Edwin Prewett
Nazwisko matki: Abbott
Miejsce zamieszkania: West Lulworth w hrabstwie Dorset
Czystość krwi: Szlachetna
Wzrost: 110 cm
Waga: 18,5 kg
Kolor włosów: Rudy jak Miriam i tata
Kolor oczu: Mama mówi, że błękitny jak niebo w słoneczne dni
Znaki szczególne: Piegi na policzkach i na nosku
wystruganą dla mnie przez tatę, a jak pójdę do szkoły, to dostanę prawdziwą
tata wraz z mamą
coś silnego, co ochroni mnie przed złem, tylko jeszcze nie wiem co
burzę z piorunami
morską bryzą, starym drewnem i bzem
siebie, dosięgającego chmur
roślinami, tak jak tata
Miriam mi zawsze zasłania jak oglądamy mecz i jeszcze mi kłamie, że nic nie widzi, więc się nie znam jeszcze
bawię się z Miriam albo z Oscarem, uczę się grać w szachy, urządzam magiczny teatrzyk ze swoich zabawek i przedstawiam go rodzicom
tej co słucha mama i tata
Arsenij Murzin
Moja mama zawsze mówiła, że jestem jej małym, świątecznym prezentem, a tata, że jestem jego oczkiem w głowie, a Miriam, że jestem urwisem, chociaż nie do końca pamiętam co to słowo znaczy. I zawsze jej wtedy mówię: Nie jestem urwisem, jestem Edwin!, a ona się ze mnie zaczyna śmiać, nie wiem dlaczego.
Urodziłem się cztery lata temu, dwudziestego ósmego grudnia, zaraz po Świętach. Miriam opowiadała mi, że wyszedłem z takiej łupiny jak od orzecha i mówiła to z takim przekonaniem, że na pewno ma rację! Musiałem być dużym i pięknym orzechem, bo tata zawsze powtarzał, że już nie mógł się doczekać, aż opuszczę łupinę i będzie mógł mnie zobaczyć. Ponoć głośno krzyczałem i wtedy tata wiedział już na pewno, że będę zdrowym i silnym dzidzicem. Dzidzicem to znaczy, że będę kiedyś taki jak on!
Spędzam dużo czasu z mamą i tatą, chociaż tata często pracuje, ale gdy tylko jest w domu, to chętnie się ze mną bawi. Oglądam jak gra z Miriam w szachy i pomagam mu, gdy ona nie patrzy. Jestem jego szachowym pomocnikiem i dzięki mnie często wygrywa! Ale ja jeszcze nie umiem grać, tylko mu mówię, że ma przenieść konia na B5, albo… tego co pierwszy stoi, na B5. Lubię B5, to tak ładnie brzmi. Mama za to często jest w domu i rzadko wychodzi, a kiedy już musi, to przychodzi do nas pani Picks. Mamy się jej słuchać, ale ona nie pozwala mi robić wielu rzeczy. Ciągle mnie upomina, że mam się nie garbić, nie biegać po schodach, bo spadnę i będę miał guza na czole. Mówi, że jak zbiję jakiś wazon, to rodzice będą na nią źli, bo mnie nie upilnowała. Stała się taka gdy naprawdę zbiłem ten wazon, ale wtedy zamiast na mnie krzyczeć, to się bardzo ucieszyła. Ja tego tak dobrze nie pamiętam, ale pani Picks opowiadała, że siedziałem na podłodze bawiąc się zabawkową miotełką latając nią w powietrzu i po raz kolejny opadł mi trzonek od pęka rózg na końcu i byłem bardzo zły i wtedy wazon, który stał niedaleko mnie, sam z siebie się zbił. Pani Picks mówiła, że była niezwykle zdziwiona, że żaden kawałek mnie nie zranił, bo znajdywała jej jeszcze przez tydzień! Ale potem powiedziała mi, żeby nie wymyślał następnym razem, że wazon sam się zbił, bo i tak mi nikt nie uwierzy. Ale lubię ją, jak nam ktoś przyśle czekoladową żabę, to pozwala nam ją zjeść w tajemnicy przed obiadem. Mamy wiele tajemnic! Pani Picks wie, że pod moim łóżkiem mieszka Oscar i obiecała nikomu nie mówić. Oscar to mój kolega, jest zawsze ze mną gdy świeci słońce, a gdy są chmury, to chowa się pod łóżko, bo się ich boi. Mówi, że uderzy go piorun i nie będzie się mógł wtedy ze mną bawić, dlatego ja też nie chodzę na dwór gdy jest dużo ciemnych chmur i gdy kszy... gszy… gdy słychać pioruny. Boje się, bo są głośne i tak strasznie błyskają! Wchodzę wtedy pod łóżko i siedzę tam z Oscarem dopóki nie przestanie, czasami przyniosę mu ciasteczko, ale on nie lubi słodyczy, więc ja je zjadam. Jak można nie lubić ciastek? A jak nie mogę schować się z Oscarem, to chowam się za mamy spódnicą, bo za spódnicą najbezpieczniej.
Najbardziej kocham wieczory, bo wtedy czytamy bajki. Lubię słuchać baśni Barda Beedley'a, najbardziej o Fontannie Szczęśliwego Losu, znam ją prawie na pamięć. Na szczycie wzgórza w zaczarowanym ogrodzie, otoczona wysokim murem i chroniona potężnymi zaklęciami, tryskała Fontanna Szczęśliwego Losu… tak się zaczyna! Lubię też grać na fortepianie, wciskam odpowiednie klawisze, a wtedy słychać ładny dźwięk, który układa się w melodię. Tylko muszę siedzieć na dwóch książkach od eliksirów i poduszce, bo nie sięgam do przycisków, a jak już sięgnę to majtam nogami w powietrzu, bo nie sięgam do pedałów. Ale tata mówi, że mam się nie martwić, kiedyś je dosięgnę, a wtedy nauczę się ich używać i będę grać jeszcze lepiej. Uwielbiam morze! Gdy jest ciepło chodzimy z Miriam i rodzicami na plażę, paplamy się w wodzie i budujemy zamki z piasku! A gdy jest zima, to też tam chodzimy i budujemy bałwany, ostatnio zbudowałem większego bałwanka niż Miriam! Nie mogła się nadziwić jak mi się to udało, ale nie mówcie jej, że pomógł mi Oscar, dobra? Tak ładnie świeciło tego dnia słońce i przyszedł się bawić razem ze mną.
Niestety nie mogę się ciągle bawić, ani rzucać w Miriam swoimi misiami, ani wskakiwać na drzewo i latać na miotełce. Jestem dzidzicem i tata mówi, że muszę się uczyć, aby w przyszłości stać się tak szanowany jak on. Uczymy się z Miriam historii magii, jest trudna i nudna i nie lubię jej. Zawsze wymyślam, że boli mnie brzuch albo boli mnie głowa albo palec albo noga, gdy mamy się jej uczyć, ale już mi nikt nie wierzy. A ja naprawdę czuje, że coś mi wtedy dolega! Uczę się też ładnie mówić i umiem przeczytać już proste wyrazy, ale liczenie w ogóle nie sprawia mi przyjemności. Od tego mam siostrę. Jak się ją zapytam ile mam misiów na półce, to mi policzy, jak się zapytam ile kwiatków urosło w ogródku, to też mi policzy i jak się zapytam ile jest chmurek na niebie, żeby wiedzieć czy Oscar się ze mną pobawi, to też mi policzy! Więc ja nie muszę umieć!
Mamy też bardzo dużo gości, przychodzi do nas wujek Bren i wujek Garrett, Neala też przychodzi, lubię ją, ale o wiele bardziej lubię ciągnąć za jej warkocze! Przychodzi też ciocia Margaux i ciocia Lyra i wujek Ulek i… już się pogubiłem! Ale uwielbiam przyjmować gości, lubię się z nimi bawić, wchodzić wujkom na barana i być najwyższy w pokoju, lubię jak mnie podrzucają taaaaaaaaaaaaak wysoko, że mógłbym dosięgnąć chmur i lubię jak ciocie przynoszą słodycze i przekonują mamę, że możemy zjeść po ciastku przed obiadem, przecież nam nie zaszkodzi. Lubię z wujkiem Brenem atakować gnomy mieszkające w mojej szafie, Oscar się ostatnio skarży, że robią sobie wycieczki pod łóżko. Lubię zabierać wujka Garretta i ciocię Margaux do swojego ogródka i pokazywać im swoje roślinki, które mama pomaga mi pielęgnować. I lubię jeszcze wiele innych rzeczy, a najbardziej, to lubię rozrabiać! Ja nie umiem siedzieć w jednym miejscu i nic na to nie poradzę. Nie moja wina, że to jabłko na drzewie wygląda smaczniej niż na stole, że smarowanie zabawek mazidłem do ust mojej mamy jest śmieszne i dzięki temu ładniej wyglądają, że lepiej lata się na miotle w domu niż w ogródku i że po starych książkach rysuje się ładniej niż po pergaminie. Ale mama z tatą tego nie rozumieją, jakby zapomnieli już jak to jest mieć prawie pięć lat! Mama mówi, że mam milion pomysłów na minutę. Zapytałem raz Miriam ile to jest milion, a ona mi powiedziała, że bardzo dużo, więc w sumie się zgadzam z mamą. Ciągle mnie coś interesuje, ciągle chciałbym gdzieś iść i ciągle paplam buzią, bo zawsze mam tyyyleee do powiedzenia! Opowiadam co śniło mi się w nocy, jak uderzyłem się w czubek głowy bawiąc się pod stołem, jak wypsikałem swojego misia mamy pachnidłami i jak upiłem mleko ze szklanki Miriam, gdy nie patrzyła… ups, miałem nie mówić.
Kocham swoją mamę i kocham swojego tatę i nawet kocham Miriam, ale tylko wtedy, gdy się ze mnie nie śmieje. Lubię się bawić, lubię Oscara, lubię swoje milion pomysłów na minutę i wcale nie jestem urwisem, jestem małym lordem Edwinem. I kiedyś będę tak mądry i dzielny jak tata!
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 0 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 0 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 0 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia magii | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Ukrywanie się | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szlachecka etykieta | I | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | 0 | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0,5 |
Muzyka (instrument - fortepian) | I | 0,5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Taniec balowy | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka: Brak | - | 0 |
Reszta: 0 |
Emocja | k10 | Efekt | |
MARZENIA | |||
M A R Z E N I A | 1-3 | Magia się nie przebudziła. | |
4 | Wymyślony przyjaciel dziecka - może pochodzić z wyobraźni lub dowolnego elementu przestrzeni - ożywa i na okres dwóch tur staje się widoczny dla wszystkich wokół; zachowuje się jednak jak iluzja, która nie jest w stanie dokonać zmian w rzeczywistości. Tylko dziecko ją słyszy. | ||
5 | Dziecko przywołuje do siebie okoliczne duchy; po udanym działaniu należy rzucić kością raz jeszcze, wyrzucenie 1 oznacza przyciągnięcie poltergeista. | ||
6 | Przyciąga ducha nieżyjącego krewnego, jednak nikt oprócz dziecka nie jest w stanie ani go zobaczyć ani się z nim porozumieć. | ||
7 | Dziecko śni na jawie, fragmenty jego snów, marzeń, myśli, przenikają do rzeczywistości i pojawiają się w niej całkiem realnie. Są to drobne fragmenty rzeczywistości, jak np. nieduże zwierzęta, ślady stóp, pojedynczy niewielki przedmiot, etc. | ||
8 | Kiedy dziecko zamknie oczy, może unieść się kilka cali w górę, łagodnie lewitując. | ||
9 | Wyobraźnia dziecka przenika do rzeczywistości na tyle mocno, że na okres dwóch tur towarzyszący mu czarodzieje zostają wciągnięci do jego świata, przeżywają jego myśli, marzenia, wyobrażenia, lęki i sny. | ||
10 | Wymyślony przyjaciel dziecka ożywa i pozostaje niewidoczny dla innych, ale może oddziaływać na otoczenie w sposób, który inni również odczują, np. może zjeść nielubianą przez dziecko brukselkę albo wykonać za dziecko nielubiane obowiązki domowe. |
Miotełka dziecięca, komplet szachów, sowa
[bylobrzydkobedzieladnie]
Witamy wśród Morsów
Kilkuletni Edwin to uroczy urwis, oczko w głowie rodziców i prawdziwy promyk w życiu Prewettów. Wszędzie gdzie się pojawia wieści energię i tylko odrobinę starsza siostra jest w stanie dorównać mu w szerzeniu beztroskiej aury radości.
Mały lord i dziedzic rodu posiada niezwykłą, jak na swój wiek wyobraźnię i urok, który roztapia nawet serca poważnych
I z jednym życzeniem można posłać młodego lorda na fabułę - by w końcu sięgnął nieba i chmur zawieszonych nad jego głową.
-
[29.06.17] Tworzenie postaci - aktualizacja, -100 PD