Alphard Black
Nazwisko matki: Flint
Miejsce zamieszkania: Grimmauld Place 12, Londyn
Czystość krwi: Szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: Stażysta w Wizengamocie (Wykwalifikowany alchemik)
Wzrost: 176 cm
Waga: 73 kg
Kolor włosów: Czarny
Kolor oczu: Niebieski
Znaki szczególne: Wiecznie ułożone włosy. Jest niemalże ciągle zdezorientowany, na co może wskazywać jego nieobecne spojrzenie.
12 i 3/4 cala, elatyczna, buk, błona druzgotka
Slytherin
Wróbel
Złość ojca
Przypalony metal
Alphard na kanapie w swoim domku na obrzeżu hrabstwa
Jazda konna, wykłady magiczne, warzenie eliksirów, prawo
Nie jest fanem sportu
Jeździectwo
Natura wydaje najpiękniejsze dźwieki
Chris Pine
Zegar powoli wybijał kolejne sekundy spędzone na Grimmauld Place. Dzieciństwo Alphard wspomina bardzo dobrze, chociaż w obecnych czasach ma pewne wątpliwości dotyczące tych czasów. Zawsze starał się wykonać wszystko najlepiej jak potrafił i nie znosił faktu, że cokolwiek mogłoby nie zostać dopięte na ostatni guzik. Chociaż ojciec starał się zapewnić swoim synom jak najlepszy start w życiu, to pomimo prób młody Black nie potrafił się w zupełności w tym świecie odnaleźć. W niczym się szczególnie nie wyróżniał, przez co zawsze zazdrościł Cygnusowi, że jemu wszystko wychodzi z taką łatwością. Rodzice byli z niego zawsze dumni i to nim się najbardziej chwalili przed innymi rodami, które często zjawiały się u nich na przeróżnych bankietach. Ale nie ma się co dziwić, bo to w końcu on był najstarszym synem, a przez to najbardziej dopieszczonym przez ojca.
Chłopak był wdzięczny swoim rodzicom za wszystko co dla niego uczynili. Za to ile świata otworzyli przed nim i jak opiekowali się, pomimo tego, że nie sprostał idealnie wszystkim ich oczekiwaniom. Nigdy jednak nie zamierzał użalać się nad sobą, ponieważ znał swoją pozycję w społeczeństwie. To on miał być jednym z najważniejszych uczniów w Hogwarcie, przez co Ślizgoni (bo oczywiście inny dom w ogóle nie był planowany) mieliby odnosić się do młodzieńca z należytym szacunkiem już od pierwszego dnia szkoły. Ucieszyło go to i podniosło na duchu, bo chociaż przez wiele lat był przygotowywany do wejścia w samodzielny świat czarodziejów, to w głębi duszy czuł, że nie wszystko może pójść tak gładko.
Najlepiej z całego swojego pobytu w Grimmauld Place wspomina początek wakacji z 1940 roku. To był ostatni moment, kiedy mógł spokojnie spędzić czas z ojcem i rodzeństwem na zewnątrz. Uwielbiał długie konne wędrówki po lasach i polach, gdzie mógł poczuć świeże powietrze i zobaczyć prawdziwe stworzenia, które żyją w swoich naturalnych środowiskach. W Londynie nie zawsze dało się takie widoki zauważyć. Skupiał się na zwyczajnych ptakach, bo to one w głównej mierze zdominowały faunę środowiska, ale chociaż były niewielkie i w sumie nic nieznaczące, to mocno je polubił. Chciałby spędzać w lasach jeszcze więcej czasu, ale priorytety rodu były zdecydowanie inne. Nie przeszkadzało mu to, nie mogło, chociaż nigdy nie czuł, żeby ojciec im cokolwiek narzucał, więc nie czuł potrzeby do buntu.
W szkole jednak nie wszystko układało się tak kolorowo, jak wyobrażał sobie to za dziecka lord Black. Nie miał żadnych trudności, ani nikt mu też nie dokuczał, ba, nikt nawet nie śmiałby mu cokolwiek zrobić złego, ale Alphard nie potrafił się do końca odnaleźć i przez dwa pierwsze lata starał się po prostu nie przynosić wstydu. Nie szczególnie uczestniczył w dodatkowych zajęciach, na których mógłby najzwyczajniej w świecie wypaść niestosownie. Przegrana w klubie pojedynków, spadnięcie z miotły w czasie meczu Quidditcha czy też dobranie wyłącznie 3 par w eksplodującym durniu? To mogłoby się wydawać są niewielkie rzeczy, a przecież każdy aby być w czymś dobry, musi czasami przegrać, bo tylko tak może coś osiągnąć. Jednak Alphard nie potrafił przejść przez tę granicę. Zamiast wprawiania własnego ojca w zachwyt, starał się po prostu go nie załamywać. Miał za to dobre wyniki w nauce, nawet bardzo dobre, ponieważ fascynował go cały magiczny świat. Przypominało mu to dom, w którym tak samo, każdego dnia, poznawał coraz to nowsze ciekawostki na temat życia. Jednak mimo wszystko nie był tak samo uzdolniony jak jego starszy czy też młodszy brat, który z biegiem czasu zaczął być bardziej doceniany przez ojca niż jego średni syn. To Alpharda zabolało. Zabolało to, że nie był w stanie odwdzięczyć się za 11 lat opieki.
Od V roku zaczął coraz więcej się uczyć, bo nauka była jedyną rzeczą, która mu wychodziła. W niej się czuł stosunkowo bezpiecznie, bo tam nie zależało wiele od praktyki, a od tego co ma się w głowie. Idąc na test z Historii Magii czy na sprawdzian z warzenia eliksiru wiggenowego, wiedział dobrze, że mu się uda, ponieważ był już na to przygotowany. Brakowało w nim pewnej walki o swoje, co zresztą sam zrozumiał stosunkowo szybko. Cyneric odszedł już z Hogwartu i dostał się na staż w Ministerstwie Magii, Lupus wygrywał wiele pojedynków w Klubie, a Alphard? On po prostu był dobrym uczniem. Chciał to jakoś zmienić i drogę dla siebie widział w Klubie Ślimaka. Wiedział, że chociaż eliksiry nie były jego najbardziej ulubionym przedmiotem, to musiał się postarać, aby zaimponować swojemu nauczycielowi, bo tylko dzięki temu będzie mógł powiedzieć rodzicom, że w szkole jest wreszcie kimś. Mimo tego że biblioteka pozwalała uczniom na poznanie wielu receptur, to Alphard był mocno ograniczony, jeżeli chodzi o składniki. Nie mógł pozwolić sobie na uwarzenie każdego eliksiru, więc skupił się na prostych, aczkolwiek bardzo przydatnych wywarach. Z pewnością w poznawaniu nowych receptur i ich właściwości pomocne było zielarstwo, które chłopak znał w dobrym stopniu. W końcu, dzięki ciężkiej pracy, którą zauważył profesor, udało się! Niestety, nie tylko Alphardowi. Już na pierwszym spotkaniu zauważył Lupusa, który najwyraźniej również wpadł profesorowi w oko. Alphard nie chciał dać po sobie niczego poznać, ale znowu nie był pewien swoich umiejętności. Co jak został zaproszony tylko dlatego, żeby kolejny Black znalazł się w klubie? Bo skoro już jeden jest taki sławny, a drugi robi karierę w Ministerstwie, to czemu nie wziąć trzeciego do kompletu?
Niepewności dręczyły Alpharda przez długi czas, a szczególnie na VII roku, kiedy musiał decydować o swojej przyszłości. A właściwie to rodzice mieli zdecydować co będzie dla niego najlepsze w przyszłości. Chcieli zapewnić mu jak najlepsze stanowisko w Świecie Magii, jednak byli świadomi, że lord Black nie jest gotowy na zarządzanie ludźmi bądź pracę w najważniejszych instytucjach, więc postanowili wybrać mu drogę, na której będzie najmniej przeszkadzał - karierę naukową. Jego zdolności do warzenia eliksirów jak i pracy z zakurzonymi księgami byli niemal stuprocentowo pewni, dlatego mieli nadzieję, że w przyszłości odnajdzie się i zostanie wielkim alchemikiem, aby mógł rozsławiać ród. Po półtorarocznym kursie otrzymał wreszcie swój upragniony tytuł, jednak wciąż nie był pewien czy faktycznie uda mu się coś odkryć i czy zdoła uszczęśliwić swoich rodziców. Jego brat był urzędnikiem w Ministerstwie, a on? Póki co zwykłym alchemikiem, który wykonywał zlecenia zaprzyjaźnionych z Blackami rodów, za które dostawał mniej lub bardziej znaczące wynagrodzenie. Nie był on kimś znaczącym, ale jego eliksiry zawsze były w dobrym stanie, ponieważ Alphard z łatwością zapamiętywał każdą z receptur. Jednak wraz ze stażem, czekał również na niego sabat, który miał symbolizować wkroczenie młodego lorda w dorosłość. Wiele razy wraca do niego w swoich wspomnieniach, bo w trakcie całej uroczystości starał się zachowywać z należytą klasą, taką jaka przystoi Blackom. Długo ćwiczył tańce towarzyskie, jak i wczytywał się w najprzeróżniejsze zapiski na temat poezji bądź malarstwa. Nie chciał wkraczać w rozmowie na tematy polityczne, z których zdecydowanie czuł się najlepiej, aby nie urazić ewentualnych gości. Jego głównym celem było sprawienie, żeby ojciec poczuł, że nie pomylił się w wychowaniu swojego syna i był z niego dumny. Czy mu się udało? Oby tak...
Etap w życiu, w którym zajmował się wyłącznie warzeniem wywarów, mężczyzna wspomina bardzo dobrze. Nigdy nie narzekał na natłok pracy, którą mógł spokojnie wykonywać wcześnie rano bądź późno w nocy, przez co miał wiele czasu na rozwijanie swojej pasji, jaką z pewnością było jeździectwo. Skupił się również na pozyskiwaniu coraz większej wiedzy na temat zaklęć, które miały stosunkowo duży wpływ na obecny świat, więc i na pracę, której podejmował się do tej pory Alphard. Mimo swoich starań, mężczyzna nie odniósł spektakularnego sukcesu i można było go porównać do wielu alchemików, których znaleźć można było znaleźć na pęczki. Niestety ten obieg spraw nie spodobał się rodzinie, która poprosiła (grzecznie ujmując), aby Alphard zajął się wreszcie czymś pożytecznym. Tak też mężczyzna trafił na staż do Ministerstwa Magii w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Rodzice widzieli w tym jedyną szansę na to, aby syn jeszcze mógł wyjść na ludzi i nie zhańbić swojego rodu. Chociaż Alphard kończy swój staż w Wizengamocie w lipcu 1956 roku i będzie musiał rozpocząć tam pełnoprawną pracę, to nie zamierza porzucać swojego marzenia o stworzeniu czegoś, dzięki czemu zabłyśnie niczym gwiazda w dziedzinie nauki.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 0 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 8 | +1 [drewno] +1 [rdzeń] |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 20 | +1 [drewno] +2 [rdzeń] +2 [kociołek] |
Sprawność: | 5 | +3 [waga] |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia Magii | III | 10 |
Numerologia | IV | 20 |
Retoryka | III | 10 |
Zielarstwo | III | 10 |
OnMS | II | 5 |
Spostrzegawczość | II | 5 |
Anatomia | I | 2 |
Silna wola | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szlachecka etykieta | I | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | 0 | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Malarstwo (wiedza) | I | 1 |
Literatura (wiedza) | I | 1 |
Muzyka (wiedza) | I | 1 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Taniec balowy | I | 1 |
Jeździectwo | II | 7 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 0 |
Różdżka, 8 PS, miedziany kociołek, sowa, teleportacja,