Wydarzenia


Ekipa forum
Camille Sauveterre
AutorWiadomość
Camille Sauveterre [odnośnik]11.01.17 15:30

Camille Sauveterre

Data urodzenia: 05.01.1932
Nazwisko matki: Lovegood
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożna
Zawód: Pisarka, historyk
Wzrost: 167
Waga: 56
Kolor włosów: Brązowy
Kolor oczu: Zielony
Znaki szczególne: Czarny kapelusz przepasany białym sznurkiem ze zwisającymi końcówkami. Wyczuwalny delikatny francuski akcent.
 

Zmęczenie coraz bardziej dawało się we znaki. Stopy bolały ją już od dłuższego czasu, jednakże dodatkowo pojawiło się poczucie skurczu mięśni w udach, a także kolka. Jej oddech był coraz mniej regularny. Nie rozumiała, dlaczego nikt nie zwracał uwagi na to jak cierpi. Dookoła panowała cisza. Żaden z jej towarzyszy nawet nie otworzył ust, aby chociaż raz wypuścić w ten sposób chłodne powietrze. Sama od czasu do czasu próbowała wydusić z siebie jakieś słowa, dać znać, że nie jest w stanie iść dalej, ale za każdym razem była surowo ganiona, przynajmniej w jej odczuciu. W głównej mierze były to zaledwie upomnienia, a nawet prośby, aby zachowała ciszę, ponieważ wymagała od niej tego zaistniała sytuacja, jednakże w jej oczach były to najgorsze słowa, jakie kiedykolwiek usłyszała. Cała ta wędrówka była dla niej katorgą. Bardzo pragnęła zostać w domu, aczkolwiek w tak młodym wieku jej słowa nie miały żadnej siły przebicia. To co nakazali jej rodzice, musiała sumiennie wykonywać. Na całe szczęście dało się znaleźć pozytywny aspekt wyprawy, wszechobecną naturę. Tylko ona podtrzymywała ją na duchu, a raczej jej niezaprzeczalne piękno. Mimo zbliżającej się zimy, na ziemi nadal można było ujrzeć różnobarwne liście. Pierwsze przelotne opady pojedynczych płatek śniegu miały miejsce o wiele wcześniej niż planowano, ale działało to tylko na korzyść otoczenia. To właśnie dzięki nim wszystko dookoła błyszczało, jak gdyby cały las był posypany brokatem. Matka natura jako jedyna miała prawo głosu, dlatego męczarnia umilana była przez symfonię, tworzoną przez szum liści, traw, a także świergot ptaków.
Stała za drzewem, kiedy nadszedł kulminacyjny moment wyprawy. To za czym musiała podążać przez ten cały czas, wreszcie było w zasięgu jej wzroku. Delikatnie wychyliła głowę, jak gdyby obawiając się, że może nieoczekiwanie stać się jej coś złego. Nie była w stanie przetłumaczyć sobie, że wyobraźnia płata jej figle. Każdy, nawet najczarniejszy scenariusz był dla niej realistyczny. Wreszcie go ujrzała. Stał dumnie. Jego brązowa sierść delikatnie lśniła, w przebijających się przez korony drzew promieniach słonecznych. Uwieńczeniem jego dostojności było ogromne poroże. Wydawał się rozglądać, przerzucać swój wzrok to na nią, to na jej ojca oraz resztę towarzyszy. Wreszcie rozległ się strzał. Camille szybko wróciła do pozycji wyjściowej i zamknęła oczy. Nie chciała na to patrzeć, ponieważ wydawało jej się to bestialskie. Miała zaledwie pięć lat, nie rozumiała więc idei polowań. Mimo wszystko musiała wziąć udział w przynajmniej jednym polowaniu. To był jej obowiązek, ponieważ jej żywiciel chciał przekonać się, czy w razie problemów, może przekazać swoją firmę każdemu ze swoich dzieci. Przekonał się jednak, iż dziewczęta w zupełności nie nadają się do prowadzenia tego typu działalności, jaką jest zarządzanie magiczną ubojnią. Co prawda mięsa pochodzące od Sauveterre cieszą się wielką sławą i są jednym z najlepiej prosperujących biznesów w całej magicznej Francji, ale mimo wszystko najmłodsza z rodu w zupełności nie akceptowała mordowania zwierząt dla własnej rozrywki, a właśnie tym były dla niej polowania. W końcu jedyne co rozumiała to strzał, martwe zwierzę, uśmiech na twarzach mężczyzn ze strzelbami. W tej kwestii zupełnie różniła się od swojego ojca - Christiana.

Kształciła się pod okiem matki, której na imię było Anna, w sztukach typowo kobiecych. Oczywiście z początku nie sprawiało jej to przyjemności, bardzo chciała chwycić różdżkę, walczyć, biegać, czarować, ale niestety musiała grać na pianinie i szydełkować. Zupełnie nie rozumiała tej idei, ale zawsze wpajano jej, iż prawdziwa czarownica to także dama w pełnej krasie. Wszyscy oczywiście zapominali powiedzieć jej, że dotychczas nie wykazała żadnych umiejętności magicznych, a jeżeli nie pojawią się one w następnych latach, będzie miała przyczepioną do siebie łatkę charłaka. Na całe szczęście dziewczyna nigdy nie sprzeciwiała się rodzicom, dlatego pokornie uczyła się tego, czego jej kazali. Cieszył ją fakt, że nie musiała już wyruszać na polowania, ponieważ to właśnie od tamtego czasu przestała patrzeć na mięso jak na jedzenie, jedyne co widziała to martwe zwierzę. Mimo wszystko nie obnosiła się ze swoimi przekonaniami, a jedynie unikała kontaktu właśnie z tym rodzajem żywności, co było bardzo trudne. Od czasu do czasu pod przymusem dziadka, kosztowała baraniny czy też innych mięs, ale często musiała po tym odchorować swoje, w sposób mentalny. Mimo bardzo młodego wieku, zdążyła się już uprzedzić do konsumowania zwierząt.

To miał być zwykły dzień jak każdy inny i wydawał się taki być do czasu, aż do drzwi zapukał zupełnie obcy mężczyzna. Nie rozumiała zupełnie nic z tej rozmowy, ale w domu unosiła się bardzo nietypowa atmosfera. Jak się później dowiedziała, we Francji, a także w innych państwach wybuchła wojna. Najlepsi czarodzieje i czarownice były zwoływane do walki, a wśród nich babcia najmłodszej Sauveterre. Zupełnie nie rozumiała, dlaczego właśnie osoba jej najbliższa, z którą spędzała najwięcej wolnego czasu, musiała iść i walczyć. Było to dla niej zagadką, ale oczywiście nie pozostało jej nic oprócz pożegnania się. Wraz z siwowłosą do boju ruszyło wiele innych utalentowanych osób z rodu i całego kontynentu. Dla Camille życie musiało toczyć się dalej. W domu najwięcej czasu spędzała z matką, która uczyła ją coraz to nowszych czynności, które kobieta powinna umieć, a także dziadkiem, jednakże kontaktu z nim unikała jak tylko się dało. Czasami zastanawiała się jak tak kochana kobieta jak babcia, może być z takim człowiekiem, który był niczym potwór z jej najmroczniejszych koszmarów. Na całe szczęście mogła szukać oparcie u swojego starszego brata. Zawsze byłą dla niego oczkiem w głowie. Dla osób trzecich wyglądali jak perfekcyjne rodzeństwo.
Lekcje przyjmowała z pokorą. Wiedziała, że należy do młodego pokolenia, które w przyszłości będzie musiało przetrwać i przekazać wszystko młodszym od siebie. W końcu panowała wojna, każda nawet najmłodsza osoba stała się cenna, dla przetrwania rodu i całej czarodziejskiej nacji. Nie można było zatracić podstawowych wzorców, w tym wzorca damy.



Ciemność. Dookoła nic tylko wszechobecna pusta. Stałam na samym środku, nie rozumiejąc co się ze mną dzieję. Byłam mała obawiałam się, że już nigdy nie ujrzę najbliższych. Zaczęłam tęsknić za wszystkim, czego dotychczas nie doceniałam, a swój śmieszny, młodociany sposób. Zastanawiałam się czy jeszcze kiedyś stuknę w klawisz fortepianu, usłyszę pieśń lasu, dotknę swoich ulubionych kwiatów, poczuję ich woń. Był pewna, że to wszystko przepadło do czasu, aż dookoła mnie zapłonął ognisty ogień. Był jasny, jednakże zdawał się nie wydzielać żadnego rodzaju ciepła. Mimo to bałam się go dotknąć. Zawsze kazano mi unikać ognia, gdyż jest on niebezpieczny i tej zasady planowałam, się wtedy trzymać. Nagle usłyszałam głos, niewyraźny, jakby bełkot, ale jasno dało się odczuć, iż należał on do kobiety. Wydawał mi się dziwnie znajomy, ale jednocześnie zupełnie obcy. Nic nie rozumiałam, byłam przerażona, chciałam wrócić do swojego pokoju, do łóżka w którym usnęłam, do mamy, która była ze mną w domu. Koszmarowi nie było końca. Nagle zaczęłam dostrzegać różne rzeczy spadające z góry: różdżki, tiary. Nagle zewsząd zaczęło dochodzić tysiące głosów, a wśród nich to jedno zdanie "ona umarła".


Następnego ranka dziewczyna przemilczała wszystko. Nikomu nie opowiedziała swojego snu, ponieważ nie wydawało jej się to niczym nadzwyczajnym. Była pewna, że to wszystko spowodowane było tęsknotą za babcią, która niestety nie mogła zostać w domu. Tęskniła za wieczorami, kiedy to zasiadała na jej kolanach przy kominku, aby posłuchać różnych ciekawostek o magicznym świecie, jej wspomnień, które ubierała w słowa tak, iż wydawały się być gotowymi materiałami na książki czy legendy. Za porankami, kiedy to siedząc w sadzie patrzyła, jak jej babcia sprawnie posługuje się magią. Jednakże najbardziej brakowało jej opowiadań o najwybitniejszych magach jacy stąpali po ziemskim padole. Niektórych z nich staruszka miała nawet okazję poznać osobiście. Mimo wszystko nie chciała nikogo zalewać swoimi problemami, ponieważ każdy zamartwiał się już w sobie. Postanowiła więc oddać się codziennym czynnościom i przeżyć kolejny dzień. Niestety nie długo dała radę zdusić to w sobie. Zaledwie dwa dni od jej snu, dostarczono informację o śmierci babci, wraz z kondolencjami dla całej rodziny. To był moment, kiedy dla młodej Sauveterre zawalił się świat, a przynajmniej na pewien  czas. W końcu musiała się z tym pogodzić i żyć dalej, ponieważ właśnie tego chciałaby staruszka.
Dwa zdarzenia były dla Camille za bardzo ze sobą połączone. Było to dla niej dziwne, iż miała sen o śmierci, tuż przed śmiercią najukochańszej osoby. Postanowiła więc podzielić się swoimi spostrzeżeniami ze swoją rodzicielką. Ta wysłuchawszy wszystko, zanegowała sprawę uznając, iż jest to jedynie wymysł jej małej córeczki. Znała jednak prawdę, którą po wielu próbach ukrycia, wyznała swojej najmłodszej pociesze. To właśnie wtedy powiedziała, iż babcia posiadała specjalną zdolność jasnowidzenia, która jest dziedziczna wraz z genami, ale nie dotyka to każdego. Nawet nie spodziewała się, iż może to objawić się w jej najmłodszej córce, aczkolwiek było to również objawem tego, iż wreszcie ta zaczęła objawiać jakiekolwiek zdolności magiczne, dla Camille umiejętność jasnowidzenia stała się zarazem przekleństwem, jak i błogosławieństwem.

Nastały czasy szkolne. Mimo wyraźnego sprzeciwu ze strony najmłodszej Sauveterre, która chciała zostać jeszcze rok w domu, a następnie stać się uczennicą Instytutu Magii Durmstrang. Oczywiście byłaby to hańba dla francuskiej rodziny, dlatego bezzwłocznie została wysłana do Akademii Magii Beauxbatons, tak jak należało według utartych norm społecznych. Oczywiście okres buntu nie mógł trwać w nieskończoność i w  końcu musiała ulec decyzji swoich rodziców. Nie pałała miłością do tej szkoły, uważając, że prawdziwy czarodziej nie może być artystą. Dla niej te dwie dziedziny zupełnie się wykluczały do czasu, aż sama rozpoczęła naukę. Przydzielono ją do grupy Smoków, specjalizujących się w piśmiennictwie i oczytaniu. Sama zapałała miłością do książek i już na pierwszym roku starała się mieć najlepsze oceny. Proporcjonalnie do wzrostu materiału, malał jej zapał do nauki i ambicja do bycia najlepszą. Dość płynnie wmieszała się w szary tłum. Okres szkolny był dla niej jednym z najlepszych. Kształciła się w kunszcie magicznym, artystycznym, a nawet próbowała zaciągnąć się do drużyny Quidditcha, jednakże z marnym skutkiem. Zupełnie nie nadawała się na sportowca i szybko się o tym przekonała, kiedy już na pierwszym treningu uderzyła siebie pałką w głowę i zemdlała. Jedynie zimową porą, mogła wykazać się jako swoistego rodzaju sportowiec, jeżdżąc na łyżwach wraz z swymi przyjaciółmi. Początkowo zupełnie jej to nie wychodziło, jednak szybko opanowała tą czynność na tyle, aby móc jeździć prosto i skręcać, kiedy jest taka potrzeba. Jej największym osiągnięciem było jazda tyłem. Beauxbatons była dla niej również okresem szczenięcych miłości, które nigdy nie okazały się niczym poważniejszym. W końcu nastał moment, kiedy powróciły do niej senne wizje. Nie mając komu o tym powiedzieć, zwierzyła się jednemu z profesorów. Mimo dyskrecji, sprawa rozgłosiła się na całą Akademię. Część dzieci zaczęła jej unikać, a inna część próbowała czerpać z tego korzyści. To sprawiło, iż ostatnie lata nauki, spędziła w głównej mierze w samotności. Oczywiście nie było to rozsądne, zwłaszcza w wieku dorastania, przez co w jej głowie zaczęły naradzać się głupie pomysły, takie jak wykradanie ksiąg z zakazanego działu, aby poznać świat ukryty, ten o którym się nie mówi. Powiększanie swojej wiedzy sprawiało jej bardzo wielką przyjemność, ponieważ zawsze była w głównej mierze zwolenniczką teorii, aniżeli praktyki, to właśnie dlatego też, ukochała sobie historię magii. Mimo wszystko nie zaniedbywała zajęć praktycznych. Brała czynny udział w Zaklęciach, w których wykazywała predyspozycje. Oczywiście były przedmioty, które unikała, a w szczególności były to zajęcia związane z ważeniem eliksirów. Nigdy nie opowiadała się po żadnej z uczniowskich stron, wygłaszających swoje racje dotyczące czystości krwi. Poznała czarodziejów i czarownice z mugolskich rodzin, którzy często bywali osobami przesympatycznymi. Zdarzało się, że to oni jej nie lubili, ponieważ była krwi czystej. Miała również styczność ze szlachcicami. Ci częściej starali jej się unikać, trzymać w gronie osób najlepszych, ale mimo wszystko nie zraziło jej to. Jej dziadek miał podobny tok myślenia, przez co zupełnie nie była zaskoczona takim zachowaniem.

Po zakończeniu nauki powróciła do domu rodzinnego. Nie czuła się w nim tak swobodnie jak kiedyś. Miała przeświadczenie, że jest gościem, mimo wieloletniego pobytu w owym miejscu. Rodzice wydawali jej się zupełnie innymi ludźmi. Jak gdyby ich zachowanie zmieniło się o trzysta   sześćdziesiąt stopni. W jej przekonaniu ognisko domowe zgasło, wraz z jej wyjazdem. Nie mogła początkowo odnaleźć żadnej alternatywy, która mogłaby zastąpić jej rodzinę mieszkającą we Francji, do czasu spotkania ze swoim profesorem, niegdyś uczącym ją składni i edytorstwa tekstu. Był on już emerytem, a w europejskiej, magicznej społeczności uchodził za jednego z najwybitniejszych teoretyków literatury, jacy stąpali po ziemskim padole. To właśnie wtedy zrozumiała, iż powinna dalej kształcić się w kierunku artystycznym, który niegdyś narzucono jej w szkole. Postanowiła zostać artystką, zupełnie tak, jak jej starszy brat, wędrujący zawzięcie ścieżką malarską. Miała nadzieję, że jej również uda się osiągnąć jakikolwiek sukces. Pod okiem swojego starego-nowego mentora, ponownie kształciła się w sztuce piśmienniczej. Nie była mistrzynią dziedziny, jednakże jej umiejętności przekraczały poziom zwykłego żółtodzioba. Dodatkowe zajęcia traktowała zupełnie tak samo, jak niegdyś czas spędzony w domu z rodziną. W ten sposób wypełniła sobie właśnie jedną z luk, które panowały w jej sercu. Po dwuletnim okresie kształcenia, postanowiła rzucić się na głęboką wodę i wydać woje pierwsze dzieło. Był to zbiór opowiadań, historyjek, które skupiały się głównie wokół jej wizji, a także wspomnień związanych z babcią, w szczególności powiązanych z jasnowidzeniem. Debiutancką pozycję nazwała „Oko jasnowidza”. Początkowo miała problem z nalezieniem wydawnictwa, które chciałoby wydać jej książkę, jednakże przy pomocy swego mentora wreszcie się udało. Dzieło nie sprzedało się w niewiarygodnie wielkim nakładzie, lecz mimo wszystko pojawiły się plotki, iż Camille była młodą a zarazem dobrze aspirującą pisarką swoich czasów.

Po wydaniu swojej pierwszej pozycji, swojego „dziecka”, nadszedł moment pustki, brak weny osaczył ją i nie chciał odpuścić. Sprawiło to, iż jej samoocena nieco podupadła. Nie mogąc sobie poradzić z ową sytuacją, połączoną z napiętą atmosferą w domu, postanowiła wyjechać, opuścić swój rodzinny kraj. Idąc w ślady starszego brata pokierowała się Londynu. Udało jej się zarobić wystarczającą dużo funduszy, aby pozwolić sobie na swobodną przeprowadzkę, bez obawy o jakość życia w obcym jej miejscu. Dodatkowo aspektem nakierowującym ją na wyjazd była możliwość spotkania brata, za którym tęskniła już od bardzo dawna. Wreszcie mogła rozpocząć niezależne życie silnej kobiety. Ta wizja była dla niej czymś wspaniałym. Mimo wszystko zmiana miejsca zamieszkania również zmieniła coś w jej życiu. Od czasu przeprowadzki nie miała już tak często wizji. Jak gdyby jasnowidzenie zanikło, lecz może to dopiero cisza przed burzą.



Patronus: Był to dzień w zupełności przeznaczony dla niej. Miałyśmy spędzić razem całe popołudnie. Zaczęło się od posiedzenia w sadzie. Zbierając jabłka słuchałam, jakie ciekawe historie ją spotkały, kogo zdążyłam poznać. Właśnie wtedy powiedziała mi, jak ważna w życiu każdej osoby jest nauka. Świetnie się bawiłam, jeszcze nigdy nikt nie nauczył mnie tak wiele, w tak mały czasie.
Jednakże ona zniknęła, umarła. Jej nauki pozostały w mej pamięci, ale musiałam zacząć radzić sobie sama, mój mentor przepadł na zawsze.

Często zastanawiałam się, dlaczego akurat sowa, ale zrozumiałam, że jest to odzwierciedlenie mojej ukochanej babci. Ptak ten jest dostojny, a zarazem niebezpieczny. Spokojny, a kiedy trzeba agresywny. Przede wszystkim jest też to symbol wiedzy. W moich przeczuciach, to właśnie ona czuwa nade mną.



         
Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 5 +1 różdżka
Zaklęcia i uroki: 17 +4 różdżka
Czarna magia: 0 Brak
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 2 Brak
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 6 Brak
BiegłośćWartośćWydane punkty
Język ojczysty: francuski II0
Język ojczysty: angielskiII6
Historia MagiiIV20
NumerologiaII5
WróżbiarstwoII5
KłamstwoI2
Opieka nad magicznymi stworzeniamiI2
RetorykaI2
Literatura (tworzenie prozy)II7
Literatura (wiedza)II7
Literatura (tworzenie poezji)I1
GotowanieI1
ŁyżwiarstwoI1
Taniec współczesnyI1
JasnowidzenieXXX15
Reszta: 0

Wyposażenie

Różdżka, pierścień z kamieniem księżycowym, sowa, karty tarota, punkty statystyk (10),

Gość
Anonymous
Gość
Re: Camille Sauveterre [odnośnik]25.03.17 22:11

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Świat widziany oczami dziecka rożni się znacznie od tego, co dostrzegał wzrok dorosłego. A mała panna Sauveterre nie rozumiała sensu zadawanego cierpienia, które w rodzinnej tradycji odzwierciedlało się przez polowania. Widok bólu w ślepiach umierającego zwierzęcia na zawsze odbił piętno na dziewczynce, które w późniejszych latach rysowało się przez wojenną zawieruchę.
Mawia się, że sny są odzwierciedleniem wewnętrznego życia, ale gdy magia dotyka jej swoimi palcami, wszystko wygląda zgoła inaczej. Wizja śmierci ukochanej babci napiętnowała Camille ponownie. Dar, czy też przekleństwo, popchnęło małą Francuzkę w świat sennych koszmarów, które wskazywały nieznane do tej pory ścieżki...rozwoju.
Talent i debiut pisarski oraz tęsknota za dawno niewidzianym bratem wygnały Camille wprost w ramiona mglistego Londynu. Porzuciła znajomą Francję próbując odnaleźć utracony spokój i zapełnić pustkę wyciszonych snów. Czy Camille będzie potrafiła pogodzić się z darem jasnowidzenia, które co jakiś czas wieścił bolesne zmiany? Czy obleczona tajemnicą wojny Anglia ponownie naznaczy życie dziewczyny?

OSIĄGNIĘCIA
Obdarzona przez sny
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Brak
WYPOSAŻENIE
Różdżka, sowa, pierścień z kamieniem księżycowym, karty tarota
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[26.02.17] Karta postaci, -820 pkt


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Camille Sauveterre 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Camille Sauveterre
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach