Temat służy poszukiwaniom postaci w jakiś sposób istotnej dla Twojej. Pamiętamy, że na poszukiwana ogólne ("szukam przyjaciół") i mało skonkretyzowane ("szukam kogokolwiek kto mnie polubi") przeznaczone jest subforum relacji, na którym podobną propozycję można wysunąć w stosunku do co drugiej postaci. Poszukiwania "kogokolwiek kto będzie miał na nazwisko tak samo jak ja" również odradzamy.
1. Do 7. dnia każdego miesiąca realnego prosimy o aktualizację poszukiwań poprzez pozostawienie na nich świeżej daty. Poszukiwania nieaktualne mogą zostać usunięte bez ostrzeżenia.
2. Jedna postać może umieścić w tym wątku tylko jedną wiadomość - celem dodania świeższych poszukiwań należy edytować poprzednią.
3. Niedozwolone jest podbijanie poszukiwań.
Twoje poszukiwania długo wiszą i nie możesz znaleźć odpowiedniej osoby? Możesz wyjść poza forum i poszukać postaci wśród miłośników rozgrywki tego typu na Edenie. Zachęcamy do umieszczenia ich także na jednym z serwerów zrzeszających graczy PBF na discordzie: TGFek lub PBF - play by forum.
Nie jest obowiązkowy.
- Kod:
<div class="pdiv"><span class="ptyt" style="color:#755353">TYTUŁ</span><span class="ptekst">TEKST 1</span><img src="link do obrazka" class="pobr"> <img src="link do obrazka" class="pobr"> <img src="link do obrazka" class="pobr"> <span class="ptekst">TEKST 2</span><span class="paka">
DŁUŻSZY TEKST
</span></div>
<hr id="p">
<span class="pdata">aktualne/nieaktualne/rezerwacja
data ostatniej aktualizacji</span>
Panie losie, daj mi kogoś, kto nie zmąci wody w mym stawie. Kogoś, kto nie pryśnie jak zły sen, gdy ryb w mym stawie zabraknie.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Przysięgaliśmy matce, że nie będziemy okładać się pięściami. Za chwil kilka rozdzielała nas rękami i dzieliła szmatą po głowach.
Byłeś moim wzorem. Moim bratem. Moim ojcem. Moim nauczycielem, ale nigdy nie obrońcą. Uciekałeś, gdy działo się źle. Znikałeś bez słowa od czasu do czasu. Zostawiałeś bez przygotowania i uprzedzenia, wracałeś jak gdyby nigdy nic. Takiego cię kochałem. To ty nas zabrałeś z domu, mądrze dzieląc knuty, zaprowadziłeś do nowego królestwa, bo wtedy też uciekaliśmy, a ty opanowałeś tę sztuczkę do perfekcji. Każdym gestem zacierałeś po sobie złe wrażenie. Swoim czarem mamiłeś nawet mnie.
Wierzyłem Twoim słowom. Ufałem Twoim działaniom. Wybaczałem wszystkie błędy.
Póki nie dorosłem.
Ściągnąłeś na naszą rodzinę kłopoty, przeceniłeś swój talent, możliwości, zdolności i czar. Nie uwierzyłeś, gdy próbowałem naprawić Twoje pomyłki. Dopadli nas wszystkich za Twoje błędy i kiedy stanęliśmy w Twojej obronie znów zniknąłeś — co się stało, nie pamiętam. A ty?
Znalazłem cię w Londynie, jesienią 1957 roku. Dorwałem cię na ulicy, choć próbowałeś uciec, gdy mnie poznałeś. Może opanowałeś tę sztuczkę do perfekcji, ale uczeń zaczął dorastać mistrza. Opowiedziałeś mi gdzie byłeś, co robiłeś przez tamte dwa lata, a ja wszystko ci wybaczyłem. Czy ty wybaczyłeś mi, że stanąłem wtedy przeciwko tobie, czy znów mamiłeś mnie swoim czarem, że tym razem nie uciekniesz? Myślałem, ż zaczniemy od nowa. Źle się podziało, Tommy. W styczniu przeze mnie trafiliśmy do więzienia — ja, ty, i mój najlepszy przyjaciel Marcel. Wyciągnięto nas, ale trauma po torturach została. Pakowałeś się w kolejne kłopoty. Oczarowałeś kobietę, siostrę najbardziej poszukiwanej terrorystki, zmuszono cię byś zabił więzione przez szmalcowników dziecko przeznaczone na handel. Nikt poza tą terrorystką, bo gdy cię złapała oddałeś jej swoje wspomnienie. I znów uciekłeś. Porzuciłeś nas bez słowa, zostawiajac w obliczu głodu, ubóstwa, okrutnej wojny.
Stoję na krawędzi, życiowym rozdrożu. Zbyt młody by stać się głową rodziny, zbyt dorosły by wciąż zachowywać się jak dziecko. Nie mam swojego nauczyciela, przewodnika. Nie mam ojca. I choć jestem zły, wciąż naiwnie czekam aż wrócisz. Bym mógł ci wybaczyć, jak za każdym razem, że uciekłeś.
aktualne 7.04.2024
O kontakt proszę na PW lub discordzie: marta#1961
maladilem baxtale Romensa
Ostatnio zmieniony przez James Doe dnia 07.04.24 22:18, w całości zmieniany 1 raz
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
Jako sześciolatek zadzierałem głowę do góry, by ujrzeć jak machasz nam z okna ekspresu Hogwart. Dzisiaj jestem od ciebie trochę wyższy, ale wciąż wydaje mi się, że charakterkiem i wiedzą przerastasz mnie trzykrotnie. Nauka szła ci lepiej, natychmiast po szkole spełniłaś marzenie dostając się na kurs uzdrowicielski. Choć stąpałaś po ziemi pewniej, byłaś (jesteś) Lovegoodem; jak nikt inny potrafiłaś zrozumieć moje pięcie się do nieba, ku przygodom, wizjom niestworzonym. Ku nadziei na lepsze jutro.
Mój autorytecie, moja przyjaciółko, wsparcie w ciężkich chwilach i towarzyszu najlepszych chwil. Nie jesteśmy już dziećmi, które z liści i gałązek sklecały figurki smoków i prosiły rodziców, aby magią wprawili je w ruch. Nasze życia zdominowały kariery, podróże, a ostatnimi czasy również wojna. Ty masz rodzinę, ja jestem starym kawalerem, ale przed tobą nie jest mi wstyd. Nigdy nie było i nigdy nie będzie.
Ostatni rok przyniósł wiele sztormów i przejaśnień. Zmarł nasz wujek, a ojciec zwierzył mi się z sekretu, który znam teraz tylko ja i ona. Mała Calineczka, kuzynka, Celine Lovegood, aż czternaście lat od ciebie młodsza, okazała się być owocem romansu naszego ojca i ciotki. Jeszcze ci o tym nie powiedziałem - jak w ogóle zacząć taką rozmowę i obrócić w proch wszystko co dotąd sądziłaś o tacie?
Gdzie więc zaprowadzi nas los? Nie dowiemy się, póki się znów nie spotkamy.
Szukam siostry, która będzie ode mnie pięć lat starsza, zamężna z dowolnym panem o neutralnych lub prozakonnych poglądach i zajmowała się szeroko pojętym uzdrowicielstwem. W karcie wspomniałam o jej imieniu, ale spokojnie można je zmienić, zwłaszcza, że stworzyłam zupełnie niezwiązaną postać z tym imieniem. Jestem otwarta na sugestie i nowe pomysły, ścisły jest tylko wiek. Po więcej informacji najlepiej pisać na pw Elviry lub na mojego discorda!
26.03.2024
Byłeś dobrym tatą i mężem i przez większość mojego życia uznawałem cię za wzór opiekuna, który spaja rodzinę w całość. Ożeniłeś się młodo, ale kochałeś Morrigan, naszą matkę, w to przynajmniej chciałbym wierzyć. Większość swojego życia spędzałeś na podróżach, ciągnąc nas za sobą po hrabstwach i miastach, i spełniając swoje szalone idee. Przynosiło nam to wiele radości, bo zawsze dbałeś o to, aby niczego nam nie zabrakło - mi, Magdzie; twoim dzieciom, twojej dumie. Tak przynajmniej twierdzisz.
Dlaczego więc odrzuciłeś Celine, tę najmłodszą? Czy powinienem wierzyć w twoje tłumaczenie; że nie chciałeś odbierać jedynej córki bratu, nie wtedy, gdy jego żona dopiero co zmarła w połogu? A może był to zwyczajny wstyd, strach przed konsekwencjami? Odraza do siebie? Dałeś się wszak skusić wilemu urokowi swojej bratowej, zgrzeszyłeś krótkim romansem, który zaowocował dzieckiem. Ukrywałeś to przed nami i przed Egertonem, ukochanym bratem, dopóki ten nie zginął śmiercią zdrajcy w Tower, pozostawiając Celine całkiem samą. Teraz chcesz, żebym się nią zaopiekował, dziewczyną, która uważa, że na śmierć zdrajcy zasługiwałeś ty sam. A ja nawet nie wiem, czy temu zaprzeczać.
Dlaczego, tato?
Szukam ojca, porządnego człowieka z mrocznym sekretem, męża i ojca trójki dzieci, w tym jednego nieślubnego, uznawanego dotąd za dziecko jego brata. Jego sekret poznali jak dotąd tylko Elric i sama Celine, ale kto wie, dokąd nas to zaprowadzi? Nie doprecyzowałam jego zawodu, wyłącznie to, że sporo podróżował, zabierając rodzinę ze sobą, więc zostawiam to pole do popisu. Wizerunek, wiek właściwie też - dowolne, byle w granicach rozsądku, wszak najstarsza z dzieci, Magdalene, ma już 35 lat. Na starcie otrzymasz wspaniałą relację z synem i bratanicą/córką, którą porzuciłeś! Dramy, więcej dram i trudna rodzinna miłość na wyciągnięcie ręki! Po więcej informacji zapraszam na pw Elviry lub na discorda!
26.03.2024
frighten me
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
A teraz... Teraz jesteś już dorosły. Co robisz? Ukrywasz się, czy może aktywnie działasz dla Podziemia? A może mylnie myślisz, że jesteś czarodziejem półkrwi lub nawet czystokrwistym i wciąż nie masz pojęcia o mugolskich korzeniach?
Chodź, poznajmy się.
!!! I jeśli zaciekawiła cię ta historia, ale bardzo nie lubisz postaci męskich i wolisz zagrać żeńską - mogę zgodzić się żeby zaginionym rodzeństwem była siostra, może możliwa będzie drobna korekta w KP.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Maisie Moore dnia 12.11.24 0:19, w całości zmieniany 10 razy
Life seems so very frightening"
Kiedyś było nas czworo.
Pierwsza była Elia, cudowna istota o sarnich oczach, idealna córka o wielu talentach. Zawsze była wzorem cnót wszelakich w oczach naszej matki, o wiele łatwiej niż ja przyjmowała nauki kobiecych umiejętności. Umarła początkiem 1958 roku, kiedy mugolska tłuszcza zaatakowała jej dom i spaliła ją wraz z jej malutkim dzieckiem.
Drugim i trzecim z rodzeństwa byli bracia. To z wami najbardziej lubiłam spędzać czas w dzieciństwie, pokazywaliście mi zakątki pobliskiego lasu i spędziliśmy razem wiele godzin na beztroskiej zabawie, zaś później, w Hogwarcie, zawsze mogłam na was liczyć. Niestety jednego z was (w wątkach nazwałam go Fabianem) również już nie ma, zginął kilka miesięcy po Elii. Wściekły na mugoli za jej bezsensowną śmierć poparł Rycerzy Walpurgii i zginął w starciu ze zwolennikami Zakonu Feniksa lub promugolskimi bojówkami.
Zostałeś tylko ty, brat którego poszukuję. Kim jesteś? Jak toczyły się twoje losy w szkole i po niej? Jak radzisz sobie z nieszczęściami, które spadły na naszą rodzinę?
| Poszukuję zatem jednego z braci Yany. Jeśli byłeś drugim z rodzeństwa, twój wiek powinien być bliżej górnych widełek (powiedzmy 25-28 lat), jeśli trzecim - bliżej dolnych (21-25 lat). Najstarsza siostra w chwili śmierci miała około 29-30 lat. Choć dopuszczam też ewentualność, że bracia byli bliźniakami, jeśli bardziej pasowałby ci taki koncept. W karcie postaci nie precyzowałam imienia ani zawodu braci, choć preferuję, by swoją kreacją wpisywał się w opis rodziny Blythe istniejący na forum, co tyczy się szczególnie poglądów - te powinny być konserwatywne, zwłaszcza po tym, co wycierpiała rodzina naszych postaci z rąk mugoli i ich zwolenników. Możesz być neutralem jak Yana, a możesz być sojusznikiem rycerzy jak nasz zmarły brat.
aktualne
W karcie postaci nie pisałam o nim wiele, więc masz spore pole do popisu jeśli chodzi o rodzinę pochodzenia, dokładny wiek czy zawód postaci, choć preferowałabym, żeby postać była krwi czystej ze skazą z rodziny o antymugolskich przekonaniach, Blythe'owie raczej nie przepadają za rozrzedzaniem krwi. Ta relacja to właściwie zarys, luźny pomysł dla osoby mającej ochotę zrobić wdowca, który utracił małżonkę w wyniku wojennych zawirowań i poszukuje rodziny owej żony. Może akurat te poszukiwania zainspirują cię do powiązania się z Yaną?
Tak więc, w skrócie, kilka lat temu poślubiłeś Elię Blythe (czy z miłości, czy z powodu rodzinnych układów, to już zostawiam tobie), która jakiś czas później urodziła ci syna. I żyliście sobie spokojnie i szczęśliwie aż do stycznia 1958 roku, kiedy to pod twoją nieobecność rozjuszona mugolska tłuszcza napadła na wasz dom, paląc go wraz z Elią i jej małym dzieckiem, która, jako pani domu i delikatna artystyczna dusza, nie potrafiła się obronić przed nieznającym magii, ale znacznie liczniejszym i brutalnym wrogiem. W jaki sposób się o tym dowiedziałeś i jak zareagowałeś na tę tragedię, pozostawiam już twojej wizji, wiele rzeczy możemy przedyskutować wspólnie i razem ustalić ciekawą relację. Elia miała około 29-30 lat (urodzona prawdopodobnie koło 1929 roku), więc twoja postać powinna być co najmniej w tym wieku lub starsza. Zawód dowolny, neutral lub sojusznik rycerzy (może zradykalizowałeś się właśnie po śmierci żony i syna z rąk mugoli?); jeśli decydujesz się na opcję z neutralem, to twoja postać i tak powinna być poglądowo bardziej po stronie konserwatywnej.
aktualne
To kolejny luźny pomysł na relację. A mianowicie, kiedy jeszcze żyła mama Yany, jej główną ambicją było wydanie córek za mąż. Ze starszą, Elią, jej się udało, ale Yana była bardziej oporna i ani myślała wychodzić za mąż w tak młodym wieku, kiedy jeszcze tyle ciekawych rzeczy było do zrobienia i tyle miejsc do odwiedzenia. Twoja postać mogła być zainteresowana Yaną - być może za jej osobowość, a być może przez wzgląd na jej pochodzenie i chęć powiązania się z rodziną Blythe. Może nawet próbowałeś okazać jej zainteresowanie, tylko zostałeś spławiony? Miałoby to miejsce w okolicach 1956 roku - później jednak wybuchły anomalie, matka Yany umarła, i wraz z nią umarł także pomysł wydania Yany za mąż, na co moja postać odetchnęła z ulgą i wróciła do poszukiwania swojej życiowej ścieżki, a także do swoich problemów, których ostatnimi czasy jej nie brakowało. Twoja postać może odpuściła, a teraz z jakiegoś powodu przypomni sobie o upartej, ale niezdecydowanej pannie Blythe?
Z tej relacji nie musi wyniknąć nic poważnego. Może być tylko ciekawym smaczkiem w fabule naszych postaci, może rozwinąć się w stronę zarówno przyjaźni, jak i relacji negatywnej. Nie szukam dla Yany narzeczonego, a po prostu takiej trochę zabawnej, a trochę może smutnej relacji z młodzieńcem, który kiedyś się nią interesował, i co istotne, ona mogła o tym nawet nie wiedzieć, albo nie podejrzewać zamiarów twojej postaci. Może dopiero teraz dowie się, że za jej plecami próbowałeś dogadać się z jej rodzicami, ale po śmierci jej matki wycofałeś się? Twoja postać mogła na przykład mieć interesy z ojcem Yany, lub być przyjacielem rodziny/synem przyjaciół rodziny. Choć jeśli fabuła by się ładnie kleiła i rozwijała w tę stronę, to nie wykluczam związku w jakiejś dalszej perspektywie.
Dokładny zarys jest do wspólnego przedyskutowania, bo może to być zarówno już istniejąca postać, jak i nowa. Mam tylko jeden warunek, żeby ów pan był choć minimalnie starszy od Yany i był krwi czystej, z rodziny o dobrej reputacji, bo mieszaniec albo miłośnik mugoli nie miałby szans już na starcie. Do przedyskutowania są także okoliczności, jakie sprawiły, że pojawisz się nagle w życiu Yany.
aktualne
Poszukuję dla Yany bliskiej przyjaciółki z lat szkolnych, z tego samego roku i domu (ewentualnie może być rok starsza, albo może być z Ravenclawu), krwi najlepiej czystej ze skazą. W przypadku krwi szlachetnej byłaby to zbyt duża przepaść i Yana nie potrafiłaby zapomnieć o swojej niższej pozycji, co byłoby uciążliwe zwłaszcza już w dorosłości i przyjaźń byłaby dość trudna, a w przypadku półkrwi, raczej też nie chciałaby być kojarzona jako osoba przyjaźniąca się z mieszańcami, dlatego krew czysta to najbezpieczniejsza i najbardziej wiarygodna opcja. Nasze postacie mogły poznać się na początku edukacji (może nawet już w pociągu, albo wieczorem w dormitorium, jeśli byłyby z tego samego roku i domu?), a jeśli rodziny były zaprzyjaźnione, to mogły poznać się nawet przed wyruszeniem do szkoły. Ich przyjaźń mogła trwać przez całą szkołę, mogły się nawzajem wspierać, robić razem różne rzeczy i snuć plany na przyszłość.
A teraz? Czy ich relacje dalej pozostają równie bliskie? Pozostawiam pewną dowolność w kwestii tego, czym przyjaciółka zajęła się po Hogwarcie i jakie ewentualne dramaty przeżywała po szkole, byle światopoglądowo (przynajmniej oficjalnie) pozostawała konserwatywna i popierająca rządy Malfoya. A jak fabuła poprowadzi nasze relacje dalej i w jaką stronę pójdą w teraźniejszości i przyszłości, to już się zobaczy! Jak się pojawisz, oprócz budowania relacji teraźniejszej, możemy też pograć retrospekcje z lat szkolnych!
aktualne
Zgodnie z opisem rodziny Blythe, członkowie naszych rodzin od wieków darzą się niechęcią, która narodziła się w czasach, kiedy Blythe'owie żyli na ziemiach Northumberland i wyznawali zupełnie inne poglądy na kwestie mugolskie niż ród zarządzający tymi ziemiami. Narastający konflikt finalnie skutkował wygnaniem rodziny Blythe z tamtych ziem, skąd odchodzili w poczuciu niesprawiedliwości, i przez kolejne wieki trwała ich niechęć do Longbottomów, którą zaszczepiano także kolejnym latoroślom.
Także Yana słyszała te opowieści i ojciec od dziecka zaszczepiał w niej niechęć do Longbottomów i tęsknotę za tym, co Blythe'owie utracili. Poszukuję zatem młodego Longbottoma dowolnej płci - może to być chłopak, a może być dziewczyna, najlepiej z rocznika Yany, ewentualnie może być rok w jedną lub drugą, ale preferowany rocznik Yany (czyli data urodzenia pomiędzy 01.09.1937 a 31.08.1938). Mam ochotę na płomienną niechęć, która mogła trwać od początków nauki, tym bardziej że Yana była Ślizgonką, i choć należała do tych bardziej "normalnych" Ślizgonów, to z Longbottomem mogli czasem drzeć koty, co można by rozegrać w jakichś retrospekcjach.
A w teraźniejszości? To już kwestia ustalenia, jak i gdzie ścieżki naszych postaci przetną się ponownie. Yana nie należy do organizacji, ale światopoglądowo pozostaje antymugolska i popiera rządy Malfoya, a Harolda Longbottoma uważa za fałszywego ministra szlamolubów. Ta relacja to bardziej smaczek, luźna inspiracja, ale kto wie, co takiego wyjdzie z fabuły, wszystko jest do dogadania i rozegrania.
aktualne
01.11.2024
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Yana Blythe dnia 12.11.24 0:30, w całości zmieniany 8 razy
W Wiśniowym Sadzie urodziły się trzy gwiazdy o włosach koloru miedzi i dobrych sercach, a imiona przejęte miały od kwiatów, jak to nakazywała rodowa tradycja.
To my. Rosemary, Camellia i Hyacintha. Ja urodziłam się jako pierwsza, wy kilka lat po mnie, w krótkim odstępie czasu między sobą - dzięki temu stworzyłyśmy silne więzi, które pozwalają nam traktować się z niezwykłą troską i uczuciem. Pokochałam was obie całym sercem, oddawałam swój czas, pokazywałam świat, jaki rodzice pokazali najpierw mnie samej. Bawiłyśmy się w naszym rodzinnym wiśniowym sadzie, razem brudziłyśmy dłonie ziemią naszego przydomowego ogrodu i biegałyśmy po okolicznych polach, plotłyśmy wianki, czytałyśmy najpiękniejsze miłosne historie, samym marząc o tym, by kiedyś dostać od losu wspaniałego męża i stworzyć z nim kochającą się rodzinę, tak podobną do tej naszej. Niczego nam w życiu nie brakowało - miałyśmy dzięki naszym rodzicom pieniądze (choć nie na wszystkie zachcianki), miłość i dach wspaniałego, dużego, wielopokoleniowego domu nad głową. Wpajano nam dobre zasady, którymi się kierowałyśmy i prawdopodobnie kierujemy nadal - nie życzymy nikomu złego, mugole są integralną częścią otaczającego nas świata, pomagamy tym, którzy tego potrzebują, a ziemię dookoła nas traktujemy z odpowiednim szacunkiem. Może mamy w głowie ideały i marzenia, ale dobre z nas dziewczyny.
Szukam moich dwóch młodszych sióstr! Wcześniej wspomniane imiona są oczywiście możliwe do zmiany, ale powinny nawiązywać w jakiś sposób do świata roślin, kwiatów (łacińskie i angielskie odpowiedniki są super!), może nawet bogiń patronujących zbiorom, płodności czy wzrostowi. Wiek jest do ustalenia, choć najniższa granica to takie 17 lat. Z wizerunkiem mogę pomóc, mam kilka fajnych propozycji . Zdecydowanie bardziej odpowiadają nam rude włosy, choć nad zmianą też możemy pokminić!
aktualne - najmłodsza siostra (średnia odnaleziona <3)
11.11
"Przepraszam."
Nasze młode serca odnalazły się w Hogwarcie i to właśnie tam rozkwitaliśmy w swoich objęciach - młoda, ambitna śpiewaczka, którą wybierano jako solistkę Żabiegu Chóru, i zdolny, niezwykle przystojny gracz Quidditcha, którego uśmiech onieśmielał, a spojrzenie pochłaniało bez reszty. Byliśmy małymi gwiazdami lśniącymi wśród kamiennych murów szkoły; chłopcy zazdrościli ci takiej ślicznej dziewczyny, a mi tak urodziwego i silnego chłopca. Dziś zastanawiam się, co tak naprawdę nas ku sobie przyciągnęło - nietuzinkowa uroda i chęć błyśnięcia w towarzystwie, zasmakowania popularności, czy jednak coś nieuchwytnego, zakorzeniona w sercu nieśmiałość, ciepło drugiej dłoni? Cokolwiek to było, nieważne jak gorące i magnetyzujące uczucie nami zawładnęło - nie przetrwało. Rozdzieliliśmy się na londyńskim peronie z dyplomami ukończenia Hogwartu w dłoniach, spojrzeliśmy na siebie z tęsknotą i odeszliśmy w kierunku swoich rodzin, widząc się w tym miejscu po raz ostatni. Później wysłałeś mi list tłumaczący, że nie możemy już razem ze sobą być i że to i tak nie przetrwałoby próby czasu i przestrzeni. Wiele czasu minęło od tamtego chwili, moje złamane serce już się zagoiło, nie widziałam cię ani razu i nawet nie wiem, co by się stało, gdybyśmy jednak przypadkiem spotkali się na rogu budynku, w zgiełku, w chaosie tego świata. Wiem tylko, że czuję do ciebie żal, bo sądziłam, że to na serio.
Szukam pierwszej miłości Romy z czasów Hogwartu! Możesz być nowym użytkownikiem (zadbam, otulę kocykiem i oprowadzę po forum! ) albo morsowym weteranem, każdego przyjmę z otwartymi ramionami. Jesteśmy albo w tym samym wieku albo jesteś ode mnie starszy o rok, dwa lata. Okoliczności zerwania, zwłaszcza z twojej strony, są całkiem do omówienia - to mogła być twoja decyzja, nieszczęśliwy wypadek, wyrzuty sumienia; może jednak byłeś szlachcicem i twoi rodzice absolutnie nie wyrazili na nas zgody? Opcji jest mnóstwo, a ja jestem elastyczna i lubię się dopasowywać .
aktualne
11.11
[bylobrzydkobedzieladnie]
snami o wolności
Ostatnio zmieniony przez Rosemary Sprout dnia 11.11.24 14:40, w całości zmieniany 3 razy
i might grow
deeper roots
Od zawsze była ogniem, chociaż ukochała wodę. Burzyła się przeciwko wszystkiemu i wszystkim, walcząc ze światem nawet wtedy, kiedy on z nią nie walczył. Wychowanka sierocińca, potem zaś szkolny kawalarz, z solidnym zamachem jak na pałkarkę przystało. A później zaś wybrała życie na statku, pragnąc zobaczyć lądy gdzieś za horyzontem, zasmakować nieznanego - musiała to robić jednak jako mężczyzna, metamorfomagię rozwijając do stopnia, gdy płynnie potrafi zmieniać swoją postać. Żeglarka, przemytniczka, handlarka - i awanturnik, w pełnym znaczeniu tego słowa. A także osoba ze złotym sercem, która chciałaby głównie pomagać tym, którzy w tych czasach sami sobie pomóc nie mogą.
Władcy Devon, królowie-wojownicy. Dziś wiele rodów kpi sobie z waszej rodziny i waszego zamiłowania do świata niemagicznego, ale wam to nigdy nie przeszkadzało, bo zawsze z dumą i siłą pełniliście swoje obowiązki. Kiedy przyszedłeś na świat, byłeś dokładnie takim samym rudzielcem jak reszta, a jednocześnie sprawiałeś najwięcej problemów. Nie złośliwie, nie specjalnie, po prostu wydarzenia brnęły do ciebie jak do rzepy do psiego ogona. Może to właśnie sprawiło, że tak łatwo było nam się porozumieć?
Twoja mama chciała zabrać cię na odwiedziny do jednego z sierocińców, do którego przekazywaliście zabawki. Nie była to najbardziej fascynująca wyprawa życia, a przynajmniej tak mogłeś uważać na początku, jednak coś przekonało cię do pojechania – i tak się właśnie spotkaliśmy, kiedy przyłapałeś mnie na próbie wymknięcia się i mojej wielkiej ucieczki. Dziś wiemy, że plan zabrania trzech kromek chleba i ruszenia za ocean nie miałby zbyt wielu szans na powodzenie, wtedy jednak śmieliśmy się, że kiedyś wyruszymy tak razem.
Twoja rodzina pokazała mi dom, jakiego nigdy nie miałam. Ganialiśmy się po zielonych łąkach, wspinaliśmy na drzewa, aby zwisać niebezpiecznie z gałęzi, uciekaliśmy przed użądleniami pszczół i wsadzaliśmy dłonie do słoików z ciastkami, udając, że w tym czasie nie ma nas w domu, a deseru nie zjedliśmy wcale. Byliśmy dziećmi, robiąc wszystko co nam się żywnie podobało, szalejąc i siejąc chaos, ale zawsze pod koniec dnia wracając i ciesząc się z „rodziny”, jaką znaleźliśmy.
Lata mijały i poszliśmy do Hogwartu, jak zawsze nierozłączni. Śmieli się z nas, że skończymy razem, ale absolutnie nie skupialiśmy się na tym, będąc nawet nie przyjaciółmi, ale po prostu bratnimi duszami, tak samo rudymi i tak samo niesfornymi. Mnie drogi zawiodły też do drużyny Quidditcha, może też będziesz tym zainteresowany? Znajdowaliśmy nowych znajomych i przyjaciół, ale im bliżej końca naszej edukacji, tym bardziej nasza przyszłość stawała pod znakiem zapytania. Ja ukochałam morze i chciałam się w tym realizować, ciebie jednak trzymało tu wiele. Rozstaliśmy się w przyjaźni, z wiedzą, że nie ważne, co się stanie, będziemy za sobą tęsknić i wcale nie wpłynie to na naszą relację.
Od zawsze chciałeś pomagać społeczeństwu, a w przeciwieństwie do mnie, twoje oceny nie były najgorsze. Czy wybrałeś Ministerstwo Magii? Czy może inną odegrałeś rolę? Kiedy zaczęła się wojna, kiedy musiałeś wybrać stronę, doskonale wiedziałeś, jak wybierze twoje serce. A ja, gdy tylko wróciłam, poszłam za tobą. Bo w końcu we wszystko pakowaliśmy się razem i razem z tego wyjdziemy.
Poszukuję postaci Weasleya i to nie przypadkowego, bowiem takiego, który dla Thalii był jak dusza w innym ciele. Przyjaźń mocna, trwała i polegająca przede wszystkim na tym, że obydwoje byliśmy przez długi czas nie do okiełznania. Były wcześniej postacie na tej podstawie, ale nie chcę tutaj niczego narzucać. Ukocham starszego gracza, nowemu Morsowi oferując dużo zdjęć uroczych piesków, pomoc przy forum i dużo wątków, zabawnych i emocjonalnych, trudnych i takich, przy których po prostu będziemy się wygłupiać.
aktualne
08.06.
Myślałeś, że przyszłość będzie dla ciebie prosta, bo jak skomplikowane życie mogłoby dla ciebie być, gdy skończyłeś niedawno szkołę, zacząłeś uczyć się przejęcia rodzinnego interesu, a upatrzona przez ciebie dziewczyna przyjęła twoje oświadczyny. I nagle, gdy wszystko szło idealnie, życie posypało ci jak domek z kart. Wypadek, który dla świata został tylko wypadkiem, dla rodzinny jednak czymś więcej, odejście narzeczonej, oddalenie się od społeczeństwa…życie uczyniło cię twardym, podobnie jak mnie, chociaż tego nie mogłeś wiedzieć.
Twoja była narzeczona nie poinformowała cię bowiem, że była w ciąży. Nie dała ci też znać, że dziecko przekazano do sierocińca, żyliśmy więc oddzielnie, chociaż przydałoby się wiedzieć nam o swojej wzajemnej egzystencji – ja tęskniłam za posiadaniem rodziców, ty, chociaż ułożyłeś sobie życie zupełnie inaczej, czasem wspominałeś co by mogło się zdarzyć, gdyby wszystko zadziało się w inny sposób.
Pewnego dnia jednak natknąłeś się na osobę, której nigdy nie spodziewałeś się już zobaczyć. Rozmowa na pewno nie potoczyła się, tak, jak chciałeś, wypełniona niezręcznością w atmosferze której chciałeś szybko się żegnać, gdyby nie istotny szczegół informacji, który zdradził ci moje istnienie. Podążyłeś za śladami, za którymi i ja podążałam i w końcu udało nam się spotkać. Przywiodła cię do mnie ciekawość, strach, czy może prawdziwa troska?
Jestem daleka od idealnej córki. Buntuję się dla samej idei buntu, wybrałam morze zamiast innego, przyzwoitego zawodu, a na wojnie biegam za lokalnymi terrorystami. Nie wiem, czy przerasta mnie bardziej wszystko, w co się pakuję, czy fakt, że nawet jeżeli chciałabym nawiązać jakąś głębszą relację z tobą, wychodzi mi to topornie. Czy ty jesteś zainteresowany, czy jednak obecne życie sprawia, że nie urabia cię posiadanie kogoś jeszcze? Przekonajmy się, jak życie chce nam się potoczyć.
Szukam pana w wieku koło 50+, strona w sumie dowolna, któremu tak z 30 lat temu uciekła (wtedy) narzeczona. Istniała kiedyś na forum taka postać, ale nie chcę niczego konkretnego narzucać, okazuje się jednak, że posiadasz nieślubną córkę. Jak daleko chcemy pociągnąć naszą relację i gdzie rysujemy linię naszej relacji. Thalia, chociaż jest po stronie niebieskiej, nie jest obecnie aktywna w działaniach Zakonu.
aktualne
08.06.
Nie pochodziłeś z wybitnie bogatej rodziny. Nie przeszkadzało ci to, bo mieliście zawsze dużo wzajemnej miłości w rodzinie, wspieraliście się przez większe problemy, przechodząc łatwiej do spokojniejszych dni. Szybko odnajdywałeś się w najnowszych miejscach, a i ciebie ciągnęło coś w inne miejsca świata, nie mogłeś nigdy usiedzieć w miejscu. Czy to kwestia bycia tym dziwnym rodzeństwem, czy może rozchodziło się o coś innego. Chadzałeś własnymi ścieżkami, powodując kłopoty, jednak zawsze potrafiąc się z nich jakoś wykaraskać.
Nie ze wszystkich jednak dałeś radę zrobić to tak łatwo. Znalazłam cię w portowym zaułku, otoczonego przez mężczyzn, którzy naprawdę nie byli wobec ciebie przyjaźni. Kompleks idioty-bohatera sprawił, że najpierw działając, potem myśląc, rzuciłam ci się na pomoc. Skończyło się to mało chwalebnie, bo ostatecznie z tarapatów wyciągnąć nas musiał znajdujący się w okolicy auror. Nie sądziłam, że tak szybko moja przykrywka jako mężczyzny wyda się tak szybko, jednak obiecałeś zachować sekret, nie wydając nikomu kim tak naprawdę jestem – kobietą, która po prostu chciała znaleźć się na morzu.
Od tego czasu wymienialiśmy listy, zaciekawieni osobą, którą spotkało tak gwałtowne spotkanie, a które było dla nas niespodziewanym początkiem. Ja martwiłam się o ciebie, ty o mnie? Nie wiem, ale bardzo miło mi tak myśleć. Szybko przestaliśmy myśleć, że o sobie coś nawzajem zawdzięczamy, swoje relacje za pomocą listów przyjmując raczej z uśmiechem i rozbawieniem niż wyczuciem. Być może nawet uważając cię za brata i rodzinę, której nie miałam.
Nie spodziewałam się jednak, że odnajdziesz się po latach. Że odnajdziesz statek na którym pływam, aby się tam zaciągnąć. Mieliśmy swoje różnice i swoje zdania, ale połączyło nas coś bliskiego, a bez twojego wsparcia po moim ujawnieniu się jako kobiety na pewno byłoby mi o wiele trudniej. Jesteś przy mnie na dobre i na złe. A ja przy tobie. Wciąż jednak kusi cię coś więcej, coś jeszcze. Być może podjęcie działań wraz z pozostałymi, walcząc o odzyskanie kraju.
Szukam bardzo konkretnego kolegi ze statku – takiego, któremu kiedy był młodszy Thalia rzuciła się kiedyś na pomoc, co wcale nie skończyło się dobrze, ani dla ciebie, ani dla mnie; gdyby nie przechodzący akurat obok auror, naprawdę byłoby nieciekawie. Potem się rozstaliśmy, a ty pozwoliłeś mi zachować mój sekret, następnie jednak coś przyciągnęło cię do pływania. Może to być osoba w wieku Thalii, może nieco starsza, idealnie bym jednak widziała kogoś w wieku młodszych dzieciaków (minimum wiekowe to 21 lat, chyba, że nie zależy ci, aby twoja postać skończyła Hogwart). Mamy na forum dużo aktywnej młodzieży, zwłaszcza tej działającej po stronie Zakonu, co dałoby szansę na dużo relacji. Bardzo ukocham za obecność tej postaci, oferując dużo pomysłów na wątki prackowe, a jednocześnie dając też sporą swobodę w kreacji. Postać roboczo została nazwana Jenkisem, może to jednak być ksywka. Bardzo ukocham za tę postać, nowego i starego Morsa, pomagając odnaleźć się i podpowiedzieć co i jak.
aktualne
08.06.
Rodzina kombinatorów, wynalazców, podróżników i kupców, naukowców i odkrywców. Wellersowie szukali sławy i bogactw wszędzie, gdzie mogli się na nie natknąć, heroiczne poświęcenia czy dramatyzmy zostawiając komuś innemu. Od zawsze szukaliście odpowiedniego punktu nacisku, wykorzystując spryt i planowanie bardziej niż ciężką pracę. Nie znaczy to jednak, że nie byliście gotowi zapracować na własne sukcesy – z flisaków staliście się kupcami przypraw, dorabiając się godziwych pieniędzy.
Ciebie i twoje rodzeństwo wychowano w duchu radzenia sobie w każdej sytuacji, jak ciężka by ona nie była. Bardzo dobrze wpasowywałeś się w rodzinne tło, wyczulony na nadarzające się okazje. Hogwart stał się okazją do znalezienia przyjaciół, wyrobienia sobie kontaktów, zawarcia znajomości, które pomóc mogły ci w dawnym życiu. Czy już wtedy wiedziałeś, kim dokładnie się staniesz? Tego akurat nie wiem, zdradzasz mi tyle, ile chcesz, abym wiedziała. Wkrótce jednak po szkole zacząłeś pływać. Czy od zawsze była to „Shannon”, czy jednak pozwiedzałeś sobie jeszcze trochę świata? Coś jednak przygnało cię na okręt, coś jednak sprawiło, że wybrałeś to miejsce. Awansowałeś dość szybko, dobrze odnajdując się w świecie żeglarzy, poświęcony swojej pracy i zainteresowany nią bez granic.
Życie na lądzie cię już nie interesowało, niewiele myślałeś też o rodzinie samej w sobie – a przynajmniej dopóki się nie spotkaliśmy. Rekrutując mnie nie wiedziałeś, że moja męska forma to jedynie przykrywka. Nagle jednak znalazłeś mnie, gdy straciłam panowanie nad swoim darem, a ja spodziewałam się, że od razu odstawisz mnie na ląd, ty jednak dostrzegałeś pozytywy w tej sytuacji. Zachowałeś mój sekret, ucząc mnie wszystkiego, co potrzebne mi było do przetrwania na morzu. Pokazywałeś mi wiązanie węzłów, uczyłeś walki wręcz, byłeś mi mentorem i ćwicząc przywoływanie patronusa myślałam właśnie o tobie.
Nigdy nie będę miała pewności, czy szedłeś z duchem nowych czasów, czy po prostu widziałeś we mnie dobrą inwestycję. Kiedy poprzedni kapitan zmarł, przejąłeś jego funkcję, ale kiedy ogłosiłam, że chcę pływać jako kobieta, nie byłeś równie ucieszony. Pozwoliłeś mi na to, dając swoje nazwisko, ale tyle mogłeś dla mnie zrobić, wsparcie okazując mi na lądzie, na morzu zaś nie faworyzując nikogo. Teraz pracujesz dla każdego, kto wynajmie twój statek, przysługując się również Zakonowi Feniksa. Do twojej działalności dochodzi jeszcze ciemniejsza strona, bo zajmowanie się przemytem to dodatkowy zysk, z którego nie zrezygnujesz łatwo.
Szukam Hansa Wellersa, kapitana "Shannon", statku na którym obecnie pływa Thalia. W zamian mogę zaoferować dużo wątków, powiązanie z istniejącymi już graczami (zmarły brat), pomoc z wdrożeniem się dla nowego Morsa i dużo sympatii ze strony tej rudej mewy. Przyjmę każdego, nowym Morsom pomagając się wdrożyć! Nie gryzę i nie uciekam, mam postacie raczej aktywne i zawsze chętnie ustalam co i jak. Na forum znajduje się opis rodziny Wellers, na tyle jednak swobodny że pozwalający na dość sporą kreację - niewiele ustalałam Hansowi, dlatego jestem też dość otwarta na zmiany albo inne podejścia do konceptu, chcąc się głównie dobrze bawić.
aktualne
08.06.
W sprawie wszystkich szukajek można spokojnie pisać na priv albo discord (andromedae.). Ukocham, nie będę poganiać, przygarnę nowego morsa albo starego.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Ostatnio zmieniony przez Thalia Wellers dnia 08.06.24 14:53, w całości zmieniany 1 raz
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
Szukam człowieka w którego, jako jeszcze portowy gówniak miałem wlepione oczy i sobie myślałem, że jak dorosnę to chcę być jak on. W moich wyobrażeniach nie miałeś nikogo, nie miałeś niczego, a dziś połowa ludzi z doków zna twoje imię, w każdej melinie znajduje się dla ciebie wolny stolik, aportowe rury chętnie rozkładają przed tobą nogi. Jesteś jedną z tych nielicznych osób które coś w porcie znaczą. Jesteś starszy ode mnie. Ukochałbym, gdyby ta różnica była większa niż 3-4 lata, lecz nie musi. Możesz widzieć we mnie dawnego siebie, możesz postrzegać mnie jak młodszego brata którego nigdy nie miałeś lub którego straciłeś, jeżeli jesteś jeszcze starszy to może widzisz we mnie syna lub też zwyczajnie więź nas łącząca jest prawdziwą przyjaźnią ponad wszystko. Masz na mnie ogromny wpływ. To ty mnie w dużej mierze ukształtowałeś. Pokazałeś jak być cwanym, jak nie dawać sobie w kaszkę dmuchać. Razem robiliśmy pierwsze przekręty - w porcie, a potem Nokturnie. Wiesz o moich ciągotach do mugolskiej technologii i boisz się zwłaszcza teraz, że doprowadzi mnie to do śmierci. Wiesz też o tym, że utrzymywałem kontakt z rodziną od strony ojca której poglądy nie były odpowiednie. Chcesz mnie od niej odciąć, od wszelkich powiązań. Może też dlatego wymyśliłeś jakiś pretekst by wypchnąć mnie Anglii by załatwić dla ciebie jakiś interes? Tak właściwie od roku nie było mnie w kraju. Niedawno wróciłem. Może to twoja zasługa? Starasz się w końcu wciągnąć mnie w swój świat ponurych przekrętów jeszcze głębiej. Parasz się narkotykami, przemytem, nielegalnymi sprawunkami, czasem organizujesz w porcie walki i wymyślasz coraz to więcej powodów bym zawsze ci towarzyszył. Dla mojego dobra, a ja... ja się nie opieram. Odsuwam się od prób znalezienia uczciwej pracy, normalnej kobiety, życia poza dokami czy Nokturnem, bycia porządnym człowiekiem. Za każdym razem, kiedy próbuję być porządny i mi się to nie udaje kończę w twoim towarzystwie. Możesz popierać Rycerzy Walpurgii, lecz nie bądź psychopatą któremu staje na widok mugolskiej krwi, do obowiązków się z tym wiążących stawaj z konieczności, może przymusu - tak trzeba postepować by żyć dobrze.
Chętnych zapraszam na PW tam wszystko do dogadania, pozmieniana, paktowania.
aktualne
11.11.2024
Października 57 wyjechałem z Anglii właściwie, nie wiadomo gdzie. Przez rok tułałem się gdzieś za granicą. Trochę uciekałem od problemów, trochę nie wiedziałem po co. Wywodzę się ze złego środowiska, zawsze byłem łobuzem który ściągał kłopoty ostatecznie nawet najbliżsi w kluczowym momencie uznali mnie za niegodnego zaufania. Zawiodłem się na przyjaciołach, rodzinie. W tym kluczowym momencie wpadłem na ciebie.
Może parasz się czymś na wpół legalnym, jakimś przemytem lub piractwem i jakoś nasze drogi skrzyżowały się w biznesie. A może był to przypadek. Dla ciebie wszystko było proste i jednoznaczne. Jeżeli chciałaś się napić - piłaś, jeżeli chciałaś komuś przywalić - przywaliłaś, jeżeli chciałaś śpiewać - śpiewałaś. Byłaś dzikim, wolnym duchem który i mi przypomniał, że sam jestem z tej samej gliny, a życie zawsze było proste. Przeżyliśmy kilka dziwnych przygód. Ukocham, jeżeli jesteś wilkołakiem który nie wstydzi i nie boi się swojego przekleństwa. To ty mi udowodnisz, że ludzie nie boją się nas dlatego, że jesteśmy obrzydliwymi kreaturami, a dlatego, że nie są wstanie poskromić naszej siły. Teraz pojawiasz się w Londynie - co cię sprowadza?
aktualne
11.11.2024
Imię robocze, mające jedynie nakreślić charakter relacji bo tak, szukam kobiety do patologicznej relacji. Poznaliśmy się przypadkiem lub intencjonalnie zawróciłem ci w głowie. Mogłaś być młoda lub już doświadczona przez życie. Mogło być to miedzy 53-54 kiedy prężnie działałem w półświatku i kręciłem galeony na dilerce ale nie musiało. Dla mnie była to prawdopodobnie jednorazowa przygoda lub dłuższa przejażdżka na karuzeli, która jednak musiała się skończyć. Najważniejsze jest to, że zabąbelkowałaś i na świat przyszła mała kopia nas samych. Mogłaś specjalnie zapaść się pod ziemie wiedząc, ze nie możesz na mnie liczyć. Mogłaś też próbować mnie znaleźć, lecz ci się nie udało. Byłaś zdana na siebie. Nie wiem jak wywróciło to twoje życie do góry nogami, czy miałaś problemy z rodziną - żyłem w błogiej nieświadomości aż do teraz.
Życie staje się coraz trudniejsze i widzisz, że nie dajesz sobie rady sama. Może nawet nie masz dachu już nad głową. Trafiasz ma mnie mniej lub bardziej przypadkiem i się zaczyna. Oczekujesz jakiejś odpowiedzialności, kłócimy się, robisz wyrzuty. Wymuszasz na mnie zajęcie się dzieciakiem danego dnia by kolejnego robić mi awanturę i zabierać go z powrotem. Są spięcia. Nie zamierzamy być ze sobą ale robisz się jadowita jak kręcę się wokół innych lasek. O dziwo mam podobnie. Nie mam pojęcia dokąd to nas zaprowadzi i czy w ogóle gdziekolwiek, lecz jedno jest pewne - dzieciak już na starcie ma przekichane.
aktualne
11.11.2024
Od urodzenia miałaś tę słynną żyłkę do interesu. Widziałaś okazje tam, gdzie nie widzieli tego inni. Mało kto jednak brał cię na poważnie - nie dość, że kobieta to jeszcze praktycznie dziecko. Złośliwa natura nie pozwoliła ci tego znieść. Pod wpływem młodzieńczego impulsu (a może przemyślanej wizji...?) zaraz po szkole zostawiłaś za plecami rodzinę i zaczęłaś tworzyć nową z mężczyzną który dodawał ci skrzydeł. Swoje małe królestwo zaczęłaś wznosić w porcie. Handel, przemyt, transakcje pewne i niebezpieczne - to był twój żywioł. Mimo wszystko nie opływaliśmy w luksusy. Pieniądze nigdy nas się nie trzymały. (Może wiesz dlaczego, mamo...?) Swojego męża straciłaś podczas jednych zamieszek dotyczących czystości krwi. Nie tych teraz, tych pierwszych sprzed kilku lat. Był to przypadek. Zostałem ci ja. Typowa, portowa męta. Bez wykształcenia, bez pracy, bez perspektyw, z kilkoma wyrokami na karku. Nie dziwi cię. Jak mantrę powtarzasz, że głupotę odziedziczyłem po ojcu, a ja wówczas wywracam oczami.
Na pewno mieszkasz w Londynie, w porcie. Zajmujesz się kreatywną księgowością, lichwą, przemytem lub tworzysz magiczna biżuterię. Po śmierci swojego starego wróciłaś do rodowego nazwiska, które mówi o tobie wszystko. Jesteś Blythe. (Chyba ze ponownie wyszłaś za mąż...?) Wypierasz to, lecz również stałaś się jedną z typowych, portowych męt choć podpierając się o kontuar, dopalając taniego szulga i myśląc o tym, że spora część ludzi z portu jest ci coś dłużna możesz czuć się ponad to. Interesują cię pieniądze, interesują cię zyski, jakiegoś rodzaju władza i myśl, że inni są od ciebie zależni.
To tylko zarys. Chętnie popaktuję
aktualne
11.11.2024
Nie oszukujmy się, czas są ciężkie, a mi się nie przelewa. Nie lubię też być głodny. Myślę, więc, że możemy sobie pomóc.
Szukam kobiety (kobiet...?), która z jakiegoś powodu lubi lub chce mojego towarzystwa. Może zdarzyło mi się coś w twoim domu naprawiać lub szukać ulubionego puszka-kłębuszka na ulicy i teraz dziwnym trafem co tydzień miewasz usterkę lub problem z krnąbrnym zwierzakiem? Może przeszkadza ci samotność i wymyślasz głupie powody bym tylko wpadł na obiad? Może nieświadomie dajesz mi się wykorzystywać zapewniając wygodne łóżko, pełny żołądek, a może masz do mnie słabość i świadomie mnie uwiązujesz do siebie? Jest tyle możliwości, ustalmy coś! Nie musi być w tym nic erotycznego, nie musi to dokądś prowadzić. Mogę dawać ci dziwne poczucie wolności, pokazać świat jakiego nie znałaś, przy mnie znów możesz poczuć beztroskę i przypomnieć sobie jak to było mieć szesnaście lat. Porwę cię na przygodę, na dencing, zawstydzę komplementem który nie padłby nigdy z ust porządnego mężczyzny, rozbawię, a ty mnie nakarmisz, obdarujesz cieplejszą szatą, dasz pracę bym był blisko i byś nie myślała, że za to towarzystwo płacisz. Bo to by było takie niemoralne, prawda...?
aktualne
11.11.24
somehow i always do
Ostatnio zmieniony przez Matthew Bott dnia 11.11.24 21:33, w całości zmieniany 6 razy
Wiosna 1957 roku przyniosła rozłam, wyciągając na światło dziennie toczoną do tej pory w kuluarach wojnę. Noc z 31 marca na 1 kwietnia okazała się punktem kulminacyjnym narastających od dłuższego czasu tarć. Kroplą, która przelała czarę goryczy. Wszyscy ci, którzy nie mogli dłużej godzić się z marionetkową władzą i którzy nie zamierzali przyłożyć ręki do zarządzonej przez Malfoya rzezi zamieszkujących Londyn mugoli oraz ich potomków, solidarnie sprzeciwili się wydanemu rozkazowi, tym samym odłączając od struktur działającego w stolicy organu.
Od tamtego wydarzenia minął ponad rok. Podziemie – z początku tworzone głównie przez byłych członków Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, w szczególności przedstawicieli Biura Aurorów – rozrosło się i uporządkowało, w dużej mierze dzięki zwierzchnictwu Harolda Longbottoma, a z początkiem 1958 roku doczekało również głównej siedziby w Plymouth, Devon. Lecz Ministerstwo nie ogranicza się jedynie do tej lokalizacji – to również liczne kryjówki i bojówki rozsiane po całych Wyspach. I potrzeba nam ludzi, by ten złożony organizm mógł dalej istnieć i wlewać otuchę w serca potrzebujących. Wojna może i rozdarła kraj na dwoje, wciąż jednak nie brakuje czarodziejów, którzy chcą dokładać wszelkich starań, by przywrócić Anglii spokój, a także przywrócić Ministerstwu dawną chwałę.
Z szeroko otwartymi ramionami powitamy czarodziejów najróżniejszych talentów. Widzisz się w roli propagandzisty, który słowem, nie różdżką, powalczy z powodzią spływających z Londynu kłamstw? Na miotle czy końskim grzbiecie czujesz się jak ryba w wodzie i marzysz o zaangażowaniu się w podtrzymywanie łączności między rozrzuconymi po najróżniejszych hrabstwach komórkach? Umiesz wyczarować coś z niczego, masz głowę na karku i chcesz pomóc ze zdobywaniem żywności, eliksirów, medykamentów, które umożliwią nam dalszą działalność? Jesteś naszymi oczami i uszami, ogniwem obejmującej całe Wyspy siatki wywiadowczej? A może rwiesz się do walki, będąc zaprawionym w boju aurorem, łowcą czarnoksiężników, lub też członkiem oddziału operacyjnego "Hipogryf", zrzeszającego czarodziejów, którzy nie boją się stawiać czoła szmalcownikom czy przeprowadzać akcji sabotażowych?
Szukamy właśnie ciebie!
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Maeve Clearwater dnia 12.11.24 8:23, w całości zmieniany 2 razy
Poznaliśmy się w Liverpoolu latem 1955 roku...
Grałeś na placu w centrum miasta, jednając sobie ludzi, którzy za twą muzyką przystawali porzucając pęd codzienności. Wygrywałeś piękne melodie, które zdawały się zatrzymywać świat i nawet, a może zwłaszcza ja, nie pozostałam na to obojętna. Patrzyłam na ciebie, obserwowałam twoje dłonie, które przesuwały się po gryfie i drażniły struny w sposób, któremu uległaby nie jedna kobieta. Pamiętam nadal, gdy skrzyżowałeś ze mną spojrzenie, kończąc ostatnie dźwięki. Nieprzystępnie zadarłam brodę, kiedy ludzie na około zaczęli ci bić brawo. Czekali na więcej, a ty czekałeś na co? Przeciągałeś chwilę, podburzałeś tłum, aż kącik moich ust uniósł się leniwie z niewypowiedzianą aprobatą. Grałeś dalej, nierozważnie zrywając kontakt wzrokowy, dając mi szansę na ucieczkę. Wykorzystałam to, lecz kolejnego dnia wróciłam, by znów stać w tłumie. Zaczęliśmy naszą grę bez zasad, reguł i ograniczeń. Byłeś godnym przeciwnikiem, sprawiając, że na ustach błąkał się uśmiech. Po trzech dniach podchodów przegrałam, przyjmując porażkę ze śmiechem i twoją dłonią spoczywającą na mojej talii. Nie walczyłam już, zbyt zaciekawiona twoją osobą i zapominając o tym, co naznaczyło moją przeszłość tragedią i o celu, który postawiłam sobie. Tego dnia zeszliśmy z placu we dwoje i we dwoje byliśmy, póki po dwóch tygodniach nie postanowiłam odejść bez pożegnania. Nie potrafiłam powiedzieć ci żegnaj, nie powiedziałabym nigdy. Nie, gdy wiedziałeś o mnie wszystko, bo wszystko powiedziałam, gdy pewnego wieczora na dachu budynku w którym mieszkaliśmy, pusta butelka rozplątała język. Dałam ci się poznać i poznałam też ciebie, twoje pragnienia i obietnice. Roztoczyłeś przed nami piękną przyszłość, lecz ja związałam się już z kimś innym, tym dla którego opuściłam ciebie. Odeszłam wiedziona uporem...
Dziś jestem w innym miejscu; niepewnym z poranioną duszą z której niewiele już zostało. Staram się stać pewnie, lecz z każdym dniem chwieje się tylko mocniej.
Czy to właśnie moment w którym powinieneś stanąć naprzeciwko? Przypomnieć mi, że może być inaczej? Przypomnieć, jak to jest być szczęśliwą?
Nie wiem, co mogę ci dać ani co dam naprawdę.
Nie wiem, co będę potrafiła w chwili, gdy o to poprosisz.
Poszukuję chłopaka z którym Eve spędziła dwa tygodnie podczas tułaczki po Anglii. Postać istniała już na forum jako Connor Multon, ale nic nie stoi na przeszkodzie by napisać ich historię od nowa i inaczej. Zobaczmy, co stworzy im fabuła i gdzie zaprowadzi, bo nic nie jest pewne.
Na zachętę: Mamy świetne grono młodych postaci po dwóch stronach konfliktu; zielonych i niebieskich, więc to wyborem autora będzie, gdzie się lepiej wpasuje. Ku przestrodze - z grupą której trzyma się Eve na pewno będzie szansa na konflikt.
Zapraszam na pw lub disco .nneco_
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Eve Doe dnia 12.11.24 1:02, w całości zmieniany 2 razy
Use what you have.
Do what you can.
Ród Burke od czasów normańskich zasiada w hrabstwie Durham, gdzie czuwa nad dobrostanem ziem i jego mieszkańców. Nie jest tajemnicą, że przodkini imieniem Asa stworzyła pierwsze z trzech zaklęć niewybaczalnych: Avadę Kedavrę.
Ponure zamczysko, skrywane przez mgłę góruje nad okolicznymi miasteczkami i dużo mówi o zamieszkującym ją rodzie.
Zgodnie z dewizą: “Uszu używaj częściej niż języka” przedstawiciele rodu cechują się ostrym jak brzytwa językiem, którego używają gdy muszą. Milczący, zdają się być jednymi z bardziej ponurych arystokratów. Kto poznał ich bliżej ten wie, że nie warto ulegać pozorom, choć nie należy oczekiwać, że będą brylować na salonach w świetle tysiąca świec.
Tajemnicą nie jest, że posiadają palarnie opium, a handel tą substancją zapewnia im stały dochód. Na ulicy Śmiertelnego Nokturnu zaś mieści się sklep Borgin & Burke, którego asortyment obejmuje rzadkie czarnomagiczne artefakty. To najpełniejszy i największy taki zbiór w całej Wielkiej Brytanii. Można w nim nabyć wszystko.
Wystarczy zapytać.
Ród Burke to ludzie dumni, o silnych charakterach, trzymający emocje na wodzy, nie zdradzający się ze swych myśli. Stawiający na wysokie wykształcenie swoich potomków niezależnie od płci.
|Poszukuję członków rodziny Burke. Braci Primrose, kuzynów i kuzynek. Większość kreacji leży po stronie kreatora postaci. Najważniejsze to trzymać się założeń rodziny, która stoi po stronie Rycerzy Walpurgii i wierzy w to co czyni. Nie przewiduje w rodzinie czarnej owcy czy zdrajcy.
Jestem i nigdzie się nie wybieram. Pomogę od wejścia w rodzinę, poprzez kreację karty postaci, wybór avka i wprowadzenia do gry, rozpisania pierwszych wątków na rozruszanie. Śmiało można do mnie uderzać w tej sprawie.
Przyjmę całe grono ponurych Burków.
Znajdziesz mnie na discordzie jako #0744Odalla
aktualne (11.11.2024)
'cause I won't
Ostatnio zmieniony przez Primrose Burke dnia 11.11.24 14:36, w całości zmieniany 1 raz
Zawsze wszystko miałeś pod kontrolą. Wychowywano cię w myśl męskiej potęgi, wpojono, że to płeć męska i czarodzieje czystej krwi powinni rządzić światem. Wszyscy wokół zaś powinni tańczyć tak jak im zagrasz. Jeśli w twoich żyłach płynie błękitna krew, to poczucie to jest jeszcze mocniej ugruntowane i zakorzenione. Może to też nieodłączna część twojego charakteru. Od zawsze lubiłeś brać udział w polowaniach lub to polubiłeś to całkiem niedawno.
Poznaliśmy się w czasie jednego z takich spotkań towarzyskich. Od dawna mam zaszczyt polowań z wyżej urodzonymi czarodziejami.
Być może działałam ci na nerwy. Bezczelna, wyszczekana, o niewyparzonym języku blondynka, która nosiła spodnie i wychylała się przed szereg. Nigdy nie byłam typową czarownicą, zwykłe kobiece role mnie nie interesowały. Może próbowałeś przemówić mi do rozumu, ale nigdy nie słuchałam. Musiałeś powściągnąć język, gdy zaczęłam wspinać się w hierarchii Rycerzy Walpurgii. Nie mogłeś mnie już pouczać, gdzie moje miejsce, gdy Czarny Pan mnie wywyższył i wypalił na moim przedramieniu Mroczny Znak. Pewnie działa ci to na nerwy.
Może drażni cię to tak bardzo, że wymykam się z tych wszystkich ram i konwenansów, że zaczęło cię to intrygować? Fascynować? A wtedy i ja zwróciłam na ciebie uwagę. Chciałam z tobą konkurować i rywalizować. Pokazać, że we wszystkim mogę być lepsza i szybsza. Spodobała się nam ta rywalizacja.
A co będzie dalej? Tego nie wiemy. Nie zakładam z góry, że będzie to płomienny romans kończący się happy endem, bo nużą mnie bajki. Szukam mocnych wrażeń. Silnych emocji i dramatów. Chciałabym, aby to wszystko wyszło w grze, byśmy się dotarli i sprawdzili, czy pomiędzy postaciami będzie chemia.
Z chęcią widziałabym w tej roli mężczyznę z rodu Rowle lub Carrow, bądź innej rodziny, która w pełni popiera Lorda Voldemorta oraz od dawna ma negatywny stosunek do mugoli i zdrajców krwi.
Proszę o kontakt przez prywatną wiadomość lub na discordzie (poisonivy2137).
ruined
I am
r u i n a t i o n
Myślę, że znamy się już dłużej niż połowę życia.
Poznałyśmy się pierwszego września, gdy ja lub ty zaczynałyśmy szkołę. Możesz być ciut starsza lub ciut młodsza, byleby była to rozsądna różnica, która nie stała na przeszkodzie, by w latach szkolnych trzymać się razem. Hogwart bowiem to był nasz czas, okres, gdy byłyśmy nierozłączne i nikt nie mógł nam tego odebrać i zabronić. Obojętne więc jakiej jesteś krwi i z jakiej wywodziłaś się klasy społecznej. Ważne było dla mnie twoje serce i charakter, to czy mogłam na ciebie liczyć. Jeśli zaufałyśmy sobie, to ty liczyć mogłaś na mnie zawsze - i będziesz mogła dopóki mnie nie pochowają. Razem dorastałyśmy, przeżywałyśmy pierwsze zauroczenia, niezdane i zdane egzaminy, zawody i radości towarzyskie. Byłaś obok, gdy opłakiwałam szkolną miłość i wychodziłam za mąż z obowiązku, a później urodziłam pierwsze i drugie dziecko.
Jeśli nie nosiłaś, tak jak ja, tytułu lady, to z pewnością mogłaś liczyć na moje wsparcie. Starałam się ci nieco ułatwić drogę w życiu i starałam się być obok, odpowiadać na każdy list i nigdy nie zaniedbywać naszej relacji, nawet gdy pochłaniały mnie obowiązki damy, żony i matki.
Widzę tę przyjaźń wciąż jako bliską, pełną serdeczności i wsparcia. Wciąż mogę powiedzieć ci wszystko i podobnie wszystko jestem w stanie przyjąć.
To może być postać już istniejąca. Może być mugolskiej krwi, półkrwi, czystej, szlachetnej, jest mi to obojętne; ważne, aby miała raczej ciepły charakter, byśmy miały powód do sympatii. Jeśli byłaby artystką, to Irene robiłaby wszystko, aby ją wesprzeć w karierze. Istotne, aby liczyła mniej więcej tyle lat co Irene, czyli była koło 30tki, inaczej w szkole różnica byłaby zbyt duża.
Kontakt przez prywatną wiadomość lub discord (poisonivy2137).
aktualne
21.10.2024
Urodziłam się pierwsza, lecz to ty byłeś oczkiem w głowie naszego ojca. W tobie pokładał nadzieję na przedłużenie linii rodziny i kultywowanie rodzinnych tradycji, podążać ścieżką wytyczoną przez naszych bohaterskich przodków.
Zazdrościłam ci uwagi ojca oraz możliwości jaką oferowało samo urodzenie się chłopcem. Podróży, szerszej i ciekawszej edukacji, możliwości podążania własną drogą. Wtedy nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z tego, że i na ciebie spoczywały duże ograniczenia, a jeszcze większe oczekiwania, ja byłam przecież tylko dziewczynką. Nie miałam ci jednak niczego za złe. Kochałam cię szczerze i mocno, tak jak kochać powinna starsza siostra, która zawsze broniła cię przed surowymi opiekunkami i pomagała w lekcjach.
Widzę cię jako kogoś co najmniej kilka lat młodszego (możesz być też trzecim dzieckiem, a drugim synem) i mniej spokojnego od Irene, lecz wciąż prawdziwego Longbottoma - prawego, sprawiedliwego i wyznającego szlachetne ideały. Może nie zostałeś aurorem, może twoją naukę coś przerwało, może odłożyłeś ją w czasie przez podróże, to nie ma znaczenia, bo teraz stanąłeś do walki.
Brat Irene powinien więc być sojusznikiem Zakonu Feniksa. Jego charakter, aparycja - tu jest duża dowolność kreacji. Kontakt przez prywatną wiadomość lub discord (poisonivy2137).
aktualne
21.10.2024
[bylobrzydkobedzieladnie]
myślę - co też się stanie
z moim sercem miłości głodnym
a ty nie pozwól przecież
żebym umarła w świecie
który ciemny jest i chłodny
Ostatnio zmieniony przez Irene Greengrass dnia 21.10.24 16:49, w całości zmieniany 7 razy
I aim to be lionhearted, but my hands still shake and my voice isn't quite loud enough.
♫
Bycie obiektem uczuć panny młodej i niedoświadczonej, z natury naiwnej oraz dobrotliwej (pomijając czwartki, w czwartki nie jest się dobrotliwym) jest zajęciem arcy trudnym. Należy wyglądać perfekcyjnie w KAŻDYM świetle, prezentować się nienagannie oraz być co najmniej jednokrotnym laureatem nagrody Najbardziej Czarującego Uśmiechu. Owy lord (bo oczywiście, że to musi być lord, nie bądźmy wulgarni) winien być tajemniczy, ale nie aż tak bardzo, żeby nie wyjść na gburowatego, ale też niezbyt przystępny, aby nie nabawił się opinii bawidamka. Rysy powinien mieć wyraziste, aby łatwiej było szkicować je na nutowych zapisach, tuż za pięciolinią oraz wzrok ujmujący, co serce wzbudzi do szaleńczego trzepotu. Mówić też powinien ładnie oraz chociaż odrobinie mądrze, żeby nie wyszedł przypadkiem na
Poszukiwany jest dzielny lord wieku obojętnego, jednak znośnego, którego palec nie zdobi złota obrączka oraz opinia osoby frywolnej. Takiego, który nie lęka się być ofiarą — często mało subtelnych — spojrzeń i nadzwyczaj bujnej dziewczęcej wyobraźni. Szukam dla Lettie obiektu uczuć, może niekoniecznie tych poważnych, jednak tych, co ciepło wywołają w brzuchu oraz czerwień na policzkach. Wspaniale by było, gdyby miał jakąś pasję, bo zawsze miło jest usłyszeć od szanownej damy opinię na temat, na którym się absolutnie nie zna, jednak będzie udawać, że jest inaczej. I będzie gubić słowa, ona nie on, bo inaczej to byłoby zawstydzające. Szanowny pan może być narażony na listowny szereg opisów każdego swojego ruchu, kierowany do osób trzecich oraz całkowitego wypaczenia jego prawdziwej natury w imię romantycznego wyidealizowania nieistniejących, a może i istniejących cech. Rzeczony lord zapraszany będzie do fabuły wielowątkowej, z której nic absolutnie nie musi się zrodzić, jeśli jednak mile połechtane ego nie jest wystarczającą zachętą, tak zawsze możemy wymyślić powód, dla którego będzie się obracał w towarzystwie młodej artystki częściej niż wypada to przypadkowi. Czy może ją wykorzystać?
rezerwacja (6.10)
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Colette Rosier dnia 06.10.24 19:32, w całości zmieniany 1 raz
Szukam brata mojego zmarłego męża. Niewiele wiadomo o tej postaci, niewiele było wspomniane o nim na fabule, zatem stanowi swego rodzaju "czystą kartę". Prócz przedstawionego zarysu nie mam żadnych wymagań, a relację możemy rozwinąć od zera lub poczynić pewne założenia - dogadamy się!
Na forum gram już od dłuższego czasu, nigdzie nie uciekam Nowym Morsem się zaopiekuję: wyjaśnię co i jak, pomogę z mechaniką, oprowadzę po forum <3 Starszemu Morsowi mogę natomiast wysłać krówkę i kolekcję memów
discord: draumkona
i jak kot muszę umrzeć
Poszukuję kobiety, która 10 lat temu zaszła w ciążę na skutek romansu z Harrisonem. Pani jest opisana w karcie jedynie jako mężatka z dobrej rodziny, gdzie kobieca rola zamyka się w kleszczach żony idealnej. Jej mąż — by uciec przed większym skandalem — uznał bękarta za swojego. Nie narzucam rodziny poszukiwanej pani prócz trzymania się tradycji i dbania o dobre imię. Im większy prestiż, tym większy skandal, dlatego też pani powinna być z szanowanej rodziny. Cała historia nawiązania relacji między naszymi postaciami jest do ustalenia, podobnie jak losy kobiety po wybuchu skandalu. Płeć dziecka również pozostawiam w rękach chętnej osoby, chociaż możemy to także ustalić razem. Z chęcią wplątam się w skomplikowaną relację, w której nie tylko echo skandalu, ale również codzienność wojny będzie przebijać się w każdym możliwym momencie.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Harrison Vaillant dnia 30.10.24 19:09, w całości zmieniany 1 raz
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3