Wydarzenia


Ekipa forum
Brynhild Borgin
AutorWiadomość
Brynhild Borgin [odnośnik]23.04.17 19:08

Brynhild Borgin

Data urodzenia: 6 II 1924
Nazwisko matki: Crabbe
Miejsce zamieszkania: Ulica Śmiertelnego Nokturnu
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożna
Zawód: przemytniczka, zaklinaczka przedmiotów na usługach Borgin&Burke
Wzrost: 173 centymetrów
Waga: 52 kilogramy
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: wysoki wzrost; chorobliwa chudość; nierówno ścięte włosy; ziemista cera; ciemne, obszerne, ciężkie szaty; paskudne, postrzępione blizny po klątwach szpecące pierś, dłonie, nogi



Urodziła się zimą - brzydka, sina, niechciana, już wraz z pierwszym oddechem stając się symbolem upragnionego syna, którego Njord Borgin i Laureen Crabbe nigdy nie zdołali się doczekać. Miała być pierworodnym, miała być mężem o sile przewyższającej wszystkich wokół; właśnie taką przepowiednię wysnuła nawiedzona wieszczka gubiąca się wśród mroków nokturnowych ulic. Jej zamglonym oczom towarzyszyły słowa o potędze chłopca: o klątwach, które nałoży, o wiedzy, jaką posiądzie, o bataliach, które stoczy. Przypominała Njordowi jedną z Norn - Skuld, boginię przeznaczenia niosącą pieśń o przyszłości, uwierzył więc w jej słowa; ale wieszczka łgała, wiedząc, że ludzie za dobre wieści w zwyczaju mieli płacić złotem, a za złe - przekleństwem. I w ten sposób zamiast bohatera, zamiast Widara gotowego pomścić ojca krwią wielkiego Wilka, pojawiła się ona - wiecznie chorowita, słaba, zbyt delikatna. Dziewczynka. Zgodnie z tradycją nazwali ją imieniem jednej z walkirii; jej patronką miała zostać Brynhildr, wojowniczka, potężna kobieta, utalentowana tarczowniczka.

Choć wychowała się z daleka od nordyckich ziem przodków, jej ojciec, Njord, dbał o to, by Hilde nie zapominała o swoich korzeniach; snuł opowieści o Yggdrasilu, drzewie życia, i o darze, jaki według legendy niegdyś otrzymali Borginowie - o runach. Jej pierwsze słowa padały w języku norweskim, nie angielskim, chociaż mieszkała wraz z rodzicami wśród niskich pasm Gór Pennińskich na pograniczu hrabstwa Durham (pamiętała, że wśród wzniesień świszczał wiatr; smagał jej policzki, gdy ojciec powtarzał jej, że musi być silna, że musi być twarda). Szybciej nauczyła się zapisywać swoje imię za pomocą starożytnych run niż obowiązujących na Wyspach Brytyjskich znaków - najbliżsi, widząc jej raczkujący wciąż potencjał, nie naciskali na to, by wpisywała się w ramy. Wciąż - mimo wszystko - wierząc w przepowiednię kłamliwej wieszczki, wróżyli córce wielki potencjał. Tym większe było ich rozczarowanie, gdy trzy-, cztero-, a wkrótce już pięcioletnia Hilde potrafiąca za pomocą run spisać swoje myśli wciąż nie ukazała czarodziejskiego talentu. Zajęło to miesiące, zanim stłukła magią pierwszy wazon; w lodowatych oczach jej ojca rozpaliła się wtedy radość - zachowywał się tak, jakby dopiero upewniwszy się, że jego córka nie jest charłakiem, nauczył się ją kochać.

Matka zawsze była gdzieś obok, na wpół nieobecna, zatracona wśród regałów domowej biblioteczki i zaczytująca się w kolejnych pozycjach. Hilde ufała jej, być może darzyła nawet miłością, ale matka nigdy nie była ojcem - ojcem o tych samych jasnych włosach i o kryształowych oczach, ojcem, którego odbiciem stawała się wraz z upływem kolejnych lat. Po paru latach Laureen jeszcze dwukrotnie znalazła się w połogu, spowiwszy kolejne córki; wedle tradycji otrzymały imiona walkirii Eir i Káry, znaczących Łaskę i Dzikość. One również w niczym nie przypominały matki; odziedziczyły ostre rysy ojca okalane przez pszeniczne pukle. Dopiero siostry nauczyły Hilde, czym jest prawdziwa troska - pomiędzy przyswajaniem kolejnych nauk wpajanych jej przez ojca, zawsze znajdowała czas, by zadbać o rumiane dziecięce twarze błyskające się w najszczerszych uśmiechach.

Decyzja o tym, do jakiej szkoły będzie uczęszczać, została podjęta na długo przed jej jedenastymi urodzinami; na Hilde oczekiwały surowe mury norweskiego Durmstrangu. Bariery nie stanowił język nordyckich przodków, nie stanowiła jej czystość krwi, nie stanowiły poglądy i kiełkujące zainteresowanie czarną magią, która w ich domu nigdy nie stanowiła tabu - dzięki temu oraz wychowaniu, jakie otrzymała (ojciec - jej mentor, nauczyciel, opiekun - zawsze zdawał się traktować ją jak syna, którego nigdy nie miał się doczekać), bez problemu odnalazła się wśród twardości i chłodu obcej szkoły. W trakcie lat nauki nie brylowała, zamiast tego przemykając wśród cieni i nigdy nie rzucając się w oczy; nie łaknęła towarzystwa osób o krwi opisanej szlacheckim rodowodem, nie łaknęła towarzystwa tych, w których żyłach odznaczała się skaza. Przyswajała wiedzę, ciesząc się, że w Durmstrangu nikt nie więził potężnych ksiąg w łańcuchach i za kratami działów zakazanych; ceniła zajęcia dotyczące czarów ofensywnych i podstaw najczarniejszej magii. Mało kto dorównywał jej w znajomości starożytnych run (przez wzgląd na dziedzictwo, które wciąż opiewał jej ojciec, zawsze stawiała je na piedestale), nie pozostawała w tyle także w trakcie fizycznych zajęć, na które w szkole zawsze stawiano nacisk - jej kondycja wygasła dopiero po latach, na długo po ukończeniu edukacji. Poznawała znamiona strachu, gdy jej spojrzenie błądziło po znaku Grindelwalda wyrytym na jednej z kamiennych ścian; o kiełkującej Wielkiej Wojnie Czarodziejów słyszała głównie z listów matki spisanych drżącą ręką, bezpieczne mury szkoły skutecznie chroniły ją przed odczuciem jej na własnej skórze. Wydawało jej się, że wojna rozrastająca się w Europie nigdy nie miała jej dotyczyć - że rozpłynie się, zanim Hilde opuści gmach Durmstrangu i dokładnie w tym momencie przeobrazi się w gorzkie, choć nieznaczące nic wspomnienie.

Wydarzenia z lat szkolnych nie odbiły się szczególnym piętnem na pamięci Hilde, nigdy nie wspominała z rozrzewnieniem czasów słodkiej młodości; chłodne mury Durmstrangu nie zachęcały do budowania przyjaźni, zresztą tak samo jak wyraźny, bolesny podział ze względu na krew. Miała przywilej spoglądania na osoby półkrwi z góry - to też czyniła, choć oprócz chorej, nieuzasadnionej niczym satysfakcji nie przyniosło jej to żadnych innych wrażeń: ani problemów, ani konfliktów, ani pierwszych, dziecięcych nienawiści. Z tego czasu wspominała najlepiej nie ponure dni spędzone w Norwegii, a te letnie, wakacyjne, w trakcie których ponownie odnajdywała czas na słuchanie opowieści ojca i zagłębienie się wraz z nim w arkany wiedzy, których nie poznałaby nawet w Durmstrangu. Nie miała nawet szesnastu lat, gdy Njord zaczął nauczać ją fachu, którym trudził się na co dzień, pracując na usługach sklepu ich krewnych - zaklinania. Niedługo potem z jego pomocą nałożyła pierwszą klątwę - była dziecinna, prosta, nieczyniąca większej krzywdy i potrafiłby zdjąć ją każdy, nie tylko łamacz klątw; była jednak jej i napawała dziewczynę bezbrzeżną dumę. To samo uznanie dostrzegała w błysku w spojrzeniu ojca - Hilde lubiła sądzić, że jest jego oczkiem w głowie, że to ją kocha najbardziej, że to o nią troszczy się jak o nikogo innego. Potrzebowała kogoś, dla kogo będzie najważniejsza; jednocześnie odsuwała się od matki, w formie bliżej nieokreślonego buntu uznając ją za zbyt słabą, zbyt kruchą, zbyt kobiecą - nie chciała być taka jak ona, nie chciała być chorowitą żoną kryjącą się w domowej bibliotece, nie chciała nie posiadać własnego zdania - ani milczeć tylko dlatego, że nie wypada go mieć. Młodsze siostry, bladolice, złotowłose aniołki, zdawały się chętniej kroczyć ścieżką konwencji wyznaczoną przez matkę; Hilde i tak kochała je bezgranicznie, ich naiwność zrzucając na dziecięcy jeszcze wiek i uznając za pretekst, by zawsze się o nie troszczyć.

Ukończeniu szkoły towarzyszyła pustka - patrzyła w jej bezdenną otchłań z przerażeniem, nie potrafiąc odnaleźć dla siebie przyszłości w dorosłym świecie. Wróciła do Anglii i znów zamieszkała w rodzinnym domu. Przez miesiące odbijała się od ścian, bez celu krążąc w kółko i zajmując się głównie pielęgnowaniem własnej wiedzy; czytała grube, stare księgi, ćwiczyła zaklęcia i nakładała coraz potężniejsze klątwy - wyłącznie dla uzyskania wprawy, wyłącznie dla szkolenia umiejętności. Doskwierała jej samotność, której nie mógł nie dostrzec Njord; ryzykując wiele, pierwszy raz zaprowadził córkę na Nokturn, by zapoznać ją z rodzinnym dziedzictwem - sklepem Borgin&Burke czającym się w jednym z okrytych mrokiem zaułków. Z początku Hilde nie czuła się tam swobodnie; każdemu stawianemu krokowi towarzyszyło drżenie strachu, dręczyła ją niepewność, gdy nie zaciskała palców na łokciu ojca i zdawało jej się, że spojrzenie każdej z mijających ją osób mogłoby sprowadzić na nią bolesną śmierć. Przełykała własne obawy niczym eliksir pełen goryczy i nieśmiało wykonywała pierwsze zlecenia, którymi dzielił się z nią ojciec; póki co podpisując się własnym imieniem i nazwiskiem pod efektami jej pracy, uczył córkę samodzielności, pozwalał zdobywać doświadczenie. Musiały minąć lata, zanim Hilde - wciąż traktowana z góry, wciąż uważana za słabą, za nieudolną - rozpoczęła samodzielną pracę w rodzinnym sklepie, wspierana wyłącznie przez ojca i jego autorytet. Wiedząc, że bez jego wstawiennictwa nikt nie respektowałby jej obecności - dwudziestojednoletniej kobiety o długich, jasnych włosach splatanych w warkocz i nieco zbyt eleganckich szatach sprawianych jej przez matkę - była mu wdzięczna. Coraz mocniej zatracała się w arkanach fascynującej ją, czarnej magii, a czynienie ofiarom klątw krzywdy, choć z początku towarzyszyło mu niejasne poczucie wątpliwości, szybko stało się... przyjemnością? Postępy, jakie czyniła w pracy dla Borgin&Burke, zostawały docenione przez jej ojca - nie potrzebowała niczego więcej.

Fatalnie pomyliła się, wierząc, że wyminie się z echem wojennego kataklizmu; ten nawiedził Anglię właśnie wtedy, gdy najmocniej mamiła się kłamstwem o bezpieczeństwie. Terror Grindelwalda sprawiał, że odczuwała prawdziwy lęk - uspokajał ją ojciec, tłumacząc, że prawdziwe zagrożenie tyczy się wyłącznie szlamu i mugoli, którymi oboje gardzili. Nagłówki Proroka Codziennego z początku wykrzykiwały bolesne hasła związane z toczonymi bojami, by zaraz znów stopniowo blaknąć - i budzić w sercach czarodziejów nadzieję, że wszystko wróci do normy. Hilde nie odczuła wojny tak dotkliwie, jak odczuć mogli ją inni; nie doświadczyła śmierci w najbliższej rodzinie i nikt nie groził bezpośrednio jej bezpieczeństwu. Tylko ulice zaczęły pogrążać się w pustce; przemykający po nich ludzie bledli, szeptali, w powietrzu nie rozbrzmiewał już śmiech. Hilde nie wyróżniała się z tłumu.
Jednocześnie coraz mocniej zwracała uwagę na jednego z młodych mężczyzn zasilającego szeregi pracowników sklepu - był zdolny, zdolniejszy od Hilde, choć parali się czymś zgoła innym. Biła od niego niewyjaśniona potęga, a jasne, przeszywające oczy emanowały władzą, której wyjaśnić nie potrafiła - a choć nigdy nie zginała karku, z niezrozumiałych przyczyn respektowała jego wyższość. Nazywał się Tom Riddle i Hilde szybko uwierzyła w wizję lepszego świata, jaką wysnuł; zanim mogła się spostrzec, dołączyła do grona jego popleczników, którzy upatrzyli sobie w nim przywódcę - nie miała do zaoferowania nic oprócz własnej wierności i raczkujących umiejętności w nakładaniu klątw. Chciała jednak pomóc - i służyć. Przełamywała własne lęki, co jakiś czas przemykając samotnie przez Nokturn, by móc wziąć udział w spotkaniach, na których rozprawiano o wizji lepszego, czystego świata. Nie wychylała się - mimo że większość zgromadzonych była od niej młodsza, zdawali się przypominać zgraję dobrych znajomych z Hogwartu. Trzymała się na uboczu, w głównej mierze słuchając, a jednocześnie czuła się gorsza od zgromadzonych przez wzgląd na swą płeć - niewiele kobiet zasiadało przy stole. Chyliła głowę, niepewna swojej pozycji, choć nikt nigdy nie kazał opuścić jej obrad; uznawała to za wyróżnienie. W tym czasie mogła wgłębiać się w arkany najmroczniejszej magii, z której podstawami zapoznał ją ojciec. Ojciec, którego teraz zaczęła okłamywać - choć wiedziała, że nie zganiłby jej za próbę walki o świat odarty z nieczystości, nie potrafiła opowiedzieć mu o spotkaniach osób nazywających się Rycerzami; może po prostu potrzebowała czegoś, co należało wyłącznie do niej, co stałoby się jej słodką tajemnicą. Trwało to miesiące, aż w końcu Tom Riddle zniknął; czar tajemnych spotkań krzewiących nienawiść do szlamu rozpierzchnął się i życie wróciło na dawne tory. Utraciła kontakt z Rycerzami - pod nieobecność przywódcy nic ich już nie łączyło - i przestała szwendać się po Nokturnie; paskudną dzielnicę odwiedzała tylko po to, by zagościć w sklepie pradziada i w podziemiach szlifować umiejętności nakładania klątw. Choć zdawało jej się, że zamknęła ten rozdział w życiu, długo nie mogła pozbyć się idyllicznej wizji świata, w którym prawdziwi, czyści czarodzieje posiadają potęgę, na którą w pełni zasłużyli.

Nie miała jeszcze dwudziestu dwóch lat, gdy popełniła fatalny błąd; skryta w piwnicznej pracowni sklepu, utraciła kontrolę nad własną klątwą. Przeklęty medalion najpierw rozgrzał się, potem zadrżał, by z głośnym hukiem rozpaść się na wiele fragmentów, z wnętrza wypuszczając wici ciemnej jak najczarniejsza magia mgły - Hilde obudziła się dopiero kilka dni później na obmierzłej kozetce w nokturnowej lecznicy. Destrukcyjna magia spustoszyła jej organizm; uczyniła młodą kobietę słabą, bezsilną, na długie tygodnie niezdatną nawet do czarowania. Mapę bladego ciała zaczęły szpecić pierwsze, jątrzące się blizny, których nikt nie potrafił wyleczyć. Złagodził je dopiero czas.

Po wypadku straciła entuzjazm, narósł w niej lęk, którego odbicie dostrzegała w surowym spojrzeniu ojca - niemo oskarżał ją o niezwalczanie własnych słabości. Bojąc się odtrącenia, stanęła na nogi; mimo to długo jeszcze nie powróciła do swojej pasji. Niedługo potem jednak coś innego zajęło jej umysł - w życiu Hilde pojawił się bowiem on, niespełna trzydziestoletni mężczyzna, który bez większego wysiłku zdobył jej serce, duszę i umysł. Zasiał w niej ziarno najszczerszego uczucia, gdy skradał jej pocałunki i przepowiadał wspólną przyszłość; Eadric Gladwyn nauczył ją żyć na nowo, by po latach brutalnie skruszyć wszystko to, co znała. Wzięli ślub po paru miesiącach - wystawny, choć daleko było mu do najwytworniejszych weselisk. Serce Hilde złamał fakt, że najmłodsza z sióstr, Kára, nie mogła ujrzeć jej w srebrzystobiałym welonie i w długiej, pięknej sukni o bufiastych rękawach; zgodnie z rodzinną tradycją wciąż pobierała nauki w Durmstrangu. Eir w tym czasie dorosła - ukończyła szkołę, by wkrótce szybko odnaleźć ukojenie w warzeniu najznamienitszych eliksirów. Miała talent; z jej mosiężnego kociołka coraz częściej buchały opary potężnych trucizn, choć spośród trzech sióstr Eir najmocniej upodobniła się do matki. Upodobała sobie sztukę - ceniła własną eteryczność, wywyższając ją ponad zdolność nakładania klątw, talent do której płynął w żyłach wszystkich Borginów. Kára za to z dumą nosiła imię Dzikości - zdawała się z sióstr najpewniejsza, najmniej ujarzmiona, nie nosząc w sercu ani powściągliwości Hilde, ani łagodności Eir. Mimo że żadna z młodszych dziewcząt nie doczekała się uwagi ojca tak wielkiej jak ta, którą otrzymywała Hilde, zdawało się, że nie miały jej to za złe - ojciec zawsze przypominał bardziej lodową górę, bezwzględną ostoję spokoju, od której biła jednak doza niepowstrzymanego chłodu. Hilde mimowolnie kochała Kárę najmocniej - w Eir, która najchętniej wpisała się w ścieżkę konwencji i odnalazła męża, z którym stworzyła stabilną rodzinę, też odnajdywała jednak przyjaciółkę. Trzy siostry wspólnie stanowiły potęgę; oferowały sobie pomoc, gdy potrzebowały jej najbardziej i obiecały sobie szczerość, wsparcie, miłość. Hilde, także wtedy, gdy wyrzekła się własnego nazwiska i przybrała miano Gladwyn, utrzymywała z nimi nieprzerwany kontakt - przede wszystkim listowny, choć gdy spotykały się w rodzinnej posiadłości, często rozmawiały o zderzeniach światopoglądów; Hilde siała w nich ziarno nienawiści do osób o nieczystej krwi i mugoli, snując historię o przeszłości i o zdolnych wiedźmach ginących na stosach rozpalanych przez szlam. Ćwiczyły umiejętności, tonąc w objęciach czarnej magii - zawsze służyły sobie pomocą, nawet po tym, jak ich ścieżki musiały się rozwidlić.

Hilde była w małżeństwie szczęśliwa - a przynajmniej tak sobie wmawiała, tygodnie, miesiące, aż w końcu lata spędzając w klatce złotej obrączki. Szanowała męża i prawdopodobnie szacunek ten działał w obie strony; ulotne, zwiewne uczucie, które pochopnie nazwała niegdyś miłością, rozpierzchło się, nie pozostawiając po sobie śladu. Nie łkała za nim jednak, nie tęskniła - poświęcała czas na rozwijanie swych pasji, tonęła w księgach, czerpała wiedzę z woluminów traktujących o historii, starożytnych runach, klątwach. Walcząc z własnym introwertyzmem i niechęcią do kontaktów międzyludzkich, brylowała w towarzystwie, niekiedy urządzając nawet przyjęcia w chłodnym domu na północy Anglii. W Londynie pojawiała się sporadycznie, jeszcze rzadziej gościła w rodzinnym sklepie; ta stagnacja dopadła ją znikąd, a Hilde ani nie chciała, ani nie potrafiła z nią walczyć. Była żoną, chciała zostać matką - w tym celu gotowa była wyrzec się nawet własnej pasji; Eadric pogardzał bowiem jej fascynacją klątwami. Mijały jednak lata, a Goyle'owie nie doczekali się potomka; z początku spotkało się to z niezrozumieniem, potem z pobłażaniem, a ostatecznie - ze skrajną niechęcią. Romanse Eadrika nie były sekretem także dla samej Hilde; wiedziała o jego kochankach i bękarcich potomkach, a fakt, że był w stanie ich spłodzić, stał się dla niej ciosem. Przytłaczała ją świadomość, że to za jej przyczyną nie mogli doczekać się dziecka - rozpaczliwie poszukiwała pomocy, z którą przyszła jej nokturnowa uzdrowicielka, Cassandra. Hilde nigdy wcześniej nie doznała tak wielkiego upokorzenia, jak w momencie, w którym źródłem jej bezpłodności okazało się paranie czarną magią - własna klątwa, jaka przed laty zdruzgotała jej ciało, odebrała jej to, czego pragnęła najbardziej. Sprowadziło ją to na skraj szaleństwa; utonęła w objęciach apatii, krztusiła się marazmem, nie potrafiąc poradzić sobie z tragiczną sytuacją. Grunt wymykał jej się spod stóp, a gdy ostatecznie upadła, nie umiała już się podnieść - nie miała sił sprzeciwić się, gdy mąż unieważniał ich małżeństwo, za argument podając jej ułomność, a potem wyrzucił ze wspólnego domu, w którym spędziła niezliczone tygodnie. Miała dwadzieścia siedem lat, gdy jej życie dobiegło końca - odkąd straciła nazwisko, dom, godność i resztki szczęścia, nie widziała dla siebie żadnej przyszłości. Zatraciła się w rozpaczy, która dodatkowo zbiegła się w czasie ze śmiercią ojca, jej niedoścignionego ideału, opiekuna, mentora, więc była pewna, że nie zdoła żyć dalej; wtedy z pomocą przyszły jej siostry, najbliższe przyjaciółki, które dały jej wsparcie i czas - a tych dwóch rzeczy Hilde potrzebowała najbardziej. Zamieszkała u Eir, korzystając z gościnności młodszej siostry i jej męża; nienawidziła faktu, że spoglądali na nią z troską, pewna, że skrycie gardzą całym jej istnieniem. Nienawidziła też siebie - stała się wszak wszystkim tym, czego lękała się najmocniej: była krucha, słaba, bezradna. Najpierw wróciła do panieńskiego nazwiska, potem do książek (w woluminach odnajdowała zapomnienie - dokształcała się, douczając o astronomii, czytując poezję i pełne agresji manifesty), potem do psychicznej stabilizacji, a na końcu - do pasji, która zniszczyła jej życie. Ścięła długi, jasny warkocz, symbol jej kobiecości: nie potrzebowała go, bo, jako niepłodna, nie potrafiła do końca czuć się już kobietą. U siostry gościła przez rok, a gdy poczuła się wystarczająco silna, by funkcjonować w samotni, odeszła. Nie mogła wrócić do rodzinnego domu - nie tęskniła za matką i bała się, że Laureen wypominać będzie jej okrutne upokorzenie. Nie chciała oglądać też ścian, które przypominać by jej mogły zmarłego ojca; brakowało jej lodowatego spojrzenia, które zdołałoby szybko doprowadzić ją do porządku. Po długich wewnętrznych bataliach, zdobyła się na wizytę w sklepie Borgin&Burke; mimo obaw i pętających ją lęków dumnie unosiła podbródek, nie pozwalając innym zadawać jej pytań dotyczących przeszłości. Rozmówiła się z pradziadem, wyłącznie pobieżnie opowiadając mu o tym, że gotowa jest powrócić do pracy - i że przyjmie każde zadanie, bo desperacko potrzebowała pieniędzy. Paranoicznie sądziła, że wszyscy wokół wiedzieli, co się stało - a może miała rację, nietrudno było dopowiedzieć sobie finał tragicznej historii jej małżeństwa. Nie snuła historii o przeszłości, dzieląc się nią wyłącznie z trzema najbliższymi jej kobietami - siostrami i uzdrowicielką, która wyciągnęła do Hilde dłoń, gdy ta potrzebowała tego najbardziej; resztę zbywała ostrym spojrzeniem i chłodnymi półsłówkami. Zamieszkała na Nokturnie, ostatecznie zrównując się ze wszystkimi zrujnowanymi przez życie i zdegradowanymi społecznie - upodlona, tylko tu mogła uciec przed gardzącymi nią spojrzeniami. Dopiero uczyła się żyć na nowo, wszędzie doszukując się podszeptów i oznak, że ktoś rozszyfrował jej przyszłość - stłumienie paniki zajęło jej miesiące. W tym czasie ostatecznie przekwitła wojna; Ministerstwo zawarło rozejm z Grindelwaldem, oferując mu stanowisko dyrektora Hogwartu. Hilde, która już przed laty zakrzewiła w sobie nienawiść do tyrana, nie rozumiała tego kroku - nie poświęcała temu jednak dłuższej myśli, nie obchodził jej los szkockiej szkoły.

W rodzinnym sklepie parała się wszystkim, stroniła jednak od kontaktów z klientami - obsługiwała ich wyłącznie sporadycznie. Po walce z samą sobą powróciła do zaklinania przedmiotów, stając się w tej sztuce jeszcze bardziej skuteczną; aż w końcu coraz więcej osób zaczęło łączyć jej nazwisko z mistrzowskim wykonywaniem fachu. Lubiła wierzyć, że nikt nie może się z nią równać i lubiła wywoływać pogardę faktem, że była kobietą - najwięksi wrogowie nie mogli odmówić jej jednak talentu i skuteczności. Zaklinała rodową biżuterię i zaczytywała się w gazetach w informacje o nagłych zgonach mężów zazdrosnych kobiet, bez zawahań wywoływała cierpienie u osób, które na to zasługiwały - a także tych niewinnych, gdy opłata była wystarczająco wysoka. Niekiedy parała się przemytem, towarzysząc poszukiwaczom artefaktów i łamaczom w odnajdowaniu zaklętych przedmiotów. Zaczęła podróżować, głównie nielegalnie; bezpłodność, którą przez lata traktowała jak klatkę, okazała się być jej wyzwoleniem - trwając w ubezwłasnowolniającym małżeństwie, nigdy nie otrzymałaby od małżonka pozwolenia na opuszczenie granic kraju. Zwiedzała obce kontynenty i walczyła z żywiołem, jakim była woda, z pokładu statku przepełnionego żeglarzami. Nie chcąc być balastem - nie, nie mogła na to znowu pozwolić - stopniowo uczyła się podstaw żeglarskiego żargonu, mamrotała pod nosem szanty, pokracznie wspinała się na maszt. A gdy docierali do celu, w głównej mierze obserwowała; starała się grozić tym, którzy stawali im na drodze (bądź odpowiadała za ich nagłe zniknięcie), zabezpieczała teren i, jako znawca klątw, pomagała w analizowaniu artefaktów. W przeciągu trzech lat osiągnęła więcej niż przez całe dotychczasowe życie - przełamała swe niezliczone bariery, poznała tajniki sztuk, które wcześniej były jej obce, posuwała się nawet do kradzieży i szeroko pojętego łamania prawa - co, być może wyłącznie dzięki niespisanemu immunitetowi, jaki dawał jej Borgin&Burke, zazwyczaj uchodziło jej płazem. Badała amulety, poznając podstawowe tajniki ich tworzenia; fascynowało ją także potencjalne zaklinanie przedmiotów z użyciem magii białej, nie tylko czarnej. Lubiła eksperymenty - te często kończyły się klęskami, które stawały się przyczyną kolejnych blizn wyrytych w ciele Hilde, teraz jednak kobieta wiedziała już, do kogo zwracać się o pomoc. A gdy nie podróżowała po świecie, wykonując polecenia dziadka, pozostawała w Londynie. Przez większość czasu pomagała w sklepie, z którym odczuwała nawet pewną nić emocjonalną - miała wrażenie, że, przez wzgląd na nazwisko, które nosiła, sklep jest jej dziedzictwem. Może myśleli też tak inni pracownicy, co jakiś czas spoglądając na nią pogardliwie z ukosa; nie garnęła się jednak do przejęcia interesu, wiedząc, że i tak przerosłoby to jej kompetencje. Przynajmniej póki co - nie miała bowiem pojęcia o zarządzaniu, nie wiedziałaby, w jaki sposób winna zająć się biznesem. A choć w duszy pragnęła takiej przyszłości, nikomu nie mówiła tego na głos - bo w jakim celu?
Nieprzerwanie utrzymywała kontakt z siostrami: najmłodszą, Kárę, szkoliła w nakładaniu klątw, z Eir natomiast toczyła niekończące się dysputy na temat porządku świata. Wszystkie trzy, omamione wizją czystego społeczeństwa, wierzyły, że coś należy zrobić - gotowe były działać, nieważne, za jaką ceną.

Był rok pięćdziesiąty czwarty, gdy Rycerze spotkali się ponownie - ich przywódca wyłonił się z odmętów nicości, powracając jako potężniejszy, bardziej utalentowany, przepełniony dogłębniejszym chłodem. Szacunek Hilde zaczął przeradzać się w służebność; potrzebowała celu, a Czarny Pan - dojrzalszy, bardziej zdecydowany, mający do dyspozycji jeszcze potężniejszą magię - mógł zaoferować jej wszystko, czego potrzebowała najbardziej. Nie zadawała pytań, a po prostu wykonywała polecenia; dopiero teraz, po wielu latach, poczuła się częścią Rycerzy Walpurgii, nawet mimo tego, że niekiedy wciąż wyłapywała atakujące ją, nieprzychylne spojrzenia padające z drugiego krańca stołu. Z czasem Czarny Pan zaczął się od nich oddalać, wyodrębniając grupę tych, którzy byli mu najbliżsi, najwierniejsi; Hilde nie czuła się godna spoglądania na jego oblicze, choć właśnie tego pragnęła najbardziej. Chciała być zawsze na jego zawołanie, lecz niekiedy, decydując się na podróże w poszukiwaniu artefaktów, traciła na dyspozycyjności - wierzyła jednak, że Czarny Pan nie ma jej za złe samodoskonalenia. Czyniła to wszak po to, by służyć mu lepiej; rozwijała się, chcąc móc wykazać się talentem, gdy będzie potrzebne to najbardziej. Po kilku miesiącach i wielu rozmowach stoczonych z siostrami zdecydowała się wprowadzić je w szeregi organizacji - Kára przystała na to natychmiast, bez zawahań, gotowa do wszelakich poświęceń, Eir miała jednak obiekcje. Bała się - nosiła pod sercem dziecko, a choć wyraziła pełne poparcie dla idei Rycerzy, nie zasiliła ich szeregów. A przynajmniej nie bezpośrednio - bez zawahań wyraziła bowiem chęć pomocy w przygotowywaniu niezbędnych eliksirów, które zawsze były jej konikiem.

Hilde natomiast rozpoczęła dogłębne badania nad egipskimi klątwami - po nocach ślęczała nad starożytnymi woluminami, tłumacząc runy i po omacku wędrując palcem wśród hieroglifów, których w żaden sposób nie potrafiła zrozumieć. Poszukiwała potęgi - analizując najstarsze z klątw, czerpała inspirację, jednocześnie planując zbudowanie czegoś, co oszołomi świat - czegoś, co uczyni ją silną, niezachwianą, niepokonaną, nieśmiertelną. Łaknęła władzy, chwały, bogactwa, ale nie tylko tego materialnego. Chciała budzić lęk, obawy, posiąść siły, o których zwykli ludzie mogli tylko marzyć - najmocniej w świecie pragnęła pokazać wszystkim, że potrafi więcej, niż wskazują na to pozory. Była kimś - i udowodni to, nieważne, jaką przyjdzie zapłacić jej za to cenę.



Patronus: Hilde nie potrafi przywoływać Patronusa.


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 5 Brak
Zaklęcia i uroki: 15 +2 (różdżka)
Czarna magia: 15 +3 (różdżka)
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 0 Brak
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 0 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Język norweskiII6
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AnatomiaI2
AstronomiaI2
Historia magiiII5
KłamstwoII5
ONMSI2
Starożytne runyV35
SpostrzegawczośćI2
Ukrywanie sięI2
ZastraszanieI2
ZielarstwoI2
Zręczne ręceII5
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
---
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Rycerze Walpurgii -0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (wiedza)I1
Wytwórstwo amuletówI1
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI1
PływanieI1
ŻeglarstwoI1
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak-0
Reszta: 0
Wyposażenie

Różdżka, nakładanie klątw, 9 punktów statystyk

Gość
Anonymous
Gość
Re: Brynhild Borgin [odnośnik]09.09.17 14:36

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Była przeciwieństwem tego, co przepowiadano i czego sobie życzono; słaba, chorowita, delikatna, z ciążącym na ramionach balastem niespełnionych oczekiwań. Szybko opanowała język przodków i runiczny alfabet, odznaczając się wyjątkowym talentem, który nie pozwolił rodzicom spisać jej na straty, a z czasem, idąc śladami swego ojca, którego aprobaty i dumy wyczekiwała, poznała trudną sztukę zaklinania przedmiotów. To właśnie ona po ukończeniu Durmstrangu związała jej losy ze sklepem pradziada na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu; sprowadziła niespodziewaną katastrofę, której zgniłe owoce zrywała po latach, odbierając stabilizację, szczęście i grunt pod nogami na długi czas. Pomimo przeciwności i wielu chwil zwątpienia, stronienia od obcych i rodzących się paranoi, nie poddała się. Mając wsparcie dwóch ukochanych sióstr odzyskała  siłę, która ostatecznie uczyniła z niej wyjątkowo uzdolnioną zaklinaczkę, podróżniczkę, przemytnika. Po ponownym zjednoczeniu Rycerzy Walpurgii odnalazła cel u boku Czarnego Pana, z całą pewnością stając się jednym z najbardziej utalentowanych i wiernych jego popleczników; wojowniczką, wiedźmą, walkirią.

OSIĄGNIĘCIA
Zaklinaczka
Genealog
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Bezpłodność, wychudzenie
Psychiczne
Prawie pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Nakładanie klątw
Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brynhild Borgin Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Brynhild Borgin [odnośnik]09.09.17 14:37
WYPOSAŻENIE
Różdżka

ELIKSIRY- Eliksir gacka (2 porcje, stat. 26) [od Eir]

INGREDIENCJEposiadane: jad jadowitej tentakuli, łuska smoka

[03.08.17] Ingrediencje (kwiecień)

BIEGŁOŚCIBrak

HISTORIA ROZWOJU[23.04.17] Karta postaci: -860 PD
[13.06.17] Aktualizacja postaci: +5 CM, +1 OPCM, -340 PD
[18.07.17] Osiągnięcie: Genealog +60PD
[11.11.17] Zwrot za umiejętność łamania klątw, +300 PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Brynhild Borgin Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Brynhild Borgin
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach