Wydarzenia


Ekipa forum
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu
AutorWiadomość
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]15.01.17 18:48
- Wiedźma!
- Czarownica!
- Spalić ją! Na stos ją!
- Niech wszystkie spłoną!


Głosy dobiegały ją zewsząd. Lucinda nie wiedząc co się z nią dzieje otworzyła oczy. Zobaczyła kobietę z małym dzieckiem na rękach, mężczyznę w stroju rolnika, babcię z chustą na głowie i… mnicha wypowiadającego w jej kierunku łacińskie słowa. Blondynka zmarszczyła brwi i znieruchomiała kiedy okazało się, że jej dłonie i nogi są przywiązane, a ona nie może zrobić nawet kroku.

- Patrzcie! Żyje! Wiedźma!

- Nie… - mruknęła Lucinda rozglądając się. - Nie… - powtórzyła znowu przerażona. Spojrzała na swoje bose stopy i drgnęła widząc drewno poukładane dookoła niej. - Nie rozumiecie. Nie jestem wiedźmą! - krzyknęła przenosząc wzrok na ludzie przed nią. Wtedy jej oczom rzucił się rosły mężczyzna niosący w jej stronę płonącą pochodnię. - Aeris! - krzyknęła zaklęcie chcąc by wiatr pozbył płomienia z pochodni. Jednak nic takiego się nie stało… była zdana sama na siebie i nie wiedziała co może zrobić.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]16.01.17 19:39
Florean szedł dziarskim krokiem przez zatłoczoną ulicę, dzierżąc w dłoni ciężki mieszek złociutkich monet. Uśmiechał się szeroko i podśpiewywał cicho przyśpiewkę usłyszaną ostatnio w tawernie, co i rusz puszczając oczko ładniejszym pannom. Wystarczyło tylko raz na niego spojrzeć, by się zorientować, że ma wyjątkowo dobry dzień. Musiał wstać prawą nogą, gdyż udało mu się wypełnić wszystkie punty planu na ten dzień: 1) okraść bogatego kupca i 2) nie dać się złapać. Zaśmiał się pod nosem, kiedy przypomniał sobie czerwoną ze złości twarz swojej ofiary. Na co mógłby wydać zdobyte pieniądze? Spoglądał na stoiska pełne tkanin, chleba i zapachu przypraw, ostatecznie decydując się na zakup modnego ubioru i udanie się na porządną ucztę. Od wczoraj nic nie jadł, dlatego też czuł jak jego żołądek domaga się jedzenia. Niepostrzeżenie wyjął jabłko z koszyka starszej pani i przyspieszył kroku. Życie jak w Madrycie!
Aż tu nagle podbiegł do niego jakiś mały szczyl i ukradł jego sakiewkę. - To ciężko zarobione pieniądze, bachorze! - Krzyknął i zaczął przeciskać się przez tłum, próbując go dogonić. Gotował się ze złości. Jak to tak? Złodzieja nie może nikt okraść. To obraza dla jego profesji, a patrząc na wiek chłopca, to obraza naprawdę duża. Dlatego się nie poddawał i biegł ile sił w nogach, w końcu wybiegając na główny plac. Zatrzymał się i rozejrzał dookoła siebie, jednak nigdzie nie dostrzegł czupryny jasnych włosów ani nie usłyszał przyjemnego dźwięku uderzających się o siebie monet. Zamknął na moment oczy, próbując się uspokoić. Drogi Floreanie, najwidoczniej właśnie tak miało być pomyślał i podszedł bliżej zebranego tłumu, bo widocznie coś się działo.
Ah, kolejna czarownica! Odruchowo dotknął kieszeni spodni, w której trzymał swoją zużytą różdżkę. Spojrzał na osoby stojące obok niego, ale nikt nawet nie kwapił się na niego spojrzeć. Wszyscy mieli oczy utkwione w kobietą przywiązaną do pala. Florean również. Obserwował jak krzyczy i jak się buntuje, myśląc, że świetna z niej aktorka. Wyglądała na autentycznie przestraszną. Skrzyżował dłonie na piersi i na moment przestał się nią interesować, po raz kolejny próbując zauważyć małego złodziejaszka. Nici z jego dzisiejszej uczty. Zniechęcony ponownie spojrzał na nieznajomą czarownicę. Hmm zastanowił się, marszcząc mocno czoło. Uświadomił sobie, że nieznajoma naprawdę jest przerażona. Co to za jedna pomyślał z niedowierzaniem, przyglądając się całemu zajściu z większym zainteresowaniem. Po chwili dobrodusznie stwierdził, że może jej pomóc. Wycofał się z tłumu i schował za winklem, wyjmując swoją różdżkę. A właściwie prawie swoją, bo jego pierwsza różdżka już od jakiegoś czasu leżała w rynsztoku. To była różdżka zastępcza i, cóż, lubiła płatać figle. - Fumos - powiedział cicho, a z różdżki zamiast niewielkiego dymu zaczął się wydobywać wielki dym. Smog! Kataklizm! Ludzie zaczęli kaszleć, nikt nic nie widział. Florean zaczął myśleć, że jego plan wcale nie był taki dobry, ale w końcu udało mu się dostać do nieznajomej. Wyciągnął z kieszeni niewielki nóż i przeciął nim węzły, łapiąc dziewczynę za nadgarstek i biegnąc z nią przed siebie.
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]17.01.17 0:10
Kiedy jej zaklęcie nie zadziałało, a rosły mężczyzna zbliżał się do niej uśmiechając się przy tym kpiąco zrozumiała, że to nie są żadne żarty. Skrępowana więzami nie mogła się poruszyć. Czuła jak krople potu spływają jej po czole i szyi. Czy to nie tego się obawiała? Ujawnienia? Bycia karaną za to kim była? To wszystko wydawało się zbyt abstrakcyjne by mogło być prawdziwe, a przecież… czuła to. Czuła mokre drewno pod stopami, spętane dłonie, bicie serca dudniące w jej uszach. To było tak realne jak ciepło pochodni. Wiedziała, że to wszystko to rzeczywistość, której nie pamięta. Nie zwróciła uwagi na przepychającego się w tłumie mężczyznę. Dopiero kłęby dymu na chwile oderwały jej myśli od wizji nadchodzącej… śmierci. Powiedźmy sobie szczerze; dość okrutnej śmierci. Kiedy poczuła, że jej dłonie opadają wzdłuż tułowia niewiele myśląc odwróciła się w stronę swojego bohatera. Gdy chwycił ją za dłoń zdezorientowana pozwoliła się mu poprowadzić. Biegli przez chwile między budynkami. Małe i ostre kamienie wbijały jej się w bose stopy, ale przerażona wiszącym nad nią wyrokiem nie odważyła się nawet na chwile zwolnić. - Kim jesteś? - zapytała kiedy zatrzymali się w wąskim przejściu by przepuścić chodzących ulicami ludzi. - Co tu się w ogóle dzieje? Gdzie ja jestem? - widząc spojrzenie mężczyzny zdała sobie sprawę z tego, że nie otrzyma odpowiedzi na zadane pytania. Miała nadzieje trafić na swojego wybawce, a trafiła…no właśnie. Na kogo trafiła? Jej wzrok zaczął taksować mężczyznę. Nie poznawała jego twarzy, a on nie wyglądał też na kogoś kto uratował właśnie znajomą osobę. Więc co tutaj robiła? Jak znalazła się na tym palu i czemu mężczyzna tak naprawdę jej pomógł? Lucinda usłyszała odbijające się echem po murach kroki. Dreszcz przebiegł jej po plecach, a w oczach jej pociemniało. Nie miała zamiaru znowu dać się złapać. Zaczęła biec. Szybko, przed siebie… nie zważając na to, że nie wie gdzie się znajduje.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]30.01.17 1:53
Zatrzymał się dopiero w ciemnym zaułku, kiedy był pewny, że nikt ich w nim nie znajdzie. Puścił dłoń nieznajomej i spojrzał na nią jakby była niespełna rozumu, bo... była niespełna rozumu? Naprawdę wydawała się być przerażona wizją spalenia na stosie. - Kim ty jesteś? - Zapytał zdziwiony zamiast odpowiedzieć na jej pytania, ale niestety i on nie doczekał się wyjaśnień. Dziewczyna nagle się odwróciła i zaczęła biec w bliżej nieokreślonym kierunku, a Florean od razu zaczął ją gonić. W pewien sposób czuł się za nią odpowiedzialny, dlatego też przeklinał siebie w duchu za ten nagły przypływ dobroci. Powinien był ją tam zostawić i zająć się własnymi problemami. Nie narzekał na ich brak, co to to nie. Co i rusz zerkał za siebie, pilnując, czy aby nie doganiają ich chłopi z widłami. Przyspieszył swój bieg (a potrafił biegać naprawdę szybko - lata praktyki w uciekaniu), w końcu doganiając nieznajomą. Złapał ją za nadgarstek mocniej niż wcześniej i teleportował się z nią do swojego małego azylu. Znajdował się niedaleko miejsca zdarzenia, więc szybko zasunął zabezpieczenia na drewnianych drzwiach i zamknął okiennicę. Wyjął swoją nieposłuszną różdżkę i zapalił nią kilka świec, modląc się przy tym, by nie wzniecić pożaru. - Przestań uciekać! - Powiedział rozeźlony. - Nie wiem czy zauważyłaś, ale próbuję ci pomóc - dodał z wyrzutem, krzyżując ręce na piersi. Zlustrował ją od stóp do głów, zatrzymując wzrok na przestraszonych oczach. - Uratowałem ci życie, halo! Niektórzy w takich momentach mówią dziękuję - pokręcił głową, nie mogąc uwierzyć, że dzisiejszy dzień przynosi mu tyle atrakcji. Podszedł do półki i zaczął zaglądać do wszystkich butelek, próbując znaleźć w jednej z nich coś do picia. Jedną powąchał i od razu wyrzucił do drewnianej misy; drugą obejrzał z każdej strony i zerknąwszy na nieznajoma stwierdził, że takiego trunku dla niej nie zużyje; w trzeciej butelce znajdował się zwykły bimber i właśnie to postanowił postawić na niewielkiej ławie. Znalazł nawet dwie brudne szklaneczki, o, taki był gościnny! Przysunął sobie krzywe krzesło i rozsiadł się na nim całkiem wygodnie, gdyż niedawno wynalazł kawał miękkiej skóry upolowanego zwierza, który postanowił na nim położyć. Tym sposobem zyskał coś na rodzaj fotela. Wlepił w nią swoje brązowe ślepia, zastanawiając się przy tym, jak wykorzystać ten swój dobry uczynek.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]03.02.17 14:31
Kim jesteś? No właśnie. Kim była? I jak w ogóle znalazła się na tym stosie? Czuła się tak jakby ktoś wymazał jej wszystkie wspomnienia. Biegnąc mijała znajome uliczki i znajome budynki, ale nie miała pojęcia skąd je znała. Czuła, że już tu kiedyś była, ale nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy. Wydawało jej się, że kojarzy stojącego przed nią mężczyznę, ale jego twarz nie kojarzyła jej się z nikim znanym. Kiedy ją dogonił w przestrachu wstrzymała oddech. Nie zdążyła się szarpnąć bo ten teleportował ich ze środka uliczki do małego pomieszczenia. Przez chwile starała się złapać utraconą przez teleportacje równowagę. Powietrze było tutaj ciężkie. Miała wrażenie, że oddech uwiązł jej w gardle. Utkwiła spojrzenie w przechadzającym się po pomieszczeniu mężczyźnie. To chyba był jego dom. Tylko jak tak można mieszkać? Cofnęła się o krok, ale bez różdżki nie miała szans na ucieczkę. - Dziękuje? - powtórzyła zachrypniętym głosem. Nie było to podziękowanie, a coś na jego kształt. Spojrzała na swoje bose stopy wiedząc, że są idealnym potwierdzeniem tego, że gdyby nie czarodziej to już dawno płonęłaby na stosie. - Dlaczego chcieli mnie spalić? - zapytała już pewniej unosząc podbródek do góry. Ciągle była szlachcianką. Powinno się brać to pod uwagę. Chociaż w tym momencie czuła się nią w najmniejszym stopniu. Kiedy mężczyzna rozlał do dwóch szklanek jakiegoś złotego trunku spojrzała na niego nieufnie. Wyglądał na lekkoducha, a może tylko tak jej się wydawało? A może było to związane z jakimś wspomnieniem o nim? Chwyciła szklankę w dłonie, a mocnych zapach alkoholu zaatakował jej nozdrza. Upiła łyk i skrzywiła się czując jak piekący alkohol rozlewa się po jej gardle. Odstawiła szklankę i przeniosła spojrzenie na mężczyznę. Jego wzrok nie wróżył dla szlachcianki niczego dobrego dlatego szybko odwróciła spojrzenie kręcąc głową. - Nie wyglądasz na kogoś kto ryzykuje własną magią by uratować damę w opałach. - powiedziała przejeżdżając spojrzeniem po palących się świecach. Gdzie schował różdżkę? Potrzebowała jej. Musiała stąd zniknąć. Wiedziała, że jeszcze nie mogła poczuć się bezpieczną. W żadnym wypadku.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]07.02.17 0:42
Spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Dlaczego chcieli cię spalić? - Powtórzył i jeszcze raz zmierzył ją od stóp do głów, zastanawiając się, czy na pewno wszystko z nią w porządku. Zadawała pytania jakby pierwszy raz znalazła się w tym świecie, a to przecież było niemożliwe. Chyba, że chorowała na schizofrenię katatoniczną czy, co gorsza, hebefreniczną. W takim wypadku Florean powinien już zwiewać gdzie pieprz rośnie. - Musieli zobaczyć jak korzystasz z magii - nie wierzył, że musi tłumaczyć jej tak oczywiste sprawy. Chwycił szklaneczkę i upił z niej łyka alkoholu, nagle zaczynając kaszleć. Nie spodziewał się, że ten trunek jest aż tak mocny. Pokaszliwał przez chwilę, odstawiając brudne naczynie z powrotem na prowizoryczny stolik. - Powiedzmy, że czasami mam chwile słabości - odparł, wywracając oczami, jednak po chwili lepiej zrozumiał jej słowa. Spojrzał na nią zdziwiony. - A niby dlaczego wyciągnęłaś taki wniosek? - Oburzył się, mimo że jej stwierdzenie było jak najbardziej prawdziwe. Zazwyczaj przechodził obok egzekucji obojętnie, ale też zazwyczaj żadna z czarownic tak nie panikowała. Owszem, krzyczała, ale na kilometr można było zauważyć, że ten krzyk to jedynie teatralna kreacja, by zmydlić mugolom oczy. - Możesz mi wytłumaczyć jedną rzecz? - Zapytał, jednak biorąc szklaneczkę do ręki, ponieważ czuł się z nią poważniejszy. A nie chciał sprawiać wrażenia jakiegoś pierwszego lepszego cwaniaczka, którym był, a osoby poważnej i zdolnej do porządnej rozmowy. Oraz porządnych negocjacji. Przede wszystkim negocjacji. - Dlaczego wpadłaś w panikę? - Zapytał, bo ta jedna rzecz cały czas nie dawała mu spokoju. Po chwili wyjął różdżkę z kieszeni i wycelował nią w stołek, przysuwając go bliżej nieznajomej. - To jeszcze chwilę potrwa, muszą się uspokoić - wytłumaczył, po raz kolejny próbując wypić paskudny trunek. Smak smakiem, miał nadzieję, że mimo tego działa jak należy. Ponownie się skrzywił, choć opanował atak kaszlu, czując jak alkohol pali mu przełyk. Wstał na moment, nie spuszczając wzroku z nieznajomej (a kto wie co wymyśli!) i zerknął przez szparki w okiennicy na to, co się działo za oknem.
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]14.02.17 22:04
Skąd miała to wiedzieć? Dlaczego patrzył na nią jak na wariatkę? Nie pamiętała nic do dzisiejszego popołudnia. Nie pamiętała co zrobiła , że chcieli ją spalić na stosie i nie wiedziała co musiało się stać, że ujawniła swoje umiejętności magiczne przed światem. Tajemnicę, którą obiecała chronić. Może nie powinna więc tak głośno mówić o swoich obawach? Może powinna grać na zwłokę, a później zwiać stąd jak najdalej? Tak pewnie by zrobiła gdyby była mądra. Lucinda jednak nie wiedziała, że to wszystko było snem i nie miała zbyt dużego wpływu na własne zachowania. A podświadomość lubiła płatać jej figla. Nawet w takich sytuacjach. Pokręciła głową na jego słowa. - Niemożliwe… - zaczęła, ale zaraz zamknęła usta. Skąd miała to wiedzieć? To pytanie znowu pojawiło jej się w myślach. Przeniosła wzrok na swoje bose stopy. Wyglądała jak sierotka i tak też się czuła. Bez domu, bez wspomnień, bez magii. - Uważam, że ryzykowanie ujawnieniem dla kogoś kogo się nie zna jest co najmniej szalone, ale mało kogo stać na odłam szaleństwa. - a przynajmniej w jej czasach tak właśnie było. Co mogła powiedzieć o tych czasach? - Jak to dlaczego wpadłam w panikę? Chcieli mnie spalić na stosie… chcesz mi powiedzieć, że wpadanie w panikę nie jest naturalną reakcją… - zaczęła odwracając się w jego stronę gwałtownie. Czy on naprawdę uważał, że powinna pogodzić się z tym, że miała zostać spalona? On by potrafił. Spojrzała na przysunięte krzesło, ale nie usiadła. Nie miało znaczenia to ile czasu miała tu zostać. Chciała dostać się do jego różdżki i jak najszybciej stąd uciec zostawiając po sobie tylko wspomnienie. Gdy mężczyzna podszedł do okna nie odwracając od niej wzroku. - Lucinda… - przedstawiła się robiąc krok w jego stronę.  Zamarła jednak w półkroku kiedy hałas dopadł jej uszu. Uniosła dłonie rozglądając się po… wielkiej sali balowej. Zobaczyła kobiety ubrane w piękne gorsetowe suknie, mężczyzn w bladych perukach. Usłyszała dźwięki muzyki, śmiechy, tłuczone szkło. Jej oddech przyśpieszył, a serce zaczęło bić jak oszalałe. Spojrzała na swoje nogi, ale zamiast bosych stóp zobaczyła tylko zarys czerwonej sukni. Zrobiła dwa kroki w głąb sali zderzając się z kimś ramieniem. Przeprosiny wypadły szybko z jej ust gdy przyśpieszała kroku. Gdy kolejny raz na kogoś wpadła… miała szczerą nadzieję, że to tylko jakiś żart.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]23.02.17 23:38
Nigdy nie przepadał za balami. Czuł się przytłoczony tym tłumem nieznajomych, zdecydowanie bardziej upodobawszy sobie spokojne wieczory przy płonącym ogniu w kominku. Oddałby za nic swoje zaproszenie, ale nie wypadało mu po prostu tutaj nie przybyć. Na salonach pojawiłoby się mnóstwo plotek, a on sam z pewnością otrzymałby reprymendę od swojej matki. Musiał przyjść i się pokazać jakkolwiek źle by go to nie nastrajało. Od rozpoczęcia przyjęcia stał pod ścianą z pełnym kieliszkiem w dłoni, którego nawet nie tknął. Czasami na jego twarzy pojawiał się nikły uśmiech, pozdrawiający przechodzące osoby. Co i rusz wyglądał za okno, które w tym momencie służyło mu za wyznacznik czasu - w sali balowej nie było żadnego zegara.
Peruka drapała go w czoło. Czuł się źle.
Spuścił wzrok, skupiając go na szlachetnym kolorze trzymanego alkoholu. Po niezliczonych sekundach postanowił jednak go wypić, łudząc się, że wypite procenty uczynią ten wieczór bardziej znośnym. Akurat tego nie uczyniły, ale dodały mu odwagi, by chociaż wyjść do ogrodu. Zajmował mnóstwo miejsca (z pewnością więcej niż sama posiadłość) i miał wiele wąskich ścieżek, idealnie nadających się do samotnych spacerów. Wyprostował się i odstawił pusty kieliszek, zmierzając w kierunku wysokich drzwi wyjściowych. Trasa ta, choć wiodąca jedynie przez salę balową, nie była wcale prosta właśnie przez wzgląd na tańczące pary. Florian próbował sprawnie pomiędzy nimi manewrować, a jednak przy samym wyjściu zderzył się z jakąś kobietą. Odwrócił się za nią, kiedy usłyszał słowa przeprosin, i poczuł jak całe jego zniechęcenie mija jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Czas staje w miejscu, a on tylko stoi i przygląda się tajemniczej nieznajomej w pięknej, czerwonej sukni. Nigdy jej tutaj nie widział, a miał wrażenie, że zdążył poznać każdą osobę zbliżoną mu wiekiem. W końcu ochłonął z tego szoku i czym prędzej zaczął śledzić nieznajomą, nie zważając na tańczące wkoło pary. Tłum przestał mu przeszkadzać, o peruce całkiem zapomniał. - Przepraszam - powiedział, dotykając jej ramienia, choć nie miał pewności, że kobieta go usłyszała. Poczuł pod palcami miękki materiał jej sukni, a do jego nozdrzy dostał się zapach jej perfum. I choć wokół wirowało tyle par, Florian był przekonany, że należały właśnie do niej. - Mogę prosić panią do tańca? - Zapytał, kłaniając się nisko i nie odrywając przy tym spojrzenia od jej zielonych oczu.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]28.02.17 23:08
Chociaż nadal nie czuła się pewnie to teraz to wszystko o wiele bardziej przypominało to do czego zdążyła przywyknąć. Bez ognia pod stopami, bez wieśniaków wykrzykujących jej imię niczym przekleństwo, bez złodziejaszka spoglądającego na nią jak na wariatkę. Chociaż była pewna, że ani miejsca, w którym się znajduje, ani ludzi tutaj będących po prostu nie zna to potrafiła na tyle się w tym odnaleźć by ruszyć jak najszybciej do drzwi i uciec. Ciągle chciała uciekać. Jakby coś ją goniło. Jakby każde z miejsc, w których się znalazła było niewystarczające. Jakby nie wiedziała gdzie tak naprawdę jest jej miejsce. Czuła na plecach ciężar spojrzeń gdy przedzierała się do końca sali. Szepty docierały do jej uszu i wiedziała, że mówią o niej. Nie tylko o tym, że wychodzi, ale także o czerwieni jej sukni, bladej skórze i złotych lokach. Wiedziała, że znajduje się teraz daleko od domu. Nie tylko ciałem, ale także myślami. Po zderzeniu z mężczyzną spojrzała z zaskoczeniem na jego twarz. Nie mogła się pomylić i przez to nie mogła być jeszcze bardziej tym zaskoczona. Teraz wyglądał inaczej. Miał krócej ścięte włosy, a jego idealnie skrojony garnitur podkreślał szczupłą sylwetkę. Na twarzy nie było delikatnych blizn ani kurzu osadzonego w rzęsach. Skąd wiedziała, że właśnie tymi szczegółami różni się stojący przed nią mężczyzna skoro wcześniej nie miała aż takiej możliwości by to sprawdzić? Tego nie wiedziała. Ciągle miała w głowie obraz jego osoby sprzed kilku minut i ciągle nie potrafiła wyjść z szoku. Była tak bardzo zszokowana, że podała mężczyźnie dłoń tak jakby tylko po to by jeszcze chwile mu się przyjrzeć. Upewnić się czy nie zaczyna wariować w tym wszystkim. Czy to nie jest żart jej wyobraźni, albo jakiś większy plan? Znała takie klątwy. Wiedziała jak one działają. A jednak… czując delikatny materiał gdy położyła mu dłoń na ramieniu nie mogła być bardziej pewna realności tego miejsca. - Czy tylko ja… -zawiesiła się przez chwile nad jego tytułem. -… lordzie mam wrażenie, że już wcześniej się spotkaliśmy? - zapytała ciągle pogrążona w niepewności.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]03.03.17 23:07
Kamień spadł mu z serca, kiedy usłyszał płynącą z jej ust zgodę, choć wcześniej nawet nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia. Nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmiechu, cisnącego mu się na usta, ale to niespodziewane spotkanie całkiem zmieniło jego wcześniejszy nastrój. Delikatnie ujął jej dłoń, jakby bał się, że za chwile może zmienić zdanie albo jakby bardziej gwałtowny ruch miał sprawić, że to wszystko okaże się tylko kolejnym snem. Chociaż już jej pytanie zbiło go z pantałyku. - Niestety lady musiała spotkać kogoś podobnego do mnie - powiedział, zastanawiając się czy okazanie swojego ubolewania przez to niestety nie było zbyt wyraźne. Zaraz potem przeklął siebie w myślach za to zbytnie analizowanie każdego swojego słowa i czynu - zdecydowanie musiał się tego oduczyć. Zbyt dużo czasu spędzał samotnie w czterech ścianach, przez co trochę zapomniał czym jest spontaniczność. - Czy tylko mi się wydaje, czy jest lady przyjezdna? - Zapytał, bo choć rzadko wychodził z domu to jednak znał większość lokalnej śmietanki towarzyskiej. A tej piękności nigdy nie widział, był stuprocentowo o tym przekonany, bo w przeciwnym wypadku z pewnością by ją zapamiętał. Nie spuszczał wzroku z jej idealnie symetrycznej twarzy, czerpiąc ogromną radość z przebywania z nią na parkiecie. Wyciągnął rękę i obrócił nią, obserwując jak pięknie układa się jej czerwona suknia w ruchu...
...wirowała w tańcu i wirowała, aż została gwałtownie zatrzymana w objęciach Floriana. Ten puścił do niej oko i ponownie mocno nią zakręcił, w tym samym momencie efektywnie zrzucając z siebie marynarkę. W pomieszczeniu nagle zrobiło się ciemno, a jedynym światłem zdawały się być lewitujące nad nimi świece. Zrobiło się również pusto, choć co jakiś czas dało się usłyszeć charakterystyczny dźwięk kastanietów. Florian skrzyżował ręce nad głową i szybkim, wydłużonym krokiem podszedł do swojej partnerki. Złapał ją w pasie i przysunął bliżej siebie, przejeżdżając delikatnie po jej ramieniu. Znikąd w jego dłoni pojawił się czerwony kwiat, który sprawnym ruchem wpiął we włosy Lucindy. - Wyglądasz obłędnie - szepnął jej do ucha i szybko nią zakręcił. Ktoś mógł odnieść wrażenie, że zaraz się przewróci, lecz Florian złapał ją nisko nad ziemią. Ktoś z niewidocznej widowni rzucił w ich kierunku różę, którą Fortescue złapał sprawnym ruchem, i włożył sobie między zęby.
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]06.03.17 11:48
Nie pamiętał jej? Więc dlaczego ona pamiętała go tak dobrze? To, że razem uciekali, to, że uchronił  ją przed najgorszą śmiercią, to, że widziała w jego oczach zaskoczenie gdy mówiła, że nic nie rozumie. Teraz to zaskoczenie zniknęło, a w jego oczach mogła zobaczyć zadumę. Nie wiedziała o czym myślał, ale poddała się temu. Tak jakby walka ze zmieniającym się ciągle światem była walką z wiatrakami. Całkowicie bezsensowną. Nie mógł być tą samą osobą. Mężczyzna, które poznała wtedy nie potrafiłby się tak poruszać na parkiecie. Nie potrafiłby stawiać tak idealnie wyważonych i szlachetnych kroków. Chociaż nadal uważała, że znajdowali się daleko od jej prawdziwego życia to tym razem aż tak jej to nie przeszkadzało. Niesiona tańcem spoglądała na jego dłonie i twarz. Do jej uszu docierał stukot obcasów. Nie byli jedyną tańczącą parą na parkiecie. Pokręciła głową zaraz jednak uśmiechając się delikatnie. Jak miała to wyjaśnić? W końcu skinęła głową. - Tylko na kilka dni się tutaj zatrzymałam. Odwiedzam krewnych. - mruknęła i była zadowolona, że jej głos zabrzmiał niespodziewanie pewnie. Czuła jak przy obrocie jej suknia faluje. Wpatrzona w delikatny materiał nawet nie zauważyła, kiedy zmieniła się muzyka. Już nie stali pośrodku sali balowej i nie tańczyli tańca balowego przy akompaniamencie skrzypiec. To była melodia, której Lucinda nie znała i taniec, który obserwowała tylko jeden raz podczas pobytu w Hiszpanii. Nigdy nie uczyła się tego tańca, a teraz poruszała się po parkiecie jakby niczego innego w swoim życiu nie robiła. Drgnęła gdy mężczyzna wetknął jej różę za ucho uśmiechając się przy tym szeroko. Krew buzowała jej w żyłach i nie wiedziała czy to za sprawą muzyki czy prowadzącego ją mężczyzny. Uśmiechnęła się szeroko na jego komplement. - Dziękuje… - mruknęła nie zwalniając kroku. - Ten taniec nie zasługuje na nic innego. - skąd niby taki wniosek? Przecież nie miała kompletnie pojęcia o tym co pasowało, a co nie do tego tańca. Blondynka przejechała dłonią po policzku mężczyzny przy kolejnym obrocie. Oderwała się od Florka słysząc głośny huk. Rozejrzała się po pomieszczeniu przeżywając kolejny szok. Właśnie znajdowała się w namiocie polowym. Pełno rannych, kilku sanitariuszy biegających obok żołnierzy. Głośne dźwięki latających samolotów i trzęsąca się pod stopami ziemia od uderzających na froncie bomb. Ktoś złapał ją za dłoń i pociągnął mamrocząc o jednym z przypadków. Musieli amputować nogę i musieli zrobić to szybko. Lucinda spojrzała na lekarza stojącego obok noszy. Tego było już za wiele. Mieli się spotkać w każdym możliwym miejscu. Lucinda już wiedziała, że to nie może być prawda, a tylko wymysł jej szalonej wyobraźni. - Powiesz mi co tu się dzieje? - krzyknęła.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]23.03.17 21:04
Jego ciało poruszało się pewnie w rytm wygrywanego utworu. Obracał Lucindą zdecydowanymi ruchami, równie zdecydowanie łapiąc ją ponownie w swoje ramiona. Czuł jak ich przyspieszone oddechy zaczynają zrównywać się w jeden. Mógłby tak tańczyć bez końca, lecz w którymś momencie puścił Lynn, a słyszana muzyka stała się jeszcze bardziej donośna. Długimi krokami wycofał się w ciemność, a kiedy z niej wyszedł, zamiast ciemnych spodni i rozchełstanej koszuli miał na sobie granatowo-złoty strój matadora. Zamachnął się swoją czerwoną płachtą, a niewidzialne źródło światła skierowało się nagle w jeden z rogów pomieszczenia, które niespodziewanie stało się okrągłe. Wybiegł stamtąd potężny byk, który sapiąc ruszył w kierunku Floreana. Ten jedynie uśmiechnął się pod nosem, robiąc unik tak piękny, że nadawałby się na obraz. Jak gdyby nigdy nic powrócił do Lucindy, a byk biegał dookoła nich i wyraźnie chciał się do nich dostać, lecz oddzielała go od nich niewidzialna ściana.
Huk, szum, krzyk. Każdy dzień Floreana zaczynał się od wrzasków, brudu, ciężkiej pracy i nieszczęścia - na tym również zazwyczaj się kończył. Zapomniał co to znaczy czas wolny, spacery w słońcu i randki w przytulnych kawiarenkach. Teraz istniała dla niego tylko wojna i potrzebujący go ludzie. Jego włosy nie widziały szczotki od kilku dni, pod oczami miał sine wory, a na białym fartuchu wyraźnie odznaczały się plamy krwi. Lawirował pomiędzy łóżkami, chcąc jak najszybciej dostać się do pacjenta, któremu miał amputować nogę. Pierwszy taki przypadek śnił mu się przez pięć nocy z rzędu. Teraz taki zabieg był dla niego chlebem powszednim. Złapał za nadgarstek pierwszą napotkaną sanitariuszkę, wiedząc z doświadczenia, że ich obecność potrafiła znacznie złagodzić jego przykry obowiązek. Potrafiły uśmiechnąć się do pacjenta, złapać za rękę, odpowiednio pocieszyć. On już nie umiał pocieszać. - Co tu się dzieje? - Powtórzył wyraźnie zaskoczony, spoglądając jej w oczy. - Wojna, choroba, śmierć. Chyba nie muszę ci o tym przypominać - powiedział i złapał za piłę, oglądając ją dookoła, chcąc zachować chociaż resztki sterylności. Zerknął na młodą sanitariuszkę wyczekująco, wzrokiem ponaglając do zajęcia się pacjentem.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: [SEN] rzadko bywa ogień bez dymu [odnośnik]02.04.17 0:23
Chociaż nadal nie miała bladego pojęcia co do tego co się tutaj działo już o wiele bardziej wolała bale czy też rozgrzewające jej bladą krew tango od wojny, rozczłonkowanych ciał i krwi. Jeżeli to nie był sen to nie wiedział co to mogło być. Klątwa? Ktoś dorzucił jej jakiegoś narkotyku kiedy nie patrzyła? A może zwyczajnie w końcu jej umysł przyjął z ciała wszystko co złe i sprawił, że w końcu zgodził się na jej szaleństwo. Patrzyła na tych wszystkich ludzi, słyszała te wszystkie krzyki i to było dla niej tak realne. Jej ręce odnalazły w kieszeni fartucha latarkę. Czuła się tak jakby właśnie tym zajmowała się przez całe życie, a te wszystkie inne obrazy, które widziała jakby chwile temu nigdy się nie wydarzyły. Czy naprawdę było to tak abstrakcyjne? Stać się nagle kimś zupełnie innym i czuć, że może właśnie to miejsce jest tym, do którego należymy? Słysząc słowa mężczyzny zmarszczyła brwi. - Śmierć. - powtórzyła za mężczyzną, a kiedy ten zaczął zajmować się pacjentem Lucinda szybko przymknęła oczy. - Może nie powinieneś tego robić? - zapytała ni z tego ni z owego. - Jak możesz mu obciąć nogę? Przecież za chwile będziemy całkowicie gdzieś indziej. Byłeś już złodziejaszkiem, szlachcicem, tancerzem, a teraz jesteś lekarzem. Nie uważasz, że to lekka przesada? Wbrew wszystkiemu właśnie zamierzasz się do obcięcia komuś kończyny. To szaleństwo! - odparła podniesionym głosem sięgając po białą gazę i uciskając ranę na przedramieniu mężczyzny. Widząc zaskoczony wzrok lekarza pokręciła głową – Oczywiście Ty o niczym nie wiesz, a ja zwariowałam, ale tak właśnie będzie. Zaczniesz piłować, a my po prostu przeskoczymy w czasie i dalej nie będziesz tego pamiętał. - mruknęła jeszcze wyciągając dłoń do innej pielęgniarki i zabierając od niej taśmę uciskową. Przecież nie była pielęgniarką więc skąd niby miała wiedzieć co robić w takich sytuacjach? Prawdopodobnie nawet nie potrafiłaby dobrze opatrzyć rany, a co tu mówić o asystowaniu przy amputacji nogi. Dało się słyszeć wybuch, a ich namiotem aż wstrząsnęło wzbijając chmury kurzu. Wszyscy się skulili, wszyscy oprócz niej. - Spokojnie. Nawet jakby w nas trafiło to przecież nie umrzemy. Tylko znowu się przeniesiemy. Przecież ci mówiłam. - pewnie zachowywała się jak szalona. Działała jak w amoku. Skąd się u niej to brało? Nie miała bladego pojęcia. Była jednak pewna, że to wszystko jest urojeniem jej myśli. Nie mogło jej spotkać nic złego. - Nie wierzysz mi? - uniosła brew odkładając wszystko na tackę znajdującą się przy łóżku polowym. - Uwierz, że tego też nie będziesz pamiętał. - powiedziała i mówiąc to podeszła do niego i stając na palcach przyciągnęła go do siebie w pocałunku zostawiając na jego białym fartuchu ślady krwi. Nagle rozległ się hałas i kolejna bomba uderzyła w ich obóz. Razem z tym hałasem Lucinda otworzyła oczy. Usiadła na łóżku z oddechem, który uwiązł jej gardle. Co to było? To sen? Podwójna dawka eliksirów przed snem nie była dobrym pomysłem. Zaraz opadła na poduszki znowu, ale już nie zasnęła.

z.t x2


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu  Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
[SEN] rzadko bywa ogień bez dymu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach