Ogrody
AutorWiadomość
Ogrody
Opis pomieszczenia wkrótce
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
|4 kwiecień
Cieszyła się z faktu, że dane było jej mieszkać właśnie na bagnach. Przypominały jej one o wiecznie ponurym Durham, które kochała całym sercem niegdyś naiwnie wierząc, że spędzi tam całe swoje życie. Wiele by oddała aby ponownie móc tu być, na stałe, jak dawniej, ale najwyraźniej nie można mieć wszystkiego. Cieszyła się na myśl o ponownym spotkaniu z bratem. Jej chęci na takowe nie było końca, ale nikt nie powinien też się jej dziwić. Chciała nadrobić zaległości. Zresztą, postanowiła, że w tym miesiącu więcej czasu poświęci rodzinie. Zrozumiała swój błąd dopiero po wydarzeniach z końca ostatniego miesiąca. Porwanie, śnieżka, morderstwa, dopiero to w jakiś sposób ją otrząsnęło. To ród Burke był i zawsze będzie jej rodziną, jej syn do niej należy, a Yaxleyowie... szanowała ich, ale to wciąż była rodzina jej męża, nie jej. Zjawiła się w rezydencji brata niezapowiedzianie mając nadzieję na mały rekonesans. Cieszyła się, że ten tak szybko, ponownie zadomowił się w Anglii. Dopiero w momencie gdy ten na dobre powrócił zrozumiała jak bardzo jej go brakowało. Poczucia humoru, szczerości, dogryzania sobie nawzajem, troski, po prostu jego całego. Nie wyobrażała sobie dnia, w którym miałaby go utracić. Jej umysł nie był w stanie nawet takowego faktu pojąć. To byłoby tak abstrakcyjne, tak bolesne... nawet śmierć jej męża nie mogła się z tym równać. Jakby nie patrzeć i jakkolwiek by jej na Longinusie nie zależało, czy jak bardzo brutalnie to brzmi, Craig był jej bratem, a dla każdej osoby z jej rodu więzy krwi były świętością, kochała go, więc i jego strata dużo bardziej by ja dotknęła. Oby nigdy nie musiało do tego dojść...
Słysząc zbliżające się do niej kroki nie odwróciła się w kierunku nowego przybysza, a jedynie uśmiechnęła się wciąż przyglądając się zadziwiającej ferii barw dopiero co rozkwitających kwiatów. Już za niedługo pojawią się pierwsze maki... - Nawet nie próbuj mnie straszyć. - Powiedziała lekko rozbawiona zerkając na brata przez ramię.
Cieszyła się z faktu, że dane było jej mieszkać właśnie na bagnach. Przypominały jej one o wiecznie ponurym Durham, które kochała całym sercem niegdyś naiwnie wierząc, że spędzi tam całe swoje życie. Wiele by oddała aby ponownie móc tu być, na stałe, jak dawniej, ale najwyraźniej nie można mieć wszystkiego. Cieszyła się na myśl o ponownym spotkaniu z bratem. Jej chęci na takowe nie było końca, ale nikt nie powinien też się jej dziwić. Chciała nadrobić zaległości. Zresztą, postanowiła, że w tym miesiącu więcej czasu poświęci rodzinie. Zrozumiała swój błąd dopiero po wydarzeniach z końca ostatniego miesiąca. Porwanie, śnieżka, morderstwa, dopiero to w jakiś sposób ją otrząsnęło. To ród Burke był i zawsze będzie jej rodziną, jej syn do niej należy, a Yaxleyowie... szanowała ich, ale to wciąż była rodzina jej męża, nie jej. Zjawiła się w rezydencji brata niezapowiedzianie mając nadzieję na mały rekonesans. Cieszyła się, że ten tak szybko, ponownie zadomowił się w Anglii. Dopiero w momencie gdy ten na dobre powrócił zrozumiała jak bardzo jej go brakowało. Poczucia humoru, szczerości, dogryzania sobie nawzajem, troski, po prostu jego całego. Nie wyobrażała sobie dnia, w którym miałaby go utracić. Jej umysł nie był w stanie nawet takowego faktu pojąć. To byłoby tak abstrakcyjne, tak bolesne... nawet śmierć jej męża nie mogła się z tym równać. Jakby nie patrzeć i jakkolwiek by jej na Longinusie nie zależało, czy jak bardzo brutalnie to brzmi, Craig był jej bratem, a dla każdej osoby z jej rodu więzy krwi były świętością, kochała go, więc i jego strata dużo bardziej by ja dotknęła. Oby nigdy nie musiało do tego dojść...
Słysząc zbliżające się do niej kroki nie odwróciła się w kierunku nowego przybysza, a jedynie uśmiechnęła się wciąż przyglądając się zadziwiającej ferii barw dopiero co rozkwitających kwiatów. Już za niedługo pojawią się pierwsze maki... - Nawet nie próbuj mnie straszyć. - Powiedziała lekko rozbawiona zerkając na brata przez ramię.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Ostatnio zmieniony przez Rowan Yaxley dnia 06.01.17 19:27, w całości zmieniany 1 raz
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
- Od razu straszyć... A może chciałem cię objąć od tyłu? - zapytał z uśmiechem, stając obok siostry.
Popatrzył na nią kątem oka, zaraz potem zwrócił jednak spojrzenie na bujną i ponurą roślinność, która się przed nimi rozciągała. Ogrody tej posiadłości od zawsze były niezwykle imponujące i zadbane. Ilekroć po powrocie Craig potrzebował pomyśleć lub odpocząć, wybierał się na spacer właśnie tymi alejkami. W ciszy i samotności. Miewał kłopoty by zebrać myśli w zgiełku i hałasie. To miejsce oferowało jednak prawdziwą samotnię, było niemal jak oaza spokoju i odosobnienia. Wystarczył kwadrans by Craig mógł całkowicie oczyścić swój umysł i zabrać się za każde zadanie, które majaczyło na jego horyzoncie.
Jednakże przebywanie tutaj z Rowan również było niezwykle miłym i relaksującym doświadczeniem. Nawet jeśli niespodziewanym. Gdyby jedna ze służek nie zauważyła Rowan przechodzącej przez bramę, Craig prawdopodobnie do tej pory nie wiedziałby, że ma we dworze gościa. I chociaż zwykle niezapowiedziane wizyty nie były zbyt mile widziane, dla kogo nie miałby zrobić wyjątku jeśli nie dla swojej ukochanej siostry?
Czy była istota bliższa jego ponuremu, burke'owemu sercu? Nie. Craig nie sądził, by kiedykolwiek jakakolwiek kobieta nawiązała z nim taką nić porozumienia jak to było w przypadku Rowan. Tak samo jak w przypadku siostry - nawet w momencie kiedy ten już ożeni się, wedle woli matki, prawdopodobnie małżonkowie nie odnajdą takiego języka jak to rodzeństwo. Jeśli miał być szczery, troszeczkę się też tego obawiał. Może to dlatego nadal nie odnalazł nikogo dla siebie?
- Stęskniłaś się? - uśmiechnął się ponownie, robiąc kilka kroków do przodu a potem odwracając się do siostry. Jej widok koił jego nerwy, gdyż nadal w stu procentach nie doszedł do siebie po próbie, której poddał go Tom Riddle. Pierwszego dnia miał tak potworny koszmar, że samo wspomnienie wywoływało ciarki. Z każdą kolejną nocą było już lepiej, spokojniej. Choć do pełni spokojnego snu było mu daleko. Nie miał jednak zamiaru naturalnie martwić siostry. Po co?
Popatrzył na nią kątem oka, zaraz potem zwrócił jednak spojrzenie na bujną i ponurą roślinność, która się przed nimi rozciągała. Ogrody tej posiadłości od zawsze były niezwykle imponujące i zadbane. Ilekroć po powrocie Craig potrzebował pomyśleć lub odpocząć, wybierał się na spacer właśnie tymi alejkami. W ciszy i samotności. Miewał kłopoty by zebrać myśli w zgiełku i hałasie. To miejsce oferowało jednak prawdziwą samotnię, było niemal jak oaza spokoju i odosobnienia. Wystarczył kwadrans by Craig mógł całkowicie oczyścić swój umysł i zabrać się za każde zadanie, które majaczyło na jego horyzoncie.
Jednakże przebywanie tutaj z Rowan również było niezwykle miłym i relaksującym doświadczeniem. Nawet jeśli niespodziewanym. Gdyby jedna ze służek nie zauważyła Rowan przechodzącej przez bramę, Craig prawdopodobnie do tej pory nie wiedziałby, że ma we dworze gościa. I chociaż zwykle niezapowiedziane wizyty nie były zbyt mile widziane, dla kogo nie miałby zrobić wyjątku jeśli nie dla swojej ukochanej siostry?
Czy była istota bliższa jego ponuremu, burke'owemu sercu? Nie. Craig nie sądził, by kiedykolwiek jakakolwiek kobieta nawiązała z nim taką nić porozumienia jak to było w przypadku Rowan. Tak samo jak w przypadku siostry - nawet w momencie kiedy ten już ożeni się, wedle woli matki, prawdopodobnie małżonkowie nie odnajdą takiego języka jak to rodzeństwo. Jeśli miał być szczery, troszeczkę się też tego obawiał. Może to dlatego nadal nie odnalazł nikogo dla siebie?
- Stęskniłaś się? - uśmiechnął się ponownie, robiąc kilka kroków do przodu a potem odwracając się do siostry. Jej widok koił jego nerwy, gdyż nadal w stu procentach nie doszedł do siebie po próbie, której poddał go Tom Riddle. Pierwszego dnia miał tak potworny koszmar, że samo wspomnienie wywoływało ciarki. Z każdą kolejną nocą było już lepiej, spokojniej. Choć do pełni spokojnego snu było mu daleko. Nie miał jednak zamiaru naturalnie martwić siostry. Po co?
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 07.02.22 21:26, w całości zmieniany 2 razy
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wywróciła na jego słowa oczami, aby następnie spojrzeć na niego krzywo.
- Gdybyś chciał mnie objąć nie skradałbyś się tak. - Zauważyła najprawdopodobniej rujnując głupie tłumaczenie się brata w zarodku. Nie była naiwna. Gdy nie chciał ją z nienacka wrzucić do jeziora, to chciał ją nastraszyć. Nie było innych opcji. No chyba, że jeszcze gorsze od tych poprzednich, a z jej bratem mogła się spodziewać wszystkiego.
Nie wyobrażała sobie dnia, w którym będzie zmuszona oddać go innej kobiecie. To było wręcz nierealne, zapewne tak samo bardzo jak to, ze on oddał ją innemu mężczyźnie. Czy swoją przyszłą żonę też będzie wrzucał do zimnych wód jeziora? Zadziwiająco czuła zazdrość na tą myśl... albo ulgę, jeszcze nie była do końca tego pewna.
- Chyba ty za mną. - Odpowiedziała uszczypliwie, bo przecież ich dogryzaniu sobie jak zawsze nie było końca. Robili to przez lata i chyba nigdy nie przestaną. Ta myśl ją uspakajała. Wiele w ich życiu ulegnie zmianie, ale niektóre rzeczy zawsze pozostaną takie same. Choć ostatnio miała przeczucie, że coś jest nie tak. Między nią, a Craigiem. Nie chciała na niego naciskać, czy się dopytywać, ale coś jej nie pasowało. Zachowanie jej brata... coś go trapiło, a ona chciała po prostu wiedzieć czym to coś jest.
Odpowiadając jednak na jego pytanie: Oczywiście, że się stęskniła, zawsze tęskniła. Cicho westchnęła uśmiechając się ciepło do brata podeszła krok bliżej niego łapiąc go pod lewe ramie, tak jak miała to w zwyczaju.
- Gdybyś chciał mnie objąć nie skradałbyś się tak. - Zauważyła najprawdopodobniej rujnując głupie tłumaczenie się brata w zarodku. Nie była naiwna. Gdy nie chciał ją z nienacka wrzucić do jeziora, to chciał ją nastraszyć. Nie było innych opcji. No chyba, że jeszcze gorsze od tych poprzednich, a z jej bratem mogła się spodziewać wszystkiego.
Nie wyobrażała sobie dnia, w którym będzie zmuszona oddać go innej kobiecie. To było wręcz nierealne, zapewne tak samo bardzo jak to, ze on oddał ją innemu mężczyźnie. Czy swoją przyszłą żonę też będzie wrzucał do zimnych wód jeziora? Zadziwiająco czuła zazdrość na tą myśl... albo ulgę, jeszcze nie była do końca tego pewna.
- Chyba ty za mną. - Odpowiedziała uszczypliwie, bo przecież ich dogryzaniu sobie jak zawsze nie było końca. Robili to przez lata i chyba nigdy nie przestaną. Ta myśl ją uspakajała. Wiele w ich życiu ulegnie zmianie, ale niektóre rzeczy zawsze pozostaną takie same. Choć ostatnio miała przeczucie, że coś jest nie tak. Między nią, a Craigiem. Nie chciała na niego naciskać, czy się dopytywać, ale coś jej nie pasowało. Zachowanie jej brata... coś go trapiło, a ona chciała po prostu wiedzieć czym to coś jest.
Odpowiadając jednak na jego pytanie: Oczywiście, że się stęskniła, zawsze tęskniła. Cicho westchnęła uśmiechając się ciepło do brata podeszła krok bliżej niego łapiąc go pod lewe ramie, tak jak miała to w zwyczaju.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
- A może to miało być objęcie-niespodzianka? - nie dawał za wygraną. W końcu Rowan zjawiła się tutaj niezapowiedziana, więc czemu on nie miałby jej z zaskoczenia zamknąć w ramionach? A do tego skradanie było wręcz wymagane. No, ale jak widać - został odkryty. Trochę szkoda.
Oddanie Rowan innemu było bardzo bolesne, owszem. Tym bardziej że choć był doskonale świadom jej przynależności do rodu Burke'ów, cień Yaxleyów wisiał nad nią niczym zły omen. Była to z pewnością zacna rodzina, o poprawnej postawie społecznej i dbająca o czystość krwi, niemniej... odebrali mu Rowan. I za to osobiście Craig Yaxleyów nienawidził. I choć nie okazywał tego siostrze, to jakaś część jego cieszyła się, że Longinus nie żyje. Że Tobias od teraz będzie miał możliwość pobierania męskiego wzorca od Burke'a, nie od starego Yaxleya.
- To nie ja wpadam do ciebie z wizytą bez zapowiedzi - uniósł brwi, odwdzięczając się zrujnowaniem siostrzanej zaczepki.
Kiedy Rowan tu była, mógł na chwilę zapomnieć o koszmarach. Męczyły go ale... W pewien sposób napawały go również satysfakcją. Czuł wzrost sił, wiedział też, ze nadchodzą zmiany. Poważne zmiany na lepsze. A on miał być ich częścią. Miał budować przyszłość dla kolejnych czystokrwistych pokoleń.
Chciał zaproponować siostrze spacer, ale Rowan go uprzedziła. Zupełnie zapomniał, że podczas przechadzek zwykła łapać go za lewe ramię. To, które teraz naznaczone było Mrocznym Znakiem. Znakiem, który obecnie był niezwykle wrażliwy na dotyk i przy każdym mocniejszym nacisku, bolał niemal jak oparzenie.
Mężczyzna zareagował więc odruchowo. Wyrwał rękę z uścisku siostry, sycząc głośno, i odsunął się dwa kroki do tyłu, łapiąc prawą ręką za lewy nadgarstek, tuż poniżej znaku. Zacisnął mocno dłoń w pięść. Trwał tak kilka sekund nim ból minął.
Na włócznię Gudrøda...
Craig spojrzał w pełne zdziwienia i niepokoju oczy siostry. Były takie pełne przejęcia. Jak do kroćset miał się jej wytłumaczyć?
- Rowan, przepraszam, ja... zraniłem się tu ostatnio. Goi się ładnie, ale boli przy dotykaniu. Pozwolisz że, użyczę ci dziś prawego ramienia...?
Oddanie Rowan innemu było bardzo bolesne, owszem. Tym bardziej że choć był doskonale świadom jej przynależności do rodu Burke'ów, cień Yaxleyów wisiał nad nią niczym zły omen. Była to z pewnością zacna rodzina, o poprawnej postawie społecznej i dbająca o czystość krwi, niemniej... odebrali mu Rowan. I za to osobiście Craig Yaxleyów nienawidził. I choć nie okazywał tego siostrze, to jakaś część jego cieszyła się, że Longinus nie żyje. Że Tobias od teraz będzie miał możliwość pobierania męskiego wzorca od Burke'a, nie od starego Yaxleya.
- To nie ja wpadam do ciebie z wizytą bez zapowiedzi - uniósł brwi, odwdzięczając się zrujnowaniem siostrzanej zaczepki.
Kiedy Rowan tu była, mógł na chwilę zapomnieć o koszmarach. Męczyły go ale... W pewien sposób napawały go również satysfakcją. Czuł wzrost sił, wiedział też, ze nadchodzą zmiany. Poważne zmiany na lepsze. A on miał być ich częścią. Miał budować przyszłość dla kolejnych czystokrwistych pokoleń.
Chciał zaproponować siostrze spacer, ale Rowan go uprzedziła. Zupełnie zapomniał, że podczas przechadzek zwykła łapać go za lewe ramię. To, które teraz naznaczone było Mrocznym Znakiem. Znakiem, który obecnie był niezwykle wrażliwy na dotyk i przy każdym mocniejszym nacisku, bolał niemal jak oparzenie.
Mężczyzna zareagował więc odruchowo. Wyrwał rękę z uścisku siostry, sycząc głośno, i odsunął się dwa kroki do tyłu, łapiąc prawą ręką za lewy nadgarstek, tuż poniżej znaku. Zacisnął mocno dłoń w pięść. Trwał tak kilka sekund nim ból minął.
Na włócznię Gudrøda...
Craig spojrzał w pełne zdziwienia i niepokoju oczy siostry. Były takie pełne przejęcia. Jak do kroćset miał się jej wytłumaczyć?
- Rowan, przepraszam, ja... zraniłem się tu ostatnio. Goi się ładnie, ale boli przy dotykaniu. Pozwolisz że, użyczę ci dziś prawego ramienia...?
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Yhymm... a ja jestem Panią Minister. - Rozbawiona zachowaniem brata, który cały czas szedł w zaparte pokręciła jedynie głową.
Kochała swą rodzinę i wiele oddałaby aby ponownie nosić swe panieńskie nazwisko, ale... nie wszystko. Nie syna. Podjęła tą decyzję lata temu i twardo się jej trzyma. Tobias również jest jej rodziną i nie opuści go, póki nie będzie do tego zmuszona, a niestety obawiała się, że ten czas nadejdzie prędzej, niż później.
Co poradzi, że to właśnie niezapowiedziane wizyty należały do tych najlepszych? Zawsze przynosiły coś zaskakującego i wbrew pozorom nie był to gość. Zresztą, jej brat wcale do świętych nie należał, a przynajmniej nie do tak uświęconych jak siebie samego malował.
- Mam ci przypomnieć twoją niezapowiedzianą wizytę z początku zeszłego miesiąca? - Wiedziała, że to ostatecznie zakończy ten temat. Akurat tamta wizyta jej brata należała chyba to tych najbardziej udanych. Jej radość na wieść, że ten już nigdzie się nie wybiera była nie do opisania, zresztą jest taką nadal. Co prawda może i nie było tego, aż tak bardzo po niej widać, jest przecież Burkiem, ale dobrze zdawała sobie sprawę, że brat wie o jej prawdziwych uczuciach. Zawsze wiedział, zawsze znał ją najlepiej.
Ich sprzeczką zapewne nie byłoby końca gdyby nie to co wydarzyło się chwile później. Jej brat nagle odskoczył od niej i złapał się za swe lewe przedramię niczym oparzony. Zmartwiona i lekko zdezorientowana przenosiła swój wzrok to raz na twarz brata, przez dłuższy czas wykrzywioną w grymasie, to na jego prawą dłoń trzymającą jakby w obronnym geście lewe przedramię. Ranny i w ten sposób reagował? Dziwne... tym bardziej, że z jego słów wynika, że ta już nie jest w poważnym stanie. Jej brat był zawsze odporny na ból, więc ten musiał być niezwykle silny, za silny jak na zwykłą, gojącą się ranę. Zignorowała pytanie brata i zaniepokojona przyglądała się miejscu na ręce brata, które było winowajcą tego wszystkiego.- Nie powinno to cię aż tak bardzo boleć.. Daj spojrzę. - Wyciągnęła swą dłoń w kierunku tej brata z zamiarem odsłonięcia domniemanej rany. Jakby nie patrzeć znała magie leczniczą. Nie na darmo odbyła staż we Francji, aby teraz nie potrafić pomóc komuś przy zwykłej ranie. Jej brat od zawsze był i jest uparty. Nie zdziwiłaby się, że ten nie pofatygował się nawet do uzdrowiciela.
Kochała swą rodzinę i wiele oddałaby aby ponownie nosić swe panieńskie nazwisko, ale... nie wszystko. Nie syna. Podjęła tą decyzję lata temu i twardo się jej trzyma. Tobias również jest jej rodziną i nie opuści go, póki nie będzie do tego zmuszona, a niestety obawiała się, że ten czas nadejdzie prędzej, niż później.
Co poradzi, że to właśnie niezapowiedziane wizyty należały do tych najlepszych? Zawsze przynosiły coś zaskakującego i wbrew pozorom nie był to gość. Zresztą, jej brat wcale do świętych nie należał, a przynajmniej nie do tak uświęconych jak siebie samego malował.
- Mam ci przypomnieć twoją niezapowiedzianą wizytę z początku zeszłego miesiąca? - Wiedziała, że to ostatecznie zakończy ten temat. Akurat tamta wizyta jej brata należała chyba to tych najbardziej udanych. Jej radość na wieść, że ten już nigdzie się nie wybiera była nie do opisania, zresztą jest taką nadal. Co prawda może i nie było tego, aż tak bardzo po niej widać, jest przecież Burkiem, ale dobrze zdawała sobie sprawę, że brat wie o jej prawdziwych uczuciach. Zawsze wiedział, zawsze znał ją najlepiej.
Ich sprzeczką zapewne nie byłoby końca gdyby nie to co wydarzyło się chwile później. Jej brat nagle odskoczył od niej i złapał się za swe lewe przedramię niczym oparzony. Zmartwiona i lekko zdezorientowana przenosiła swój wzrok to raz na twarz brata, przez dłuższy czas wykrzywioną w grymasie, to na jego prawą dłoń trzymającą jakby w obronnym geście lewe przedramię. Ranny i w ten sposób reagował? Dziwne... tym bardziej, że z jego słów wynika, że ta już nie jest w poważnym stanie. Jej brat był zawsze odporny na ból, więc ten musiał być niezwykle silny, za silny jak na zwykłą, gojącą się ranę. Zignorowała pytanie brata i zaniepokojona przyglądała się miejscu na ręce brata, które było winowajcą tego wszystkiego.- Nie powinno to cię aż tak bardzo boleć.. Daj spojrzę. - Wyciągnęła swą dłoń w kierunku tej brata z zamiarem odsłonięcia domniemanej rany. Jakby nie patrzeć znała magie leczniczą. Nie na darmo odbyła staż we Francji, aby teraz nie potrafić pomóc komuś przy zwykłej ranie. Jej brat od zawsze był i jest uparty. Nie zdziwiłaby się, że ten nie pofatygował się nawet do uzdrowiciela.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Udał, że mruga zaskoczony, spoglądając na Rowan.
- Pani Minister... odmłodniała pani... i chyba ktoś wylał pani na głowę sok dyniowy? - zapytał, siląc się na uprzejmy ton, choć ciężko mu było na chwilę powstrzymać rozbawienie. Domyślał się, że siostra zaraz będzie chciała go trzepnąć, szczególnie za ten sok dyniowy. No ale cóż, dawno nie robił sobie żartów z jej koloru włosów.
Co do niezapowiedzianych wizyt... cóż, w tym przypadku Rowan miała rację. Craig tylko się roześmiał, słysząc jej uwagę. Faktycznie, miesiąc temu dał popis. I chyba nikt go nie da rady pobić. Ale co miał zrobić, że bardzo chciał zrobić rodzinie niespodziankę? Kiedy jeszcze był we Francji i szykował się do powrotu, aż go nosiło. Musiał bardzo uważać, żeby nie wypaplać się przed siostrą w listach. Troszkę tylko żałował, że nie wrócił tych kilka miesięcy wcześniej, na święta. To byłby dopiero prezent gwiazdkowy dla siostry. Niestety interesy zatrzymały go w krainie żabojadów dłużej. Teraz jednak już się to nie liczyło, bo był na miejscu i miał zamiar zawsze wspierać siostrę oraz resztę swojej rodziny. No i spełnić ten przeklęty obowiązek wobec rodu... Ech, wcale nieprędko mu było do żeniaczki...
Dlaczego wcześniej nie pomyślał by owinąć czymś tę rękę? Chociażby po to by jego kłamstwo było bardziej wiarygodne? Mógłby pokazać siostrze bandaż i powiedzieć, że zalecano mu go nie odwijać. A teraz? Był pewien, że Rowan nie da mu spokoju.
Po kilku chwilach ręka przestała piec na tyle by mógł ją spokojnie opuścić. Bynajmniej nie wyciągnął jej w kierunku siostry. W chwili obecnej przeklinał fakt, że znała się na odrobinie magii leczniczej. No bo przecież zaczęła się martwić i zapragnęła mu pomóc, prawda?
- Uzdrowiciel powiedział, że rana przebiega blisko nerwu, dlatego tak boli. Ale to nic poważnego. - przeklinał również siebie za tak gwałtowną reakcję. Przecież nawykł do bólu. Zarówno ataki choroby jak i leczenie ich bywały naprawdę bolesne... Niemniej wzięty tak z zaskoczenia po postu nie miał jak sie przygotować się na potężną błyskawicę bólu. - To naprawdę nic poważnego. Umiem o siebie zadbać. Przejdźmy się po tym ogrodzie.
Wyciągnął ku niej prawą rękę, by ujść ją pod rękę. Naprawdę chciał przejść do innego tematu by nie chciała go męczyć.
- Pani Minister... odmłodniała pani... i chyba ktoś wylał pani na głowę sok dyniowy? - zapytał, siląc się na uprzejmy ton, choć ciężko mu było na chwilę powstrzymać rozbawienie. Domyślał się, że siostra zaraz będzie chciała go trzepnąć, szczególnie za ten sok dyniowy. No ale cóż, dawno nie robił sobie żartów z jej koloru włosów.
Co do niezapowiedzianych wizyt... cóż, w tym przypadku Rowan miała rację. Craig tylko się roześmiał, słysząc jej uwagę. Faktycznie, miesiąc temu dał popis. I chyba nikt go nie da rady pobić. Ale co miał zrobić, że bardzo chciał zrobić rodzinie niespodziankę? Kiedy jeszcze był we Francji i szykował się do powrotu, aż go nosiło. Musiał bardzo uważać, żeby nie wypaplać się przed siostrą w listach. Troszkę tylko żałował, że nie wrócił tych kilka miesięcy wcześniej, na święta. To byłby dopiero prezent gwiazdkowy dla siostry. Niestety interesy zatrzymały go w krainie żabojadów dłużej. Teraz jednak już się to nie liczyło, bo był na miejscu i miał zamiar zawsze wspierać siostrę oraz resztę swojej rodziny. No i spełnić ten przeklęty obowiązek wobec rodu... Ech, wcale nieprędko mu było do żeniaczki...
Dlaczego wcześniej nie pomyślał by owinąć czymś tę rękę? Chociażby po to by jego kłamstwo było bardziej wiarygodne? Mógłby pokazać siostrze bandaż i powiedzieć, że zalecano mu go nie odwijać. A teraz? Był pewien, że Rowan nie da mu spokoju.
Po kilku chwilach ręka przestała piec na tyle by mógł ją spokojnie opuścić. Bynajmniej nie wyciągnął jej w kierunku siostry. W chwili obecnej przeklinał fakt, że znała się na odrobinie magii leczniczej. No bo przecież zaczęła się martwić i zapragnęła mu pomóc, prawda?
- Uzdrowiciel powiedział, że rana przebiega blisko nerwu, dlatego tak boli. Ale to nic poważnego. - przeklinał również siebie za tak gwałtowną reakcję. Przecież nawykł do bólu. Zarówno ataki choroby jak i leczenie ich bywały naprawdę bolesne... Niemniej wzięty tak z zaskoczenia po postu nie miał jak sie przygotować się na potężną błyskawicę bólu. - To naprawdę nic poważnego. Umiem o siebie zadbać. Przejdźmy się po tym ogrodzie.
Wyciągnął ku niej prawą rękę, by ujść ją pod rękę. Naprawdę chciał przejść do innego tematu by nie chciała go męczyć.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Ha, ha. Doprawdy wspaniałe poczucie humoru. - Powiedziała sarkastycznie jednak nie ukrywając uśmiechu wykwitającego na jej ustach. Rzeczywiście naśmiewanie się z koloru jej włosów było żartem na wysokim poziomie. Co poradzi, że genetyka postanowiła sobie zaszydzić z niej i jej rodziny dając jej taki, a nie winny kolor włosów? Nosiła go z dumą, nawet jeśli przypominał wylany na głowie sok dyniowy.
Kłamał... wiedziała od razu. Nie tylko dlatego, ze jego wyjaśnienia były nieprzemyślane i niezbyt wiarygodne, tak jakby wymyślone na poczekaniu, ale... to był jej brat. Wiedziała kiedy ją oszukuje, a ostatnio robił to zbyt często. Nie rozumiała co było tego przyczyną, ale musiała się tego dowiedzieć. Za wszelką cenę. Nie da mu się zbyć i jeśli nie powie jej dziś i tak to zrobi prędzej, czy później. Już tego osobiście dopilnuje.
-Nie twierdze, że nie umiesz. -Zaprzeczyła szybko decydując się jednak z nim nie dyskutować. Jeszcze nie... westchnęła cicho wraz z nim ruszyli wzdłuż ogrodu. Przez chwile rozglądała się po otoczeniu, aby następnie zerknąć na brata. Niestety, ale jego męką nie miało być końca.
- Nestor odzywał się do ciebie w sprawie aranżacji małżeństwa? - Bez wątpienie w ich rodzinie w najbliższym czasie będzie to temat jeden. Zresztą tak samo jak zbliżający się ślub ich kuzynki. Wierzyła, że jeśli Craig będzie choć w połowie takim mężem jakim jest bratem, to żadna arystokratyczna kobieta nie mogłaby sobie wyobrazić lepszą partię jako swego męża, bądź w przyszłości ojca swoich dzieci. To nie jest i nie będzie łatwy okres dla jej brata. Małżeństwo na podstawie umowy w jej oczach nawet nim nie jest. Nie budowane ono jest na niczym, prócz porozumienia ich rodzin i bezużytecznej kartki pergaminu. Ona miała to już za sobą, teraz czas nadszedł na niego. Stanąć na ślubnym kobiercu naprzeciw osoby, z którą masz w teorii spędzić resztę życia... to w pewien sposób gorsze niż egzekucja.
Kłamał... wiedziała od razu. Nie tylko dlatego, ze jego wyjaśnienia były nieprzemyślane i niezbyt wiarygodne, tak jakby wymyślone na poczekaniu, ale... to był jej brat. Wiedziała kiedy ją oszukuje, a ostatnio robił to zbyt często. Nie rozumiała co było tego przyczyną, ale musiała się tego dowiedzieć. Za wszelką cenę. Nie da mu się zbyć i jeśli nie powie jej dziś i tak to zrobi prędzej, czy później. Już tego osobiście dopilnuje.
-Nie twierdze, że nie umiesz. -Zaprzeczyła szybko decydując się jednak z nim nie dyskutować. Jeszcze nie... westchnęła cicho wraz z nim ruszyli wzdłuż ogrodu. Przez chwile rozglądała się po otoczeniu, aby następnie zerknąć na brata. Niestety, ale jego męką nie miało być końca.
- Nestor odzywał się do ciebie w sprawie aranżacji małżeństwa? - Bez wątpienie w ich rodzinie w najbliższym czasie będzie to temat jeden. Zresztą tak samo jak zbliżający się ślub ich kuzynki. Wierzyła, że jeśli Craig będzie choć w połowie takim mężem jakim jest bratem, to żadna arystokratyczna kobieta nie mogłaby sobie wyobrazić lepszą partię jako swego męża, bądź w przyszłości ojca swoich dzieci. To nie jest i nie będzie łatwy okres dla jej brata. Małżeństwo na podstawie umowy w jej oczach nawet nim nie jest. Nie budowane ono jest na niczym, prócz porozumienia ich rodzin i bezużytecznej kartki pergaminu. Ona miała to już za sobą, teraz czas nadszedł na niego. Stanąć na ślubnym kobiercu naprzeciw osoby, z którą masz w teorii spędzić resztę życia... to w pewien sposób gorsze niż egzekucja.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Mógł tylko wzruszyć ramionami kiedy Rowan zadrwiła z jego żartu. Cóż, grzechem byłoby niewykorzystanie naturalnej karty, którą mógł użyć by jej dopiec. Nawet jeśli dowcipy na temat jej koloru włosów przestały jej przeszkadzać lata temu. Z resztą to bardzo dobrze, Craig mógł z nich jeszcze czasem drwić, niemniej był dumny z siostry. Była piękna i znała swoją wartość. W świecie szlachty nieśmiała i bojaźliwa szlachcianka zostałaby prędko zjedzona przez zasady, etykietę, nieprzychylne spojrzenia, dominującego męża i władczych teściów. W przypadku Rowan co prawda małżonek nie był już... obecny, jednak jego rodzice nadal próbowali jej wejść na głowę. Ale ona była silna. A to bardzo dobrze.
Tak samo jak Rowan wiedziała, że on kłamał, tak samo on wiedział, że mu nie uwierzyła. Oboje znali się zbyt dobrze. Nawet pomimo tak długiego czasu jaki Craig spędził we Francji, mógł powiedzieć kiedy jego siostra była smutna, nawet jeśli próbowałaby to ukryć. Tym razem jednak to sam Craig był tym, który musiał coś przed nią zataić. Był człowiekiem o dwóch twarzach. I niestety, nie mógł pokazać Rowan, jak wyglądała jego druga twarz. Nie mógł jej zdradzić, co tak naprawdę kryje się pod rękawem.
Zaciągnął więc mimowolnie rękaw dalej a potem ujął jej dłoń nim w końcu ruszyli na przechadzkę. Miał nadzieję, że odpuści na dłużej. Może chociaż na czas tego spotkania? Byłby jej za to wdzięczny.
- Pisał do mnie niedługo po moim powrocie. - odpowiedział, podziwiając gęstwiny, powoli budzące się do życia dzięki nieśmiałemu, kwietniowemu słońcu. - I marudził o tym samym o czym zapewne lada dzień będą mnie napastować matka i ojciec - mruknął, nie do końca z tego faktu zadowolony. Nie lubił, gdy ktoś wtrącał się w jego życie. Może właśnie dlatego tak długo się nie żenił? Podświadomie robił im na złość?
Przystanęli przy altance. Craig oparł się o nią wolną ręką i zapatrzył w dal. Wybranie żony z którą przy sprzyjających wiatrach miałby spędzić całe życie, tak?
- Myślisz, że polubisz moją żonę? - uśmiechnął się do tej myśli.
Tak samo jak Rowan wiedziała, że on kłamał, tak samo on wiedział, że mu nie uwierzyła. Oboje znali się zbyt dobrze. Nawet pomimo tak długiego czasu jaki Craig spędził we Francji, mógł powiedzieć kiedy jego siostra była smutna, nawet jeśli próbowałaby to ukryć. Tym razem jednak to sam Craig był tym, który musiał coś przed nią zataić. Był człowiekiem o dwóch twarzach. I niestety, nie mógł pokazać Rowan, jak wyglądała jego druga twarz. Nie mógł jej zdradzić, co tak naprawdę kryje się pod rękawem.
Zaciągnął więc mimowolnie rękaw dalej a potem ujął jej dłoń nim w końcu ruszyli na przechadzkę. Miał nadzieję, że odpuści na dłużej. Może chociaż na czas tego spotkania? Byłby jej za to wdzięczny.
- Pisał do mnie niedługo po moim powrocie. - odpowiedział, podziwiając gęstwiny, powoli budzące się do życia dzięki nieśmiałemu, kwietniowemu słońcu. - I marudził o tym samym o czym zapewne lada dzień będą mnie napastować matka i ojciec - mruknął, nie do końca z tego faktu zadowolony. Nie lubił, gdy ktoś wtrącał się w jego życie. Może właśnie dlatego tak długo się nie żenił? Podświadomie robił im na złość?
Przystanęli przy altance. Craig oparł się o nią wolną ręką i zapatrzył w dal. Wybranie żony z którą przy sprzyjających wiatrach miałby spędzić całe życie, tak?
- Myślisz, że polubisz moją żonę? - uśmiechnął się do tej myśli.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 07.02.22 21:28, w całości zmieniany 1 raz
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Byli rodzeństwem, a nawet kimś więcej. Nie było chyba osób, które lepiej by ich znali niż oni wzajemnie. Nie zmieniało to jednak faktu, ze nawet oni mieli przed sobą sekrety. Choć nie powinni, nie chcieli. Tyle, że te należące do niej miały znacznie mniejszą wagę niż te brata. A przynajmniej takie miała przeczucie...
Musiała przyznać, że jej brat wspaniale się tu urządził, a samo to miejsce było zniewalające. Choć zapewne przyczyniała się również do tego sam klimat Durham. Słuchała słów brata dyskretnie podążając wzrokiem za jego lewą ręką. Jej ciało zrobiło to samo i okrążyła go, aby móc stanąć właśnie przy jego lewym boku. Nie wątpliwie ich rodzice w to wszystko się wtrącą nie było jednak co się dziwić. Mieli o tego prawo, a zapewne po tylu latach byli bardziej niż niecierpliwi. Jej brat powinien ożenić się kiedy chce i z kim chce. Niestety nie mógł sobie pozwolić na tego typu przywilej. Zdziwiona jego pytaniem przeniosła na niego wzrok.
- Myślę, że polubię ją tak samo jak ty mojego męża. - Odpowiedziała uszczypliwie unosząc jedną brew w górę zaraz jednak ponownie poważniejąc. - Nie wiem Craig. Dla mnie liczy się to, że ty ją polubisz. A jeśli się tak stanie, to i ja będę na to skazana. - Chciała jak najlepiej dla brata, ale nie mogli się okłamywać. Byli arystokratami. Tacy jak oni nie żenili się z miłości, ale na podstawie umowy. Życzyła mu, aby on i jego małżonka sobie zaufali i szanowali się nawzajem. To podstawa aby móc cokolwiek stworzyć. A reszta... oby przyszła z czasem. Teraz jednak bardziej niż jego życiem miłosnym zamartwiała się czymś zupełnie innym. Przeczucie nigdy ją nie myliło, wierzyła, ze tak jest i tym razem.
-Przepraszam.- Powiedziała ni stąd ni zowąd i wciąż patrząc bratu w oczy jedna z jej dłoni wystrzeliła w kierunku brata łapiąc za lewy mankiet płaszcza oraz koszuli i podciągając je aż do łokcia. Jej wzrok szybko skierował się w tamto miejsce, a ona sama zamarła. Nie wiedziała czego się spodziewać. Ale to... zdziwiona i z wyrazem zafascynowania wpatrywała się w dziwny znak na przedramieniu brata. Był słabo widoczny, ale bez problemu mogła dostrzec co ten przedstawiał. Wąż i czaszka, życie i śmierć.
- W coś ty się wpakował? - Zapytała lekko zmartwiona kierując wzrok na brata. Miał on naturalny dar pakowania się w kłopoty, a ten znak był niemal synonimem tego słowa. Czuła to. Jest jego młodszą siostrą. Zawsze to on się o nią martwił, stawał w jej obronie, teraz przyszedł czas na nią.
Musiała przyznać, że jej brat wspaniale się tu urządził, a samo to miejsce było zniewalające. Choć zapewne przyczyniała się również do tego sam klimat Durham. Słuchała słów brata dyskretnie podążając wzrokiem za jego lewą ręką. Jej ciało zrobiło to samo i okrążyła go, aby móc stanąć właśnie przy jego lewym boku. Nie wątpliwie ich rodzice w to wszystko się wtrącą nie było jednak co się dziwić. Mieli o tego prawo, a zapewne po tylu latach byli bardziej niż niecierpliwi. Jej brat powinien ożenić się kiedy chce i z kim chce. Niestety nie mógł sobie pozwolić na tego typu przywilej. Zdziwiona jego pytaniem przeniosła na niego wzrok.
- Myślę, że polubię ją tak samo jak ty mojego męża. - Odpowiedziała uszczypliwie unosząc jedną brew w górę zaraz jednak ponownie poważniejąc. - Nie wiem Craig. Dla mnie liczy się to, że ty ją polubisz. A jeśli się tak stanie, to i ja będę na to skazana. - Chciała jak najlepiej dla brata, ale nie mogli się okłamywać. Byli arystokratami. Tacy jak oni nie żenili się z miłości, ale na podstawie umowy. Życzyła mu, aby on i jego małżonka sobie zaufali i szanowali się nawzajem. To podstawa aby móc cokolwiek stworzyć. A reszta... oby przyszła z czasem. Teraz jednak bardziej niż jego życiem miłosnym zamartwiała się czymś zupełnie innym. Przeczucie nigdy ją nie myliło, wierzyła, ze tak jest i tym razem.
-Przepraszam.- Powiedziała ni stąd ni zowąd i wciąż patrząc bratu w oczy jedna z jej dłoni wystrzeliła w kierunku brata łapiąc za lewy mankiet płaszcza oraz koszuli i podciągając je aż do łokcia. Jej wzrok szybko skierował się w tamto miejsce, a ona sama zamarła. Nie wiedziała czego się spodziewać. Ale to... zdziwiona i z wyrazem zafascynowania wpatrywała się w dziwny znak na przedramieniu brata. Był słabo widoczny, ale bez problemu mogła dostrzec co ten przedstawiał. Wąż i czaszka, życie i śmierć.
- W coś ty się wpakował? - Zapytała lekko zmartwiona kierując wzrok na brata. Miał on naturalny dar pakowania się w kłopoty, a ten znak był niemal synonimem tego słowa. Czuła to. Jest jego młodszą siostrą. Zawsze to on się o nią martwił, stawał w jej obronie, teraz przyszedł czas na nią.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Był mężczyzną. I jako mężczyzna musiał podejmować konkretne działania. Bardziej stanowcze niż Rowan mogła przypuszczać. Tak było zawsze i tak miało być w przyszłości. To mężczyźni niestety liczyli się bardziej w tym świecie, nieśli na barkach ciężar nakładany im na barki już w dzieciństwie. Ciężar wielu pokoleń, który trzeba było udźwignąć z dumą, wyprostowanymi plecami i wypiętą piersią.
Przyjęcie tego znaku było jednym z takich działań.
Mających na celu zmianę świata, uczynienie go lepszym, czystszym.
Kiedy Rowan nagle chwyciła go za mankiet, nie zdążył zareagować. Sądził, że da mu spokój przynajmniej na dziś. Sprytnie zrobiła bestia, odwracając jego uwagę tematem małżeństwa. Ufał jej, chociaż chyba nie powinien. Ze wszystkich osób, Rowan potrafiła być tą najbardziej męczącą, drążącą temat najmocniej. Craig warknął cicho, wyrywając rękę, chociaż siostra i tak zdążyła już zauważyć znak.
- Napatrzyłaś się? - sarknął, obciągając ponownie rękaw. Wiedział, że się martwiła. Nie powinien mieć jej tego za złe. Ale jednak był zły. Rowan nie należała do tego świata. Nie musiała wiedzieć nic o Rycerzach ani tym bardziej o Śmierciożercach. O tym, jakiego świętokradztwa Craig się dopuścił. O tym, że miał na rękach krew jednorożca i był przeklęty.
Ich ród od dawien dawna znany był ze swojego zamiłowania do czarnej magii. Wedle historii, to ich przodkini była twórczynią najgorszego z zaklęć niewybaczalnych. Craig był z tego dumny i zamierzał pokazać, że jest bardziej niż godzien nieść ciężar jaki złożyły na jego barki liczne pokolenia.
Teraz jednak, wypadało wcisnąć Rowan jakąś inną bajeczkę. Nie chciał jej kłamać. Naprawdę nie chciał. Ale nie mógł zdradzić jej znaczenia znaku. Wkrótce, gdy podobne symbole zaczną rozświetlać niebo, świat dowie się, co dokładnie przedstawia wąż wysuwający się spomiędzy szczęk czaszki. Ale jeszcze nie. Jeszcze nie.
- Wiesz doskonale, czym się zajmuję. Handel czarnorynkowy czasem wymaga pewnych... sojuszy. - odpowiedział jej wymijająco. Nie miała jednak jak podważyć jego słów. Znała się na magii leczniczej, nie wiedziała jednak nic o czarnym rynku i prawach, którymi się rządził. To był jego świat.
Przyjęcie tego znaku było jednym z takich działań.
Mających na celu zmianę świata, uczynienie go lepszym, czystszym.
Kiedy Rowan nagle chwyciła go za mankiet, nie zdążył zareagować. Sądził, że da mu spokój przynajmniej na dziś. Sprytnie zrobiła bestia, odwracając jego uwagę tematem małżeństwa. Ufał jej, chociaż chyba nie powinien. Ze wszystkich osób, Rowan potrafiła być tą najbardziej męczącą, drążącą temat najmocniej. Craig warknął cicho, wyrywając rękę, chociaż siostra i tak zdążyła już zauważyć znak.
- Napatrzyłaś się? - sarknął, obciągając ponownie rękaw. Wiedział, że się martwiła. Nie powinien mieć jej tego za złe. Ale jednak był zły. Rowan nie należała do tego świata. Nie musiała wiedzieć nic o Rycerzach ani tym bardziej o Śmierciożercach. O tym, jakiego świętokradztwa Craig się dopuścił. O tym, że miał na rękach krew jednorożca i był przeklęty.
Ich ród od dawien dawna znany był ze swojego zamiłowania do czarnej magii. Wedle historii, to ich przodkini była twórczynią najgorszego z zaklęć niewybaczalnych. Craig był z tego dumny i zamierzał pokazać, że jest bardziej niż godzien nieść ciężar jaki złożyły na jego barki liczne pokolenia.
Teraz jednak, wypadało wcisnąć Rowan jakąś inną bajeczkę. Nie chciał jej kłamać. Naprawdę nie chciał. Ale nie mógł zdradzić jej znaczenia znaku. Wkrótce, gdy podobne symbole zaczną rozświetlać niebo, świat dowie się, co dokładnie przedstawia wąż wysuwający się spomiędzy szczęk czaszki. Ale jeszcze nie. Jeszcze nie.
- Wiesz doskonale, czym się zajmuję. Handel czarnorynkowy czasem wymaga pewnych... sojuszy. - odpowiedział jej wymijająco. Nie miała jednak jak podważyć jego słów. Znała się na magii leczniczej, nie wiedziała jednak nic o czarnym rynku i prawach, którymi się rządził. To był jego świat.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To było nie w porządku. Nie powinna naruszać jego prywatności, ale jej troska przeważyła. Widziała, że jest zły, nie dziwiła się. Nie odsunęła się jednak od brata, gdy ten wyrwał swą rękę. Wręcz przeciwnie, podeszła o krok bliżej butnie spoglądając mu w oczy, przez co musiała unieść lekko głowę do góry.
-Co się z nami stało? Kiedyś nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic.- Zapytała bardziej siebie niż jego. Miała dosyć kłamstw, była już nimi zmęczona. Całkowicie wystarczało jej to, że już życie arystokraty było nimi przepełnione. Nie potrzebowała ich jeszcze w rodzinie. Nie chciała słuchać jego tłumaczeń. Może i nie znała się na jego interesach, ale znała jego. Lepiej niż ktokolwiek inny. Jej brat najwyraźniej zapomniał z kim ma do czynienia. Rudowłosa jest wspaniałą obserwatorką, a czasu, aby poznać dobrze swojego brata miała aż za wiele. Wystarczyło jej jedno spojrzenie w jego teraz lekko, niemal niezauważalnie zaszklone oczy, aby wiedziała, że ten kłamie. Aby wiedzieć, ze jest zły, gdyż jego prawa powieka lekko drgała. Wiedziała też kiedy się nad czymś mocno zastanawia, gdy kciukiem jednej ręki gładził swój palec serdeczny. -Przestań. -Powiedziała twardo patrząc na brata. - Jeśli masz kłamać lepiej nic nie mów. -Nie była zła, bardziej było jej przykro. Nie rozumiała przed czym jej brat chce ją chronić, przed jaką wiedzą, ale ona nie potrzebowała ochrony. Westchnęła cicho kładąc na obu jego policzkach swoje dłonie. -Możesz mi powiedzieć. - Uśmiechnęła się do niego smutno. Chciała wiedzieć. Najgorsza prawda była zawsze lepsza niż tysiąc kłamstw. - Cokolwiek to jest zrozumiem, a nawet ci przebaczę. - Kocha go i nie zrobiłaby niczego co mogłoby go zranić, a w tym przypadku i ją samą. To co jej brat stara się przed nią ukryć musiało być czymś poważnym. Zbyt poważnym skoro stara się tak to przed nią zataić. Gdyby to były interesy już dawno wyznałby jej prawdę.- Powiesz mi kiedy uznasz to za słuszne, ale proszę cię nie noś tego brzemienia sam. Wiec, że możesz być ze mną szczery, bez względu na to co przede mną ukrywasz. -Powinna odpuścić i zrobi to. Na jakiś czas... Jej brat sam przyjdzie do niej kiedy będzie na to gotowy, a ona musiała uszanować jego decyzje.
-Co się z nami stało? Kiedyś nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic.- Zapytała bardziej siebie niż jego. Miała dosyć kłamstw, była już nimi zmęczona. Całkowicie wystarczało jej to, że już życie arystokraty było nimi przepełnione. Nie potrzebowała ich jeszcze w rodzinie. Nie chciała słuchać jego tłumaczeń. Może i nie znała się na jego interesach, ale znała jego. Lepiej niż ktokolwiek inny. Jej brat najwyraźniej zapomniał z kim ma do czynienia. Rudowłosa jest wspaniałą obserwatorką, a czasu, aby poznać dobrze swojego brata miała aż za wiele. Wystarczyło jej jedno spojrzenie w jego teraz lekko, niemal niezauważalnie zaszklone oczy, aby wiedziała, że ten kłamie. Aby wiedzieć, ze jest zły, gdyż jego prawa powieka lekko drgała. Wiedziała też kiedy się nad czymś mocno zastanawia, gdy kciukiem jednej ręki gładził swój palec serdeczny. -Przestań. -Powiedziała twardo patrząc na brata. - Jeśli masz kłamać lepiej nic nie mów. -Nie była zła, bardziej było jej przykro. Nie rozumiała przed czym jej brat chce ją chronić, przed jaką wiedzą, ale ona nie potrzebowała ochrony. Westchnęła cicho kładąc na obu jego policzkach swoje dłonie. -Możesz mi powiedzieć. - Uśmiechnęła się do niego smutno. Chciała wiedzieć. Najgorsza prawda była zawsze lepsza niż tysiąc kłamstw. - Cokolwiek to jest zrozumiem, a nawet ci przebaczę. - Kocha go i nie zrobiłaby niczego co mogłoby go zranić, a w tym przypadku i ją samą. To co jej brat stara się przed nią ukryć musiało być czymś poważnym. Zbyt poważnym skoro stara się tak to przed nią zataić. Gdyby to były interesy już dawno wyznałby jej prawdę.- Powiesz mi kiedy uznasz to za słuszne, ale proszę cię nie noś tego brzemienia sam. Wiec, że możesz być ze mną szczery, bez względu na to co przede mną ukrywasz. -Powinna odpuścić i zrobi to. Na jakiś czas... Jej brat sam przyjdzie do niej kiedy będzie na to gotowy, a ona musiała uszanować jego decyzje.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Craig nie odpowiedział na jej pierwsze pytanie. Czy naprawdę sądziła, że kłamałby ją dla własnej satysfakcji? Potrafiła być męcząca, wredna, wyśmiewać rzeczy o które on był śmiertelnie poważny. Ale gdyby nie chodziło tu o sprawę jej bezpieczeństwa, na pewno by jej powiedział. Znali się, rozumieli się lepiej niż bliźniacy, mimo że były pomiędzy nimi trzy lata różnicy! Nie mógłby jej tak po prostu okłamać bez powodu.
Jeśli miałby na kimkolwiek poćwiczyć swoją sztukę mówienia nieprawdy, byłoby to zdecydowanie na swojej siostrze. Szkoda że i tym razem nie był nieco lepszym aktorem, niemniej pomimo jej próśb, nie mógł jej nic powiedzieć. Wzrok, który w nią wbijał, wciąż był twardy, mimo słów padających z jej ust. Nie miał zamiaru się ugiąć. Były po prostu pewne sprawy, o których nie mogła wiedzieć więcej.
- Rowan, nie, nie mogę ci powiedzieć. Choćbyś mnie błagała na kolanach, dla swojego i mojego bezpieczeństwa... nie pytaj o to. - położył ręce na jej dłoniach i po chwili odjął je od twarzy. Jego wzrok nieco złagodniał. Jednakże nawet jej słowa o przebaczeniu i niesieniu brzemienia we dwójkę nie mogły zmienić jego decyzji. I tak miała się wkrótce wszystkiego dowiedzieć. Cały świat miał.
- Gdy nadejdzie pora... będziesz pierwszą, która pozna prawdę. Pierwszą, która skojarzy ten znak. Będziesz wiedziała skąd pochodzi i jaki ma cel. - powiedział jej, unosząc swoją lewą rękę, jednakże nie odciągając rękawa. - Tak swoją drogą, jeśli już musisz widzieć, ten sojusz nie jest kłamstwem. To po prostu... okrojona wersja prawdy.
Cóż, po prawdzie to swoje poddaństwo Tomowi w żaden sposób nie można było nazwać sojuszem. Był z nim związany duszą, złożył wieczystą przysięgę wiecznej służby. Ale Rowan nie musiała o tym wiedzieć. Miał tylko nadzieję, że kiedy prawda faktycznie wyjdzie na jaw, jej słowa nie okażą się rzucone na wiatr. Że będzie w stanie zrozumieć i... wybaczyć mu te wszystkie kłamstwa.
- Ale teraz... proszę, odpuść. I nie mów o nim nikomu.
Jeśli miałby na kimkolwiek poćwiczyć swoją sztukę mówienia nieprawdy, byłoby to zdecydowanie na swojej siostrze. Szkoda że i tym razem nie był nieco lepszym aktorem, niemniej pomimo jej próśb, nie mógł jej nic powiedzieć. Wzrok, który w nią wbijał, wciąż był twardy, mimo słów padających z jej ust. Nie miał zamiaru się ugiąć. Były po prostu pewne sprawy, o których nie mogła wiedzieć więcej.
- Rowan, nie, nie mogę ci powiedzieć. Choćbyś mnie błagała na kolanach, dla swojego i mojego bezpieczeństwa... nie pytaj o to. - położył ręce na jej dłoniach i po chwili odjął je od twarzy. Jego wzrok nieco złagodniał. Jednakże nawet jej słowa o przebaczeniu i niesieniu brzemienia we dwójkę nie mogły zmienić jego decyzji. I tak miała się wkrótce wszystkiego dowiedzieć. Cały świat miał.
- Gdy nadejdzie pora... będziesz pierwszą, która pozna prawdę. Pierwszą, która skojarzy ten znak. Będziesz wiedziała skąd pochodzi i jaki ma cel. - powiedział jej, unosząc swoją lewą rękę, jednakże nie odciągając rękawa. - Tak swoją drogą, jeśli już musisz widzieć, ten sojusz nie jest kłamstwem. To po prostu... okrojona wersja prawdy.
Cóż, po prawdzie to swoje poddaństwo Tomowi w żaden sposób nie można było nazwać sojuszem. Był z nim związany duszą, złożył wieczystą przysięgę wiecznej służby. Ale Rowan nie musiała o tym wiedzieć. Miał tylko nadzieję, że kiedy prawda faktycznie wyjdzie na jaw, jej słowa nie okażą się rzucone na wiatr. Że będzie w stanie zrozumieć i... wybaczyć mu te wszystkie kłamstwa.
- Ale teraz... proszę, odpuść. I nie mów o nim nikomu.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 22.03.22 19:03, w całości zmieniany 2 razy
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Odepchnięcie jej brata zabolało ją. I to słowne i to okazane w czynach. Wiedziała, ze nie chciał tego robić. Jest ona ostatnią osobą, której chciałby to zrobić, zresztą i z wzajemnością. Najwyraźniej jednak to był jedyny sposób, aby rudowłosa kobieta zrozumiała, ze nie powinna brnąć w to dalej.
Nie znała jeszcze wagi słów swojego brata, nie była nawet pewna czy chce znać. Craig jest uparty, ale zdaje sobie ona sprawę, że gdyby go coś nie powstrzymywało wyznałby jej tu i teraz całą prawdę. Co mogło zagrażać jej i jemu bezpieczeństwu? Najwidoczniej będzie musiała trochę poczekać zanim się dowie.
Nawet okrojona wersja prawdy nie była nią. Ale za to słowa brata potwierdziły ją w przekonaniu, że to poważna sprawa. Nie czuła jednak tym razem satysfakcji z tego, że jej przeczucie okazało się być prawdziwe.
-Nie powiem, masz moje słowo. - A wbrew pozorom było ono więcej warte niż można było sobie wyobrazić. A szczególnie to dane własnemu bratu. Zresztą, nie była głupia. Oczywistym faktem było to, że ta rozmowa powinna zostać między nimi. Szczególnie po tym co się dowiedziała.
-Tylko obiecaj mi, że będziesz na siebie uważał. -Tylko tak naprawdę na tym jej zależało. Aby jej brat był cały i zdrowy. Zrobiła krok do tyłu czując ten mały dystans, który przez to wszystko się miedzy nimi narodził. Wiedziała, że ten stan rzeczy nie będzie trwał długo, ale jednak był on namacalny. I to na dodatek z jej winy Okrążyła brata łapiąc go ponownie pod prawe ramie.
- A teraz możemy dokończyć nasz spacer. Ty ponarzekasz jak bardzo nie chcesz się żenić, a ja jak bardzo nie wiem w co się ubiorę na twój ślub. - Powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach dochodząc do wniosku, ze najlepiej będzie jeśli odepchną tą sprawę w zapomnienia... przynajmniej na jakiś czas. Cóż najwidoczniej jej braciszek dzisiejszego dnia skazany był na wchodzenie z deszczu, pod rynnę.
Nie znała jeszcze wagi słów swojego brata, nie była nawet pewna czy chce znać. Craig jest uparty, ale zdaje sobie ona sprawę, że gdyby go coś nie powstrzymywało wyznałby jej tu i teraz całą prawdę. Co mogło zagrażać jej i jemu bezpieczeństwu? Najwidoczniej będzie musiała trochę poczekać zanim się dowie.
Nawet okrojona wersja prawdy nie była nią. Ale za to słowa brata potwierdziły ją w przekonaniu, że to poważna sprawa. Nie czuła jednak tym razem satysfakcji z tego, że jej przeczucie okazało się być prawdziwe.
-Nie powiem, masz moje słowo. - A wbrew pozorom było ono więcej warte niż można było sobie wyobrazić. A szczególnie to dane własnemu bratu. Zresztą, nie była głupia. Oczywistym faktem było to, że ta rozmowa powinna zostać między nimi. Szczególnie po tym co się dowiedziała.
-Tylko obiecaj mi, że będziesz na siebie uważał. -Tylko tak naprawdę na tym jej zależało. Aby jej brat był cały i zdrowy. Zrobiła krok do tyłu czując ten mały dystans, który przez to wszystko się miedzy nimi narodził. Wiedziała, że ten stan rzeczy nie będzie trwał długo, ale jednak był on namacalny. I to na dodatek z jej winy Okrążyła brata łapiąc go ponownie pod prawe ramie.
- A teraz możemy dokończyć nasz spacer. Ty ponarzekasz jak bardzo nie chcesz się żenić, a ja jak bardzo nie wiem w co się ubiorę na twój ślub. - Powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach dochodząc do wniosku, ze najlepiej będzie jeśli odepchną tą sprawę w zapomnienia... przynajmniej na jakiś czas. Cóż najwidoczniej jej braciszek dzisiejszego dnia skazany był na wchodzenie z deszczu, pod rynnę.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Czasem lekkie odepchnięcie było konieczne. Craig miał nadzieję znów ją do siebie przyciągnąć kiedy nadejdzie odpowiednia chwila... o ile Rowan nadal będzie chciała załatać tę dziurę, która pomiędzy nimi wyrosła. Trochę się bał zadania, które na siebie wziął. Wiedział doskonale, że na obranej przez niego ścieżce czeka na niego zniszczenie, mrok, śmierć. Że jego ręce splamią się krwią, że jego dusza pogrąży się całkowicie w odmętach czarnej magii. Ale ktoś musiał udźwignąć to brzemię dla lepszego, czystszego świata. Szlamy i mugole rozpleniły się w nim już aż nadto.
Nie chciał wciągać w to Rowan. Ona musiała żyć dla Tobiasa. Musiała go wychować na silnego, dumnego potomka Yaxleyów, w którego żyłach płynąć będzie także krew Burke'ów. Craig wiedział, że i na niego spadnie podobne zadanie, kiedy w końcu zostanie spętany małżeństwem. Wiedział jednak, że jeśli kiedykolwiek cokolwiek się mu stanie, zarówno jego przyszła żona jak i siostra oraz brat, dadzą radę wychować jego dziedzica. I, jeśli los będzie łaskawy, wszyscy oni będą żyć w świecie gdzie szlachetnie urodzeni mają to, na co od zawsze zasługiwali - władzę absolutną.
Spojrzał w oczy Rowan. Jego własne wyrażały jedynie smutek. Ona nie mogła zostać zbrukana jego ciężarem.
- Dziękuję. I wiem, że dochowasz tajemnicy - powiedział, obejmując ją mocno. Schował twarz w jej rudych włosach by móc na chwilę zapomnieć. Jego rodzina, a w szczególności Rowan, były jedynym światłem, które płonęło w jego życiu. Rodzice próbowali mu wcisnąć kolejne - żonę i dziedzica. Nie był pewien czy to dobry pomysł, ale wiedział, że nie miał wyboru.
- Spokojnie, nie mogę przecież pozwolić, żeby coś się stało twojemu ulubionemu bratu. Zapłakałabyś się na śmierć. - zdołał się do niej uśmiechnąć, gdy odsuwał się na wyciągnięcie ramienia.
Gdy znalazła się u jego boku, westchnął cicho. Czy zacząłby popadać w szaleństwo, gdyby nie miał Rowan? Było to całkiem możliwe.
- Co byś nie ubrała, i tak będziesz wyglądać pięknie, jak zawsze. - odpowiedział, gdy ruszyli na dalszy spacer.
zt x2
Nie chciał wciągać w to Rowan. Ona musiała żyć dla Tobiasa. Musiała go wychować na silnego, dumnego potomka Yaxleyów, w którego żyłach płynąć będzie także krew Burke'ów. Craig wiedział, że i na niego spadnie podobne zadanie, kiedy w końcu zostanie spętany małżeństwem. Wiedział jednak, że jeśli kiedykolwiek cokolwiek się mu stanie, zarówno jego przyszła żona jak i siostra oraz brat, dadzą radę wychować jego dziedzica. I, jeśli los będzie łaskawy, wszyscy oni będą żyć w świecie gdzie szlachetnie urodzeni mają to, na co od zawsze zasługiwali - władzę absolutną.
Spojrzał w oczy Rowan. Jego własne wyrażały jedynie smutek. Ona nie mogła zostać zbrukana jego ciężarem.
- Dziękuję. I wiem, że dochowasz tajemnicy - powiedział, obejmując ją mocno. Schował twarz w jej rudych włosach by móc na chwilę zapomnieć. Jego rodzina, a w szczególności Rowan, były jedynym światłem, które płonęło w jego życiu. Rodzice próbowali mu wcisnąć kolejne - żonę i dziedzica. Nie był pewien czy to dobry pomysł, ale wiedział, że nie miał wyboru.
- Spokojnie, nie mogę przecież pozwolić, żeby coś się stało twojemu ulubionemu bratu. Zapłakałabyś się na śmierć. - zdołał się do niej uśmiechnąć, gdy odsuwał się na wyciągnięcie ramienia.
Gdy znalazła się u jego boku, westchnął cicho. Czy zacząłby popadać w szaleństwo, gdyby nie miał Rowan? Było to całkiem możliwe.
- Co byś nie ubrała, i tak będziesz wyglądać pięknie, jak zawsze. - odpowiedział, gdy ruszyli na dalszy spacer.
zt x2
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ogrody
Szybka odpowiedź