Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki :: Opuszczone magazyny
Stare magazyny
Strona 15 z 15 • 1 ... 9 ... 13, 14, 15
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Stare magazyny
Są to rozległe zabudowane tereny ulokowane w odległości trzydziestu jardów od nieczynnego już londyńskiego portu. Stare i wysłużone, obecnie zapomniane zarówno przez władze, jak i społeczeństwo, otoczone zostały betonowymi murami uwieńczonymi wielką żeliwną bramą wjazdową, od lat zamkniętą na kłódkę i chroniącą magazyny przed niepowołanymi gośćmi - głównie ze względu na niebezpieczeństwo zawalenia się niektórych konstrukcji, dziś przeżartych przez rdzę i wysłużonych. Ponure klockowate budowle górują ponad okalającymi je murami, strasząc powybijanymi szybami i odcinając się upiornie od tła, które stanowią urocze kolorowe domki mieszkalne należące do mugoli, niegdyś pracowników tegoż przybytku.
Miejsce to zdaje się żyć własnym życiem. Bujna roślinność, jeszcze jakiś czas temu rosnąca w odpowiednio wygospodarowanych do tego miejscach, dziś pokrywa niemalże większość betonowych placów a także - wdzierając się do środka - magazynowych podłóg pełnych najróżniejszych skrzynek, paczek i kartonów, tymczasem wszędobylskie góry śmieci sprawiają wrażenie rosnąć z każdym kolejnym dniem, zupełnie przez nikogo nieusuwane. Niekiedy dostrzec w nich można prawdziwe zabytki, chociażby puszki po konserwach sprzed kilkunastu lat. Wszechobecna rdza wyżarła w magazynowych drzwiach dziury, które z biegiem czasu stały się coraz większe, kusząco zapraszając do środka niepowołanych gości, zwłaszcza w obliczu zupełnej obojętności ze strony władz miasta, z czego najchętniej korzystają bezpańskie koty oraz psy, urządzając tutaj swoje legowiska.
Magazyny mają jednak swych amatorów także i wśród ludzi, szczególnie czarodziejów, podczas wojny stając się idealnym miejscem do wszelkich tajemnych pojedynków, załatwiania podejrzanych interesów, sekretnych spotkań, jak i kryjówką - czy to dla siebie samego, czy to dla cennych skarbów, których z pewnych względów nie powinno się trzymać nigdzie indziej. Podobno znaleźć tu można najprawdziwsze czarnomagiczne artefakty, nocami zaś spotkać najgroźniejszych z przestępców, szepczą między sobą ludzie, obserwując coraz to kolejnych Aurorów zapuszczających się w te tereny, zawsze jednak bez powodzenia. Lecz sprawa ta nigdy nie została nagłośniona, stając się tematem tabu - mało kto bowiem ma odwagę o tym mówić, bojąc się konsekwencji. Zwłaszcza po tym, gdy tydzień temu tuż za bramą odnaleziono ciało jednego z czołowych dziennikarzy Proroka Codziennego, jedynego, który odważył się zabrać głos w tejże sprawie.
Miejsce to zdaje się żyć własnym życiem. Bujna roślinność, jeszcze jakiś czas temu rosnąca w odpowiednio wygospodarowanych do tego miejscach, dziś pokrywa niemalże większość betonowych placów a także - wdzierając się do środka - magazynowych podłóg pełnych najróżniejszych skrzynek, paczek i kartonów, tymczasem wszędobylskie góry śmieci sprawiają wrażenie rosnąć z każdym kolejnym dniem, zupełnie przez nikogo nieusuwane. Niekiedy dostrzec w nich można prawdziwe zabytki, chociażby puszki po konserwach sprzed kilkunastu lat. Wszechobecna rdza wyżarła w magazynowych drzwiach dziury, które z biegiem czasu stały się coraz większe, kusząco zapraszając do środka niepowołanych gości, zwłaszcza w obliczu zupełnej obojętności ze strony władz miasta, z czego najchętniej korzystają bezpańskie koty oraz psy, urządzając tutaj swoje legowiska.
Magazyny mają jednak swych amatorów także i wśród ludzi, szczególnie czarodziejów, podczas wojny stając się idealnym miejscem do wszelkich tajemnych pojedynków, załatwiania podejrzanych interesów, sekretnych spotkań, jak i kryjówką - czy to dla siebie samego, czy to dla cennych skarbów, których z pewnych względów nie powinno się trzymać nigdzie indziej. Podobno znaleźć tu można najprawdziwsze czarnomagiczne artefakty, nocami zaś spotkać najgroźniejszych z przestępców, szepczą między sobą ludzie, obserwując coraz to kolejnych Aurorów zapuszczających się w te tereny, zawsze jednak bez powodzenia. Lecz sprawa ta nigdy nie została nagłośniona, stając się tematem tabu - mało kto bowiem ma odwagę o tym mówić, bojąc się konsekwencji. Zwłaszcza po tym, gdy tydzień temu tuż za bramą odnaleziono ciało jednego z czołowych dziennikarzy Proroka Codziennego, jedynego, który odważył się zabrać głos w tejże sprawie.
Yvette nie miała nic przeciwko. Ceniła prywatność jak każdy, ale od wielu lat, przez pracę, zatarła granicę swego życia prywatnego. Przyjęcie Rain do siebie byłoby więc niczym dla niej inwazyjnym. Problem jednak leżał w Thalii, która nie zgodziłaby się na kolejną współlokatorkę i przyjętej wczoraj przez Yvette propozycji. Musiała być ostrożna, a Rain na tyle nie ufała. Nie w sprawie tak wielkiej wagi. - Dobrze. Cieszę się, że masz gdzie zostać. - Również i z samolubnego faktu, że nie będzie ją przez to gnębić poczucie winy.
Port już nigdy nie miał być taki sam. Nie bez ludzi, którzy tu zginęli, albo stąd odeszli. Nie było tu już o co walczyć. Wciąż tu wracała pomagać tym, którzy warci byli jeszcze ratowania, którzy nie mieli gdzie pójść, bądź tego odmówili. Widok jednego z wielu magazynów w dokach, który przez ostatnie lata był jej domem, w którym przyjmowała pacjentów, łamał jej serce. Tyle pracy, a to wszystko na nic.
Uśmiechnęła się potrząsając głową. - Nie masz za co. Zależy mi na niej tak samo jak tobie. - Nie oczekiwała za to wdzięczności. Kochała Celine. Chciała dla niej dobrze i miała zamiar stanąć na głowie, aby ta wróciła do siebie.
- Jesteś bardziej zdziwiona tym, że zarządziłam ci przy niej prohibicję, niż tym, że mogłabym zakazać ci się z nią widywać? - Uniosła brew krzyżując ręce pod piersią. - Wiem, że ci na niej zależy, Rain. A jej na tobie. Nie mogłabym wam zabronić kontaktu. Zresztą, nie mam takiego prawa, a Celine zrobiłaby i tak co by chciała. - Nie miałaby też serca zabierać od niej bliskiej osoby. Niewiele już takich jej zostało. - Nie widziałaś jej nigdy na głodzie? Jedyne co dobrego wynikło z tego Tower to przymusowy odwyk.- Jeśli jej mowa ciała nie mówiła o targającej nią złości to na pewno ton głosu jaki teraz przybrały jej słowa. Nie było to uczucie skierowane na Rain. Może na jej bagatelizujące pytanie, ale głównie na samą sytuację. - Zero ćpania, Rain. Nie pozwolę jej do tego wrócić i się wyniszczać. Alkoholem też nie ma co jej zachęcać. Jesteśmy starsze od niej, od imprezowania ma przyjaciół, a nie nas. - Ich rola była inna. Mogły odnosić się do siebie jak przyjaciółki, ale i Yv i Rain musiały być odpowiedzialne, świecić chociaż minimalnym przykładem. - Sama rób co chcesz, ale nie mieszaj jej w to. Nie wiem, czy kiedykolwiek rozmawiałaś z nią też o pracy, ale nie rób tego teraz. - Nie wiedziała jeszcze czy ktokolwiek ją skrzywdził... w taki sposób. Nie pytała. Obecne ślady na jej ciele na to nie wskazywały, ale wolałaby nie potęgować u niej... dyskomfortu.
Odetchnęła podchodząc bliżej kobiety i chwytając ją za dłonie. - Tylko o to proszę Rain. Nie mogę trzymać jej pod kloszem. Straciła wszystko, niemal każdy kogo spotykała ją wykorzystywał, a nigdzie w tej cholernej Anglii nie jest teraz bezpiecznie. - Złość zastąpiła desperacja, a niebieskie oczy szukały w tych jasnych zrozumienia, może nawet wsparcia. - Musi dojść do siebie po Tower, po stracie ojca. Fizycznie i mentalnie. Potrzebuje czasu i jak najlepszych warunków. Ćpanie i picie w tym nie pomogą. Przysięgnij mi. Jeśli o nią dbasz, przysięgnij mi.
Port już nigdy nie miał być taki sam. Nie bez ludzi, którzy tu zginęli, albo stąd odeszli. Nie było tu już o co walczyć. Wciąż tu wracała pomagać tym, którzy warci byli jeszcze ratowania, którzy nie mieli gdzie pójść, bądź tego odmówili. Widok jednego z wielu magazynów w dokach, który przez ostatnie lata był jej domem, w którym przyjmowała pacjentów, łamał jej serce. Tyle pracy, a to wszystko na nic.
Uśmiechnęła się potrząsając głową. - Nie masz za co. Zależy mi na niej tak samo jak tobie. - Nie oczekiwała za to wdzięczności. Kochała Celine. Chciała dla niej dobrze i miała zamiar stanąć na głowie, aby ta wróciła do siebie.
- Jesteś bardziej zdziwiona tym, że zarządziłam ci przy niej prohibicję, niż tym, że mogłabym zakazać ci się z nią widywać? - Uniosła brew krzyżując ręce pod piersią. - Wiem, że ci na niej zależy, Rain. A jej na tobie. Nie mogłabym wam zabronić kontaktu. Zresztą, nie mam takiego prawa, a Celine zrobiłaby i tak co by chciała. - Nie miałaby też serca zabierać od niej bliskiej osoby. Niewiele już takich jej zostało. - Nie widziałaś jej nigdy na głodzie? Jedyne co dobrego wynikło z tego Tower to przymusowy odwyk.- Jeśli jej mowa ciała nie mówiła o targającej nią złości to na pewno ton głosu jaki teraz przybrały jej słowa. Nie było to uczucie skierowane na Rain. Może na jej bagatelizujące pytanie, ale głównie na samą sytuację. - Zero ćpania, Rain. Nie pozwolę jej do tego wrócić i się wyniszczać. Alkoholem też nie ma co jej zachęcać. Jesteśmy starsze od niej, od imprezowania ma przyjaciół, a nie nas. - Ich rola była inna. Mogły odnosić się do siebie jak przyjaciółki, ale i Yv i Rain musiały być odpowiedzialne, świecić chociaż minimalnym przykładem. - Sama rób co chcesz, ale nie mieszaj jej w to. Nie wiem, czy kiedykolwiek rozmawiałaś z nią też o pracy, ale nie rób tego teraz. - Nie wiedziała jeszcze czy ktokolwiek ją skrzywdził... w taki sposób. Nie pytała. Obecne ślady na jej ciele na to nie wskazywały, ale wolałaby nie potęgować u niej... dyskomfortu.
Odetchnęła podchodząc bliżej kobiety i chwytając ją za dłonie. - Tylko o to proszę Rain. Nie mogę trzymać jej pod kloszem. Straciła wszystko, niemal każdy kogo spotykała ją wykorzystywał, a nigdzie w tej cholernej Anglii nie jest teraz bezpiecznie. - Złość zastąpiła desperacja, a niebieskie oczy szukały w tych jasnych zrozumienia, może nawet wsparcia. - Musi dojść do siebie po Tower, po stracie ojca. Fizycznie i mentalnie. Potrzebuje czasu i jak najlepszych warunków. Ćpanie i picie w tym nie pomogą. Przysięgnij mi. Jeśli o nią dbasz, przysięgnij mi.
You can't choose what stays
and what fades away.
and what fades away.
Yvette Baudelaire
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
There are so many wars
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Huxley w sumie naprawdę bardziej była zdziwiona zakazem alkoholu niż zakazem spotkania. Dla niej alkohol był zawsze, papierosy były zawsze, używki były zawsze. Paliła, piła i ćpała kiedy chciała. Jeżeli ktoś chciał to robić z nią, to też nie miała ku temu nic przeciwko. Nigdy też nie zabraniała Celinie, przecież ten świat rządził się swoimi prawami, a dziewczyna była dorosła i podejmowała własne decyzje. Skoro Rain uważała, że w alkoholu czy używkach nie ma nic złego, to jak mogła zabraniać korzystać z tego komukolwiek?
A Yvette naprawdę się uniosła. Jakby to było faktycznie coś tak strasznego. Może Celina przez to wszystko przesadziła? Może pozwoliła sobie na zbyt dużo i pojawiły się konsekwencje? Huxley tylko cicho westchnęła, no bo co mogła zrobić. Jej nerwy teraz na nic się nie zdadzą, ale Celina przecież nie była głupia i musiała zdawać sobie sprawę, że z tym się uważa. Może był taki moment, kiedy przestała zwracać na to uwagę?
Nie należało stawiać Huxley jako przykład. Co to, to nie. Miała wiele za uszami. Kradła, oszukiwała, podpalała stare magazyny. Rozstawiała nogi by trochę zarobić, a w odpowiedniej chwili wdzierała się do ludzkich umysłów by wyciągnąć informacje wbrew ich woli. Ona się nigdy nie zmieni, była jak stary kamień wytarty przez wiatr i wodę. Nie stanie się kimś innym i rezygnacja z tego wszystkiego nie wchodziła w grę. Chociaż mogła teraz myśleć inaczej, to gdzieś w głębi wiedziała, że i tak się nic nie zmieni.
Parę razy, słysząc słowa Yv, musiała się mocno ugryźć w język. Z kilkoma kwestiami zdecydowanie się nie zgadzała. Na przykład z tym, że od imprezowania miała kogoś innego. Przecież pół życia Rain, praktycznie każdy wieczór, to była jedna wielka impreza. Nie jedną z nich spędziła z Celiną. Czyżby już tak bardzo wypadła z kręgu? Była za stara? Czy może Yv uważała, że jak Rain wróciła, to się zmieni i stanie się damą?
Czując dotyk dłoni kobiety na swoich dłoniach spięła się lekko. Czuła na sobie presję, a była tym typem osoby, który tego bardzo nie lubił. A przynajmniej nie taką presję. Zdawała sobie sprawę jednak z tego, że Yvette nie jest wrogiem. Wszystko co mówi i co robi to dla dobra Celiny. Huxley musiała wybadać temat, sprawdzić teren, nastroje. Spotkać się z Celiną. Dopiero wtedy będzie w stanie ocenić czy kobieta czasem nie przesadza co do stanu młodej dziewczyny. Znowu ciężko westchnęła.
- Masz moje słowo – odpowiedziała.
Już miała mówić coś więcej, dopytywać teraz o miejsce pobytu Celiny i jak ją najłatwiej spotkać. W końcu Yvette była teraz takim łącznikiem. Ale usłyszała jakieś dziwne trzaski, jakby ktoś szedł i na czymś stanął. Wyprostowała się momentalnie. Jej chwilowe rozluźnienie gdzieś zniknęło, spięła się i wytężyła zmysły starając się usłyszeć skąd dobiegał dźwięk, który oznaczał dla tych dwóch kobiet koniec spotkania.
- Ktoś tu jest – szepnęła, ledwo otwierając usta. – Spadamy stąd.
To mógł być jakiś pijak, marynarz, który tu przez przypadek zabłądził. Albo osoba z którą ani Rain ani Yvette nie chciały się dzisiejszego wieczoru spotkać.
zt
A Yvette naprawdę się uniosła. Jakby to było faktycznie coś tak strasznego. Może Celina przez to wszystko przesadziła? Może pozwoliła sobie na zbyt dużo i pojawiły się konsekwencje? Huxley tylko cicho westchnęła, no bo co mogła zrobić. Jej nerwy teraz na nic się nie zdadzą, ale Celina przecież nie była głupia i musiała zdawać sobie sprawę, że z tym się uważa. Może był taki moment, kiedy przestała zwracać na to uwagę?
