mogę mieć jej tego za złe. Doceniam ludzi szczerych, oddanych własnym przekonaniom, o ile nie godzą one w drugiego człowieka. W zasadzie to nie przestaję się uśmiechać czując jak ogarnia mnie ciepło - dosłownie zewsząd, teraz nawet od środka. Czeka mnie dużo pracy, treningów, zaangażowania. Nawet nie spodziewałam się, że tak dobra osoba od razu rzuci mnie na głęboką wodę. Jestem jej nawet za to wdzięczna zastanawiając się przy tym jak wiele zmian będzie musiało upłynąć aż naprawdę stanę się gotowa do walki o lepsze jutro.
Czekam, aż staruszka skończy mówić. Odstawiam filiżankę na spodek zastanawiając się przy tym jak ubrać w słowa własne myśli.
- Dziękuję za danie mi szansy, pani Bagshot. Zdaję sobie sprawę z własnych wad, każdy z nas jakieś ma. Wierzę jednak, że dzięki słusznym ideałom, które wspólnie wyznajemy, uda mi się je zwalczyć - zaczynam. Prostuję się na miejscu. Wierzę w to, co wydobywa się spomiędzy moich ust. - To wszystko dlatego, że nie mogę patrzeć bezczynnie na to, co się dzieje. Chcę zrobić coś więcej, na pewno mnie pani rozumie - dodaję zaraz, przeczesując krótko pasmo włosów spoczywających na moim ramieniu. - Wiem też, że poświęcenie wymaga czasu oraz wytężonej pracy. To właśnie zamierzam zrobić chcąc udowodnić, że zasługuję na tę szansę - zapewniam. Zgodnie z zaleceniem znów sięgam po herbatę upijając z niej kilka łyków. Wymieniam się z Bathildą jeszcze kilkoma uwagami, rozmawiamy dłuższą chwilę. A ona rozwiewa moje wątpliwości. I daje moc oraz wiarę w przyszłe powodzenie na misji. To nie był zmarnowany wieczór, wręcz przeciwnie. Utwierdzający w słuszności podjętej decyzji. Naturalnie - boję się. Tylko głupcy się nie obawiają. To tylko jedna z kolejnych wad oraz przeciwności, które należy pokonać. I ja ją pokonam - inaczej nie nazywam się Pomona Sprout!
zt.
Przyjemny, ciepły wieczór. Ledwie to dostrzegam - moje myśli błądzą po orbicie innej planety. Oglądam się za siebie po raz ostatni nim niknę u progu chaty. W środku jest jeszcze cieplej, a palące się światło podpowiada mi dokąd się udać. Zdjąwszy swój płaszcz oraz buty kieruję się do salonu. Widząc Bathildę w fotelu uśmiecham się lekko, nienachalnie, a jednak przyjemnie.
- Dobry wieczór pani Bagshot - witam się z kobietą odnotowując drugą filiżankę herbaty. Zastanawiam się czy zdążyłam na czas, ale zanim ta myśl zdołała rozwinąć się do końca, staruszka przerywa moje rozmyślania oczekując reakcji. Kiwam krótko głową, zajmując wskazane miejsce. Chwile wpatruję się w oblicze nadwyrężone zębem czasu. Ściskam zestresowana swoje palce, aż wreszcie decyduję się sięgnąć po filiżankę. Będąc sam na sam z Bathildą odczuwam tremę. Taka osobistość, taka chodząca mądrość - właśnie siedzi naprzeciwko mnie! Mówi do mnie, zauważa! Staram się o tym nie myśleć nie chcąc pogłębić ucisku podenerwowania. Dmucham na gorący napój zachęcając (chociaż wcale nie muszę) kobietę do opowieści. Zamieniam się w słuch.
Tak. Wiem, że to nie będzie proste. I jeszcze długa droga przede mną. To prawda, nie jestem walczącym aurorem, nie stoję na straży prawa. Nie mogę mieć jej tego za złe. Doceniam ludzi szczerych, oddanych własnym przekonaniom, o ile nie godzą one w drugiego człowieka. W zasadzie to nie przestaję się uśmiechać czując jak ogarnia mnie ciepło - dosłownie zewsząd, teraz nawet od środka. Czeka mnie dużo pracy, treningów, zaangażowania. Nawet nie spodziewałam się, że tak dobra osoba od razu rzuci mnie na głęboką wodę. Jestem jej nawet za to wdzięczna zastanawiając się przy tym jak wiele zmian będzie musiało upłynąć aż naprawdę stanę się gotowa do walki o lepsze jutro.
Czekam, aż staruszka skończy mówić. Odstawiam filiżankę na spodek zastanawiając się przy tym jak ubrać w słowa własne myśli.
- Dziękuję za danie mi szansy, pani Bagshot. Zdaję sobie sprawę z własnych wad, każdy z nas jakieś ma. Wierzę jednak, że dzięki słusznym ideałom, które wspólnie wyznajemy, uda mi się je zwalczyć - zaczynam. Prostuję się na miejscu. Wierzę w to, co wydobywa się spomiędzy moich ust. - To wszystko dlatego, że nie mogę patrzeć bezczynnie na to, co się dzieje. Chcę zrobić coś więcej, na pewno mnie pani rozumie - dodaję zaraz, przeczesując krótko pasmo włosów spoczywających na moim ramieniu. - Wiem też, że poświęcenie wymaga czasu oraz wytężonej pracy. To właśnie zamierzam zrobić chcąc udowodnić, że zasługuję na tę szansę - zapewniam. Zgodnie z zaleceniem znów sięgam po herbatę upijając z niej kilka łyków. Wymieniam się z Bathildą jeszcze kilkoma uwagami, rozmawiamy dłuższą chwilę. A ona rozwiewa moje wątpliwości. I daje moc oraz wiarę w przyszłe powodzenie na misji. To nie był zmarnowany wieczór, wręcz przeciwnie. Utwierdzający w słuszności podjętej decyzji. Naturalnie - boję się. Tylko głupcy się nie obawiają. To tylko jedna z kolejnych wad oraz przeciwności, które należy pokonać. I ja ją pokonam - inaczej nie nazywam się Pomona Sprout!
zt.
( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
ty jesteś tym co księżyc
od dawien dawna znaczył
tobą jest co słońce
kiedykolwiek zaśpiewa
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Pomona Sprout
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Okolice :: Stara chata :: Próby Zakonników