Biuro Szefa Departamentu
AutorWiadomość
Biuro Szefa Departamentu
Biuro należące do Cadmusa Thicknesse, sprawującego kontrolę nad wszystkimi w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. To eleganckie, wyciszone pomieszczenie, w którym okazjonalnie wysłuchiwani są petenci, a pracownicy wzywani na dywanik. Thicknesse słynie z surowości, powołania do pracy i dbałości o szczegóły, nie toleruje wśród swoich pracowników niedociągnięć. Naprzeciw jego biurka znajdują się dwa miękkie krzesła przeznaczone dla jego rozmówców.
Na wizytę należy się wcześniej umówić - lub zostać wezwanym.
Na wizytę należy się wcześniej umówić - lub zostać wezwanym.
To był początek listopada, gdy na jednym ze szkockich zamglonych wzgórz Bones i Longbottom przekonywali wszystkich zgromadzonych, osoby powiązane ze służbami porządkowymi, że znajdują się w dobrej komitywie z szefami wszystkich biur Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Ponad dwa miesiące później Bones ujęto i zamordowano, a nielegalnie odsunięty od władzy Minister do dziś jest ścigany przez nową władzę. Czy naprawdę można było ufać każdemu? Kieranem targały mieszane odczucia, kiedy przyszło mu odczytać list od samego Szefa Departamentu, który wzywał go do stawienia się w jego gabinecie późną porą. Nigdy nie wiedział, jak właściwie powinien odbierać tego człowieka, ale obecnie jeszcze trudniej było mu to oszacować. Thicknesse jawił się jako człowiek w pełni oddany swojej pracy, surowy i wymagający, jednak nijak nie szło go przejrzeć. Bardziej zależało mu na zachowaniu praworządności czy na robieniu polityki? Na stanowisku, które zajmował, trzeba było sporo manewrować, jeśli nie chciało się podpaść świcie Ministra i zarazem utrzymać współpracę z jednostkami działającymi w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów na odpowiednim poziomie. Kieran również zdołał się przekonać, że posadzenie kogoś na wyższym stołku wiąże się nie tyle z większą odpowiedzialnością, co z masą nacisków ze strony tych bardziej wpływowych, co są postawieni jeszcze wyżej w hierarchii. Chciał przede wszystkim dbać o swoich ludzi, o interesy aurorów, a częściej musiał użerać się z tymi, co mieli prawo patrzeć mu na ręce.
Wciąż nie potrafił zapomnieć tego oświadczenia, które jego przełożony wydał po sprawie z Bones, odcinając się od jej nielegalnych działań. To była potwarz dla całego Biura Aurorów i krew go zalała, bo tak waleczna czarownica nie zasłużyła na to, aby w podobny sposób szargać jej imię. Za lata, kiedy wylewała z siebie krew, pot i łzy, za te wszystkie trudy, nie powinna skończyć w tak marny sposób, powieszona w celi ku uciesze prawdziwych zbrodniarzy. Oficjalnie musieli się od niej odciąć i tak po prostu, bez mrugnięcia okiem, władza wyrzekła się jej. Zachowanie podłe, niewdzięczne, ale z drugiej strony wszyscy wiedzieli, że to było konieczne, jeśli Thicknesse chciał zachować swoje stanowisko. Rineheart próbował wierzyć, że za taką polityczną zagrywką nie kryły się wielkie ambicje związane z dalszą karierą, lecz służyła ona temu, aby władza nad całym departamentem nie wpadła w złe ręce. Malfoy tylko szukał okazji, aby pozbyć się wszystkich niewygodnych dla nowej władzy. Nie próbował ukrywać, że to właśnie Departament Przestrzegania Prawa jest celem jego ataków, w czym zresztą dopomagali mu inni politycy z konserwatywnych rodów szlacheckich.
Wiadomość była krótka, mimo to stanowiła źródło wielu pytań. Brak wiedzy na temat powodu spotkania uniemożliwiał skuteczne przygotowanie się do konfrontacji. Snuł tylko przypuszczenia odnośnie tego, co może go czekać. Zostaną mu przydzielone nowe zadania? Dostanie nowe wytyczne co do organizacji Biura Aurorów lub nakaz o zaprzestanie śledztwa wobec jakiegoś lorda? A może otrzyma decyzję o degradacji na wcześniejsze stanowisko? Tworzenie coraz bardziej ponurych scenariuszy na nic mu się zda. Dziesięć minut przed wyznaczoną godziną opuścił własny gabinet i ruszył korytarzami w stronę pomieszczeń przeznaczonych do użytku Szefa Departamentu. Przeszedł przez cichy sekretariat i o czasie zapukał do drzwi biura. Dla własnego bezpieczeństwa trzymał różdżkę w prawej kieszeni płaszcza, nie potrafiąc zdobyć się na całkowite zaufanie.
– Jestem – przełożonego powitał krótkim stwierdzeniem oczywistości, czując potrzebę przełamania ciszy w jakikolwiek sposób, jeszcze zza drzwi, nim zdecydował się je otworzyć.
Wciąż nie potrafił zapomnieć tego oświadczenia, które jego przełożony wydał po sprawie z Bones, odcinając się od jej nielegalnych działań. To była potwarz dla całego Biura Aurorów i krew go zalała, bo tak waleczna czarownica nie zasłużyła na to, aby w podobny sposób szargać jej imię. Za lata, kiedy wylewała z siebie krew, pot i łzy, za te wszystkie trudy, nie powinna skończyć w tak marny sposób, powieszona w celi ku uciesze prawdziwych zbrodniarzy. Oficjalnie musieli się od niej odciąć i tak po prostu, bez mrugnięcia okiem, władza wyrzekła się jej. Zachowanie podłe, niewdzięczne, ale z drugiej strony wszyscy wiedzieli, że to było konieczne, jeśli Thicknesse chciał zachować swoje stanowisko. Rineheart próbował wierzyć, że za taką polityczną zagrywką nie kryły się wielkie ambicje związane z dalszą karierą, lecz służyła ona temu, aby władza nad całym departamentem nie wpadła w złe ręce. Malfoy tylko szukał okazji, aby pozbyć się wszystkich niewygodnych dla nowej władzy. Nie próbował ukrywać, że to właśnie Departament Przestrzegania Prawa jest celem jego ataków, w czym zresztą dopomagali mu inni politycy z konserwatywnych rodów szlacheckich.
Wiadomość była krótka, mimo to stanowiła źródło wielu pytań. Brak wiedzy na temat powodu spotkania uniemożliwiał skuteczne przygotowanie się do konfrontacji. Snuł tylko przypuszczenia odnośnie tego, co może go czekać. Zostaną mu przydzielone nowe zadania? Dostanie nowe wytyczne co do organizacji Biura Aurorów lub nakaz o zaprzestanie śledztwa wobec jakiegoś lorda? A może otrzyma decyzję o degradacji na wcześniejsze stanowisko? Tworzenie coraz bardziej ponurych scenariuszy na nic mu się zda. Dziesięć minut przed wyznaczoną godziną opuścił własny gabinet i ruszył korytarzami w stronę pomieszczeń przeznaczonych do użytku Szefa Departamentu. Przeszedł przez cichy sekretariat i o czasie zapukał do drzwi biura. Dla własnego bezpieczeństwa trzymał różdżkę w prawej kieszeni płaszcza, nie potrafiąc zdobyć się na całkowite zaufanie.
– Jestem – przełożonego powitał krótkim stwierdzeniem oczywistości, czując potrzebę przełamania ciszy w jakikolwiek sposób, jeszcze zza drzwi, nim zdecydował się je otworzyć.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
31 marca
Kiedy potrzebował go najwięcej, czas zdawał się kurczyć zupełnie niepostrzeżenie. Cadmus w takich chwilach zawsze sądził, że posiada go jedynie niewielką ilość. Był zmęczony, od wczesnych porannych godzin załatwiał kolejną sprawę za sprawą, próbując w jakikolwiek sposób przygotować się na to, co ma nadejść. Siwe - niegdyś brązowe włosy pozostawały w nieładzie od kolejnej teleportacji czy podróży, której się podjął. Pod piwnymi oczami odcinały się cienie, a czoło przecinała sieć zmarszczek. W zdobionej szklance znajdowała się krystaliczna woda z której pociągnął odrobinę pochylając się nad rozłożonym przed nim pergaminem. Na kilka chwil zaprzestał pisania gładząc w geście zamyślenia białą brodę. Tym razem nie dotykając równie białego wąsa. Kiedy pukanie rozniosło się po gabinecie nie uniósł głowy.
- Wejść. - polecił przesuwając piórem, zapisując jeszcze kilka rzeczy. Dźwięk skrobiącego pióra ustał, wraz z otwarciem przez Szefa Biura Aurorów drzwi do gabinetu. Odsunął od siebie kałamarz, odłożył też pióro, zapisany pergamin zwinął i cichym gwizdnięciem przywołał do siebie swoją sowę. Sprawnym ruchem przywiązał do nóżki zwierzęcia list i wstał by uchylić okno i wypuścić ją poza gabinet. Cichy trzask oznajmiał ponowne zamknięcie okna. Powrócił na swoje wcześniejsze miejsce, głową wskazując na krzesło naprzeciw. Było jeszcze wiele spraw do zrobienia, a czas jak zwykle nie był sojusznikiem. Był pewien czarów chroniących jego gabinet i tego, że nie istniała możliwość by ktokolwiek był w stanie podsłuchać rozmowę, którą właśnie zamierzał przeprowadzić. Splecione ze sobą dłonie położył na biurku pochylając się do przodu. Ostre, bystre spojrzenie zawieszając na mężczyźnie znajdującym się naprzeciw.
- Dobrze, że jesteś. Usiądź. - trudno było powiedzieć, czy prosi o to Kierana, czy też wydaje kolejne polecenie. - Zanim wyjaśnię sprawę - słyszałeś orędzie które Minister wygłosił kilka dni temu? - pytanie zawisło między nimi. Twarz Szefa Departamentu była nie do rozczytania, piwne oczy wpatrywały się spokojnie w znajdującego się naprzeciw czarodzieja.
| Mistrz Gry serdecznie wita. Rozgrywkę prowadzi Justine - w razie pytań zapraszam PW.
Czas na odpis wynosi standardowe 48 godzin - 5.02.2020 godz: 22:00, treść posta musi znajdować się w znacznikach “hide”
Kiedy potrzebował go najwięcej, czas zdawał się kurczyć zupełnie niepostrzeżenie. Cadmus w takich chwilach zawsze sądził, że posiada go jedynie niewielką ilość. Był zmęczony, od wczesnych porannych godzin załatwiał kolejną sprawę za sprawą, próbując w jakikolwiek sposób przygotować się na to, co ma nadejść. Siwe - niegdyś brązowe włosy pozostawały w nieładzie od kolejnej teleportacji czy podróży, której się podjął. Pod piwnymi oczami odcinały się cienie, a czoło przecinała sieć zmarszczek. W zdobionej szklance znajdowała się krystaliczna woda z której pociągnął odrobinę pochylając się nad rozłożonym przed nim pergaminem. Na kilka chwil zaprzestał pisania gładząc w geście zamyślenia białą brodę. Tym razem nie dotykając równie białego wąsa. Kiedy pukanie rozniosło się po gabinecie nie uniósł głowy.
- Wejść. - polecił przesuwając piórem, zapisując jeszcze kilka rzeczy. Dźwięk skrobiącego pióra ustał, wraz z otwarciem przez Szefa Biura Aurorów drzwi do gabinetu. Odsunął od siebie kałamarz, odłożył też pióro, zapisany pergamin zwinął i cichym gwizdnięciem przywołał do siebie swoją sowę. Sprawnym ruchem przywiązał do nóżki zwierzęcia list i wstał by uchylić okno i wypuścić ją poza gabinet. Cichy trzask oznajmiał ponowne zamknięcie okna. Powrócił na swoje wcześniejsze miejsce, głową wskazując na krzesło naprzeciw. Było jeszcze wiele spraw do zrobienia, a czas jak zwykle nie był sojusznikiem. Był pewien czarów chroniących jego gabinet i tego, że nie istniała możliwość by ktokolwiek był w stanie podsłuchać rozmowę, którą właśnie zamierzał przeprowadzić. Splecione ze sobą dłonie położył na biurku pochylając się do przodu. Ostre, bystre spojrzenie zawieszając na mężczyźnie znajdującym się naprzeciw.
- Dobrze, że jesteś. Usiądź. - trudno było powiedzieć, czy prosi o to Kierana, czy też wydaje kolejne polecenie. - Zanim wyjaśnię sprawę - słyszałeś orędzie które Minister wygłosił kilka dni temu? - pytanie zawisło między nimi. Twarz Szefa Departamentu była nie do rozczytania, piwne oczy wpatrywały się spokojnie w znajdującego się naprzeciw czarodzieja.
| Mistrz Gry serdecznie wita. Rozgrywkę prowadzi Justine - w razie pytań zapraszam PW.
Czas na odpis wynosi standardowe 48 godzin - 5.02.2020 godz: 22:00, treść posta musi znajdować się w znacznikach “hide”
- Kod:
[hide]treść posta[/hide]
Nie musiał długo czekać przed biurem, gdy tylko nadeszło zaproszenie, śmiało naparł na klamkę, aby chwilę później zamknąć za sobą drzwi. Wszedł do środka i jednym pobieżnym spojrzeniem przesunął uważnie po całym eleganckim wnętrzu, ostatecznie jednak wzrok skupiając na właścicielu tej ograniczonej przestrzeni. Nie uszedł jego uwadze fakt, że tuż po jego wejściu Thicknesse posłał sowę z listem i naprawdę chciał wiedzieć, do kogo i z jakimi wieściami. Czy ktoś jeszcze miał w ostatniej chwili dołączyć do ich spotkania? Przez ostatnie wydarzenia trudniej było uwolnić się od ciągłych podejrzeń, Ministerstwo Magii z każdym dniem stawało się coraz bardziej niebezpiecznym miejscem, ale nikt nie mówił o tym głośno, żeby się czasem nie narazić. Tylko szlachcice z konserwatywnych rodów przemierzali korytarze z wysoko uniesionymi czołami.
O nic nie zapytał, zamiast tego zgodnie z poleceniem usiadł na jednym z dwóch krzeseł znajdujących się przed biurkiem, nie spodziewając się, że obicie okaże się tak miękkie. Po drugiej stronie zasiadł gospodarz, przybierając pozę i poważną i władczą zarazem. Trudno było przejrzeć to ostre spojrzenie, które kierował. Rineheart z kolei czekał na jakiekolwiek wprowadzenie, lekko zgarbiony już z przyzwyczajenia. Nie był człowiekiem lękliwym, nie przestraszy go czyjeś spojrzenie, wciąż mógł w każdej chwili sięgnąć po różdżkę.
– Słyszałem – odpowiedział rzeczowo, beznamiętnie, próbując odseparować własne emocje w trakcie tej dyskusji, choć gdzieś w głębi niebieskich oczu kryła się pogarda. Kłamliwe wypowiedzi Malfoya były odrażające, wychwalał pod niebiosa zbrodniarzy i głosił oszczerstwa wobec prawdziwych bohaterów. Jemu nie było żal dwóch młodych szlachciców, co zginęli w płomieniach Szatańskiej Pożogi; sami zgotowali sobie ten los i winni byli tego, że obrali tak zgubną drogę powiązaną z czarną magią. Bardziej martwiło go to, że te dwa zgony mogą być powodem krwawego odwetu. Nikt nie wiedział, czego dotyczyły tajne obrady, które zwołał Malfoy, po Ministerstwie krążyły za to różne plotki. Czy może w tym celu został wezwany? Jedna z plotek głosiła, że to Biura Aurorów ma zostać pociągnięte do odpowiedzialności za tę tragedię. Kieran jednak nie zamierzał zadawać pytań, bezpieczniej było poczekać na dalsze słowa Thicknesse’a.
O nic nie zapytał, zamiast tego zgodnie z poleceniem usiadł na jednym z dwóch krzeseł znajdujących się przed biurkiem, nie spodziewając się, że obicie okaże się tak miękkie. Po drugiej stronie zasiadł gospodarz, przybierając pozę i poważną i władczą zarazem. Trudno było przejrzeć to ostre spojrzenie, które kierował. Rineheart z kolei czekał na jakiekolwiek wprowadzenie, lekko zgarbiony już z przyzwyczajenia. Nie był człowiekiem lękliwym, nie przestraszy go czyjeś spojrzenie, wciąż mógł w każdej chwili sięgnąć po różdżkę.
– Słyszałem – odpowiedział rzeczowo, beznamiętnie, próbując odseparować własne emocje w trakcie tej dyskusji, choć gdzieś w głębi niebieskich oczu kryła się pogarda. Kłamliwe wypowiedzi Malfoya były odrażające, wychwalał pod niebiosa zbrodniarzy i głosił oszczerstwa wobec prawdziwych bohaterów. Jemu nie było żal dwóch młodych szlachciców, co zginęli w płomieniach Szatańskiej Pożogi; sami zgotowali sobie ten los i winni byli tego, że obrali tak zgubną drogę powiązaną z czarną magią. Bardziej martwiło go to, że te dwa zgony mogą być powodem krwawego odwetu. Nikt nie wiedział, czego dotyczyły tajne obrady, które zwołał Malfoy, po Ministerstwie krążyły za to różne plotki. Czy może w tym celu został wezwany? Jedna z plotek głosiła, że to Biura Aurorów ma zostać pociągnięte do odpowiedzialności za tę tragedię. Kieran jednak nie zamierzał zadawać pytań, bezpieczniej było poczekać na dalsze słowa Thicknesse’a.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Nie spodziewał się, że sprawy potoczą się aż tak daleko. Ale teraz nie można było się już cofnąć. Każdy stawał kiedyś przed decyzją, która określała w jakiś sposób to, jakim tak naprawdę był człowiekiem. A Cadmus Thicknesse w ciągu ponad pięćdziesięciu lat zdążył się już poznać dostatecznie. Tak samo, jak określić kim był. Skinął krótko głową, kiedy Kieran potwierdził znajomość orędzia, które wygłosił Minister. Dobrze, to oszczędzało mu kilka chwil, które w innym wypadku musiałby poświęcić na wprowadzenie go w sprawę.
Poważne, piwne spojrzenie nie uciekło od twarzy Szefa Biura Aurorów.
- Dostaliśmy rozkazy. - zaczął ciężko, dłonie zacisnęły się w pięści. Powietrze zdawało się stężeć, a cisza, która otaczała tę dwójkę przecinana była jedynie przez tego, który zabierał głos. Tajne obrady odbyły się wcześniej, ale fakt, że rozmawiali dopiero teraz jasno wskazywał na to, że od postanowień które zapadły Departament Przestrzegania Prawa trzymano z daleka do ostatniej chwili. - Podjęto decyzję żeby zamknąć Londyn dla mugoli. Nakazano użyć siły, jeśli to będzie koniecznie. - prawie wypluł słowo, złość zaświeciła się w piwnych tęczówkach, dłonie zacisnęły się w pięści. Tylko na kilka chwil pozwolił by zapadło milczenie. - Poświęciłem dobre imię Bones, by ten Departament nie wpadł w ich brudne łapska. Ale nie zamierzam mordować ludzi dla ich chorej idei. - pewność i postanowienie biły z jego twarzy i oczu. Wpatrywał się świdrującym spojrzeniem w Kierana wypowiadając kolejne słowa. Zezwolenie na użycie siły było kolejną furtką - zwłaszcza przez tych, którzy zgadzali się z tą decyzją. Energicznie powstał z miejsca obchodząc krzesło na oparciu którego zacisnął dłonie. - Postanowiłem sprzeciwić się fałszywej władzy i uznać tą, która została wybrana prawdziwie. Departament Przestrzegania Prawa od dziś staje się jednostką podległą pod Ministerstwo Harolda Longbottoma. - zamilkł na chwilę z jego sylwetki biła pewność i postanowienie. Nie musiał kryć swoich przekonań, te biły od niego z mocą i siłą, której trudno było mu odmówić. Miesiącami znosił to, co Malfoy i jego pachołkowie robili z ich instytucją. Nadszedł jednak moment, w którym musieli powiedzieć dość. To był właśnie ten moment, nie godził się na to by zabijać i ranić ludzi, którzy nie zawinili niczym. Jedynie zjednoczeni, byli w stanie cokolwiek zrobić. - Chcę żeby Biuro Aurorów poszło razem z nami. Potrzebuję twojej pomocy, Kieranie. - przyznał całkowicie szczerze, milknąc ponownie wziął wdech i po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru w jego oczach przemknął cień niepewności. - Jaka jest twoja decyzja? - zapytał oczekując na decyzję, która należała już tylko do znajdującego się naprzeciw niego mężczyzny.
czas na odpis do 8.02. do godziny: 16:00
Poważne, piwne spojrzenie nie uciekło od twarzy Szefa Biura Aurorów.
- Dostaliśmy rozkazy. - zaczął ciężko, dłonie zacisnęły się w pięści. Powietrze zdawało się stężeć, a cisza, która otaczała tę dwójkę przecinana była jedynie przez tego, który zabierał głos. Tajne obrady odbyły się wcześniej, ale fakt, że rozmawiali dopiero teraz jasno wskazywał na to, że od postanowień które zapadły Departament Przestrzegania Prawa trzymano z daleka do ostatniej chwili. - Podjęto decyzję żeby zamknąć Londyn dla mugoli. Nakazano użyć siły, jeśli to będzie koniecznie. - prawie wypluł słowo, złość zaświeciła się w piwnych tęczówkach, dłonie zacisnęły się w pięści. Tylko na kilka chwil pozwolił by zapadło milczenie. - Poświęciłem dobre imię Bones, by ten Departament nie wpadł w ich brudne łapska. Ale nie zamierzam mordować ludzi dla ich chorej idei. - pewność i postanowienie biły z jego twarzy i oczu. Wpatrywał się świdrującym spojrzeniem w Kierana wypowiadając kolejne słowa. Zezwolenie na użycie siły było kolejną furtką - zwłaszcza przez tych, którzy zgadzali się z tą decyzją. Energicznie powstał z miejsca obchodząc krzesło na oparciu którego zacisnął dłonie. - Postanowiłem sprzeciwić się fałszywej władzy i uznać tą, która została wybrana prawdziwie. Departament Przestrzegania Prawa od dziś staje się jednostką podległą pod Ministerstwo Harolda Longbottoma. - zamilkł na chwilę z jego sylwetki biła pewność i postanowienie. Nie musiał kryć swoich przekonań, te biły od niego z mocą i siłą, której trudno było mu odmówić. Miesiącami znosił to, co Malfoy i jego pachołkowie robili z ich instytucją. Nadszedł jednak moment, w którym musieli powiedzieć dość. To był właśnie ten moment, nie godził się na to by zabijać i ranić ludzi, którzy nie zawinili niczym. Jedynie zjednoczeni, byli w stanie cokolwiek zrobić. - Chcę żeby Biuro Aurorów poszło razem z nami. Potrzebuję twojej pomocy, Kieranie. - przyznał całkowicie szczerze, milknąc ponownie wziął wdech i po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru w jego oczach przemknął cień niepewności. - Jaka jest twoja decyzja? - zapytał oczekując na decyzję, która należała już tylko do znajdującego się naprzeciw niego mężczyzny.
czas na odpis do 8.02. do godziny: 16:00
Był pewien, że tajne obrady zostaną zwieńczone rozkazami, dlatego pierwsze słowa Thicknesse’a nie zrobiłby na nim większego wrażenia. Na nowo odezwały się w nim domysły, choć na razie wolał spychać je na bok i czekać na kolejne słowa. Kiedy jednak czarodziej przed nim zacisnął swe dłonie w pięści, Kieran poczuł, że wszystkie najgorsze scenariusze, co zrodziły się w jego głowie, muszą być niczym wobec tego, co zaraz przyjdzie mu usłyszeć. W tym jednym geście dostrzegł ogrom złości i pewną dozę bezradności, przez co trudno było zignorować podobny znak. Prawda zaraz została mu wyjawiona i tym razem nie udało mu się zamaskować własnych emocji. Dokładnie czuł, jak na jego twarzy maluje się zaskoczenie, a w oczach zastyga niedowierzanie wraz z najważniejszymi pytaniami. Londyn to kilkumilionowa aglomeracja, więc jakim sposobem mieliby wykluczyć z niej mugoli? Czy już szykowano czystkę mającą obejmować stopniowo kolejne dzielnice? Jakież to chore plany powstały w umysłach zwyrodnialców parających się czarną magią? W pierwszej chwili chciał zerwać się z krzesła, aby wyrazić swój sprzeciw i oburzenie, podzielić emocjami, które targnęły jego duszą. Ostatecznie tylko drgnął, nie mogąc pozwolić sobie na gwałtowną manifestację, gdy pozostawał świadom jej bezcelowości, zamiast tego czujnym spojrzeniem przyglądając się temu, jak to jego przełożony wstaje, aby obejść własne krzesło i staną za nim z dumą. Musiał zachować spokój, myśleć trzeźwo, choć wspomnienie o Bones było uderzeniem w czuły punkt. Wcale nie był lepszy od szefa departamentu, mógł przecież sam zawalczyć o dobre imię swojej poprzedniczki, jednak powstrzymała go przed tym pieprzona polityka.
Starał się uporządkować własne myśli w milczeniu, przyjmując klarowną deklarację przełożonego. Gdyby podobne słowa padły tuż po szczycie w Stonehenge, być może wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale roztrząsanie przeszłości i szukanie w niej błędów nie jest żadnym ratunkiem, teraz muszą stawić czoła teraźniejszości. Obranie wspólnego stanowiska jest zaledwie początkiem, ale musieli dopełnić tej formalności, żeby w przyszłości wiedzieć, kto po jakiej stronie stoi. Kieran podniósł się na równe nogi i spojrzał wprost na Thicknesse’a, który ewidentnie oczekiwał jego odpowiedzi. Nigdy nie lubił górnolotnych słów, nie był w nich biegły, ale tym razem były konieczne.
– Biuro Aurorów pójdzie za Ministrem Longbottomem – odpowiedział stanowczo, pełen wiary w to, że wszyscy aurorzy staną na wysokości zadania, choć ci mniej lojalni mogli być źródłem problemów. Docierały do niego słuchy odnośnie tego, co mówią między sobą jego podwładni i wiedział, że większość z nich wybrała taką a nie inną ścieżkę kariery, aby działać dla dobra innych, chronić ludzi przed czarną magią. To nie była praca, lecz powołanie. Rineheart od początku uczestniczył w toczącej się wojnie. Nie mógł czynić tego jawnie, nikt nie mógł. Czy właśnie w tej chwili miało się to zmienić?
– Co właściwie zamierzasz? – spytał śmiało, bez ogródek, darując sobie uprzejmości. – Działanie jako tajna opozycja pod płaszczykiem lojalności? Wypowiedzenie posłuszeństwa? Zamach stanu? – śmierć samego Malfoya, który był jedynie marionetką, nie zmieni niczego, wraz z nim musieliby stłamsić całą konserwatywną szlachtę działającą wewnątrz ministerialnych struktur, a to wydawało się nierealne. Dalsze działanie w ukryciu też niczego nie zmieni, musieli podjąć wreszcie bardziej zdecydowane kroki. Wypowiedzenie posłuszeństwa i odseparowanie się od Ministerstwa Magii było jakąś opcją. – Kto jeszcze idzie za nami? Na pewno masz po swojej stronie resztę Departamentu? – trudno było oszacować, gdzie leży lojalność członków Wiedźmiej Straży czy Patrolu Egzekucyjnego. Nawet jeśli głowy tych instytucji wyrażą oparcie ze swojej strony, ich podwładni mogą mieć inne zdanie. Ludzie to zawsze najmniej pewny element podczas planowania. – Pozostajesz w kontakcie z Longbottomem? I czy znamy jakiekolwiek szczegóły odnośnie zamknięcia Londynu? – zadał kolejne pytanie, może padło ich zbyt wiele w zbyt krótkim czasie, ale musiał dowiedzieć się jak najwięcej, jeśli mieli zacząć działać szybko i sprawnie. Będzie musiał jeszcze tej nocy udać się do Oazy i poinformować o wszystkim Longbottoma i Gwardię Zakonu Feniksa.
Starał się uporządkować własne myśli w milczeniu, przyjmując klarowną deklarację przełożonego. Gdyby podobne słowa padły tuż po szczycie w Stonehenge, być może wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale roztrząsanie przeszłości i szukanie w niej błędów nie jest żadnym ratunkiem, teraz muszą stawić czoła teraźniejszości. Obranie wspólnego stanowiska jest zaledwie początkiem, ale musieli dopełnić tej formalności, żeby w przyszłości wiedzieć, kto po jakiej stronie stoi. Kieran podniósł się na równe nogi i spojrzał wprost na Thicknesse’a, który ewidentnie oczekiwał jego odpowiedzi. Nigdy nie lubił górnolotnych słów, nie był w nich biegły, ale tym razem były konieczne.
– Biuro Aurorów pójdzie za Ministrem Longbottomem – odpowiedział stanowczo, pełen wiary w to, że wszyscy aurorzy staną na wysokości zadania, choć ci mniej lojalni mogli być źródłem problemów. Docierały do niego słuchy odnośnie tego, co mówią między sobą jego podwładni i wiedział, że większość z nich wybrała taką a nie inną ścieżkę kariery, aby działać dla dobra innych, chronić ludzi przed czarną magią. To nie była praca, lecz powołanie. Rineheart od początku uczestniczył w toczącej się wojnie. Nie mógł czynić tego jawnie, nikt nie mógł. Czy właśnie w tej chwili miało się to zmienić?
– Co właściwie zamierzasz? – spytał śmiało, bez ogródek, darując sobie uprzejmości. – Działanie jako tajna opozycja pod płaszczykiem lojalności? Wypowiedzenie posłuszeństwa? Zamach stanu? – śmierć samego Malfoya, który był jedynie marionetką, nie zmieni niczego, wraz z nim musieliby stłamsić całą konserwatywną szlachtę działającą wewnątrz ministerialnych struktur, a to wydawało się nierealne. Dalsze działanie w ukryciu też niczego nie zmieni, musieli podjąć wreszcie bardziej zdecydowane kroki. Wypowiedzenie posłuszeństwa i odseparowanie się od Ministerstwa Magii było jakąś opcją. – Kto jeszcze idzie za nami? Na pewno masz po swojej stronie resztę Departamentu? – trudno było oszacować, gdzie leży lojalność członków Wiedźmiej Straży czy Patrolu Egzekucyjnego. Nawet jeśli głowy tych instytucji wyrażą oparcie ze swojej strony, ich podwładni mogą mieć inne zdanie. Ludzie to zawsze najmniej pewny element podczas planowania. – Pozostajesz w kontakcie z Longbottomem? I czy znamy jakiekolwiek szczegóły odnośnie zamknięcia Londynu? – zadał kolejne pytanie, może padło ich zbyt wiele w zbyt krótkim czasie, ale musiał dowiedzieć się jak najwięcej, jeśli mieli zacząć działać szybko i sprawnie. Będzie musiał jeszcze tej nocy udać się do Oazy i poinformować o wszystkim Longbottoma i Gwardię Zakonu Feniksa.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Kiedy Cadmus zamilkł w pomieszczeniu na kilka chwil zaległa cisza, którą przerywało jedynie miarowe odliczanie wskazówek drewnianego, wysokiego zegara ustawionego w gabinecie. Thicknesse wpatrywał się w szefa Biura Aurorów, oczekując jego decyzji - pozostawiając ją całkowicie w jego dłoniach. I gdy pogrążony w półmorku na nowo wypełnił dźwięk wypowiadanych przez Kierana słów, Cadmus wpatrywał się w niego jeszcze krótki moment, by skinąwszy głową na nowo zasiąść na zajmowanym wcześniej miejscu.
- Razem z Wizengamotem wydamy oświadczenie w którym zadeklarujemy oddanie praworządnie wybranemu Ministrowi. - odpowiedział na pierwsze z pytań. Kieran miał prawo do informacji i do odpowiedzi na to, co go niepokoiło, lub co było dla niego niejasne. Kolejne pytanie sprawiło, że na jego twarzy pojawił się odrobinę przepraszający uśmiech.
- Jej Ekscelencja Naczelna Magini Wizengamotu i wszyscy szefowie jednostek podlegających pod Departament Przestrzegania Prawa objęli to samo stanowisko. Zorganizuj jeszcze dziś spotkanie ze wszystkimi pracownikami Wizengamotu i naszego departamentu. Mam dla ciebie listę. Muszą dowiedzieć się jakie jest nasze stanowisko i muszą dowiedzieć się, co planuje Ministerstwo. A później muszą podjąć decyzję i muszą podjąć ją dzisiaj. Zostawiam to w twoich rękach, Kieranie. - widocznym było, że jego myśli i plany dzielą się na kilka dziejących się jednocześnie wątków. Mówiła też o tym wysłana na początku spotkania sowa. Minimalizacja czasu na konkretne zdania. Spotkania każdej jednostki oddzielnie, może nie zajęłoby więcej czasu. Ale zabrało kilka par sprawnych rąk, które Cadmus zaprzągł już do pracy. Na kolejne z pytań pokręcił ledwie zauważalnie głową.
- Stawiamy go niejako przed faktem dokonanym, nie mam pojęcia gdzie w tej chwili jest i a czasu nie jest wiele. - odchylił się opierając plecy o krzesło. Założył nogę na nogę i na nich ułożył splecione dłonie. - Znam go jednak trochę i wiem, że nie potrafi siedzieć kiedy należy działać. - posłał w kierunki Kierana łagodny uśmiech na wspomnienie Ministra z którym przyszło mu pracować wcześniej. - Pomijając powyższe, powołanie Malfoya na Ministra nie odbyło się zgodnie z prawem, a Longbottom nigdy nie złożył dymisji. Ministrem formalnie i legalnie jest nadal on, jego obowiązkiem jest nas przyjąć. - uśmiech jednak zniknął równie szybko jak się pojawił. Przez jego twarz ponownie przemknął cień. - Rozkazy Malfoya są jasne - chce żeby wyrzucić z Londynu wszystkich mugoli. Ten, kto stawi opór straci życie. Katem w tym wypadku będzie każdy, kto podejmie się wykonania tego polecenia. Kolejnym krokiem jest decyzja o wprowadzeniu obowiązkowej rejestracji. Planują powołać komisje, która będzie ją prowadzić. Londyn będzie dostępny dla tych, którzy w ich oczach na to zasługują. - ostatnie słowo prawie wypluł, a złość na nowo zawitała na jego twarzy. Nie godził się na taki stan rzeczy i na taki sposób działania. Dopuszczenie do informacji tak późno miało na celu zablokowanie ich zadań możliwie jak najbardziej.
czas na odpis: 10.02 godz: 16:00
- Razem z Wizengamotem wydamy oświadczenie w którym zadeklarujemy oddanie praworządnie wybranemu Ministrowi. - odpowiedział na pierwsze z pytań. Kieran miał prawo do informacji i do odpowiedzi na to, co go niepokoiło, lub co było dla niego niejasne. Kolejne pytanie sprawiło, że na jego twarzy pojawił się odrobinę przepraszający uśmiech.
- Jej Ekscelencja Naczelna Magini Wizengamotu i wszyscy szefowie jednostek podlegających pod Departament Przestrzegania Prawa objęli to samo stanowisko. Zorganizuj jeszcze dziś spotkanie ze wszystkimi pracownikami Wizengamotu i naszego departamentu. Mam dla ciebie listę. Muszą dowiedzieć się jakie jest nasze stanowisko i muszą dowiedzieć się, co planuje Ministerstwo. A później muszą podjąć decyzję i muszą podjąć ją dzisiaj. Zostawiam to w twoich rękach, Kieranie. - widocznym było, że jego myśli i plany dzielą się na kilka dziejących się jednocześnie wątków. Mówiła też o tym wysłana na początku spotkania sowa. Minimalizacja czasu na konkretne zdania. Spotkania każdej jednostki oddzielnie, może nie zajęłoby więcej czasu. Ale zabrało kilka par sprawnych rąk, które Cadmus zaprzągł już do pracy. Na kolejne z pytań pokręcił ledwie zauważalnie głową.
- Stawiamy go niejako przed faktem dokonanym, nie mam pojęcia gdzie w tej chwili jest i a czasu nie jest wiele. - odchylił się opierając plecy o krzesło. Założył nogę na nogę i na nich ułożył splecione dłonie. - Znam go jednak trochę i wiem, że nie potrafi siedzieć kiedy należy działać. - posłał w kierunki Kierana łagodny uśmiech na wspomnienie Ministra z którym przyszło mu pracować wcześniej. - Pomijając powyższe, powołanie Malfoya na Ministra nie odbyło się zgodnie z prawem, a Longbottom nigdy nie złożył dymisji. Ministrem formalnie i legalnie jest nadal on, jego obowiązkiem jest nas przyjąć. - uśmiech jednak zniknął równie szybko jak się pojawił. Przez jego twarz ponownie przemknął cień. - Rozkazy Malfoya są jasne - chce żeby wyrzucić z Londynu wszystkich mugoli. Ten, kto stawi opór straci życie. Katem w tym wypadku będzie każdy, kto podejmie się wykonania tego polecenia. Kolejnym krokiem jest decyzja o wprowadzeniu obowiązkowej rejestracji. Planują powołać komisje, która będzie ją prowadzić. Londyn będzie dostępny dla tych, którzy w ich oczach na to zasługują. - ostatnie słowo prawie wypluł, a złość na nowo zawitała na jego twarzy. Nie godził się na taki stan rzeczy i na taki sposób działania. Dopuszczenie do informacji tak późno miało na celu zablokowanie ich zadań możliwie jak najbardziej.
czas na odpis: 10.02 godz: 16:00
Czarodziejska społeczność potrzebowała takiej klarownej deklaracji ze strony najważniejszych organów Brytyjskiego Ministerstwa Magii. Ludzie musieli wiedzieć, że Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów wciąż pełni swoją misję, a służby porządkowe nie zostały pozbawione sumienia tylko z racji zmiany władzy. Wizengamot dalej dawał odpór chorej ideologii reprezentowanej przez Malfoya, który stanowisko Ministra zajął bezprawnie. Nie ulegało wątpliwości, że oświadczenie jest potrzebne, ale ważniejsze było to, aby słowa potwierdzić czynami. Rineheart mimowolnie zaczął rozmyślać o konsekwencjach odseparowania się tak istotnego departamentu od całej ministerialnej machiny, lecz trudno mu było oszacować, jak wielkie może przynieść to zmiany, na ile żyć wpłynąć. Jednak Thicknesse miał już po swojej stronie Pierwszą Czarownicę Wizengamotu oraz szefów wszystkich podległych mu jednostek i z pewnością rozważył wiele możliwości, choć nie sposób z całkowitą pewnością przewidzieć, jak się wszystko potoczy. Teraz należało przekonać do takich działań wszystkich pracowników, a Kieran miał w tym dopomóc. Skontaktowanie się z konkretnymi osobami nie będzie wielkim wyzwaniem, sporządzona lista ułatwi to zadanie, ale jak ma przemówić do innych, aby przekonać ich do poświęcenia wszystkiego dla słusznej sprawy? Większość chciała walczyć o prawe wartości, takie postanowienie towarzyszyło im choćby podczas wybrania ścieżki kariery. Podjęta decyzja wpłynie również na sytuację osób najbliższych. Już nie sposób uniknąć ryzyka.
– Zrobię wszystko, aby zebrać ludzi jak najszybciej – musiał zastanowić się, gdzie bezpiecznie będzie zgromadzić wszystkie osoby z listy, lecz najpierw będzie musiał uważnie się z nią zapoznać. Dzięki przynależności do Zakonu posiadał więcej informacji o zwyrodnialcach wspierających Voldemorta. Choć wątpił, aby na wspomnianej liście rzeczywiście mogło się pojawić jakiekolwiek podejrzane nazwisko. I tak zaraz jego myśli zaprzątnęła inna kwestia. Miał nadzieję, że Longbottom został już wtajemniczony w te plany, przynajmniej pobieżnie. – Jestem w stanie skontaktować się z Ministrem i powiadomić go o wszystkim, nim oświadczenie zostanie wydane – oznajmił zgodnie ze stanem faktycznym, posłanie wiadomości poprzez wyczarowanie patronusa zajmie zaledwie chwilę. Gdyby miał więcej czasu, osobiście udałby się do Oazy i poprosił o rozmowę w cztery oczy, ale wiedział, że ciąży na nim obowiązek zorganizowania spotkania z pracownikami departamentu.
Nawet jeśli rozkazy Malfoya były jasne, to sposób ich wykonania wciąż pozostawał niewyjaśniony. Jak mieliby tego dokonać? Pozbycie się wszystkich mugoli z Londynu przy ich liczebnej przewadze – toż to absurd! I jak niby brytyjska strona chciałaby wyjaśnić podobne przedsięwzięcie przed Międzynarodową Konfederacją Czarodziejów? Malfoy czuł się już tak pewnie, by ignorować zapisy Kodeksu Tajności? Segregacja czarodziejów według czystości krwi rozpoczęła się podczas czystek personalnych w samym Ministerstwie, ale władza chciała się posunąć jeszcze dalej.
– Czy padły jeszcze jakieś inne rozkazy? – zadał kolejne pytanie, choć czuł, że powinien być bardziej konkretny. – Jakiekolwiek wytyczne odnośnie Ministra Longbottoma lub Zakonu Feniksa? – doprecyzował szybko, kierując jeszcze bardziej uważne spojrzenie na szefa departamentu. Kieran obawiał się, że pewne nazwiska mogły wypłynąć, a na biurku Malfoya czekały już fałszywe dowody, zeznania, a nawet gotowe wyroki. Jeśli ktokolwiek z organizacji był zagrożony, chciał jak najprędzej wysłać ostrzeżenie. Rozchodziło się w końcu o zwykłych czarodziei i zwykłe czarownice.
– Zrobię wszystko, aby zebrać ludzi jak najszybciej – musiał zastanowić się, gdzie bezpiecznie będzie zgromadzić wszystkie osoby z listy, lecz najpierw będzie musiał uważnie się z nią zapoznać. Dzięki przynależności do Zakonu posiadał więcej informacji o zwyrodnialcach wspierających Voldemorta. Choć wątpił, aby na wspomnianej liście rzeczywiście mogło się pojawić jakiekolwiek podejrzane nazwisko. I tak zaraz jego myśli zaprzątnęła inna kwestia. Miał nadzieję, że Longbottom został już wtajemniczony w te plany, przynajmniej pobieżnie. – Jestem w stanie skontaktować się z Ministrem i powiadomić go o wszystkim, nim oświadczenie zostanie wydane – oznajmił zgodnie ze stanem faktycznym, posłanie wiadomości poprzez wyczarowanie patronusa zajmie zaledwie chwilę. Gdyby miał więcej czasu, osobiście udałby się do Oazy i poprosił o rozmowę w cztery oczy, ale wiedział, że ciąży na nim obowiązek zorganizowania spotkania z pracownikami departamentu.
Nawet jeśli rozkazy Malfoya były jasne, to sposób ich wykonania wciąż pozostawał niewyjaśniony. Jak mieliby tego dokonać? Pozbycie się wszystkich mugoli z Londynu przy ich liczebnej przewadze – toż to absurd! I jak niby brytyjska strona chciałaby wyjaśnić podobne przedsięwzięcie przed Międzynarodową Konfederacją Czarodziejów? Malfoy czuł się już tak pewnie, by ignorować zapisy Kodeksu Tajności? Segregacja czarodziejów według czystości krwi rozpoczęła się podczas czystek personalnych w samym Ministerstwie, ale władza chciała się posunąć jeszcze dalej.
– Czy padły jeszcze jakieś inne rozkazy? – zadał kolejne pytanie, choć czuł, że powinien być bardziej konkretny. – Jakiekolwiek wytyczne odnośnie Ministra Longbottoma lub Zakonu Feniksa? – doprecyzował szybko, kierując jeszcze bardziej uważne spojrzenie na szefa departamentu. Kieran obawiał się, że pewne nazwiska mogły wypłynąć, a na biurku Malfoya czekały już fałszywe dowody, zeznania, a nawet gotowe wyroki. Jeśli ktokolwiek z organizacji był zagrożony, chciał jak najprędzej wysłać ostrzeżenie. Rozchodziło się w końcu o zwykłych czarodziei i zwykłe czarownice.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Fakt, że Kieran opowiedział się za tą samą decyzją widocznie ucieszył Szefa Departamentu Przestrzegania Prawa, jednak naglący czas nie pozwolił nawet na chwilę wytchnienia. Noc dopiero się zaczynała i wiele trzeba było zrobić.
- Możesz skorzystać z sali odpraw w Biurze Aurorów. Ruch w Departamencie nie będzie niczym dziwnym, bo wydane rozkazy miałem wprowadzić w życie natychmiast. Tutaj masz listę pracowników. - powiedział, wyciągając pergamin ze stosu, który leżał obok niego. Na nim wypisane były nazwiska i imiona. Kiedy Kieran odezwał się ponownie Cadmus spojrzał na niego odrobinę zaskoczony, przywołał jednak twarz do naturalnego wyrazu już po chwili. - Powiadom więc go, niech ma świadomość naszych działań. - to mogło im tylko pomóc. Jeśli Kieran wiedział jak szybko dotrzeć do Harolda powinien się też tego podjąć. W okno w gabinecie zastukała sowa, która powróciła mając przywiązany do nóżki. Siwowłosy mężczyzna podniósł się i otworzył okno odbierając list, po którym przesunął szybko spojrzeniem. Kolejne słowa Kierana zwróciły jego uwagę.
- Jest jeden, główny, mało doprecyzowany dlatego taki niebezpieczny. Mugole mają zostać usunięci z Londynu - nie ważne jak. - zacisnął wargi. Kolejnego pytania również nie pozostawił bez odpowiedzi. - Znaleźć i zabić. - powtórzył po słowach, które usłyszał sam w oryginale. Przeszedł przez pokój siadając na nowo na swoim miejscu.
- Wydałem już pierwsze polecenia. Właśnie konstruujemy świstokliki i miejsca ewakuacji które będą prowadziły poza granice Londynu. Ale ludzie, muszą wyruszyć też sami, możliwie jak najszybciej. - oboje wiedzieli, że przy takiej ilości możliwe jest nieuniknięcie ofiar. Ale musieli zrobić co w ich mocy, spróbować pomóc, komu tylko mogli. Sięgnął po pergamin z mapą Londynu i rozwinął ją na stole. - Naszym zadaniem, będzie kupić im czas - możliwie jak najwięcej czasu. Największą grupę wyślij na Tower Bridge. - polecił wskazując miejsce na mapie. - Mniejsze do Westminster, Doków i dalszych dzielnic. Część świstoklików otrzymacie zanim wyruszycie, zaraz się po nie udam. Resztę będziemy musieli donosić na bieżąco i improwizować, niech w każdej grupie będzie ktoś, kto wie jak je aktywować. Kto będzie miał środek transportu niech z niego korzysta. Zaczynajmy. - polecił nie siadając już ponownie. Sięgnął po płaszcz, który wsunął na ramiona. - I Kieran... - zamilkł spoglądając na mężczynznę. - ... powodzenia. - wypowiedział niewiele później znikając z gabinetu.
To koniec wątku z Mistrzem Gry, chyba że pojawią się jeszcze jakieś pytania na które potrzebujesz odpowiedzi fabularnie. W razie tych pozafabularnych moje PW stoi otworem.
Lista osób które powinieneś zebrać znajduje się w spoilerze na dole.
Wątek należy rozegrać w temacie w którym nie pisały osoby inne, niż te wymienione poniżej. Po zebraniu wszystkich zainteresowanych dalsze treści wątku powinny zostać wysłane przy pomocy znaczników “hide” począwszy od posta w którym zdradzasz wszystko, czego dowiedziałeś się w tym wątku.
- Możesz skorzystać z sali odpraw w Biurze Aurorów. Ruch w Departamencie nie będzie niczym dziwnym, bo wydane rozkazy miałem wprowadzić w życie natychmiast. Tutaj masz listę pracowników. - powiedział, wyciągając pergamin ze stosu, który leżał obok niego. Na nim wypisane były nazwiska i imiona. Kiedy Kieran odezwał się ponownie Cadmus spojrzał na niego odrobinę zaskoczony, przywołał jednak twarz do naturalnego wyrazu już po chwili. - Powiadom więc go, niech ma świadomość naszych działań. - to mogło im tylko pomóc. Jeśli Kieran wiedział jak szybko dotrzeć do Harolda powinien się też tego podjąć. W okno w gabinecie zastukała sowa, która powróciła mając przywiązany do nóżki. Siwowłosy mężczyzna podniósł się i otworzył okno odbierając list, po którym przesunął szybko spojrzeniem. Kolejne słowa Kierana zwróciły jego uwagę.
- Jest jeden, główny, mało doprecyzowany dlatego taki niebezpieczny. Mugole mają zostać usunięci z Londynu - nie ważne jak. - zacisnął wargi. Kolejnego pytania również nie pozostawił bez odpowiedzi. - Znaleźć i zabić. - powtórzył po słowach, które usłyszał sam w oryginale. Przeszedł przez pokój siadając na nowo na swoim miejscu.
- Wydałem już pierwsze polecenia. Właśnie konstruujemy świstokliki i miejsca ewakuacji które będą prowadziły poza granice Londynu. Ale ludzie, muszą wyruszyć też sami, możliwie jak najszybciej. - oboje wiedzieli, że przy takiej ilości możliwe jest nieuniknięcie ofiar. Ale musieli zrobić co w ich mocy, spróbować pomóc, komu tylko mogli. Sięgnął po pergamin z mapą Londynu i rozwinął ją na stole. - Naszym zadaniem, będzie kupić im czas - możliwie jak najwięcej czasu. Największą grupę wyślij na Tower Bridge. - polecił wskazując miejsce na mapie. - Mniejsze do Westminster, Doków i dalszych dzielnic. Część świstoklików otrzymacie zanim wyruszycie, zaraz się po nie udam. Resztę będziemy musieli donosić na bieżąco i improwizować, niech w każdej grupie będzie ktoś, kto wie jak je aktywować. Kto będzie miał środek transportu niech z niego korzysta. Zaczynajmy. - polecił nie siadając już ponownie. Sięgnął po płaszcz, który wsunął na ramiona. - I Kieran... - zamilkł spoglądając na mężczynznę. - ... powodzenia. - wypowiedział niewiele później znikając z gabinetu.
To koniec wątku z Mistrzem Gry, chyba że pojawią się jeszcze jakieś pytania na które potrzebujesz odpowiedzi fabularnie. W razie tych pozafabularnych moje PW stoi otworem.
Lista osób które powinieneś zebrać znajduje się w spoilerze na dole.
Wątek należy rozegrać w temacie w którym nie pisały osoby inne, niż te wymienione poniżej. Po zebraniu wszystkich zainteresowanych dalsze treści wątku powinny zostać wysłane przy pomocy znaczników “hide” począwszy od posta w którym zdradzasz wszystko, czego dowiedziałeś się w tym wątku.
- Osoby pracujące w Departamencie:
Anthony Skamander - auror
Cedric Dearborn - auror
Dahlia Meadowes - kursant wiedźmia
Elphie Urquart - auror
Gabriel Tonks - auror
Jackie Rineheart - auror
Justine Tonks - kursant auror
Kaelie Potter - sekretarka w BA
Marcella Figg - magiczna policja
Maeve Clearwater - wiedźmia
Randall Lupin - kursant auror
Michael Tonks - auror
Lucan Abbott - Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
jeśli w DPP pracuje ktoś jeszcze, kogo MG przeoczył możesz wciągnąć go na listę
Bez słowa przyjął ofiarowany mu pergamin i rozwinął go natychmiast, pobieżnie sunąc po utrwalonych na nim ciemnym atramentem nazwiskach. Jakoś wcale nie zdziwiło go to, że na liście przeważali liczebnie aurorzy, choć znalazły się na niej osoby, które nie były zawodowo związane z walką. Ale nie śmiał kręcić nosem, w obecnej sytuacji potrzebowali wszelakiej pomocy z każdej strony, a osoby, które nie są wprawne w boju, mogą chociaż zająć się informowaniem ludności o zagrożeniu, poinformować swoje rodziny i grona przyjaciół o potrzebie ewakuacji.
Potrafił dzielić swoją uwagę pomiędzy różne czynności. Uważnemu spojrzeniu doświadczonego aurora nie umknęło zaskoczenie, które przemknęło przez twarz rozmówcy, by zaraz zniknąć pod maską zatroskanej powagi. To nie był czas na roztrząsanie tego, czy należy się wychylać, wiele osób i tak już podejrzewało, że Biuro Aurorów utrzymuje skrycie dawne powiązania z Longbottomem. Pogląd ten pokrywał się w pełni z rzeczywistością; nie tylko Bones nie zerwała stosunków z bezprawnie usuniętym Ministrem, Rineheart też tego nie uczynił. Jego związek z działaniami byłego sędziego Wizengamotu był właściwie jeszcze ściślejszy, bo obaj działali na rzecz Zakonu Feniksa, aby spróbować uratować czarodziejski świat przed ostatecznym zepsuciem. Choć brzydziło go utrzymywanie pozorów posłuszeństwa względem Malfoya, to jednak nie miał innego wyboru, musiał działać z rozwagą dla dobra jednostki, nad którą sprawował pieczę. Po prostu nie mógł dawać oszalałej władzy kolejnych pretekstów do zlikwidowania Biura Aurorów. Ale teraz nie musiał obawiać się ujawnienia, priorytetem było obecnie poinformowanie potężnego sojusznika o obecnych planach szefa departamentu. Kieran nie zawsze był pewien tego, gdzie Longbottom znajduje się w danej chwili, ale często był obecny w Oazie, aby osobiście doglądać jak przebiegają prace nad stworzeniem bezpiecznego miejsca dla ofiar wojny toczonej pomiędzy czarodziejami.
O wiadomości miał dokładnie pomyśleć później. Przyszło mu przejąć się odpowiedzią, którą otrzymał na swoje pytanie, choć przecież podejrzewał, że właśnie taki charakter będzie miała – wyrok ostateczny, obietnica brutalnego rozprawienia się z wszelkim oporem wobec reżimu. Nie mógł dać się zdekoncentrować, musiał dumnie stawić czoła niebezpieczeństwu, a mógł tego dokonać tylko poprzez działanie. Przysunął się do biurka, gdzie została rozłożona mapa Londynu i z dużym spokojem śledził kolejne ruchy palca, gdy uderzał w kolejne punkty, aby podkreślić, gdzie należy rozstawić jednostki gotowe do działania. Tower Bridge było strategicznym punktem, położone blisko Tower of London, nawet strażnikom więziennym ciężko było dziś ufać. Czy Malfoy byłby skłonny wypuścić więźniów, aby wywołać w mieście chaos? Wcisnąłby różdżki w dłonie nieprzewidywalne?
Szczegóły dotyczące wymiana korespondencji czynionej przez Thicknesse’a pozostawały mu nieznane, ale ważniejsza była mapa, nad którą Kieran wciąż się pochylał. Kiedy jednak szef departamentu zaczął zbierać się do wyjścia, auror złapał mapę i spojrzał na przełożonego z ledwo widocznym przebłyskiem życzliwości skrytym w głębi niebieskich oczu. – Przeżyjemy tych wszystkich skurwieli – rzucił niewybrednym komentarzem na pożegnanie, choć może tak naprawdę wyrażał tylko jedno z najbardziej serdecznych życzeń, do jakich był zdolny tylko w tak skrajnych sytuacjach.
Gdy tylko czarodziej wyszedł, Kieran wyciągnął różdżkę w kieszeni płaszcza, uniósł ją na wysokość klatki piersiowej i poruszył nią miękko, z odmętów pamięci próbując sięgnąć po szczęśliwe wspomnienie szeroko uśmiechniętej Abigail, która tuliła do piersi małą Jackie, a do jej matczynej spódnicy przylegał Vincent. Tak wiele musiał przekazać przez patronusa Longbottomowi. – Expecto Patronum – inkantację zaklęcia wypowiedział spokojnie, wręcz miękko. I kiedy z jego różdżki wystrzeliła świetlista postać płetwala karłowatego, skierował ku niej słowa, jakie miał zostać przekazane Longbottomowi jak najszybciej, niezależnie od tego, gdzie może się w tej chwili znajdować. Magia zawsze znajdzie drogę. On musiał ruszyć swoją. Z zawiniętą mapą w lewej dłoni i z różdżką w prawej opuścił biuro i udał się prosto do sali obrad. Miał całą listę osób, z którymi musiał pilnie się skontaktować.
| z tematu, korzystam z przywileju Zakonu, obniżone ST Patronusa do 35 (o ile mogę)
Link do rzutu kością: poniżej
Potrafił dzielić swoją uwagę pomiędzy różne czynności. Uważnemu spojrzeniu doświadczonego aurora nie umknęło zaskoczenie, które przemknęło przez twarz rozmówcy, by zaraz zniknąć pod maską zatroskanej powagi. To nie był czas na roztrząsanie tego, czy należy się wychylać, wiele osób i tak już podejrzewało, że Biuro Aurorów utrzymuje skrycie dawne powiązania z Longbottomem. Pogląd ten pokrywał się w pełni z rzeczywistością; nie tylko Bones nie zerwała stosunków z bezprawnie usuniętym Ministrem, Rineheart też tego nie uczynił. Jego związek z działaniami byłego sędziego Wizengamotu był właściwie jeszcze ściślejszy, bo obaj działali na rzecz Zakonu Feniksa, aby spróbować uratować czarodziejski świat przed ostatecznym zepsuciem. Choć brzydziło go utrzymywanie pozorów posłuszeństwa względem Malfoya, to jednak nie miał innego wyboru, musiał działać z rozwagą dla dobra jednostki, nad którą sprawował pieczę. Po prostu nie mógł dawać oszalałej władzy kolejnych pretekstów do zlikwidowania Biura Aurorów. Ale teraz nie musiał obawiać się ujawnienia, priorytetem było obecnie poinformowanie potężnego sojusznika o obecnych planach szefa departamentu. Kieran nie zawsze był pewien tego, gdzie Longbottom znajduje się w danej chwili, ale często był obecny w Oazie, aby osobiście doglądać jak przebiegają prace nad stworzeniem bezpiecznego miejsca dla ofiar wojny toczonej pomiędzy czarodziejami.
O wiadomości miał dokładnie pomyśleć później. Przyszło mu przejąć się odpowiedzią, którą otrzymał na swoje pytanie, choć przecież podejrzewał, że właśnie taki charakter będzie miała – wyrok ostateczny, obietnica brutalnego rozprawienia się z wszelkim oporem wobec reżimu. Nie mógł dać się zdekoncentrować, musiał dumnie stawić czoła niebezpieczeństwu, a mógł tego dokonać tylko poprzez działanie. Przysunął się do biurka, gdzie została rozłożona mapa Londynu i z dużym spokojem śledził kolejne ruchy palca, gdy uderzał w kolejne punkty, aby podkreślić, gdzie należy rozstawić jednostki gotowe do działania. Tower Bridge było strategicznym punktem, położone blisko Tower of London, nawet strażnikom więziennym ciężko było dziś ufać. Czy Malfoy byłby skłonny wypuścić więźniów, aby wywołać w mieście chaos? Wcisnąłby różdżki w dłonie nieprzewidywalne?
Szczegóły dotyczące wymiana korespondencji czynionej przez Thicknesse’a pozostawały mu nieznane, ale ważniejsza była mapa, nad którą Kieran wciąż się pochylał. Kiedy jednak szef departamentu zaczął zbierać się do wyjścia, auror złapał mapę i spojrzał na przełożonego z ledwo widocznym przebłyskiem życzliwości skrytym w głębi niebieskich oczu. – Przeżyjemy tych wszystkich skurwieli – rzucił niewybrednym komentarzem na pożegnanie, choć może tak naprawdę wyrażał tylko jedno z najbardziej serdecznych życzeń, do jakich był zdolny tylko w tak skrajnych sytuacjach.
Gdy tylko czarodziej wyszedł, Kieran wyciągnął różdżkę w kieszeni płaszcza, uniósł ją na wysokość klatki piersiowej i poruszył nią miękko, z odmętów pamięci próbując sięgnąć po szczęśliwe wspomnienie szeroko uśmiechniętej Abigail, która tuliła do piersi małą Jackie, a do jej matczynej spódnicy przylegał Vincent. Tak wiele musiał przekazać przez patronusa Longbottomowi. – Expecto Patronum – inkantację zaklęcia wypowiedział spokojnie, wręcz miękko. I kiedy z jego różdżki wystrzeliła świetlista postać płetwala karłowatego, skierował ku niej słowa, jakie miał zostać przekazane Longbottomowi jak najszybciej, niezależnie od tego, gdzie może się w tej chwili znajdować. Magia zawsze znajdzie drogę. On musiał ruszyć swoją. Z zawiniętą mapą w lewej dłoni i z różdżką w prawej opuścił biuro i udał się prosto do sali obrad. Miał całą listę osób, z którymi musiał pilnie się skontaktować.
| z tematu, korzystam z przywileju Zakonu, obniżone ST Patronusa do 35 (o ile mogę)
Wyczarowany 31 III w biurze Szefa Departamentu Przestrzegania Prawa, kwadrans po godzinie 22, został posłany do Ministra Longbottoma. Świetlisty płetwal karłowaty przemówił niespokojnym głosem, ale wyraźnym, szybko i konkretnie.Departament Prawa wypowie posłuszeństwo Malfoyowi i uzna Twoje przywództwo. On chce wypędzić mugoli z Londynu, jeszcze tej nocy. Thicknesse, szefowie służb i Wizengamot są po Twojej stronie. Służby nie przystąpią do realizacji planu. Szczegółów brak, nasze miejsce powinno być bezpieczne. Ewakuacja Londynu, świstokliki poza stolicę. Organizuję ludzi z departamentu do Tower Bridge, Westminster, doków, inne dzielnice w miarę możliwości.
Link do rzutu kością: poniżej
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Ostatnio zmieniony przez Kieran Rineheart dnia 10.02.20 21:41, w całości zmieniany 2 razy
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 74
'k100' : 74
Gdy drzwi zamknęły się za Szefem Departamentu Kieran sięgnął po różdżkę. Z niej wydobyła się błękitnawa mgiełka, która dzięki szczęśliwemu wspomnieniu przybrała zwierzęcą postać. Płetwal zatoczył koło wokół sylwetki aurora, by wysłuchać powierzonych mu słów i zniknąć w ciemności nocy.
Kieran nie zdążył dojść do drzwi, kiedy gabinet na nowo rozjaśniał błękitnym blaskiem. Przed nim pojawiła się sylwetka byka - patronus prawowitego Ministra, Harolda Longbottoma, która po chwili odezwała się jego głosem: Oaza przyjmie każdego, kto potrzebuje pomocy. Jej mieszkańcy będą poinformowani o nowych gościach. Uratujcie tak wielu, jak możecie. Po krótkiej i zwięzłej informacji sylwetka byka rozmyła się.
Kieran nie zdążył dojść do drzwi, kiedy gabinet na nowo rozjaśniał błękitnym blaskiem. Przed nim pojawiła się sylwetka byka - patronus prawowitego Ministra, Harolda Longbottoma, która po chwili odezwała się jego głosem: Oaza przyjmie każdego, kto potrzebuje pomocy. Jej mieszkańcy będą poinformowani o nowych gościach. Uratujcie tak wielu, jak możecie. Po krótkiej i zwięzłej informacji sylwetka byka rozmyła się.
Biuro Szefa Departamentu
Szybka odpowiedź