Nie należało stawiać Huxley jako przykład. Co to, to nie. Miała wiele za uszami. Kradła, oszukiwała, podpalała stare magazyny. Rozstawiała nogi by trochę zarobić, a w odpowiedniej chwili wdzierała się do ludzkich umysłów by wyciągnąć informacje wbrew ich woli. Ona się nigdy nie zmieni, była jak stary kamień wytarty przez wiatr i wodę. Nie stanie się kimś innym i rezygnacja z tego wszystkiego nie wchodziła w grę. Chociaż mogła teraz myśleć inaczej, to gdzieś w głębi wiedziała, że i tak się nic nie zmieni.
Parę razy, słysząc słowa Yv, musiała się mocno ugryźć w język. Z kilkoma kwestiami zdecydowanie się nie zgadzała. Na przykład z tym, że od imprezowania miała kogoś innego. Przecież pół życia Rain, praktycznie każdy wieczór, to była jedna wielka impreza. Nie jedną z nich spędziła z Celiną. Czyżby już tak bardzo wypadła z kręgu? Była za stara? Czy może Yv uważała, że jak Rain wróciła, to się zmieni i stanie się damą?
Czując dotyk dłoni kobiety na swoich dłoniach spięła się lekko. Czuła na sobie presję, a była tym typem osoby, który tego bardzo nie lubił. A przynajmniej nie taką presję. Zdawała sobie sprawę jednak z tego, że Yvette nie jest wrogiem. Wszystko co mówi i co robi to dla dobra Celiny. Huxley musiała wybadać temat, sprawdzić teren, nastroje. Spotkać się z Celiną. Dopiero wtedy będzie w stanie ocenić czy kobieta czasem nie przesadza co do stanu młodej dziewczyny. Znowu ciężko westchnęła.
- Masz moje słowo – odpowiedziała.
Już miała mówić coś więcej, dopytywać teraz o miejsce pobytu Celiny i jak ją najłatwiej spotkać. W końcu Yvette była teraz takim łącznikiem. Ale usłyszała jakieś dziwne trzaski, jakby ktoś szedł i na czymś stanął. Wyprostowała się momentalnie. Jej chwilowe rozluźnienie gdzieś zniknęło, spięła się i wytężyła zmysły starając się usłyszeć skąd dobiegał dźwięk, który oznaczał dla tych dwóch kobiet koniec spotkania.
- Ktoś tu jest – szepnęła, ledwo otwierając usta. – Spadamy stąd.
To mógł być jakiś pijak, marynarz, który tu przez przypadek zabłądził. Albo osoba z którą ani Rain ani Yvette nie chciały się dzisiejszego wieczoru spotkać.
zt
Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Czy przesadzała? Nie wydawało jej się. Sprawa była poważna, podobnie jak stan Celine. Nie miała zamiaru powtórzyć swoich błędów z przeszłości. Wtedy zrobiła niewystarczająco wiele. Nie zainterweniowała właśnie przez to, że Celine była w końcu dorosła. Nie wzięła poprawki na to, że dziewczyna nie była nią. Przeszła dużo i to w młodym wieku. Natrafiła na ludzi, którym zaufała, a którzy zamiast jej pomóc, to ją wykorzystali. A z kolei chęć uwolnienia się od problemów codzienności sprawiła, że sięgnęła po narkotyki i zamknęła się w błędnym kole. Parszywy, Tower, strata ojca, przelały czarę goryczy. Mało kto wytrzymałby tak wiele, dlatego nie kłamała, nie oferowała pustych, bez znaczących słów, mówiąc jej, że jest silna. Naprawdę tak myślała. Celine była silniejsza niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, niż ona sama mogła w to wierzyć.
Widziała na twarzy Rain jasne niezrozumienie. Była zaskoczona, nie wiedziała skąd brała się taka prośba, dlaczego teraz i po co. Rain jej jednak nie widziała. Drżącego, wychudzonego ciała. Desperacji, czasem pustki w oczach. Ran na ciele, które zadała sobie również i ona sama. W innym wypadku zrozumiałaby, że to nie przewrażliwienie kierowało uzdrowicielką, a czysta troska. Nie wydawało jej się, że prosi o wiele. Nie mówiła Rain jak ma żyć, nie zabraniała jej pić, czy ćpać. Po prostu nie chciała, aby mieszała w to Celine. Żeby, jeśli nie poparła, to chociaż nie oponowała.
Odetchnęła z ulgą posyłając kobiecie blady uśmiech. - Dziękuję Rain. - Puściła jej dłoń spuszczając ręce wzdłuż ciała. Była wdzięczna. Nie wiedziała czego się spodziewać, ale zgoda kobiety nie była na pierwszym miejscu przewidywanych przez nią odpowiedzi. Raczej spodziewała się odmowy, może nawet protestu, ale reakcja Rain, choć nie w stu procentach przychylna, wciąż pozytywnie ją zaskoczyła. - Naprawdę. - Wiele to dla niej znaczyło i mogła mieć tylko nadzieję, że brunetka zrozumie w końcu dlaczego było to dla niej takie ważne.
Zanim zdążyła cokolwiek dodać obie usłyszały hałas nieopodal. Jej dłoń niemal od razu wylądowała w kieszeni, aby zacisnąć palce wokół sosnowej różdżki. Pokiwała głową przyznając Rain rację, wpatrując się wciąż w miejsce, z którego dobiegł niepokojący je dźwięk. - Chodź. Wciąż mam klucz do lecznicy. Tam porozmawiamy na spokojnie. - Zaproponowała domyślając się, że ta miała kilka pytań. Zresztą, sama wciąż chciała wiedzieć co dokładnie działo się z kobietą po Tower.
| zt
Widziała na twarzy Rain jasne niezrozumienie. Była zaskoczona, nie wiedziała skąd brała się taka prośba, dlaczego teraz i po co. Rain jej jednak nie widziała. Drżącego, wychudzonego ciała. Desperacji, czasem pustki w oczach. Ran na ciele, które zadała sobie również i ona sama. W innym wypadku zrozumiałaby, że to nie przewrażliwienie kierowało uzdrowicielką, a czysta troska. Nie wydawało jej się, że prosi o wiele. Nie mówiła Rain jak ma żyć, nie zabraniała jej pić, czy ćpać. Po prostu nie chciała, aby mieszała w to Celine. Żeby, jeśli nie poparła, to chociaż nie oponowała.
Odetchnęła z ulgą posyłając kobiecie blady uśmiech. - Dziękuję Rain. - Puściła jej dłoń spuszczając ręce wzdłuż ciała. Była wdzięczna. Nie wiedziała czego się spodziewać, ale zgoda kobiety nie była na pierwszym miejscu przewidywanych przez nią odpowiedzi. Raczej spodziewała się odmowy, może nawet protestu, ale reakcja Rain, choć nie w stu procentach przychylna, wciąż pozytywnie ją zaskoczyła. - Naprawdę. - Wiele to dla niej znaczyło i mogła mieć tylko nadzieję, że brunetka zrozumie w końcu dlaczego było to dla niej takie ważne.
Zanim zdążyła cokolwiek dodać obie usłyszały hałas nieopodal. Jej dłoń niemal od razu wylądowała w kieszeni, aby zacisnąć palce wokół sosnowej różdżki. Pokiwała głową przyznając Rain rację, wpatrując się wciąż w miejsce, z którego dobiegł niepokojący je dźwięk. - Chodź. Wciąż mam klucz do lecznicy. Tam porozmawiamy na spokojnie. - Zaproponowała domyślając się, że ta miała kilka pytań. Zresztą, sama wciąż chciała wiedzieć co dokładnie działo się z kobietą po Tower.
| zt
You can't choose what stays
and what fades away.
and what fades away.
Yvette Baudelaire
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
There are so many wars
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Strona 15 z 15 • 1 ... 9 ... 13, 14, 15
Stare magazyny
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki :: Opuszczone magazyny