Jayden Vane
AutorWiadomość
.001
Because you feel stronger
Because you feel stronger
and weaker at the same time
żywotność | zabronione | kara | wartość |
100% | brak | - | 230 |
81-90% | brak | -5 | 186 - 207 |
71-80% | brak | -10 | 163 - 185 |
61-70% | brak | -15 | 140 - 162 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 117 - 139 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 94 - 116 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 71 - 93 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 48 - 70 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 47 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
.002
I will always be there
I will always be there
to take care of you
Arden Tamar ◆ 14 lipca 57' ◆ Zwierzęcousty Narodzony jako pierwszy z trójki braci chłopiec otrzymał imię wywodzące się jeszcze z mitycznego ogrodu Eden - miejsca pełnego piękna i dobroci. Imię zostało mu wybrane przez ojca z uwagi na szacunek wobec rodziny Sprout. Drugie imię było drugim imieniem kuzynki Jaydena - Mii. Jako dziecko z ciąży mnogiej jest niewielkich rozmiarów i z łatwością mieści się w ojcowskiej dłoni. Poród miał miejsce późnym popołudniem i trwał do godzin nocnych. Bracia przyszli na świat 14 lipca 1957 i był to też jedyny raz, gdy widzieli matkę.
Samuel Ariel ◆ 14 lipca 57' ◆ Metamorfomag Drugi z braci okazał się być zaskoczeniem zarówno dla rodziców, jak i towarzyszącej im uzdrowicielki. Imię zostało mu nadane przez Jaydena na cześć zmarłego kuzyna Pomony - Samuela Skamandera. Drugie imię jest drugim imieniem kuzynki Jaya - Pandory. Jako dziecko z ciąży mnogiej jest niewielkich rozmiarów i z łatwością mieści się w ojcowskiej dłoni. Poród miał miejsce późnym popołudniem i trwał do godzin nocnych. Bracia przyszli na świat 14 lipca 1957 i był to też jedyny raz, gdy widzieli matkę.
Cassian ◆ 14 lipca 57' ◆ Jasnowidz Ostatni i najmniejszy z całej trójki chłopiec nigdy nie dostał drugiego imienia. Zaskoczenie z narodzin jego i jego braci zostało szybko stłumione zniknięciem ich matki. Jayden jeszcze nie wie, że anomalie wywołały mutacje u jego dzieci i w przyszłości będzie musiał sobie z nimi poradzić. Jako dziecko z ciąży mnogiej jest niewielkich rozmiarów i z łatwością mieści się w ojcowskiej dłoni. Poród miał miejsce późnym popołudniem i trwał do godzin nocnych. Bracia przyszli na świat 14 lipca 1957 i był to też jedyny raz, gdy widzieli matkę.
Samuel Ariel ◆ 14 lipca 57' ◆ Metamorfomag Drugi z braci okazał się być zaskoczeniem zarówno dla rodziców, jak i towarzyszącej im uzdrowicielki. Imię zostało mu nadane przez Jaydena na cześć zmarłego kuzyna Pomony - Samuela Skamandera. Drugie imię jest drugim imieniem kuzynki Jaya - Pandory. Jako dziecko z ciąży mnogiej jest niewielkich rozmiarów i z łatwością mieści się w ojcowskiej dłoni. Poród miał miejsce późnym popołudniem i trwał do godzin nocnych. Bracia przyszli na świat 14 lipca 1957 i był to też jedyny raz, gdy widzieli matkę.
Cassian ◆ 14 lipca 57' ◆ Jasnowidz Ostatni i najmniejszy z całej trójki chłopiec nigdy nie dostał drugiego imienia. Zaskoczenie z narodzin jego i jego braci zostało szybko stłumione zniknięciem ich matki. Jayden jeszcze nie wie, że anomalie wywołały mutacje u jego dzieci i w przyszłości będzie musiał sobie z nimi poradzić. Jako dziecko z ciąży mnogiej jest niewielkich rozmiarów i z łatwością mieści się w ojcowskiej dłoni. Poród miał miejsce późnym popołudniem i trwał do godzin nocnych. Bracia przyszli na świat 14 lipca 1957 i był to też jedyny raz, gdy widzieli matkę.
.003
they're pretty good company
they're pretty good company
These are my friends
Steve ◆ Sokół Zakupiony przez Jaydena na jednym z londyńskich targów sokół jest wytrzymałym posłańcem. Ten średnich rozmiarów samiec, o krępej sylwetce, silnej budowie ciała z długimi, ostro zakończonymi skrzydłami i masywną głową może tylko wydawać się niepozorny i uroczy. Gdy będzie trzeba, dziobnie nachalnego czarodzieja, jednak w stosunku do swojego właściciela pozostaje nadzwyczaj cierpliwy. Na co dzień zwinny i energiczny, uspokaja się przy dłuższych dystansach. Podobnie jak Jayden, który specjalizuje się w wykradaniu jedzenia z hogwarckiej kuchni, Steve wszędzie znajdzie dla siebie parę zwierzęcych ingrediencji.
Orion ◆ Lelek wróżebnik Duży jak na swój gatunek samiec lelka wróżebnika, który pojawił się w połowie sierpnia przy Theach Fáel. Zwabiony plagą elfów zalęgłych w pracowni Jaydena przełamał swoją nieśmiałość i po wytępieniu nieproszonych gości, został z czarodziejem. Najprawdopodobniej - tak jak elfy - przyciągnęła go magia wydobywająca się z meteorytów, które badał astronom. Lelek za swoje zasługi dostał imię po mitologicznym myśliwym, Orionie. Ma ono również znaczenie astronomiczne - wszak na nieboskłonie widnieje jego gwiazdozbiór.
Śpioszek ◆ Skrzat domowy Przygarnięty na przełomie listopada i grudnia 57' przez Jaydena skrzat, który większość swojego życia spędził w zamkowej kuchni Hogwartu. Ten nieco trzymający się na uboczu, mrukliwy, acz życzliwy dla swoich domowników pomocnik w murach Theach Fáel znalazł miejsce spokojnej emerytury. Profesor traktuje skrzata jak jednego z mieszkańców posiadłości, a Śpioszek z wielkim oddaniem wypełnia codzienne obowiązki, widząc, jak bardzo pomaga samotnemu ojcu swoją obecnością. Skrzaci emeryt przyrządza wyśmienite crème brûlée, ale również bardzo często urządza sobie krótkie drzemki, gdzie popadnie. Jak na staruszka przystało.
Mars ◆ Cane corso Urodzony na początku marca 57' i zakupiony przez profesora w listopadzie pies był wpierw prezentem dla Sheili Doe. Zwierzę wróciło jednak do astronoma w marcu 58' i od tamtej pory nie rusza się od trojaczków na krok. Ten wciąż młody olbrzym broni swoich, jednak gdy jest z czegoś niezadowolony, nie zawaha się tego oznajmić i często wystawia cierpliwość swojego pana na próbę. Jayden często mu to wybacza, bo jego czarna i lśniąca sierść przypomina nocne niebo, a rozmiary dumnie odwołują się do greckiego boga wojny.
Orion ◆ Lelek wróżebnik Duży jak na swój gatunek samiec lelka wróżebnika, który pojawił się w połowie sierpnia przy Theach Fáel. Zwabiony plagą elfów zalęgłych w pracowni Jaydena przełamał swoją nieśmiałość i po wytępieniu nieproszonych gości, został z czarodziejem. Najprawdopodobniej - tak jak elfy - przyciągnęła go magia wydobywająca się z meteorytów, które badał astronom. Lelek za swoje zasługi dostał imię po mitologicznym myśliwym, Orionie. Ma ono również znaczenie astronomiczne - wszak na nieboskłonie widnieje jego gwiazdozbiór.
Śpioszek ◆ Skrzat domowy Przygarnięty na przełomie listopada i grudnia 57' przez Jaydena skrzat, który większość swojego życia spędził w zamkowej kuchni Hogwartu. Ten nieco trzymający się na uboczu, mrukliwy, acz życzliwy dla swoich domowników pomocnik w murach Theach Fáel znalazł miejsce spokojnej emerytury. Profesor traktuje skrzata jak jednego z mieszkańców posiadłości, a Śpioszek z wielkim oddaniem wypełnia codzienne obowiązki, widząc, jak bardzo pomaga samotnemu ojcu swoją obecnością. Skrzaci emeryt przyrządza wyśmienite crème brûlée, ale również bardzo często urządza sobie krótkie drzemki, gdzie popadnie. Jak na staruszka przystało.
Mars ◆ Cane corso Urodzony na początku marca 57' i zakupiony przez profesora w listopadzie pies był wpierw prezentem dla Sheili Doe. Zwierzę wróciło jednak do astronoma w marcu 58' i od tamtej pory nie rusza się od trojaczków na krok. Ten wciąż młody olbrzym broni swoich, jednak gdy jest z czegoś niezadowolony, nie zawaha się tego oznajmić i często wystawia cierpliwość swojego pana na próbę. Jayden często mu to wybacza, bo jego czarna i lśniąca sierść przypomina nocne niebo, a rozmiary dumnie odwołują się do greckiego boga wojny.
.004
some beautiful memories
some beautiful memories
when i was young
Obrączki Ciemnoniebieska obrączka noszona przez Jaydena jest symbolem zawarcia związku małżeńskiego z Pomoną. Mlecznobiałą należącą do żony nosi na szyi zawieszoną na łańcuszku, odkąd nastąpiło ich rozstanie. Podarowane mężczyźnie przez najstarszego żyjącego przedstawiciela rodziny. Wcześniej należały do prapradziadków czarodzieja - Alannah Blythe i jej męża Riana Vane.
Podręcznik do oklumencji Wyszukane na jednym ze stoisk grube, oprawione w ciemnogranatową okładkę tomiszcze z rozrysowanym na niej labiryntem. Bez tytułu, bez autora. Jay zapłacił za nią parę knutów, bo sklepikarz nie wiedział, co ma w swoim asortymencie - skupował wszystko i nawet na to nie patrzył. Cenna pamiątka po dawnym mentorze, a także pomoc w chwilach udręki.
Zdjęcie ślubne Zrobione w domu państwa młodych przez samo małżeństwo tuż po ceremonii. Jedno z nielicznych zdjęć państwa Vane, jednak definitywnie najważniejsze i najbliższe sercu Jaydena.
Pierścionki zaręczynowe Pomony Stworzone przez Atticusa z pierwszego meteorytu znalezionego przez Jaydena w dzieciństwie i ziemi Hogwartu - miejsca, na której astronom spotkał się po raz pierwszy z przyszłą żoną. Symbolizują piękno nieba, ciepło ziemi i dobroć, jaką niesie ze sobą wiosenny wiatr. Aktualnie każdy z nich został zawieszony na szyjach synów Vane'ów, by w przyszłości znaleźć miejsce na trzonie ich różdżek.
Podręcznik do oklumencji Wyszukane na jednym ze stoisk grube, oprawione w ciemnogranatową okładkę tomiszcze z rozrysowanym na niej labiryntem. Bez tytułu, bez autora. Jay zapłacił za nią parę knutów, bo sklepikarz nie wiedział, co ma w swoim asortymencie - skupował wszystko i nawet na to nie patrzył. Cenna pamiątka po dawnym mentorze, a także pomoc w chwilach udręki.
Zdjęcie ślubne Zrobione w domu państwa młodych przez samo małżeństwo tuż po ceremonii. Jedno z nielicznych zdjęć państwa Vane, jednak definitywnie najważniejsze i najbliższe sercu Jaydena.
Pierścionki zaręczynowe Pomony Stworzone przez Atticusa z pierwszego meteorytu znalezionego przez Jaydena w dzieciństwie i ziemi Hogwartu - miejsca, na której astronom spotkał się po raz pierwszy z przyszłą żoną. Symbolizują piękno nieba, ciepło ziemi i dobroć, jaką niesie ze sobą wiosenny wiatr. Aktualnie każdy z nich został zawieszony na szyjach synów Vane'ów, by w przyszłości znaleźć miejsce na trzonie ich różdżek.
.005
it was a long time ago
it was a long time ago
just dreams
.006
ekwipunek
ekwipunek
pockets
różdżka, czarna perła, fluoryt, pazur gryfa zatopiony w bursztynie, świetlny bursztyn, broszka z alabastrowym jednorożcem, świstoklik typ I (drewniana figurka wilka), 50 pm, dziecięca grzechotka, tetrowa pieluszka, papiery rejestracji, skrzat domowy
.007
plan zajęć
plan zajęć
hogwarts
Godzina | Pon | Wt | Śr | Czw | Pt | Sb | Ndz |
9:00-10:00 | I rok gr. A | III rok gr. B | VII rok | - | - | - | - |
10:00-11:00 | I rok gr. B | IV rok gr. A | konsultacje | - | - | - | - |
11:00-11:15 | przerwa | przerwa | - | - | - | - | - |
11:15-12:15 | II rok gr. A | IV rok gr. B | - | - | - | - | - |
12:15-13:00 | lunch | lunch | - | - | - | - | - |
13:00-14:00 | II rok gr. B | V rok | - | - | - | - | - |
14:00-15:00 | III rok gr. A | VI rok | - | - | - | - | - |
00:00-1:00 | I rok gr. A | II rok gr. A | III rok gr. A | IV rok gr. A | V rok | VII rok | - |
01:00-2:00 | I rok gr. B | II rok gr. B | III rok gr. B | IV rok gr. B | VI rok | - | - |
[bylobrzydkobedzieladnie]
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Ostatnio zmieniony przez Jayden Vane dnia 02.09.22 13:18, w całości zmieniany 76 razy
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
peony
Nigdy nie odmawiała pomocy innym i nawet to, że nosiła właśnie na głowie wielki koc nie mógł zmienić tego faktu. Wprawdzie nie podejrzewała, że akurat dzisiaj przyjdzie do niej jakiś przystojny pan nauczyciel, ale chyba taki właśnie był urok tego dnia, prawda? Peony nienawidziła tego dnia z całego serca.
jocelyn
Czekając na Jaydena przechadzała się główną ulicą i w końcu dotarła do budynku Miodowego Królestwa. Przez okienne szyby było widać przepiękną i bardzo smakowitą wystawę pełną różnokolorowych słodyczy. Uwielbiała to miejsce i za szkolnych czasów razem z Iris zawsze wychodziły stąd z pakunkami wypełnionymi łakociami.
ariadna
Chociaż pytała o to z powodu wyćwiczonych manier i kultury osobistej, tak zaraz po tym pytaniu przeważnie przestawała słuchać. Zresztą, szybko też oceniała ludzi i niemal po kilku sekundach wiedziała czy chce z daną osobą dalej przebywać, czy nie, ale teraz oczywistym było to, że Jayden zgarniał całą jej uwagę. Mogłaby znowu wlepiać w niego swoje maślane oczęta, chociaż zauważyła już wcześniej, że jest oporny jak skała a jego serce najwidoczniej nie odtajało po przebytej zimie.
evey
Jayden ponownie gubi się na mieście, ale Evey odnajduje go całego i zdrowego przy pubie Pod Roztańczonym Czortem. Następnie idą coś zjeść w Domu Towarowym Harrods.
holly
Elegancka restauracja? Chyba nie zamierzał się jej oświadczyć, na samą myśl prychnęła śmiechem pod nosem i wmaszerowała odważnie do środka, natychmiast astronoma dostrzęgając. Znalazła się przy nim w kilku susach i uderzyła go lekko pięścią w ramię na powitanie.
lyra
Nie spodziewała się tego spotkania, tym bardziej w takich okolicznościach. Dawno nie widziała nikogo ze swoich byłych nauczycieli, także z większością znajomych ze swojego rocznika nie miała już żadnego kontaktu. Sporo się zmieniło, gdy ukończyła szkołę i zaczęła dorosłe życie. W jej przypadku zmiany były bardzo znaczące, a najpoważniejszą było oczywiście małżeństwo.
lorraine
Lorraine lubiła spędzać czas z ludźmi. Kiedy tego nie robiła miała wyrzuty sumienia, że pozwoliła sobie na ignorancję, która przecież była jej właściwie nieznana. Traktowała ich wszystkich jak rodzinę. Czuwała jak nad najukochańszymi dziećmi. Dziwne? Raczej typowe.
belle
miriam&belle
Teraz jednak wypadało zająć się samymi kucykami, dopóki znajdowały się jeszcze na wybiegu. Gdy podjęli krok, Miriam z największą ochotą unosiła lakierki do góry, żeby żwawo maszerować. Mocno, jak najmocniej, trzymała wujka za rękę, idąc na samym przedzie, tuż przed nimi, żeby zobaczyć kucyki jako pierwsza. Puściła Jaydena dopiero, gdy znaleźli się w odpowiednim miejscu.
elizabeth
A było to naprawdę piękne miejsce, Elizabeth była prawie gotowa uwierzyć, że widuje się tu jednorożce. Niestety były to niezwykle rzadkie stworzenia, które były zabijane dla bezwartościowych zysków w porównaniu do życia tej magicznej istoty. Równie dobrze mogła być to plotka, która miała zwabić zainteresowanych czarodziei, by następnie zostali okradzieni. Właśnie taka piękna sceneria miała związek z zaginięciem, tylko czy w ogóle Edgar kiedykolwiek dotarł tutaj czy może tylko jego laska, tak charakterystyczna była łupem dla mordercy.
grace
Nagle zatrzymała się przed jedną z witryn, mimowolnie uśmiechając się sama do siebie. Widok słodyczy podziałał na nią piorunująco, a ona już wiedziała, jak poprawić humor. Weszła do pomieszczenia, które przywitało ją rozkosznym zapachem lawendy. Uwielbiała tą woń, toteż jeszcze milej było jej przebywać w środku.
evelyn
Książka wysunęła się z jej dłoni i uderzyła w posadzkę, wzburzając kolejny mały tuman kurzu. Mężczyzna, który również znajdował się w tym dziale, zauważył to. Zresztą chyba trudno było przeoczyć stuk skórzanej okładki o podłogę, tym bardziej, że biblioteka nie należała do głośnych miejsc i nawet takie odgłosy rzucały się w uszy.
quentin
O Tyneham krąży wiele legend. Nie należę co prawda do szczególnych eksploratorów magicznego świata, ale staram się interesować ciekawostkami mającymi alchemię lub czarną magię w rycinie swej przeszłości. Po odwiedzeniu pełnego szlamowatości Kolegium Uniwersyteckiego uznałem, że mam dość tamtej beznadziei na najbliższe całe życie. Magia jest o niebo lepsza, bardziej interesująca i w ogóle stanowi nie lada potęgę w dzisiejszym świecie. Nie to co brudna nauka nie mająca pokrycia w rzeczywistości.
pandora
Podniosła się z krzesła, wstawiając kubek automatycznie do zlewu. Ruszyła do drzwi, przy czym zatrzymała się w półkroku aby zerknąć w stronę lustra. Miała na sobie szerokie ciemne spodnie, ukazujące jej bose stopy i kostki. To jeszcze nie tak najgorzej. Za to jej luźna bluzka ukazywała zdecydowanie za dużo.
julia
Pierwszym co przyszło jej do głowy była jakaś nielegalna hodowla migająca się od płacenia podatków. Było to coś z czym Julia oczywiście się nie zgadzała, nadal jednak za najważniejsze brała zdrowie zwierzą, które nie są winne temu co wyprawiają ich właściciele.
odette
- Ojej - mówię jakże elokwentnie spoglądając w dół. A kiedy pochylam się, żeby zabrać ów kawałek urządzenia, to przez przypadek kopię je tak, że te wylatuje poza wieżę. Pewnie w miękki puch śniegu. - Ojej - powtarzam tym razem ciszej. Udaję jednak, że nic takiego nie miało miejsca i dalej przekręcam różne dziwne rzeczy. To musi wreszcie zadziałać! Cokolwiek to robi.
yvette
Zatroszczyła się o swój notatnik, wykorzystywany do sporządzania zapisków związanych z pracą - głównie z zamówieniami - wygrzebała z czeluści szafy pojemną torbę, na wszelki wypadek sprawdziła jeszcze raz listę składników na roztwór wywołujący zdjęcia, by - jakimś cudem - nie palnąć żadnej gafy, po czym wpakowała się do kominka, chcąc dotrzeć za pomocą sieci Fiuu na Pokątną.
lupus
Wyciszyłem się całkowicie, mocno koncentrując na celu swojej podróży, ale… nic się nie stało. Nadal tkwiłem w tym samym miejscu; najwidoczniej teren był zabezpieczony przed teleportacją w jakiejkolwiek formie. To napawało mnie lekkim lękiem; jednak na tyle silnym, że w pewnym momencie zagapiłem się i runąłem jak długi na ziemię.
pomona
Szybko sprzątam ze stołu, magią myjąc naczynia, żeby się jakoś m odwdzięczyć, a potem bach! Wyrywam Vane'a do Greenwich Park, niech zażyje trochę rzeczywistości. Jest tu pięknie, a te tereny, och, cudownie zielone. Słońce nie przygrzewa za mocno, wiatr wieje lekko, wszystko zapowiada się na przyjemny dzień.
harold
Przechadzał się niedaleko brzegu morza, kiedy do jego uszu dotarła melodia. Wabiony nią, zszedł bliżej linii brzegu. Jaśniejąca, kobieca głowa wynurzała się znad tafli wody. Zacisnął palce na różdżce. Przeklęte syreny! Zapewne nie zaszedłby tak daleko, ale widok mężczyzny, który znajdował się niebezpiecznie blisko brzegu sprawiło, że postanowił interweniować.
stephanie
Zaskakujących spotkań ciąg dalszy. Tym razem Jay melduje się w dawnym miejscu pracy swojej dawnej przyjaciółki. Spotyka Stephanie w recepcji, a potem razem wybierając się do Cream Cherry.
sophia
Prawdę mówiąc, bardziej spodziewała się na miejscu spotkania zastać zgrzybiałego staruszka zafiksowanego na punkcie astronomii niż młodzieńca ze zdjęcia, ale na wszelki wypadek w dniu spotkania wsunęła do kieszeni także fotografię zabraną z pudełka wspomnień.
liliana
Jayden udaje się do Wieży Astrologów, gdzie w sali planet dochodzi do małego ekscesu. Razem z dwójką osób przechodzi później do komnaty z mapą nieba.
inara
- Przy najbliższych badaniach, zaproponuję panu współpracę i ...liczę na wzajemność - odstawiła puste już naczynie, a palce splotła przed sobą, układając je na stoliku. W charakterystycznym dla siebie geście, przechylił głowę na bok, czekając na decyzję. Nie mogła jednak przepuścić okazji na podobną znajomość i relację. Pan Jayden Vane byłby niezastąpiony i przewidywała, że z jego pomocą, półroczne badania nad lykanotropią zakończyłyby się o wiele wcześniej.
alastair
Kiedy tak włóczę się ulicami Londynu natrafiam na Katedrę, ogromną białą fasadę lśniącą wśród ciemności. O takiej godzinie nie kręci się już tutaj zbyt wielu ludzi, dlatego dziwię się gdy Cię zauważam.
isla
Niebo niestety nie było bezchmurne, przez co jedynym źródłem światła wokół nich był płomyk oraz światło pochodzące z jej różdżki, więc jedynie one mogły oświetlić ich twarze. Tak, to na pewno on. Wydoroślał i zmężniał, ale to wciąż ta sama twarz. Świat naprawdę był mały.
antonia
Nauczyła się by ludzi zwyczajnie ignorować i żyć własnym życiem. Nie była całkowicie świadoma decyzji odtrącania wszystkich otaczających ją ludzi, ale to myśl, że ma przy sobie brata całkowicie jej wystarczała. Nie potrzebowała więcej. Przenosiła wszystkie emocje i uczucia na to co sprawiało jej przyjemność.
saoirse
- Przepraszam pana najmocniej – mruknęła, natychmiast opierając swoje dłonie po obu stronach jego głowy i unosząc się na nich na tyle, by mogła spojrzeć mu w oczy bez zbędnego chuchania z bliskiej odległości – Jak pech, to pech.
aldrich
Rzeczywiście, dawno się z Jaydenem nie widzieli. Al, gdy tylko udało mu się zamienić dyżurami z kolegą na oddziale wygospodarował sobie czas wieczorem, by udać się do Trzech Mioteł.
yvette
W pracowni krzątała się tego dnia od samego rana, przygotowując się skrupulatnie do kolejnych zleceń i porządkując ingrediencje, by ułatwić sobie późniejszą pracę. Grupowała je, przed samym warzeniem konkretnych mikstur, ważyła na starej wadze, odmierzała, przeliczając każdą sztukę i układała razem, zapisując też przy każdym stosiku ewentualne braki - czasem coś zapodziewało się gdzieś i trzeba było uzupełnić zapasy.
grace
Pogrążona we własnych obawach i przemyśleniach nawet nie zwróciła uwagi gdzie położyła swój płaszcz. Dopiero gdy usiadł na nim pozornie nieznajomy mężczyzna dostrzegła jego brak. Z uśmiechem sięgnęła po niego ręką.
sophia
W końcu, idąc jedną z alejek, zauważyła go siedzącego na ławce. Bystre spojrzenie oczu barwy płynnego złota bardzo szybko wychwyciło jego twarz, więc przyspieszyła kroku i po chwili znalazła się obok mężczyzny.
glaucus
Nie bez powodu wybrałem miejsce spotkania. Od jakiegoś czasu chodził za mną pomysł porządnego picia, a do tej pory nie bardzo miałem z kim. Szczęście nadal promieniowało od klatki piersiowej na zewnątrz; mógłbym przysiąc, że świeciły mi oczy, a postawa też była bardziej pewna siebie niż zwykle. Z cichym pogwizdywaniem po zakończeniu mąk teleportacji udałem się w kierunku knajpy o mocno podejrzanej renomie.
william
Owszem. W Ministerstwie Magii można było się bardzo łatwo zgubić, miewali z tym problemy nawet niektórzy pracownicy. Na swoje szczęście - William do takich osób nie należał. Jednak jak pamięcią sięgał - bywały momenty, gdzie próbując dostać się do jednego miejsca, nagle lądował w innym. Ach, to ogromne Ministerstwo!
aurora
-Nikt tak jak pan nie umiał na poczekaniu stworzyć pięknej sentencji- Aurora jako arystokratka była niezwykle uwrażliwiona na punkcie poezji, kochała ją całym sercem, sama pisywała dziecinne wierszyki, które skrywała przed światem niczym swój najcenniejszy skarb.
zakon
Jaydenowi ciężko było cokolwiek pojąć z tego co mówili. A szczególnie Pomona która opowiadała o sytuacji w szkole. Oderwany od wszystkiego profesor nie zauważył, że niedaleko jego miejsca zamieszkania rozpętywało się piekło. Jakim ślepym głupcem był, że to wszystko przegapił! Zapatrzony w gwiazdy nie wiedział, że zaraz pod jego nosem więzione były zaginione dzieci, o których losie nie miał pojęcia. Potrafił się tylko zamartwiać i zastanawiać zamiast działać.
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
jocelyn
Jay wymęczony ostatnimi wydarzeniami zasypia, a magiczna siła zabiera go do nieznanego mu miejsca, gdzie wylądował razem ze swoją kuzynką. Po odszukaniu pomocy przenosi ich do Munga, gdzie oboje otrzymują pomoc w dużej sali.
bertie
Kiedy w końcu znalazł słoiczek, rzecz jasna w pełni na widoku - z oatyczkami na których końcach znajdowały się mandragory oraz plumpkami którym za patyczki służyły długie, cukrowe nóżki, postawił go zaraz niżej żeby klient mógł sobie wybrać który chce. Niechaj w kolorach i kształtach przebiera.
marine
Do Jaydena przychodzi Marine, by raz jeszcze ocenił jej wypracowanie dotyczące galaktyki Andromedy. Po chwili rozmowy astronom zgadza się, przekuje jednak dziewczynie książkę, która miała uzupełnić brakującą wiedzę, a także pyta o samopoczucie i nastawienie uczniów po ciężkich majowych anomaliach.
zakon
Sojusz z Dippettem, poszukiwanie śladów Grindewalda w szkole – to nasze priorytety, na równi z opanowywaniem anomalii. Nie zapominajcie o uważnym obserwowaniu swojego otoczenia. Nie wychylajcie się niepotrzebnie. Obserwujcie tych, którzy mogą mieć powiązania z Czarnym Panem. I uważajcie na siebie.
adrien
Wraz z lordem Carrowem Jay udaje się do warsztatu, by zakupić narzędzia na odbudowę Starej Chaty. Później jeszcze uzupełniają prowiant w Carkitt Market.
pandora
— Jay, zrobiłam coś złego… — Przygryzła wargę, po czym pokonała dzielący ich dystans i ostrożnie objęła jego ramię, wciskając głowę w rękaw jego koszuli i uciekając przed kolejnymi pytaniami, które mogły nastąpić.
ziva
Wciąż przeglądała kolejne fiolki, zaciągając się ich przyjemnymi woniami. Jednocześnie zaciekawiona przysłuchiwała się dialogowi między mężczyzną, a ekspedientkami. Niech Merlin go błogosławi za cierpliwość i stalowe nerwy, bo sama Ziva już dawno by opuściła perfumerię gdyby ktoś tak bardzo ją napastował przed zakupem. Czy te kobiety sobie nie zdawały sprawy z faktu, że w ten sposób zdecydowanie nie zachęcają do kupienia czegokolwiek? W niekontrolowanym przypływie dobroci, postanowiła zainterweniować.
.0449 maja | stara chata
eileen
Zostawiła to jednak na chwilę. Póki co chciała zająć się przeniesieniem oderwanych od siebie większych kawałków drewna na jedno miejsce, żeby później łatwiej było je uprzątnąć. Wzięła tylko różdżkę w zęby, bo nie wyobrażała sobie, żeby mogła to robić jedną ręką. Odrzucała co większe fragmenty na stos przy zniszczonym stoliku. Gdy się obracała, zauważyła, że Jaydenowi całkiem dobrze szło - nie tylko z magią, ale też i z książkami.
poppy
Sięgnęła po pergamin, po którym rysował Jayden, odbierając mu go, za jego zgodą. Kilka podłużnych kresek miały być wieżą Hogwartu, zaś u góry pergaminu napisała drukowanymi literami: Prawdziwe oblicze Hogwartu; u dołu zaczęła pisać drobniejszym pismem - Tutaj, o... widzisz? Napiszę lakonicznie o złym wpływie czarnej magii na dzieci...
samuel
- Aby mieć przyjaciół, należy się otworzyć i pozwolić ludziom wejść w twój świat. Ale czas na mnie. Mam zajęcia. Do zobaczenia - dodał jedynie nim pomyślał o swoim domu w Hogsmeade, a stamtąd już miał dostać się bez problemu do Hogwartu kominkiem. Mimo że bariery były nadwyrężone, nie zamierzał tego wykorzystywać w celu szybszego znalezienia się w Wieży Astronomicznej. Chciał też szybko wrócić tam gdzie jego miejsce - do domu.
eleonora
- Opowiadał mi ją jakiś drwal w Trzech Miotłach i zarzekał się, że to prawda - zaczął, chociaż już tutaj się pomylił, bo ów drwal był leśniczym i opowiadał mu o kobiecie, która chciała zostać wilkiem, a nie na odwrót. Zresztą była to dość sławna historia i możliwe, że doszła do kornwalijskich terenów.
cyrus
Gdyby to był meteoryt z Marsa albo Księżyca… coś czuję, że nie wyszlibyśmy nigdy z pracowni. Niestety mam przeczucie, że to zwykły chondryt z planetoid. Ma zwykłą skorupę obtopieniową, chociaż to o niczym właściwie nie świadczy. Za to jest niewielki, lekki i nie wyróżnia się absolutnie niczym. Oczywiście jestem jednak za tym, żeby go dokładnie sprawdzić. Może okażesz się posłańcem dobrych wieści.
marianna
Gdy drzwi się otworzyły obróciła się w tamtą stronę z uśmiechem wyczekując swojej koleżanki. Delikatnie uniosła brwi do góry, a usta otworzyły się ze zdziwienia, gdy w progu, dokładnie o umówionej godzinie zamiast Adrianny pojawił się jakiś mężczyzna. Marianna od razu pomyślała, że to jakaś pomyłka i po prostu pomylił pokoje, wstała więc, robiąc mały krok w jego stronę.
lirienne
Tymczasem niczego nieświadoma, wkroczyła w czerwień otaczających ją kwiatów. Jej wzrok nie od razu dostrzegł pomiędzy pnącymi się w górę roślinami, czyjąś sylwetkę. Mężczyznę zauważyła za późno, żeby go zignorować. A przede wszystkim, zdecydowanie za późno, żeby go minąć. Uderzyła może nie boleśnie, ale ze stwierdzoną frustracją, o jego plecy, zaciskając szczupłe palce na jego ramionach, żeby utrzymać się w pionie.
susanne
Próba odbudowy magii nie kończy się pomyślnie, gdy Sue rzuca złe zaklęcie. Wspólnie trafiają więc do Ministertwa, gdzie w ramach kary muszą myć okna na - poziomie I Ministerstwa Magii, poziomie II Ministerstwa Magii i poziomie III Ministerstwa Magii.
victoria
Pasja, która była w profesorze była jak najbardziej zaraźliwa, sama więc nie zauważyłam momentu, kiedy całkowicie zatraciłam się w rozmowie i zapomniałam o całym otaczającym nas świecie. O tym, że w okolicy biegały dzieci, otaczali nas inni czarodzieje, a oboje znajdowaliśmy się w publicznym miejscu wypełnionym ludźmi. Niemal lekko pochyliłam się do przodu starając się w pełni wchłonąć słowa profesora. Z zaciekawieniem, nie odrywając oczu od profesora, zapisałam datę najbliższego zaćmienia księżyc wierząc, że zdecydowanie może mi się to przydać.
marine
Również dalsze słowa Jaydena sprawiły jej radość. Gdzie pojawia się tajemnica, tam czai się podejrzenie. Czyż nie było to idealne podsumowanie tego, do czego nie chciałaby nigdy dopuścić? Również nazwanie ją dorosłą zadziałało niczym miód na oszronione serce panny Lestrange; uśmiechnęła się nieco szerzej, bo choć w świetle prawa była już pełnoletnią czarownicą, niewiele osób właśnie tak ją traktowało.
iris
u Toma
Magiczne anomalie nie zamierzały oszczędzić nikogo. Nawet tak czystych jak jednorożce stworzeń. A może właśnie szczególnie dlatego? Zło atakowało z wielką siłą tych, którzy trwali przy dobru i mieli czyste serca. Jeśli można było wykrzywić jego obraz, czy można było się cofnąć przed kolejnym krokiem?
Magiczne anomalie nie zamierzały oszczędzić nikogo. Nawet tak czystych jak jednorożce stworzeń. A może właśnie szczególnie dlatego? Zło atakowało z wielką siłą tych, którzy trwali przy dobru i mieli czyste serca. Jeśli można było wykrzywić jego obraz, czy można było się cofnąć przed kolejnym krokiem?
lunara
Na miejsce, wskazane przez mężczyznę w liście, przybyła odrobinę wcześniej. Nigdy nie lubiła się spóźniać, a miała do tego niestety tendencję, dlatego też zwykle próbowała zjawić się w umówionej miejscówce kilka chwil przed wyznaczonym czasem. Nie była tu chyba nigdy wcześniej. Ogółem dość słabo przecież znała Londyn, zwykle nie bywała tu częściej jeśli nie musiała. Nie przepadała za dużymi metropoliami, tu chyba brała górę jej druga, dziksza natura, która zdecydowanie wolała trzymać się z dala od ogromnych skupisk ludzkich.
marine
Uśmiechnęła się na widok czekolady i posłusznie zasiadła we wskazanym fotelu. Sięgnęła po słodycz i poczęstowała się, czując, jak odpręża się po wcześniejszym wysiłku. Obserwowała Jaydena gdy odbierał list od swojego niebieskiego ptaka; Marine uśmiechała się pod nosem na widok jastrzębia. Zamienienie sowy na inny rodzaj ptaka pocztowego było kolejnym elementem tak bardzo pasującym do osoby Astronoma, że nie zdziwiło jej ani trochę.
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
mia
Wydęła wargi jednocześnie zaskoczona i zawstydzona własną reakcją. Nie przyzwyczajona, ani do ciepła, które zatliło się w piersi, ani przedłużającego niepokoju. Wytrzymała nawet, gdy dłoń Jaydena zatrzymała się policzku, by po chwili odsunąć się, unikając dłuższej konfrontacji z czymś tak nieznanym - Wszystkiego najlepszego - dodała cicho, już poważnie, przyglądając się minie, która zdobiła męskie oblicze.
cassandra
Czy powinna się martwić? Czy ucieszyć? Teatralna przerwa w jego wypowiedzi nie udzielała jednoznacznej odpowiedzi, nie mogła wiedzieć, o co mu chodziło. Kąciki jej bladych ust powoli, łagodnie, unosiły się do góry, kiedy usłyszała w końcu jego urocze wyznanie. Nie znała się na poezji tak jak on - ale jeśli kiedykolwiek, jako mała dziewczynka, wyobrażałaby sobie księcia z bajki i jej pierwsze spotkanie z takim mężczyzną, bez wątpienia widziałaby je tak, jak dzisiaj.
bertie
Uśmiechnął się może trochę rozbawiony kiedy nauczyciel mu się przedstawił, choć jasne - przez Hogwart przebiegało kilka setek uczniów, każdego roku pojawiali się nowi i inni odchodzili. Małe grono pedagogiczne było dla uczniów charakterystyczne, jednak nauczyciele mieli prawo zapamiętywać tylko przypadki które jakoś rzuciły im się w oczy, a Bertie cóż... rzucał się w oczy ale bardziej na korytarzach, zajęcia które były mu z grubsza obojętne raczej odbębniając.
marine
Szykowała się na finalne słowa profesora i nie zawiódł jej, zwracając się oficjalnym tonem, gdy moment rozstania był bliski. Słysząc, że uważa ją za dobrą osobę, uwierzyła mu bez zawahania, spychając na bok wszelkie wątpliwości i przykłady własnego zachowania, które przeczyły tezie astronoma. Sama nie wiedziała, czego powinna mu życzyć; dziękowała już tyle razy, a w jej postawi musiał widzieć to, jak ważną figurą się stał. Cudnie było mieć taki autorytet i takiego nauczyciela, a odpłacić mu się mogła jedynie realizując jego życzenie i stając się wspaniałym dorosłym.
wyścig
- Piątka! - Podbiegł do mamy, wyciągając do niej zmarzniętą dłoń. - Piątka! - Powtórzył, podbiegając do Pana Astronoma. Ten Pan Astronom wydawał się całkiem ciekawym człowiekiem, chociaż mówił bardzo dziwnym językiem o bardzo dziwnych rzeczach. W większości w ogóle nieprzydatnych, bo po co człowiekowi wiedzieć z czego jest zrobiony meteor? Lepiej nauczyć się piec smaczny chleb albo robić drewniany stół.
evey
Wreszcie padły tak wyczekiwane przez nią słowa, po których pozwoliła sobie w końcu na szeroki uśmiech. Nie miała wątpliwości co do odpowiedzi, którą miała zamiar dać. Otworzyła usta z zamiarem wyrażenia swojego nastawienia na podsunięty pomysł, by już po chwili miał wydobyć się z nich rozbawiony śmiech. Ona również wcześniej nie spostrzegła wpatrującej się w nich staruszki, której wyraz twarzy jednoznacznie wskazywał na jej perspektywę widzenia.
nephthys
Mimo to, kiedy przed laty w progu komnat, w których odbywały się jej lekcje stanął Jayden Vane, spoglądała na niego jakby stanowił jakiś egzotyczny okaz człowieka z dalekiego kraju. I choć niepomierne zdumienie brało, gdy myślała o tym, że jej cierpka w obejściu ciotka mogła mieć dojścia do osób takich, jak profesor Vane, ubóstwiała zasypywać go pytaniami o wszystko, nie tylko astronomię. Być może profesor był specyficznym indywiduum, miała jednak świadomość, że gdy tylko w grę wchodziła praca znikało gdzieś roztargnienie i pojawiało się coś, czego wielu czarodziejom brakowało - pasja. Której zalążek udało mu się zaszczepić nawet w Nephthys, choć interesowała ją astronomia raczej pod kątem alchemii.
oscar
Spojrzał na nauczyciela, kiedy ten zaczął mówić. Zacisnął mocno usta, słuchając kolejnych słów. Był nastolatkiem, był pełen emocji, a cała ta sytuacja to zaczynało być za wiele. Oczekiwał odpowiedzi. Do dziś nie wiedział dlaczego wcale nie tak dawno jakaś potworna moc przeniosła go do Londynu całego kompletnie poparzonego. I właśnie - nie tylko jego. Gdyby działo się to z jedną osobą, byłoby to łatwiejsze do zrozumienia, jednak kiedy coś takiego dotykało połowę społeczeństwa i nadal nikt nic nie wiedział - coś było nie tak.
pomona
Nie wiedząc, że Peony się już zmyła, dostrzegam w oddali samotnego Jay’a. Dziwne, przyszedł sam? Może zagapił się w kosmos i nim się zorientował, że powinien kogoś zaprosić na ceremonię, to już dawno był spóźniony do wyjścia. Nie zdziwiłabym się ani trochę. Dlatego macham do niego energicznie, a chwilę później podchodzę uśmiechając się szeroko.
cyrus
Zamarł, słysząc pytanie - obrócił się w stronę przyjaciela, zerkając nań z zaskoczeniem. - Nigdy - przytaknął, odkładając na bok talerzyk z widelczykiem. - Chyba… nie chyba musiałbym popracować nad swoimi zdolnościami krasomówczymi - przyznał w zamyśleniu. I trochę smutny, że faktycznie nie byłby dobrym nauczycielem. Może to byłaby wspaniała opcja?
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
saoirse
Do tego nie powinno być jej w okolicy, gdy wrócą centaury. Nie lubili włóczących się obcych i cokolwiek by im mówił, nie patrzyliby z zaufaniem w stronę kogoś takiego. A Jayden nie zamierzał im przeszkadzać. Gdy upewnił się, że każde z nich zadba o siebie, ruszył w swoją stronę. Czyżby słyszał zbliżające się dudnienie?
zakon
Pokój nr 1
Myślał, że są bastionem przeciwko złu. Sądził, że są tymi dobrymi. Ale raczej się pomylił. Jak bardzo się pomylił. Dobrych już nie było. Za chwilę miał się ocknąć, nie wiedząc, dlaczego się tutaj znalazł. Nie pamiętając niczego, co wiązało się z Zakonem Feniksa. Miał tęsknić za niektórymi, ale wiedział, że po zaklęciu, to minie.
Myślał, że są bastionem przeciwko złu. Sądził, że są tymi dobrymi. Ale raczej się pomylił. Jak bardzo się pomylił. Dobrych już nie było. Za chwilę miał się ocknąć, nie wiedząc, dlaczego się tutaj znalazł. Nie pamiętając niczego, co wiązało się z Zakonem Feniksa. Miał tęsknić za niektórymi, ale wiedział, że po zaklęciu, to minie.
alix
Alix bezwiednie zalewa się rumieńcem wstydu, nie pojmując czemu w przypływie emocji gotowa była połączyć ich dwoje wstęgą potężnego sprzymierzenia. Oddać jedną z najsłabszych cząstek siebie w opiekę i błagać o pomoc w jej naprawie. Nie wątpi, iż Vane nie śmiałby nadużyć nadanej mu władzy, boi się jednakże, iż przekroczona granica zamiast uratować, pogrąży ją doszczętnie, zdoła ubezwłasnowolnić tak doskonale pielęgnowany rozsądek.
deirdre
Zawstydzenie, widoczne na zaspanej twarzy nieznajomego jegomościa, pobudziłoby niejedno damskie serce do przyśpieszonego bicia. Niektóre kobiety gustowały w takich nonszalanckich jegomościach o miękkim spojrzeniu, rozczochranych włosach i emanującej ciepłem prezencji. Niestety, Deirdre nie zaliczała się do tego grona, i gdyby tylko mogłaby sobie na to pozwolić, zareagowała na to haniebne trzaśnięcie drzwiami w odpowiedni sposób.
ailla
Pismo, które wysłał im profesor Vane zaznaczało wyraźnie, że nie życzył sobie w okolicy innych naukowców. Miało to sens z uwagi na to, że zamazanie śladów mogło utrudniać pracę, lecz Robert musiał, po prostu musiał się tam znaleźć. Jako człowiek osiemdziesięcioletni z bagażem doświadczenia widział w trzydziestoletnim Jaydenia podlotka. Dobrze zapowiadającego się, lecz wciąż podlotka. Kto w tym wieku posiadał odpowiednią wiedzę do... No, tak naprawdę do wszystkiego?
madeline
Zaufanie w tych jakże niepewnych czasach było wartością na miarę złota, a ona nie zamierzała hojnie obdarzać niż każdego, z kim łączyła ją dłuższa historia. Mimo wszystko dobrze jednak wiedziała, że darzy Jaydena wdzięcznością za pomoc oraz przyjaźń, którymi obdarzył ją podczas pierwszych lat pobytu w szkole, która na początku wydawała się miejscem przerażającym oraz przytłaczającym.
cecily
W milczeniu najpierw obserwowała wskazane przez byłego nauczyciela miejsce na niebie, aby następnie przenieść wzrok na samego Jaydena. Niesamowite jak wielką zmianę w ludziach przynosił moment, w którym mogli podzielić się z kimś swoją pasją. Ciekawe czy ja również tak wyglądam, gdy opowiadam o ważnych dla mnie sprawach. Z samego spojrzenia Vane’a, podczas wpatrywania się w gwiazdy, uważny obserwator mógł zrozumieć więcej, niż z naukowych pouczeń.
pomona
Jarmark
Idylliczny świat wypełniony śmiechem oraz rozmowami mijającego nas tłumu. Jednak ja widzę tylko Jay’a, tak uroczo niefrasobliwego, wiecznie optymistycznie nastawionego do wszystkich. Emocjonalnego. Takiego chciałabym go zapamiętać. Czy mogłabym, gdyby jednak nie wymazano mu pamięci? Czy troska nie odbijałaby się na nim intensywniej niż teraz?
Idylliczny świat wypełniony śmiechem oraz rozmowami mijającego nas tłumu. Jednak ja widzę tylko Jay’a, tak uroczo niefrasobliwego, wiecznie optymistycznie nastawionego do wszystkich. Emocjonalnego. Takiego chciałabym go zapamiętać. Czy mogłabym, gdyby jednak nie wymazano mu pamięci? Czy troska nie odbijałaby się na nim intensywniej niż teraz?
camellia
Jayden sprawiał wrażenie (być może mylne) wyjątkowo zagubionego. Znała go co prawda wyjątkowo mgliście, ale zdawał się bardziej przystępny, niż kuzyn, a i z zainteresowaniem wysłuchała jego wykładu sprzed kilku dni. Prawdę mówiąc, miała raczej styczność z jego ojcem w trakcie kursu i wrażenia wyniosła raczej pozytywne, znał się na tym, co robił. Nie zdążyła jednak niżej pochylić się nad naturą umiejętności uzdrowicielskich seniorów rodu Vane, bo nogi już poniosły ją ku mężczyźnie.
constantine
W wyniku zaburzeń magii malinowy las, który cieszył oczy swoją wyjątkowością zaczął straszyć odbiegającymi od normy zjawiskami. Czarodzieje, którzy zapuścili się w ten rejon tuż po wybuchu magicznego ładunku znikali bez śladu, ich ciał nigdy nie odnaleziono. Plotkarze powtarzali, że malinowa ściółka zmieniała się w krwiożercze bestie, które w całości pożerały ciała spacerowiczów. Prawda była zgoła inna.
pomona
Wpuszczam Jay’a do środka tak jak wpuszcza się zbawienny, poranny powiew świeżego powietrza. Ukojenie oraz spokój jednocześnie. I chociaż chaos chwilę później ogarnia mnie całą, to jest to ten przyjemny nieporządek w porządku. Z zaciekawieniem obserwuję ułożenie torby na blacie oraz poklepywania wyraźnie sugerujące, że w środku skrywa jedzenie. Na pewno pyszne. Nie mogę się domyślić przecież, że przed nami rozciąga się widmo nauki jakże trudnej sztuki gotowania.
eileen
Jednego była pewna – cieszyła się, że widziała go całego i zdrowego, tak niefrasobliwie zagubionego w świecie pełnym poważnych dorosłych, ze spojrzeniem utkwionym w nieboskłonie jak w najpiękniejszym obrazku, z rozmarzonym uśmiechem i błyszczącymi oczami. Wcale się nie zmienił, nie zmieniło się również stanowisko Eileen wobec niego – wciąż pracowali w jednym zamczysku, wciąż opiekowali się tymi samymi dziećmi, próbując wpakować im do głów dobre, ważne wartości, wciąż byli sobie bardzo bliscy jako przyjaciele.
quentin
Trzynaście kroków dzieliło go od linii drzew, którą zostawił za plecami. Nie pojawiał się w tej okolicy zbyt często; mógłby się pokusić nawet o stwierdzenie, że właśnie wcale się tu nie kręcił, chociaż było to wielce ubolewające, bo przecież okolica była naprawdę wspaniała. Podobno spokój tego miejsca wpływał orzeźwiająco i podbudowywał nastroje każdego, kto tam trafił.
jocelyn
Wypowiedziała w końcu te słowa. Powiedziała komuś z rodziny Pandory, choć nie opowiedziała jeszcze, jak to się stało. I czuła, że pewne szczegóły wolałaby przemilczeć, były zbyt bolesne by o nich mówić. Jej głos brzmiał sucho, wciąż drżał. Słuchając go czuła się, jakby słuchała słów kogoś innego, ale to nadal były jej słowa.
pomona
- Odpoczniesz trochę, zajmę się tobą - stwierdzam spokojnie, przedstawiając ogólnikowy plan na najbliższe dni. Nie wiem ile, ich liczebność pozostaje zasnuta mgłą niewiedzy. Aż wreszcie nachylam się do niego, obejmując jego szyję, wtulając się w zakutane w koc ciało. Mimo to czuję, że pachnie ziemią, deszczem i… czymś całkowicie nieznanym, ale przyjemnym. Przymykam odrobinę powieki, mając nadzieję, że uścisk misia pokona przynajmniej początek lawiny najgorszych uczuć.
pomona
- Wiesz, co jest najdziwniejsze? Pierwszy raz na ślubie nie okupujemy stołów z jedzeniem. Może w tym tkwi problem? Zjemy coś? - proponuję nagle, chcąc nadać całej sytuacji żartobliwego zabarwienia, ale nie wiem z jakim skutkiem. Może nie powinnam zacząć od czegoś tak drastycznego jak tańce, a właśnie konsumpcja? Przecież słodkości zawsze poprawiają humor, chociażby odrobinę.
Zawsze, Jay.
Zawsze, Jay.
heath
Dla Heatha to nawet lepiej, że zaklęcie się nie powiodło. Miał więcej kartek do złapania. Chociaż, może to nie najlepiej? Tak młody Macmillan utwierdził się tylko w przekonaniu, że wymknięcie się w dniu dzisiejszym z posiadłości to była bardzo dobra decyzja. Za to jego ojciec mógłby mieć całkowicie inne zdanie na ten temat. Dzieciak jednak nie był zbyt dobry w przewidywaniu konsekwencji swoich czynów, więc nad dezaprobatą Aydena do takich nocnych lotów nie zaprzątał sobie póki co głowy. Ciekawe czy kiedykolwiek chłopiec zacznie ogarniać łańcuch przyczynowo skutkowy.
ria
Tylko czy sama egzystencja wystarczy? W końcu ludzie od zawsze poszukiwali jakiegoś głębszego sensu, który nadałby codziennej rutynie znaczenia. Popychałby do działania, byłby upragnioną motywacją. Niektórzy odnajdowali to w nauce. Czy stojący przed nią mężczyzna także? Czy to właśnie zmiany, chęć poszerzania horyzontów oraz odkrywanie fascynujących nowości popychało go każdego dnia do przodu?
marcella
Na Pokątnej poczułeś dziwne ukłucie w okolicy szyi; kiedy dotknąłeś tego miejsca dłonią, odnalazłeś kroplę krwi i dziwną strzałkę, którą ktoś cię ugodził. Uważnie rozejrzałeś się wokół, ale nie udało ci się dopatrzeć winowajcy - zapewne niedopilnowane czarodziejskie dziecko zrobiło ci nieśmieszny żart. Szybko zresztą zapomniałeś o tej sytuacji, bo wnet ujrzałeś ognistowłosą piękność. Może to była magia, ale jeśli, to tylko ta najpiękniejsza: magia miłości.
cressida
Na balkon księżycowy trafiły dość przypadkowo; Cressie kiedyś była w tym miejscu z ojcem i rodzeństwem, ale lata temu, więc nie pamiętała układu pomieszczeń, poszukiwała jednak czegoś, co mogłoby ją zainteresować, a także, jeśli dopisze szczęście, jakiegoś pracownika tego przybytku. Ale na balkonie ktoś już był.
rowan
Złodziej? To, co najcenniejsze dla Pomony, to jedzenie, rośliny oraz koty, które musiały ukryć się gdzieś po mieszkaniu, kosztowności więc nie znajdzie tu żadnych. Ta opcja więc odpada. Przypadkowy przechodzień? Tacy nie spędzają wolnego czasu w czyjejś łazience pod nieobecność właścicielki. Czyżby więc to był...? Ciemne ślepia przez moment wydawały się zajaśnieć, gdy oto materiał do potencjalnego szantażu właśnie objawił się w postaci niebieskookiego. Chłopak! Pomona miała chłopaka!
pomona
Nie wiem. Nic już nie wiem. To jakiś kompletny chaos. Szaleństwo. Chodźmy do domu, zjedzmy śniadanie i porozmawiajmy jak ludzie. Nie, to się już nie wydarzy, właśnie to do mnie dociera. Nie wiem jakim cudem trzymam się jeszcze na nogach. Koszmar. Jak się z tego wybudzić?
roselyn
Przez trudy życia codziennego przestała taka być, a jednak kiedyś. Długie wieki temu, właśnie taka była. Z czasem nauczyła się trzymać swoje uczucia na wodzy, a nawet ignorować je czy o nich zapominać. Bywała pragmatyczna, zapobiegawcza, skupiona na utrzymaniu wszystkiego w ryzach, a jednak przy Jayu budziła się w niej osoba, którą niegdyś była. I lubiła taka być. Cieplejszą, radośniejszą, otwartą. Lęk jaki był w niej był jednak silniejszy od wszystkiego. Była uzdrowicielką, a nie potrafiła uleczyć własnych ran, popełniają kardynalne błędy przy ich uzdrawianiu. Bała się, że jeśli zaczęłaby mówić, nie potrafiłaby skończyć.
maeve
Wpatrywała się w niego dalej, odnotowując kolejne różnice, których nie zauważyła w pierwszej chwili. Wyrósł. Jego rysy twarzy uległy zmianie. Zmężniały? W pamięci Maeve wciąż był tym sympatycznym chłopcem - nastolatkiem - o nieco pucołowatej twarzy, który najpierw był jedynie znajomym jej braci, z czasem jednak stał się również jej kolegą. Pełnoprawnym kolegą, który widział w niej Maeve, nie zaś młodszą siostrę chłopaków.
shelta
Zalewając liście ziołowej herbaty przygryzła delikatnie wargę w zamyśleniu. Martwiła się. Nie mogła przecież inaczej, kiedy to kuzyn znajdował się poza zasięgiem spisywanych przez nią listów, ostatni raz widziała go Pomona, a potem przepadł. Brat jej mówił by się nie przejmowała, że jego duch potrzebuje rozchodzić żal i to naturalne, bo jest mężczyzną, lecz jej te argumenty jakoś nie uspokajały. Zadrę straty powinno leczyć się z rodziną, przy rodzinie, a nie w nieznanej przestrzeni wokół.
badacze
Etap I Przygotowania wstępne
a) spotkanie organizacyjne zespołu. Omówienie i podział obowiązków
a) spotkanie organizacyjne zespołu. Omówienie i podział obowiązków
michael
Dlatego przenikliwe słowa i spojrzenie Jaydena zaskoczyły, a nawet wzruszyły Michaela. Odkąd został likantropem, stał się nieco bardziej emocjonalny i urzekał go każdy przejaw dobra. Tak jakby wyraźniej widział całą szarość świata, rozjaśnianą właśnie takimi momentami. Jemu ta wizyta też poprawiła humor - sprawa dziennika najpierw wydawała mu się błaha, a potem niepotrzebnie utrudniona. Dzięki Vane'owi miał więcej konkretów i plan działania.
maeve
palladium
tunel
Złapała Jaydena za ramię i pociągnęła go w stronę wyjścia; co jakiś czas ocierała twarz rękawem, próbując pozbyć się w ten sposób ściekającej z nosa krwi. W końcu znaleźli się na ostatniej prostej, a pulsowanie magii stało się mniej uciążliwe; również i ból głowy zelżał, co Maeve przyjęła z ulgą. Rozejrzeli się dookoła, a gdy upewnili się, że nikt ich nie obserwuje, powrócili do zarośli, w których pozostawili swe miotły. Chwilę później wzbili się w powietrze i odlecieli, każde w swoją stronę.
tunel
Złapała Jaydena za ramię i pociągnęła go w stronę wyjścia; co jakiś czas ocierała twarz rękawem, próbując pozbyć się w ten sposób ściekającej z nosa krwi. W końcu znaleźli się na ostatniej prostej, a pulsowanie magii stało się mniej uciążliwe; również i ból głowy zelżał, co Maeve przyjęła z ulgą. Rozejrzeli się dookoła, a gdy upewnili się, że nikt ich nie obserwuje, powrócili do zarośli, w których pozostawili swe miotły. Chwilę później wzbili się w powietrze i odlecieli, każde w swoją stronę.
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
roselyn
Ruszyła w stronę drzwi, początkowo nie odpowiadając na jego słowa, ale gdy cmoknął ją w czoło, zadarła głowę do góry. - Za rok teatr. - energicznie pokiwała głową, uśmiechając się do niego ciężko. - I niech to będzie jakaś dobra sztuka. - mruknęła, pociągając go za ramię w stronę wyjścia.
roselyn
Etap I Przygotowania wstępne
b) dokładne wytyczenie koordynat ośmiu miejsc mających być głównym szkieletem nowej sieci Fiu
b) dokładne wytyczenie koordynat ośmiu miejsc mających być głównym szkieletem nowej sieci Fiu
pomona
Zawsze tak jest, gdy wiem, że mogę coś stracić. Kogoś. W ostatnim czasie, pomijając oczywiście miesięczną rozłąkę, to właśnie Jayden stał się dla mnie najbliższą osobą. Nie wiem jak i kiedy to się stało, ale dopiero, gdy odszedł, zrozumiałam tak naprawdę, że to życie bez jego obecności w nim jest jakieś szare. Pozbawione barw, nadziei i radości. Nawet w najcięższych chwilach, podczas których sądziłam, że nie dam rady go unieść, ta egzystencja stawała się pełniejsza.
deirdre
- Oto pańska różdżka, profesorze - zaskrzeczał główny z goblinów, wyciągając pokraczną dłoń o długich palcach i paznokciach. Jayden wyrwał się z transu podziwiania pracy dekoratora wnętrz i spojrzał na karzełka na podeście. Uśmiechnął się, dziękując równocześnie za poświęcony mu czas. Jego grymas nie został jednak odwzajemniony. Jak bardzo różniły się te stworki od skrzatów domowych... Jednak też miały wielką moc, o której granicach mało kto wiedział. A może nikt nie wiedział?
cedric
– W twojej opinii aurorzy przynoszą kłopoty? – spytałem, trochę prychnąłem, szczerze zdziwiony taką opinią. Ja i moi współpracownicy ciężko pracowaliśmy, aby kłopotów w kraju było jak najmniej. Pomimo naszych starań zza drzwi, które staraliśmy się trzymać zamknięte, wypełzało coraz więcej plugastwa. Aż wreszcie zwyczajnie związało nam ręce.
pomona
Wciąż nie mogę uwierzyć. W to, że to właśnie ja. Że to mi właśnie uwierzył, że to do mnie skierowały go zmęczone dramatem nogi. Przecież wiedział, że oprócz kosza dobroci mogę mu dać całą masę zła. Tajemnicy nie do opowiedzenia, poglądów czasem tak bolesnych, że aż rozdzierających wrażliwe serce. A jednak wciąż znajdował do mnie drogę - w szkole, w aptece, w mieszkaniu. Dlaczego to sobie robił? Czy strach przed samotnością stał się nie do zniesienia? Nie, to niemożliwe. Żył w tym stanie już tyle lat, co się zmieniło? To musi być ten jeden nieodwołalny punkt w życiu, który odmienia dosłownie wszystko.
walka
Ostatnio przyciągał same problemy i wolał ponownie nie musieć konfrontować się z kilkoma podejrzanymi typami. Nie spodziewał się tylko, że to i tak nie miało go ocalić tym razem. W chwili, w której już czuł się bezpiecznie i myślał o zsunięciu z ramion magicznej peleryny, coś grzmotnęło przed nim, a okolicę ogarnął zimny podmuch.
roselyn
Widziała to w jego oczach. Właśnie dzisiaj. I czuła się bezsilna jako przyjaciółka. Nie wiedziała jak go uleczyć, uratować przed poczuciem winy. Chciała zrobić dla niego więcej niż prosić o to, aby nie obwiniał się dzisiejszymi wydarzeniami, śmiercią kuzynek. Przerażało ją to, że nie potrafiła go przed tym uratować.
maeve
U Maeve
Musiała liczyć się z tym, że wypowiedziane przez nią słowa nie trafią do Jaydena, a przynajmniej nie całkowicie. Próbowała sprawić, by odczuwane przez niego wyrzuty sumienia stały się mniej dokuczliwe, a lęk o najbliższych przekuł w motywację do wytężonej pracy - nie mogli zmienić przeszłości, lecz mogli zadbać o każdy kolejny dzień.
Musiała liczyć się z tym, że wypowiedziane przez nią słowa nie trafią do Jaydena, a przynajmniej nie całkowicie. Próbowała sprawić, by odczuwane przez niego wyrzuty sumienia stały się mniej dokuczliwe, a lęk o najbliższych przekuł w motywację do wytężonej pracy - nie mogli zmienić przeszłości, lecz mogli zadbać o każdy kolejny dzień.
pomona
2 3 4 5
A gest mknący w moją stronę… musi zostać odrzucony. To jednak nie odraza, to strach i panika. Nie mogę. Nie mogę poczuć jego ciała na moim, ciepła wybudzającego najprzyjemniejsze ze wspomnień, delikatności upragnionego dotyku — bo wiem, że przepadnę, że zrezygnuję i zacznę prosić o wybaczenie. Nie, skoro on podjął decyzję samodzielnie, to i ja również muszę podjąć ją sama. Trwać w niej, bo mogę polegać jedynie na sobie.
A gest mknący w moją stronę… musi zostać odrzucony. To jednak nie odraza, to strach i panika. Nie mogę. Nie mogę poczuć jego ciała na moim, ciepła wybudzającego najprzyjemniejsze ze wspomnień, delikatności upragnionego dotyku — bo wiem, że przepadnę, że zrezygnuję i zacznę prosić o wybaczenie. Nie, skoro on podjął decyzję samodzielnie, to i ja również muszę podjąć ją sama. Trwać w niej, bo mogę polegać jedynie na sobie.
louise
Spotkanie z Jaydenem było dla mnie ogromnym krokiem naprzód, wyrwaniem się z burzy chaosu, który panował w mojej głowie od dłuższego czasu. Przez chwilę poczułam spokój, kiedy mnie przytulił. Spokój i to poczucie bezpieczeństwa, którego brakowało mi od kilku dobrych miesięcy, a jest to chyba najważniejsza potrzeba, jaka była niezaspokojona.
anthony
Choć wycena dotyczyła Jaydena jakiego poznał w chwili w której ten jeszcze przynależał do Zakonu tak wcale by się nie zdziwił gdyby podobne zachowanie reprezentował w każdym aspekcie swego życia - Po prostu nie plącz się pod nogami tych, którzy idą na przód - pod moimi, nie zawadzaj, nie mieszaj się w nic, stój gdzie stoisz, w swoim magicznym świecie. Kończąc zaczął się wycofywać. Nie miał ochoty na ćwiczenia, na bycie tu, na jakiekolwiek towarzystwo.
shelta
Etap II Konstruowanie sieci a)
isabella
Przyjęła to z podejrzaną ulgą. Wahania zdołał rozmyć uśmiech profesorski. Szczere, krótkie zdanie znaczyło więcej, niż wszystkie długie linie niedawno rzucanych faktów i wyobrażeń. – Proszę go nie opuszczać, profesorze Vane – powiedziała ciepło, również z uśmiechem chyba nazbyt pełnym. Coś jeszcze dodatkowego próbowało przebić się przez jej spojrzenie. Proszę mnie w nim ugościć, profesorze Vane.
steffen
Ciekawa noc, chociaż z obliczeń jako takich nic nie wyszło. Cóż. Przynajmniej nie myślał o tym cierpieniu przez jakąś dłuższą chwilę. Zostawiając przysypiającego chłopaka na domku na drzewie, uśmiechnął się blado pod nosem i, zanim zniknął, wyczarował kilka ciepłych świetlików, by ociepliły miejsce dla pijaczyny.
charlene
Pomagała już przy badaniach Poppy i w przeszłości uczestniczyła w kilku innych projektach bardziej doświadczonych naukowców, i zawsze jej się to podobało i było dobrą okazją do zdobycia dodatkowej wiedzy i doświadczenia. Poza tym Roselyn ufała temu mężczyźnie, i przez wzgląd na to mogła przynajmniej to rozważyć bez poczucia winy. Bo ufała Roselyn i wierzyła, że jej kuzynka nie przyjaźniłaby się ze złym człowiekiem.
blanche
Być może wcale nie miał ochoty wysłuchiwać jakiejś obcej kobiety, grzecznościowo odpowiadać na jej pytania i w ogóle podtrzymywać tejże konwersacji. Doprawdy niesłychane. Taka niechęć ze strony mężczyzn była wyjątkowo rzadka, zwykle podyktowana faktem posiadania żony, partnerki lub nawet kochanki.
pomona
Do tej pory unikałam myślenia o Jaydenie w takich kategoriach, bojąc się, że te wizje pozostaną na zawsze wyłącznie w sferze bujnej wyobraźni, ale… to brzmi tak zaskakująco dobrze. Przyjemnie. Kojąco. Na moment zaciskam dłoń na jego ramieniu mocniej, jakbym chciała przekazać mu przynajmniej namiastkę wsparcia.
pomona
Wydawało mi się, że nie mogę kochać Jaydena mocniej, a jednak to się dzieje - odnoszę wrażenie, że przytłoczona tak ogromną siłą uczuć za moment eksploduję. Pojedyncze łzy wzruszenia ślizgające się po czerwonych policzkach są chyba idealnym inhibitorem zbyt emocjonalnych zdarzeń jakie niewątpliwie miałyby tu miejsce. Robi to dla mnie, poświęca się w imię miłości, pokonując wszelkie obawy i bolączki; nie istnieje nic piękniejszego od tego powietrza. Słońca. Od niego.
michael
-Ambicja nie pozwoli mi spać spokojnie. Ostatni raz przegrałem z profesorem Hogwartu z piętnaście lat temu. - zażartował, bo nie znał nikogo z kadry poza Jaydenem. Jego ostatnie starcie z kimś z grona pedagogicznego odbyło się pewnie na siódmym roku, podczas przygotowania do owutemów i nauki jakiegoś uroku.
pomona
- Wiesz, tyle tu wspomnień, trochę boję się pozwolić im odejść - stwierdzam nieco smętnie, wzrokiem przetaczając po ścianach oraz meblach. - W kuchni uczyliśmy się gotować, w jadalni obiecałam, że się tobą zaopiekuję, w korytarzu wyznałeś mi miłość, w salonie się całowaliśmy, a w sypialni… no - wymieniam, w ostatniej chwili gryząc się w język, żeby nie pogłębić atmosfery niezręczności. - Ciężko to tak zostawić za sobą - wzdycham.
adeline
Pozornie pan Vane wydawał się idealnym kandydatem, nie był staruchem zacietrzewionym w metodach nauczania, które pamiętali jeszcze jej pradziadowie, czyli mógł sprostać wyzwaniu jakim było zapanowanie nad bliźniaczkami i faktycznie postawić na ich drodze odpowiednie przeszkody i wyzwania, które mogą sprawić, że jej córki prawdziwie zainteresują się astronomią.
pomona
Pewność miesza się ze szczęściem, gdy wreszcie nasze spojrzenia spotykają się. Usta nie potrafią się nie uśmiechać, serce bić jak oszalałe tłukąc o żebra, palce zaciskać na drobnym bukiecie. Tak, także niezapominajek. Bo jeśli rzeczywiście ma być to tylko sen - to nie chcę go nigdy zapomnieć.
remi
Zaczęła chodzić i się rozglądać. Nie dotarli do samej wieży, ale szukali w jej pobliżu. Remi rozgarniała niskie zarośla i uważnie się rozglądała, wypatrując czegokolwiek odbiegającego od normy. I w końcu, po pewnym czasie coś znalazła, niewielką, nadpaloną i połyskującą bryłkę.
shelta
Etap II Konstruowanie sieci a)
michael
Michael patrzył na Jaydena z uznaniem nad wiedzą oraz przyswajaniem wiedzy profesora. Nie dość, że Vane był specjalistą w swojej dziedzinie, to dotychczas odnosił sukcesy również w Klubie Pojedynków, sparingach, czy nauce walki na pięści. Tonks wiedział, że w Zakonie potrzebni byli im nie tylko wojownicy, ale też specjaliści; że naukowcy będą tworzyć barierę nad Oazą, a przydać może się nawet wiedza z zakresu astronomii.
roselyn
dom Vane'ów
Na chwilę osłupiała, jedynie instynktownie odsuwając się od drzwi, gdy te zostały popchnięte przez Jaydena. Była zbyt wyczerpana natłokiem emocji, żeby zmusić usta do najmniejszego uśmiechu. By okazać radość czy ulgę związaną z jego niespodziewanym przybyciem.
Na chwilę osłupiała, jedynie instynktownie odsuwając się od drzwi, gdy te zostały popchnięte przez Jaydena. Była zbyt wyczerpana natłokiem emocji, żeby zmusić usta do najmniejszego uśmiechu. By okazać radość czy ulgę związaną z jego niespodziewanym przybyciem.
roselyn
Z czasem zaczęła myśleć, że skończą na tym samym wózku. Dwójka starych, samotnych ludzi, którzy wcale nie byli tacy samotni. Ona cierpiąca na syndrom opuszczonego gniazda, a on wciąż z pasją rozprawiający o astronomii. Teraz przyszło jej zrewidować tą wizje. Z wyimaginowanej werandy zniknęła sylwetka staruszka, a pozostała już tylko ta Rose.
maeve
Pokiwała krótko głową, gdy odpowiedział w kilku słowach, a następnie znów skupił się na przerwanej czynności. Nie chciała go rozpraszać, jednocześnie nie zamierzała odchodzić. Nienachalnie, lecz z uwagą obserwowała ruchy astronoma, zapamiętując gesty, domyślając się jedynie procesu myślowego, który musiał im towarzyszyć.
frances
Opuszczając pałac zimowy, myślał już tylko o tym, żeby wrócić do domu i w spokoju móc przytulić się do czekającej tam na niego Pom. Chyba robił się na to wszystko za stary i brakowało mu pewnego odświeżenia w nauce... Być może lepiej było dla niego, żeby skupił się na własnych badaniach?
Ostatnio zmieniony przez Jayden Vane dnia 17.01.22 9:37, w całości zmieniany 2 razy
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
wren
Homoimery, rozważania na temat fundamentów narodzin magii, starożytne kultury badające pochodzenie sączących się przez żyły arkan, umiejętności przeczących ubogiej logice mugoli - Leopold Skeeter nie wiedział nawet, jak wielkim prezentem było wymówienie nazwiska Vane'a kierując ją do innego od siebie specjalisty.
roselyn
pomona
- Musimy popracować nad twoim tytułowaniem innych - dodaję w żartobliwym tonie. Łódka rusza, a ja dość długą chwilę obserwuję ruchy mięśni ramion męża. Kiedy zdążył nabrać tyle siły? Dobrze, że pochyla głowę, dzięki czemu nie widzi m o i c h rumieńców. Chociaż one pojawiły się z zupełnie innych powodów niż te jego. Oddychaj, Pom. Głęboko, wdech, wydech. Muszę uspokoić poderwane do działania nerwy.
kai
W końcu, słyszał nawet, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, chociaż rozumiał to nieco pokrętnie. W końcu, nawet stojąc w miejscu, obijająca się o nogi, rzeczna woda, nie będzie tą samą. Była w ciągłym ruchu, wartko płynąć do przodu i pozostawiając za sobą wszystko inne. Nie mógł wiecznie biec tam, gdzie zagna go wiatr, nie oglądając się. Jayden był jednym z cichych wyznaczników tej "wody".
wren
Mężczyzna tłumaczył jej kwestię cząsteczek odpowiedzialnych za powstanie magii na ostatnim spotkaniu, a większa część jego słów wryła się w pamięć niezależnie od woli, zasiała ziarno chęci zdobycia nowej wiedzy.
michael
Przez chwilę po prostu pili, a Michael nawiązał przyjacielski small talk - pogoda, co słychać, pięknie dziś w Hogsmeade, takie tam. Jak na konkretnego faceta i aurora z instynktem śledczym przystało, nie był jednak w stanie rozmawiać o banialukach zbyt długo. Gdy tylko poczuł, że atmosfera wystarczająco się rozluźniła, utkwił w Jaydenie nieco zatroskane spojrzenie. Wybrał moment, w którym barman zniknął na chwilę na zapleczu - i zniżył głos.
jade
Nie zgadłabym z jakiego źródła wypełzały upiory Jaydena. Miałam silną intuicję, jeszcze lepszym byłam obserwatorem, jednak kuzyn pozostawał za palisadą tajemnic, w cieniu, nie zdradzając, skąd wzięło się jego pochmurne spojrzenie. Pamiętałam go uśmiechniętego, z głową w gwiazdach - wtedy czytałam z niego jak z otwartej księgi.
roselyn
Trzymając na rękach jednego z synów Jaydena, powoli otworzyła drzwi. Spojrzenie okryło się mgłą. Jeśli miała płakać to tylko w takich okolicznościach. Nic nie mogła poradzić, że łza wzruszenia spłynęła po policzku - Tylko nie panikuj - powiedziała cicho, próbując opanować drżenie własnego głosu; bo zza jej pleców dochodziły odgłosy leżących przy Pomonie chłopców.
zebrani
2 3 4 5
Jayden starał się być blisko swoich synów, zupełnie jakby obawiał się, że i oni znikną. Że okażą się jedynie pięknym snem, który rozmyje się w pierwszych promieniach wschodzącego słońca. Tak się jednak nie działo, a kolejni żegnający się cicho goście, uświadamiali mu, że to była rzeczywistość. Ta trwająca. Ta bolesna. Ta pełna kontrastów. I on musiał to zaakceptować. Dopiero gdy w domu ucichło, a Jayden został sam, pozwolił sobie na zrzucenie maski opanowania i zapłakał po raz pierwszy od porodu swoich dzieci.
Jayden starał się być blisko swoich synów, zupełnie jakby obawiał się, że i oni znikną. Że okażą się jedynie pięknym snem, który rozmyje się w pierwszych promieniach wschodzącego słońca. Tak się jednak nie działo, a kolejni żegnający się cicho goście, uświadamiali mu, że to była rzeczywistość. Ta trwająca. Ta bolesna. Ta pełna kontrastów. I on musiał to zaakceptować. Dopiero gdy w domu ucichło, a Jayden został sam, pozwolił sobie na zrzucenie maski opanowania i zapłakał po raz pierwszy od porodu swoich dzieci.
kai
Spojrzał na swoje dłonie. Nawet jeśli w dużej mierze korzystał z pomocy magii, praca wymagała fizycznej pracy. Im dłużej miał czas, im więcej zaznaczonych miejsc odznaczał, odnajdując właściwe materiały, tym mocniej odczuwał ciążące mu zmęczenie. W dużej mierze nieprzespana noc, dawała o sobie znać. Dopóki jednak nie zakończyli pracy, wiedział, że nie potrafiłby odpocząć.
william
Sam Jayden był częścią wspomnień prawdziwych, tych dosyć wyraźnych, choć jego wizyty w towarzystwie ojca zapadły Billy’emu w pamięć głównie ze względu na fakt, że mama zawsze się do nich przygotowywała: prasowała sukienkę, układała włosy, a dzień wcześniej piekła szarlotkę i ścierała kurz ze stolika w salonie, nucąc przy tym irlandzkie piosenki. Wtedy wydawało mu się, że chciała dobrze wypaść; dzisiaj wiedział, że w ten sposób dodawała sobie otuchy – sądząc, że uda jej się w ten sposób zakląć rzeczywistość, wpłynąć na mającą niechybnie nadejść diagnozę.
.13619 sierpnia | killarney
roselyn
Milczenie przesiąkło rezygnacją. Nie miała siły się z nim kłócić, bo on już zdecydował. Kim jest, w co wierzy, jak bardzo się okłamuje. Ona nie miała tu zbyt wiele do powiedzenia. Była tylko cieniem. Kłamstwem. Czy w takim wypadku miała prawo mieć jakieś zdanie? Hipokryci kłamali. Mgła była tylko mgłą. Dość już miała walki o bycie zrozumianą. By ktoś dostrzegł człowieka, który również ma emocje, który również cierpi, który również czuje. Myśli.
żywioły
thea
Nie miała żadnego prawa do podobnych komentarzy. Nie powinna również wypowiadać swoich przypuszczeń w tak pretensjonalny sposób. Tylko właściwie co z tego? Wspomnienia się rozmyją, oni nigdy więcej się nie spotkają, a jej słowa może uratują dziecko przynajmniej przed kilkoma falami rozczarowań i wewnętrznych burz.
shelta
Manipulowana, powołana do życia przez kuzyna magia gęstniała i choć mogło to brzmieć absurdalnie - biorąc pod uwagę, że tworzone przez nich konstrukty były niewidzialne - to tworzona przez niego sieć, aż rosła w oczach. Shelly czuwała z uwagą nad tym wszystkim zwłaszcza w chwili w której miał nastąpić kluczowy moment zawiązania, utrwalenia całej magii, lecz ostatecznie jej ingerencja nie była potrzebna.
cedric
Chciałem skorzystać z czasu, który Jayden mógł mi poświecić, a skoro miał jeszcze kilka chwil... Nie mogłem się oprzeć pokusie. Zatrzymywać go dłużej, niż mógł jednak nie zamierzałem. Na pewno miał wiele obowiązków. Zrobiło się dość późno. Wstałem, aby podać mu rękę - a jednocześnie wcisnąć w dłoń sakiewkę z kilkoma monetami.
vincent
Mały Jay poznałby jego psa, który zapewne czeka na niego zwinięty w kłębek na dużej, beżowej kanapie. Naprawdę nie mógł się doczekać! Co jakiś czas oglądał się za siebie sprawdzając czy chłopiec podąża jego krokiem. Dopiero kilka wersetów skąpanych w zachodzącym słońcu zatrzymało drobnego odkrywcę, który odkręcił się gwałtownie i zatrzymał w jednym miejscu. Pasek wylądował na ziemi, gdy rączki zacisnęły się na klatce piersiowej.
vivienne
Nikt nie spodziewałby się takiego spotkania; z daleka do rodzimej Anglii, blisko zaś temu, co ich połączyło wiele, wiele lat wcześniej. Lekcje astronomii, mała makieta Układu Słonecznego, cichy zachwyt nad osobą, która niezaprzeczalnie była ostatnią, którą powinna cenić i pragnąć na każdy możliwy sposób.
shelta
- Chciałabym spróbować więcej... - zrobić, zbudować, stworzyć. Nie chodziło tu już jedynie o struktury magii. Chodziło o coś więcej. Ten pomysł plątał jej się w głowie również nie od dziś. Może właśnie stawiała pierwszy, świadomy krok w stronę realizacji czegoś wielkiego...? Wychodziła ze swojego własnego cienia po to by zabłysnąć przed światem...? Kto wie.
delaney
— Być może… – powtórzyła za nim. Być może przeczyta? Być może porozmawiają? Być może się spotkają? Nie wyjaśniła. Uniosła wzrok znad okładki, krzyżując na moment jasne spojrzenie, z jego czujnym. Oceniającym? On oceniał ją? Intuicyjnie ściągnęła łopatki, taksując go własnym spojrzeniem. Trudno było jej jeszcze określić czy był dość wnikliwy, żeby coś z niej odczytać, czy raczej bezmyślny i nietuzinkowy i jego spojrzenie nie wyrażało inteligencji, a zwykłą bezmyślność i bezrefleksyjność. W jego postawie mieszały się oba te wrażenia. Szczególnie wtedy, kiedy odpowiadał jej rozbawiony na jej słowa.
forsythia
Na usta cisnęło się jej wiele, ale powstrzymała się od innych komentarzy, od kolejnych przeprosin i podziękowań, miała wrażenie, że może Vane widział to wszystko w jej oczach, ale pewności mieć nie mogła. Szczęśliwie jednak profesor postanowił kontynuować rozmowę, lecz już w innym tonie. Wrócił do jej pracy, a na pytanie zamrugała kilkakrotnie, wyrwana z własnego transu autodestrukcyjnych myśli.
vivienne
To jedyny sygnał, który potrafił momentami zatamować sączącą się ranę boleśnie odrzuconych - niezrozumianych? - uczuć. Nawet jeśli chciała skosztować ust, objąć je delikatnie swoimi wargami i przegryźć. Nawet jeśli spojrzenie potrafiło płatać figle spłynięciem na zarysowujące się pod koszulą barki. To w tym wszystkim była doza wstrzemięźliwości, która całkowicie naturalnie powinna się pojawić.
tom
Jayden był od niego kilka lat młodszy i przewyższał go o dwie głowy. I choć sprawiał wrażenie człowieka, którego da się lubić, miał w sobie jednocześnie coś szorstkiego i zachowawczego - jak zmęczony bardzo długą podróżą człowiek, który przeszedł wiele i doskonale wie, że czeka go jeszcze kilka kroków.
michael
Jayden był... inny. Miał rodzinę, własne dzieci. Troszczył się o kogoś żywego i czującego, o coś innego niż walka. Zdawał się nie walczyć nawet z samym sobą - choć w lipcu wyglądał na zrozpaczonego, to zarazem emanował z niego przedziwny spokój. Jakby potrafił zdławić własne sprzeczne emocje - albo może właśnie ich nie dławił? Może umiał je kontrolować, dopuścić do siebie?
maeve
Przelotnie zamarła w bezruchu, gdy nieoczekiwanie powiedział coś takiego – osobistego, sięgającego głębiej niż ostrożne wymiany zdań, które prowadziła z większością znanych sobie osób. Nie musnął jedynie powierzchni, a bezceremonialnie, jak prawdziwy przyjaciel, spojrzał tam, gdzie ona bała się spoglądać. Wiele pokładów czułości? Nie musi się ich wstydzić…? Prawda uwierała. Od dawna trzymała wszelkie przejawy łagodności na krótkiej smyczy, pozwalając sobie na okazywanie wrażliwszego oblicza tylko przy tych najbliższych, najbardziej zaufanych.
cora
– To wspaniale, że upatruje pan w nich swój sens. To widać – skomplementowała młodego ojca. Młodego? Czy mógł być starszy od niej? Nie wiedziała. Wyglądał jednak na kogoś, kto miał jeszcze sporo do przeżycia. O sobie nie umiała tak mówić, przed sobą widziała jedynie prostą, monotonną drogę. Sens odnalazła daleko poza dziećmi, ufając, że te nie będą jej już ofiarowane. Wyglądał na czujnego, przejętego sprawą małych stóp i nieświadomych jeszcze serc. Pozbawiony obecności kobiety-matki, nie budził jednak niepokoju. Wydawał się tak bardzo na miejscu.
aquila
Zszokowana otworzyła szerzej oczy. Co prawda nigdy nie uczęszczała na dodatkowe zajęcia astronomii, ale doskonale pamiętała kim był ten czarodziej. Zresztą, bliska jej sercu Evandra miała nawet krótki epizod pojawiania się wszędzie tam gdzie on.
william
Słowa Jaydena, trudne do przyswojenia, ale jednocześnie nieznośnie prawdziwe, zawisły ciężko w dusznej od emocji przestrzeni, leniwie dryfując w powietrzu; ostre, prawie namacalne, jak szklane odłamki o nierównych krawędziach, niemożliwe do oszlifowania i wygładzania żadnymi zdaniami pocieszenia. Chciałby móc powiedzieć, że to nie miało znaczenia – że świat na pewno nie mógł być aż tak okrutny, i że śmierć, nieistotne w jaki sposób zadana, nie mogła prowadzić tak po prostu do pustki; że dusze porwane przez dementorów wciąż mogły zaznać spokoju, i że ta należąca do Pomony z całą pewnością gdzieś tam była – czekając cierpliwie na pojednanie z ukochanym mężem, już bez bólu i bez strachu.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Ostatnio zmieniony przez Jayden Vane dnia 13.09.21 12:21, w całości zmieniany 6 razy
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
roselyn
Póki co jej praca opierała się na czystej obserwacji. Zachowań, doznań jej obiektu. Jayden naciskał na kwestie bezpieczeństwa i zgadzała się z nim w tej kwestii. Nie mieli szansy przeprowadzić tego eksperymentu na większą skalę, wykorzystać odpowiednich środków, by pozwolić sobie na jakiekolwiek ryzyko. Byli tu tylko we dwójkę i korzystali ze swoich możliwości.
elric
Zastanawiał się, w jaki sposób odpowiedzieć na pytanie, głupio zaskoczony, że Jayden sam własnego wniosku nie wysnuł - zapomniał już chyba, że przyjaciel nie dawał łapać się na proste sztuczki konwersacyjne, które miały odkryć prawdę o tym, o czym naprawdę myślał rozmówca.
prudence
Uważała, że warto zawsze poszerzać swoje horyzonty. Od małego kierowała się właśnie tym przekonaniem, nie bała się zadawać wielu pytań, oczekiwała odpowiedzi. Rodzice nie mięli z nią lekko, wręcz przeciwnie. Kiedy nauczyła się czytać zaczęła szukać informacji sama w książkach, z czasem jednak i to przestało wystarczać. Niemalże każda dziedzina potrafiła wzbudzić jej zainteresowanie. W Hogwarcie wykazywała się ciekawością i bystrością umysłu, dzięki czemu znalazła się wśród najlepszych uczniów na roku, no może tylko trochę wynikło to również z jej chęci do rywalizacji.
carlisle
Czy w tym momencie planował jak pozbyć się Carlisle, tego nie wiedziała, ale zapobiegawczo wolała nie wykonywać gwałtownych ruchów, ani nie dać po sobie poznać, że cała interakcja wywoływała u kobiety niepokój. Profesorem? Wybiło to blondynkę z przyjętej pozy obojętnością, brwi uniosły się do góry w zdziwieniu. Naprawdę to była jedyna wymówka, na jaką aktualnie było go stać?
mathilda
Trzy Miotły
Teraz w moich oczach błyszczy nikła nadzieja, a pomiędzy smutkiem i beznadzieją, jest ona widoczna nawet jeżeli jest bardzo malutka. Może ten właśnie mężczyzna będzie umiał mi pomóc w tej mojej niedoli kosmicznej? Może stanie się moją przystanią, moim oparciem? Spoglądam na niego, przez chwilę gubiąc się w nadziei młodej kobiety, która znajduje pierwszego porządnego mężczyznę w swoim życiu i zaraz tworzy w głowie sobie scenariusze.
Teraz w moich oczach błyszczy nikła nadzieja, a pomiędzy smutkiem i beznadzieją, jest ona widoczna nawet jeżeli jest bardzo malutka. Może ten właśnie mężczyzna będzie umiał mi pomóc w tej mojej niedoli kosmicznej? Może stanie się moją przystanią, moim oparciem? Spoglądam na niego, przez chwilę gubiąc się w nadziei młodej kobiety, która znajduje pierwszego porządnego mężczyznę w swoim życiu i zaraz tworzy w głowie sobie scenariusze.
evelyn
W pierwszej chwili nawet nie zarejestrowała, że do niej podszedł, ale nie zadrżała, nie przestraszyła się, po prostu robiła to, co potrafiła najlepiej – obserwowała. Chciała zaprotestować, czując na twarzy dotyk obcych dłoni, podświadomość kazała jej spuścić wzrok, ale nieznajomy miał w sobie coś podobnego, coś co sama przeciwko niemu wykorzystała, niezłomność, determinację i upór. Co jej pozostało? Patrzyła w głębię oceanu oczu nieznajomego, chłonęła moc wypowiadanych słów, czerpała siłę, dając samej sobie pozwolenie na przyjęcie wsparcia od drugiej osoby, dopóki sama nie odnajdzie na powrót swojego własnego źródła.
oleander
Patrząc to na rozmówcę, to na siebie, dochodził do wniosku, że musi starać się mocniej. Przestać wreszcie oglądać się za siebie i po prostu chwycić przeznaczenie w swoje dłonie. Dążyć do tego, co on uważał za słuszne, nie jego rodzina. Ciężko było uciec z utartego przez lata schematu, ale tym właśnie była nauka. Opuszczaniem tego, co bezpieczne na rzecz tego, co interesujące. Co może odmienić przyszłość wielu istnień. Czy to właśnie tym kierował się w swoim istnieniu astronom?
samuel
Ile z tych nie opowiedziała mu Pomona? Ile zachowała dla swego profesora? Ile oddała, rozrywając serce i obowiązek na pół? Nigdy miał już nie zapytać, a mur milczenia, jakie postawił przed nim Vane świadczył o tym jeszcze wyraźniej. I żaden nie poszedł na kompromis, niezależnie od konsekwencji. I straconych szans. Czy kiedyś miał się dowiedzieć, że to jego imię otrzymał jeden z synów Jaydena? I to jego wyznaczyła kuzynka, na godnego takiego wyboru?
eris
Podobnież było ze znajomościami, nawet tą łączącą ją oraz mężczyznę, zaniedbaną na przestrzeni lat nie tylko przez fakt prowadzących ją w zupełnie inne rejony życia ścieżek losu. Równie mocno co zwyczajna odmienność aspiracji istotnym okazywał się rachunek zysków i strat, uznanie relacji za potencjalnie przynoszącą korzyści wymierniejsze niż tylko miłą pogawędkę. Wyborowe towarzystwo miała już przebywając sam na sam ze sobą, obecnie więc szukanie rozmówców dla samej przyjemności konwersacji okazywało się mało opłacalnym.
sheila
Czuła się przy Jaydenie tak swobodnie i na pewno nie był jej obojętny – nie były to uczucia miłości, którą czasem młode podlotki czuły do starszych mężczyzn, szukając podniesienia własnego statusu przez fakt, że starszy, dojrzalszy mężczyzna postanowił się nimi zainteresować. Nie, to raczej była ta pustka po ojcu, którą Vane spokojnie wypełnił, nienachalnie, a raczej spokojnie starając się nią zaopiekować, pozostawiając jej jednak tyle przestrzeni, że sama mogła o tym decydować.
vincent
Miał nadzieję, iż jego nietypowa prośba nie okaże się zbyt wielkim problemem. Profesor miał na głowie wiele spraw związanych z wykładaniem w czarodziejskiej placówce, rodziną, czy innymi, pojedynczymi projektami. Jego czas mógł być na wagę złota, jednakże nie wyobrażał sobie lepszej persony do przełożenie skomplikowanej natury numerologii. Na zdobywanie wiedzy zawsze znajdzie się dogodna pora. Zmarszczył brwi widząc reakcję ciemnowłosego.
alannah
opis
anne
– Dobrze – krótkie słowo zgody otarło się o szept, kiedy splotła swoje palce z tymi należącymi do niego i podniosła się z zajmowanego krzesła. Zerknęła po raz kolejny na ducha, zrobiła krok w jego stronę, nieco pewniej niż jeszcze kilka chwil temu, ale ten zaraz potem zniknął, rozpłynął się wraz z lichym podmuchem wiatru. – Dokąd się teleportujemy? – wyszeptała, odwracając się przez ramię, wciąż ujmując delikatnie jego dłoń. Krótki wdech, ciężki wydech.
maeve
Czy była w stanie połączyć lojalność wobec Jaydena z lojalnością organizacji? Zasługiwał na szczerość, zwłaszcza po długich miesiącach trwania w zawieszeniu, gdybania, co stało się z Pomoną i czy jeszcze kiedykolwiek ujrzy żonę, a chłopcy – matkę. Mimo to nie była pewna, czy potrafiłaby spojrzeć mu w oczy i streścić wydarzenia tamtego dnia, nawet gdyby naprawdę mogła to zrobić.
ethan
Kim byłby teraz Jayden gdyby nie Pomona? Kim byłby, gdyby nie chłopcy? Kim byłby teraz jego syn, gdyby nie wszystkie te skrajne wydarzenia, których doświadczył? Mógłby być zupełnie innym człowiekiem, znajdować się w innym miejscu, podejmować się różnych działań, a tak Ethan widział w nim w pełni dorosłego, statecznego mężczyznę, który teraz sam będzie się mierzył z dziecinną wyobraźnią i chęcią poznawania świata poprzez własnych synów. Krąg ponownie się zamykał.
james
Mogą być mniejsze i większe, nigdy nie są sprawiedliwe. Ale istnieją wszelakie jego przejawy. Chciał wierzyć, że tak jest, ale nie potrafił tego tak naprawdę zrozumieć. Właśnie dlatego Jayden musiał dziś plasować się w tej pozycji, być gdzieś wysoko, razem z tymi wszystkimi szczęśliwcami, którym się udało życiu — których trudem był wybór pomiędzy jajecznicą, a kanapką z dzikim łososiem. Niesprawiedliwie.
evelyn
Gdyby odwzorować w tym miejscu obecne emocje Szkotki, to zapewne z nieba waliłyby pioruny, woda wystąpiłaby z rzeki, niszcząc otaczającą florę, ogień trawiłby drzewa, a z oddali nadchodziłby huragan, czysta apokalipsa, a wszystko to działo się w umyśle tej jednej, niewielkiej wzrostem kobiety, która stała w środku orkanu i nawet nie chciała się zatrzymać. Zirytowana, odepchnięte mimo szczerych, zwyczajnie ludzkich odruchów, nie przewidziała tego, co ją tu zastało, a co tym bardziej ją nakręcało.
arystokracja
2 3 4 5
Gwałtowne szarpnięcie przypominało teleportacyjny skok, lecz nie tak stabilny i zbilansowany jak przeniesienie się na życzenie, wywołane wolą użytkownika. Przypominało to teleportacyjną czkawkę i trwało tyle samo czasu, gdy zachodzące na horyzoncie za górami zmieniło się w ostre światło rażące astronoma prosto w twarz.
Gwałtowne szarpnięcie przypominało teleportacyjny skok, lecz nie tak stabilny i zbilansowany jak przeniesienie się na życzenie, wywołane wolą użytkownika. Przypominało to teleportacyjną czkawkę i trwało tyle samo czasu, gdy zachodzące na horyzoncie za górami zmieniło się w ostre światło rażące astronoma prosto w twarz.
nailah
Patrzyła na chłopca z trwogą, pewnego rodzaju niepewnością, poddając się niezrozumiałym uczuciom. Nie po raz pierwszy i nie ostatni logika toczyła bój z pragnieniami serca, należało się z tym pogodzić. Nie była już nastolatką zagubioną w ogromnej szkole, naiwność nie przystawała dojrzałej kobiecie. A jednak, trochę podążała jej śladami, gdy podejmowała decyzję o oddaniu malca w obce ręce. Przekonanie, że przedtem wzięła pod uwagę każdy dowód napawała ulgą jedynie na krótki moment. Pocieszała się tym poczuciem, karmiąc się wzniosłymi słowami, usprawiedliwiając tym samym swój czyn.
shelta
opis
sheila
Zrozumiałaby pewnie, skąd wzięły się u niego takie rozmyślania, czemu na nim to ciążyło, ale sama nie umiałaby teraz wczuć się w tę sytuację. Może głównie przez to, że wszyscy, którzy byli dla niej ważni, nie byli dotknięci wydarzeniami z Hogwartu poza Jayem. A ten pewnie obciążał się zmartwieniem o uczniów jak wcześniej. Na to Sheila chciałaby jakoś pomóc, ale nie potrafiła.
ronja
Kiedy jednak promienie słońca oświetliły opadające na ich rozłożony koc pióra, a opiekun gromadki przechylił się nieznacznie, Ronja doszła do zadziwiającego odkrycia, którego efektem były zaskoczone słowa wydobywające się z jej gardła. - Jayden? Jayden Vane? - Brązowooka wielu rzeczy w życiu się spodziewa, zdążyła też przeżyć mnóstwo spotkań szokujących ją pod wielorakimi aspektami. W jakiś sposób natomiast, widok Jaydena z gromadką dzieci wydawał się równie oczywisty, co zaskakujący.
evelyn
Otrzymała od Jaydena coś, czego się nie spodziewała – zrozumienie i to w tym wszystkim prawdopodobnie zaskoczyło ją najbardziej, wybijając ją na chwilę z utrzymywania maski neutralnego spokoju, tak typowego dla większości otaczających ją dziś ludzi. Pokiwała z wolna głową, jakby przetwarzając wypowiedź mężczyzny, zastanawiając się co też mogłaby na to odpowiedzieć. – Dziękuję.
belvina
Jedno słowo, jedno pytanie, jakie padło w kontrze sprawiło, że zaniemówiła. Jayden Vane nie był ignorantem, dawniej kiedy nie słuchał, ukrywał ten fakt, lecz co stało się teraz. Naprawdę patrzę na zgliszcza, czarodzieja, którego znałam? Naprawdę tylko tyle pozostało z Ciebie?
luna
Miał racje. Robiła wiele. Może nawet więcej niż kiedykolwiek zamierzała. Świat w końcu musiał się zatrzymać, a gdybanie o tym co przyniesie przyszłość była bezsensowa. Czy ludzie już nauczyli się, że to wszystko jest zbyt niepewne by oddawać życie nadziejom? Czy nauczyli się, że liczy się tylko to jak żyją teraz? Jacy są teraz? Szatynka skinęła głową gasząc dopalonego już papierosa na zimnym gruncie.
atticus
opis
ronja
- Twój głos się zmienia. - Zauważyła po chwili, niespodziewanie i zupełnie nie na temat. - To naturalne u rodziców, ale w twoim przypadku, tak samo sprawa wygląda przy tych dzieciach, które nie są ci dokładniej znane. Jest cieplejszy, bardziej otwarty, mocniejszy przy ostatniej głosce. To świadczy o skłonności do zaufania. Ludzie gotowi są uwierzyć w twoje słowa, bo są ich bardziej pewni. - Nieobecnie kontynuowała odpowiedź, wzrokiem odbiegając w stronę spojrzenia profesora.
cass&lysa
2 3 4 5
Pochwyciła jego nadgarstek, przyciągając ku sobie jego dłoń, by złożyć w niej ozdobę - żłobienie na czarnym kamieniu, wypełnione farbką krwistej barwy, rysowało kształt wrony. - Proszę, daj to Cassianowi - mówiła dalej, odnajdując tęczówki jego oczu, w jej błysnęła powaga. - Tak go odnajdę, pewnego dnia - Kiedy spotkają się przypadkiem jak oni teraz, a ona będzie znała tylko jego imię, zbyt mało, by skojarzyć z nim twarz, choć przecież wizja pewnie ją uprzedzi. - A wtedy być może zdołam pomóc i jemu
Pochwyciła jego nadgarstek, przyciągając ku sobie jego dłoń, by złożyć w niej ozdobę - żłobienie na czarnym kamieniu, wypełnione farbką krwistej barwy, rysowało kształt wrony. - Proszę, daj to Cassianowi - mówiła dalej, odnajdując tęczówki jego oczu, w jej błysnęła powaga. - Tak go odnajdę, pewnego dnia - Kiedy spotkają się przypadkiem jak oni teraz, a ona będzie znała tylko jego imię, zbyt mało, by skojarzyć z nim twarz, choć przecież wizja pewnie ją uprzedzi. - A wtedy być może zdołam pomóc i jemu
nailah
opis
[bylobrzydkobedzieladnie]
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Ostatnio zmieniony przez Jayden Vane dnia 13.09.21 12:21, w całości zmieniany 6 razy
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
maeve
Kiedyś myślała, że staje przeciwko pozbawionym kręgosłupa moralnego potworom. Że ma prawo spoglądać na nich z góry, z pogardą. I że nie ma z nimi nic wspólnego. Teraz jednak oddzielająca ich granica stawała się niebezpiecznie cienka, do tego pisana na piasku, a czerń i biel coraz bardziej przypominały różne odcienie szarości.
ethan
– Wypluwaj z siebie ten jad, synu. Jeżeli tego właśnie potrzebujesz, to mów, rań mnie i oceniaj wypowiedziane słowa nie czerpiąc z zamierzonego kontekstu, z którym się do ciebie zwracam. Rób to śmiało, bo jestem twoim ojcem i choćbyś ranił mnie po tysiąckroć, będę to zwyczajnie przyjmował i chociaż będę wściekły, to nigdy nie podniosę na ciebie ręki, by zrobić ci krzywdę za jakąkolwiek zniewagę. Czy naprawdę uważasz, że mógłbym cię znieważyć? Wierzysz, że chciałbym cię zranić? Myślisz, że taki właśnie miałem cel?
kai
Ton brzmiał bardziej, jakby kpił, rozbawiony i rozgoryczony. Mógł powiedzieć wiele więcej. Zarzucić hipokryzję profesorowi. Nie starał się nawet sprawdzić strony wydarzeń z jego strony. Cokolwiek opowiedziała mu Maeve - widział tylko to. A przecież, do cholery, wszystko co robił, przygotował i ukrywał - robił właśnie po to, by nie wciągnąć siostry w cień uczynku, który się dokonał.
sheila
Czy teraz wierzyła w Jaydena? Raczej przyzwyczaiła się do faktu, że w jakiś sposób wystarczyło zwierzenie się mu. Wdzięczna była jednak za wszystko, co chciał zrobić, za to teraz była jeszcze bardziej wdzięczna. Uśmiechnęła się na perspektywę zamieszkania w jego domu - niekoniecznie z radości, gdyż jej myśli wciąż biegły w stronę rozważań na temat losu wszystkich.
bracia doe
2 3 4 5
Ten cień wyrastał za Jaydenem, wychodził z jego pleców, wylewał się z jego uszu, wyłaził z kręgosłupa, łopatek, zza kołnierza. Uniósł wzrok wyżej, by objąć go wzrokiem całego. Zdawało mu się, że zabierał całe światło w pomieszczeniu, skupiał je w sobie, zabierając dogorywający dzień za oknem. A może był już wieczór, ale nie zdążył się zorientować, że czas płynął tak szybko po całej wieczności spędzonej w tamtej ciasnej celi.
Ten cień wyrastał za Jaydenem, wychodził z jego pleców, wylewał się z jego uszu, wyłaził z kręgosłupa, łopatek, zza kołnierza. Uniósł wzrok wyżej, by objąć go wzrokiem całego. Zdawało mu się, że zabierał całe światło w pomieszczeniu, skupiał je w sobie, zabierając dogorywający dzień za oknem. A może był już wieczór, ale nie zdążył się zorientować, że czas płynął tak szybko po całej wieczności spędzonej w tamtej ciasnej celi.
james
— Jesteś tchórzem. Ty. Nie ja. To ty chowasz te wszystkie emocje przed światem. Samym sobą. Myślisz, że tyle wiesz o życiu. Co ty o nim wiesz? Wycieczki do Hiszpanii nie nauczą cię życia. Zimna woda nie wypracuje w tobie instynktu przetrwania. Jesteś tylko stary i samotny. Zbyt przerażony, by ruszyć dalej po jej śmierci. Więc nie mów mi, ze mam stanąć i przyznać, że jestem przerażony życiem, pieprzony hipokryto — odpowiedział drżącym głosem, patrząc mu prosto w oczy.
thomas
- Dzięki… - rzucił cicho. - Jestem samolubny..? W sensie… Gdyby się z nią nie ożenił, może mogłaby… no wiesz… żyć. Ale jednocześnie nie chciałbym nie mieć z nią tego czasu.. tych kilku lat… - rzucił znów cicho, wbijając wzrok w śnieg, w którym jeszcze bardziej kopał butem, nie wiedząc nawet dlaczego pytał.
roselyn
Znów był blisko. Tak jak kiedyś. Znów czuła jego zapach, znów czuła jego dotyk. Ten jeden raz czuła się jednak winna. Nie tylko temu co mąciło spokój umysłu, ale również temu, że chciała, aby wciąż tu był. Wciąż dotykał ją w ten właśnie sposób, by oddech załamywał się pod zaledwie muśnięciem chłodnych palców.
ronja
szopa
- Żegnaj Jay. - Nie było to ani szczególnie wzruszające, ani godne zapamiętania. Ot dwojga dawnych znajomych twarzy mierzących się ze sobą czystym przypadkiem w dorosłym życiu, ale jak każde inne pożegnanie miało swoje wyjątkowe w danej chwili cechy. Jakiś rozdział zostawiała za sobą nawet nieświadomie, otwierając się na to co nowe, czasami upokarzające i przykre, ale rzeczywiste i wywołujące prawdziwe emocje.
- Żegnaj Jay. - Nie było to ani szczególnie wzruszające, ani godne zapamiętania. Ot dwojga dawnych znajomych twarzy mierzących się ze sobą czystym przypadkiem w dorosłym życiu, ale jak każde inne pożegnanie miało swoje wyjątkowe w danej chwili cechy. Jakiś rozdział zostawiała za sobą nawet nieświadomie, otwierając się na to co nowe, czasami upokarzające i przykre, ale rzeczywiste i wywołujące prawdziwe emocje.
michael
Vane wspiera wrogów, publicznie, własnym naukowym dorobkiem? - pierwszy biegun. Dowiedzieli się o Pomonie, szantażują go, brakuje mu pieniędzy i chleba dla siebie i dzieci, robi to z przymusu albo konieczności? - drugi biegun, chyba jeszcze gorszy. Musiał się przekonać.
belvina
- Poczekaj... To przez Ciebie tutaj jesteśmy, prawda? - odezwała się bez pretensji, a jedynie dla upewnienia. Zrobiła jeszcze krok do wnętrza pomieszczenia, aby Vane mógł zatrzasnąć za nimi drzwi. Ostatnie czego potrzebowali to przykuć jeszcze uwagę kogoś z zewnątrz. - Chcemy tylko wrócić do pięćdziesiątego ósmego i zapomnieć o ostatnich godzinach - dodała poważniej. Przyglądała się, jak Niewymowny w końcu odpuszcza, chociaż wcale nie wydawał się, być bardziej ufny w stosunku do nich.
anne
A jednak, bezustannie powracała wspomnieniami nie do ich czynów, a tego dziwacznego uczucia. Do momentu, w którym patrzyła na niego w sposób tak odmienny od innych do tej pory. Spijała obraz, łaknęła dotyku, otumaniona samym faktem przebywania zaraz obok, nawet jeśli było to kilka ulotnych chwil. Teraz stali tutaj, w najprawdziwszej rzeczywistości; ona biedna dziewczyna, której nie stać na usługi krawieckie – on dobroduszny nauczyciel i ojciec.
everett
Szarżujące przez śnieżne zaspy stworzenie zostało wprawnie oszołomione, przez co padło jak długie nim zdołałoby sięgnąć swego celu. Dopiero wtedy odetchnąłem pełną piersią, a uśmiech odnalazł drogę na moje usta. – Dobra robota. Przyznaj się, miałeś zawał? – Po chwili stałem już u boku krewniaka, racząc go kolejnym żartem, byłem mu jednak niezwykle wdzięczny za tę wprawną akcję. Z troską spojrzałem na leżącego u naszych stóp intruza.
roselyn
Dłonie domagały się, aby czuć ciepło bijące od jego ciała, nawet jeśli dzieliła ich bariera materiału rękawiczek. Dech chciał zmierać w piersiach ilekroć zbliżali się do siebie i opuszczać płuca ilekroć się od niej oddalał. Patrzeć na niego, by on patrzył na nią. Interpretować cienie rodzące się w sercu jasnych tęczówek. Dzielić ten czas, korzystając z całego jego potencjału. Czuć. Być wolną od łańcuchów, w które sama się zakuła.
lynette
Dzięki nim ona sama nie musiała przeglądać niezliczonych zakurzonych zwojów - wystarczyło w indeksie sprawdzić, na której stronie znajdzie potrzebną informację. Z tym większym podziwem obserwowała Jaydena, który nie tylko bez trudu odnalazł interesujące go materiały, ale teraz był jeszcze w stanie coś z nich wyciągnąć.
rhysand
Następnie zwróciła się do drugiego z mężczyzn - Nie mam nic przeciwko, profesorze - odpowiedziała miękko, kryjąc poniekąd własne zaskoczenie. Wreszcie ktoś potraktował ją jak człowieka, a nie podwładnego ojca, czy dziecko bez głosu. Kątem oka jednak spojrzała na swojego rodzica, oczekując na jakikolwiek sygnał świadczący o niezadowoleniu, lecz o dziwo ten po prostu przytaknął z satysfakcją.
elric
Nie spodziewał się, nie chciał, aby rozmowa o Lucindzie przywołała wspomnienie Pomony. Nie po to mieli się tu dziś spotkać, aby we dwóch smęcić nad stołem o czasach minionych i tych, które miały dopiero nadejść. Zasługiwali na trochę odpoczynku, a jednak sami sprowadzali się na manowce; może było im to potrzebne. Odrobina katharsis.
evandra
Uniosła wzrok, utkwiwszy wyczekujące, jak i pełne nadziei spojrzenie w czarodzieju. Zdawała sobie sprawę z obszerności materiału, który należało przyswoić przed zabraniem się do jakiejkolwiek praktyki. Była zdolną i zdeterminowaną czarownicą, ale wolała kierować się rozsądkiem i upewnić u profesora, że obrany plan jest możliwy do zrealizowania, nawet jeśli miał być długoterminowy i nie przynieść natychmiastowych rezultatów.
thalia
Błękitne oczy śledziły jego zachowanie – nie nachalnie, ale też nieszczególnie kryła się z tym, że akurat się mu przyglądała. Oglądała jego strój, to, jak rysy twarzy wydoroślały, to, jak cera zmieniała się wraz z upływem czasu. Minęły wieki odkąd się minęli i z chłopca skupionego na nauce stał się, być może równie skupionym na nauce przystojnym mężczyzną.
charlotta
Na dziś zaplanowała dość kameralne spotkanie. W liście profesor zasugerował jej, iż woli godziny poranne, dlatego postawiła bardziej na kawę, bądź herbatę, i słodkie ciasto niż potrawy nieco bardziej wytrawne, pasujące na obiad czy też podwieczorek. Może to nawet i lepiej – spotkanie poniekąd miało mieć charakter rzeczowego, podczas którego zamierzała porozumieć się odnośnie honorarium, a także przedstawić swoje dzieci – którym także poleciła się przyszykować na odwiedziny ich nowego nauczyciela.
vivienne
Znaną sobie posturę zobaczyła już w oddali, wtedy też subtelnie skinięcie głowy skłoniło ulubioną służkę do odstąpienia lady na krok, aby pozostawić jej moment na swobodną - stosunkowo swobodną - rozmowę. Delikatny uśmiech, raczej życzliwy niż skrywający wewnętrzną niepewność, skierowany został w stronę mężczyzny w momencie, gdy ten wreszcie ją zobaczył. Ledwie kilka kroków, jedna dłoń zaciśnięta na ozdobnym woreczku ze znaną mu zawartością, druga delikatnie spływająca po materiale zimowej sukni.
zebrani
cynthia
Obserwowała niepewnie mężczyznę. Nie znała go, nie wiedziała jak reagował i jak przy nim dobierać słowa - nie wiedziała też jak i czy w ogóle poradził sobie ze stratą Pomony. Nie mogła tego wiedzieć, nie czuła się też na miejscu, aby zadawać takie pytania.
ethan
opis
elric
opis
salome
Po odjęciu od niego ust utrzymywała porcelanę w powietrzu, pozwalając ciepłym oparom ocierać się o cerę. Patrzyła na Jaydena z nad herbacianej tafli. Na kartki papieru i dokument w jego rękach, na ramiona, na dobrze skrojoną szatę, rysy twarzy, a potem obrączkę. Nic nie mówiła, lecz widać było, że o czymś w ciszy myśli i raczej nie dotyczyło to rejestracji, a samej osoby profesora.
lizzie
Odwróciła się z powrotem do profesora i jego dzieci. Jej uwagę przykuł drobny wzorek wyszyty granatową nitką na marynarce mężczyzny. Wyrazisty szlaczek kontrastował z rumianą delikatnością buzi niemowlęcia. Dziecko otworzyło na chwilę powieki, zamrugało. Dwojgiem wielkich oczu przez sekundę poddawało Liz uważnej lustracji. Mrugnięcie i maleńka twarzyczka znów chowała się w utuleniu tatusiowych ramion.
cassandra
opis
roselyn
Nie znała jej celu. Pozwoliła na to, aby to przejęło nad nią kontrolę. Pragnęła tego, aby palce zacisnęły się, zbliżyły ją do siebie i chciała tego, aby był po prostu czuły i okazał jej szacunek. Pragnęła, aby guziki poddały się naporowi jego dłoni i chciała tego, aby wszystko pozostało na swoim miejscu - by nie zmącić tej chwili, tego ciepła, by nie postąpić pochopnie. Aż w końcu nie pragnęła już niczego więcej, gdy zamknął ją w uścisku.
deimos
opis
[bylobrzydkobedzieladnie]
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Ostatnio zmieniony przez Jayden Vane dnia 19.05.22 14:50, w całości zmieniany 6 razy
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
zebrani
maeve
opis
kina
Bo otwarty świat nie był bezpiecznym miejscem, nie był też sprawiedliwy; pluł na wielkie idee i smutne spojrzenia takich zadumanych mędrczyków jak Jayden Vane. Przecież człowiek mający, dajmy na to, tysiąc złotych monet, nigdy nie zrozumie tego, który ma w porywach dziesięć. Była zła, ale nie smutna. Nie miała komfortu pozwalania sobie na smutek.
roselyn
Pochyliła się, by wargi mogły sięgnąć wierzchu jego dłoni, pozostawiając na niej krótki, niemal ulotny pocałunek. Palce zacisnęły się, by skierować jego ruch w miejsce gdzie serce uderzało o ramy wiotkich kości, by mógł poczuć to jak bije szybko i donośnie. By poczuć to na co brakło jej słów.
aurelia
Jej zachowanie było dość zachowawcze jeżeli o dzisiejsze spotkanie, może przez to, że czuła się zestresowana i nie za bardzo wiedziała co ze sobą począć. Gdy zostało jej odsunięte krzesło, zasiadła na nim i jej wzrok na krótki moment zapadł na herbatkę, która się przed nim pojawiła. Lecz zanim zaczęła ją pić, jej wzrok skupił się na twarz samego zainteresowanego.
evelyn
opis
anthony
opis
roselyn
opis
nena
opis
Melpomene
opis
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jayden Vane
Szybka odpowiedź