Marianne Lamia Malfoy
Nazwisko matki: Black
Miejsce zamieszkania: jedyny słuszny dwór w Wiltshire
Czystość krwi: szlachetna, błękitna jak nasze oczęta
Wzrost: na szczęście mniej niż bracia - 122cm
Waga: tata mówi, że lekka jak piórko - 20kg
Kolor włosów: złocisty blond ze srebrzystymi pasmami, niczym włosy jednorożca!
Kolor oczu: błękitne, jak nasza szlachetna krew
Znaki szczególne: małe, sine znamię na serdecznym palcu lewej dłoni - w kształcie listka; perlisty śmiech oraz spojrzenie zdolne stopić najtwardsze szlacheckie serca
z drewna, oczywiście. Jeszcze jej nie mam, ale będzie najlepsza - od Ollivanderów, na specjalne zamówienie taty.
tata i mówi, że wszyscy będziemy w domu Salazara.
... Septi, co to pantorus? Poczytaj mi.
Jest taki smok u nas w domu i mieszkają w nim różne potwory...
świeżą trawą, wiosną, grejpfrutem i książkami.
moje wszystkie przyszłe puchary i wyróżnienia.
nowymi słowami i ładną mową, muzyką, tańcem, książkami, zabawą i spacerami.
tacie i Brutusowi
tańczę, śpiewam, rozczulam serca i dostaję to, co zechcę.
muzyki z mamą
Alexandra Beznazwiskowa-w-internetach
Słyszałeś na pewno bajki o księżniczkach, ale powiem ci szczerze, że bardzo ciężko w tych czasach trafić na prawdziwą, godną tego tytułu, damę. Problem leży u podstaw, w wychowaniu. Na szczęście w Wiltshire dorasta śliczna lilia, zachwycająca czystością i elegancją, poruszająca się zgrabnie w rytm pięknej muzyki. Chętnie zaśpiewa ci piosenkę swym anielskim, kojącym głosem. Jeśli zabierzesz ją na lód, będziesz zaskoczony, z jaką gracją ślizga się po jego powierzchni. Zauroczy cię, tak jak wszystkich swych adoratorów. Daję słowo, można ją obserwować godzinami.
Słońce kryło się za horyzontem, spowijając niebo ciepłymi odcieniami na zwieńczenie pogodnego, letniego dnia. Trzyletnia panienka zwiedzała ogród, szukając starszego brata, który ukrył się w jego labiryntach - przepadł na dobre. Dziś pilnował ich wujek Avery i pod jego bacznym okiem nie musiała martwić się o żadne niebezpieczeństwa.
- Tutuuuuus - jęknęła zrozpaczona, zezłoszczona i opadająca z sił. Spała co prawda po obiadku, ale dzień przeznaczony na zabawę dobiegał końca, a brat dalej nie dał się znaleźć. Przecież zawsze jej się udawało. Westchnęła, czując łezki napływające do oczu. - Nie ma - osądziła, krzyżując ramionka, kumulując swoją dziecięcą złość w małym ciałku. - Tutus, chodź tu! - drżący głosik wibrował w powietrzu, z roztrzęsieniem godnym szlachetnej trzylatki. Tupnęła nóżką i wydała z siebie coś na kształt warknięcia, kiedy perliste krople potoczyły się po policzkach. Wujek Perseus był już blisko, ale zanim dotarł do dziewczynki, krzaki zaszeleściły. Pięcioletni Malfoy wzniósł się w górę, z zaskoczoną miną zmuszony do opuszczenia kryjówki. Opadł na trawę pomiędzy Ri a wujkiem. Blondynka wbiła w niego swoje przeszklone spojrzenie.
- Wygrałam! - oznajmiła, wciąż poddenerwowana. Wujek Avery mocno ucieszył się jej zwycięstwem i poszli pochwalić się nim całej reszcie. Podobało jej się, jak wszyscy gratulowali - złość prędko ustąpiła radości.
Odgłos cichych, miękkich kroków niknął w przestrzeni. W większości mijanych pomieszczeń drobna postać wydawała się śmiesznie mała, a jej uważne spojrzenie przeskakiwało z kąta w kąt - mrużyła swe błękitne oczęta, wypatrując śladów. Brutus, gdzie jest Brutus?! Lekko przyspieszony oddech, usnuty na kształt szeptu, wydostawał się spomiędzy rozchylonych warg. Zasapana po swojej konspiracyjnej wycieczce sądziła jednak, że jest absolutnie bezgłośna i niesłyszalna. Pani Abernathy nie mogła jej znaleźć. Zostawiła guwernantkę daleko w tyle. Może powinna poszukać Septimusa? Na pewno utknął w książkach. Och, ale przecież to Brutus lepiej się chował. Potrzebowała jakiejś szafy. Dużej, dużej, wygodnej szafy. On znał wszystkie szafy w tym domu. Raptownie wciągnęła powietrze, przysłaniając usta dłońmi, kiedy w pobliżu rozległ się odgłos kroków - wielkich. To nie mógł być jej brat, obrońca i wybawca. Nie był to też tata, brakowało mu trzeciego kroku - hebanowej laski. Pani Abernathy - szepnęła pod nosem, gorączkowo rozglądając się po pokoju. Musiała działać szybko. Drzwi wyglądały na ciężkie, ale przecież była już duża - sięgnęła do klamki, chwytając ją koniuszkami palców i ciągnąc uparcie w dół, zawzięcie naparła na drewniany mur. Policzki zarumienione z wysiłku pasowały teraz do drobnych ust, różowiących się na bladej, nieskazitelnej twarzy. Jeszcze, jeszcze trochę!
Prawie pisnęła z radości, kiedy drzwi uchyliły się i mogła prześliznąć się wąskim przejściem, aby zaraz znów skupić cały swój ciężar na jednym punkcie, z trudem zamykając te wielkie wrota. Odetchnęła z ulgą i dopiero wtedy rozejrzała się po pokoju. Nigdy wcześniej tu nie była - trudno się dziwić, skoro trafiła do prywatnej komnaty jednego z krewnych. Niezabezpieczone drzwi w ogóle nie zwróciły jej uwagi, za to szelest pod wielkim łożem - owszem. Ściągnęła brwi i zmarszczyła się w grymasie, ale dostrzegłszy swoje odbicie w wielkim, zdobionym lustrze, szybko przywołała minę do porządku. Ciocia Sephora nie darowałaby jej takiej prezencji. Nie myśląc wiele, kucnęła przy pierzynie, opadającej aż do podłogi, i podniosła ją, zaglądając do środka. Ciemno.
- Brutus? - była prawie pewna, że to brat tak szumi pod łożem. Pytanie miało wydźwięk twierdzenia, ale coś jednak wskazywało na to, że wciąż było pytaniem. - Wyłaź stąd. Szukam cię cały dzień - dochodziła jedenasta, a od guwernantki udało jej się uciec pół godziny temu. - Musimy znaleźć dużą szafę i ukryć mnie przed panią Abernathy - oznajmiła niezłomnie, czekając aż brat wygramoli się ze swojej kryjówki. Otwarta szuflada komody wskazywała na to, że czegoś szukał i musiał schować się słysząc siostrę. Marianne nie łączyła tych faktów, zaaferowana swoim małym występkiem. Wiedziała, że go znalazła. Przecież zawsze miała rację. Najpierw pojawiła się głowa chłopca, chwilę potem siedzieli razem na zielonym dywanie.
- Ona jest paskudna. Sapie i nie pozwala mi zdjąć bucików na trawie. Tata musi ją zwolnić. Pomożesz mi?
Pani Abernathy była trzecią guwernantką Malfoyówny. Dwie poprzednie zostały zwolnione przez Abraxasa, kiedy Marianne tłumaczyła mu, że te dziwne rzeczy, które wcześniej wyszły z jej własnych ust, usłyszała od kobiet. Brutus pomógł je wymyślić, podpytując sprytnie Septimusa, ale nie mówiąc mu nic o planie. Teraz także musiało się udać. Najpierw jednak musieli znaleźć szafę, aby spokojnie obmyślić cały plan.
Nieokiełznany żywioł barwił się plakietką ze wdzięcznym napisem sześciolatka. Do maja było już niedaleko, co Marianne uwielbiała podkreślać, przypominając, że ma urodziny szesnastego, w połowie miesiąca. Wierzyła, że wtedy będzie jeszcze większa - poza tym tata obiecał, że wtedy rozpoczną lekcję jazdy konnej na kucyku. Jej własnym kucyku, odpowiednim do wzrostu, pięknym kucyku prawdziwej damy.
- ... i ciociu Sefciu, pamiętasz ten śliczny kapelusz, który dostałam od ciebie? Ten gryzący w nos, kiedy wystawia się język - już nie wystawiam, naprawdę! Więc ja, w tym kapeluszu, będę dosiadać kucyka, a on też będzie miał kapelusz, bo słonko mocno razi w oczy, kiedy jest lato. I warkocze, koniecznie zaplotę mu warkocze żeby był najpiękniejszy. A najlepiej, jakbym mogła uczyć się na jednorożcu. Wujek lord Rowle na pewno może kupić mi jednorożca, prawda? Od Parkinsonów.
Okręciła się w miejscu, ćwicząc figurę, poznaną ostatnio na zajęciach tanecznych. Wychodziła jej perfekcyjne i nauczycielka bardzo ją chwaliła, dlatego teraz nie wpadała w złość, jak przy innych próbach. Choć trzeba przyznać, że z wybuchami frustracji panienka radziła sobie coraz lepiej. Bardziej akceptowała porażki niż odmowy.
- Wiesz, ciociu, ostatnio chciałam ubrać skrzaty w ubrania Lucjusza - on i tak ciągle je moczy, więc chciałam żeby skrzaty zrobiły się jakieś takie, wiesz... ładniejsze. Ale tata był bardzo niezadowolony i powiedział mi, że jeśli ubiorę skrzata, on będzie wdzięczny, a potem sobie pójdzie i nie będzie z niego pożytku. Septimus wytłumaczył mi, co to pożytek, ale zastanawiam się, czy jeśli założę skrzatowi perukę cioci Amelii, bo ma ich za dużo, to skrzat też sobie pójdzie? Nie chcę żeby tata był zły, a Brutus opowiadał mi, że kiedyś bawił się ze skrzatem w konika. Tylko co to za konik bez grzywy, ciociu Sefciu?
Długo wybierała strój, mierząc kolejne suknie. Brutus chwalił wszystkie, ale ona potrzebowała czasu żeby wyglądać perfekcyjnie. Miała dziś nie lada gościa. Jasny pokój wypełniony był ozdobami i kreacjami, a biały kot biegał w tę i z powrotem, goniąc jej nowego puszka pigmejskiego.
- Nox, opanuj się. Potrzebuję spokoju - wybąkała pod nosem, naśladując tatę. Machnęła na skrzata, wskazując buciki, które chciała teraz założyć. - Możemy iść - oznajmiła w końcu, uwalniając brata od obowiązku pomocy.
Kolana ugięła lekko, unosząc suknię w dłoniach - nieznacznie, gustownie - jak mama. Miała ochotę przebierać nóżkami szybko i wskoczyć wujciowi w objęcia, ale pamiętała dobrze ostatnie lekcje. Tylko czasami coś ulatywało z pamięci, ale błyszczące oczęta wynagradzały wszystkie drobne potknięcia. Uniosła nieznacznie głowę, z dumą i przeuroczym uśmiechem, nie zadzierając równocześnie nosa. Septimus pstryknął w niego ostatnio, kiedy zbyt wyciągała szyję, mówiąc jej, że wygląda komicznie. Musiał jej tłumaczyć nowe słowo.
- Witaj w naszych progach, lordzie wujku Rowle - przywitała chrzestnego, licząc na to, że znów weźmie ją na barana i przejdą w ten sposób korytarzami. Tata tak nie mógł, ale wujek - jak najbardziej. - Wiesz, że umiem już czytać? - guwernantka nie mogła się nadziwić, jak udało jej się tak szybko wpaść w świat liter. Nie była jeszcze perfekcyjnie płynna, ale radziła sobie bardzo dobrze, jak na swój wiek. - Niedługo mam uczyć się gry na wiolonczeli. Wolisz wiolonczelę, czy fortepian? Umiesz grać? Zagrasz mi?
Spojrzała w zastanowieniu na książki Septimusa. Musiał na chwilę wyjść, a ona miała plan, rodzący się szybko w mądrej główce. Rozejrzała się, chcąc upewnić w przekonaniu, że żadna guwernantka nie wejdzie jej w paradę. Przed momentem wyraźnie pozwoliła jej iść do brata, najwyraźniej ciesząc się z chwili spokoju. Siedziała za jednym z regałów biblioteki, czytając książkę. Ria miała zupełnie inne plany względem tych tomików. Przejrzała dwa, ale nieszczęśliwym trafem nie było w nich obrazków - bez ilustracji nie interesowała się tekstem. Wydęła usta, zanim chwyciła pierwszą cegłę. Ciężka robota, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Gdyby poprosiła skrzata o pomoc, wszyscy by się zorientowali.
Książki piętrzyły się nie wyżej niż na wysokość łokcia, ale siła wyobraźni wznosiła je wysoko ponad ten poziom. Kilka kolumn, rozłożonych nierówno i chwiejnie, otaczało pięciolatkę, siedzącą między nimi, bez ruchu - gustownie, jak jej się wydawało. Czubek jasnych włosów nieznacznie wystawał znad najwyższej wieży. Uśmiechnęła się podekscytowana, słysząc kroki - Septimus wracał do królestwa!
- Witaj w naszym królestwie wiedzy, Septimusie! - powitała go, nieco zbyt entuzjastycznie jak na damę. Wszystko dlatego, że mama ostatnio rozmawiała z nową guwernantką o takim właśnie królestwie. Blondynka wskazała na jedną z kolumn, najbardziej chwiejną. - Mój pokój jest w tej wieży ale chciałam na ciebie zaczekać żebyś nie był smutny.
Zamknięta wśród białych ptaków, mlecznych jak perły wzburzonego oceanu, nie poznała prostego uroku barwnych pawi, a nieskazitelne zwierciadło ogrodowej sadzawki przyjmuje na siebie jej odbicie, które kruszyna mąci drobną dłonią. Nikt jeszcze nie wie, że kiedyś, za sprawą dotyku meduzy zamieni się w kamień, a zwiewne ruchy baletnicy staną się hybrydą marzeń i wspomnień. W świecie ideałów i światłej przyszłości, w zaklętym azylu - choć stawia własne pałace i (w tajemnicy) stąpa boso po trawie - nie ma miejsca na odstępstwa. Jeśli kiedyś zachwycą ją kolorowe, opalizujące pióra, jakie chciałbyś jej pokazać, uniesie głowę, z subtelnym oburzeniem stwierdzając, że pawie Malfoyów mają lepsze.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 0 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 0 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 0 | Brak |
Zwinność: | 6 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język obcy: francuski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Kłamstwo | I | 2 |
Retoryka | I | 2 |
Historia magii | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szlachecka etykieta | I | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | 0 | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Muzyka (wiedza) | I | 0,5 |
Muzyka (fortepian) | I | 0,5 |
Muzyka (śpiew) | I | 0,5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Taniec balowy | I | 1 |
Taniec klasyczny (balet) | I | 1 |
Łyżwiarstwo | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 2,5 |
Aparat fotograficzny, sowa, kot, puszek pigmejski
[bylobrzydkobedzieladnie]
boys will gladly go to war for you.
With good fortune (and a great hair-do)
you'll bring honor to us all!
Ostatnio zmieniony przez Marianne Malfoy dnia 25.02.17 14:02, w całości zmieniany 3 razy
Witamy wśród Morsów
-
[18.05.18] Wsiąkiewka kwiecień: +2PB
[29.06.17] Tworzenie postaci - aktualizacja, -100 PD
[18.05.18] Wsiąkiewka kwiecień: +60 PD, +2PB