Biblioteka
AutorWiadomość
Biblioteka
Dużej wielkości biblioteka mieści w sobie całe mnóstwo regałów wypełnionych książkami o różnej tematyce. Przy okiennych wykuszach umieszczone zostały kanapy oraz fotele z czerwonym obiciem pasującym do dywanów i tapety.
Lou po otrzymaniu tego dworu zrezygnował z ciężkich, rodowych barw zmieniając jedynie poszczególne elementy wystroju. Na samym końcu biblioteki Louvel ma swój gabinet - otwarty na całą bibliotekę.
Lou po otrzymaniu tego dworu zrezygnował z ciężkich, rodowych barw zmieniając jedynie poszczególne elementy wystroju. Na samym końcu biblioteki Louvel ma swój gabinet - otwarty na całą bibliotekę.
[bylobrzydkobedzieladnie]
When you're standing on the crossroads that you cannot comprehend - just remember that death is not the end
14 kwietnia
Rozochocony zacieśnianiem braterskich więzi oraz jakże subtelną aluzją do złożenia wizyty w Lyme Park, Magnus nie zapowiadał się z zamiarem zrobienia Louvelowi niespodzianki. Element zaskoczenia zadziałał jednak na jego korzyść aż za bardzo, a zażywany lokaj oznajmił mu, że nie zastał pana domu we dworze. W takiej sytuacji Rowle rozsiadł się w salonie jak u siebie - ziemie Cheshire po części należały do niego, a w posiadłości Lou zawsze był mile widzianym gościem. Pusty dwór nosił wiele znamion po zmarłej małżonce jego drogiego brata, jakby ten po latach od jej śmierci nadal nie zdobył się na fundamentalne porządki. A może po prostu nie chciał pozbywać się pamiątek i bibelotów, wierząc że zwabią one ducha ukochanej połowicy? Był w tej dziedzinie [ekspertem, obdarzonym w dodatku nieco szaloną, mokrą głową, więc Magnus śmiało mógł podejrzewać go o knucie podobnych spiskowych planów. Czyżby to nie łatka wdowca, a duch małżonki odstraszał od Louvela potencjalne kandydatki na kolejną lady Rowle, na co skarżył mu się podczas ostatniego spotkania? Magnus uśmiechnął się do siebie - nierozsądne dywagacje, w których tkwiło znacznie więcej fantazji od pojedynczych źdźbeł prawdy. Postanowił, że podzieli się z bratem tą teorią, chociaż nie wiedział, czy tym samym nie da mu - tym razem naprawdę - podstaw do jej sprawdzenia.
Czekałby na Louvela w tym starym, wysiedzianym fotelu zapewne do jego powrotu, gdyby nie zaanonsowanie przez wiekowego lokaja przybycia Arleen, która najpewniej właśnie złożyła wachlarz wyczerpujących zajęć składających się na obowiązki małej damy. Dziewczynka wyrosła, przypominała mu Helene, jednak o nieco żywszym temperamencie. Jego córka też potrafiła okazać swój gwałtowny charakter, aczkolwiek najczęściej podczas konfliktów ze służbą (spór z Hectorem wspominał nadal nieprzyjemnie) lub cichych kłótni z siostrą. Arleen nawet w sposobie prezencji kryła dziecięcą beztroskę, czego Rowle nie zamierzał ganić.
-Moja ulubiona bratanica - rzekł na powitanie, mierząc dziewczynkę uważnym spojrzeniem, obejmującym poważną twarz, równo ułożone włosy i nienaganną, strojną suknię, zapewne przebraną przed pięcioma minutami - masz dziś ochotę na opowieści? - spytał, planując przemycić lekcję historii magii pod przykrywką snucia bajek w olbrzymiej bibliotece. Zamiast książąt wybitni magowie, zamiast smoków podłe mugolaki. Historia podana na złotej zastawie nie musiała być nudna, a skoro Arleen odziedziczyła po ojcu żyłkę do retoryki... to może i po nim zyskała jakiś talent?
Rozochocony zacieśnianiem braterskich więzi oraz jakże subtelną aluzją do złożenia wizyty w Lyme Park, Magnus nie zapowiadał się z zamiarem zrobienia Louvelowi niespodzianki. Element zaskoczenia zadziałał jednak na jego korzyść aż za bardzo, a zażywany lokaj oznajmił mu, że nie zastał pana domu we dworze. W takiej sytuacji Rowle rozsiadł się w salonie jak u siebie - ziemie Cheshire po części należały do niego, a w posiadłości Lou zawsze był mile widzianym gościem. Pusty dwór nosił wiele znamion po zmarłej małżonce jego drogiego brata, jakby ten po latach od jej śmierci nadal nie zdobył się na fundamentalne porządki. A może po prostu nie chciał pozbywać się pamiątek i bibelotów, wierząc że zwabią one ducha ukochanej połowicy? Był w tej dziedzinie [ekspertem, obdarzonym w dodatku nieco szaloną, mokrą głową, więc Magnus śmiało mógł podejrzewać go o knucie podobnych spiskowych planów. Czyżby to nie łatka wdowca, a duch małżonki odstraszał od Louvela potencjalne kandydatki na kolejną lady Rowle, na co skarżył mu się podczas ostatniego spotkania? Magnus uśmiechnął się do siebie - nierozsądne dywagacje, w których tkwiło znacznie więcej fantazji od pojedynczych źdźbeł prawdy. Postanowił, że podzieli się z bratem tą teorią, chociaż nie wiedział, czy tym samym nie da mu - tym razem naprawdę - podstaw do jej sprawdzenia.
Czekałby na Louvela w tym starym, wysiedzianym fotelu zapewne do jego powrotu, gdyby nie zaanonsowanie przez wiekowego lokaja przybycia Arleen, która najpewniej właśnie złożyła wachlarz wyczerpujących zajęć składających się na obowiązki małej damy. Dziewczynka wyrosła, przypominała mu Helene, jednak o nieco żywszym temperamencie. Jego córka też potrafiła okazać swój gwałtowny charakter, aczkolwiek najczęściej podczas konfliktów ze służbą (spór z Hectorem wspominał nadal nieprzyjemnie) lub cichych kłótni z siostrą. Arleen nawet w sposobie prezencji kryła dziecięcą beztroskę, czego Rowle nie zamierzał ganić.
-Moja ulubiona bratanica - rzekł na powitanie, mierząc dziewczynkę uważnym spojrzeniem, obejmującym poważną twarz, równo ułożone włosy i nienaganną, strojną suknię, zapewne przebraną przed pięcioma minutami - masz dziś ochotę na opowieści? - spytał, planując przemycić lekcję historii magii pod przykrywką snucia bajek w olbrzymiej bibliotece. Zamiast książąt wybitni magowie, zamiast smoków podłe mugolaki. Historia podana na złotej zastawie nie musiała być nudna, a skoro Arleen odziedziczyła po ojcu żyłkę do retoryki... to może i po nim zyskała jakiś talent?
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Z utęsknieniem oczekiwałam zakończenia zajęć. Chociaż ojciec nie mógł powiedzieć złego słowa na temat mojej edukacji i zdobywanych ocen, w końcu akurat na tej płaszczyźnie wszystkie moje wyniki i osiągnięcia bardzo skrupulatnie śledzi, tak nie zdawał sobie sprawy z tego ile wysiłku wkładałam w to, aby podczas zajęć skupić się na nauce, a nie ośmieszaniu służby i pogrywaniu sobie z nimi. Po powrocie do moich komnat nakazałam się szybko przebrać i doprowadzić do porządku włosy, których kosmyki zaczęły żyć własnym życiem nie zwracając uwagi na dokładne upięcie i gdy byłam gotowa popędziłam w stronę biblioteki, gdzie znajdował się gość, który oczekiwał ojca, a ja zdecydowałam się umilić mu ten czas. Niestety, wujek musiał na mnie chwilę poczekać, musiałam zaprezentować się przed nim idealnie.
- Wujku - powitałam go uprzejmie, oczywiście najpierw dbając o zachowanie wszystkich reguł.
Dygnęłam mu grzecznie i dopiero gdy uniosłam głowę, na mojej twarzy pojawił się radosny uśmiech. Miło było mi go widzieć, zawsze lubiłam i jego i moje kuzynki dlatego z chęcią spędzałam z nim swój czas jeśli wyraził ku temu chęć. A chyba wyraził proponując mi ciekawą historię. Oczy zabłysły mi z zainteresowania, a ja podeszłam bliżej starając się ukryć, za mocno zaciśniętymi ustami, ekscytację. Historie wuja Magnusa zawsze były bardzo ciekawe i mogłam z nich dużo wywnioskować, oraz nauczyć się wielu słów, które potem wykorzystywałam podczas lekcji i rozmów z ojcem.
- Oczywiście, wuju. Chętnie wysłucham tego co masz mi do opowiedzenia - przytaknęłam.
Gdy już usadowiliśmy się wygodnie utkwiłam w wujku swoje spojrzenie oczekując aż rozpocznie. Lubiłam go słuchać, była to naprawdę miła odmiana, a ja wtedy poświęcałam się temu całkowicie chcąc jak najwięcej wynieść z tych kilku chwil wspólnie spędzonego czasu. A to, że lubiłam wuja słuchać zawsze wiązało się z tym, że dużo z jego opowieści i historii udawało mi się zapamiętać, a na zadawane mi na końcu pytania odpowiadałam bezbłędnie. Mówiłam to, co chciał ode mnie usłyszeć, a wartości jakie starał się mi przekazać mocno pielęgnowałam.
- Cóż to będzie za opowieść? - zapytałam.
- Wujku - powitałam go uprzejmie, oczywiście najpierw dbając o zachowanie wszystkich reguł.
Dygnęłam mu grzecznie i dopiero gdy uniosłam głowę, na mojej twarzy pojawił się radosny uśmiech. Miło było mi go widzieć, zawsze lubiłam i jego i moje kuzynki dlatego z chęcią spędzałam z nim swój czas jeśli wyraził ku temu chęć. A chyba wyraził proponując mi ciekawą historię. Oczy zabłysły mi z zainteresowania, a ja podeszłam bliżej starając się ukryć, za mocno zaciśniętymi ustami, ekscytację. Historie wuja Magnusa zawsze były bardzo ciekawe i mogłam z nich dużo wywnioskować, oraz nauczyć się wielu słów, które potem wykorzystywałam podczas lekcji i rozmów z ojcem.
- Oczywiście, wuju. Chętnie wysłucham tego co masz mi do opowiedzenia - przytaknęłam.
Gdy już usadowiliśmy się wygodnie utkwiłam w wujku swoje spojrzenie oczekując aż rozpocznie. Lubiłam go słuchać, była to naprawdę miła odmiana, a ja wtedy poświęcałam się temu całkowicie chcąc jak najwięcej wynieść z tych kilku chwil wspólnie spędzonego czasu. A to, że lubiłam wuja słuchać zawsze wiązało się z tym, że dużo z jego opowieści i historii udawało mi się zapamiętać, a na zadawane mi na końcu pytania odpowiadałam bezbłędnie. Mówiłam to, co chciał ode mnie usłyszeć, a wartości jakie starał się mi przekazać mocno pielęgnowałam.
- Cóż to będzie za opowieść? - zapytałam.
Gość
Gość
Nieprzyjemny obraz dzieciństwa utkwił w oku Magnusa jak ostry odłamek lodu, raniący przy każdym spojrzeniu w przeszłość i obróceniu się przez ramię ku własnej historii; po latach próbował przestrzec przed tym swoje córki, wręcz wychodząc ze skóry, by przychylić im nieba, a w tej trosce nie pominąć najważniejszego: aktywnego udziału rodzica w dorastaniu młodych latorośli. Poznawał po sobie, czego mu brakowało i aż w przesycie zapewniał to dziewczynkom, pragnąc zachować w nich tylko te czyste i przyjemne widoki sielskich, beztroskich lat, bez ustawiania w ich głowach sztywnych, bolesnych schematów, wedle których musiałby wypruwać sobie żyły, pracując na zadowolenie ojca, wiecznie wytykającego niedoskonałości. W dobrobycie Magnus przeszedł przez przedsionek piekła, może nie sięgając głębiej, może nie dotykając najgorszych czeluści, lecz gorzki smak na języku pozostał silną przestrogą przed powtórzeniem błędów despotycznego rodzica. Którego zejście z tego świata zawdzięczał również i młodziutkiej Arleen; z pewnością niedomyślającej się, jak bardzo jest jej wdzięczny za tą nieświadomą pomoc. Skamieniały, zmurszały posąg nieudolnego starca bruździł za długo w chaotycznie uporządkowanym życiu Magnusa, szczerze gardzącego swym ojcem i celebrującym każdą chwilę z jego cichymi morderczyniami.
-Na pewno? Nie jesteś już zbyt znużona, na kolejną lekcję? - dopytał kontrolnie, z przyjemnością obserwując idealne dygnięcie, ułożenie strojnej sukienki oraz delikatny, dziewczęcy uśmiech opromieniający dziecięcą buzię. Nie zamierzał zamęczać Arleen skomplikowanymi teoriami, chociaż przypuszczał, że bratanica za nic nie odmówi jego propozycji. Raczej ze względu na szacunek i sympatię, niż na strach, który budził - taką przynajmniej żywił nadzieję.
-O odpowiedzialności, moja droga - zaczął, siadając w miękkim fotelu i niedbale zsuwając ze stóp eleganckie buty, by wyłożyć stopy wygodnie na drewnianym stole, nie bacząc, że wpaja złe wzorce dziewczynce, przygotowywanej do odgrywania przez całe życie perfekcyjnej damy - wierzę, że nazwisko Damoclesa Rowle'a nie jest ci obce - rzekł, nieco surowo, mierząc Arleen uważnym spojrzeniem. Chciał usłyszeć od niej o wielkim Ministrze, a nie tej pokrace, dziadku, którego poznała, ale przecież nie mogła pamiętać. Na swoje własne szczęście.
-Na pewno? Nie jesteś już zbyt znużona, na kolejną lekcję? - dopytał kontrolnie, z przyjemnością obserwując idealne dygnięcie, ułożenie strojnej sukienki oraz delikatny, dziewczęcy uśmiech opromieniający dziecięcą buzię. Nie zamierzał zamęczać Arleen skomplikowanymi teoriami, chociaż przypuszczał, że bratanica za nic nie odmówi jego propozycji. Raczej ze względu na szacunek i sympatię, niż na strach, który budził - taką przynajmniej żywił nadzieję.
-O odpowiedzialności, moja droga - zaczął, siadając w miękkim fotelu i niedbale zsuwając ze stóp eleganckie buty, by wyłożyć stopy wygodnie na drewnianym stole, nie bacząc, że wpaja złe wzorce dziewczynce, przygotowywanej do odgrywania przez całe życie perfekcyjnej damy - wierzę, że nazwisko Damoclesa Rowle'a nie jest ci obce - rzekł, nieco surowo, mierząc Arleen uważnym spojrzeniem. Chciał usłyszeć od niej o wielkim Ministrze, a nie tej pokrace, dziadku, którego poznała, ale przecież nie mogła pamiętać. Na swoje własne szczęście.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Na dobrą lekcję nigdy nie było się zbyt zmęczonym i jeśli było coś, czego można było się jeszcze nauczyć, to zawsze należało z tego korzystać. Chciałam polepszać swoje umiejętności, aby mój ojciec był ze mnie dumny. Na tym mi zależało, na jego pochwałach i zadowoleniu z mojej osoby. To był mój cel, który musiałam osiągnąć. Gdy zrobiłam coś dobrze, to zwracał na mnie uwagę. Chciałam, aby zwracał ją jak najczęściej. Wujkowi szybko zaprzeczyłam kręcąc głową.
- Nie, nie. Wujka mogłabym słuchać całymi dniami, jestem pewna, że wiedzę jaką by mi wujek przekazał byłaby o stokroć razy ciekawsza i pożyteczniejsze niż to, co wymagają ode mnie teraz nauczyciele - stwierdziłam.
Nie lubiłam lekcji. Chociaż wiedziałam, że są mi potrzebne i ojcu bardzo zależy na tym, abym pilnie się uczyła. Robiłam to tylko dla niego, tylko i wyłącznie. Dlatego też nie zrezygnowałabym z lekcji od wujka, nawet gdybym słaniała się już na nogach i ledwo patrzyła, bo oczy by mi się zamykały. W żadnym wypadku.
- O odpowiedzialności? - zapytałam ze zdziwieniem.
Póki co moją jedyną odpowiedzialnością było to, aby dbać o odpowiednią ilość zabawy dla mojego kota i by lekcje, które miałam zrobić, zostały odrobione. Zawsze o to dbałam, czytałam wszystko co mi kazano i na naukę poświęcałam tyle czasu ile nakazał ojciec. W końcu to było jego polecenie. Wujek zapytał mnie o Damoclesa Rowle'a, a mi w głowie jakby od razu otworzyła się odpowiednia przegródka, dzięki której mogłam, jak ze słownika, wyrecytować kim był.
- Damocles Rowle był ministrem magii w 1700-roku, to on stworzył Azkaban gdzie stosowano różnego rodzaju kary i tortury, prawda? Był bardzo stanowczy w stosunku do mugoli i według tego co podają książki do historii magii, był to człowiek bardzo agresywny i brutalny.
Najważniejszych członków z naszej rodziny znałam i ich najważniejszą historię miałam opanowaną w najmniejszym paluszku. W końcu wbijano mi ją do głowy od maleńkości, a ja czy chciałam czy nie, musiałam się jej nauczyć. Patrzyłam więc na wujka z zaciekawieniem, co miał minister magii do odpowiedzialności, o której miał mnie dzisiaj uczyć.
- Nie, nie. Wujka mogłabym słuchać całymi dniami, jestem pewna, że wiedzę jaką by mi wujek przekazał byłaby o stokroć razy ciekawsza i pożyteczniejsze niż to, co wymagają ode mnie teraz nauczyciele - stwierdziłam.
Nie lubiłam lekcji. Chociaż wiedziałam, że są mi potrzebne i ojcu bardzo zależy na tym, abym pilnie się uczyła. Robiłam to tylko dla niego, tylko i wyłącznie. Dlatego też nie zrezygnowałabym z lekcji od wujka, nawet gdybym słaniała się już na nogach i ledwo patrzyła, bo oczy by mi się zamykały. W żadnym wypadku.
- O odpowiedzialności? - zapytałam ze zdziwieniem.
Póki co moją jedyną odpowiedzialnością było to, aby dbać o odpowiednią ilość zabawy dla mojego kota i by lekcje, które miałam zrobić, zostały odrobione. Zawsze o to dbałam, czytałam wszystko co mi kazano i na naukę poświęcałam tyle czasu ile nakazał ojciec. W końcu to było jego polecenie. Wujek zapytał mnie o Damoclesa Rowle'a, a mi w głowie jakby od razu otworzyła się odpowiednia przegródka, dzięki której mogłam, jak ze słownika, wyrecytować kim był.
- Damocles Rowle był ministrem magii w 1700-roku, to on stworzył Azkaban gdzie stosowano różnego rodzaju kary i tortury, prawda? Był bardzo stanowczy w stosunku do mugoli i według tego co podają książki do historii magii, był to człowiek bardzo agresywny i brutalny.
Najważniejszych członków z naszej rodziny znałam i ich najważniejszą historię miałam opanowaną w najmniejszym paluszku. W końcu wbijano mi ją do głowy od maleńkości, a ja czy chciałam czy nie, musiałam się jej nauczyć. Patrzyłam więc na wujka z zaciekawieniem, co miał minister magii do odpowiedzialności, o której miał mnie dzisiaj uczyć.
Gość
Gość
Magnus od zawsze patrzył nieprawdopodobnie prosto. Obserwował świat pod różnymi kątami, acz zawsze zachowywał przy tym swój jeden, nieskalany pogląd, wyrażony w ostrej geometrycznej formie. Postrzeganie dzieci było zaś zupełnie zachwiane, nieustabilizowane, niespójne, momentami nawet drażniące dla hołubiącego twarde stąpanie po ziemi Rowle'a, chociaż czasami bezkompromisowość świeżych umysłów i jego potrafiła pozytywnie zaskoczyć. Wychwycił tę cechę najpierw u Helen, potem u Melyonne, destylując ją także z radosnego świergotu Marianne, przecież kompletnie innej od jego córek. Przywilej młodości tyczył się zatem również i Arleen, tutaj, przed nim - idealnie zrównoważonej, głodnej wiedzy, którą zamierzał ją uraczyć. Oczywiście, nie bez okraszenia wypowiedzi dziewczynki drobnym moralitetem; oplatały ją już pędy arogancji, identyczne jak te, muskające już brawurowo falbanki u dołu sukni najstarszej córki Magnusa, pętając jej nóżki.
-Guwernerzy wymagają od ciebie wiedzy niezbędnej młodym damom - rzekł karcąco, chociaż nadal ciepło i spokojnie, wyłącznie przez zanik lekkiego uśmiechu drgającego na wąskich wargach pozwalając wyczuć zmianę nastroju. W bibliotece nadal panowała słoneczna, przyjemna aura, jakiej nie mogła zburzyć drobna, uzasadniona krytyka - aczkolwiek nie przeczę, że niektórzy nie potrafią zaciekawić - dodał odrobinę ugodowo, jakby chciał zachęcić dziewczynkę do zdradzenia mu tajemnicy, jakiż to nauczyciel nie umiał w sposób fachowy, a jednocześnie ciekawy zachęcić do zgłębiania wiadomości także na własną rękę. Osobiście uważał, że sam ma do tego talent. Lub po prostu stykał się wyłącznie z potomkami szlacheckich rodów, gdzie posłuszeństwo dziecka wobec rodzica sięgało tragicznego oddania, z jakim wieczorami zjadało zimny pudding przy towarzyszeniu jego głębokiego głosu, czytającego historyczne publikacje.
-Dokładnie, Arleen. Twoja wiedza nie powinna bazować wyłącznie na zapamiętanych, gotowych do zadeklamowania formułach - rzekł Magnus, odwracając się bokiem, by mieć lepszy pogląd na siedzącą przed nim - dla odmiany, sztywnie wyprostowaną - dziewczynkę. Sam nigdy nie katował się w podobny sposób, może podczas oficjalnych bankietów, gdzie siedzenie z kręgosłupem wygiętym w zygzak nie zostałoby ciepło przyjęte.
-Został wybrany ministrem w 1718 roku, a urzędował do 1726 - poprawił delikatnie swoją bratanicę, chociaż nie egzekwował od niej tak dokładnej znajomości dat. Te ulatywały z pamięci najprędzej - ale widzę, że orientujesz się w przyjętym okresie czasowym - dodał, nieznacznie ją chwaląc, by nie przejęła się wyłącznie uzasadnioną krytyką. Helene reagowała na nią wciąż(!) jeszcze bardzo emocjonalnie i Magnus nie chciał ścierać się tutaj z podobnym małym tornadem wzburzonych uczuć - Damocles Rowle nie stworzył Azkabanu, ale przeforsował ideę stworzenia z niego więzienia. Przed jego urzędowaniem była to sekretna twierdza zbudowana przez czarnoksiężnika Ekrizdisa, który zwabiał tam mugoli, aby móc ich torturować. Kiedy odkryto Azkaban, okazało się, że zamieszkują w nim dementorzy, a całe miejsce przesiąknięte jest smutkiem, żalem i beznadzieją. Rowle, znanemu ze swoich racjonalnych poglądów udało się nakłonić Ministerstwo, by właśnie tam osadzać najgroźniejszych przestępców. Niedługo potem został odwołany ze swego stanowiska - opowiedział pokrótce całą historię, zastanawiając się, czy dziewczynka dopyta o tortury. Jak silna była w niej krew Rowle'ów i czy przeważała nad dziecięcą wrażliwością? - domyślasz się, dlaczego ci o tym opowiadam?
-Guwernerzy wymagają od ciebie wiedzy niezbędnej młodym damom - rzekł karcąco, chociaż nadal ciepło i spokojnie, wyłącznie przez zanik lekkiego uśmiechu drgającego na wąskich wargach pozwalając wyczuć zmianę nastroju. W bibliotece nadal panowała słoneczna, przyjemna aura, jakiej nie mogła zburzyć drobna, uzasadniona krytyka - aczkolwiek nie przeczę, że niektórzy nie potrafią zaciekawić - dodał odrobinę ugodowo, jakby chciał zachęcić dziewczynkę do zdradzenia mu tajemnicy, jakiż to nauczyciel nie umiał w sposób fachowy, a jednocześnie ciekawy zachęcić do zgłębiania wiadomości także na własną rękę. Osobiście uważał, że sam ma do tego talent. Lub po prostu stykał się wyłącznie z potomkami szlacheckich rodów, gdzie posłuszeństwo dziecka wobec rodzica sięgało tragicznego oddania, z jakim wieczorami zjadało zimny pudding przy towarzyszeniu jego głębokiego głosu, czytającego historyczne publikacje.
-Dokładnie, Arleen. Twoja wiedza nie powinna bazować wyłącznie na zapamiętanych, gotowych do zadeklamowania formułach - rzekł Magnus, odwracając się bokiem, by mieć lepszy pogląd na siedzącą przed nim - dla odmiany, sztywnie wyprostowaną - dziewczynkę. Sam nigdy nie katował się w podobny sposób, może podczas oficjalnych bankietów, gdzie siedzenie z kręgosłupem wygiętym w zygzak nie zostałoby ciepło przyjęte.
-Został wybrany ministrem w 1718 roku, a urzędował do 1726 - poprawił delikatnie swoją bratanicę, chociaż nie egzekwował od niej tak dokładnej znajomości dat. Te ulatywały z pamięci najprędzej - ale widzę, że orientujesz się w przyjętym okresie czasowym - dodał, nieznacznie ją chwaląc, by nie przejęła się wyłącznie uzasadnioną krytyką. Helene reagowała na nią wciąż(!) jeszcze bardzo emocjonalnie i Magnus nie chciał ścierać się tutaj z podobnym małym tornadem wzburzonych uczuć - Damocles Rowle nie stworzył Azkabanu, ale przeforsował ideę stworzenia z niego więzienia. Przed jego urzędowaniem była to sekretna twierdza zbudowana przez czarnoksiężnika Ekrizdisa, który zwabiał tam mugoli, aby móc ich torturować. Kiedy odkryto Azkaban, okazało się, że zamieszkują w nim dementorzy, a całe miejsce przesiąknięte jest smutkiem, żalem i beznadzieją. Rowle, znanemu ze swoich racjonalnych poglądów udało się nakłonić Ministerstwo, by właśnie tam osadzać najgroźniejszych przestępców. Niedługo potem został odwołany ze swego stanowiska - opowiedział pokrótce całą historię, zastanawiając się, czy dziewczynka dopyta o tortury. Jak silna była w niej krew Rowle'ów i czy przeważała nad dziecięcą wrażliwością? - domyślasz się, dlaczego ci o tym opowiadam?
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Zacisnęłam usta na słowa wuja. Nie koniecznie się z nimi zgadzałam, gdyby tak było, nie narzekałabym na ich nauki. A nawet jeśli wymagali ode mnie tego, czego powinnam umieć jako młoda dama, ja to wujo określił, to zdecydowanie powinni wykładać mi to w bardziej przyjemny sposób. Spuściłam jednak karnie wzrok, na tę krótką chwilę, udając, że zgadzam się ze słowami wuja w stu procentach i zaraz ponownie na niego spojrzałam, przysłuchując się jego dalszym wypowiedziom.
- Ma wujek rację, na przykład moja nauczycielka od kaligrafii jest niezwykle nudna, a wszystkie lekcje wyglądają identycznie. Ja rozumiem, że kaligrafia to ciężka sztuka, którą można opanować jedynie za pomocą pracy nad literkami, ale uważam, że można byłoby je jakoś ciekawie urozmaicić - stwierdziłam, marszcząc przy tym drobny nosek. - Albo mój nauczyciel od rachunków ma strasznie nudny głos. Mówi tak powoli i monotonnie. Nawet wuj sobie nie wyobraża ile muszę wysiłku wkładać w to, aby nie zasnąć. To byłoby karygodne, ja wiem, ale nieraz to uczucie jest tak bardzo silne, a oczy same się zamykają, ja sama nawet nie wiem kiedy! Przez to więcej czasu poświęcam na pilnowanie się, by nie zasnąć, niż nad nauką i rozumieniem tego, co próbuje mi przekazać.
Żaliłam się, czując w wuju sprzymierzeńca, a nie wroga. Wiedziałam, że mogę mu w stu procentach zaufać i powiedzieć to, co leżało mi na sercu. A zastrzeżeń miałam ogrom do niemal każdego z nauczycieli, ale ta dwójka jako pierwsza wpadła mi do głowy. Może to dlatego, że z całego serca nie cierpiałam tych dwóch przedmiotów i gdybym mogła, to absolutnie bym się na nich nie pojawiała? Nigdy jednak nie pozwoliłam sobie na grymas, nie w obecności ojca i pierwszy raz w obecności wuja. Miałam nadzieję, że mnie zrozumie.
- Przepraszam, wujku. Dokładne lata ciągle mi się jeszcze mylą, ale nad tym popracuję - obiecałam.
Tak samo jak chciałam, aby mój ojciec uważał mnie za najgrzeczniejszą i najpilniejszą panienkę w całym hrabstwie, tak takie samo życzenie miałam w stosunku do wuja, dlatego, nawet jeśli nie bardzo miałam zamiar dopełniać, niektórych oczywiście, ze swoich obietnic, to obiecywałam, chcąc, aby mnie chwalił i widział tylko dobrą stronę mojej osobowości. Tą grzeczną, ułożoną, która robi to co każą bez najmniejszego grymasu na twarzy. W taki sposób miałam władzę nad tym, co myślą na mój temat. Pierwszy rodzaj władzy, jaki mogłam posiąść.
Słuchałam wuja uważnie, zauważając gafy jakie popełniłam opowiadając pokrótce o Damoclesie. Chciałam więc, z opowieści wuja, zapamiętać poprawne informacje, dlatego przyglądałam mu się, lekko marszcząc czoło, usilnie wytężając swoje szare komórki. Na słowo o torturach napięłam mięśnie.
- Wuju, dlaczego słowo tortury tak często przewija się w tekstach dotyczących naszego rodu? Już nieraz na nie natrafiłam, ale nauczyciele nigdy nie chcieli wyjaśnić mi, na czym te tortury polegały - zapytałam, po tym jak skończył, z początku ignorując jego pytanie.
Musiałam się nad nim chwilę zastanowić. Skoro był racjonalny, to otworzenie w tym miejscu więzienia, powinno być dobrym pomysłem. Nikt nie zrobiłby tego, gdyby nie było w tym żadnego sensu.
- Może źle zarządzał tym miejscem? Albo zsyłał do Azkabanu czarodziei, którzy na to nie zasługiwali? - odpowiedziałam na pytanie wuja.
Ta opowieść robiła się coraz bardziej interesująca. Nie wiedziałam, czy moje rozważania są słuszne, więc miałam nadzieję, że w razie czego wuj mnie poprawi.
- Ma wujek rację, na przykład moja nauczycielka od kaligrafii jest niezwykle nudna, a wszystkie lekcje wyglądają identycznie. Ja rozumiem, że kaligrafia to ciężka sztuka, którą można opanować jedynie za pomocą pracy nad literkami, ale uważam, że można byłoby je jakoś ciekawie urozmaicić - stwierdziłam, marszcząc przy tym drobny nosek. - Albo mój nauczyciel od rachunków ma strasznie nudny głos. Mówi tak powoli i monotonnie. Nawet wuj sobie nie wyobraża ile muszę wysiłku wkładać w to, aby nie zasnąć. To byłoby karygodne, ja wiem, ale nieraz to uczucie jest tak bardzo silne, a oczy same się zamykają, ja sama nawet nie wiem kiedy! Przez to więcej czasu poświęcam na pilnowanie się, by nie zasnąć, niż nad nauką i rozumieniem tego, co próbuje mi przekazać.
Żaliłam się, czując w wuju sprzymierzeńca, a nie wroga. Wiedziałam, że mogę mu w stu procentach zaufać i powiedzieć to, co leżało mi na sercu. A zastrzeżeń miałam ogrom do niemal każdego z nauczycieli, ale ta dwójka jako pierwsza wpadła mi do głowy. Może to dlatego, że z całego serca nie cierpiałam tych dwóch przedmiotów i gdybym mogła, to absolutnie bym się na nich nie pojawiała? Nigdy jednak nie pozwoliłam sobie na grymas, nie w obecności ojca i pierwszy raz w obecności wuja. Miałam nadzieję, że mnie zrozumie.
- Przepraszam, wujku. Dokładne lata ciągle mi się jeszcze mylą, ale nad tym popracuję - obiecałam.
Tak samo jak chciałam, aby mój ojciec uważał mnie za najgrzeczniejszą i najpilniejszą panienkę w całym hrabstwie, tak takie samo życzenie miałam w stosunku do wuja, dlatego, nawet jeśli nie bardzo miałam zamiar dopełniać, niektórych oczywiście, ze swoich obietnic, to obiecywałam, chcąc, aby mnie chwalił i widział tylko dobrą stronę mojej osobowości. Tą grzeczną, ułożoną, która robi to co każą bez najmniejszego grymasu na twarzy. W taki sposób miałam władzę nad tym, co myślą na mój temat. Pierwszy rodzaj władzy, jaki mogłam posiąść.
Słuchałam wuja uważnie, zauważając gafy jakie popełniłam opowiadając pokrótce o Damoclesie. Chciałam więc, z opowieści wuja, zapamiętać poprawne informacje, dlatego przyglądałam mu się, lekko marszcząc czoło, usilnie wytężając swoje szare komórki. Na słowo o torturach napięłam mięśnie.
- Wuju, dlaczego słowo tortury tak często przewija się w tekstach dotyczących naszego rodu? Już nieraz na nie natrafiłam, ale nauczyciele nigdy nie chcieli wyjaśnić mi, na czym te tortury polegały - zapytałam, po tym jak skończył, z początku ignorując jego pytanie.
Musiałam się nad nim chwilę zastanowić. Skoro był racjonalny, to otworzenie w tym miejscu więzienia, powinno być dobrym pomysłem. Nikt nie zrobiłby tego, gdyby nie było w tym żadnego sensu.
- Może źle zarządzał tym miejscem? Albo zsyłał do Azkabanu czarodziei, którzy na to nie zasługiwali? - odpowiedziałam na pytanie wuja.
Ta opowieść robiła się coraz bardziej interesująca. Nie wiedziałam, czy moje rozważania są słuszne, więc miałam nadzieję, że w razie czego wuj mnie poprawi.
Gość
Gość
Czujnej uwadze Magnusa nie umknęła nieupilnowana mimika, zapewne odruch, krzywiący pełne usta Arleen; sprzeciw zacisnął je w wąską kreskę, prędko ukrytą pod kurtyną ciemnych, jedwabistych włosów. Nie z nim były takie numer, poznawał się i na lepszych sztuczkach, odegranych z iście mistrzowską precyzją - czego jak czego, ale swej najstarszej córce zdolności aktorskich nie mógł odmówić - ale ten jeden raz machnął na to ręką. Wierzył, że jego bratanica sama dojrzeje do tego, by przyznać mu rację (bez bicia!) i że stanie się to już wkrótce.
-Listy, jakie piszesz, są twoją wizytówką, moja droga - odparł stanowczo, nieco surowym tonem drobiazgowego nauczyciela. Arleen podała wybitnie zły przykład w kontekście z perfekcjonizmem Magnusa, który w zetknięciu z literowym zamieszaniem dostawał po prostu szewskiej pasji - musisz ćwiczyć, aby wprawnie posługiwać się piórem. Pamiętam, że na swoich lekcjach wciąż pisałem jedno i to samo słowo, przez prawie cały rok, zapełniając nim setki rolek pergaminu. W końcu straciłem cierpliwość i zapytałem guwernera, kiedy przejdziemy do innych ćwiczeń. Odpowiedział: gdy wreszcie napiszesz to dobrze - wspomniał, aż fantomowo dotknął go ból zdrętwiałej ręki. Kilkugodzinne kaligrafowanie nie było przyjemne, ale Rowle widział efekty tej katorżniczej pracy. Nie tylko nad charakterem pisma, ale też i nad sobą. Wykształcony perfekcjonizm, najwyższe ambicje, dążenie włącznie do szczytu, nie zadowalając się bazami pomiędzy. Aż tyle zawdzięczał upierdliwemu starcowi, który przez dwanaście okrągłych miesięcy męczył go pisownią filiżanki? Liczył, że metaforyczny przekaz dojdzie do dziewczynki; tkwiło w nim trochę romantyka i kiedy nie był w pracy, pozwalał sobie na odrobinę ekstrawagancji.
-Czy na rachunkach nie powinnaś rozwiązywać czasem zadań arytmetycznych? - spytał, zatrzymując lekko drgający kącik ust. Sam też nie przepadał za matematyką, ale był dość rozgarnięty, by nie dzielić się tą niechęcią z dziewczynką, już i tak uprzedzoną do tego przedmiotu - z tego co mi wiadomo, pan Burroughs interesuje się numerologią. Poproś go o wprowadzenie, a na pewno jego wykłady staną się ciekawsze - zaimprowizował, nieco solidaryzując z Arleen, acz nie szczędząc jej także oględnej reprymendy. Uczył się postępowania z dziećmi już od dziesięciu lat - wiele jeszcze było przed nim, wciąż nie doczekał się upragnionego syna, z którym - już o tym wiedział - będzie toczył prawdziwe boje, nieporównywalne do rozterek kapryśnych, znudzonych lekcjami manier i tańców dzierlatek. Skinął głową, sygnalizując zanotowanie sobie tej obietnicy: przy najbliższej wizycie, na pewno nie ominie jej przepytanie z nabytej i koniecznie utrwalonej wiedzy.
-Nasz ród, Arleen, słynął... nadal słynie z okrucieństwa. Nie gniemy karku przed brudnymi mugolami, jak Longbottomowie, nie oddajemy ich łaskawie daru życia, nie chcemy ich na naszych ziemiach, by nie rozplenili się tu jak plugawe wszy. W naszych żyłach płynie błękitna krew, brutalność, siła i agresja. W złotych czasach bracia pojmowali za żony swe siostry, one zaś rodziły kolejne pokolenia, parowanych między sobą władców Cheshire. Ten ląd spływał posoką, a mury Beeston pamiętają krzyki zamęczanych tam mugoli i szlam - powiedział spokojnie, dość obrazowo ujmując ich krótką historię w kilku najważniejszych zdaniach. Ród, obowiązki, magia - trzy słowa, które dziewczyna powinna powtarzać jak modlitwę tuż przed zaśnięciem.
-Po jego odwołaniu zapanował chaos, a czarodzieje zapomnieli, co stanowi prawdziwą wartość. Kolejny Minister, Perseus Parkinson także został zdjęty z urzędu, z przyczyn podobnych: mugolskich uprzedzeń. Teraz przyjmujemy na siebie odpowiedzialność ówczesnych wyborów, Arleen i zmagamy się ze skutkami przeszłej głupoty. A ludzie i tak nie uczą się na błędach, powtarzając ten sam, identyczny schemat - rzekł szybko, prawie warkliwie, jakby zapomniał, że to miała być tylko lekcja historii.
-Listy, jakie piszesz, są twoją wizytówką, moja droga - odparł stanowczo, nieco surowym tonem drobiazgowego nauczyciela. Arleen podała wybitnie zły przykład w kontekście z perfekcjonizmem Magnusa, który w zetknięciu z literowym zamieszaniem dostawał po prostu szewskiej pasji - musisz ćwiczyć, aby wprawnie posługiwać się piórem. Pamiętam, że na swoich lekcjach wciąż pisałem jedno i to samo słowo, przez prawie cały rok, zapełniając nim setki rolek pergaminu. W końcu straciłem cierpliwość i zapytałem guwernera, kiedy przejdziemy do innych ćwiczeń. Odpowiedział: gdy wreszcie napiszesz to dobrze - wspomniał, aż fantomowo dotknął go ból zdrętwiałej ręki. Kilkugodzinne kaligrafowanie nie było przyjemne, ale Rowle widział efekty tej katorżniczej pracy. Nie tylko nad charakterem pisma, ale też i nad sobą. Wykształcony perfekcjonizm, najwyższe ambicje, dążenie włącznie do szczytu, nie zadowalając się bazami pomiędzy. Aż tyle zawdzięczał upierdliwemu starcowi, który przez dwanaście okrągłych miesięcy męczył go pisownią filiżanki? Liczył, że metaforyczny przekaz dojdzie do dziewczynki; tkwiło w nim trochę romantyka i kiedy nie był w pracy, pozwalał sobie na odrobinę ekstrawagancji.
-Czy na rachunkach nie powinnaś rozwiązywać czasem zadań arytmetycznych? - spytał, zatrzymując lekko drgający kącik ust. Sam też nie przepadał za matematyką, ale był dość rozgarnięty, by nie dzielić się tą niechęcią z dziewczynką, już i tak uprzedzoną do tego przedmiotu - z tego co mi wiadomo, pan Burroughs interesuje się numerologią. Poproś go o wprowadzenie, a na pewno jego wykłady staną się ciekawsze - zaimprowizował, nieco solidaryzując z Arleen, acz nie szczędząc jej także oględnej reprymendy. Uczył się postępowania z dziećmi już od dziesięciu lat - wiele jeszcze było przed nim, wciąż nie doczekał się upragnionego syna, z którym - już o tym wiedział - będzie toczył prawdziwe boje, nieporównywalne do rozterek kapryśnych, znudzonych lekcjami manier i tańców dzierlatek. Skinął głową, sygnalizując zanotowanie sobie tej obietnicy: przy najbliższej wizycie, na pewno nie ominie jej przepytanie z nabytej i koniecznie utrwalonej wiedzy.
-Nasz ród, Arleen, słynął... nadal słynie z okrucieństwa. Nie gniemy karku przed brudnymi mugolami, jak Longbottomowie, nie oddajemy ich łaskawie daru życia, nie chcemy ich na naszych ziemiach, by nie rozplenili się tu jak plugawe wszy. W naszych żyłach płynie błękitna krew, brutalność, siła i agresja. W złotych czasach bracia pojmowali za żony swe siostry, one zaś rodziły kolejne pokolenia, parowanych między sobą władców Cheshire. Ten ląd spływał posoką, a mury Beeston pamiętają krzyki zamęczanych tam mugoli i szlam - powiedział spokojnie, dość obrazowo ujmując ich krótką historię w kilku najważniejszych zdaniach. Ród, obowiązki, magia - trzy słowa, które dziewczyna powinna powtarzać jak modlitwę tuż przed zaśnięciem.
-Po jego odwołaniu zapanował chaos, a czarodzieje zapomnieli, co stanowi prawdziwą wartość. Kolejny Minister, Perseus Parkinson także został zdjęty z urzędu, z przyczyn podobnych: mugolskich uprzedzeń. Teraz przyjmujemy na siebie odpowiedzialność ówczesnych wyborów, Arleen i zmagamy się ze skutkami przeszłej głupoty. A ludzie i tak nie uczą się na błędach, powtarzając ten sam, identyczny schemat - rzekł szybko, prawie warkliwie, jakby zapomniał, że to miała być tylko lekcja historii.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Myślałam, że znalazłam wsparcie u wuja, ale zamiast tego spotkałam surowe spojrzenie i karzący ton głosu, który sprawił, że rumieńce pojawiły się na mojej twarzy. Już chciałam protestować, wyjaśniać dokładniej, aby odwrócić kota ogonem, ale wujo nie przerywał swojej mowy, tylko mówił dalej, a ja nie mogłam mu przerwać. Słuchałam więc opowieści, jak przez rok ćwiczył jedno słowo, patrzyłam na niego uważnie i nawet nie wiedziałam kiedy łzy pojawiły się w moich oczach. Gdyby ktoś mnie kazał ćwiczyć jedno słowo przez taki szmat czasu chyba bym umarła. Umarłabym w bólu i cierpieniu, dramatycznie opadając na podłogę chwytając się za serce, a moimi ostatnimi słowami byłaby prośba, aby oszczędzić tej katorżniczej pracy moim kuzynkom.
- Wujku przepraszam, już nie będę narzekać na sposób prowadzenia lekcji, ale proszę, nie podsuwaj tej myśli mojej nauczycielce - jęknęłam, ocierając policzki. - Przecież ja tego nie zdzierżę!
Naprawdę się wystraszyłam, że coś podobnego mogłoby mnie dotknąć, tym bardziej, gdyby moje słowa dotarły do mojej nauczycielki. Była bardzo surowa i bezwzględna, byłam niemal przekonana, że z radością podchwyciłaby słowa wuja, aby mnie ukarać. I cóż ja bym wtedy mogła zrobić? Nikt by mi przecież nie pomógł! Ani ojciec, ani wujo, nikt! Przełknęłam ślinę i zacisnęłam usteczka, patrząc na wuja wzrokiem zbitego kota, tym bardziej, gdy na moje barki padły kolejne karzące słowa.
- Ależ ja je rozwiązuje wuju, najlepiej jak potrafię - tym razem zaprzeczyłam od razu, nie zważając na to, czy wuj chciał dalej mówić. Wyrwało mi się, tak mocno się oburzyłam, aż prawie stałam. - Oh, numerologia? Zapamiętam i zaproponuję, dziękuję wujku.
Zdążyłam otrzeć oczy, nim przeszliśmy do sedna naszej rozmowy. Wróciliśmy do tematu Ministra Magii i mojego przodka. Tu już słuchałam uważnie, nie pozwalając sobie na to, aby coś innego zaczęło zaprzątać moje myśli. Nauczyciele zazwyczaj oszczędzali mi tak drastycznych opisów szczegółów, wuj i ojciec byli jedynymi osobami, które mogły zdradzić mi wszystkie sekrety naszego rodu. Nawet księgi, z których się uczyłam, miałam wrażenie, że były przystosowane dla dzieci z innych rodów, nie dla prawdziwej dziedziczki.
- Dlaczego zaprzestano oddawania kobiet za żony mężczyznom z naszego rodu? - zapytałam. - Słyszałam o tym, ale nie pamiętam, czy miało coś takiego miejsce w ostatnim czasie. I jak pozbywaliśmy się mugoli z naszych ziem?
Te dwie kwestie chyba zainteresowały mnie najbardziej. Gdybym miała wybór chciałabym wyjść za mężczyznę z mojego rodu, osobę, która będzie wiedziała co czuję i co jest dla mnie najważniejsze, która będzie miała te same poglądy jak ja. Nie mogłam mieć co do tego pewności jeśli chodzi o inne rody. A mugole? Byłam Rowlem, brutalność miałam we krwi i powoli ją poznawałam.
- Gdyby Damoclesa nikt nie ściągnął ze stanowiska, to my byśmy rządzili światem, prawda wuju? - zapytałam.
- Wujku przepraszam, już nie będę narzekać na sposób prowadzenia lekcji, ale proszę, nie podsuwaj tej myśli mojej nauczycielce - jęknęłam, ocierając policzki. - Przecież ja tego nie zdzierżę!
Naprawdę się wystraszyłam, że coś podobnego mogłoby mnie dotknąć, tym bardziej, gdyby moje słowa dotarły do mojej nauczycielki. Była bardzo surowa i bezwzględna, byłam niemal przekonana, że z radością podchwyciłaby słowa wuja, aby mnie ukarać. I cóż ja bym wtedy mogła zrobić? Nikt by mi przecież nie pomógł! Ani ojciec, ani wujo, nikt! Przełknęłam ślinę i zacisnęłam usteczka, patrząc na wuja wzrokiem zbitego kota, tym bardziej, gdy na moje barki padły kolejne karzące słowa.
- Ależ ja je rozwiązuje wuju, najlepiej jak potrafię - tym razem zaprzeczyłam od razu, nie zważając na to, czy wuj chciał dalej mówić. Wyrwało mi się, tak mocno się oburzyłam, aż prawie stałam. - Oh, numerologia? Zapamiętam i zaproponuję, dziękuję wujku.
Zdążyłam otrzeć oczy, nim przeszliśmy do sedna naszej rozmowy. Wróciliśmy do tematu Ministra Magii i mojego przodka. Tu już słuchałam uważnie, nie pozwalając sobie na to, aby coś innego zaczęło zaprzątać moje myśli. Nauczyciele zazwyczaj oszczędzali mi tak drastycznych opisów szczegółów, wuj i ojciec byli jedynymi osobami, które mogły zdradzić mi wszystkie sekrety naszego rodu. Nawet księgi, z których się uczyłam, miałam wrażenie, że były przystosowane dla dzieci z innych rodów, nie dla prawdziwej dziedziczki.
- Dlaczego zaprzestano oddawania kobiet za żony mężczyznom z naszego rodu? - zapytałam. - Słyszałam o tym, ale nie pamiętam, czy miało coś takiego miejsce w ostatnim czasie. I jak pozbywaliśmy się mugoli z naszych ziem?
Te dwie kwestie chyba zainteresowały mnie najbardziej. Gdybym miała wybór chciałabym wyjść za mężczyznę z mojego rodu, osobę, która będzie wiedziała co czuję i co jest dla mnie najważniejsze, która będzie miała te same poglądy jak ja. Nie mogłam mieć co do tego pewności jeśli chodzi o inne rody. A mugole? Byłam Rowlem, brutalność miałam we krwi i powoli ją poznawałam.
- Gdyby Damoclesa nikt nie ściągnął ze stanowiska, to my byśmy rządzili światem, prawda wuju? - zapytałam.
Gość
Gość
Rozpoznawał rumieńce oraz słone krople gromadzące się w kącikach oczu jego bratanicy, ale nie żałował w najmniejszym stopniu przeprowadzenia tej rozmowy. Nie był dla dziewczynki zbyt ostry - lekka nagana, praktycznie niezauważalna, krótka historyjka, mająca raczej uświadomić jej, jak wielkie miała szczęście, musząc po prostu zmagać się z wymagającą guwernantką. On, jako młodzik czerpał nauki od tyrana, a niepowodzenia prócz ogromem pracy domowej, okupował także praktyką powstrzymywania łez, czy choćby powzięcia głośniejszego, urywanego oddechu, gdy cienka witka smagała jego ręce. Stare, dobre wychowanie: oszczędzał ówczesnych metod swym córkom, pewny że Louvel także odchodzi od nich w procesie kształtowania Arleen.
-Nie mam najmniejszego zamiaru, moja droga - rzekł spokojnie - dla mnie to było piekło, a takiej uroczej istotki nigdy nie posłałbym tam specjalnie - zażartował, taktownie udając, że nie widzi ocieranych ukradkiem oczu, wygiętych ust i drżącego ciałka, siłującego się z nadmiarem emocji. Mała była niesamowicie emocjonalna - na to uwagę musiał zwrócić Louvlovi, gdyż popędliwość panienek Rowle nie w taki sposób powinna się objawiać. Mimo drobnych potknięć, Arleen prócz doskonałego pochodzenia posiadała i predyspozycje do bycia prawdziwą lady. Już teraz starała się mówić jak dama, jedynie zachowanie przypominało nieco kaprysy marudnego dziecka. Czy powinien oczekiwać więcej pokory i samodzielności od rozpieszczanego dzieciątka? Nie wydawało mu się.
-Jeśli chcesz mówić, Arleen, poczekaj, aż ja skończę - upomniał ją, kiedy przerwała mu w pół słowa. Uśmiechnął się jednak do dziewczynki - może psując efekt zasadniczego opiekuna, ale nie chciał broń Salazarze stać się dla swej bratanicy nielubianym krewnym. Miała jego lekcje (oraz samego Magnusa) wspominać przecież doskonale.
-Naciski społeczeństwa - odparł krótko, tym razem nie zamierzając rozwodzić się nad szczegółami - w małżeństwach zawartych w obrębie tego samego rodu częściej ujawniały się choroby genetyczne - dodał, jeszcze w miarę łagodnie, oszczędzając opowieści o chorych dzieciach, potworach strącanych ze skał - zabijano ich - odpowiedział na pytanie, równie treściwie co wcześniej, akcentując w dwóch słowach ostry przekaz, kontrastujący z niemalże czułym tonem.
-Gdyby Damocles Rowle nie pozwolił sobie na bunty, byłoby inaczej - sprostował. Nie byłoby Grindelwalda. Nie byłoby Zakonu Feniksa. Każdy brudny mugolak znałby swojej miejsce, u czarodziejskich stóp - [b]ale to jest właśnie odpowiedzialność za błędy i fatalne wybory. Chaos, z jakim musimy teraz się mierzyć - zakończył wywód, podając Arleen rękę i pomagając jej powstać z wielkiego, wygodnego fotela. Złożył pocałunek na jej drobnej dłoni - dziewczątka uwielbiały być traktowane jak dorosłe - i oddalił się ku prywatnym komnatom Louvvela, poinformowany o przybyciu pana dworu przez lojalnego sługę.
zt Magnus
-Nie mam najmniejszego zamiaru, moja droga - rzekł spokojnie - dla mnie to było piekło, a takiej uroczej istotki nigdy nie posłałbym tam specjalnie - zażartował, taktownie udając, że nie widzi ocieranych ukradkiem oczu, wygiętych ust i drżącego ciałka, siłującego się z nadmiarem emocji. Mała była niesamowicie emocjonalna - na to uwagę musiał zwrócić Louvlovi, gdyż popędliwość panienek Rowle nie w taki sposób powinna się objawiać. Mimo drobnych potknięć, Arleen prócz doskonałego pochodzenia posiadała i predyspozycje do bycia prawdziwą lady. Już teraz starała się mówić jak dama, jedynie zachowanie przypominało nieco kaprysy marudnego dziecka. Czy powinien oczekiwać więcej pokory i samodzielności od rozpieszczanego dzieciątka? Nie wydawało mu się.
-Jeśli chcesz mówić, Arleen, poczekaj, aż ja skończę - upomniał ją, kiedy przerwała mu w pół słowa. Uśmiechnął się jednak do dziewczynki - może psując efekt zasadniczego opiekuna, ale nie chciał broń Salazarze stać się dla swej bratanicy nielubianym krewnym. Miała jego lekcje (oraz samego Magnusa) wspominać przecież doskonale.
-Naciski społeczeństwa - odparł krótko, tym razem nie zamierzając rozwodzić się nad szczegółami - w małżeństwach zawartych w obrębie tego samego rodu częściej ujawniały się choroby genetyczne - dodał, jeszcze w miarę łagodnie, oszczędzając opowieści o chorych dzieciach, potworach strącanych ze skał - zabijano ich - odpowiedział na pytanie, równie treściwie co wcześniej, akcentując w dwóch słowach ostry przekaz, kontrastujący z niemalże czułym tonem.
-Gdyby Damocles Rowle nie pozwolił sobie na bunty, byłoby inaczej - sprostował. Nie byłoby Grindelwalda. Nie byłoby Zakonu Feniksa. Każdy brudny mugolak znałby swojej miejsce, u czarodziejskich stóp - [b]ale to jest właśnie odpowiedzialność za błędy i fatalne wybory. Chaos, z jakim musimy teraz się mierzyć - zakończył wywód, podając Arleen rękę i pomagając jej powstać z wielkiego, wygodnego fotela. Złożył pocałunek na jej drobnej dłoni - dziewczątka uwielbiały być traktowane jak dorosłe - i oddalił się ku prywatnym komnatom Louvvela, poinformowany o przybyciu pana dworu przez lojalnego sługę.
zt Magnus
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Biblioteka
Szybka odpowiedź