Pokój Dzienny
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pokój Dzienny
Główny salon, zazwyczaj często oblegany przez mieszkańców dworu, pełen szerokich kanap, wygodnych foteli, krzeseł z wysokimi oparciami i miękkich puf, rozstawionych w przeróżnych konfiguracjach na tej dość niewielkiej - w porównaniu z innymi pomieszczeniami - przestrzeni. Serce dworu, miejsce niezobowiązujących rozmów, przypadkowych pozdrowień i krótkich zatrzymań, by wysłuchać melodii wygrywanej przez magiczną harfę, skarcić biegające zbyt szybko dzieci, podsunąć graczom w czarodziejskie szachy rozwiązanie ostatniego ruchu lub po prostu na chwilę wypocząć na długim szezlongu, wsłuchując się w szmer rozmów. W tym miejscu należy uważać na słowa, bowiem trudno o intymność i poszanowanie prywatności. Zasiadając przy jednym ze stolików kawowych należy liczyć się z natychmiastowym towarzystwem, co jest jednocześnie najpiękniejszą i najbardziej denerwującą cechą Pokoju Dziennego.
Abraxas C. Malfoy
Zawód : znawca prawa, polityk
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
The strength of a nation derives from the integrity of the home
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Czas to niezły drań, chociaż nigdy szczególnie mnie nie interesował. Płynął, zabierał mi chwile, a ja wolałem go ignorować. Bo ignorowanie to najlepszy sposób na zirytowanie kogoś, przynajmniej bardzo często. Na czas, jak sądzę, nieszczególnie to wpływało. Ale nie potrafię sobie wyobrazić moich rodziców w moim wieku. Ojciec jest zawsze surowy, sędziwy i wredny. Pewnie taki już się urodził. A matka? Straciła całą energię już dawno temu. Inaczej być może potrafiłbym zobrazować ją jako młodą i zakochaną.
Duży smok nie robił już na mnie wrażenia: nie kiedy Percival pracował z jeszcze większymi i tymi, które faktycznie ziały ogniem. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie jakie odczucia miałem do podobnych rzeczy w Twoim wieku: ciężko mi sobie w ogóle wyobrazić, że kiedyś byłem w Twoim wieku. Może to tylko kłamstwa i pomówienia.
Jestem nieco zszokowany propozycją, bo nie grałem już dość długo. Ale nie chcę odmawiać, zresztą to nic problematycznego. W końcu bardzo lubię grać i raczej przynosi mi to ulgę i wytchnienie, niż trud.
– Oczywiście – mówię i uśmiecham się lekko, ciesząc się z tej ulotnej chwili. – Masz bardzo mądrą nauczycielkę. Czy chciałabyś usłyszeć coś konkretnego, czy może to ja mam wybrać?
Nie wiem na ile znasz utwory muzyczne, ale z pewnością na tyle ile na damę przystało. Z drugiej strony, te które znasz, zapewne umiesz także grać. Nie wątpię w Twoją edukację muzyczną. W końcu gdzieś daleko za nią stoi Abraxas, który jest odpowiednim ojcem na odpowiednim miejscu. Nie wiem, czy ja kiedyś nim zostanę. Szczerze w to nawet wątpię.
Nie wiem nic o wiolonczeli, wybieram pianino, bo to spokojne wody. Czuję, że choć trochę się na nich znam, choć nigdy nie miałem szczególnej okazji, żeby zostać wirtuozem. Jestem w końcu Nottem, nie Fawleyem i sztuka nie jest do końca moją domeną. Są inne dziedziny, które preferuję. Choć oczywiście, jako hobby jest rzecz jasna ciekawa i uspokajająca.
Duży smok nie robił już na mnie wrażenia: nie kiedy Percival pracował z jeszcze większymi i tymi, które faktycznie ziały ogniem. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie jakie odczucia miałem do podobnych rzeczy w Twoim wieku: ciężko mi sobie w ogóle wyobrazić, że kiedyś byłem w Twoim wieku. Może to tylko kłamstwa i pomówienia.
Jestem nieco zszokowany propozycją, bo nie grałem już dość długo. Ale nie chcę odmawiać, zresztą to nic problematycznego. W końcu bardzo lubię grać i raczej przynosi mi to ulgę i wytchnienie, niż trud.
– Oczywiście – mówię i uśmiecham się lekko, ciesząc się z tej ulotnej chwili. – Masz bardzo mądrą nauczycielkę. Czy chciałabyś usłyszeć coś konkretnego, czy może to ja mam wybrać?
Nie wiem na ile znasz utwory muzyczne, ale z pewnością na tyle ile na damę przystało. Z drugiej strony, te które znasz, zapewne umiesz także grać. Nie wątpię w Twoją edukację muzyczną. W końcu gdzieś daleko za nią stoi Abraxas, który jest odpowiednim ojcem na odpowiednim miejscu. Nie wiem, czy ja kiedyś nim zostanę. Szczerze w to nawet wątpię.
Nie wiem nic o wiolonczeli, wybieram pianino, bo to spokojne wody. Czuję, że choć trochę się na nich znam, choć nigdy nie miałem szczególnej okazji, żeby zostać wirtuozem. Jestem w końcu Nottem, nie Fawleyem i sztuka nie jest do końca moją domeną. Są inne dziedziny, które preferuję. Choć oczywiście, jako hobby jest rzecz jasna ciekawa i uspokajająca.
Let's stay lost on our way home
Alastair Nott
Zawód : Urzędnik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Hell is empty and all the devils are here
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Dla Marianne obcowanie ze sztuką musiało być chlebem powszednim - wypadało jej wypuszczać spod palców płynne nuty, układające się w piękne kompozycje. Miała wyrosnąć na kobietę, która zachwyca, do tego mogła dojść także talentem, dlatego ćwiczyła tańce, grę na instrumentach, kontrolowanie własnego głosu. Odnajdywała się w świecie sztuki, przyzwyczajona do pochwał i zachwytów od małego. Wyraźnie miała dryg, choć jeszcze nie wiedziała, w jakim dokładnie kierunku przyjdzie jej zmierzać.
- Zdaję się na twój gust, wujku - odpowiedziała uprzejmie, usadzając się wygodnie przy instrumencie - miejsca dla obydwojga było tam wystarczająco. Lekko przejechała palcami po klawiszach, nie wciskając żadnego z nich. Lubiła je, świat odbijał się lekko w bieli i czerni, sama muzyka była jej przyjaciółką. - Tylko proszę o coś wesołego - uzupełniła jeszcze, nie chcąc zanudzić się przy smętnych melodiach, szczególnie, że spotkanie kojarzyło się dla niej z czymś przyjemnym. Wolała, by za sprawą utworu tak pozostało. - Och, jeśli wujek chce, mogę też zatańczyć - rzekła z uśmiechem, zawsze gotowa do małych popisów. Kolekcjonowała pochwały, jeszcze trochę, a będzie się dało zrobić z prowadzenia takich zbiorów pełnoprawne hobby.
- Wujku lordzie - zaczęła jeszcze ciekawa, buzia powoli przestawała się zamykać. Guwernantka ostrzegała ją przed nadmiernym gadulstwem, musiała bardzo się pilnować, by nie mówić za dużo, ale im pewniej się czuła, tym więcej słów postanawiało przyjść do mądrej główki i wypłynąć na świat w zdaniach. - Słyszałam, że był wujek daleko zagramanicą - prawie westchnęła z podziwu, uwielbiała opowieści o wycieczkach, szczególnie tych dalekich - im dalej, tym lepiej. A jeśli przy okazji mogła zobaczyć na mapie, jak odległe jest owe daleko, zachwycała się niepomiernie. - Czy mogę liczyć na jakąś ciekawą opowieść? - zapytała nieśmiało, troszkę wykręcając rączki z tej nieśmiałości - ot, zdarzało się nawet najlepszym, że starsi mężczyźni peszyli takie młódki. - Ja też chciałabym kiedyś jechać daleko, tata mówi, że jestem jeszcze za mała, ale kiedyś będę wystarczająco duża. To prawda, że za granicą są inne rośliny? - Septimus tak mówił. Ona jednak wolała, aż potwierdzi to ktoś starszy niż brat.
- Zdaję się na twój gust, wujku - odpowiedziała uprzejmie, usadzając się wygodnie przy instrumencie - miejsca dla obydwojga było tam wystarczająco. Lekko przejechała palcami po klawiszach, nie wciskając żadnego z nich. Lubiła je, świat odbijał się lekko w bieli i czerni, sama muzyka była jej przyjaciółką. - Tylko proszę o coś wesołego - uzupełniła jeszcze, nie chcąc zanudzić się przy smętnych melodiach, szczególnie, że spotkanie kojarzyło się dla niej z czymś przyjemnym. Wolała, by za sprawą utworu tak pozostało. - Och, jeśli wujek chce, mogę też zatańczyć - rzekła z uśmiechem, zawsze gotowa do małych popisów. Kolekcjonowała pochwały, jeszcze trochę, a będzie się dało zrobić z prowadzenia takich zbiorów pełnoprawne hobby.
- Wujku lordzie - zaczęła jeszcze ciekawa, buzia powoli przestawała się zamykać. Guwernantka ostrzegała ją przed nadmiernym gadulstwem, musiała bardzo się pilnować, by nie mówić za dużo, ale im pewniej się czuła, tym więcej słów postanawiało przyjść do mądrej główki i wypłynąć na świat w zdaniach. - Słyszałam, że był wujek daleko zagramanicą - prawie westchnęła z podziwu, uwielbiała opowieści o wycieczkach, szczególnie tych dalekich - im dalej, tym lepiej. A jeśli przy okazji mogła zobaczyć na mapie, jak odległe jest owe daleko, zachwycała się niepomiernie. - Czy mogę liczyć na jakąś ciekawą opowieść? - zapytała nieśmiało, troszkę wykręcając rączki z tej nieśmiałości - ot, zdarzało się nawet najlepszym, że starsi mężczyźni peszyli takie młódki. - Ja też chciałabym kiedyś jechać daleko, tata mówi, że jestem jeszcze za mała, ale kiedyś będę wystarczająco duża. To prawda, że za granicą są inne rośliny? - Septimus tak mówił. Ona jednak wolała, aż potwierdzi to ktoś starszy niż brat.
Wait and see, when we're through
boys will gladly go to war for you.
With good fortune (and a great hair-do)
you'll bring honor to us all!
boys will gladly go to war for you.
With good fortune (and a great hair-do)
you'll bring honor to us all!
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pokój Dzienny
Szybka odpowiedź