Wydarzenia


Ekipa forum
Ariadna Roots
AutorWiadomość
Ariadna Roots [odnośnik]21.03.17 0:47

Ariadna Clara Roots

Data urodzenia: 20.12.1933
Nazwisko matki: Waffling
Miejsce zamieszkania: Rudera, wynajmuję pokój
Czystość krwi: Półkrwi
Status majątkowy: Ubogi
Zawód: Kucharz i cukiernik w jednym
Wzrost: 168 cm
Waga: 54 kg
Kolor włosów: Ciemny brąz; aktualna długość: mniej więcej do łopatek
Kolor oczu: Niektórzy twierdzą, że piwne, inni z kolei, że złote
Znaki szczególne: Raczej nie posiada, o ile nie liczyć licznych pieprzyków i lekko widocznych piegów na policzkach


Zapominam jak wstaje się i ogarnia świat...


Szczęśliwa rodzina... czy takowe jeszcze istnieją w naszym magicznym półświatku? Skłamałabym, gdybym powiedziała, że znam smak ciepła domowego ogniska i skłamałabym, gdybym powiedziała, że mnie to obchodzi. Z czasem nauczyłam się odróżniać co było dla mnie dobre, a co złe i dostrzegać toksycznych ludzi wokół. Szkoda, że jedną z takich osób był mój ojciec - swego czasu szanowany uzdrowiciel, ze skłonnościami do zaglądania w kieliszek. To przez niego stałam się wadliwym egzemplarzem, z perspektywą na normalne życie po przejściu długiej i krętej drogi.


Moja historia zapewne będzie podobna do wielu przez ciebie usłyszanych przypadkowo w barze. Urodziłam się w Walii w ponury, zimowy poranek, jako owoc gorącej miłości promiennej Brytyjki oraz chłodnego brytyjskiego dżentelmena. Brzmi jak wstęp do sielankowej historii? Nic bardziej mylnego. Nie dane było mi poznać Clary, po której odziedziczyłam drugie imię, ponieważ zmarła przy ciężkim porodzie. Z dzieciństwa głównie pamiętam złe rzeczy, czyli to jak ojciec bardzo często zarzucał mi, że to przeze mnie jego najsłodsza Clara zmarła. Robił to szczególnie wtedy, kiedy wypił i części z tych zarzutów nie dane było mi słyszeć do pewnego czasu, a dokładniej do momentu, w którym zabronił babci mnie widywać. Thomas był szanowanym uzdrowicielem, który znikał od samego początku na wielogodzinne dyżury w szpitalu. Z odsieczą przychodziła wtedy babcia, mój łącznik z jakimkolwiek światem. Normalnym światem. Powtarzała mi, że bardzo przypominam jej mamę, że odziedziczyłam po niej geny; nauczyła mnie wielu przydatnych rzeczy i co najważniejsze zaszczepiła we mnie miłość do gotowania i pieczenia, przez co nie wylądowałam w psychiatryku. Naturalnie ojcu się ten fakt nie podobał. Wierzył uporczywie w to, że może kierować życiem swojego dziecka i decydować co jest dla niego dobre, w związku z czym w jego obecności nie mogłam oddawać się swojej pasji ani o niej wspominać. Próbował wymusić na mnie sztuczną miłość do eliksirów, zielarstwa i magii leczniczej, ale z marnym skutkiem. Potrafię uwarzyć skomplikowane eliksiry, obchodzić się z jadowitą tentakulą i wyleczyć połamane kości, jednak nie sprawia mi to w żaden sposób satysfakcji. Nie jestem altruistką. Jestem hedonistką i egoistką w jednym, która przeważnie nie działa bezinteresownie, ale doszłam do tego po wielu latach - równie dobrze nauczyłam się to ukrywać. Koszmar z dzieciństwa rozpętywał się na nowo w każdą przerwę świąteczną i wakacje, gdy wracałam posłusznie do domu jak ofiara przywiązana do swojego prześladowcy. Chcąc nie chcąc dopiero wtedy zaczęłam być świadoma problemu a punktem kulminacyjnym był dzień, w którym ojciec po pijaku wyrzucił babcię z domu i mnie spoliczkował. Och, przecież zdarza się, że rodzice w emocjach dadzą klapsa swojemu dziecku, prawda? Pamiętam z jaką siłą to zrobił i ten krótki urywek między odwróceniem się wokół własnej osi a upadkiem na stolik. Czasami do dzisiaj budzę się z krzykiem uwięźniętym w gardle, gdy widzę jego minę i słyszę wypowiedziane wtedy słowa o nienawiści jaką mnie darzy. Miałam wtedy siedemnaście lat i postanowiłam nigdy więcej nie wracać do domu, co było dość trudne. W końcu dalej się uczyłam i nie mogłam podjąć żadnej pracy.


Świeża rana boli aż do krwi...


Ojciec próbował ratować sytuację, przepraszać i obiecywać poprawę, ale uświadomiłam sobie po pewnym czasie, że nic się nie zmieni. Podobno stracił posadę za dolewanie sobie procentów pod biurkiem. Nie wnikałam w ten temat a on, cóż, po czasie przestał się odzywać. Funkcjonowałam w miarę normalnie, próbując nie być aspołecznym dziwadłem, jednak wieść o śmierci babci załamała mnie totalnie. Szczęściem w nieszczęściu było to, że ukończyłam szkołę z ładnymi wynikami i nosiłam się nawet z zamiarem kontynuowania edukacji, ale los skutecznie pokrzyżował mi plany. Wpadłam w dość kiepskie towarzystwo i porzuciłam kulinarną pasję na rzecz czarnej magii i czarodziejskich narkotyków, których zresztą czasem dodawałam na prośbę do kolejnej partii babeczek na prośbę znajomych. Pewnie zastanawiasz się skąd miałam na nie pieniądze? Podobno uzależniona osoba zawsze znajdzie sposób i dojście - u mnie byli to po prostu ci znajomi. Widzieli we mnie kogoś, kto im się przyda a więc i robili tak, żebym z nimi została. Dość sensowne, według mnie, wyjaśnienie czemu właściwie dzielili się ze mną swoimi używkami. To nie tak, że stałam się zła. W gruncie rzeczy nie jestem złym człowiekiem i nie mieszkałam w kartonie na Nokturnie. Pracowałam jak każdy normalny obywatel zarabiając niewiele, jednak czas wolny dalej poświęcałam na używki. I poznałam wtedy moc swojego wyglądu, stosunkowo późno jak na przeciętną kobietę. Nauczyłam się odpowiednio gestykulować, poruszać i modulować głosem. Zarzucać włosami, które przeważnie były nieuczesane, wszak nieuczesane włosy - wykroczenie przeciwko porządkowi - sugerowały zmysłowość, która stała się moją drugą twarzą przez pewien czas. Jestem hedonistką i na wszystkie cuda świata, każdy organizm z czasem zaczyna domagać się pewnych doznań! Nie znałam przytulania i pocałunków, a gdy poznałam zatraciłam się w nich bez końca, dopóki nie poznałam Jego. Mężczyzny, który z początku wyciągnął mnie z bagna w jakim się topiłam. Dzięki niemu poznałam niektóre uczucia, z jakimi nie miałam wcześniej do czynienia, skończyłam przygodę z używkami i wróciłam ponownie do gotowania. Jak na swój młody wiek (dwadzieścia wiosen) byłam całkiem utalentowanym cukiernikiem a on umożliwiał mi dalszy rozwój. Żyłam przez jakiś czas spokojnie; okrutny los po raz kolejny śmiał mi się prosto w twarz, kiedy sprzeciwiłam się swojemu partnerowi w nic nieznaczącej kwestii a ten zrobił dokładnie to samo co mój ojciec w ostatnie nasze spotkanie. Ciężko było od niego uciec, gdy odgrażał się, że znajdzie mnie w każdym możliwym zakamarku. Próbował mnie kontrolować a ja byłam pozostawiona sama sobie z tym wszystkim. Wróciłam więc do używek i popijania w barach, by chociaż odzyskać trochę spokoju ducha. Miłuję wolność ponad wszystko, tutaj jednak wolności nie miałam. Czy w zasadzie kiedykolwiek poznałam uczucie prawdziwej wolności? Może jeden jedyny raz, gdy pewnego dnia wstałam rankiem na wschód słońca, krocząc boso po porannej rosie. Na trzeźwo, sama. Postanowiłam znowu uciec i chociaż za pierwszym razem mi się to nie udało i było opłakane w skutkach nie tylko dla mnie, drugim razem sam wyrzucił mnie z domu.


A co ze szkołą? Tak, niewiele wcześniej o niej wspomniałam, jednak to z niej wywodziło się całe moje późniejsze towarzystwo, dlatego warto poświęcić temu parę słów. Szkołę wspominam całkiem dobrze. To znaczy, jeśli chodzi o kwestię samej nauki. Wbrew pozorom jestem ambitna, bystra i posiadam do cna możliwości wyćwiczony spryt, wywiązuję się z powierzonych mi zadań, choćby z samego faktu, że nie wypada inaczej. Nigdy nie sprawiałam nikomu problemów, jak na Krukonkę zresztą przystało. O ile eliksiry i zielarstwo mi wychodziły głównie przez musztrę tatusia, tak szczególnym uwielbieniem darzyłam przedmioty chyba najmniej lubiane przez uczniów, czyli: wróżbiarstwo, runy i numerologię. Pozwalało mi to w pewnym sensie uciec od świata, chociaż największą ucieczkę zawsze dawało mi pisanie i tworzenie różnych opowiadań (wtedy stanowiło to dla mnie substytut gotowania, do którego na co dzień nie miałam swobodnego dostępu). Interesowałam się też czarną magią i historią złego magicznego półświatka, jednak tylko w teorii. Dużo czytałam i nie przyszłoby mi nawet do głowy, żeby zająć się tym w praktyce (życie później ponownie mnie zweryfikowało, przez co otarłam się ciut ciut o niewielką praktykę). Swego czasu wyjątkowo zaintrygował mnie świat mugoli, którzy wydawali bardzo ciekawymi istotami. Przykładałam się wtedy szczególnie do tych zajęć, niemal dręczyłam nauczyciela o większą ilość informacji i dostałam w prezencie od babci encyklopedię, którą zdążyłam przeczytać kilka razy... i odrzucić w kąt po jakimś czasie. To znaczy, jest ze mną do dzisiaj, ze względu na piękną dedykację na pierwszej stronie i wiele z niej pamiętam, jednak moja fascynacja była dość krótkotrwała. Co do rówieśników, cóż, zawsze trochę się od nich różniłam. Uśmiechałam się i przybierałam na twarz różne maski, byleby nikt nie domyślił się, że mam jakiekolwiek problemy. Uśmiechałam się i dostosowywałam do otoczenia, byleby tylko nikt nie pytał o moje życie poza szkołą. Wychodziło mi to, dlatego w nawyk weszło mi udawanie. Po prostu. A chłopcy? Nigdy za nimi nie biegałam. Moje relacje szkolne na linii damsko-męskiej były ograniczone do minimum. Byłam tak zapatrzona w swoje aktualne zajęcia, że odrzucałam wszystkich potencjalnych kandydatów. Do czasu, w którym poznałam swoją pierwszą szczenięcą miłość. Krótką, chociaż dalej miło ją wspominam.
Gdy zmarła moja babcia szala przeważyła się na korzyść towarzystwa, którego unikałam całą edukację - w końcu każdy w takich momentach jest podatny psychicznie na głupie rzeczy, jak używki i rzucanie prostych uroków dla czystej zabawy.


Nie czuję nic tylko rozpacz, rozpadam się...


Moje życie nie jest proste ani tym bardziej normalne. Zawsze uciekam i nie daję się nikomu dobrze poznać. Uznaję, że otwieranie się przed ludźmi nie jest najrozsądniejszym posunięciem a maska na twarzy to jedyne, co mnie nie zgubi. Nie wiem kim jestem i kim chciałabym być, próbując poukładać sobie w głowie na nowo swoje życie. Rozwijam dalej swoją kulinarną przygodę, chociaż przyznaję się bez bicia - czasami odzywają się we mnie stare nawyki popijania do lustra i robienia maślanych oczu do przystojnych chłopców. Rzadko, ale jednak. Mojej historii nie zna zbyt wiele osób a wszystko spisuję od dziecka w opasłych zeszytach, głęboko skrytych pod materacem łóżka. Niestety, nie da się ze mnie czytać jak z otwartej księgi. Jestem nieprzewidywalna a część cech eufemistycznie wielu ludzi określa jako indywidualność. Być może mają trochę racji, skąd mam to wiedzieć, skoro sama dalej mam problem z odnalezieniem siebie? Nie jestem kobietą wyzwoloną, radykalną feministką i dyktatorem warunków. Czasem czuję się jak zahukane zwierzę, ale od czegoś przecież mam swoje sposoby ucieczki od rzeczywistości.



Patronus: Do dzisiaj nie jestem pewna dlaczego formą mojego patronusa jest wilk. Kiedyś, gdy jeszcze miałam dobry kontakt z ojcem, tłumaczył, że mam sporo cech tego zwierzęcia - jak na przykład to, że jestem niezależna, samodzielna, miłuję wolność oraz bezkresne przestrzenie. Nie uznaję ograniczeń, walcząc o swoje. Całe życie byłam ofiarą i chyba mogę podziękować ojcu za to, że upadłam na dno, by potem się od niego odbić. Jako wspomnienie przywołuję pewien dzień, kiedy siedziałam wraz z babcią i ojcem obserwując gwiazdy na czarnym niebie. Wszyscy byliśmy wtedy bardzo beztroscy i nic nie zapowiadało zmiany na gorsze. Może i jest to dość banalne, a jednak jest to jedno z najlepszych wspomnień mojego dzieciństwa.


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 2 +1 (różdżka)
Zaklęcia i uroki: 15 +3 (różdżka)
Czarna magia: 3 Brak
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 0 Brak
Eliksiry: 15 +1 (różdżka)
Sprawność: 1 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
RetorykaI 2
Historia magiiI2
Starożytne runyI2
KłamstwoII5
SpostrzegawczośćII5
ZielarstwoII5
WróżbiarstwoI2
Silna wolaI2
NumerologiaI2
Mocna głowaI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
MugoloznawstwoI5
SzczęścieI5
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Brak -0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
GotowanieIII25
Literatura (tworzenie prozy)I1
Literatura (wiedza)I1
AktywnośćWartośćWydane punkty
Taniec współczesnyI1
PływanieII7
Latanie na miotleI1
GenetykaWartośćWydane punkty
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak)-0
Reszta: 3

Wyposażenie

Teleportacja zwykła+łączna, różdżka, encyklopedia, kociołek cynowy, puszek pigmejski, 2pkt statystyk;  



[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Ariadna Roots dnia 27.03.17 21:32, w całości zmieniany 3 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ariadna Roots [odnośnik]04.09.17 19:53

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Historie życia bardzo rzadko pisane są na miarę baśni. Ariadna nigdy nie miała okazji zostać księżniczką, czy kochać księcia, ani poznać prawdziwie rodzicielską miłość. Matka umierała przy porodzie, a chłodny w obyciu ojciec-uzdrowiciel, to maleńką córkę obwiniał o śmierć ukochanej żony.
Mała dziewczynka otrzymała namiastkę miłości dopiero od babci, która zastępowała jej całą rodzinę. Chroniła przed surową oceną i gniewem despotycznego ojca. Próba wymuszenia na córce, by wybrała drogę życia, którą jej zaplanował - skończyła się narastającą frustracją i złością. A ból pierwszego uderzenia, na zawsze miał przypominać Ariadnie, że wciąż nie spełniała jego oczekiwań. Nie była swoją matką.
Ostatecznie, to  połączenie wpajanej na siłę nauki eliksirów i umiejętności gotowania przekazanej przez ukochaną babcię - pozwolił (a może boleśnie naznaczyły?) osobowość Ariadny i to - kim się stała. Połączenie słodyczy i...trucicielstwa, przypieczętował uzależniający pociąg do hedonizmu i narkotyków. Uciekała w świat otępienia by zapomnieć o bólu. O sobie. O rzeczywistości, której nie chciała znać. Tylko, czy miała rzeczywistą szansę uciec przed przeszłością w świat iluzorycznej przyjemności?

OSIĄGNIĘCIA
Słodka trucicielka
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Teleportacja łączna
Kartę sprawdzał: Samuel Skamander
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ariadna Roots  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ariadna Roots [odnośnik]04.09.17 19:53
WYPOSAŻENIE
Różdżka, encyklopedia, puszek pigmejski

ELIKSIRY-

INGREDIENCJEposiadane: -


BIEGŁOŚCI[13.05.17] Wsiąkiewka (kwiecień I): +2 PB do reszty
[06.07.17] Wsiąkiewka (kwiecień II): +1 PB do reszty

HISTORIA ROZWOJU[01.04.17] Tworzenie karty postaci -875
[02.04.17] Zwrot PD (teleportacja i kociołek cynowy): +1 do CM; +1 do OPCM; +15PD
[13.05.17] Wsiąkiewka (kwiecień I): +90 PD, +2 PB
[13.06.17] Aktualizacja postaci: +1 punkt CM, +5 do zaklęć, +5 do eliksirów, -640 PD
[06.07.17] Wsiąkiewka (kwiecień II): +30 PD, +1 PB
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ariadna Roots  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Ariadna Roots
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach