Wydarzenia


Ekipa forum
Parkiet [ślub]
AutorWiadomość
Parkiet [ślub] [odnośnik]27.01.17 21:22

Parkiet

Parkiet stanowi nieodłączną część sali balowej i przeznaczony jest tylko i wyłącznie dla miłośników tanecznych zabaw. Jest to miejsce idealne, by - przy stałym akompaniamencie wybornej orkiestry - porwać w objęcia swoją (bądź cudzą) partnerkę.


Zabawa taneczna

Dziękujemy za zgłoszenie się do zabawy! Jeżeli któryś z uczestników nie zdążył jeszcze napisać posta - nie szkodzi, wciąż możecie dołączyć w tej kolejce (i każdej następnej, gdyż uznaję, że wszystkie zgłoszone pary fabularnie znajdują się na parkiecie). Aktualny ranking uczestników znajduje się poniżej; liczby w nawiasach przy nazwiskach oznaczają wartość bonusu do kostek, który przysługuje za biegłość tańca oraz posiadane przedmioty (jeżeli coś się nie zgadza, dajcie mi znać na pw).

L.p.ParaIIIIIIIVVsuma
3.Marcel Parkinson (20)
Odette Baudelaire (15)
355032725
10.Ulysses Ollivander (5)
Evelyn Slughorn (5)
550530422
4.Lupus Black (5)
Victoria Parkinson (10)
330334420
2.Perseus Avery (1)
Deirdre Tsagairt (5)
350060216
5.Craig Burke (1)
Auriga Slughorn (5)
150032516
9.Percival Nott (5)
Inara Nott (1)
105060416
6.Edgar Burke (5)
Ziva Burke (5)
30303-2411
8.Mortimer Flint (10)
Wynonna Burke (0)
10003206
7.Titus F. Ollivander (1)
Polly Havisham (0)
00300003
1.Adrien Carrow (1)
Darcy Rosier (5)
30003-402

Zabawa odbywa się na parkiecie sali balowej, który na czas jej trwania został zarezerwowany tylko dla uczestników - pozostali goście znajdują się w innych częściach dworku, bądź obserwują zmagania tańczących. Pary ustawione są na obrzeżach koła, według schematu poniżej (numery odpowiadają numerom z listy rankingowej).



Tańcem wybranym do zabawy jest walc wiedeński, tańczony do muzyki wygrywanej przez orkiestrę. W trakcie całego utworu pary poruszają się po okręgu (niezależnie od tego, jakie figury będą wykonywać).

Opis zadania oraz obowiązującej w nim mechaniki będzie pojawiał się na początku każdej rundy. W razie jakichkolwiek pytań, kontaktujcie się ze mną prywatnie (profil, gg: 2830032).



[bylobrzydkobedzieladnie]




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep



Ostatnio zmieniony przez Percival Nott dnia 22.02.17 2:26, w całości zmieniany 18 razy
Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]03.02.17 15:04
| po wyścigu

Parkiet był jeszcze prawie puty. Darcy stanęła z boku, obserwując jak powoli gromadzą się tu ludzie. Jej wzrok skierował się w końcu na jedną konkretną personę, skupiającą wzrok wielu obecnych w pomieszczeniu dam bez partnerów. Lord Carrow właśnie wkroczył do pomieszczenia, bez żadnej towarzyszącej mu kobiety. Lady Rosier poruszyła się odpowiednio szybko. Pochyliła kieliszek na chwilę tylko, aby zasmakować kojącego smaku wina na ustach. Chciała nabrać gotowości do rozmowy z Carrowem. Zanim reszta zainteresowanych postanowi pogratulować ojcu panny młodej, czy spróbuje zaciągnąć go na parkiet. Darcy nie miała takich planów, póki co. Rozmowa miała mieć charakter typowo rozrywkowy. Quentin niestety nie mógł towarzyszyć jej na tańcach. Odnotowała, dziwny, niespodziewany brak jego towarzystwa. Ostatnie kilka uroczystości ślubnych spędzili w swoim towarzystwie. Już chyba przyzwyczajenie podpowiedziało jej, że jego nieobecność sprawiła jej ogromny zawód, w momencie, w którym przegapiała najlepszą zabawę. Dlatego szukała sobie innych, zajmujących zajęć. Rozmowa z Adrienem miała być jednym z nich.
Lordzie Carrow — przywitała się zanim większość z dam zebrałaby się na odwagę, żeby do niego podejść. Ona stanęła obok niego swobodnie, witając go naturalnym, nieznacznym dygnięciem, prawie niedostrzegalnym. W końcu stał przed nią, cóż… Carrow.
Bez żadnego towarzystwa? — zagadnęła z udawaną troską, bo przecież w duchu uśmiechała się na tą myśl — Teraz, kiedy już Inara należy oficjalnie do innego mężczyzny, musi się lord czuć samotny, hmmm?
Kontrolowała zaczepny ton, nie dając wypowiedzi zabrzmieć nazbyt sarkastycznie. Uśmiechnęła się do lorda przymilnie. Niczym zatroskana i zainteresowana ciepłą pogawędką dama.


Persuasion is often more effectual than force.


Darcy Rosier
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2082-darcy-rosier https://www.morsmordre.net/t2119-arcobaleno#31733 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t3412-skrytka-bankowa-nr-594#59045 https://www.morsmordre.net/t2125-darcy-s-rosier#31823
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]08.02.17 15:18
Po niezaczętych wróżbach z Harietką

Na nogach pantofle do tańca zakupione przez Marcela, czyli +5 do tańcowania!

Nadchodzi czas rozstania kiedy okazuje się, że za chwilę odbędzie się konkurs taneczny. Nie mogę tego przegapić, chociaż nie wiem jeszcze z kim przyszłoby mi tańczyć. Dwie wile pomimo bycia nie lada gratką dla oglądających się za nami mężczyzn, byłyby również dość nieobyczajnym zjawiskiem. To właśnie dlatego zrezygnowałyśmy ze wspólnego oszałamiania gości tej pięknej ceremonii. Nie wiem w którą stroną poszła Lovegood - ja swoje kroki kieruję wprost na parkiet. Staję nieco z boku, porywając kieliszek szampana, który zaczynam sączyć jeszcze przed rozpoczęciem zabawy. Po drodze zdążyłam się jeszcze szybko przebrać, bowiem poprzednia kreacja znacząco krępowałaby moje ruchy (kto wie jakie akrobacje będziemy musieli wykonywać, żeby sięgnąć po zwycięstwo?). Nie byłoby to zbyt pożądanym efektem. Aktualnie wyglądam bardzo skromnie, za to jest mi niezwykle wygodnie. Zasłonięty dekolt oraz plecy, suknia zakrywająca kostki, to wszystko nadawało praktycyzmu własnej sukni - żadnego niekontrolowanego obsuwania się ramiączek lub uciekania biustu, co mogłoby się zdarzyć w odważniejszym ubraniu. Mogę bez wyrzutów sumienia wywijać na parkiecie. Tylko jeszcze przydałby się jakiś partner…
Właśnie rozglądam się za jakimś przystojnym mężczyzną nieposiadającym partnerki, żeby się do niego wdzięcznie uśmiechnąć, ale na szczęście dostrzegam ciebie, Marcelu! Zdziwiona, że nie prowadzisz pod rękę Thalii, ewentualnie innej, bardziej czarującej niewiasty (nic nie poradzę na moją niechęć względem Falwey’ówny! Mam zresztą nosa zaważywszy na to, co dziać ma się za kilkanaście dni) wyginam kąciki ust tak s z c z e r z e, aż sama jestem zdziwiona moim własnym zadowoleniem. Muskam delikatnie twoje ramię, gestem pozornie nic nieznaczącym.
- Witaj Marcelu - mówię płynnie, miękko, może nawet urokliwie we własnym zaniechaniu arystokratycznej etykiety. - Co powiesz na skopanie czterech liter reszcie towarzystwa? - Pierwsze wychodzę z propozycją, bo dlaczego nie? Znamy się na tyle, że nie powinno to brzmieć niestosownie. Jestem dziwnie pewna naszego zwycięstwa chociaż kto wie, los lubi być przewrotny.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
tygrys będzie jadł z ich ręki.


Ostatnio zmieniony przez Odette Baudelaire dnia 10.02.17 23:22, w całości zmieniany 1 raz
Odette I. Parkinson
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3715-odette-baudelaire https://www.morsmordre.net/t3724-skrzynka-odetki#67817 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t3771-skrytk-bankowa-nr-937#69396 https://www.morsmordre.net/t3770-odette-baudelaire#69394
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]08.02.17 20:53
Złożona chorobą Thalia długo nie musiała namawiać Marcela, aby opuścił posterunek przy jej łóżku - groźba od nestora skutecznie przegnała Parkinsona z posiadłości jego lubej i zaprowadziła wprost na ślubny kobierzec... jeszcze nie jego, a równie uroczej pary! W myślach już dokonywał zestawień oraz rankingów, porównując dwa śluby, jakie dzieliły przecież niecałe dwa tygodnie. Na fecie u Rosierów bawił się wyśmienicie, otaczały go piękne dziewczęta w pięknych sukniach, piękni młodzieńcy w pięknych szatach, piękny wystrój przepięknej sali... Iście arystokratyczna oprawa wydarzenia, jakiemu to w Londynie zdecydowanie dorównywało. Marce nie miał pojęcia, co to za czary, czy może raczej czysta esencja talentu Nottów, do urządzania wyrafinowanych, szaleńczych imprez, ale liczyło się jedno - to działało. Usłyszawszy o tanecznym konkursie, Marce nie mógł przepuścić takiej okazji. Koniecznie zamierzał popisać się przed wszystkimi swymi umiejętnościami, nad podziw przecież dopieszczanymi oraz stanowczo wykraczającymi poza zwykłe salonowe nauki odbierane przez szlachciców. Zamierzał pokręcić się przy parkiecie nieco wcześniej, aby najpierw wzrokiem złowić odpowiednią partnerkę (musiał ocenić konkurencję), a potem zaproponować jej wspólną podróż po zwycięstwo w zabawie. Nie było przecież innej możliwości, prawda?
Było już całkiem tłoczno, acz Marce stracił nieco swój entuzjazm, choć pozornie nadal promieniał. Zawsze wyglądał wspaniale, nieskazitelnie, a jeśli miał gorszy dzień, prezentował się po prostu: nienagannie. Dzisiejszego dnia postawił na stonowaną elegancję, podkreślającą jego rodowe pochodzenie, zarówno korzenie Parkinsonów, jak i Flintów. Wyblakła zieleń marynarki przechodziła w delikatną szarość, pasująca kamizelka dodawała powagi, a Marcelowi nawet nie szczególnie przeszkadzał niezwykle sztywny i wykrochmalony kołnierzyk białej koszuli, zapiętej na ostatni guzik. Pod szyją miał zawiązaną muchę, do której wykonania użyto w głównej mierze naturalnych materiałów. Nie musiał nawet używać swojej wody kolońskiej, by pachniał kwiatowo, a jednocześnie świeżo i męsko, wonią jodłowych igieł i lasu tuż po burzy. Zatracony w samozachwycie prawie przeoczyłby swoją ukochaną maskoteczkę, która... już dawno przestała przecież być jego pluszową przytulanką. Dobrze, że nie czytała jego myśli, bo pewnie już dawno skończyłby spopielony przez jej wili temperament!
Odetto, moja miła - zamruczał z ukontentowaniem, odwracając się w jej stronę z kokieteryjnym uśmiechem na twarzy. Nie widział w tym niczego złego, choć Thalia prawdopodobnie byłaby w ś c i e k ł a - jak ty to robisz, że przyćmiewasz urodą każdą pannę? - spytał, oferując jej ramię i lekko muskając ustami niewieści policzek - śmiałością również - zauważył, szczerząc zęby i nieco kpiąco unosząc w górę brew - [b]uczyni mi panienka ogromny honor[//b] - zgodził się jednak prędko, skłaniając się nisko przed Odettą. O włos, a nazwałby ją lady Parkinson, cóż, zieleń sukni sama nasuwała odpowiednie skojarzenia.
Marcel Parkinson
Marcel Parkinson
Zawód : Doradca wizerunkowy "he he"
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Na górze wino
na dole dwa
jestem przystojny
soł chapeau bas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3606-marcel-parkinson https://www.morsmordre.net/t3826-eros https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-egerton-crescent-44 https://www.morsmordre.net/t3989-skrytka-bankowa-nr-916#77266 https://www.morsmordre.net/t3988-pan-ladny
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]09.02.17 20:12
/po wróżbach

Wraz z Polly wrócili na ślubną salę, bo przecież nie mogli przegapić konkursu tańca. Nie po to ćwiczyli przez trzy dni, żeby teraz nie olśnić wszystkich zgromadzonych swymi ruchami godnymi najlepszych tancerzy i najlepszych baletmistrzów... Albo nawet najlepszych tancerzo-baletmistrzów! Zanim jednak dotarli na parkiet zahaczyli o bufet.
- Wino? Szampan? - zapytał swojej towarzyszki, podając jej lampkę z alkoholem, który sobie wybrała, sam zaś zamoczył wargi w czerwonym, gronowym trunku, który słodyczą zalał jego podniebienie, gardło i wreszcie żołądek. Oczywiście uprzednio wznosząc cichy toast (za Percivala i Inarę!). Mmmm. Miał ochotę strzelić od razu drugi kieliszek, ale jakoś nie wypadało, więc odłożył puste naczynie na blat, ponownie oferując Polce swoje ramię i tym razem prowadząc ją prosto na parkiet, gdzie rozejrzał się wokół - ludzie powoli zaczynali się zbierać - gdzieś pomiędzy kolejnymi damami i dżentelmenami dostrzegł znajomą twarz Marcela, więc machnął doń jedną ręką, szczerząc się głupkowato. A później powrócił do obserwowania Polly.
- To co? Próba generalna? - zapytał, wspierając jedną dłoń na dziewczęcej talii, zaś palce drugiej splatając z palcami panny Havisham i powoli bujał się z nią w rytm melodii wygrywanej przez orkiestrę. Krótka rozgrzewka przed rywalizacją jak najbardziej wskazana.


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]09.02.17 20:29

Szlacheckie śluby przyprawiały ją o ból głowy, być może nie obezwładniająco mocny, ale nieprzyjemne ćmienie ciągle czaiło się tuż przy skroniach, złośliwie podkreślając każdy niechciany detal doniosłego wydarzenia. Mdlący zapach kwiatów, feerie barw - od sukien przez obrusy na rodowych ozdobach skończywszy - nieznośne piski rzępolących ckliwą melodię skrzypiec, podniesione głosy wstawionych mężczyzn i słodkie chichoty wzruszonych kobiet. Miłosna kakofonia uderzała w Deirdre tym boleśniej, im okropniejszy okazywał się partner upojnego wieczoru. Towarzyszenie staruszkom było przyjemne, zagubionym młodzieniaszkom niższego, arystokratycznego rzędu: już znacznie mniej. Upijali się w nieprzyzwoicie szybkim tempie, tańczyli z nerwową wojowniczością i zazwyczaj znikali z wesela jako pierwsi, ukracając weselną grę wstępną zirytowanej Miu. Dziś, na szczęście, została sprzedana siwowłosemu Selwynowi, bardziej zainteresowanemu rozgrywaniem politycznych partii z braćmi Greengrass. Miu, niewinna i nie do poznania w swojej uroczej wersji, stanowiła jedynie ładny dodatek, mający później zapewnić uspokajającą rozrywkę. Nie cierpiała więc przesadnie, gdy Francis oddalił się w męskim gronie, pozwalając jej na chwilę oddechu. I umoczenie ust w alkoholu; wypiła go zaledwie odrobinę, dziwnie pewna, kto pierwszy wydobędzie ją z radosnego tłumu.
Nie zawiodła się. Powitała Perseusa nieco cierpkim uśmiechem, nie musząc nic mówić. Wiedziała, że jest w stanie wyczytać wszystko z samego spojrzenia czarnych oczu. Irytacje, niejaką ulgę, że ją odnalazł, serię komplementów dotyczących uroczej Lilith, obojętność co do losów szczęśliwego małżeństwa oraz pewne znużenie. Z całego repertuaru wcieleń dzisiaj prezentowała przecież to najbardziej nudne. Niewinna, przeciętna, znikająca w tłumie, przeźroczysta, wyglądająca na znacznie młodszą, niż była w rzeczywistości, dziewczyna. Jasnoróżowa suknia z długim rękawem oplatała ją jedwabnym kokonem od stóp aż do szyi a czarne włosy, ufryzowane w równe loki, łaskotały ozdobioną srebrną biżuterią szyję. Zdawała sobie sprawę, że wygląda jak porcelanowa laleczka, lat maksymalnie dwadzieścia, łatwa do przeoczenia i zdeptania.
- Cóż za wspaniała uroczystość - skomentowała jedynie, a gdy Perseus zaoferował jej ramię, przyjęła je bez namysłu, sięgając jeszcze w przelocie po ostatni kieliszek szampana. Wypiła go powoli, zerkając gdzieś w bok, by z doskonale udawanym uśmiechem pokazać swe wzruszenie tańcem młodej pary. - Dobrze się bawisz? - spytała chwilę później, gdy Avery, zgrabnie lawirując wśród tłumu coraz weselej bawiących się gości, prowadził ją prosto na parkiet. Jak za pradawnych, niewinnych czasów, gdy prosił ją do tańca na Balach Bożonarodzeniowych, by mogli szeptem wymienić niezbyt przychylne opinie dotyczące towarzyszących im przy stole drugorocznych Ślizgonów. Od tamtych beztroskich chwil dzieliły ich całe lata, ale w obecnej pozie Deirdre wizualnie zdawała się żywcem przeklejona z niewinnej przeszłości, gdzie jedynymi występkami były ich postępujące plany wdarcia się do Działu Ksiąg Zakazanych.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]09.02.17 21:52
Ten wieczór miał być spokojnym wieczorem, pełnym radości i wszystkich innych niezwykle ulotnych uczuć, które zazwyczaj tonęły gdzieś w grafitowym morzu codzienności. Ten wieczór miał się wyłamać z ram kwietniowych norm, był wszak odpowiednim momentem na zakończenie ciszy, która wkradła się do dworu w Shropshire i panowała tam niepodzielnie - zaledwie tydzień, nic wielkiego, a jednak konieczność robienia dobrej miny do złej gry w miejscu, w którym powinni błyszczeć razem, podobała mu się jeszcze mniej niż skrywany pod rękawem wyjściowej szaty blednący ślad po poparzeniu judaszowymi płomieniami. Nic wielkiego, dzień jak co dzień, po prostu kolejny akt niekończącego się przedstawienia jednostek idealnych, występujących w niesamowicie dopasowanym duecie, nie powinno być w tym niczego trudnego, skoro ludzie o statusie Avery'ego od dziecka karmieni byli etykietą, by od zawsze wiedzieć, że ze sceny nie schodzą praktycznie nigdy, a dopóki ciężka kurtyna nie opadnie aż do samej podłogi, gra pozorów musi trwać - choćby niebo miało runąć.
Zmienił taktykę. Zamiast wyrażać wprost swojej silnej dezaprobaty graniczącej z otwartym sprzeciwem wobec pomysłu uczestnictwa Lilith w gonitwie, sam zrezygnował z podniebnych lotów i polowania na lilie wodne, odcinając tym samym możliwość konkurowania swojej słodkiej małżonce, która nie powinna być częścią podobnych rozrywek, nie, jeśli właśnie on sobie tego nie życzył. Usta martwiały w uśmiechu pozbawionym ciepłej nuty, nie ratował go nawet szampan, gdy ze względu na korzenie młodej lady Avery został zobowiązany do rozmowy z jej rodziną, tą samą, z którą relacje zamiast ocieplać się stopniowo, lodowaciały jeszcze bardziej. Polityka najprawdopodobniej powinna pozostać poza murami posiadłości, nie powinna mieć wpływu na nastroje gości, którzy reprezentowali przeróżne, często skłócone ze sobą rody, jednak ten wieczór, choć miał być inny, odmawiał udostępnienia swojej magii Perseusowi, który czując, że nie zniesie w stoickim spokoju więcej obłudy Greengrassów, wymówił się potrzebą zaczerpnięcia powietrza i pozwalając Lilith spędzić trochę czasu z, o zgrozo, rodziną, pożeglował w kierunku tarasu stanowiącego niedoceniany punkt obserwacji socjologicznych.
Różowa suknia wyglądała niepoważnie. Jasny, pastelowy kolor kłuł go w oczy, uderzał swoim śmiesznym niedopasowaniem do tego, do czego przywykł i chociaż może stanowił element kamuflażu w oczach nieuważnych, zdaniem Perseusa tych lśniących, czarnych niczym skrzydło kruka włosów nie dało się przeoczyć - na pewno nie po tym, gdy już raz wsunęło się palce w lejące się pasma, by ze skrzętnie skrywanym zachwytem stwierdzić, że swoją fakturą nie przypominają niczego znanego dotąd. Jakże mógłby odmówić sobie rozrywki i nie zbliżyć się do niej?
- Cudownie - odpowiedział elokwentnie, gdy już ujęła jego ramię. Wszystko, co miał do powiedzenia, powiedział jej już stalowoszarymi tęczówkami. Nie chciał dławiących uprzejmości, pytań o Lilith, syntetycznego zainteresowania mirem domowym ani powodem, dla którego odmówił wskoczenia na siodło jednego z aetonanów. - Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się urażony, jeśli pozwolisz mi ze sobą zatańczyć - dodał już bardziej wylewnie, lawirując sprawnie pomiędzy kolejnymi parami w drodze na parkiet, w końcu pytanie (stwierdzenie?) było zaledwie kurtuazją nadającą miękkiego wydźwięku decyzji, którą już podjął. I nawet dobór słów okazał się być zaskakująco adekwatny, wszak towarzyszący Deirdre lord Selwyn był nikim.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]10.02.17 18:30
/po spacerze w ogrodzie

Przyjemnie było się wyłączyć od zgiełku ludzi, chodząc po zadbanych alejkach ogrodu. Skąpanego w delikatnym półmroku, przywodzący na myśl najromantyczniejsze emocje, jakie można wzbudzić w drugim człowieku. Tak sądziłem, choć ta konkretna myśl oddalała się ode mnie wraz z kolejnym krokiem prowadzenia Victorii pod ramię. Dobrze było ją spotkać po takim czasie rozłąki, kiedy to nasze spotkania były bardziej niż niestosowne. Brakowało mi tego kontaktu, nawet jeśli dość nikłego. Mieszał się on na zmianę z dziwnym odczuciem niepewności w kontaktach z Parkinsonówną; nadal pamiętałem ją jako małe dziecko. Dodatek do starszego brata, bycie młodszą siostrą przyjaciela. Na przestrzeni kolejnych lat nie umknęło mojej uwadze powolne dojrzewanie, zmiana z mało zauważanej dziewczynki w dorosłą, rozkwitającą kobietę. Tym dziwniejsza wydawała się świadomość zerwanych zaręczyn, jednak to był niewłaściwy temat na kontynuację wyważonej rozmowy. Szczególnie, że naprawdę zaczęliśmy się dogadywać, a czas tak przyjemnie płynął zmuszając nas wreszcie do skrycia się w połach namiotu.
Poprowadziłem ją do środka odnotowując znaczący wzrost temperatury. Pary powoli zbierały się w sali bankietowej zapełniając ją w coraz większych ilościach. Rozbrzmiewała właśnie spokojna, stonowana melodia wprawiająca w ruch niektórych z gości. Obserwowałem ten tłum przyłapując się na tym, że szukam wzrokiem tej jednej sylwetki, którą prędzej czy później spodziewałem się ujrzeć. Po kilkudziesięciu sekundach bezsensownego bezruchu oraz milczenia uśmiechnąłem się ledwo dostrzegalnie i obróciłem ciało w kierunku towarzyszki.
- Droga Victorio, czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt towarzysząc mi w tańcu? – spytałem, kłaniając się nisko oraz wyciągając ku niej swoją dłoń. Wyczuwszy jej ciepło uniosłem się prowadząc nas na parkiet. Nie wiedząc jeszcze, że zaraz rozpocznie się taneczny konkurs. Na razie wirowaliśmy razem z innymi parami w sposób wyważony, ale dziwnie milczący. To prawdopodobnie przez moje kolejne zawieszenie między rzeczywistością a przeszłością, której nie potrafiłem już zmienić. Odczuwałem mocne spięcie i choć technicznie mojemu tańcu nie mogłem niczego zarzucić (oprócz drobnych, sporadycznych potknięć jak u każdego), tak jak prowadzeniu partnerki, tak nie potrafiłem zdobyć się na elastyczność oraz gładkość w ruchach z powodu skupienia na zupełnie innej orbicie.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]10.02.17 19:28
Jak tak stali przy winku, to uśmiechała się przyjaźnie do wszystkich, ale nie wszyscy jej odpowiadali tym samym. Wielu szlachciców traktowało takie wesela jak kolejną okazję do nawiązywania kontraktów i pewnie połowa z nich była kontraktami narzeczeńskimi. Dość obserowoać zestresowane panny na wydaniu, które wypatrywały być może swoich przyszłych kandydatów. Dziś niejedno serduszko miało mocniej zabić na widok jakiegoś uroczego młodzieńca. Dżentelmenów było wielu, ale sama panna Havisham to się interesowała tylko jednym. Ale jak Titus brał kieliszki, to rozejrzała się i rzeczywiście dojrzała kilku zacnych innych panów. Nie ogladała się za nimi jednak za dużo, bo ona tutaj nie przyszła męża szukać, chociaż może wróżby chciałyby dla niej inaczej.
Polci dużo nie trzeba było, żeby być zadowoloną z zaistniałego konkursu. Sama się pcha na parkiet, chcąc jak najprędzej zdobyć laury i wygrać wszystko. Jest przecież przekonana, że mimo tak krótkiego, bo aż trzy dniowego kursu, jednak będzie w stanie zaprezentować najlepsze na świecie przygotowanie do tego wyniosłego i eleganckiego tańca jakim jest walc. Już ją Titek ciągnie, już kładzie dłoń tam gdzie najwygodniej i już uśmiecha się czarująco.
- A jak nie wygramy to nie zrobimy ci obciachu? Żeby nikt później nie mówił, że Olivandery nie umieją tańczyć - uśmiecha się, trochę ten uśmiech później skrywa, bo przecież lol, to ma być powazny taniec.


    I get down to Beat poetry  ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines ©️endlesslove
Polly Havisham
Polly Havisham
Zawód : piecze ciastka w Słodkiej Próżności
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
I've been smoking dream dust
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1033-polly-havisham#5949 https://www.morsmordre.net/t6967-pan-darcy-ii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f130-robert-adam-st-28-6 https://www.morsmordre.net/t1128-pola-havisham#7455
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]10.02.17 20:48
po złożeniu życzeń

Targowisko próżności.
W głowie wciąż dudnił mi przytłaczający gwar kurtuazyjnych rozmów, lakierowanych fałszywymi uśmiechami. Zewsząd słychać było konwersacje papierowe do tego stopnia, że aż czułem na plecach ciarki. Konwersacje, o które przecież i ja dbałem, próbując je podtrzymywać za pomocą tak wyświechtanych tematów, iż była to droga przez mękę. Ze względu na stan mojego zdrowia nie mogłem wziąć udziału w polowaniu, więc pozostało mi jedynie rzucać tęskne spojrzenia w stronę uśpionego wzgórza oraz zabawiać Calanthe (przede wszystkim) tudzież znajomych (czasem również nieznajomych). Nie miałem dzisiaj nastroju na brylowania na salonach, ale nie śmiałbym nie pojawić się na ślubie mojej najdroższej Inary.
Dzielnie odgrywałem więc swoją rolę. Jednak moje nastawienie pozostało niezmienne - mierzwili mi ci wszyscy ludzie w strojach przesadnie wystawnych, podszywanych zadufaniem. Ludzie przebrani za lepsze wersje samych siebie - na czele ze mną. Kosztowną, elegancką szatę w odcieniu zgniłej zieleni zamówiłem specjalnie na tę okazję. Darowałem sobie zbędną ekstrawagancję i postawiłem na klasykę.
Zrekompensowałem sobie cierpienie w milczeniu, pozwalając sobie na wypicie o jeden kieliszek wina za dużo. Czerwień chybotała się przyjemnie, rozlewając się na szklanych ściankach, a chwilę później otaczające mnie kolory zaczęły zlewać się w jedno, płynąc w powietrzu jak wielobarwne szarfy tańczące na wietrze.
Co prawda daleko mi było do stanu nietrzeźwości, lecz procenty ośmieliły mnie do tego stopnia, iż gdy tylko znalazłem się w pobliżu parkietu, a moja narzeczona zniknęła gdzieś w towarzystwie zbyt głośno chichoczącej znajomej, bezbłędnie odnalazłem drogę do osoby, z którą już wcześniej skrzyżowałem spojrzenia.
- Słyszałem, że zostałaś dziś pierwszą przegraną - stanąłem u jej boku, po prawej stronie - w ramach powitania uśmiechnąłem się (nazbyt) szeroko, a w moim głosie rozbrzmiało rozbawienie (bądź uszczypliwość - zależenie od interpretacji). O ile mogę snuć domysły na temat tego, co pomyślała sobie Wynonna przybywając na metę jako druga, to obstawiałbym, iż poczuła się jedynie cholernie zawiedziona. Gorycz porażki, gdy przed nosem miało się wygraną, jest szczególnie dotkliwa. Ja sam przekonałem się o tym zresztą całkiem niedawno - przy podobnej okazji - podczas ślubu Tristana, gdzie również przypadło mi zaszczytne drugie miejsce. - Zaspokoiłaś już na dzisiaj zew rywalizacji? - mam nadzieję, że nie. Bo mam ogromną ochotę skraść jej ten jeden taniec. Jak za dawnych lat.
I choć może zabrzmiało to odrobinę enigmatycznie, to wiem, że poprawnie rozszyfruje moje pytanie (aka zawoalowane zaproszenie).
Mortimer Flint
Mortimer Flint
Zawód : niebieski ptak, kolekcjoner wspomnień
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
les monstres aussi
tombent amoureux.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1830-mortimer-flint https://www.morsmordre.net/t2260-blodeuwedd#34252 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-leicestershire-dworek-w-lesie-charnwood https://www.morsmordre.net/t4041-skrytka-bankowa-nr-478#78789 https://www.morsmordre.net/t4072-m-i-flint#78986
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]10.02.17 20:59
Chociaż w zaproszeniu na uroczystość było zaznaczone, że państwo Burke mogą zabrać ze sobą dzieci, które bawiłyby się do wczesnych godzin wieczornych wraz z resztą gości, postanowili chytrze nie informować o tym fakcie bliźniaczek. Ciągle ktoś z rodziny musiałby mieć je na oku. Brak dzieci, równał się brakowi dodatkowych obowiązków i możliwością swobodnej zabawy. O ile swobodną zabawą można nazwać negocjacje z własnym mężem dotyczące ruszenia na parkiet. Ziva musiała użyć stosownych argumentów, aby przekonać Edgara do wzięcia udziału w konkursie tanecznym. Lord Burke wziął sobie za żonę Crouch’ównę, która niegdyś nie stroniła od sabatów. Powinien wiedzieć, że to ciągnie za sobą pewne konsekwencje. Trzymając Edgara po rękę, weszli na parkiet. Po minach można było bez trudu rozpoznać, kto jest głównym pomysłodawcą.
- Gdybyś się nie zgodził, musiałabym rzucić na Ciebie klątwę Imperius. - powiedziała na tyle cicho, aby tylko mąż mógł ją usłyszeć. Zachowywała przy tym całkowitą powagę, aby po chwili lekko się zaśmiać. - Albo znaleźć sobie innego partnera. Co byłoby gorsze? - spytała rozbawiona, przylegając do męża i kładąc dłoń na niego klatce piersiowej. Humor bardzo jej dopisywał. Być może było to częściowo spowodowane wypitym szampanem, którym raczyła się podczas nieobecności Edgara. Podniebny wyścig trwał dla niej wieczność. Chociaż to były jedne z rozrywek, w których członkowie rodu Burke rzeczywiście chętnie brali udział, to na Merlina, wesele jest przecież od tańczenia, a nie od jakiś zawodów na aetonanach. Pięć lat spędzonych w otoczeniu mieszkańców Durham, a dalej można było dostrzec wiele cech, odróżniających ją od rodowitych Burke’ów.


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]10.02.17 21:25
Wynonna zawsze czuła, że odstaje. Zwłaszcza wśród osób podobnych jej statusowi. Przejmowało ją dziwne wrażenie, że zdecydowanie lepiej wychodziło im odgrywanie przydzielonych roli, choć i ona starała się mocno, by swoją odgrywać nienagannie. Minuty spędzane na słodko-uprzejmych rozmowach, tak mocno przekłamanych, tak mocno nie mających znaczenia często sprawiały, że spokojnie wolałaby stanąć teraz do walki z wściekłym hipogryfem, niż podziwiać haft na nowej suki którejś z dam. Nie miała jednak wyboru. A nawet gdyby miała, pewnie dziś też stałaby niedaleko parkietu z kieliszkiem wina prowadząc nużącą rozmowę z mało interesującym lordem. Inara Carrow – teraz już Nott – była bliską jej osobą, nie godziło się nie dzielić z nią dnia, który na zawsze miał zmienić jej życie. Drugie miejsce w wyścigu na aetonach smakowało gorzko. Jak zawsze, gdy ktoś zgarniał ci wygraną sprzed nos. Jeszcze bardziej, gdy tym kimś był Tristan Rosier. Burke powstrzymała się przed głośnym prychnięciem, gdy wspomnienie jego jednostki przetoczyło się przez jej myśli. Nakarmiła się krótkim epitetem, które dodała przed jego naziwskiem. Cholerny Rosier, przemknęło przez jej głowę, w momencie gdy unosiła kielich do ust. Pozwoliła by kilka kropel ciekłego rozluźnienia spłynęło po jej gardle. I właśnie w tym momencie dostrzegła obok siebie znajomą postać.
Zielone tęczówki szybko zogniskowały się na nowym towarzyszu. Ledwie widoczny grymas przemknął przez jej twarz, gdy skrzywiła się z niezadowoleniem. Do wychwycenia tylko dla wprawnych znawców jej jednostki. Nie skomentowała jednak tego, odwracając wzrok i przenosząc spojrzenie na dwójkę swoich przyjaciół zmierzających na parkiet. Zmarszczyła lekko brwi nie potrafiąc sklasyfikować ogarniającego ją uczucia, jednocześnie powracając do rzeczywistości i obecnego tu i teraz dzięki sławom Mortimera. Znów spojrzała na niego. Prawy kącik ust leciutko na kilka sekund uniósł się ku górze.
-To głód, którego nie potrafię zaspokoić, Mortimerze. – odpowiedziała spokojnie, prawdziwie, czując, że może podzielić się z nim tym faktem. A może bardziej nawet mając wrażenie, że on sam już dawno zdążył rozgryźć te cechę jej jednostki. Uniosła kielich do ust by po chwili odstawić go na bok. Spokojnie, ufnie ułożyła dłoń na jego ramieniu. – Mam nadzieję, że nie straszne ci są podeptane palce. – dodała lekko, gdy w oczach zatańczyły ogniki. Wracając słowami do dni, kiedy nagminnie deptała go po palcach. Wtedy, gdy ich jedyną widownia były liście rosnące na drzewach i krzewach ogrodu. Wtedy, kiedy życie zdawało się jedynie odrobinę bardziej przychylne człowiekowi.


You say

"I can fix the broken in your heart You're worth saving darling".
But I don't know why you're shooting in the dark I got faith in nothing.


Wynonna Burke
Wynonna Burke
Zawód : Łowca rzadkich ingrediencj, ex alchemik
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Im difficult, but I promise
I'm worth it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Snow Queen
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3517-wynonna-persephone-burke https://www.morsmordre.net/t3530-tryton#61808 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3531-wynonna-burke#61812
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]10.02.17 22:26
Z przemiłego spaceru w ogrodzie, wraz z lordem Black, udałam się w stronę sali balowej, gdzie na parkiecie wirowało już kilka par. Pozwoliłam się zaprowadzić do środka, sama dyskretnie rozglądałam się w poszukiwaniu znajomych twarzy, a jedyne kogo udało mi się dostrzec, to mojego kuzyna, w towarzystwie jakiejś pięknej panny, której nigdy wcześniej nie widziałam na salonach. Spojrzałam na nich z lekkim zainteresowaniem, zapamiętałabym taką osobę, ale znikąd nie mogłam przypomnieć sobie jej twarzy. Będę musiała później wypytać o wszystko swojego kuzyna. Ze szczegółami!
Nie zwracałam zbytniej uwagi przez chwilę na swojego towarzysza, on również zdawał się być pochłonięty rozglądaniem po sali, co również nie umknęło mojej uwadze. Byłam spostrzegawczą kobietą, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Szkoda, że nie wiedziałam o czym teraz myślał i czego wyglądał, bo zapewne gdybym wiedziała - nie byłabym tym faktem zbytnio zadowolona.
Zwrócił na siebie moją uwagę w momencie gdy zaprosił mnie do tańca. Uśmiechnęłam się ciesząc w głębi duszy, bo ostatnie czego chciałam, to podpierać ściany i patrząc, jak inne pary wirują na parkiecie. Nie po to założyłam tak piękną suknie i tak ładne buciki na obcasie (niewielkim jak na moje standardy, ale jednak), o które walczyłam zaciekle z Marcelem, by teraz nie móc się pokazać. Dlatego położyłam swoją dłoń na jego dłoni, dygając grzecznie i schylając ku niemu swoją głowę.
- Będzie mi bardzo miło, lordzie - odpowiedziałam.
Znów pozwoliłam, aby poprowadził mnie na środek i rozpoczęliśmy. Zdawało się, że nasze nogi i ciało układało się w naturalny sposób do odpowiednich figur, jakbyśmy w ogóle nie musieli o tym myśleć. A tak naprawdę wszystko było dokładnie wyćwiczone, każdy krok, każdy ruch głową, każdy obrót, wszystko. Nadal pamiętam, gdy w rodzinnej posiadłości spędzałam długie godziny na szkoleniu swojego tańca. Było to przecież tak bardzo niedawno, w końcu mój debiut miał miejsce jakieś dwa lata temu, a przed nim każdą wolną chwilę poświęcałam na to, by ćwiczyć. W końcu jako Parkinsonówna musiałam prezentować się idealnie, tak jak teraz i zawsze.
Milczeliśmy. Nie rozpoczynałam rozmowy, czekając aż mój partner się do mnie zwróci. Nie był moim kuzynem czy innym mężczyzną, przy którym mogłabym sobie pozwolić na chwilę swobody i chociaż znał mnie od małego, już dawno postawiłam sobie za cel, że przy nim będę idealna. I miałam nadzieję, że nie zawiodłam i nie pokazałam mu się ze złej strony. Więc znając zasady nie ważyłam się odezwać, dopóki on nie rozpoczął. A spoglądając na jego twarz miałam wrażenie, że myślami jest gdzieś daleko. Dalej niż ja, niż ta sala, czy ta posiadłość.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]10.02.17 23:46
Po wyścigu potrzebował chwili by doprowadzić się do ładu i względnego składu. Potem przy pomocy starego dobrego Porta Creare przemknął pomiędzy korytarzami do takowych ekscesów nieprzystosowanych, a wszystko po to by umknąć ojcowskim ślepiom. Tata zawsze bardzo do siebie brał efekt każdej rywalizacji związaną z aetonanami i cóż, w tym momencie przeżywał  trudne chwile przez wzgląd na zwycięstwo Rosierów na JEGO koniach wyczekując tylko oblicza swych dzieci którzy nie poratowali swego honoru w weselnej zabawie. Adrien na szczęście należał do rozsądnych istot i rozsądnie miał w planach unikać zagrożenia do momentu w którym wuj lub matka nie ugłaskają lwa. W ty celu przechodził przez kolejne wyczarowane drzwi, które zmaterializowały się niefortunnie metr ponad poziom trawnika. Niezrażony tym Carrow pchnął je i niczym młodzik przerzucił przez nie swoje nogi podpierając się na progu ręką. Przez krój szaty ledwie zachował równowagę - i całe szczęście bo by się trochę zbłaźnił przed służącą co stała i w zdziwieniu rejestrowała to co się przed nią wydarzyło. Adrien nie zrażony zdemaskowaniem uśmiechnął się do niej.
- Ach te przeciągi, doprawdy...proszę na nie uważać bo pora sprzyja infekcjom. A teraz...pani wybaczy. Moja córka wyszła za mąż i mnie oczekują - zapowiedział z troską domykając za sobą wyczarowane drzwi by następnie zniknąć w korytarzach. Tak, zdecydowanie wyścig zrobił mu na dobrze.
Pojawił się na parkiecie, wierzchem dłoni zaczesując kąsane nieśmiałą siwizną blond kosmyki do tyłu. Jego czujne oczy wyłapały ruch - pewny, śmiały, swobodny. Właścicielką tego kroku był nie kto inny jak...
- Lady Rosier - odwzajemnił powianie zgodnie z wymaganą etykietą - Im dłużej lady się przyglądam, tym bardziej napawa mnie przekonanie co do tego, że z zazdrości róże w rodzinnych ogrodach zakwitną wcześniej - dodał swobodnie, mierząc jej lico swymi młodymi oczami zza których wyglądało w tym momencie coś niepokornie nęcącego.
- Och, droga lady, nic bardziej mylnego...Chyba, że do zaznania lady towarzystwa również wymagana jest asysta lady brata - wystawił ku niej rękę w geście jakim to mężczyźni offerują taniec obranej za towarzystwo damie, a w jego głosie pobrzmiewała jakaś wyrafinowana wyzywająca nuta - naturalnie nie przypadkowa i nieprzypadkowo nawiązująca do obrazu brata i siostry na grzbiecie jednego z aetonanów. Jeśli jego zaproszenie do towarzstwa w pląsach zostało przyjęte to uzdrowiciel zaczął prowadzić niezobowiązującym lekkim, wolnym krokiem po obrzeżach sali.
- Nie należy - jest z nim - poprawił w sposób łagodny, taki jaki poprawia się dzieci, kiedy w sposób nie właściwy ujmą sztućca przy stole. Różnica w tych pojęciach była znacząca - I zapewniam, lady, że nie da się umknąć uwadze rodzica z podobną łatwością, jaką można umykać przed narzeczonym... - dworował sobie trochę z uwagi lady Rosier, kiedy kątem oka dostrzegł kontur ojcowskiej sylwetki. Mało dyskretnie zerknął w jego kierunku mrużąc swe ślepia -...momentami to takie niewygodne, lecz co zrobić? W takich momentach wypada jedynie zniknąć w tanecznym tłumie, prawda...? - niby stwierdził, lecz nic nie wskazywało na to, że zamierzał coś narzucać młodej towarzyszce. Wszystko zależało od niej
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Parkiet [ślub] [odnośnik]11.02.17 0:03
Nie był zadowolony z wyników wyścigu, jednakże z chęcią wziąłby w nim udział kolejny raz, byle tylko odpuścić sobie następną atrakcję. Tańce. Doprawdy nie rozumiał skąd brał się w ludziach ten entuzjazm. Sam praktycznie nigdy w nich nie uczestniczył, jednak za namową żony, tym razem postanowił zrobić wyjątek. Przyszedł odrobinę spóźniony w umówione miejsce i, po krótkich przeprosinach, wszedł wspólnie z Zivą na parkiet. Miał ochotę stąd wyjść już po upływie niby nic nie znaczącej minuty. Przede wszystkim było tu o wiele cieplej niż na zewnątrz - wszystko przez otaczający go tłum arystokratów. Poza tym do jego uszu od razu dotarł irytujący szmer rozmów, przyprawiający jedynie o ból głowy. Zerknął pobieżnie na wcześniej przybyłych gości, krzywiąc się w duchu na widok tych nieszczerych uśmiechów i wypolerowanych bucików do tańca. Chciał odwrócić się na pięcie i wyjść, byleby nie brać udziału w tym cyrku, jednak z niewiadomych przyczyn (chwila słabości?) zgodził się tu przyjść, a że był człowiekiem dotrzymującym swojego słowa... nie wypadało mu się nagle wycofać. Nie pozostało mu nic innego jak zagryźć zęby i wytrzymać te parę chwil. - Może to nie byłby taki zły pomysł - mruknął, bo przecież ludzie pod działaniem klątwy Imperiusa wielokrotnie byli w stanie zrobić coś, w czym na co dzień nie byli najlepsi. Poza tym niczego nie pamiętali i w zasadzie to było sednem sprawy. Już nie skomentował drugiej propozycji Zivy, uważając ją za niedorzeczną. Jeszcze raz rozejrzał się pokrótce po sali, kątem oka zauważając jak na parkiet wchodzi jego siostra, równie sztywna co on sam, ale nie udało mu się pochwycić jej spojrzenia. Zauważył również Deirdre, jednak z nią nie miał ochoty rozmawiać. Nie teraz. Zamknął dłoń Zivy w delikatnym uścisku, drugą rękę układając na jej talii. O, Merlinie, niech to się szybko skończy pomyślał, wzdychając cicho pod nosem.
Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278

Strona 1 z 22 1, 2, 3 ... 11 ... 22  Next

Parkiet [ślub]
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach