Wydarzenia


Ekipa forum
Korytarz w lewym skrzydle
AutorWiadomość
Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]14.03.17 18:45
First topic message reminder :

Korytarz w lewym skrzydle

Do korytarza prowadzi jedno z rzadko uczęszczanych wejść do zamku, choć przez jego wnętrze na co dzień przetacza się chmara uczniów. Wysokie schody pozwalają dostać się na wyższe partie zamku, a odnogi korytarzy prowadzą prosto do sal, w których wykłada się numerologię, mugoloznastwo oraz starożytne runy. Ściany ozdabiają liczne portrety, przedstawiające głównie martwą naturę i zwierzęta, choć pośród nich ukrył się również rudy celtycki wojownik, przezwyciężający magią szarżującą na siebie kelpie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz w lewym skrzydle - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]15.08.24 11:03
Choroba obrazów? Magiczna żywica? Delikatne odświeżenie? Spoglądam na tutejszych mieszkańców z pewnym powątpiewaniem; któremu zaufać? Czarodziej wydaje się być porządnym autorytetem, ale może magia tej gęsi wykracza po zwykłą umiejętność mówienia?
- Czy pawie wylatują do cieplejszych krajów? Może w innym obrazie zdążyły zmarznąć - stwierdzam, wzruszając ramionami, szukając jakiegoś w miarę logicznego wyjaśnienia. Z drugiej jednak strony, czy w świecie płócien cokolwiek jest logiczne? Albo czy w różnych ramach panuje inna temperatura? Przyznam, że nad tym w sumie nigdy się nie zastanawiałam, choć to musi być niezwykle ciekawe zagadnienie pod kątem teorii magicznych. Rozmawiać o tym z profesor od transmutacji, a może lepiej zwrócić się do malarzy?
Dochodzą do mnie gdzieś strzępki rozmów zza obrazu, przerzucanie się rozwiązaniami, wszystkimi wątpliwej jakości, ale hej - coś musi wreszcie zadziałać, prawda? Sytuacja wcale się nie pogarsza, wszystko jest pod kontrolą, wszystko jest…
Wzdrygam się i podskakuję na dźwięk wysokiego krzyku Hypatii, wołającej za bratem. Nie widzę go nigdzie na łące, za to w korytarzu rzeczywiście zjawia się kolejny ptak.
- Bartemiusie? - wołam przez uchylone drzwi, wychylając się nieco ponad głową numerologa, by sprawdzić, czy Crouch tam nie utknął. Jeszcze tego brakowało, byśmy poutykali w innych ramach.
Patrzę pod nogi, obserwując jak Mildred i Mitch próbują wypełnić wyblakłą plamę kredkami. Trochę powątpiewam, że to zadziała, ale lepszy ten sposób, niż żaden. Oboje mają niezwykły talent, temu nie mogę zaprzeczyć, tylko czy to wystarczy, by naprawić obraz… olejny? akrylowy? Nie, nie znam się na technikach, w podziwianiu sztuki skupiając się raczej na tym, czy przemawia do mojej duszy, a nie na prawidłowości nakładania warstw farby.
- Lateo! Lateo! - podpowiadam dziewczynom, kiedy Hypatia podsuwa pomysł z rzuceniem zaklęcia. Zdążyłam poznać je dobrze w niedawnym czasie, ćwicząc się w korytarzu na czwartym piętrze, gdzie przy bibliotece rozciągają się rzędy obrazów. Jako że do Hogwartu dołączyłam rok wcześniej od rówieśników, miałam więcej czasu, by zgłębiać się w teorie magiczne. Nie, żeby nauka czarów miała w tym priorytet, ale sama transmutacja na tyle mnie zainspirowała, by znacznie wyprzedzać materiał. No ale ten pomysł brzmi też trochę jak szalony, bo co, jeśli nie zadziała? A może w ogóle zamknie nas tu na wieczność?
Wzdycham ciężko, czując się bezradną. Co jeszcze mogę zrobić, skoro po drugiej stronie nikt mnie nie słyszy, a tutejsi rabini nie są zgodni?
- Póki oni szukają rozwiązania, mogę się tu trochę rozejrzeć, prawda? - zwracam się do mieszkańców obrazu, przenosząc spojrzenie z gęsi, to na numerologa. Nie czekając długo na ich odpowiedź, wycofuję się o kolejne kilka kroków, by zaraz ruszyć ku domkowi położonemu na końcu ścieżki. - Idziesz, Bart? - rzucam jeszcze, oglądając się przez ramię, jakby jednak miał ochotę zrobić coś ciekawego w tym jego nudnym życiu. Skoro już tu jestem, dlaczego nie poznać nie-życia malarstwa od podszewki?



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]16.08.24 10:30
Pomysł z trzymaniem obrazu wydawał się dobry, ale do czasu.
Zerknął na Irytka, który zadowolony, że może podpowiedzieć coś uczniom zaczął udzielać rad. Nawet Kenneth wiedział, że nie należało ich słuchać.
-Nie będę rzucać tu Confringo! - Ofuknął Deirdre, która zaczynała łączyć panikę ze swoją pozycją. -To biegnij po nauczyciela. - Przynajmniej będzie trochę spokojniej. Ciężko mu było myśleć jak wszyscy dookoła krzyczą, wołają i panikują. Łajnobomba, która szczypała w oczy i drażniła gardło w niczym też nie pomagała.
Paw na obrazie przechylił głowę, przyglądał się im uważnie, a chłopak zmrużył oczy. Coś mu tu śmierdziało i nie była to łajnobomba. Nim zdążył podzielić się swoją myślą, z kolegą, ptak wychylił się i dziabnął go w palec. Wtedy nagle Barty zniknął.
-O cholera… - Zawołał zaskoczony takim obrotem zdarzeń. Odskoczył od obrazu jak tylko kolejny ptak wyleciał. Szybko doszedł do wniosków takich samych jak inni. Obraz zastępował swoje malunki ludźmi. Podniosła się kolejna wrzawa.
-Zamknąć się wszyscy! - Zawołał już srogo poirytowany patrząc jak dwójka w obrazie stara się coś zdziałać. Tak to wyglądało z jego perspektywy. -Deidre poszła po nauczyciela, można spróbować jeszcze złapać konserwatora. Poza tym, trzeba sparaliżować te durne pawie. Jakieś pomysły na zaklęcia? - Spojrzał po reszcie zbieraniny na korytarzy -I błagam, nie maluj już po tym obrazie, bo zaraz jeszcze namalowane gęby nam będą gderać nad uchem. - Zwrócił się do Mildred, a potem wskazał na naburmuszonego mężczyznę z obrazu. -Aresto momentum, mamy? Co jeszcze? - Szukał w pamięci zaklęć jakich się uczyli na Obronie albo Urokach, coś co mogło wpłynąć na latającego, namalowanego ptaka. Nic innego jednak nie przychodziło mu do głowy, co zdawało się, że mógłby rzucić i możliwe, że nawet mu wyjdzie. -Spróbuję. - Zwrócił się do Mesliande, która zaczynała jakoś myśleć. Zerknął na Mitcha. -Zostaw te kredki i chodź. Pomożesz mi z tym głupim ptakiem! - Wskazał na szybującego pawia, który zdawał się z nich kpić, jakby jawnie rzucał im wyzwanie. Wycelował w niego różdżką. Co może pójść nie tak? Nie będzie go przecież łapać gołymi rękoma.
-Aresto momentum! - Zawołał licząc na to, że pomysł wypali.

|Rzucam zaklęcie Aresto Momentum


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]16.08.24 10:30
The member 'Kenneth Fernsby' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 92
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz w lewym skrzydle - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]26.08.24 18:02
Deirdre oddaliła się od grupy. Odgłos jej kroków zlał się z hałasem wywołanym dziesiątkami poruszających się w chaosie uczniów. Jakiś wysoki Gryfon nieopatrznie na nią wpadł i popchnął, potrąciła ją także drobna Puchonka, która w panice próbowała uciec do łazienki dziewczyn. Irytek chętnie podążył za swoją oprawczynią z rana; z góry wyśledzenie sylwetki panny Tsagairt nie było dla ducha specjalnym wyzwaniem.
A kto to ucieka? Buuu! – Irytek wył w ślad za czarownicą. W jego dłoni pojawiła się kolejna łajnobomba, która wywołała jeszcze większy popłoch wśród młodszych uczniów. Kadry profesorskiej nigdzie nie było widać.
Szkic poczyniony ręką Mildred nie wywołał pozornie żadnych zmian w obrazie, jednak gdy do pracy dołączył Mitch z kolorami i uzupełnił niewielki fragment ubytku – coś zaczęło się dziać. Ci, którzy stali najbliżej obrazu mogli usłyszeć ostatnie słowa gęsi, a jeśli któreś z nich nachyliło się bliżej płótna – dźwięk stał się wyraźniejszy, dało się także usłyszeć głos Evandry i numerologa. Naprawa kawałka obrazu – choć amatorska – przyniosła pozytywny efekt, a pozostałe białe plamy przestały się rozrastać. Wciąż jednak czekały na wypełnienie.
Przytomna reakcja Melisande i sprawny ruch różdżką przyniosły spodziewany efekt: zapach łajnobomby rozmył się, przegnany intensywnym aromatem róż. Kwiecista aura rozlała się po korytarzu, przynosząc wyraźną ulgę udręczonym zmysłom, stojący bliżej uczniowie powitali tę zmianę z ulgą – zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Irytek, jak upierdliwy cień, podążał za oddalającą się Deirdre.
Bartemius płynnie opuścił obraz numerologa, znalazł się na polnej łące. Po przejściu przez drzwi znalazł się nieopodal Evandry, czarodzieja i gadającej gęsi. Ta ostatnia skomentowała jego pojawienie się krótkim “gę!”. Numerolog potarł czoło, bardzo strapiony i zmęczony.
Idźcie – zgodził się z pomysłem Evandry i usiadł na ziemi. – Ja tu chwilę posiedzę. Kiedyś… – zmarszczył brwi, nagle zamyślony – kiedyś chyba tam ktoś mieszkał? Tak… coś mi się tak wydaje, ale nie jestem pewien kto taki.
Słowa czarodzieja znów były słyszalne dla osób z korytarza, jednak tylko tych, które znajdowały się tuż przy obrazie.
Polna ścieżka zdawała się długa i krótka zarazem. Evandra wraz z Bartemiusem (jeśli zdecydował się podążyć za koleżanką) mogli odnieść wrażenie, że zmierzają w stronę chatki od co najmniej godziny, ale nim ogarnęła ich fala całkowitego zniechęcenia – coś się zmieniło. Nastąpił przeskok, niespodziewany, dziwny, a oddalony o kilometry domek nagle, wpół jednego kroku, pojawił się tuż przed nimi. Drewniane, skromne drzwi były uchylone do wewnątrz, zapraszając nieśmiało uczniów do środka, a ciche pochrapywanie sugerowało, że właściciel przybytku pogrążony był w głębokim śnie.
Tymczasem na korytarzu Kenneth sprytnie sięgnął po jedno z podstawowych zaklęć spowalniających – magia skłębiła się zgodnie z jego wolą i uderzyła w kołującego pod łukowatym sklepieniem pawia. Ten zwolnił wyraźnie, jego skrzydła ledwie poruszały się w miejscu, sylwetka zaczęła opadać jakby uchodziła z niej cała magia. Im bliżej posadzki się znajdował, tym prościej było dostrzec kunszt malarski – głębię kolorów w piórach, sposób zarysowania detali… I lekką przezroczystość właściwą duchom lub iluzjom.

Mistrz gry przeprasza za opóźnienie; już wracamy do płynnej rozgrywki.
W tej turze możecie wykonać dowolną (fabularnie logiczną) ilość akcji.

Czas na odpis: do 2 września włącznie
Adriana Tonks
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz w lewym skrzydle - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]29.08.24 16:27
- Nie znam się na pawiach, a na obrazach owszem! - odparowała w stronę Hypatii, zaraz jednak wracając wzrokiem do płótna, które dzięki staraniom Mitcha wypełniało się powoli kolorami. Bez pytania poczęstowała się brązową kredką, uzupełniając braki; porzuciła co prawda estetykę i dokładność na rzecz szybkości, ale wprawne palce radziły sobie doskonale ze znajomym zajęciem. Zajęta obrazem nawet nie dostrzegła zmiany w zapachu powietrza, ani jęków Melisande, w pewnej chwili jednak pośród hałasu korytarza usłyszała zupełnie nowe dźwięki. Ręka trzymająca kredkę zamarła w połowie, a wzrok dziewczyny powędrował wyżej, wpatrując się w postaci na obrazie.
- Ten obraz gada. Ta gęś gada – powiedziała z niedowierzaniem, przenosząc spojrzenie na Mitcha, jakby chciała się upewnić, że nie dostała jakichś omamów. Przysunęła się bliżej, prawie wciskając ucho w płótno i zmarszczyła brwi, by po chwili szeroko rozszerzyć oczy. - Słyszę Evandrę! - ścisnęła kolegę za ramię, znów szukając u niego potwierdzenia. - I jakieś obce głosy... - nasłuchiwała dalej, ale harmider wywołany krzykami uczniów i zamieszaniem spowodowanym przez Irytka znacznie utrudniał wyłapanie wszystkich słów. - Coś o bystrym malarzu – to pewnie o niej samej, ale po co gęś miałaby o niej opowiadać? - jakiejś chorobie - no ale chora to ona zdecydowanie nie była - i o jakiejś... żywicy? - spojrzała bezradnie na pozostałych. Jedyne, co kojarzyło się jej z żywicą, to wykorzystanie jej w farbach oraz jako spoiwa do łączenia ze sobą większych fragmentów obrazu. Czy to naprawdę byłoby aż tak proste? Zamalować wyblaknięte fragmenty i zabezpieczyć żywicą? To mogłoby pomóc obrazowi, ale co ze znajdującymi się tam Evandrą i Bartemiusem?
Jej rozmyślania przerwał kolejny głos, tym razem o wiele wyraźniejszy; z uchem niemal przy samym płótnie i oczami zezującymi w górę dostrzegła, że wypowiadał je mężczyzna z obrazu i najwyraźniej skierowane były do uwięzionych w środku uczniów, którzy zamierzali chyba dokładniej zbadać swoje otoczenie.
- Aaaaa! - jęknęła, kompletnie rozbita i zdezorientowana. - Gęś z obrazu mówi o ochronie obrazu żywicą, a wymalowany jak żywy paw zaraz nam narobi na głowę. To jakaś magiczna menażeria czy szkoła!? - zawołała, ledwie powstrzymując się, by z irytacji nie nagryzmolić na płótnie jakiegoś obrazoburczego i wulgarnego rysunku. Kryzys na szczęście minął równie szybko, jak się pojawił i trzy oddechy później panna Crabbe znów przybrała swoją artystyczną maskę, zaciskając palce wciąż trzymanej kredce. - Pomożesz Kennethowi zagnać go do środka? - zapytała Mitcha, celując jednocześnie kredką w powoli opadającego pawia. - Jesteście chłopakami, znacie się na ptakach... i takich tam, nie? A może powinniśmy mu domalować panią pawiową i wtedy sam wleci w płótno? - dywagowała, wpadając na coraz dziwniejsze i coraz bardziej absurdalne pomysły, ale w obecnej sytuacji czuła się absolutnie usprawiedliwiona.
Jej z pozoru głupi pomysł z domalowaniem braków na obrazie zadziałał, więc może paw też okaże się wystarczająco naiwny. Albo skoro obraz i tak już gadał, może go po prostu zapytać o radę?
- Ekhem – zwróciła się do kolorowego płótna z łąką. - Halo? - skupiła spojrzenie na gęsi, bo paradoksalnie rozmowa z nią wydawała się bardziej normalna niż z Evandrą czy Bartemiusem, którzy zresztą i tak byli najwyraźniej zajęci eksploracją domku. - Czy możecie nam oddać naszą koleżankę i kolegę? Albo powiedzieć, jak ich wydostać? - postukała w ramę obrazu, chcąc dodatkowo zwrócić na siebie uwagę.
Mildred Crabbe
Mildred Crabbe
Zawód : Stażystka w Departamencie Transportu Magicznego
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 6
UROKI : 5
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12313-mildred-laurentia-crabbe https://www.morsmordre.net/t12316-allen#378476 https://www.morsmordre.net/f470-city-of-london-flemish-street-17 https://www.morsmordre.net/t12314-mildred-laurentia-crabb#378378
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]31.08.24 9:43
Zamierzała jak najszybciej znaleźć nauczyciela albo innego dorosłego - nie dała się więc powstrzymać Hypatii, najwyraźniej próbującej uzyskać od niej pomoc po tych haniebnych oskarżeniach o niezgodne z regulaminem działania. Jak trwoga to do Merlina, tak, tak to zawsze bywało. - Lateo - odparła na żądanie Crouchówny sucho i krótko, oczywiście, że znała podręczniki na kilka lat do przodu, nawet jeśli nie miała zielonego pojęcia, jak takiego uroku się używa. Później - zniknęła w tłumie, zamierzając przejść przez korytarz i za zakrętem udać się do pokoju nauczycielskiego w tym skrzydle, gdzieś za salą do starożytnych run. Do głównej siedziby profesorów dobiec by nie zdołała. Z niezadowoleniem przyjęła pierwsze popchnięcie jakiegoś rosłego chłopaka z czerwonym krawatem, rzuciła mu karcące spojrzenie, zastanawiając się, czy go nie zatrzymać i nie upomnieć, ale czas ją naglił. Musiała jak najszybciej znaleźć kompetentnego dorosłego, który opanuje chaos na korytarzu, a przede wszystkim zadba o ochronę wspaniałych dzieł na nim wiszących. A, no i oczywiście, o powrót z malarskiego świata uczniów, tak, to też było ważne.
Zaciskając dłonie w pięści wytrwale przeciskała się przez tłum, ale niewielka postura nie sprzyjała siłowym rozwiązaniom; ktoś ją popchnął, ktoś szturchnął łokciem, raz prawie się wywróciła, gdy przebiegła obok niej w panice grupka niemal ją stratowała, lecz to nie towarzysze nauki byli najgorsi, a przeklęty Irytek, postanawiający najwyraźniej uprzykrzyć jej dzień do granic możliwości.
- Przestań, takie nękanie jest wbrew dwunastemu punktowi szkolnego regulaminu! - zawołała przez ramię zdecydowanym - jak na drobną kilkunastolatkę - tonem, dalej prąc przed siebie do przodu. - Zaraz zjawi się tu Krwawy Baron i zrobi z tobą porządek. Pamiętasz, jak przed nim uciekałeś rano? - dodała jeszcze, wspinając się na wyżyny przestrogi; nie uciekała, a wzywała pomoc, w odróżnieniu od tego głupiego ducha...który skądś wytrzasnął łajnobombę. Wisząca w powietrzu - dosłownie - groźba tylko przyspieszyła jej ruchy; ostatnim, czego chciała, to oblanie śmierdzącą mazią. Gdy korytarz się nieco rozluźnił i znalazła się za zakrętem, już biegła - to też chyba było wbrew regulaminowi - chcąc jak najszybciej dotrzeć do drzwi gabinetu, słysząc już poświst goniącego ją ducha. Wpadła przez nie bez pukania, od razu czując wyrzuty sumienia, musiała jednak umknąć przed potencjalnym atakiem Irytka.
- Prze-przepraszam, najmocniej, ale mamy sytuację awaryjną i potrzebujemy pomocy... - wyjąkała szybko, przejęta nie tylko całą sytuacją, ale głównie brakiem dobrych manier, rozglądając się uważnie dookoła, z nadzieją, że dostrzeże ulubioną nauczycielkę historii magii. Albo, kto wie, samego Binnsa, w którym skrycie się podkochiwała.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]01.09.24 13:39
I właśnie dlatego nie przepadałem za dzieciakami w arystokratycznych rodzin. Cały czas, nie zależnie od sytuacji zadzierali nosa, wyżej srali niż dupę mieli, no nic nie było bardziej wkurzającego.
- Słuchaj, zamiast się wygrażać tatusiem, może być cos zrobiła? Bo jak na razie jesteś pierwsza do grożenia i panikowania, ale jakoś nie widzę abyś cokolwiek zrobiła, żeby bratu pomóc! - rzuciłem zirytowany w kierunku Hypatii.
Tego mi jeszcze brakowało, żeby mi tu wrzeszczała nad głową. No naprawdę! Pokręciłem głową starając się na nowo zapanować nad swoimi emocjami, po czym przeniosłem spojrzenie na obraz.
- Nikt, nikogo nie zabija, widzisz? - wskazałem na fragment, który ja i Mildred zapełniliśmy kolorem, patrząc na MelisandeKorozja jakby się zatrzymała. - odparłem już spokojnie, z zadowoleniem przyjmując fakt, że chociaż moje działanie nie było do końca tak w stu procentach przemyślane, to jednak sprawiło, że w tej beznadziejnej sytuacji, stało się coś dobrego.
Nie zmieniało to jednak faktu, że nie byłem tak do końca pewny czy chce kontynuować uzupełnianie kolorów. Mieliśmy tylko moje kredki, które z całą pewnością nie zostały użyte do namalowania tego obrazu. Może w tym momencie udało mam się szczęśliwie zatrzymać dalsze „psucie” się obrazu, jednocześnie w ten sposób ratując życie Evandrze i Bartemiusowi, ale czy dalsze takie działanie przyniesie takie same skutki? Nie byliśmy w stanie użyć Lateo, żadne z nas raczej nie potrafiło go rzucić. Owszem, czytałem o nim, pochłaniając książki do transmutacji, ale nie zmieniało to faktu, że nie mając wiedzy praktycznej nie mogłem go użyć. Mogłem spróbować, owszem, ale podejrzewałem, że tylko narobiłbym gorszego dziadulu.
Przestałem jednak o tym wszystkim rozmyślać w momencie kiedy dotarły do mnie słowa Mildred.
- Co?? - zrobiłem wielkie oczy, po czym nachyliłem się do obrazu – Ale nie, nie dotykaj go. - złapałem ją lekko za ramię, tym samym odsuwając ją od płótna, tylko tego brakowało, by ją też wciągnęło – Ale tak...masz racje...faktycznie, coś słychać. - dodałem po chwili kiwając głową i bardziej wytężając słuch, co było nie lada wyzwaniem przy tym całym hałasie panującym na korytarzu.
Choroba? Żywica? O co w tym wszystkim chodziło? Czułem jak powoli zbliża się ból głowy od tego całego myślenia o tym wszystkim, ale zignorowałem to. Należało działać, a nie stać bezczynnie. Deirdre gdzie zniknęła, chyba poleciała po pomoc dorosłych jednocześnie zabierając za sobą Irytka, dzięki Melinowi, więc było mi łatwiej się skupić. Zacząłem wertować w głowie stronice książek, które zdążyłem już przeczytać na temat obrazów, dziękując sobie teraz za fotograficzną pamięć.
- Czekaj...tak to ma sens! - zawołałem nagle ożywiony – Jest coś takiego! - spojrzałem na MildredMagiczna żywica...używa jej się do zabezpieczenia różnych rzeczy, też właśnie obrazów. - pokiwałem głową uśmiechając się szeroko, ale po chwili ten uśmiech zniknął – Ale nie mam czegoś takiego...nawet nie wiem gdzie to znaleźć...no bo trzeba by było odmalować obraz, ale nie kredami, tylko farbami i nałożyć żywice...tak mi się wydaje w każdym razie. - powiedziała na nowo przenosząc spojrzenie na obraz.
Zapał sprzed chwili wyparował. Co z tego, że wiedziałem co trzeba zrobić jak raz, nie miałem materiałów, a dwa, wystarczających umiejętności.
- A żeby to szlak trafił… - pokręciłem głową zrezygnowany, w tym momencie słysząc KennethaNo nic innego nam w tym momencie nie zostało. - wzruszyłem lekko ramionami, po czym schowałem kredki i sięgnąłem po różdżkę – Myślę, że to tak nie zadziała, ale możesz spróbować. - mimowolnie spojrzałem na Mildred z rozbawieniem – Ale faktycznie, ptaki możesz zostawić nam. - dodałem, po czym skierowałem różdżkę, na drugiego ptaka. - Arresto momentum!




Ostatnio zmieniony przez Mitch Macnair dnia 01.09.24 13:41, w całości zmieniany 1 raz
Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]01.09.24 13:39
The member 'Mitch Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 29
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz w lewym skrzydle - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]02.09.24 11:01
Lateo, przynajmniej teraz Hypatia znała inkantację zaklęcia. O więcej nie zamierzała już panny Tsagairt pytać, była na nią już wystarczająco zła. Ulgą było jednakże to, że to za nią poszybował Irytek, pozostawiając resztę w granicach świętego spokoju. Serce Hypatii wciąż drżało, w końcu Bartemius dalej tkwił w obrazie. Zielone spojrzenie przesunęło się więc w stronę Mildred i Mitcha; na tą pierwszą spojrzała jeszcze z resztkami łagodności, jednak impertynencja tego drugiego zagotowała błękitną krew.
— Bardzo chętnie, żebyś wiedział! — niedługo później zacisnęła mocno zęby, w kilku krokach dostając się do rysującej parki. Było w tym coś... nieprawidłowego, coś zakazanego i nawet zapach róż, który zastąpił nieprzyjemny odór łajnobomby nie poprawił sytuacji. Coś ścisnęło Hypatię w żołądku, naprawdę potrzebowała teraz otuchy, którą mógł dać jej tylko Bartemius. On wiedział, z czym kojarzyły jej się róże. Jemu zapewne przywoływały te same wspomnienia.
— Barty! — pojawienie się sylwetki brata skutecznie zmusiło ją do zajęcia miejsca przy wolnym fragmencie od razu. Dzięki temu słyszała gęsi, nawet tego dziwnego numerologa. Stojąca niedaleko Mildred na chwilę skupiła całą uwagę Hypatii, która w pewnym momencie, pchana chyba desperacją, przestąpiła ku niej kolejny krok, aby zwrócić się do niej szeptem.
— A jakbyśmy my zmieniły się w gęsi i spróbowały wlecieć w obraz? — pomysł był... Nietypowy, mówiąc zupełnie łagodnie. Szalony i głupi, używając odpowiednich do jego poziomu określeń. — Te pawie skądś musiały wyjść, Barty też musiał jakoś dostać się do środka, a trzymał obraz tego numerologa, może tam coś jest? — spytała, w panice poszukując jakiegoś rozwiązania na tu i teraz. Później przecież mówili o jakiejś magicznej żywicy, ale skąd ją dostać? Na Pokątnej na pewno był jakiś sklep, może nawet kilka, ale taka podróż nie wchodziła w grę. Zagryzła policzek od środka, na sekundę obracając się w kierunku pustego obrazu z numerologiem. — Co z tą żywicą? Wiesz, z czego jest zrobiona? Może... uda nam się zrobić chociaż coś podobnego? Profesor Slughorn to mój wuj, na pewno nam pomoże — im dalej w las, tym spokojniej, łagodniej i nawet bardziej uroczo mówiła. Chociaż nie padło słowo przepraszam, postawa Hypatii wskazywała na to, że było jej naprawdę żal i chciała jednak odbudować jakoś relację, przynajmniej z Mildred. Gdzieś za jej plecami strzeliły zaklęcia. Słyszała głos Mitcha i Kennetha chyba też, może oni jakoś wybawią ich z pawiowego... Zagrożenia? Tymczasem Hypatia zdecydowała się jednak podejść do obrazu numerologa i przyjrzeć mu się z uwagą, w poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki.

| spostrzegawczość


These things that you're after, they can't be controlled.
This beast that you're after will eat you alive
And spit out your bones

Hypatia Crouch
Hypatia Crouch
Zawód : debiutantka
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
divinity will stain your fingers and mouth like a pomegranate. it will swallow you whole and spit you out,
wine-dark and wanting.
OPCM : 5 +2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 2 +3
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Jasnowidz

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12296-hypatia-crescentia-crouch#377992 https://www.morsmordre.net/t12301-nuntius#378115 https://www.morsmordre.net/t12332-hypatia-crouch#379076 https://www.morsmordre.net/f243-city-of-london-pallas-manor-siedziba-rodu-crouch https://www.morsmordre.net/t12303-skrytka-nr-2626#378117 https://www.morsmordre.net/t12302-hypatia-crouch#378116
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]02.09.24 11:01
The member 'Hypatia Crouch' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 38
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz w lewym skrzydle - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]03.09.24 9:22
Walił na oślep, bo tyle mu zostało w całej tej przedziwnej sytuacji w jakiej się znaleźli. Nie wiedział co zadziała, a co spali na panewce. Robiło się coraz dziwaczniej. Kolejne osoby znikały w obrazach, malowane pawie latały nad ich głowami i chyba nawet Irytek nie potrafił wymyślić lepszego żartu, bo sobie odpuścił na parę minut dokuczanie bandzie dzieciaków.
Energia magiczna zawibrowała wokół różdżki, sprawiła, że zaklęcie zadziałało tak jak chciał. Trafiony ptak zaczął opadać w dół, powoli, dzięki czemu mógł się dokładniej przyjrzeź temu jak wyglądał. Niczym tkany w pajęczyny, lekko prześwitujący jak duch lub iluzja. Tym ostatnim musiał być, bo jak inaczej malowana istota miała się przemieszczać poza obrazem? Wszyscy wiedzieli, że malunki przechadzają się między ramami ale nie poza nimi. Nie mogły od tak przeniknąć do ich świata lub oni sami do płótna. A jednak Evandra i inni właśnie przemierzali nieznane płótna starając się - tak zakładał - odnaleźć drogę wyjścia.
Mitch podchwycił jego działanie i sam zaczął celować w stronę ptaków. Skinął mu głową w podzięce za dołączenie i sam również celował dalej w latające ptaki. Co potem z nimi zrobi? Nie miał pojęcia.
Czy da się je wsadzić do płótna? Czy i jak to zrobić? Będzie martwił się tym później, teraz należało zwyczajnie działać.
-Arresto momentum! - Wypowiedział inkantację celując dalej w pawie. - Nie mam pomysłu co dalej! - Zawołał do Macnaira szczerząc przy tym zęby. On tam się dobrze bawił kiedy reszta panikowała. Coś mu mówiło, że w szkole nie pozwolą na to, aby dzieciaki siedziały w płótnach. Nauczyciele na to nie pozwolą. W końcu to Hogwart to diaska!

|Rzut na Arresto momentum


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]03.09.24 9:22
The member 'Kenneth Fernsby' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 68
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz w lewym skrzydle - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]03.09.24 18:14
Wargi Evandry zdawały się składać w to samo zaklęcie o którym mówiła już dwukrotnie. Doprawdy czy ktokolwiek w ogóle słuchał tego, co mówiła? Gniewnie zmarszczyła brew nieprzyzwczajona do takiej ignorancji - właściwie nie zamierzając jej akceptować. Ale na razie skupiła się na rozwiązaniu zadania kątem ucha - obserwując działania Kennetha wyłapując głos z obrazu.
- Jeszcze. - skomentowała krótko bez wiary spoglądając na te bazgroły których dokonywali nie wierząc, że potrafili to zrobić właściwie, przecież to były wiekowe obrazy, nie jakieś rysunki w notesie. Wysłuchała słów Mitcha marszcząc brwi. W końcu rozejrzała się wokół patrząc na pawia, szczęśliwie oczy nie łzawiły jej już od odoru łajnobomby.
- Accio, spróbujcie Accio, jeśli to nie do końca żywe istoty, a tylko magią ożywione, to może zadziała. - zaproponowała Kennethowi, nie zmieniając właściwie swojego miejsca wcale, marszcząc odrobinę brwi. O czym mówili, o żywicy tak? Cóż, nie szkodziło spróbować, może gdzieś znajdowała się jakaś.
- Accio magiczna żywycia. - wybrała okręcając różdżką w odpowiedni sposób.


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]03.09.24 18:14
The member 'Melisande Travers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 67
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz w lewym skrzydle - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz w lewym skrzydle [odnośnik]03.09.24 18:19
Znajdywał lekkie pocieszenie w tym, że nie był już sam. Nigdy nie zastanawiał się jak samotny był świat obrazów, ich bohaterów i gwiazd pejzaży. Gdy zamienił się miejscami z nieszczęsnym pawiem, został sam. On i jego istnienie-nieistnienie, trudno do określenia stan materii, który wymykał się podstawowym prawom fizyki i magii. On i jego niesforne myśli, które krążyły wiele mil przed jego krokami, wręcz niemożliwe do osiągnięcia i spełnienia. Gdy zobaczył otwarte drzwi, zauważył szanse i nie poświęcił wiele myśli – ruszył przed siebie. Jego nagrodą było towarzystwo, przyjaciółka niedoli i malarskich podróży.
Evandro – przywitał się z ulgą, rozglądając się wokół przedstawionego świata obrazu. – Jak widać nawet na końcu świata można znaleźć pobratymce.
Świat stał się trochę mniej samotny, ale zdecydowanie nadal za mały, wręcz klaustrofobiczny, chociaż wydawał się zarazem nigdy nie mieć końca. Paradoks sytuacji, w której się znaleźli nie przestawał zaskakiwać. Czy każda strona obrazu pozwala udać się do innego dzieła sztuka? Połączone ze sobą starodawną magią, której nie mógł nawet udawać, że rozumie. Miał w domu setki obrazów, portrety przodków, które czasem z srogością, inne z czułością, przyglądały się następnym jego krokom. Podobne oczy śledziły teraz jego nienaturalne ruchy, gdy wzrok jego młodszej (o kilka minut!) siostry nie odpuszczał jego sylwetki.
Hypatio, nie dotykaj obrazów i uważaj na ptaki, przez to stworzenie wylądowałem w obrazie – poinstruował siostrę jak na starszego brata przystało. Gorszy od jednego Croucha w arcydziele malarskim, byłyby dwa Crouche. Prócz tego ufał jej, że znajdzie ona sposób, by go stąd wydostać. Pomysłem, sprytem albo przekupstwem, ale znajdzie. Spojrzał na nią ostatni raz, lecz zaraz czekał go kolejny etap przygody; w tym momencie mógł zrozumieć wszelką gryfońską głupotę, z którą przyszło zmierzyć mu się ostatnimi laty.
Chodźmy – zgadza się, gdyż istniało mało rzeczy, których nastoletni chłopcy nie zrobiliby dla półwili. Przygoda, a może zbliżający się ratunek, nie był jedną z nich. Początkowo sądził, że droga prowadzi donikąd i zostaną pochłonięci przez nicość. Wtedy przed jego oczami pojawił się skromny domek, przytulne i nieeleganckie miejsce, które zarazem było jedyną drogą do przodu. Jego uszu dobiegło ciche pochrapywanie, właściciel domu nie spodziewał się gości. Mógł być zarazem przyjemnym staruszkiem i przedstawicielem diabła, ograniczała go tylko ludzka kreatywność. Przestąpił po cichu próg domu, rozglądając się po dostępnym otoczeniu. Następnie ponownie skierował swoją uwagę na Evandrę i gestami zapytał, czy budzą śpiącego jegomościa. Mieli do wyboru misje szpiegowską i dyplomatyczną, dwie równie ekscytujące ścieżki.


Spostrzegawczość
Bartemius Crouch
Bartemius Crouch
Zawód : Aspirujący filozof, przyszły znawca prawa, stażysta w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
As humanity gazed upon stars and proclaimed if heavens would not come to us, we would reach heavens ourselves.
OPCM : 10
UROKI : 12 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 8 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11933-bartemius-crouch https://www.morsmordre.net/t11959-apate https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12145-skrytka-bankowa-2587

Strona 15 z 16 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16  Next

Korytarz w lewym skrzydle
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach