Durham 1942
AutorWiadomość
Dość okazały dworek w Durham było idealnym miejscem dla trójki wyrostków szukających niemal jak ćma światła kłopotów. Zrządzeniem losu to konkretne rodzeństwo od zawsze się wyróżniało. Ciche nigdy nie było, czego dowody można było codziennie tam uświadczyć. Niekoniecznie byli też ponurzy, w czym upewnić może przemoczona suknia i zbełtana powierzchnia rzeki. Te różnice miały swoje dobre i złe strony, ale dzieciom, którymi jeszcze wtedy byli w żaden sposób przeszkadzać to nie mogło.
- To nie jest dobry pomysł Craig. - Stwierdziła szeptem zaplatając ręce na piersi i spoglądając spod przymrużonych powiek na brata. Rodziców nie było tego popołudnia w domu i mieli oni nie wrócić do późna. Na nieszczęście rodzeństwo, po zakończeniu swoich obowiązków nie miało co robić, a wiadomym jest, że młody umysł będący znudzonym i nie robiącym niczego konstruktywnego wpada czasem na głupie pomysły.
Rowan słysząc propozycję starszego brata jak najszybciej się dało przegoniła młodszego, aby czasem i jego "nie zdemoralizować". Podkradanie alkoholu z osobistego barku ojca nie było dobrym pomysłem, tym bardziej, że byli za młodzi na picie. A przynajmniej ona była, a już na pewno ich młodszy brat. Craig jednak jak zawsze okazał się być nieugięty i właśnie teraz oboje wchodzili ukradkiem do gabinetu ojca nie chcąc być przyłapanymi przez guwernantkę sprawującą nad nimi pieczę... a przynajmniej starającą się to robić. Najwyraźniej nie wychodziło jej za dobrze.
Rozejrzała się po korytarzu, aby upewnić się, że nikogo w pobliżu nie ma i zamknęła za nimi drzwi opierając się o nie.
- Będziemy mieć przez to kłopoty zobaczysz. - Położyła swe dłonie na biodrach uparcie spoglądając na brata. Nie chciała, aby ojciec się na nią pogniewał, a już tym bardziej, aby matka dowiedziała się o ich wyczynach. Wypominałaby to im aż do śmierci!
- Ojciec się przecież zorientuje. - Upierała się dalej chwytając brata za ramię, aby spróbować go chociaż powstrzymać dobrze jednak wiedząc, że jej starania na nic się zdadzą. Craig był uparty. Jak zawsze zresztą.
- To nie jest dobry pomysł Craig. - Stwierdziła szeptem zaplatając ręce na piersi i spoglądając spod przymrużonych powiek na brata. Rodziców nie było tego popołudnia w domu i mieli oni nie wrócić do późna. Na nieszczęście rodzeństwo, po zakończeniu swoich obowiązków nie miało co robić, a wiadomym jest, że młody umysł będący znudzonym i nie robiącym niczego konstruktywnego wpada czasem na głupie pomysły.
Rowan słysząc propozycję starszego brata jak najszybciej się dało przegoniła młodszego, aby czasem i jego "nie zdemoralizować". Podkradanie alkoholu z osobistego barku ojca nie było dobrym pomysłem, tym bardziej, że byli za młodzi na picie. A przynajmniej ona była, a już na pewno ich młodszy brat. Craig jednak jak zawsze okazał się być nieugięty i właśnie teraz oboje wchodzili ukradkiem do gabinetu ojca nie chcąc być przyłapanymi przez guwernantkę sprawującą nad nimi pieczę... a przynajmniej starającą się to robić. Najwyraźniej nie wychodziło jej za dobrze.
Rozejrzała się po korytarzu, aby upewnić się, że nikogo w pobliżu nie ma i zamknęła za nimi drzwi opierając się o nie.
- Będziemy mieć przez to kłopoty zobaczysz. - Położyła swe dłonie na biodrach uparcie spoglądając na brata. Nie chciała, aby ojciec się na nią pogniewał, a już tym bardziej, aby matka dowiedziała się o ich wyczynach. Wypominałaby to im aż do śmierci!
- Ojciec się przecież zorientuje. - Upierała się dalej chwytając brata za ramię, aby spróbować go chociaż powstrzymać dobrze jednak wiedząc, że jej starania na nic się zdadzą. Craig był uparty. Jak zawsze zresztą.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
- Nie zorientuje się.
Tylko tyle odpowiedział na jej pretensje, wypowiedziane naburmuszonym tonem.
On sobie doskonale wszystko przygotował! Siostra nie powinna się aż tak przejmować, Craig wiedział co robi. Był niemal pełnoletni i chyba potrafił planować, tak? No właśnie!
Zwykle realizował swoje pomysły bardzo spontaniczne, albo - o ile był to duży projekt - po wcześniejszym skalkulowaniu stwierdzał, że nie ma sensu się za nie brać lub zaczynał długi proces przygotowawczy. W tym przypadku był to właśnie jeden z "większych"! Zakraść się do gabinetu ojca i ukraść mu jedną z butelek. Pewnie, dużo prościej byłoby po prostu poczekać aż Craig osiągnie pełnoletność... Wtedy ojciec pewnie sam wziąłby go do siebie i poczęstował szklanką swojej najlepszej whisky... Ale po pierwsze, to miało być za wiele miesięcy, a po drugie - picie tylko z ojcem musiało być paskudni nudne! Nie zapominajmy że w przeciwieństwie do Rowan, Craig nie dogadywał się z ojcem tak dobrze. Zdecydowanie wolał towarzystwo swojej matki oraz... siostry! Więc skoro wpadł na pomysł by ojcu podebrać nieco alkoholu wcześniej, niż mu to przysługiwało, musiał oczywiście podzielić się nim właśnie z Rowan.
- Wiesz kiedy ojciec tu ostatnio zaglądał? Chyba z miesiąc temu, jak przyszedł w odwiedziny lord Yaxley. Wiem bo co jakiś czas sprawdzałem co znika. - powiedział po cichu otwierając drzwi gabinetu.
Ich najmłodszy brat był nieco za młody na takie przygody ale Rowan chyba nie powie mu, że nie chciałaby spróbować ognistej ojca?!
Craig uśmiechnął się łobuzersko, podchodząc do gablotki i szperając w niej chwilę. W końcu odnalazł stojącą nieco na uboczu butelkę i wydał z siebie tryumfalne "Aha!".
Tylko tyle odpowiedział na jej pretensje, wypowiedziane naburmuszonym tonem.
On sobie doskonale wszystko przygotował! Siostra nie powinna się aż tak przejmować, Craig wiedział co robi. Był niemal pełnoletni i chyba potrafił planować, tak? No właśnie!
Zwykle realizował swoje pomysły bardzo spontaniczne, albo - o ile był to duży projekt - po wcześniejszym skalkulowaniu stwierdzał, że nie ma sensu się za nie brać lub zaczynał długi proces przygotowawczy. W tym przypadku był to właśnie jeden z "większych"! Zakraść się do gabinetu ojca i ukraść mu jedną z butelek. Pewnie, dużo prościej byłoby po prostu poczekać aż Craig osiągnie pełnoletność... Wtedy ojciec pewnie sam wziąłby go do siebie i poczęstował szklanką swojej najlepszej whisky... Ale po pierwsze, to miało być za wiele miesięcy, a po drugie - picie tylko z ojcem musiało być paskudni nudne! Nie zapominajmy że w przeciwieństwie do Rowan, Craig nie dogadywał się z ojcem tak dobrze. Zdecydowanie wolał towarzystwo swojej matki oraz... siostry! Więc skoro wpadł na pomysł by ojcu podebrać nieco alkoholu wcześniej, niż mu to przysługiwało, musiał oczywiście podzielić się nim właśnie z Rowan.
- Wiesz kiedy ojciec tu ostatnio zaglądał? Chyba z miesiąc temu, jak przyszedł w odwiedziny lord Yaxley. Wiem bo co jakiś czas sprawdzałem co znika. - powiedział po cichu otwierając drzwi gabinetu.
Ich najmłodszy brat był nieco za młody na takie przygody ale Rowan chyba nie powie mu, że nie chciałaby spróbować ognistej ojca?!
Craig uśmiechnął się łobuzersko, podchodząc do gablotki i szperając w niej chwilę. W końcu odnalazł stojącą nieco na uboczu butelkę i wydał z siebie tryumfalne "Aha!".
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 01.04.17 12:22, w całości zmieniany 1 raz
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Sprawdzałeś co znika? - Zmarszczyła lekko brwi spoglądając z zaciekawieniem na brata.
-Od jak dawna to tak naprawdę planowałeś, co? - Od dość dawna najwyraźniej. Craig naprawdę czasem ją zadziwiał. Posiada on zaskakująco wysokie predyspozycje do pakowanie się we wszelkie kłopoty. I to z własnej, nieprzymuszonej woli. Czasem naprawdę trudno jest go jej rozgryźć.
- Wciąż myślę, że to zły pomysł. - Oznajmiła obserwując brata szperającego w gablotce. Czy aby na pewno? Nawet ona musiała przyznać sama przed sobą, że możliwość bycia przyłapanymi, nawet na tak błahej rzeczy była ekscytująca. Dla jednych niezapomnianym wrażeniem byłaby kradzież całego złota w Banku Gringotta, a dla drugich kradzież butelki alkoholu z osobistych zapasów ojca. To już kwestia gustu.
- Chodźmy stąd lepiej. Tu ktoś może nas w każdej chwili przyłapać. - A tego i ona i on woleli raczej uniknąć. Może i ojciec się nie zorientuje, ale jeśli ich ktoś przyłapie... będą mieć poważne problemy. A przynajmniej Craig będzie takowe mieć, choć w żaden sposób ta myśl jej nie pocieszała. Zastanawiała się gdzie najrozsądniej będzie się ukryć. Mogli zamknąć się, w którymś z pokoi, ale nawet to nie gwarantowało im, że nikt ich nie przyłapie na gorącym uczynku. W końcu jednak wpadła na pomysł, skierowała swoje kroki w kierunku drzwi, aby przed nimi stanąć, chwytając za klamkę i spoglądając ponownie na brata.
- Rzeka? - Zapytała jeszcze raz przemyślając swój wybór i zastanawiając się jaką drogę najlepiej byłoby obrać, aby na nikogo po drodze nie wpaść.
-Od jak dawna to tak naprawdę planowałeś, co? - Od dość dawna najwyraźniej. Craig naprawdę czasem ją zadziwiał. Posiada on zaskakująco wysokie predyspozycje do pakowanie się we wszelkie kłopoty. I to z własnej, nieprzymuszonej woli. Czasem naprawdę trudno jest go jej rozgryźć.
- Wciąż myślę, że to zły pomysł. - Oznajmiła obserwując brata szperającego w gablotce. Czy aby na pewno? Nawet ona musiała przyznać sama przed sobą, że możliwość bycia przyłapanymi, nawet na tak błahej rzeczy była ekscytująca. Dla jednych niezapomnianym wrażeniem byłaby kradzież całego złota w Banku Gringotta, a dla drugich kradzież butelki alkoholu z osobistych zapasów ojca. To już kwestia gustu.
- Chodźmy stąd lepiej. Tu ktoś może nas w każdej chwili przyłapać. - A tego i ona i on woleli raczej uniknąć. Może i ojciec się nie zorientuje, ale jeśli ich ktoś przyłapie... będą mieć poważne problemy. A przynajmniej Craig będzie takowe mieć, choć w żaden sposób ta myśl jej nie pocieszała. Zastanawiała się gdzie najrozsądniej będzie się ukryć. Mogli zamknąć się, w którymś z pokoi, ale nawet to nie gwarantowało im, że nikt ich nie przyłapie na gorącym uczynku. W końcu jednak wpadła na pomysł, skierowała swoje kroki w kierunku drzwi, aby przed nimi stanąć, chwytając za klamkę i spoglądając ponownie na brata.
- Rzeka? - Zapytała jeszcze raz przemyślając swój wybór i zastanawiając się jaką drogę najlepiej byłoby obrać, aby na nikogo po drodze nie wpaść.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
- Oj tam, jakieś dwa miesiące, nie więcej. Nie chciało mi się dłużej czekać. - odpowiedział po prostu. Z resztą, dłuższe czekanie nie miałoby sensu. Równie dobrze mógłby poczekać tych kolejnych kilka miesięcy, nie zawracając sobie głowy regularnym sprawdzaniem barku ojca i w końcu dostać od niego alkohol osobiście. Żadnej zabawy. Odpada.
Kiedy tylko dorwał odpowiednią butelkę, schował ją pod połami szaty i obejrzał się na siostrę.
- Nie zrzędź. Wiem, że też chcesz spróbować. Jak jeszcze raz usłyszę twoje marudzenie, sam wszystko wypiję! - zagroził, marszcząc brwi w wyrazie twarzy, który miał być groźny. Niemniej raczej kiepsko mu to wyszło. A kiedy Rowan zaproponowała by się przenieśli, z ochotą się zgodził. Podzielili się więc zadaniami. Siostra, jako ta "nie obciążona" skradzionym ładunkiem, miała iść na zwiad, a Craig... cóż, tachał alkohol! Lepiej żeby go nikt nie zobaczył, bo mimo wszystko kształt butelki był nieco widoczny pod jego ubraniem.
- Chodźmy przez piwnice i ogród. - zaproponował.
Zejście do piwnic było niedaleko a drugie wyjście wiodło prosto do ogrodu! Najszybszy i najskuteczniejszy sposób na przejście przez większą część posiadłości, będąc niezauważonym!
- No, korytarz jest pusty! - zawołał, wyglądając za drzwi. - Idź sprawdź dalej, piwnica jest tuż obok! Jakbyś spotkała guwernantkę powiedz, że Magnus ci znów nawiał z klatki.
Kiedy tylko dorwał odpowiednią butelkę, schował ją pod połami szaty i obejrzał się na siostrę.
- Nie zrzędź. Wiem, że też chcesz spróbować. Jak jeszcze raz usłyszę twoje marudzenie, sam wszystko wypiję! - zagroził, marszcząc brwi w wyrazie twarzy, który miał być groźny. Niemniej raczej kiepsko mu to wyszło. A kiedy Rowan zaproponowała by się przenieśli, z ochotą się zgodził. Podzielili się więc zadaniami. Siostra, jako ta "nie obciążona" skradzionym ładunkiem, miała iść na zwiad, a Craig... cóż, tachał alkohol! Lepiej żeby go nikt nie zobaczył, bo mimo wszystko kształt butelki był nieco widoczny pod jego ubraniem.
- Chodźmy przez piwnice i ogród. - zaproponował.
Zejście do piwnic było niedaleko a drugie wyjście wiodło prosto do ogrodu! Najszybszy i najskuteczniejszy sposób na przejście przez większą część posiadłości, będąc niezauważonym!
- No, korytarz jest pusty! - zawołał, wyglądając za drzwi. - Idź sprawdź dalej, piwnica jest tuż obok! Jakbyś spotkała guwernantkę powiedz, że Magnus ci znów nawiał z klatki.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Dwa miesiące? Dwa miesiące?! Nigdy nie posądziłaby brata o tak wielką cierpliwość. A to wszystko tylko dla jednej podkradzionej butelki alkoholu ojca.
- Nie zrobisz tego. - Stwierdziła niezwykle pewna swoich słów, wzruszając jedynie ramionami. - Za bardzo kusi cię możliwość zdemoralizowania mnie. - Uśmiechnęła się półgębkiem wychodząc z pomieszczenia.
Na szczęście na korytarzu nikogo nie było. Mieli już praktycznie prawie pół drogi za sobą. Jak tak dalej pójdzie to może faktycznie im się uda przemknąć niezauważonym? Słysząc słowa brata niechętnie kiwnęła głową przechodząc jednak ostatecznie korytarzem i dochodząc w końcu do ciężkich, dużych drzwi prowadzących do piwnicy. Z niemałym trudem otworzyła je i zeszła na dół rozglądając się po pomieszczeniu oświetlonego zawsze palącymi się świecami. Nikogo na szczęście i tam nie było. Szybko weszła ponownie po schodach szukając wzrokiem brata, a gdy w końcu go wypatrzyła w miejscu, w którym się rozdzielili dała mu znak, że może iść za nią. Nigdy sama nie odważyłaby się na tego typu wybryk. Ba! W życiu by jej nawet taki pomysł przez głowę nie przeszedł. A ojciec mówił, że ma on na nią zły wpływ. Jakoś nigdy go w tej akurat sferze nie słuchała. Kochała brata, a jego sposób bycia , czy postępowanie było tylko i wyłącznie jego sprawą. Choć niekiedy nawet i jej skrycie imponowało jego zachowanie. Zeszła ponownie po schodach nie oglądając się za siebie. Przeszła między dwa razy większymi od niej półkami z zapasami, aby dojść ostatecznie do drzwi, które otworzyła wpuszczając do środka pomieszczenia światło słonecznie oraz świeże, przyjemne powietrze.
- W ogrodzie nie powinniśmy się już na nikogo natknąć.
- Nie zrobisz tego. - Stwierdziła niezwykle pewna swoich słów, wzruszając jedynie ramionami. - Za bardzo kusi cię możliwość zdemoralizowania mnie. - Uśmiechnęła się półgębkiem wychodząc z pomieszczenia.
Na szczęście na korytarzu nikogo nie było. Mieli już praktycznie prawie pół drogi za sobą. Jak tak dalej pójdzie to może faktycznie im się uda przemknąć niezauważonym? Słysząc słowa brata niechętnie kiwnęła głową przechodząc jednak ostatecznie korytarzem i dochodząc w końcu do ciężkich, dużych drzwi prowadzących do piwnicy. Z niemałym trudem otworzyła je i zeszła na dół rozglądając się po pomieszczeniu oświetlonego zawsze palącymi się świecami. Nikogo na szczęście i tam nie było. Szybko weszła ponownie po schodach szukając wzrokiem brata, a gdy w końcu go wypatrzyła w miejscu, w którym się rozdzielili dała mu znak, że może iść za nią. Nigdy sama nie odważyłaby się na tego typu wybryk. Ba! W życiu by jej nawet taki pomysł przez głowę nie przeszedł. A ojciec mówił, że ma on na nią zły wpływ. Jakoś nigdy go w tej akurat sferze nie słuchała. Kochała brata, a jego sposób bycia , czy postępowanie było tylko i wyłącznie jego sprawą. Choć niekiedy nawet i jej skrycie imponowało jego zachowanie. Zeszła ponownie po schodach nie oglądając się za siebie. Przeszła między dwa razy większymi od niej półkami z zapasami, aby dojść ostatecznie do drzwi, które otworzyła wpuszczając do środka pomieszczenia światło słonecznie oraz świeże, przyjemne powietrze.
- W ogrodzie nie powinniśmy się już na nikogo natknąć.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Czasem wielkie plany wymagają czasu! I poświęcenia! Kiedyś Rowan to zrozumie!
- Masz rację. Niemniej naprawdę, nie zrzędź już, bo brzmisz jak matka - wyszczerzył się do niej jeszcze, wiedząc że Rowan nie znosi być porównywana do swojej rodzicielki.
Współpraca poszła im wyśmienicie. Craig poczekał aż siostra "sprawdzi teren" i wróci do niego, po czym sam pognał za nią do piwnicy. Przez chwilę miał wrażenie, że słyszy w oddali kroki, ale nawet jeśli była to prawda, guwernantka była jednak w innej części rezydencji i musiałoby minąć kilka chwil, zanim by ich odkryła. Zatem droga wolna!
W piwnicy jak zwykle Craig dostał gęsiej skórki, gdyż było tam zdecydowanie chłodniej niż w rezydencji lub na dworze. Odetchnął więc z ulgą, kiedy znaleźli się zaraz na zewnątrz. Stanął w drzwiach koło Rowan i zerknął na rozciągający się przed nimi widok. A potem na siostrę. Cóż, chyba oboje mieli na siebie w pewnym stopniu zgubny wpływ. Craig nie był takim synem, jakiego chciał ojciec. Mimo że był jeszcze młody, już odstawał od stereotypowego wizerunku potomka rodu Burke - chyba bardzo tym zawiódł swojego rodziciela. Ale serio, miał być cichym i marudnym gburem, kiedy obok była Rowan? Którą trzeba było zdemoralizować? Niewykonalne!
- Dobra robota. Do rzeki już niedaleko - uśmiechnął się, tym razem idąc przodem. Trzeba było przejść kawałek przez ogród, pokluczyć między pięknymi rabatami, obejść niewielki zagajnik i altanę i oto za żywopłotem rozciągała się polana a pośród jej traw swoje koryto wiła rzeka. Craig zerknął na siostrę, gdy wyszli za pięknie wystrzyżone krzewy a potem ze śmiechem ruszył przed siebie biegiem.
- Masz rację. Niemniej naprawdę, nie zrzędź już, bo brzmisz jak matka - wyszczerzył się do niej jeszcze, wiedząc że Rowan nie znosi być porównywana do swojej rodzicielki.
Współpraca poszła im wyśmienicie. Craig poczekał aż siostra "sprawdzi teren" i wróci do niego, po czym sam pognał za nią do piwnicy. Przez chwilę miał wrażenie, że słyszy w oddali kroki, ale nawet jeśli była to prawda, guwernantka była jednak w innej części rezydencji i musiałoby minąć kilka chwil, zanim by ich odkryła. Zatem droga wolna!
W piwnicy jak zwykle Craig dostał gęsiej skórki, gdyż było tam zdecydowanie chłodniej niż w rezydencji lub na dworze. Odetchnął więc z ulgą, kiedy znaleźli się zaraz na zewnątrz. Stanął w drzwiach koło Rowan i zerknął na rozciągający się przed nimi widok. A potem na siostrę. Cóż, chyba oboje mieli na siebie w pewnym stopniu zgubny wpływ. Craig nie był takim synem, jakiego chciał ojciec. Mimo że był jeszcze młody, już odstawał od stereotypowego wizerunku potomka rodu Burke - chyba bardzo tym zawiódł swojego rodziciela. Ale serio, miał być cichym i marudnym gburem, kiedy obok była Rowan? Którą trzeba było zdemoralizować? Niewykonalne!
- Dobra robota. Do rzeki już niedaleko - uśmiechnął się, tym razem idąc przodem. Trzeba było przejść kawałek przez ogród, pokluczyć między pięknymi rabatami, obejść niewielki zagajnik i altanę i oto za żywopłotem rozciągała się polana a pośród jej traw swoje koryto wiła rzeka. Craig zerknął na siostrę, gdy wyszli za pięknie wystrzyżone krzewy a potem ze śmiechem ruszył przed siebie biegiem.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Od najmłodszych lat wszyscy naokoło ich wpajali im, że rodzina jest najważniejsza. I tak właśnie było. Choć nie wszyscy mówili o tym na głos, to byli sobie bliscy. zapewne też się kochali, choć o tak dużych uczuciach nie łatwo jest mówić, a już tym bardziej w ich rodzie.
Z matką bywało równie. Kochała swoje dzieci, co do tego nikt nie miał wątpliwości. Kochała ona nawet swoją córkę, choć raczej niechętnie jej to okazywała. Zawsze chciała, aby dziewczynka była do niej podobna, aby brała z niej przykład i wyrosła na godną damę, przyszłą żonę i matkę. Może właśnie dlatego trzymała ją tak krótko? Może własnie z tego powodu wywiązały się między nimi te wszystkie spięcia, które w znacznym stopniu pogarszały ich relację. Tytania chciała, aby Rowan była taka jak ona, a Rowan chciała być po prostu sobą. To nie mogło się dobrze skończyć.
Nic też w tym dziwnego, że młodej dziewczynie w żaden sposób nie schlebiały słowa brata. Ba! Spojrzenie jakim go potraktowała mogło zabić.
Razem, już w zupełnej ciszy przemierzyli długość sporego ogródka. Było lato, wszystkie rośliny zdążyły już dawno powrócić do życia. Świadczyły o tym ich wszelakie barwy, czy zapach niesiony wiatrem po całej okolicy. Matka uwielbia kwiaty.
Gdy znaleźli się z bratem za krzewami poczuła na sobie jego spojrzenie, które już po chwili odwzajemniła. Znała ten wzrok. Długo nie musiała czekać. Nie zdążyła nawet nic powiedzieć, a jej brat już rzucił się biegiem w stronę rzeki.
- Ej! - Krzyknęła biegnąc za nim starając się z całych sił go dogonić. To nie było łatwe. Craig miał dłuższe nogi, a poza tym dużo lepszą kondycję niż ona. Tak jak przewidziała nie zdążyła go dogonić, a gdy w końcu mogła stanąć obok niego dyszała niczym pies nie mogąc złapać tchu. Niech cię ponurak kopnie Craig. Lekko zła, ale nie mogąc również powstrzymać śmiechu pchnęła mocno brata w bok, aby następnie usiąść na jednym z kamieni zaraz przy brzegu rzeki. uspokoiła oddech i rzuciła krzywe spojrzenie bratu.
- Nienawidzę cię.
Z matką bywało równie. Kochała swoje dzieci, co do tego nikt nie miał wątpliwości. Kochała ona nawet swoją córkę, choć raczej niechętnie jej to okazywała. Zawsze chciała, aby dziewczynka była do niej podobna, aby brała z niej przykład i wyrosła na godną damę, przyszłą żonę i matkę. Może właśnie dlatego trzymała ją tak krótko? Może własnie z tego powodu wywiązały się między nimi te wszystkie spięcia, które w znacznym stopniu pogarszały ich relację. Tytania chciała, aby Rowan była taka jak ona, a Rowan chciała być po prostu sobą. To nie mogło się dobrze skończyć.
Nic też w tym dziwnego, że młodej dziewczynie w żaden sposób nie schlebiały słowa brata. Ba! Spojrzenie jakim go potraktowała mogło zabić.
Razem, już w zupełnej ciszy przemierzyli długość sporego ogródka. Było lato, wszystkie rośliny zdążyły już dawno powrócić do życia. Świadczyły o tym ich wszelakie barwy, czy zapach niesiony wiatrem po całej okolicy. Matka uwielbia kwiaty.
Gdy znaleźli się z bratem za krzewami poczuła na sobie jego spojrzenie, które już po chwili odwzajemniła. Znała ten wzrok. Długo nie musiała czekać. Nie zdążyła nawet nic powiedzieć, a jej brat już rzucił się biegiem w stronę rzeki.
- Ej! - Krzyknęła biegnąc za nim starając się z całych sił go dogonić. To nie było łatwe. Craig miał dłuższe nogi, a poza tym dużo lepszą kondycję niż ona. Tak jak przewidziała nie zdążyła go dogonić, a gdy w końcu mogła stanąć obok niego dyszała niczym pies nie mogąc złapać tchu. Niech cię ponurak kopnie Craig. Lekko zła, ale nie mogąc również powstrzymać śmiechu pchnęła mocno brata w bok, aby następnie usiąść na jednym z kamieni zaraz przy brzegu rzeki. uspokoiła oddech i rzuciła krzywe spojrzenie bratu.
- Nienawidzę cię.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Uwielbiał to. Te momenty kiedy wystarczyło tylko jedno spojrzenie a jedno od razu wiedziało, co chodziło po głowie drugiemu. Craig roześmiał się w głos, słysząc to pełne oburzenia 'Ej!' które wyrwało się z gardła siostry. Oczywistym było, że dobiegnie na miejsce pierwszy. Raz że miał dłuższe nogi, dwa że był bardziej wysportowany a trzy - no halo, przecież on miał na sobie spodnie - szyte na miarę, wygodne i praktyczne spodnie - a nie przydługą, niewygodną kieckę! Zdziwił się, że Rowan sie nigdzie po drodze nie wywaliła.
Zrobił dwa kroki w bok by odzyskać równowagę po niespodziewanym ataku Rowan, a potem znów się roześmiał.
- Nie pchaj mnie, zołzo, bo upuszczę butelkę - pokręcił głową, wywracając jednocześnie oczami.
Zaraz też usiadł obok niej i wyciągnął alkohol spod ubrania. Ostrożności nigdy za wiele więc aż do tej pory trzymał butelkę schowaną pod materiałem. A nuż guwernantka jednak by wyglądała za okno i ich dostrzegła. To, że szli gdzieś razem samo w sobie nie było podejrzane, ale gdyby zobaczyła butelkę... oj, byłby raban.
Craig oparł alkohol o kolano, wyciągnął różdżkę i - rozglądając się najpierw na boki - stuknął jej końcem w korek. Ten wyskoczył od razu, a chłopak szybko schował swoje ukochane drewno jakarandy. Przysunął szyjkę pod nos, wciągając w nozdrza woń ognistej. Oj, z pewnością będzie im tu wesoło. Zapach aż go lekko zaszczypał.
Zerknął ponownie na Rowan. W kącikach jego ust krył się diaboliczny uśmieszek.
- To co, kto pierwszy?
Zrobił dwa kroki w bok by odzyskać równowagę po niespodziewanym ataku Rowan, a potem znów się roześmiał.
- Nie pchaj mnie, zołzo, bo upuszczę butelkę - pokręcił głową, wywracając jednocześnie oczami.
Zaraz też usiadł obok niej i wyciągnął alkohol spod ubrania. Ostrożności nigdy za wiele więc aż do tej pory trzymał butelkę schowaną pod materiałem. A nuż guwernantka jednak by wyglądała za okno i ich dostrzegła. To, że szli gdzieś razem samo w sobie nie było podejrzane, ale gdyby zobaczyła butelkę... oj, byłby raban.
Craig oparł alkohol o kolano, wyciągnął różdżkę i - rozglądając się najpierw na boki - stuknął jej końcem w korek. Ten wyskoczył od razu, a chłopak szybko schował swoje ukochane drewno jakarandy. Przysunął szyjkę pod nos, wciągając w nozdrza woń ognistej. Oj, z pewnością będzie im tu wesoło. Zapach aż go lekko zaszczypał.
Zerknął ponownie na Rowan. W kącikach jego ust krył się diaboliczny uśmieszek.
- To co, kto pierwszy?
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- No tak. - Przeciągła słowa w teatralnym geście kładąc dłoń na klatce piersiowej.
- Byłaby to istna tragedia. - Westchnęła ciężko spoglądając jednak po chwili z uśmiechem na brata. Szkoda by jednak było, aby ich cały wysiłek poszedł na marne. A dokładnie mówiąc to przede wszystkim wysiłek Craiga. Jego dwa miesiące wyjęte z życia nie mogą przecież ot tak przepaść bez żadnych korzyści wynikających z tej straty.
- Ty. Mi jeszcze życie miłe. - Nie musiała nawet pochylać głowy w stronę butelki, aby poczuć wydobywającą się z niej ostrą woń alkoholu. To się źle skończy...
- Może ojciec nałożył na swój alkohol jakąś klątwę, aby ktoś czasem nie odważył się go tknąć. - Powiedziała uszczypliwie podkreślając tonem swojego głosu słowa "swój" i "ktoś".
Jeśli ojciec zauważy brak tej jednej butelki w jego osobistym barku to podejrzenia od razu spadną na Craiga. Skrzaty przecież by jej nie wzięły, guwernantka też. Tak się składa, że ona jako ostatnia znajdowałaby się w kręgu podejrzanych. Bycie "córeczką tatusia" miało swoje dość spore plusy, która nie ukrywając, z chęcią wykorzystywała. W końcu właśnie w taki sposób wychowała ją matka, czyż nie? A zresztą właśnie dzięki temu, że ona była ulubienicą ojca, sytuacja w ich rodzinie została wyrównana. Bo czy synowie Tytanii nie byli dużo bliżsi jej sercu, niż córka?
- Byłaby to istna tragedia. - Westchnęła ciężko spoglądając jednak po chwili z uśmiechem na brata. Szkoda by jednak było, aby ich cały wysiłek poszedł na marne. A dokładnie mówiąc to przede wszystkim wysiłek Craiga. Jego dwa miesiące wyjęte z życia nie mogą przecież ot tak przepaść bez żadnych korzyści wynikających z tej straty.
- Ty. Mi jeszcze życie miłe. - Nie musiała nawet pochylać głowy w stronę butelki, aby poczuć wydobywającą się z niej ostrą woń alkoholu. To się źle skończy...
- Może ojciec nałożył na swój alkohol jakąś klątwę, aby ktoś czasem nie odważył się go tknąć. - Powiedziała uszczypliwie podkreślając tonem swojego głosu słowa "swój" i "ktoś".
Jeśli ojciec zauważy brak tej jednej butelki w jego osobistym barku to podejrzenia od razu spadną na Craiga. Skrzaty przecież by jej nie wzięły, guwernantka też. Tak się składa, że ona jako ostatnia znajdowałaby się w kręgu podejrzanych. Bycie "córeczką tatusia" miało swoje dość spore plusy, która nie ukrywając, z chęcią wykorzystywała. W końcu właśnie w taki sposób wychowała ją matka, czyż nie? A zresztą właśnie dzięki temu, że ona była ulubienicą ojca, sytuacja w ich rodzinie została wyrównana. Bo czy synowie Tytanii nie byli dużo bliżsi jej sercu, niż córka?
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Ostatnio zmieniony przez Rowan Yaxley dnia 09.05.17 6:16, w całości zmieniany 1 raz
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Stłuczona butelka byłaby w tym wypadku wielką tragedią, nie ważne co sobie Rowan myślała. Dlatego Craig tylko posłał jej spojrzenie nieco spod byka, ale już nic nie powiedział. Z młodszymi siostrami czasem nie warto było dyskutować. Po prostu pewnych rzeczy nie rozumiały i tyle! A w tym wypadku już nawet nie chodziło o samego psikusa z podebraniem ojcu alkoholu. Nawet nie o te dwa miesiące, podczas których regularnie sprawdzał czy ojciec zagląda do swojej szafki z alkoholami. Tu się liczyła szlachecka duma! Bo skoro już się podjął jakiegoś zadania, należało je wypełnić! A że akurat w tym wypadku doprowadzenie spraw do końca wiązało się głównie z wypiciem podprowadzonego alkoholu, butelka nie mogła się zbić! Rozsiadł się więc wygodniej na kamieniu, i zerknął na siostrę jeszcze raz spod byka, kiedy wspomniała o klątwach.
- Nasz dom jest chroniony silnymi zaklęciami obronnymi. Nawet jeśli ktoś wdarłby się do środka, nie sądzę by alkohol był pierwszą rzeczą, po którą by sięgnął. A przeciwko mnie ojciec nie stosowałby klątw. - co za bzdury Rowan wymyślała. Raz, że ojciec nie narażałby go w ten sposób (w końcu był jego pierworodnym!) a po drugie - nie uniknąłby w ten sposób gniewu matki. A rozwścieczonej Tytanii bał się nawet jej mąż. A że ojciec się wścieknie na kradzież alkoholu? Powścieka się i przestanie, o.
Z takim to podejściem Craig przysunął nos do butelki by jeszcze raz powąchać ciecz. Faktycznie, była bardzo ostra. On także nie sądził, by skończyło się to dobrze - no chyba że guwernantka nie znalazłaby ich przez cały dzień! E, mniejsza o to. Będzie się martwił później. Teraz Craig w końcu przysunął butelkę do ust i przechylił ją, pociągając łyk.
Ledwo ognista dotknęła jego przełyku, zakrztusił się, prawie puszczając wszystko nosem. Szybko odsunął szkło, by nie wylać alkoholu, skulił się i z trudem przełknął. Zrobił się cały czerwony, oczy zaczęły mu łzawić, otworzył usta i począł łapać powietrze.
- O... Ohoho.... - kaszlnął dwa razy - Ojciec... sie nie patyczkuje... przy wyborze... swojej ognistej...
- Nasz dom jest chroniony silnymi zaklęciami obronnymi. Nawet jeśli ktoś wdarłby się do środka, nie sądzę by alkohol był pierwszą rzeczą, po którą by sięgnął. A przeciwko mnie ojciec nie stosowałby klątw. - co za bzdury Rowan wymyślała. Raz, że ojciec nie narażałby go w ten sposób (w końcu był jego pierworodnym!) a po drugie - nie uniknąłby w ten sposób gniewu matki. A rozwścieczonej Tytanii bał się nawet jej mąż. A że ojciec się wścieknie na kradzież alkoholu? Powścieka się i przestanie, o.
Z takim to podejściem Craig przysunął nos do butelki by jeszcze raz powąchać ciecz. Faktycznie, była bardzo ostra. On także nie sądził, by skończyło się to dobrze - no chyba że guwernantka nie znalazłaby ich przez cały dzień! E, mniejsza o to. Będzie się martwił później. Teraz Craig w końcu przysunął butelkę do ust i przechylił ją, pociągając łyk.
Ledwo ognista dotknęła jego przełyku, zakrztusił się, prawie puszczając wszystko nosem. Szybko odsunął szkło, by nie wylać alkoholu, skulił się i z trudem przełknął. Zrobił się cały czerwony, oczy zaczęły mu łzawić, otworzył usta i począł łapać powietrze.
- O... Ohoho.... - kaszlnął dwa razy - Ojciec... sie nie patyczkuje... przy wyborze... swojej ognistej...
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Rozważam wszystkie możliwości. - Wzruszyła ramionami z uśmiechem wymalowanym na ustach. Lubiła analizować, dociekać, tylko głupcy tego nie robili. Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność, nawet w tak błahej sprawie. Może dlatego zawsze ogrywała braci w szachy?
- Zresztą dlaczego niby nie? Ojciec mógłby chcieć dać ci nauczkę. To nie musiałaby być nadto niebezpieczna klątwa. - Wychowanie to nie łatwy orzech do zgryzienia. Może i ojciec od razu nie posłużyłby się cruciatusem, ale jakąś błahą klątwą służącą do utarcia czyjegoś nosa... czemu nie?
Widząc wyraz twarzy brata sama również się skrzywiła.
- I to ma być niby dobre? Wyglądasz jakbyś miał zaraz tu paść trupem. - Spojrzała sceptycznie najpierw na brata, później na butelkę. W co ona się wpakowała? Jak ludzie mogą to pić skoro nie sprawia im to przyjemności? A przynajmniej nie wygląda jakby miało ją sprawiać... No chyba, że wypalone gardło, łzy w oczach i niemożliwość złapania oddechu są przyjemne. Ona bynajmniej nic miłego w tym nie widziała. A jednak od tysiącleci ludzie sięgają po przeróżne trunki wiedząc dobrze, że te im szkodzą? Masochiści? To by świadczyło, że niemal cała populacja ma nierówno w głowie. Może moda? Albo nuda? Ludzie zawsze szukali różnych metod rozrywki. Może gdy sama spróbuje to zrozumie? Takie poświęcenie w imię nauki...
- Daj. - Wyciągnęła dłoń w stronę brata patrząc przenikliwie na butelkę jakby ta miała jej zaraz wyjawić największą tajemnice tego świata. Wątpiła jednak czy prawda na temat tego dlaczego ludzie sięgają po alkohol jest aż tak cenną.
- Zresztą dlaczego niby nie? Ojciec mógłby chcieć dać ci nauczkę. To nie musiałaby być nadto niebezpieczna klątwa. - Wychowanie to nie łatwy orzech do zgryzienia. Może i ojciec od razu nie posłużyłby się cruciatusem, ale jakąś błahą klątwą służącą do utarcia czyjegoś nosa... czemu nie?
Widząc wyraz twarzy brata sama również się skrzywiła.
- I to ma być niby dobre? Wyglądasz jakbyś miał zaraz tu paść trupem. - Spojrzała sceptycznie najpierw na brata, później na butelkę. W co ona się wpakowała? Jak ludzie mogą to pić skoro nie sprawia im to przyjemności? A przynajmniej nie wygląda jakby miało ją sprawiać... No chyba, że wypalone gardło, łzy w oczach i niemożliwość złapania oddechu są przyjemne. Ona bynajmniej nic miłego w tym nie widziała. A jednak od tysiącleci ludzie sięgają po przeróżne trunki wiedząc dobrze, że te im szkodzą? Masochiści? To by świadczyło, że niemal cała populacja ma nierówno w głowie. Może moda? Albo nuda? Ludzie zawsze szukali różnych metod rozrywki. Może gdy sama spróbuje to zrozumie? Takie poświęcenie w imię nauki...
- Daj. - Wyciągnęła dłoń w stronę brata patrząc przenikliwie na butelkę jakby ta miała jej zaraz wyjawić największą tajemnice tego świata. Wątpiła jednak czy prawda na temat tego dlaczego ludzie sięgają po alkohol jest aż tak cenną.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Mimo słów siostry, Craig nadal był pewien, że ojciec nigdy nie rzuciłby klątwy na coś, z czym mógł mieć styczność pierworodny Winfreda - do tego na coś, co było w sumie dosyć... niegroźne. Oczywiście, alkohol mógł nieść ze sobą drastycznie nieprzewidziane skutki, ale do tego trzeba by było być osobą skrajnie nieodpowiedzialną. A nawet jeśli o Craigu nie można było powiedzieć w tej kwestii wiele dobrego (a przynajmniej ojciec mu tak wciąż powtarzał, bo matka stała za nim zawsze murem) to przecież obok miał swoją malutką siostrzyczkę, która na pewno pohamuje brata przed realizacją zbyt szalonych pomysłów, prawda?
- To nie ma być dobre - odpowiedział, słysząc jej pytanie i widząc z jakim sceptycyzmem podchodzi do jego reakcji. Cóż, jeśli spojrzeć na to logicznie, to istotnie, powód dla którego ludzie pili alkohol wydawał się nieodgadniony. Smakował paskudnie (przynajmniej ta ognista!), powodował kaca i sprawiał, że czarodziejom do głowy przychodziły czasem naprawdę głupie pomysły. A jednak ciągle go pili! - Jeśli alkohol ci smakuje, to znaczy że masz problem. Przynajmniej tak ojciec mówił.
Zaśmiał się pod nosem i w końcu wręczył butelkę siostrze. Teraz będzie mógł się troszeczkę ponabijać z jej reakcji! A co do wielkiej tajemnicy, którą było pytanie dlaczego ludzie produkują i piją alkohol... cóż, był pewien, że z pewnością kiedyś zrozumieją w stu procentach. Wtedy też sami będą pewnie pić whisky albo wino co piątek na wystawnych kolacjach ze swoimi przyjaciółmi.
- No dalej. Chyba nie tchórzysz?
- To nie ma być dobre - odpowiedział, słysząc jej pytanie i widząc z jakim sceptycyzmem podchodzi do jego reakcji. Cóż, jeśli spojrzeć na to logicznie, to istotnie, powód dla którego ludzie pili alkohol wydawał się nieodgadniony. Smakował paskudnie (przynajmniej ta ognista!), powodował kaca i sprawiał, że czarodziejom do głowy przychodziły czasem naprawdę głupie pomysły. A jednak ciągle go pili! - Jeśli alkohol ci smakuje, to znaczy że masz problem. Przynajmniej tak ojciec mówił.
Zaśmiał się pod nosem i w końcu wręczył butelkę siostrze. Teraz będzie mógł się troszeczkę ponabijać z jej reakcji! A co do wielkiej tajemnicy, którą było pytanie dlaczego ludzie produkują i piją alkohol... cóż, był pewien, że z pewnością kiedyś zrozumieją w stu procentach. Wtedy też sami będą pewnie pić whisky albo wino co piątek na wystawnych kolacjach ze swoimi przyjaciółmi.
- No dalej. Chyba nie tchórzysz?
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To miałoby sens. Alkohol uzależnia, więc faktycznie jeśli zaczyna się go lubić, to można się niepokoić. Wątpiła jednak w to, że ona kiedykolwiek go polubi, a nawet przecież jeszcze go nie spróbowała.
- Oczywiście, że nie. - Powiedziała pewnie prostując się i unosząc głowę do góry. Nie jest tchórzem. Nigdy nim nie była, nigdy nim nie będzie. I choć nie ma najmniejszej ochoty wypić choćby łyk tego trunku, to jednak skoro powiedziała już A, to musi powiedzieć też B.
Nie tak już pewnie wzięła butelkę od brata patrząc na nią krzywo. Choć jej nos, a butelkę dzieliła jeszcze duża odległość i tak była w stanie poczuć nieprzyjemnie drażniący zapach alkoholu. I na co jej to było? Nie zwlekając już dłużej uniosła butelkę do góry i upijając z niej łyka. Na początku poczuła słodycz, tak nikłą jej nutę, że niemal nie zauważalną. Nie trwało to jednak długo, gdyż przyjemny smak, został zastąpiony gorzkawym oraz pieczeniem w przełyku. Zasłoniła zewnętrzną stroną dłoni usta i kaszlnęła kilka razy próbując nabrać dech. Do oczu napłynęły jej łzy. Nawet po tym jak możliwość spokojnego oddychania jej powróciła, to wciąż jednak czuła pieczenie i nieprzyjemne uczucie rozchodzące się po całym jej przełyku.
- Ohydne - Stwierdziła, jak najszybciej oddając butelkę bratu. Nigdy więcej! Niech nawet Craig nazwie ją tchórzem, ale na Merlina, nigdy w życiu nie zmusi on jej do wzięcia kolejnego łyku tej szatańskiej pożogi.
- Oczywiście, że nie. - Powiedziała pewnie prostując się i unosząc głowę do góry. Nie jest tchórzem. Nigdy nim nie była, nigdy nim nie będzie. I choć nie ma najmniejszej ochoty wypić choćby łyk tego trunku, to jednak skoro powiedziała już A, to musi powiedzieć też B.
Nie tak już pewnie wzięła butelkę od brata patrząc na nią krzywo. Choć jej nos, a butelkę dzieliła jeszcze duża odległość i tak była w stanie poczuć nieprzyjemnie drażniący zapach alkoholu. I na co jej to było? Nie zwlekając już dłużej uniosła butelkę do góry i upijając z niej łyka. Na początku poczuła słodycz, tak nikłą jej nutę, że niemal nie zauważalną. Nie trwało to jednak długo, gdyż przyjemny smak, został zastąpiony gorzkawym oraz pieczeniem w przełyku. Zasłoniła zewnętrzną stroną dłoni usta i kaszlnęła kilka razy próbując nabrać dech. Do oczu napłynęły jej łzy. Nawet po tym jak możliwość spokojnego oddychania jej powróciła, to wciąż jednak czuła pieczenie i nieprzyjemne uczucie rozchodzące się po całym jej przełyku.
- Ohydne - Stwierdziła, jak najszybciej oddając butelkę bratu. Nigdy więcej! Niech nawet Craig nazwie ją tchórzem, ale na Merlina, nigdy w życiu nie zmusi on jej do wzięcia kolejnego łyku tej szatańskiej pożogi.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Oho, Craig znał to spojrzenie. To pełne dumy i lekkiego wyrzutu spojrzenie kogoś, komu właśnie wjechano na ambicję. Wiedział, że Rowan istotnie, weźmie odpowiedzialność za własne słowa i również skosztuje alkoholu. Jednakże obserwowanie, jak bardzo topnieje jej pewność siebie, kiedy tylko wyczuła ostrą woń alkoholu oraz zobaczyła jego reakcję, było bezcenne. Nie miała jednak wyboru, jak z resztą istotnie sama już zauważyła. Craig podał jej więc butelkę i z niemałą satysfakcją wyczekiwał momentu, kiedy będzie mógł w wybuchnąć śmiechem. Ognista Whisky ojca już w zapachu potrafiła odstręczyć, a smak - albo raczej uczucie ogni piekielnych w przełyku - naprawdę dawały do wiwatu. Craig z resztą podejrzewał, że gdy ojciec dawałby mu do spróbowania alkoholu po raz pierwszy, prawdopodobnie nie postawiłby na ognistą. Albo może po prostu na nieco łagodniejszą jej odmianę - o ile takowa istniała. Bo w sumie to przecież się na alkoholach nie znał. Stawiałby raczej na wino lub szampana, które tak lubiła pić ich matka. One na pewno nie dawały takiego kopa, to akurat wiedział. Zgodnie ze swoimi przewidywaniami, kiedy tylko Rowan upiła łyk, zaraz zaczęła prychać, kaszleć, niemal się dusić i czerwienić, aż jej prawie para poszła z uszu. Mimo, iż przełyk Craiga nadal jeszcze pobolewał od kontaktu z alkoholem, oczy z resztą też lekko łzawiły, nie mógł się nie roześmiać na widok tej skwaszonej miny swojej siostry. Wspaniałomyślnie zabrał jej z rąk butelkę, zanim przyszłoby jej na myśl wyrzucenie jej do rzeki albo po prostu rozbicie o kamień.
- No, to inicjację mamy za sobą! Witaj w świecie dorosłych, siostrzyczko! - zawołał, zupełnie jakby sam był już pełnoletni - a przecież jeszcze troche mu brakowało. Co nie znaczyło, że nie mógł się powydurniać, w końcu i tak był starszy od Rowan. Zakorkował szybko butelkę, sam też nie miał zamiaru więcej pić w tej chwili. Gdyby trunek okazał się nieco łaskawszy - kto wie. Chwilowo jednak wolał nie ryzykować, że guwernantka wyczuje od nich alkohol. Wtedy utrzymanie w tajemnicy faktu, że podwędził butelkę z gabinetu ojca z pewnością było by niemal awykonalne.
- Całkiem zgrabnie ujęte, droga siostro - poklepał ją po plecach. Cóż, nie zamierzał udawać, że jemu alkohol smakował. Z resztą, sama Rowan widziała też jego reakcję. On po prostu podszedł do tego nieco bardziej z dystansem.
Uniósł butelkę na wysokość wzroku. Spojrzał na nią, na rzekę, leniwie płynącą kilka stóp od nich, a potem na swoją siostrę. Zdecydowanie lubił takie popołudnia. No, nie tylko takie, podczas których okradali własnych rodziców z dóbr, które nie są odpowiednie dla nieletnich czarodziejów, rzecz jasna! Po prostu cenił chwile spędzone z Rowan. Ich brata też by tu chętnie zobaczył, gdyby tylko mały gnojek był nieco starszy i nie miał tak głęboko wsadzonego w tyłek kija. Craig ciągle nie rozumiał, jak w tak młodym wieku można być tak obowiązkowym i nudnym. Jeszcze był na to czas, szczególnie jak już przyjdzie czas ożenku i zakładania własnej rodziny... czego w sumie już niedługo rodzice zaczną wymagać od samego Craiga.
Westchnął cicho i klepnął siostrę po plecach.
- Chodź, wracamy.
- No, to inicjację mamy za sobą! Witaj w świecie dorosłych, siostrzyczko! - zawołał, zupełnie jakby sam był już pełnoletni - a przecież jeszcze troche mu brakowało. Co nie znaczyło, że nie mógł się powydurniać, w końcu i tak był starszy od Rowan. Zakorkował szybko butelkę, sam też nie miał zamiaru więcej pić w tej chwili. Gdyby trunek okazał się nieco łaskawszy - kto wie. Chwilowo jednak wolał nie ryzykować, że guwernantka wyczuje od nich alkohol. Wtedy utrzymanie w tajemnicy faktu, że podwędził butelkę z gabinetu ojca z pewnością było by niemal awykonalne.
- Całkiem zgrabnie ujęte, droga siostro - poklepał ją po plecach. Cóż, nie zamierzał udawać, że jemu alkohol smakował. Z resztą, sama Rowan widziała też jego reakcję. On po prostu podszedł do tego nieco bardziej z dystansem.
Uniósł butelkę na wysokość wzroku. Spojrzał na nią, na rzekę, leniwie płynącą kilka stóp od nich, a potem na swoją siostrę. Zdecydowanie lubił takie popołudnia. No, nie tylko takie, podczas których okradali własnych rodziców z dóbr, które nie są odpowiednie dla nieletnich czarodziejów, rzecz jasna! Po prostu cenił chwile spędzone z Rowan. Ich brata też by tu chętnie zobaczył, gdyby tylko mały gnojek był nieco starszy i nie miał tak głęboko wsadzonego w tyłek kija. Craig ciągle nie rozumiał, jak w tak młodym wieku można być tak obowiązkowym i nudnym. Jeszcze był na to czas, szczególnie jak już przyjdzie czas ożenku i zakładania własnej rodziny... czego w sumie już niedługo rodzice zaczną wymagać od samego Craiga.
Westchnął cicho i klepnął siostrę po plecach.
- Chodź, wracamy.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To był błąd... i to poważny. Merlin niech jej będzie świadkiem, że nie weźmie już choćby łyka tego świństwa! Nigdy! Zdrowie jej jeszcze miłe. Najszybciej jak tylko mogła oddała butelkę bratu, faktycznie mając ochotę bez żadnych skrupułów wrzucić ją do rzeki.
Gdy wrócą już do dworku będzie musiała zabić jakoś wciąż gryzący ją w przełyku smak alkoholu. Już rozumie dorosłych i ich zakazy. Jak widać nie biorą się one z niczego. Nie tylko smak będzie musiała jednak zabić. Co prawda wypiła zaledwie łyk, ale alkohol był na tyle mocny, że na pewno prędzej, czy później ktoś wyczuje od niej jego woń. Dopiero wtedy będzie mieć prawdziwe kłopoty, których w żaden sposób nie wyglądała. Ba! Wolała unikać ich szerokim łukiem. To Craig był zawsze tym, który wpadał w kłopoty. Nieraz nawet umyślnie...
- Wydaje mi się, że wcześniej znalazłam się w nim od ciebie. - Rzuciła kąśliwie zaraz później uśmiechając się w stronę brata. Uwielbiali sobie dogryzać, to już stało się ich małą rutyną. Chyba każde rodzeństwo tak już ma, prawda? Dla kogoś obcego takie dogryzanie sobie mogło mieć negatywne odzwierciedlenie. Dla nich jednak była to norma, forma rozrywki i sprawdzanie swoich granic.
Czując uderzenie w plecy zacisnęła ze złości szczękę. Nienawidziła tego głupowatego poklepywania. Tym bardziej, że Craig robił to z zaskoczenia i na jej gust był to raczej męski gest. Ona również go klepnęła. Co najmniej pięć razy mocniej. Wątpiła jednak w to, że zrobiło to na nim jakiekolwiek wrażenie. W jej ciele było równe zero siły fizycznej.
Westchnęła ciężko stając na równych nogach. Faktycznie powinni już wracać. Guwernantka prędzej, czy później zauważy ich nieobecność, a wtedy zacznie zadawać pytania, na które oni nie będą chcieli odpowiedzieć i ostatecznie może to okazać się być problematyczne. Bardziej dla nich, niż dla niej.
- Wracajmy - Powtórzyła słowa brata i razem z nim ponownie skierowała swe kroki w kierunku ogrodu.
|zt x2
Gdy wrócą już do dworku będzie musiała zabić jakoś wciąż gryzący ją w przełyku smak alkoholu. Już rozumie dorosłych i ich zakazy. Jak widać nie biorą się one z niczego. Nie tylko smak będzie musiała jednak zabić. Co prawda wypiła zaledwie łyk, ale alkohol był na tyle mocny, że na pewno prędzej, czy później ktoś wyczuje od niej jego woń. Dopiero wtedy będzie mieć prawdziwe kłopoty, których w żaden sposób nie wyglądała. Ba! Wolała unikać ich szerokim łukiem. To Craig był zawsze tym, który wpadał w kłopoty. Nieraz nawet umyślnie...
- Wydaje mi się, że wcześniej znalazłam się w nim od ciebie. - Rzuciła kąśliwie zaraz później uśmiechając się w stronę brata. Uwielbiali sobie dogryzać, to już stało się ich małą rutyną. Chyba każde rodzeństwo tak już ma, prawda? Dla kogoś obcego takie dogryzanie sobie mogło mieć negatywne odzwierciedlenie. Dla nich jednak była to norma, forma rozrywki i sprawdzanie swoich granic.
Czując uderzenie w plecy zacisnęła ze złości szczękę. Nienawidziła tego głupowatego poklepywania. Tym bardziej, że Craig robił to z zaskoczenia i na jej gust był to raczej męski gest. Ona również go klepnęła. Co najmniej pięć razy mocniej. Wątpiła jednak w to, że zrobiło to na nim jakiekolwiek wrażenie. W jej ciele było równe zero siły fizycznej.
Westchnęła ciężko stając na równych nogach. Faktycznie powinni już wracać. Guwernantka prędzej, czy później zauważy ich nieobecność, a wtedy zacznie zadawać pytania, na które oni nie będą chcieli odpowiedzieć i ostatecznie może to okazać się być problematyczne. Bardziej dla nich, niż dla niej.
- Wracajmy - Powtórzyła słowa brata i razem z nim ponownie skierowała swe kroki w kierunku ogrodu.
|zt x2
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Durham 1942
Szybka odpowiedź