Wydarzenia


Ekipa forum
Dom i ogród
AutorWiadomość
Dom i ogród [odnośnik]15.05.17 10:44
First topic message reminder :

Dom i ogród

Domostwo krewnych Baudelaire'ów mieści się na urokliwych przedmieściach Londynu. Nie jest co prawda tak duże jak właściwa rezydencja rodziny Solange, ale po tylu latach dziewczyna zdążyła przyzwyczaić się do rustykalnych angielskich wnętrz.
Dom otoczony jest ogrodem, w którym zawsze znajduje się pełno bujnej roślinności sprawiającej wrażenie baśniowego miejsca.


[bylobrzydkobedzieladnie]


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Dom i ogród  - Page 2 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire

Re: Dom i ogród [odnośnik]06.04.18 14:52
/25.06, wieczór

Nie miałem pojęcia co mi strzeliło do głowy. Zwykle nie zachowywałem się jak nieułożony smarkacz z byle jakiej rodziny, ale postanowiłem nadać życiu nieco więcej spontaniczności. Ostatnio ciężko pracowałem, by znaleźć jak najlepszą oprawę dla występu Marine na deskach opery, ale to niczego nie zmieniło. Wartościowe jednostki prawdopodobnie już wyginęły, zostawiając mnie w niezadowoleniu. Stryj kręcił głową sądząc, że za bardzo wybrzydzam, a oni nie powinni tyle zwlekać ze spektaklami. Musiałem mu długo tłumaczyć, że najważniejszym kryterium była dla nas jakość oraz prestiż. Co by było gdyby stali klienci nagle zostali wpuszczeni do naszej opery na świetną arię, a ostatecznie otrzymali miałki, zupełnie przeciętny produkt? Bez najlepszej oprawy scenograficznej, bez śpiewaków na poziomie? Moja kuzynka choć bez dwóch zdań utalentowana, to jednak nie zdołałaby jeszcze udźwignąć całego wieczoru, ratując dobre imię rodzinnej spuścizny i przyćmiewając całkowicie mierną otoczkę. Mimo wszystko musiała jeszcze trochę poćwiczyć, by być gwiazdą tak wielkiego formatu, że równie dobrze mogłaby występować na śmietniku, z chórkiem składającym się z zapijaczonych mętów i wciąż wzbudzać gromkie oklaski publiczności. Stwierdził wtedy, że ich na to całe zwlekanie nie stać, ale uznałem to za przesadę. Po wyliczeniu dokładnie każdego galeona naprawdę nie mieliśmy się czym martwić. Byliśmy w posiadaniu wręcz góry złota, byliśmy arystokracją, czyż mogliśmy się stoczyć niczym Weasleye? Na pewno nie.
Ale i tak stanęło na tym, że miałem przyspieszyć wyławianie pereł z odmętów wszechobecnego mułu, co chyba doprowadziło do mojego lekkomyślnego działania. Pełen frustracji, którą potrzebowałem wyładować, pomyślałem sobie o Solene. Mając w pamięci jej ostatnie traumatyczne przeżycia stwierdziłem, że i ona zasługiwała na odrobinę relaksu w tych ciężkich, pełnych pośpiechu czasach. Oczywiście, że nie pochwalałem odpoczynku od sztuki, ale miałem nadzieję, że moja niezapowiedziana wizyta doda do jej życia nieco inspiracji na nowe twory. I przede wszystkim drogę życia, bo wspominała o możliwości zmiany branży. Musiało być jej ciężko przez wzgląd na silną konkurencję w postaci Parkinsonów oraz trochę też Madame Malkin, ale w malarstwie niestety też istniała mocarna rywalizacja. Dlaczego nie mogło być podobnie w śpiewie operowym?
Korzystając z tego, że większość członków rodziny rozeszła się do swoich komnat, wymknąłem się kominkiem opuszczając wyspę Wight. Dotarłem gdzieś na przedmieścia Londynu i spory kawałek musiałem pokonać pieszo. Złorzeczyłem na anomalie otrzepując granatową szatę z resztek popiołu pochodzącego z niezbyt czystego środka transportu. Na szczęście udało mi się wreszcie dotrzeć na miejsce. Wciąż było dość zimno i choć nie tak bardzo jak na sabacie u Nottów, to nadal chłodno. W końcówce czerwca kuliłem się w sobie, by nie umrzeć z zimna, to dopiero paradoks. Nienawidziłem tej pogody; na pewno będzie tak, że w zimie aura nie odda nam utraconej części lata, więc moja frustracja proporcjonalnie się zwiększała.
Wszedłem przez bramę do ogrodów i zadarłem głowę do góry. Nie wypadało mi niepokoić gospodarzy o tej porze, dlatego mało gentlemańsko spróbowałem trafiać kilkoma niewielkimi kamykami w okna, w których powinna być Baudelaire. Ryzykowałem wiele, ale nie było już odwrotu od mojego kretyńskiego planu, którego nawet nie było. To zaledwie pomysł, który nagle wdrożyłem w życie, nie zastanawiając się nad jego ewentualnymi konsekwencjami. Byłem do siebie zupełnie niepodobny.


na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie

Flavien Lestrange
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5559-flavien-lestrange#129850 https://www.morsmordre.net/t5572-jean-claude#130040 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5579-skrytka-nr-1373#130152 https://www.morsmordre.net/t5578-flavien-lestrange#130148
Re: Dom i ogród [odnośnik]06.04.18 16:03
Dzisiejszy poranek, gdy niezbyt kulturalnie i po raz pierwszy w życiu zaspała na umówione spotkanie, koniec końców obył się bez nieprzyjemnych emocji, czy jakichkolwiek konsekwencji. Swoje zadanie wykonała tak, jak należy i żegnając Zacharego, odniosła wrażenie, że wreszcie nawiązała się pomiędzy nimi nić porozumienia, której zawsze starała doszukiwać się we współpracy ze swoimi klientami. To właśnie dzięki niej spotkania nie przebiegały w ciężkiej atmosferze, z kolei projektantka nie krępowała się zadawać wielu pytań, nierzadko wykraczających poza te spotykane w innych salonach. Nić porozumienia zdecydowanie ułatwiała pracę i przede wszystkim: to przez swoje specyficzne i indywidualne podejście do klienta wyprzedzała konkurencję. Kochała to co robi, okazywała to więc w pełni, szybko odrzucając od siebie myśl o zmianie zawodu. W ostatnim czasie wszystko zdawało się wrócić do normy, łącznie z jej nastawieniem i kreatywnością.
Reszta dnia przeciekła pomiędzy jej smukłymi palcami, tak, że nie zorientowała się, w którym momencie zrobiło się ciemno. Tego wieczoru jednak nie pracowała - co miała w zwyczaju - postanawiając, że spędzi go z kubkiem herbaty i książką w ogrodowej altanie, skrytej pomiędzy roślinami i przystosowanej specjalnie do zmiennej pogody, na tyłach domu. Chociaż straciła rachubę czasu po kilkunastu stronach, czuła, że powinna już wracać. Planowała wejść przez pracownię, do której było jej po drodze, niźli do głównego wejścia, ale dziwny hałas, przypominający nieznośne kapanie zwrócił jej uwagę. Wychylając się zza ściany odszukała źródło, rozpoznając je dopiero po chwili. Na początku nie wierzyła, że nikt inny jak lord Lestrange, z którym na ostatnim spotkaniu pospierała się o kwestie odpoczynku i sztuki, odwiedzi ją, a przynajmniej nie o takiej godzinie. Potem zaś uznała, że może potraktował jej słowa na poważnie i postanowił sprawdzić, czy dalej odpoczywa, czy haruje po nocach nad obiecanymi projektami do sztuki operowej, co zdecydowanie by ją rozzłościło.
Nie zdradziła swojej obecności od razu. Bezszelestnie zakradła się do Flaviena, zatrzymując się zaledwie kilka metrów za nim, a potem długą chwilę obserwowała jego poczynania z założonymi pod biustem rękoma. Zdziwiła się, wszak nigdy do tej pory nie widziała go w tak niezwykłej - z jej punktu widzenia - sytuacji, ale ostatnio niektóre lordowskie zachowania utwierdziły ją w przekonaniu, że mogło być gorzej, gdyby na przykład zadecydował się dostać do niej bezpośrednio przez kominek. Wreszcie zadecydowała się przerwać próby zwabienia jej do okna, czując nieprzyjemny, wieczorny chłód i uznając, że kolejne kilka kamyczków może rozbić szybę w sypialni.
- Przyszedłeś sprawdzić czy pracuję? - Uśmiechnęła się z pozoru poważnie, wychylając nos zza kaszmirowego szalika, by następnie stanąć ramię w ramię z Flavienem. Jego zaskoczona mina, jak i zabawa w chwilowego podglądacza zdecydowanie przypadła jej do gustu a jednocześnie cieszyła się, że nie znajdowała się akurat w sypialni. Istniało duże ryzyko, że przestraszona tym oryginalnym powitaniem, zdenerwowałaby się lub zaalarmowałaby wuja, co mogłoby się zakończyć w dość niemiły dla obu stron sposób. - Coś się stało? - Spytała, istotnie sądząc, że nagła, niezapowiedziana wizyta Lestrange'a musiała mieć nie byle jaki powód, niż wynikała ze zwyczajnej chęci zobaczenia się z nią.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Dom i ogród  - Page 2 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Dom i ogród [odnośnik]05.06.18 12:53
Nie zastanawiałem się nad tym czy Solene pracowała. Raczej z góry założyłem, że spała. I że to ja wytnę jej numer budząc ją z absurdalnie bezsensownego powodu jakim było chęć rozmowy. Mogliśmy ją przeprowadzić jutro rano lub popołudniu i nie zmieniłoby to sensu niczyjego życia. Nie nadciągnęłaby burza, nie zerwałaby się wichura ani nie wezbrałyby wody śmiercionośnego potopu tylko dlatego, że zdecydowałbym się zaczekać te kilkanaście godzin. A jednak coś mnie podkusiło, by złamać wszelkie reguły i dostać się tutaj w nocy. Nie przyszło mi do głowy, że Baudelaire miałaby się znajdować na zewnątrz; nie tylko pora temu nie sprzyjała, ale też pogoda. Naprawdę chłodne powietrze otulało nieprzyjemną warstwą całe ciało, pomimo grubych, dobrych jakościowych ubrań przeznaczonych na zimę. Z ust wydobywała się niewielka mgiełka pary, a dłonie pozbawione eleganckich rękawiczek zaczęły się czerwienić. Potarłem jedną rękę o drugą, chcąc je nieco rozgrzać, bo od tego zbierania kamyków i rzucania ich w okno zdążyły trochę skostnieć. Nie byłem przygotowany na to, co nastąpiło jakieś kilka minut później.
Właśnie wybierałem kolejny kamyk z ogródka, dość zniecierpliwiony, ze Solene ma tak mocny sen, kiedy usłyszałem za sobą głos. Ludzki. Dziwnie znajomy. I tak w pierwszym odruchu wzdrygnąłem się i sięgnąłem po różdżkę, którą już po paru sekundach celowałem w intruza. Musiało minąć kolejne sekundy nim dotarło do mnie, że przede mną stała znajoma półwila; dokładnie ta sama, do której przed momentem próbowałem dotrzeć. W niezbyt elegancki sposób. Odetchnąłem i schowałem różdżkę z powrotem do rękawa. Nabrałem kilka głębszych wdechów i przymknąłem oczy obwieszczając, że wielki kamień spadł mi z serca, a ulga pozwoliła na rozprężenie spiętych dotąd mięśni.
- A ty lubisz zakradać się do ludzi? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, aż dotarło do mnie, że to tak naprawdę ja w tej sytuacji się skradałem. Odważniej i hałaśliwiej, ale to nie zmieniało faktu, że pospieszyłem się z tamtą uwagą. – Nie, założyłem, że śpisz. – Wyrzuciłem z siebie tym razem prawdziwą odpowiedź, nie bawiąc się w urażonego lorda lub kogoś, kto zamierzał się droczyć całą noc. Westchnąłem i zerknąłem na chwilę w niebo, ale było dość zachmurzone. – Nie, dlaczego? To takie dziwne, że odwiedzam kobietę w środku nocy chcąc ją zbudzić rzucaniem kamyków w szybę jej sypialni? – spytałem swobodnie, jak gdyby to naprawdę było czymś, co robiłem zawodowo. Niestety nie, a może okazałoby się to dużo mniej bezsensowne niż szukanie śpiewaczek, których na rynku po prostu nie było. Tego się jednak nie dowiem, bo rodzina nigdy nie pozwoliłaby mi na tak głupie zachowanie. – Chciałem pogadać. I zabrać cię na spacer, byś trochę odpoczęła od ciężkiej pracy – rzuciłem, choć ostatnie słowa naznaczone były żartem.


na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie

Flavien Lestrange
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5559-flavien-lestrange#129850 https://www.morsmordre.net/t5572-jean-claude#130040 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5579-skrytka-nr-1373#130152 https://www.morsmordre.net/t5578-flavien-lestrange#130148
Re: Dom i ogród [odnośnik]08.06.18 14:46
Cała sytuacja, chociaż z początku zaskakująca, teraz zaczynała ją śmieszyć. A jednak, gdy różdżka została wymierzona prosto w jej klatkę piersiową, odsunęła się pół kroku do tyłu, w geście obronnym wystawiając obie dłonie przed siebie. Nie posądzała go nigdy o taki refleks, ani tym bardziej o to, że trzymał różdżkę w rękawie – nieadekwatnie do sytuacji przemknęło jej przez myśl, ile razy już ją zgubił w ten sposób, bądź ile razy wyślizgnęła mu się pomiędzy palcami, ale pozostawiła te myśli tylko dla siebie, gdy zdecydowanie bardziej zainteresowała się brakiem sensownego powodu tych odwiedzin.
Jestem u siebie. – Przypomniała spokojnie, dostrzegając po chwili, że Flavien zrozumiał bezsens wypowiedzianych słów, które zresztą i tak rozmyły się wraz z jego retorycznym pytaniem. Gdyby ktoś kiedyś powiedział, że szanowny lord Lestrange złamie obowiązujące zasady, w tym swoje własne, zaśmiałaby mu się prosto w twarz. Znała go prawie od dziecka, zdążyła poznać na tyle, by wiedzieć, że podobne zachowanie w ogóle do niego nie pasowało a i tak była godna podziwu, że nie zdecydował się wejść do domu przez kominek. Widać miał przemyślany plan, przynajmniej do pewnego momentu, chociaż wolała nie pytać co w sytuacji, gdyby jednak się nie obudziła i jej miejsce zajęłaby ubrana w szlafrok w kaczuszki ciotka.
Podeszła bliżej i uśmiechnęła się rozbawiona, wsuwając z powrotem jedną, zmarzniętą dłoń do kieszeni płaszcza.
Jeśli dobrze rozumiem, podjąłeś całkiem spontaniczną decyzję o obudzeniu mnie w środku nocy i zabraniu na spacer? – Powtórzyła, jakby właśnie starała się zrozumieć dziecięce tłumaczenie, które usprawiedliwiało narobienie sobie kłopotów, a zaraz potem zaśmiała się perliście, tłumiąc śmiech w szaliku. Zdążyła zapomnieć, że może przez to obudzić wujostwo lub gorzej: sąsiadów obok. – Flavien... myślałam, że nigdy nie będzie cię stać na coś podobnego – wolną dłonią sięgnęła jego twarzy, zimnymi palcami głaszcząc zaróżowiony policzek; nie było w tym geście nic zdrożnego i dwuznacznego, ot, zachowała się jak staruszka, która wprost uwielbiała tarmosić czyjeś policzki, czego nie mogła powiedzieć o zbyt długim spoglądaniu w oczy. Zamilkła nawet na moment, gdy jednak uświadomiła sobie, że na podobne gesty w przyjaźni nie było miejsca, odwróciła spojrzenie w bok – ktoś jeszcze pomyśli, że jesteś moim wielbicielem. I co wtedy? Nie ugodzi to twojej dumy? – Rozbawiony uśmiech zmienił się w ten uroczy, bardziej poważny, kiedy właśnie zabrała dłoń i schowała ją w ciepły materiał. Gdy poczuła, że marznie, a skoro miała przed sobą wizję nocnego spaceru, uznała, że najlepiej będzie ruszyć się natychmiastowo, nim oboje przymarzną do ziemi.
Gdzie chciałeś się przejść? – Spytała szeptem, licząc chociaż na odrobinę kreatywności, niż pobliski park, czy las, w którym zapewne było kilkukrotnie zimnej, niż tu, w ogrodzie.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Dom i ogród  - Page 2 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Dom i ogród [odnośnik]26.06.18 13:40
Sytuacja była po prostu śmieszna. Nie wiem co sobie myślałem, wpadając na tak idiotyczny pomysł jak nękanie przyjaciółki po nocach. Jeszcze zamiast wpaść do domu kominkiem, jak każdy kulturalny czarodziej zaskakujący innych w trakcie snu, to wolałem wybijać szybę kamieniami. Gdyby ktoś z rodziny to zobaczył, pomyślałby, że oszalałem; na szczęście nie musiałem się nikomu tłumaczyć, a fanaberie jakich się dopuściłem można uznać za jednorazowe odchylenie od normy. Taką miałem nadzieję, tłumacząc przed samym sobą swoje zachowanie. Nieprzystający lordowi, nieprzystający gentlemanowi, ani właściwie nawet przeciętnemu mężczyźnie. Powinienem mieć wyrzuty sumienia, bić się w pierś i kajać się, ale tego nie zrobiłem. Najpierw przeszkodził mi w tym strach objawiający się w wytoczeniu przed Solene różdżki, potem nadeszła duma, która nie pozwoliła mi na przełknięcie wyimaginowanej godności mogącej na celu wypowiedzenia tych kilku istotnych słów. Drewno przepełnione magią zostało ponowne schowane w skrytce w rękawie szaty nie pozwalając na straszenie niewiasty ciemną nocą. Jak słusznie zauważyła, była u siebie, to ja zyskałem miano intruza, więc musiałem zadbać o to, by przywrócić dawny kształt rzeczywistości oraz poczucie bezpieczeństwa na własnym podwórku. Uśmiechnąłem się, chcąc nadać twarzy sympatyczniejszego wyrazu, ale nie byłem pewien na ile mimika w tak niewielkim oświetleniu była widoczna.
Uniosłem brwi, gdy zadała pytanie. Tak, to brzmiało niedorzecznie. Mniej sensownie niż w mojej głowie, kiedy spontaniczny plan rozlał się w czeluściach umysłu zaskakując trafnością wyboru metod pojawienia się na Lavender Hill oraz sposobu zbudzenia śpiącej królewny. Teraz, kiedy stałem taki zziębnięty w ogrodzie i słyszałem wszystkie punkty misternie splecionego schematu na głos, byłem już pewien, że postąpiłem zwyczajnie głupio. Wszelkie wyrzuty sumienia zatuszowałem wzruszeniem ramion, skropionym jeszcze nieustającym uśmiechem; prawdopodobnie zastygł mi już tak z powodu panującego mrozu.
- Dokładnie tak było – stwierdziłem wreszcie z westchnięciem, dość sceptycznie spoglądając na śmiejącą się pannę Baudelaire. Wreszcie i moje kąciki ust drgnęły wyżej, a nieelegancki ruch ramion znowu przeciął powietrze. – Nie mówiłem, że to była dobra decyzja – dodałem szczerze. Przestąpiłem o krok do przodu, ale zatrzymałem się, gdy półwila stanęła przede mną z gestem tak śmiałym. Praktycznie nie odczułem jej dotyku; ona rękę miała zbyt zimną, a ja zbyt zimny miałem policzek. Spoglądanie w oczy też nie zrobiło na mnie zbyt wielkiego wrażenia, z łatwością zamykałem umysł na różne dystraktory, a w obejściu z potomkiniami wil miałem duże doświadczenie. – Widocznie nie znasz mnie aż tak dobrze jak sądzisz – skwitowałem komentarz dotyczący bezpośrednio mojego zachowania. Zdarzało mi się zachowywać jak pies spuszczony ze smyczy jaką była baczna obserwacja przez arystokrację. Tej tutaj nie było, mogłem poczuć się nieco swobodniej; czyżbym przesadzał?
- Oprócz tytułu lady niczego ci nie brakuje, dlaczego ta plotka miałaby w cokolwiek godzić? – powiedziałem spokojnie, ale nie kryjąc zaskoczenia. – Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o sytuacji, gdyby obrócić ją w drugą stronę. Ale zawsze możesz mi powiedzieć, że mam wracać do domu zanim ktoś mnie zauważy – dodałem nieco przytomniej niż dotychczas. Prawda była taka, że przyjmowanie gości płci przeciwnej pod osłoną nocy nie wpływało dobrze na reputację. Dopiero teraz o tym pomyślałem, zupełnie jak nie ja. – Wiesz, że kiedyś były tu tylko pola? Bardzo podobał mi się obraz tego Lawendowego Wzgórza – zagaiłem, ruszając przed siebie. – Jako mieszkańca nie jestem w stanie cię niczym zaskoczyć. Ale chętnie przejdę się do pobliskiego mostu, podobno przepiękny – dodałem, a potem wyciągnąłem ku kobiecie zgięte ramię. Jeśli chciała ryzykować, musiała podjąć decyzję już teraz.


na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie

Flavien Lestrange
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5559-flavien-lestrange#129850 https://www.morsmordre.net/t5572-jean-claude#130040 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5579-skrytka-nr-1373#130152 https://www.morsmordre.net/t5578-flavien-lestrange#130148
Re: Dom i ogród [odnośnik]30.06.18 16:21
Widocznie nie – przytaknęła, w myślach dodając, że on przecież też nie wiedział o niej wszystkiego; ale nie żałowała, mogła go w ten sposób zaskoczyć, nie pozwalając, by czytał z niej jak z otwartej księgi, co było rzadkością w wieloletnich relacjach. Nie dodała jednak nic więcej, nie zamierzając wdawać się w dyskusję na ten temat, jak i milczeniem zbyła ewentualne plotki. Podejrzewała, że te albo nie pojawią się w ogóle, zważając na zdecydowanie większe problemy w ich świecie albo nie zrujnują rzeczywiście ich reputacji: byli przecież partnerami w pracy, więc mogli uznać, że ta nagła wizyta podszyta była kryzysowym, zawodowym tłem; naglącym problemem i wątpliwościami. Zresztą, Lawendowe Wzgórze było miejscem niezwykle spokojnym, idealnym dla starszych małżeństw i rodzin z dziećmi, więc nie doszukiwałaby się wśród nich tych, co obserwowali ją przez cały dzień i całą noc, by móc sprzedać gazecie świeżą plotkę; nie była nikim ważnym, nie była arystokratką – nie w Anglii, we Francji przecież posługiwały się tytułami szlacheckimi – i właściwie nie robiła nic, co zapewniałoby jej miejsce w ostatnim kręgu piekielnym. Tak sądziła, a osąd potomkini różnił się w wielu punktach od osądów angielskich obywateli, których toku myślenia oraz postępowania dalej nie potrafiła zrozumieć.
I zapewne to ja mam wskazać ci drogę? – Westchnęła, pozornie niezadowolona z tego powodu. Szybko jednak skorzystała z zaproponowanego oparcia w postaci ramienia i skierowała ich wgłąb ogrodu, nie do głównej ulicy. Jej ogród w jednym miejscu nie był w żaden sposób zabezpieczony, prowadził przez niewielki lasek a stamtąd było zdecydowanie bliżej do wspomnianego pomostu, niż drogą okrężną, po ulicy. Cóż, przeszkodą mogła być pełna nierówności trasa, ale skoro wybierali się na przygodę, to mogli zaryzykować. Droga ta zresztą była bardziej urokliwa, niż pogrążone w głębokim śnie domki.
Masz świadomość tego, że w tym momencie za mnie odpowiadasz i że gdyby tylko coś mi się stało, to nasze rodziny mogłyby cię ukarać? Szczególnie w obliczu ostatniej próby porwania. – Spytała, jednak dało się wyczuć w jej tonie żartobliwą nutę. Dbała o siebie sama, radziła sobie całkiem nieźle i nie chciała, żeby ktokolwiek ponosił odpowiedzialność za podjęte przez nią, świadome decyzje. Zgrabnie przedarła się przez dziurę w płocie, oczekując, aż Flavien zrobi to samo i stamtąd ruszyli dalej. W okolicy panował absolutny spokój, przerywany przez ich wymianę zdań, ale nie sprawiała wrażenia przerażonej takimi okolicznościami.
Pamiętasz jak zabrałam cię kiedyś we Francji do lasu i zgubiliśmy się po drodze? Ile nas nie było? Kilka godzin bez jedzenia i picia, w ciemnościach? – Czuła niezwykłą potrzebę zasiania ziarna niepewności w jego osobie i sprawdzenia, jak zachowa się na tą małą prowokację.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Dom i ogród  - Page 2 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Dom i ogród [odnośnik]06.07.18 11:24
Droga do poznania drugiego człowieka była nadzwyczajnie długa oraz kręta, a uważałem, że nigdy nikogo nie da się poznać na wylot. Chyba, że znalazło się z nim w co najmniej kilku różnych sytuacjach zagrażających życiu lub zdrowiu, wtedy tak, można było przypuszczać, że się kogoś poznało. Ja nie znałem Solange i ona nie znała mnie, ale to w niczym nie przeszkadzało. Zaskakiwaliśmy się wzajemnie niwelując wszelkie oznaki możliwej nudy; gdybyśmy potrafili przewidzieć każdy swój następny krok, spotykanie się nie miałoby tak naprawdę większego sensu. Cieszyłem się tym, co było tu i teraz, nawet moim nieodpowiedzialnym występkiem. Zamiast gniewu sprowadziłem na półwilę rozbawienie i o to poniekąd mi chodziło. Sam również wpadłem w dobry nastrój, skrupulatnie ignorując huczące w głowie wątpliwości. Tak jak wspomniałem, moja reputacja w żaden sposób nie zostanie nadszarpnięta, w przeciwieństwie do tej należącej do panny Baudelaire, o ile ktokolwiek nas zauważy. Odwiedziny kawalera późną nocą zawsze kojarzyły się z jednym, nawet gdybyśmy przez cały ten czas tańczyli na widoku wszystkich sąsiadów. To nie miało znaczenia; ludzie doszukiwali się drugiego dna, sensacji, by móc później rozsiewać plotki. Nie do końca wiedziałem jak to działało, bo sam tego nie robiłem, ale już wiele razy przekonałem się o prawdziwości wysnutych przeze mnie wniosków. Człowiecza natura pozostawała nieubłagana, a wścibstwo oraz ciekawość były jej nieodłącznymi atrybutami. Choć musiałem przyznać, że sam również lubiłem się czasem wymienić informacjami. Może byłem w tym momencie hipokrytą, wolałem się jednak nad tym nie zastanawiać.
- Nie musisz. Mam w domu mapę. Wypad był spontaniczny, ale jeszcze umiem się przygotować do wyprawy – stwierdziłem udając obruszonego pytaniem Solene. Zupełnie jakby nie wiedziała jak postępować z mężczyznami. Nam nie powinno się wytykać błędów ani sugerować, że z czymś sobie nie radzimy. Kobieta powinna zmanipulować faceta tak, by sądził, że to był jego pomysł i że on ma kontrolę, a tak naprawdę samej rządzić. Ale czy ja powinienem tłumaczyć Baudelairównie takie rzeczy? Na pewno nie, więc po prostu zrobiłem kwaśną, niezadowoloną minę, która rozmyła się bardzo szybko. Głównie dlatego, że zastygnięte od mrozu mięśnie mimiczne nie pozwalały na długie utrzymanie tak wykrzywionej twarzy. Poza tym jeszcze mogłoby mi tak zostać, co byłoby katastrofą.
Wreszcie ruszyliśmy, przez ogród i las, co dawało większe ciepło niż przechadzanie się wzdłuż drogi. I za to byłem wdzięczny, nawet jak głupio dałem się prowadzić wśród wystających konarów. – Bez obaw, moja droga, osłonię cię moją piersią – powiedziałem. Nie żartowałem, choć zauważyłem, że moja towarzyszka owszem. To dobrze, że nauczyła się kpić z przeszłości, na którą nie miała już wpływu. Tymczasem ja zamierzałem bronić jej wszelkimi sposobami; nie wyobrażałem sobie ucieczki w czasie zagrożenia i zostawienia półwili na pastwę ewentualnego ataku. Nonsens.
- Naprawdę tak było? Widocznie mój umysł wyparł traumatyczne przeżycia – westchnąłem ciężko. Powoli wyłanialiśmy się już z lasu. – Dziś nam to nie grozi, zapewniam cię – dodałem, nadal nie będąc pewnym czy Solene mnie przypadkiem nie wkręcała w urojone historie. I tak wątpliwości szybko minęły, bo dotarliśmy do mostu. Faktycznie był piękny.


na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie

Flavien Lestrange
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5559-flavien-lestrange#129850 https://www.morsmordre.net/t5572-jean-claude#130040 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5579-skrytka-nr-1373#130152 https://www.morsmordre.net/t5578-flavien-lestrange#130148
Re: Dom i ogród [odnośnik]21.07.18 21:06
Wiedziała oczywiście jak winna postępować z mężczyznami i znała cały mechanizm ich funkcjonowania, jednak nigdy nie patrzyła na Flaviena jak na obiekt–ofiarę a jak na przyjaciela, ot, bliską i przyjazną osobę. Nie zamierzała więc dawać mu żadnej taryfy ulgowej, skoro nie zamierzała ani go mamić ani nie miał nic, czego by potrzebowała a co wymagałoby przymilania się. Dlatego też uśmiechnęła się pobłażliwie, mrucząc pod nosem coś na kształt tak, oczywiście, z pewnością zapamiętałeś każdą trasę z mapy. A potem nie dodała już nic, uznając, że skoro taki był z niego globtroter, to może powinna poprowadzić ich inną, dłuższą i skomplikowaną trasą.
Pogoda jednak nie należała do najlepszych i sprzyjających długim spacerom oraz przekomarzaniu się; na miejsce dotarli więc szybko. Rzadko kiedy tutaj przychodziła, uznając, że ów pomost widziała już przecież tyle razy, że kolejny z pewnością jej nie zachwyci. Zapomniała jedynie, że nie widziała go nigdy w nocy i w zimie; w milczeniu rozglądnęła się wokół, swoje spojrzenie zahaczając ostatecznie na Flavienie, który jednak nie dał się złapać na małą prowokację, co skwitowała z pozoru zawiedzionym westchnieniem; widocznie wcale nie miał kłopotów z pamięcią.
Nigdy nie mów nigdy – odparła krótko, wiedząc, że gdyby tylko ruszyli dalej, prosto do głównej drogi, musieliby przejść przez ciemny, pełen alejek i wysokich krzewów, park; a to oznaczało, że wciąż mogli się zgubić – zdarzało się to nawet jej. Czasami odnosiła wrażenie, że ów park był albo zaczarowany zmieniając swoje ułożenie albo to ona zaczynała mieć problemy z orientacją w terenie i z zapamiętywaniem deptanych ścieżek. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, opierając zmarznięte dłonie o barierkę, by po chwili przeciągnąć zastane kości. Z ukosa zaś zerknęła na stojącego obok Flaviena. Nie dość, że wyglądał tak, jakby zaraz miał przymarznąć do ziemi, to jego mina z wyjątkowo dziwnym grymasem była dla niej niezwykle interesująca; nie widziała go dotychczas w podobnym stanie.
Coś cię trapi, widzę to. – Powiedziała, ale wcale nie uśmiechnęła się zachęcająco, nie poprosiła o podzielenie się tą informacją; właściwie zdradziła na głos swoje myśli. Znała go bowiem na tyle, by wiedzieć, że był jak ona w niektórych kwestiach: potrzebował czasu na przetrawienie problemu i ewentualne poruszenie go z kimś. Nie zamierzała więc naciskać, choć była ciekawa drugiego dna tej niespodziewanej nocnej wizyty, bo czuła, że takie istniało.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Dom i ogród  - Page 2 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Dom i ogród [odnośnik]25.07.18 14:51
W tej grze oboje byliśmy utalentowanymi graczami. Półwila wiedząca o mężczyznach niemal wszystko i ja, mężczyzna znający prawie każdą reakcję kobiet, bo to głównie nimi zostałem otoczony w rodowej posiadłości. Mimo wielu lat przyjaźni nadal coś było nie tak; a to Solene nie czuła się pewnie w relacji ze mną, a to ja nie wiedziałem do końca jak zinterpretować wydawałoby się znaną reakcję półwili. Niekiedy te różniły się drobnymi detalami, przez co wprowadzały ziarenko niepokoju do umysłu. Co, jeśli jednak się pomyliłem? Nie, niemożliwe. A może jednak tak? I tak w kółko. Nie mogłem jej odpowiedzieć, bo nie dosłyszałem mamrotania pod nosem, czy raczej jego treści; ale na pewno odpowiedziałbym, że nie musiałem znać wszystkich tras. Wystarczyła jedna, prowadząca do celu. Nie miałem aż tak dobrej pamięci, a na nawigacji nie znałem się prawie wcale, więc to normalne, że nie uważałem się za nawigatora. Zresztą, to nie było w żaden sposób istotne.
Dotarliśmy na miejsce, a ja utwierdziłem się w przekonaniu, że ten okoliczny most był naprawdę wspaniały. Piękny. Szczególnie zimą, choć nie miałem porównania tak naprawdę. Był ciemno i cicho, żadnej żywej duszy dookoła. Oprócz nas. Tylko pojedyncze płatki wirujące leniwie w mroźnym powietrzu. Było w tym coś magicznego, nawet jeśli nienawidziłem tej pory roku. I uważałem, że anomalie bezczelnie ukradły mi wspaniałe chwile z cudowną, letnią pogodą. Upragnioną. Obfitującą w morskie kąpiele, wyścigi na hipokampusach, słuchanie głosu syren. To znacznie lepsze od wiecznej zmarzliny, lodu, niepewnego gruntu oraz zimna przeszywającego odsłonięte części ciała.
- Nigdy nie mówię nigdy. Chyba, że jestem czegoś absolutnie pewien. Tak jak tego właśnie – odpowiedziałem spokojnie, wpatrzony w dal. Na moment zacisnąłem dłonie na kamiennej, przykrytej śniegiem balustradzie. Cofnąłem dłonie kiedy mróz wbił swoje szpilki w zaczerwienioną skórę.
- Mnie? – spytałem nieprzytomnie, zaraz kierując wzrok na Solene. Pokręciłem głową. – Jedyne, co mnie denerwuje, to brak lata – rzuciłem z rozbrajającą szczerością. Uśmiechnąłem się przy tym. Potem wyciągnąłem zmarzniętą rękę ku czarownicy. – Chodź, zatańcz ze mną, rozgrzejemy się – zaproponowałem śmiele, ale nie zamierzałem się tym przejmować. Wręcz przeciwnie. – Obiecuję, że cię chwycę w razie czego – dodałem znacząco, ale nie czekałem dłużej na odpowiedź. Po prostu ująłem ją za dłoń przyciągając ku sobie i rozpoczynając taneczną wędrówkę po moście jakbym sprawdzał czy panna Baudelaire nadal pamięta kroki.


na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie

Flavien Lestrange
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5559-flavien-lestrange#129850 https://www.morsmordre.net/t5572-jean-claude#130040 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5579-skrytka-nr-1373#130152 https://www.morsmordre.net/t5578-flavien-lestrange#130148
Re: Dom i ogród [odnośnik]26.07.18 18:25
Solange pogoda była z grubsza obojętna, chociaż nie ukrywała zdumienia, gdy ujrzała pewnego poranka śnieg za oknem, który nijak nie pasował do zaistniałej pory roku. Żyjąc jednak tutaj w Anglii, zwykle nazywanej przezeń ponurą i niezbyt pozytywnie nastrajającą do życia, z zaskakującą szybkością przeszła do tego stanu rzeczy do porządku dziennego; ot, nie zwracała już uwagi na deszcz, porywisty wiatr, burze, mróz, śnieg – na każdą z tych ewentualności była zresztą przygotowana.
Nawet zima w czerwcu ma swój urok. – Skwitowała więc, powolnym gestem ręki prezentując okolicę jaśniejącą od zalegającego wciąż śniegu. Starała się dostrzegać pozytywy wszędzie, choć podobne zachowanie jej nie pasowało; być może kolejna próba porwania sprzed miesiąca zmieniła jej nastawienie do niektórych spraw?
Nie wiedziała czemu zaskoczyła ją ta spontaniczność Flaviena, do której była przyzwyczajona, wszak stała się ona nieodłączną częścią egzystencji Lestrange'a, jednak zgodnie z jego wolą, podała mu dłonie. Przyjęła odpowiednią postawę i ruszyła wraz z nim w takt wygrywanej w wyobraźni melodii; pamiętała kroki, lecz śliskie podłoże zdecydowanie utrudniało perfekcyjne poruszanie się. Dlatego niewiele dalej stopa jasnowłosej utraciła grunt, w efekcie czego upadła na ziemię. Skwitowała to jednak na początku niezadowolonym grymasem a potem śmiechem; w końcu nic jej się nie stało.
Powinniśmy pojechać gdzieś, gdzie jest lato. – Stwierdziła, nie zmieniając za bardzo swojej pozycji, gdy uznała, że całkiem przyjemnie jej się siedzi na deskach mostu. – Może Marsylia? Błękitna woda, piaszczysta plaża, słońce i dobre jedzenie. Mało ludzi, jeśli się dobrze poszuka. – Oczywiście nie proponowała tego na poważnie, nie oczekiwała wiążącej decyzji, jedynie pozwalając swoim marzeniom i zachciankom wyjść na światło dzienne; nie ukrywała, że już od dawna planowała krótki urlop gdzieś daleko, nie tu, w Londynie, i pod uwagę brała głównie znajomą Francję. Ponadto była ciekawa jakie podejście do podróży w dzisiejszych, niepewnych czasach miał Flavien i czy dalej był ciekawy piękna nieznanych, odległych miejsc, z pewnością inspirujących i karmiących wyobraźnię.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Dom i ogród  - Page 2 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Dom i ogród [odnośnik]16.08.18 10:27
O pogodzie można było mówić wiele i wbrew powszechnym opiniom nie był to temat wyczerpujący się zaskakująco szybko. Inną sprawą był poziom określający jego ciekawość; zwykle sprawdzał się podczas niezobowiązującej pogawędki z nowo poznaną osobą, ale tak naprawdę był nudny jak flaki z olejem. Tymczasem, w dobie szalejących anomalii, okazuje się, że temat aury mógł nieść w sobie przesłanki do interesującej rozmowy. Jak na przykład wymiana osobistymi preferencjami dotyczącymi pór roku. Nie chciałem zagłębiać się w to bardziej, Solene doskonale wiedziała jaki miałem pogląd na tę niewielkiej wagi sprawę. Przyjąłem do wiadomości, że półwila była w stanie odnaleźć się w każdych warunkach atmosferycznych; choć skłamałbym, gdybym nie uznał tego w duchu za mocno nietypowe. Urok zimy w lecie? Powinienem go dostrzegać jako Lestrange umiłowany w sztuce oraz pięknie, ale niestety miałem z tym problem przez swoje osobiste preferencje. Dlatego spojrzałem na towarzyszkę dość sceptycznie, prawdopodobnie unosząc brwi wyżej niż powinienem.
- Ma? – spytałem z podejrzliwością, lekko mrużąc oczy kiedy spoglądałem na twarz panny Baudelaire. Wyglądało na to, że mówiła całkowicie poważnie. Westchnąłem bezgłośnie, nie komentując tego w żaden sposób. Zamiast tego przeniosłem spojrzenie na horyzont za mostem, na którym staliśmy. Dla mnie zimno nigdy nie będzie czymś wartym uwagi oraz zachwytu, a wręcz przeciwnie. Choć może nie powinienem mówić hop zanim przeskoczę. – Ale wygląda mi to na zaczątki optymizmu. Jak najbardziej pochwalam – dodałem jeszcze z lekkim uśmiechem. Zdecydowanie nie powinienem ukrócać tych zrywów w Solange, wręcz przeciwnie, zasługiwały na pochwałę. Jeszcze niedawno zaszyła się w domu nie chcąc z niego wychodzić, więc to był dobry znak.
Następna, śmiała propozycja zdziwiła mnie, ale nie przestawałem poruszać się w takt wyimaginowanej muzyki. Nie wiem jak to się stało, że nie zdołałem uchwycić czarownicy w porę, ochraniając ją przed upadkiem. Przecież pozostawałem czujny i trzymałem ją w ramionach, to nie powinno mieć miejsca. Może zamyśliłem się opóźniając w ten sposób swoją reakcję. Dobrze, że przynajmniej szybko podniosłem siedzącą na ziemi Solene.
- Przepraszam – mruknąłem jedynie. Na pewno przeżywałbym tę porażkę jeszcze bardzo długo gdyby nie nagła propozycja wydobywająca się z ust półwili. Uniosłem brwi szczerze zdziwiony, zaprzestając tym samym tanecznych praktyk. Dlaczego chciała wyjechać? Co ją tak męczyło? Jeszcze przed chwilą cieszyła się z rzeczy beznadziejnych, a teraz? Zastanawiające. – Chętnie odwiedziłbym Francję – przyznałem bez ogródek. To piękny kraj, ze wspaniałą historią oraz kulturą i żałowałem, że nie mogłem go zobaczyć na własne oczy. – Marzą ci się krótkie wakacje? – zagaiłem, znów podchodząc do barierki.


na brzeg
wpływają rozpienione treny
w morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie

Flavien Lestrange
Flavien Lestrange
Zawód : pomocnik dyrektora artystycznego rodowej opery
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
De la musique avant toute chose,
Te pour cela préfère l’Impair.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5559-flavien-lestrange#129850 https://www.morsmordre.net/t5572-jean-claude#130040 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5579-skrytka-nr-1373#130152 https://www.morsmordre.net/t5578-flavien-lestrange#130148
Re: Dom i ogród [odnośnik]17.08.18 15:52
Nie nazwałaby swojego nastawienia zaczątkami optymizmu, jednak nie zamierzała wyprowadzać Flaviena z błędu; nie odpowiedziała więc na jego słowa, wzruszając jedynie ramionami. Próbowała po prostu znaleźć jakiś plus panującej zimy, z której artyści mogli dużo wynieść – nie chciała również i tego wygłaszać na głos, uznając, że nie ma siły na kolejną zawziętą dyskusję o sztuce i źródłach inspiracji. Te zazwyczaj kończyły się cichymi dniami pomiędzy nimi.
Nie uznawała przypadkowego upuszczenia na ziemię jako czegoś złego, czegoś, co mogłaby wytykać Flavienowi do końca życia, szczególnie, że nic się nie stało a drobne ciało nie ucierpiało w żaden sposób. Uśmiechnęła się więc w odpowiedzi na jego przeprosiny a potem podniosła się z męską pomocą, otrzepując ubranie. Nie puściła jednak jego dłoni, ogrzewając ją naiwnie swoją własną, równie lodowatą. Już dawno nie czuła palców.
Ucieczka z tego kraju – odparła. Rzeczywiście, chciała uciec, przynajmniej na chwilę; chciała zmienić otoczenie, ludzi, kulturę. Pogodę i ciążącą atmosferę niepewności. I chociaż Francja nie kojarzyła jej się wcale przyjemnie z powodów rodzinnych, tak nie mogłaby wymarzyć sobie innego miejsca na krótkie wakacje. – Chciałam wyjechać już po tamtej próbie porwania, ale zatrzymały mnie tu sprawy zawodowe – dodała, przynajmniej częściowo tłumacząc powód tej decyzji. – Mam cały plan. Może zrobię sobie prezent na urodziny? – Rzuciła retorycznie w eter, przypominając sobie, że w sierpniu stanie krok bliżej śmierci i przekroczy próg staropanieństwa raz a porządnie. Nie przejmowała się tym jednak; poza ślubem miała ambicje i plany, marzenia, które zamierzała zrealizować, niezależnie od tego, czy będzie miała u swojego boku męża, czy nie. Do wsparcia wystarczyło przecież samo grono życzliwych osób, których nie brakowało w jej życiu. – Mam przeczucie, że to mogłoby być bardzo pomocne – w doprowadzeniu się do ładu, który zgubiła, gubiąc również chęci. Oparła się o barierkę, jednym bokiem zaś przytuliła się do boku Flaviena – dla ciebie również. – Przymknęła na moment powieki, wsłuchując się w panującą wokół ciszę. Myślami z kolei znajdowała się już na ciepłej marsylskiej plaży, racząc się lemoniadą cytrynową, dopóki zimno nie dało się jej we znaki.
Powinniśmy wracać. Napijesz się herbaty? – Zaproponowała, by następnie pokierować się wraz ze swoim towarzyszem w kierunku domu.

zt oboje


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Dom i ogród  - Page 2 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Dom i ogród
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach